2011.10.02 Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:0

Z Historia Wisły

2011.10.02, Ekstraklasa, 9. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 17.00, niedziela
Legia Warszawa 2:0 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 25.165
(w tym 1196 kibiców Wisły)
sędzia: Paweł Gil z Lublina
Bramki
Danijel Ljuboja 25'
Janusz Gol 70'
1:0
2:0
Legia Warszawa
4-5-1
Dušan Kuciak
Artur Jędrzejczyk
Michał Żewłakow
Marcin Komorowski
Jakub Wawrzyniak
Grafika:Zk.jpg Maciej Rybus Grafika:Zmiana.PNG (89' Rafał Wolski)
Grafika:Zk.jpg Ivica Vrdoljak
Janusz Gol
Miroslav Radović Grafika:Zmiana.PNG (90' Manú)
Grafika:Zk.jpg Michał Żyro Grafika:Zmiana.PNG (84' Michał Kucharczyk)
Grafika:Zk.jpg Danijel Ljuboja

trener: Maciej Skorża
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Marko Jovanović
Kew Jaliens
Osman Chavez
Dragan Paljić Grafika:Zk.jpg
Ivica Iliev
Radosław Sobolewski Grafika:kontuzja.png Grafika:Zmiana.PNG (46' Tomas Jirsak Grafika:Zk.jpg)
Cezary Wilk Grafika:Zk.jpg
Gervasio Nunez Grafika:Zk.jpg Grafika:Zmiana.PNG (80' Junior Diaz)
Andraż Kirm
David Biton

trener: Robert Maaskant

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Hit czy kit? Przed meczem Legia - Wisła

W odmiennych nastrojach przystąpią do niedzielnego szlagieru naszej ligi kibice jednej i drugiej drużyny. Bo choć to Wisła jest wyżej w tabeli, to w tym tygodniu cieszyli się tylko kibice Legii, a smucili wiślacy.

Wszystko to za sprawą gier obydwu drużyn w rozgrywkach Ligi Europy, w których Legia ograła na własnym stadionie Hapoel Tel-Awiw, gdy niemal w tym samym czasie Wisła dostawała łomot w Holandii z Twente.

Niedzielny mecz ma być więc dla Legii spotkaniem, w którym będzie ten zespół chciał potwierdzić, że jednak potrafi. A Wisła? Podopiecznych Roberta Maaskanta - można powiedzieć - ciężko rozgryźć, bo wciąż bardzo dobre spotkania, przeplatają fatalnymi - przy czym tych w gorszym stylu jest niestety znacznie więcej. Dlatego też ewentualny sukces przy Łazienkowskiej - po kolejnej fali krytyki - mógłby zamknąć niektórym usta. Gorzej jednak będzie, gdy Wisła z wyprawy do Holandii, via Warszawa, wróci na przysłowiowej tarczy.

Oczywiście Legia to nie poziom Twente, ale też "Biała Gwiazda" zagra bez kontuzjowanych Maora Meliksona, Patryka Małeckiego i Cwetana Genkowa, gdy w Legii zabraknie z podstawowego składu jedynie pauzującego za kartki Ariela Borysiuka. Jak więc widać - to w Wiśle braki są większe.

Czego możemy natomiast spodziewać się po niedzielnym meczu? Tak naprawdę - może być różnie, jak to w potyczkach Legii i Wisły bywało. Może więc to być porywający hit, który pamiętać będziemy długo, ale może to być także tytułowy kit, bo i tak działo się nie jeden raz.

Co istotne - dla mediów faworytem jest Legia, od której w Warszawie oczekują takiej gry, jak w II połowie z Hapoelem. To ma oczywiście Wisłę zgnieść, zmiażdżyć i rozdeptać. Tyle tylko, że w naszej Ekstraklasie legioniści bynajmniej nie błyszczą (vide mecze z Podbeskidziem, czy Polonią) - i choć na pewno zespół Macieja Skorży będzie mocno zmotywowany, to właśnie porażka wiślaków w Holandii - mamy nadzieję - podziała na nasze gwiazdy na tyle mobilizująco, że w Warszawie zagrają jednak o wiele, wiele lepiej. Zresztą, co mają do stracenia, jeśli nie potwierdzić, że potrafią wziąć się do pracy! Takiej, jakiej się od nich wymaga. A determinacja w naszej lidze to wartość największa. Kto będzie ją miał na wyższym poziomie wygra.

Źródło: wislaportal.pl

Wisła klęskę z Twente chce sobie odbić na Legii

Po pucharowej przygodzie, która w czwartek o wiele lepiej zakończyła się dla Legii Warszawa niż dla Wisły Kraków, w niedzielę o godz. 17 obie drużyny spotkają się przy ul. Łazienkowskiej w meczu ekstraklasy. To prawdziwe wydarzenie sezonu, bowiem będzie okazja do bezpośredniego porównania dwóch drużyn, które jako jedyne reprezentują obecnie Polskę w Europie. Czytaj także: Kibice Wisły w areszcie w Enschede!

W poprzednim sezonie nieco lepsza była Wisła. Po pierwsze, to ona sięgnęła po tytuł mistrza Polski, a po drugie - u siebie wygrała z Legią 4:0, by w Warszawie przegrać 0:2. Inna sprawa, że ten drugi mecz miał znaczenie już tylko prestiżowe i statystyczne, bowiem krakowianie pojechali wtedy na Łazienkowską już w koronie mistrza Polski. Teraz będzie inaczej, a walka powinna toczyć się na całego.

Na razie jednak piłkarze "Białej Gwiazdy" muszą szybko zapomnieć przede wszystkim o bolesnej lekcji futbolu, jaką dostali od Twente.

- To będzie na pewno inny mecz - mówi trener Wisły, Robert Maaskant. - Legia nie gra tak szybko jak Twente. Holenderski zespół mógłby śmiało grać w Lidze Mistrzów. Odpadł przecież z eliminacji z Benfiką. W Warszawie tempo na pewno będzie wolniejsze, co będzie dobre dla moich piłkarzy.

Szanse obu drużyn wydają się równe, choć w nieco lepszej sytuacji jest Legia. Po pierwsze, wygrała swój mecz w Lidze Europy, dzięki czemu jej piłkarze mogą poczuć się mocniej. A po drugie, zarówno spotkanie z Hapoelem Tel Awiw, jak i z Wisłą grała lub będzie grać u siebie. Czyli podopieczni Macieja Skorży nie będą musieli podróżować, a na ten element zwraca uwagę Maaskant.

- Rzeczywiście, obie drużyny grały w czwartek. My jesteśmy w tej gorszej sytuacji, że mamy za sobą podróże. Jak to wpłynie na naszą postawę, zobaczymy w niedzielę - mówi Holender. Wisła poleciała do Warszawy prosto z Holandii. Właśnie dlatego, żeby zaoszczędzić piłkarzom jeszcze jednej, dodatkowej podróży na trasie Kraków - Warszawa.

Trudno w tej chwili jednoznacznie porównywać siłę obu drużyn, choć wiślacy zwracają uwagę na fakt, że "Biała Gwiazda" ma szerszą kadrę. Mówił o tym niedawno Tomas Jirsak, który po kontuzji Maora Meliksona wskoczył do podstawowego składu i dopóki Izraelczyk nie wróci do zdrowia, będzie w nim raczej na stałe. Z takim podejściem do sprawy zgadza się również Maaskant. Zapytany, kto w tej chwili ma mocniejszy zespół, mówi: - Legia ma bardzo dobrych piłkarzy, ale myślę, że w tym momencie mamy lepszy zespół i przede wszystkim szerszą kadrę. Ekstraklasa jest jednak wyrównana i wszystko może się zdarzyć.

Ta szersza kadra Wisły ma znaczenie szczególnie teraz, gdy kontuzjowanych jest kilku podstawowych graczy. Dzięki silnej, jak na polskie warunki, ławce Maaskant ma teraz w kim wybierać.

Z Legią na pewno nie zagrają Maor Melikson, Patryk Małecki i Cwetan Genkow. Jest natomiast szansa na występ Marko Jovanovicia, który w Enschede nie mógł zagrać z powodu lekkiego urazu. Serb usiadł na ławce rezerwowych, ale szanse na występ miał zerowe. Są one znacznie większe w perspektywie meczu z Legią. Jovanović bardzo by się przydał, bo po pierwsze zwiększyłby pole manewru Maaskantowi, a poza tym w tej chwili jest ewidentnie w wyższej formie niż Michael Lamey, z którym rywalizuje o miejsce na prawej obronie.

Dla Wisły mecz w Warszawie będzie też okazją do szybkiej poprawy humorów po klęsce w Enschede. Nie ma co do tego wątpliwości również Maaskant, - Musimy szybko się podnieść po porażce w Enschede. Przegraliśmy z bardzo silnym zespołem, ale musimy wyciągnąć szybko wnioski z naszych prostych błędów w kryciu. Musimy zagrać lepiej.

Na koniec zapytaliśmy Maaskanta, kiedy Wisła zagra na takim poziomie jak Twente w czwartek wieczór. Holender na chwilę się zamyślił, a później odparł: - Różnica w budżetach obu klubów sięga 30 mln euro. To jest jedna z odpowiedzi na pytanie. Druga jest taka, że my możemy rozwijać się bardzo szybko. Robić postęp w taktyce, w idei gry, ale myślę, że moi piłkarze przekonali się dokładnie, ile im jeszcze brakuje w konfrontacji z takim zespołem jak Twente.

Dodajmy, że piłkarskie wydarzenie sezonu w T-Mobile Ekstraklasie będzie można oglądać w stacji Canal Plus Sport.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Maaskant: Zadecyduje błąd lub indywidualna akcja

Data publikacji: 30-09-2011 17:11


Piłkarze Wisły wrócili do Polski i od razu rozpoczęli przygotowania do meczu z Legią Warszawa. „Legia to dobra drużyna, z którą będziemy walczyli o mistrzostwo” – przekonuje przed niedzielnym spotkaniem trener Maaskant.

„Warszawski zespół osiąga w lidze dobre wyniki poza jedną sporą niespodzianką, czyli porażką z Podbeskidziem” – twierdzi szkoleniowiec Białej Gwiazdy. Jeśli jesteśmy już przy zespole z Bielska – Białej, to jego trener przed meczem z Legią powiedział, że boi się trzech piłkarzy z Warszawy: Ljuboi, Ljuboi i Ljuboi. Czy Maaskant powtórzy to stwierdzenie? „Nie. Przede wszystkim nie wypowiadam się na temat indywidualnych zawodników, w szczególności przeciwnika” – odpowiada trener Wisły. „Oczywiście, jeśli porównać Legię z tamtego sezonu do tej obecnej, to Ljuboja jest nowym piłkarzem, który wykonuje naprawdę dobrą pracę. Musimy dobrze zagrać w obronie przeciwko niemu” – dodaje trener.

W zeszłym roku mniej więcej o tej samej porze Wisła w spotkaniu u siebie pokonała Legię 4:0. Maaskant uważa jednak, że nie ma co wracać do tamtego meczu i szukać podobieństw. „To będzie inny mecz. Przede wszystkim gramy na wyjeździe, co czyni sporą różnicę. Do tego dochodzą spotkania w europejskich pucharach, które grają oba zespoły. Nie można porównywać meczów z różnych sezonów do siebie” – twierdzi Holender.

A czy to, że obie drużyny grają w Lidze Europejskiej, może mieć jakiś wpływ na wynik spotkania i na przykład szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechyli zespół, który lepiej wytrzyma fizycznie końcówkę niedzielnego pojedynku? „Moim zdaniem będzie to mecz dwóch bardzo dobrych drużyn, w którym o wyniku przesądzą szczegóły: błąd w obronie albo indywidualna akcja jednego z zawodników. Myślę, że przygotowanie fizyczne nie będzie miało tak dużego znaczenia, bo oba zespoły są gotowe do walki przez 90 minut” – przekonuje Robert Maaskant.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

=Tak gra Legia Warszawa

Data publikacji: 01-10-2011 11:17


Mecze Wisły z Legią przyciągają za każdym razem uwagę całej Polski, często decydują o najwyższych miejscach w tabeli. Nie inaczej będzie tym razem. Oba zespoły w czwartek zagrały swoje mecze w Lidze Europejskiej, a w niedzielę staną naprzeciw siebie w spotkaniu przy Łazienkowskiej. Czego można spodziewać się po Legii w tym spotkaniu?


Taktyka Legii: 1-4-5-1


BRAMKARZ: Pewne miejsce w bramce Legii wywalczył sobie Dusan Kuciak. Trener Skorża niespodziewanie postawił na niego w rewanżowym meczu ze Spartakiem i od tego czasu regularnie występuje on w jedenastce Legii. Kilka razy udowodnił już, że potrafi uratować drużynę w bardzo trudnych sytuacjach i miejsce w podstawowym składzie wywalczył sobie nie przez przypadek.

OBRONA: Centralną postać bloku defensywnego Legii stanowi Michał Żewłakow, zawodnik o bardzo dużym doświadczeniu w dobrych europejskich ligach, a także w rozgrywkach międzynarodowych. To on kieruje obroną i zapewnia jej spokój, którego Legii w poprzednim sezonie w tej formacji niewątpliwie często brakowało. Podkreślić jednak należy, że Żewłakowowi przytrafiają się prawie w każdym meczu błędy, które powodują zagrożenie pod bramką warszawskiego zespołu. Partnerem „Żewłaka” na środku obrony powinien być Marcin Komorowski, który zdobywa coraz więcej doświadczenia w grze na tej pozycji i czuje się już na niej bardzo pewnie. Boki defensywy w ostatnim czasie zarezerwowane są dla Artura Jędrzejczyka i Jakuba Wawrzyniaka. Pierwszy z nich jest solidniejszy w defensywie, za to rzadko można doczekać się jego przebłysków w grze na połowie rywala, drugi stanowi jego przeciwieństwo. Gazety wyliczają Wawrzyniakowi gole dla rywali Legii, które padły z jego winy, za to w ofensywie ten piłkarz może się pochwalić golami i asystami.

POMOC: W tej linii ważną rolę pełni dwóch zawodników: defensywny pomocnik Ivica Vrdoliak oraz ofensywny: Miroslav Radović. Vrdoliak – kapitan zespołu, odpowiada za zabezpieczenie bramki przed atakami rywala, ale z powodzeniem potrafi wyprowadzić też akcję ofensywną. Z pewnością należy na niego uważać przy stałych fragmentach gry wykonywanych przez warszawski zespół. W związku z tym, że za kartki w niedzielnym meczu pauzować będzie Ariel Borysiuk, to obok kapitana Legii jako defensywny pomocnik ustawiony powinien być Janusz Gol. Wspomniany wcześniej Radović to główny kreator gry ofensywnej. Chociaż trener Skorża oszczędzał go w kilku spotkaniach ligowych, to wątpliwe, aby dał mu wolne akurat w prestiżowym meczu z Wisłą. Radović potrafi strzelić z dystansu, podać w nieszablonowy sposób, minąć rywala zwodem, a więc posiada wszystkie cechy potrzebne ofensywnemu pomocnikowi. Pomoc Legii uzupełniają dwaj skrzydłowi. Miejsce na lewej stronie zarezerwowane jest dla Macieja Rybusa. Młody zawodnik powinien mieć na tyle sił, by zregenerować się do niedzielnego starcia. Niewykluczone, że na prawej stronie boiska zagra natomiast zawodnik, który w czwartkowym pojedynku Legii z Hapoelem nie zagrał. Na prawym skrzydle pojawić się więc może Manu, którego głównym atutem jest szybkość.

ATAK: W tej formacji pewne miejsce ma Danijel Ljuboja. To zawodnik, którego na moment nie można spuścić z oka. Chociaż przez większość meczu potrafi spacerować po boisku i być niewidoczny, to jednak w każdej chwili może zdobyć gola. Świetnie rozumie się z Radoviciem, z którym potrafi przeprowadzić bardzo groźne akcje dwójkowe. Chociaż Ljuboja jest wysuniętym napastnikiem, to już kilka razy udowodnił, że nie strzela na bramkę rywala za wszelką cenę. Potrafi też bardzo dobrze zagrać piłkę do partnerów z ataku.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

WISLAPORTAL: Tak jak wiosną. Legia - Wisła 2-0

Pierwsza bramka dla Legii.Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com
Pierwsza bramka dla Legii.
Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com

W poprzednim roku Wisła dwukrotnie pokonała warszawską Legię - bez straty gola. W tym legioniści udanie się nam zrewanżowali. Dokładnie tak samo jak wiosną pokonali nas także dzisiaj 2-0, a wygrana legionistów jest niestety w pełni zasłużona. Wisła z dwóch ważnych wyjazdów - do Enschede i Warszawy - wraca na tarczy i może dobrze, że przed nami dwutygodniowa przerwa, na mecze reprezentacji. Obyśmy wrócili po niej mocniejsi.

Mecz na Pepsi Arena, jak można się było spodziewać, rozpoczął się od ataków Legii. Już w 2. minucie podanie Danijela Ljuboji mógł udanie zakończyć Janusz Gol, ale uderzył nad naszą bramką.

Wisła nastawiła się na kontrataki i w pierwszych minutach udało się przeprowadzić takie dwa. W 6. minucie Andraž Kirm zagrał jednak niedokładnie do Dudu Bitona, a zaraz potem Ivica Iliev wrzucił w piątkę Legii, gdzie futbolówka zaplątała się między nogami Michała Żewłakowa, ale Dušan Kuciak zdołał ją złapać.

W odpowiedzi groźnie z wolnego wrzucał Maciej Rybus, a Sergei Pareiko musiał bronić na raty uderzenie Ivicy Vrdoljaka. W międzyczasie z dystansu przymierzył jeszcze Iliev, ale po rykoszecie skończyło się tylko na rzucie rożnym.

Niestety zaraz potem nieporadność naszej obrony Legia wykorzystała idealnie. Na lewym skrzydle wiślakom uciekł Rybus, który zgrał do Ljuboji, a ten szczęśliwie pokonał Pareikę. I można tylko zapytać - co w tej sytuacji robiła nasza obrona? My zakodowaliśmy przede wszystkim rozłożone ręce Kew Jaliensa, który nie zrobił nic, aby powstrzymać Serba. Podobne pretensje można mieć też jednak do chwalonego ostatnio Marko Jovanovicia.

Po uzyskaniu prowadzenia Legia od razu poszła za ciosem, ale po kontrze z dobrej sytuacji przestrzelił Rybus. Młody piłkarz Legii był też w roli głównej w 43. minucie, kiedy jego strzał odbił Pareiko, a z dobitką nie zdążył Ljuboja, bo uprzedził go Osman Chávez.

Wisła odpowiedziała tylko akcją, po której Artur Jędrzejczyk uprzedził Kirma. W samej zaś końcówce I połowy dwukrotnie główkował Dudu Biton. Za pierwszym jednak razem zrobił to z trudnej pozycji niecelnie, za drugim było blisko, ale bramkarz Legii nie dał się pokonać.

Do przerwy przegrywamy więc - i to frajersko - 0-1.

Na II połowę Wisła wyszła ofensywnie, ale już bez Radosława Sobolewskiego, który w przerwie został w szatni, gdyż miał problem z Achillesami. Zastąpił go Tomáš Jirsák. Z nim wiślacy zaatakowali mocniej, ale dało to jedynie serię rzutów rożnych. Po jednym z nich, w 49. minucie, groźnie strzelał Kirm, tyle tylko, że w środek bramki i Kuciak piłkę odbił. Zaraz potem z dystansu huknął też Gervasio Núñez, piłkę piętą odbił jeszcze - stojący na szesnastym metrze - Biton i Kuciak miał sporo kłopotów, aby odbić piłkę na kolejny rzut rożny!

Niestety mimo lepszej gry Wisły nie udawało nam się stworzyć groźniejszych sytuacji, a tą miała Legia - tyle że Michał Żyro uderzył obok naszej bramki. W tą po drugiej stronie trafił wprawdzie Núñez, ale Kuciak nie dał się zaskoczyć. Podobnie dobrze spisał się Pareiko, odbijając na róg kolejną próbę Rybusa. Wtedy do końca meczu zostały już tylko 23 minuty, a po kolejnych trzech Wisła była już niemal na kolanach.

Jaliens nie powstrzymał Rybusa, który zgrał prostopadle do Gola, którego z kolei nie zdołał zablokować Cezary Wilk i przegrywaliśmy 0-2. I byliśmy już praktycznie "załatwieni"...

Na kwadrans przed końcem wydawało się jeszcze, że Wisła może przynajmniej pokusić się o kontaktowego gola, ale wychodzącego z kontrą Núñeza udało się legionistom zablokować. Ładnie z narożnika pola karnego, w 80. minucie, uderzył jeszcze Biton, ale pomylił się nieznacznie.

W ostatnich minutach na murawie działo się już tak naprawdę niewiele. Legia spokojnie dowiozła pewne prowadzenie, choć mógł je jeszcze podwyższyć, tuż po wejściu, rezerwowy Rafał Wolski - ale fatalnie jednak przestrzelił. Z kolei w doliczonym czasie gry próbował jeszcze Michał Kucharczyk - ale jego strzał Pareiko odbił na róg, ratując nas od jeszcze wyższej porażki.

Nas nie było niestety stać choćby na honorowe trafienie i zachowanie przynajmniej cienia pozorów, że z naszą drużyną nie jest aż tak źle. Najlepszą okazję miał Wilk, którego mocne uderzenie o mały włos nie przepuścił Kuciak.

Wisła przegrywa więc w Warszawie, niestety zasłużenie, nie mając zwyczajnie atutów do tego, aby postarać się o cokolwiek więcej. Można oczywiście mówić o osłabieniach zespołu. Braku Patryka Małeckiego, czy Maora Meliksona i Cwetana Genkowa. Ale jeśli to miałoby być nasze jedyne usprawiedliwienie, to byłoby ono więcej niż płytkie.

Źródło: wislaportal.pl

GAZETA KRAKOWSKA: Legia - Wisła 2:0. Mecz dla warszawiaków

Dudu Biton tym razem nie znalazł sposobu na pokonanie bramkarza rywali.Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com
Dudu Biton tym razem nie znalazł sposobu na pokonanie bramkarza rywali.
Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com

Drugi raz w tym roku piłkarska Wisła złożyła wizytę na stołecznym stadionie przy ul. Łazienkowskiej i po raz wtóry zeszła z murawy z niczym (w sensie zdobyczy własnych), czyli przegrała 0:2. O ile jednak w maju szukaliśmy okoliczności łagodzących, po wstępnym świętowaniu wywalczonego mistrzostwa Polski, to po wczorajszym spotkaniu trudno dopatrzyć się,w poczynaniach "Białej Gwiazdy" choćby kilku drobnych pozytywów. Chyba że jesteśmy przesadnie wymagający... Ligę jaką mamy - wiadomo. Dlatego wypadałoby do spraw z nią związanych podchodzić przede wszystkim z dystansem. Zawodników zaś traktować w proporcjach, na jakie zasługują z racji posiadanych umiejętności, czy prezentowanej formy. I choć trudno się dziwić, że kiedy Legia ma grać z Wisłą, wzrasta poziom adrenaliny, to jednak ciężko nie pamiętać m.in. o opiniach o naszym "eksportowym" duecie, wystawionych przez holenderski światek piłkarski. Po jego (duetu) wrześniowych wizytach w Niderlandach.

Cenzurki były druzgocące, a przy dużym uogólnieniu można je zawrzeć w dwóch zdaniach: - Wisła była słaba, szczególnie w grze defensywnej. A Legia, choć przegrała 0:1, jeszcze słabsza, jakaś bezstylowa. Trudno więc mówić o zaskoczeniu poziomem wczorajszej potyczki. Poziomem, czyli jakością gry, a więc m.in. liczbą składnych akcji, niekonwencjonalnych zagrań, rozwiązań taktycznych, efektownych strzałów, czy też swobodą w operowaniu piłką. Z tym wszystkim, obustronnie, nie mogło być dobrze, gdyż "materii" będącej do dyspozycji trenerów daleko do miana wirtuozów. A jeśli ktoś będzie zadowolony, bo np. skala zacietrzewienia była wysoka, to... można mu współczuć. Przecież o oczywistościach (jeśli kopanie piłki traktujemy jako zawód) nie powinno się w ogóle wspominać...

Jeśli jednak można być czymś zaskoczonym, to tym, że Legii udało się rozegrać drugie z rzędu nawet niezłe dla niej spotkanie. W odróżnieniu bowiem od wiślaków, gospodarze mieli jakiś tam pomysł - ot, choćby sporą ruchliwość i liczenie, że Ljuboja lub Radović zdołają coś wymyślić. A "Biała Gwiazda"? Bądźmy poważni - po raz nie wiadomo który odnosiło się wrażenie, że jej założenia to coś w stylu: - Panowie, wychodzimy na boisko, bo musimy, ale może jakoś to będzie.

Nudne staje się natomiast pisanie o defensywnych poczynaniach mistrzów Polski. Musielibyśmy się bowiem po prostu znęcać nad większością zawodników, gdyż rzecz nie dotyczy jedynie nominalnych obrońców i bramkarza. Ale nad jednym trudno już przejść do porządku. Pytamy więc - jak długo jeszcze etat w podstawowym składzie będzie miał np. Jaliens? Czy w drużynie rzeczywiście nie ma od niego lepszych? A może jego wystawianie to efekt koleżeńskich lub menedżerskich układów? Żeby jednak nie zostać posądzonym o "zamach" na Holendra, od razu dodajemy, że tak samo brzmiące pytanie można by odnieść do kilku innych zawodników... Tylko czy będzie to miało sens, skoro po wczorajszej potyczce trener Maaskant stwierdził, że był to dobry mecz, Wisła do przerwy grała nieźle, a po pauzie długimi fragmentami zdominowała Legię?!

Jak wyglądała ta niezła gra do przerwy, obrazują m.in. okoliczności straty gola w 25 min. Kiedy Ljuboja w bezpośrednim sąsiedztwie wiślackiej bramki miał czas, żeby piłkę źle przyjąć, stracić, odzyskać, odwrócić się i kopnąć futbolówkę! A krakowianie (najwięcej na sumieniu mają Chavez i Jaliens) sobie stali i się przyglądali! Może zaaferowała ich niekonwencjonalna fryzura rywala? Dodajmy jeszcze, że na pierwszy celny strzał ("główka" Bitona) na bramkę Kuciaka trzeba było czekać aż do przedłużonego czasu pierwszej odsłony.

A dominacja po zmianie stron. Cóż, w 50 min Wilk uderzył z dystansu i pewnie nic by z tego nie wyszło, gdyby nie rykoszet. Po nim piłka zmierzała pod poprzeczkę bramki gospodarzy, jednak Kuciak zdołał się odpowiednio "wyciągnąć". Ponadto, już w przedłużonym czasie drugiej odsłony, stołeczny golkiper zatrzymał piłkę na samej linii, gdyż nie zdołał skutecznie sparować niezbyt groźnego strzału. I w zasadzie to były wszystkie ofensywne aktywa "Białej Gwiazdy".

Legia zaś, w 70 min, podwyższyła rezultat, kiedy Gol (choć Wilk niby mu przeszkadzał) przejął podanie od Rybusa i spokojnie, płaskim uderzeniem skierował piłkę w lewy róg. 2:0 - czyli w sumie wystarczy, choć gdyby padł jeszcze jeden gol dla Legii, to Wisła krzywdy by raczej nie miała...

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Wojciech Batko

Zjeść ciastko i mieć ciastko. Wisła w kryzysie.

3. październik 2011

Marko Jovanović był wyróżniającym się zawodnikiem Wisły.Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com
Marko Jovanović był wyróżniającym się zawodnikiem Wisły.
Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com

Wisła jest pogrążona w kryzysie sportowym - nie trzeba fachowca, by to dostrzec. Symptomem najbardziej oczywistym są złe wyniki. Pucharowe policzki wymierzone przez Apoel, Odense i Twente bolały, jednak dało się je znieść z godnością. Klęska z Legią to klaps, którego echo z pewnością jeszcze długo będzie wybrzmiewać w korytarzach przy Reymonta.

Gdzie ten styl?

Jednak to nie wyniki są głównym problemem Wisły. Mimo zatrudnienia holenderskiego dyrektora sportowego, holenderskiego trenera, a nawet pary holenderskich obrońców (obok całej hordy najemników z innych zakątków globu) Wisła prezentuje styl... Szukam dobrego porównania, ale nic nie przychodzi na myśl. Wisła na dziś nie posiada żadnego stylu!

Biała Gwiazda nie jest drużyną kurczowo pilnującą własnej bramki. Nie jest też drużyną, która w pogoni za bramkami zapominałaby o obronie. Nie jest tym bardziej typem faworyta, który chwilowo ma problem z kreatywnością. Wisła, niestety, jest obecnie beznadziejna – w każdej formacji i każdym elemencie gry. Beznadziejna oczywiście jeśli spojrzymy przez pryzmat oczekiwań. Ta "beznadziejność" w Ekstraklasie i tak całkiem nieźle przekłada się na zdobywane punkty.

Kusząca słabość

I tu właśnie natrafiamy na główną przyczynę problemów Wisły. Nie jedyną, nie najbardziej bezpośrednią i nie najbardziej oczywistą – ale najważniejszą. Słabość ligi kusi, bliskość sukcesów przyćmiewa zdrowy rozsądek. Wisła zamierza się na cele ponad jej siły, bo przez słabość rywali wydają się one być na wyciągnięcie ręki.

Spójrzmy nawet na ten sezon. Wszyscy chwalą Lecha Poznań, który do tej pory spisuje się nieźle. Ma pewną jakość, jego akcje mogą się podobać. Ma coś, co można nazwać stylem lub chociaż jego zalążkiem. Do Poznania przyjeżdża Wisła i po parodii meczu piłki nożnej... wygrywa – wyraźnie i zasłużenie.

Tak, tak – nie przeczytaliście niczego źle, to była parodia piłki nożnej. Dwie drużyny grające przez 90 minut z kontry. Absolutny brak strefy kluczowej dla nowoczesnego futbolu - środka pola. Pięciu broni, pięciu atakuje – żadnej organizacji gry, tylko grupki piłkarzy czekające pod przeciwległymi polami karnymi. Taka sama gra w Europie dla Wisły skończyłaby się pogromem i to o wiele dotkliwszym niż ten w Enschede.

Ale w Polsce to wszystko uchodzi na sucho. Jesień 2010 rozegraliśmy bez obrony i zostaliśmy w grze o mistrza. Dlatego ktoś w klubie pomyślał – trzeba tego mistrza zdobyć. Drużyna została rozbita, ponoć po to, by budować ją od nowa. Drużynę buduje się od tyłu – zimą trzeba było ściągnąć prawego i lewego obrońcę oraz parę stoperów z prawdziwego zdarzenia. Zamiast tego dostaliśmy kilku fajnych piłkarzy, którzy mieli nie załatać nasze dziury a tylko je zamaskować – i przynieść mistrzostwo.

Dziurawy mistrz

Melikson, Genkow, Pareiko czy nawet Jaliens i Siwakow zrobili swoje – zdobyli tytuł. Tylko jakim kosztem się to stało? Drużyna musiała maskować swoje braki w defensywie zaciągając pod własną bramkę większą liczbę zawodników. Przez pół roku trener nie mógł pracować nad stylem, nad organizacją gry z prawdziwego zdarzenia - nie miał do tego piłkarzy. Nie miał też na to czasu. Jedyne, co mógł i zarazem musiał zrobić to sięgnąć po mistrzostwo.

Latem w głowach działaczy rozbrzmiewała już tylko jedna myśl – Liga Mistrzów. Ponownie kosztem budowy drużyny postanowiono zawalczyć o wynik ponad stan. Maaskant mówi – zabrakło nam kilku minut do Ligi Mistrzów. Jakkolwiek irytuje mnie bezkrytyczne podejście Holendra do swojej pracy, to w tym jednym zdaniu akurat ma rację. Pomimo braku stylu i braku prawdziwej piłkarskiej jakości, byliśmy o krok od osiągnięcia celu. Nie grając w piłkę staraliśmy się dostać do piłkarskiej elity i paradoksalnie byliśmy blisko!

Ostatecznie zatriumfował futbol a Wisła dostała Ligę Europy, na którą i tak sportowo nie zasługuje. I nagle pojawił się problem. Ktoś stuknął się w czoło i doszedł do wniosku, że żeby osiągnąć wynik, jednak trzeba najpierw grać w piłkę. Tego oczekują media, które na Wiśle nie zostawiają suchej nitki. Tego oczekują kibice, których trudno zwabić na stadion widowiskami bardzo wątpliwej jakości.

Bez obrony

Tymczasem gry nie ma i szybko nie będzie. Obrona nie istnieje – ostatnie popisy defensywy dobitnie utwierdzają mnie w przekonaniu, że gra w piłkę przeciwko Apoelowi, czy nawet Liteksowi, skończyłaby się tragicznie. Gdyby jeszcze nasi defensorzy pokazywali coś w ofensywie, ale i tu brakuje umiejętności, nawet sprawne wyprowadzenie piłki często ich przerasta.

To w oczywisty sposób rzutuje na grę pozostałych formacji, które same w sobie są niezgrane i przyzwyczajone do operowania na pograniczu śmieszności, wykonując samotne rajdy przeciw przytłaczającej przewadze przeciwników. Co gorsza, Wisła nie ma jak naprawić tego stanu rzeczy, bo jej piłkarze potrafią osiągać wyniki, ale nie potrafią grać w piłkę.

Pareiko umie uratować drużynę, ale niemal równie często sam wpędza ją w kłopoty. To, co uratuje na linii, odda rywalom bojąc się wyjść z bramki. Biton zdobywa gole jak na zawołanie, ale poza tym na boisku nie istnieje. Zdrowy Melikson to gracz utalentowany i przebojowy, ale także nierówny, chimeryczny i na dłuższą metę łatwy do rozczytania dla rywali. Iliev łączy duże umiejętności z małą systematycznością, Kirm dużą systematyczność z małymi... chyba zaczynam być podły - co nie oznacza, że nie mam racji.

Jednak pastwienie się nad piłkarzami nie ma większego sensu. Każdy z nich prezentuje pewien poziom umiejętności, często niewystarczający dla naszych potrzeb, a po piłkarzu z 27 wiosnami na karku trudno oczekiwać dalszego dynamicznego rozwoju. Tym bardziej po graczach po trzydziestce. Zresztą przynajmniej część z nich w jakiś sposób przyczyniła się do zapisania chwalebnych kart w historii naszego klubu.

Komu stos?

Więc gdzie należy pokierować wściekły tłum, kto ma zostać ofiarą polowania na czarownice? Holenderski trener? Przecież to on bezpośrednio odpowiada za to, jaki styl prezentuje drużyna. A może jego rodak na stołku dyrektora sportowego? Przecież to on dobierał piłkarzy, to on zaniedbał braki kadrowe w obronie. A prezes Basałaj? Obiecywał przebudowę - nową Wisłę - a skończyło się jak zwykle! Może chociaż enigmatyczną Radę Nadzorczą, która od lat stoi na ramieniu Cupiała i namawia do złego? Ha! Może w końcu samozwańcza inkwizycja powinna rzucić się na samego właściciela – wszak ryba psuje się od głowy?

Dziś każdy ma prawo do własnego głosu, więc zwolennicy dowolnej z powyższych opcji jeszcze z pewnością zdążą przeczytać artykuł nawołujący do zaostrzenia pala dla swojego „faworyta”. Tymczasem ja skorzystam ze swojego prawa do głosu i napiszę słowa, które być może nie przydadzą mi popularności ani posłuchu, ale słowa, które uważam za słuszne.

Nie pora palić

Ja wstrzymałbym układanie stosów, wycofałbym zamówienia na benzynę, choć ceny raczej nie pójdą w dół. Nie pora jeszcze nikogo palić. Nawet jeśli nieprzemyślany start do Ligi Mistrzów był inicjatywą oddolną, czy nawet samowolką holenderskiego duetu (w co, szczerze powiedziawszy, nie wierzę), to nie warto wylewać dziecka z kąpielą. Zarówno Maaskant jak i Valckx to fachowcy, którzy mogą mieć swoje wady, a my możemy mieć pod ich adresem zarzuty. Jednak o kolejną parę z podobnym obyciem i prezentującą podobny poziom, pod Wawelem może być niezwykle trudno.

Maciej Skorża to polski top trenerski, jednak w Wiśle koniec końców zawiódł. Skąd przypuszczenie, że inny Probierz czy Michniewicz by tu podołali? Obydwu szkoleniowców szanuję, ale żaden z nich nawet jeszcze nie pracował pod taką presją, jaka panuje na Wiśle! Każdy trener z zagranicy to kolejna niewiadoma. Tymczasem Robert Maaskant to trener, który już załapał podstawy i popełnił swoje błędy. Dajmy mu szansę – prawdziwą szansę – wyciągnąć z nich wnioski.

Wisła przestała już za wszelką cenę walczyć o wynik, a zaczęła na powrót próbować grać w piłkę. Rezultaty na razie są raczej mierne, ale czego się spodziewać gdy nie ma obrony, a w ofensywie bardzo wartościowi piłkarze leczą kontuzje. Pojawiają się pierwsze próby organizowania gry – zalążki postępu. Miejmy nadzieję, że uda się chociaż przygotować ramy pod pracę z lepszymi wykonawcami.

Podobnie ma się kwestia ze Stanem Valckxem. Wizja „budowy” drużyny co prawda na dziś zawiodła, ale nie mamy nawet pewności, czy była to jego wizja. W dodatku w trudnych warunkach transferowych, jakie panują w Wiśle i tak zdołał sprowadzić kilku ciekawych piłkarzy. Ma oko do zawodników, teraz potrzeba nam, żeby skierował je w odpowiednim kierunku.

Zimowa nadzieja

Sporo obiecuję sobie po zimowym oknie transferowym, bo lato to słaby moment na sprowadzanie piłkarzy do Wisły. Napięty terminarz przygotowań nakłada się z okresem polowań w ligach zachodnich. Kluby niemieckie, francuskie czy włoskie wyruszają na łowy po piłkarskim „drugim świecie” w poszukiwaniu perełek. Kiedy perełki zaczynają myśleć o Wiśle, my już dawno jesteśmy w grze. Zimą kluby zachodnie działają bardziej zachowawczo, szukając graczy o określonej renomie, rzadko ryzykując pozyskiwanie graczy na naszych terenach łowieckich. Zimą więcej jest też desperatów, którzy chcą zmienić otoczenie.

Najważniejsze, by ludzie pracujący w Wiśle pokazali nam, czy jak zwykle chcą zjeść ciastko i mieć ciastko, czy też poszli po rozum do głowy i są gotowi miarowo budować drużynę, nawet kosztem początkowego braku sukcesów. Jeśli zależy im na budowie, holenderski duet zachowa stanowiska, a zimą trafią do nas obrońcy w liczbie kilku. Jeśli znów będziemy chcieli osiągnąć wynik na wyrost, lada moment rozpocznie się karuzela trenerska, a do klubu trafią piłkarze z przypadku, znów mający zamaskować nasze braki.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Aleksander Lusina

Łazienkowska niezdobyta

Data publikacji: 02-10-2011 19:41


Wisła Kraków poniosła drugą porażkę w lidze, ulegając warszawskiej Legii na wyjeździe 0:2.

Legia podbudowana wygraną w Lidze Europejskiej przystąpiła do ataków od pierwszej minuty meczu, starając się zaskoczyć Wisłę. Już na początku meczu piłkarze Legii mieli dobrą okazję do zdobycia gola, ale piłkę tuż obok bramki uderzył Gol. Legia jak zwykle była groźna przy stałych fragmentach gry, szczególnie gdy wykonywał je Maciej Rybus. W 25. minucie padła pierwsza bramka dla warszawskiej Legii dająca gospodarzom prowadzenie. Po akcji Rybusa, Ljuboja skierował piłkę do siatki, którą zgarnął z rąk Pareiki. Po uzyskaniu prowadzenia Legia w dalszym ciągu atakowała i skutecznie odpierała ataki Wisły, która za wszelką cenę próbowała przedostać pod bramkę przeciwnika.


W doliczonym czasie pierwszej połowy idealną okazję do zdobycia wyrównującej bramki miał Dudu Biton. Bardzo dobrze uderzył piłkę głową, ale na posterunku był Kuciak.

Wisła starała się atakować i oszukać obronę warszawską. Wiślacy próbowali doprowadzić do wyrównania, co Legia starała się wykorzystać i kontratakowała. W 70. minucie obrona Wisły została kolejny raz złamana i bramkę dla „Wojskowych” zdobył Janusz Gol po podaniu od Rybusa. Sergei Pareiko musiał drugi raz wyciągać piłkę z siatki.

Całą drugą połowę piłkarze Białej Gwiazdy starali się uniemożliwić zdobycie kolejnych bramek zawodnikom Legii. Mecz układał się po myśli gospodarzy, którzy ciągle napierali na wiślacką bramkę. W końcówce spotkania po strzale Cezarego Wilka bliski popełnienia błędu był Kuciak, jednak złapał piłkę tuż przed linią bramkową. W odpowiedzi świetną interwencją po strzale Rafała Wolskiego popisał się Pareiko, który przerzucił piłkę nad bramką po próbie legionisty z kilkunastu metrów.

Legia Warszawa – Wisła Kraków 2:0 (1:0)

1:0 Ljuboja 25'

2:0 Gol 70'

Legia Warszawa: Kuciak – Jędrzejczyk, Żewłakow, Komorowski, Wawrzyniak – Żyro (84' Kucharczyk), Vrdoljak, Gol, Rybus (89' Wolski), Radović (90' Manu) – Ljuboja

Wisła Kraków: Pareiko – Jovanović, Jaliens, Chavez, Paljić – Sobolewski (46' Jirsak), Nunez (82' Diaz) – Wilk, Kirm – Iliev – Biton

Żółte kartki: Żewłakow, Vdroljak, Ljuboja, Rybus (Legia) – Nunez, Paljić, Wilk, Jirsak (Wisła)

Sędziował Paweł Gil (Lublina)

Widzów: 25 165

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl


Minuta po minucie

Przed nami klasyk polskiej ligi: Legia Warszawa - Wisła Kraków. Maciej Skorża kontra Robert Maaskant. Dwaj przedstawiciele polskiej ligi w europejskiej pucharach teraz zmierzą się ze sobą. Z jakim skutkiem? Zapraszamy na relację.

Po meczu z Twente na głowy wiślaków spadła potężna fala krytyki. I słusznie (no może poza tym, że za Lameya powinien grać kontuzjowany Jovanović). Dziś jednak przed nami mecz z Legią, a jak pokazał niedawny mecz Wisły w Poznaniu: Europa a liga to dwa różne światy. Jeśli jednak Wisła chce wciąż cieszyć się pewnym zaufaniem swoich kibiców, to w meczu z Legią musi wspiąć się na wyżyny umiejętności i ambicji.

Mecz przyciągnął na nowy stadion przy Łazienkowskiej 1400 fanów Wisły, którzy bilety na mecz wykupili w komplecie. Teraz wypada ilość przekuć w jakość.

W poprzednim sezonie rywalizacja Wisły i Legii zakończyła się przewagą Białej Gwiazdy. W Krakowie wygraliśmy 4:0, ale w Warszawie było 2:0 dla gospodarzy. Tyle, że Wisły to już nie interesowało - kolejkę wcześniej zapewniliśmy sobie mistrzostwo Polski. Legii pozostał na otarcie łez krajowy puchar.

Oto skrót ostatniego meczu przy Łazienkowskiej. Decydującym momentem był rzut karny i czerwona kartka dla Pareiki za faul(?) na Radoviciu. No dobra, faul można było odgwizdać, ale czerwona kartka to pomyłka. Jutro też sędziuje Paweł Gil...

W drugiej połowie ostatniego meczu nie wystąpił Maor Melikson i raczej nie wystąpi on także w niedzielę. Piszemy "raczej", bo w ostatnich dniach coś cicho na temat dyspozycji zdrowotnej Izraelczyka. No ale na początku tygodnia informowano, że choć rokowania się poprawiły, to Melikson nie zagra w dwóch najbliższych meczach.

Spodziewamy się natomiast powrotu na boisko Marko Jovanovicia.

Przy okazji: wszystkich wiślackich rodziców zapraszamy na dzisiejszy festyn. Od 14 do 16:30 przy Reymonta 22.

Jedni już jadą do Warszawy pociągiem, inni dopiero się zbierają. Wiślacy są natomiast w stolicy od piątku, przylecieli tam bezpośrednio z Enschede. Na brak spokoju przed meczem nie mogą więc narzekać.

Znamy już składy obu zespołów. W Wiśle od pierwszej minuty na bokach obrony Jovanović i Paljić. W środku pomocy zagrają Nunez, Sobolewski i Wilk.

Na ławce rezerwowych Wisły zasiądą dziś: Jovanić, Bunoza, Garguła, Diaz, Jirsak, Lamey i Brud.

Wisła zagra dziś w jednolitych czerwonych strojach. Legia na biało-czarno.

  • 1’ Spotkanie rozpoczęte przez gospodarzy.
  • 1’ Długie zagranie Wilka w kierunku Bitona, ale nad sytuacją panował Żewłakow, który spokojnie odegrał piłkę głową do Kuciaka.
  • 2’ Pierwsza groźna sytuacja pod bramką Wisły. Radović zagra w pole karne do Ljuboji, ten od razu odegrał na czternasty metr do Gola. Pomocnik Legii uderza nad poprzeczką.
  • 5’ Ładna akcja Jovanovicia, który minął na prawej stronie Wawrzyniaka, ale dośrodkował zbyt głęboko.
  • 6’ Kirm odebrał piłkę na połowie Legii, wpadł w pole karne i płasko zagrywał wzdłuż linii bramkowej. Piłka nie dotarła jednak do żadnego z jego partnerów.
  • 7’ Ljuboja uderza z rzutu wolnego z ponad 25 metrów, ale prosto w mur.
  • 8’ Ładna akcja Wisły. Iliev minął rywala w polu karnym i spod linii końcowej mocno wstrzelił na piąty metr. Tam niewiele brakowało, a jeden z obrońców Legii trafiłby do swojej bramki. Piłka wylądowała jednak w rękach Kuciaka.
  • 9’ Bardzo groźnie pod bramką Wisły. Z rzutu wolnego z prawej strony boiska ładnie zagrywał Rybus, żaden z piłkarzy nie doszedł do piłki, a ta przeszła tuż obok słupka.
  • 10’ Wilk próbuje uderzać z dystansu, bardzo niecelnie.
  • 11’ Strzał Ilieva z kilkunastu metrów, piłka po rykoszecie wychodzi na rzut rożny.
  • 13’ Rzut rożny dla Legii. Po dośrodkowaniu, Wawrzyniak zgrywał piłkę przed bramkę, ale dobrze interweniował Chavez.
  • 15’ Żółta kartka dla Żyry za wcześniejszy faul na Wilku.
  • 17’ Kirm ogrywa w polu karnym Kuciaka i trafia do bramki Legii. Wcześniej jednak rozbrzmiał gwizdek sędziego, bowiem na spalonym był Biton, który odgrywał do Słoweńca.
  • 17’ Prostopadłe podanie w kierunku Kirma, Kuciak interweniuje poza polem karnym.
  • 21’ Prostopadłe podanie i Ljuboja na spalonym.
  • 24’ Vrdoljak decyduje się na uderzenie z dystansu, Pareiko z drobnymi problemami łapie piłkę.
  • 25’ Gol dla Legii. Rybus wpadł z lewej strony w pole karne, zagrał na czwarty metr do Ljuboji, który oszukał Pareikę i z bliska wpakował piłkę do siatki. Gdzie byli obrońcy?
  • 28’ Legia mogła prowadzić 2:0. Po szybkiej akcji, w dobrej sytuacji znalazł się Rybus, ale zza pola karnego uderzył nad bramką.
  • 29’ Żółta kartka dla Vrdoljaka za faul na Sobolewskim.
  • 33’ Wisła nie potrafi w żaden sposób odpowiedzieć.
  • 35’ Była szansa. Iliev świetnie zagrał w pole karne do Kirma, który jednak nie zabrał się z piłką, którą czysto odebrał mu ją Jędrzejczyk.
  • 36’ Zza pola karnego próbują uderzać Iliev i Wilk, ale oba strzały zablokowane.
  • 37’ Indywidualna akcja Radovicia, który zbiega do środka i uderza z szesnastu metrów. Piłka mija słupek bramki Wisły.
  • 41’ Teraz z piłką ruszył Rybus, którego powstrzymać nie mogło dwóch zawodników Wisły. Akcja zakończona niecelnym strzałem.
  • 43’ Pareiko ratuje Wisłę przed stratą bramki. Legia przeprowadziła szybką akcję, Żyro zagrał do Rybusa, który miał przed sobą tylko bramkarza naszego zespołu. Nie zdołał jednak pokonać Estończyka.
  • 45’ Po krótko rozegranym rzucie rożnym, w pole karne dośrodkował Jovanović. Do piłki doszedł Biton, ale z kilkunastu metrów główkował nad poprzeczką.
  • 45’ Doliczona jedna minuta.
  • 45+1’ Mogło być 1:1! Po dobrym dośrodkowaniu Paljicia, piłka trafiła do Bitona, który uderzał głową, ale piłka wylądowała w rękach Kuciaka.

Koniec pierwszej połowy.

  • 46’ Wisła rozpoczyna drugą połowę.
  • 46’ Jedna zmiana w zespole Wisły. Jirsak zastępuje Sobolewskiego.
  • 47’ Dwa rzuty rożne dla Wisły bez większego zagrożenia dla bramki Legii.
  • 47’ Wspomniana zmiana była wymuszona. Kapitan Wisły doznał urazu ścięgna Achillesa.
  • 49’ Jovanović wywalczył kolejny rzut rożny dla Wisły.
  • 49’ Po krótkim rozegraniu kornera i dośrodkowaniu w pole karne piłka trafiła do Kirma. Słoweniec mocno uderzył z kilkunastu metrów, ale trafił prosto w bramkarza Legii.
  • 50’ Nieprawdopodobna sytuacja. Na uderzenie z dystansu zdecydował się Wilk, piłkę trącił Biton i omal nie przelobował Kuciaka. Bramkarz Legii przeniósł piłkę nad poprzeczką.
  • 51’ Piłka trafia przed pole karne do Wilka, który uderzał w trudnej sytuacji. Piłka przeszła obok bramki.
  • 52’ Żółta kartka dla Ljuboji za próbę wymuszenia rzutu karnego.
  • 55’ Pierwsza żółta kartka dla zawodnika Wisły. Ukarany Nunez.
  • 55’ Przed szansą Żyro, ale uderza niecelnie z kilkunastu metrów.
  • 57’ Uderzenie Nuneza z dystansu, Kuciak pewnie chwyta futbolówkę.
  • 60’ Żółta kartka dla Paljicia.
  • 62’ Teraz kartka dla Rybusa.
  • 66’ Szyba akcja Wisły, Kirm z prawego skrzydła dośrodkowuje jednak zbyt głęboko i piłka ląduje w rękach Kuciaka.
  • 66’ "Jesteśmy z Wami, Wisełko, jesteśmy z Wami" - z sektora gości.
  • 66’ Kolejne dośrodkowanie Kirma. Tym razem piłka trafia do Bitona, który jednak w trudnej sytuacji nie jest w stanie groźnie uderzyć głową.
  • 67’ Groźnie pod bramką Wisły. Kolejna okazja przed Rybusem, który mocno uderza, ale Pareiko przenosi piłkę nad bramką.
  • 69’ Bardzo aktywny jest Kirm, który stara się na obu skrzydłach. Ale nie ma wsparcia.
  • 70’ Druga bramka dla Legii. Kontra, Rybus zagrywa w pole karne do Gola, który uderza obok Pareiki.
  • 72’ Żółta kartka dla Wilka za faul taktyczny.
  • 74’ Radović wychodzi na dobrą sytuację, ale jest na ewidentnym spalonym.
  • 75’ Okazja na groźną sytuację zaprzepaszczona przez Nuneza, który zbyt długo holował piłkę.
  • 75’ Kolejna próba Wilka z dystansu, baaaardzo niecelna.
  • 76’ Kolejna kartka, tym razem dla Jirsaka.
  • 79’ Wawrzyniak z lewej strony pola karnego zagrywa wzdłuż linii bramkowej, zagranie nie znajduje jednak adresata.
  • 80’ Odważna próba Bitona, ale także bardzo niecelna.
  • 81’ Zmiana w zespole Wisły. Diaz za Nuneza.
  • 83’ Dośrodkowanie Ilieva prosto w ręce Kuciaka.
  • 84’ Zmiana w zespole Legii, Kucharczyk zastępuje Żyrę.
  • 86’ Dośrodkowanie w pole karne Legii, ale Biton nie zdołał celnie uderzyć.
  • 87’ Niegroźny strzał Diaza zza pola karnego.
  • 89’ Kolejna zmiana w zespole gospodarzy. Wolski za Rybusa.
  • 89’ Powinno być 3:0. Po podaniu Radovicia stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Wolski.
  • 90’ Wilk ponownie uderza z dystansu. Piłka leci prosto w Kuciaka, który przepuszcza jednak ją między nogami. Bramkarz zdołał jednak zatrzymać futbolówkę na linii bramkowej.
  • 90+3’ Ostatnia zmiana w Legii. Manu za Radovicia.
  • 90+4’ Groźny strzał Kucharczyka, Pareiko odbija piłkę na rzut rożny.

Koniec meczu.


Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Robert Maaskant, trener Wisły

Zdaniem trenera Roberta Maaskanta Wisła nie rozegrała dziś złego meczu. - W pierwszej połowie gra była wyrównana, a bramkę straciliśmy po kontrataku. Jaliens posłał niecelne podanie i Ljuboja wykorzystał szansę.

- W drugiej części gry do 70 minuty graliśmy lepiej - uważa Maaskant. - Później Legia wykorzystała kolejną kontrę i było po meczu. Wprowadziłem w zespole zmiany, staraliśmy sie, jednak końcówka była dla gospodarzy.

- Wiem, że dla kibiców Wisły porażka z Legią jest prestiżowa, ale powiedziałem moim zawodnikom: to druga wasza porażka w lidze. W następnym miesiącu odniesiemy cztery zwycięstwa, mimo straty Meliksona czy Małeckiego - zapewnił Maaskant.

Trener Wisły poinformował, że Radosław Sobolewski opuścił boisko w przerwie z powodu kontuzji ścięgna Achillesa. - Nie ma już 21 lat, mimo iż czasami tego nie widać - stwierdził Holender.

Trenera zapytano o dysproporcję w ilości obcokrajowców i Polaków w obu drużynach. - Pamiętajmy, że Legia swoją akademię założyła pięc lat temu - odparł trener Wisły.

Źródło: wislakrakow.com

Maciej Skorża, trener Legii

- To było bardzo ciekawe widowisko, dla kibiców emocjonujące. Cieszę się, że udało nam się zrealizować założenia taktyczne. Mieliśmy zaatakować pressingiem, ale nie za każdym razem. Mieliśmy też czekać na okazje do kontry i to udało się zamienić na dobre okazje. Gol Ljuboji dodała nam skrzydeł - mówił po meczu Legia - Wisła, trener gospodarzy, Maciej Skorża.

- W II połowie - chyba podświadomie - cofnęliśmy się, Wisła przejęła inicjatywę i zrobiło się groźniej. Nastawiliśmy się na kontry i jedna się udała. Potem mieliśmy jeszcze okazje do podwyższenia wyniku i ważne jest też to, że nie straciliśmy gola, grając z bardzo dobrą drużyną, mistrzem Polski. Dobrze wykonaliśmy swoją pracę - dodał Skorża.

Źródło: wislaportal.pl

Wisła.TV: O młodzieży i Polakach słów kilka

Po przyjściu do Krakowa pary trenersko-menedżerskiej Maaskant - Valckx wyraźnie zachwiane zostały proporcje pomiędzy zawodnikami polskimi i obcokrajowcami. Nieco inaczej sytuacja wygląda w Legii Warszawa, w której w meczu z Wisłą zagrało dziewięciu Polaków, w tym siedmiu w podstawowym składzie.

Udział Polaków i obcokrajowców w polskich drużynach, a także praca z młodzieżą w obu klubach była tematem części konferencji prasowych po niedzielnym meczu z Legią. Zobacz nasze nagranie video.

Ekspertem, który jest w stanie ocenić sytuację jest Maciej Skorża, obecnie trener Legii, a dawniej szkoleniowiec Wisły. Podczas pracy Skorży z "Białą Gwiazdą" czasem zarzucano mu, że boi się stawiać na młodych zawodników.

- Jak mam porównać jakość młodzieży wtedy w Wiśle i jakość w Legii, to zdecydowanie jest na korzyść warszawskiego klubu - argumentuje trener Skorża. - Praca z młodzieżą przynosi efekty. Ktoś kiedyś podjął decyzję, żeby założyć tę akademię młodzieżową i w tej chwili zbieramy żniwo tej decyzji i pracy bardzo wielu ludzi. W Wiśle trochę to jest zepchnięte na boczny tor, ale jestem pewien, że z czasem to też się zmieni w Krakowie. W pewnym momencie w Krakowie też będzie silna akademia piłkarska.

- Ja zawsze stawiam na zawodników, którzy dają mi argumenty - zapewnia Maciej Skorża, który także wspomina o problemach z sięganiem po młodych polskich graczy przy ustalaniu meczowego składu. - W pewnym momencie tej młodzieży udzieliła się "atmosfera Warszawy". Ich rozwój został spowolniony. Wówczas nie mogłem stawiać na zawodnika tylko dlatego, że ma 17 czy 18 lat - po prostu na to nie zasługiwał. W tej chwili kilku tych młodych zawodników, jak Michał Żyro, jak Rafał Wolski jest bliżej tej pierwszej jedenastki niż niektórzy dotychczasowi etatowi gracze pierwszego składu.

Szkolenie młodych graczy w Legii chwalił trener Robert Maaskant. - Legia pięć lat temu podjęła decyzję o utworzeniu akademii piłkarskiej. Skoro kilku wychowanków tej akademii trafia do pierwszej drużyny, to już zaczyna się opłacać. Gratulacje, dobra robota - mówił Holender.

- My wybraliśmy inaczej, choć mimo młodego wieku w tym roku zadebiutowali w pierwszej drużynie Czekaj i Brud - zauważył Maaskant. - Zatem i my mamy polskich młodych zawodników, którzy "pukają do drzwi" pierwszej drużyny. Czarek Wilk jest jednym z przykładów.

Wracając do proporcji między Polakami i graczami zagranicznymi - trener Maaskant zasugerował, że Wisła interesowała się sprowadzeniem Michała Żewłakowa, który trafił do Legii. Maaskant nie wymienił jego nazwiska, przywołał natomiast przykład "graczy, których historia związana jest z Warszawą i dla których logicznym było przejście do Legii niż przeprowadzka do Krakowa". Niebagatelny w sytuacji Żewłakowa był też zapewne aspekt finansowy.

A może to w Legii przesadzono z ilością Polaków? Trener Skorża zapewnia, że bardzo chętnie pozyska zagranicznego gracza, który wniesie do drużyny tyle co Danijel Ljuboja. - Legia musi sprowadzać obcokrajowców. Ja widzę ile Daniel Ljuboja daje na treningu i ile można od niego się nauczyć. On bardzo dużo daje młodym zawodnikom. Tego rodzaju piłkarzy, jeżeli będę miał na to wpływ, na pewno będę chciał mieć w drużynie - zakończył Maciej Skorża.

Źródło: wislakrakow.com

Video

Obejrzyj wypowiedzi trenerów na temat młodzieży.

Robert Maaskant tłumaczy ostatnie porażki

- Jesteśmy rozczarowani, że przegraliśmy z Legią. Nie mogę jeszcze czytać gazet po polsku, ale słyszałem, że w mediach było sporo negatywnych emocji. Zaraz po meczu mówiłem, że nie graliśmy tak źle, obejrzałem spotkanie jeszcze raz i nadal nie wycofuje się ze swoich słów. Myślę, że w miarę obiektywnie oceniłem, że - zwłaszcza w drugiej połowie - zanim straciliśmy bramkę, byliśmy lepszym zespołem. Jednakże dostrzegam też, że nie stworzyliśmy sobie znakomitych okazji bramkowych przez cały mecz. A ostatnie dwadzieścia minut bezdyskusyjnie było zdecydowanie lepsze w wykonaniu Legii - mówił dziś trener Wisły, Robert Maaskant, opowiadając o porażce w prestiżowym ligowym spotkaniu w Warszawie.

Maaskant wspominał nie tylko o grze, ale tłumaczył też swoich podopiecznych, a zwłaszcza Kew Jaliensa, który w jednym z pomeczowych wywiadów miał powiedzieć, że to spotkanie "można było przegrać".

- Kew został źle zrozumiany - stwierdził trener, po czym tak przełożył stwierdzenie Jaliensa, cytując go: - Przegraliśmy mecz z Legią i "nienawidzimy tego", ale czasami grając na wyjeździe z zespołem, który również walczy o mistrzostwo Polski, taka porażka może się przydarzyć - i właśnie to Kew miał na myśli. Jego słowa zostały źle zrozumiane - powiedział Maaskant.

Holender przypomniał także, że porażki są wpisane w futbol. - W zeszłym sezonie przegraliśmy w Poznaniu. Teraz pokonaliśmy Lecha na jego stadionie, a nie daliśmy rady Legii. Chcemy wygrywać każdy mecz, ale w rzeczywistości to niemożliwe - powiedział.

Maaskant obruszył się ponadto na stwierdzenie, że po spotkaniu z Legią niektórzy zawodnicy wychodzili z... uśmiechami na twarzach.

- Nie zauważyłem nic takiego. To jest szukanie problemów tam, gdzie ich nie ma - powiedział opiekun wiślaków. - Widziałem moich graczy zaraz po meczu i wiem jak się czuli. Uwierzcie, że nie mieli na twarzach uśmiechów… Każdy - niezależnie od tego, czy to Polak, czy obcokrajowiec - daje z siebie wszystko grając z "Białą Gwiazdą" na piersi i gra na maksimum swoich możliwości, by zdobyć mistrzostwo - stwierdził dobitnie.

Innymi, poruszanymi tematami, były też kiepskie wyniki Wisły w Lidze Europy.

- Wyniki w Lidze Europy oczywiście nas rozczarowały - zwłaszcza porażka na własnym stadionie z Odense. Nie chcę być źle zrozumiany, ale jeśli gra się na wyjeździe z Twente, bez kreatywnych graczy, takich jak Małecki i Melikson, a także bez Jovanovicia w obronie, czy bez silnego Genkowa, to oczywistym jest, że Twente będzie miało przewagę. A wtedy może skończyć się tak, że przegrasz - mówił Maaskant.

- Przeciwko Odense po prostu nie graliśmy wystarczająco dobrze, ale wiele razy analizowałem ten mecz. Gdybyśmy wykorzystali dwie okazje w drugiej połowie, mielibyśmy trzy punkty i sytuacja w grupie byłaby zupełnie inna. Najbardziej rozczarowało nas to, że staraliśmy się grać otwarty futbol, a nie skupiliśmy się w pełni na tym, by przeszkodzić rywalowi. Być może była to zła decyzja, ale chcieliśmy pokazać dobrą piłkę - zakończył trener.

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Tomas Jirsak, pomocnik Wisły

Trener Bahr i Tomasz Jirsak (przed wejściem na boisko).Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com
Trener Bahr i Tomasz Jirsak (przed wejściem na boisko).
Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com

Tomas Jirsak schodził z boiska ogromnie przejęty porażką na Łazienkowskiej. W drodze z szatni do autokaru spotkał się z dziennikarzami. Rozmawiał ze spuszczoną głową, mocno przeżywał przegraną swej drużyny.

- Powinniśmy wrócić do tego co graliśmy wcześniej, czyli grania po ziemi, dokładnej wymiany piłek. Musimy poprawić grę w ataku pozycyjnym, bo cały czas próbujemy grać szybko do przodu, a nie za bardzo nam to wychodzi - podsumował Tomek.

Nawet w Enschede, gdzie Wisła doznała sromotnego lania od Twente, stworzyła sobie więcej sytuacji, dzisiaj ofensywnie nie ugrała prawie nic. - To prawda, sytuacji jest za mało - westchnął Jirsak. - Chyba dlatego, że chcemy za szybko strzelać bramki, nie próbujemy więcej pograć piłką, aby zmęczyć przeciwnika. W drugiej połowie widać było, że wszyscy parliśmy do przodu, do bramki. Wówczas Legia miała ułatwione zadanie, sami otwieraliśmy jej drzwi. W drugiej połowie każdy chciał wziąć część gry dla siebie, aby coś stworzyć. Zagraliśmy słabo.

Wisła była dziś zupełnie bezradna. Gospodarze, choć wygrali 2:0, wcale nie pokazali niczego porywającego. - Pierwsza bramka ustawiła wszystko. Później oni czekali, aż stracimy piłkę i kontrowali nas. To była idealna taktyka dla szybkich zawodników Legii. Jednak dawno już strzelenie bramki Wiśle nie było takie łatwe. - Tracimy za dużo bramek i za łatwo. Czeka nas sporo pracy, musimy wyciągnąć wnioski.

W zeszłym roku w podobnej porze Wisła także przeżywała kryzys, a później odbiła się i wygrywała wszystko. - Mam nadzieję, że teraz też tak będzie, bo drużyna jest na tyle dobra, że możemy obronić mistrzostwo. Musimy popracować twardo przez te dwa tygodnie i wrócić do tego, co graliśmy wcześniej.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Cezary Wilk, pomocnik Wisły

- Znaleźliśmy się w dosyć trudnej sytuacji, bo przegraliśmy dwa mecze i trzeba przyznać, że ten pucharowy zdecydowanie, a dzisiejszy wyglądał trochę lepiej, bo mecz był żywy z obydwu stron, a z naszej był dosyć otwarty, bo takie były założenia - powiedział po spotkaniu z Legią Cezary Wilk.

- W I połowie mieliśmy atakować rywala wysoko, ale trzeba przyznać, że ten mecz nam nie wyszedł i teraz przed nami ważne dwa tygodnie. Sporo zawodników wyjeżdża jednak na zgrupowanie kadry i to może nam uniemożliwić ponowną konsolidację i pracę u podstaw, bo do tego trzeba wrócić. Nasza gra w defensywie jest bowiem naszą piętą achillesową i to gra defensywna całego zespołu. Nie dotyczy to wyłącznie samych obrońców, ale nas wszystkich. Czekają nas dwa tygodnie ciężkiej pracy - dodał Wilk.

- Może poza pierwszymi minutami, kiedy nasz pressing wychodził, to zdawało egzamin, ale potem Legia złapała rytm i ciężko nam było stworzyć sytuację. Dopiero w końcówce I połowy coś tam udało się wykreować i Dudu Biton miał strzał z głowy - i ta część gry się skończyła. Dobrze weszliśmy w II połowę, utrzymywaliśmy się przy piłce, a potem padł gol na 0-2 i teraz były już nasze rozpaczliwe ataki - opowiadał wiślak.

- To co udawało się w meczu z Ruchem, dziś nie wyszło. Legia była mocniejsza, zagrała dobry mecz, ale jestem zdania, że nie zagraliśmy najgorzej. Spotkanie toczyło się w dobrym tempie, a zespoły nie murowały swojej bramki. Nie było to najgorsze widowisko - zakończył.

Źródło: wislaportal.pl za Canal+ Sport

Sergei Pareiko, bramkarz Wisły

- Przegraliśmy to spotkanie, ale mamy jeszcze drugi mecz z Legią u siebie. Uważam, że za miesiąc będzie z nami o wiele lepiej - mówił po meczu Legia - Wisła bramkarz mistrzów Polski, Sergei Pareiko.

- Za bardzo "przyspaliśmy" tutaj dziś przy straconych bramkach. Teraz przed nami przerwa i po niej musi być lepiej. Przegraliśmy dwa mecze z rzędu, nie ma o czym mówić - dodał smutny po porażce Sergei.

- Trudno jest mi rozmawiać na gorąco po takim meczu - dodał Estończyk. - Może później będę w stanie powiedzieć coś więcej - zakończył.

Źródło: wislaportal.pl za Canal+ Sport

Paljić: Jestem pełen nadziei na przyszłość

Data publikacji: 02-10-2011 21:11


Obrońca krakowskiej Wisły nie był w stanie wytłumaczyć przyczyny niedzielnej porażki z Legią. „Nie wiem czemu przegraliśmy ten mecz” - zaczął Paljić. „W jednym meczu gramy dobrze, wygrywamy, a następny nam nie wychodzi” - dodał.

Piłkarze Białej Gwiazdy muszą jednak przyzwyczajać się, że często czekają ich trudne mecze, w których walczyć trzeba do samego końca. „To był bardzo trudny mecz, nie zdobywamy bramek i trudno mi znaleźć słowa, aby to w jakikolwiek sposób móc wyjaśnić. Ostatnio graliśmy bardziej agresywnie, teraz nie wychodziła nam gra pozycyjna” - wyjaśnił piłkarz Wisły.

„Teraz mamy czas na przeanalizowanie błędów i jestem pełen nadziei na przyszłość” - wyraził nadzieję zawodnik spod Wawelu.

Piłkarz Wisły Kraków odniósł się do faktu, iż ani w europejskich pucharach, ani w polskiej ekstraklasie Wisła nie zdobyła ostatnio punktów. „Mamy świadomość obu porażek, tej z Twente i tej z Legią. Nie zdobyliśmy punktów ani w Lidze Europejskiej, ani w Ekstraklasie, co jest przykre. Teraz ważne jest to, abyśmy naprawili błędy, bo na to jest teraz dobry czas” - kontynuował.

Piłkarze Mistrza Polski nie mieli dzisiaj klarownych, stuprocentowych akcji, z których mógłby paść gol. „Nie stwarzaliśmy dogodnych sytuacji dzisiaj. Obecnie mamy w dobrej formie tylko Dudu, który potrafi zgarnąć piłkę i uderzyć, ale dzisiaj coś nie wyszło” - zakończył Dragan.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Jaliens: Nie jesteśmy szczęśliwi po porażce

Data publikacji: 02-10-2011 21:41


Kew Jaliens rozegrał całe spotkanie z Legią, jednak przyznać trzeba, że cała wiślacka obrona nie spisywała się najlepiej w tym meczu. Piłkarze Wisły do Krakowa wracają bez punktów oraz z bagażem dwóch straconych goli.

„To nie jest problem związany tylko i wyłącznie z naszymi błędami w ofensywie, ani też w defensywie. Nie wiem, w czym dokładnie tkwi problem. Trzeba pamiętać, że gramy ofensywnie, a te trudności wynikają być może z ustawienia drużyny” - zaczął Kew Jaliens.

Piłkarz odniósł się do tego, że Biała Gwiazda nie stwarza sobie sytuacji, po których mogłaby paść bramka. „Jeśli nie kreujemy szans, to nie strzelamy gola i to jest nasz największy problem. A z drugiej stronie jeśli gramy na zbyt wiele kontaktów w ataku, więcej zawodników w nich uczestniczy, to później mamy problem z cofnięciem się do obrony” - zauważył obrońca. Zawodnik Wisły podkreślił, że trudno gra się z Legią. „Graliśmy z dobrym przeciwnikiem na jego terenie i trudno było zagrać swoje” - mówił Jaliens.

„Zdarzają się takie mecze, które się przegrywa. Tak było właśnie dzisiaj” - zaznaczył. Piłkarz podkreślał, że cała drużyna czuje się źle z faktem przegranej. „Nigdy nie jesteśmy szczęśliwi po porażce. Trener powoli poznaje wszystkich graczy i z czasem wszystko się ułoży, elementy się właściwie połączą” - wyjaśnił Kew.

Obrońca Białej Gwiazdy nawiązał do swojego występu, który miał miejsce w Holandii. „Osobiście nie jestem zadowolony z mojego występu przeciwko Twente. Obwiniam siebie za utratę trzeciego gola. Bramki zazwyczaj padają po błędach, tak też było w meczu z Legią. Zależy mi na tym, aby wygrywać mecze, trzeba podjąć walkę i następne spotkania zagrać dobrze” - zakończył piłkarz.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl


Statystyki

"Biała Gwiazda" nie zaliczy tego tygodnia do udanych. Po wysokiem porażce w Enschede przyszła prestiżowa w Warszawie z Legią 0-2. Zapraszamy do zapoznania się ze statystykami meczu rozegranego na Łazienkowskiej.

Legia Warszawa - Wisła Kraków
bramki: 2-0
strzały: 18-16
strzały celne: 6-5
rzuty rożne: 7-9
spalone: 5-2
faule: 16-20
żółte kartki: 4-4
pojedynki wygrane: 58-48.

Źródło: wislaportal.pl za Canal+

Podsumowanie 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

W pierwszym meczu 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy byliśmy świadkami święta na stadionie ŁKS-u, na którym łódzki zespół zagrał po raz pierwszy w sezonie. Powrót do domu uczczono zwycięstwem nad Podbeskidziem, a gola decydującego o wygranej zdobył wychowanek klubu, Marek Saganowski. Drugą bramkę dla podopiecznych Michała Probierza strzelił Sebastian Szałachowski, dla Górali trafił Robert Damjen.

W drugim piątkowym spotkaniu Lechia Gdańsk bezbramkowo zremisowała u siebie z GKS-em Bełchatów. Bohaterem meczu został bramkarz gospodarzy Wojciech Pawłowski, zaś antybohaterem nazwano zawodnika gości, Pawła Buzałę, który nie wykorzystał żadnej ze stuprocentowych sytuacji.

W sobotę odbyły się trzy spotkania. W pierwszym z nich Ruch Chorzów pewnie pokonał drużynę Widzewa Łódź, dla którego była to pierwsza porażka w sezonie. Dla Niebieskich trafiali Maciej Jankowski (dwukrotnie) i Arkadiusz Piech. Gola dla łodzian zaliczył Piotr Grzelczak. Widzew kończył mecz w osłabieniu po czerwonej kartce (druga żółta) dla Ugochukwu Ukaha.

Grafika:Tabela T-Mobile Ekstraklasy po 9 kolejkach sezonu 2011/12.jpg
Grafika:Tabela T-Mobile Ekstraklasy po 9 kolejkach sezonu 2011/12.jpg

Drugi sobotni mecz również zakończył się wynikiem 3:1. Jagiellonia pokonała u siebie zespól Zagłębia Lubin, a dwa kolejne trafienia zapisał na swoim koncie niezmordowany Tomasz Frankowski, który w klasyfikacji najlepszych snajperów w historii ekstraklasy wyprzedził Kazimierza Kmiecika i Teodora Peterkę, i zrównał się liczbą goli z Włodzimierzem Lubańskim. Franek asystował też przy bramce Ermina Seratlicia. Honorowego gola dla Zagłębia zdobył Darvydas Sernas.

Na zakończenie dnia Cracovia uległa u siebie Lechowi, dając sobie wbić trzy bramki. Ich autorami byli Rafał Murawski i (dwukrotnie) Artjom Rudniew, który w obecnym sezonie ma w dorobku już 14 goli. Kolejorz jest wiceliderem Ekstraklasy, Cracovia zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.

Niedzielne zmagania w Ekstraklasie rozpoczęły się we Wrocławiu, gdzie Śląsk rzucił na kolana warszawską Polonię, czterokrotnie zmuszając do kapitulacji Sebastiana Przyrowskiego. Bramki dla podopiecznych Oresta Lenczyka zdobyli kolejno Piotr Celeban, Sebastian Mila, wracający po kontuzji Łukasz Gikiewicz i Dariusz Pietrasiak. Śląsk ponownie zasiadł na fotelu lidera.

W meczu przy Łazienkowskiej Legia ograła Wisłę Kraków 2:0. >>> Relacja

W poniedziałkowy wieczór Korona Kielce zainkasowała trzy punkty w meczu z Górnikem, pokonując zabrzan 2:0. Bramki dla gospodarzy zdobyli Michał Zieliński i Jacek Kiełb. Korona, jedyna drużyna bez porażki w obecnym sezonie, zajmuje drugie miejsce w tabeli, z taką samą liczbą punktów jak liderujący Śląsk Wrocław.


Kalendarz i wyniki meczów 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2011/2012

30 września 2011 (piątek)
18.00 Łódzki KS - Podbeskidzie 2:1
20.30 Lechia Gdańsk - GKS Bełchatów 0:0
1 października 2011 (sobota)
13.30 Ruch Chorzów - Widzew Łódź 3:1
15.45 Jagiellonia Białystok - Zagłębie Lubin 3:1
18.00 Cracovia - Lech Poznań 0:3
2 października 2011 (niedziela)
14.30 Śląsk Wrocław - Polonia Warszawa 4:0
17.00 Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:0
3 października 2011 (poniedziałek)
18.30 Korona Kielce - Górnik Zabrze 2:0

Liderzy klasyfikacji strzelców T-Mobile Ekstraklasy 2011/2012
14 bramek - Artjom Rudniew (Lech);
8 bramek - Tomasz Frankowski (Jagiellonia);
7 bramek - Dudu Biton (Wisła);
5 bramek - Maciej Jankowski (Ruch), Danijel Ljuboja (Legia).

Źródło: wislakrakow.com

Kibicowsko

Nie było kompletu

Na jeden z ciekawych wyjazdów w tej rundzie nie zjawiliśmy się w komplecie. Do dyspozycji mieliśmy 1400 biletów, ostatecznie udało się rozprowadzić 1196 wejściówek. Wraz z nami kilkadziesiąt osób z Lechii Gdańsk oraz kilka z Wrocławia i Tarnowa, dziękujemy za wsparcie. Na sektor głównie za sprawą % nie weszło aż 110 osób. Jak widać prośby i apele nic nie dają. Ostrzegamy przed każdym wyjazdem, że nawet przy 0,1 promila ochrona może nie wpuścić na stadion sporo osób w dzisiejsze popołudnie przekonało się o tym. Dodatkowy komentarz jest zbędny. Na Łazienkowskiej zjawiliśmy się ponad 4 godziny przed meczem, wchodzenie na obiekt trwało ok. 3,5 h. Kontrola była bardzo szczegółowa, chyba najdokładniejsza na obiektach piłkarskich w Polsce na jakich mieliśmy okazję być. Poza informacjami statystycznymi więcej o naszej prezencji w sektorze gości rozpisywać się nie będziemy. Szkoda, że tak ciężko założyć czerwoną koszulkę, że tak ciężko coś krzyknąć. Na boisku jest marnie, na trybunach tak być nie musi ale to już zależy od każdego z nas.

Flagi w sektorze Wisły: Wisła Sharks, Bronowice, Kleparz, Wolbrom, Trzebinia. Nie wpuszczono flagi Pruszcza Gdańskiego.

Źródło: skwk.pl
Autor: Ewcia

Video

Doping przy Łazienkowskiej

Zdjęcia

1196 kibiców Wisły przy Łazienkowskiej. [Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
1196 kibiców Wisły przy Łazienkowskiej.
[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
Flagi kibiców Wisły.Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com
Flagi kibiców Wisły.
Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com