2012.10.06 Wisła Krakbet Kraków - GKS Tychy 3:4

Z Historia Wisły

2012.10.06, Ekstraklasa, 3. kolejka, Kraków, Hala Wisły, 18:00
Wisła Krakbet Kraków 3:4 (1:1) GKS Tychy
widzów:
sędzia:
Dariusz Smolarek
Grzegorz Dworucha
Sławomir Steczko
Bramki
Marcin Czech 08'

Siergiej Zadorożnyj 6'



Krzysztof Kusia 33'
1:0
1:1
2:1
2:2
2:3
2:4
3:4

11' Patryk Szachnitowski

27' Samuel Jania
27' Łukasz Jagiełło
29' Patryk Szachnitowski
Wisła Krakbet Kraków
bramkarze:
Bartłomiej Nawrat

zawodnicy z pola:
Krzysztof Kusia
Grafika:Zk.jpg Frane Despotović
Siergiej Zadorożnyj
Zbigniew Mirga
Marcin Czech
Roman Vahula
Adrian Pater
Rafał Franz

trener:
Błażej Korczyński
GKS Tychy
bramkarze:
Zbigniew Modrzik

zawodnicy z pola:
Patryk Szachnitowski
Samuel Jania
Łukasz Jagiełło Grafika:Zk.jpg
Piotr Myszor
Damian Wojtas
Sławomir Pękala Grafika:Zk.jpg
Rafał Harazim
Michał Włodarek

trener:
Grzegorz Morkis

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Nie podtrzymali zwycięskiej passy

Futsalowcom Wisły Krakbet nie udało się podtrzymać zwycięskiej passy. Po słabym meczu nasi zawodnicy ulegli na własnym parkiecie GKS Tychy 3:4.

Początek meczu nie zapowiadał kłopotów Białej Gwiazdy. Pomimo, że wiślacy nie rozpoczęli gry w jakimś imponującym tempie, to i tak osiągnęli sporą przewagę. W bezpośrednią bliskość tyskiej bramki trudno było im się jednak przebić. Próbowali więc z dystansu. Strzelali kolejno: dwukrotnie Kusia, Vakhula, Pater, Zadorożnyj, Czech. Bez skutku. Wreszcie w 8. minucie wiślacy dopięli swego.

W polu karnym gości bardzo przytomnie zachowuje się Franz. Wyłuskuje piłkę jednemu z obrońców GKS-u. Próbę jego strzału blokuje tyski bramkarz. Piłka trafia do Czecha. Ten przymierza idealnie. Piłka ląduje w „okienku” i jest 1:0.

Tyszanie pierwszy celny strzał na bramkę Białej Gwiazdy oddają dopiero w 9. minucie. Pewna interwencja Nawrata nie zapowiada tego, co stanie się trzy minuty później.

W 12. minucie bramkarz gości podaje na prawo do Szachnitowskiego. Ten, stojąc jakieś 10 metrów od wiślackiej bramki, obraca się i strzela w krótki róg. Jakim sposobem ta piłka wpada do siatki? Trudno wytłumaczyć. Fakt jednak staje się faktem. Jest 1:1.


Przez kilka następnych minut wiślacy nie mogą opanować gry. Tyszanie zaś uskrzydleni wyrównaniem, podwyższają nieco pressing. W efekcie w 14. i 16. minucie pod naszą bramką robi się dość gorąco. Dyspozycja Nawrata wraca jednak w tych momentach na właściwy tor, a jego udane interwencje zapobiegają utracie bramki.

Wiślacy już do końca pierwszej połowy nie złapali właściwego rytmu, a jedyną groźniejszą okazję miał Zadorożnyj, który w 17. minucie trafił w słupek.

Pierwsza minuta drugiej części należy do Despotovica. Najpierw jego groźny strzał na róg paruje Modrzik. Po chwili „Despa” nie daje już jednak szans golkiperowi gości. Uderza z lewej strony boiska jak z armaty i piłka po raz drugi trzepocze w tyskiej bramce. 2:1.

Po takim otwarciu wydawało się, że wiślacy bez problemu zainkasują kolejne trzy punkty. Kolejne minuty zdawały się to potwierdzać. Nasi zawodnicy długo utrzymywali się przy piłce, nie dając pograć rywalom. Jakichś super klarownych sytuacji podbramkowych nie stwarzali, starając się raczej zatrudniać bramkarza gości strzałami z dystansu. Ich przewaga była spora. I nic nie zapowiadało tego, co zdarzyło się w 28. minucie.

Najpierw tyszanie wybijali aut po prawej stronie wiślackiego pola karnego. Piłka przeleciała przez całą szerokość boiska. Jak to się stało, że żaden z wiślaków nie przeciął jej lotu? Nie wiadomo. Z prezentu skorzystał Jania. Uderzył mocno i było 2:2.

Trzydzieści pięć sekund później wiślacy zainkasowali kolejny cios. Chcąc jak najszybciej wyjść ponownie na prowadzenie, poszli do przodu. Zapomnieli najwyraźniej, że około 70% bramek pada w futsalu po kontrach. Goście przechwycili piłkę, dwoma podaniami przedostali się pod naszą bramkę, a Jagiełło dopełnił formalności. 2:3.

Trener Korczyński bierze czas. Na nic się to nie zdaje. W następnych dwóch minutach goście trzykrotnie stają przed szansą na zwiększenie swej przewagi. Za pierwszym razem nad poprzeczką strzela Myszor, za drugim Nawrat broni w sytuacji sam na sam. Niestety, sprawdza się powiedzenie: „do trzech razy sztuka”. Pod koniec 30. minuty nasi zawodnicy odpuszczają niegroźną – wydaje się – akcję Szachnitowskiego. Ten strzela lekko, w sposób sygnalizowany, w lewy róg bramki. A Nawrat – sądząc chyba, że piłka minie cel – zamiast interweniować, odprowadza ją jedynie wzrokiem. Jest 2:4 i sensacja wisi na włosku.

Następne dwie minuty nie przynoszą zmiany obrazu spotkania. Wisła gra nerwowo, a goście dwukrotnie są bliscy strzelenia kolejnego gola. Na szczęście w naszym składzie jest Krzysztof Kusia. Krzysiek w 33. minucie dostaje dokładne podanie z autu od Vakhuli i tak jak to on potrafi, trafia z dystansu do siatki. 3:4.

Wisła atakuje. Strzelają Kusia, Despotović. Bez skutku. GKS łapie piąty faul. Może uda się wywalczyć przedłużony rzut karny? Wiślacy chyba jednak za mało grają „jeden na jeden”. Starają się dokładnie rozgrywać piłkę, a nie zawsze się to udaje. Na półtorej minuty przed końcem Biała Gwiazda wycofuje bramkarza. Po kilkunastu sekundach strzela Despotović. Modrzik jest jednak na posterunku. Wybija piłkę na róg. Przez następną minutę nie stwarzamy większego zagrożenia. Kilkanaście sekund do końca. Czech podaje do Franza. Modrzik broni. Aut. Piłkę dostaje Despotović. Strzela nie do obrony. Ale trafia w słupek. Wisła przegrywa 3:4. (...)

Źródło: wislafutsal.pl

Galeria zdjęć

Rozbawione trybuny. Foto: Aśka Żmijewska wislafutsal.pl
Rozbawione trybuny.
Foto: Aśka Żmijewska wislafutsal.pl
Od małego na całego:-). Foto: Aśka Żmijewska wislafutsal.pl
Od małego na całego:-).
Foto: Aśka Żmijewska wislafutsal.pl
Żółta kartka dla Despotovica. Foto: Aśka Żmijewska wislafutsal.pl
Żółta kartka dla Despotovica.
Foto: Aśka Żmijewska wislafutsal.pl
Adrian Pater i Siergiej Zadorożnyj atakują rywala.. Foto: Aśka Żmijewska wislafutsal.pl
Adrian Pater i Siergiej Zadorożnyj atakują rywala..
Foto: Aśka Żmijewska wislafutsal.pl