2011.12.14 Wisła Kraków - Twente Enschede 2:1

Z Historia Wisły

2011.12.14, Liga Europy, 6. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 21:05, środa, 0°C
Wisła Kraków 2:1 (1:1) Twente Enschede
widzów: 15.210
sędzia: Władisław Biezborodow (Rosja)
Bramki
Łukasz Garguła 11'

Cwetan Genkow 46'
1:0
1:1
2:1

39' Luuk de Jong

Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Marko Jovanović
Junior Diaz
Gordan Bunoza
Gervasio Nunez
Rafał Boguski Grafika:Zmiana.PNG (61' Patryk Małecki)
Cezary Wilk
Tomas Jirsak Grafika:Zmiana.PNG (90' Daniel Brud)
Łukasz Garguła
Maor Melikson Grafika:Zmiana.PNG (89' Andraż Kirm)
Cwetan Genkow

trener: Kazimierz Moskal
Twente Enschede
4-3-3
Nick Marsman
Tim Cornelisse
Rasmus Bengtsson
Bart Buysse
Nils Roeseler
Willem Janssen Grafika:Zk.jpg
Denny Landzaat
Luuk de Jong Grafika:Zmiana.PNG (77' Ninos Gouriye Grafika:Zk.jpg)
Emir Bajrami
Marc Janko Grafika:Zmiana.PNG (65' Steven Berghuis)
Nacer Chadli Grafika:Zmiana.PNG (46' Ola John)

trener: Co Adriaanse
Statystyki:
Strzały: 13 - 9
Strzały celne: 8 - 5
Rzuty rożne: 10 - 2
Spalone: 2 - 1
Faule: 11 - 12
Żółte kartki: 0 - 2

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Twente zagra w... Szczecinie

12 grudnia 2011

Holendrzy z Enschede wykazują się po raz kolejny kompletną ignorancją naszego kraju. Bo jak inaczej nazwać fakt, że na swojej oficjalnej stronie internetowej zapowiadają swój wyjazd na mecz do Polski z Wisłą, który rozegrany ma być - ich zdaniem - na stadionie miejskim w... Szczecinie.

Obok znajdziecie zrzut ekranu ze strony aktualnego wicemistrza Holandii - i cóż - mamy nadzieję, że po zwiedzeniu Szczecina, gdy już się zorientują, gdzie tak naprawdę mają zagrać - jednak do KRAKOWA dotrą...

Źródło: wislaportal.pl

Wilk wierzy w wygraną z Twente, ale niekoniecznie w awans

12 grudnia 2011

- Wierzę w nasz zespół i myślę, że powinniśmy godnie pożegnać się z kibicami i zafundować im wygraną na koniec rundy - powiedział przed czekającym nas w środę spotkaniem z Twente Enschede Cezary Wilk. Kapitan "Białej Gwiazdy" wierzy, że nasz zespół jest w stanie pokonać Holendrów, ale jednocześnie w kategorii cudu określa ewentualną stratę punktów Fulham z Odense.

A jak doskonale wiemy, jedynie wygrana Wisły z Twente, przy jednoczesnym remisie lub porażce Anglików z Duńczykami, da "Białej Gwieździe" awans do dalszych gier w rozgrywkach Ligi Europy.

- Tutaj zdecydowanie jestem pesymistą, bo nie wierzę, żeby drużyna angielska pozwoliła sobie na porażkę z Odense. I to u siebie. Tutaj potrzeba byłoby cudu. Bardziej zależy nam na tym, aby rozegrać dobre spotkanie, po tym nienajlepszym z Polonią - stwierdził Wilk.

Dla Wisły największym jednak problemem będzie niewątpliwy fakt prawdziwego szpitala w drużynie. Zabraknie bowiem kilku ważnych zawodników, zwłaszcza w defensywie. Cezary Wilk liczy jednak na to, że zespół poradzi sobie z tymi problemami.

- Jest szeroka kadra, czekamy na zawodników którzy wcześniej dostawali mniej szans, może jakieś korekty, może ktoś zagra na nowej pozycji dla siebie, ale to jest element futbolu. Trzeba sobie z tym radzić i myślę, że w naszym przypadku nie będzie inaczej - zakończył Wilk.

Źródło: wislaportal.pl

Obrona Wisły przetrzebiona. Kto zagra z Twente Enschede?

2011-12-12 19:43:31, aktualizacja: 2011-12-12 19:43:31

Już w środę wieczorem Wisła rozegra ostatni mecz w 2011 roku. "Biała Gwiazda" w Lidze Europy podejmie Twente Enschede. Krakowianie mają jeszcze małe szanse na wyjście z grupy, ale żeby w ogóle myśleć o awansie, muszą pokonać holenderski zespół. Tymczasem w przygotowaniach do tego spotkania nie brakuje problemów trenerowi Kazimierzowi Moskalowi. Dotyczą one przede wszystkim zestawienia obrony, która została przetrzebiona przez kontuzje.

Raport medyczny nie pozostawia wątpliwości. Grać nie mogą z powodu urazów: Osman Chavez, Dragan Paljić, Michał Czekaj, Michael Lamey i Kew Jaliens. Ciągle pod znakiem zapytania stoi również występ Marko Jovanovicia, choć akurat w jego przypadku szanse na grę w środę są bardzo duże.

W takiej sytuacji Moskalowi nie pozostaje nic innego, jak szukać innych, zastępczych rozwiązań, które pozwolą zmontować blok obronny, będący w stanie zatrzymać ataki Holendrów. Trener Wisły przyznał nawet, że zastanawia się nad grą trójką obrońców. W wypowiedzi dla oficjalnej strony internetowej klubu Moskal powiedział: - Może zagramy trójką obrońców. Myślałem o tym. Czasem sytuacja do tego zmusza. Rozważania nad grą trójką obrońców wynikają jednak z potrzeby chwili. Ogólnie uważam, że czwórka obrońców na nasze warunki jest optymalna.

Wydaje się, że ostateczna decyzja o tym, czy Wisła zagra trójką czy czwórką w obronie, będzie zależała od tego czy zdolny do wyjścia na boisko będzie wspomniany Marko Jovanović. Jeśli Serb dojdzie do siebie na tyle, żeby zagrać, to można spodziewać się, że krakowianie wyjdą na boisko jednak z czterema obrońcami. Blok obronny stworzyliby w takiej sytuacji: Jovanović, Bunoza, Diaz, Nunez. Ten ostatni w Wiśle występuje głównie w pomocy, ale ma już doświadczenie z gry w obronie, więc nie byłaby to dla niego zupełna nowość. Pozostała trójka pokazała już wiele razy, że wie o co chodzi w grze obronnej, więc raczej można być spokojnym o postawę tych zawodników.

Większy problem zrodziłby się wtedy, gdyby okazało się w ostatniej chwili, że któryś z tych piłkarzy nie może zagrać lub - tak jak przytrafiło się to ostatnio kilka razy - doszłoby do sytuacji, w której konieczna byłaby zmiana już w trakcie gry. Wtedy Moskal będzie miał prawdziwy ból głowy, bo szczerze mówiąc nie ma kogo wpuścić na boisko na obronę. Można się zatem spodziewać, że z konieczności do zadań defensywnych oddelegowany zostałby któryś z pomocników.

Trener "Białej Gwiazdy" zdaje sobie sprawę z tego, że tak właśnie może się stać, ale do sprawy podchodzi spokojnie. - Owszem, są pewne przyzwyczajenia, które mogą przeszkadzać pomocnikowi w grze na obronie. Myślę jednak, że na tym poziomie musimy wymagać od zawodników, aby byli uniwersalni i aby wiedzieli, co na danej pozycji powinno się robić - mówi Moskal.

Dodajmy, że ostatni trening przed środowym spotkaniem wiślacy będą mieli we wtorek przed południem. Później zjedzą obiad w klubie, a następnie wyjadą na ostatnie w tym roku przedmeczowe zgrupowanie.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Dudu Biton: Możemy wygrać z Twente

12. grudnia 2011, 11:22

Dudu Biton strzelił już po bramce każdemu z grupowych rywali Białej Gwiazdy. Ostatnio otworzył wynik meczu w Odense, wcześniej ustalił rezultat pierwszego spotkania z Fulham, zaś jeszcze we wrześniu zdobył dla nas honorowe trafienie w starciu z Twente.

W Holandii Biton trafił do siatki w 9. minucie gry i w sercach szczelnie wypełniających sektor wiślackich kibiców wzbudził ogromne szanse na powodzenie w tym meczu. Niestety, był to jedyny strzelony przez nas gol, podczas gdy gospodarze w dalszej części gry dołożyli jeszcze cztery trafienia.

W środę mistrzowie Polscy będą chcieli zrewanżować się za porażkę doznaną w końcówce września. - Bardzo chcieliśmy dobrze zakończyć rundę ligową, aby w dobrych nastrojach udać się na wakacje. Teraz pozostało nam już tylko jedno spotkanie, przeciwko Twente. To dla nas bardzo ważny mecz, ponieważ wciąż mamy szanse na awans. Oczywiście będziemy próbowali wygrać tutaj z Twente, myślę, że możemy tego dokonać - twierdzi Dudu Biton.

W starciu z Holendrami tym razem nie poprowadzi nas już Holender. - Bardzo lubimy trenera Moskala, dobrze nam się z nim współpracuje. Odkąd nas objął, gramy lepiej i odnosimy lepsze rezultaty - zauważa napastnik.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Udanie zakończyć rok. Wisła gra z Twente

13 grudnia 2011

Spotkanie z holenderskim Twente Enschede będzie naszym ostatnim w 2011 roku. Ten - co by nie mówić - był dla krakowskiej Wisły udany. Zdobyliśmy bowiem mistrzostwo Polski i po raz drugi w historii zagraliśmy w fazie grupowej europejskich pucharów. Oczywiście szkoda, że jest to zamiast Ligi Mistrzów, Liga Europy, ale ta pierwsza okazała się zbyt wysokim dla nas progiem. Ta druga... w pewnym sensie też.

Wisła źle rozpoczęła bowiem występy w tych rozgrywkach. Po porażce u siebie z Odense, przyszła jeszcze solidniejsza z Twente, ale wiślacy potrafili później ograć londyńskie Fulham oraz odegrać się na Duńczykach. I to ostatnie zwycięstwo dało cień nadziei na to, że Wisła jeszcze coś tutaj zdziała.

Oczywiście aby tak się stało - musimy liczyć na aż dwa korzystne dla nas wyniki (patrz ramka obok), ale bez względu na to, czy uda się Wiśle awansować, czy nie, na pewno najważniejsze jest dla wszystkich to, aby zagrać z Holendrami dobry mecz. Ważne jest to zarówno dla trenera Kazimierza Moskala, jak i dla naszych zawodników oraz oczywiście kibiców. Zwłaszcza tych, którzy pojechali na mecz do Holandii, gdzie potraktowani zostali skandalicznie...

Twente - co trzeba przyznać - to zdecydowanie najlepszy zespół naszej grupy, którą już zresztą wygrało. A że drużynę tą czekają w najbliższym czasie ważne mecze w ich własnym kraju, więc w Krakowie wicemistrzowie Holandii zjawili się bez pięciu podstawowych zawodników. Spodziewać można się zresztą, że trener Co Adriaanse skorzysta z kilku młodych graczy, których zabrał ze sobą, więc skład naszego ostatniego rywala w tym roku może być daleki od optymalnego.

Jak poradzi sobie z tym Wisła - dodajmy - równie solidnie osłabiona? W kadrze znajduje się bowiem ledwie trzech zdrowych nominalnych obrońców... Trener Moskal zapewnia oczywiście, że ma na to wszystko plan awaryjny... bo też innego wyjścia nie ma.

I miejmy nadzieję, że mimo kłopotów wiślacy sprawią swoim fanom miłą przedświąteczną niespodziankę... A wynik z Londynu? Choć ważny, to i tak nie mamy na niego żadnego wpływu, co nie znaczy, że w środę zapomnimy trzymać kciuki - jak zawsze za Wisłę - ale też za Odense... Do zobaczenia przy Reymonta...

Źródło: wislaportal.pl

Trener Moskal: Zapowiada się ciekawe widowisko

13. grudnia 2011, 14:22

Już tylko dzień dzieli Wisłę Kraków od ostatniego meczu w tym roku. W związku z kontuzjami, które szczególnie mocno dotykały linię defensywną, wiślacy mają skomplikowaną sytuację kadrową. Twente natomiast już wcześniej zapewniło sobie awans i przy Reymonta zagra w dużej mierze rezerwowym składem.

- Traktujemy to spotkanie bardzo poważnie, bez względu na to w jakim składzie zagra Twente. Ciągle jeszcze są małe szanse na awans, więc musimy zrobić wszystko, aby wygrać. Będziemy przygotowani na 100%, choć mamy tylko 17 zawodników - zapewnił trener Kazimierz Moskal. Do zespołu powrócił Marko Jovanović, który zgłaszał kłopoty zdrowotne w trakcie meczu z Polonią i nie trenował do dnia wczorajszego.

- Mamy kłopoty z obrońcami, które spowodowała plaga kontuzji. Mam przygotowany plan, który powinien się sprawdzić. Z resztą nie mamy innego wyjścia - śmieje się szkoleniowiec mistrzów Polski.

Aby przenieść ciężar gry z osłabionej defensywy, Wisła zamierza mocno atakować Holendrów. Co ciekawe, Twente także ma kłopoty z defensywą, więc również powinno zagrać ofensywnie. Możemy spodziewać się otwartego meczu. - Jeżeli myśli się o zwycięstwie, to przede wszystkim trzeba zaatakować. My także nie mamy obrońców, więc będziemy starali się atakować. To może być ciekawe widowisko - potwierdza trener Moskal, który przyznał przy okazji, że posiada ostatnie mecze Twente, ale ich dogłębna analiza może okazać się zbędna. - Nie przywiązywałbym dużej wagi do ostatnich meczów, bo spodziewamy się zmian w ich drużynie, więc różnie to może wyglądać.

Opiekun Białej Gwiazdy został poproszony o porównanie Twente z Apoelem i ocenienie, która z drużyn jest trudniejszym rywalem. - Twente ma większy potencjał jeśli chodzi o grę ofensywną niż Apoel. Apoel prezentował się bardzo solidnie jako zespół, była to drużyna bardzo poukładana. Analizując ich grę przed meczem z nami, dostrzegłem, że bramki strzelali w drugich połowach. To znaczy, że najpierw chcieli mieć kontrolę nad tym co dzieje się na boisku, a później szukali okazji na strzelenie. Ofensywnie Twente na pewno jest silniejsze, ale nie wiemy w jakim składzie jutro wystąpią. Obojętnie kto będzie grał w tamtej drużynie, moi zawodnicy muszą podejść do meczu niezwykle poważnie.

Szkoleniowiec zapowiedział, że nie będzie śledził na bieżąco wyniku konfrontacji Fulham z Odense. - Jesteśmy skoncentrowani na naszym meczu. Chętnie będę szukał wyniku, ale po naszym spotkaniu.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Trener Twente: Wystawię najsilniejszy skład

13. grudnia 2011, 20:03

- Twente przyjechało, aby odnieść zwycięstwo. Inaczej byśmy tutaj nie przyjeżdżali - zapewnia Co Adriaanse.

Kadra Twente na rewanżowy mecz z Wisłą jest mocno zmieniona, w porównaniu do wcześniejszych spotkań rozgrywanych przez zespół. - Zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, by dać szansę młodym zawodnikom. Zbliżają się dwa ważne mecze: ligowy z Feyenoordem i w Pucharze Holandii z PSV, dlatego konieczna jest rotacja - tłumaczy trener.

Co Adriaanse będzie chciał wystawić jutro najsilniejszy skład, choć wiadomo, że da pograć mniej doświadczonym zawodnikom. - Oprócz de Jonga i Janko jest też Chadli, który może grać w napadzie. Nieprawdziwe okazały się natomiast doniesienia o kontuzjach obrońców, które dotarły do Krakowa. - Nie ma żadnych kłopotów z defensywą, wszyscy obrońcy są zdrowi. Obrońcy rozegrali dużą ilość meczów i dlatego odpoczywają - wyjaśnił szkoleniowiec Twente.

Holender ustali wyjściową jedenastkę po wieczornych zajęciach. - Zależna jest ona także od stanu murawy, boiska oraz temperatury - powiedział.

Co Adriaanse uważa, że mecz z Wisłą nie jest dla elementem, który korzystnie wpłynie na przygotowanie zespołu do wyjazdowego meczu z Feyenoordem. - Lepiej byłoby przygotowywać się w normalny sposób do meczu ligowego, z drugiej strony jest to okazja do ogrania młodych zawodników.

Przy okazji poprzedniego spotkania obu zespołów, szkoleniowiec nie szczędził komplementów pod adresem naszego ówczesnego trenera, Roberta Maaskanta. - W Holandii wszyscy byliśmy zaskoczeni jego zwolnieniem, bo przecież w poprzednim sezonie zdobył mistrzostwo Polski. Nadal myślimy, że jest zdolnym, młodym trenerem i ma wielki potencjał, by odnieść sukces.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Patryk Małecki: Wierzę w awans

13. grudnia 2011, 14:30

Na przedmeczowej konferencji obok Kazimierza Moskala zjawił się Patryk Małecki - zawodnik, któremu prezes Basałaj wydał zakaz rozmawiania z mediami. Dlatego właśnie nie mogliśmy zaprezentować Wam rozmowy ze strzelcem zwycięskiej bramki w Odense.

Wisła musi wygrać jutrzejsze spotkanie, a ostatnio w lidze ma spory kłopot ze strzelaniem bramek. - Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby zagrać jak najlepsze spotkanie. Chcielibyśmy zrehabilitować się za ostatnią porażkę w lidze. Wierzę w zespół, wierzę, że wygramy z Twente, wierzę nawet, że awansujemy do następnej rundy - powiedział Patryk Małecki.

Wynik meczu rozgrywanego w Londynie jest dla naszego zawodnika kwestią drugorzędną. - Powinniśmy skoncentrować się tylko na sobie, bo przede wszystkim musimy wygrać własny mecz. Musimy zrobić swoje, a potem patrzeć co nam los przyniesie.

Podobnie, większego znaczenia dla "Małego" nie ma skład, w jakim wystąpią tutaj Holendrzy. - Nie skupiam się na Twente. Każdy kto przyjedzie będzie chciał wygrać mecz, pokazać się z jak najlepszej strony. Mamy cień szansy na awans, więc zrobimy wszystko, aby zakończyć ten rok udanie.

Małecki wraca do zespołu po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją. - Cieszę się z tego, że wróciłem na boisko. Ciężko trenowałem, aby wrócić i pomóc drużynie. Czuję się dobrze, ale jeszcze dużo pracy przede mną.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Martin Jol: - Wisła ma dużą szansę na zwycięstwo

14 grudnia 2011

Trener londyńskiego Fulham FC, Martin Jol, przed decydującą kolejką rozgrywek Ligi Europy stwierdził, że jego drużyna aby awansować musi pokonać duńskie Odense. Holender jest bowiem przekonany, że Wisła wygra dzisiejszy mecz z Twente.

- Skomplikowaliśmy sobie swoją sytuację, przegrywając mecz z Wisłą w Polsce, dlatego teraz musimy wygrać z Odense. Twente zagra bowiem bez kilku graczy, a to oznacza, że Wisła ma dużą szansę na zwycięstwo - powiedział Jol.

Warto dodać, że Fulham zagra z Odense osłabione. Zabraknie bowiem pauzującego za kartki Andy'ego Johnsona, który jest najskuteczniejszym napastnikiem londyńskiego klubu. W trzynastu swoich występach w europejskich pucharach strzelił osiem bramek.

Z powodu kontuzji nie zagrają ponadto Steve Sidwell i Danny Murphy. Pod znakiem zapytania stoi też występ pierwszego bramkarza Fulham, Marka Schwarzera.

Źródło: wislaportal.pl

Cwetan Genkow zdobył jedną z ważniejszych bramek w karierze.[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Cwetan Genkow zdobył jedną z ważniejszych bramek w karierze.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

Wisła chce pokonać Twente i czeka na cud w Londynie

2011-12-14 14:08:28, aktualizacja: 2011-12-15 01:20:55

Sprawa jest jasna - żeby Wisła Kraków zagrała w Lidze Europy również wiosną, musi w środę pokonać Twente Enschede (godz. 21.05) i liczyć na to, że w meczu Fulham - Odense, zespół z Danii wywalczy co najmniej remis.

O ile pierwsza część scenariusza jest realna, i to z kilku powodów, o tyle korzystny wynik w Londynie trzeba rozpatrywać w kategoriach piłkarskiego cudu. Zwłaszcza po tym, co zaprezentowało Odense w niedawnym meczu z Wisłą.

Wygrana krakowian o tyle jest prawdopodobna, że po pierwsze "Biała Gwiazda" gra u siebie, a po drugie Twente, które ma już awans w kieszeni, na pewno nie wystąpi w Krakowie w optymalnym składzie, co może ułatwić zadanie wiślakom.

Przy ul. Reymonta nie myślą na razie specjalnie o tym, co stanie się w Londynie, koncentrując się na tym, co czeka wiślaków.

- Patrzymy przede wszystkim na nasz mecz - mówi trener Wisły, Kazimierz Moskal. - Chętnie zobaczę, jaki padł wynik w Londynie, ale dopiero po ostatnim gwizdku naszego spotkania.

Trudno się dziwić takiemu podejściu do sprawy, bo problemów Moskalowi nie brakuje. Humor szkoleniowca mistrzów Polski mógł się jednak choć trochę poprawić po tym, jak jasne się stało, że gotowy do gry w meczu z Twente będzie Marko Jovanović. To jednak poprawia sytuację kadrową krakowskiej drużny tylko w małym stopniu. Dość powiedzieć, że dzisiaj Wisła Kraków nie będzie miała nawet osiemnastu zdrowych piłkarzy do kadry na potyczkę z holenderskim zespołem.

- Podchodzimy do tego meczu bardzo poważnie i to bez względu na to, w jakim składzie zagra z nami Twente - mówi Moskal. - Ciągle mamy małe szanse na awans i musimy zrobić wszystko, żeby wygrać. Zapewniam, że będziemy przygotowani na sto procent, mimo że mamy tylko siedemnastu zdrowych piłkarzy.

Największe problemy Moskal ma z obroną. Na liście kontuzjowanych piłkarzy najwięcej jest właśnie defensorów. Dlatego tak ważna jest informacja o Jovanoviciu. Serb zagra dzisiaj zapewne na prawej obronie. W środku zobaczymy Diaza z Bunozą, a na lewej flance wybiegnie Nunez.

Moskal zdaje sobie sprawę z tego, że jego zespół musi atakować. Trener Wisły nie przywiązuje nadmiernej wagi do tego, że rywale nie wystąpią w optymalnym składzie. Holendrzy tak jak "Biała Gwiazda" mają problemy z obroną. - To tak jak my, więc będziemy starali się atakować - dodaje szkoleniowiec mistrzów Polski. - To może być ciekawe widowisko. Nie patrzymy specjalnie na ostatnie mecze Twente, ponieważ spodziewamy się sporych zmian w ich składzie. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać.

Twente po tym jak wywalczyło awans do wiosennych gier w Lidze Europy, ewidentnie ulgowo traktuje mecz w Krakowie. Pod Wawel nie przyjechało aż sześciu podstawowych piłkarzy, a w kadrze na spotkanie z Wisłą znalazło się miejsce nawet dla czwartego bramkarza, Polaka, 19-letniego Filipa Bednarka. Mimo to, trener holenderskiego zespołu, Co Adriaanse, zapewnia, że jego zespół będzie miał w konfrontacji z Wisłą jeden cel, zwycięstwo.

- Chcemy oczywiście wygrać, bo inaczej nie przyjeżdżalibyśmy przecież w ogóle do Krakowa - mówi holenderski trener. - To będzie mecz, w którym szansę dostaną młodzi zawodnicy. Zrobię tak, bo przed nami dwa bardzo ważne mecze z Feyenoordem Rotterdam i PSV Eindhoven. Nie wiem jeszcze, kto zagra. Chcę jeszcze zobaczyć zawodników w czasie ostatniego treningu. Podstawowy skład będzie też zależał od tego, jak wyglądać będzie murawa i jaka będzie w środę temperatura.

Dodajmy, że mecz z Twente prócz czysto sportowych wywołuje również inne emocje. Wszystko związane jest z tym, w jaki sposób w Enschede zostali potraktowani kibice Wisły. Przypomnijmy, że byli oni najpierw przetrzymywani w skandalicznych warunkach przez holenderską policję, a część z nich została aresztowana pod zarzutem posiadania fałszywych biletów, co okazało się później nieprawdą. Sprawa odszkodowań dla Polaków nie została załatwiona zresztą do dzisiaj, a Holendrzy zachowują się trochę histerycznie. Poinformowali np., że boją się o bezpieczeństwo swoich kibiców i dlatego nie planują przyjazdu zorganizowanych grup swoich fanów na mecz do Krakowa. Wisła nie przygotuje w takiej sytuacji sektora dla gości.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Po godzinie gry na plac wszedł Patryk Małecki.[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Po godzinie gry na plac wszedł Patryk Małecki.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

Relacje z meczu

WISLAKRAKOW.COM: Jest awans!!!!

Wisła Kraków w swym ostatnim meczu Ligi Europy ograła lidera grupy K Twente Enschede 2:1. Już po zakończeniu meczu w Krakowie Odense zdobyło wyrównującą bramkę na boisku Fulham Londyn, która dała nam awans do 1/16 finału Ligi Europy.

To miał być mecz o honorowe pożegnanie z pucharami. Wiślacy mieli zmierzyć się z niezbyt zmotywowanym Twente, które miało już zapewniony awans z pierwszego miejsca. Trener Co Adriaanse wymienił niemal cała obronę a do bramki wstawił 21-letniego Nicka Marsmana. Ale z przodu Twente miało kim straszyć, zagrali i de Jong, i Marc Janko, i Janssen, Landzaat czy Bajrami.

Wielkiego komfortu przy doborze linii defensywnej nie miał natomiast Kazimierz Moskal. Okazało się, że może skorzystać z Marko Jovanovicia, miał też Diaza i Bunozę a na lewą stronę obrony wystawił Nuneza. Zaskoczyło natomiast ustawienie z przodu. Na ławce usiedli Iliev, Małecki i Biton a szansę gry od pierwszej minuty dostali Garguła, Jirsak i Genkow. Byli też Maor Melikson i Rafał Boguski.

Pierwsze minuty potwierdziły obawy co do gry obronnej Wisły. Diaz fatalnie skiksował, praktycznie podał do Janki, który po minięciu Pareiki nie zdołał oddać strzału. W odpowiedzi zza pola karnego uderzył Garguła, a Marsman odbił piłke do boku. Jednak druga próba "Guły" przyniosła powodzenie. Po rozegraniu rzutu z autu pomocnik Wisły przejął piłkę, wpadł z nią w pole karne blisko narożnika, po czym uderzył w stronę bramkarza Twente. Ten jednak nie był przygotowany na taką rotację piłki, która skręciła przed nim, kompletnie zaskakując. Wisła szybko objęła więc prowadzenie 1:0.

Wisła poszła za ciosem i kontrolowała przebieg meczu. Między 14 a 31 minutą naliczyliśmy dziewięć prób ataków, które stanowiły zagrożenie dla bramki Twente. Szkoda szczególnie akcji z 28 minuty, gdy Bunoza po kilkudziesięciometrowym rajdzie zagrał do Genkowa, który wyłożył piłkę na siódmy metr gdzie.. zabrakło kogokolwiek. Szkoda, że za tą akcją nie poszedł Rafał Boguski. Były też strzały z mniejszej i większej odległości: Jirsaka, Wilka czy Meliksona.

Po 35 minucie Twente przejęło na pewien czas inicjatywę. Nie były to jakieś huraganowe ataki, ale znamionowały przewagę Holendrów. W 39 minucie stało się najgorsze. Po stałym fragmencie gry piłka została wybita przed pole karne. Stamtąd świetnie zacentrował Landzaat a De Jong popisał się książkową wręcz przewrotką. Takie gole rzadko się ogląda i znamionują one graczy wysokiej klasy.

Wisła próbowała jeszcze wyjść na prowadzenie przed przerwą, ale ataki wyprowadzane przede wszystkim przez Jovanovicia nie przyniosły prowadzenia. Tymczasem tuż po rozpoczęciu gry w drugiej połowie piłka trafiła do Sergeia Pareiki, który posłał dalekie podanie na połowę rywala. Tam piłkę przejął Genkow i wyprzedził obrońcę. Był już przed bramkarzem, gdy na skutek ataku defensora Twente stracił równowagę, ale zdołał jeszcze trącić piłkę tak, że ta znalazła drogę do bramki rywala.

Więcej goli w meczu nie padło, a nieco więcej akcji przeprowadziło Twente. Główne lewym skrzydłem napędzanym przez Olę Johna, który wszedł na boisko w drugiej połowie. W niej też trener Adriaanse postanowił oszczędzić swoje największe gwiazdy: Jankę i De Jonga, zdejmując obu z boiska.

Gdy sędzia zakończył mecz w Londynie było 2:1 dla Fulham. Wystarczyła jednak nieuwaga obrońców londyńskich i po dośrodkowaniu z prawej strony główka Djibi Falla dała remis Odense i awans Wiśle. Na stadionie zapanowała prawdziwa euforia. Wiosną rozegramy przynajmniej dwa mecze w Lidze Europy. Czy poprowadzi nas w nich Kazimierz Moskal? - Bez komentarza - odpowiedział trener Wisły zagadnięty po meczu o tę kwestię.

Źródło: wislakrakow.com

WISLAPORTAL.PL: Sensacyjny awans! Wisła - Twente 2-1

Wisła po bardzo dobrym meczu i bramkach Łukasza Garguły oraz Cwetana Genkowa pokonała Twente Enschede 2-1... i spełniła pierwszy warunek do tego, aby zachować swoje nadzieje na awans. Potrzebowaliśmy jednak remisu lub wygranej Odense w Londynie, a tam do 92. minuty było 2-1 dla Fulham. W 93. minucie Duńczycy zdobyli jednak bramkę i do kolejnej rundy Ligi Europy awansowała Wisła!

Wiślacy, aby marzyć o awansie nie mieli wyjścia. Musieli z Twente wygrać i chyba ten "mus" wprowadził w ich grę niepotrzebną nerwowość. Już bowiem w 3. minucie Júnior Díaz podał piłkę... wprost pod nogi Marca Janko, ale ten nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Sergeiem Pareiko.

Wiślacy opanowali jednak nerwowość i zaraz potem Łukasz Garguła jako pierwszy sprawdził formę rezerwowego bramkarza wicemistrza Holandii, Nicka Marsmana. Ten złapał strzał wiślaka, ale na raty. No i "Guła" poszedł za ciosem już siedem minut później. Jego strzał sprzed pola karnego Marsman już nie obronił i prowadziliśmy 1-0. Wiślacy zaś poszli za ciosem, a bliski szczęścia był po ładnej, kombinacyjnej akcji, Tomáš Jirsák. Skończyło się jednak tylko na rzucie rożnym.

Grające - co trzeba przyznać - w eksperymentalnym składzie Twente nie mogło znaleźć recepty na ofensywę Wisły, ale w 24. minucie mocno się odgryzło. Strzał Willema Janssena został jednak zablokowany. Podobnie stało się pięć minut później po uderzeniu Cezarego Wilka, który był bliski szczęścia, a po tej akcji inicjatywę przejęli niestety goście. I wykorzystali ją w 39. minucie. Dośrodkowanie w nasze pole karne świetnym uderzeniem przewrotką zakończył Luuk de Jong i było 1-1.

Wiślaków taki stan rzeczy nie podłamał i w końcówce I połowy zaatakowali jeszcze trzykrotnie. W 40. minucie bardzo niepewny Marsman o mało sam nie wrzucił sobie piłki do bramki po uderzeniu Rafała Boguskiego. Zaraz zaś potem w pole karne Twente zapędził się Marko Jovanović, ale po jego strzale i rykoszecie mieliśmy tylko rzut rożny. Jovanović ładnie wyszedł też w kolejnej akcji i podaniu od Maora Meliksona znalazł się w idealnej okazji do tego, aby zaliczyć asystę. Serb zagrał jednak górą, zamiast dołem, i szansa przepadła.

Maor Melikson w pogoni za piłką.[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Maor Melikson w pogoni za piłką.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

Do przerwy było więc 1-1, a II część spotkania zaczęliśmy... bramką. Długą piłkę zagrał... Sergei Pareiko, ta trafiła do Cwetana Genkowa, który wyszedł sam na sam z bramkarzem Twente i mimo asysty obrońcy pewnie go pokonał.

Twente oczywiście strata bramki podrażniła, ale na ich groźniejszą akcję czekać musieliśmy do 57. minuty. Gordan Bunoza ofiarnie powstrzymał jednak wtedy Janko.

Po godzinie gry na plac wszedł Patryk Małecki i w 72. minucie wyszedł z kontrą. Skończyła się jednak rzutem rożnym, po którym bliski szczęścia był Melikson. Jego uderzenie zostało jednak zablokowane. Trzy minuty później Díaz zablokował też groźny strzał, który oddał Ola John i wciąż prowadziliśmy 2-1. Wiślacy przeprowadzili w odpowiedzi ładną akcję, ale podanie Genkowa nie miał jak na bramkę zamienić Melikson. Piłka zagrana była bowiem zbyt wysoko. W końcówce było oczywiście wyczekiwanie na wynik z Londynu i kilka groźnych akcji gości, ale nasz zespół wytrwał z wynikiem 2-1 już do gwizdka sędziego, oznajmiającego nasze zwycięstwo...

... i właśnie po nim w ostatniej akcji meczu Fulham z Odense - to goście strzelili bramkę, a to dało awans Wiśle! Niesamowity, w okolicznościach, które na pewno przejdą do wiślackiej historii!

Źródło: wislaportal.pl

GAZETA KRAKOWSKA: Wisła - Twente 2:1. Rzutem na taśmę w Lidze

Warto wierzyć w cuda, a już szczególnie w te piłkarskie!!! Taki cud wydarzył się w środę w Krakowie i Londynie. Wisła przy ul. Reymonta zrobiła swoje, ale zwycięstwo z Twente nic by jej nie dało, gdyby nie Odense, które wyrównało w 90 minucie meczu z Fulham. To dało awans "Białej Gwieździe", która w Lidze Europy zagra również wiosną!

W środowy wieczór trener Kazimierz Moskal znów zaskoczył składem, w którym znalazło się miejsce i dla Łukasza Garguły i dla Maora Meliksona. Okazuje się, że mogą grać obaj jednocześnie i wychodzi to tylko z pożytkiem dla zespołu.

Wisła zaczęła jednak bardzo nerwowo. Już na samym początku Junior Diaz zagrał do… Marca Janko, ale ten na szczęście w sytuacji sam na sam zgubił rytm biegu i wyjechał za boisko. Kolejne minuty również były bardzo nerwowe w wykonaniu krakowian. Szczególnie dotyczyło to, wspomnianego Diaza, który wyraźnie kiepsko wszedł w mecz i notował kiks za kiksem. O uspokojenie nerwów postarał się jednak Łukasz Garguła, który w 12 minucie zdecydował się na samotny rajd, zakończony strzałem. Nie popisał się przy tym uderzeniu Nick Marsman, ale dla Wisły nie miało to znaczenia. Najważniejsze było to, że piłka zatrzepotała w siatce.

W ten sposób rozpoczął się najlepszy fragment gry mistrzów Polski w pierwszej połowie. Krakowianie grali przede wszystkim agresywnie w obronie, a w ataku szybko i sprawnie operowali piłką. Przed dobre 15-20 minut Holendrzy nie potrafili odzyskać równowagi, choć trzeba im przyznać, że np. spod pressingu Wisły potrafili sprawnie wychodzić. Z perspektywy gospodarzy najważniejsze było jednak to, że Twente nie stwarzało sobie dogodnych sytuacji do strzelenia bramki, a eksperymentalnie sklecona obrona krakowian pracowała sprawnie. Potrafiła też Wisła kilka razy groźnie skontrować, czym studziła ofensywne zapędy gości. Wszystko zmierzało zatem do jednobramkowego prowadzenia "Białej Gwiazdy" do przerwy, gdy na sześć minut przed końcem pierwszej części wiślacy popełnili błąd przy rzucie wolnym. Po dośrodkowaniu w pole karne i wybiciu z niego piłki krakowianie nie wyszli z "szesnastki" odpowiednio szybko. Gdy zatem nastąpiło ponowne dośrodkowanie, o spalonym nie mogło być mowy, a Luuk de Jong precyzyjnym strzałem przewrotką wyrównał. Jeśli do tego dodać wieści napływające z Londynu, gdzie było 2:0 dla Fulham to o dobrych humorach w przerwie na stadionie Wisły można było zapomnieć.

Na szczęście o ich poprawę błyskawicznie postarał się Cwetan Genkow. W chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy Bułgar wystartował do wybitej przez Sergieja Pareikę piłki, przepchał Rasmusa Bengtssona i w sytuacji sam na sam strzelił drugą bramkę dla Wisły.

Dalszy ciąg pierwszej połowy to była mądra gra "Białej Gwiazdy", która broniła prowadzenia i obroniła. A później był ostatni gwizdek rosyjskiego sędziego, chwila ciszy i... ogromna radość gdy nadeszły wieści z Londynu.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

2:1, cud w Londynie i gramy dalej w Lidze Europejskiej!!!

Wisła Kraków podejmowała dzisiaj na własnym obiekcie Twente Enschede. Wygrana Białej Gwiazdy przy korzystnym rezultacie meczu Fulham - Odense mogła jej dać awans z grupy. Jednak Anglicy nie mogli wygrać na własnym stadionie z Duńczykami i nie wygrali, bo zremisowali 2:2. Trener Kazimierz Moskal posadził na ławce Bitona, Małeckiego czy Ilieva. W ich miejsce są Boguski, Garguła oraz Genkow.

Już w trzeciej minucie Twente miało 100% sytuację. Diaz podał do Janko, ale ten przegrał pojedynek sam na sam z Pareiko. Po chwili Garguła uderzył z około 20 metrów, bramkarz gości wypluł przed siebie piłkę, ale zdążył ją złapać zanim dopadł do niej Genkow. W 11 minucie gola dla Białej Gwiazdy zdobył Łukasz Garguła. "Guła" zdecydował się na rajd, minął trzech zawodników Twente i oddał strzał z około 20 metrów. Piłka wpadła do siatki. W 18 minucie szybka kombinacja Wisły przed polem karnym Holendrów zakończyła się uderzeniem Jirsaka. Marsman czubkami palców wybił piłkę na rzut rożny. W 28 minucie Bunoza wyprowadził piłkę spod bramki Wisły aż pod pole karne Twente i zagrał do wychodzącego sam na sam Genkowa, ale Bułgar nie opanował odpowiednio piłki. W 39 minucie goście jednak wyrównali. Do dośrodkowaniu Landzaata gola z nożyc zdobył de Jong. W 43 minucie Jovanović wszedł w pole karne i oddał strzał, który o centymetry minął prawy słupek bramki Holendrów.


Wisła rozpoczęła drugą połowę od bramki. Pareiko zagrał długą piłkę do Genkowa, który przepchał obrońcę i pokonał Marsmana w sytuacji sam na sam. W 72 minucie Melikson był w dobrej sytuacji, ale zamiast strzelać powinien dograć do środka, gdzie był m.in. Bunoza.

Wisła Kraków - Twente Enschede 2:1 (1:1)

11 min. Garguła

39 min. de Jong

46 min. Genkow

Wisła Kraków: Pareiko- Jovanović, Bunoza, Diaz, Nunez- Jirsak (90 min. Brud), Melikson (89 min. Kirm), Wilk- Boguski (61 min. Małecki), Genkow, Garguła

Twente: Marsman- Cornelisse, Bengtsson, Buysse, Roseler- Janssen, Landzaat, de Jong (77 min. Gouriye)- Bajrami, Janko (66 min. Berghuis), Chadli (46 min. Ola John)

TSW.com.pl

Autor: Witek

Źródło: tsw.com.pl

Jeszcze Wisła nie zginęła!

Data publikacji: 14-12-2011 23:03


Przed meczem z Twente Wisła nie mogła kalkulować – awans do kolejnej rundy Ligi Europy dawało krakowianom tylko zwycięstwo nad liderami grupy. Choć w chwili zakończenia meczu gospodarze pozostawali za burtą europejskich rozgrywek, stadion przy Reymonta tego dnia oszalał! Odense zdołało wyrównać w spotkaniu z Fulham, a tym samym krakowianie pozostają na piłkarskich salonach!

Przed meczem z Twente Wisła nie mogła kalkulować – awans do kolejnej rundy Ligi Europy dawało krakowianom tylko zwycięstwo nad liderami grupy. Choć w chwili zakończenia meczu gospodarze pozostawali za burtą europejskich rozgrywek, stadion przy Reymonta tego dnia oszalał! Odense zdołało wyrównać w spotkaniu z Fulham, a tym samym krakowianie pozostają na piłkarskich salonach!

Wiślacy mecz z Twente rozpoczęli dość niemrawo. Obrońcy gospodarzy z trudem wyprowadzali piłkę z własnej połowy, popełniając przy tym poważne błędy. Jeden z nich, kiedy to Junior Diaz zagrał wprost pod nogi jednego z przeciwników, już w 3. minucie spotkania mógł zakończyć się golem dla gości. Nie lepiej od Diaza zachował się jednak Janko, który choć znalazł się sam na sam z Pareiką, zupełnie pogubił się w dryblingu i nie zdołał nawet oddać strzału.


Pierwszy strzał na bramkę Holendrów oddał już chwilę później Garguła. Pomocnik Wisły był w tym fragmencie spotkania wyróżniającą się postacią w szeregach Białej Gwiazdy. O tym, że dobrze wszedł w mecz przekonał też kibiców po kilku kolejnych minutach. Przy biernej postawie obrońców krakowski pomocnik przeprowadził indywidualną akcję zakończoną uderzeniem z narożnika pola karnego, po którym Marsman tylko musnął piłkę, a ta znalazła się w siatce gości.


Bramka dodała Wiślakom pewności. Gospodarze grali bardziej rozważnie niż w pierwszych minutach i byli bliżsi podwyższenia rezultatu aniżeli Holendrzy wyrównania. Do siatki rywali mógł trafić zwłaszcza Jirsak, ale po jego uderzeniu z dystansu golkiper ekipy przyjezdnych z najwyższym trudem sparował piłkę na rzut rożny. Szans na tak skuteczną interwencję nie miał w 39. minucie Pareiko. Po jednym ze stałych fragmentów gry wykonywanych przez gości gola wyjątkowej urody zdobył de Jong, który bramkarza Wisły pokonał strzałem przewrotką.


Mimo starań gospodarzy oba zespoły końcayły pierwszą połowę przy wyniku remisowym. Ten jednak nie utrzymał się długo. Po powrocie na boisko zawodnicy gości musieli być jeszcze myślami w szatni, bo zupełnie zaskoczył ich daleki wykop Pareiki, po którym skutecznie walczący z obrońcą Genkov dał Wiśle drugą bramkę.

Wisła po strzeleniu bramki nie forsowała tempa, dlatego Marsman nie miał już tyle pracy, co w pierwszych 45 minutach. Najbliżej pokonania Holendra Wiślacy byli w 72. minucie, ale także wtedy nie musiał on interweniować, bo po sprytnym rozegraniu rzutu rożnego przez Gargułę i Meliksona strzał Izraelczyka w ostatniej chwili zablokował obrońca.

Twente tymczasem stosunkowo często gościło na polu karnym Pareiki. Mimo jednak momentami dość chaotyczneji obrony w wykonaniu podopiecznych trenera Moskala zawodnicy z Holandii nie stworzyli sobie klarownych sytuacji do zdobycia wyrównującej bramki. Tym samym Wisła zasłużenie pokonała zespół z Holandii i choć jeszcze w chwili, gdy arbiter kończył spotkanie krakowianie znajdowali się poza burtą europejskich rozgrywek, po kilku minutach stadion przy Reymonta oszalał. Odense w samej końcówce meczu przeciw Fulham zdołało wyrównać, a to oznaczało jedno – jeszcze Wisła nie zginęła!

Wisła Kraków - Twente Enschede 2:1 (1:1)

1:0 Garguła 12'

1:1 de Jong 39'

2:1 Genkov 46'

Wisła Kraków: Pareiko – Jovanović, Bunoza, Diaz, Nunez – Wilk, Jirsak (90' Brud) – Boguski (61' Małecki), Melikson (89' Kirm), Garguła – Genkov

Twente Enschede: Marsman – Cornelisse, Bengtsson, Buysse, Roseler – Janssen, Landzaat, de Jong (77' Goriye) – Bajrami, Janko (65' Berghuis), Chadii (46' John)

Żółte kartki: Janssen, Gouriye (Twente)

Sędziował: Vladislav Bezborodov (Rosja)

Widzów: 15 210

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

Czy po porażce u siebie z Odense i batach w Enschede ktoś wierzył, że możemy jeszcze awansować? Pewnie nieliczni. Szanse jednak są, ale dość iluzoryczne. Musimy dziś ograć Twente, które wygrało z nami u siebie 4:1 oraz liczyć na remis Odense z Fulham. O godzinie 21:05 - ostatni mecz Wisły w tym roku.

Przyjmijmy więc, że dziś, na własnym boisku, powalczymy o honorowe zwycięstwo z najlepszą drużyną grupy. A także o zagwarantowanie sobie, że nie zajmiemy ostatniego miejsca w tabeli co, teoretycznie, także jest jeszcze możliwe.

Przypomnijmy jeszcze tabelkę: 1. Twente 13 pkt, 2. Fulham 7 pkt, 3. Wisła 6 pkt, 4. Odense 3 pkt.

Twente nie walczy już o nic, ale to, że nie zagra w najmocniejszym zestawieniu może działać na korzyść Holendrów. Wystąpią bowiem gracze niewiele niższej klasy, ale bardziej zmotywowani niż ci, pewniacy w jedenastce Co Adriaanse.

Tymczasem kompletnie rozbita jest nasza obrona. Zdrowi są tylko Gordan Bunoza i Junior Diaz, możliwy też jest występ Jovanovicia. Więcej defensorów nie mamy. Na pozycję lewego obrońcy przewidywany jest Gervasio Nunez.

Bezpośrednią transmisję z meczu przeprowadzi m.in. ogólnodostępna TV4 oraz IPLA /testowo, bezpłatnie/ (poza tym Polsat Futbol i Polsat Sport HD), dlatego nie będziemy dziś prowadzili szczególnie dokładnej relacji. Aktualny wynik, kartki, bramki, wynik meczu Fulham - Odense - to będziecie mogli sprawdzić na żywo. I porozmawiać na shoutboksie.

Pamiętajcie też o naszych koszykarkach. O 20 we Francji rozpocznie się ich mecz z Montpellier. Zwycięstwo pozwoli utrzymać pierwsze miejsce w grupie.

Skład obu drużyn już znany. Na szczęście jest Jovanović. Patrząc na nazwiska gramy ultraofensywnie: jest Melikson, Garguła, Jirsak, Boguski... a w ataku Genkow.

Koszykarki rozpoczęły walkę w Montpellier. Relacja statystyczna na FIBA Europe.

Na ławce w Wiśle: Jovanić - Brud, Iliev, Kirm, Małecki - Biton.

  • 1’ Twente rozpoczyna. Trzy razy, rosyjski sędzia od początku ma jakiś problem.
  • 12’ Co za gol! Łukasz Garguła z narożnika pola karnego! Marsman zaskoczony, piłka zatoczyła dziwny łuk, z którym nie poradził sobie bramkarz Twente!
  • 27’ Gol w Londynie. Fulham prowadzi 1:0 po trafieniu Clinta Dempseya. Przez 15 minut byliśmy w 1/16 finału Ligi Europy.
  • 31’ Drugi gol dla Fulham, 2:0. Trafił Kerim Frei.
  • 39’ De Jong wyrównał. Piękna przewrotka po precyzyjnej wrzutce od Landzaata.

Do przerwy w Krakowie 1:1, a w Londynie 2:0.

  • 46’ Ola John za Chadliego.
  • 46’ Cwetan Genkow wyprowadza Wisłę na prowadzenie! Dalekie podanie od Pareiki, ten wziął na plecy Bengtssona i w sytuacji sam na sam pokonał Marsmana! Kołtoń! Co? Genkow! Kto oglądał wstęp do meczu ten wie o czym mowa.
  • 55’ Janssen ukarany żółtą kartką.
  • 61’ Pierwsza zmiana w Wiśle. Małecki za Boguskiego.
  • 64’ Robi się ciekawie. Fulham traci bramkę. Andreasen strzela, Fulham prowadzi 2:1.
  • 66’ Janko zmieniony, wchodzi Berghuis.
  • 77’ Gouriye za strzelca bramki dla Twente.
  • 86’ Gouriye ukarany kartką za faul na Jirsaku.
  • 89’ Kirm za Meliksona.

Wisła pokonała Twente 2:1. A w Londynie...

...2:2!!!!!!!!!!!!!

KONIEC 2:2! AWANSOWALIŚMY!!!!!!!!!

Dzięki Wam, Odense! :)

Źródło: wislakrakow.com

Euforia przy Reymonta ! Zawodnicy Szkółki Piłkarskiej TS Wisła na murawie !

Środowy wieczór przyniósł wiele emocji. Wisła pokonała Twente 2:1. Jednak prawdziwy wybuch radości nastapił tuż po meczu, gdy piłkarze Białej Gwiazdy dowiedzieli się, że awansowali do fazy pucharowej Ligi Europy! Spotkanie Fulham-Odense zakończyło się remisem 2:2 ! Trybuny szalały ze szczęścia ! Duńczycy zagrali dla Wisły :) Trzeba wierzyć w cuda !

Warte podkreślenia jest również to, że w tym wydarzeniu mieli swój mały udział zawodnicy naszej Szkółki Piłkarskiej !!! Chłopcy z dumą i wielkim przejęciem, w blasku jupiterów i przy udziale kamer relacjonujących spotkanie na żywo, wyprowadzili na murawę obydwie drużyny. Marzenia się spełniły i ... może to właśnie nasi młodzi piłkarze przynieśli szczęście swoim starszym kolegom spod znaku Białej Gwiazdy. Miejmy nadzieję, że kiedyś również oni będą mogli zagrać w takich rozgrywkach.

To był historyczny moment... Chwilo trwaj !

http://www.wisla-krakow.net

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Kazimierz Moskal, trener Wisły

Wciąż nie wierzę, że tak się stało. Nie chodzi o to, że nie wierzę, że wygraliśmy z Twente, bardziej chodzi o to jak potoczył się mecz w Londynie. Oczywiście jestem bardzo szczęśliwy, nie wiem do końca kiedy to do mnie dotrze tak naprawdę. Zagraliśmy dziś dobre spotkanie i cieszy mnie to zwycięstwo - powiedział po wygranej nad Twente, które dało awans, Kazimierz Moskal.

Zapytany zaś o to, kiedy dowiedział się o wyniku i czy wiedział, że do przerwy Fulham prowadzi 2-0, odparł: - Nie wiedzieliśmy jaki jest wynik. Pierwsza informacja była gdy zaczęli mocniej reagować kibice. Myślałem wtedy, że jest tam remis, a było 2-1 - mówił szczęśliwy Moskal.

To właśnie on postawił dziś na parę Melikson - Garguła i to wypaliło...

- Zagrali dobre spotkanie. Wiele razy zastanawialiśmy się, czy Łukasz zagra z boku, a Maor w środku, ale nie ma to znaczenia, jak są w dobrej dyspozycji to nie ma znaczenia na jakiej pozycji grają - mówił.

Jak jednak zdradził, nie wie dokładnie na kogo może trafić w kolejnej rundzie Wisła.

- Słyszałem o Manchesterze i Lazio, ale będę szczery - nie przyglądałem się tym drużynom zbyt szczegółowo, jakie są drużyny. Z Lazio byłby to rewanż, a dla kibiców atrakcyjne jest, gdy gra się z wielką firmą - przyznał.

- Ja ze swej strony już teraz mogę podziękować Odense, ale jest to sport, nie można być pewnym wyniku do samego końca. Wielkie dziękuję, ale gratuluję też Twente, bo oni też awansowali - mówił z kolei o tym, czy zamierza w jakiś szczególny sposób dziękować za remis w Londynie Duńczykom.

- Bez komentarza... - to zaś na zakończenie odpowiedź Moskala, gdy został zapytany o to, czy... poprowadzi Wisłę w 1/16 finału LE...

Źródło: wislaportal.pl

Co Adriaanse, trener Twente

- Wisła wygrała zasłużenie, stworzyła sobie więcej sytuacji, byli lepsi w pojedynkach o piłkę, zwłaszcza na początku meczu, przegrywaliśmy je zbyt łatwo i straciliśmy gola. Tak było do 25 minuty, potem graliśmy lepiej, ale to nie była do końca taka gra, jaka być powinna, bo była zbyt powolna - powiedział po meczu w Krakowie trener gości, Co Adriaanse.

- Można było przewidzieć, że tak będzie, bo Wisła musiała to spotkanie wygrać i ruszyła od początku do ataku. Dla nas ważne było, aby zobaczyć zawodników, którzy mieli okazję zagrać na takim właśnie poziomie. Nie wiesz wcześniej kto i jak zagra - tłumaczył się trener gości.

- Wisła miała więcej sytuacji, bardziej zależało jej na zwycięstwie w tym meczu. Jestem zaskoczony tym jak niektórzy moi zawodnicy się prezentowali, widać było jednak, że brakuje im meczowego rytmu i przegrywali wiele biegowych pojedynków - dodał.

- Wisła wygrała zasłużenie, a jej szanse w dalszej grze okażą się po losowaniu - zakończył opiekun wicemistrza Holandii.

Źródło: wislaportal.pl

Tomas Jirsak.[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Tomas Jirsak.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Cezary Wilk, pomocnik Wisły

Cezary Wilk przed meczem z Twente wierzył w zwycięstwo Wisły, ale twierdził, że cud w Londynie się nie zdarzy. Pomocnik "Białej Gwiazdy" się pomylił, ale wcale tego nie żałował.

- W piątek, po meczu z Polonią twierdził Pan, że nie wierzy w cud w Londynie. Jak się zatem czuje “niewierny Tomasz"?

- Teraz będą mi to wszyscy wypominać (śmiech).

Na co dzień jestem optymistycznie nastawiony do życia. Raz chciałem być realistą, a okazało się, że trzeba było to optymistyczne nastawienie zostawić w sobie. Stało się tak, a nie inaczej i teraz… mogę się tylko cieszyć.

- Po ostatnim gwizdku mieliście mimo wygranej opuszczone głowy, by po kilku sekundach wszystko się zmieniło.

- Sam mecz nie różnił się zbytnio od innych. Natomiast sama końcówka, a przede wszystkim to, co stało się po zakończeniu gry, to jest coś nie do opisania. Fantastyczne uczucie, polecam każdemu.

- Kiedy dotarło do Pana, że w Londynie padł korzystny wynik?

- Najpierw była niesamowita reakcja kibiców, a po chwili potwierdzili nam to pracownicy klubu. Wtedy już była pełna radość.

- Wiedzieliście na boisku jak przebiega mecz w Londynie?

- Nie miałem pojęcia jak tam to wyglądało. O wszystkim dowiedziałem się w szatni.

- Żeby skorzystać z pomocy Odense, najpierw sami musieliście zrobić swoje. To był jeden z najlepszych meczów Wisły w tym sezonie.

- To był nasz podstawowy cel na to spotkanie. Zagrać tak, by po tym meczu nie mieć do siebie pretensji. Gdyby taki rezultat padł w Londynie, a my nie osiągnęlibyśmy takiego wyniku, to rzeczywiście mielibyśmy strasznego kaca. A tak możemy cieszyć się z wygranej po niezłym meczu w naszym wykonaniu.

- To może być taki przełom dla Wisły i wiosna będzie radośniejsza?

- Tak trzeba do tego podejść. Ligowa jesień nam nie wyszła. Szóste miejsce jest dalekie od oczekiwań. Mam nadzieję, że to będzie dobry prognostyk przed rundą rewanżową.

- To na koniec proszę powiedzieć na kogo chciałby Pan trafić w następnej rundzie Ligi Europy?

- Jestem niezmienny w uczuciach. Celuję w Manchester.

- Który?

- Nie ma to dla mnie znaczenia. Jeden i drugi prezentuje poziom kosmiczny. Z przyjemnością zagram z którymkolwiek.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Łukasz Garguła, pomocnik Wisły

- Bardzo fajnie, Odense w 93 minucie wyrównało, cieszymy się podwójnie! Dowiedzieliśmy się oczywiście na płycie boiska, kibice zareagowali bardzo radośnie, mieliśmy też informację od trenerów - mówił po meczu z Twente strzelec pierwszej bramki dla Wisły i pierwszej w ogóle dla naszego klubu, czyli Łukasz Garguła.

- A wcześniejsza radość kibiców? Odebrałem to, że dzieje się coś dobrego dla nas i myślę, że każdy dostał dodatkowego "kopa", żeby nie stracić bramki. To nie była dla nas udana runda, więc tym ostatnim meczem pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony i myślę, że trochę zmazaliśmy tą plamę. A z kim teraz zagramy? Nie wybiegam tak daleko w przyszłość - stwierdził "Guła".

- Zawsze uważałem, że możemy grać razem z Maorem na boisku, to była tylko kwestia ustawienia nas przez trenera. Osobiście cieszę się, że mogę z nim zagrać, bo bardzo wysoko cenię go jako piłkarza. Bardzo dobrze mi się z nim gra - mówił z kolei o wspólnym wyjściu w pierwszej jedenastce z Maorem Meliksonem, co wcześniej się nie zdarzało.

- To była moja pierwsza bramka w Wiśle, bardzo się z niej cieszę - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl
Autor: AdamG

Marko Jovanović, obrońca Wisły

- Usłyszałem radość z trybun, a trener Paweł Primel powiedział nam, że w Londynie mecz zakończył się remisem. Chyba mało kto tak naprawdę wierzył, że awansujemy. Dopiero ostatnie spotkania o tym zadecydowały - mówił po awansie do 1/16 finału Ligi Europy Marko Jovanović.

- Jestem bardzo szczęśliwy, bo grając w Partizanie nigdy nie udało mi się osiągnąć takiego sukcesu, tym bardziej, że jestem tutaj dopiero sześć miesięcy. To dla mnie coś niesamowitego - dodał Marko.

- W mediach ciągle przewijało się, że nie jesteśmy dobrym zespołem, a gdy trafiliśmy do grupy z Twente i Fulham wiedzieliśmy, że są to naprawdę bardzo mocne kluby. Ten awans to nasz wielki sukces, ale udowodniliśmy, że mamy dobrą drużynę, z dobrym trenerem i że atmosfera jaka u nas panuje jest świetna. Wisła to wspaniały klub, w tym roku zdobyła mistrzostwo i wywalczyła awans w Lidze Europy - przyznał Serb, który przypomniał też, że Wisła przystąpiła do spotkania z Twente mocno osłabiona.

- Wygraliśmy dla siebie, kibiców i całego Krakowa. Kto wie, może teraz przyjedzie tutaj Manchester United - śmiał się Jovanović.

Źródło: wislaportal.pl

Sergei Pareiko nie mógł uwierzyć w szczęście Wisły.[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Sergei Pareiko nie mógł uwierzyć w szczęście Wisły.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

Pareiko: Tylko ja mogłem asystować Tsvetanowi

Data publikacji: 15-12-2011 00:39


Bramkarz mistrzów Polski był mocnym ogniwem drużyny w meczu przeciwko Twente, skapitulował tylko raz, zaliczył asystę przy bramce Genkova i dzięki zwycięstwu nad Holendrami 2:1 oraz remisie wywiezionym przez Odense z Londynu, Biała Gwiazda może cieszyć się z awansu do kolejnej rundy Ligi Europejskiej.

Sergei Pareiko nie krył zadowolenia z przebiegu meczu oraz szczęścia, które przyniosło Białej Gwieździe awans „Dzisiejsze zwycięstwo oraz awans do dalszej rundy jest wynagrodzeniem wszystkich porażek, które ponieśliśmy, chodzi o tą z Polonią i o wcześniejszą z Górnikiem. Szczęście było po naszej stronie. Dziękujemy wszystkim za doping do ostatniej minuty spotkania” – zaczął bramkarz Wisły.

„Naszym zadaniem było wygrać ten mecz i nie myśleliśmy o tym, co będzie później. Do końca nie wiedzieliśmy, jaki był wynik meczu Fulham z Odense. W 80. minucie usłyszeliśmy tylko radość w zachowaniu kibiców i wtedy pomyśleliśmy, że coś musiało się wydarzyć w Londynie. Jak się okazało później, to był falstart, ale dla nas był to bodziec, aby walczyć do końca” – mówił.

Pareiko wyjawił, iż zachowanie kibiców, ich nieustanny doping dodał skrzydeł i wiary piłkarzom z Reymonta. „Dzisiejsze dwadzieścia minut spotkania nie wyglądały tak, jakbyśmy tego sobie życzyli, ale staraliśmy się kontrolować mecz, strzeliliśmy bramki i zwyciężyliśmy. Zagraliśmy dla kibiców, którzy przy nas cały czas byli” – podkreślał.

Golkiper Białej Gwiazdy wyraził nadzieję na zachowanie posady przez trenera Kazimierza Moskala. „Chcielibyśmy, aby trener Moskal zachował posadę. To był niezwykle ważny mecz zarówno dla nas, jak i dla naszego szkoleniowca” – dodał.

„Tylko ja mogłem asystować Tsvetanowi. Genkov otrzymał bardzo dobrą piłkę, może obrońca popełnił mały błąd, ale nasz napastnik do końca grał i zdobył gola” – powiedział z radością w głosie Sergei Pareiko.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Melikson: Dziękujemy, Odense!

Data publikacji: 15-12-2011 11:39


Środowy wieczór był niewątpliwie czasem należącym do Wisły Kraków. Biała Gwiazda spełniła swoje główne zadanie wygrywając z Twente. Po końcowym gwizdku cały stadion nasłuchiwał wieści z Craven Cottage i… udało się!

„Jestem bardzo zadowolony z wyniku osiągniętego dzisiaj. Runda jesienna nie była udana w naszym wykonaniu ale wszystko uległo zmianie i teraz wszyscy są szczęśliwi” – z uśmiechem stwierdził pomocnik mistrzów Polski, Maor Melikson.

„Wszyscy dziś dobrze zagrali, byliśmy drużyną, tworzyliśmy kolektyw. Bardzo brakowało mi kibiców, atmosfera tego wieczoru była nie do opisania, naprawdę! Nasi fani pomimo tego, że przegraliśmy ostatni mecz wspierali nas od pierwszej do ostatniej minuty i stworzyli niesamowite widowisko.” – powiedział zawodnik.

Piłkarze nie dostawali informacji o wyniku równoległego spotkania w grupie K. Nie wiedzieli więc, czy awansowali, czy też jednak kończą rozgrywki Ligi Europejskiej na fazie grupowej. Po końcowym gwizdku dotarł w końcu do nich wynik spotkania w Londynie. „Myślałem, że mecz naszych grupowych rywali zakończył się jednak 2:1 dla Fulham, ale gdy kibice zaczęli podskakiwać i zaczęli świętować, powoli zaczęło to do mnie docierać. Dziękujemy graczom z Odense!” – oznajmił z radością piłkarz Białej Gwiazdy.

Teraz nadszedł czas by spojrzeć nieco w przyszłość. W piątek losowanie kolejnej fazy rozgrywek. „Nie ma dla mnie znaczenia kogo wylosujemy. Czas pokaże, kto to będzie. Z pewnością będzie to rywal z najwyższej półki” – zakończył Melikson.

D. Urbaniec

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Ciekawostki

Cud nad Tamizą!

Dla takich chwil warto żyć... i choć to niektórzy uznać mogą za zwykły slogan, to Ci, którzy są sercem z Wisłą - zapamiętają wieczór 14 grudnia na długo. Bo też kto z ręką na sercu naprawdę wierzył, że nie tyle my pokonamy dumnych i butnych Holendrów, co pewni swojej siły Anglicy, nie zdołają ograć Duńczyków?

To był wieczór niezwykły. I choć Twente, które grało już tylko z konieczności, wyszło w osłabionym składzie, to nie jest to ani nasza sprawa, ani nasz problem. Tak jak i nie jest naszym problemem, że Fulham zlekceważyło w końcówce Odense.

Anglicy prowadzili do przerwy 2-0 i wszystkie atuty mieli w swoich rękach. Do awansu potrzebowali... takiego samego wyniku, jaki Wisła osiągnie z Twente. A że wiślacy stanęli na wysokości zadania, to Fulham także musiało.

I wszystko było po myśli zespołu z Craven Cottage, nawet wtedy gdy Odense strzeliło kontaktowego gola. Fulham wciąż bowiem prowadziło i miało tą nam nami przewagę, że wystarczyło aby "dojechali" z tym rezultatem do mety. I właśnie dojechać chcieli Anglicy, co jak na mentalność rodem z Premiership jest... nietypowe.

Bo właśnie wtedy los, który zabrał Wiśle trzy minuty od awansu do Ligi Mistrzów w Nikozji - dał trzy doliczone minuty w Londynie. W nich to Fulham było bliskie podwyższenia wyniku. O to zresztą miał do swoich podopiecznych pretensje Martin Jol, ich menedżer. Już w 93. minucie niejaki Orlando Sá, który pojawił się na murawie chwilę wcześniej i zwyczajnie chciał się jeszcze pokazać, wyszedł z groźnym atakiem, ale go zepsuł. Po meczu Jol narzekał, że zabrakło mu doświadczenia, bo ostatnie 30 sekund mógł piłkę rozegrać, przytrzymać, zamiast atakować. Po stracie futbolówki Duńczycy szybko rozegrali piłkę, a wrzutkę ze skrzydła skutecznie wykończył rezerwowy Baye Djiby Fall...

... wyrzucając butnych Anglików z Ligi Europy.

To dla Fulham ogromne rozczarowanie, bo wystarczy przypomnieć sobie ich narzekania po meczu w Krakowie i to jak bardzo bolała ich porażka z Wisłą. Jak mocno postawili się nam w rewanżu i jak bezpardonowo atakowali Gervasio Núñeza, który był ich zdaniem oszustem, który zabrał im wtedy punkty. Tak jakby należały im się one tylko za samą nazwę i ligę, w której grają. Może mieć teraz Argentyńczyk ogromną satysfakcję i pomachać Anglikom na pożegnanie z LE.

Satysfakcję ma też niewątpliwie poobijany w Londynie i harujący na boisku w środę Cezary Wilk. Dla niego odprawienie z kwitkiem Fulham musi być też podwójną satysfakcją. Zwłaszcza, że nie wierzył, że londyńczycy się potkną, a sam zakochany jest w Premiership, o której marzy. Okazało się, że odległość Wisły, w której gra, od Fulham - solidnie się po wczorajszych wydarzeniach zmniejszyła.

Wisła osiągnęła ogromny sukces. Oczywiście szczęśliwy, połączony z wydarzeniami, które śmiało określać można mianem "cudu", ale czyż nie dla takich chwil kochamy piłkę? Czyż nie dla takich chwil warto jest żyć?

W środę wróciła na nasz stadion piłkarska magia. Jak kiedyś po wyrzuceniu za burtę Saragossy. Jak wtedy gdy odpadały z Wisłą Parma, czy Schalke. I kiedy wydawało się, że nieprędko przeżyjemy coś podobnego - spadło to na nas niejako w nagrodę za trwanie z naszym klubem na dobre i na złe. I o tym też pamiętajcie!

I nie pozostaje nam nic innego, jak wiślakom, trenerom i wszystkim tym, którzy byli wczoraj z Wisłą powiedzieć głośne i dobitne - dziękujemy! Dziękujemy i prosimy o... jeszcze! Do boju Wisełka!

Źródło: wislaportal.pl
Autor: VIP

Wisła dziękuje Odense i wysyła do Danii prezenty

Wisła Kraków jest bardzo wdzięczna piłkarzom Odense za sportową postawę i fakt, że zespół ten pomógł "Białej Gwieździe" w awansie do 1/16 finału Ligi Europy. Krakowski klub wysłał do Danii specjalne podziękowania oraz prezenty. Do Odense trafiły: wielka, sześciolitrowa butelka dobrej polskiej wódki, klubowe pamiątki oraz list z podziękowaniami za pomoc w awansie.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Oto Baye Djiby Fall, czyli bohater Odense i Krakowa

Baye Djiby Fall od środowego wieczoru jest bohaterem nie tylko swojego Odense, ale i Krakowa. To właśnie Senegalczyk strzelił w doliczonym czasie gry meczu w Londynie bramkę, która duńskiemu zespołowi dała remis 2:2 z Fulham, a Wiśle awans do 1/16 finału Ligi Europy.

Co ciekawe, strzał głową 26-letniego Falla do bramki Fulham był najprawdopodobniej jego ostatnim dotknięciem piłki w barwach Odense. Senegalczyk był bowiem jedynie wypożyczony z Lokomotiwu Moskwa i teraz wróci do Rosji.

- Nie sądzę, żeby Odense było stać na wykupienie Falla, bo on sporo kosztuje, a Duńczycy nie są zamożnym klubem - mówi Arkadiusz Onyszko, były piłkarz Odense, który świetnie zna Senegalczyka.

- Muszę powiedzieć, że Fall to bardzo skromny chłopak. Jest muzułmaninem. Nie jest to człowiek, o którym można powiedzieć, że jest duszą towarzystwa. Jest raczej nieśmiały, ale jednocześnie bardzo sympatyczny. Dla piłkarzy Odense to był ostatni mecz w sezonie, więc Fall już poleciał na wakacje i pewnie nawet nie przypuszcza, że jest teraz wokół niego tyle zamieszania.

Onyszko nie jest zupełnie zaskoczony postawą Odense w Londynie. - Szczerze mówiąc, dziwią mnie pytania o podejście duńskiego zespołu do meczu z Fulham - mówi bramkarz. - To są profesjonaliści w każdym calu i nie ma dla nich różnicy, z kim i o co grają. Zawsze gdy wychodzą na boisko, wykonują swoją pracę na sto procent. Jak prowadzą z zespołem V ligi 5:0, to chcą wygrać 10:0. Jak grają w europejskich pucharach, to nawet jeśli nie mają już szans na awans, i tak będą walczyć do samego końca o korzystny wynik. Oczywiście zagrali ostatnio słabiej z Wisłą i przegrali, ale jak pokazało życie, każdy mecz jest inny. Osobiście cieszę się, że tak się to potoczyło i zobaczymy Wisłę wiosną w Lidze Europy.

Po meczu w Londynie Odense zyskało mnóstwo sympatii wśród kibiców Wisły. Już w środowy wieczór oficjalny profil duńskiego klubu na Facebooku został zasypany przez podziękowania od Polaków. Ci komentowali grę duńskiego zespołu często w zabawny sposób. Można np. było przeczytać w języku angielskim taki komentarz: "Odense, Kraków to wasz drugi dom...".

Inni pisali: "Odense, dobra robota!", "Nie mogę uwierzyć! Zrobiliście to! Wielkie dzięki i pozdrowienia dla wszystkich piłkarzy Odense!".

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Patryk Małecki zaprezentował tatuaż z podobizną Henryka Reymana.[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Patryk Małecki zaprezentował tatuaż z podobizną Henryka Reymana.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

Wisła i Legia już zarobiły w Lidze Europejskiej po ponad półtora miliona euro!

Wisła Kraków i Legia Warszawa za udział w fazie grupowej Ligi Europejskiej dostaną od UEFA po 1 620 tys. euro. Wiosną do kas obydwu klubów wpłyną dodatkowe pieniądze, ponieważ piłkarze polskich zespołów zagrają w 1/16 finału rozgrywek. (...)

Gratyfikacje finansowe, jakie UEFA wypłaci Wiśle:
640 tys.euro - za awans do fazy grupowej Ligi Europy
360 tys. euro - za rozegranie sześciu spotkań w fazie grupowej
(6 razy 60 tys. euro za każdy mecz)
140 tys. euro - za domowe zwycięstwo z FC Fulham
140 tys. euro - za wyjazdowe zwycięstwo z Odense BK
140 tys. euro - za domowe zwycięstwo z Twente Enschede
200 tys. euro - za awans do 1/16 finału
SUMA: 1 620 tys. euro

Źródło: gazetakrakowska.pl

Emocje do ostatnich sekund - Mateusz Borek

Data publikacji: 21-12-2011 18:55


Dokładnie tydzień temu dzięki bramce strzelonej na Craven Cottage przez Odense w meczu z Fulham Wisła Kraków awansowała do fazy pucharowej Ligi Europejskiej. W tym momencie na stadionie Białej Gwiazdy zapanowało prawdziwe szaleństwo! Od dziś wracamy wspomnieniami do tego niezapomnianego wydarzenia. Jako pierwszy o swoich wrażeniach opowie Mateusz Borek, który komentował tamte chwile.

Po zakończeniu meczu Wisły z Twente widzowie nadal mogli oglądać to, co się dzieje na stadionie przy ul. Reymonta w Krakowie i słyszeć komentarz Mateusza Borka. „Widzę, że nie schodzą jeszcze piłkarze Wisły Kraków. Także tutaj trenerzy czekają w tej chwili na jakąś informację z Craven Cottage…” – mówił komentator.

„Gdy się kończył mecz w Krakowie, to zapytałem się wydawcy, co się dzieje w Londynie. Powiedział, że jest dziewięćdziesiąta minuta, sędzia doliczył trzy, dalej jest 2:1 dla Fulham. W zasadzie mieliśmy schodzić z anteny, bo emisja na nas pokrzykiwała, żeby już oddać głos, natomiast ja się uparłem, żeby zatrzymać się do końca na tej antenie. Mówię: ‘Nie schodzimy, dopóki nie skończy się mecz tam, w Londynie’. Trzymałem wydawcę na guziku, dzięki któremu mogę ‘zniknąć’ z anteny w momencie, kiedy głos ma drugi komentator, i prosiłem, żeby co 15 sekund mnie informował, co tam się dzieje, czy się nic nie zmienia. No i nagle słyszę w słuchawkach jakiś szok, że jest siedem sekund do końca w Londynie i że padł gol! Tej informacji postanowiłem przez kilka sekund nie przekazywać, tylko trzymałem wydawcę na tym guziku, żeby mnie poinformował, kiedy jest ostatni gwizdek. Kiedy dostałem taką informację, to wtedy mogłem się nią podzielić i puścić wodze fantazji” – dodaje dziennikarz.

Chwilę później wszyscy telewidzowie usłyszeli: „Proszę państwa! Niesamowita sytuacja! Właśnie dostajemy informację – gol na dwa do dwóch dla Odense! I to oznacza, jeśli tam się nic nie zmieni, że Wisła będzie grać wiosną w europejskich pucharach!”.

Borek więc przekazywał informacje, które otrzymał ze studia w Warszawie. Bramki dla Odense na żywo nie widział. „Ponieważ były produkowane dwa sygnały: na Polskę i zagranicę, to nie miałem możliwości podglądu Polsatu Sport Extra, gdzie ten mecz Fulham - Odense był na żywo. W zasadzie musiałem opierać się na Internecie i połączeniu mojego wydawcy z emisją w Warszawie, gdzie jest kilka monitorów i można oglądać kilka meczów. Dziesięć, piętnaście minut wcześniej jedna z trybun za bramką ożyła i zaczęła się tam euforia. Kilka razy zapytywałem się wtedy mojego wydawcy, czy czasem nie padła bramka na 2:2. I on mnie cały czas zapewniał, że nie, że mam złe informacje. Wcisnąłem wtedy guzik i prowadziłem dialog z wydawcą, żeby zadzwonił na emisję, albo żeby połączył się przez interkom i się upewnił, czy padł gol na 2:2. No i on mnie poinformował, że dalej jest 2:1, osiemdziesiąta minuta, jest spokojnie, nic się nie dzieje” – wspomina w rozmowie z nami Mateusz Borek.

Jak podkreśla komentator, w piłce nożnej wiele było i będzie takich momentów, kiedy to w ciągu kilku minut wszystko może się zmienić. Jako przykład przytoczył historię finału Ligi Mistrzów pomiędzy AC Milan a Liverpoolem. Włosi po pierwszej części meczu prowadzili 3:0. W drugiej połowie Liverpool doprowadził do wyrównania, a o losach trofeum przesądziły rzuty karne, w których lepsi okazali się piłkarze Rafaela Beniteza. „W przerwie piłkarze Milanu założyli koszulki z napisem „Campioni”, i dlatego po meczu nie wymieniali się już koszulkami, bo już po pierwszej połowie byli przekonani, że mają ten Puchar Europy” – przypomina i dodaje: „Drugą taką historię miałem komentując bodajże mecz 1/4 finału Pucharu Narodów Afryki, gdzie jedna drużyna w 82. minucie wygrywała 4:0. Też podsumowałem już to spotkanie, że ten zespół jest w półfinale, a w doliczonym czasie gry skończyło się na 4:5 i ta drużyna, która wcześniej prowadziła, przegrała. To mnie nauczyło pokory i staram się do samego końca nie wyciągać wniosków”.

„Fajnie, że Wisła podeszła solidnie do meczu. Wydaje mi się, że zagrała dobrą piłkę. Nie ma dla mnie znaczenia, że Twente przyjechało w pół rezerwowym składzie, bo to ich problem. A Duńczycy okazali ten skandynawski charakter, nieustępliwość i przy odrobinie szczęścia udało się doświadczyć tego, co pewnie 24 godziny wcześniej dla 90% było niewyobrażalne” – zaznacza dziennikarz. Borek przyznaje, że mecz Białej Gwiazdy z Twente na długo zapadnie w jego pamięci, podobnie jak to było z rewanżowym meczem krakowskiej drużyny z Realem Saragossa oraz spotkaniem z Iraklisem w Salonikach. „Już się wydawało, że jest po sprawie, a jednak Wisła wywalczyła ten awans” – wspomina Borek gola Nikoli Mijailovicia w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry, który dał Wiślakom dogrywkę, a w niej drugą bramkę i wyeliminowanie greckiego zespołu. „Myślę, że dla takich chwil uprawia się ten zawód. Nie żeby szesnaście razy mieć nadzieję, którą potem trzeba tracić, tylko właśnie dla takich historii, które dzieją się w taki nieprzewidywalny sposób” – mówi komentator Polsatu.



Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Emocje do ostatnich sekund – Adrian Ochalik

Data publikacji: 22-12-2011 16:04


Po środowych wspomnieniach Mateusza Borka z niezapomnianego wieczoru 14 grudnia tym razem czas na opowieść rzecznika prasowego Wisły, Adriana Ochalika. Przypominamy, że cały czas można wysyłać swoje wspomnienia, z których najciekawsze opublikujemy na oficjalnej stronie Wisły Kraków.

Zanim przejdziemy do samego momentu zdobycia bramki przez Odense, posłuchajmy „technicznego” wprowadzenia Adriana Ochalika, które w przypadku tej opowieści jest bardzo ważne. „Pięć minut przez zakończeniem meczu w europejskich pucharach muszę być przy zejściu do szatni, gdzie Polsat przekazuje mi informację, z którym piłkarzem chce przeprowadzić wywiad zaraz po zakończeniu spotkania. Tym razem sytuacja była bardziej skomplikowana, bo zawodnik, który był wybrany do wywiadu, był także wylosowany do kontroli antydopingowej. Był to Tomas Jirsak. Tuż po zakończeniu meczu musiałem szybko ściągnąć Tomasa z murawy, bo zgodnie z przepisami UEFA zawodnik nie ma prawa przed kontrola udać się do szatni. Może jedynie przy mnie i osobie z UEFA szybko, w pierwszej kolejności, udzielić wywiadu, a potem zaraz iść na kontrolę” – opowiada rzecznik prasowy Wisły.

Tomas więc został namierzony na murawie, wyłowiony z grupy zawodników i Adrian Ochalik zaczął iść z nim w kierunku tunelu, gdzie pomocnik miał udzielić pomeczowego wywiadu. „W momencie, gdy schodziłem z Tomasem po schodach, Kuba Jarosz, który rozmawiał przez telefon ze swoim tatą, zaczął krzyczeć do mnie, że Odense strzeliło gola na 2:2. To był jeszcze ten moment, kiedy stadion nie wybuchł z radości. Ja od razu przekazałem tą informację Tomasowi, który odwrócił się na pięcie i było jasne, że nie idzie do żadnego wywiadu ani na żadną kontrolę, bo pobiegł szybko na boisko cieszyć się z kolegami. W momencie, gdy on dobiegał do reszty zawodników, do kibiców dotarła informacja o bramce w Londynie” – opisuje Ochalik.

Rzecznik prasowy natychmiast zaczął radosną informacją dzielić się z osobami znajdującymi się w jego pobliżu. „Szybko zacząłem wołać do Kazia Moskala, Andrzeja Bahra i Pawła Primela, że w Londynie jest remis. Oni przez dłuższą chwilę nie mogli w to uwierzyć. Patrząc na Kazia widziałem, że ta informacja szybko do niego nie dociera, chociaż na stadionie zaczęło się już szaleństwo” – zdradza Ochalik. Potem rzecznik pozwolił też sobie na swoją chwilę radości. „Skakaliśmy trochę z Kubą Jaroszem, Grzesiem Halatem, Kaziem Antkowiakiem. Przy tunelu stali też z nami Bruno i Tim z UEFA, którzy cieszyli się razem z nami. Bruno nawet popłakał się ze wzruszenia. To były takie fajne chwile, gdzie chociaż wszyscy pracowaliśmy, żeby wszystko było jak najlepiej zorganizowane, to na moment można było tak po ludzku się pocieszyć. Można powiedzieć, że w tej chwili czas się na moment zatrzymał, bo wydarzyło się coś niesamowitego. Później trzeba było wrócić do roboty, bo przecież w końcu trzeba było przeprowadzić te wywiady, konferencję prasową. Trzeba było to jakoś wytrzymać, bo było wiadomo, że potem to będzie długa noc” – kończy swoją opowieść z uśmiechem Ochalik.



Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Emocje do ostatnich sekund – Kazimierz Moskal

Data publikacji: 23-12-2011 18:54


Zaczynając zbierać wspomnienia z wieczoru 14 grudnia nie przypuszczaliśmy nawet, że będą one tak ciekawe. Dziś o tym, kiedy uwierzył w awans Wisły i co by zrobił, gdyby ta myśl dotarła do niego wcześniej, opowiada trener Kazimierz Moskal. Już niedługo natomiast zaczniemy publikować także Wasze wspomnienia, które cały czas do nas przesyłacie.

„Przez cały mecz było tak, jak chciałem przed spotkaniem: cały czas nie znałem wyniku meczu Fulham z Odense. Byłem skoncentrowany tylko na naszym spotkaniu. Tylko w 80. minucie, patrząc na reakcję kibiców, miałem wrażenie, że wynik jest dla nas korzystny” - zaczyna swoją opowieść szkoleniowiec Białej Gwiazdy. To jednak, że nie chciał on znać wyniku równolegle toczącego się spotkania, wcale nie jest najdziwniejsze w jego opowieści. Najciekawsze rzeczy dopiero się zaczynają. „Bezpośrednio po zakończeniu meczu widziałem reakcje niektórych zawodników, którzy pokazywali sobie na palcach, że jest 2:1 dla Fulham. Pierwsza reakcja była taka, że my zrobiliśmy swoje, ale cud w Londynie się nie zdarzył. Przyjąłem to spokojnie. Po chwili jednak zaczął się dziwny ruch na stadionie, dziwne zamieszanie. Adrian Ochalik krzyknął do mnie, że jest 2:2, pojawiły się podobne okrzyki z trybun. Do końca nie wiedziałem, co o tym myśleć. Nie bardzo w to wierzyłem, wydawało mi się, że ktoś kogoś podpuścił i później okaże się, że to jest nieprawda, tym bardziej, że stał przy mnie kierownik drużyny, który sprawdzał na telefonie wyniki na żywo i cały czas było 2:1 dla Fulham, a mecz trwał. Nie docierało to do mnie” - kontynuuje swoją opowieść Kazimierz Moskal.

Okazuje się więc, że trener wyszedł na murawę w kierunku piłkarzy świętujących już z kibicami awans, nieświadomy tego, co się stało! „Podchodząc do zawodników i gratulując im nie miałem świadomości, że awansowaliśmy do następnej rundy” - zdradza trener. „Dopiero później Jarek Krzoska podbiegł do mnie i powiedział, że jest 2:2. Z radości wskoczyłem na niego. Dopiero wtedy ucieszyłem się trochę bardziej, ale dalej nie do końca wierzyłem, że to się dzieje naprawdę, bo okoliczności były nieprawdopodobne. Gdyby ta informacja dotarła do mojej świadomości tak na sto procent wcześniej, to nie wiem, co bym zrobił. Chyba bym się znalazł na trybunie gdzieś wśród kibiców” - uśmiecha się Kazimierz Moskal.

Trener swojego niedowierzania nie wyzbył się nawet do czasu pomeczowej konferencji prawej. „Dalej nie bardzo wierzę w to, co się stało” - powiedział w kierunku dziennikarzy szkoleniowiec. Kiedy więc do Kazimierza Moskala dotarła w końcu myśl, że Wisła wiosną dalej będzie grała w Lidze Europejskiej? „Muszę się przyznać, że całą noc nie spałem. Przesiedziałem całą noc w domu, przełączałem kanały w telewizji, bo nie miałem jeszcze nagranego naszego meczu, żeby go obejrzeć jeszcze raz. Przez całą noc nie zmrużyłem oka i to chyba był ten moment, kiedy dotarła do mnie myśl, że to jest prawda. Dalej jednak, kiedy wracam myślami do momentu zakończenia meczu, to wszystko wydaje mi się nieprawdopodobne” - odpowiada trener.

„To, co się stało i jak to się stało, jest niesamowite. Takich chwil nie zapomina się do końca życia. Takie momenty jak mecz z Saragossą, czy ten awans to chwile, dla których warto żyć” - kończy swoją opowieść Kazimierz Moskal.



Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Emocje do ostatnich sekund - ksiądz Bronisław Fidelus

Data publikacji: 24-12-2011 13:00


Dziś Wigilia, więc uznaliśmy, że do dobry dzień na wspomnienia kapelana Wisły, księdza Bronisława Fidelusa. Od jutra natomiast będziemy publikowali pierwsze z Waszych wspomnień.

Kapelan Wisły w środę, 14 grudnia, nie mógł pojawić się na Reymonta 22, ale miał oczywiście zapewnione z kilku źródeł bieżące informacje o przebiegu spotkania. „Nie byłem na meczu, ponieważ byłem za granicą. Mój krewniak i znajomi księża byli jednak na stadionie i od nich systematycznie otrzymywałem wiadomości na komórkę. Z jednej strony byłem bardzo zadowolony, że wygrywamy, a z drugiej był smutek, bo w meczu w Londynie nie układało się po naszej myśli” - opowiada ksiądz Fidelus. „Gdy mecz się skończył, otrzymałem wiadomość, że wygraliśmy, ale nie wchodzimy dalej, ale dosłownie trzy sekundy później przyszło kilka smsów, że jest awans. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ktoś sobie żartuje tymi smsami, bo informował mnie głównie mój krewniak, młody chłopak, który jest zażartym kibicem Wisły. Wujka by nie nabierał” - zdradza kapelan Wisły.

„Bardzo się ucieszyłem z otrzymanych wiadomości i zaraz włączyłem też internet, żeby przejrzeć wszystkie strony, gdzie tylko była relacja. Cieszyłem się wspólnie z innymi, otrzymywałem gratulacje nawet od tych osób, które Wiśle nie kibicują, bo nie interesują się sportem” - przyznaje ksiądz Fidelus. Kibice Wisły natomiast telefonowali do księdza i... „Wiele osób do mnie dzwoniło po meczu i mówiło, że co prawda na meczu nie byłem, ale chyba posyłałem jakieś smsy do góry, żeby wszystko dobrze wypadło” - uśmiecha się kapelan Wisły.

„W sytuacji, gdzie byliśmy najmniej pewni wyjścia, wychodzimy, a tam, gdzie byliśmy pewni, nie weszliśmy dalej. Musimy się więc uczyć pokory i mieć nadzieję, że będzie dobrze, także w tych najbliższych meczach ze Standardem” - kończy swoją opowieść ksiądz.

Przy okazji kapelan Wisły złożył też wszystkim życzenia świąteczne. „Korzystając z okazji chciałem życzyć z okazji Świąt Bożego Narodzenia sportowcom i kibicom, żeby nam wszystkim Pan Bóg błogosławił, zarówno w emocjach sportowych, jak i w życiu rodzinnym” - mówi ksiądz Fidelus.



Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Emocje do ostatnich sekund - Wojtek Żurawski

Data publikacji: 26-12-2011 11:54


Maile z Waszymi wspomnieniami cały czas napływają, a my wybieramy kolejne z Waszych wspomnień z wieczoru, w który Wisła awansowała do fazy pucharowej Ligi Europejskiej. Jeśli wysłaliście już swoje wspomnienie, to sprawdzajcie codziennie, czy ukaże się na oficjalnej stronie Wisły. Jeśli jeszcze nie podzieliliście się z nami swoimi wrażeniami, czas to zrobić! Dziś zamieszczamy historię Wojtka.

Jeśli wiara czyni cuda, my wierzymy, że się uda.

Z takim właśnie nastawieniem podchodziliśmy do ostatniej kolejki w Lidze Europejskiej. Jak zwykle wybraliśmy się naszą stałą ekipą. Ja, trzech kolegów i znajomy ksiądz, wielki kibic Wisły. Szale w dłoniach, czerwone koszulki i ruszamy w 120 – kilometrową podróż do piłkarskiej stolicy Polski. Droga minęła nam jak zawsze – na ocenianiu szans Wiślaków w nadchodzącym spotkaniu. Co do starcia w Londynie, wierzyliśmy, z naiwnością małych, dzieci na cud.

Na Reymonta docieramy 40 minut przed pierwszym gwizdkiem. Ciężko na naszym C3 znaleźć wolne miejsce. Zaczyna się mecz. Dostąpiłem zaszczytu machania flagą podczas oprawy. Po 10 minutach zacząłem się zastanawiać, czy jej komuś nie oddać, ból mięśni coraz bardziej bowiem mi doskwierał. Nagle piłka wpada do siatki po strzale Garguły. Wielka radość, o bólu nagle zapomniałem. Mijają minuty, Twente wyrównuje. W końcu gwizdek – mamy przerwę. Od kolegów dowiaduję się o dwubramkowym prowadzeniu Fulham. Poczułem się podłamany na duchu. Nagle uświadamiam sobie, że to ostatni w tym roku mecz na R22, więc wypadałoby się dobrze pożegnać.

Z początkiem 2.połowy, całkowicie się wyłączyłem, kolejne uderzenia bębna były dla mnie niczym uderzenia serca. Dopingowałem z takim zaangażowaniem, iż nie dotarło do mnie, gdy kolega powiedział mi o golu kontaktowym dla Odense. Potem koniec meczu. Przymierzałem się, by zaintonowane przez gniazdowego „Moskal Kazimierz...” krzyknąć jak najgłośniej, by dać wszystkim do zrozumienia, że jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu.

Nie zdążyłem, naszą uwagę zwróciło dziwne zachowanie kibiców na prostej. Wątpliwości rozwiał spiker. Fulham – Odense 2-2. Zaczęło się szaleństwo, skakałem, machałem szalem. Nie wiedząc czemu, nagle znalazłem się w pozycji leżącej, 2 rządy niżej :) W ogóle nie miałem ochoty wracać tego dnia do domu. Ponaglany jednak przez kolegów, udałem się do samochodu.

Gdy wróciłem do domu, było już po 2. Udałem się pod prysznic i zauważyłem krew i siniaki na nogach – skutki feralnego upadku. Pomyślałem wtedy: piękna pamiątka. Potem długo nie mogłem zasnąć. Docierało do mnie, że właśnie przeżyłem najwspanialsze chwile mojego życia – chwile, które zawdzięczam ukochanemu Klubowi. No ale też głos z drugiej strony: skoro tak, pora zatem umierać... Nie, nic z tych rzeczy. Przede mną i przed moją Wisełką na pewno jeszcze wiele pięknych chwil.

Wojtek Żurawski

Źródło: wisla.krakow.pl

Video

Bramki i radość z awansu

Kibicowsko

Cztery radości, choć naprawdę znacznie więcej

Wczorajsze spotkanie Wisły z Twente spowodowało wiele wybuchów radości. Zapewne nie sposób wszystkie je zliczyć, ale przynajmniej cztery możemy bardzo konkretnie umiejscowić w czasie.

Zaczęło się na samym początku, kiedy kibice z trybuny północnej zaprezentowali efektowną oprawę. "Nie ma, że boli - sektor kiboli" - głosiło hasło przygotowane przez wiślackich ultrasów, w którym szczególnie sympatycznie prezentował się transparent na płocie, z pięknie wykonaną literą "o" zaopatrzoną w wiślacką gwiazdkę. Niebywale efektownie prezentowała się trybuna wypełniona trójkolorowymi flagami, podświetlonymi ciepłym światłem rac. Piękny był ten sektor kiboli.

Pierwszy zbiorowy wybuch radości nastąpił w 11. minucie meczu, gdy bramkę zdobył "oczywiście" Łukasz Garguła. Kolejny, na samym początku drugiej połowy, wywołał Cwetan Genkow, dając Wiśle ponowne prowadzenie w meczu z Holendrami. Tę drugą radość nawet niespecjalnie pomniejszał fakt, że w Londynie panował wówczas rezultat 2:0 dla gospodarzy, który awansem premiował Fulham.

Na twarzach kibiców Wisły nadzieja pojawiła się po godzinie gry na Reymonta, gdy z Wysp dotarła informacja o kontaktowej bramce Odense. Na dziesięć minut przed końcem na naszym stadionie rozeszła się wieść, że Odense wyrównało na 2:2. Najpierw fani na trybunie południowej ryknęli z radości, po czym fala szczęścia przetoczyła się po kolejnych sektorach. Konsternacja zapanowała, gdy w komórkach większości osób nadal wyświetlało się 2:1. Mimo wszystko, bawiliśmy się dalej i jak zawsze, byliśmy z Wisłą.

Po końcowym gwizdku piłkarze zaczęli wybierać się pod sektor, by podziękować kibicom za wsparcie w tym meczu oraz wszystkich wcześniejszych. Na trybunach wszyscy stali w przejmującym oczekiwaniu. Gdy nasi zawodnicy składali dłonie do oklasków, w Londynie honorowe walczaki z Odense pokazały na czym polega piękno futbolu. Spiker oficjalnie podał informację o wyrównującym trafieniu oraz AWANSIE krakowskiej Wisły do 1/16 finału Ligi Europy!

Takiego szczęścia nie było już dawno. Na murawie oraz wszystkich sektorach zapanowała bezgraniczna radość. Ludzie padali sobie w objęcia, uśmiechając się niemal na szerokość Błoń. Zaczęło się wspólne świętowanie i mało kto miał ochotę opuszczać stadion. Chciało się, by ten wieczór przy Reymonta trwał jak najdłużej, byśmy mogli delektować się w nieskończoność smakiem awansu. Na szczęście noc była długa i Kraków mógł pięknie świętować kolejne historyczne wydarzenie piłkarskie.

Panowie i Panie, przed nami piękna zima!

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2011/2012

Galeria kibicowska: