2011.05.11 Wisła Kraków - Lech Poznań 1:0

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 20:31, 23 lis 2014; Toro (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2011.05.11, Ekstraklasa, 26. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 20:00
Wisła Kraków 1:0 (0:0) Lech Poznań
widzów: 18.000
sędzia: Robert Małek z Zabrza
Bramki
Cwetan Genkow 73' 1:0
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Erik Czikosz
Kew Jaliens
Osman Chavez
Dragan Paljić
Radosław Sobolewski
Maor Melikson grafika:Zmiana.PNG (90+4’ Maciej Żurawski)
grafika:zk.jpg Cezary Wilk
Patryk Małecki grafika:Zmiana.PNG (90+1’ Tomas Jirsak)
Cwetan Genkow
Andraż Kirm grafika:Zmiana.PNG (77’ Michaił Siwakow)

trener: Robert Maaskant
Lech Poznań
4-5-1
Krzysztof Kotorowski
Grzegorz Wojtkowiak
Bartosz Bosacki
Manuel Arboleda
Luis Henriquez grafika:zk.jpg
Jacek Kiełb
Hubert Wołąkiewicz grafika:zk.jpg grafika:Zmiana.PNG (57’ Rafał Murawski)
Sergiej Kriwiec
Dimitrije Injac grafika:Zmiana.PNG (75’ Semir Stilić)
Jakub Wilk
Artjoms Rudnevs grafika:Zmiana.PNG (45’ Vojo Ubiparip)

trener: Jose Maria Bakero
bramki: 1-0
sytuacje: 11-6
strzały: 12-7
strzały celne: 5-2
posiadanie piłki (w %): 50-50
faule: 17-17
dośrodkowania: 21-8
spalone: 1-1
rzuty rożne: 6-2.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed meczem

Wisła - Lech: w środę wielki mecz

Bartosz Karcz

To miało być starcie o mistrzostwo Polski. I będzie, ale tylko dla Wisły Kraków. Lech szanse na obronę tytułu pogrzebał już dawno temu. Nie znaczy to jednak, że w środę przy ul. Reymonta zabraknie emocji.

Wprost przeciwnie, powinno być ich mnóstwo, bo obie drużyny ciągle mają o co grać. Oba zespoły mają też bardzo duży, jak na polskie warunki, potencjał. To powinno być gwarantem ekscytującego spotkania, którego początek wyznaczono na godz. 20.

Wisła nie tylko będzie chciała zrobić kolejny krok w kierunku mistrzostwa Polski. Krakowianie mają też coś do udowodnienia piłkarzom z Poznania. Jesienią zostali przecież rozbici przy ul. Bułgarskiej aż 4:1. We wtorek tamto spotkanie wspominał trener "Białej Gwiazdy" Robert Maaskant. Mówił też o tym, co zmieniło się od października.

- Wtedy to był nasz pierwszy wielki test na wyjeździe - mówi Holender. - Mecz dobrze się dla nas układał do 50 minuty. Prowadziliśmy 1:0. Przegraliśmy jednak, bo nie mieliśmy zbyt dużego doświadczenia, a w naszej grze zabrakło jakości. Od tamtego czasu zawodnicy zrobili jednak duży postęp. Jesteśmy dzisiaj silniejszą drużyną, również mentalnie. Przez te kilka miesięcy zmieniło się również parę innych rzeczy. Najważniejsza ze zmian jest taka, że dzisiaj Lech jest piąty w tabeli, a my jesteśmy numerem jeden.


Przed meczem z Lechem nikt nie nabawił się urazu. Maaskant stwierdził, że wszyscy są zdrowi, a do treningów wrócili dodatkowo Rafał Boguski i Nourdin Boukhari. Ta dwójka jednak dzisiaj na pewno nie zagra przeciwko "Kolejorzowi". O zwycięstwo powalczy ten zespół, który tak udanie zaprezentował się w Gdańsku. Nie można jednak wykluczyć zmian zarówno w wyjściowej jedenastce, jak i w taktyce. W niedzielę Wisła zagrała z dwoma defensywnymi pomocnikami, Radosławem Sobolewskim i Cezarym Wilkiem w składzie. Maaskant zapytany wczoraj czy ponownie zdecyduje się na takie ustawienie, uciekł sprytnie od odpowiedzi. Stwierdził natomiast: - Lechia i Lech to różne zespoły, a my mamy na najbliższy mecz różne opcje taktyki. Wybierzemy jedną z nich.

Holender nie boi się natomiast presji, jaka towarzyszy występom jego zespołu. Stwierdził, że ona musi być obecna, gdy gra się o wysokie cele. Zresztą kto wie, czy w tej chwili bardziej nie będzie ona ciążyła Lechowi, który nie jest pewny występów w europejskich pucharach w następnym sezonie.

- Lech ma duży potencjał, jeden z największych w ekstraklasie - mówi szkoleniowiec "Białej Gwiazdy". - Swoje możliwości pokazał np. w europejskich pucharach. Ich trener, Jose Maria Bakero, sam przyznał, że muszą wygrać z nami, bo w innym przypadku ten sezon będzie dla Lecha stracony. Taka presja będzie jednak nałożona na obie drużyny. Oni chcą wygrać, ale my chcemy przecież dokładnie tego samego.

Lech dla Wisły od dłuższego czasu jest bardzo niewygodnym rywalem. Dość powiedzieć, że krakowianie nie wygrali z "Kolejorzem" siedmiu kolejnych meczów! Nie miało znaczenia czy była to liga, Puchar Polski czy Superpuchar, górą byli poznaniacy, a w najlepszym razie padały remisy. Czy dzisiaj Wisła wreszcie przerwie tę fatalną passę?

Źródło: gazetakrakowska.pl

Maaskant: My jesteśmy numerem jeden

Data publikacji: 10-05-2011 16:14


W rundzie jesiennej Biała Gwiazda musiała przełknąć gorycz porażki w meczu z Lechem, rozegranym w Poznaniu. „Parę rzeczy się zmieniło, a jedną z takich największych zmian jest ta, że teraz Lech jest na piątym miejscu, a my jesteśmy numerem jeden” – mówił na konferencji prasowej szkoleniowiec Wisły, Robert Maaskant.


„Jeśli spojrzy się na potencjał, który Lech Poznań ma, pokazując to w europejskich pucharach na przykład, to myślę, że jest to jedna z najlepszych drużyn w Ekstraklasie. Jak sam przyznał trener Jose Mari Bakero na konferencji prasowej, oni muszą wygrać ten mecz. W innym przypadku ten sezon dla Lecha będzie stracony. Ale presja będzie ciążyła na obu drużynach. Chcemy wygrać, Lech pragnie tego samego” – powiedział trener w rozmowie z dziennikarzami.

Przed Wisłą dwa bardzo ważne mecze: najpierw z Kolejorzem, a następnie z Cracovią. Oba spotkania krakowianie rozegrają na własnym stadionie, jednak według Roberta Maaskanta nie ma to specjalnie znaczenia. „Dla nas każdy mecz to taki finał, więc to czy gramy na wyjeździe, czy u siebie, nie jest specjalnie ważne. Oczywiście liczy się to dla naszych kibiców, którzy są dla nas dodatkowym plusem i cieszę się, że mamy wsparcie naszych wspaniałych fanów. Jesteśmy profesjonalistami i musimy robić swoje, czy to na boisku rywala, czy w domu” – podkreślał.

W październiku ubiegłego roku Wiślacy grali z Lechem w Poznaniu. Opiekun Białej Gwiazdy dobrze pamięta tamto spotkanie, przegrane przez jego piłkarzy. „Był to dla nas wielki test wyjazdowy. Było dobrze do 55. minuty. Prowadziliśmy 1:0 w tym momencie, była dobra atmosfera na stadionie. Ale przegraliśmy mecz, bo nie mieliśmy zbyt wielkiego doświadczenia, a także być może brakowało jakości w naszej grze. Teraz zawodnicy Wisły zrobili duże postępy, drużyna mentalnie jest silniejsza. Parę rzeczy się zmieniło, a jedną z takich największych zmian jest ta, że teraz Lech jest na piątym miejscu, a my jesteśmy numerem jeden” – mówił Maaskant. Na pytanie, czy obecna Wisła jest lepszą drużyną niż wtedy, szkoleniowiec zdecydowanie odpowiedział: „Absolutnie tak”.

AM

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Tak gra Lech Poznań

Data publikacji: 11-05-2011 11:19


Trener Bakero prowadząc Lecha zasłynął z tego, że bardzo często dokonuje roszad w podstawowej jedenastce. Niektóre z nich zaskakują mniej, inne dużo bardziej. Wszystko to powoduje, że wyjściowy skład Lecha na każde kolejne spotkanie trudno jest wytypować. Spróbujmy jednak!


Pewnym można być, że Lech zagra w ustawieniu 1-4-5-1


BRAMKARZ: Pewniakiem w bramce Lecha jest Krzysztof Kotorowski. Swego czasu niechciany w Poznaniu zawodnik przetrwał niejedno usadzenie go na ławce rezerwowych, a nawet na trybunach i teraz stanowi pewny punkt zespołu z ulicy Bułgarskiej. W tym sezonie zdarzyło mu się już jednak wpuścić kilka bramek „za kołnierz”. Czy to szansa na kolejny popis dla Michaila Sivakova?

OBRONA: Cała linia defensywy Lecha składa się z doświadczonych zawodników. Wszyscy grający w niej Polacy to aktualni bądź byli reprezentacji kraju. Pewniakami w tej formacji w ostatnich spotkaniach byli boczni obrońcy: prawy Grzegorz Wojtkowiak i lewy Luis Henriquez. Drugi z nich to piłkarz grający dużo bardziej ofensywnie, chętniej włączający się do ataków swojej drużyny. Wojtkowiak natomiast częściej pozostaje na swojej połowie. Środek obrony w meczu z Wisłą zapewne stanowić będą Bartosz Bosacki i Manuel Arboleda. To zgrana ze sobą, doświadczona para stoperów. Warto zwrócić na nich uwagę w trakcie ofensywnych stałych fragmentów gry Lecha, przy których obaj stanowią spore zagrożenie. W ostatnim czasie na środku obrony regularnie zaczął też grywać Hubert Wołąkiewicz, który zbierał dobre recenzje za swoje występy w kwietniu i maju. Nie powinna więc zdziwić jego ewentualna obecność w podstawowym składzie na mecz z Wisłą i to zarówno na środku obrony, jak i na jej bokach, na których już grywał w Poznaniu.

POMOC: To linia, w której trener Bakero dokonuje największej liczby roszad. Tym razem szkoleniowiec Lecha został zmuszony dokonać zmiany w tej formacji w porównaniu z meczem z Górnikiem Zabrze, gdyż kontuzji nabawił się Ivan Djurdjević. W środku pola Lech powinien zagrać z dwoma defensywnymi pomocnikami. Na tej pozycji możemy zobaczyć Dimitrije Injaca i Rafała Murawskiego. Injac to zawodnik grający bardziej defensywnie, ale potrafiący świetnie uderzyć z dalszej odległości. Temu piłkarzowi nie wolno zostawić miejsca nawet wtedy, gdy jest oddalony o 30 metrów od bramki przeciwnika. Murawski to piłkarz, który oprócz umiejętności rozbijania ataków przeciwnika, potrafi także dobrze rozprowadzić akcję ofensywną. Trzecim środkowym pomocnikiem – najbardziej ofensywnie ustawionym – może być Sergei Krivets. Białorusin nie ukrywa, że właśnie na tej pozycji na boisku czuje się najlepiej. Nawet, gdy trener Bakero ustawia go na skrzydle, on często schodzi do środka. Zadaniem tego piłkarza będzie jak najszybsze obsługiwanie dobrymi podaniami wysuniętego napastnika. Na bokach pomocy natomiast powinni pojawić się Jacek Kiełb i Jakub Wilk. Kiełb co prawda w ostatnim spotkaniu ligowym wybił sobie palec, ale w Krakowie bez problemu może zagrać ze specjalnym usztywnieniem. Obaj skrzydłowi Lecha to zawodnicy szybcy, przebojowi, którzy nie boją się wchodzić w pojedynki jeden na jeden. Często potrafią z nich wyjść zwycięsko. Warto wspomnieć, że w kadrze Lecha znajduje się jeszcze Semir Stilić. To piłkarz o wysokich umiejętnościach, potrafiący świetnie zagrać z pierwszej piłki. W ostatnim czasie jednak trener Bakero przewiduje często dla niego rolę wchodzącego z ławki dżokera.

ATAK: Na szpicy w Krakowie powinien pojawić się Artjoms Rundnevs. Zgodnie ze słowami trenera Bakero ten piłkarz, jeśli tylko jest w pełni formy fizycznej, ma pewne miejsce w składzie. Rudnevs to zawodnik obdarzony snajperskim nosem. W polu karnym rywala stoi tam, gdzie spada piłka, w związku z tym nawet na moment nie wolno mu zostawić miejsca na boisku. Jego atutami są także siła oraz dobra umiejętność walki o piłkę w powietrzu.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

Wisła - Lech 1:0. O krok od tytułu Mistrza Polski


Wojciech Batko

2011-05-11 22:08:37, aktualizacja: 2011-05-12 01:23:43

Wisła zwyciężyła z Lechem Poznań na w Krakowie z wynikiem 1:0. Po tym meczu "Biała Gwiazda" jest już tylko o krok od tytułu Mistrza Polski.

Od kwietnia 2008 roku (2:1 w Poznaniu) piłkarze Wisły nie mogli wygrać z poznańskim Lechem. Tak w lidze jak i w spotkaniach pucharowych. Aż do wczoraj! Tym samym krakowianie zrobili jakże oczekiwany, bardzo konkretny ruch w swoich zmaganiach o mistrzostwo Polski. Wychodząc, że użyjemy lekkoatletycznej nomenklatury, na ostatnią prostą.

Ciekawe, w jakim stopniu na jakość gry krakowian miała wpływ atmosfera na trybunach, gdyż tym razem tzw. zorganizowany doping nie był prowadzony. W formie retorsji za "konfiskatę" przygotowanej oprawy wizualnej. I jeśli jakiś zawodnik będzie mówił, że dla niego to bez różnicy, to jakoś nie damy temu wiary...

Jakże często słyszymy przecież, że publiczność potrafi być dodatkowym zawodnikiem danego zespołu. W przypadku piłkarskiego tym dwunastym. Niestety, wczoraj fani "Białej Gwiazdy" - ci nadający sposoby dopingowania, czyli z sektora G - w niewielkim, albo wręcz w żadnym stopniu przyczynili się do pomocy - ponoć - swoim ulubieńcom. Użycie słowa "ponoć" nie jest bezpodstawne, skoro ponad interes własnej drużyny postawiło się - naszym zdaniem w źle zrozumianym poczuciu solidarności - całkowicie odmienne interesy tzw. szerokiej rzeszy kibiców. A obrażanie się na klub, że zakazał zaprezentowania oprawy nie mającej związku z meczem z Lechem, czy też opuszczanie trybun? To były gesty już nie śmieszne, lecz żałosne! Dobrze, że chociaż zebrani na sektorach od strony Parku Jordana próbowali po przerwie coś przedsięwziąć. I raczej to nie oni okazali się frajerami, jak chcieliby bywalcy wspomnianego sektora G...

Tym samym atmosfera różniła od tej panującej na sparingach w zasadzie tylko tym, że osiemnaście tysięcy ludzi - siłą rzeczy - jakieś dźwięki musiało z siebie wydawać. Poza tym czasami gwizdano, trochę pobuczano, a i na PZPN coś tam "rzucono". No po prostu super - całość jakże "oryginalna", czyli z "niebanalnym pomysłem"...

Na murawie, w odróżnieniu od trybun, już tak "oryginalnie" nie było. Wprawdzie wydawało się, że zespoły rozpoczęły z impetem (po dwóch minutach było 2:2 w rzutach rożnych), jednakże nader szybko "siłą przewodnią" stał się... chaos. Może jednak to taktyka wzięła górę nad obustronną efektywnością poczynań?

Futbolowi teoretycy (ci ze szkoły tzw. naukowego podejścia do kopania piłki) być może zgodziliby się z takim stwierdzeniem. My pozostaniemy przy zdaniu, że pierwsza połowa po prostu się odbyła. W zasadzie jedynym gorącym momentem była sytuacja z 19 minuty, kiedy wielu było święcie przekonanych, że w polu karnym Lecha sfaulowano Genkowa. Cóż, choć mogło to tak "karnie" wyglądać, to jednak zagranie defensora gości okazało się zgodne z przepisami.

Przerwa w meczu często ma to do siebie, że rodzi nadzieję zmian na lepsze po wznowieniu gry. Długo jednak nie było "sanacji poczynań". Ale o dziwo, nawet na tym bezrybiu gole mogły paść i to dla Wisły! W 61 min Kirm wygrał "przebitkę" z Henriquezem i zdecydował się na strzał, miast z prawej strony dogrywać do wbiegającego Genkowa, który byłby wówczas w sytuacji sam na sam.
Słoweniec nie popisał się także sześć minut później. Otrzymawszy mierzone, prostopadłe podanie od Małeckiego, będąc sam przed Kotorowskim, bardziej podał mu piłkę, niż oddał strzał. Cóż, w pierwszej sytuacji mieliśmy do czynienia z fałszywym wyborem, w drugiej ze złym wykonawstwem; szkoda.

Jak łączyć jedno z drugim Słoweńcowi pokazał Bułgar Genkow w 73 min. Po prostu po zagraniu C. Wilka (podanie z prawego skrzydła), balansem ciała zwiódł Bosackiego i płasko przymierzył obok bezradnego "Kotora". Na tę bramkę wiślacy - mimo wszystko - w miarę solidnie zapracowali. Jakby bardziej chcieli, niż wielkopolscy rywale, było nie było ciągle aktualni mistrzowie kraju. W nagrodę dopisali sobie więc jakże cenne trzy "oczka". Tylko czy zadowolili tym zwycięstwem wszystkich kibiców, którzy pofatygowali się wczoraj na stadion przy ulicy Reymonta? Jakoś mamy co do tego określone wątpliwości...

Źródło: gazetakrakowska.pl

Cichy mecz przy Reymonta. Wisła - Lech 1-0


Zapowiadany na szlagier mecz Wisły z Lechem zawiódł i to zarówno piłkarsko, jak i kibicowsko. Na murawie schowany i momentami - o dziwo - kradnący czas Lech nie zdziałał nic. Wisła zaś grała bardzo niedokładnie, wyczekując na otwarcie się schowanego Lecha. Z kolei na trybunach - na znak protestu i "interesującej" solidarności - nie był prowadzony doping, co całość sprowadziło do tego, że zamiast "szlagieru" mieliśmy cichy "sparing".
I wszystko byłoby pewnie źle i niedobrze, gdyby nie bramka Cwetana Genkowa, który w 73. minucie zdobył zwycięskiego gola dla "Białej Gwiazdy". To trafienie i zwycięstwo oznacza, że nad wywalczeniem mistrzostwa wystarczy postawić już tylko przysłowiową kropkę!

Spotkanie z Lechem, które miało być wielkim piłkarskim świętem, niespodziewanie rozpoczęło się bez dopingu. To, jak się okazuje, wynik decyzji kibiców, którzy nie porozumieli się z władzami klubu. Zabroniły one bowiem zaprezentowania przygotowanej na to spotkanie oprawy. Ta zaś, po ostatnich decyzjach rządu, miała nie być zbyt przychylna dla władz e naszym kraju.

Mimo to wydawało się, że mecz rozgrzeje kibiców. Już na jego początku Lech, a potem Wisła, wywalczył po dwa rzuty rożne, a Patryk Małecki oddał nieznacznie niecelny strzał. To zresztą "Mały" najczęściej zagrażał bramce Lecha. W 7. minucie po zagraniu Cezarego Wilka zabrakło mu niewiele, aby do niego dojść i skuteczniej uderzyć na bramkę strzeżoną przez Krzysztofa Kotorowskiego. Cztery minuty później znów w roli głównej wystąpił Małecki, ale tym razem uderzył po prostu źle.

Niestety akcje Wisły nie podziałały mobilizująco na kibiców, bo Ci milczeli nadal. Ożywili się dopiero w minucie 19., gdy w polu karnym Lecha padł Cwetan Genkow. Gwizdek sędziego Roberta Małka - milczał. Zabrzmiał za to w minucie 25. Wtedy to z powodu kolejnego faulu na Genkowie. Tyle tylko, że z piłką zdołał "zabrać się" Andraž Kirm - i wyszedł na dobrą pozycję, co przerwał sędzia.

Wiślacy mieli jeszcze jedną ciekawą szansę do zdobycia gola, znów z udziałem Małeckiego, ale tym razem jego strzał przeleciał nad bramką.

Lech w I połowie był tylko tłem dla lepiej, choć niedokładnie grającej Wisły. Próby szukania długimi podaniami Artjomsa Rudņevsa - to był jedyny pomysł poznaniaków, zresztą reprezentant Łotwy opuścił murawę, jeszcze przed zejściem obydwu zespołów na przerwę.

W niej opustoszała też kibicowska trybuna - co jest dalszym ciągiem protestu, na ile słusznego i sensownego - to już zupełnie inna historia.

Całkiem zaś nieciekawie zrobiło się z kolei na początku II połowy, gdy za doping spróbowali wziąć się tzw. "piknikowcy", co zostało... zwyzywane przez tych, którzy mienią się kibicami najwierniejszymi. A to już prawdziwa paranoja.

Na murawie natomiast - obraz gry nie uległ wielkiej zmianie. Lech w swoich kiepskich atakach był bezradny, Wisła zaś wciąż niedokładna. Dziwić zaś mogło zwłaszcza to, że goście bynajmniej nie mieli zamiaru forsować tempa, a wręcz grali na czas.

Wiele mogła natomiast zmienić sytuacja z minuty 61. Wtedy to Kirm wygrał górną piłkę z Luisem Henríquezem i wyszedł na dogodną pozycję. Jego strzał był jednak niecelny. Pięć minut później celnie przymierzył natomiast Małecki, ale w środek bramki, więc Kotorowski nie miał z tą próbą problemów. W 67. minucie wręcz powinno być już jednak 1-0. Małecki tym razem podawał, prostopadle do Kirma, a ten wyszedł na czystą pozycję. Strzelił jednak lekko i bramkarz Lecha pewnie piłkę złapał!

W 70. minucie wreszcie groźniej ruszył natomiast Lech, ale strzał z dystansu Jacka Kiełba minął naszą bramkę.

Nic nie minęło za to nikogo w minucie 73. Prawą stroną ładnie przedarł się Cezary Wilk, odnalazł w polu karnym Genkowa, a ten kapitalnie odwrócił się z piłką i pokonał Kotorowskiego! 1-0!

Po objęciu prowadzenia Wisła spokojnie już je utrzymała i przełamała serię meczów z Lechem, bez wygranej. Poznaniacy starali się wprawdzie odrobić stratę, ale czynili to niezwykle nieporadnie. Wisła wygrywa więc to spotkanie jak najbardziej zasłużenie, co musi na pewno cieszyć, bo mistrzowski tytuł odebrać nam może już tylko jakiś prawdziwy kataklizm, czego nie przewidujemy!

I tylko niesmak zostawili kibice, ale o tym w pomeczowej relacji nie mamy zamiaru już więcej pisać.

Źródło: wislaportal.pl

Lech pokonany przy Reymonta!


Jeden niewielki krok pozostał Wiśle w drodze po mistrzostwo Polski sezonu 2010/2011! W szlagierowym spotkaniu 26. kolejki Ekstraklasy nasz zespół zwyciężył u siebie Lecha Poznań 1:0. Gola na wagę trzech punktów zdobył Cwetan Genkow. Bułgar trafił już w szóstym kolejnym występie i między innymi dzięki niemu Wisła ma dziś w tabeli dziewięć punktów przewagi nad drugą Jagiellonią.


Wiślacy przystępowali do spotkania w sytuacji wyjątkowo komfortowej, jako że we wtorek punkty straciła czołówka ligowego peletonu. Legia podzieliła się punktami z Górnikiem Zabrze, a "Jaga" przegrała w stolicy z Polonią. – To na rywalach spoczywa presja. My możemy wygrać, oni muszą – mówił w przeddzień meczu Robert Maaskant.

Od początku to Wisła była jednak zespołem lepszym. Dłużej utrzymywała się przy piłce, przerywała sporo podań w środkowej strefie i częściej grała na połowie rywala. Lechici sprawiali wrażenie, jakby do Krakowa przyjechali po remis.

W poczynaniach gospodarzy brakowało tylko strzałów, które mogły zakończyć się pierwszym trafieniem. Już na początku meczu dwa razy próbował Małecki. W trzeciej minucie mocno podkręconym strzałem w kierunku długiego słupka, niestety minimalnie niecelnym. Dwanaście minut później po prostopadłym podaniu od Sobolewskiego. „Mały” wbiegł już w pole karne i oddał fatalne uderzenie, ledwo trafiając w futbolówkę. Lechici odpowiedzieli tylko raz i to po stałym fragmencie gry. Prostym podbiciem z rzutu wolnego uderzał Kiełb, ale bramkarz skutecznie interweniował.

Długimi fragmentami konsekwencja w grze wiślaków mogła się podobać. Przy R22 brakowało tylko goli i gorącej atmosfery. Kibice z trybuny G od pierwszej minuty prowadzili protest, oglądając mecz na siedząco i bez dopingu.

Jose Mari Bakero już na minutę przed przerwą zdjął z boiska Artjomsa Rudnevsa, zastępując go Vojo Ubiparipem. Gdy przez kwadrans drugiej połowy obraz gry nie ulegał zmianie, do boju posłał Rafała Murawskiego. Z obu stron nadal brakowało jednak okazji, z których mógł paść gol.

Wisła aktywniej w ofensywie zaprezentowała się dopiero w kolejnym kwadransie gry. Dwie świetne okazje zmarnował Kirm - najpierw strzelił nieczysto obok słupka, później zbyt lekko i wprost w Kotorowskiego. Bramkarz Lecha był również górą, gdy z dystansu chciał zaskoczyć go Małecki.

Napór Wisły przyniósł skutek dopiero w 73. minucie, gdy wreszcie do głosu doszedł Cwetan Genkow. W pole karne płasko zacentrował Wilk… Bułgar przyjął piłkę mając rywala „na plecach”, świetnie się obrócił i mocnym uderzeniem pokonał golikipera Lecha. Zaliczył tym samym szóste trafienie w szóstym kolejnym występie.

W końcowych minutach do ataku przystąpili poznaniacy, ale Wisła konsekwentnie przerywała ich akcję. Jedyny celny strzał ze spokojem obronił Sergei Pareiko. Po trzech minutach doliczonego czasu sędzia Małek zakończył spotkanie, a komplet punktów pozostał przy Reymonta.

Źródło: wislakrakow.com

Wisła pozbawiła Lecha punktów i tytułu

Data publikacji: 11-05-2011 22:14


W pojedynku holendersko-hiszpańskim górą był trener Robert Maaskant. Jego podopieczni wygrali z prowadzoną przez Jose Mari Bakero drużyną Lecha 1:0, która straciła jakiekolwiek szanse na wywalczenie w tym sezonie tytułu Mistrza Polski.

Wszyscy, którzy z niecierpliwością czekali na widowiskowy pojedynek Białej Gwiazdy z Lechem, mocno się jednak rozczarowali. Lechici grali tak, jakby bali się głośniej odetchnąć, natomiast Wiślacy, mimo że mieli lekką przewagę, nie potrafili mocniej przycisnąć rywali. W pierwszej części spotkania poznaniacy praktycznie nie zagrozili bramce Siergieja Pareiki, a podopieczni trenera Maaskanta nie wykorzystali tych okazji, które mieli. W 3. minucie Patryk Małecki posłał piłkę tuż obok słupka, a w 11. minucie nie trafił czysto w piłkę, wychodząc sam na sam z Krzysztofem Kotorowskim. W 33. minucie meczu Tsvetan Genkov wybiegł do piłki dośrodkowanej w pole karne Lecha, ale w dojściu do niej przeszkodził mu w ostatniej chwili golkiper drużyny gości.


Trener Jose Mari Bakero próbował rozruszać swoich podopiecznych, wprowadzając w drugiej części gry na boisko Rafała Murawskiego i Semira Stilicia. Nie dało to rezultatu, chociaż lechici grali trochę odważniej niż przed przerwą. Swoją okazję miał Vojo Ubiparip, ale nie sięgnął piłki zagranej mu w pole karne Wisły. W odpowiedzi gola na 1:0 mógł strzelić Andraż Kirm, ale Słoweniec, który po podaniu Patryka Małeckiego znalazł się sam przed Kotorowskim, praktycznie podał piłkę bramkarzowi Lecha.


Sześć minut później krakowianie pozbawili jednak Kolejorza nadziei na jakiekolwiek punkty w Krakowie, a także na obronę tytułu mistrzowskiego. Cezary Wilk przeprowadził prawą stroną boiska rajd, dośrodkował na 15. metr do Tsvetana Genkowa, który odwrócił się z piłką i uderzył w długi róg bramki poznaniaków.


Biała Gwiazda długo czekała na wygraną nad Lechem, i w końcu się doczekała. Tym zwycięstwem Wiślacy pozbawili ostatecznie Kolejorza marzeń o obronie tytułu i sami zrobili kolejny krok do jego odzyskania.

Wisła Kraków – Lech Poznań 1:0 (0:0)

1:0 Genkov 73’

Wisła Kraków: Pareiko – Cikos, Jaliens, Chavez, Paljić – Małecki (90+1’ Jirsak), Sobolewski, C. Wilk, Kirm (78’ Sivakov) – Melikson (90+3’ Żurawski) – Genkov

Lech Poznań: Kotorowski – Henriquez, Arboleda, Bosacki, Wojtkowiak – J. Wilk, Injac (75’ Stilić), Wołąkiewicz (57’ Murawski), Kiełb – Krivets – Rudnevs (45’ Ubiparip)

Żółte kartki: C. Wilk (Wisła) – Henriquez, Wołąkiewicz, Stilić (Lech)

Sędziował: Robert Małek (Zabrze)

Widzów: 18 000

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie


Mecz kolejki i jeden z bardziej prestiżowych meczów Wisły przy Reymonta 22 na wiosnę. Podejmujemy Lecha Poznań.
Na naszym profilu na Facebooku opublikowaliśmy kilka informacji dla osób, które wybierają się na mecz. W skrócie: przychodzimy jak najwcześniej, bądźcie gotowi na protest przeciwko działaniom rządu, nie będzie oprawy meczowej, weźcie ze sobą przynajmniej 5 zł na TS Wisła (zbiórka na stadionie).
Brawa dla wiślaków, gwizdy dla lechitów. Obie drużyny na rozgrzewce.
Skład Wisły dokładnie taki, jak ten wyjściowy z Gdańska - z Sobolewskim i Wilkiem w środku.
Przed meczem uczcimy pamięć Bartka Pałki - Akakiusza, który tragicznie zginął podczas wyjazdu do Gdańska. Będzie minuta ciszy.
Na stadionie kręcą jakiś materiał z gośćmi z W11... Z sektora rodzinnego. Będzie jutro w "Dzień dobry TVN".
Obie drużyny wchodzą na boisko.
Wisła w tradycyjnych czerwono-białych strojach, Lech na niebiesko.
Minuta ciszy.
"Piłka Nożna dla kibiców" - ryknęło z trybuny południowe zaraz po zakończeniu minuty ciszy dla Akakiusza.

  • 1’ Goście rozpoczynają spotkanie.
  • 1’ Pierwsza akcja Lecha i pierwszy rzut rożny. Po dośrodkowaniu piłka trafiła do Kiełba, który jednak nie opanował piłki i Czikosz wybił na kolejny korner. Drugie dośrodkowanie Wilka było nieudane.
  • 2’ I okrzyk sprzeciwiający się zakazowi wykonania oprawy, nałożony dziś przez klub. Wszyscy na trybunie G zasiedli i oglądają mecz.
  • 2’ Odpowiedź Wisły. Indywidualnie Małecki i rzut rożny dla Wisły. Po chwili kolejny korner dla "Białej Gwiazdy".
  • 3’ Po centrze piłka wróciła do Małeckiego, który mocno z boku boiska uderzył w kierunku dalszego słupka. Piłka przeszła tuż obok bramki.
  • 4’ Uderzenie z dystansu Jakuba Wilka. Piłka szybuje wysoko nad bramką Wisły.
  • 7’ Groźne uderzenie Kiełba z rzutu wolnego, na posterunku jest jednak Pareiko.
  • 7’ Ładne zagranie Meliksona za plecy obrońców w kierunku Małeckiego. Mały w trudnej sytuacji uderzył, ale zbyt słabo aby pokonać Kotorowskiego.
  • 10’ Płaskie zagranie Meliksona z prawej strony w pole karne w kierunku Genkowa. Jeden z obrońców w ostatniej chwili przeciął to zagranie.
  • 11’ Ładna akcja Wisły, ale po prostopadłym podaniu Meliksona, Małecki źle zabrał się z piłką i naciskany przez Wilka źle uderzył.
  • 14’ Atmosfera jak na Premiership: "Ooooh, aaah, nooooo.... brawka..."
  • 16’ Posiadanie piłki w pierwszym kwadransie: 43% - 57%.
  • 17’ Żółta kartka dla Henriqueza za faul na Meliksonie.
  • 18’ Dośrodkowanie Palijicia z rzutu wolnego na długi słupek, gdzie główkował Genkow. Piłka otarła się jeszcze od jednego z rywali i po poprzeczce wyszła na rzut rożny.
  • 19’ Po centrze Małeckiego z rzutu rożnego główkował Chavez, ale prosto w ręce Kotorowskiego.
  • 19’ Genkow pada w polu karnym, ale sędzia nie dyktuje jedenastki. Powtórki pokazują, że faulu nie było.
  • 23’ Groźnie w polu karnym Wisły po dośrodkowaniu Kriwca. Po zgraniu Arboledy, Rudnevs nie zdołał jednak oddać strzału.
  • 24’ Ładne rozegranie wiślaków, ale Małecki na spalonym. Sędzia cofa jednak akcję, bowiem wcześniej faulowany był Genkow.
  • 25’ Melikson ostro z prawej strony w pole karne, ale Wojtkowiak wybija na rzut rożny.
  • 26’ Krótkie rozegranie z rzutu rożnego, piłka trafia do Małeckiego, ale jego strzał zostaje zablokowany.
  • 29’ Po centrze Kriwca z rzutu wolnego piłka ląduje w rękach Pareiki.
  • 29’ Żółta kartka dla Wołąkiewicza za zagranie ręką, czym przerwał groźną kontrę.
  • 31’ Kotorowski interweniuje poza polem karnym, uprzedzając Genkowa.
  • 31’ Posiadanie piłki po dwóch kwadransach: 53%-47%.
  • 33’ Kirm płasko dośrodkowuje w pole karne, ale nikt z wiślaków nie dochodzi do piłki.
  • 33’ Wstrzelona piłka przez Sobolewskiego w pole karne, Genkow ruszył do futbolówki i starł się z Kotorowskim. Żaden z nich nie dotknął piłki, a ta przeszła obok bramki.
  • 35’ Na murawie leży Jaliens, potrzebna interwencja medyków.
  • 36’ Jaliens wraca na boisko.
  • 37’ Małecki próbuje przelobować Kotorowskiego, piłka ociera się o górną siatkę.
  • 41’ Rzut rożny dla Wisły po akcji lewą stroną.
  • 42’ Zagranie Małeckiego na długi słupek, ale bez żadnego zagrożenia.
  • 44’ Do wejścia na boisko przygotowany Ubiparip.
  • 44’ Nieudany zagranie Kirma z okolic narożnika pola karnego.
  • 45’ Ubiparip zmienia kulejącego Rudnevsa.
  • 45’ Doliczona jedna minuta.

"Piłka nożna dla kibiców" - wraz z ostatnim gwizdkiem pierwszej połowy.

Obie drużyny wracają na boisko.

  • 46’ Druga połowa rozpoczęta przez wiślaków.
  • 46’ Kibice z sektora G opuścili trybunę w geście protestu przeciwko działaniom rządu.
  • 48’ Bardzo nieudany strzał Wołąkiewicza z około 40 metrów.
  • 49’ Tymczasem pozostali kibice, którzy pozostali na trybunach rozpoczęli wspierać wiślaków dopingiem.
  • 50’ W Kielcach miejscowa Korona prowadzi 1:0 z Lechią.
  • 51’ "Dzisiaj śpiewacie, protestu nie przestrzegacie" - z południowej. Odpowiadają szydercze śmiechy.
  • 51’ Wstrzelenie piłki przez Małeckiego, ale Kirm minimalnie się z nią mija. Będzie jednak rzut rożny.
  • 52’ "Pikiniki - frajerzy" - w odpowiedzi.
  • 53’ Rzut wolny dla Wisły na wysokości pola karnego Lecha. Nieudane zagranie Małeckiego.
  • 54’ Kolejne zagranie Meliksona z prawej strony nie znajduje adresata w polu karnym.
  • 56’ Powrót Armii Białej Gwiazdy na G.
  • 56’ Zmiana w Lechu. Murawski zastępuje Wołąkiewicza.
  • 59’ Dośrodkowanie Jakuba Wilka w pole karne Wisły, jednak Ubiparip nie zdołał oddać strzału.
  • 60’ Małecki rozpędza się na skraju pola karnego, a następnie płasko zagrywa w szesnastkę. Piłkę łapie Kotorowski.
  • 61’ Pierwsze okrzyki wypełnionej południowej: "Chwila prawdy, 10 minut", "Kto nie skacze ten za Tuskiem".
  • 61’ Kirm nie wykorzystuje błędu Henriqueza, po którym wpadł w pole karne. Słoweniec zdecydował się na strzał z ostrego kąta, ale chyba powinien zagrać do wbiegającego środkiem Genkowa.
  • 64’ Genkow wybija piłkę głową z pola karnego Wisły po dośrodkowaniu Kriwca z rzutu wolnego.
  • 66’ Wiślacy odebrali piłkę piłkarzom Lecha w środku boiska, z piłką podciągnął Małecki i uderzył z dystansu. Kotorowski pewnie interweniuje.
  • 67’ Powinno być 1:0 dla Wisły. Po świetnym prostopadłym podaniu Małeckiego, w sytuacji sam na sam z Kotorowskim znalazł się Kirm, ale nie zdołał skierować piłki do siatki.
  • 69’ Sobolewski utyka po jednym ze starć i jest teraz opatrywany przez lekarza Wisły. Do wejścia przygotowany Siwakow.
  • 70’ Niezwykle groźne i mocne uderzenie Kiełba z około 25 metrów. Piłka przechodzi w niewielkiej odległości od bramki Wisły.
  • 72’ Sobolewski na razie wrócił na boisko.
  • 73’ Goooool dla Wisły! Cwetan Genkow!!! Piłkę do Bułgara w pole karne zagrał Czarek Wilk, Genkow przyjął ją, a następnie po odwróceniu płaskim strzałem nie dał szans Kotorowskiemu.
  • 75’ Zmiana w Lechu. Stilić wchodzi za Injaca.
  • 77’ Trzech wiślaków wybiegało zza pleców obrońców Lecha po długim podaniu, które okazało się jednak zbyt mocne.
  • 78’ Pierwsza zmiana w zespole Wisły. Siwakow zmienia Kirma.
  • 79’ Coraz weselej. "Wisła to my", "Pikniki" z jednej strony, "Pajace" - z drugiej. Chyba już darujemy sobie w relacji wstawek z trybun.
  • 81’ Gorąco w polu karnym Wisły. Melikson w ostatniej chwili wybił piłkę wślizgiem spod nóg Kriwca.
  • 83’ Nieudane zagranie Siwakowa z lewego skrzydła.
  • 86’ Prostopadłe podanie Meliksona nie dochodzi do Małeckiego.
  • 87’ Murawski uderza ponad 20 metrów, ale Pareiko nie ma problemów ze złapaniem piłki.
  • 88’ Skuteczny wślizg Chaveza w polu karnym Wisły.
  • 89’ Żółta kartka dla Stilicia.
  • 90’ Do wejścia na boisko gotowy Tomas Jirsak.
  • 90’ Kartka dla Cezarego Wilka za odkopnięcie piłki po gwizdku.
  • 90+1’ Zmiana w Wiśle. Jirsak zastępuje Małeckiego.
  • 90+2’ Sędzia doliczył trzy minuty.
  • 90+2’ Trybuna wchodnia na stojąco śpiewa "Jak długo na Wawelu". Część południowej też powstała.
  • 90+2’ Tymczasem Korona prowadzi z Lechią już 2:0.
  • 90+3’ A teraz południowa samodzielnie chciała odśpiewać hymn. Ale wschodnia też się dołączyła. JEDNA WISŁA!
  • 90+4’ Ostatnia zmiana w Wiśle. Żurawski za Meliksona.

Koniec meczu.

Źródło: wislakrakow.com

Trenerzy po meczu

Bakero: Wisła zagrała inaczej


- To był mecz bardzo taktyczny. W pierwszej połowie spodziewaliśmy się agresywnego pressingu ze strony Wisły i tak właśnie było. Poza kilkoma pojedynczymi akcjami gospodarzy nie mieliśmy większych problemów w defensywie. Nasze akcje także były pojedyncze i nie udało się zakończyć ich strzeleniem gola - mówił trener Lecha Jose Maria Bakero po zakończeniu meczu z Wisłą.

- Zaczęliśmy drugą połowę lepiej. W końcówce obrona Wisły grała konsekwentnie. Zabrakło nam siły w ataku, która pozwoliłaby na zdobycie gola - uważa hiszpański szkoleniowiec.

- Był to trochę odmienny mecz Wisły w porównaniu z tymi, które oglądaliśmy ostatnio - dodał Bakero. - Wisła nastawiona była na szybkie kontry, które dobrze wyglądały. Spodziewałem się, że jedna bramka przesądzi o wyniku. Muszę pochwalić moją drużynę, że do końca starała się o zmianę rezultatu.

Trener Bakero nie skomentował ciszy na trybunach przy Reymonta. - Nie chcę się wypowiadać na tematy pozasportowe - stwierdził Hiszpan.
Źródło: wislakrakow.com

Maaskant: Czekaliśmy na odważniejszą grę Lecha


- Moim zdaniem to był dziwny mecz. Zdecydowaliśmy się zagrać nieco bardziej defensywnie niż zwykle na własnym stadionie, bo wiedzieliśmy, że Lech musi wygrać, jeśli chce coś osiągnąć w tym sezonie - wyjaśnił taktykę swojej drużyny trener Robert Maaskant. - Kontrolowaliśmy mecz grając w ten sposób.

- W drugiej połowie oczekiwaliśmy momentu, w którym Lech zaatakuje bardziej intensywnie - nie ukrywa Holender. - Czekaliśmy na ten moment i moi zawodnicy robili to perfekcyjnie. Czekali, grali z kontry i powinni wykorzystać jedną z sytuacji jeszcze przed zdobyciem gola, na przykład tą stworzoną przez Kirma. Czekaliśmy na odważniejszą grę Lecha, nie wiem czemu ona nie nastąpiła.

- Po zdobyciu bramki mecz się zakończył - uważa Holender. - Bardzo dobra robota. W następnym tygodniu może rozstrzygnąć się kwestia mistrzostwa. Cieszymy się ze zwycięstwa i nie możemy doczekać sie niedzielnych derbów - zakończył Maaskant.

Źródło: wislakrakow.com

Piłkarze po meczu

Cezary Wilk (pomocnik Wisły Kraków)

- Na pewno nie gra się dobrze, gdy trybuny milczą, ale nie chcę komentować tego, co działo się na trybunach. To są sprawy kibiców. Staraliśmy się grać spokojnie i czekaliśmy do skutku na swoją szansę. W końcu się udało i teraz jesteśmy szczęśliwy. Przed nami derby i wiemy, że będzie to ciężki mecz. Wiadomo jakie to są spotkania i że rządzą się one swoimi prawami.

Maor Melikson (pomocnik Wisły Kraków)

- To nasze wielkie zwycięstwo. Zagraliśmy dobry mecz i już czekamy na następny mecz, który może dać nam tytuł mistrza Polski. Teraz oczywiście cieszymy się, że wygraliśmy, ale musimy szybko zacząć myśleć o następnej potyczce. Dobrze czuliśmy się na boisku. Lech niczym nas nie zaskoczył, bo byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu. Oglądaliśmy m.in. Rywala na DVD i wszystko się potwierdziło. Wiemy, że niedzielny mecz jest bardzo specjalny dla naszych kibiców. Chcemy wygrać z Cracovią i przypieczętować mistrzostwo. Czy cisza na trybunach przeszkadzała? Grałem już kiedyś w takim meczu w Izraelu, więc nie była to dla mnie całkowita nowość.

Patryk Małecki (napastnik Wisły Kraków)


- Uważam, że był to bardzo zacięty mecz. To my jednak stworzyliśmy sobie więcej sytuacji, zagraliśmy bardzo dobrze jako drużyna i wygraliśmy zasłużenie. Graliśmy u siebie, więc chcieliśmy jak najszybciej strzelić bramkę. Długo się nie udawało, ale wiadomo, że Lech to bardzo dobra drużyna. W drugiej połowie nasza gra wyglądała lepiej. Stworzyliśmy sobie już kilka okazji na strzelenie bramki. Najważniejsze, że strzeliliśmy tą jedną i w końcu, po trzech latach pokonaliśmy Lecha.
Nie byłem zły na Andraża Kirma, że nie wykorzystał tych sytuacji. Przecież chciał strzelić bramkę.
Nie uważam, żeby Lech zagrał słabo. To my zagraliśmy dobry mecz i dlatego cieszymy się ze zwycięstwa.

Miałem w tym meczu więcej zadań defensywnych. Oczywiście wolałbym sobie pobiegać więcej z przodu, strzelać bramki, asystować, ale nie ma tak pięknie. Trener wyznacza taktykę i trzeba się do niej podporządkować. Jesteśmy zespołem i nie jest ważne kto strzela, ważne żeby drużyna wygrywała, bo to Wisła jest najważniejsza.

Krzysztof Kotorowski powiedział, że Wisła jest słabszym mistrzem niż Lech przed rokiem? Jeśli tak myśli, to jego sprawa. Pewnie chciałby zdobyć drugie mistrzostwo z rzędu, ale cóż, tym razem się to Lechowi nie uda…

Teraz historia zatoczyła koło. Już nie mogę się doczekać meczu z Cracovią. Dobrze pamiętam, że straciliśmy mistrzostwo rok temu właśnie po derbach. Teraz zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby w derbach przypieczętować tytuł.

To nie będzie pewnie piękny mecz. Będzie dużo walki i każdy zostawi całe zdrowie na boisku. Wiemy, że nie będzie łatwo, bo Cracovia przyjeżdża z nożem na gardle. Muszą walczyć o każdy punkt.
Źródło: gazetakrakowska.pl

Kew Jaliens: Nie daliśmy Lechowi wielu szans



Po dwóch porażkach z rzędu, defensywa Wisły zaliczyła dwa kolejne spotkania bez straconego gola. Jeden z naszych stoperów środowy mecz przypłacił jednak urazem. - Czuję lekki ból. Będę musiał podleczyć się kilka dni i zobaczymy, czy uda mi się wrócić na niedzielny mecz – powiedział Kew Jaliens, utykając na nogę.


Odnośnie samego meczu, Holender wyraził zdziwienie faktem, że lechici zagrali przy Reymonta dość zachowawczo, nie angażując wszystkich sił w poczynania ofensywne. - Spodziewałem się, że będą wywierać na nas większą presję, bo przecież potrzebują punktów. Ale to w sumie bez znaczenia, co oni robią… Najważniejsze, że my nie daliśmy im zbyt wielu szans.

Jaliens jest zdania, że w poczynaniach Wisły bardzo dobrze sprawdza się ustawienie z dwójką defensywnych pomocników. - Myślę, że jest o wiele łatwiej, gdy gramy w środku z Osmanem i mamy przed sobą jeszcze Czarka z Sobolem – mówi.

W środę Kew zaprezentował kibicom nie tylko skuteczną grę w defensywie, ale i nową, wyjątkowo krótką fryzurę. - Byłem już trochę zmęczony codziennym nakładaniem żelu, więc po prostu ściąłem włosy... – żartował.

Źródło: wislakrakow.com

Chavez: Wracam do domu szczęśliwy

Data publikacji: 11-05-2011 23:22


Podopieczni trenera Bakero wyjechali z Krakowa bez punktów i bez szans na obronę tytułu. Zdaniem Osmana Chaveza klucz do zwycięstwa nad Lechem leżał w grze defensywnej zawodników „Białej Gwiazdy”. „Jeśli nie przeciwstawisz się rywalowi on może się zaprezentować jak magik. Ale wystarczy, że stawisz opór i gra nie przychodzi mu już tak łatwo. Dzisiaj cały czas wywieraliśmy presję na Lechu i znalazło to odzwierciedlenie w wyniku” – ocenił Honduranin.

Czujesz się już mistrzem?

Nie, jeszcze nie. Musimy poczekać do niedzieli. Wtedy możemy być mistrzami, ale nikt nam za darmo nie da zwycięstwa.

Czy mecz przeciwko Lechowi był Twoim najlepszym w Wiśle?

Szczerze mówiąc, myślę, że ten mecz był najlepszym jaki Wisła rozegrała w tym sezonie w lidze. Byliśmy bardzo zwarci w defensywie, dzięki czemu nie pozwoliliśmy na stworzenie sytuacji bramkowej świetnej drużynie, jaką jest Lech. To był trudny mecz, ale potrafiliśmy poradzić sobie z rywalem. Cieszy mnie to jak zagraliśmy, jaką pracę wykonaliśmy w grze defensywnej.

Zaskoczyło Cię to, że Lech w tak dużym stopniu skupił się na obronie?

Nie wydaje mi się, żeby Lech był nastawiony defensywnie. Po prostu nie pozwoliliśmy mu na grę. Stosowaliśmy pressing, zostawialiśmy mało miejsca rywalom. Jeśli nie przeciwstawisz się rywalowi on może się zaprezentować jak magik. Ale wystarczy, że stawisz opór i gra nie przychodzi mu już tak łatwo. Dzisiaj cały czas wywieraliśmy presję na Lechu i znalazło to odzwierciedlenie w wyniku. Myślę, że to było jedno z tych spotkań, po których można przypisać zasługi sobie zamiast skupiać się na postawie przeciwnika.

Sądzisz, że trener Maaskant jest z Was dumny po takim meczu?

Myślę, że tak. Sądzę zresztą, że nie tylko on. Myślę, że prezesi, pracownicy klubu, no i oczywiście sami zawodnicy też mogą być dumni. Dla wielu to pierwszy sezon w Wiśle. Potrafiliśmy się zjednoczyć i dzięki ciężkiej pracy przetrwać trudne momenty. Ja po dzisiejszym meczu wracam do domu szczęśliwy.

Tomasz Biegański

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Kirm: Jeden krok, jeden mecz

Data publikacji: 11-05-2011 23:26


„Wygraliśmy dziś bardzo ważny mecz. Ciężko pracowaliśmy na to zwycięstwo. Byliśmy lepsi, mieliśmy lepsze okazje, więc na pewno zasłużyliśmy na wygraną” – mówił po meczu z Lechem Poznań Andraż Kirm.

Andraż, rozumiesz słowa „Mistrz, mistrz, nasz TS”?

Tak. (Andraż tłumaczy po angielsku).

Nie wahasz się już powiedzieć, że mistrzostwo jest blisko?

Jasne. Jest o krok od nas, o jeden mecz. Możemy już otwarcie o tym mówić. Najbliższe spotkanie jest w niedzielę, więc już za kilka dni możemy wszystko zakończyć.

Wygrana z Lechem chyba bardzo cieszy?

Tak, jest coraz bliżej. Wygraliśmy dziś bardzo ważny mecz. Ciężko pracowaliśmy na to zwycięstwo. Byliśmy lepsi, mieliśmy lepsze okazje, więc na pewno zasłużyliśmy na wygraną.

Jeśli mówimy o szansach, to ty ich miałeś kilka.

Rzeczywiście. Szczególnie jedna była bardzo dobra i po niej powinienem zdobyć bramkę. Mój brak szczęścia na szczęście nie był decydujący, bo Tsvetan zdobył bramkę.

Lech chyba nie zagrał tak ofensywnie, jak się można było spodziewać.

Spodziewaliśmy się, że Lech zagra bardziej ofensywnie. Myśleliśmy, że przyjadą tu po zwycięstwo. Może to było tak, że to my nie pozwoliliśmy im na rozwinięcie skrzydeł, bo graliśmy bardzo dobrze w defensywie, blisko siebie. Jeśli gra się dobrze w obronie, to można być pewnym zwycięstwa, bo stwarzamy sobie bardzo dużo okazji.

Łatwiej jest grać tak skupionym w defensywie, czy atakować i mieć piłkę przez bardzo długi czas?

Nie wiem. Ćwiczyliśmy takie uważne granie w defensywie w ostatnim tygodniu, podobnie zagraliśmy z Lechią. Nie straciliśmy gola w meczu z Lechią, nie straciliśmy i dziś – to na pewno pomogło nam w walce o mistrzostwo.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Ciekawostki

Wilk w jedenastce kolejki

Po wygranym 1-0 meczu z Lechem Poznań, wg stacji Canal+ Sport, na nominację do najlepszej "jedenastki" 26. kolejki ligowej zasłużył tylko jeden zawodnik "Białej Gwiazdy". Jest nim Cezary Wilk.

Oto pełna "jedenastka" 26. kolejki, wg Canal+:

Adam Stachowiak (Górnik) - Piotr Celeban (Śląsk), Rafał Grodzicki (Ruch), Tomasz Jodłowiec (Polonia W.), Jakub Wawrzyniak (Legia) - Adrian Mierzejewski (Polonia W.), Cezary Wilk (Wisła), Sebastian Mila (Śląsk) - Saïdi Ntibazonkiza (Cracovia), Artur Sobiech (Polonia W.), Arkadiusz Piech (Ruch).

Piłkarzem całej 26. kolejki wybrano Stachowiaka.

Źródło: wislaportal.pl za Canal+ Sport

Kibicowsko

Kibice Wisły protestujący przeciw ,,anty kibicowskiej" polityce rządu
Kibice Wisły protestujący przeciw ,,anty kibicowskiej" polityce rządu
Transparent poświęcony kibicowi Wisły (Bartkowi z Olkusza) ,który zginął w wypadku samochodowym wracając z ostatniego meczu wyjazdowego w Gdańsku
Transparent poświęcony kibicowi Wisły (Bartkowi z Olkusza) ,który zginął w wypadku samochodowym wracając z ostatniego meczu wyjazdowego w Gdańsku

Relacja jednego z członków grupy Ultra Wisła

Opis sytuacji na trybunach podczas meczu-opinia jednego z członków grupy Ultra Wisła:

Widowisko z Lechem Poznań miało być prawdziwym kibicowskim świętem, okraszonym wspaniałym dopingiem i efektowną oprawą meczową. Jak było to chyba wszyscy wiemy. Na pewno nie tak jak sobie to zakładaliśmy i wyobrażaliśmy. Rozumiem Wasze rozgoryczenie wczorajszym meczem, pewnie większość z nas z różnych przyczyn czuje to samo. W poniedziałek doszło do spotkania różnych frakcji na Wiśle z przedstawicielami najwyższych władz klubu. Wtedy to omawialiśmy sprawę nadchodzących dwóch meczów. Właśnie wtedy nikt nie miał nic przeciwko zaprezentowaniu oprawy którą przygotowaliśmy. Można powiedzieć wszystko było ustalone. Jak się jednak okazało wczoraj rano ustalenia te zostały złamane. A przecież projekt się nie zmienił. Wszelka merytoryczna dyskusja dlaczego nie praktycznie nie istniała. Władze naszego klubu i osoby odpowiedzialne ze bezpieczeństwo używali argumentów w stylu: "nie bo nie" albo "jak nie rozumiesz dlaczego to fajnie masz". Z resztą wszystkie osoby które widziały projekt zgodnie stwierdziły ze nie ma w tym nic obraźliwego, wulgarnego czy czegokolwiek co sprawiłoby że mogliby nam za to zamknąć stadion. Dlatego bardzo proszę o powstrzymanie się od komentarzy ze klub miał racje, szczególnie tych osób które jej nie widziały. Mogę zapewnić jedynie, a przynajmniej mam taka nadzieje że kiedyś ją zobaczą. Również osobom które uważają ze sytuacja w kraju jest wiadoma, że jest nagonka i robienie czegoś takiego to pieniądze wyrzucone w błoto chciałbym powiedzieć że ta owa nagonka jest od finału PP w Bydgoszczy czyli raptem trochę ponad tydzień. Każda odpowiedzialna osoba nie rozpoczyna przygotowań do takiego meczu na tydzień przed. Pomijając poświęcony czas wolny, czas w którym omijało się prace czy szkołę, pomijając wydane środki- warto zaznaczyć Wasze, myślę że są ważniejsze kwestie które należy w tym momencie poruszyć. Chodzi o zwyczajne zaufanie miedzy klubem a nami. Niby tak nie wiele a jednak dużo. Ja czuje się przez mój ukochany klub zwyczajnie wykorzystany. Pewnie większość moich kolegów i koleżanek też. Potraktowany jak zwyczajny wróg. Co za tym idzie my nadszarpnęliśmy Wasze zaufanie, chciałoby się powiedzieć nie ze swojej winy. Do wydarzeń już na samym meczu nie odnoszę się, część osób od nas w ogóle na niego nie poszła, część siadła z boku trochę nie dowierzając jak zachował się wobec nas klub. Chciałbym zwrócić tylko uwagę na tak mi się wydaje jeden istotny fakt, czy osoby z sektora G również słyszały przy opuszczaniu trybuny w przerwie "idźcie do domu..." śpiewane gdzieś z sektora E? Czy tylko mi się przesłyszało. W każdym razie później górę wzięły już emocje...

Powyższy tekst jest subiektywna opinią jednego z członków grupy Ultra Wisła.

Źródło: skwk.pl

Zaburzona symbioza, czyli Wisła to kto?

To co działo się podczas meczu Wisły z Lechem na trybunach zasługuje na dodatkowe potraktowanie. Bo też takiej sytuacji nie było na naszym stadionie chyba nigdy wcześniej. Niestety obrazy i dźwięki nie do końca współgrały z tym do czego się przyzwyczailiśmy.

Kibice Wisły są fantastyczni. To nie ulega wątpliwości. Potrafią dopingować, są z zespołem na dobre i na złe, no i potrafią też sprawić, że atmosfera przy Reymonta jest wręcz bajeczna. Niestety nie podczas jednego z najważniejszych meczów sezonu - z poznańskim Lechem.

Podczas niego zaburzona została bowiem symbioza, pomiędzy - nazwijmy to "fanatykami" i "piknikami".Ci pierwsi niespecjalnie mogą istnieć bez tych drugich i na odwrót.

Fanatycy sprawiają, że mecze są głośne i solidnie wspomagają swoją obecnością zespół. Pikniki zaś kupują te droższe bilety, wspierając wybitniej klub finansowo, przez co ten może np. zatrudnić lepszych graczy. No i... wrzucają do puszek "fanatyków", żeby Ci mieli za co zrobić np. oprawy.

No i na mecz z Lechem zrobili. Podobno "kibica z krzyżem". Podobno z policją i fotoreporterem. Podobno, bo oprawy nie pokazano. Zablokował to klub - i tutaj każda ze stron ma swoje racje.

Fanatycy, bo wydali ciężko zebrane pieniądze oraz klub, bo po ostatnich wydarzeniach nikt nie życzy sobie, aby i nasz stadion został przez szukające krwi władze zamknięty!

Ci pierwsi mogli poczuć się urażeni, Ci drudzy nie chcą szargać dobrego przecież wizerunku Wisły oraz narażać się na solidne straty finansowe, zwłaszcza że chyba nikomu nie uśmiechałoby się zamknięcie stadionu - tuż przed planowaną mistrzowską fetą. Tuż przed derbami!

Wyszedł z tego prawdziwy galimatias, bo fanatycy nie zamierzali dopingować, w przerwie ostentacyjnie wyszli z trybun i chyba większość żałuje, że... przynajmniej część z nich wróciła.

Tutaj bowiem do głosu doszli "piknikowcy", którzy zwyczajnie mieli dość cichego meczu, w jakże ważnej konfrontacji.

Niestety to co działo się później - to była kpina z "wiślackości". Wyzywanie kibiców starających się dopingować. Gwizdanie, gdy zaintonowany został hymn! Wykrzykiwanie "Wisła to my"...

Tak, oczywiście - "piknikowcy" nie przyłączyli się do protestu, ale czy musieli? Czy teraz wrzucą do wspomnianych wyżej puszek? Śmiem wątpić, bo zaburzona została wspomniana już wyżej "kibicowska symbioza". A nikt nie życzy sobie, aby być na własnym stadionie, we własnym "drugim domu" - we własnej świątyni - obrażany!

Wisła to bowiem my wszyscy. Każdy wchodzący np. na tą stronę, każdy kto był w środowy wieczór na stadionie i każdy kto nie był, ale śledził wynik i trzymał kciuki za wygraną "Białej Gwiazdy".

Niestety - niektórym zaburzyły się tym razem racjonalne wartości. Bo też przeciwko czemu protestować i z kim mamy się solidaryzować? Z troglodytami z Kowna, czy z matołami z Bydgoszczy? "Staruchem" strzelającym "z liścia" własnego piłkarza, czy też pseudo-osiłka siłującego się z kawałkiem ogrodzenia, albo z wyrwanym megafonem? Czy tego właśnie chcemy u nas? Czy jest się za kim wstawiać i o co walczyć? Czy nie wolimy pełnego stadionu z całymi rodzinami, którzy wspomagają klub finansowo oraz solidnego dopingu, który porywa zespół do zwycięstw?

Czy jest sens kruszyć kopie w przededniu wywalczenia mistrzostwa? Czy też ambicje kilkudziesięciu "fanatyków" mają przyćmić sukces, do którego zmierzamy? Na pewno warto się nad tym zastanowić!

Bo czy sektor G zapełniałby się tak solidnie, gdyby na niego bilety też były po np. 65 zł? Może warto o tym pomyśleć, zanim zacznie się wyzywać resztę stadionu? Bo też komu "G" zrobiło na złość? Zrobiło źle? Rządowi i całej "słusznej sprawie", czy też zespołowi i widowisku, które zamiast być wyśmienite było bezbarwne i na pewno nikt nie chciałby powtórki na kolejnych meczach.

Co miejmy nadzieje nigdy nie będzie już miało miejsca...

Na koniec zaś - prosta ankieta. Zresztą na Wasze wyraźne życzenie:

Źródło: wislaportal.pl

Mecz bez atmosfery

Szliśmy wczoraj na Reymonta z wiarą, że to przedostatni krok do zdobycia upragnionego mistrzostwa już w najbliższy weekend. Byliśmy nakręceni i żyliśmy meczem przynajmniej od dnia poprzedniego, gdy pomyślnie rozstrzygały się inne spotkania tej kolejki.

W środę okazało się, że klub nie wyraża zgody na zaprezentowanie przygotowanej oprawy. Decyzję podjąć miał prezes Marek Wilczek po konsultacji z innymi osobami, którymi prawdopodobnie kierowała obawa przed zaistnieniem choćby najmniejszego pretekstu do zamknięcia stadionu. Jak wiemy, w ostatnich dniach nagonka na środowisko kibicowskie przybrała niespotykane dotąd rozmiary. Zakaz stadionowy można otrzymać za byle przekleństwo, niektóre decyzje zakrawają na paranoję.

W reakcji na stanowisko klubu, oburzone środowisko ultras podjęło decyzję o zaniechaniu zorganizowanych działań. Nie prowadzono dopingu na fanatycznej trybunie za bramką, nie wywieszono flag.

Przed pierwszym gwizdkiem minutą ciszy uczczono pamięć tragicznie zmarłego Bartka, którego pogrzeb odbędzie się w Olkuszu w najbliższy piątek. Na trybunie południowej wisiał transparent upamiętniający śp. kibica.

Gdy zaczął się mecz, kibice z G głośno, dobitnie wyrazili swoje stanowisko: "Piłka nożna dla kibiców", "Nie ma zabawy, bo blokujecie oprawy", po czym usiedli. Zaczął się mecz, który oglądało się w atmosferze sparingu, swoistej nudy i niedowierzania, że to faktycznie R22. O potencjale zebranych świadczyły niekontrolowane reakcje na wydarzenia boiskowe.

Na siedząco pozdrowiono PZPN, a w trakcie przerwy opuszczono trybunę południową. Wiślacy w ten sposób przyłączyli się do ogólnopolskiego protestu przeciwko politycznemu zamknięciu stadionów, który rozpoczął się w zeszłej kolejce. Jak na innych stadionach, zaplanowano, że trybuna opustoszeje na 10 minut.

Wtedy to zaistniał zdumiewający precedens. Nagle o dopingu przypomniała sobie trybuna wschodnia. Nie podczas pierwszej połowy, nie kwadrans później. "Dzisiaj śpiewacie, protestu nie przestrzegacie" - zganiło ją G, które zapomniało, że kibice z drugiej trybuny nie zostali poinformowani o przyczynie i formie protestu i wraz z początkiem drugiej połowy spodziewali się dopingu wspierającego Białą Gwiazdę, a doświadczyli zniknięcia fanów z trybuny za bramką. Rozpoczął się swoisty dialog między trybunami. Emocje zaczęły się kotłować. O ile wcześniej czuło się smutek, teraz dominowało zażenowanie, wstyd, który swe apogeum przybrał w chwili śpiewania hymnu.

Może musiało do tego dojść, bo i u nas, jak na innych stadionach świata, obserwujemy dysproporcję między rozmaitymi typami zachowań kibicowskich. Każdy ma swoje racje, swoje argumenty. Z niektórymi nie sposób polemizować, niektóre są niepodważalne. Stanowczo jednak sprzeciwiamy się temu, by ktokolwiek obrażał jakiegokolwiek innego, było nie było, kolegę po szalu. Z tego też powodu tekst ten zostaje pozbawiony możliwości komentowania. A my w ostatnim zdaniu wyrażamy nadzieję, że do niedzieli negatywne emocje opadną i w meczu derbowym będziemy świadkami kompletnego widowiska na najwyższym poziomie - i na murawie, i na trybunach, takiego, jakie wymarzyliśmy sobie przychodząc na poprzedni, mniej nowoczesny stadion.

W jedności siła!

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Rozmowy na linii kibice-klub po meczu z Lechem

W dniu dzisiejszym(2011.05.13) odbyło się spotkanie przedstawicieli SKWK z Prezesem Wisły Kraków Panem Bogdanem Basałajem. Wszystkie niedomówienia pomiędzy kibicami a klubem zostały wyjaśnione. Wydarzenia na meczu z Lechem uznano za nieporozumienie wynikające z braku przepływu informacji i niepotrzebnych emocji. Obie strony proszą o nierozpamiętywanie zaistniałej sytuacji, gdyż nie służy to wspólnemu dobru Wisły Kraków, na którym wszystkim nam zależy. Pomimo zapowiadanego w najbliższym czasie ogólnopolskiego protestu kibiców (brak dopingu, opraw , flag), który odbędzie się na większości stadionów, wiedząc jak ważnym wydarzeniem dla każdego Wiślaka jest „Święta Wojna" postanowiono prowadzić doping na niedzielnym meczu. Mamy nadzieję, że na Derbach zapanuje atmosfera wielkiego piłkarskiego święta, którą stworzymy wszyscy w imię WIELKIEJ WISŁY KRAKÓW. Przypominamy o jutrzejszym treningu Białej Gwiazdy, na który zbieramy się o 16 za starą halą Wisły. Prosimy o powstrzymanie się od komentarzy. Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków

Źródło: skwk.pl

Kibice Wisły
Kibice Wisły
Kibice Wisły
Kibice Wisły

WISŁA TO MY! Oświadczenie Ludwika Miętty-Mikołajewicza

13 maja 2011

Mecz z Lechem, aczkolwiek zwycięski i otwierający drogę do tak oczekiwanego mistrzostwa Polski, pozostawił głęboką rysę w wizerunku sympatyków Białej Gwiazdy. Jestem związany z Wisłą od 1946 roku, od 21 lat mam zaszczyt pełnić funkcję prezesa tego tak bogatego w historię klubu, i po raz pierwszy spotykam się z faktem podziału Wiślackiej Rodziny.

Pamiętajmy: wiślakiem jest każdy, kto nosi Białą Gwiazdę w sercu, bez względu na wiek, kolor skóry czy wyznanie. Szanujmy barwy, hymn klubowy, szanujmy się wzajemnie, bo Wiślacka Rodzina jest jedna. Pokażmy tę jedność w najbliższą niedzielę, wspólnie gorąco dopingując naszych piłkarzy. Pokażmy całej Polsce, że Wisła i jej sympatycy potrafią stworzyć wspaniałe widowisko sportowe, wolne od polityki, wulgaryzmów i nieuzasadnionych podziałów.

Jazda, jazda, jazda! Biała Gwiazda!

Ludwik Miętta-Mikołajewicz

Źródło: tswisla.pl

Podsumowanie 26. kolejki Ekstraklasy

Na cztery kolejki przed końcem niemal pewna mistrzostwa jest krakowska Wisła, która zasłużenie ograła na własnym stadionie Lecha, detronizując tym samym jego mistrzowską koronę sprzed roku. Poznaniacy już Wisły nie dogonią. Dogoniła za to Cracovia, tyle że swoją przyjaciółkę Arkę. Teraz to gdynianie są na ostatnim miejscu w tabeli. Walka o czołowe lokaty i utrzymanie trwać będzie jednak aż do ostatnich minut sezonu!

10 maja (wtorek):
Polonia Bytom - Cracovia Kraków 1-2
0-1 Saïdi Ntibazonkiza (32.)
0-2 Alexandru Suvorov (83. k.)
1-2 Mateusz Żytko (89. k.)
To dla "Pasów" arcyważne zwycięstwo, tym bardziej, że mają teraz od Polonii lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Dzięki trzem punktom Cracovia opuściła - przynajmniej na chwilę - ostatnie miejsce w tabeli, które zajmowała od... 2. kolejki. Coś co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe - stało się faktem. Cracovia jest na coraz lepszej drodze, aby zachować ligowy byt. Ten umyka zaś bytomianom, którzy tym razem zagrali słabe zawody. Ale i tak najsłabszy na boisku był sędzia Szulc, który podejmował dziwne decyzje, a pretensje mieli do niego zarówno jedni, jak i drudzy, ale to gospodarzom należały się jeszcze dwa karne.
Polonia Warszawa - Jagiellonia Białystok 2-0
1-0 Bruno (75.)
2-0 Artur Sobiech (82.)
Trzecia porażka z rzędu "Jagi" kończy przygodę z tym klubem Michała Probierza, który podał się do dymisji. Gospodarze byli w tym spotkaniu lepsi, ale też kto wie jak potoczyłby się ten mecz, gdyby nie błąd sędziego przy pierwszym golu, kiedy to Smolarek zagrał ręką. Po objęciu prowadzenia Polonii grało się już łatwiej, ale też jeśli w Białymstoku cieszą się z tego, że mają w składzie takiego topora, jakim jest Cionek, to lepiej zapomnieć o grze w piłce. Faul tego kosyniera na Sobiechu był debilny i mógł na długo przerwać karierę tego zawodnika. Miejmy nadzieję, że Cionek w tym sezonie na boisko już nie wyjdzie, a latem proponujemy przeprowadzkę. Gdziekolwiek, byle dalej od polskiej ligi.
Zagłębie Lubin - Śląsk Wrocław 0-1
0-1 Piotr Celeban (63.)
Najważniejszy mecz rundy dla kibiców Śląska na plus - wiadomo - w końcu to derby. Podopieczni Oresta Lenczyka dają więc kolejny sygnał, że są na dobrej drodze, aby walczyć o miejsce w europejskich pucharach, bo wiosną pokonanie Zagłębia nie przychodzi nikomu łatwo. I cóż z tego, że to lubinianie mieli "więcej z gry", skoro błąd bramkarza gospodarzy bezwzględnie wykorzystał Celeban. Śląsk wysoko stawia więc poprzeczkę, tym bardziej, że do końca sezonu nie ma jakoś specjalnie trudnego terminarza.
Górnik Zabrze - Legia Warszawa 1-1
0-1 Jakub Wawrzyniak (59.)
1-1 Daniel Sikorski (90.)
W Zabrzu działo się wiele, głównie za sprawą Legii, która prowadziła zasłużenie, miała też "piłkę meczową" w postaci patelni Kucharczyka, ale szkaradnie niewykorzystaną. Górnik zagrał za to do końca i w 93 minucie błąd Skaby wykorzystał Sikorski. W meczu, w którym Legia powinna wygrać różnicą co najmniej 2-3 bramek, ma tylko jeden punkt. Frajerstwo w czystej postaci. Czy w Warszawie wierzą jeszcze w mistrzostwo, o czym mówiło się jeszcze parę godzin wcześniej?

11 maja (środa):
Arka Gdynia - Ruch Chorzów 0-2
0-1 Łukasz Janoszka (6.)
0-2 Maciej Jankowski (66.)
Dla Arki porażka z Ruchem to solidny krok w kierunku spadku. Po tej kolejce gdynianie są czerwoną latarnią ligi, ale zasłużenie, bo gospodarze tego spotkania grali fatalnie. Ruch z kolei mądrze wypunktował rywala i włączył się do walki o miejsce premiowane grą w pucharach!
Widzew Łódź - GKS Bełchatów 1-1
1-0 Piotr Grzelczak (34.)
1-1 Dawid Nowak (86.)
Derby na remis, więc nikt do końca się nie cieszy. Widzew był bliski wygrania, bo długo w tym meczu prowadził. Goście zdołali jednak wyrównać, a uczynił to Dawid Nowak, który wcześniej obił też słupek łódzkiej bramki.
WISŁA KRAKÓW - Lech Poznań 1-0
1-0 Cwetan Genkow (73.)
Tym meczem Wisła nie tylko przełamała niemoc w ostatnich pojedynkach z Lechem, ale zrobiła przedostatni krok w kierunku wywalczenia mistrzostwa! Bez oglądania się na kogokolwiek wiślakom brakuje już tylko jednego zwycięstwa, o które mogą postarać się np. w niedzielnych derbach. Lech, który "musiał" ten mecz wygrać, spisał się w Krakowie kiepściutko. Z taką mizerią puchary przelecą "Kolejorzowi" przez palce.
Korona Kielce - Lechia Gdańsk 2-3
1-0 Vlastimir Jovanović (24.)
2-0 Andrzej Niedzielan (52.)
2-1 Pavol Staňo (67. sam.)
2-2 Łukasz Surma (84.)
2-3 Paweł Nowak (90.)
Po niespełna godzinie gry kielczanie byli pewni, że dopiszą wreszcie trzy punkty na własnym stadionie (choć gol "Wtorka" ze spalonego). Zapomnieli jednak, że Lechia gra do końca. Pokazała to w derbach z Arką, no i w Kielcach zrobiła to jeszcze lepiej - i niezmiennie liczy się w walce o europuchary. Korona zaś coraz bliżej strefy spadkowej.

Aktualna tabela Ekstraklasy:
1. WISŁA KRAKÓW 26 50 40-25
2. Jagiellonia Białystok 26 41 32-28
3. Śląsk Wrocław 26 40 34-28
4. Lechia Gdańsk 26 39 34-32
5. Legia Warszawa 26 39 34-36
6. Ruch Chorzów 26 38 27-24
7. Polonia Warszawa 26 36 36-26
8. Lech Poznań 26 36 29-20
9. GKS Bełchatów 26 36 28-27
10. Górnik Zabrze 26 36 27-37
11. Widzew Łódź 26 34 36-28
12. Zagłębie Lubin 26 33 26-32
13. Korona Kielce 26 31 32-40
14. Polonia Bytom 26 27 26-35
15. Cracovia Kraków 26 26 33-43
16. Arka Gdynia 26 25 18-31


Dodał: Redakcja (2011-05-12)
Źródło: wislaportal.pl

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2010/2011