2012.10.05 Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 08:12, 18 lis 2014; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2012.10.05, Ekstraklasa, 7. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 20:45, piątek, 14°C
Legia Warszawa 2:1 (2:1) Wisła Kraków
widzów: 13.000
sędzia: Daniel Stefański z Bydgoszczy
Bramki

Jakub Kosecki 16'
Jakub Kosecki 25
0:1
1:1
2:1
13' Łukasz Garguła


Legia Warszawa
4-5-1
Dušan Kuciak
Grafika:Zk.jpg Jakub Rzeźniczak Grafika:Zmiana.PNG (58' Marko Šuler)
Grafika:Zk.jpg Artur Jędrzejczyk
Iñaki Astiz
Jakub Wawrzyniak
Grafika:Zk.jpg Jorge Salinas
Janusz Gol Grafika:Zmiana.PNG (81' Dominik Furman)
Ivica Vrdoljak
Miroslav Radović
Jakub Kosecki Grafika:Zmiana.PNG (79' Michał Kucharczyk)
Danijel Ljuboja

trener: Jan Urban
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Marko Jovanović
Arkadiusz Głowacki
Michał Czekaj
Jan Frederiksen
Ivica Iliev (69' Michał Szewczyk)
Cezary Wilk Grafika:Zk.jpg Grafika:Zk.jpg Grafika:Cz.jpg 74'
Michał Chrapek (60' Rafał Boguski)
Łukasz Garguła (79' Alan Uryga)
Maor Melikson
Cwetan Genkow Grafika:Zk.jpg

trener: Tomasz Kulawik
strzały: 20 - 10
strzały celne: 7 - 4
posiadanie piłki: 58% - 42%
spalone: 1 - 4
rzuty rożne: 6 - 5
dośrodkowania: 18 - 12
faule: 20 - 14
żółte kartki: 3 - 3
czerwone kartki: 0 - 1�

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Kulawik: Mam nadzieję, że wyjdą na boisko i sprawią Legii psikusa

Bartosz Karcz


To jest bardzo gorący tydzień dla Wisły Kraków. W poniedziałek zespół nie tylko rozegrał fatalny, przegrany 0:2, mecz w Gliwicach z Piastem, ale stracił również trenera Michała Probierza, który podał się do dymisji. Jego następcą został Tomasz Kulawik, który miał bardzo mało czasu na to, żeby przygotować drużynę do jednego z najważniejszych spotkań w sezonie.

W piątek o godz. 20.45 "Biała Gwiazda" zagra bowiem przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie z odwiecznym rywalem, Legią.

- Miałem 48 godzin na to, żeby poukładać sobie to wszystko - mówi nowy trener Wisły.

- Część wizji tego, jak ma grać drużyna, miałem już w głowie. Znam przecież tych chłopaków. Wiem, jak reagują na pewne rzeczy. Większość z nich grała w prowadzonej przeze mnie drużynie Młodej Ekstraklasy. To dla mnie ułatwienie, bo pewnie trudniej byłoby mi to wszystko oceniać, gdybym był całkiem nową osobą w klubie i musiałbym dopiero ich poznawać.

Kulawik zwraca uwagę na to, że największym problemem, z jakim musi się zmagać w tym momencie, jest psychika jego podopiecznych.

Trener Wisły uważa wręcz, że właśnie dotarcie do niej będzie kluczem do sukcesu na stadionie Legii. - Przez ostatnie dwa dni nie myślałem za bardzo, jakie słabości ma Legia, a koncentrowałem się bardziej na problemach Wisły - tłumaczy trener. - Szukałem sposobu, jak otworzyć głowy naszych piłkarzy.

Jeśli ta sztuka mi się uda, jeśli oni zagrają na swoim normalnym poziomie, to Legia będzie miała problem. Jestem przekonany, że zawodnicy Wisły są dobrze przygotowani do sezonu pod względem fizycznym. Świadczą o tym wszystkie wyniki badań. Problem leży w głowach i postaramy się go rozwiązać jak najszybciej. Ostatnio czegoś im brakowało. Czasami metra, żeby dobiec do piłki. Nie zapomnieli jednak, jak się w nią gra i wszyscy liczymy na to, że szybko to udowodnią.

Z jednego punktu widzenia Kulawik ma ułatwione zadanie. Startuje od meczu z Legią, czyli takiego, na który nikogo w naszej ekstraklasie nie trzeba specjalnie motywować. - Na odprawie przed piątkowym treningiem powiedziałem do piłkarzy, że wielką przyjemnością jest wyjść na boisko przy ul. Łazienkowskiej i zagrać mecz przeciwko Legii. Po to się trenuje, żeby grać w takich meczach. Mam nadzieję, że oni wyjdą na to boisko i zrobią Legii psikusa - mówi Kulawik.

W składzie na piątkowy mecz nie należy spodziewać się rewolucji. Kulawik pytany o to, czy bardzo zmieni wyjściową jedenastkę w porównaniu do tej, która grała ostatnio, mówi: - Zmiany w składzie będą kosmetyczne. Nie będzie takiej sytuacji, jak kiedyś, gdy wysłałem Dragana Paljicia na trybuny, a wstawiłem Kamila Rado. Wtedy chciałem pokazać, że w Wiśle jest młodzież, na którą można postawić. Teraz sytuacja jest nieco inna, bo tej młodzieży w drużynie jest sporo.

Ci młodzi zawodnicy są obecni w zespole, zaczynają grać coraz więcej. Trzeba ich tylko dalej wprowadzać do gry. Mamy jednak również doświadczonych piłkarzy o wysokich umiejętnościach. Takich, którzy mają za sobą wiele meczów o wysoką stawkę. Moim zadaniem będzie wydobyć z nich to coś, co ostatnio gdzieś zgubili. Przede wszystkim chciałbym zmienić styl, bo mamy zawodników, którzy potrafią grać futbol przyjemny dla oka. Tak jak powiedziałem już na pierwszej konferencji prasowej, samo bieganie za piłką ich męczy. Oni są stworzeni do tego, żeby grać, bawić się piłką i mieć z tego jak najwięcej korzyści.

Trener Wisły ma dość komfortową sytuację kadrową. Nie mogą grać tylko kontuzjowani Łukasz Burliga i Radosław Sobolewski oraz ciągle zawieszony Romell Quioto. Do meczowej kadry wróci natomiast Łukasz Garguła, który w ostatnim czasie nie znajdował uznania w oczach Michała Probierza.

- Łukasz ciągle jest piłkarzem, który może dać dużo drużynie - tłumaczy swoją decyzję Kulawik. - Postaramy się wykorzystać jego potencjał. Sam pamiętam, że jak bywałem odstawiany od składu, to później z całych sił chciałem pokazać, że zasługuję na miejsce. Łukaszowi ostatnie wydarzenia na pewno dały trochę do myślenia i teraz będzie chciał pokazać, na co go stać. Faworytem dzisiejszego meczu jest na pewno Legia. Z drugiej strony nie jest to zespół idealny.

Pamiętajmy, że podopieczni Jana Urbana nie wygrali w ekstraklasie od trzech kolejek, notując serię remisów. W ostatnim spotkaniu z Zagłębiem Lubin ich obrona była dziurawa jak szwajcarski ser. Pytany o to Kulawik mówi jednak:

- Tak jak powiedziałem wcześniej, na mecz z Legią piłkarzy Wisły nie trzeba specjalnie motywować. Ale to działa również w drugą stronę. Dla zawodników Legii Wisła też zawsze będzie przeciwnikiem klasowym. Takim, na którego nikt nikogo nie musi mobilizować. Myślę, że problemy Legii w ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin były związane właśnie z tym. Z całym szacunkiem dla Lubina, ale jestem pewien, że inaczej legioniści podeszli do meczu z Zagłębiem, a inaczej podejdą do spotkania z nami.

Wiślacy będą chcieli mocno postawić się Legii, a gospodarze mają też inny problem. Nie będą mogli liczyć na gorący doping "Żylety", która częściowo (dolne piętro) została zamknięta przez wojewodę mazowieckiego. To efekt ekscesów na derbach Warszawy.

Organizacje kibicowskie na Legii już zapowiedziały, że w związku z tym nie będzie zorganizowanego dopingu na meczu z Wisłą. Tę ostatnią będzie natomiast wspierać 800 kibiców, którzy przyjadą z Krakowa. Ostatnio wojażując licznie za "Białą Gwiazdą" po Polsce nie mieli specjalnie powodów do radości. Teraz wierzą, że w tym prestiżowym meczu będzie inaczej.

Źródło: gazetakrakowska.pl

Polskie "Gran Derbi": Legia Warszawa - Wisła Kraków

5. październik 2012, 14:14

Polskie "El-Classico" już dziś. Wisła uda się do Warszawy, aby zmierzyć się Legią. Te spotkania zawsze elektryzują piłkarską Polskę, niezależnie od aktualnej formy Wisły czy Legii. Czy nowy trener Tomasz Kulawik w trzy dni był w stanie jakkolwiek wpłynąć na zawodników, którzy w poniedziałek zostali upokorzeni w Gliwicach?


Śmiało można rzec że Wisła do spotkania z Legią podejdzie nieprzygotowana jak nigdy. Trener Kulawik uczciwie przyznał, że przez ostatnie godziny (bo trudno mówić o dniach) zagłębiał się w swój własny zespół, nie zajmując się specjalnie rozpracowywaniem rywala.

Wniosek: - Problem tkwi w głowie - twierdzi nowy opiekun "Białej Gwiazdy". Po dzisiejszym spotkaniu będziemy mogli przekonać się zatem, jakie umiejętności psychologiczne posiada "Kula".

Dziś nie zobaczymy na pewno Radosława Sobolewskiego oraz Łukasza Burligi, którzy zmagają się z kontuzjami. Nie zagra także Romell Quioto, który w dalszym ciągu cierpi za idiotyczny faul w meczu z Polonią. Decyzją nowego trenera do kadry został włączony za to Łukasz Garguła. Cóż, patrząc na jego ostatnie popisy można polemizować z trenerem Kulawikiem czy jest to wzmocnienie czy wręcz odwrotnie. Co do reszty składu, nie planowane są większe zmiany.

Kolorowo nie jest również w Legii. W dzisiejszym spotkaniu na pewno nie zagra Marek Saganowski, który znajduje się w świetnej formie. U snajpera Wojskowych wystąpiły problemy kardiologiczne, co kategorycznie wyklucza go z udziału w meczu. Legia na dzisiejszy mecz pozostaje więc z jednym nominalnym napastnikiem, Danijelem Ljuboją.

Kolejnym problemem Legii jest wojna na linii kibice - zarząd - wojewoda. Nijak nie zostaje osiągnięte porozumienie, dodatkowo po derbach z Polonią wojewoda zdecydował się zamknąć... pół Żylety. W odpowiedzi, kibice Legii zapowiedzieli protest podczas dzisiejszego meczu. Wielka szkoda, gdyż spotkania między Wisłą a Legią zawsze były nie tylko świętem piłkarskim, ale i (chyba przede wszystkim) kibicowskim. Do stolicy Mazowsza uda się niespełna 800 fanów z Krakowa, którzy mimo horrendalnej ceny za bilet (50 zł - przyp. red.) i tragicznej postawy drużyny pokazują, na czym polega miłość do klubu.

Nowy stadion Legii jak dotąd pozostaje dla Wiślaków niezdobyty. Pierwsza wizyta, wiosną 2011 zakończyła się porażką 0:2, identycznym rezultatem zakończyło się spotkanie jesienią 2011.

Dzisiejszy mecz ma swojego zdecydowanego faworyta, ale warto też zaznaczyć że ten faworyt nie potrafi wygrać ligowego spotkania od trzech kolejek. Po Wiśle nikt nie spodziewa się cudów, za to na Legii ciąży ogromna presja - po pierwsze aby wreszcie wygrała mecz, po drugie - już bardzo dawno Wisła nie była w tak słabej formie, więc w Warszawie liczą na ostre strzelanie. Czy się jednak nie przeliczą? Czy piłkarze Wisły po naprawdę ostrej pogadance z kibicami w Gliwicach i po zmianie trenera wreszcie "pokażą jaja"? Na te wszystkie pytania odpowiedzi poznamy już za kilkanaście godzin.

Spotkanie poprowadzi pan Daniel Stefański z Bydgoszczy.

Transmisja w Canal + Sport od 20.15. Mecz rozpocznie się o 20.45

wislakrakow.com (sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Nie przynieście wreszcie wstydu! Przed meczem Legia - Wisła

Dość cieżko napisać coś sensownego przed takim meczem, jak ten dzisiejszy z Legią. Z jednej bowiem strony ostatnio forma piłkarzy Wisły nakazuje w nich widzieć drużynę, która jedzie do Warszawy po najniższy wymiar kary. Z drugiej zaś - po zmianie trenera - liczyć trzeba na tzw. "efekt nowej miotły". Tyle że gdyby on się nawet zdarzył, sporo osób w niego i tak nie uwierzy.

Sporo pojawiło się bowiem ostatnio plotek o tym, jak to źli piłkarze Wisły pozbyli się złego dla nich trenera Michała Probierza, celowo przegrywając mecze i dziwiąc się, że to na co liczyli stało się w ogóle tak późno. Podobno w każdej plotce jest ziarenko prawdy i każdy wierzy sobie w to na swój sposób.

Jakby jednak nie było - niezaprzeczalnym faktem jest na pewno to, że pod wodzą Probierza Wisła grała niestety słabo i panu Michałowi nie udało się pociągnąć zespołu w górę, tak jak bez wątpienia planował. Nie udało się to ani na początku swojej z nim pracy, ani też po sumiennie - jak sam zapewniał - przepracowanym okresie przygotowawczym latem.

Nawet więc jeśli rzeczywiście nie było "chemii" między trenerem, a piłkarzami - współpraca zwyczajnie się nie udała. I to od początku. Co więcej - nigdy w "erze Tele-Foniki" nie doszło do sytuacji, że odchodzący trener zostawiał zespół na tak odległym, bo jedenastym, miejscu w tabeli. I to nie bacząc na fakt, że mamy dopiero początek sezonu i zespoły dzieli niewielka różnica punktowa.

Jakby natomiast nie było, wiślacy będą w dzisiejszym meczu "na cenzurowanym". Jeśli nagle cudownie czarodziejska różdżka sprawi, że zagrają poprawnie, wielu w to zwyczajnie nie uwierzy - co podtrzyma ich spiskową teorię. Najbardziej jednak prawdopodobnym scenariuszem będzie niestety kolejny słaby mecz naszego zespołu, co nie nastraja zbyt optymistycznie.

Co jednak ciekawe swoje problemy ma też Legia. Głównym jest kolejny konflikt na linii klub - kibice, zanosi się bowiem na kolejny okres bez dopingu. Innym są problemy zdrowotne przeżywającego ostatnio "drugą młodość" Marka Saganowskiego. Nawet jednak z nimi faworytem są legioniści i to w stopniu, którego we wspomnianej "erze Tele-Foniki" jeszcze nie było. Ot wygrana ze słabą Wisłą jest dla Legii zwyczajnie obowiązkiem, tym bardziej, że nie dopisali oni kompletu punktów od trzech kolejek.

Nie zważając zaś na żadne spiski, plotki i inne bzdury, którymi najchętniej żyć będą media - miejmy nadzieję, że nasi piłkarze zaczną zwyczajnie wywiązywać się ze swoich obowiązków i w Warszawie kolejnego wstydu nie przyniosą. Jakby bowiem nie patrzeć, to przy braku derbów - najbardziej prestiżowy mecz, jaki grać będziemy w tej rundzie.

Życzyć więc należy w nim wiślakom powodzenia, co też w tym miejscu czynię. Jakby bowiem nie patrzeć, ludzie w Wiśle wciąż będą się zmieniać. Odejdą kolejni piłkarze i kolejni trenerzy, a klub jako taki istnieć będzie nadal. I nie pozostaje nam nic innego, jak mieć nadzieję, że choć trener Tomasz Kulawik zaczyna pracę z "białą kartką" dla wszystkich, to Ci, którzy nie będą jej umieli poprawnie zapisać, zwyczajnie wylecą. Co - nie wątpię - sami tym, którzy się nie nadają do pozostania w klubie takim jak Wisła, wytkniecie. Pierwsza ku temu okazja, już dziś wieczorem.

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Ciężki debiut do wygrania

Data publikacji: 05-10-2012 11:38


Potyczki Wisły z warszawską Legią należą do tych, które elektryzują całą piłkarską Polskę, mrożą krew w żyłach oraz tworzą podziały wśród kibiców w Polsce. Są to pojedynki niezwykle zacięte, będące obecnie najważniejszą rywalizacją, odbywającą na najwyższym szczeblu rozgrywek w kraju. Piłkarze Białej Gwiazdy do Warszawy zmierzają po trzy punkty, w zdobyciu których ma im pomóc nowy szkoleniowiec.


Bardzo dobrze spisali się Legioniści w spotkaniu inaugurującym sezon 2012/2013, pokonując kielecką Koronę aż 4:0. Kolejne kolejki tylko utwierdziły wszystkich w przekonaniu, że Wojskowi chcą walczyć o najwyższe cele. Gracze Jana Urbana ponownie odnotowali wygrane, nie dając szans PGE GKS-owi Bełchatów oraz Podbeskidziu. Trzy ostatni potyczki nie były już tak udane dla Legii, która zdołała jednie osiągnąć remisy, tracąc cenne punkty w meczach z Górnikiem Zabrze, Polonią Warszawa oraz Zagłębiem Lubin. Zawodnicy ze stolicy Polski po sześciu pojedynkach mają na swoim koncie dwanaście oczek, tracąc zaledwie jedno do liderującego Widzewa Łódź.

Nowy sezon wyłonił dwóch liderów w barwach Legii, Marka Saganowskiego oraz Danijela Ljuboję, którzy przewodniczą klasyfikacji strzelców. Co ciekawe, popularny „Sagan” zdobywa bramki jak na zawołanie w meczach wyjazdowych, a „Ljubo” dostarcza radości kibicom, strzelając gole w meczach na własnym terenie.

Sytuacja kadrowa podopiecznych Urbana uległa polepszeniu, bowiem do gry gotowy jest Ivica Vrdoljak, a Ljuboja zdołał dojść do pełni sił. Na murawę w spotkaniu przeciwko Białej Gwieździe nie wybiegnie Rafał Wolski, którego rekonwalescencja potrwa do końca tegorocznych rozgrywek. Pewne jest również, że w pojedynku z krakowską ekipą nie wystąpi Marek Saganowski, u którego wykryto zaburzenia kardiologiczne. W związku z tym popularny „Sagan” nie będzie mógł uczestniczyć w treningach oraz meczach aż do momentu postawienia konkretnej diagnozy. Z kolei w drużynie Wisły pauzuje zawieszony za czerwoną kartkę Rommel Quioto, a urazy w dalszym ciągu leczą Radosław Sobolewski oraz Łukasz Burliga.

W maju powrót na „stare śmieci” odnotował Jan Urban, zastępując Macieja Skorżę na stanowisku szkoleniowca Wojskowych. Piątkowa potyczka będzie zatem wyjątkowa dla opiekuna Legii, który w starciu z krakowską Wisłą po raz dziesiąty zasiądzie na ławce trenerskiej zespołu z Łazienkowskiej, obchodząc tym samym mały jubileusz. Statystyki meczowe przemawiają na korzyść zespołu nowego-starego szkoleniowca Wojskowych, który aż sześć razy wychodził zwycięsko w meczu z Wisłą, dwa razy musiał uznać wyższość Białej Gwiazdy, a jeden pojedynek nie zdołał wyłonić zwycięzcy.

Z kolei piłkarze Białej Gwiazdy do spotkania z Legionistami przystępują z nowym trenerem, którego zadaniem jest wskrzeszenie siły i wiary w zespole ze stolicy Małopolski. Zawodnicy spod Wawelu nie zaliczą minionej kolejki do udanych, bowiem odnieśli porażkę, przegrywając z beniaminkiem z Gliwic na jego terenie 0:2. Sytuacja Wisły w tabeli uległa komplikacji, gdyż po sześciu kolejkach piłkarze Kulawika zajmują dopiero 11 pozycję.

Bilans wszystkich meczów z udziałem obu drużyn pokazuje, że zawodnicy spod Wawelu częśćiej wychodzili zwycięsko z rywalizacji z warszawską drużyną. Łącznie gracze obu zespołów spotykali się aż 150 razy, gdzie 58 zwycięstw odniosła Wisła, 51 razy przegrywała i odnotowała 41 remisów.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl


Tak gra Legia

Data publikacji: 04-10-2012 17:00


Legia prowadzona przez trenera Jana Urbana to zespół grający bardzo ofensywnie, zdobywający gole w kolejnych spotkaniach. Z drugiej strony ostatnie mecze pokazały problemy drużyny w defensywie. Czy ich rozwiązaniem będzie wracający do zespołu po kontuzji Ivica Vrdoljak?


Legia gra ustawieniem 1-4-5-1

Bramka: Pewny miejsca w podstawowym składzie może być Dusan Kuciak. Bramkarz ten został uznany za kolejny wielki talent między słupkami Legii, ale w ostatnich meczach ten opinii nie potwierdza. Nadal potrafi świetnie zatrzymać akcję rywala, ale zdarzają mu się też błędy, których wcześniej unikał. Bramka puszczona w Zabrzu z pewnością obciąża jego konto.

Obrona: Trener Urban stara się jak najmniej rotować tą formacją. Co prawda ostatnio dokonał zmiany na prawej obronie, ale tylko ze względu na to, że chciał oszczędzać Jędrzejczyka. Nikogo więc nie powinno zdziwić, jeśli Legia z Wisłą zagra w obronie czwórką Artur Jędrzejczyk, Michał Żewłakow, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak. Chociaż drużyna z Warszawy w ostatnim czasie zaczęła tracić więcej goli, to jednak główna wina na ten stan rzeczy nie spada na obronę, a to kolejny argument za tym, że trener Urban nie dokona zmian w tej formacji. Szczególnie ważną postacią w tej formacji jest kapitan drużyny, Michał Żewłakow. Jeśli on rozgrywa dobre zawody i gra pewnie, jego partnerzy z defensywy formą dostosowują się do niego.

Pomoc: W tej formacji na mecz z Wisłą dojdzie do najważniejszej zmiany. W Warszawie uważają, że wracający po kontuzji Ivica Vrdoljak będzie potrafił uporządkować grę Legii i zadbać o to, aby w środku pola zespołowi nie przytrafiały się niepotrzebne straty. Wracający do gry po prawie półtoramiesięcznej pauzie spowodowanej naderwaniem więzadła pobocznego w kolanie Chorwat w składzie zastąpi będącego ostatnio w słabszej formie Daniela Łukasika. W Warszawie twierdzą, że to Vrdoljak będzie kluczem do sukcesu w meczu z Wisłą. Pytanie tylko, czy w pierwszym meczu po przerwie wytrzyma on na boisku pełne 90 minut. Przed najbardziej defensywnie ustawionym Vrdoljakiem operować będzie zapewne Miroslav Radović. Ma on teraz trochę więcej zadań defensywnych niż sezon temu, ponieważ jako najbardziej ofensywny pomocnik gra Danijel Ljuboja. Z pewnością uprzykrzenie mu gry będzie kluczem do sukcesu dla Wisły w Warszawie. Na skrzydłach w Legii konkurencję mamy sporą, więc tu można spodziewać się kilku wariantów. Wydaje się jednak, że najbliżej składu jest Jakub Kosecki, operujący po lewej stronie boiska. Miejsce na prawym skrzydle natomiast może zająć Jorge Salinas, który dobrze zaprezentował się w meczu Pucharu Polski z Piastem, w którym strzelił jednego z goli.

Atak: W związku z problemami zdrowotnymi w meczu z Wisłą nie zagra Marek Saganowski. To ogromna strata dla Legii, ponieważ napastnik warszawskiego zespołu razem z Danijelem Ljuboją strzelił w tym sezonie już 14 goli, a więc połowę zdobytych przez warszawski zespół. Saganowskiego w składzie najprawdopodobniej zastąpi Michał Kucharczyk. Młody zawodnik na tej pozycji wystawiony był w meczu Pucharu Polski z Piastem i strzelił wtedy gola, więc można się spodziewać, że pod nieobecność podstawowego piłkarza trener Urban zdecyduje się właśnie na rozwiązanie sprawdzane w Gliwicach.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

Legia wygrała z Wisłą

Bartosz Karcz

[Foto: Olga / skwk.pl]

[Foto: Olga / skwk.pl]

Nie było cudu w Warszawie. Wisła pod wodzą nowego trenera, Tomasza Kulawika nie była w stanie zatrzymać Legii. W ten sposób warszawianie przerwali swoją serię trzech meczów bez zwycięstwa. "Biała Gwiazda" przegrała natomiast drugie spotkanie z rzędu, choć na pewno zagrała nieco lepiej niż kilka dni wcześniej w Gliwicach z Piastem. Nie zmienia to faktu, że sytuacja krakowian w tabeli robi się coraz mniej ciekawa.

Zgodnie z zapowiedziami trener Tomasz Kulawik nie zrobił rewolucji w wyjściowym składzie. Jego najważniejszym posunięciem było przywrócenie do łask Łukasza Garguły i Ivicy Ilieva, których ostatnio pomijał Michał Probierz.

W zespole gospodarzy zabrakło tymczasem Marka Saganowskiego, który ma problemy z sercem i dopiero badania dadzą odpowiedź czy ten zawodnik będzie mógł grać w piłkę.

Wisła zaczęła mecz z Legią zupełnie inaczej niż niedawne spotkanie z Piastem. Nagle piłkarze "Białej Gwiazdy" przypomnieli sobie, że jednak potrafią grać w piłkę. Pierwsze fragmenty tego spotkania należały zdecydowanie do gości. To oni dłużej utrzymywali się przy piłce, ale przede wszystkim szybko ją rozgrywali, często na jeden, dwa kontakty. Legia była nieco zaskoczona takim obrotem sprawy i dała się zepchnąć do obrony. Strzały Maora Meliksona i Michała Chrapka z dystansu jeszcze nie znalazły drogi do celu. W 13. min. krakowianie objęli jednak prowadzenie po pięknym strzale Łukasza Garguły z rzutu wolnego. Pomocnik Wisły musiał w tym momencie odczuwać wielką satysfakcję. Nie dość, że wrócił do wyjściowego składu, to od razu uświetnił to bramką.

Gol stawiał krakowian w korzystnym położeniu. Problem w tym, że okazał się również zimnym prysznicem dla gospodarzy, którzy ruszyli do odrabiania strat. I już pierwszą dobrą okazję, jaką wypracowali sobie legioniści, zamienili na wyrównującą bramkę. Miroslav Radović dograł do Jakuba Koseckiego, a ten precyzyjnym strzałem pokonał Sergeia Pareikę. Inna sprawa, że gracz Legii miał w tym momencie stanowczo za dużo swobody w polu karnym. Tak samo było zresztą raptem dziewięć minut później gdy Kosecki dał prowadzenie Legii.

Po tym golu gospodarze jeszcze przed dobre kilka minut dominowali na boisku, czego efektem były m.in. dwie okazje Miroslava Radovicia. W obu przypadkach Serb nie trafił jednak w bramkę. Końcówka pierwszej połowy znów należała do Wisły, która kilka razy była bliska wyrównania. Podopieczni Tomasza Kulawika nieźle rozgrywali piłkę, ale brakowało im precyzyjnego ostatniego podania, które otwarłoby drogę do bramki Dusana Kuciaka.

Drugą połowę, tak jak pierwszą, znów lepiej rozpoczęli wiślacy, ale ta ich optyczna przewaga trwała zaledwie kilka chwil i przyniosła jedynie słaby strzał Ivicy Ilieva, z którym Dusan Kuciak poradził sobie bez najmniejszych problemów. W kolejnych minutach częściej już atakowała Legia, która wyraźnie miała ochotę na strzelenie trzeciej bramki i ostateczne załatwienie sprawy. Ciężko jednak gospodarzom przychodziło stwarzanie sytuacji podbramkowej, bo obrona Wisły grała już pewniej niż przed przerwą.

Od 74. min. legioniści mieli prawo poczuć się pewniej z zupełnie innego powodu. Właśnie wtedy drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Cezary Wilk. Wisła nie dość, że goniła wynik, musiała od tego momentu robić to w osłabieniu.

Krakowianom ciężko w takiej sytuacji było stwarzać sobie sytuacje pod bramką Kuciaka. Groźniej atakowała Legia. M.in. dwa razy strzelał Miroslav Radović, ale na posterunku był Sergei Pareiko, który jeden ze strzałów Serba odbił na słupek. Pareiko gola już nie puścił, a w końcówce mógł go nawet strzelić gdy pobiegł w pole karne Legii przy rzucie rożnym. Nic już się jednak nie zmieniło i punkty pozostały w Warszawie. A przed Wisłą i jej nowym trenerem teraz mnóstwo pracy, by wyjść z dołka, w jakim znalazł się zespół.

Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:1 (2:1)

[Foto: Olga / skwk.pl]

[Foto: Olga / skwk.pl]

Bramki: Kosecki 16, 25 - Garguła 13.

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 12 000.

Legia: Kuciak - RzeźniczakI (58. Suler), Jędrzejczyk, Astiz, Wawrzyniak - Gol (81. Furman), Vrdoljak - Salinas, Radović, Kosecki (79. Kucharczyk) - Ljuoboja.

Wisła: Pareiko - Jovanović, Głowacki, Czekaj, Frederiksen - Chrapek (60. Boguski), Wilk - Iliev (69. Szewczyk), Garguła (79. Uryga), Melikson - Genkow.

Źródło: gazetakrakowska.pl

Czwarta porażka wiślaków. Legia - Wisła 2-1

Spotkanie w Warszawie zaczęło się dla Wisły bardzo dobrze, bo już w 13. minucie, po pięknym golu z rzutu wolnego Łukasza Garguły, prowadziliśmy 1-0. Potem jednak strzelali tylko legioniści, a dokładnie dwa razy Jakub Kosecki, co dało zwycięstwo gospodarzom. A Wisła? Zagrała lepiej niż w poprzednich spotkaniach, ale nie na tyle dobrze, aby wywieźć ze stolicy choćby punkt. Przegrywamy więc po raz czwarty w tym sezonie ligowym!

Trener Tomasz Kulawik niekoniecznie zaskoczył składem. Można się bowiem było spodziewać, że do jedenastki wrócą zarówno Ivica Iliev, jak i Łukasz Garguła. Nie została zmieniona w ogóle defensywa, a jedynym zaskoczeniem mogło być co najwyżej wyjście od początku Michała Chrapka.

Wiślacy nieźle zaczęli mecz przy Łazienkowskiej. Agresywnie, z niezłym pressingiem, przechwytywaliśmy dzięki temu wiele piłek, a szybsza gra w ataku dawała sytuacje. W pierwszych dziesięciu minutach mieliśmy trzy próby. Najpierw Maor Melikson uderzył obok bramki, potem po rzucie rożnym nad nią strzelał Chrapek, a dokładnie w 10. minucie Cwetan Genkow domagał się podyktowania rzutu karnego, ale sędzia ani o tym myślał.

Co jednak ważne, dobra gra w tym okresie Wisły została nagrodzona. Faul Jakuba Rzeźniczaka na Meliksonie z boku od pola karnego daje nam rzut wolny, z którego Garguła strzela kapitalnego gola, pakując piłkę pod poprzeczkę! Prowadzimy więc 1-0, tyle tylko, że trafienie wiślaków podziałało na Legię niezwykle orzeźwiająco.

Już w 16. minucie było niestety 1-1, po zgraniu na jedenasty metr spod linii końcowej od Miroslava Radovicia do Koseckiego, który ładnie uderzył do naszej bramki od słupka.

Dwie minuty później bliski szczęścia mógł też być Danijel Ljuboja, ale po jego rzucie wolnym i rykoszecie - piłka przeszła obok naszej bramki. Kolejna akcja Legii, w 25. minucie, daje jej prowadzenie. Janusza Gola nie zatrzymał Marko Jovanović, a ten odegrał do Koseckiego, który uderzył między nogami Sergeia Pareiki i przegrywaliśmy 1-2.

Legia wciąż przeważała, ale w końcówce I połowy mieliśmy swoje próby. Strzał Ilieva sprzed pola karnego Dušan Kuciak odbił, ale Genkow nie zdołał dojść do piłki. W 38. minucie Garguła prostopadle próbował dograć do Genkowa i zabrakło niewiele. Na zakończenie zaś I połowy Chrapek zgrał piętą do Meliksona, ale do podania Izraelczyka wzdłuż bramki Genkow nie miał szans dojść. Do przerwy jest więc 1-2.

Wisła pierwszy raz w II połowie zaatakowała w 51. minucie, ale Iliev uderzył zbyt lekko, aby zaskoczyć Kuciaka.

Niestety kolejne minuty Wisły były bardzo słabe. Na boisku w naszym wykonaniu panowała niedokładność. Legia też pokazywała niewiele, więc mecz zrobił się zwyczajnie brzydki. Kibiców mogła co najwyżej rozśmieszyć parodia w wykonaniu Jana Frederiksena, który w ekwilibrystyczny sposób... odsunął się od piłki.

Na kolejny strzał w stronę bramki Legii czekaliśmy do 67. minuty, kiedy to Genkow zgrał do wprowadzonego w II połowie Rafała Boguskiego, ale ten uderzył nie tylko niecelnie, ale też słabo.

Na strzał zdecydował się też w 72. minucie Melikson, ale był zbyt daleko od bramki i Kusiak spokojnie piłkę złapał.

[Foto: Olga / skwk.pl]

[Foto: Olga / skwk.pl]

Dwie minuty później nasza sytuacja staje się już niestety bardzo zła. Cezary Wilk w środku boiska zagrał piłkę ręką i za drugą żółtą kartkę musiał opuścić boisko, osłabiając tym samym zespół.

Zaraz zaś potem w krótki róg naszej bramki przymierzył Radović, ale Pareiko nie dał się zaskoczyć. Podobnie było w minucie 80., wtedy nasz bramkarz futbolówkę odbił i z pomocą przyszedł mu Michał Czekaj.

Grając w dziesięciu wiślacy niewiele zdziałali już przy Łazienkowskiej, a jedyną okazją była spalona szansa Genkowa, w 87. minucie, zresztą i tak niewykorzystana.

Legia była jeszcze za to bliska podwyższenia, ale Pareiko kapitalnie obronił strzał Radovicia. W ostatnich zaś minutach, w polu karnym gospodarzy pojawił się nawet Pareiko, na dwa kolejne rzuty rożne. Oddał nawet strzał, ale niecelny. Mecz kończy się więc naszą kolejną porażką, wprawdzie skromną, bo 1-2, ale jednak znów porażką.

Jak już wspomniałem na wstępie zagraliśmy dziś na pewno lepszy mecz, niż w poprzednich naszych występach, ale było to za mało, aby cokolwiek w Warszawie zdziałać. Teraz przed nami dwutygodniowa przerwa, po której zagramy w Krakowie z Jagiellonią. Czy wtedy zobaczymy już "normalną" Wisłę?


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Polegli na Legii. Zła passa wciąż trwa

Dodano: 2012-10-05 23:17:47 (aktualizacja: 2012-10-31 22:32:37)

(MARCIN) / WislaLive.pl


Po nieco ponad dwóch latach Tomasz Kulawik ponownie usiadł na ławce trenerskiej pierwszej drużyny Białej Gwiazdy. Poprzednim razem ograł na wyjeździe 1-0 łódzki Widzew (21.08.2010). W piątkowy wieczór musiał stawić czoła Legii Warszawa.

Wisła do potyczki z odwiecznym rywalem przystąpiła w najczęściej ostatnio eksponowanym systemie gry 1-4-5-1. Do tegosezonowych pewniaków Pareiko, Fredriksena i Genkova (wszyscy oni rozegrali 7. mecz ligowy w pełnym wymiarze czasowym) dokooptowany został na prawą obronę Jovanović (rywalizuje o tę pozycję zażarcie z Burligą), któremu partnerowali Głowacki z Czekajem. W środku pola znalazło się miejsce dla ciekawego piłkarsko Chrapka, mającego zapewnić spójność ataku z obroną Wilka, a także odsuniętego ostatnio od pierwszej "11" Garguły. Swobodę w kreowaniu akcji ofensywnych popularny "Kula" zapewnił Meliksonowi i Ilievowi i ...

... w początkowym kwadransie święcił tryumf. Goście w stolicy przejęli inicjatywę, demonstrowali na połowie Legii pomysłowość w budowaniu ofensywnych kreacji, i co bardzo istotne, wyszli na prowadzenie. W 13. minucie pięknie bity strzał z rzutu wolnego Garguły zaskoczył Kuciaka. Co godne podkreślenia, "Guła" uderzał z ostrego kąta.

Widać było, że chłopcy grali piłką, klepali w środku pola - pochwalił później swoich podopiecznych za ów fragment potyczki w stacji Canal+ Tomasz Kulawik. Co z tego, kiedy ich niemały trud za chwilę został zniweczony. Przy linii bocznej boiska Michał Czekaj najpierw trochę "odpuścił" Ljuboji, a za chwilę dał zacentrować Radoviciowi i na tablicy wyników pojawił się wynik 1-1. Szczęśliwym strzelcem okazał się Jakub Kosecki.

Syn byłego kapitana reprezentacji Polski dał się we znaki Wiślakom jeszcze raz w minucie 26. Znów trójkolorowa defensywa dała się oszukać Legionistom, wśród których dużym zmysłem piłkarskim wykazał się Gol. To po jego sprytnym podaniu "młody Kosa" znalazł lukę obok interweniującego golkipera krakowian, ustalając - jak się potem okazało - końcowy wynik.

Pierwsza odsłona była zresztą znacznie ciekawsza od drugiej. W niej to groźnie strzelali Chrapek i Iliev, także Ljuboja, ale bez bramkowego efektu.

Po przerwie tempo gry siadło. Do 70. min. żadnej z ekip nie udało się praktycznie stworzyć zagrożenia pod bramką przeciwnika. Okazje pojawiły się, gdy 4 min. później drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Wilk. Starającą się wyrównać Wisłę (ciężko jej to przychodziło), parokrotnie kontrakcjami skarcili gospodarze.

Dwa razy Pareikę sprawdził Radović (bardzo dobre interwencje Estończyka), raz minimalnie niecelnie na jego bramkę uderzył Salinas.

Gdyby udało nam się utrzymać tempo gry z I połowy, wynik mógłby być inny - żałował po meczu Kulawik. Nie udało się, dlatego Wisła doznała czwartej w tym sezonie porażki.

[Foto: Olga/ skwk.pl]

[Foto: Olga/ skwk.pl]

Białą Gwiazdę czeka teraz przerwa spowodowana występami I reprezentacji. W niej to Wiślacy udadzą się na obóz, w celu popracowania nad szwankującymi elementami. Po niej 13-krotni MP zmierzą się z Jagiellonią. Ale to dopiero 20 października.

Źródło: wislalive.pl

Trochę lepiej to za mało. Legia - Wisła 2:1

Wisła przegrała już czwarty mecz w tym sezonie, tym razem na boisku Legii. Wiślacy prowadzili 1:0 po pięknym trafieniu Łukasza Garguły. Wynik ustalony został po 25 minutach, dwa gole zdobył Jakub Kosecki. Nasz zespół kończył mecz w dziesiątkę po drugiej żółtej kartce dla Cezarego Wilka.


Zaczęło się wspaniale. Łukasz Garguła, który otrzymał kolejną szansę od nowego trenera odwdzięczył się w 13 minucie. Po faulu na Maorze Meliksonie "Guła" uderzył idealnie z rzutu wolnego, całkowicie zaskakując Dusana Kuciaka.

Gol ten był zwieńczeniem bardzo dobrej gry ze strony podopiecznych Tomasza Kulawika. Były podania, było pokazywanie się na pozycję, radość z gry. Meiikson i Iliev zdawali się być nieprzypisani do konkretnej pozycji, co nie raz zaskoczyło formację defensywną gospodarzy.

Warto wspomnieć, że Tomasz Kulawik postawił na piątkę pomocników z jednym posiadającym stricte defensywne zadania. Nie był to jednak zbierający dobre opinie po meczu z Lechią Kew Jaliens a Cezary Wilk. Wilk meczu jednak nie dokończył: w pierwszej połowie otrzymał żółtą kartkę za faul, w drugiej po kolejnym przewinieniu sędzia go oszczędził i jedynie upomniał słownie, ale po ręce w środku pola postanowił wręczyć drugie "żółtko". W tym momencie było już niemal po meczu, choć w samej końcówce Wisła zagroziła Legii dwoma rzutami rożnymi - po drugim z nich nad bramką główkował... Sergei Pareiko.

Cofnijmy się jednak do prowadzenia Wisły 1:0. Legia wyrównała błyskawicznie, gdyż już pierwsza jej akcja po straceniu gola przyniosła powodzenia. Najpierw Ljuboja uciekł Czekajowi, podobnie jak Radović, który popędził do linii końcowej. Piłka została zagrana przed pole karne, gdzie nieobstawiony stał Jakub Kosecki. Ten uderzył mocno, trochę odchylony, ale szczęście mu dopisało - odbita od słupka piłka wpadła do bramki.

Drugi gol dla Legii też padł po akcji prawą stronę tej drużyny, choć było w niej więcej przypadku. Rzeźniczak zagrał do środka, piłkę w dziwny sposób podbił wbiegający Vrdoljak. Ta spadła pod nogi Gola, który poradził sobie z wślizgiem Jovanovicia, sprytnie zagrywając do boku, gdzie wbiegający Kosecki płaskim strzałem z lewej nogi po raz drugi pokonał Pareikę.

Wisła nie zdołała już odzyskać inicjatywy. Choć ataki Legii ciężko określić huraganowymi, to gospodarze mieli przewagę i oddali więcej strzałów. Szczęście do Wisły nie uśmiechnęło się w 45 minucie, kiedy przeprowadzona została najładniejsza akcja meczu: Melikson zagrał na linię pola karnego, ten stojąc tyłem do bramki zagrał wewnętrzną częścią stopy za siebie, czyli tam gdzie wbiegał Melikson. Ten ostro wstrzelił w pole bramkowe, gdzie nie zdążył Genkow. Naprawdę szkoda tej próby ataku, ręce składały się do oklasków.

Po przerwie Legia raczej kontrolowała grę, a pomogła jej w tym także wspomniana sytuacja z czerwoną kartką dla Wilka. W 90 minucie na 3:1 mógł podwyższyć Radović, który obsłużony podaniem z lewej strony mocno uderzył, ale Pareiko uratował drużynę przed stratą gola. Dlaczego w tej sytuacji na czas nie wrócił Alan Uryga, który na boisku pojawił się 10 minut wcześniej - nie jesteśmy w stanie zrozumieć.

Trener Kulawik rozpoczyna pracę od porażki nad Legią. Porażki nieznacznej, jednobramkowej, porażki, którą można by zaakceptować, gdyby nie wcześniejsze mecze i ogromne straty punktowe. A może właśnie przez te mecze wynik należy uznać za sukces - wszak gdyby Wisła zagrała przy Łazienkowskiej jak w Gliwicach czy Szczecinie bylibyśmy świadkami kompromitującego pogromu..?

Mecz z Legią jest już historią a przed zespołem ważny moment: dwa tygodnie zajęć z trenerem Kulawikiem. Kto wie, czy od tych przygotowań nie będzie zależna reszta rundy jesiennej.


Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:1 (2:1)

0:1 Łukasz Garguła 13 min

1:1 Jakub Kosecki 16 min

2:1 Jakub Kosecki 25 min

Żółte kartki: Rzeźniczak, Salinas, Jędrzejczyk - Wilk, Czekaj, Genkow

Czerwona kartka: Wilk (74 minuta, druga żółta za rękę)

Legia: Dusan Kuciak - Jakub Rzeźniczak (68 min - Marko Suler), Artur Jędrzejczyk, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - Jorge Salinas, Janusz Gol (81 min - Dominik Furman), Ivica Vrdoljak, Jakub Kosecki (79 min - Michał Kucharczyk) - Miroslav Radović - Danijel Ljuboja

Wisła: Sergei Pareiko - Marko Jovanović, Arkadiusz Głowacki, Michał Czekaj, Jan Frederiksen - Maor Melikson, Cezary Wilk, Łukasz Garguła (80 min - Alan Uryga), Michał Chrapek (60 min - Rafał Boguski), Ivica Iliev (69 min - Michał Szewczyk) - Cwetan Genkow

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

wislakrakow.com (redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Ligowy klasyk dla Legii

Data publikacji: 05-10-2012 22:40


Krakowianie przegrali z Legią 1:2 w hicie rundy jesiennej. Wszystkie bramki padły w pierwszej odsłonie spotkania, a gola dla Wisły zdobył w 13. minucie Łukasz Garguła.

Mało kto wierzył w korzystny wynik Wisły w pojedynku z Legią. Wojskowi, którzy nie wygrali od trzech kolejek, byli jednak zdecydowanym faworytem ligowego klasyku, i to pomimo problemów, jakie dopadły drużynę Jana Urbana niemal na godziny przed pierwszym gwizdkiem. Z powodów problemów z sercem w kadrze meczowej nie znalazł się Marek Saganowski, motor napędowy ofensywy warszawskiej drużyny, natomiast trener Urban zdecydował się posadzić na ławce rezerwowych kapitana Legii, Michała Żewłakowa, tłumacząc to sprawami rodzinnymi zawodnika.


Naprzeciwko Wojskowych stanęła Wisła z nowym trenerem Tomaszem Kulawikiem, który w trzy dni musiał zebrać porozbijaną drużynę w garść, tak aby mogła stawić czoła rywalom w piątkowym hicie T-Mobile Ekstraklasy. Trener Kulawik nie zdecydował się jednak na kadrową rewolucję, ale dokonał jednej istotnej zmiany – przywrócił do składu Łukasza Gargułę, który wystąpił na Łazienkowskiej od pierwszej minuty. „Guła” pokazał, że warto było na niego postawić – w 13. minucie pięknym strzałem z rzutu wolnego pokonał Dusana Kuciaka, dając prowadzenie Wiśle.

Gospodarze nie załamali się straconą bramką i szybko doprowadzili do remisu. W 16. minucie Miroslav Radović zagrał na 11. metr do niekrytego Jakuba Koseckiego, który bardzo mocnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Niespełna dziesięć minut później Kosecki znowu wystąpił w roli egzekutora, zamieniając na bramkę podanie Janusza Gola. Legioniści, uspokojeni prowadzeniem, kontrolowali wydarzenia boiskowe, nie pozwalając Wiśle na wiele, ale w 45. minucie krakowianie mogli znowu wyrównać. Po wymianie podań między Iliewem a Meliksonem izraelski pomocnik wbiegł w pole karne Legii i wyłożył piłkę Genkowowi, który jednak nie dosięgnął futbolówki.

Do 74. minuty pojedynek warszawsko-krakowski był w miarę wyrównany, ale wtedy Cezary Wilk zagrał piłkę ręką, za co otrzymał drugą żółtą kartkę, i musiał opuścić boisko. Wisła musiała radzić sobie z atakami Legii w osłabieniu. A te były groźne – w 78. minucie Jorge Salinas posłał piłkę tuż nad bramką Sergeia Pareiki, a dwie minuty później golkiper Białej Gwiazdy obronił dobry strzał Radovicia z ostrego kąta. W 90. minucie pomocnik Legii bliski był zdobycia trzeciej bramki, ale jego uderzenie z kilku metrów na słupek sparował Pareiko. Krakowianie nie znaleźli recepty na dobrze i pewnie grających rywali i z Warszawy wracają na tarczy.

Legia Warszawa – Wisła Kraków 2:1 (2:1) 0:1 Garguła 13’ 1:1 Kosecki 16’ 2:1 Kosecki 25’

Legia Warszawa: Kuciak – Rzeźniczak (58’ Suler), Jędrzejczyk, Astiz, Wawrzyniak – Gol (81’ Furman), Vrdoljak – Salinas, Radović, Kosecki (79’ Kucharczyk) – Ljuboja

Wisła Kraków: Pareiko – Jovanović, Głowacki, Czekaj, Frederiksen – Iliev (69’ Szewczyk), Wilk, Garguła (79’ Uryga), Chrapek (60’ Boguski), Melikson – Genkov

Żółte kartki: Rzeźniczak, Salinas, Jędrzejczyk (Legia) – Wilk, Genkov (Wisła)

Czerwona kartka: Wilk (za dwie żółte)

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

To zawsze jest hit ekstraklasy: Wisła gra z Legią, tym razem przy Łazienkowskiej. Lecz w tym roku bardzo łatwo wyłonić faworyta meczu. Czy wiślacy pod przywództwem nowego trenera zdołają uniknąć skompromitowania siebie i reprezentowanego przez nich klubu?

Skład obu drużyn jest już znany. Do pierwszej drużyny Wisły powracają Łukasz Garguła i Ivica Iliev. Ławka m.in. dla Gordana Bunozy.

W Legii Michał Żewłakow tylko na ławce. Na środku obrony gospodarzy Astiz z Jędrzejczykiem.

Trener Kulawik spokojny przed meczem i liczy na dobry futbol ze strony swojej drużyny.

Piłkarze Legii trenowali w koszulkach z napisem "Sagan czekamy" - to dla Marka Saganowskiego, u którego wykryto wczoraj problem kardiologiczny. Ciekawostka - Saganowski nigdy bramce w lidze nie strzelił (w 15 meczach). Natomiast ukąsił "Białą Gwiazdę" w Pucharze UEFA gdy grał w Vittorii Guimaraes.

Były piłkarz Legii, Marcin Rosłoń, woli posłuchać "Snu o Warszawie" niż wymienić skład Wisły. Głupie...

Wychodzą. Wisła w jednolitych czerwonych strojach.

  • 1’ Zaczynamy!
  • 2’ Przerwa w grze, poszkodowany Genkow, ucierpiał też trochę Astiz.
  • 3’ Genkow na spalonym.
  • 3’ Gorącego zorganizowanego dopingu wobec protestu kibiców i pustej "Żylety" nie ma, ale ci kibice, któzy przyszli coś tam podśpiewują.
  • 6’ Kontra Wisły wyprowadzona przez Ilieva, kitóry zszedł do środka po podaniu Chrapka, zagrał na lewo do Meliksona, który uderzył nad bramką z ok. 17 metrów.
  • 7’ Jędrzejczyk odebrał piłkę uruchomionemu prostopadłym podaniem Genkowowi, ale wyjechał z nią za boisko i mamy róg.
  • 8’ Rzeźniczak ledwo zdążył zablokować centrę Meliksona i znów mamy róg.
  • 8’ Melikson z Gargułą rozegrali w narożniku, wycofanie przed pole karne do Chrapka, uderzenie zza pola karnego nad poprzeczką.
  • 9’ Na spalonym Michał Czekaj po wrzutce z rzutu wolnego.
  • 10’ Centra, Genkow pada na środku pola karnego Legii, gwizdek sędziego milczy. Raczej słusznie.
  • 11’ Pierwszy groźniejszy atak Legii i dwie centry Radovicia. Obie "wygłówkowane" przez Czekaja.
  • 12’ Melikson faulowany w pobliżu pola karnego, Rzeźniczak ukarany.
  • 12’ Nie chcemy zapeszać, ale chcielibyśmy, by ten mecz wyglądał tak, jak jego pierwsze 12 minut...
  • 13’ Gooooooooooooooooooooooooooooooooool!!! Garguła z rzutu wolnego!!!
  • 13’ Czy to gol z dedykacją dla trenera Probierza...?
  • 15’ Trochę zbyt "dziki" strzał Meliksona, niecelny, lekki... No nie wyszedł.
  • 16’ Niestety, Kosecki i 1:1. Błąd obrony (Marko Jovanović krył...?), akcja lewą stroną, wycofanie do Koseckiego, strzał z pierwszej piłki, piłka odbija się od słupka i wpada do bramki. Szkoda.
  • 17’ Rozpędził się Vrdoljak, został sfaulowany 2-3 metry przed polem karnym przez Wilka. I kartka.
  • 21’ Zaskakująca, ale lekka główka pod poprzeczkę bramki Pareiki, ten radzi sobie na raty.
  • 23’ Faul Koseckiego, atak z tyłu na Jovanovicia.
  • 25’ Ostra wrzutka Salinasa z rzutu wolnego. Piłka do prawego skrzydła, centra bodajże Vrdoljaka, blokuje Czekaj.
  • 25’ 2:1 dla Legii, znów na farcie, tudzież znów na nieporadności obrony Wisły. Piłka jakimś cudem dotarła na prawo do Koseckiego, ten uderzył mocno po ziemi, ofiarny wślizg Głowackiego spóźniony i piłka między nogami Pareiki wpadła do bramki.
  • 30’ Faul Garguły na Salinasie w środku pola.
  • 32’ Setka Radovicia, po podaniu Ljuboji, chciał efektownie strzelić, technicznie po długim rogu, ale skiksował.
  • 35’ Zaskakujący strzał z dystansu Ilieva, "szczurek" sprawił problemy Kuciakowi, ale brakło dobitki.
  • 37’ Radović próbował technicznie zza pola karnego, chybił, brakło mu dwóch metrów.
  • 38’ Aj, ciasno przed polem karnym, ale Garguła szukał prostopadłego podania do Genkowa. Mało brakło, lecz zagranie zostało przecięte.
  • 40’ Akcja lewą stroną, Melikson zagrał do Garguły, lecz tego uprzedził Jędrzejczyk.
  • 42’ Kontra Legii, Wilk skupił się na pokazywaniu sędziemu, że nie faulował Radovicia zamiast spróbować przejąć piłkę. Dlatego gospodarze popędzili z piłką i skończyło się na rogu.
  • 43’ Ni to strzał, ni podanie Gola do Radovicia, w każdym razie chwycił piłkę Pareiko.
  • 45’ Ale akcja! Wisła prawą stroną, pięknie. Melikson do Chrapka, ten pięknie odegrał Izraelczykowi, który mocno wstrzelił w pole bramkowe, gdzie nie zdążył do piłki Genkow.

Statystycznie lepsza Legia, strzały w ogóle: 9 - 5, te w bramkę: 4 - 2.

Ciekawostka z innej beczki: Tomasz Dawidowski zakończył karierę.

Przy okazji zapraszamy na jutrzejsze wydarzenia na hali. O 14 pierwszy mecz ligowy rozegrają koszykarze a o 18 futsalowcy. Pierwsze z tych spotkań prawdopodobnie nadamy na żywo, choć przede wszystkim zapraszamy na Reymonta 22.

  • 46’ Startuje druga połowa.
  • 47’ Ljuboja wywrócił się w środku przy asyście Czekaja. Sędzia odgwizdał faul obrońcy Wisły. Wcześniej przedzierał się Iliev, podanie zablokowane, a Serb reklamował zagranie ręką. Raczej niesłusznie, przypadkowe odbicie.
  • 48’ Jovanović znów kryje na radar Koseckiego, ten próbował zagrać do środka do Ljuboji, a ostatecznie wywalczył róg.
  • 49’ Wow. Salinas nie opanował piłki po niezłym rozrzuceniu na lewo przez Astiza i został poczęstowany solidną porcją gwizdów.
  • 50’ Niepotrzebnie tak szybko ddany strzał Garguły. Efekt mizerny.
  • 51’ Teraz lepszy strzał Ilieva, po krótkim rogu, pewny chwyt Kuciaka.
  • 52’ Salinas fauluje wyprowadzającego dynamicznie kontrę Meliksona i otrzymuje oczywistą kartkę.
  • 53’ Wawrzyniak fauluje Gargułę, rzut wolny dla Wisły z około 30 metrów.
  • 53’ Garguła sprytnie wrzucił do Ilieva, ten próbował uderzyć, ale poślizgnął się. Wcześniej upadł też Wilk tuż przed linią pola karnego i tu faul mógł być odgwizdany.
  • 55’ Ucierpiał Jakub Rzeźniczak, choć to raczej on faulował w środku pola. Będzie zniesiony? Nie, kuśtyka, ale może być konieczna zmiana.
  • 57’ Rzeźniczak wrócił na boisko i sam upadł. Staw skokowy prawej nogi nie pozwala na dalszą grę.
  • 58’ Suler, a nie Żewłakow za Rzeźniczaka.
  • 59’ Szykuje się do wejścia Boguski, a zejdzie prawdopodobnie Michał Chrapek.
  • 60’ Niegroźny, choć mocny strzał Salinasa, ale piłka nie mogła się przedrzeć. Jest jednak róg.
  • 60’ Wspomniana zmiana. Chrapek miał skurcze........
  • 62’ Duża niefrasobliwość Frederiksena, któremu odebrał piłkę Salinas. Podał do środka gdzie byli tylko gracze Wisły.
  • 65’ Kosecki mija Jovanovicia, w polu bramkowym Wisły interweniują obrońcy.
  • 66’ Zablokowany strzał w naszym polu karnym.
  • 67’ Szansa Wisły. Jovanović tym razem zabrał piłkę Koseckiemu i to na połowie Legii. Zagrał w pole karne do Genkowa, ten odegrał z pierwszej, a Boguski uderzył, także bez przyjęcia. Ten strzał był najsłabszym elementem całej akcji...
  • 69’ Michał Szewczyk za Ivicę Ilieva.
  • 69’ Zła centra Jovanovicia.
  • 71’ Twarde wejście Jędrzejczyka przy Gargule, na granicy żółtej kartki, jeśli założymy, że był faul.
  • 72’ A teraz kartka dla Jędrzejczyka, szarpał za koszulkę Meliksona.
  • 72’ Strzał w bramkarza Meliksona zza pola karnego.
  • 73’ Genkow wyprzedził Sulera i jak dla nas Suler faulował. Ale nie dla sędziego.
  • 74’ Ręka Wilka nagrodzona kartką. Chyba na wyrost. A tak, gramy w dziesiątkę.
  • 76’ Zaskakujący strzał Radovicia, z trudem poradził sobie Pareiko, spodziewał się centry.
  • 78’ Wrzutka Wawrzyniaka powstrzymana przez Pareikę.
  • 78’ Grają Garguła - Melikson - Garguła - Melikson wrzuca... Jędrzejczyk.
  • 78’ I szybko zmiana stron boiska, Salinas nad poprzeczką.
  • 79’ Kucharczyk za strzelca dwóch goli.
  • 79’ Zszedł też strzelec bramki w Wiśle, którego "zatykało" już w pierwszej połowie. Wszedł Alan Uryga.
  • 80’ Groźny strzał z ostrego kąta broni Pareiko.
  • 81’ Furman za Gola.
  • 81’ Kartka dla Genkowa za faul na Jędrzejczyku. Bułgar ma jeszcze jakieś pretensje.
  • 87’ Piłka meczowa Genkowa zmarnowana! Melikson znalazł Bułgara, czysta pozycja i ... przestrzelił! Nad bramką! Ale i tak spalony...
  • 89’ Strzał na wiwat Furmana.
  • 90’ Niesamowita parada Pareiki po strzale Radovicia. To był niemal pewny gol na 3:1. A wcześniej ktoś tam nie chciał się wrócić w środku i to przez niego Radović doszedł do piłki.
  • 90’ Już wiemy kto. Uryga. Jest na boisku 10 minut.
  • 90+3’ Ostatnia próba. Pareiko biegnie w pole karne Legii, bo Genkow wywalczył róg.
  • 90+3’ Jeszcze jeden rzut rożny.
  • 90+3’ Centra Szewczyka i główka... Pareiki. Nad bramką.

I koniec. Ostatecznie zasłużone zwycięstwo gospodarzy. Wisła miała momenty, ale zdecydowanie za rzadko.

Bilans wyjazdów Wisły: cztery mecze, jeden remis, trzy porażki.

Jeśli kogoś satysfakcjonuje, że po tym co wcześniej pokazała Wisła dziś nie było pogromu, to OK... Nam to przewartościowanie nie odpowiada.

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Tomasz Kulawik: mogliśmy przynajmniej zremisować

(bk)


- Legia wygrała mecz, który mogliśmy przynajmniej zremisować. Pierwsze dwadzieścia minut graliśmy ofensywnie i ładnie dla oka. Po straconej bramce zaczęliśmy grać nerwowo i obraz meczu się zmienił - powiedział po spotkaniu z Legią Warszawa Tomasz Kulawik, trener Wisły Kraków.

- Powiedziałem już na poprzedniej konferencji prasowej, że każdy ma dla mnie czystą kartę. Dlatego od początku zagrali Łukasz Garguła i Ivica Iliev. Mieli mnie przekonać właśnie w takim meczu, że zasługują na grę w podstawowym składzie. Uważam, że obaj mają wystarczający potencjał, żeby grać dla Wisły. W tym meczu lepiej to wyglądało ze strony Garguły, trochę gorzej wypadł Iliev.

Dwutygodniową przerwę w lidze poświęcimy przede wszystkim na to, żeby poprawić grę w całym meczu.

W tym spotkaniu kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku jedynie przez dwadzieścia, może trzydzieści minut. To za mało.

Źródło: gazetakrakowska.pl

Urban: Wisła nie pozwoliła na dużo sytuacji

6. październik 2012, 00:09


Trener Legii Jan Urban nie ukrywał zadowolenia po zwycięstwie 2:1 nad Wisłą. Gdy gra się mecz w piątek i przed tobą weekend, to spokojnie ogląda się mecze innych rywali, wiedząc, że swój się wygrało - zdradził swój nastrój szkoleniowiec gospodarzy w rozmowie dla Canal+.


Urban chwalił jednak postawę Wisły. - Nie tylko za pierwsze 10 minut. Uważam, że Wisła w ogóle zagrała dziś dobre spotkania. Z reguły stwarzamy na własnym boisku o wiele więcej sytuacji bramkowych. Wisła nie pozwoliła nam by tych sytuacji było dużo. Cieszy na pewno, że umieliśmy zareagować po straconej bramce i strzeliliśmy dwie bramki. W drugiej połowie staraliśmy się dążyć do zdobycia trzeciego gola, aby uspokoić spotkanie i żebyśmy mieli bardziej komfortowy wynik. To nam się nie udało - przyznał.

Trener Legii stwierdził, że spodziewał się takiego przebiegu spotkania i korzystnej reakcji zawodników Wisły na zmianę trenera: - Wiadomo, że po zmianie trenera każdy zawodnik inaczej prezentuje się mentalnie, prezentuje się zupełnie inaczej na boisku i łatwiej jest mu sprzedać swoje umiejętności.

Według Urbana Jakub Kosecki, strzelec dwóch goli w dzisiejszym meczu, wyróżnia się swoim stylem gry na tle innych kolegów z pomocy Legii: - Kuba w porównaniu do pozostałych zawodników grających w ofensywie jest inną naszą alternatywą. Jest zawodnikiem szybkim z ciągiem na bramkę, gra "jeden na jeden" i też potrafi bramki strzelać - komplementował bohatera swojej drużyny.

na podstawie: Canal+ Sport

wislakrakow.com (redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Głowacki: Tylko na początku się udawało

5. październik 2012, 23:48


- Staraliśmy się nie być tylko drużyną, która przyjechała się bronić i może się uda, może jeden punkt, może trzy. Chcieliśmy grać, ale tylko na początku się to udawało - mówił po przegranym meczu z Legią kapitan drużyny Arkadiusz Głowacki.


- Później nastąpiła strata dwóch bramek i nasza gra też już tak nie wyglądała. Daliśmy dziś tyle, na ile było nas stać - zapewnił "Głowa". - Wiemy w jakiej jesteśmy sytuacji, nie możemy się z nią pogodzić. Staramy się mobilizować bez względu na to, kto nas prowadzi. Była mobilizacja, ale nie wystarczyła, by chociaż zdobyć jeden punkt.

Kapitan Wisły został też poproszony o wyjaśnienie jego słów, że dotyczących zwolnienia trenera Probierza: - Każdy moment, zmiany trenera jest szczególnym dla piłkarza. Decyzja ta pokazała, że nie daliśmy rady i była to osobista porażka - stwierdził.

na podstawie: Canal+ Sport

wislakrakow.com (redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Cezary Wilk: - Sędzia się wybroni

- Sędzia się wybroni z decyzji, choć mógł się powstrzymać z tą drugą żółt�ą kartką. Nie wykonałem ruchu ręką. Nie wiem co miałbym z nią zrobić, bo została trafiona piłką - mówił na gorąco, zaraz po drugim napomnieniu w meczu Legia - Wisła Cezary Wilk, który swój występ przy Łazienkowskiej zakończył w 74. minucie, z czerwoną kartką.

- Sędzia mógł zachować się inaczej, ale na pewno się z decyzji wybroni - dodał ponownie Wilk i choć rzeczywiście został trafiony piłką z bliskiej odległości, to można też powiedzieć, że wiślak - podobnie jak sędzia - też mógł zachować się inaczej.

Inna sprawa, że Cezary Wilk mógł już wcześniej zakończyć swój udział w tym meczu, bo mając żółtą kartkę już wcześniej zaliczył dość brzydki faul na Ivicy Vrdoljaku, co arbiter zakończył tylko ostrzeżeniem. Potem aż tak wyrozumiały już nie był. Źródło: Canal+ Sport

Źródło: wislaportal.pl

Garguła: Cierpliwie robiłem swoje

Data publikacji: 05-10-2012 23:34


Łukasz Garguła wrócił do osiemnastki meczowej Wisły i wyszedł w podstawowym składzie przeciwko Legii. Pomocnik odwdzięczył się za to strzelonym golem, jednak nie wystarczyło to do zdobycia punktów na Łazienkowskiej.


„Były dobre momenty, jak i złe. Najbardziej boli utrata dwóch bramek. Później, grając w dziesiątkę, ciężko było cokolwiek zrobić. Ta kartka dla Czarka była może zbyt pochopna. On był w takim momencie, że atakował piłkę i dostał w tę rękę. To nie było świadome zagranie, ale sędzia podjął taką, a nie inna decyzję” – ocenił grę drużyny Białej Gwiazdy po wyjściu z szatni Łukasz Garguła. „I bramkę strzeliliśmy, i stworzyliśmy parę sytuacji, ale rywale narzucili takie tempo, że musieliśmy się cofnąć. Niepotrzebnie to zrobiliśmy. Za szybko straciliśmy gola” – dodał pomocnik.

Dla Garguły ostatnie tygodnie nie były łatwe. Poprzedni szkoleniowiec odsunął go od składu i kilka meczów „Guła” spędził na trybunach. „Nie cieszyłem się z mojej sytuacji, ale cierpliwie robiłem swoje. Czy to na treningach, czy grając w Młodej Ekstraklasie, staram się przekonać trenera do swojej osoby. Taka była decyzja trenera Probierza, do której miał prawo. W każdym meczu staram się dawać z siebie wszystko. Mówiłem sobie, że jak tylko dostanę szansę, to postaram się ją wykorzystać” – stwierdził. Wydaje się, że w piątkowym meczu z warszawska Legią Garguła ją wykorzystał, strzelając gola. „Cieszę się z bramki, no ale niestety, trochę zabrakło do zdobycia punktów. Żałuję tego bardzo” – mówił piłkarz.

„Przed nami jest jeszcze sporo meczów. Trzeba wydzierać te punkty. Wierzę, że będziemy pięli się w górę tabeli. Póki co wiemy, że nasza sytuacja nie jest za dobra. Jesteśmy na 12. miejscu, co Wiśle Kraków nie przystoi. Ale wierzymy, że to odrobimy” – zakończył Garguła.

AM

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Uryga: Cieszę się z kolejnej szansy

Data publikacji: 06-10-2012 00:33


Alan Uryga w Warszawie wszedł na ostatnie kilkanaście minut meczu, Dla osiemnastolatka nawet taki niezbyt długi występ w spotkaniu z Legią to nowe doświadczenie. „Wiadomo, że Legia to jeden z największych rywali Wisły od lat, więc atmosfera była gorąca i presja też duża” – powiedział po spotkaniu Uryga.


Zagrać z Legią na jej stadionie to dla Ciebie spore przeżycie?

Na pewno to spore przeżycie wejść nawet na 10 minut przy Łazienkowskiej przy, jakby na to nie patrzeć, wielu kibicach. Wiadomo, że Legia to jeden z największych rywali Wisły od lat, więc atmosfera była gorąca i presja też duża.

Grałeś odważniej niż w poprzednich meczach, w których pojawiałeś się na murawie. Z czego to wynikało?

Wszedłem w momencie, gdy graliśmy w dziesięciu i byłem sam w środku pola, bo Rafał Boguski podszedł trochę wyżej. Musiałem więc w większym stopniu wziąć na siebie ciężar rozgrywania piłki. Musiałem wychodzić po piłkę do obrońców – takie były moje zadania.

Twoim zdaniem trenerowi Kulawikowi udało się coś pozmieniać w drużynie w tak krótkim czasie?

Myślę, że było widać, że potrafimy grać w piłkę. Zwłaszcza pierwsze dwadzieścia minut było bardzo pozytywne: wiele akcji na jeden, dwa kontakty. Objęliśmy prowadzenie i wszystko układało się dobrze. Było kilka akcji, których nie widzieliśmy we wcześniejszych meczach. To na pewno największy plus po meczu z Legią.

Ocenialiście na gorąco, dlaczego później szło wam już gorzej?

Nie wiem, jakie były rozmowy w szatni w przerwie meczu, ale my na ławce zauważyliśmy, że po tych pierwszych dwudziestu minutach, kiedy mieliśmy bardzo dobry okres gry, po bramce dla Legii to siadło. Legia dwie bramki strzeliła po swoich dwóch pierwszych groźniejszych akcjach ofensywnych. To nas na pewno podłamało i Legia zaczęła kontrolować mecz, a my nie potrafiliśmy wrócić do gry z początku meczu.

Trener Kulawik dobrze cię zna z Młodej Ekstraklasy. Będzie to teraz twoim atutem?

Dobrze znam się z trenerem Kulawikiem. On dobrze zna moje zalety, moje wady, wie, jakim jestem zawodnikiem. Nie jest to jednak wielka zmiana, bo trener Probierz też zdążył mnie poznać, zaczął na mnie stawiać. Cieszę się, że kolejny raz jestem w osiemnastce, kolejny raz dostaję szansę, bez względu na to, kto jest na ławce trenerskiej.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Czekaj: Tak dalej być nie może

Data publikacji: 06-10-2012 00:38


Defensywa Białej Gwiazdy w meczu z Legią popełniła dwa błędy, które kosztowały drużynę utratę goli i punktów. „Jesteśmy załamani tym, że przegraliśmy” – mówił po końcowym gwizdku przygnębiony Michał Czekaj.


„Niestety, nasze wyniki nie są najlepsze. Nie udało nam się wygrać z Legią, chociaż dobrze zaczęliśmy. Straciliśmy głupio dwie bramki, a w drugiej połowie dobiła nas ta czerwona kartka. Nie mogliśmy nic zrobić w ofensywie” – przyznał stoper Białej Gwiazdy.

„Nie wiem, od czego to zależy. Jesteśmy załamani tym, że przegraliśmy. Zostają nam dwa tygodnie na to, żeby przygotować się do następnych meczów. W końcu musimy zacząć wygrywać, bo tak dalej być przecież nie może. Wisła Kraków to drużyna, która musi grać dobrze cały mecz, a nie pierwsze 20 minut. Od niej się wymaga, żeby walczyła o najwyższe cele, a my jesteśmy w dole tabeli” – dodał Czekaj.

AM

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Boguski: Podnieść głowy do góry

Data publikacji: 06-10-2012 00:43


Rafał Boguski na placu gry w szlagierze ligowym, rozgrywanym na stadionie Legii przy Łazienkowskiej, pojawił się w 60. minucie, zmieniając Michała Chrapka. Szybka odpowiedz gospodarzy podcięła Wiślakom skrzydła i zawodnicy Tomasza Kulawika do Krakowa wracają na tarczy.


Ciężko przychodzą zawodnikom Wisły porażki, zwłaszcza, że przyzwyczaili siebie oraz kibiców do zdobywania bramek oraz wygrania meczów, nawet z najgroźniejszymi rywalami. „Staraliśmy się ze wszystkich sił walczyć i grać w piłkę, ale niestety dwa błędy w ustawieniu załatwiły sprawę i tak, a nie inaczej zakończył się ten pojedynek” – zaczął napastnik Białej Gwiazdy. „Gdybyśmy przez dłuższy czas utrzymali wynik, wówczas na pewno mielibyśmy więcej możliwości do podwyższenia rezultatu i prowadzenia gry. Niestety, Legia szybko strzeliła bramkę, dzięki czemu dostała wiatr w żagle” – kontynuował.

Co w grze Wiślaków zmieniła czerwona kartka, którą obejrzał Cezary Wilk? „Na pewno bardzo dużo, gdyż gra przeciwko jedenastu legionistom była ciężka, bo to oni próbowali utrzymać się przy piłce, mieli jednego zawodnika więcej i trudno było nam pokryć wszystkich graczy rywala. Gdy staraliśmy się grać piłką i przenieść ciężar gry na połowę Legii, to wówczas oni zatrzymywali futbolówkę, utrzymywali się przy niej i nie potrafiliśmy jej odebrać” – tłumaczył.

Jakie wrażenie zrobił na graczach Wisły nowy szkoleniowiec oraz co zmieniło się w grze zawodników spod Wawelu? „Niewiele jest w stanie zrobić trener w trzy dni, chociaż przyznam, że próbował ustawić nas w inny sposób pod względem taktycznym, kładąc nacisk na stałe fragmenty. Przez dwie jednostki treningowe ciężko jest cokolwiek poprawić. Przed nami dwa tygodnie przerwy i liczymy, że uda mu się zrobić coś więcej” – wyraził nadzieję. Co nowy szkoleniowiec powiedział swoim piłkarzom po przegranym szlagierze na Łazienkowskiej? „Podziękował, że próbowaliśmy do końca coś zmienić. Wspomniał też o dwóch straconych bramkach, gdzie byliśmy źle ustawieni. Kazał podnieść do góry głowy, zapomnieć o tym meczu, mamy dwa tygodnie, aby się odbudować” – zakończył napastnik krakowskiej ekipy.

AM & K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Powiedzieli po meczu ...

Dodano: 2012-10-06 00:49:00 (aktualizacja: 2012-10-31 22:32:18)

Piłkarze Białej Gwiazdy wracają ze stolicy z zerowym dorobkiem punktowym. Nie ma się zatem czemu dziwić, że Wiślacy szatnie opuszczali ze spuszczonymi głowami i smutnymi minami. Mimo fatalnej serii, podopieczni trenera Tomasza Kulawika są dobrej myśli i zgodnie twierdzą, że dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach pozwoli im dobrze przygotować się do kolejnych, arcyważnych meczów.

Cezary Wilk: - Po ostatnich naszych słabych spotkaniach - w pierwszych minutach meczu z Legią - wreszcie wyglądało to tak, jak powinno. Myślę, że pierwsza połowa była w naszym wykonaniu całkiem niezła. Po zmianie stron zagraliśmy bardzo statycznie i w dodatku ta moja druga żółta i w konsekwencji czerwona kartka … Nawet jak graliśmy w dziesięciu, to nie wyglądało to najgorzej. Mamy już kilka punktów straty do czołówki, ale nadal walczymy o jak najlepszą lokatę i jestem pewien, że w końcu zaczniemy odrabiać te stracone "oczka".

Wszystko jest w naszych głowach. Nie możemy załamywać się tą porażką. Trzeba podnieść głowę i zacząć lepiej grać, by nie musieć później przepraszać naszych fanów po kolejnym spotkaniu. Rozumiem zdenerowanie kibiców, bo każdy oczekuje od nas zwycięstw. Musimy z pokorą przyjąć krytykę i zrobić wszystko, by w kolejnym meczu się to nie powtórzyło.

Rafał Boguski: - Trener miał mało czasu, by zmienić coś w drużynie. Dwie jednostki treningowe to naprawdę niewiele, to nie wystarcza, by poprawić grę. Trener Kulawik mógł nas jedynie inaczej poustawiać taktycznie na boisku lub pozmieniać coś przy stałych fragmentach gry. Teraz mamy dwa tygodnie przerwy i miejmy nadzieję, że uda się zrobić więcej. Po spotkaniu trener podziękował nam, że do samego końca próbowaliśmy coś zmienić. Kazał nam podnieść głowy i jak najszybciej zapomnieć o tym meczu.

Sergei Pareiko: - Być może brakuje nam koncentracji w defensywie. Nie wiem, dlaczego tak jest, że przyjeżdżamy na Legię i gramy przez pierwsze minuty bardzo dobrze, a później nagle coś przestaje działać. Musimy wyciągnąć z tego meczu wnioski na przyszłość i skupić się na sobie.


Notował w Warszawie eŁPe

Źródło: wislalive.pl

Ze stolicy na tarczy

6. październik 2012, 00:26


Drugi mecz ligowy w tym tygodniu i druga porażka. Tomasz Kulawik nie okazał się cudotwórcą i nie sprawił że Wisła nagle zaczęła grać jak za dawnych lat. Sytuacja wygląda naprawdę dramatycznie, bowiem po siedmiu kolejkach "Biała Gwiazda" uciułała zaledwie siedem punktów.


Jeszcze parę miesięcy temu nikt nie przypuszczał, że mimo porażki na Łazienkowskiej ktokolwiek będzie doszukiwał się plusów. My nie zamierzamy - porażka na Łazienkowskiej zawsze jest porażką, a kilkanaście minut niezłej gry w zestawieniu z kilkudziesięcioma minutami boiskowej wegetacji nie może spotkać się z jakimikolwiek pochwałami.

Początek meczu niespodziewanie należał do Wisły, a zwieńczeniem tego była bramka zdobyta przez banitę, Łukasza Gargułę z rzutu wolnego. Cóż z tego, skoro jak sam przyznał strzelec bramki w wywiadzie przeprowadzonym w przerwie meczu, Wiślaków "trochę przytkało". Cóż, jeśli po niecałym kwadransie profesjonalna drużyna nie jest w stanie zachować świeżości , to nie jest to na pewno powód do chwalenia się tym przed kamerami, a raczej powód do zastanowienia się nad zmianą profesji.

Na szczególną uwagę zasługuje postawa bocznych obrońców - Marko Jovanovicia oraz Jana Frederiksena. Powiedzieć, że krycie nie jest najmocniejszą stroną Serba to nic nie powiedzieć. Przy pierwszej i przy drugiej bramce dla legionistów Jovanović krył powietrze. Jeśli dodamy do tego chociażby celność dośrodkowań Marko, które w większości leciały w kierunku Pruszkowa to z niecierpliwością czekamy na wyleczenie kontuzji przez Łukasza Burligę. Co zaś tyczy się Duńczyka - nie schodzi on ze swojego stałego poziomu, który doprawdy jest bardzo mierny.

Spotkania nie dokończył dziś Czarek Wilk, który został usunięty z boiska w 74 minucie za drugą żółtą kartkę. Od tego momentu w środku pola wytworzyła się dziura jak po bombie atomowej, piłkarze z Warszawy raz po raz wjeżdżali w naszą strefę obronną jak w masło.

Po raz kolejny Wisła pokazała, że nie potrafi odrabiać strat. Mecz zakończył się po 25 minutach, kiedy to Legia objęła prowadzenie. Spętane nogi, gorące głowy i niemoc - to charakteryzuje obecną drużynę Wisły po stracie bramki.

Kolejny przegrany mecz, kolejny zepsuty weekend. Dla kogo? Ano dla kibiców. U piłkarzy nie da zauważyć się takiej sportowej złości, czy to na boisku czy w pomeczowych wywiadach. Wszystko jest takie, nijakie, pozbawione emocji. Kolejna szansa do kolejnej rehabilitacji (to określenie jest ostatnio szczególnie popularne u naszych piłkarzy) dopiero za dwa tygodnie, podczas których Tomasz Kulawik musi stanąć na rzęsach, żeby ruszyć coś w tej rozregulowanej maszynie.

wislakrakow.com (sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Okiem kibica

Po wyjeździe do stolicy

6. październik 2012, 16:58

W piątkowe wczesne popołudnie kibice Wisły stawili się na Reymonta, by wspólnie udać się do Warszawy na mecz z tamtejszą Legią. Wyjazd zaplanowano na godzinę 13:30, jednak dzięki mozolnej kontroli policji przed wejściem do autokarów, udało się nam wyruszyć spod stadionu po godzinie 14.00. Czyli już na dzień dobry mieliśmy lekkie opóźnienie, a biorąc pod uwagę godziny szczytu w Krakowie, szybki wyjazd z miasta graniczyłby z cudem.


Droga do Warszawy minęła nam na rozmowach o wyborze trenera i o tym, czy pomeczowa pogadanka w Gliwicach dotrze do głów piłkarzy i będzie miała pozytywny oddźwięk. Kilka postojów oraz liczne utrudnienia na drodze sprawiły, że powoli wszyscy zaczęli się zastanawiać, czy do Warszawy dotrzemy na drugą połowę, nie mówiąc już o wejściu na stadion przy Łazienkowskiej. Koniec końców, przed stolicą ustawiono nas w kolumnie i dość sprawnie dotarliśmy na miejsce.

Pod stadionem meldujemy się po godzinie 20.00. Wejście na sektor zostało podzielone na trzy etapy, pierwszy to wpuszczanie po około 10 osób do strefy przed bramki, drugi to pieczołowite i długie sprawdzanie biletów i danych osobowych, trzeci etap i zarazem ostatni to wizyta w namiocie, gdzie każdy z nas musiał ściągać buty i skarpetki (nie, to nie jest żart, tak wczoraj wyglądało wpuszczanie kibiców Wisły na "Pepsi Arenę"!).

Ostatecznie w sektorze gości pojawiło się 468 osób (według oficjalnych danych), ponieważ pozostali (27) nie przeszli "trzech etapów" dzielących bramki od wejścia na sektor. Mecz zaczął się od wymiany uprzejmości z legionistami oraz okrzykami "Piłka nożna bez policji" i "Piłka nożna dla kiboli". W drugiej połowie kibice Wisły przypomnieli, że mimo słabych wyników i gry naszych kopaczy potrafią się dobrze bawić, intonując przyśpiewkę "Tak się bawią ludzie".

Pod koniec spotkania postanowiono przypomnieć, że 20 minut dobrej gry w meczu z Legią nie wymazuje plamy z pozostałej części spotkania i poprzednich spotkań, a zaufania kibiców nie da się odzyskać chwilą dobrej gry; zaśpiewano dokładnie to samo, co można było usłyszeć po meczu w Gliwicach: "Walczyć biegać i się starać, a jak nie to wyp...!".

Nasz sektor tego wieczora przyozdobiony został kilkoma flagami: Wierność, Wisła Sharks, Bronowice, Jaworzno, Towarzystwo Sportowe oraz flagą zgodowiczów z Przemyśla.

Po meczu piłkarze (nie wszyscy) podeszli w okolice sektora zajmowanego przez Armię Białej Gwiazdy, lecz z naszych gardeł usłyszeli tylko "Wy jesteście gwiazdorami…"

Na otwarcie bram czekaliśmy około 40 minut, po czym udaliśmy się do autokarów i ruszyliśmy w drogę powrotną do Grodu Kraka. W Krakowie zameldowaliśmy się dopiero po godzinie 4 nad ranem.

Był to nasz przedostatni (o ile nie ostatni) oficjalny wyjazd tej rundy, ponieważ patrząc w kalendarz można dostrzec z kim gramy i kto wpuszcza kibiców gości, a kto nie. Przypomnę tylko, że nasze najbliższe wyjazdy to Widzew – gdzie policja nadal nie wyraża zgody na przyjmowanie ekip przyjezdnych, Korona – gdzie wojewoda do spółki z policją postanowił nas nie wpuszczać, Chorzów - gdzie ciągle trwa remont stadionu, oraz Lubin gdzie dane nam będzie wspierać "Białą Gwiazdę", ale ten wyjazd jest dopiero w pierwszym tygodniu grudnia.

Do zobaczenia na kibicowskim szlaku!

wislakrakow.com (WISLAZWE)

Źródło: wislakrakow.com

Podsumowanie 7. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2012/13

8. październik 2012, 23:20


Tuż przed przerwą na mecze reprezentacji, piłkarze Ekstraklasy zafundowali kibicom bardzo ciekawą kolejkę. Kilka dobrych spotkań, wiele bramek – w tym trafienia nieprzeciętnej urody, kilka zaskakujących wyników i roszady w tabeli. Taka była 7. kolejka T-Mobile Ekstraklasy.


Zaczęliśmy w Chorzowie, gdzie Ruch ograł GKS Bełchatów 2-1. Pierwszą połowę obie drużyny przespały, ale po wznowieniu gry gospodarze wzięli się do pracy, a zwycięstwo zapewnił im duet odpowiadający za wyniki w zeszłym sezonie. W 62. minucie wynik otworzył Arkadiusz Piech, ale 10 minut później goście odpowiedzieli trafieniem Pawła Buzały. Mimo to Niebiescy dopięli swego i za sprawą Macieja Jankowskiego zdobyli zwycięską bramkę dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu gry.

Dla bełchatowian to już 6 porażka w tym sezonie, co sprawia, że pozostają na ostatnim miejscu w tabeli. W znacznie lepszych nastrojach są chorzowianie, którzy również zaczęli sezon od porażek, ale pod wodzą nowego trenera – Jacka Zielińskiego – jeszcze nie przegrali, a triumf nad GKS-em był ich trzecim zwycięstwem z rzędu.

Drugi piątkowy mecz miał być hitem - jeśli nie rundy - to kolejki. Niestety hitowe okazało się jedynie otwierające 25 minut gry, w którym w dodatku Legia Warszawa okazała się lepsza od Wisły Kraków. Wyjątkowo mało szczelny środek pola sprawiał, że obie drużyny od pierwszych minut wymieniały ciosy. Wynik w 13. minucie otworzyła na powrót ciesząca się grą w piłkę Wisła, a strzelcem bajecznej bramki z rzutu wolnego został, przywrócony do łask przez trenera Tomasza Kulawika, Łukasz Garguła.

Niestety słowa o radosnym futbolu pasują również do naszej defensywy, tym razem w bardzo pejoratywnym znaczeniu. Legia na straconą bramkę odpowiedziała błyskawicznie, dwukrotnie ośmieszając naszą zdezorganizowaną defensywę. W 16. minucie Jakub Kosecki wyrównał stan gry uderzając nie do obrony od słupka, a niespełna 10 minut później dał gospodarzom prowadzenie wykańczając popisową akcję Legii w naszym polu karnym.

Po pół godzinie gry Legia nie miała już ochoty atakować, wyraźnie zadowolona z prowadzenia przetrzymywała piłkę. W meczu z Górnikiem Zabrze podobne zachowanie dwukrotnie mściło się na warszawiakach. Niestety, Wisła po utracie drugiej bramki nie miała już siły grać w piłkę i tym samym przez godzinę musiała znosić bieganie za futbolówką rozgrywaną w środku pola przez gospodarzy. Wynik nie uległ już zmianie, Legia wygrała 2-1 i objęła prowadzenie w tabeli. Tymczasem Wisła za plecami ma już tylko drużyny z dorobkiem 1 i 2 punktów.

Podobnie do Ruchu, od dna odbiła się także Korona. Po trzech kolejnych porażkach na starcie sezonu, obecnie kielczanie mogą poszczycić się passą 4 spotkań bez porażki. W sobotę skromnie ograli przed własną publicznością Zagłębie Lubin 1-0. Strzelcem zwycięskiej bramki w 32. minucie został Maciej Korzym. W ten sposób Korona wyprzedziła już punktowo Wisłę. Na dnie tabeli pozostaje Zagłębie, które przez ujemne punkty na starcie sezonu na dziś ma tylko dwa oczka.

Niezmiennie wysoką dyspozycją imponuje drużyna Adama Nawałki. Po rozgromieniu Śląska Wrocław przed tygodniem, tym razem przyszła kolej na Podbeskidzie Bielsko-Biała. Kapitalną partię w barwach Górnika Zabrze rozgrywał tego dnia Arkadiusz Milik. W 33. minucie otworzył wynik przepotężnym uderzeniem w okienko bramki. W 50. minucie przyjmując długie podanie jednocześnie ośmieszył obrońcę przerzucając nad nim piłkę i z gracją najlepszych napastników świata złożył się do uderzenia z powietrza, które nie pozostawiło cienia szansy bramkarzowi.

Dziewięć minut później było już 0-3. Kontra, długa piłka na Prejuce'a Nakoulmę, ten ogrywa rywala, wychodzi sam na sam z bramkarzem i pewnie strzela obok Richarda Zajaca. Zwycięstwo Górnika mogło być znacznie bardziej okazałe. Jeszcze przed przerwą Zajac wybronił dwa groźne strzały Nakoulmy, a Milik w fantastycznym stylu złożył się do woleja, który niestety skończył tylko na poprzeczce. Zamiast tego w końcowych minutach goście dopuścili do głosu Podbeskidzie, które zdołało zdobyć honorową bramkę. Jej autorem był Damian Chmiel. Podbeskidzie ze skromniutkim dorobkiem 2 punktów zajmuje przedostatnią lokatę, za to Górnik pnie się w górę tabeli - aktualnie jest trzeci.

Jeszcze lepszy festiwal strzelecki swoim kibicom zafundował Lech Poznań, który aż 4-0 ograł niedawnego pogromcę Wisły – Piasta Gliwice. Do przerwy mecz wyglądał na wyrównany, to nawet goście wydawali się bliżsi zdobycia gola. Jednak druga odsłona to koncertowa gra gospodarzy. W 50. minucie Kebba Ceesay zdobył swoją drugą bramkę w sezonie technicznie uderzając po długim słupku. Podwyższył Bartosz Ślusarski uderzając lekko, ale zaskakująco i precyzyjnie.

Trzecia bramka to świetnie wymierzona centra Luisa Henriqueza i wykończenie Aleksandyra Tonewa. Wynik ustalił młody Patryk Wolski kąśliwym uderzeniem po długim słupku. Lech na 12 zdobytych bramek, 8 strzelił w dwóch meczach, w pozostałych pięciu może pochwalić się bilansem bramkowym 4-4. Mimo to zgromadzone 14 punktów daje mu drugie miejsce w tabeli.

W Łodzi pomału pęka balonik pod tytułem mistrzowskie aspiracje Widzewa. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego przegrali drugi mecz z rzędu, tym razem z Pogonią Szczecin i spadli nie tylko z fotela lidera, ale także z podium. Mecz w Łodzi nie był złym widowiskiem, ale przy opustoszałych trybunach na bramki czeka się zdecydowanie mniej przyjemnie. Te padły dopiero w drugiej połowie, ale za to w dużej ilości.

Antybohaterem meczu został Adam Banasiak, który nie podołał zastąpieniu Jakuba Bartkowskiego i walnie przyczynił się do porażki swojego zespołu - najpierw będąc współwinnym utraty dwóch bramek, a potem dostając drugą żółtą kartkę i dodatkowo osłabiając zespół. W 54. minucie Banasiak złamał linię spalonego, co błyskotliwym podaniem wykorzystał rozgrywający świetne zawody Takafumi Akahoshi. W sytuacji sam na sam niezdecydowanie Macieja Mielcarza z dużym spokojem wykorzystał Adam Frączak.

Minęło 8 minut i Banasiak dał się ograć na boku, akcja Pogoni wparowała w pole karne, Edi Andradina zagrał wzdłuż bramki, a futbolówkę do bramki wbił Robert Kolendowicz. Cztery minuty później po kiepskim piąstkowaniu Radosława Janukiewicza do pustej bramki głową strzelił Marcin Kaczmarek. Widzew miał bramkę kontaktową, ale dwie minuty później miał też jednego zawodnika mniej i nie był już w stanie nawiązać walki z gośćmi z Pomorza. Łodzian pogrążył Maciej Dąbrowski zdobywając trzecią bramkę dla Portowców i ustalając wynik meczu na 1-3.

Drugie z niedzielnych spotkań również miało swojego antybohatera, może nawet dwóch - obaj to byli Wiślacy. Mecz we Wrocławiu zapowiadał się jako hit i rozpoczął się jak na prawdziwy hit przystało. Już w piątej minucie gry składnie zaatakowała Polonia Warszawa. Paweł Wszołek przełożył sobie obrońcę i czubkiem buta uderzył tuż przy słupku bramki Śląska. Jednak od pierwszych minut gospodarze nie ustępowali faworyzowanym przyjezdnym, a za sprawą Mariusza Pawełka, szybko zyskali okazję by wyrównać stan gry.

Była 8. minuta gry, gdy Pawełek w swoim stylu wypluł strzał Przemysława Kaźmierczaka. Z prezentu skorzystał Łukasz Gikiewicz. Śląsk był tego dnia dobrze dysponowany, Polonia nieco rozczarowywała, ale mecz oglądało się dobrze, do czasu... W 35. minucie gry Adam Kokoszka stwierdził, że ma dosyć gry w piłkę na jakiś czas, może nawet do końca roku. Najpierw usiłował złamać rywalowi nogę w kolanie, a potem postanowił na odchodne pokazać arbitrowi środkowy palec.

Dzięki przewadze jednego zawodnika, Śląsk wyraźnie zdominował grę. Nie grał porywająco, ale bardzo konsekwentnie, goście natomiast mieli wolę walki ale nie mieli środków. W 6. minucie drugiej połowy pięknym uderzeniem popisał się Waldemar Sobota i Śląsk zasłużenie prowadził 2-1. Polonia próbowała wyrównać, ale jej siły topniały w oczach i ostatecznie wynik nie uległ już zmianie. Można chwalić Czarne Koszule za styl, ale wciąż jest to drużyna nieefektywna. Tymczasem coraz lepiej wygląda sytuacja Śląska, który z 13 punktami jest tuż za podium i nareszcie zagrał dobry mecz.

Ostatni mecz przyniósł sytuacje dla obydwu stron, jednak bramki padały tylko dla jednej – pierwsza już w 8. minucie gry. Jej strzelcem po składnej kontrze okazał się bardzo chwalony w ostatnich tygodniach Mateusz Machaj. Dzięki trafieniu pomocnika Lechia Gdańsk prowadziła na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. Prowadzenie podwyższył w 83. minucie gry Ricardinho wykorzystując podanie Razacka Traore. Lechia wygrała 2-0 i odniosła tym samym trzecie wyjazdowe zwycięstwo w sezonie. W sumie może pochwalić się już dorobkiem 12 punktów. Rozczarowują natomiast białostoczanie, którzy z 7 punktami w 7 meczach zajmują lokatę w dole tabeli.

Terminarz 7. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2012/2013

Piątek (5 października)

18:00 Ruch Chorzów – GKS Bełchatów 2:1

20:30 Legia Warszawa – Wisła Kraków 2:1

Sobota (6 października)

13:30 Korona Kielce – Zagłębie Lubin 1:0

15:45 Podbeskidzie Bielsko-Biała – Górnik Zabrze 1:3

18:00 Lech Poznań – Piast Gliwice 4:0

Niedziela (7 października)

14:30 Widzew Łódź – Pogoń Szczecin 1:3

17:00 Śląsk Wrocław – Polonia Warszawa 2:1

Poniedziałek (8 października)

18:30 Jagiellonia Białystok – Lechia Gdańsk 0:2

wislakrakow.com (Aleksander Lusina)

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Legią Warszawa

16. październik 2012, 06:43

Wisła zagrała pierwszy mecz pod wodzą trenera Kulawika i... znowu przegrała. Trenera winić nie wypada. To jego pierwszy mecz, drużynę przejął kilka dni wcześniej. Nie miał czasu, by wprowadzić własne schematy gry. Jedyne, co mógł zrobić, to przedstawić drużynie podstawy własnej wizji futbolu i trochę namieszać w składzie. Reszta to w znakomitej większości mieszanka radosnej improwizacji piłkarzy i tego, co wypracował wcześniej trener Probierz.


Nie oznacza to, że nowy szkoleniowiec nie popełnił błędów. Zmiana Chrapka na Boguskiego, kiedy Wilk miał już żółtą kartkę i pracował na kolejną? Czysty hazard. Ja w tym momencie zacząłem odliczać minuty do wyrzucenia Wilka z boiska. Wytrwał prawie kwadrans – sporo. Patrząc szerzej, duża swoboda ofensywnych graczy w linii pomocy przyniosła nam kilka ładnych akcji, ale także kosztowała nas obie bramki. Trener zdecydowanie ma nad czym się zastanawiać, co nie oznacza, że te błędy spowodowały porażkę. Legia i tak sprawiała wrażenie drużyny z innej półki.

Oczywiście, Legioniści nie zmietli nas z powierzchni ziemi, nie byli nawet blisko. Sęk w tym, że zaczęli mecz słabo, potem stracili bramkę i... Nagle pach-pach-pach – mieliśmy remis. Legia tylko ciutek zwiększyła tempo i już prowadziła. Z pozoru zmiana w grze Legii była niezauważalna, a błyskawicznie kosztowała nas dwie bramki. Po czym Legioniści znów spuścili z tonu grając tak, aby tylko kontrolować przebieg meczu bez zbytniego angażowania się.

Legia nie potraktowała nas w pełni poważnie, można nawet powiedzieć, że zabawiła się naszym kosztem. Przy czym nie piszę tego, żeby hołubić warszawską drużynę i jej sposób gry – wręcz przeciwnie, jestem przekonany, że podobne zachowanie na dłuższą metę może kosztować ich w tym sezonie tytuł. Już Górnik w czwartej kolejce wykorzystał podobną postawę Legii by ugrać remis w meczu, który Legii układał się sam. Ale nie chodzi też o użalanie się nad warszawiakami, chodzi mi o ustawienie tego meczu w pewnym kontekście.

Przegraliśmy zasłużenie z drużyną, która jest potencjalnie bardzo mocna i na dziś zdecydowanie lepsza od Wisły, ale także z drużyną, która lekceważy swoich rywali, która na własne życzenie zremisowała aż trzy kolejne mecze, i która w meczu z nami znów zaprezentowała swoje gnuśne, minimalistyczne oblicze. I jak tu obiektywnie spojrzeć na taki mecz? Z jednej strony Legia nie odstawiła nas w tej gonitwie na dwie długości, nie udokumentowała miażdżącej przewagi, a jednak od 16 minuty gry widać było, że zwycięzca tego starcia może być tylko jeden.

Najlepiej ten paradoks obrazuje postawa linii pomocy. Warszawska pomoc funkcjonowała słabo – była dobrze ustawiona, ale niezbyt mobilna, zanadto przywiązana do swoich pozycji, bardzo przewidywalna w swoich poczynaniach. W ofensywie lwią część pracy wykonywali napastnicy i boczni obrońcy, w defensywie raz minięta druga linia potrzebowała sporo czasu by się przeorganizować. Tymczasem nasi pomocnicy byli wszędobylscy, ruchliwi - dużo biegali.

Jednak spójrzmy na konkrety – obie bramki dla Legii to wina naszych pomocników i zasługa drugiej linii gospodarzy. Druga połowa, w której byliśmy zamykani na własnej połowie? Nasze kłopoty z przedostaniem się pod pole karne rywali? Jakże rzadkie pojedynki naszych graczy ze stoperami? Wszystko to wina naszych pomocników i zasługa środka pola Legii. Niby Wisła biegała, niby Wisła walczyła, niby była blisko rywala, niby przegrała tylko jedną bramką, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że to Legia pozwoliła naszym piłkarzom pozostawić po sobie choćby cień dobrego wrażenia.

Ale dajmy spokój Legii, przyjrzyjmy się bliżej Wiśle. Po pierwsze bramki, bo o nich wspominałem już kilkukrotnie. W obydwu sytuacjach akcję kończył Kosecki, przy którym próżno było szukać Jovanovicia i faktycznie – indywidualnie obie bramki idą na konto Serba, to nie podlega dyskusji. Obie akcje weszły w pole karne z naszej lewej flanki i w obydwu wypadkach w jakimś stopniu zawodził Frederiksen, choć np. w wypadku pierwszej bramki znacznie większa jest wina dwukrotnie ogranego Czekaja.

Ale patrząc na te sytuacje jak na pojedynki umyka nam sedno i wspólny mianownik popełnionych błędów. Zawiodło wsparcie drugiej linii. W obydwu wypadkach w pewnym momencie akcji nasi obrońcy ustawiali się wespół z Wilkiem w linię równoległą do linii końcowej boiska, nie utrzymując w najmniejszym stopniu głębi w defensywie. Tymczasem Legia nabiegała na akcję asynchronicznie, wprowadzając zawodników pole karne miarowo wraz z rozwojem akcji.

Zadaniem pomocników w takiej sytuacji jest przechwycenie piłkarzy nabiegających w drugie czy trzecie tempo akcji lub choćby zaasekurowanie newralgicznej strefy w okolicach punktu wykonywania rzutów karnych. Tymczasem nasi pomocnicy bawili się w statystów obserwując akcje sprzed pola karnego, ewentualnie wykazując się anemiczną i mocno spóźnioną reakcją.

Nie wiem jak w tych sytuacjach miał zachowywać się Wilk, czy faktycznie miał wchodzić w linię z obrońcami, czy stoperzy nie powinni zareagować na jego ruch odpowiednim przesunięciem. Nie zmienia to jednak faktu, że nasi pomocnicy – Garguła, Chrapek, Iliev – widzieli nasze fatalne ustawienie jak na dłoni i zrobili bardzo niewiele, by to ustawienie w jakikolwiek sposób skorygować.

W naszej grze za dużo było dowolności – patrząc na naszą grę odnosiło się wrażenie, że głównym założeniem na to spotkanie jest hasło "róbta co chceta". W defensywie brakowało dyscypliny – podczas gdy partnerzy wyglądali na uwiązanych za krótkim sznurem do swoich sektorów boiska, Wilk miotał się po całej połowie raz asekurując lewą stronę, raz prawą, raz wchodząc między stoperów – szkoda, że rzadko kiedy ktoś asekurował jego pozycję.

W ofensywie drużyna odzyskała nieco polotu, na pewno była bardziej ruchliwa, ładnie zawężała grę, ale... No właśnie czasem zawężała grę aż za bardzo zbiegając w czterech, pięciu zawodników na jedną piłkę na boku, skazując akcję na brak wykończenia. Jednocześnie poprawa naszej gry była pozorna, więcej w tym było błędów Legii niż zasług Wisły.

Wciąż głównym motorem napędowym naszych akcji były dłuższe podania, bo tylko w ten sposób byliśmy w stanie wyminąć drugą linię Legii. Jak już wspomniałem, druga linia Legii nie była tego dnia skora do biegania, więc nawet po przegranym pojedynku powietrznym, to my zbieraliśmy strąconą piłkę i zyskiwaliśmy przewagę liczebną potrzebną do wypracowania ataku.

Oczywiście działo się to do czasu – do czasu kiedy mieliśmy siły biegać szybciej i więcej od Legii, oraz do czasu, kiedy nasze długie piłki lądowały w okolicach pola karnego Legii a nie były rozpaczliwymi wybiciami na linię środkową. Sił starczyło gdzieś na pół godziny gry, do głębszej defensywy Legia zepchnęła nas po przerwie – od tamtej pory bardzo trudno było nam coś skonstruować.

W drugiej linii posiadaliśmy jeszcze jeden wyraźny atut w osobie Meliksona. Fakt faktem, że nie skonstruował on zbyt wielu udanych ataków, ale był na tyle dynamiczny w pojedynkach, że wymuszał na nazbyt rozrzuconych po murawie rywalach zagrania faul. Te faule pozwalały nam przenosić ciężar gry na połowę Legii bardziej miarowo i utrzymywać się dłużej przy piłce. Bez fauli na Meliksonie, obraz tego meczu byłby jeszcze bardziej jednostronny.

Oceny piłkarzy

Skala 1 - 10, gdzie 10 to klasa międzynarodowa, a 1 klasa podwórkowa. Oceną wyjściową, oznaczającą przeciętny występ, jest 5.

Sergei Pareiko – 5

Przeciętny występ. Kilka pewnych interwencji przy niezbyt trudnych strzałach. Jedna efektowna parada po strzale Radovicia, która uchroniła nas przed stratą trzeciej bramki. Przy pierwszym trafieniu – bez szans. Jednak przy drugiej bramce Estończyk dał się złapać na wykroku i zaliczył skromny, ale jednak współudział przy straconej bramce.

Marko Jovanović – 2

Przy wyprowadzeniu piłki, czy jej rozegraniu nawet pożyteczny. Na wysokości pola karnego rywali grał ze zmiennym szczęściem – czasem dobrze podając, czasem fatalnie kiksując przy dośrodkowaniu. W odbiorze spisywał się nieźle, kiedy gra toczyła się w strefie środkowej. Im bliżej własnej bramki tym Serb bardziej się gubił. Był notorycznie ogrywany, wyprzedzany i gubiony przez Koseckiego, który w ten sposób wypracował sobie dwie bramki i miano bohatera meczu. Obrońcę w pierwszej kolejności należy rozliczać z gry obronnej, a w tej Jovanović został zdeklasowany przez rywali. Trzeba też zauważyć, że w pozostałych elementach był co najwyżej poprawny.

Arkadiusz Głowacki – 4

Trochę piłkarskiego alibi. Legioniści nie szukali gry na niego, on nie szukał gry na Legionistów. Swoje zadania wypełniał dosyć poprawnie, ale niezwykle rzadko decydował się na wchodzenie w strefy partnerów, nie reagował również, kiedy partnerzy wchodzili w jego strefę. Wynikały z tego przede wszystkim liczne nieporozumienia z Czekajem. Ponadto błędy Jovanovicia przeważnie naprawiać musiał Wilk, który i bez tego miał sporo pracy.

Kiedy Wilk zawodził, Głowacki nie brał na siebie roli lidera defensywy, nie potrafił skorygować ustawienia formacji, czy też nawet dopasować własnego zachowania – a przecież często miał możliwość, rywale często odpuszczali atak jego strefą. Choć sam nie popełnił jakichś karygodnych błędów, to po tak doświadczonym zawodniku spodziewam się czegoś więcej, przede wszystkim w kwestii zarządzania grą defensywną, a przecież obie bramki padły dlatego, że zawiodło ustawienie. Błędy indywidualne miały znaczenie drugorzędne.

Michał Czekaj – 4

Miał sporo pomniejszych błędów indywidualnych, ale także dużą liczbę udanych, ważnych interwencji. Trzeba też zwrócić uwagę, że tak Radović, jak i Ljuboja, preferowali atak na pole karne właśnie poprzez wejście strefą Czekaja, co powodowało, że młody Wiślak miał nieporównywalnie więcej pracy od partnera. Nie pomagał też fakt, że współpracował z Frederiksenem, który zawsze niby gdzieś tam jest, ale z góry można założyć, że i tak nic dobrego z tego nie wyniknąć. Jednak nie można też wszystkiego tłumaczyć Duńczykiem. Przy pierwszej bramce Ljuboja wykiwał Polaka dwukrotnie.

Jan Frederiksen – 2

Pomimo strat, błędów i pomyłek, niczego spektakularnie nie zawalił. Zawsze gdzieś tam biegał przy rywalu, przeszkadzał mu, czasem nawet udawało mu się wygrać jakiś pojedynek. Mimo to przez większość czasu był raczej nieprzydatny – zbyt delikatny i niezdecydowany w defensywie by stanowić poważną zaporę. Zbyt mało aktywny w ofensywie by mieć jakikolwiek poważny wpływ na tworzone przez drużynę akcje. W końcówce meczu, kiedy nie miał wsparcia Wilka, Ljuboja robił z niego wiatrak samemu nawet nie ruszając się z miejsca.

Ivica Iliev – 2

Przejął kilka piłek, jego kontakty z futbolówką nie kończyły się natychmiastowymi stratami... Tak, to chyba jedyne pozytywy. W defensywie raczej statysta. Kibice oglądający trening drużyny na bocznym boisku mają czasami większy wpływ na grę. W ofensywie ograniczał się do czekania pod linią aż ktoś poda mu piłkę. Niestety, nawet kiedy ją dostał, nie było z niego większego pożytku, bo albo odgrywał niecelnie, albo nadużywał dryblingu i tak czy inaczej niweczył akcję.

Cezary Wilk – 5

Zacznijmy od końca czyli od czerwonej kartki. Choć spodziewałem się takiego zakończenia całej sytuacji, to zawodnika nie winię. Nie chodzi nawet o to, że sama druga żółta kartka pokazana została w nieco kontrowersyjnych okolicznościach – Wilk na wyrzucenie z boiska pracował długo i bardziej surowy arbiter miał pretekst, by usunąć go nawet wcześniej. To, co usprawiedliwia Wilka, to postawa jego kolegów w defensywie. Pomocnicy pozorowali grę, środek był niepewny a boki dziurawe jak ser szwajcarski.

Po pierwszej kartce dla Wilka, jego usunięcie z boiska już wydawało się mocno prawdopodobne. Kiedy z drugiej linii zniknął Chrapek, druga żółta kartka była kwestią czasu. Wilk nie mógł zatrzymywać Legii w pojedynkę nie zaliczając przy tym zagrań nieprzepisowych. Rozumiem, że wynik był niekorzystny, że musieliśmy strzelać bramki, ale wsparcie lub zastąpienie Wilka w defensywie było zabiegiem koniecznym, którego to zabiegu trener nie odważył się przeprowadzić.

Sam Wilk nie grał jakichś wyjątkowych zawodów – zaprezentował się dosyć poprawnie. Nabiegał się asekurując bocznych obrońców, sporo pracy wykonywał w destrukcji w środku pola. Do tego przed przerwą nierzadko uczestniczył w akcjach ofensywnych. Popełniał błędy, spóźniał się, ale raczej były to błędy bez większego znaczenia. Zastanawia mnie trochę bardzo wczesne wchodzenie przez Wilka w linię z obrońcami, ale widocznie takie miał wytyczne, bo inni pomocnicy w podobnych sytuacjach zachowywali się analogicznie.

Łukasz Garguła – 4

Gdyby nie piękna bramka, pewnie stanęłoby jednak na trójce. Garguła jest nieprawdopodobnie niesolidny. Dobre czy nawet genialne zagrania przeplata z dużą liczbą ordynarnych błędów – podania nie w tempo, zagrania do nikogo, niechlujne przyjęcia. Co z tego, że jedna piłka na pięć jest genialna, skoro dwie wołają o pomstę do nieba, a kolejne dwie to nic nie znacząca ligowa szarzyzna?

Niby Wiślak pracuje, stara się być pod grą, uczestniczyć w wyprowadzeniu piłki, ale w wielu akcjach gdzieś znika. W defensywie wcale nie jest lepiej. Garguła biega, walczy – nabija kilometry, kolekcjonuje siniaki, nawet notuje odbiory. Ale zawsze jakoś tak się składa, że jak tracimy bramkę to właśnie Garguły gdzieś brakuje – jest spóźniony, drepcze zamiast biec, przygląda się zamiast atakować. Jeśli w jakiejś akcji widać lukę po Gargule, w ciemno można obstawiać, że stracimy bramkę.

Michał Chrapek – 3

Pewnie nota byłaby wyższa, ale żeby piłkarza na tym poziomie łapały skurcze w 55. minucie gry i nie pozwalały mu na kontynuowanie walki?! Mając to na uwadze przestaje dziwić fakt, że trener Probierz Chrapka trzymał na ławce. Chrapek miał oczywiście w ostatnich miesiącach urazy, które nie pozwalały mu trenować, prawdopodobnie cierpi na tym jego przygotowanie do sezonu i wydolność. Ale 55 minut to naprawdę strasznie mało.

Co do samego występu – Wiślak dobrze prezentował się z piłką przy nodze, miał nawet kilka błyskotliwych zagrań. W defensywie również się udzielał, wygrał kilka piłek w środku pola. Sęk w tym, że w miarę jak zbliżał się do własnego pola karnego, jego przydatność topniała w oczach. Stawał się pasywny, zagubiony – we własnej szesnastce bardziej oglądał akcje rywali niż starał się im zapobiegać. Do tego braki w przygotowaniu fizycznym rzutowały na jego ruch bez piłki, po 30 minutach właściwie przestał pokazywać się partnerom.

Maor Melikson – 5

Ruchliwy, dynamiczny – czasem nazbyt egoistyczny i niedokładny – ale, jak napisałem już wcześniej, bez niego porażka nasza byłaby znacznie bardziej wyraźna. Legia w drugiej linii kiepsko współpracowała, nie biegała jako formacja i co za tym idzie musiała polegać na grze 1 na 1. Melikson jako jedyny piłkarz w Wiśle potrafił regularnie takie pojedynki z Legionistami wygrywać. Jeśli nie mijał rywala, to chociaż zdobywał teren dając się sfaulować.

Z drugiej strony trzeba przyznać, że poza tymi pojedynkami Izraelczyk nie wniósł do naszej gry dużo. Strzelał, ale tętna Kuciakowi nie podbił. Szukał partnerów, ale nie dość, że przeważnie niewielu z nich było w korzystnych sytuacjach, to jeszcze Meliksona nie raz zawiodła precyzja. W defensywie pojawiał się i znikał. Choć to wbrew logice, znikał częściej niż się pojawiał.

Cwetan Genkow – 2

Zgrał kilka piłek, kilka razy wrócił się by pomóc na własnej połowie. Poza tym bez sytuacji, wielokrotnie łapany na spalonym, często faulował - zarobił za to nawet żółtą kartkę. Sam przy najdrobniejszym kontakcie zachowywał się jak rozkapryszona księżniczka. Padał na ziemię, rozkładał ręce i nieustannie kłócił się z arbitrami. Myślałem, że Bułgar wyleczył się z tych żałosnych nawyków.

Rafał Boguski – 2

Legia w drugiej połowie bardzo często grała z nami w dziada. Boguski przypominał chłopca, którego starsi koledzy z podwórka wzięli do gry i teraz bawią się jego kosztem. Biegał od rywala do rywala, ale rzadko kiedy miał realną szansę odebrać piłkę. Kiedy Wisła usiłowała atakować, Boguski pokazywał się do gry, ale jego zagrania pozostawiały wiele do życzenia.

Michał Szewczyk – 1

Nawet dobrze piłki nie powąchał, a na murawie był blisko 25 minut. Na początku próbował przekopać piłkę przez nogi rywala, potem już tylko patrzył jak inni kopią. Sam usiłował biegać ale nawet w tym elemencie był mocno spóźniony.

Alan Uryga

Był częściej pod grą niż Szewczyk, choć zagrał wyraźnie krócej. Spróbował kilku ciekawych zagrań – bez efektu, ponadto nie upilnował Radovicia, gdy ten doszedł do groźnej sytuacji. Miał też kilka przyzwoitych zagrań. To jeszcze młody chłopak, więc akurat dla niego ten mecz można rozpatrywać w kategoriach zdobytego doświadczenia, sam występ i tak trwał zbyt krótko, by go oceniać. Grał zbyt krótko, by podlegać ocenie.

Podsumowanie

Najważniejszy wniosek po tym meczu to... że nie pora jeszcze na wnioski. Trener Kulawik dopiero, co dostał tę drużynę w swoje ręce i próbując coś zmienić w tak krótkim czasie więcej mógł zepsuć niż naprawić. Wisła przeciwko Legii zaprezentowała jednak inny styl niż za probierza, po piłkarzach widać było więcej radości czerpanej z gry. Nie oznacza to jednak, że takie podejście zaprocentuje punktami.

Nasz obecny potencjał piłkarski jest mocno przeceniany, a kolejne drużyny udowadniają, że w tej lidze na wyniki trzeba przede wszystkim ciężko zapracować jako drużyna. Bez zaangażowania, a nawet poświęcenia, ze strony naszych piłkarzy, bardzo trudno będzie o zwycięstwa. W najlepszym wypadku będziemy wymieniali dziesiątki podań i walili głową w mur dobrze broniących się rywali.

Pamiętajmy również, że Legia nie wybiegała z nami tego zwycięstwa, a jej styl znacznie odbiega od tego, co prezentują inne drużyny w lidze. Starcia z walecznymi średniakami - drużynami, które w środku pola atakują piłkę dwoma trzema zawodnikami, nie pozostawiają chwili swobody na rozegranie – to będą dla nas prawdziwe sprawdziany.

wislakrakow.com (Aleksander Lusina)

Źródło: wislakrakow.com

Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2012/2013

Video

Galeria kibicowska: