2011.10.23 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 1:2

Z Historia Wisły

2011.10.02, Ekstraklasa, 11. kolejka, Łódź, Stadion MOSiR, 14.30, niedziela, 7°C
ŁKS Łódź 1:2 (1:1) Wisła Kraków
widzów: 3.387
sędzia: Robert Małek z Zabrza
Bramki
Sebastian Szałachowski 8'


1:0
1:1
1:2

30' Michael Lamey
51' David Biton
ŁKS Łódź
4-4-2
Pavle Velimirović
Grafika:Cz.jpg 90'+3 Paweł Golański
Michał Łabędzki
Grafika:Zk.jpg Piotr Klepczarek Grafika:Zmiana.PNG (89' Marcin Smoliński)
Marcin Kaczmarek
Tomasz Nowak Grafika:Zmiana.PNG (61' Bartosz Romańczuk)
Antoni Łukasiewicz
Mladen Kascelan
Sebastian Szałachowski Grafika:Zmiana.PNG (75' Maciej Bykowski)
Marcin Mięciel
Marek Saganowski

trener: Michał Probierz
Wisła Kraków
4-3-3
Sergei Pareiko
Michael Lamey
Kew Jaliens
Osman Chavez
Dragan Paljić
Cezary Wilk
Łukasz Garguła Grafika:Zmiana.PNG (90'+4' Michał Czekaj)
Gervasio Nunez Grafika:Zmiana.PNG (88' Junior Diaz)
Andraż Kirm
David Biton
Ivica Iliev Grafika:Zmiana.PNG (71' Rafał Boguski Grafika:Zk.jpg)

trener: Robert Maaskant
W 79' ŁKS (Saganowski) strzela bramkę, której sędzia nie uznaje dopatrując się spalonego.
Statystyki:
strzały: 12-19
strzały celne: 5-5
rzuty rożne: 10-7
spalone: 2-1
faule: 17-17
żółte kartki: 1-1
czerwona kartki: 1-0

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Prezes Wisły Bogdan Basałaj i doradca zarządu ŁKS do spraw sportowych, Tomasz Wieszczycki.[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]
Prezes Wisły Bogdan Basałaj i doradca zarządu ŁKS do spraw sportowych, Tomasz Wieszczycki.
[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

Biegiem do Łodzi

21. października 2011

Mistrzowie Polski nie mają wiele czasu na odpoczynek przed kolejną, tym razem ligową, konfrontacją.

Dla piłkarzy Łódzkiego KS środa była dniem wolnym, a w czwartek dwoma treningami rozpoczęli przygotowania do starcia z Białą Gwiazdą. Wiślacy natomiast wczoraj zostawili na boisku sporo sił, mierząc się z dobrze wyszkolonym Fulham, dzisiaj przed południem przeprowadzili trening, a już jutro udadzą się do Łodzi.

W sobotę wiślacy nie będą trenowali przy Reymonta. W klubie zbiorą się rano, by od razu wyruszyć spod Wawelu, ćwiczyć mają już w porze przybliżonej do niedzielnego spotkania.

Ełkaesiacy są na fali po poniedziałkowym pokonaniu Widzewa w derbach miasta. Zawodnicy Michała Probierza nie zgłaszają problemów zdrowotnych poważnych na tyle, by wykluczyły ich z meczu z Wisłą. Nawet Marcin Mięciel, który został kopnięty w klatkę piersiową przez Bruno Pinheiro (zdyskwalifikowanego za ten faul na trzy mecze), ma być gotowy do gry.

W wiślackiej ekipie nikt nie dołączył do grona kontuzjowanych, które i tak jest niemałe. W niedzielę z powodów zdrowotnych nie zagrają Melikson, Małecki, Sobolewski, Bunoza i Jovanović, który tym razem ma problem z kostką.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Tylko trzy punkty. Przed meczem Łódzki KS - Wisła

Sobota, 22 października 2011 r.

Po emocjach w Lidze Europy piłkarzy krakowskiej Wisły czeka rywalizacja z beniaminkiem z Łodzi. ŁKS, bo o nim mowa, po fatalnym początku zatrudnił Michała Probierza i... stał się "czarnym koniem" rozgrywek. Od tego momentu zespół ten wygrał trzy mecze, a po jednym zremisował i przegrał. Teraz będzie chciał ugrać coś w potyczce z mistrzem Polski. Tyle tylko, że "Białą Gwiazdę" interesować mogą wyłącznie trzy punkty.

W takim też tonie wypowiadał się przed wyjazdem na to spotkanie trener Robert Maaskant. Kwestią pozostanie wyłącznie to, aby przestawić dobrze grających w czwartek piłkarzy, na podobną postawę w Łodzi. Czy trenerowi uda się jednak zmotywować do gry swoich podopiecznych na stadionie, który nijak nie przypomina inne, ekstraklasowe? W Łodzi czas bowiem dla piłkarskich obiektów stanął w miejscu i warto przypomnieć, że początek sezonu ŁKS grać musiał z konieczności w Bełchatowie. Teraz - po drobnej kosmetyce - wrócił już do domu, ale obiekt łódzkiego MOSiR-u zachwycać nikogo nie może.

Jeśli jednak ktoś z Was spodziewa się łatwej przeprawy, to może się zdziwić. ŁKS dobrze przepracował końcówkę okienka transferowego i ściągnął kilku niechcianych zawodników, a Ci odpłacają się dobrą i ambitną grą, a ta przynosi punkty. Jak już bowiem wspomniałem powyżej - ŁKS odkąd przejął go Probierz nie tyle ciuła punkty, co je zdobywa. Od 5 września - czyli od czasu, gdy były opiekun Jagiellonii wziął pod swoje skrzydła ŁKS - zespół ten wywalczył 10 punktów i za ten okres gorszy jest w lidze tylko od... Wisły. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że zmierzą się ze sobą najlepsze w ostatnim czasie drużyny w naszej lidze.

Zapowiada nam się kolejny z meczów "walki" i jeśli wiślacy ją podejmą - nie powinni mieć problemów z wywiezieniem z Łodzi punktów. Spacerek bynajmniej nas tam nie czeka, ale aby zachować właściwy kontakt z ligową czołówką takie spotkania wygrywać zwyczajnie musimy. I oby tak było.

Źródło: wislaportal.pl

ŁKS Łódź - Wisła Kraków

22 października 2011 r.

Po meczu z Fulham Londyn w Lidze Europy czas wracać na polskie boiska. Już w niedzielę piłkarze Wisły Kraków rozegrają kolejne spotkanie w ekstraklasie. Tym razem mistrzowie Polski wybierają się do Łodzi, gdzie ich rywalem będzie Łódzki Klub Sportowy. Początek tego spotkania zaplanowano na godz. 14.30.

W piątek przy ul. Reymonta wszystkim dopisywały znakomite humory. Trudno się jednak dziwić.

Drużyna wreszcie zagrała w Lidze Europy na miarę oczekiwań i, co najważniejsze, pokonała przedstawiciela najlepszej ligi świata. Teraz krakowianie koncentrują się już jednak na meczu z ŁKS-em, a trener Robert Maaskant zapowiada oczywiście walkę o trzy punkty.

- Dla nas to jest normalna sprawa, że bez względu na to, gdzie jedziemy grać, zawsze musimy wygrywać - mówi Holender.

W niedzielę zagrają dwie drużyny, które mocno podbudowały się po ostatnich swoich meczach. Wisła pokonała w czwartek Fulham, a ŁKS w poniedziałek wygrał najważniejszy dla siebie pojedynek sezonu. Pokonał na wyjeździe Widzew. Łodzianie udowodnili tą wygraną, że nie przypominają już zespołu z początku sezonu, kiedy to przegrywali wszystkie mecze i tracili mnóstwo bramek. Maaskant uważa jednak, że dla jego piłkarzy nie powinno mieć najmniejszego znaczenia, iż rywalem będzie już ten inny, lepszy ŁKS.

- Od przyjścia trenera Michała Probierza ŁKS zaczął grać inaczej, lepiej. Szczerze jednak mówiąc, nie zmienia to naszego podejścia do tego spotkania - mówi trener Wisły.

Holender przyznał, że bardzo lubi obecnego trenera ŁKS-u, z którym łączą go przyjacielskie stosunki. - Mam bardzo dobry kontakt z Michałem - dodał Maaskant. - Ostatnio, gdy nie prowadził żadnego zespołu, przyjeżdżał na nasze mecze. Odwiedzał nas nawet w hotelu przed naszymi spotkaniami. Mieliśmy okazję porozmawiać, bo raz zjadł nawet z nami obiad. Przed meczem nie ma to jednak znaczenia, bo nawet jeśli z drugiej strony siedzi twój przyjaciel, to każdy trener zrobi wszystko, żeby wygrać. Tak w niedzielę podejdę do sprawy. Tak samo zrobi Michał Probierz.

Wisła po meczu z Fulham nie ma nowych problemów zdrowotnych. Na szczęście w czwartek nikt nie odniósł kontuzji. Niestety, żaden z kontuzjowanych wcześniej piłkarzy nie wróci na ten mecz do składu. Taka szansa była w przypadku Marko Jovanovicia i Radosława Sobolewskiego, ale Maaskant, pytany kolejno o możliwość gry jednego i drugiego, tylko kręci głową i mówi, że w tym momencie nie ma na to najmniejszych szans.

Na stadionie ŁKS-u zobaczymy zatem skład zbliżony do tego, który rozpoczął grę przeciwko Fulham. Eksperymentów nie będzie, gdyż nie pozwala na to obecna kadra. Można się spodziewać może jednej, dwóch zmian. Najbardziej prawdopodobna jest ta na lewej obronie, bo od początku sezonu Junior Diaz i Dragan Paljić grają praktycznie na zmianę. Gdy jeden występuje w tygodniu w pucharach, drugi odpoczywa przed spotkaniem ligowym i później w nim gra. Większych zmian jednak nie będzie jeszcze z jednego powodu, o którym mówi trener Wisły: - W każdym spotkaniu będziemy grali w najsilniejszym możliwym składzie. Tak zdecydowaliśmy po awansie drużyny do Ligi Europy. Biorąc natomiast pod uwagę kontuzje, które mamy w zespole, widać teraz, jak dobrą decyzję podjęliśmy przed sezonem. Postanowiliśmy wtedy poszerzyć kadrę, gdyż przewidzieliśmy, że grając tyle meczów, mogą przytrafić się kontuzje. Teraz mamy kilka urazów podstawowych zawodników, a mimo to wygrywamy ważne mecze.

W Łodzi nie liczą specjalnie na zmęczenie Wisły po meczu z Fulham. Trener Michał Probierz mówi: - Nie robiłbym sobie wielkich nadziei na wygranie meczu z Wisłą tylko i wyłącznie dlatego, że krakowski klub grał w czwartek z Fulham. Wisła ma szeroką ławkę, a ponadto grała u siebie, do nas ma niedaleko, więc problem męczącej podróży odpada. Wiślacy nie przyjadą do Łodzi wyczerpani. Ale to nie oznacza, że nie liczymy na korzystny wynik. Wisłę można pokonać, lecz musimy zrobić to wszyscy wspólnymi siłami. W grze zespołowej tkwi nasza siła.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Maaskant: Gdziekolwiek jedziemy, musimy wygrywać

Data publikacji: 21-10-2011 14:50


Chociaż od meczu z Fulham nie minęły jeszcze 24 godziny, to przy Reymonta wszyscy myślą już o najbliższym meczu ligowym, który Biała Gwiazda rozegra w Łodzi. „Gdziekolwiek jedziemy, musimy wygrywać” – podkreśla trener Maaskant.

Szkoleniowiec Białej Gwiazdy uważa, że nie ma znaczenia, że Wisła z ŁKS-em gra teraz, gdy zespół z Łodzi pozbierał się, a nie na początku sezonu, kiedy beniaminek spisywał się bardzo słabo. „To nic nie zmienia dla nas. Od przyjścia trenera Probierza owszem trochę się pozmieniało, drużyna zaczęła grać trochę inaczej, ale to nie zmienia zbyt wiele” – zaznacza trener Wisły.

Robert Maaskant podkreśla, że ma dobre relacje z aktualnym trenerem ŁKS-u. „Mam dobry kontakt z Michałem Probierzem. W momencie, gdy nie trenował żadnego zespołu, kilka razy oglądał nasze spotkania, odwiedzał nas też w hotelu przed meczami. Raz nawet zjadł z nami obiad. Kontakt między nami jest więc dobry, ale nie zmienia to faktu, że zrobię wszystko, żeby Wisła wygrała ten mecz. On zrobi podobnie” – mówi Robert Maaskant.

Trener zapowiada, że nie dokona zbyt wielu zmian w składzie w porównaniu z czwartkowym meczem. „Taka decyzję podjęliśmy po awansie do Ligi Europejskiej. Teraz w każdym meczu chcemy grać w najsilniejszym zestawieniu” – tłumaczy Robert Maaaskant. Przy okazji należy dodać, że to najsilniejsze zestawienie to cały czas skład bez pięciu podstawowych piłkarzy. Nawet jednak bez nich Wisła wygrywa kolejne mecze. „Podjęliśmy dobrą decyzję przed sezonem, kiedy zadecydowaliśmy, żeby mieć szeroką kadrę. Wiadomo było, że przytrafią nam się kontuzje, a teraz udowadniamy, że nawet bez podstawowych piłkarzy możemy wygrywać ważne mecze” – cieszy się szkoleniowiec Wisły.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Tak gra ŁKS

Data publikacji: 23-10-2011 10:24


Od momentu przyjścia do ŁKS-u trenera Michała Probierza szkoleniowiec ten cały czas szuka optymalnego ustawienia drużyny. Wygląda na to, że jest bliski znalezienia go, ponieważ w ostatnich spotkaniach dokonuje coraz mniej zmian w wyjściowej jedenastce zespołu z Łodzi.


Taktyka ŁKS-u 1-4-4-2


BRAMKARZ: Chociaż sezon w bramce ŁKS-u rozpoczął Bogusław Wyparło, to po kilku spotkaniach między słupkami zmienił go Pavle Velimirović i to teraz on jest podstawowym bramkarzem zespołu z Łodzi. W każdym meczu przynajmniej raz udowadnia interwencjami na najwyższym poziomie, że ta zmiana jest z korzyścią dla zespołu.

OBRONA: Po początkowych niepowodzeniach i hurtowym traceniu goli obrona ŁKS-u w ostatnich spotkaniach zaczęła grać dużo lepiej. Na pewno pomaga w tym stabilizacja w linii defensywy, bowiem w ostatnich meczach, jeśli tylko nie ma zmian wymuszonych kontuzjami, to gra ta sama czwórka. Od prawej strony są to: Paweł Golański, Michał Łabędzki, Piotr Klepczarek i Marcin Kaczmarek. Ten pierwszy powinien wrócić do składu po derbowej pauzie, kiedy to z powodu urazu żeber nie był zdolny do gry.

POMOC: W pomocy ważną rolę odgrywa pozyskany tuż przed zakończeniem okna transferowego Antoni Łukasiewicz, który gra na pozycji defensywnego pomocnika. Także jego zasługą niewątpliwie jest fakt, że ŁKS aktualnie traci dużo mniej bramek niż na początku sezonu. Sporo zadań defensywnych ma też Mladen Kascelan, natomiast pozostali dwaj piłkarze, a więc Tomasz Nowak i Sebastian Szałachowski to gracze ofensywni. Nowak operuje w środku pola, gdzie ostatnimi dobrymi występami wywalczył sobie dość silną pozycję w składzie zespołu z Łodzi, natomiast Szałachowski gra na skrzydłach. Nie należy zbytnio zwracać uwagi na pozycję „na papierze”, na której jest ustawiany, ponieważ może on bez problemu zmieniać skrzydła, a także zmieniać pozycją z którymś z napastników. Szałachowski z dwoma najbardziej wysuniętymi graczami ŁKS-u to ofensywne trio jedenastki trenera Probierza.

ATAK: W tej formacji gra dwóch bardzo doświadczonych zawodników: Marcin Mięciel i Marek Saganowski. W meczu z Wisłą nie będą grali zapewne obok siebie, a raczej jeden z nich będzie wysuniętym snajperem, zaś drugi będzie grał za jego plecami i miał trochę zadań defensywnych. Obaj piłkarze płynnie mogą zmieniać się na tych pozycjach.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

Dudu Biton strzelił dziewiątą bramkę w lidze.[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]
Dudu Biton strzelił dziewiątą bramkę w lidze.
[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

WISLAKRAKOW.COM: Szczęśliwe zwycięstwo w Łodzi

Wisła wywalczyła komplet punktów na stadionie Łódzkiego Klubu Sportowego. zwyciężając 2:1 po bramkach Lameya i Bitona. Znów jednak dużo będzie się mówiło o arbitrze. Robert Małek nie uznał prawidłowo zdobytej wyrównującej bramki Marcina Kaczmarka.

ŁKS prowadził już po ośmiu minutach. Zaspała prawa część obrony Wisły, Kaczmarek zacentrował, Saganowski odegrał do tyłu, zaś Sebastian Szałachowski uderzeniem w długi róg lewą nogą zdobył pierwszego gola.

Wisła przed przerwą wyrównała, a gola wypracowała dwójka Holendrów. Jaliens zgrał po centrze do Lameya, który przytomnym uderzeniem z bliska pokonał Velimirovicia. Po przerwie swoje dziewiąte trafienie dla Wisły zdobył Dudu Biton. Izraelczyk precyzyjnym strzałem po ziemi wyprowadził Białą Gwiazdę na prowadzenie.

Podopieczni Maaskanta przeważali w drugiej połowie, ale końcówka należała do ŁKS-u. Wisła kompletnie się pogubiła, zaś na kilkanaście minut przed końcem gola zdobył Marcin Kaczmarek. Sędzia odgwizdał pozycję spaloną gracza ŁKS-u i popełnił błąd. Chwilę później znów mogło być 2:2, lecz uratował nas Sergei Pareiko. Ostatecznie Biała Gwiazda dowiozła korzystny wynik do końca.

Wisła awansowała na drugie lub trzecie miejsce w tabeli (czekamy jeszcze na wynik Legii).

Źródło: wislakrakow.com

WISLAPORTAL: Wymęczone i szczęśliwe zwycięstwo. ŁKS - Wisła 1-2

Wisła wygrała w Łodzi z ŁKS-em 2-1, ale jest to zwycięstwo szczęśliwe. Pierwsi gola strzelili gospodarze, już w 8. minucie, po trafieniu Sebastiana Szałachowskiego. Jeszcze przed przerwą wyrównał Michael Lamey, a zaraz na początku II połowy - po trafieniu Dudu Bitona - było 2-1. W końcówce ŁKS przycisnął i wyrównał, ale sędzia Robert Małek niesłusznie gola nie uznał. Znów więc będzie narzekanie jak to Wiśle arbitrzy "pomagają". Trzy punkty pojechały jednak do Krakowa, a "Biała Gwiazda" jest już wiceliderem tabeli.

Kolejny mecz Wisły i kolejny "sędziowski niedosyt" - zwłaszcza dla tych wszystkich, których boli każda wygrana aktualnych mistrzów Polski. Mecze z Jagiellonią, Fulham i ŁKS-em - wszystkie przyniosły kontrowersje, na których skorzystała Wisła. Tragedia, prawda?

Zanim jednak doszło w Łodzi do tych "gorszących scen" mecz był w I połowie wyrównany. Ambitni ŁKS-iacy nie zamierzali łatwo sprzedać skóry i od początku grali bardzo agresywnie. Stąd też spora liczba fauli. I po jednym z nich, w 8. minucie, dobrze z rzutu wolnego przymierzył Łukasz Garguła - myląc się nieznacznie. Nie pomylił się natomiast Szałachowski, który wykorzystał zaraz potem "stójkę" naszych obrońców - uderzając nie do obrony.

Mimo straty gola wiślacy nie ruszyli do bardziej zdecydowanych ataków, tak jakby byli pewni, że to co ich spotkało - nie ma większego znaczenia. W 12. minucie mógł jednak wyrównać Biton, uderzając bez zastanowienia z narożnika pola karnego, ale wiślak pomylił się przy tej próbie. A jeszcze lepszą miał zaraz potem Andraž Kirm, który nie dobił piłki mając przed sobą już niemal pustą bramkę.

I ta wspomniana pewność siebie Wisły uwidoczniła się dokładnie po pół godzinie gry. Po rzucie rożnym ambitnie piłkę wyciągnął Kew Jaliens, a zagranie rodaka wykorzystał Lamey - pewnie pakując piłkę do siatki. Było więc 1-1, a już chwilę później mogło być jeszcze lepiej, bo próbę Ivicy Ilieva - po ładnej kontrze - odbił Pavle Velimirović, a dobitka nie udała się też Bitonowi. W odpowiedzi Sergeia Pareikę postraszył znów Szałachowski, ale tym razem nasz bramkarz nie dał się zaskoczyć. Do przerwy mieliśmy więc remis.

Ten utrzymał się bardzo krótko, bo zaraz na początku II części spotkania stratę łodzian przejął Biton, który pognał w swoim stylu i uderzył - tym razem w długi róg - więc Wisła zasłużenie objęła prowadzenie.

To oczywiście podrażniło gospodarzy, ale dwie akcje zakończyły się na niezdecydowaniu Mladena Kašćelana, a zwłaszcza przy pierwszej bardzo dobrze zachował się Osman Chávez.

Wisła miała w kolejnych minutach bardzo dużą przewagę, ale grała niestety nieskutecznie. Tak było przy próbie Ilieva, który obił tylko boczną siatkę. Bliski szczęścia był też Núñez, ale uderzył z dystansu tuż obok bramki, a na kwadrans przed końcem po zgraniu ze skrzydła Lameya niewiele zabrakło też Dudu, który nie trafił w piłkę. Jeszcze w 76. minucie Velimirović z trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką po wolnym Garguły i od tego momentu zaczęły się dla Wisły złe minuty.

W 79. minucie fatalny błąd naszej defensywy - Michael Lamey źle wybijając piłkę trafił w Kew Jaliensa - wykorzystał Marcin Kaczmarek, skutecznie lobując Pareikę, ale sędzia liniowy podniósł chorągiewkę, sygnalizując spalonego. Jak pokazały powtórki - niesłusznie i komentatorzy Canal+ "odlecieli", już bez żadnych skrupułów zaczęli bowiem kibicować gospodarzom, życząc Wiśle potknięć. I było blisko, bo w 85. minucie Sergei Pareiko aż dwukrotnie ratował nas po strzałach ŁKS-iaków z najbliższej odległości.

W doliczonym czasie gry za kopnięcie bez piłki Kirma z boiska wyleciał Paweł Golański, a zaraz potem w naszym polu karnym pojawił się nawet Velimirović, ale ŁKS nie zdołał wyrównać i Wisła dopisuje do swojego dorobku kolejne zwycięstwo.

Czy na nie zasłużyła? Do 79. minuty i pechowej sytuacji ze spalonym na pewno tak, bo była lepszą drużyną, ale końcówka spotkania... Najlepiej ją jednak przemilczeć. I może tak właśnie zrobimy...

Źródło: wislaportal.pl

GAZETA KRAKOWSKA: ŁKS Łódź - Wisła Kraków: zwycięstwo mistrzów

Po strzeleniu gola Michael Lamey przyjmuje gratulacje od Kew Jaliensa i Dudu Bitona. [Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]
Po strzeleniu gola Michael Lamey przyjmuje gratulacje od Kew Jaliensa i Dudu Bitona.
[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

Wisła Kraków pokonała zasłużenie w Łodzi ŁKS i pewnie tylko taki przekaz poszedłby po niedzielnym meczu w piłkarską Polskę, gdyby nie niefrasobliwość krakowskiej defensywy w końcówce spotkania.

Po prostych błędach wiślaków łodzianie strzelili bowiem prawidłowego gola, które nie uznał prowadzący zawody Robert Małek, odgwizdując spalonego. W ten sposób błąd arbitra wysunął się na plan pierwszy po meczu, który mistrzowie Polski powinni wygrać znacznie wyżej.

Zanim jeszcze rozpoczęło się niedzielne spotkanie pierwszy problem Wisły pojawił się już na przedmeczowym treningu, na którym kolejnej kontuzji doznał Cwetan Genkow. Nie wiadomo jeszcze dokładnie jak długo potrwa przerwa Bułgara w grze, ale póki co dołączył on do piątki kontuzjowanych piłkarzy. To kolejny powód do bólu głowy dla trenera Roberta Maaskanta. Jeszcze moment i z konieczności będzie on musiał sięgnąć po głębokie rezerwy.

W Łodzi Wisła rozpoczęła z jedną zmianą w porównaniu do wyjściowego ustawienia z czwartkowego meczu z Fulham Londyn. Zgodnie z przewidywaniami, Juniora Diaza na lewej obronie zastąpił Dragan Paljić.

Lepiej w mecz wszedł ŁKS. Łodzianie wyglądali na mocno "naładowanych", bo rozpoczęli bardzo agresywnie, atakując wiślaków już na ich połowie. Krakowianie rozkręcali się powoli, ale to jednak oni byli bliscy uzyskania prowadzenia gdy w 8 min Łukasz Garguła posłał piłkę tuż nad poprzeczką.

Odpowiedź ŁKS-u była błyskawiczna. Nie minęła nawet minuta, a łodzianie prowadzili 1:0. Marcin Kaczmarek zagrał do Marka Saganowskiego, a ten w polu karnym odegrał do Sebastiana Szałachowskiego."Szałach" miał mnóstwo miejsca i czasu (krycie zgubił Cezary Wilk), więc spokojnie przymierzył w "długi" róg bramki Siergieja Pareiki i Wisła już na początku musiała odrabiać straty.

Krakowianie zabierali się do tego dość wolno, ale jednak konsekwentnie z minuty na minutę osiągali przewagę. Wyrównać mogli już w 16 minucie gdyby Andraż Kirm trafił do opuszczonej przez Pavle Velimirovicia bramki. Niestety, Słoweniec kopnął nad poprzeczką.

Na gola dla Wisły przyszło zatem czekać do 30 minuty, kiedy to w zamieszaniu w polu karnym po rzucie rożnym Kew Jaliens odgrał piłkę do Michaela Lameya, a ten uprzedził Velimirovicia i wpakował piłkę pod poprzeczkę.

Po tym goli krakowianie opanowali sytuację na boisku, ale brakowało im przyspieszenia akcji. Gdy bowiem tylko rozgrywali piłkę na jeden, dwa kontakty, obrona łodzian gubiła się. Gdy wiślacy robili to wolniej, gospodarze "kasowali" ich akcje. W 34 minucie powinno być jednak 2:1 dla "Białej Gwiazdy". Dobrą okazję miał Ivica Iliev, ale strzelił w bramkarza, podobnie jak dobijający uderzenie Serba, David Biton.

Izraelczyk celownik wyregulował w przerwie, bo już sześć minut po niej wykorzystał koszmarny błąd Tomasza Nowaka, który praktycznie podał do wiślaka, a ten w sytuacji sam na sam uzyskał prowadzenie dla "Białej Gwiazdy". Od tego momentu na boisku niepodzielnie panowali goście. Podopieczni Roberta Maaskanta przerywali raz za razem akcje łodzian i wyprowadzali groźne kontry. Sam Biton powinien ustrzelić hat-tricka. Niestety, skuteczność czy raczej jej brak, to był jeden z grzechów głównych Wisły w tym meczu.

Wyglądało jednak na to, że krakowianie spokojnie "dowiozą" nikłe prowadzenie do końca gdy nieporozumienie Lameya z Jaliensem wykorzystali łodzianie. Tyle, że do akcji wkroczył sędzia Małek ze swoim asystentem i gola Kaczmarka nie uznali. Gospodarzy to jednak pobudziło do zdecydowanych ataków i końcówka spotkania była dramatyczna. Kilka razy kotłowało się na przedpolu Wisły jak w ulu. Wiślacy dobrze się jednak bronili, a w 86 minucie Sergiej Pareiko wykazał się cudowną obroną, wyciągając piłkę spod poprzeczki. ŁKS nie dogonił więc Wisły, a w dodatku kończył mecz w dziesiątkę, po tym jak Paweł Golański kopnął bez piłki Andraża Kirma. Wisła natomiast mogła wracać do Krakowa z trzema punktami. Kolejny komplet punktów w październiku został zapisany na jej konto. Szkoda tyle, że towarzyszy temu kontrowersja z arbitrem w roli głównej.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Komplet punktów w Łodzi

Data publikacji: 23-10-2011 16:31


„Nie znacie dnia, ani godziny…” – takie treści transparent na początku meczu wywiesili kibice ŁKS-u, przedstawiając swoją drużynę jako tą, która punkty może odebrać każdemu rywalowi w lidze. Po ośmiu minutach, kiedy ŁKS wyszedł na prowadzenie, wydawało się, że te słowa mogą okazać się prorocze, jednak dojrzale grająca Wisła wykorzystała dwie ze swoich sytuacji i z Łodzi wywodzi komplet punktów.

Jeśli ktoś się spodziewał, że ŁKS kurczowo będzie bronił swojej bramki, od pierwszych minut gospodarze pokazali, że nie mają zamiaru grać w ten sposób. Łodzianie wysoko ustawionym pressingiem atakowali Wisłę już w okolicy środka boiska, a gdy tylko udawało im się przejąć piłkę, wyprowadzali ciekawe, ofensywne akcje. Takie nastawienie ŁKS-u efekty przyniosło już w 8. minucie spotkania. Zagraną z lewej strony piłkę sprytnie odegrał do tyłu Saganowski, a pozostawiony bez opieki Szałachowski uderzeniem w długi róg nie dał szans Pareice i to gospodarze prowadzili.

Jeszcze w 14. minucie Saganowski z ostergo kąta huknął w boczną siatkę, a potem coraz mocniej zaczęła się zaznaczać przewaga Białej Gwiazdy. Gdy tylko Wiślacy akcjami na jeden kontakt omijali doskakujących z pressingiem przeciwników, pod bramką Velimirovicia robiło się niebezpiecznie. Największe zagrożenie jednak w polu karnym ŁKS-u było po stałych fragmentach gry w wykonaniu gości. W 16. minucie po podaniu z rzutu wolnego Mięciel zderzył się w powietrzu ze swoim bramkarzem, a piłka spadła pod nogi Kirma, który z 11 metrów powinien trafić do opuszczonej przez golkipera gospodarzy bramki. Słoweniec jednak uderzył nad poprzeczką. Skuteczniejszy w 30. minucie był Michael Lamey, który wykorzystał podanie zamykającego akcję po rzucie rożnym Jaliensa i doprowadził do wyrównania.


Chwilę później Biała Gwiazda powinna wyjść na prowadzenie. Po podaniu Kirma z 16 metrów z dobrej pozycji uderzał Iliev, lecz Velimirović wybronił zarówno jego strzał, jak i dobitkę Bitona. ŁKS odgryzł się natychmiast, ale Pareiko wybronił uderzenie Szałachowskiego z 16 metrów. Potem jeszcze raz ten sam zawodnik miał okazję już w doliczonym czasie gry, jednak w gąszczu nóg w polu karnym nie zdołał oddać strzału.

W drugiej części gry Wisła nie popełniła już tego samego błędu, co na początku meczu i od razu ruszyła do natarcia. Już w pierwszych minutach dwa razy groźnie było pod bramką Velimirovicia po zagraniach Nuneza. Najpierw po podaniu Argentyńczyka niecelnie strzelał Lamey, a po chwili Garguła nie doszedł do piłki zagrywanej przez partnera. W 50. minucie piłka wreszcie wpadła do siatki Velimirovicia. Fulbolowkę na połowie rywala po błędzie Nowaka odzyskał Biton, podciągnął z nią kilka metrów i uderzył nie do obrony w długi róg.

Biała Gwiazda po wyjściu na prowadzenie co prawda się cofnęła, ale nadal panowała nad sytuacją na boisku. Wiślacy zamykali przeciwników na ich połowie, stwarzali sobie okazji, a pod własną bramką czyścili wszystkie okazje stwarzane przez ŁKS. Wystarczyła jednak jedna sytuacja i cały spokój Wisły legł w gruzach. W 79. minucie piłka wylądowała w siatce Wisły po uderzeniu Kaczmarka, ale sędzia niesłusznie uznał, że zawodnik gospodarzy był na spalonym. Ta okazja podrażniła łodzian, który ruszyli do ataku. Po chwili Chavez w ostatniej chwili zablokował strzał Bykowskiego, a w 86. minucie Pareiko świetnie w niesamowitym zamieszaniu podbramkowym wybronił uderzenie Saganowskiego. Mimo ambitnej postawy łodzian do ostatniego gwizdka nie udało im się doprowadzić do wyrównania i Wiślacy dopisali sobie kolejne trzy punkty w ligowej tabeli.

ŁKS Łódź – Wisła Kraków 1:2 (1:1) 1:0 Szałachowski 8’


1:1 Lamey 30’

1:2 Biton 50’

ŁKS: Vielimirović – Golański, Łabędzki, Klepczarek (89’ Smoliński), Kaczmarek – Nowak (61’ Romańczuk), Łukasiewicz, Kascelan, Szałachowski (75’ Bykowski) – Mięciel, Saganowski

Wisła: Pareiko – Lamey, Jaliens, Chavez, Paljić – Wilk, Nunez (88’ Diaz), Garguła (90+4’ Czekaj) – Iliev (70’ Boguski), Biton, Kirm

Żółta kartka: Klepczarek (ŁKS), Boguski (Wisła)

Czerwona kartka: Golański (ŁKS)

Sędziował: Robert Małek (Zabrze)

Widzów: 3387

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Robert Maaskant, trener Wisły

Trener Maaskant na konferencji po meczu z Łódzkim Klubem Sportowym przyznał, że spodziewał się trudnego meczu. - Wiedziałem, że to spotkanie nie będzie łatwe, bo prześledziłem historię ŁKS-u. Dodatkowo - mając na koncie wynik 0:1 wiedzieliśmy, że do zwycięstwa potrzebna będzie walka i determinacja. ŁKS dzielnie walczył o korzystny rezultat, więc było naprawdę ciężko. Udało nam się jednak zdobyć punkty i jesteśmy zadowoleni.

Michał Probierz, trener ŁKS-u i Robert Maaskant, trener Wisły podczas pomeczowej konferencji prasowej. [Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
Michał Probierz, trener ŁKS-u i Robert Maaskant, trener Wisły podczas pomeczowej konferencji prasowej.
[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]

Szkoleniowiec Wisły przyznał, że wpływ na grę jego podopiecznych mógł mieć czwartkowy mecz z Fulham w Lidze Europy. - To był nasz pierwszy mecz po spotkaniu europejskim. Mamy kilka kontuzji w zespole co nie ułatwia pracy, ale mam nadzieję, że uda nam się je szybko wyleczyć.

- Postanowiłem, że nie komentuję decyzji sędziów, którzy mają ciężki zawód i starają się go wykonywać jak najlepiej. Na propozycję wprowadzenia powtórek telewizyjnych chętnie jednak przystałby. - Moim zdaniem jest to dobre rozwiązanie - jak w rugby lub hokeju. Byłoby to bardzo sprawiedliwe. Dziś obaj zaoszczędzilibyśmy dużo emocji - mówił, wskazując na szkoleniowca ŁKS-u.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Pe0

Michał Probierz, trener ŁKS-u

Michał Probierz (również) podkreślał klasę dzisiejszego rywala jego drużyny. - Jeśli z Wisłą popełnia się tyle błędów ile my popełniliśmy dzisiaj, to nie można uzyskać korzystnego wyniku. Poza tym, kiedy strzeliliśmy bramkę powiedziałem swojemu asystentowi, że trochę za wcześnie, bo obudzimy tylko Wisłę. Okazało się to prawdą, a po stracie bramki w dodatku mieliśmy kilka trudnych chwil. Cieszyliśmy się, że dotrwaliśmy do przerwy, ale potem Wisła przechyla szalę na swoją korzyść. Szkoda, że przegraliśmy, bo ładnie walczyliśmy do końca spotkania. Wynik jednak przyjmujemy z pokorą.

Żaden z trenerów nie chciał jednak komentować dzisiejszych decyzji sędziowskich, ani tej dotyczącej nieuznanej bramki dla ŁKS-u, ani tej dotyczącej kartki dla Pawła Golańskiego. - Trudno mi się odnieść do kartki Golańskiego, bo nie widziałem całej sytuacji. Do nieuznanej bramki również. W poniedziałek w gazetach przeczytam, że nie strzeliliśmy drugiej bramki - mówił Michał Probierz.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Pe0

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Cezary Wilk, pomocnik Wisły

Cezary Wilk i Antoni Łukasiewicz.[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]
Cezary Wilk i Antoni Łukasiewicz.
[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

- ŁKS postawił trudne warunki, ale Wisła zagrała na tyle dobrze, że udało nam się wygrać i to najbardziej nas cieszy - powiedział po zwycięstwie w Łodzi kapitan Białej Gwiazdy, Czarek Wilk.

Bramka w 8 minucie pokrzyżowała plany mistrzów Polski. - Na pewno pokrzyżowała, ale cieszy fakt, że po raz kolejny potrafiliśmy odmienić losy spotkania, to jest bardzo ważne. Odmianie losu pomógł też nieco sędzia Małek, który nie uznał prawidłowo zdobytej bramki na 2:2. - Niestety nie widziałem tej sytuacji, więc ciężko mi się do niej odnieść.

W końcówce ŁKS na siłę chciał coś udowodnić, a wiślakom zabrakło już nieco sił. - Odczuwamy pewne zmęczenie po czwartku, ale przyzwyczailiśmy się do meczów co trzy dni. Nie jest tak najgorzej. Na pewno spotkanie z Fulham odcisnęło na nas swoje piętno, ale najważniejsze, że dzisiaj udało się wygrać.

Czarek powrócił na stadion klubu, w którym kiedyś spędził pół roku. - Sentyment na pewno jest, bardzo miło wspominam ten pobyt. Martwi tylko jedno, że nic nie zmienia się tutaj jeśli chodzi o obiekty sportowe.

Już w środę wiślaków czeka kolejny pojedynek - po prestiżowym starciu z Fulham i istotnym meczu ligowym trzeba zmobilizować się na znacznie niżej notowaną Limanovię. - Każdy musi uzmysłowić sobie, że każdy mecz trzeba grać na 100% - tak jak dziś i z Fulham, tak i w Limanowej.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Łukasz Garguła, pomocnik Wisły

W kolejnym meczu mogliśmy oglądać Łukasza Gargułę występującego od pierwszej minuty. Wisła, mimo straty bramki na początku spotkania, zdołała wywalczyć komplet punktów na stadionie Łódzkiego KS. Pomocnik Białej Gwiazdy nie chce komentować jaki udział w zwycięstwie miały decyzje sędziego.

- Mamy trzy punkty, nie ma co rozbierać tego meczu na drobne. Dopisujemy punkty, odpoczywamy dwa dni, już w środę mamy Puchar Polski, później kolejną kolejkę ligową. Każda kolejka przynosi jakieś kontrowersje, taki już jest sport - uważa Łukasz Garguła.

Wisła zaczęło spokojnie, dopiero z czasem stawała się groźniejsza. - Troszkę sennie z początku, zbyt nerwowo w końcówce - musimy o tym porozmawiać i w kolejnych meczach nie dopuścić do takiej sytuacji - przekonuje "Guła". Wisła wcześniej mogła rozstrzygnąć rozgrywkę na swoją korzyść. - Zgadza się, może zabrakło troszkę szczęścia. Ale cieszymy się z końcowego rezultatu.

W końcówce mistrzowie Polski pozwolili na stworzenie zagrożenia pod własną bramką. - Przy stanie 2:1 każdy miał świadomość tego, że prowadzimy i dociągniemy ten wynik do końca. Może to spowodowało, że troszkę się cofnęliśmy, a i czwartkowy mecz mógł dać o sobie znać, bo jednak to zwycięstwo kosztowało nas dużo zdrowia - tłumaczy pomocnik.

Garguła oddał świetny strzał bezpośrednio z rzutu rożnego, ale już przy kolejnym kornerze zdecydował się na krótkie rozegranie z Kirmem. - Mamy różne warianty - gramy krótko lub dłużej, zależnie od sytuacji.

Póki co Wiśle udaje się realizować program zwycięskiego października, który zapowiedział trener Maaskant. - Na razie realizujemy, zostały dwa mecze i jesteśmy blisko, aby do końca spełnić ten plan.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Sergei Pareiko, bramkarz Wisły

Sergei Pareiko tym razem pokonany.[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]
Sergei Pareiko tym razem pokonany.
[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]

- Teraz najważniejszy jest Puchar Polski, a po nim będziemy myśleć o Podbeskidziu. Oba mecze chcemy wygrać - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" bramkarz Wisły Kraków, Sergiej Pareiko.

Po drugiej bramce wydawało się, że macie wszystko pod kontrolą, a o mały włos sami nie zrobiliście sobie krzywdy. Uratował was tak naprawdę sędzia, który popełnił błąd.
Zabrakło nam w tym momencie koncentracji. Można było piłkę szybko wybić sprzed naszej bramki. Od tego momentu zaczęły się nasze problemy, bo ŁKS poczuł, że jeszcze może powalczyć o korzystny wynik. Ta końcówka była dla nas bardzo ciężka.

Przez tą sytuację teraz najwięcej będzie mówiło się o błędzie sędziego zamiast o tym, że zasłużenie wygraliście mecz.
Co mogę powiedzieć?My patrzymy na to w ten sposób, że jednak wygraliśmy. Może nie był to dla nas najlepszy mecz, może wyszło trochę zmęczenie spotkaniem z Fulham. Najważniejsze jednak, że komplet punktów jedzie z nami do Krakowa.

Po meczu z Legią trener Maaskant powiedział, że wygracie wszystkie mecze w październiku. Na razie ten scenariusz się sprawdza.
Idziemy krok za krokiem. Teraz najważniejszy jest Puchar Polski, a po nim będziemy myśleć o Podbeskidziu. Oba mecze chcemy wygrać.

W samej końcówce popisał się Pan niesamowitą paradą. To była instynktowna obrona?
Trochę tak, choć obronę takich strzałów ćwiczymy na treningach. Chodzi o to, żeby reagować w odpowiednim momencie gdy piłka pójdzie w kozioł. Oczywiście trening i mecz to co innego, ale cieszę się, że i w grze o punkty wyszła taka interwencja.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Golański: To skandal

Data publikacji: 23-10-2011 18:31


Paweł Golański po faulu na Andrażu Kirmie otrzymał czerwoną kartkę, co wywołało burzę na stadionie w Łodzi. Według gospodarzy sędzia pomógł Wiśle wygrać niedzielne spotkanie.

„To wszystko to kpina. Kirm mnie trzymał za nogę, nie mogłem zrobić kroku. Nie było tutaj żadnego uderzenia, a sędzia dał mi od razu czerwoną kartkę” – zaczął piłkarz gospodarzy.

Zawodnik był bardzo wzburzony i rozczarowany wynikiem meczu. „To, co się dzisiaj stało na stadionie ŁKS-u to jest skandal, bo staraliśmy się ze wszystkich sił. Było to dla nas arcyważne spotkanie. Uważam, że byliśmy dziś drużyną zdecydowanie lepszą od Wisły, zagraliśmy dzisiaj bardzo dobre spotkanie, ale niestety nie było nam dane dzisiaj zdobyć chociaż jednego punktu” – powiedział.

Zdaniem Golańskiego sędzia podjął złe decyzje i wypaczył wynik spotkania. „Nie chodzi tu o samą bramkę, tylko o sytuacje, które miały miejsce na boisku. Wiadomo to jest mistrz Polski, ale nie możemy dać się zwariować, żeby im za wszelką cenę pomagać. Wszyscy, którzy byli dzisiaj na alei Unii widzieli sami, co się wydarzyło” – kontynuował.

„Dzisiaj zostawiliśmy naprawdę sto procent serducha, aż przykro teraz wejść do szatni i spojrzeć sobie w oczy, bo brakowało tego zwycięstwa tutaj. Każdy przeżywał to spotkanie” – zakończył.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Ciekawostki

Przeciwko czternastu nie daliście rady

Po meczu ŁKS - Wisła komentatorzy stacji Canal+ Sport nie kryli złości odnośnie losów tej rywalizacji i tego, jak sędziowie skrzywdzili w 79. minucie gospodarzy. Komentujący to spotkanie były zawodnik warszawskiej Polonii, Piotr Dziewicki, zapytał zresztą wprost Marcina Kaczmarka o to, że nie byli w stanie przeciwstawić się "grającej w czternastu" Wiśle.

- Szkoda tej straconej bramki zaraz na początku II połowy, bo z przebiegu gry remis nam się należał - mówił po końcowym gwizdku Kaczmarek, czyli ten zawodnik, który pokonał Pareikę, ale gola nie uznał sędzia.

Zawodnik ŁKS-u nie dał się jednak wciągnąć w zbiorowe narzekanie komentatorów Canal+ i nie chciał jednoznacznie wypowiadać się o feralnej sytuacji.

- Na gorąco nie chcę oceniać, czy była bramka, czy jej nie było. Sytuacji z czerwoną kartką dla Pawła Golańskiego nie chcę oceniać, bo byłem daleko i jej nie widziałem - dodał Kaczmarek.

Źródło: wislaportal.pl za Canal+ Sport

Sędziowie gwiżdżą, liga gra dalej

Prawdziwy lament nastał po... nie oszukujmy się - drugim kolejnym meczu ligowym, w którym błędy sędziów w mniejszym bądź większym stopniu przyczyniły się do sukcesu piłkarzy krakowskiej Wisły. Lament komentatorów w końcówce meczu z Łódzkim Klubem Sportowym słyszę do dziś. Niektórzy poszli zaraz potem jeszcze dalej i zaczęli mistrzom Polski... odejmować nawet zdobyte punkty.

Za mecze z Zagłębiem, Polonią, Jagiellonią, ŁKS-em... - w każdym z nich "wstrętna Wisła ugrała coś niesłusznie". W Polsacie wyliczono ponoć nawet (nie oglądałem), że Wisła zamiast punktów 21 - powinna ich mieć jakieś 14. Szkoda, że nie 7.

Nieprzychylność mediów Wiśle znana jest nie od dziś. W końcu muszą kłuć w oczka kolejne sukcesy "Białej Gwiazdy". Osiem mistrzowskich tytułów, które powędrowały w ostatnich latach do Krakowa, to dokładnie tyle ile w całej swojej wielkiej (przecież) historii ma pewien klub z centralnej Polski. Musi boleć, prawda?

Podobnie boli więc każdy gol, czy to słuszny, czy nie, dla naszego klubu. W niedzielę emocje sięgnęły zenitu, ale też możemy być pewni, że po ostatnich wydarzeniach następny rzut karny dostaniemy mniej więcej za jakiś... rok.

Na bok odeszły więc wszystkie inne sędziowskie pomyłki. Nikt nie pamięta więc liczby bramek ze spalonych, jakie strzelił w tym sezonie Lech. Nikt też nie rozpamiętuje, że w minioną sobotę z pomocą arbitra wygrała Jagiellonia. W końcu "pomoc Wiśle" to temat przewodni, a są i tacy, którzy sugerują, że w Łodzi sędziowie pomogli Wiśle z premedytacją.

Szkoda, że z premedytacją nie mówi się o tym jak dwa sezony temu sędzia nie uznał nam gola w derbach, co kosztowało nas ostatecznie utratę mistrzostwa Polski. A może pomyślimy też o np. sezonie 1999/2000, kiedy to sędzia przedłużył nasz mecz z Polonią Warszawa aż o 8 minut, bo tyle gospodarze potrzebowali, aby wygrać i odebrać Wiśle tytuł.

Gdyby nie te dwa wydarzenia, może już teraz Wisła miałaby na swoim koncie nie 13, a 15 mistrzowskich koron na głowie...

Oczywiście sędziowskie błędy mnie nie cieszą. O wiele bardziej wolałbym, aby Wisła wygrywała bez tego i inną kwestią jest fakt, że nikt nie wie jak zakończyłby się nasz mecz z Jagiellonią, gdyby sędzia podyktował karnego w I połowie i nie uznał gola Dudu Bitona. Wisła mogłaby równie dobrze wygrać i bez tego. Podobnie jak i w Łodzi. Po nieuznanym wyrównaniu byłoby jeszcze jakieś 15 minut, z doliczonym czasem gry, na to aby ten mecz jeszcze rozstrzygnąć na własną korzyść...

Parafrazując więc na zakończenie tytuł - szczekanie niewiele już teraz pomoże. W żaden sposób. Błedy sędziów są bowiem na mistrzostwach świata, w Lidze Mistrzów i na C klasie. Dopóki bowiem na górze futbolowej drabinki nie zgodzą się na powtórki video, dopóty błędy sędziów będą wpływać na wyniki spotkań. I nie ma się co cieszyć, ani martwić. Jeszcze w tym sezonie i my dostaniemy od arbitrów po głowie. Zwłaszcza, że każdy z nich zastanowi się teraz dwa razy, zanim cokolwiek Wiśle - lub przeciwko niej - gwizdnie.

Źródło: wislaportal.pl
Autor: VIP

Podsumowanie 11. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

11. kolejka T-Mobile Ekstraklasy rozpoczęła się od niespodzianki w Lubinie, gdzie Zagłębie pokonało Koronę 3:1. Bramki dla gospodarzy zdobywali kolejno Costa Nhamoines, Darvydas Sernas i Arkadiusz Woźniak. Na sześć minut prze końcowym gwizdkiem honorowe trafienie dla kielczan zaliczył Paweł Kaczmarek. W doliczonym czasie gry boisko musiał opuścić Hernani, który otrzymał czerwoną kartkę (za drugą żółtą).

Ciekawy przebieg miały 95. Derby Śląska, w których Górnik gościł drużynę Ruchu. Początek należał do gospodarzy, którzy w 14. minucie objęli prowadzenie, kiedy Prejuce Nakoulma wykorzystał rzut karny. Gdy wydawało się, że podopieczni Adama Nawałki potwierdzą przewagę w meczu pewnym zwycięstwem, wyrównującego gola w 60. minucie zdobył dla Ruchu Marek Szyndrowski, zaś w 78. minucie bramkę na wagę trzech punktów strzelił Arkadiusz Piech, tym samym zapewniając Niebieskim panowanie na Śląsku.

Sobota okazała się wyjątkowo uboga w bramki. W meczu Jagiellonii z GKS-em napastnicy dali popis nieskuteczności. Jedyną bramkę spotkania zdobył Tomasz Frankowski, który tym samym zapewnił drużynie trzy punkty a sobie samemu awans w klasyfikacji strzelców Klubu 100. Frankowski wyprzedził już Włodzimierza Lubańskiego, a do trzeciego w dziejach Gerarda Cieślika (167) brakuje mu jedenastu trafień.

We Wrocławiu Śląsk pożegnał się ze stadionem przy Oporowskiej, zwyciężając po ciężkim meczu drużynę Podbeskidzia. Wrocławianie zawdzięczają trzy punkty i powrót na pozycję lidera bramce Piotra Celebana w 22. minucie spotkania.

Najciekawiej zapowiadało się spotkanie Lechii z Lechem w Gdańsku. Niestety, licznie zgromadzeni kibice nie mieli okazji obejrzeć ani jednej bramki. Nie mogli jednak narzekać na nudę. Po licznych atakach na obie bramki, mecz przekształcił się w konfrontację golkiperów, i to właśnie Wojciech Pawłowski i Jasmin Burić okazali się bohaterami widowiska na PGE Arena.

Tabela T-Mobile Ekstraklasy po 11 kolejkach sezonu 2011/12
Tabela T-Mobile Ekstraklasy po 11 kolejkach sezonu 2011/12

W niedzielę odbyły się dwa mecze z udziałem łódzkich drużyn. ŁKS przegrał u siebie z Wisłą. >>> Relacja. Natomiast Widzew uległ Legii w piłkarskim klasyku rozgrywanym w Warszawie. Gole dla stołecznej drużyny zdobyli nastoletni zawodnicy, Michał Żyro i Rafał Wolski. Zwycięstwa pozwoliły Legii i Wiśle zająć miejsca na podium.

Na zakończenie kolejki Cracovia zremisowała bezbramkowo z Polonią Warszawa.

Kalendarz i wyniki 11. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2011/2012

21 października 2011 (piątek)
18.00 Zagłębie Lubin - Korona Kielce 3:1
20.30 Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 1:2
22 października 2011 (sobota)
13.30 Jagiellonia Białystok - GKS Bełchatów 1:0
15.45 Śląsk Wrocław - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:0
18.00 Lechia Gdańsk - Lech Poznań 0:0
23 października 2011 (niedziela)
14.30 Łódzki KS - Wisła Kraków 1:2
17.00 Legia Warszawa - Widzew Łódź 2:0
24 października 2011 (poniedziałek)
18.30 Cracovia - Polonia Warszawa 0:0


Liderzy klasyfikacji strzelców T-Mobile Ekstraklasy 2011/2012
14 bramek - Artjom Rudniew (Lech);
9 bramek - Dudu Biton (Wisła), Tomasz Frankowski (Jagiellonia);
6 bramek - Danijel Ljuboja (Legia);
5 bramek - Maciej Jankowski (Ruch).

Źródło: wislakrakow.com

Kibicowsko

Nie znacie dnia ani godziny...

Takie hasło przywitało nas po wejściu na stadion Łódzkiego Klubu Sportowego. Miejscowi kibice przygotowali oprawę na mecz z Wisłą Kraków. Spotkanie oglądało niespełna cztery tysiące widzów.

Krakowianie przyjechali do Łodzi w około czterysta osób. Wywiesili sześć flag i, zwłaszcza w pierwszej połowie, prowadzili regularny doping. Kibice Białej Gwiazdy podróżowali transportem kołowym, na sektor zaczęli wchodzić z niedużym wyprzedzeniem.

Jako pierwsza zawisła na górnym płocie flaga Kleparza. Na dole wywieszono Jaworzno, Olkusz, Bronowice, Beer Boys '98 oraz starą czerwoną, podłużną flagę z napisem Wisła.

Nasi kibice nie sprawiali kłopotów ani na trasie, ani podczas wchodzenia i wychodzenia z sektora. Także w trakcie meczu prezentowali się wzorcowo, koncentrując się na dopingu dla mistrzów Polski.

W pierwszym kwadransie spotkania gospodarze zaprezentowali sektorówkę, przedstawiającą typa z kastetem (z napisem ŁKS Łódź), której towarzyszyło wspomniane hasło "Nie znacie dnia ani godziny..." oraz umocowane na płocie przestraszone postacie zdefiniowane herbami klubowymi.

Po meczu piłkarze Białej Gwiazdy podeszli pod sektor podziękować swym sympatykom. Tym razem, zamiast wspólnych okrzyków, zawodnicy, prowadzeni przez Łukasza Gargułę, przybili piątki swym fanom zgromadzonym wzdłuż płotu.

Nasz sektor czy oprawę łodzian zobaczycie w naszych galeriach. Zapraszamy także na filmik prezentujący doping oraz podziękowanie piłkarzy w Łodzi.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2011/2012

Video

Wisła.TV: Nie znacie dnia ani godziny... (video)

Zdjęcia

Kibice Wisły w Łodzi.[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
Kibice Wisły w Łodzi.
[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
Kibice Wisły w Łodzi
Kibice Wisły w Łodzi
Oprawa przygotowana przez kibiców ŁKS.[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]
Oprawa przygotowana przez kibiców ŁKS.
[Foto: Tomasz Burda/wislakrakow.com]