2011.04.15 Wisła Kraków - GKS Bełchatów 3:1

Z Historia Wisły

Spis treści

Przed meczem

Maaskant, jak zwykle: optymizm i pewność siebie

Robert Maaskant nie traci wiary w drużynę.Tydzień po tygodniu, jak mantrę powtarza: „mamy więcej jakości od rywala, jesteśmy pewni siebie i naszym celem są trzy punkty”. Tym razem słowa te tyczą się piątkowego meczu z Bełchatowem.

- GKS to jeden z zespołów, z którymi straciliśmy punkty w rundzie jesiennej. Byłem z tego bardzo niezadowolony, bo stwarzaliśmy sobie sytuacje i nie potrafiliśmy ich wykorzystać – wspomina szkoleniowiec. Wówczas był to dopiero piąty mecz, w którym prowadził Wisłę. – Od tego czasu zmieniło się wiele. Nasza forma, składy obu drużyn. No i przede wszystkim to, ze tym razem gramy przed własną publicznością.

Maaskant porównuje Bełchatów z naszym ostatnim rywalem – Koroną Kielce. – Równie twardo walczą o wynik, szukają szans z kontrataku. Mają też sporo jakości w drużynie, zagrali kilka niezłych meczów – recenzuje trener.

Jednak w jego słowach wszystko i tak sprowadza się do tego, że to Wisła jest drużyną silniejszą. Faworytem, który powinien zgarnąć komplet punktów. – Nie przegraliśmy od dziesięciu spotkań. Jesteśmy w komfortowym położeniu. Legia, by nas gonić, potrzebuje dziesięciu punktów, Jagiellonia – siedmiu.

Z tego względu Holender nie zwraca uwagi na fakt, że jego zespół w 22. kolejce Ekstraklasy przystępuje do walki o punkty jako pierwszy. – Trudno powiedzieć czy to lepiej, czy gorzej. Szczerze mówiąc, chyba bez znaczenia. Staram się nauczyć zawodników, by nie oglądali się na innych. Zresztą w Ekstraklasie co tydzień notujemy szalone wyniki. W połowie tygodnia Legia przegrała sparing z Dolcanem… To na rywalach spoczywa większe ciśnienie, niż na nas – mówi Robert Maaskant.

Zestawienie pierwszej jedenastki na piątkowy mecz jest praktycznie przesądzone. Pauzujących za kartki Sobolewskiego i Małeckiego zastąpią Wilk z Łobodzińskim. Reszta składu pozostanie bez zmian. Łukasz Garguła czy Andy Rios, choć palą się do gry, znów usiądą na ławce.

Pod nieobecność Małeckiego, pozostali zawodnicy muszą wziąć na siebie większy ciężar kreowania akcji w ofensywie. Również na ten temat szkoleniowiec wypowiada się z typową dla niego pewnością i dystansem. – Ktokolwiek zastąpi „Małego”, będzie potrafił stwarzać sobie okazje. Jest Kirm, jest Genkow, który przed tygodniem zaczął strzelać. Zupełnie się o to nie martwię…

Źródło: wislakrakow.com


Maaskant zaapelował do sędziów Ekstraklasy

Robert Maaskant, zupełnie niesprowokowany przez dziennikarzy, podczas konferencji prasowej przed meczem z Bełchatowem zaapelował do arbitrów prowadzących mecze Ekstraklasy.

- Mam wiele szacunku do nowej generacji polskich sędziów, którzy często wykonują dobrą robotę. Uważam jednak, że powinniśmy być bardziej ostrożni. Zwrócić uwagę na szalone, boiskowe interwencje. Nie mówię tu tylko o naszym ostatnim meczu, w którym – w moim odczuciu – powinny być dwie czerwone kartki za ostre, bezpośrednie wejścia.

- Futbol to męska gra, ale musimy wiedzieć, gdzie jest granica twardej, zdecydowanej walki… Wystarczy przywołać przykład Wasilewskiego, po którego kontuzji każdy powinien powiedzieć – „hej, to poszło za daleko”.

- Zadaniem sędziów jest również chronić piłkarzy przed szalonymi wejściami rywali. W meczach międzypaństwowych czy w Lidze Mistrzów już tego nie obserwujemy. Podobnie ostrożni powinniśmy być w rozgrywkach ligowych – powiedział trener Wisły.

Źródło: wislakrakow.com


Zawieszenie Łobodzińskiego potwierdzone, współpracy z Czerwcem również

Wisła Kraków w oficjalnym oświadczeniu potwierdziła poranne informacje o zawieszeniu w prawach zawodnika Wojciecha Łobodzińskiego. Ponadto zawieszono współpracę ze skautem, Ryszardem Czerwcem.

Oto oświadczenie klubu

W związku z podejrzeniem o udział zawodnika Wisły Kraków Wojciecha Łobodzińskiego w czynach korupcyjnych, klub Wisła Kraków na mocy regulaminu dyscyplinarnego PZPN zawiesił Wojciecha Łobodzińskiego w prawach zawodnika do odwołania.

Ze względu na podobne okoliczności klub Wisła Kraków postanowił zawiesić współpracę z panem Ryszardem Czerwcem, pełniącym w Wiśle Kraków funkcję skauta.

Źródło: wislakrakow.com / wisla.krakow.pl


Relacje z meczu

Wisła ogrywa Bełchatów. Melikson z golem i asystami

Michaił Siwakow i Cwetan Genkow
Michaił Siwakow i Cwetan Genkow
Czarek Wilk pokonał bramkarza Bełchatowa
Czarek Wilk pokonał bramkarza Bełchatowa
Radość po golu Wilka
Radość po golu Wilka
W akcji Andraż Kirm, na trawie faulowany Cwetan Genkow
W akcji Andraż Kirm, na trawie faulowany Cwetan Genkow

Wisła zwyciężyła GKS Bełchatów przy Reymonta 3:1. Wszystkie bramki padły dopiero w drugiej połowie, a na listę strzelców wpisali się Melikson, Genkow oraz Wilk. Dla przyjezdnych trafił Lacić. W piątkowy wieczór krakowianie umocnili się na fotelu lidera, przedłużając swoją passę spotkań bez porażki w Ekstraklasie.

Dzień meczowy rozpoczął się nietypowo, bo od informacji o zawieszeniu Wojciecha Łobodzińskiego w prawach zawodnika Wisły. Trener Maaskant musiał więc w ciągu kilku godzin zadecydować, jak zestawić wyjściową jedenastkę i kim – zamiast „Łobo” - zastąpić wykartkowanego Patryka Małeckiego. Zgodnie z przypuszczeniami postawił na Maora Meliksona, a środek pola uzupełnił Michaiłem Siwakowem. W efekcie wyjściową jedenastkę stworzyło dziesięciu obcokrajowców oraz Cezary Wilk w roli kapitana. W Bełchatowie proporcje ułożyły się dokładnie na odwrót – dziesięciu Polaków i Mate Lacić z opaską na ramieniu.

Gra Wisły rozkręcała się długo. Przez dwadzieścia pierwszych minut pod polem karnym Bełchatowa ani raz nie „zapachniało” bramką. Pod nieobecność Małeckiego, przewagę w ofensywie próbowali stwarzać Kirm z Meliksonem. Często do akcji ofensywnych podłączali się Paljić i Czikosz, ale grze zespołu brakowało jakości.

Przed pierwszą szansą w 21. minucie stanął Cwetan Genkow. Akcję jednym, prostopadłym podaniem zainicjował Kirm. Uruchomił Bułgara, ten minął bramkarza szybkim zwodem, ale nadział się na obrońcę, który uniemożliwił mu oddanie strzału. Bełchatów odpowiadał sporadycznie i bez rozmachu. Przed przerwą Sergei Pareiko musiał wysilić się tylko raz - skutecznie piąstkując uderzenie z dystansu.

Z minuty na minutę gra jednak nabierała tempa, a przyjezdni znajdowali się w coraz częstszych tarapatach. Lacić powstrzymał Kirma przed celną główką z piątego metra, a z podobnej odległości wprost w Sapelę trafił Genkow. Zamiast szukać technicznego uderzenia w róg bramki, kopnął z całej siły w bramkarza, marnując stuprocentową szansę. Kontrowersję wzbudzała praca sędziego Marcina Szulca, który w pierwszej odsłonie mógł odgwizdać nawet dwa rzuty karny dla Wisły.

W pierwszej odsłonie bramek nie obejrzeliśmy. Jednak sytuacja diametralnie zmieniła się tuż po przerwie. W 48. minucie Wisła szybko rozegrała rzut wolny - Melikson mocno uderzył zza pola karnego, pakując piłkę wprost do siatki. Bełchatowianie zareagowali momentalnym zrywem, ale swoje siły skierowali nie tam, gdzie powinni. Nie minęły dwie minuty, a z boiska wyleciał Tomasz Wróbel. Brutalnym wślizgiem potraktował strzelca gola dla Wisły.

Izraelczyk na swój rewanż również nie kazał długo czekać. W 55. minucie wrzucił dokładną piłkę na głowę Genkowa, który w trzecim meczu z rzędu zapisał się na listę strzelców. Spotkanie wydawało się rozstrzygnięte, choć gra nadal toczyła się cios za cios. Szybko przyniosła kontaktowe trafienie dla GKS autorstwa Mate Lacicia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego futbolówkę zgrał Mysiak, a Chorwat nie dał szans bramkarzowi.

W kolejnych minutach optyczną przewagę wciąż miała jednak Wisła. Zwycięstwo udokumentowała na dziesięć minut przed końcem przy dużym udziale golkipera gości - Łukasza Sapeli. Łatwa do obrony piłka wypadła mu z rąk, dopadł do niej Czarek Wilk i dosłownie z metra wbił do siatki. Tym samym ustalił wynik, który utrzymał się do ostatniego gwizdka.

Źródło: wislakrakow.com


Kolejny krok zrobiony. Wisła - GKS 3-1

W spotkaniu 22. kolejki Ekstraklasy Wisła zgodnie z planem dopisała kolejne trzy punkty, pokonując na własnym stadionie GKS Bełchatów 3-1. Bramki dla "Białej Gwiazdy" strzelili Maor Melikson, Cwetan Genkow oraz pechowiec sprzed tygodnia - Cezary Wilk.

Wisła mecz z GKS-em zaczęła z jednym tylko Polakiem w wyjściowym składzie, którym był właśnie Wilk. Z kolei w ekipie z Bełchatowa był tylko jeden obcokrajowiec, Mate Lacić. Żeby zaś było jeszcze ciekawiej - Wilk i Lacić byli w tym pojedynku kapitanami swoich drużyn.

I w tym mieszanym towarzystwie początek nie zachwycił. Wprawdzie w 6. minucie z dystansu spróbował Andraž Kirm, ale Łukasz Sapela nie dał się pokonać. GKS odpowiedział uderzeniem Macieja Mysiaka, ale Sergei Pareiko efektownie piłkę wypiąstkował.

W końcu po nudnym początku nadeszła 20 minuta. Przed świetną okazją do zdobycia bramki stanął wtedy Cwetan Genkow. Bułgar otrzymał podanie z głębi pola od Kew'a Jaliensa, minął już nawet Sapelę, który daleko wyszedł z bramki, ale nadbiegający Marcin Drzymont zdołał wybić mu piłkę.

Akcja ta podziałała pozytywnie na wiślaków, którzy wreszcie zaczęli grać szybciej. Ładnie w kolejną akcję Wisły włączył się Erik Čikoš, ale jego zagranie ze skrzydła zdołał zatrzymać Drzymont. Fakt, że pomógł sobie ręką umknął jednak sędziemu Marcinowi Szulcowi.

Po chwili składną akcję strzałem zakończył Tomáš Jirsák, tyle że trafił w nogi obrońcy. Zaraz zaś potem wręcz powinno być 1-0. Na piątym metrze, po kapitalnej wymianie, piłkę przyjął sobie Genkow, strzelił tyleż mocno, co wprost w Sapelę!

W kolejnej akcji Bułgar padł w polu karnym, domagając się jedenastki za trzymanie przez Tomasza Wróbla, ale i tym razem pan Szulc pozostał niewzruszony. Niestety animuszu wiślakom wystarczyło tylko na kilka minut i już do końca I połowy z naszej przewagi nic już nie wynikało. A na domiar złego kontrę gości minimalnie tylko niecelną główką zakończył Marcin Żewłakow. Po tej sytuacji sędzia nakazał obydwu drużynom udać się do szatni.

W przerwie kibice zastanawiali się po pierwsze czy trener Robert Maaskant da odpocząć słabo grającemu Michaiłowi Siwakowowi, no i po drugie, czy Wisła zacznie grać po prostu lepiej.

No i na odpowiedź nie czekaliśmy długo. Wiślacy wyszli z animuszem i już w 48. minucie było 1-0. Sprzed pola karnego po krótko rozegranym rzucie wolnym uderzył Melikson, nie popisał się Sapela i wynik został otwarty!

Taki obrót sprawy podziałał nie najlepiej na gości, którzy zaczęli grać brutalnie. Skończyło się to szybkimi kartkami. Czerwoną dla Wróbla za brzydki faul na Meliksonie i żółtą dla Małkowskiego, który podciął Siwakowa.

A Wisła wciąż atakowała. W 55. minucie bliski swojego kolejnego gola był Kirm, ale zabrakło mu "pół buta" do podania Erika Čikoša. Skończyło się na rzucie rożnym, po którym kapitalną główką popisał się Genkow. Od słupka, do siatki i 2-0!

To było więc 7 minut, które wstrząsnęło meczem i... uspokoiło wiślaków. Okazało się, że może nawet aż za bardzo. Wprawdzie dobrą akcję nieznacznie niecelnym strzałem zakończył jeszcze Kirm, ale w 62. minucie "Gieksa" strzeliła bramkę kontaktową. W małym zamieszaniu podbramkowym, po rzucie rożnym, najlepiej zachował się Lacić i było już tylko 2-1.

Od 70. minuty goście powinni grać w "9", bo Małkowski brzydko sfaulował Genkowa i powinien zobaczyć drugą żółtą kartkę. Sędzia oszczędził jednak zawodnika GKS-u.

W 73. minucie na murawie pojawił się Andrés Ríos, a goście znów stworzyli sobie groźną sytuację. W kolejnym zamieszaniu podbramkowym najaktywniejszy był jednak Pareiko, który zażegnał niebezpieczeństwo. Tym bardziej, że sędzia ostatecznie odgwizdał faul na naszym bramkarzu.

Dziesięć minut później mecz mógł się już zakończyć. Zwłaszcza dla Sapeli. Z pozoru niegroźne dośrodkowanie Meliksona bramkarz Bełchatowa wypuścił z rąk, a nadbiegający Cezary Wilk nie miał kłopotów z wpakowaniem piłki do siatki. 3-1 i... "po meczu"?

Niby tak, ale w 82. minucie musiał jeszcze wykazać się Pareiko, broniąc nogami strzał Pawła Komołowa. W odpowiedzi zaś sam na sam z Sapelą stanął Ríos. Chciał efektownie przerzucić piłkę nad bramkarzem gości, ale ta wpadła w jego rękawice.

Więcej ciekawych akcji już w tym meczu nie było. Wisła dopisuje zaś kolejne trzy punkty i choć pewnie znajdą się malkontenci, którzy znów narzekać będą na styl gry, może nawet zbyt niski wynik itd., to mimo wszystko najważniejszy jest ten kolejny krok w kierunku mistrzostwa. Krok, którego zazdrości nam cała reszta ligi!

Źródło: wislaportal.pl


Radość w Krakowie! Wisła Kraków zwyciężyła z GKS Bełchatów 3:1

Krakowianie zgarnęli komplet punktów po golach świetnego Maora Meliksona, Cwetana Genkowa i Cezarego Wilka. Goście odpowiedzieli tylko jednym trafieniem Mate Lacicia i kończyli mecz w osłabieniu.

Gospodarze rozpoczęli mecz niemrawo, a w 11. minucie pierwszą groźną akcję przeprowadzili goście, kiedy strzelał Maciej Mysiak. Jednak Sergei Pareiko zdołał odbić piłkę. Wisła, która po kilkunastu minutach zaczęła grać żwawiej, w pierwszej połowie miała trzy świetne okazje do objęcia prowadzenia. Najlepszą miał w 20. minucie Cwetan Genkow, ale z odległości pięciu metrów kopnął piłkę wprost w Łukasza Sapelę.

W ostatnich sekundach przed przerwą bełchatowianie mieli drugą okazję do zdobycia gola, jednak Marcin Żewłakow głową skierował piłkę obok bramki. Tylko trzy minuty czekali widzowie - po wznowieniu gry - na pierwszą bramkę. Po strzale z ok. 20 m Meliksona piłka ugrzęzła w siatce. Nie bez winy był przy tej akcji bramkarz z Bełchatowa.

Od 50. minuty goście grali w dziesiątkę. Wróbel ujrzał czerwoną kartkę
Od 50. minuty goście grali w dziesiątkę. Wróbel ujrzał czerwoną kartkę

Od 50. minuty goście grali w dziesiątkę. Wróbel ujrzał czerwoną kartkę, po tym jak brutalnie sfaulował strzelca pierwszej bramki. Po kolejnych pięciu minutach było 2:0. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Meliksona, celną "główką" popisał się Genkow. Mimo osłabienia PGE GKS nie zrezygnował ze zdobycia chociaż jednego punktu. W 62. minucie po zagraniu głową Mysiak pokonał bramkarza "Białej Gwiazdy". Szalę zwycięstwa przechylił ostatecznie na stronę krakowskiego zespołu Wilk. Wykorzystał on błąd Sapeli, który wypuścił piłkę z rąk wprost pod nogi strzelca gola.

Ze względu na kartki w meczu tym nie mogli zagrać w drużynie Wisły Radosław Sobolewski i Patryk Małecki. Według pierwotnej wersji mieli ich zastąpić Wilk i Wojciech Ł. Jednak na kilka godzin przed meczem ten ostatni piłkarz został zawieszony przez swój klub w prawach zawodnika (powodem jest podejrzenie o jego udział w czynach korupcyjnych). Zamiast "Łobo" na murawę wybiegł Michaił Siwakow.

Małecki, mimo że nie mógł grać, był obecny na meczu i w wydatny sposób starał się pomóc swojej drużynie. W trakcie pierwszej połowy przyszedł do sektora najgorętszych fanów Wisły i nie tylko z nimi głośno wspierał "Białą Gwiazdę", ale przez jakiś czas kierował dopingiem.

Źródło: Gazeta Krakowska


Wypowiedzi trenerów

Robert Maaskant, trener Wisły

- Zaczeliśmy mecz całkiem dobrze taktycznie, bo Melikson grał na lewej stronie. Wyszło to dobrze, bo udało nam się stworzyć wiele problemów Bełchatowowi. W mojej opini możemy grać szybciej, ale pomimo tego stworzyliśmy sobie dużo sytuacji w pierwszej połowie, które trzeba było wykorzystać - mówił po meczu z Bełchatowem trener Robert Maaskant.

- Była jedna bardzo dobra sytuacja, jaką miał Genkow po bardzo dobrej akcji . Pod koniec pierwszej połowy Genkow znów stanął przed szansą by zdobyć gola. Powinniśmy strzelić po tych okazkach. Dla nas było ciężko, że po pierwszej połowie było tylko 0-0. W przerwie powiedziałem zawodnikom żeby podkręcili tempo, dalej grali szybko i z większą agresywnością, gdy mamy piłkę. Graliśmy dobrze w drugiej połowie, wyszliśmy zmotywowani. Maor strzelił bramkę, w końcu trafiliśmy z rzutu rożnega, a potem była czerwona kartka dla gości. Wtedy prowadziliśmy 2-0 i byliśmy w dobrej sytuacji. Trochę jestem rozczarowany z tego, że straciliśmy bramkę. Od tamtego momentu nie graliśmy dobrze, ale kontrolowaliśmy mecz i wydaje mi się, że zasłużenie dziś wygraliśmy - mówił trener Wisły.

- Patrząc na obecną sytuację w lidze to bardzo dobrze, że dziś udało nam się wygrać. Pomimo tego, że trzech podstawowych zawodników nie zagrało, mówię o Małeckim, Sobolewskim i Bunozie, a do tego mamy jeszcze inne kontuzje - to zawsze kiedy musimy zamieniać zawodników, to ich zmiennicy grają dobrze. Siwakow grał dobrze, Wilk także. To jest powód do zadowolenia. Jestem dumny z mojej drużyny, bo pomimo tych wszystkich problemów, które krążą wokół drużyny, to piłkarze dalej potrafią się skoncentrować nad tym co mają robić. Teraz ciśnienie spadło na inne drużyn. Jagiellonię, Lech i Legia muszą teraz wygrać. Będzie inaczej jeżeli nie uda im się zdobyć pełnej puli. To, że udało nam się dziś wygrać jest dla nas bardzo dobre. Jestem z tego niezmiernie szczęśliwy - dodał Maaskant.

Maaskant zdradził też kilka szczegółów związanych z zawieszeniem Wojciecha Łobodzińskiego, który jest od dziś poza zespołem.

- To nie było tak, że o zawieszeniu Łobodzińskiego dowiedzieliśmy się kilka godzin przed spotkaniem. Klub nigdy nie chce mieć nic wspólnego z korupcją i wiedzieliśmy, że to się stanie. Musimy razem usiąść i porozmawiać na ten temat i podjąć odpowiednią decyzję. "Łobo" może nie zagrać, nawet on sam to wiedział... Musieliśmy zamienić zawodnika za "Małego". Musieliśmy podjąć decyzję - przyznał trener.

Schodzący z murawy Cwetan Genkow wyraźnie utykał, co zaniepokoić mogło kibiców.

- Nie wiem czy Cwetan ma kontuzję. Wygląda na to, że wszystko jest z nim w porządku. Dzisiaj wykonał kawał dobrej roboty, a niełatwo gra się przeciwko silnym i wysokim stoperom w Polsce. Miał kilka swoich sytuacji i moim zdaniem zagrał nawet lepiej niż w tamtym tygodniu w Kielcach - stwierdził Maaskant.

- Nie byłem usatysfakcjonowany z gry w pierwszej połowie. Pomimo tego, że nie gramy źle, to możemy grać jeszcze lepiej. Tak jak mówiłem kilka tygodni temu, ta drużyna może tylko polepszać swoje umiejętności. Możemy grać szybciej, mieć więcej dobrych momentów w tym co robimy. Nie byłem zadowolony z wyniku do przerwy. Powinniśmy grać tak żeby wcześniej "skończyć" ten mecz. Była jednak duża determinacja wśród zawodników, wiedzieli że naszym zwycięstwem nałożymy ciśnienie na grupę pościgową. Brawo dla zawodników - dodał Maaskant.

Trener został zapytany o postawę Michaiła Siwakowa, który po raz pierwszy zagrał w naszych barwach pełne 90 minut.

- Moim zdaniem zagrał dobrze. To jego pierwsze 90 minut w tym sezonie w Wiśle. Wydaje mi się, że Siwakow może grać tylko lepiej. Zna się dobrze na niuansach taktycznych. Kiedy gra się atak pozycyjny, to on się w nim sprawdza. Był zawsze tam, gdzie być powinien. Zrobił to co miał zrobić. Prawie bym zapomniał o tym, że ktoś dzisiaj zaliczył debiut. Zawsze wszyscy są szczęśliwi kiedy Polacy wchodzą do gry w Ekstraklasie. Uważam, że Daniel to przyszłość polskiej piłki - stwierdził Maaskant, odnosząc się do ligowego debiutu, który zaliczył Daniel Brud.

- To, że zrobiłem zdziwioną minę po tym jak kibice wołali moje imię i nazwisko to była tylko "gra" - śmiał się Maaskant. - Jestem szczęśliwy oczywiście z tego, że nasi znakomici kibice doceniają moją pracę i pracę zarządu. Dzisiaj przyjechali moi przyjaciele z Holandii i Anglii, a zawsze jak przyjeżdżają, to są zaskoczeni znakomitym dopingiem. Jestem z tego powodu szczęśliwy - przyznał.

Trener zapytany o kolejne możliwe debiuty, powiedział: - W Młodej Wiśle są przeważnie sami Polacy. Na ten mecz wybrałem zawodników, którzy zasługują na to by być w zespole. Daniel zagrał bardzo dobry mecz w tym tygodniu tutaj w meczu u siebie, to samo byłem z Ríosem. Być może wkrótce zagra też Kamil Jeleń. Trenują z pierwszym zespołem, a potem wybieramy tych piłkarzy, których potrzebujemy - zakończył Holender.

Źródło: wislaportal.pl


Maciej Bartoszek, trener GKS-u Bełchatów

Choć Wisła pewnie pokonała GKS Bełchatów, bo 3-1, trener gości, Maciej Bartoszek, przyznał, że... mecz mógł zakończyć się zupełnie inaczej. - Gdyby sytuacje zostały wykorzystane, wynik mógł być inny - przyznał opiekun bełchatowian.

- W pierwszej połowie popełnialiśmy dużo błędów w środku boiska, więc w pewnym momencie trzeba było zrobić korektę w ustawieniu. Po chwilowych kłopotach udało nam się skorygować te błędy i nasza gra do końca pierwszej połowy była lepsza. Przyszła druga połowa i nieszczęśliwy początek dla nas. Źle w II połowę wyszliśmy, czego wynikiem były dalsze losy tego spotkania - szybko stracona bramka, następnie czerwona kartka, dla mnie trochę kontrowersyjna. Sędzia trochę się z nią pośpieszył. Nie oceniam pracy sędziów, nie chcę zresztą dowiedzieć się z Internetu, że zostałem ukarany. Wydaje mi się, że to był faul na żółtą. Ta sytuacja spowodowała, że w tym meczu zaczęło się dziać gorzej. Wisła poczuła wiatr w plecy i mimo wszystko była dla nas groźniejszym rywalem - mówił trener GKS-u.

- Gratuluję swoim zawodnikom za odpowiednią postawę. Za to, że stworzyliśmy mnóstwo ciekawych sytuacji. Ten mecz niekoniecznie musiał skończyć się naszą porażką. Gdyby sytuacje, które stworzyliśmy, zostały wykorzystane, wynik mógł być zupełnie inny - stwierdził Bartoszek.

Źródło: wislaportal.pl


Wypowiedzi zawodników

Maor Melikson, pomocnik Wisły

Maor Melikson, główny reżyser zwycięskiego spotkania przy Reymonta
Maor Melikson, główny reżyser zwycięskiego spotkania przy Reymonta

Inwestycja w Maora Meliksona spłaca się z tygodnia na tydzień. Izraelczyk w kolejnym już meczu odegrał kluczową rolę i walnie przyczynił się do zwycięstwa. - Nie chcę mówić za wiele o swojej grze. Najbardziej cieszą trzy punkty. Potrzebowaliśmy ich po ostatniej ligowej kolejce – stwierdził z typową dla siebie skromnością.

- Maaskant to dobry trener, wie co powiedzieć zawodnikom w szatni. Chciał, żebyśmy po przerwie grali szybciej i druga połowa była już dużo lepsza – komentował.

Maor nie tylko wpisał się na listę strzelców – przy dużej pomocy bramkarza Sapeli – ale i asystował przy bramce Genkowa. – Cieszę się, że wreszcie udało nam się strzelić gola z rzutu rożnego. Chyba po raz pierwszy – zauważył.

Nie można zapominać także, że to po faulu na nim z boiska wyleciał Tomasz Wróbel. - Miałem piłkę przy nodze, zagrywałem ją do Czarka, kiedy poczułem cios w twarz. Zabolało, ale miałem głowę skierowaną w dół, nawet nie wiem czym mnie uderzył, chyba łokciem. Muszę zobaczyć to w telewizyjnej powtórce – opisywał Melikson.

Tym razem z konieczności wystąpił na skrzydle. - Decyzja zapadła dzisiaj, ale grałem już na tej pozycji. Nie była to dla mnie żadna nowość, ani tym bardziej problem.

Źródło: wislakrakow.com

Marcin Żewłakow, napastnik GKS

Napastnik zespołu gości, Marcin Żewłakow, obszernie skomentował dla nas piątkowe spotkanie przy Reymonta. Oto jak ocenia postawę obu zespołów, a także szanse Wisły na zdobycie mistrzowskiego tytułu.

- Niewiele drużyn przyjeżdża do Krakowa, by grać otwartą piłkę. My nie przyjechaliśmy z taką myślą. Przez pierwsze piętnaście minut chcieliśmy wyważyć, jak Wisła będzie chciała nas taktycznie oszukać i w którym elemencie zepchnąć do defensywy.

- W pierwszej połowie byliśmy nieźle zorganizowani, dosyć głęboko cofnięci. Staraliśmy się zagęścić pole i szukać szansy w kontratakach. Kluczowym momentem był początek drugiej połowy, kiedy Wisła strzeliła pierwszą bramkę, później drugą, a w międzyczasie my straciliśmy jeszcze zawodnika. W końcu krakowska maszyna zaczęła pracować tak, jak powinna… Nie mogliśmy już pokusić się o nic wielkiego. Przy dużej dozie szczęścia – o remis. Na więcej nie było nas stać.

- Grałem z Wisłą po raz pierwszy od dawna i muszę przyznać, ze ta drużyna robi wrażenie. Kiedy ma ułożony wynik i złapie swój rytm, pokazuje klasowy futbol. Wszystko zmierza do tego, że w Krakowie mogą cieszyć się z kolejnego tytułu.

Źródło: wislakrakow.com


Analiza meczu, oceny piłkarzy

Kibicowsko

Patryk Małecki prowadzi doping

Wyjątkowe wydarzenie miało dziś miejsce na sektorze G. W rolę gniazdowego wcielił się Patryk Małecki. Niemal przez całą pierwszą połowę "Mały" co sił wydzierał się do mikrofonu i razem z kibicami żywiołowym dopingiem niósł drużynę do zwycięstwa. Zobacz nasz film z tego wydarzenia.

Małecki nie znalazł się w kadrze meczowej z powodu pauzowania za cztery żółte kartki. - Bardziej się denerwuję oglądając mecz z boku, niż samemu biegając po boisku - przyznawał jeszcze przed spotkaniem. Okazało się jednak, że, jak na prawdziwego gniazdowego przystało, nie bardzo miał czas przyglądać się wydarzeniom na boisku. - Widziałem tylko jedną akcję z pierwszej połowy. Szkoda, że Cwetan nie strzelił, ale to już nie ma znaczenia. Osiągnęliśmy swój cel.

Wygrana nad GKS-em Bełchatów nie zaskoczyła nikogo i mogła być po prostu jednym z wielu zwycięskich meczów przy Reymonta. Dzięki Małeckiemu spotkanie to na długo zapadnie w pamięć. - Cieszę się, że mogłem śpiewać z kibicami, nie zapomnę tego dnia do końca życia - powiedział opuszczając stadion.

A wcześniej? Z zaangażowaniem wypełniał funkcję gniazdowego. Intonował przyśpiewki, zdzierał gardło, motywował do coraz głośniejszego i bardziej fanatycznego dopingu. Kibice dawali z siebie wszystko, uśmiechając się przy okazji od ucha do ucha.

- Gdybym miał jeszcze kilka takich lekcji, to pewnie byłoby lepiej, ale myślę, że nie było źle - ocenił uśmiechnięty Patryk Małecki. Po wspólnym dopingowaniu podziękował kibicom, że mógł być wśród nich i śpiewać wraz z nimi. Sektor opuszczał zgrzany i zachrypnięty. - To było wspaniałe przeżycie - wyznał. "Wodzirej jest okej!" - krzyczeli fani.

Źródło: wislakrakow.com

Film

Wisła.TV: Mały z nami, z kibicami

Zdjęcia z trybun

Patryk Małecki - "Wodzirej jest okej!"
Patryk Małecki - "Wodzirej jest okej!"
Kibice Wisły przy Reymonta
Kibice Wisły przy Reymonta
Na trybunach pięknie i żywiołowo
Na trybunach pięknie i żywiołowo
Pauzujący za kartki Radosław Sobolewski rozdawał autografy w sektorze rodzinnym
Pauzujący za kartki Radosław Sobolewski rozdawał autografy w sektorze rodzinnym