2012.09.14 Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 2:0

Z Historia Wisły

2012.09.14, Ekstraklasa, 4. kolejka, Szczecin, Stadion im. Floriana Krygiera, 20:45, piątek, °C
Pogoń Szczecin 2:0 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 9.675
sędzia: Adam Lyczmański z Bydgoszczy
Bramki
Andradina (k) 41'
Robert Kolendowicz 59'
1:0
2:0
Pogoń Szczecin
4-5-1
Radosław Janukiewicz
Peter Hricko
Hernâni
Grafika:Zk.jpg Maciej Dąbrowski
Przemysław Pietruszka Grafika:Zmiana.PNG (83' Mateusz Szałek)
Adam Frączczak Grafika:Zmiana.PNG (82' Radosław Wiśniewski)
Maksymilian Rogalski
Takafumi Akahoshi
Andradina
Grafika:Zk.jpg Robert Kolendowicz
Donald Djoussé Grafika:Zmiana.PNG (68' Mouhamadou Traoré)

trener: Artur Skowronek
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Łukasz Burliga Grafika:Zk.jpg Grafika:Zmiana.PNG (70' Marko Jovanović)
Kew Jaliens
Gordan Bunoza
Jan Frederiksen
Ivica Iliev
Łukasz Garguła Grafika:Zmiana.PNG (76' Michał Szewczyk)
Cezary Wilk
Michał Chrapek Grafika:Zmiana.PNG (64' Rafał Boguski)
Maor Melikson
Cwetan Genkow Grafika:Zk.jpg

trener: Michał Probierz
Strzały: 22-17
Strzały celne: 6-5
Posiadanie piłki (w %): 48-52
Spalone: 1-4
Rzuty rożne: 5-8
Dośrodkowania: 15-25
Faule: 21-14
Żółte kartki: 2-2

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Chcą się zrehabilitować? To niech to zrobią! Przed meczem Pogoń - Wisła

Po kiepskim starcie w nowy sezon ligowy piłkarze krakowskiej Wisły mieli dwa tygodnie odpoczynku od gry na ekstraklasowym poziomie. W tym czasie, choć bez kadrowiczów, zaliczyli dwa towarzyskie remisy, a teraz przekonują, że za ostatnie niepowodzenia chcą się zrehabilitować. Miejsce rehabilitacji wypada w Szczecinie. Wierzycie, że się uda?

Kibicowi nie pozostaje oczywiście nic innego, jak po raz kolejny uwierzyć. Choć nie zdziwimy się, gdy grono "niedowiarków" solidnie się zwiększy. Wprawdzie trener Michał Probierz w ładnych słowach zapowiedział, że żałuje, iż na szansę na poprawienie nastrojów - po fatalnym występie przeciwko Polonii Warszawa - jego podopieczni czekać musieli aż dwa tygodnie, ale na dziś to niestety... mydlenie oczu. Cóż bowiem z tego, że trener przed każdym meczem mówi optymistycznie, skoro później wszystkim przychodzi raczej zwieszać nosy na kwintę.

Tak więc tym razem nie zamierzamy uderzać ani trochę w podobny - optymistyczny ton. Wolimy bowiem poczekać nie na słowa wypowiadane przez trenera i jego piłkarzy, a na czyny na zielonej murawie, bo to ona da odpowiedź, czy rzeczywiście jest lepiej. Co zresztą Probierz zapowiada.

Gdy zaś już jesteśmy przy samym trenerze, to warto na pewno wspomnieć, że w mediach przewija się już dość głośno opcja ze... zmianą na tym gorącym w ostatnich latach stołku. Oczywiście więcej w tym plotek i spekulacji, bo ostatnimi czasy jakby Myślenice od krakowskiej ulicy Reymonta 22 - solidnie się "oddaliły", ale faktem jest, że Probierzowi nie ma czego zazdrościć. Presja ciąży bowiem na dziś bardziej na nim, niż na piłkarzach.

Jakby jednak nie patrzeć, nie analizować, czy mówić i pisać o optymizmie lub czymkoliwiek innym - wygrana wiślaków w Szczecinie jest po prostu ich obowiązkiem. Bo nawet jeśli dostało tam solidne lanie lubińskie Zagłębie (0-4), to "portowcy" tak się tym wynikiem zachłysnęli, że kolejno przegrali z Lechią (0-2) i Piastem (0-1). Chyba nie czujemy się słabsi od tych dwóch ostatnich wymienionych drużyn?! A jeśli nie, to nie pozostaje naszym pupilom nic innego, jak rzeczywiście zacząć się rehabilitować...


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Czas zacząć grać! Pogoń - Wisła

13. września 2012, 20:28


Równe dwa tygodnie po blamażu, za jaki należy uznać porażkę na własnym stadionie z Polonią Warszawa, Wisła Kraków rozegra swój kolejny mecz ligowy. Tym razem o punkty przyjdzie walczyć z położonym na drugim końcu Polski Szczecinie.


Wiślacy operację "Pogoń" rozpoczęli już w środę, kiedy to udali się na przedmeczowe zgrupowanie do Grodziska Wielkopolskiego. Miejsc w autokarze nie zajęli reprezentanci swoich krajów - Maor Melikson, Cwetan Genkow i Sergei Pareiko, którzy dołączyli do kolegów w trakcie zgrupowania w Wielkopolsce. Z kolei dopiero dziś spodziewany jest Osman Chavez. W Szczecinie na pewno nie zobaczymy za to kapitana Wisły, Radosława Sobolewskiego. Dwa tygodnie okazały się być niewystarczającym czasem do wyleczenie urazu, którego "Sobol" nabawił się w spotkaniu z Polonią. Teraz 36-letni pomocnik będzie przechodził rehabilitację.

Do Szczecina wybiera się liczna delegacja "Armii Białej Gwiazdy". Co prawda kibice z Krakowa nie wykorzystali przyznanej im puli 1000 wejściówek, ale przecież niejednokrotnie mogliśmy się przekonać, że nie o ilość ale o jakość chodzi. Oby nasi piłkarze postarali się o to, żeby podróż powrotna z najdalszego wyjazdu w tym sezonie minęła kibicom w radosnych nastrojach.

Pogoń sezon zaczęła z przytupem. W pierwszej kolejce Portowcy ograli faworyzowane Zagłębie Lubin aż 4:0. Kolejne mecze obnażyły jednak braki beniaminka - porażka na własnym stadionie z Lechią Gdańsk oraz w Gliwicach z Piastem sprawiły, że szczecinianie muszą zapomnieć o udanym starcie i zejść na ziemię. W piątkowy wieczór piłkarze dowodzeni przez najmłodszego trenera w lidze, zaledwie 31-letniego Artura Skowronka na pewno dadzą z siebie sto procent i tym samym wysoko zawieszą poprzeczkę krakusom.

Ostatni raz obydwie drużyny zmierzyły się ze sobą 14 kwietnia 2007 roku. W Szczecinie padł wówczas remis 1:1. Jutro taki sam wynik mógłby bardzo poważnie zachwiać pozycję trenera Michała Probierza. Pora więc przestać pięknie mówić, wiecznie przepraszać i kajać się obiecując poprawę. Czas wziąć sprawy w swoje nogi ręce i udowodnić, że przedsezonowe zapowiedzi o powrót na mistrzowski tron nie były tylko pustymi słowami! Pora, by pokazać charakter na boisku!

Spotkanie poprowadzi pan Adam Lyczmański z Bydgoszczy.

Transmisja w Canal + Sport od godziny 20.00. Mecz rozpocznie się o 20:45.

wislakrakow.com (sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Probierz: Przerwa była potrzebna

Data publikacji: 12-09-2012 12:23


W najbliższy piątek w 4. kolejce T-Mobile Ekstraklasy Wisła Kraków zagra przeciwko Pogoni Szczecin. „Solidnie popracowaliśmy i widać to po piłkarzach. Przerwa była potrzebna, żeby teraz móc się zrewanżować” – na konferencji przed meczem z beniaminkiem powiedział trener Michał Probierz.

W składzie Wisły na pewno zabraknie Radosława Sobolewskiego, któremu nie udało się przez ostatnie dwa tygodnie wyleczyć nabytego urazu, który dał o sobie znać po meczu ligowym z Polonią Warszawa. „Reszta zawodników jest do dyspozycji” –zapewnił trener Michał Probierz dodając, że w ciągu przerwy ligowej Wisła solidne trenowała, a mecze sparingowe dały możliwość sprawdzenia się młodym piłkarzom. „Może nie wszystko odzwierciedla się na boisku, ale wiem, że sumienną pracą i zaangażowaniem piłkarzy można wiele zbudować” – powiedział trener.


Dziennikarze pytali również szkoleniowca o to, kto stanie w bramce Wisły w meczu w Szczecinie. Ostatni występ ligowy Sergeia Pareiki przeciwko Polonii nie należał do udanych, a w spotkaniu sparingowym z Podbeskidziem 90 minut zaliczył Michał Miśkiewicz. „Nie można od razu po każdym błędzie odsuwać zawodnika. Trzeba obdarzyć kogoś zaufaniem. Sergei Pareiko jest sumienny, zaangażowany. Oczywiście popełnił kardynalny błąd, który kosztował nas bramkę, ale nie można co chwilę zmieniać bramkarzy. Nie jestem w tej chwili zadowolony z tego, jak Siergei broni, on o tym wie, jednakże jestem typem człowieka, który w trudnych chwilach potrafi wesprzeć zawodnika” – odpowiedział.

„Jeśli chodzi o mecz z Pogonią Szczecin, jest tam paru dobrych zawodników, ale my solidnie popracowaliśmy. Widzę to po piłkarzach. Przerwa była potrzebna, żeby teraz móc się zrewanżować. Nawet jeśli coś zmienimy w ustawieniu, to nie będziemy o tym mówić, żeby nie ułatwiać przeciwnikowi zadania. Na pewno w piątkowym meczu dostaną szansę ci, którzy grali w sparingach” – powiedział Probierz i podkreślił, że pod uwagę bierze zarówno Michała Szewczyka, jak i Dawida Kamińskiego.

Po treningu w Krakowie drużyna wyjedzie do Grodziska, skąd w czwartek wyruszy w dalszą podróż do Szczecina. Już w Wielkopolsce do zespołu Białej Gwiazdy dołączą kadrowicze – najpóźniej zjawi się Osman Chavez, który spodziewany jest na miejscu dzień przed meczem.

WAC

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Głowacki: Wrócić z uśmiechem do domu

Data publikacji: 13-09-2012 13:19


W piątek Wisła Kraków zagra mecz przeciwko Pogoni Szczecin. Ostatnie spotkanie tych dwóch drużyn miało miejsce w sezonie 2006/2007. Z obecnego składu krakowskiej drużyny w tamtym meczu zagrał Arkadiusz Głowacki. „Chcielibyśmy zrobić w końcu to, co do nas należy: dobrze zagrać, wygrać to spotkanie i wrócić z uśmiechem do domu” – powiedział stoper Białej Gwiazdy.

„Głowa” przyznał, że Wiśle trudno grało się w Szczecinie. Wiślak wspominał sezon 2002/3003, kiedy Pogoń najpierw przegrała w Zabrzu z Górnikiem aż 0:9, by w następnej kolejce być blisko wywalczenia remisu z Białą Gwiazdą. „Wszyscy byli pewni, że odniesiemy wysokie zwycięstwo, a wygraliśmy 1:0 po golu Kalu Uche w końcówce” – mówił zawodnik.

Cztery lata później obie drużyny zmierzyły się w ostatnim, do tej pory, meczu w Szczecinie. Wówczas padł remis 1:1. Pogoń na koniec sezonu zajęła ostatnie miejsce w lidze. Rozpoczął się pełen zawirowań okres w dziejach klubu, ale po pięciu latach Portowcy ponownie grają w najwyższej klasie rozgrywkowej. „Myślę, że to zasługa świetnej postawy kibiców. W klubie byli ludzie, którzy nigdy się nie poddali. Zaczęli budować swój zespół od początku i teraz osiągnęli bardzo dużo” – stwierdził Głowacki. „Jest tam kilku zawodników, którzy grali wcześniej w ekstraklasie, np. Robert Kolendowicz, dlatego nie jest to dla mnie zupełnie anonimowy zespół” – dodał zawodnik Wisły.

Pierwszy mecz Pogoni w nowym sezonie zakończył się jej wysokim zwycięstwem, ale w kolejnych dwóch musiała uznać wyższość rywali. „Na pewno Pogoń nie była słabsza od drużyn, z którymi zagrała. My chcielibyśmy zrobić w końcu to, co do nas należy: dobrze zagrać, wygrać to spotkanie i wrócić z uśmiechem do domu” – zakończył obrońca Białej Gwiazdy.

Arkadiusz Głowacki ma podwójną motywację do dobrej gry: tydzień temu urodziła mu się druga córka, która otrzymała imię Aleksandra. Świeżo upieczonym rodzicom gratulujemy i życzymy dużo zdrowia mamie oraz małej Oli.

WAC

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Beniaminek ze Szczecina gości Wisłę

Data publikacji: 13-09-2012 18:00


Przed piłkarzami Michała Probierza kolejne wyzwanie. Tym razem piłkarze spod Wawelu zmierzą się z beniaminkiem T-Mobile Ekstraklasy, Pogonią Szczecin, w meczu 4. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Spotkanie pomiędzy obiema drużynami będzie 73. pojedynkiem, który, biorąc pod uwagę dotychczasowe wyniki, statystycznie przemawia na korzyść Wiślaków.

Efektownie rozpoczęła Pogoń powrót po pięciu latach do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, pokonując 4:0 zespół Zagłębia Lubin po bramkach Andradiny, Traore, Bonina oraz Djousse. Portowcy z ekstraklasą pożegnali się w 2007 roku, spadając do piłkarskiej 4. ligi. Degradacja klubu nastąpiła w wyniku złej relacji właściciela i władz miasta, czego wynikiem była likwidacja Pogoni.

Dwa sezony wystarczyły Portowcom, aby zapewnić sobie awans na zaplecze ekstraklasy. Piłkarze ze Szczecina potrzebowali trzech lat, żeby wznieść się na wyżyny i móc powrócić do na najwyższy szczebel rozgrywek, awansując do T-Mobile Ekstraklasy w 2012 roku.

Druga kolejka po powrocie do ekstraklasy nie przyniosła podopiecznym Artura Skowronka zwycięstwa, a zawodnicy ze Szczecina ulegli na własnym terenie gdańskiej Lechii 0:2. W ostatniej kolejce Portowcy mierzyli się z innym beniaminkiem, Piastem Gliwice, ponownie przegrywając 0:1.

Wisła Kraków i Pogoń Szczecin na boisku spotkały się 72 razy. Pierwszy pojedynek odbył się pięćdziesiąt trzy lata temu, 19 kwietnia 1959 roku w Krakowie, gdzie piłkarze spod Wawelu nie dali szans rywalom, wbijając Portowcom aż cztery bramki. Autorami trafień byli dwukrotnie Adamczyk oraz Manicki i Kościelny.

Bilans meczowy przeważa na korzyść zespołu Białej Gwiazdy, który trzydzieści jeden razy okazywał się lepszy od rywala, w dwudziestu meczach musiał uznać wyższość Pogoni, a jedenaście razy rywalizacje kończyły się podziałem punktów. Na statystykę tę składają się spotkania rozgrywane zarówno na szczeblu ligowym, jak i w ramach Pucharu Polski. Warto zaznaczyć, że oba zespoły sześćdziesiąt sześć razy rywalizowały na najwyższym szczeblu rozgrywek w kraju, z czego dwadzieścia osiem razy Wisła zapewniała sobie zwycięstwo. Pogoń z kolei ma na swoim koncie osiemnaście zwycięstw, a dwadzieścia spotkań kończyło się remisem.

Wyniki meczów ligowych rozgrywanych na obiekcie Portowców także przemawiają na korzyść Wisły, bowiem na trzydzieści trzy pojedynki zawodnicy spod Wawelu trzynaście razy wygrywali, w dwunastu rywalizacjach musieli uznać wyższość rywala, a osiem razy nie udało się wyłonić zwycięscy. Dwukrotnie zdarzyło się, że zawodnicy ze stolicy Małopolski do Krakowa wracali z workiem strzelonych goli, wybijając rywalowi po pięć bramek.

Ostatni mecz z udziałem obu drużyn miał miejsce w 2007 roku. Wówczas rywalizacja nie wyłoniła zwycięscy, a jeden punkt zapewnił Wiśle w 90. minucie meczu Hristu Chiacu.

Obecnie Portowcy po trzech kolejkach zajmują jedenastą pozycję, mając na swoim koncie trzy punkty. Piłkarze Michała Probierza wyprzedzają jednym oczkiem rywala piątkowego pojedynku.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

Niemoc Wisły, błędy arbitra ,słaby początek ligi

(MARCIN) / WislaLive.pl


Pogoń Szczecin pokonała w ekstraklasie na własnym boisku Wisłę po raz pierwszy od 1994 roku. Dwubramkowa porażka podopiecznych Michała Probierza nie napawa optymizmem, tym bardziej że teoretyczni faworyci ligi dopiero są na ich rozkładzie.

Zanim arbiter główny zagwizdał po raz pierwszy, o pechu mógł mówić już następca Kazimierza Moskala. Awizowany przez niego do gry na stoperze Arkadiusz Głowacki nabawił się podczas rozgrzewki urazu, ustępując miejsca Kew Jaliensowi.

W pierwszych 5 minutach Wisła przez błędy w środku pola dwa razy pozwoliła Pogoni oddać strzał w kierunku Pareiki. Próby Frąszczaka oraz Akahoshiego okazały się na jej szczęście niecelne.

Wraz z upływem czasu Biała Gwiazda zaczęła coraz mocniej zaznaczać swą obecność na boisku. W 8. minucie Burliga ładnie pobiegł "na obieg" Ilievowi, lecz całej kombinacji nie zdołał strzałem zakończyć lekko spóźniony Garguła. Kilka chwil potem pokaz szybkości zademonstrował kreatywny jak zwykle Melikson, jakiś czas później celność uderzenia próbujący tradycyjnie improwizować Iliev, a ostatecznie właściwą ocenę sytuacji Wilk, lecz próba każdego z nich albo zatrzymywała się na Janukiewiczu, albo szybkowała obok jego "świątyni".

Gospodarze najgroźniejsi byli w kontratakach, ewentualnie po stałych fragmentach gry. Nie chowali się za podwójną gardą, starali się Wisłę "podejść wysoko", lecz największe zagrożenie z ich strony w pierwszych dwóch kwadransach było wynikiem szybkiego wypadu zakończonego "bombą" Pietruszki, a także bitym na raty rzutem rożnym Ediego. Ponadto tylko w im wiadomy sposób jedna z ich szybkich akcji nie zakończyła się źle dla krakowian, po tym jak wypad w przewadze trzech na dwóch spartaczył bodajże Kolendowicz.

Wyrównany, obfitujący w sporo sytuacji bramkowych mecz odmienił w dużej mierze w 35. minucie sędzia Lyczmański. Najpierw doszukał się on błędnie spalonego po dobrym podaniu Meliksona do Genkova, potem podarował Pogoni rzut wolny za rzekomy faul na Kolendowiczu, a następnie wskazał "na wapno" po faulu Bunozy na Kolendowiczu, którego zdaniem wielu obserwatorów ... nie było.

Mocny strzał z 11. metra Ediego Andradiny spowodował, że i w tym meczu Pareiko musiał sięgnąć po piłkę do siatki.

Po zmianie stron Wisła starała się doprowadzić do wyrównania. W 52. minucie po dośrodkowaniu Ilieva chybił nieznacznie Genkov. Zaraz potem jednak jej zamiary zniweczył Kolendowicz, z obrębu pola karnego trafiając po uprzednim przejęciu silnego strzału Pietruszki (pytanie, czy w sytuacji tej Kolendowicz nie był na spalonym?).

Gol na 2-0 spowodował, że Pogoń umocniła szyki obronne, a Wisła nadal atakowała, z tym że w większości przypadków bezradnie. Starał się wprowadzony po przerwie Rafał Boguski, indywidualnych prób nadal szukał Melikson. Nadaremnie jednak, bo jeśli już Wiślacy oddali celny strzał, to bronił go Janukiewicz.

Ze strony Pogoni największe zagrożenie powodował M. Traore, który trzykrotnie próbował zaskoczyć Pareikę, za każdym razem bezskutecznie.

Po 4 kolejkach Wisła ma raptem 4 punkty. Szansą na powiększenie dorobku będzie kolejna potyczka, z Lechią (sobota, g. 18) u siebie.

Wisła zagrała w składzie: Pareiko - Burliga (70, Jovanović), Jaliens, Bunoza, Fredriksen - Iliev, Garguła (76, Szewczyk), Wilk, Chrapek (64 Boguski), Melikson - Genkov.

Źródło: wislalive.pl

Słabi i przekręceni! Pogoń - Wisła 2-0

Wisła Kraków przegrała drugi raz z rzędu w lidze, po kolejnym słabym meczu. I choć tym razem bramki w komplecie straciliśmy nie tyle po własnych błędach, co po błędach sędziego, to dla wiślaków wielkiego usprawiedliwienia nie ma. Choć po dwutygodniowej przerwie miało być lepiej i mieliśmy się "zrehabilitować", to wpadliśmy w jeszcze większy dół. Kto Wisłę z niego wyciągnie?

Mecz w Szczecinie jeszcze się dla Wisły nie zaczął, a już można było mówić, że był pechowy. Na rozgrzewce kontuzji doznał Arkadiusz Głowacki i musiał go zastąpić Kew Jaliens.

W I połowie Wisła grała z wiatrem, który dość silnie wiał w Szczecinie i wiślacy chcieli to wykorzystać. Z dystansu próbowali więc przymierzyć zarówno Ivica Iliev oraz dwukrotnie Cezary Wilk, ale próbę tego pierwszego wyłapał Radosław Janukiewicz, a strzały tego drugiego mijały słupek bramki gospodarzy. I tak upłynął nam pierwszy kwadrans.

Po 20 minutach wzajemnego badania sił zaatakowali szczecinianie, ale Sergei Pareiko nie dał się pokonać ani Ediemu Andradinie, ani Donaldowi Djoussé. Podobnie w 30 minucie dobrze spisał się Janukiewicz, wyłapując na raty próbę Maora Meliksona.

Sporo problemów mógł mieć natomiast Pareiko, po tym jak z dystansu mocno huknął Przemysław Pietruszka. W ostatniej chwili przyblokował go jednak Wilk i gospodarze mieli tylko rzut rożny. Po nim Pareiko wygarnął piłkę w ostatniej chwili Ediemu, więc wciąż było 0-0.

O to, aby przed przerwą było jednak inaczej postarał się sędzia tego spotkania, Adam Lyczmański. W 40. minucie Robert Kolendowicz teatralnie upadł obok Gordana Bunozy, a pan z gwizdkiem wskazał na "wapno". Jedenastkę pewnie wykorzystał Edi i do przerwy szczecinianie, dzięki zdecydowanie "gospodarskiej" decyzji sędziego, prowadzili 1-0.

W przerwie zmian w składach nie było i choć to Wisła powinna atakować, to pierwsi groźnie zagrali gospodarze. Prostopadłe podanie do Kolendowicza zdołał uprzedzić Pareiko, do piłki dopadł jednak Takafumi Akahoshi i próbował trafić z niemal połowy boiska. Pomylił się nieznacznie. Wiślakom udało się szybko odpowiedzieć. W 52. minucie Iliev zgrał do Cwetana Genkowa, ale ten uderzył nad bramką.

Nie pomylił się natomiast Kolendowicz, który w 59. minucie wykorzystał prostopadłe podanie od Pietruszki, uderzył pod poprzeczkę i było 0-2... Szkoda tylko, że w momencie zagrania był na metrowym spalonym!

Wiślacy mieli wprawdzie jeszcze całe pół godziny na to, by cokolwiek jeszcze zdziałać, ale jak się okazało - nie zdziałali nic. Bodajże dopiero w 85. minucie Melikson oddał strzał, który bronić musiał Janukiewicz!

Z zapowiedzi trenera Michała Probierza wyszło więc niewiele. I choć przed wyjazdem do Szczecina żałował, że jego zespół po porażce z Polonią musiał aż dwa tygodnie czekać na zrehabilitowanie się, to jak się okazało, wiślacy potrzebują o wiele więcej czasu, niż tak jakby pół miesiąca, aby zacząć cokolwiek w ogóle grać, o jakiejkolwiek rehabilitacji nie mówiąc. Na to, aby tak się stało - chyba jeszcze sporo poczekamy.

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Czy sędzia pomaga, czy przeszkadza - przegrywamy

14. września 2012, 22:40

W poprzedniej kolejce mimo sprzyjających decyzji arbitra Wisła przegrała z Polonią. Tym razem sędzia Lyczmański mylił się tylko na korzyść Pogoni Szczecin, prezentując jej dwa zwycięskie gole. "Biała Gwiazda" po dwóch tygodniach przerwy dla reprezentantów gra coraz gorzej i opada w dół tabeli. Czy w kolejnym meczu poprowadzi ją Michał Probierz?

Przed meczem trener przekonywał nas, że jego zawodnicy walczą o rehabilitację po porażce z Polonią. Nie do końca wierzyliśmy tym zapewnieniom, nie podzielaliśmy tego wniosku po towarzyskich remisach z Limanovią i Podbeskidziem. W pierwszych połowach tych meczów grała Wisła w dość mocnym zestawieniu i nie była w stanie zdobyć nawet jednego gola. W Szczecinie bramka dla Wisły znów nie padła, mimo oddanych 17 strzałów. Rywal uderzał jednak jeszcze częściej i szczęśliwiej.

Wobec słabej formy Sikorskiego i zawieszenia Quioto zespół przeszedł na grę z jednym napastnikiem - wysuniętym Cwetanem Genkowem. Akcje budować mieli aż czterej zawodnicy: Melikson, Garguła, Chrapek i Iliev, zabezpieczani przez Wilka. Jako że w pierwszej połowie Wisła grała mając za sprzymierzeńca porywisty wiatr, a murawę od czasu do czasu zrosił deszcz, podopieczni Michała Probierza oddawali sporo uderzeń, także zza pola karnego. Najładniej wyglądała druga próba Cezarego Wilka, lecz bramkarz asekurował lot piłki przy swoim lewym słupku.

Nim rozpoczął się mecz trenerowi Probierzowi wypadło ze składu dwóch obrońców. Osman Chavez w ogóle nie dołączył do drużyny i wobec opóźnień w podróży z Hondurasu został skierowany do Krakowa. Tuż przed rozpoczęciem gry Arkadiusz Głowacki zgłosił kontuzję i zapowiadany skład musiał zostać zmieniony - na środek defensywy wszedł Kew Jaliens. Wiśle w Szczecinie nie tyle zabrakło umiejętności "Głowy" co przede wszystkim jego cech wolicjonalnych.

Po utracie drugiego gola zespół kompletnie przestał wierzyć w możliwość odmiany losu meczu. Drużyna, która miała gonić wynik, praktycznie nie stwarzała sobie sytuacji, nie zdobywała terenu, ba - mając w składzie tylu niskich i ponoć dobrych technicznie graczy - nie potrafiła rozegrać akcji czy choćby wymienić kilku składnych podań po ziemi. Zespół gubił się pod sporadycznym pressingiem Pogoni. Wiślacy nie zdecydowali się na zryw nawet wtedy, gdy sędzia Lyczmański przedłużył mecz aż o siedem minut. Drużyna "wegetowała" do końcowego gwizdka, wyczekując jego brzmienia.

Same bramki padły po kuriozalnych błędach arbitra. W 40 minucie Kolendowicz wykonał zwrot do zagranej mu za plecy piłki, po czym wywrócił się a sędzia uznał, że biegnący obok niego Gordan Bunoza faulował. Rzut karny wykorzystał Andradina. Po chwili Genkow został ukarany kartką za symulowanie w polu karnym rywala - z pewnością Bułgar dołożył coś od siebie, ale przyjmując taryfikator z wcześniejszej sytuacji w polu karnym Wisły, sytuacja Genkowa bardziej zasługiwała na podyktowanie jedenastki.

Tymczasem po przerwie padł drugi gol dla Pogoni i znów w roli głównej wystąpił Kolendowicz, który dopadł wstrzelonej w nasze pole karne piłki i uderzył z bliska, bardzo pewnie, pod poprzeczkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zawodnik Pogoni w momencie zagrania piłki przez partnera znajdował się na metrowym spalonym. Tymczasem w pierwszej połowie ten sam arbiter liniowy pomylił się o ponad metr w drugą stronę, gdy niesłusznie zasygnalizował ofsajd Cwetana Genkowa.

Błędy sędziowskie błędami, jednak dobrze grającej drużynie sędzia nie skradnie zwycięstwa. Jak wspomnieliśmy we wstępie, dwa tygodnie temu w Krakowie błędy arbitra nie zabrały punktów Polonii Warszawa. W piątek Pogoń zrzuciła Wisłę na 10. miejsce w tabeli, a nasz zespół może spaść po tej kolejce o jeszcze dwie lokaty.

Nie wiadomo, czy w tej sytuacji nie dojdzie w Krakowie do kolejnej zmiany trenera. Przed meczem spekulowano, że Michał Probierz walczy w Szczecinie o pozostanie na swoim stanowisku. Pozycji szkoleniowca nie poprawia fakt, iż trener miał do dyspozycji okres przygotowawczy, potem dłuższe cykle przy okazji meczów kadry, a gra zespołu zamiast poprawiać się, jest coraz gorsza. Porażkę z Polonią częściowo tłumaczono sobie absencją Maora Meliksona. W piątek graliśmy z teoretycznie słabszą Pogonią, mając Meliksona w składzie, a skończyło się na drugiej z rzędu stracie kompletu punktów. W tej sytuacji Michałowi Probierzowi ciężko będzie utrzymać posadę.


Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 2:0 (1:0)

1:0 Edi Andradina 41 min (karny)

2:0 Robert Kolendowicz 59 min

Żółte kartki: Kolendowicz, Dąbrowski - Genkow, Burliga.

Pogoń: Radosław Janukiewicz - Peter Hricko, Hernani, Maciej Dąbrowski, Przemysław Pietruszka (83 min - Mateusz Szałek) - Adam Frączczak (82 min - Radosław Wiśniewski), Maksymilian Rogalski, Takafumi Akahoshi, Edi Andradina, Robert Kolendowicz - Donald Djousse (68 min - Mouhamadou Traore).

Wisła: Sergei Pareiko - Łukasz Burliga (70 min - Marko Jovanović), Kew Jaliens, Gordan Bunoza, Jan Frederiksen - Ivica Iliev, Łukasz Garguła (76 min - Michał Szewczyk), Cezary Wilk, Michał Chrapek (64 min - Rafał Boguski), Maor Melikson - Cwetan Genkow.

Sędziował: Adam Lyczmański (Bydgoszcz).

Widzów: 9675.

Adam Lyczmański - Wisła Kraków 2:0

15. września 2012, 02:01


Są w życiu takie sytuacje, że człowiek nie może powstrzymać się od skomentowania jakiejś sytuacji. Takie chwile, kiedy to zamiast ugryźć się w język wtrąca swoje przysłowiowe trzy grosze. Dzisiejszy "pokaz" sędziowania w wykonaniu pana Lyczmańskiego i jego kompanów wyprowadziłby z równowagi nawet świętego. Wyprowadził i mnie, więc pozwolę sobie na parę zdań komentarza.


Rok temu, po meczu Wisły z Jagiellonią pan Lyczmański za pośrednictwem portalu weszlo.com drukowanymi literami przepraszał białostoczan za swoje skandaliczne wówczas sędziowanie. Co tym razem w ramach pokuty wymyśli ten pan? Odda wiślakom pieniądze za wyjazd do Szczecina? Opublikuje przeprosiny w gazecie?

Każdy człowiek ma w sobie taką cząstkę, która mówi mu czasem : "Stary, daj spokój, odpuść sobie. Nie nadajesz się do tego..". Kiedyś, jak prawie każdy chłopiec, marzyłem by zostać piłkarzem. Nie miałem jednak wystarczająco dużo talentu, więc powiedziałem sobie w pewnym momencie stop. Miałem jakieś 15 lat. Pan Lyczmański mimo że lat ma 33, nadal nie potrafi powiedzieć sobie tego jednego, magicznego słowa.

Sędziowanie podczas dzisiejszego meczu to kpina, niesmaczny żart. Najpierw asystent głównego arbitra pokazuje spalonego Genkowa (nic to, że myli się o jakieś dwa metry), chwilę później zaś do akcji wkracza sam pan Lyczmański, dyktując rzut karny, którym zdziwieni byli nawet sami piłkarze Pogoni. Następnie w podobnej sytuacji, tyle że pod drugą bramką, żółtą kartką ukarany zostaje Genkow za próbę wymuszenia karnego. Koniec? Ależ skąd! Druga bramka dla Pogoni? Spalony! Powracający z ofsajdu Robert Kolendowicz pokonuje bramkarza Wisły.

Istny kabaret. Miejmy nadzieję że ten pan już więcej nie będzie psuł widowisk w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kibice potrafią odróżnić cyrk od stadionu i chcieliby mieć pewność gdzie się udadzą, wydając swoje 30 zł za bilet.

wislakrakow.com (sum91)

Dno...

15. września 2012, 02:05


Chyba najwyższa pora przewartościować cele, o jakie w najbliższym sezonie przyjdzie powalczyć naszej drużynie. Rzeczywistość jest brutalna - dostajemy oklep z większością drużyn, niezależnie czy gramy na wyjeździe czy u siebie. Dziś podopiecznych Michała Probierza z kwitkiem odesłała szczecińska Pogoń.


Po raz kolejny już dla wiślaków mecz zakończył się po stracie pierwszej bramki. Inna sprawa, w jakich okolicznościach ta bramka padła - o tym osobny artykuł. Po stracie gola piłkarze Wisły przestają grać, cofają się i czekają na koniec meczu. Niczym małe dzieci, które bez trzymania za rękę nie są w stanie zrobić kroku. Trener Probierz notuje i notuje, a wynika z tego tyle co dwa odjąć dwa, czyli zero.

Piłkarze Wisły mieli dwa tygodnie czasu, aby poprawić "coś" w swojej grze. Nie poprawili absolutnie NIC. Nie ma co się oszukiwać - jest źle, bardzo źle. Nieubłagalnie pikujemy w dół tabeli, a przecież mecze z mocniejszymi przeciwnikami dopiero przed nami. Aż strach pomyśleć o wyprawie chociażby na Łazienkowską za parę tygodni. Pierwsza połowa jeszcze dawała jakieś nadzieje na korzystny rezultat.

Po przerwie natomiast próżno było szukać jakichkolwiek pozytywów. Zmiennicy kompletnie nic nie wnieśli, nawet aktywny w pierwszej połowie Melikson przestał grać. Brakuje wszystkiego - od obrony, przez pomoc, skończywszy na ataku, którego w gruncie rzeczy nie ma. Mieliśmy grać co najmniej dwoma napastnikami - przekonywał przed sezonem trener Probierz. Tymczasem wychodzimy z jednym Genkowem. W jakiej formie musi być choćby Daniel Sikorski, skoro w którymś już meczu nie wchodzi nawet z ławki rezerwowych?

Po dzisiejszej kompromitującej porażce najbardziej żal kibiców, którzy udali się na mecz. Około 800 krakowian w porywistym wietrze i padającym deszczu musiało oglądać ten pokaz nieporadności w wykonaniu piłkarzy swojej drużyny. Powody do świętowania mieli za to kibice portowców, którzy w liczbie ponad 9 000 zjawili się na meczu. Wszak od kilku dobrych lat przyjazd Wisły Kraków najczęściej oznaczał porażkę. Dzisiejszego wieczora piłkarze Wisły sięgnęli dna. Najbliższy mecz - z Lechią Gdańsk - pokaże, czy od tego dna się odbijemy czy może będziemy spadali poniżej jego poziomu... Ale czy może być jeszcze gorzej?

wislakrakow.com (sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Bolesna porażka w Szczecinie

Data publikacji: 14-09-2012 22:39


Biała Gwiazda wraca ze Szczecina bez punktów i z bagażem dwóch bramek. Kto wie, jak potoczyłoby się spotkanie z Pogonią, gdyby nie błędy sędziów, które kosztowały krakowian utratę tych goli.

Mecz z Pogonią Szczecin miał być dla Wiślaków sposobem na pokazanie, że drużyna trenera Michała Probierza zapomniała już o fatalnym meczu z Polonią i jest gotowa, by ponownie nawiązać walkę o zajęcie miejsca w czołówce. Forma Wiślaków była jednak wielką niewiadomą – zwłaszcza piłkarzy, którzy wrócili ze zgrupowań reprezentacji. Z czwórki powołanych tylko Sergei Pareiko rozegrał dwa spotkania, Maor Melikson wystąpił 70 minut w meczu z Azerbejdżanem, a Tsvetan Genkov i Osman Chavez spotkania swoich drużyn obejrzeli z ławki rezerwowych. W Szczecinie zabrakło tego ostatniego z powodu opóźnień w lotach samolotów i zdecydowano, że obrońca Białej Gwiazdy wróci bezpośrednio do Krakowa.

Na tym nie skończyły się jednak kadrowe kłopoty trenera Probierza. Tuż przed rozpoczęciem meczu z beniaminkiem ekstraklasy kontuzję zgłosił awizowany w wyjściowym składzie Wisły Arkadiusz Głowacki, którego musiał zastąpić Kew Jaliens. Obok niego na środku defensywy zagrał Gordan Bunoza. Tak zestawiona obrona krakowskiej drużyny radziła sobie całkiem nieźle, zwłaszcza Bunoza potwierdził, że jest w dobrej dyspozycji. Szansę gry od pierwszej minuty otrzymał także po raz pierwszy Michał Chrapek.

Pogoń, która na inaugurację ligi rozgromiła Zagłębie Lubin 4:0, w kolejnych dwóch meczach doznała dwóch porażek, tak więc i Portowcy mieli coś do udowodnienia swoim kibicom. Od pierwszej minuty na boisku stadionu w Portowców trwała zażarta walka o punkty, których obie drużyny potrzebowały jak powietrza. W 12. minucie z lewej strony w krótki róg bramki Portowców uderzył Melikson, ale posłał piłkę w boczną siatkę. W odpowiedzi dziesięć minut później Edi Andradina zdecydował się na kąśliwy strzał zza linii pola karnego, ale Pareiko, chociaż na raty, obronił strzał kapitana Pogoni. W 32. minucie w akcji ofensywnej pokazali się dwaj obrońcy drużyny gospodarzy: Maciej Dąbrowski pognał na połowę Wisły, odegrał do Przemysława Pietruszki, który zdecydował się na silny strzał z dystansu. Golkiper Białej Gwiazdy dotknął końcami palców piłkę, która poszybowała tuż nad poprzeczką.

W 40. minucie miała miejsce sytuacja, która miała duży wpływ na przebieg reszty spotkania. W polu karnym Wisły wspólnie przepychali się Gordan Bunoza i Robert Kolendowicz. W pewnej chwili Kolendowicz upadł, a arbiter główny po chwili zawahania wskazał na jedenasty metr. Powtórki pokazały, że Adam Lyczmański nie powinien dyktować karnego dla gospodarzy, bo faulu Bunozy nie było. Do piłki podszedł Edi Andradina, który mocnym strzałem z jedenastu metrów umieścił ją w siatce.

Nie był to jedyny błąd trójki sędziowskiej tego wieczoru, ale kolejny był równie kosztowny. W 59. minucie po podaniu od Przemysława Pietruszki przed bramką znalazł się Robert Kolendowicz, który strzelił pod poprzeczkę bramki Pareiki i estoński golkiper drugi raz musiał wyjmować futbolówkę zza linii bramkowej. W chwili podania jednak Kolendowicz był na spalonym, czego arbitrzy nie dostrzegli.

Trener Michał Probierz próbował reagować, wprowadzając na boisko Rafała Boguskiego i Michała Szewczyka, ale Biała Gwiazda, rozbita tak straconymi golami, nie była w stanie odmienić losów meczu.

Pogoń Szczecin – Wisła Kraków 2:0 (1:0)

1:0 Andradina 41’ (k.)

2:0 Kolendowicz 59’

Pogoń Szczecin: Janukiewicz – Hricko, Hernani, Dąbrowski, Pietruszka (83’ Szałek) – Frączczak (82’ Wiśniewski), Rogalski, Akahoshi, Kolendowicz – Andradina – Djousse (68’ Traore)

Wisła Kraków: Pareiko – Burliga (70’ Jovanović), Jaliens, Bunoza, Frederiksen – Wilk – Iliev, Garguła (72’ Szewczyk), Chrapek (64’ Boguski), Melikson – Genkov

Żółte kartki: Kolendowicz, Dąbrowski (Pogoń) – Genkov, Burliga (Wisła)

Sędziował: Adam Lyczmański (Bydgoszcz)

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

Oto najdalszy wyjazd piłkarzy Wisły w lidze. Zapraszamy na relację z meczu 4. kolejki T-Mobile Ekstraklasy: Pogoń Szczecin - Wisła Kraków.

Dzisiejszy "PS" pisze o łagodnym dla Wisły "wirusie FIFA" oraz o premiach w Pogoni za wygrane mecze. Oby dziś sobie bonusu nie wywalczyli...

Miło, przed meczem Pogoń - Wisła posłuchać Stolara (video), choć daje on Pogoni dwa procent więcej szans na zwycięstwo ;)

"Ta wygrana jest zresztą potrzebna Wiśle jak woda rybie. Jeszcze bardziej jej trenerowi. Nie jest bowiem tajemnicą, że jeśli krakowianie zaprezentują się tak samo słabo jak w meczu z Polonią i znów przegrają, to nad Probierzem zaczną się zbierać czarne chmury. Zwycięstwo da temu szkoleniowcowi oddech i większy komfort pracy ", czyli artykuł w Gazecie Krakowskiej: Pogoń - Wisła: mecz o głowę Probierza?

O co chodzi z tą absencją Rafała Boguskiego? Przecież trener wyraźnie powiedział, że jest brany pod uwagę na wyjazd do Szczecina... Zobacz i posłuchaj (video, od 1:50).

No i wiadomo już, że trener Probierz zmienił ustawienie na 4-5-1. Oficjalnie Melikson został przesunięty na prawe skrzydło a Chrapek ustawiony na lewym..

W kadrze meczowej nie ma Osmana Chaveza, który zamiast dołączyć do drużyny udał się bezpośrednio do Krakowa. Wcześniej jego podróż napotkała na komplikację stąd decyzja, że Chavez w Szczecinie nie zagra i skierowanie go do domu.

No i co, jest Boguski w szerokiej kadrze? Jest. Wrócił też Jovanović. Ławka Wisły: Miśkiewicz - Jaliens, Jovanović, Uryga - Szewczyk - Boguski, Sikorski.

Na rozgrzewce Maor robi skłony i krzywi się przy tym niemiłosiernie.

"Armia Białej Gwiazdy", "Tylko Wisła TS" - niesie się po stadionie.

Wyszli na boisko. Czyżby jedna zmiana w wyjściowym składzie Wisły?

  • 1’ Zaczęli.
  • 1’ Niestety, Wisła bez Głowackiego w składzie. Gra Jaliens.
  • 3’ Uderzenie Frączczaka z dystansu, ale kilka metrów obok bramki.
  • 5’ Kolejny strzał z dystansu, tym razem w wykonaniu Akahoshiego. Skutek podobny.
  • 6’ Dość nietypowy wiatr, może zwiększyć przypadkowość akcji obu stron.
  • 7’ Wisła bardziej kombinacyjnie, włączył się do ataku Burliga, ale po jego podaniu Genkow nie doszedł do piłki.
  • 9’ Ładne wyjście na pozycję Frederiksena, ma sporo miejsca z prawej strony, ale centruje źle.
  • 9’ Pierwszy strzał Wisły, Iliev zszedł do środka, uderzenie lewą nogą mocno, ale na posterunku Janukiewicz.
  • 10’ Chrapek trochę niepotrzebnie uderza z 25 metrów, po przełożeniu piłki na prawą nogę mógł szukać dalszego rajdu lub podania do Genkowa. Między obroną Pogoni a bramkarzem było już sporo miejsca.
  • 12’ Melikson samodzielnie, na lewej stronie, minięcie z zejściem na prawą nogę i natychmiastowy strzał z kąta, po ziemi, trochę niecelny.
  • 12’ Iliev centruje, ale wiatr posłał piłkę poza boisko.
  • 14’ Wiatr mocny, więc Wilk strzela z daleka, jakieś dwa metry obok bramki.
  • 15’ Wilk uderza teraz bliżej prawego (od jego strony) słupka. Bliżej niż w poprzedniej próbie.
  • 16’ Do wiatru dochodzi deszcz. Strzelać jak najwięcej. Najlepiej takie szczurki ;-)
  • 16’ Trochę przypadkowa akcja Pogoni, ale zakończona strzałem. Wycofanie piłki do Hricki, który uderza z pierwszej piłki lewą nogą po długim rogu. Nie trafia.
  • 18’ To wiatr zrzucił kamerę nadawcy ze statywu..? :)
  • 20’ Kolendowicz wywalczył róg, zablokował go, z problemami, Jaliens.
  • 21’ Edi z rogu do Akahoshiego, ten oddaje a Edi bardzo(!) podkręconą choć niezbyt mocną piłkę posłał w kierunku Pareiki. Ten chwycił, na raty.
  • 22’ Chrapek uderza nad bramką z dystansu.
  • 23’ Kontra Pogoni zakończona główką Frederiksena przed pole karne, skąd Djousse uderzył z pierwszej piłki. Na szczęście w Pareikę.
  • 24’ Główka... Meliksona po centrze Garguły. Nad poprzeczką.
  • 28’ Pareiko chwycił piłkę po centrze Ediego.
  • 30’ Bardzo ostry kąt, Melikson decyduje się na strzał z prawej nogi, ale Janukiewicz radzi sobie z tak uderzoną piłką.
  • 32’ Kontra Pogoni, Pietruszka podbiegł w pobliże pola karnego, który huknął poteżnie nad naszą bramką. Jeszcze piłka otarła się o nogę naszego obrońcę, więc jest róg.
  • 32’ Było zamieszanie po tym rogu, ale Pareiko wygarnął piłkę spod nogi Bunozy. W porę, atakował tam Hernani.
  • 34’ Świetnie wyglądało to podanie do Genkowa, ale sędzia gwiżdże spalonego, którego... nie było. Bułgar ponad metr(!) przed obrońcą gospodarzy.
  • 34’ Rogalski wywalczył rzut wolny po minięciu Chrapka, który faulował. To był faul..? Upadł "z głodu". Ale szansa przed Edim. 24 metry do bramki.
  • 35’ Przepychanki w murze, Genkow i Frączczak ustnie upomnieni przez arbitra.
  • 36’ Akahoshi uderzył niegroźnie. Znacznie za wysoko.
  • 37’ Genkow dobrze wypatrzył Gargułę na linii pola karnego, ten za delikatnie. Było jakies tam minięcie, ale potem strzał z prawej nogi zewnętrzną częścią stopy zbyt anemiczny, za bardzo w środek.
  • 40’ Rzut karny dla Pogoni. Chyba z kapelusza. Podanie za plecy Kolendowicza, który trzymał się za rękę z Bunozą. Kpina.
  • 40’ Wilk podpowiada Pareice jak się rzucić.
  • 41’ Rzucił się w prawo, Edi strzelił niemal w środek... Lyczmański - Wisła 1:0.
  • 44’ Wilk próbował sprytnego prostopadłego podania, ale za bardzo do środka.
  • 45’ Genkow pada w polu karnym Pogoni, celowo szukając nogi rywala i za to dostaje jeszcze żółtą kartkę. Karnego byśmy nie dali, choć stosując taryfę z 41 minuty, to prędzej karny był tu niż wtedy.

Niemal 10 tys. osób dziś na meczu, z tego około 800 osób za Wisłą.

Statystycznie rzecz biorąc...: strzały: 10 - 11, strzały celne: 4 - 3, posiadanie piłki: 48% - 52%, spalone: 0 - 2, rzuty rożne: 2 - 4, dośrodkowania: 7 - 11, faule: 10 - 8.

- Prawdopodobnie był faul bo sędzia podyktował rzut karny. Ja w ferworze walki nie jestem w stanie tego stwierdzić - powiedział Robert Kolendowicz "faulowany" przy rzucie karnym dla Pogoni.

- Z mojego punktu widzenia absolutnie rzutu karnego nie było - stwierdził o tej samej sytuacji Czarek Wilk.

  • 46’ Czas na drugą połowę.
  • 47’ Świetny przerzut Ediego na lewe skrzydło, zgranie do Kolendowicza, uprzedził go Pareiko, a zawodnik Pogoni wjechał mu w rękę. Kartka dla Kolendowicza.
  • 48’ Rozgrzewa się Michał Miśkiewicz, prawa dłoń Pareiki wciąż opatrywana.
  • 49’ Grymas bólu na twarzy Estończyka, ale wznawia grę. Na początek źle wybija, do autu. Duża w tym zasługa przeciwnego wiatru, którego atut nie wykorzystała Wisła w pierwszej połowie.
  • 50’ Melikson szuka miejsca z lewej strony, centrę blokuje Hricko, mamy róg.
  • 51’ Groźna kontra, przede wszystkim świetnie wyglądało podanie Akahoshiego do Kolendowicza, ale Pareiko wyszedł na 20 metr i wybił do przodu. Akahoshi próbował jeszcze loba, ale Pareiko zdążył wrócić do bramki.
  • 52’ Okazja Genkowa. Centruje z prawej Iliev, wbiegł w pole bramkowe Genkow, doszedł do piłki, ale uderzył nad poprzeczką. Po tym strzale zderzenie Janukiewicza z Genkowem.
  • 53’ Po powtórkach widzimy, że Hernani pojechał po stawie skokowym Genkowa (ułamek sekundy po strzale), po czym zderzył się ze swoim bramkarzem.
  • 56’ Kompletnie nie widać, że Wisła ma w składzie czterech niewysokich zawodników, którzy teoretycznie potrafią grać piłką po ziemi (Iliev, Garguła, Chrapek, Melikson). Zamiast tego widzimy jakieś bezmyślne zabawy pod swoim polem karnym i problem by poradzić sobie z pressingiem.
  • 57’ Edi Andradina próbował strzału bezpośrednio z rogu. Nie trafił.
  • 59’ Bilard w naszym polu karnym, Kolendowicz z bliska pakuje pod poprzeczkę i przegrywamy 0:2.
  • 60’ Faulowany Melikson w środku pola. Teraz atak Ilieva i róg dla Wisły.
  • 60’ Fatalna, jak na Genkowa główka, czysta pozycja, a uderzenie obok bramki.
  • 61’ Teraz już mamy pewność, że gol padł z ponad metrowego spalonego. Więc tak: karny z kapelusza, gol ze spalonego. Gdy dodamy do tego fakt, że ten sam liniowy złapał na spalonym Genkowa, który miał do ostatniego obrońcy ponad metr, to mamy sędziowską paraolimpiadę.
  • 64’ Boguski za Chrapka.
  • 66’ Jak Garguła to anemicznie. Do bramkarza.
  • 67’ Przerwa w grze, coś strzeliło Djousse w pachwinie czy też któryś z mięśni brzucha...
  • 68’ A trener pisze...
  • 68’ Traore za Djousse.
  • 68’ Burliga "wita" nowoprzybyłego gracza Pogoni faulem i dostaje kartkę.
  • 69’ Szykuje się do wejścia Jovanović.
  • 70’ Starcie Wilka z Akahoshim.
  • 70’ Jovanović za Burligę.
  • 73’ Genkow na środku boiska tyłem do bramki odgrywa do Boguskiego i pędzi środkiem. Na piłkę się nie doczekał, przeciął to podanie Hricko.
  • 75’ Dobrze zacentrowana piłka przez Meliksona z rogu, ale Genkow uprzedzony w polu karnym.
  • 76’ Bunoza uprzedza w naszym polu karnym Akahoshiego po podaniu Hricki.
  • 76’ Szewczyk za Gargułę. To ostatnia zmiana w naszym zespole.
  • 77’ Mocny strzał Traore obroniony przez Pareikę.
  • 78’ Kontra trzech na pięciu Pogoni, górne podanie, Jaliens głową na róg.
  • 82’ Po rogu dla Pogoni piłka wybita na 30. metr, skąd uderza Rogalski - po ziemi, kilka metrów obok bramki.
  • 82’ Wiśniewski za Frączczaka.
  • 83’ Pietruszkę zmienia Szałek.
  • 83’ Traore na szczęście zbyt indywidualnie. Kiedy to ostatnio pisaliśmy o jakiejś akcji goniącej wynik Wisły?
  • 85’ Odrobina niedokładności Pogoni uratowało nas od lepszego wykończenia kontry.
  • 85’ Wreszcie akcja Wisły zakończona strzałem. Melikson do Genkowa, który odegrał leżąć, strzał Izraelczyka obroniony na raty.
  • 87’ Prostopadłe poszukiwanie Genkowa. Bez szczęścia.
  • 88’ Zablokowane uderzenie Ediego.
  • 90’ Aż siedem minut dolicza sędzia...
  • 90+1’ Strzał Boguskiego w Janukiewicza.
  • 90+4’ Dąbrowski huknął baardzo wysoko. Czas płynie. Wisła bez wiary.
  • 90+7’ Kartka dla Dąbrowskiego po faulu na Wilku.

Koniec tej męki. Czekamy na wypowiedzi w stylu: "Wiemy, że jesteśmy dobrą drużyną..."



Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Probierz: Nie tylko sędzia przegrał nam spotkanie

14. września 2012, 22:57


Po meczu z Pogonią trener Michał Probierz stwierdził, że już w trakcie meczu Pogoń - Wisła dostał wiele sms-ów informujących go o błędach arbitra decydujących o wyniku. - Zapraszam pana Lyczmańskiego do nas do szatni - stwierdził, ale przyznał też, że nie tylko sędzia przegrał mecz Wiśle.


- To dla nas cios. Zaczęliśmy bardzo dobrze, ale tak to w piłce bywa, że takie decyzje są a nie inne. Dostałem chyba z 25 sms-ów potwierdzających. Zapraszam pana Lyczmańskiego do nas do szatni. Tak to w sporcie bywa, każdy się myli, ale ciekawe, czy ktoś czasem potrafi powiedzieć przepraszam. Przegraliśmy 0:2, pierwszy gol z kontrowersyjnego rzutu karnego, drugi z metrowego spalonego. Na pewno jest to bolesne, że przegraliśmy w taki sposób - powiedział Michał Probierz.

- Nie jest tak, że tylko sędzia nam przegrał spotkanie - stwierdził trener Wisły. - My przegraliśmy i to jest przykre, bo zrobiliśmy bardzo dużo. Chcieliśmy narzucić swój styl, chcieliśmy za wszelką cenę zdobyć pierwsi bramkę. Mieliśmy kilka sytuacji, ale nie były to okazje stuprocentowe i to na pewno jest duży problem. Nad tym pracujemy.

- W trudnych momentach trzeba umieć się podnieść. Najprościej powiedzieć, że ktoś jest winny, wszyscy musimy się zastanowić jak zrobić to dalej tak, żeby to podnieć - zakończył szkoleniowiec Wisły. Pytanie, czy będzie miał jeszcze okazję zastanowić się nad Wisłą...

na podstawie: Canal+ Sport

wislakrakow.com (redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Skowronek: Sędzia popełnił błąd

Data publikacji: 14-09-2012 23:12


Trener Pogoni, Artur Skowronek, przyznał uczciwie po meczu z Wisłą, że jego drużyna zyskała na błędach arbitra. „Jestem obiektywny, więc przyznaję, że widziałem, że sędzia popełnił błąd, ale byłbym nieobiektywny, gdybym powiedział, że się nie cieszę. To był podwójny błąd sędziego” – zaznaczył szkoleniowiec zespołu ze Szczecina.

„Wisła zagrała dobre spotkanie. My mieliśmy początek spotkania udany, ale po 15. minucie Wisła przejęła inicjatywę i stąd te jej okazje. Nasza konsekwentna gra spowodowała jednak, że te szanse nie zostały zamienione na bramki” – mówił Skowronek. Trener Pogoni odniósł się też do założeń, jakie drużyna miała wychodząc na drugą połowę spotkania przy prowadzeniu 1:0. „W drugiej części meczu staraliśmy się nie oddawać pola, dzięki czemu Wisła nie gościła często pod naszą bramką. Udawało nam się dłuższymi momentami utrzymywać się przy piłce” – zaznaczył trener Pogoni.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Łukasz Garguła: - Pogoń wygrała zasłużenie

- Wiarę na pewno mieliśmy, może zabrakło pomysłu to na pewno. Druga bramka podcięła nam skrzydła. Pogoń zagrała bardzo dobry mecz, była lepsza w każdej formacji i wykorzystała swoje momenty. Myślę, że wygrała zasłużenie - powiedział po przegranym meczu z Pogonią Szczecin Łukasz Garguła.

"Guła" został poproszony ponadto o skomentowanie sytuacji z Arkadiuszem Głowackim, który był awizowany do gry, a został przed samym gwizdkiem zastąpiony przez Kew Jaliensa. 

- Prawdopodobnie nabawił się na rozgrzewce urazu i nie mógł kontynuować gry - powiedział pomocnik Wisły.

Źródło: Canal+ Sport

Źródło: wislaportal.pl

Bunoza: Przysięgam, że nie faulowałem

Data publikacji: 14-09-2012 23:48


Po meczu z Pogonią Szczecin Gordan Bunoza nie ukrywał swojego wzburzenia decyzją arbitra, który w 40. Minucie podyktował jedenastkę dla gospodarzy, dopatrując się faulu wiślackiego stopera na Kolendowiczu. „Mogę przysiąc na wszystko, że nie faulowałem” – mówił po końcowym gwizdku Gordan.


Bunoza wystąpił w pojedynku z beniaminkiem od pierwszej minuty. Stoper Białej Gwiazdy dobrze spisywał się w swojej roli, ale na pięć minut przed końcem pierwszej części meczu sędzia główny podjął kontrowersyjną decyzję, dyktując rzut karny po faulu Gordana na Robercie Kolendowiczu – faulu, którego nie było. „To niesamowite. Mogę tylko powiedzieć kibicom: przepraszam, i przysiąc na wszystko, że nie faulowałem. Graliśmy dobrze do momentu, kiedy Pogoń dostała karnego. Atakowaliśmy, strzelaliśmy z dystansu i wydawało się, że bramka dla nas jest kwestią czasu. Nie mogę uwierzyć w to, że sędzia podyktował rzut karny dla Pogoni. Przecież był on bardzo blisko tej sytuacji. Widziałem, że nie wiedział, co zrobić – najpierw pokazał, że nic nie było, a później, że jest jednak karny” – mówił podenerwowany obrońca.

„Uważam, że rzut karny należał się bardziej nam po faulu na Tsvetanie Genkowie, niż Pogoni. A jeśli faulowałem, to powinienem dostać żółtą kartkę, a nie dostałem nic. Przy drugim golu sędzia też popełnił błąd, bo był spalony. Trener w przerwie powiedział nam, żebyśmy trzymali głowę wysoko i spróbowali wygrać, ale trudno w takiej sytuacji gonić wynik” – podkreślał Bunoza.

AM

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Wilk: Najłatwiej zwalić winę na sędziego

Data publikacji: 14-09-2012 23:58


Cezary Wilk pełnił w piątkowym meczu z Pogonią funkcję kapitana Białej Gwiazdy, zastępując w tej roli Arkadiusza Głowackiego. Po przegranej z beniaminkiem pomocnik krakowskiej drużyny powiedział, że nie można winą za wynik meczu obarczać sędziego.


„Ciężko złożyć jakieś sensowne zdanie. Chciałoby się zwalić winę na niefrasobliwą decyzję sędziego i ten rzut karny. Z perspektywy boiska absolutnie nie powinno go być, nie wiem, jak to wyglądało w powtórkach. Natomiast druga połowa powinna być w naszym wykonaniu lepsza. Trochę chłodnej głowy, więcej dokładności i spokojnie moglibyśmy pokusić się o wygranie spotkania” – powiedział po wyjściu z szatni Wilk.

„Taki wynik nie przystoi tej drużynie. Świetnie zdajemy sobie sprawę, że takimi występami zawodzimy spora grupę ludzi. Absolutnie nie uciekamy od winy, bierzemy ją na siebie i możemy jedynie obiecać poprawę, bo musi być inaczej, lepiej” – podkreślał.

Zdaniem Cezarego, najłatwiej obarczyć winą za niekorzystny wynik arbitra tego spotkania. „Myślę, że winę trzeba wziąć na siebie. Ta druga połowa powinna być w naszym wykonaniu lepsza. Jeśli sędzia byłby konsekwentny, to po karnym dla Pogoni powinien być karny po faulu na Genkowie. Mylił się, ale tak czasami bywa. Mimo tego powinniśmy sobie poradzić z takim rywalem” – dodał Wilk.

„Myślę, że było kilka ciekawych akcji, ten mecz był wyrównany – nawet z lekką przewagą naszego zespołu – do momentu rzutu karnego. Później to wszystko, szczególnie w drugiej połowie, się posypało” – zakończył kapitan Białej Gwiazdy.

AM

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Maciej Stolarczyk o meczu swoich drużyn

Data publikacji: 15-09-2012 00:22


Mecz Pogoni z Wisłą Kraków z trybun obserwował Maciej Stolarczyk – były piłkarz Białej Gwiazdy, który po zakończeni8u kariery związał się zawodowo ze szczecińskim klubem.


„Myślę, że mecz mógł się podobać – był szybki, było kilka ładnych sytuacji podbramkowych, kilka interesujących pojedynków, czyli to, co lubią kibice. No i było kilka kontrowersji. Na pewno trochę zepsuło to widowisko, ale cóż… Raz życie zabiera, raz oddaje. Przed tygodniem wydaje mi się, że Pogoni zabrało trzy punkty, a teraz oddało. Ale jesteśmy zadowoleni, że wygraliśmy tutaj z Wisłą” – po końcowym gwizdku powiedział Maciej Stolarczyk.

Obrońca w przeszłości reprezentował barwy Pogoni, z której odszedł później do Wisły. „Mam sentyment do obu klubów, chociaż obecnie pracuję w Pogoni. Ale z drugiej strony w Wiśle spędziłem najfajniejsze lata, jeśli chodzi o sukcesy sportowe. Bacznie śledzę to, co się dzieje w Krakowie. Myślę, że przed Wisłą jeszcze wiele pracy, aby doszła do takiego poziomu, który zawsze będzie gwarantował sukcesy” – ocenił swój były klub Stolarczyk.

AM

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Burliga: Zaangażować się na sto procent

Data publikacji: 15-09-2012 00:34


Piłkarze Michała Probierza do Krakowa wracają bez punktów. Tym razem zawodnikom Wisły zadanie utrudnił arbiter spotkania, który poprzez swoje decyzje wzbudził sporo kontrowersji.


Piłkarze Białej Gwiazdy zgodnie podkreślają, że ich największą bolączką jest brak skuteczności pod bramką rywala. „Trzeba przyznać otwarcie, że Wisła miała kilka okazji do zdobycia gola, lecz od jakiegoś czasu nie potrafimy się przełamać. Jeśli strzelilibyśmy pierwszą bramkę, wówczas zapewne rozwiązałby się worek i nastąpiłoby to, na co kibice czekają” – zaczął obrońca Wisły.

Łukasz Burliga wyraził nadzieję na dobry mecz w ramach 5. kolejki, kiedy to Biała Gwiazda zmierzy się przy Reymonta z Lechią Gdańsk w meczu przyjaźni. „Musimy w końcu zagrać tak, jak tego wszyscy od nas oczekują. Mamy nadzieję, że przyjdzie to już w sobotę, zwłaszcza, że gramy na własnym terenie. Trzeba usiąść, przeanalizować błędy, zagrać w piłkę i włożyć w tę rywalizację sto procent zaangażowania” – mówił.

W ostatniej chwili kontuzjowanego podczas rozgrzewki Arkadiusza Głowackiego zastąpił holenderski obrońca Wisły. Młody gracz spod Wawelu zapewnił, że Jaliens był gotowy na to, aby zająć miejsce kapitana Białej Gwiazdy. „Kew trenował z nami cały czas, znał założenia trenera, także nie miał problemu z wejściem na boisko od pierwszych minut. Wiadomo jednak, że Arek dyryguje linią obrony i być może tego właśnie brakowało” – zakończył Łukasz Burliga.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Podsumowanie 4. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2012/2013

17. września 2012, 20:52


Czwarta seria spotkań T-Mobile Ekstraklasy przyniosła kilka niespodziewanych wyników, w dwóch wypadkach także za sprawą skandalicznie słabego sędziowania. Decyzje arbitrów niemal zepchnęły na drugi plan inne ważne wydarzenie. Tabela ma nowego – sensacyjnego – lidera. Z kompletem zwycięstw lidze przewodzi skazywany na spadek Widzew Łódź.


W Bielsku-Białej sędzia sypnął kartkami, jednak jego decyzje można w najgorszym wypadku nazwać kontrowersyjnymi, choć bardziej pasuje ukuta już fraza o aptekarskim sędziowaniu. Spośród dziesięciu żółtych kartek, dwie były podwójne i oznaczały usunięcie z boiska graczy Podbeskidzia. Mimo to gospodarzom udało się zremisować 1:1 z mistrzem – Śląskiem Wrocław, a przebieg meczu sugerował, że kończąc jedenastu na jedenastu, gospodarze mogliby pokusić się o zwycięstwo.

Wynik otworzył Waldemar Sobota, który mijał rywali jak tyczki, przy czym to porównanie odnosi się nie do wybitnej postawy atakującego, a do beznadziejnej obrońców. Rajd wykończył niezbyt mocnym, ale precyzyjnym strzałem i po 8 minutach gry goście cieszyli się z prowadzenia. W 56. minucie centra z prawego skrzydła przeleciała nad polem bramkowym, na długim słupku została zgrana z powrotem w piątkę, a tam z najmniejszej odległości stan meczu wyrównał Kamil Adamek.

Drugie z piątkowych spotkań to słabe zawody w wykonaniu Wisły Kraków i jeszcze słabsze w wykonaniu sędziego Adama Lyczmańskiego. Krakowianie nie sprawiali w tym meczu wrażenia drużyny wyraźnie lepszej od Pogoni Szczecin, ale także nie zasługiwali na porażkę. Inaczej widział to jednak arbiter, który najpierw sprezentował Portowcom rzut karny z powietrza, a potem nie zauważył ewidentnej pozycji spalonej strzelca drugiej bramki. Dwie bramki, dwa błędy sędziego, Pogoń – Wisła 2:0.

Jeszcze gorzej spisał się Robert Małek, rozjemca w starciu Polonii Warszawa z Jagiellonią Białystok. Piłkarze chyba poradziliby sobie lepiej bez takiego "rozjemcy", a przynajmniej ci w czarnych koszulach, którzy przez arbitra zostali ewidentnie pokrzywdzeni. Gospodarzom należały się dwa rzuty karne, jeszcze przed przerwą niesłusznie nieuznany został wyrównujący gol Daniela Gołębiewskiego.

Prowadzenie dla gości zdobył w 24. minucie Tomasz Frankowski finalizując wzorową kontrę. Wyrównanie dla przeważającej przez większość meczu Polonii zdobył w 79. minucie strzałem bezpośrednio z rzutu wolnego Tomasz Brzyski. Remis 1:1 oznacza, że Polonia pomimo dobrej gry, traci punkty już w drugim meczu i traci także dystans do pierwszych trzech miejsc w tabeli, a przed nią trudny mecz derbowy.

Rozczarowuje Lechia Gdańsk, która dokonała kilku ciekawych transferów, jednak punktuje niewiele lepiej niż w minionych sezonach. W tym tygodniu uległa na własnym boisku Piastowi Gliwice. Mecz zaczął się po myśli gospodarzy. W 24. minucie zdobyli prowadzenie po bajecznej akcji. Fenomenalna centra Mateusza Machaja spadła na długim ślupku na nogę wbiegającego Razacka Traore, który zapanował nad trudnym podaniem i z pierwszej piłki uderzył z powietrza wewnętrzną częścią stopy nie dając szans bramkarzowi. Jednak goście odpowiedzieli po przerwie trafieniami Rubena Jurado i Adama Podgórskiego i zasłużenie zainkasowali 3 punkty.

W Chorzowie Ruch zremisował 1:1 z Koroną Kielce. Dla obydwu drużyn oznacza to pierwsze w sezonie zdobyte bramki, a także pierwsze zdobyte punkty. Wynik otworzył w 12. minucie gry Pavol Stano popisując się precyzyjnymk strzałem głową. Tuż przed końcem pierwszej połowy, również strzałem głową wyrównał Arkadiusz Piech. Choć mecz był wyrównany, to gospodarze mogli i powinni byli zgarnąć komplet punktów. W 52. minucie Marek Zieńczuk wykonnywał rzut karny, jednak uderzył lekko i w sygnalizowany sposób, co umożliwiło efektowną i skuteczną interwencję Zbigniewa Małkowskiego.

Niedziela przyniosła dwa spotkania, które zmieniły kolejność na samej górze tabeli. Najpierw w Lubinie Widzew Łódź podtrzymał zwycięską passę pokonując miejscowe Zagłębie 1:0. Złotego gola dla przyjezdnych zdobył brazylijski nastolatek, który od pierwszej kolejki przykuwa uwagę dojrzałą grą – Alex Bruno. Tym razem pomocnik popisał się precyzyjnym lobem nad golkiperem rywali. Przewaga w pierwszej połowie i solidna gra defensywna po przerwie wystarczyły łodzianom do zdobycia kompletu punktów, jak się miało później okazać – także do objęcia prowadzenia w lidze.

W drugim niedzielnym starciu dobrze grający Górnik Zabrze pierwszy raz w tym sezonie wcielił się w rolę gospodarzy goszcząć Legię Warszawa. Goście objęli szybkie prowadzenie już w 4. minucie. Oślepiony ostrym słońcem Łukasz Skorupski w fatalny sposób wypuścił z rąk futbolówkę, ta spadła pod nogi Marka Saganowskiego, który nie miał problemów z wpakowaniem jej do pustej bramki. Gol-kuriozum przez długi czas dawał Legii trzy punkty, a z początku agresywny Górnik z minuty na minutę był coraz bardziej bezradny.

W 81. minucie doszło do przełamania, wprowadzony kilkanaście minut wcześniej Przemysław Oziębała zdobył gola głową i dał gospodarzom wyrównanie. Jednak ich radość nie trwała długo. Trzy minuty później za sprawą fantastycznego uderzenia z dystansu innego rezerwowego – Dominika Furmana i kolejnej niepewnej interwencji Skorupskiego, Legia znów była na prowadzeniu. Jednak w doliczonym czasie gry Adam Danch uprzedził do dośrodkowania Inakiego Astiza i dał gospodarzom remis, na który zasłużyli.

W poniedziałkowym meczu obyło się bez niespodzianki. Lech Poznań skromnie, ale skutecznie ograł na wyjeździe GKS Bełchatów. Jedyną bramkę w 66. minucie meczu zdobył Bartosz Ślusarski. Tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego czerwoną kartkę obejrzał Raul Gonzalez, który przerwał faulem kontrę gości zmierzającą na opustoszałą bramkę bełchatowian. GKS pozostaje jedyną drużyną bez punktów w tabeli Ekstraklasy. Drużyny Lecha i Legii zgromadziły po 10 punktów i czają się za plecami przewodzącego z kompletem punktów Widzewa.

Terminarz i wyniki 4. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2012/2013

Piątek (14 września)

18:00 Podbeskidzie Bielsko-Biała - Śląsk Wrocław 1:1

20:45 Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 2:0

Sobota (15 września)

13:30 Polonia Warszawa - Jagiellonia Białystok 1:1

15:45 Lechia Gdańsk - Piast Gliwice 1:2

18:00 Ruch Chorzów – Korona Kielce 1:1

Niedziela (16 września)

14:30 Zagłębie Lubin - Widzew Łódź 0:1

17:00 Górnik Zabrze – Legia Warszawa 2:2 Poniedziałek (17 września)

18:30 GKS Bełchatów – Lech Poznań 0:1

wislakrakow.com (Aleksander Lusina)

Analiza meczu z Pogonią Szczecin

20. września 2012, 23:08

Zacznijmy od banału. Obie bramki są przede wszystkim dziełem kiepskiego sędziowania. Sędzia wypaczył wynik meczu - to nie ulega wątpliwości. Jak potoczyłby się ten mecz, gdyby do pomyłek nie doszło? Trudno wyrokować, żadna z drużyn nie pokazała ani szczególnego zaangażowania, ani wybitnych umiejętności i bardzo możliwe, że do końca utrzymałby się bezbramkowy remis lub o wyniku zadecydowałaby jakaś przypadkowa bramka. Jak by było – tego już się nie dowiemy.


Co za tym idzie – trudno winić piłkarzy czy trenera za ten konkretny wynik, za te konkretne bramki. Można natomiast winić drużynę za słabą postawę w przekroju całego meczu, za słabą grę, która nie niosła nawet zapowiedzi walki o jakikolwiek korzystny wynik. Pamiętajmy też, że pierwszy błąd sędziego – rzut karny – miał miejsce po 40 minutach gry. To prawie połowa meczu przespana przez Wisłę!

Biała Gwiazda mecz z Pogonią zaczęła fatalnie – na stojąco. W oczy kłuło nawet ustawienie w sytuacji gdy gospodarze wyprowadzali piłkę. Wiślacy stali w pięciu na połowie rywali, jednak pressing był co najwyżej pozorowany, a odległości pomiędzy zawodnikami olbrzymie. Przy zbyt głęboko wycofanej linii obrony, Portowcy penetrowali całą naszą "blokadę" długimi podaniami, na których przyjęcie adresaci mieli aż za dużo czasu. Z upływającymi minutami Wisła wzięła się w garść i zaczęła zakładać trochę pressingu, zmniejszyła odległości i po 20 minutach gry wyglądało to już w miarę przyzwoicie.

Patrząc przez pryzmat całego spotkania to jednak właśnie bierność drugiej linii najbardziej rzucała się w oczy. Znikomy ruch bez piłki, brak chęci pokazywania się do gry, permanentne chowanie się za obrońcami i momentami zakrawająca na kpinę z kibiców pasywność w defensywie. Pomocnicy biegali monotonnie od jednej linii końcowej do drugiej, po drodze w ogóle nie interesując się uprawianiem egzotycznego i niebezpiecznego sportu nazywanego piłką nożną. Przesadzam, dramatyzuję? Owszem, ale ku mojemu przerażeniu jedynie w niewielkim stopniu.

Wisła grała przeciwko Pogoni futbol do bólu prosty, by nie rzec prymitywny. Nie kontrolowała tego, co działo się na boisku, ba nawet nie potrafiła regulować tempa własnej gry. Siliła się na szybkie akcje... Wróć, "szybkie" jest tutaj chyba zbytnim skrótem myślowym. Te akcje były nieprzygotowane, urywane, gwałtowne, ale także rozgrywane zbyt wolno, apatycznie i kompletnie bez pomysłu. Szybkimi można je nazwać dlatego, że szybko się kończyły.

Głównym problemem było jak zwykle lenistwo piłkarzy. Nieważne czy nazywał się Garguła, czy Melikson, kiedy oddał piłkę do partnera uznawał, że jego zadanie wykonane i nic nie musi już robić. Normą były ataki 4-5 zawodnikami, w dodatku źle rozstawionymi i samemu wbiegającymi pod krycie na 7-8 dobrze ustawionych rywali.

Szczególnie w pamięć zapadła mi akcja bezpośrednio po wznowieniu gry po utracie drugiej bramki. W pierwszej fazie ładnie to wyglądało, ale w momencie gdy Melikson był faulowany przed sobą miał do gry tylko Genkowa i Ilieva gdzieś na boku. Chrapek z Gargułą, pomimo początkowego zaangażowania, postanowili się już więcej nie wtrącać.

Do przerwy Wisła z rzadka angażowała w ataki większą liczbę zawodników. Kilkukrotnie włączyli się boczni obrońcy, ale raczej nie zapuszczali się pod pole karne rywali. Akcje szybko traciły impet ze względu na znikomą liczbę możliwych kombinacji, niewielką liczbę piłkarzy znajdujących się pod grą. Jednocześnie rywale nie okazali się idiotami i postanowili agresywnie atakować zawodników przy piłce, co przeważnie oznaczało dla nas stratę lub wymuszenie na nas błędu.

Po przerwie Wisła atakowała nieco lepiej, ale i Pogoń – zadowolona z wyniku - wyraźnie koncentrowała się na defensywie. Na linii szesnastego metra ustawiała się aż piątką zawodników, a my robiliśmy bardzo niewiele by rozerwać lub złamać tę linię. Zamiast tego z uporem godnym lepszej sprawy biliśmy głową w mur.

Niezmiennie gospodarze sprawniej wracali do szyku obronnego, niż my byliśmy w stanie wyjść z własnej połowy. Nagminne było rozpoczynanie przez nas akcji od holowania piłki w środku pola – i trudno tu winić zawodnika przy piłce, on zwyczajnie nie miał komu zagrać. Piłkarze albo nie kwapili się z wyjściem, albo starali się jak najszybciej przebiec przez strefę środkową, tak żeby czasem nie dostać piłki pod nogi.

Efektem była ogromna wyrwa w środku pola. Wisła miała tam mnóstwo swobody, ale nie była w stanie z niej korzystać, bo nasi piłkarze stali albo pod jednym, albo pod drugim polem karnym. Z punktu widzenia taktyki jest skandalem, żeby zawodnik przy piłce zostawał sam na środku boiska i nie miał nawet z kim poszerzyć gry. Takie ustawienie to nie tylko brak nadziei na rozegranie akcji, ale także proszenie się o kontrę, bo zawodnik przy piłce będzie musiał podjąć jakieś ryzyko i w ten czy inny sposób futbolówkę straci.

Tutaj trzeba zaznaczyć jedną rzecz. Wydaje mi się niemożliwe, żeby trener nakreślił takie zachowania. Tym bardziej, że są to obrazki, które każdy kibic Wisły powinien doskonale kojarzyć. Kiedy drużyna Skorży zaczynała się sypać było podobnie. Za Maaskanta? Też były takie mecze. To jest kwestia złego podejścia mentalnego piłkarzy. Albo nie chce im się pracować, albo boją się zawieść i dlatego nie biorą na siebie ciężaru gry.

Tak czy inaczej skutki są opłakane a ja nie mam zamiaru rozgrzeszać piłkarzy - nieważne czy brak im ambicji, czy "jaj". Oba braki dyskwalifikują ich jako zawodowych sportowców. Wojujące feministki i panią ministrę spieszę uspokoić - jak dla mnie sportsmenki również mogą mieć "jaja". I wcale nie próbuję tutaj przemycić żadnego dowcipu o pływaczkach z NRD.

Trzeba też przyznać, że Pogoń bardzo umiejętnie skorzystała z prezentów podarowanych przez arbitra. Po stracie drugiej bramki, a szczególnie po wprowadzeniu Jovanovicia normą stały się częstsze wejścia naszych bocznych obrońców. Pogoń nie miała zamiaru rezygnować z piątki zawodników grającej na linii pola karnego, więc boczną strefę zaczął asekurować... jedyny napastnik. My na odważniejsze wyjścia stoperów musieliśmy czekać do ostatnich minut meczu, a przecież w dobrych drużynach takie wyjścia są na porządku dziennym.

Ale czego oczekiwać po stoperach, skoro schemat z Meliksonem wchodzącym w miejsce bocznego obrońcy pojawił się w naszej grze dopiero w ostatnich minutach. Dobry pressing Pogoni i gra pod wiatr utrudniały nam wyjście z własnej połowy z piłką już od pierwszych minut drugiej części meczu. Wprowadzenie pomocnika w miejsce skrajnego obrońcy stosowaliśmy z powodzeniem już w poprzednich meczach sezonu, ale przeciwko Pogoni, pomimo wyraźnych problemów, ten wariant przez dłygi czas nie był używany.

Oceny piłkarzy

Skala 1 - 10, gdzie 10 to klasa międzynarodowa, a 1 klasa podwórkowa. Oceną wyjściową, oznaczającą przeciętny występ, jest 5.

Sergei Pareiko – 5

Kolejny mecz dla Pareiki, po którym trudno o czymkolwiek wspomnieć. Przy bramkach nie tylko nie ponosi winy, ale w ogóle niewiele mógł poradzić. W innych sytuacjach nie był może niezwykle pewny, ale błędów nie popełnił Sama skala trudności nielicznych interwencji także nie wyrastała ponad przeciętność.

Łukasz Burliga – 2

Wahałem się, czy nie postawić noty o oczko wyższej, ale ostatecznie zadecydował fakt, że Burliga gra na pozycji obrońcy – defensywa powinna być dla niego priorytetem. A w tyłach było bardzo źle. Burliga notorycznie gubił się w ustawieniu, wchodził na raz czy też dawał się ogrywać. Co gorsza znów nie wracał do defensywy, co najmniej dwie akcje w pierwszej połowie nie miałyby miejsca, gdyby Wiślak ruszył za swoim zawodnikiem, a nie odpuścił, gdy tylko ten przyśpieszył. To była "tylko" Pogoń – beniaminek, a i tak z łatwością wykorzystywała brak Burligi do konstruowania bardzo groźnej przewagi liczebnej w kontrataku.

W ofensywie Wiślak zaprezentował się lepiej, miał kilka akcji, starał się w ten czy inny sposób wspierać nasze ataki. Gdyby Garguła trafił w piłkę, to kto wie – może nawet zaliczyłby asystę? Ale wciąż to nie był dość dobry występ, by zatuszować braki w defensywie. Na dobrą sprawę nawet w ofensywie nie był to występ dobry, a przeciętny. Burliga miał sporo strat, czasami nie potrafił dostrzec partnerów pokazujących się do gry po skosie w korytarzach między ułożonymi w falangę liniami Pogoni. Zamiast tego Burliga z uporem maniaka grał podania wzdłuż linii bocznej, nawet kiedy oznaczały nieuniknioną stratę piłki.

Kew Jaliens – 5

Na pewno trudno nazwać ten występ idealnym, ale Holender "zrobił swoje". Dobrze się ustawiał, może nie zawsze siedział rywalowi na plecach, ale nie zauważyłem, żeby kiedyś go gdzieś zabrakło. Często musiał kompensować błędy Burligi i wychodziło mu to nie najgorzej. Z zarzutów pod jego adresem mam dwa. Pierwszy dotyczy defensywy. Wychodząc pod linię środkową za napastnikiem dwa razy dał się oszukać Djousse i obrócić akcję na skrzydło. W połączeniu z brakiem powrotu Burligi robiło się niebezpiecznie. Drugi zarzut to momentami bardzo niechlujne operowanie piłką i podania, które kilka razy wylądowały na aucie.

Gordan Bunoza – 5

Ocena byłaby o oczko wyższa, bo pomimo drobnych przewin sprawiał solidniejsze wrażenie od Jaliensa. Kilka razy swoimi interwencjami naprawiał błędy kolegów. W większości sytuacji pewny i zdecydowany, choć kilka razy w mniejszym lub większym wymiarze dał się ograć ze względu na pochopnie podjętą decyzję. Solidny punkt drużyny, jednak dobre wrażenie zatarł w doliczonym czasie gry.

Wyszedł bardziej do przodu, w zamieszaniu w środku pola walczył o piłkę, którą drużyna ostatecznie straciła – ruszyła kontra a Bunoza jako stoper, zamiast ruszyć na pomoc kolegom, stanął na środku boiska i przyglądał się zrezygnowany. To była sytuacja bramkowa i tylko głupi wybór rywala uchronił nas przed stratą trzeciej bramki, a Bośniak całą sytuację odpuścił. Nieważne, że nie mieliśmy już szans na punkty, takie podejście jest nieprofesjonalne.

Jan Frederiksen – 4

Po poprzednich meczach wypominałem mu piruety i chyba nad tym popracował. Tym razem ani razu nie zauważyłem żeby obrócił się plecami do piłki, choć miał po temu okazje. Mimo to w defensywie dał się parę razy ograć i choć stosunek udanych interwencji do popełnionych błędów nie był jakiś zatrważający, to nie potrafię pozbyć się uczucia, że lewa obrona to nie jest pozycją pierwszego wyboru dla tego zawodnika. Zdecydowanie lepiej czuje się z piłką przy nodze, choć i tu rewelacji nie ma. Kiedy trzeba biegać jest OK – Duńczyk jest dynamiczny, przebojowy i chętny do pracy. Ale kiedy trzeba komuś piłkę podać, zaczynają się problemy i straty.

Cezary Wilk – 4

Harował jak wół, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że część owej harówki przysparzał sobie sam reagując z opóźnieniem lub źle się ustawiając. Fajnie wygląda zawodnik, który biega za akcją i w ostatniej chwili ratuje sytuację, ale skuteczniej wypada, zawodnik, który po prostu jest tam, gdzie trzeba. Wilk nie miał łatwo pracując za plecami tak pasywnych pomocników, mimo to popełnił trochę błędów własnych, z których jedynie część zdołał naprawić. W kilku innych sytuacjach został bezlitośnie ograny. Ofensywa w tym ustawieniu nie miała być jego domeną, jednak Wilk w rozegraniu niemal w ogóle nie istniał, a jeżeli już się pokazywał, to ze złej strony posyłając niecelne długie podanie.

Ivica Iliev – 4

Niczym wielkim się w tym meczu nie wyróżnił. Od czasu do czasu starał się być pod grą, przeważnie nie tracił głupio piłek, ale w przekroju całego meczu to kropla w morzu potrzeb. To taki typ zawodnika, który bywa efektowny, może nawet decydować o losach spotkania, ale sam skutecznie gry nie pociągnie. Przeciwko Pogoni brakowało mu wsparcia, sam też nie rozgrywał najlepszych zawodów, więc wtopił się w szarzyznę, jaką prezentowała cała Wisła.

Łukasz Garguła – 2

Gdzieś tam zaliczył kontakt z piłką - czasem lepszy, czasem gorszy a potem znikał i tak do następnej akcji. Miał kilka eleganckich podań – sęk w tym, że to było dosłownie kilka podań w przekroju całego meczu, a słowo "eleganckie" to najlepsze określenie jakie w tym kontekście może paść. Raczej nie były to piłki ani szczególnie genialne, ani szczególnie trudne, nawet niespecjalnie ważne. Kiedy przychodziło do ważnych zagrań, Garguła przeważnie zawodził. Nie radził też sobie całkowicie z braniem ciężaru gry na własne barki – ledwo pojawiał się nacisk ze strony rywali, Garguła znikał.

Michał Chrapek – 4

Aktywny w różnych strefach boiska, pokazywał się pod grę. Niestety, szczególnie przed przerwą notował sporo strat i złych zagrań. Rzuca to cień na jego występ, a trzeba przyznać, że obok pomyłek miał też zagrania świetne, których nie powstydziliby się ani najlepsi technicy ligi, ani zawodnicy o wiele bardziej doświadczeni.

Wytykałem podobne błędy Frederiksenowi nieco "na sucho". Teraz muszę podobny błąd wytknąć Chrapkowi, w dodatku jego konsekwencje wyszły poza sferę domniemywań. Wiślak zawalił przy drugiej bramce. Wiem, że był tam ewidentny spalony, ale Chrapek o tym nie wiedział i nie miał prawa w tej sytuacji odwrócić się plecami do piłki. Gdyby wystał na nogach do końca, zamiast uchylać się przed hipotetycznym strzałem, miałby sporą szansę przeciąć podanie do Kolendowicza.

Maor Melikson – 4

W tygodniu obejrzałem mecz Borussii z Ajaxem. Na poziomie międzynarodowym raczej europejska przeciętność - lata świetlne za Barceloną czy Realem, nawet za siłami ligi angielskiej. Ale dla piłkarzy z Ekstraklasy oba kluby to ziemia obiecana. I naszła mnie refleksja - z taką formą to Melikson w obydwu drużynach mógłby co najwyżej nosić wodę za prawdziwymi piłkarzami. Nie wiem, czy to zmęczenie podróżami – osławiony jet lag? A może zwykłe lenistwo i muchy w nosie. Trudno było nie odnieść wrażenia, że przeciwko Pogoni Melikson biegał tylko kiedy chciał.

A chciał przede wszystkim kiedy miał piłkę przy nodze. Kiedy oddawał ją do partnera, już taki aktywny nie był. Oczywiście, przemieszczał się z jednego sektora do drugiego – ale przeważnie to było takie nabijanie kilometrów, nijak niezwiązane z szukaniem gry. W defensywie – mistrz pozorowanego pressingu. Przeciwnik 5 metrów ode mnie? Zrobię krok w jego kierunku, może się przestraszy. Co znamienne i raczej smutne, nawet apatyczny, Izraelczyk wciąż był jednym z groźniejszych piłkarzy na boisku.

Zaangażowany czy nie, Melikson ma jeden poważny problem - lewą nogę. Jeszcze zanim trafił do naszego klubu wiedzieliśmy, że służy mu ona głównie do tego, żeby zachować w miarę symetryczny wygląd... Ale dośrodkowania fałszem? Naprawdę? Jest aż tak źle, że nie można zagrać prostego dośrodkowania lewą nogą, tylko zawsze trzeba szukać fałszu na prawej? To wygląda jakby sobie ktoś kpiny robił. A jeżeli faktycznie jest tak źle, to Melikson nie może cały czas szukać schodzenia pod linię końcową. Albo powinien wcześniej ścinać akcję na strzał, albo grać po drugiej stronie boiska.

Cwetan Genkow – 3

Kilka razy cofnął się pod grę, jego odegrania zewnętrzną częścią stopy mogły się nawet podobać – nadawały akcji tempa. Ale jedna sytuacja po stałym fragmencie to trochę mało. Do tego niby zawsze był gdzieś tam, gdzie toczyła się akcja, ale jakiejś wielkiej chęci do gry nie wykazywał. Jego zagrania to mieszanka niezłych ale niezbyt istotnych podań i często niepotrzebnych strat. W dodatku do jego przewracania się w polu karnym rywali zdążyłem nawyknąć, ale przewracając się pod własną szesnastką stworzył zagrożenie pod własną bramką (sytuacja z nieudaną centrą Hernaniego z pierwszej połowy). Taki chłop powinien jednak trzymać się na nogach.

Rafał Boguski – 5

Z początku popełniał błędy, ale z upływającymi minutami złapał rytm gry i niemal nieustannie był pod grą. W ostatnich dwudziestu minutach trudno przypomnieć sobie akcję Wisły, która nie przeszłaby przez Boguskiego. Oczywiście w jego grze, nie było zbyt wiele błysku, a obrony Pogoni ostatecznie nie udało się rozerwać, ale o ile po tym meczu z pewnością nie będziemy stawiać mu pomników, tak trudno także stawiać mu jakieś poważniejsze zarzuty.

Marko Jovanović – 4

Nie grał długo, a kilka razy dał się ograć. W ofensywie próbował głównie dryblować, ze zmiennym szczęściem. Nie był to wybitnie zły występ, ale widać było mankamenty. Serb chyba jeszcze nie jest w pełni przygotowany fizycznie, bo po szybszych akcjach wyraźnie miał problemy z oddechem, a przecież wszedł z ławki.

Michał Szewczyk – 2

W mistrzowski sposób przemykał się między jedną połową boiska a drugą, niemal nigdy nie będąc pod grą. Niestety znaków jego obecności na boisku trzeba było na siłę się doszukiwać. Może by mu się upiekło, ale sędzia doliczył 7 minut, co w sumie dało ponaddwudziestominutowy występ – bez poważniejszych efektów.

Podsumowanie

Za nami kolejny słaby występ Wisły przypłacony kolejną utratą punktów. Można mówić sobie, że w tych graczach tkwi jakiś ukryty potencjał, ale prawda jest taka, że nawet jeżeli uda się go wydobyć, to nie będzie on na miarę oczekiwań. Nawet w niezbyt mocnej Ekstraklasie ten skład może co najwyżej powalczyć o puchary, przy założeniu, że stawka znów będzie wyrównana, a wszyscy będą tracili punkty ze wszystkimi. Mistrzostwo już dziś, nawet przy ewentualnych choć mało prawdopodobnych wzmocnieniach zimą, wydaje się poza naszym zasięgiem.

Ta drużyna może grać lepiej, może wygrywać z takimi rywalami jak Pogoń czy Podbeskidzie, ale przede wszystkim musi pokazywać dużą ochotę do gry i zaangażowanie w każdej akcji. Bez tego możemy wlec się nawet w ogonie tabeli, bo nasza kadra to w znakomitej większości mieszanka wypalonych zawodników z lepszą lub gorszą przeszłością i młokosów, którym do tej pory nikt nie wróżył wielkich karier. Ten trzon uzupełniają piłkarze z różnych bajek, których przydatność waha się z meczu na mecz i wydaje się zależeć nawet od takich czynników jak wilgotność powietrza i stopień nasłonecznienia.

Z pewnością tej drużynie pomogłoby przełamanie – zasłużona wygrana nad dwoma zespołami z rzędu. Terminarz sugeruje, że właśnie teraz jest po temu okazja, tylko czy uda się ją wykorzystać? Mówi się też, że najbliższy mecz będzie dla trenera meczem o posadę. Prasa wypisuje różne rzeczy, ale znając krakowskie realia, może to być niedalekie od prawdy. Dzisiejsza Wisła na pewno nie zachwyca, ale czy ci sami piłkarze pod wodzą innego trenera mogą zachwycać? Wydaje się to mocno wątpliwe, a przecież w naszej kasie już teraz się nie przelewa. Nawet gdyby miało to przynieść nam jakąś korzyść, to czy w ogóle stać nas na żonglowanie trenerami? A korzyść wydaje się bardzo mocno wątpliwa, bardziej prawdopodobna wydaje się dodatkowa szkoda.

wislakrakow.com (Aleksander Lusina)

Źródło: wislakrakow.com

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2012/2013

Galeria kibicowska: