2012.04.14 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 3:2

Z Historia Wisły

2012.04.14, Ekstraklasa, 26. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 15:45, sobota, 13°C
Wisła Kraków 3:2 (2:0) ŁKS Łódź
widzów: 15.019
sędzia: Sebastian Jarzębak z Bytomia
Bramki
Cwetan Genkow (g) 8'
Cwetan Genkow 27'
Cwetan Genkow (g) 55'


1:0
2:0
3:0
3:1
3:2



57' Marek Gancarczyk
67' Rafał Kujawa
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Tomas Jirsak
Michał Czekaj
Grafika:Zk.jpg Junior Diaz
Dragan Paljić
Ivica Iliev Grafika:Zmiana.PNG (67' Grafika:Zk.jpg Michael Lamey)
Maor Melikson Grafika:Zmiana.PNG (75' Patryk Małecki)
Grafika:Zk.jpg Gervasio Nunez
Łukasz Garguła Grafika:Zmiana.PNG (89' Kew Jaliens)
Andraż Kirm
Cwetan Genkow

trener: Michał Probierz
ŁKS Łódź
4-5-1
Pavle Velimirović
Artur Gieraga Grafika:Zk.jpg Grafika:Zmiana.PNG (80' Paweł Sasin)
Piotr Klepczarek Grafika:Zk.jpg
Michał Łabędzki Grafika:Zk.jpg
Ronald Gercaliu
Wojciech Łobodziński
Maciej Iwański
Grzegorz Bonin Grafika:Zmiana.PNG (67' Rafał Kujawa)
Olegs Laizans
Marek Saganowski
Mateusz Stąporski Grafika:Zmiana.PNG (46' Marek Gancarczyk)

trener: Andrzej Pyrdoł

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

W ramach akcji Powrót Legend Wisły Kraków, uhonorowano Józefa Kotlarczyka. [Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
W ramach akcji Powrót Legend Wisły Kraków, uhonorowano Józefa Kotlarczyka.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
W ramach akcji Powrót Legend Wisły Kraków, uhonorowano Józefa Kotlarczyka. [Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
W ramach akcji Powrót Legend Wisły Kraków, uhonorowano Józefa Kotlarczyka.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

Przed meczem z ŁKS-em

Już w sobotę o godzinie 15:45 Wisła Kraków na własnym stadionie podejmie ŁKS. Po 25 kolejkach łodzianie zajmują 15. pozycję w ligowej tabeli, niechlubną palmę pierwszeństwa w drodze do I ligi oddając tylko naszej sąsiadce zza Błoń.

Tradycją stało się, że trener Michał Probierz jest powściągliwy jeśli chodzi o informowanie o ewentualnych absencjach swoich piłkarzy, spowodowanych urazami. Tak więc na dziś wiadomo tylko, że na pewno nie zagrają wyeliminowani do końca sezonu defensorzy - Gordan Bunoza i Osman Chavez a także kapitan Cezary Wilk, który musi odpokutować za nadmiar żółtych kartek.

Ostatniego gola w rozgrywkach T-Mobile Ekstraklasy, zdobytego przez wiślaków przy Reymonta mieliśmy okazję widzieć 4 grudnia 2011 w meczu z innym łódzkim klubem, Widzewem. W kolejnych 4 spotkaniach kibice zgromadzeni na obiekcie aktualnego mistrza Polski nie mieli sposobności poderwać się z krzesełek. Czy trener Probierz widzi jakieś przesłanki, żeby jutro ta niechlubna passa się skończyła?

- Warto podkreślić, że już z Jagiellonią graliśmy dobrze, dominowaliśmy, ale nie zdobyliśmy bramek. To było naszym problemem. Teraz (z Ruchem w Pucharze Polski - przyp. red.) strzeliliśmy trzy gole i mam nadzieję że jest to dobry prognostyk - stwierdził Michał Probierz na przedmeczowej konferencji.

Jednocześnie Probierz zakomunikował, że zdaje sobie sprawę z tego, że ŁKS nie położy się na boisku ale będzie twardo walczył, bo ma o co.

Zespół prowadzony przez Piotra Świerczewskiego i Andrzeja Pyrdoła w ostatnich dwóch meczach zdobył 4 "oczka" i na pewno do Krakowa przybędzie po kolejną zdobycz punktową - bo tylko regularne punktowanie w ostatnich kolejkach może dać im szansę na utrzymanie. "Rycerze Wiosny" pod Wawel przyjadą na pewno bez kontuzjowanego golkipera Bogusława Wyparły oraz pauzującego za żółte kartki Antoniego Łukasiewicza.

Dużym wsparciem dla ełkaesiaków będzie na pewno liczna delegacja fanów z Miasta Włókniarzy, którzy zamówili 800 wejściówek i prawdopodobnie w takiej właśnie liczbie będą dopingować jutro swój zespół.

Każdemu, któremu hasło "Wierność" nie jest obce powinien wiedzieć gdzie będzie w sobotnie popołudnie. Dlatego zachęcamy do przyjścia na mecz. Jeśli nie dla piłkarzy, to dla Wisły. Bo Wisła to Jej Kibice.

Wisła Kraków - Łódzki Klub Sportowy

Kraków, Stadion im. Henryka Reymana, sobota, godz. 15:45

Transmisja: Canal+ Sport (HD), Polsat Sport HD

Relacja tekstowa w wislakrakow.com.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Michał S.

Michał Probierz przed meczem z Łódzkim Klubem Sportowym

- Chcemy to spotkanie wygrać - tak samo jak wszystkie, które są do końca - zapowiada przed czekającym nas w sobotę meczem z Łódzkim Klubem Sportowym trener Michał Probierz, który jak wszyscy dostrzega problem z kiepską frekwencją na naszym stadionie, która może być też niestety także na najbliższym spotkaniu. - Żałujemy, że na meczu pucharowym z Ruchem nie było więcej ludzi. Może gdyby było te kilka tysięcy więcej, to pociągnęliby nas do zwycięstwa, ale zrobimy i tak wszystko, żeby dobrze wypaść - zapewnia przed kolejnym meczem Probierz.

W Wiśle wciąż największym problemem są oczywiście liczne urazy. O nich trener mówi jednak - jak zwykle - dość enigmatycznie.

- Z tych zawodników, których mieliśmy ostatnio, większość trenowała indywidualnie i dopiero dziś i jutro podejmiemy decyzję o tym kto będzie mógł grać. Może być tak, że poobijani zawodnicy, którzy mieli urazy, w większości wyjdą na trening i będą do dyspozycji, ale może być też tak, że doktor powie, że "nie" i będziemy musieli myśleć - powiedział.

Warto jednocześnie przypomnieć, że w bieżącym sezonie Probierz przez dwa miesiące pracował w ŁKS-ie i był to najlepszy moment w tym sezonie dla walczących o utrzymanie łodzian.

- To jest zespół z charakterem - mówi o beniaminku ligi Probierz. - Mają Marka Saganowskiego, czyli jednego z lepszych zawodników, z samego zachowania, jakiego miałem przyjemność prowadzić. Od pierwszej do ostatniej minuty treningu zawsze daje z siebie wszystko. To samo dotyczy Antka Łukasiewicza, choć on akurat jutro nie zagra. Jest tam wielu piłkarzy, którzy "chcą". Może nie mają jakichś świetnych warunków i borykają się z różnymi problemami, ale na pewno przyjemnie było pracować z nimi przez dwa miesiące. Bardzo miło wspominam ten okres - wspomina trener Wisły.

- To na pewno będzie trudne spotkanie, bo ŁKS w każdym meczu musi zdobywać punkty. Zdaję sobie sprawę, że podejdą do niego podbudowani, bo ostatnio wygrali z Podbeskidziem, zremisowali z Widzewem, więc ich morale jest dobre, ale i my chcemy podtrzymać to, że tak zagraliśmy. Wygraliśmy ostatnio i choć nie dało nam to awansu, to sama gra, rozgrywanie - było niezłe - przyznaje Probierz.

- Uważam, że już z Jagiellonią graliśmy nieźle, byliśmy zespołem dominującym, tylko nie zdobyliśmy bramek. Wiadomo, że to w piłce jest najważniejsze. Posiadanie piłki to jedno, ale też strzałów mieliśmy dużo więcej, ale nie potrafiliśmy trafić do bramki. Cieszę się, że strzeliliśmy ich teraz trzy i chciałbym aby w kolejnych meczach było podobnie. Pracuję tutaj 5 tygodni, rozegraliśmy 10 spotkań, a wciąż układam to ze zdrowych zawodników. To wszystko co można było zrobić. A sama praca? Ludzie zawsze porównują trenerów do innych. Najlepsi szkoleniowcy mówią, że potrzebują rok-dwa na zbudowanie zespołu. W Polsce takich jest bardzo mało - dodał.

- ŁKS na pewno będzie walczył do samego końca. Kluczowe mecze mają przed sobą i zadecydować mogą dwie ostatnie kolejki, czyli wtedy gdy zagrają u siebie z Bełchatowem oraz gdy pojadą na Jagiellonię. Jest tam kilku piłkarzy, którzy potrafią grać w piłkę i poprzez trening mogą jeszcze namieszać w tej stawce z tyłu - zakończył trener Wisły.

Źródło: wislaportal.pl

Podczas meczu mogliśmy trzykrotnie oglądać taką radosną scenkę, po każdej z trzech bramek Genkowa. . [Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Podczas meczu mogliśmy trzykrotnie oglądać taką radosną scenkę, po każdej z trzech bramek Genkowa. .
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

Z ŁKS-em o cenne punkty

Data publikacji: 14-04-2012 09:00


Już za kilka godzin piłkarze Michała Probierza podejmować będą na własnym terenie broniący się przed spadkiem zespół ŁKS-u w meczu 26. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Spotkanie to jest niezwykle istotne dla obu drużyn, którym potrzebne są kolejne punkty.

W ubiegły wtorek krakowska Wisła pechowo odpadła z Pucharu Polski po meczu z Ruchem Chorzów, który miał być przepustką do gry na arenie międzynarodowej. Seria rzutów karnych zweryfikowała, która z drużyn zagra w finale krajowego pucharu. Mistrzowie Polski mają jeszcze matematyczne szanse na wywalczenie miejsca w lidze, dającego im udział w rozgrywkach Ligi Europejskiej. Piłkarze oraz trener Białej Gwiazdy zapowiadają zaciętą rywalizacją i liczą na to, iż uda im się to miejsce zająć.

Zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego mają za sobą ciężką przeprawę w derbach Łodzi, które zakończyły się remisem 1:1. Podział punktów nie zadowala żadnej z drużyn, szczególnie ŁKS-u, dla którego każde oczko jest na wagę złota. Podopieczni Andrzeja Pyrdoła liczą na walkę do ostatniej minuty, chcąc z Krakowa wywieźć cenne zwycięstwo. ŁKS po 25 meczach zajmuje przedostatnią pozycję w lidze, wyprzedzając tylko Cracovię. Łodzianie mają na swoim koncie 22 punkty, o dwanaście mniej od Wisły.

Szkoleniowiec drużyny z Łodzi nie będzie miał do swojej dyspozycji dwóch ważnych dla swojego zespołu graczy. Antoni Łukaszewicz nie będzie mógł wybiec na murawę, gdyż pauzuje z powodu żółtych kartek. W spotkaniu przeciwko Białej Gwieździe zabraknie także bramkarza ŁKS-u Bogusława Wyparło, wyeliminowanego przez kontuzję.

Obie drużyny po raz pierwszy spotkały się w 1925 roku w rywalizacji o mistrzostwo Polski. Wówczas górą byli łodzianie, którzy pokonali Wisłę 2:1. Biała Gwiazda i Łódzki Klub Sportowy mają za sobą 118 bezpośrednich pojedynków. Piłkarze z Krakowa pięćdziesiąt sześć razy odnosili zwycięstwo nad rywalem, a ŁKS ma ich na swoim koncie o dziewiętnaście mniej. Dwadzieścia pięć spotkań kończyło się natomiast podziałem punktów.

Ostatni pojedynek pomiędzy obiema drużynami w rundzie jesiennej zakończył się zwycięstwem Wisły 2:1. Trafienia dla Białej Gwiazdy zaliczyli wówczas Michael Lamey i Dudu Biton.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Tak gra ŁKS

Data publikacji: 13-04-2012 15:04


Walczący o utrzymanie ŁKS przyjeżdża do Krakowa walczyć o kolejne ligowe punkty po dwóch meczach z rzędu, w których powiększał swój dorobek w tabeli. Największym problemem drużyny z Łodzi będzie brak odgrywającego bardzo ważną rolę w zespole defensywnego pomocnika Antoniego Łukasiewicza, który musi pauzować za kartki.


Taktyka ŁKS-u 1-4-5-1:


Bramka: Miedzy słupkami bramki ŁKS-u zobaczymy Pavle Velimirovicia. Wobec kontuzji Bogusława Wyparło to on jest pierwszym bramkarzem łódzkiego klubu. Velimirović to solidny golkiper, który potrafi rozegrać naprawdę dobre spotkania.

Obrona: W defensywie ŁKS-u od kilku meczów nic się nie zmienia. Skład tej formacji nie zmieniał się nawet po słabszych występach poszczególnych defensorów, więc i w Krakowie powinniśmy zobaczyć tą samą czwórkę. Na środku defensywy grają Piotr Klepczarek i Michał Łabędzki. Zdecydowanie bardziej doświadczonym piłkarzem jest ten drugi. Klepczarkowi natomiast przytrafiają się proste błędy, jak na przykład dwie niepotrzebne żółte kartki w meczu z Cracovią, przez które osłabił zespół w trakcie spotkania. Na bokach defensywy zobaczymy Artura Gieragę z prawej strony i Ronald Gercaliu z lewej. Ofensywniej grającym piłkarzem jest Austriak, ale nie wiadomo, czy w Krakowie trener pozwoli mu na większą liczbę ofensywnych wyjść.

Pomoc: W tej formacji najważniejsze będzie zastąpienie Antoniego Łukasiewicza, który nie zagra w Krakowie, ponieważ tydzień temu dostał czwartą żółtą kartę. Łukasiewicz jako defensywny pomocnik doskonale wspiera linię obrony, a jednocześnie jest piłkarzem, który motywuje do walki resztę drużyny. Na boisku zastąpi go zapewne Olegs Laizans, ale kto przejmie rolę motywatora drużyny na boisku? W środku pomocy przed Laizansem zagra zapewne Maciej Iwański – etatowy egzekutor stałych fragmentów gry w ŁKS-ie. Co prawda nie wszystko wolne, czy rożne bije precyzyjnie, ale zdarzają się też takie podania, po których łodzianie zdobywają bramki. Najbardziej wysuniętym środkowym pomocnikiem natomiast powinien być Grzegorz Bonin. Na tej pozycji ustawiany jest już w kilku ostatnich meczach i spisuje się coraz lepiej. Boki pomocy powinni obstawić doświadczeni Wojciech Łobodziński i Marek Saganowski. Dla „Łobo”, który dobrze prezentuje się tej wiosny, co udokumentował bramką strzeloną w Bielsku-Białej, będzie to powrót na Reymonta 22, gdzie spędził prawie pięć lat. Saganowski nie jest typowym skrzydłowym, przez wiele lat grał jako napastnik, więc nie powinno dziwić, że w trakcie meczu często będzie schodził do środka boiska.

Atak: Jedynym napastnikiem w drużynie ŁKS-u jest Mateusz Stąporski. Piłkarz ten przebojem wdarł się do pierwszej jedenastki łódzkiego zespołu. Co prawda do tej pory zagrał tylko cztery mecze w lidze w barwach ŁKS-u, ale dwa z nich zaczynał w pierwszej jedenastce.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

WISLAPORTAL.PL: Hat-trick Genkowa, a potem emocje do ostatnich sekund! Wisła - ŁKS 3-2

Sporo emocji towarzyszyło kolejnemu meczowi piłkarzy krakowskiej Wisły, którzy zmierzyli się na własnym stadionie z ŁKS-em. Gdy po 55 minutach i trzech trafieniach Cwetana Genkowa prowadziliśmy 3-0, wydawało się, że kolejne nasze gole są tylko kwestią czasu. Nic bardziej mylnego - zgodnie ze sloganem "emocje do ostatnich sekund" - dwa trafienia zaliczyli goście i byli bliscy wyrównania! Ostatecznie Wisła trzy punkty dowiozła wprawdzie do końcowego gwizdka, ale to chyba znów "nie tak miało być".

Spotkanie z jednym z outsiderów ligi lepiej dla Wisły nie mogło się ułożyć. Już bowiem w 8. minucie ze swojej umiejętności gry głową skorzystał Cwetan Genkow, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Gervasio Núñeza trafił do siatki łodzian. Piłkę próbował wprawdzie wybić jeszcze obrońca, ale nie był w stanie i było 1-0.

Tak szybko stracona bramka podcięła niewątpliwie skrzydła ekipie ŁKS-u, choć po dobrym strzale Grzegorza Bonina - w 23. minucie mógł być remis. Były zawodnik Górnika i Polonii pomylił się nieznacznie.

Potem jednak bardzo mocno przycisnęła Wisła i stwarzała sobie sytuację za sytuacją. Pierwszy dał sygnał Maor Melikson, który wypuścił w "uliczkę" Andraža Kirma, a ten znalazł się sam na sam z bramkarzem gości, Pavle Velimiroviciem. Uderzenie wiślaka Czarnogórzec zdołał jednak odbić, a szczęście dopisało mu też po kolejnym rogu Núñeza i jeszcze jednej główce Genkowa. Ta przeleciała nieznacznie obok słupka. W 27. minucie Velimirović nie były już w stanie zdziałać nic. Dobrze wypuszczony na skrzydle przez Ivicę Ilieva Kirm precyzyjnie zagrał do "Ceco", a ten strzelił swojego drugiego gola w tym meczu.

Podrażniony ŁKS szybko sam próbował stworzyć sobie sytuację, ale Núñez ofiarnie zablokował Marka Saganowskiego. Wisła ma natomiast kolejne okazje na podwyższenie wyniku. Bliski szczęścia jest po wrzutce Meliksona i odbiciu przez bramkarza Kirm, ale jego główka nie znajduje drogi do siatki. Słoweniec ładnie rozgrywa też zaraz potem akcję z Draganem Paljiciem, ale znów jego uderzenie odbija bramkarz ŁKS-u. Nie mija nawet minuta i bliski gola jest Melikson, ale kończy się to tylko rzutem rożnym. Po nim z kolei Velimirović z trudem i na raty łapie główkę Júniora Díaza - co oznacza, że już do przerwy Wisła powinna prowadzić o wiele wyżej. Zwłaszcza gdyby sędzia podyktował "jedenastkę" po faulu na Ilievie.

Drugą połowę wiślacy zaczynają od ładnego uderzenia z dystansu Núñeza oraz kolejnym golem. W narożniku boiska sprytnie do Paljicia zagrywa Melikson - Dragan wrzuca w pole karne, a tam jak na sprężynach w górę wychodzi Genkow i kompletuje hat-tricka.

Jak to już miało miejsce wcześniej - po stracie bramki ŁKS próbuje coś zdziałać i tym razem to się udaje. Błąd Michała Czekaja, który nie przeciął podania, wykorzystuje Marek Gancarczyk i uderzeniem w długi róg pokonuje Sergeia Pareikę. Po niespełna godzinie gry mamy więc cztery bramki i wynik 3-1 dla Wisły.

Okazuje się jednak, że to bynajmniej nie był koniec emocji. Po faulu Núñeza do rzutu wolnego podszedł Maciej Iwański, jego uderzenie odbił Pareiko, ale dobitki wprowadzonego jakieś 30 sekund wcześniej Rafała Kujawy już nie, więc od 67. minuty było już tylko 3-2... A to dawało oczywiście nadzieję ŁKS-owi. Tą rozwiać mógł wprawdzie Patryk Małecki, ale zaraz po wejściu na boisko trafił w obrońcę.

W 80. minucie przewrotką Pareikę pokonać próbował Saganowski, a zaraz potem z około 35 metrów o mało nie zaskoczył go Oļegs Laizāns. Estończyk przeniósł jednak ten strzał nad poprzeczką. Łodzianie pokazywali więc w Krakowie charakter, a w 86. minucie przed kolejną świetną okazją stanął Saganowski, ale źle trafił w piłkę i jego lekki strzał Pareiko złapał.

Ostatecznie Wisła "dowozi" wygraną z ŁKS-em do ostatniego gwizdka, kradnąc w końcówce cenne minuty, ale choć mecz zaczął się dla nas świetnie i wyglądał na wreszcie lekki, łatwy i przyjemny - znów można mieć po nim sporo niedosytu.

Wiślacy tłumaczyli się wprawdzie tym, że po 120-minutowym boju z Ruchem w Pucharze Polski - opadli z sił, ale grając przez godzinę z kiepsko spisującym się outsiderem z Łodzi - na zmęczonych nie wyglądali, a i sami zawodnicy ŁKS-u chyba nie sprawili, że musieli wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Dlatego chyba bez odpowiedzi pozostanie pytanie - dlaczego skoro było tak dobrze, o mały włos nie skończyło się aż tak źle.

Źródło: wislaportal.pl

GAZETA KRAKOWSKA: Wisła - ŁKS: horror w Krakowie

Na Wiśle dawno nie widziano trzech bramek w wykonaniu gospodarzy. [Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Na Wiśle dawno nie widziano trzech bramek w wykonaniu gospodarzy.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

Wisła Kraków wreszcie wygrała ligowe spotkanie. Krakowianie pokonali Łódzki Klub Sportowy 3:2. To było starcie, w którym gospodarze prowadzili już 3:0, ale na własne życzenie zafundowali sobie horror w samej końcówce. Tym razem jednak ze szczęśliwym zakończeniem.

Wisła mecz rozpoczęła w szybkim tempie. Od początku ruszyła na łodzian, jakby chciała pokazać, kto tutaj będzie rządzić. Na efekty takiego obrazu gry nie trzeba było długo czekać. W 8 min Gervasio Nunez dośrodkował z rzutu rożnego, a Cwetan Genkow strzałem głową uzyskał prowadzenie dla gospodarzy.

Po szybko zdobytym golu wciąż dominowali krakowianie. ŁKS jeśli w ogóle zagrażał bramce Sergeia Pareiki, to jedynie strzałami z dystansu.

Próby Macieja Iwańskiego, Wojciecha Łobodzińskiego i Grzegorza Bonina były jednak niecelne. Najbliżej powodzenia był ten ostatni, bo po jego uderzeniu piłka o centymetry minęła słupek.

To jednak Wisła rządziła na boisku. Rozgrywała piłkę szybko, często na jeden kontakt, czym gubiła łódzką obronę. To musiało w końcu przynieść wymierny efekt. I w 27 min przyniosło, kiedy Ivica Iliev, Andraż Kirm i Cwetan Genkow po prostu “rozklepali" defensywę gości, a całość skończył ten ostatni spokojnym strzałem do siatki.

To jeszcze bardziej rozbudziło apetyty wiślaków. Na bramkę ŁKS-u sunął atak za atakiem, a Pavle Velimirović raz za razem musiał nieźle się gimnastykować. Trzeciego gola przed przerwą zdobyć się jednak gospodarzom nie udało. Może by i tak się stało gdyby sędzia podyktował w 41 min rzut karny dla Wisły, po ewidentnym faulu na Ivicy Ilievie.

Co nie udało się w końcówce pierwszej połowie, bardzo szybko wyszło podopiecznym Michała Probierza po zmianie stron. W 55 świetnym podaniem popisał się Dragan Paljić, a Cwetan Genkow strzałem głową skompletował hat-tricka.

Po tym golu wiślacy na moment przysnęli, co wykorzystał ŁKS. Dobre podanie zaliczył Maciej Iwański, a Marek Gancarczyk w sytuacji sam na sam pokonał Sergeia Pareikę.

Ten gol podziałał na Wisłę paraliżująco. Po prostu stanęła, a inicjatywę przejął ŁKS. W 67 min było już tylko 3:2, bo po rzucie wolnym Macieja Iwańskiego, kontaktowego gola dla gości strzelił, wprowadzony chwilę wcześniej Rafał Kujawa.

Do końca trwała już szarpanina Wisły, która zupełnie nie potrafiła opanować sytuacji. ŁKS miał tymczasem swoje szanse. Strzelali Marek Saganowski, Olegs Laizans. Pareiko nie dał się jednak już pokonać i ostatecznie trzy punkty zostały na ul. Reymonta.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Hattrick Genkowa. Wisła - ŁKS Łódź 3:2

Podopieczni Michała Probierz grali dzisiaj z outsiderem T-Mobile Ekstraklasy ŁKS-em Łódź. Trzy bramki dla Białej Gwiazdy zdobył Cwetan Genkow. Mecz obfitował w wiele emocji. Wisła prowadziła już 3:0, ale ŁKS potrafił strzelić dwie bramki i do końca meczu Wiślacy musieli walczyć o utrzymanie wyniku. Biała Gwiazda pokonała zespół Piotra Świerczewskiego 3:2.

Już w 8 minucie Wisła wyszła na prowadzenie. Z rzutu rożnego dośrodkował Nunez, a głową bramkę strzelił Genkow. W 23 minucie groźny strzał zza pola karnego oddał Bonin, ale piłka minęła słupek bramki Pareiki. Chwilę później szybko piłkę wyprowadził Melikson i zagrał prostopadle do Kirma, który nie potrafił niestety pokonać bramkarza ŁKS. Piłka za moment wróciła ponownie w pole karne gości. Wisła miała rzut rożny. Nunez wrzucił piłkę na głowę Diaza, którego strzał został zablokowany, ale dobitka Genkowa minęła o centymetry bramkę. Co się odwlecze to nie uciecze! W 27 minucie Iliev zagrał prostopadle do Kirma, a Słoweniec do będącego przed bramką Genkowa, który zdobył swoją drugą bramkę. W 31 minucie Melikson wrzucił w pole karne piłkę, którą źle wybił Velimirović i ta spadła na głowę Kirma, którego dobitka została złapana przez bramkarza ŁKS-u. W następnej minucie Wisła stworzyła dwie sytuacje bramkowe. Najpierw groźnie strzelał Kirm, a potem Melikson minął obrońców gości, ale jego strzał został w ostatnim momencie zablokowany. Po chwili strzelał Diaz, jednak Velimirović z problemami, ale chwycił futbolówkę. W 41 minucie Wisła powinna mieć rzut karny. W polu karnym Iliev minął obrońcę ŁKS-u i został złapany za rękę. Sędzia Jarzębak ukarał Serba żółtą kartką za symulowanie faulu w polu karnym. To już kolejny mecz, w którym sędziowie popełniają katastrofalny błąd na niekorzyść Białej Gwiazdy.

Wisła rozpoczęła drugą połowę od zdobycia bramki. Świetnie w 54 minucie dośrodkował Paljić, a Genkow wyskoczył wysoko i umieścił głową piłkę w siatce. Jednak po chwili ŁKS zdobył gola. W sytuacji sam na sam Gancarczyk pewnym strzałem pokonał Pareikę. W 67 minucie ŁKS strzelił drugą bramkę. Wpuszczony chwilę wcześniej Kujawa dobił wybitą przez Pareiko piłkę po strzale z wolnego Iwańskiego. W 70 minucie Wisła powinna podwyższyć wynik. Jirsak zagrał lobbem do Kirma, który był sam przed bramkarzem, ale Słoweniec źle przyjął piłkę, którą dzięki temu pewnie złapał Velimirović. W 82 minucie z ponad 30 metrów mocno uderzył Klepczarek. Pareiko z problemami przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Wisła Kraków - ŁKS Łódź 3:2 (2:0)

1:0 8 min. Genkow

2:0 27 min. Genkow

3:0 54 min. Genkow

3:1 56 min. Gancarczyk

3:2 68 min. Kujawa

Wisła Kraków: Pareiko- Jirsak, Czekaj, Diaz, Paljić- Garguła (89 min. Jaliens), Nunez- Kirm, Melikson (75 min. Małecki), Iliev (67 min. Lamey)- Genkow

ŁKS Łódź: Velimirović- Gieraga (80 min. Sasin), Klepczarek, Łabędzki, Gercaliu- Iwański, Laizans- Łobodziński, Bonin (66 min. Kujawa), Saganowski- Stąporski (46 min. Gancarczyk)

TSW.com.pl

Autor: Witek

Źródło: tsw.com.pl

Genkov rozmontował ŁKS

Data publikacji: 14-04-2012 18:08


Hat-trick Tsvetana Genkowa dał Wiśle Kraków zwycięstwo 3:2 nad ŁKS-em. Wygrana z walczącą o utrzymanie drużyną ważyła się jednak do ostatnich sekund, bowiem łodzianie, przegrywając już 0:3, zdobyli dwa gole. Trzy punkty zostają jednak na Reymonta 22.

Piłkarze Białej Gwiazdy w meczu z przedostatnim w tabeli ŁKS-em zaprezentowali dwa różne oblicza. W pierwszej połowie podopieczni Michała Probierza nie dali pograć walczącym o utrzymanie łodzianom, natomiast w drugiej części gry kibice Wisły z drżeniem serca wyczekiwali na ostatni gwizdek sędziego, nie mając pewności czy ich drużyna utrzyma prowadzenie.


Niewątpliwym bohaterem gospodarzy był Tsvetan Genkov, który strzelił hat-tricka. Bułgarski napastnik strzelanie rozpoczął w 8. minucie, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego skierował piłkę głową do bramki Pavle Velimirovicia. Sytuację próbował ratować stojący na linii bramkowej Ronald Gercaliu, jednak tak kopnął futbolówkę, że ta i tak wpadła do siatki. Niespełna 20 minut później Ceco ponownie wpisał się na listę strzelców. Akcję bramkową rozpoczął świetnym podaniem ze środka Ivica Iliev, który dostrzegł na lewej stronie Andraża Kirma. Słoweniec dograł piłkę na 5. metr, gdzie celnym strzałem całą akcję wykończył Genkov.


W tej części gry nie tylko Bułgar miał szanse na strzelenie gola. Swoje okazje mieli również Andraż Kirm, Maor Melikson czy Ivica Iliev, jednak Pavle Velimirović dawał się pokonać tego dnia tylko Genkowowi. Mógłby tego dokonać ktoś inny w 41. minucie spotkania, gdyby sędzia podyktował rzut karny dla Wisły po faulu na Iliewie, ale gwizdek arbitra w tej sytuacji milczał.

Snajper Białej Gwiazdy, który w kolejnym meczu potwierdza swoją strzelecką dyspozycję, skompletował hat-tricka w 55. minucie po idealnym dośrodkowaniu Dragana Paljicia. Po raz drugi tego dnia Wiślak strzelił bramkę głową.

Wydawało się, że prowadzenie 3:0 jest bezpieczne, ale jak się okazało – niekoniecznie. Chwilę dekoncentracji całej drużyny i błąd Michała Czekaja wykorzystał już dwie minuty po trzecim golu dla Wisły Marek Gancarczyk. Zawodnik ŁKS-u przejął w polu karnym Wisły piłkę, której nie przeciął Czekaj, i posłał ją w długi róg bramki strzeżonej przez Sergeia Pareikę. Gol podziałał ożywczo na łodzian, którzy jedenaście minut później zmniejszyli straty do jednej bramki. Po faulu Andraża Kirma sędzia podyktował rzut wolny dla gości. Celnie na bramkę mistrzów Polski uderzył Maciej Iwański. Pareiko odbił piłkę do boku, jednak dopadł do niej wprowadzony niespełna minutę wcześniej Rafał Kujawa, który nie zmarnował okazji. Na dziesięć minut przed końcem spotkania o wyrównanie mógł pokusić się Marek Saganowski, ale jego strzał przewrotką obronił golkiper Wisły.

Wisła Kraków – ŁKS Łódź 3:2 (2:0)

1:0 Genkov 8’

2:0 Genkov 27’

3:0 Genkov 55’

3:1 Gancarczyk 57’

3:2 Kujawa 68’

Wisła Kraków: Pareiko – Jirsak, Czekaj, Diaz, Paljić – Nunez, Garguła (89’ Jaliens) – Iliev (67’ Lamey), Melikson (75’ Małecki), Kirm – Genkov

ŁKS Łódź: Velimirović – Gieraga (80’ Sasin), Klepczarek, Łabędzki, Gercaliu – Łobodziński, Iwański, Laizans, Saganowski – Bonin (67’ Kujawa) – Stąporski (46’ Gancarczyk)

Żółte kartki: Nunez, Diaz (Wisła) – Klepczarek, Gieraga, Łabędzki (ŁKS)

Sędziował: Sebastian Jarzębak (Bytom)

Widzów: 15 019

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

Zacznijmy relację już teraz. Czy mecz z Ruchem będzie dla wiślaków impulsem do lepszej i skutecznej gry? Czy też brak awansu całkowicie ich załamał i w tym sezonie nie zobaczymy już w ich wykonaniu niczego interesującego? Pewną odpowiedź da sobotni mecz z ŁKS-em.

W sobotę w porze meczu spodziewać się możemy około 12 stopni Celsjusza, opadów deszczu brak. Prognoza pogody nie mówi nic niestety o opadach goli.

Trener Probierz wspomniał coś ostatnio o zdobyciu kompletu punktów w pięciu ostatnich meczach. I tak się zastanawiamy, co jest mniej prawdopodobne: że zdobędziemy te 15 punktów czy też, że zdobycie 15 punktów dałoby czwarte miejsce w lidze gwarantowane udziałem w Lidze Europy?

Co, poza rzutami karnymi, zirytowało nas w meczu z Ruchem? Że po osiągnięciu jakiegoś punktu wiślacy odpuszczali. Gdy trzeba było wywalczyć wynik 2:0 - walczyli. Potem, choć mieli sytuacje, już na zbyt wiele pozwalali Ruchowi (sytuacja Lewczuka, potem gol z karnego). Po strzeleniu trzeciej bramki dającej dogrywkę podopieczni Probierza znów nieco spasowali, już nie atakowali z taką determinacją. No i co takim powiedzieć przed meczem w szatni? Może że jeśli wygrają z ŁKS-em 4:0, to w poniedziałek pójdą zaległe przelewy..?

Oficjalnie trenerem ŁKS-u jest posiadacz stosownej licencji - Andrzej Pyrdoł. Drużynę gości prowadzi jednak menedżer - Piotr Świerczewski.

Skład Wisły taki jak z Ruchem.

Józef Kotlarczyk - kolejna legenda Wisły wraca na stadion przy Reymonta 22. Oto jego biografia.

Tym razem spiker nie wymienia składu Wisły razem z kibicami. W meczu z Ruchem tylko nieliczni skandowali nazwiska obcokrajowców.

Gości dziś niewiele, około 400 osób na sektorze. Na naszych trybunach też puściutko.

  • 1’ Rozpoczęli.
  • 1’ Pierwszy.. wślizg w polu karnym ŁKS-u. I pierwszy aut dla Wisły.
  • 5’ Pierwszy strzał na bramkę oddaje ŁKS, a konkretnie Stąporski po wrzuceniu piłki w nasze pole karne z autu.
  • 8’ Róg dla Wisły po centrze w pole bramkowe z lewego skrzydła.
  • 8’ Goool, Cwetan Genkow! Dośrodkowanie z rzutu rożnego na krótki słupek, tam znalazł się Genkow, główkował, bramkarz z obrońcą przy słupku próbowali jeszcze wybić do przodu, ale kiks i gol. Wymarzony początek.
  • 11’ Lekki strzał Genkowa z lewej strony.
  • 13’ Iwański miał trochę miejsca przed naszym polem karnym, mocno uderzył prawą nogą, ale wysoko nad bramką. Dość groźna pozycja, niegroźny strzał.
  • 15’ Łobo! Odchylony, więc ten strzał z 30 metrów nie mógł być dobry. I nie był.
  • 16’ Nunez ładnie zakręcił na lewym skrzydle, ale zacentrował fatalnie, w pierwszego z ełkaesiaków.
  • 17’ Melikson z prawego skrzydła po ziemi na krótki słupek do Genkowa, nie wyszedł ten strzał. Ale pozycja nie była łatwa, a i obrońca na karku.
  • 20’ Bezmyślne zachowanie Nuneza, który po stracie wyciął Stąporskiego. Sędzia odłożył karę w postaci żółtej kartki.
  • 21’ O, a jednak nie dał kartki. Dobre..
  • 23’ Groźny strzał Bonina zza pola karnego. Tuż obok słupka.
  • 25’ Kontra Wisły, Melkson idealnie po ziemi do Kirma, tak, że ten wyszedł na pozycję "sam na sam", strzelił po długim rogu, ale Velimirović obronił nogą.
  • 26’ Bardzo groźny korner dla "Białej Gwiazdy", bilard w polu karnym ŁKS-u, na koniec strzał Genkowa głową zupełnie nieudany.
  • 27’ Cwetan Genkow, gol numer dwa! Świetne podanie z głębi pola na lewo do Kirma, środkiem biegł Genkow, otrzymał piłkę przed bramkarza i techniczną podcinką wykorzystał okazję!
  • 29’ Nunez do społu z Diazem zablokowali składającego się do strzału z siedmiu metrów Saganowskiego.
  • 29’ Piłka w bramce Wisły, ale na spalonym dwóch graczy ŁKS-u.
  • 32’ Łobodziński wywrócony w polu karnym, oj narzeka na sędziego, narzeka, wraz z Iwańskim.
  • 33’ Kirm ma trochę miejsca w narożniku pola karnego, uderzył mocno, po ziemi, po krótkim rogu. Broni Velimirović, parując piłkę na róg!
  • 34’ Znowu strzał, ostry kąt, piłka zablokowana i wychodzi na róg. To była próba Meliksona.
  • 34’ Kłopoty ŁKS-u po rzucie rożnym.
  • 38’ Iliev z Meliksonem w swoim żywiole, wymiana krótkich piłek, na końcu jednak niedobre zagranie Meliksona, ale jest róg.
  • 39’ Po rogu podanie do Ilieva, ten oddał do wbiegającego Garguły. Jego uderzenie zablokowane.
  • 40’ Świetne podanie Meliksona do Garguły, ale ten nie spostrzegł się w porę i przejąć piłkę.
  • 41’ Wisła znów koronkowo, zgranie głową do Ilieva, ten leżąc nie trafił w bramkę, ale był ściągany za rękę. To powinien być rzut karny.
  • 41’ W tamtej sytuacji kartkę dostał Klepczarek, ale nie wiemy za co...
  • 44’ Mocny strzał Iwańskiego obok bramki, efektowny lot Pareiki. Piłki nie sięgnął, ale na szczęście nie trzeba było.

Koniec pierwszej połowy. Wreszcie zasłużone prowadzenie Wisły. Byle tylko nie osiąść na laurach.

  • 46’ W przerwie Gancarczyk zmienił Stąporskiego. Do ataku przejdzie zapewne Saganowski.
  • 47’ Problemy Velimirovicia ze strzałem z dystansu, ale wybronił na raty.
  • 51’ Kirm atakuje do końca, wywalczył róg.
  • 51’ Kolejny rzut rożny dla Wisły, wcześniej trafiony piłką w twarz Łabędzki.
  • 52’ Strzela Nunez z 30 metrów. Tuż obok bramki i mocno, Velimirović kontrolował jednak lot piłki.
  • 53’ Górne podanie Czekaja do Ilieva za plecy obrony, Serb jednak nie sięga piłki.
  • 54’ Kirm wyszedł lewym skrzydłem, ale za długo zwlekał z podaniem do Genkowa i został zablokowany tuż przed linią końcową boiska.
  • 55’ Hattrick Genkowa! Ale jaka wrzutka Paljicia!!! Na wolne pole na lewej stronie wyprowadził go Melikson. Centra idealna, idealne wyjście w górę i idealna główka! 3:0!!!
  • 57’ Gol Gancarczyka, zostawiony w polu karnym, uderzył precyzyjnie, nie do obrony.
  • 58’ Ożywili się kibice ŁKS-u. "Zaraz z wami pojedziemy" - odpowiedź z naszego sektora C.
  • 59’ I jadą! "TAK SIĘ BAWIĄ LUDZIE!"
  • 61’ Kartka dla Gieragi celowe zagranie ręką.
  • 65’ W ostatnich minutach oddaliśmy inicjatywę ŁKS-owi. Róg.
  • 65’ Po rzucie rożnym Diaz podbił piłkę głową 3 metry od naszej bramki.
  • 67’ Bonina zmienia Rafał Kujawa.
  • 68’ W Wiśle za Ilieva wbiega na boisko Lamey.
  • 68’ Kontaktowy gol dla ŁKS-u. Po rzucie wolnym i rykoszecie obronił Pareiko, ale już z dobitką... Kujawy sobie nie poradził.
  • 70’ Piękne podanie zmarnował Kirm, mając problem z opanowaniem narzędzia pracy w polu karnym ŁKS-u.
  • 75’ Za Meliksona wejdzie Małecki.
  • 77’ Główka Małeckiego zablokowana, wiślacy reklamują zagranie ręką. Raczej niesłusznie. Kartka dla Nuneza za protesty.
  • 80’ Sasin za Gieragę.
  • 80’ Saganowski efektownie złożył się do nożyc, spokojna obrona Pareiki.
  • 82’ Ależ uderzenie Laizansa. Z 35 metrów pod poprzeczkę, dobrze, że w środek i Pareiko przeniósł piłkę nad bramką.
  • 83’ Na spalonym Genkow z Małeckim po podaniu na prawo od Garguły.
  • 85’ Małecki wyprowadził kontrę, na lewo do Garguły, ten centruje za lekko, w ręce Velimirovicia.
  • 86’ Zostawiony na naszym polu karnym Saganowski nieczysto trafił w piłkę.
  • 89’ Ostatnia zmiana, za Gargułę - Jaliens.
  • 90’ Leży na boisku Genkow, któremu czysto wybito piłkę.
  • 90+3’ Rzut wolny blisko naszej bramki, Velimirović biegnie w nasze pole karne. A chwilę wcześniej kontrę zmarnował Nunez z Kirmem. I kartka dla Lameya.
  • 90+4’ Jeszcze kartki...
  • 90+4’ Kładzie się Łabędzki... "Pajace".
  • 90+5’ Nic.

Koniec meczu. Efektowne 55 minut, które zepsuło ostatnie pół godziny. Ale jest zwycięstwo.


Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Michał Probierz, trener Wisły

- Gdybyśmy spotkali się w 60 minucie, bylibyśmy w lepszych nastrojach. Po zdobytych bramkach zabrakło nam spokoju. Niepotrzebnie wprowadziliśmy tyle nerwowości, straciliśmy drugą bramkę i zrobiliśmy horror z meczu, który mógł być piękny - mówił Michał Probierz po zwycięstwie nad ŁKS-em.

- Trudno mi powiedzieć dlaczego zespół tak zmienił oblicze w trakcie meczu - przyznał trener. - Wiedziałem o zmęczeniu po Pucharze Polski i tak też przygotowałem zmiany. Zawodnicy pokazali, że potrafią grać w piłkę i cieszyć się z goli.

- Już z Ruchem pokazaliśmy dobrą piłkę. Na pewno ta dogrywka pokazała, że zawodnicy są zmęczeni. To jedenaste spotkanie w pięć i pół tygodnia. Mamy dwa dni wolnego na regenerację i przygotowanie na końcówkę sezonu. Niektórzy zagrają w Młodej Ekstraklasie, żeby być w rytmie meczowym.

Trener Probierz chwalił strzelca trzech goli dla Wisły: - Bramki Cwetana to fajna rzecz, pokazał, że potrafi się znaleźć w polu karnym. Potwierdza się to co mówiłem o nim mówił na początku mojej pracy z Wisłą. Jeśli jeszcze poprawi pewne elementy, to będzie bardzo groźny. Trzeba zastanowić się, jak go uzupełnić oraz jak zrobić, by jeszcze się rozwijał, bo widzę w nim bardzo duży potencjał.

- Trudno powiedzieć, dlaczego akurat teraz drużyna zaskoczyła. Staram się powoli przekonywać zawodników do swoich schematów po ich pracy z innymi trenerami, nie da się pstryknąć w palce i wszystko odmienić. Ważne, że tworzymy sobie sytuacje, wciąż jednak brak nam skuteczności.

O szansach swojego byłego klubu na pozostanie w lidze Probierz powiedział: - ŁKS wciąż ma szanse na utrzymanie, w końcówce napędzili nam stracha. Bramka na 1:3 podniosła ich na duchu. Walka trwa do końca i mecze z Bełchatowem i Jagiellonią będą dla nich decydujące.

Źródło: wislakrakow.com

Andrzej Pyrdoł, trener ŁKS-u

- Trzeba przyznać, że byliśmy świadkami niezłego widowiska. Jeśli strzela się pięć bramek, to znaczy, że coś na tym boisku się działo. Wisła to na pewno drużyna o sporych wartościach, ale ostatnio niedowartościowana wynikami i chciała za wszelką cenę pokazać, że marsz w górę jest w dalszym ciągu aktualny - mówił trener ŁKS-u Andrzej Pyrdoł po porażce w Krakowie 2:3.

- Do przerwy wydawało się, że Wisła gładko pokona ŁKS, tym bardziej, że oprócz dwóch bramek było kilka zamieszań podbramkowych - przyznał szkoleniowiec łodzian. - Po przerwie trzecia bramka i wydawało się, że Wisła będzie kontrolować pojedynek. Nie wiem czy to mecz pucharowy miał jakiś wpływ na późniejszą postawę Wisły. Determinacja naszej drużyny, zdobyte dwie bramki. Gdyby Saganowski trafił jakoś w piłkę, była szansa na trzeciego gola. Wynik 3:2 był adekwatny do tego co było na boisku. Chcieliśmy ustrzelić choć punkt z gorącego terenu...

- Gratuluję całej drużynie Wisły oraz swoim zawodnikom, bo pokazali, że stać ich na walkę. Zostały cztery spotkania, ale powalczymy w nich, bo punkty są dla nas niezmiernie ważne. Wiemy, w jakiej sytuacji się znajdujemy... - zakończył trener Pyrdoł.

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Cwatan Genkow, napastnik Wisły

Cwetan Genkow. [Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Cwetan Genkow.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

- Nie jestem ważnym punktem drużyny. Ważne są trzy punkty - powiedział Cwetan Genkow po meczu z ŁKS-em, w którym zdobył trzy bramki, dające zwycięstwo zespołowi "Białej Gwiazdy". Bułgarski napastnik dawał do zrozumienia, że nie czuje się jednak bohaterem meczu. Nie chciał rozmawiać z przedstawicielami mediów. Powtórzył tylko stałą regułkę, jaką wypowiada zawsze po zapisaniu się na listę strzelców: - Nieważne kto zdobywa bramki, ważne jest to, że Wisła wygrywa.

Genkow po meczu nie emanował radością, choć teraz ma powody do zadowolenia. Napastników rozlicza się głównie z bramek.

W ostatnich dwóch meczach Bułgar wypełnił swoje zadanie z nawiązką. W półfinałowym spotkaniu Pucharu Polski zdobył dwa gole, a w sobotę dołożył trzy trafienia w lidze. To był jego pierwszy hat trick w Wiśle. Poprzednim piłkarzem "Białej Gwiazdy", który popisał się takim wyczynem, był Paweł Brożek, autor trzech goli na stadionie Legii w Warszawie w maju 2010 roku.

Można przypuszczać, że u Genkowa nie było nadmiaru zadowolenia, bowiem w 17 dotychczasowych występach w ekstraklasie (w tym w 9, które rozpoczynał w pierwszej "11") w sumie zdobył tylko 6 goli. Z taką samą liczbą trafień zakończył poprzedni sezon, w którym rozegrał 13 ligowych spotkań.

Niezaprzeczalne jest to, że jeżeli nawet Genkow nie trafia, to za każdym razem jest bardzo pomocny drużynie, bowiem wykonuje na boisku wielką pracę, walczy o każdą piłkę, skupia na sobie uwagę obrońców, potrafi się z nimi przepychać w polu karnym, pomaga w grze defensywnej, ale... - Od napastników wymaga się strzelania bramek - przypomina Łukasz Garguła. - Cieszymy się więc, że Cwetan jest teraz w takiej dyspozycji, zdobywa gole i znajduje się w polu karnym.

Skuteczność Genkowa bardzo ucieszyła też innych kolegów z drużyny.

- Cwetan jest w bardzo dobrej formie. Przez ten tydzień jest chory i zdobył pięć bramek. Przed meczem z Ruchem mówił, że ma temperaturę, że nie może grać i strzelił dwa gole. Teraz narzekał, że go boli gardło i jak było? Niech więc nadal tak choruje do końca sezonu. Jak ma być w takiej formie, to niech gardło boli go nadal - żartował Tomas Jirsak.

- Cwetan gra teraz fantastycznie - przyznał Ivica Iliev. - Mając tak skutecznego napastnika reszta drużyny może się czuć lżej i wykonywać swoją pracę, której efektem mogą być asysty przy golach. To bardzo ważne mieć w składzie napastnika, który wykorzystuje niemal każdą okazję. Tak jest teraz w przypadku Cwetana, to dla niego fantastyczny moment i mam nadzieję, że będzie to kontynuował.

Wiślacy zdają sobie sprawę, że skuteczność Genkowa zależy także od nich.

- Pamiętajmy, że dośrodkowania, które wykonujemy z bocznych sektorów, są praktycznie na nos i to jest też pozytyw - zaznacza Garguła. Dodaje, że Bułgar potrafi się znaleźć pod bramką rywali i zrobić tzw. windę: - Zapewne dużo daje mu to, że w przeszłości trenował lekkoatletykę. W powietrzu ciężko walczyć z nim w pojedynkach główkowych.

Skoczność i szybkość cechowała Genkowa od najmłodszych lat. W czasach szkolnych wykorzystywał swoje atuty trenując biegi i skok wzwyż. Później postawił na futbol. Teraz z jego dyspozycji może być zadowolony trener wiślaków Michał Probierz.

- Cwetan, jeżeli będzie pracował solidnie i systematycznie poprawiał pewne rzeczy, to będzie bardzo groźny. Chwała mu, niech zdobywa tych bramek jak najwięcej i niech się rozwija - powiedział po meczu z ŁKS-em szkoleniowiec "Białej Gwiazdy".

Ostatnio mówił, że każdy piłkarz Wisły jest na sprzedaż. Zapytaliśmy, czy to podtrzymuje, gdyby Genkow pozostał w takiej formie.

- Nadal potwierdzam, że nie ma w polskiej piłce zawodnika nie na sprzedaż, a życie nie znosi próżni i każdego można zastąpić - odparł trener Michał Probierz. - Wydaje mi się, że Cwetan jednak zostanie. Nie mamy na razie jakiejś oferty dla niego i zbytnio nie rozważamy jego transferu.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Piotr Tymczak

Tomas Jirsak, pomocnik Wisły

Tomasz Jirsak po raz drugi z rzędu zagrał w Wiśle na prawej obronie. W Krakowie to jego debiut na tej pozycji, choć zanim trafił do Polski rozegrał kilka meczów jako boczny defensor. Po meczu mówił m.in. o formie Cwetana Genkowa oraz o braku zainteresowania jego osobą ze strony Zagłębia Lubin.
Segei Pareiko i Tomas Jirsak. [Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Segei Pareiko i Tomas Jirsak.
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]


M.S.: Tomek, co się z wami stało w drugiej połowie? Co prawda strzeliliście jeszcze jedną bramkę, podwyższając prowadzenie na 3:0 ale też daliście sobie strzelić dwie i zrobiła się nerwowa końcówka.

Tomas Jirsak: - Przestaliśmy grać. Przestaliśmy grać jako kolektyw, jako drużyna. Zaczęliśmy grać indywidualnie, bo do 60 minuty graliśmy naprawdę dobrze - jako drużyna. Później straciliśmy bramkę i każdy myślał że to weźmie na siebie i strzeli bramkę. Tak się nie gra. Każdy musi sobie odpowiedzieć sam czy to ostatnie 30 minut zagrał dobrze czy nie.

Wiesz w ilu ostatnich meczach ligowych przy Reymonta nie strzeliliście bramki?

- Ligowych?

Tak.

- No trochę tych meczów było...

Aż cztery mecze. Więc co się stało że dzisiaj widzieliśmy aż trzy bramki?

- Cwetan jest w bardzo dobrej formie. Strzela bramki na zawołanie. Dobrze że jest chory, bo przez tydzień strzelił pięć bramek. Także niech będzie chory jak najdłużej (śmiech)

Czyli musicie zadbać, żeby przeziębił się też przed derbami?

- Nie no najlepiej żeby był chory aż do końca sezonu (śmiech). Boli go gardło i niech go boli dalej. Wszedł w przerwie do szatni i narzekał że źle się czuje, jeśli to mu pomaga, to...

Jak odnajdujesz się w nowej roli, prawego obrońcy?

- Trener tak mnie ustawił, a ja się cieszę że jestem na boisku. Chcę grać dla tej drużyny, niezależnie na jakiej pozycji. Piłkarz jak coś umie, to powinien potrafić zagrać na każdej pozycji. Jak Sergiej będzie kontuzjowany to mogę zagrać nawet na bramce, jeśli zażyczy sobie tego ode mnie trener. Prawa obrona to dla mnie trudna pozycja, trzeba włączać się w akcje ofensywne co kosztuje sporo sił. Ale na razie wychodzi, bo z Ivicą Ilievem na boku gra się fantastycznie.

Kończy Ci się kontrakt. Słychać głosy, że zainteresowane Twoją osobą jest Zagłębie Lubin.

- Na razie z tego klubu nie przyszło nic, nic mi o tym nie wiadomo. Ja osobiście też nie mam kontaktu ani z trenerem Hapalem ani z nikim z Lubina. Zobaczymy co się wydarzy.

Były jakieś rozmowy z Wisłą?

- Na razie nie, czekam jak się sprawa rozwinie.

A chciałbyś zostać w Wiśle?

- Chciałbym, ale zobaczymy jak sprawy się potoczą.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Michał S.

Dragan Paljić, obrońca Wisły

- Najważniejsze dla nas jest to, że wygraliśmy. Pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony przez pierwsze 60 minut, prowadziliśmy wtedy 3-1, ale widać było, że jesteśmy zmęczeni po ostatnim meczu pucharowym - mówił po spotkaniu z ŁKS-em Dragan Paljić.

- Potem popełniliśmy jednak kolejne błędy i naprawdę nie wiem czemu stanęliśmy. Taki jest futbol, ale ważne jest to, że wygraliśmy, to jest ważne dla nas i dla kibiców - dodał.

Zapytany zaś o swoją dalszą przyszłość w Wiśle, bo jego kontrakt wkrótce wygasa powiedział: - Decyzja nie leży tylko po mojej stronie, ale głównie po stronie klubu. Zobaczymy.

Źródło: wislaportal.pl

Junior Diaz walczy z Markiem Saganowskim. Z góry przygląda się Michał Czekaj. W głębi - Tomas Jirsak.. [Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]
Junior Diaz walczy z Markiem Saganowskim. Z góry przygląda się Michał Czekaj. W głębi - Tomas Jirsak..
[Foto: Krzysztof Porębski/fotoporebski.pl]

Michał Czekaj, obrońca Wisły

- Cieszymy się ze zwycięstwa, choć gdybyśmy drugą połowę zagrali tak jak pierwszą, to nie byłoby żadnych problemów. Wygralibyśmy pewnie trzy, albo cztery do zera i kończylibyśmy ten mecz zupełnie spokojnie, a nie w nerwowych okolicznościach - mówił po spotkaniu z ŁKS-em Michał Czekaj.

- Na pewno w każdym z czterech meczów, które nam zostały, będziemy walczyć o trzy punkty i może uda nam się wskoczyć jeszcze na czwarte miejsce - powiedział ponadto Czekaj.

Obrońca Wisły wychodził z szatni utykając, zapytaliśmy go więc, czy aby znów nie nabawił się urazu.

- To nie powinno być nic groźnego. Przykręciłem tylko kostkę upadając. Mam nadzieję, że na mecz z Podbeskidziem będę normalnie gotowy do gry - powiedział wiślak, który miał niestety mały wkład przy pierwszym straconym golu, gdyż nie udało mu się przeciąć podania do Marka Gancarczyka.

- Muszę na pewno zobaczyć powtórkę. Na gorąco mogę powiedzieć, że mogłem się lepiej ustawić, Piłka przeszła koło mnie, nie wiem czy dobrze zrobiłem próbując wślizg. Po powtórce będę się z tego sam rozliczał - mówił Michał.

- Czeka nas teraz mecz z Podbeskidziem, a po nim już derby i są one dla nas najważniejsze. Będziemy chcieli zrobić wszystko, żeby na własnym stadionie, przy własnych kibicach, je wygrać - zapewnia młody wiślak.

- Mam nadzieję, że już wszystko zaskoczyło, to co trenujemy i staramy się grać i teraz będzie się już wszystko pozytywnie układało. Szkoda oczywiście dziś, że ze stanu 3-0 tak łatwo pozwoliliśmy sobie strzelić bramki i końcówkę mieliśmy nerwową, a to się nie powinno zdarzyć. W ostatnich minutach mogli pokusić się jeszcze o jedną bramkę i mogliśmy tego meczu nie wygrać - zakończył obrońca.

Źródło: wislaportal.pl

Pareiko: Jak jest chory, strzela bramki

Data publikacji: 14-04-2012 18:42


Sergei Pareiko nie zachował czystego konta w meczu z ŁKS-em, ale jego drużyna wywalczyła na własnym terenie trzy ważne punkty. „Nie możemy grać dwóch różnych połówek, musimy być skoncentrowani cały czas” – przyznał po wyjściu z szatni zawodnik.

Zawodnicy Białej Gwiazdy trzymali w niepewności swoich kibiców do ostatnich minut meczu z ŁKS-em. Mimo że prowadzili już 3:0, mecz zakończył się z przewagą tylko jednej bramki. „Nie możemy grać dwóch różnych połówek, musimy być skoncentrowani cały czas. Prowadziliśmy 3:0 i nikt nie myślał, że ten mecz tak się zakończy” – komentował spotkanie bramkarz Białej Gwiazdy, Sergei Pareiko.

Wygrana jest w dużej mierze zasługą Tsvetana Genkowa, który strzela ostatnio gola za golem. Jaka jest tajemnica dobrej dyspozycji napastnika? „Jak Tsvetan jest chory, to strzela bramki” – z uśmiechem wyjaśnił bramkarz Białej Gwiazdy.

„ŁKS bardzo dobrze grał w drugiej połowie. Nawet jak stracił trzecią bramkę, próbował grać. Dla nas utrata tych dwóch goli spowodowała presję w końcówce meczu. Popełnialiśmy za dużo strat w obronie” – ocenił rywalizację z łodzianami Pareiko. „Jeszcze mamy cztery mecze przed sobą i zrobimy wszystko, żeby je wygrać” – obiecał estoński golkiper.

MS

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Diaz: Mogło być łatwiej

Data publikacji: 14-04-2012 19:40


Wisła prowadziła w meczu z ŁKS-em już 3:0 i grała bardzo dobre zawody. Potem goście zdobyli dwie bramki, a gra Białej gwiazdy nie wyglądała już tak różowo. Co było tego przyczyną? „Nie utrzymywaliśmy piłki, przez co ŁKS mógł atakować i strzelił dwa gole” – twierdzi Junior Diaz.

Wydawało się, że łatwo wygracie mecz, ale skończyło się tylko 3:2.

Najważniejsze moim zdaniem jest to, że wygraliśmy. Na pewno mogło był łatwiej, ale taka jest piłka. Czasem nie jest łatwo o wygraną. ŁKS zdobył dwie bramki, starał się nas naciskać, ale my utrzymaliśmy jednobramkową przewagę.

Co się stało, że mieliście tyle problemów pod koniec meczu? Przecież do 60 minuty graliście prawie perfekcyjnie.

Wydaje mi się, że w drugiej połowie straciliśmy posiadanie piłki. Nie utrzymywaliśmy futbolówki, przez co ŁKS mógł atakować i strzelił dwa gole. Moim zdaniem w kolejnym spotkaniu musimy dłużej utrzymywać się przy piłce przez całe 90 minut. Kiedy długo utrzymywaliśmy się przy piłce, graliśmy naprawdę świetnie.

Jak współpracuje ci się na środku obrony z Michałem Czekajem?

Jest dobrze. Nie sprawia mi problemu granie na tej pozycji. Wydaje mi się, że w ostatnich dwóch meczach wykonaliśmy dobrą robotę. Jesteśmy zadowoleni, bo osiągnęliśmy w tych dwóch meczach dobre rezultaty. Komunikacja między nami jest dobra, mam nadzieję, że będziemy się spisywać coraz lepiej w kolejnych spotkaniach.

Co powiesz o wyczynie Tsvetana Genkowa?

To był jego dzień. Cieszę się z tego, że strzelił trzy gole, cieszę się, że wygraliśmy. To, że strzela bramki, jest bardzo ważne dla nas.

Wisła jest w stanie wygrać wszystkie mecze do końca sezonu?

Tak. Zaczęliśmy wygrywać mecze i mam nadzieję, że to podtrzymamy. Moim zdaniem możemy utrzymać naszą serię do końca sezonu.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Ciekawostki

Genkow i Paljić w jedenastce kolejki

Po wygranym 3-2 spotkaniu z Łódzkim Klubem Sportowym, które zostało rozegrane w ramach 26. kolejki ligowej, dwóch zawodników krakowskiej Wisły, Cwetan Genkow i Dragan Paljić, wybranych zostało przez redakcję stacji Canal+ Sport do najlepszej jedenastki tej serii gier. Genkow dzięki trzem strzelonym bramkom został ponadto uhonorowany mianem najlepszego piłkarza całej 26. kolejki.

Oto pełna jedenastka:

Łukasz Skorupski (Górnik) - Filip Modelski (Bełchatów), Piotr Celeban (Śląsk), Ugochukwu Ukah (Widzew), Dragan Paljić (Wisła) - Adrian Rakowski (Zagłębie), Grzegorz Baran (Bełchatów), Aleksandyr Tonew (Lech) - Marcin Żewłakow (Bełchatów), Cwetan Genkow (Wisła), Sylwester Patejuk (Podbeskidzie).

Źródło: wislaportal.pl

Wisła ukarana przez Komisję Ligi

Komisja Ligi, na posiedzeniu w dniu 19 kwietnia, nałożyła na krakowską Wisłę karę w wysokości tysiąca złotych.

Wszystko to w związku z zachowaniem kibiców naszego klubu (użycie petard) podczas meczu 26. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z ŁKS-em Łódź.

Źródło: wislaportal.pl

Statystyki

W spotkaniu 26. kolejki ligowej z Łódzkim Klubem Sportowym Wisła oddała jak się okazuje mniej strzałów od swojego rywala, ale łodzianie najczęściej jednak pudłowali. Piłka po ich uderzeniach aż 14 razy mijała bowiem światło naszej bramki. Zapraszamy do zapoznania się ze statystykami sobotniego meczu.

Wisła Kraków - Łódzki KS

Bramki: 3-2
Strzały: 17-21
Strzały celne: 8-7
Posiadanie piłki: 50-50
Spalone: 5-2
Rzuty rożne: 7-5
Dośrodkowania: 22-16
Faule: 17-11
Żółte kartki: 3-3
Czerwone kartki: 0-0

Źródło: Canal+ Sport

Źródło: wislaportal.pl

Kibicowsko

Relacja

Spotkanie z Łódzkim Klubem Sportowym było klasycznym meczem „bez ciśnienia”. Choć doping Trybuny C nie powalał na kolana, to z pewnością wszystkich Wiślaków radością i optymizmem napawała postawa sektora E11. Sektor ten został wypełniony przez wiślacką młodzież. Dzięki staraniom Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, około pięć setek młodzieży z krakowskich i okolicznych szkół mogło oglądać sobotni mecz Białej Gwiazdy. Ponadto na Sektorze C zasiadło ponad 50 dzieciaków z Azorów. Osiedle to najlepiej zaprezentowało się liczbowo podczas wyjazdu do Chorzowa i w nagrodę otrzymali właśnie ponad pół setki wejściówek, które rozdysponowali pomiędzy młodych. Dodatkowo, około dwustu chłopaków z rocznika 1995 i młodszych zasiadło także na trybunie z Białą Gwiazdą. Przed meczem byliśmy świadkami kolejnej ceremonii uhonorowania byłego piłkarza mianem Legendy Białej Gwiazdy. Tym razem zaszczyt dostąpił Józef Kotlarczyk, brat Jana. Ten urodzony w 1907. pomocnik w ciągu 13 lat (1927.-1939.) rozegrał w koszulce Wisły 244 spotkań i zdobył 13 goli. Był też rekordzistą pod względem występów w pierwszej jedenastce przedwojennej reprezentacji Polski. Replika jego koszulki została wciągnięta pod dach Trybuny E, a mniejsza wersja, w antyramie, zawiśnie w stadionowej Strefie Kibica, obok trykotów innych Legend. Zebrani kibice oddali cześć powracającemu symbolicznie na Reymonta Józefowi Kotlarczykowi gromkimi brawami. Szkoda, że tak niewielu z nich uhonorowało przed meczem pamięć Henryka Reymana, zapalając przed jego pomnikiem znicze… W porównaniu do meczu z Ruchem, wczorajsza frekwencja była dużo wyższa. Przynajmniej w oficjalnych statystykach, ponieważ klub podaje liczbę sprzedanych biletów, a nie ilość obrotów kołowrotków. Z perspektywy trybun, wydaje się pewne, że wielu posiadaczy karnetów odpuściło spotkanie z ŁKS-em. Z kolei Sektor C był na pewno szczelniej wypełniony, niż we wtorek. Na płocie oddzielającym go od murawy, zawisły płótna: Wierność, „Tylko przed Bogiem”, „5”, Qrdwanów, Grzegórzki, Prądnik Biały, Prądnik Czerwony, Wola Duchacka oraz Olkusz. Na pozostałych trybunach pojawiły się: Bronowice, Nowa Huta, Kleparz, Kazimierz, Przemyśl oraz Nieobliczalni. Ponad dwukrotnie większa liczba fanatyków nie przełożyła się na dwukrotnie głośniejszy doping. Choć zaczęło się całkiem nieźle, od głośnego „Bo moja jedyna miłość” i późniejszego „lalowania” na rozmaite sposoby. Zaraz potem po raz pierwszy „uruchomiliśmy” dzieciaki z sektora E11 hasłem: „Młoda Wisła odpowiada!”. Najpierw uzyskaliśmy zdecydowaną odpowiedź na pytanie: „kto wygra mecz?!”; potem „Jazda! Jazda! Jazda!” oraz „Każdy to powie – Wisełka rządzi w Krakowie!”. Chwilę później głośno ryknęliśmy „Bo w Krakowie”. Nie skończyliśmy nawet pierwszego wersu, gdy Sektor C ogarnął szał radości z powodu pierwszej bramki dla Wisły! Nakręceni pomyślnym otwarciem spotkania, zaczęliśmy nucić głośno „Boney M”. Później poleciało „Po burzy”, wykonaliśmy „Glasgow” oraz ponownie przypomnieliśmy, że to Biała Gwiazda rządzi w tym mieście. W związku z mizerną postawą reszty trybun (oprócz E11), zamiast śpiewać z całym stadionem, Sektor C podzielił się na dwie części i wykonał najpierw „Święte barwy”, a następnie „HSV”. Rywalizacja pomiędzy lewą i prawą stronę rozkręciła się na dobre, gdy po raz drugi gola zdobyli zawodnicy Białej Gwiazdy. Niemal natychmiast po trafieniu Genkova (w tym miejscu wypada wspomnieć, że w związku ze słabą postawą naszych grajków w tym sezonie, po golu większość z nas nie skandowała nazwiska Bulgara; na początku meczu spiker - na szczęście - nie próbował zaangażować kibiców w odczytywanie składów) rozpoczęliśmy „Tak się bawią ludzie”. Nie wychodziło nam to źle, ale Armię Białej Gwiazdy stać na zdecydowanie więcej. Następnie były werble „Ooo…”, po których kibole kilkukrotnie krzyknęli „T! S! TSW! TS Wisła! Kraków!”. Kolejny numer to „Chociaż w świecie” ze śpiewanym na kilka sposobów „Glory, glory, alleluja”. Drugą połowę zaczęliśmy od przypomnienia piłkarzom (i nie tylko) o nadchodzących derbach Krakowa. Chwilę później zabrzmiało „My chłopcy z Reymonta”, które zakończyliśmy pozdrowieniami dla Braci z Lechii, Śląska i Unii. Następnie prowadziliśmy doping wspólnie z „Młodą Wisłą”. Zaangażowanie dzieciaków z E11 budziło podziw i radość wśród Wiślaków z Sektora C. W momencie, kiedy zaintonowali „Jazda! Jazda! Jazda!”, trzecią bramkę zdobył Genkov i ponownie powietrze przeszył okrzyk radości. 3:0 to rezultat, którego dawno przy Reymonta nie było, dlatego trybuna fanatyków postanowiła to uczcić, łapiąc się za bary i śpiewając słynną melodię „Carnival de Paris”. Jak to zwykle bywa, przez kilka chwil odwróciliśmy się plecami do boiska. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy po ponownym obrocie ku murawie na tablicy świetlnej widniał wynik 3:1. Był to jedyny moment, kiedy zaistnieli goście. Pojawili się w 301 osób i wywiesili w sektorze gości 4 fany (Pabianice, UŁŁ, reprezentacyjną oraz Pabianice) i niewielkie płótno upamiętniające ich zmarłego kolegę. Mieli ze sobą kilka flag do machania oraz transy na dwóch kijach. W porównaniu do ich ostatniej wizyty przy Reymonta, zaprezentowali się bardzo słabo. Choć przyznać trzeba, że ich chwilowy zryw dodał tylko smaczku całemu spotkaniu. Rozsierdzeni chwilową zuchwałością przyjezdnych kibice Wisły krzyknęli w ich stronę: „Posłuchajcie!”, po czym z całych sił ryknęli „Tak się bawią ludzie”. Był to najlepszy moment naszego sobotniego dopingu. Nie trzeba dodawać, że sektor gości umilkł i mógł jedynie przysłuchiwać się dobrej zabawie miejscowych, do której dołączył się cały stadion. Gdy skończyliśmy przyśpiewkę, odezwała się młodzież z E11: „Stara Wisła odpowiada!”, po czym zaintonowali „Każdy to powie”, a później „Jazda! Jazda! Jazda!”. Kolejną przyśpiewką było „Boney M”, z kilkunastoma różnymi choreografiami, wliczając w to klaskanie szybkie, wolne, siadanie, skakanie za bary, podrzucanie szali oraz wymachiwanie rękoma w biesiadowym stylu. Niestety, sporo osób skupiało się bardziej na tym, co dzieje się na boisku, gdzie – na skutek straty drugiej bramki - zrobiło się dość nerwowo, zamiast na głośnym śpiewie. Pod koniec spotkania odśpiewany i „odskakany” został „Eintracht”, a potem wybrzmiał hymn Białej Gwiazdy. Po ostatnim gwizdku arbitra piłkarze najpierw podeszli podziękować za doping dzieciakom i wspólnie wykonali „Jazda! Jazda! Jazda!”. Wisła w lidze po raz ostatni u siebie wygrała w grudniu z Widzewem. Jak pamiętamy, na tamtym meczu także obecna była liczna reprezentacja młodszych Wiślaków. Doping nowych pokoleń Armii Białej Gwiazdy mają najwidoczniej bardzo dobry wpływ na naszych zawodników. Gdy ci podeszli pod nasz sektor, przypomnieliśmy im o tym, jak ważne jest zwycięstwo w nadchodzących derbach. Potem wspólnie bawiliśmy się w rytm piosenek dotyczących drużyny z gorszej strony Błoń. Na koniec z „Młodą Wisłą” ostatni raz tego popołudnia zaintonowaliśmy: „Każdy to powie – Wisełka rządzi w Krakowie!”. Za dwa tygodnie przy Reymonta zapowiada się mecz sezonu. Abstrahując od tego, co zdarzy się na boisku, my musimy się zaprezentować tak, aby nikt w Polsce nie miał wątpliwości, kto naprawdę trzyma władzę w naszym mieście. Nakręcajcie się, organizujcie na osiedlach, rozklejajcie plakaty. Do zobaczenia na derbach!

Źródło: skwk.pl

Video

Doping podczas meczu

Zdjęcia

Kibice Wisły.[Foto: kibicewisly.pl]
Kibice Wisły.
[Foto: kibicewisly.pl]
Kibice Wisły.[Foto: Michał Dudek / wislakrakow.com]
Kibice Wisły.
[Foto: Michał Dudek / wislakrakow.com]
Kibice ŁKS-u.[Foto: Janusz Kot / kibicewisly.pl]
Kibice ŁKS-u.
[Foto: Janusz Kot / kibicewisly.pl]