2012.10.26 Widzew Łódź - Wisła Kraków 1:2

Z Historia Wisły

2012.10.26, Ekstraklasa, 9. kolejka, Łódź, Stadion Widzewa, 20:45, piątek, -1°C
Widzew Łódź 1:2 (1:2) Wisła Kraków
widzów: 4.500
sędzia: Tomasz Wajda z Żywca
Bramki


Mehdi Ben Dhifallah (g) 28'
0:1
1:1
2:1
1' Rafał Boguski
13' Rafał Boguski

Widzew Łódź

Maciej Mielcarz
Łukasz Broź
Grafika:Zk.jpg Jakub Bartkowski Grafika:Zmiana.PNG (84' Adam Banasiak)
Sebastian Duda
Thomas Phibel
Sebastian Dudek Grafika:Zmiana.PNG (77' Mariusz Stępiński)
Grafika:Zk.jpg Marcin Kaczmarek
Grafika:Zk.jpg Princewill Okachi
Grafika:Zk.jpg Radosław Bartoszewicz
75' Grafika:Cz.jpg Grafika:Zk.jpg Grafika:Zk.jpg Mehdi Ben Dhifallah
Mariusz Rybicki Grafika:Zmiana.PNG (71' Jakub Kowalski)

trener: Radosław Mroczkowski
Wisła Kraków

Sergei Pareiko
Kew Jaliens Grafika:Zk.jpg
Michał Czekaj Grafika:Zk.jpg
Arkadiusz Głowacki
Gordan Bunoza Grafika:Zk.jpg
Ivica Iliev
Radosław Sobolewski Grafika:Zmiana.PNG (69' Michał Chrapek Grafika:Zk.jpg)
Cezary Wilk Grafika:Zk.jpg
Łukasz Garguła
Maor Melikson Grafika:Zmiana.PNG (67' Cwetan Genkow Grafika:Zk.jpg )
Rafał Boguski Grafika:Zmiana.PNG (84' Romell Quioto)

trener: Tomasz Kulawik
strzały: 9 - 7
strzały celne: 4 - 3
posiadanie piłki: 41% - 59%
spalone: 2 - 1
rzuty rożne: 3 - 4
dośrodkowania: 17 - 13
faule: 16 - 25
żółte kartki: 6 - 5
czerwone kartki: 1 - 0

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Tomasz Kulawik przed meczem z Widzewem

- Poza Łukaszem Burligą wszyscy są do naszej dyspozycji, wracają Romell Quioto i Radosław Sobolewski, którzy są brani pod uwagę i będą w kadrze meczowej - powiedział przed czekającym nas w piątek spotkaniem 9. kolejki ligowej z Widzewem Łódź trener Wisły, Tomasz Kulawik.

- Przygotowywaliśmy się specjalnie na mecz z Widzew i specjalnie dopasowaliśmy taktykę. Trenowaliśmy to wczoraj, wykorzystując sugestie zawodników, odnośnie zachowania się przeciwnika. Będą zmiany w składzie, ale to piłkarze dowiedzą się o tym pierwsi - dodał Kulawik.

- Jest trochę słabych punktów w Widzewie, ale najważniejsza jest realizacja i wykorzystanie ich na boisku. Na razie można sobie o tym tylko dywagować. Widzew gra ciekawą, radosną piłkę, zdobywa punkty. I to jest dla nich najważniejsze. My mamy przeciwstawić mądrość, głowę, a później zobaczymy jak to będzie. Mają wyrównany skład, mocny przód, ale kwestią jest wykorzystanie ich słabych punktów - mówił trener Wisły.

W piątkowym meczu w kadrze Widzewa zabraknie zawieszonego Aléxa Bruno, ale trener Kulawik nie uważa, aby miało to znacząco wpłynąć na formę łodzian.

- Jest to ważny zawodnik, ale mogą ustawić kogoś innego na tę pozycję, więc ich styl się raczej nie zmieni. Piłkarze Widzewa są bardzo ambitni, chcą grać w piłkę i tym wszystkim nadrabiają niuanse - przyznał Kulawik.

- Już z Jagiellonią pokazaliśmy, że grając piłką, kontrolując grę, sprawiliśmy, że nasz rywal nie oddał ani jednego strzału na naszą bramkę, bo wszystko było niwelowane wcześniej. Sergei nie miał więc pracy. Kwestią jest jednak wykorzystanie tego co mamy. Zobaczymy jak będą wyglądać pierwsze minuty, jak wejdziemy w mecze, jak nastawimy się psychicznie, ale oby miał tyle samo pracy, jak z Jagiellonią - mówił Kulawik.

- Więcej pracowaliśmy teraz nad ofensywą, niż nad defensywą. Choć i o niej nie zapominaliśmy. Jak będzie to przełożone na mecz z Widzewem, to zobaczymy, ale są dobre symptomy - zakończył trener Wisły Kraków.

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Zapowiedź meczu z łódzkim Widzewem

(MARCIN) / WislaLive,pl


Już dziś o 20:45 w ramach rozgrywek o punkty T-Mobile Ekstraklasy piłkarze Białej Gwiazdy zagrają z łódzkim Widzewem.

Przełamać niemoc

To hasło powielane na niemal wszystkich portalach internetowych czerwono-białych. Fani Widzewa aż 11 lat czekają na ligowe zwycięstwo nad Wisłą Kraków.

Dwukrotnie efektywniejsi

Po 8 kolejkach rodzimych rozgrywek Widzew zgromadził dwukrotnie więcej punktów niż team z Krakowa. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego wygrali już 5 potyczek, przez jakiś czas przewodząc nawet ekstraklasowej stawce. Co podkreślają na każdym kroku fachowcy, czynią to zdecydowanie mniejszymi nakładami finansowymi niż wielu ich rywali. W jednym z wywiadów Czesław Michniewicz zauważa, iż: "Widzew pokazał kierunek, w którym powinny iść inne kluby. Pozbył się drogich zawodników, którzy gwarantowali jedynie środek tabeli, w ich miejsce dokooptowując młodszych i tańszych" (źródło: transfering.pl).

Wisła na swym koncie ma ugranych "oczek" raptem 8. 2 wygrane, 2 remisy i 4 porażki plasują ją dopiero na 12. miejscu w tabeli.

Wie, jak z Widzewem wygrywać

Są już symptomy dobrej gry w naszym wykonaniu - w tygodniu poprzedzającym batalię lubił zauważyć szkoleniowiec Białej Gwiazdy, Tomasz Kulawik. Wiślacka legenda zaznała już smaku ogrania łodzian, bowiem w 2010 roku, tuż przed przyjściem na R22 Roberta Maaskaanta, to z nim na ławce trenerskiej nasz zespół odniósł skromne - lecz wywalczone po dobrej grze - zwycięstwo.

Jedni już mogą, innym nie wolno

Dobrą informacją dla trójkolorowych kibiców jest powrót na murawę Radka Sobolewskiego i Rommela Quioto. Popularny "Sobol" nie może uwikłać się z pechem, który od jakiegoś czasu go prześladuje. Po długim leczeniu urazu w poprzednim sezonie ciężką i systematyczną pracą wracał do optymalnej dyspozycji. Na własne życzenie pojawiał się nawet w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy, byleby tylko jak najszybciej złapać "gaz". Niestety, w meczu z Polonią znów dopadł go pech, który miejmy nadzieję, został definitywnie przepędzony. Jeśli Radek wybiegnie dziś na murawę, będzie to jego 171. ligowy mecz dla naszych barw.

Niemniejszy "głód gry" odczuwa zapewne Rommel Quioto. Ciemnoskóry piłkarz Kulawika pauzował identyczną ilość zmagań co jego starszy kolega, ale z zupełnie innego powodu. Długotrwała pauza w jego przypadku to efekt kary dyscyplinarnej za czerwoną kartkę, którą zobaczył po faulu "bez piłki" na jednym z przeciwników z ekipy "Czarnych koszul".

Nie może dzisiejszego wieczoru z kolei zagrać jeden z bardziej kluczowych piłkarzy ofensywnych trenera Mroczkowskiego. Skrzydłowy Alex Bruno musi odpokutować (absencją w 2 potyczkach) uderzenie łokciem Pawła Oleksego z Piasta Gliwice.

Młodzi, poukładani

Tak najkrócej można scharakteryzować "11" Widzewa. Więcej niż 30 lat mają ligowe repy, tacy jak Mielcarz czy Kaczmarek. Troszkę mniej, inny doświadczony zawodnik Bartoszewicz. Do "optymalnego piłkarskiego wieku" zbliżają się Łukasz Broź, Phibel i Abbes. Co bardziej jednak istotne, spory wkład w niezłą postawę łodzian wnieśli Okachi, Bartkowski, Stępiński czy Rybicki. Dwóch pierwszych ma 21 lat, dwóch ostatnich kolejno 19 i 17.

Osamotniony Pareiko

W Wiśle od pierwszej do ostatniej minuty występował jak na razie jedynie Pareiko. Do ostatniego meczu z Jagiellonią towarzyszyli mu cały czas na boisku Fredriksen i Genkov. Duńczyka Tomasz Kulawik w meczu z Jagiellonią zastąpił Bunozą, a Genkova Sikorskim. Jaki będzie tym razem wiślacki skład? Czy naszym ulubieńcom uda się przełamać piłkarską niemoc (ponad miesiąc bez wygranej) - okaże się już dziś o 20:45.

Bezpośrednią transmisję z meczu pokaże telewizja Canal +

Źródło: wislalive.pl

Do trzech razy sztuka? Wisła gra z Widzewem

Po przejęciu Wisły przez Tomasza Kulawika nasz zespół zanotował porażkę z Legią, następnie remis z Jagiellonią i prawem serii wypadałoby - wygrać z Widzewem. I pewnie byłoby to miłe, ale wszelkie znaki na niebie i ziemi niekoniecznie wskazują, aby Wisła miała wcielić się w rolę faworyta i pewnie ograć łodzian. Ci bowiem grają bowiem w tym sezonie od wiślaków dwa razy skuteczniej!

Wystarczy zresztą rzut oka na tabelę, w której Widzew ma od Wisły dwa razy więcej punktów, a na rozkładzie choćby Śląsk Wrocław i Ruch Chorzów. Nie mówiąc już o Piaście Gliwice, który gładko nas niedawno ograł. Łącznie na osiem meczów łodzianie wygrali aż pięć, co przy dwóch zwycięstwach Wisły - do tego odniesionych wyłącznie u siebie - wygląda tak, jak i różnica punktowa między obydwoma zespołami.

Oczywiście o wiele przyjemniej byłoby mi pisać zapowiedź do meczu z Widzewem tak jak "wypadałoby", czyli z nastawieniem dopisania pewnych trzech punktów, ale najpierw może zacznijmy coś... grać, a dopiero wtedy i na naszych łamach pojawią się bardziej optymistyczne stwierdzenia.

Choć z drugiej strony, już abstrahując od klubowych budżetów, to łódzka drużyna od lat wyjątkowo Wiśle "leży". Dość powiedzieć, ale ostatni raz z Widzewem przegraliśmy w 2001 roku i tę passę wypadałoby podtrzymać. Nie bacząc oczywiście na fakt, że nasi piłkarze w tym sezonie przełamują wszelkie bariery.

Mamy jednak nadzieję, że tym razem im się to... nie uda! I rzeczywiście trenowanie w ostatnich dniach ofensywy, o czym wspominał trener Kulawik, przyniesie pozytywne skutki i rzeczywiście w piątek będzie do "trzech razy sztuka". W przeciwnym razie, chyba rzeczywiście trzeba będzie spoglądać w tabeli nie przed siebie, ale za siebie. Czego ani sobie, ani żadnemu z fanów Wisły zwyczajnie nie życzę!

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Czas się obudzić: Widzew-Wisła

26. październik 2012, 11:47

Już dziś piłkarzy Wisły Kraków czeka kolejny mecz o ligowe punkty – tym razem przyjdzie o nie walczyć w Łodzi z Widzewem. W tym sezonie wiślacy na wyjazdach spisują się fatalnie – z obcych boisk przywieźli zaledwie jeden punkt, wyrwany outsaiderowi z Bielska-Białej. Czy podopieczni Tomasza Kulawika odniosą pierwsze zwycięstwo poza Krakowem?


Jednym z powodów, pozwalających myśleć optymistycznie przed jutrzejszym spotkaniem jest powiększenie się kadry meczowej o Romella Quioto, któremu skończyła się kara oraz o Radosława Sobolewski, naszego kapitana, którego doświadczenie w tak trudnych momentach może okazać się bezcenne.

Szczególnie powrót Quioto może okazać się zbawienny, ponieważ ofensywa Wisły pozostawia wiele do życzenia. Jeśli dziś Honduranin wydatnie przyczyniłby się do uzyskania przez swój zespół trzech punktów, mógłby znacznie przybliżyć się do przedłużenia swojego pobytu pod Wawelem, na czym na pewno mu zależy.


Widzew Łódź, przed rozpoczęciem sezonu dla wielu skazywany na spadek, utarł wszystkim nosa i dzielnie trzyma się w czubie tabeli. Łodzianie grają ładnie dla oka, ofensywnie i co ważne skutecznie. W przypadku dzisiejszego zwycięstwa Łodzianie zasiądą na fotelu lidera.


Nie sposób nie docenić tytanicznej pracy trenera Radosława Mroczkowskiego, który potrafił stworzyć dobry zespół połączony z doświadczonych – jak Mielcarz czy Kaczmarek – piłkarzy oraz młodzieży, jak chociażby Bartkowski czy Rybicki. Ta mieszkanka doświadczenia z młodzieńczą fantazją jak dotąd zdaje egzamin na piątkę.


Historia przemawia za Wisłą. Na 56 spotkań rozegranych między Wisłą a Widzewem, aż w 27 meczach lepsi okazali się krakowianie, 14 razy lepszy był Widzew a 15-krotnie obydwie drużyny musiały podzielić się punktami. W zeszłym sezonie w Łodzi padł remis 1-1, szczęśliwie uratowany przez Dudu Bitona, natomiast w Krakowie Wisła wygrała 1-0.

Dzisiejszego wieczora niestety nie możemy liczyć na atmosferę futbolowego święta na trybunach. Najbardziej zagorzali kibice Widzewa pozostają w konflikcie z władzami swojego klubu i bojkotują mecze w Łodzi, natomiast sektor gości jest zamknięty z powodu „remontu”. Remontu widmo, ale przecież w tym kraju już nic nas nie zaskoczy.


W meczu z Jagiellonią Wisła zaprezentowała się całkiem dobrze,nie potrafiła jednak udokumentować tego strzeleniem bramki. „Biała Gwiazda” do zajmującego 5 miejsce w tabeli Widzewa traci osiem oczek.Zdobycie trzech punktów jest warunkiem koniecznym, aby wyplątać się z dolnych rejonów tabeli. Czas się w końcu ocknąć i zacząć zdobywać punkty – koniec października to chyba najwyższy czas, na zakończenie plażowania na boisku.

Transmisja meczu w Canal+ Sport od 20.15. Mecz rozpocznie się o 20.45.

wislakrakow.com (sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Był remis i porażka, czas na zwycięstwo

Data publikacji: 26-10-2012 13:15


Przed piłkarzami Tomasza Kulawika niełatwe zadanie, bowiem w 9. kolejce T-Mobile Ekstraklasy przyjdzie im zmierzyć się z dobrze spisującą się w obecnych rozgrywkach, chociaż przechodzącą ostatnio wyraźny kryzys, drużyną Widzewa Łódź. Gracze spod Wawelu mają wielu do udowodnienia sobie i fanom, a chcąc dogonić czołówkę tabeli, muszą zacząć skrzętnie gromadzić punkty, pokonując każdego rywala.


Po raz 29. piłkarze Białej Gwiazdy zmierzą się w Łodzi z zespołem Widzewa, który po ośmiu kolejkach zajmuje piątą pozycję w ekstraklasie. Od początku obecnych rozgrywek gospodarze piątkowej rywalizacji dopisywali do swojego konta punkt po punkcie, pnąc się tym samym w górę tabeli. Już w pierwszym meczu rozgrywek 2012/2013 pokonali 2:1 mistrza Polski, Śląsk Wrocław. W kolejnych pojedynkach także nie dali szans Ruchowi Chorzów, GKS-owi Bełchatów oraz Zagłębiu Lubin.

Dopiero słabsza dyspozycja w piątej kolejce spowodowała, że Widzewiacy zgubili dwa punkty, odnotowując remis 1:1 na własnym terenie z Górnikiem Zabrze. Rozpędzony zespół z Łodzi na dobre zatrzymała Polonia Warszawa, surowo karząc drużynę Radosława Mroczkowskiego trzema bramkami. Złą serię zespołu Czerwono-Biało-Czerwonych podtrzymał beniaminek ze Szczecina, który powtórzył wynik Czarnych Koszul, pokonując zespół z al. Piłsudskiego także 3:1. W minionej kolejce gracze Widzewa powrócili na właściwe tory, pokonując na wyjeździe Piasta Gliwice 2:1.

Dla zawodników obu klubów spotkanie w obiekcie przy al. Piłsudskiego będzie 57. bezpośrednim pojedynkiem. Historia spotkań, także tych rozgrywanych na zapleczu ekstraklasy oraz w krajowych pucharze, przemawia na korzyść drużyny gości, która aż 27 razy wychodziła zwycięsko z rywalizacji z łódzkim zespołem. Z kolei w 14 meczach to gospodarz piątkowej rywalizacji zabierał Wiśle trzy punkty, a 15 razy zawodnicy Białej Gwiazdy i Widzewa musieli pogodzić się z remisami.

Zawodnicy Mroczkowskiego od ponad jedenastu lat nie mają recepty na zespół ze stolicy Małopolski, z którym ostatnio udało im się wygrać w 2001 roku. Drużyna Wisły, od momentu przejęcia przez Tomasza Kulawika, odnotowała porażkę z Legią oraz remis z Jagiellonią. Spotkanie z Widzewem będzie zatem doskonałą okazją do wywalczenia pierwszego zwycięstwa pod wodzą nowego szkoleniowca.

Do drużyny spod Wawelu powrócił Rommel Quioto, który przez ostatnie pięć meczów musiał pauzować z powodu zawieszenia za niesportowe zachowanie podczas potyczki z Polonią Warszawą. Dobrą informacją jest również fakt, że rekonwalescent, Radosław Sobolewski trenuje z zespołem Kulawika i będzie mógł być brany pod uwagę podczas ustalania jedenastki na mecz z zespołem z Łodzi. W ekipie Mroczkowskiego zabraknie natomiast Alexa Bruno, którego Komisja Ligi zawiesiła na dwa spotkania z powodu nieprzepisowego zachowania podczas rywalizacji z Piastem Gliwice.

Drużyny Wisły i Widzewa, które wybiegną na boisko w piątek o godzinie 20:45, dzieli kilka pozycji, bowiem gospodarze piątkowej rywalizacji zajmują piąte miejsce, gromadząc szesnaście oczek, a gracze Białej Gwiazdy po remisie odnotowanym w rywalizacji z Jagiellonią znajdują się siedem pozycji niżej, mając na swoim koncie osiem punktów.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Tak gra Widzew

Data publikacji: 26-10-2012 12:18


Trener Radosław Mroczkowski jest bardzo konsekwentny przy ustalaniu składu Widzewa na kolejne mecze. W dotychczasowych ośmiu kolejkach aż pięciu zawodników nie zeszło z murawy ani na minutę, a dalszych czterech za każdym razem pojawiało się w wyjściowym składzie. Tym razem z jednego z nich szkoleniowiec Widzewa nie będzie mógł skorzystać. Kim Radosław Mroczkowski zastąpi Alexa Bruno?


Widzew gra w ustawieniu 1-4-2-3-1

Bramka: Od dłuższego czasu pewne miejsce w wyjściowej jedenastce Widzewa ma Maciej Mielcarz. To solidny bramkarz, który zapewnia drużynie spokój w defensywie. Mielcarz czasami nie reaguje na boiskowe wydarzenia wystarczająco szybko, więc aby go pokonać, z pewnością trzeba będzie wykorzystać jeden z takich momentow.

Obrona: W tej formacji pojawia się jeden z dwóch znaków zapytania w wyjściowej jedenastce Widzewa. W meczu z Piastem kontuzji doznał Hachem Abbes i z tego powodu po raz pierwszy w sezonie opuścił boisko. Później przez cały tydzień zawodnik nie trenował i jego występ w piątkowym meczu stoi pod znakiem zapytania. My stawiamy na to, że Abbes jednak pojawi się na murawie. Jeśli nie, zastąpi go zapewne Sebastian Duda. Drugim środkowym obrońcą będzie Thomas Phibel, natomiast na bokach defensywy zagrają Łukasz Broź i Jakub Bartkowski. Ten drugi co prawda niedawno wrócił do gry po kontuzji, ale w Gliwicach spisał się dobrze i wytrzymał cały mecz, więc i tym razem trener Mroczkowski powinien na niego postawić.

Pomoc: W środku pola operować będzie trojka Radosław Bartoszewicz, Sebastian Dudek, Pincewill Okachi. Pierwsi dwaj mają więcej zadań defensywnych i z tych obowiązków wywiązują się bardzo dobrze, skoro we wszystkich meczach wyszli w podstawowym składzie. Podobnie zresztą jest z Okachim, który w poprzednim sezonie ustawiany był w ataku, a teraz został cofnięty trochę bliżej środka boiska. Na lewym skrzydle pewniakiem jest Marcin Kaczmarek, strzelec dwóch goli i autor jednej asysty w tym sezonie. Na prawej stronie natomiast trener Mroczkowski musiał znaleźć zastępstwo dla zawieszonego Alexa Bruno. Z pewnością swoje notowania bardzo dobrym występem w Gliwicach poprawił Mariusz Rybicki, który w ostatniej minucie meczu poprzedniej kolejki wywalczył rzut karny dla swojej drużyny. Naszym zdaniem to właśnie na niego postawi trener Mroczkowski.

Atak: Najbardziej ofensywnie grającym zawodnikiem w drużynie Widzewa powinien być Mehdi Ben Dhifalla. Nie występował on w podstawowym składzie w pierwszych kolejkach, a gdy już zaczął grać od pierwszej minuty, wcale nie jest bardzo skuteczny, bo do tej pory zdobył tylko jedną bramkę, ale to przydatny zawodnik w taktyce Widzewa. Trener Mroczkowski cały czas nie decyduje się na wystawienie od pierwszej minuty Mariusza Stępińskiego i nie wydaje się, aby w meczu z Wisłą miało być inaczej.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

Boguski reaktywacja! Wisła z kompletem punktów!

eŁPe / WislaLive.pl


W meczu 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Wisła Kraków pokonała na wyjeździe Widzew Łódź 2:1 (2:1). Dwie bardzo podobne do siebie bramki zdobył dla krakowian Rafał Boguski. Honorowe trafienie dla gospodarzy zanotował Ben Dhifallah.

Trener Tomasz Kulawik mówił przed tym meczem, że krakowianie szykują na Widzew specjalną taktykę. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego zapewne zdawali sobie sprawę z tego, że Wisła przyjedzie do Łodzi walczyć o komplet punktów, ale nie spodziewali się, że już pierwszy cios będzie dla nich nokautujący.

Wiślacy nie mogli lepiej zacząć tej potyczki. Już w pierwszej minucie „Biała Gwiazda” prowadziła 1:0. Maor Melikson z prawej strony boiska posłał piłkę na piąty metr, gdzie niepilnowany Rafał Boguski nie zastanawiając się zbyt długo posłał futbolówkę do siatki. Popularny "Boguś" na ligowego gola czekał od jedenastu miesięcy!

Chwilę później świetną akcję przeprowadził Łukasz Garguła, który wparował w pole karne Widzewa, ale jego podanie do wychodzącego na dobrą pozycję Sobolewskiego zostało zablokowane.

W 13. minucie Wiślacy przeprowadzili niemalże identyczną akcję, jak przy pierwszej bramce. Tym razem kapitalną asystą popisał się Iliev, ale bohaterem znowu okazał się Boguski.

Postawa Wisły mogła się podobać. Zawodnicy „Białej Gwiazdy” wymieniali szybkie podania z tzw. „klepki” i starali się grać kombinacyjnie.

Widzew odpowiedział w 28. minucie, kiedy to Ben Dhifallah wykorzystał precyzyjne dośrodkowanie Kaczmarka i strzałem głową nie dał szans Pareice. Duży błąd w tej akcji popełnili stoperzy Wisły, którzy nie upilnowali napastnika drużyny gospodarzy.

Po zmianie stron bardzo bliscy wyrównania byli Widzewiacy. Tym razem nie popisał się Ben Dhifallah, który mając przed sobą pustą bramkę trafił w słupek. Napastnik Widzewa długo nie mógł uwierzyć w to, co zrobił. Kolejny raz zaspał Michał Czekaj i to jego należałoby winić, gdyby piłka zatrzepotała w siatce bramki Pareiki.

Z każdą kolejną minutą mecz stawał się coraz ostrzejszy i arbiter tego spotkania musiał studzić temperamenty piłkarzy żółtymi kartkami.

W 58. minucie dobrą kontrę zakończoną strzałem przeprowadzili podopieczni trenera Kulawika, ale atomowe uderzenie Ilieva trafiło wprost w Mielcarza.

Widzewiacy ambitnie walczyli o wyrównującego gola, jednak skutecznie utrudnił im to Ben Dhifallah, który w 75. minucie został ukarany drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką. Należy dodać, że piłkarz Widzewa przez znaczną część spotkania prowokował graczy Wisły, a przy drugim „żółtku” zachował się wręcz idiotycznie - specjalnie zatrzymując piłkę ręką.

Wisła wyjeżdża z Łodzi z kompletem punktów, ale kibiców „Białej Gwiazdy” może również cieszyć niezła gra zespołu, co dobrze rokuje przed kolejną ligową potyczką. Już 2 listopada Wiślacy na własnym boisku staną w szranki z niezwykle wymagającym przeciwnikiem, jakim jest niewątpliwie Lech Poznań.

Widzew Łódź - Wisła Kraków 1:2 (1:2)

Bramki: Mehdi Ben Dhifallah (28.) - Rafał Boguski (1.), Rafał Boguski (13.)


Żółte kartki: Mehdi Ben Dhifallah, Marcin Kaczmarek, Princewill Okachi, Jakub Bartkowski, Radosław Bartoszewicz - Gordan Bunoza, Kew Jaliens, Rafał Boguski, Michał Chrapek, Michał Czekaj, Cwetan Genkov

Czerwona kartka - za drugą żółtą: Ben Dhifallah (75.)

Widzew Łódź: Maciej Mielcarz - Łukasz Broź, Thomas Phibel, Sebastian Duda, Jakub Bartkowski (84. Adam Banasiak) - Mariusz Rybicki (70. Jakub Kowalski), Radosław Bartoszewicz, Sebastian Dudek (77. Mariusz Stępiński), Princewill Okachi, Marcin Kaczmarek - Mehdi Ben Dhifallah

Wisła Kraków: Sergei Pareiko - Kew Jaliens, Arkadiusz Głowacki, Michał Czekaj, Gordan Bunoza - Ivica Iliev, Radosław Sobolewski (69. Michał Chrapek), Cezary Wilk, Łukasz Garguła, Maor Melikson (68. Cwetan Genkov) - Rafał Boguski (83. Romell Quioto)

Źródło: wislalive.pl

Snajper Boguski. Widzew - Wisła 1-2

Spotkanie w Łodzi rozpoczęło się dla Wisły znakomicie, bo już po trzynastu minutach i dwóch trafieniach Rafała Boguskiego prowadziliśmy 2-0. Ostatecznie "Biała Gwiazda" wygrała to spotkanie 2-1, ale i tak najważniejsze jest to, że wiślacy wreszcie dopisali trzy jakże ważne punkty!

Mecz z Widzewem Wisła rozpoczęła o tyle niespodziewanie, że trener Tomasz Kulawik znów zmienił ustawienie w ataku. Nie było ani tak jak w większości meczów w tym sezonie Cwetana Genkowa, ani tak jak przed tygodniem Daniela Sikorskiego. Kulawik postawił na Rafała Boguskiego i jak się okazało - był to "strzał w dziesiątkę". Już bowiem w 1. minucie ładnie rozegraną akcję przez wiślaków podaniem z prawego skrzydła podkreślił Maor Melikson, a zakończył właśnie Boguski, który znalazł się tam gdzie powinien i od 52 sekundy prowadziliśmy w Łodzi 1-0.

Lepiej ten mecz nie mógł się więc dla nas rozpocząć. Nawet jeśli pięć minut później groźnie było z kolei pod naszą bramką. A wszystko po błędzie Cezarego Wilka, który czekał na podanie z autu od Kew Jaliensa na tyle długo, że ubiegł go Marcin Kaczmarek. Na nasze szczęście wpadł w pole karne z ostrego kąta, a asekurowany jeszcze przez Arkadiusza Głowackiego nie był w stanie pokonać Sergeia Pareiki, który interweniował udanie.

Wiślacy grali jednak wciąż ciekawie, szybko bo najczęściej na jeden kontakt i to znów przyniosło efekt. W 13. minucie za linę obrońców - po kolejnym błyskawicznym podaniu Meliksona - uciekł Ivica Iliev, który odszukał nadbiegającego Boguskiego i było 2-0.

Zdobyte bramki uspokoiły Wisłę, a zdecydowanie podrażniły Widzew, ale aż do 28. minuty niewiele się działo. Wtedy jednak na lewym skrzydle ładnie piętą do Kaczmarka odegrał Mariusz Rybicki. Ten pierwszy pognał na wysokość pola karnego i wrzucił do Mehdi Ben Dhifallaha, a jego główkę Pareiko nie był w stanie obronić. Zrobiło się więc już tylko 2-1.

Kolejne minuty meczu były brzydkie. Sporo było fauli, trafiło się też żenujące symulowanie Ben Dhifallaha, a wszystko to dało sporo przerw w grze, która zrobiła się szarpana. I jak się okazało lepiej na tym mogła wyjść Wisła, bo w 45. minucie bliski uzbierania hat-tircka był Boguski, ale tym razem jego uderzenie minęło bramkę Widzewa. Do przerwy prowadzimy więc 2-1.

II połowę lepiej rozpoczęli natomiast łodzianie i od 52. minuty powinno być... 2-2. Łodzianie szybko rozegrali rzut wolny, a zagrana ze skrzydła piłka minęła całą wiślacką defensywę i trafiła do Ben Dhifallaha. Ten mając otwartą całą bramkę trafił w... słupek, a odbitą futbolówkę musiał jeszcze ratować Pareiko. Szczęście było więc w tej sytuacji mocno z wiślakami, którzy odpowiedzieli na tę próbę kontrą w 58. minucie Meliksona. Zakończył ją strzałem sprzed pola karnego Iliev, ale jego uderzenie zdołał jednak odbić Maciej Mielcarz.

Na ostatnie 20 minut trener Kulawik musiał dokonać dwóch zmian. Za kontuzjowanego Meliksona, który skręcił nogę w kostce przy jednej z akcji wszedł Cwetan Genkow. Z kolei dopiero wracającego po ponad miesięcznej kontuzji Radosława Sobolewskiego zastąpił Michał Chrapek. Wisła zaś starała się kontrolować to co dzieje się na boisku i czekać na okazję do kontrataku. Taka nadarzyła się dość szybko, ale po błędzie defensywy Widzewa Łukasz Garguła trafił tylko w boczną siatkę.

Na ostatni kwadrans Wisła dostała od symulanta Ben Dhifallah prezent. Zagrał bowiem ręką i za dwie żółte kartki zakończył swój udział w tym spotkaniu. Mógł więc być Tunezyjczyk bohaterem Widzewa, został jednak antybohaterem. Gospodarze, choć w osłabieniu, starali się wprawdzie wyrównać, ale jedyne okazje stworzyli sobie ze stałych fragmentów gry, rozgrywanych zresztą najczęściej źle.

Wiślacy z kolei nie wykorzystali liczebnej przewagi, tak aby spokojnie zakończyć ten mecz, z pewniejszą przewagą.

Trzy punkty jadą jednak zasłużenie do Krakowa i oby było to przysłowiowe światełko w tunelu, dla podopiecznych Tomasza Kulawika.

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Boguski raz, Boguski dwa...

27. październik 2012, 00:58


Wreszcie! Wisła Kraków przywozi trzy punkty z wyjazdu pierwszy raz od 21 kwietnia. Tomasz Kulawik idzie stopniowo - porażka, remis, zwycięstwo... Oby droga, wyznaczona dziś w Łodzi była kontynuowana jak najdłużej.


Pierwsza minuta, ale już trzecia akcja i gol. Rafał Boguski korzystając z podania Meliksona i nieporozumienia w obronie Widzewa wpakował piłkę do pustej bramki. Kwadrans później niemal identyczna sytuacja i znów "Boguś" skierował piłkę do siatki, tym razem z podania Ilieva. Trener Kulawik miał więc nosa, bo chyba nikt nie spodziewał się że na ławce usiądą Genkow, Quioto i Sikorski a na szpicy wystąpi Boguski.

Dwie różne połowy. Pierwsza dobra, druga bardzo przeciętna. Szczególnie po opuszczeniu boiska przez Maora Meliksona, który najprawdopodobniej skręcił staw skokowy (foto - widzieliście?), gra Wisły totalnie siadła. Widzew też poza uderzeniem w słupek nie stworzył żadnej ciekawej akcji, więc druga połowa dla postronnych kibiców, niezaangażowanych emocjonalnie, była równie ciekawa jak oglądanie programu przyrodniczego o żukach gnojnikach.

Warto też zwrócić uwagę, że Wisła oddała... trzy celne strzały na bramkę Mielcarza. Świadczy to dobrze o skuteczności, ale nie o ofensywnych poczynaniach Wisły. Na pewno jest więc nad czym popracować w najbliższym czasie, bo przy tak mizernej ilości strzałów oddanych na bramkę rywala w kolejnych meczach ciężko będzie liczyć na komplet oczek.

Największym plusem dzisiejszego spotkania wcale nie są trzy oczka, jakby się to mogło pozornie wydawać. Najbardziej cieszy, że zawodnicy wreszcie walczą na boisku - to że Melikson potrafi wrócić sprintem żeby zaasekurować Bunozę, że Garguła wreszcie nie odstawiał nogi a Iliev robi wślizg - tak właśnie tworzy się drużyna, której obecnie nie mamy. Nie ma miejsca na gwiazdorstwo, trzeba wyjść na boisko i walczyć, tak jak dziś.


Widzew Łódź - Wisła Kraków 1:2 (1:2)

0:1 Rafał Boguski 1 min

0:2 Rafał Boguski 13 min

1:2 Ben Dhifallah 28 min

Żółte kartki: Ben Dhifallah, Kaczmarek, Okachi, Bartkowski, Bartoszewicz (Widzew) - Bunoza, Jaliens, Wilk, Chrapek, Czekaj, Genkow (Wisła) Czerwona kartka: Ben Dhifallah (75 min, druga żółta).

Widzew: Maciej Mielcarz - Łukasz Broź, Thomas Phibel, Sebastian Duda, Jakub Bartkowski (84 min - Adam Banasiak) - Mariusz Rybicki (71 min - Jakub Kowalski), Princewill Okachi, Radosław Bartoszewicz, Sebastian Dudek (77 min - Mariusz Stępiński), Marcin Kaczmarek - Mehdi Ben Dhifallah.

Wisła: Sergei Pareiko - Kew Jaliens, Arkadiusz Głowacki, Michał Czekaj, Gordan Bunoza - Ivica Iliev, Radosław Sobolewski (69 min - Michał Chrapek), Cezary Wilk, Łukasz Garguła, Maor Melikson (68 min - Cwetan Genkow) - Rafał Boguski (83 min - Romell Quioto).

Sędziował: Tomasz Wajda (Żywiec)

Widzów: 4700

wislakrakow.com (sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Błyskawiczny gol Boguskiego, Wisła wygrywa w Łodzi

Data publikacji: 26-10-2012 21:48


Piłkarze Białej Gwiazdy podtrzymali dobrą passę podczas meczów z Widzewem, pokonując na wyjeździe zespół Mroczkowskiego 2:1 po dwóch bramkach Rafała Boguskiego. Drużyna ze stolicy Małopolski odniosła tym samym pierwsze zywcięstwo pod wodzą trenera Tomasza Kulawika, zgarniając cenne trzy oczka.

Trener Tomasz Kulawik nie dokonuje wielu zmian w wyjściowym składzie Wisły, ale jeśli już się na to decyduje, to zaskakuje wszystkich. Tak było i w meczu z Widzewem, w którym od pierwszej minuty szkoleniowiec postawił na powracającego po kontuzji Radosława Sobolewskiego oraz Rafała Boguskiego. Boguski, który ostatniego gola w lidze zdobył 11 miesięcy temu w wygranym 1:0 meczu ze Śląskiem Wrocław, swój występ rozpoczął od prawdziwego ciosu. Nie minęła bowiem minuta spotkania w Łodzi, a Rafał już wpisał się na listę strzelców, wykorzystując podanie Maora Meliksona z prawej strony pola karnego widzewiaków. Dwanaście minut później napastnik Białej Gwiazdy skopiował swój wyczyn, tym razem podwyższając wynik na 2:0 po zagraniu Ivicy Iliewa, który dograł mu futbolówkę również z prawej strony.


Po tych dwóch golach Wisła zaczęła grać bardzo spokojnie, czasami nawet za spokojnie, co gospodarzom udało się wykorzystać w 28. minucie. Wtedy z lewej strony pola karnego Białej Gwiazdy piłkę przed bramkę wrzucił Marcin Kaczmarek, a strzałem głową skierował ją do siatki Mehdi Ben Dhifallah. Podopieczni trenera Mroczkowskiego starali się pójść za ciosem, ale ostatnie słowo w pierwszej połowie mogło należeć do krakowian. Wisła ponownie przeprowadziła akcję prawą stroną, a po wymianie podań między Iliewem a Wilkiem ten ostatni odegrał futbolówkę na szesnasty metr do Boguskiego, który jednak pomylił się niewiele, posyłając piłkę obok słupka bramki Macieja Mielcarza.

Kilka minut po rozpoczęciu drugiej części gry gospodarze mogli doprowadzić do wyrównania, ale po strzale Ben Dhifallaha piłka uderzyła w słupek, po czym Pareiko zdołał ją jeszcze wybić nogami. W odpowiedzi Ivica Iliev uderzał w okienko bramki Widzewa z około 25 metrów, ale Mielcarz zdołał wybić futbolówkę na rzut rożny. W 60. minucie w swoim stylu kilkadziesiąt metrów z piłką przebiegł Maor Melikson, jednak po jego strzale trafiła ona w boczną siatkę, a pomocnik podkręcił sobie jeszcze kostkę. Na boisku zastąpił go Tsvetan Genkov, który kilka minut później sam stanął przed szansą na zdobycie gola, ale trafił w boczną siatkę.

Ostatni kwadrans gospodarze grali w dziesiątkę. Co ciekawe, boiska nie opuścił gracz defensywny, a grający w ataku Ben Dhifallah. Napastnik pierwszą żółtą kartkę otrzymał za próbę wymuszenia na arbitrze kary dla Arkadiusza Głowackiego, a drugą za zagranie piłki ręką, i to w sytuacji, gdy za chwilę miał zostać zmieniony.

Siła ofensywna Widzewa spadła znacznie, ale nie oznaczało to, że mecz zakończył się bez nerwów. W końcówce spotkania sędzia kilka razy wyciągał żółte kartoniki, pokazując je zawodnikom obu drużyn, którym czasami nerwy puszczały. Wisła jednak nie popełniła żadnego błędu i to ona wywozi z Łodzi trzy punkty.

Widzew Łódź – Wisła Kraków 1:2 (1:2)

0:1 Boguski 01’

0:2 Boguski 13’

1:2 Ben Dhifallah 28’

Widzew Łódź: Mielcarz – Broź, Phibel, Duda, Bartkowski (84’ Banasiak) – Rybicki (71’ Kowalski), Okachi, Bartoszewicz, Dudek (77’ Stępiński M.), Kaczmarek – Ben Dhifallah

Wisła Kraków: Pareiko – Jaliens, Głowacki, Czekaj, Bunoza – Wilk, Sobolewski (69’ Chrapek) – Iliev, Garguła, Melikson (68’ Genkov) – Boguski (83’ Quioto)

Żółte kartki: Ben Dhifallah, Kaczmarek, Okachi, Bartkowski, Bartoszewicz (Widzew) – Bunoza, Wilk, Chrapek, Czekaj, Genkov (Wisła)

Czerwona kartka: Ben Dhifallah (za dwie żółte)

Sędziował: Tomasz Wajda (Żywiec)

Widzów: 4 700

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

Zapraszamy na kolejną "minutówkę" z meczu Wisły. Gramy w Łodzi z Widzewem.

Kto przed sezonem wytypował, że po 8. kolejkach Wisła będzie mieć punktów 8 a Widzew 16?

Mecz miał poprowadzić Robert Małek, ale podobno doznał kontuzji i zastąpi go Tomasz Wajda. Arbiter z Żywca sędziował nasz mecz w Poznaniu z Wartą w Pucharze Polski. Powiedzieć, że jego decyzje wzbudziły pewne kontrowersje, to nic nie powiedzieć... choć narzekali przede wszystkim rywale.

Tomasz Kulawik doszedł do wniosku, że Sobol jest gotowy do gry i wystawił go w pierwszym składzie. Naszym napastnikiem jest dziś natomiast... Rafał Boguski!

Na ławce dziś... trzech napastników: Genkow, Sikorski i Quioto, choć ten ostatni w Młodej Ekstraklasie u Kulawika grał na pomocy. Poza nimi: Miśkiewicz, Jovanović, Frederiksen i Chrapek.

Canal+ na szpicy ustawia Meliksona, ale trener Kulawik chwilę wcześniej przyznał, że zaczynamy w ataku z Boguskim.

Stadion Widzewa jest kolejnym gdzie prowadzone są protesty kibiców. Pusta jest trybuna po prawej stronie (patrząc od głównej), z której zawsze prowadzono głośny doping.

  • 1’ 53 sekunda, 1:0, Boguski!!!!!!!!!!!!! Akcja prawą stroną: Głowacki do Jaliensa, ten posłał prostopadłą piłkę do Meliksona, który podciągnął kilkanaście metrów, wstrzelił w pole bramkowe, gdzie zdążył do piłki strzelec bramki. Trafił z bliska do niemal pustej bramki!!!
  • 1’ Widzew rozpoczął od środka. Wisła gra dziś na biało.
  • 1’ Szybko odebrana piłka przez Wisłę i po 30 sekundach mamy już dwa dośrodkowania w pole karne Widzewa.
  • 2’ Przeciwko Jagiellonii w pierwszej połowie nikt (Sikorski) nie zdążał do wstrzelonych w pole bramkowe piłek. Boguskiemu udało się to już za pierwszym razem.
  • 5’ Boguski fauluje na naszej połowie. Wrzuca z rzutu wolnego Dudek, ale bez zagrożenia.
  • 6’ Teraz błąd Wisły, a dokładniej Wilka, który nie przejął piłki podanej z autu. Łatwo minął Głowackiego Kaczmarek, uderzył z ostrego kąta, ale w nogę Pareiki.
  • 8’ Kartka dla Bunozy, trzecia w sezonie, za faul na Broziu.
  • 11’ Dobra akcja Wisły, tym razem lewą stroną, Garguła próbował wycofać do Sobolewskiego, który był już na czystej pozycji, ale piłka nie dotarła do kapitana Wisły.
  • 12’ Pareiko przechwycił piłkę po dośrodkowaniu Brozia z prawej strony.
  • 13’ Super Boguś!!! Niemal kopia akcji bramkowej, tylko tym razem podawał Iliev, ale znów Boguski zamykał. Spokojne, techniczne dołożenie nogi i mamy dwie bramki przewagi!!!
  • 16’ Wisła 67 procent czasu gry przy piłce.
  • 22’ A to zagranie z pierwszej, a to siata założona rywalowi (Iliev), a to odegranie barkiem... Wisła złapała luz.
  • 24’ Iliev dwa razy mija na obieg. Z Bartkowskim się udało, Kaczmarek jednak zdołał odzyskać piłkę.
  • 24’ Ben Dhifallah zrobił show po trąceniu przez Głowackiego, na szczęście sędzia nie dał się nabrać na te płacze.
  • 26’ Centrował Bunoza, mamy róg.
  • 27’ Pewny chwyt Mielcarza po centrze Garguły.
  • 28’ Kontaktowy gol dla Widzewa. Ben Dhifallah pewnie główkuje, po centrze Kaczmarka, niestety środek obrony Wisły zapomniał o napastniku Widzewa.
  • 30’ Kartka dla strzelca bramki.
  • 30’ Teraz Kaczmarek otrzymuje kartkę za faul na Jaliensie. Groźne zagranie pomocnika gospodarzy.
  • 36’ Boguski sfaulowany w środku pola.
  • 38’ Żałosny Ben Dhifallah, znowu położył się przy Głowackim i zwija się z bólu, płacze. Piękny obrazek: stoją nad Tunezyjczykiem Głowacki i Sobolewski i zwyczajnie śmieją się do rozpuku. Szkoda, że sędzia nie widział tej symulki, bo Ben Dhifallah wyleciałby z boiska za drugie "żółtko".
  • 42’ Po popisach Ben Dhifallaha robi się nerwowo, coraz więcej starć i wzajemnych pretensji.
  • 45’ Boguski przed szansą, z uderzenie półobrotu obok bramki.

Koniec pierwszej połowy, bardzo ciekawej gdzieś do 35 minuty. Świetna gra Wisły na początku, świetna skuteczność obru drużyn. Później zrobiło się nerwowo i piłki nożnej zabrakło. Oba zespoły w pierwszej połowie uderzały 3-krotnie, a 2 razy w światło bramki. Oba celne uderzenia skończyły się golem.

  • 46’ Wisła wznawia grę po przerwie.
  • 48’ Kartka dla Okachiego za uderzenie Łukasza Garguły w głowę.
  • 49’ Uderzenie Garguły z rzutu wolnego nieudane.
  • 50’ Kontra Widzewa zakończona niecelnym strzałem Brozia.
  • 50’ Efektowna centra Meliksona zewnętrzną częścią stopy... Wisła po tym zagraniu ma tylko piłkę z boku, ale kłopoty z jej sięgnięciem miał Mielcarz.
  • 52’ Niewiarygodna sytuacja. Wrzutka w nasze pole karne i nagle pół pustej bramki miał przed sobą Ben Dhifallah, ale trafił w słupek! Piłka odbiła się od konstrukcji bramki, trafiła w Pareikę i wyszła do boku.
  • 53’ Bartkowski ukarany kartką po faulu na Wilku.
  • 54’ Dwie centry w pole karne Widzewa, ale piłka jest wybijana przez obrońców.
  • 58’ Dobra kontra Wisły zakończona atomowym strzałem Ilieva - szkoda, że blisko środka bramki i Mielcarz obronił. A zaczęło się od rajdu Meliksona. Poczekał na partnerów, przerzucił do Garguły, który klatką piersiową odegrał do Ilieva, a o strzale Serba już napisaliśmy.
  • 60’ Melikson uciekł lewym skrzydłem i wpadł w pole karne wyprzedzając Okachiego, na koniec akcji niepotrzebnie uderzał prawą nogą po oddaniu niecelnego strzału stopa mu się "podwinęła" i doszło do urazu stawu skokowego. Izraelczyk utykając schodzi z boiska, nie wiadomo czy wróci do gry.
  • 62’ Melikson z powrotem na boisku. Wyglądało to jednak groźnie (kliknij)
  • 66’ Rybickiego łapią skurcze, zaś do wejścia na boisko szykuje się Cwetan Genkow.
  • 68’ Bułgar zmienia Maora Meliksona, który wciąż utyka. Przy linii bocznej jest też Michał Chrapek, który chyba zmieni Boguskiego. Ale to za kilka chwil.
  • 69’ Schodzi jednak "Sobol", przekazał opaskę kapitana Arkowi Głowackiemu. Chrapek na boisku.
  • 71’ Kowalski za Rybickiego.
  • 71’ Garguła, ostry kąt, mocne uderzenie pod poprzeczkę, ale w boczną siatkę.
  • 73’ Szybka kontra wyprowadzona przez Kaczmarka zakończona faulem Wilka. Jest kartka. Jest groźna sytuacja, będzie uderzenie na naszą bramkę z około 25 metrów.
  • 74’ Kaczmarek uderzył nad murem i bramką.
  • 75’ Niezły piłkarsko, ale idiota. Po centrze Ben Dhifallah zagarnął piłkę ręką i otrzymał drugą żółtą kartkę. Trener Widzewa chciał właśnie zmienić Tunezyjczyka, spóźnił się o minutę.
  • 79’ Atak Wisły, Genkow w narożniku pola karnego, podaje jeszcze do boku do Boguskiego, ten źle przyjmuje, a Duda wybija na róg.
  • 80’ Garguła centrował z kornera przed pole karne, ale powracający Kowalski uprzedził Ilieva.
  • 83’ Znów rzut wolny blisko pola karnego Wisły, 28 metrów do bramki Pareiki po faulu Garguły na Broziu, ale z boku, więc będzie centra.
  • 83’ Centra była, za wysoka, nic groźnego.
  • 83’ Strzelec obu goli dla Wisły, Rafał Boguski schodzi z boiska, za niego Romell Quioto.
  • 84’ Za Bartkowskiego wchodzi Adam Banasiak.
  • 85’ Ależ teraz poszybował w powietrzu Genkow po centrze Quioto! Wygrał pojedynek powietrzny z Mielcarzem, ale nie zdołał oddać strzału, asekurujący obrońca wybił piłkę.
  • 90’ Taktyczny faul, więc kartka dla Michała Chrapka, który nie polemizuje z tą decyzją.
  • 90’ Bartoszewicz i Czekaj też upomnieni przez sędziego.
  • 90+2’ Strzał Banasiaka z rzutu wolnego, 32 metry do bramki Pareiki, uderzenie w środek, chwyt Pareiki.
  • 90+3’ Posypało się tych kartek na koniec. Jeszcze Genkow ukarany za faul w środku pola.
  • 90+4’ Mielcarz w naszym polu karnym, ale wrzutka w ręce Pareiki.

Koniec meczu.

Brawo Rafał Boguski, jego dwa gole dały nam pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie!

Przypominamy, że w sobotę z Widzewem zmierzą się koszykarki Wisły. Początek meczu przy Reymonta 22 zaplanowano na 19:00.


Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Kulawik: Bramki nie z przypadku

26. październik 2012, 23:56

- Cieszymy się najbardziej z tego, że wygraliśmy i zdobyliśmy bramki po dobrych, zaplanowanych akcjach, a nie z przypadku - przyznał po meczu z Widzewem trener Wisły Tomasz Kulawik. Czy gra Wisły to efekt pracy trenera? - Oni potrafią grać, teraz ważne, by w to tylko uwierzyli.


"Kula" pochwalił oczywiście strzelca obu goli dla Wisły. - "Boguś" się rozstrzelał. Pokazał, że może strzelać, że jest w dobrej dyspozycji. Dobrze pracuje, dał dobre zmiany we wcześniejszych meczach. Tylko przyklasnąć.

W meczu z Widzewem do gry powrócił Radosław Sobolewski. - Zawsze podkreślałem, że Radek daje serce i charyzmę na boisku. Nigdy nie kalkuluje, wiemy, że gra na 100 procent. Drużyna tego potrzebowała - stwierdził Kulawik.

Zacytujmy jeszcze drugiego kapitana drużyny, Arkadiusza Głowackiego: - Bardzo dobrze weszliśmy w mecz, graliśmy tak jak chcieliśmy, szybko piłką, ale w pewnym momencie stanęliśmy. Straciliśmy bramkę, straciliśmy koncepcję i ten mecz zaczął się dla nas trudny. Tego chcielibyśmy uniknąć w przyszłych meczach, ale dziś te trzy punkty naprawdę cieszą.

na podstawie: Canal+ Sport

wislakrakow.com(redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Mroczkowski: Pierwsze sekundy chluby nam nie przynoszą

Data publikacji: 26-10-2012 23:19


„Początek meczu, jego pierwsze sekundy, kiedy straciliśmy bramkę, chluby nam nie przynosi” – przyznał na konferencji prasowej trener Widzewa Łódź, Radosław Mroczkowski, odnosząc się do sytuacji z 53. sekundy, kiedy to jego podopieczni pozwolili Wiśle na zdobycie bramki.

„Dla mnie kluczowym momentem były przede wszystkim pierwsze minuty. Oczywiście, w przekroju całego spotkania byliśmy zespołem dużo słabszym, słabszym piłkarsko. Staraliśmy się nadrabiać nasze mankamenty większym zaangażowaniem, ale ten początek meczu, jego pierwsze sekundy, kiedy straciliśmy bramkę, chluby nam nie przynosi” – mówił Mroczkowski po końcowym gwizdku.

„Mecz się układał tak, że przy wyniku 2:1 mieliśmy sytuację stuprocentową, bo praktycznie trzeba było trafić do pustej bramki. Myślę, że to był moment zwrotny. Szkoda też zachowania Ben Dhifallaha, który stracił głowę i uniemożliwił nam zrobienie dwóch ofensywnych zmian, które przygotowaliśmy sobie na ostatnie 15 minut” – dodał trener łodzian.

Pytany o to czy Ben Dhifallah za swoje zachowanie i osłabienie zespołu poniesie jakąś karę, Mroczkowski odparł: „Na rozmowę przyjdzie czas jutro. Widzimy, że w takich sytuacjach sami zawodnicy dają odpowiedź, czy można na nich liczyć i ten mecz pewne rzeczy pokazał”.

AM

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Arkadiusz Głowacki: - Trzy punkty bardzo cieszą

- Wydaje się, że bardzo dobrze weszliśmy w ten mecz. Graliśmy tak jak chcieliśmy, czyli szybko piłką. Martwi to, że w pewnym momencie stanęliśmy, straciliśmy bramkę, straciliśmy koncepcję i ten mecz zrobił się dla nas trudny. Tego na pewno chcielibyśmy w kolejnych meczach uniknąć, ale dziś te trzy punkty bardzo cieszą - powiedział po wygranej z Widzewem Arkadiusz Głowacki.

Zapytany z kolei o postawę w dzisiejszym spotkaniu sędziego, powiedział: - Ja nie wiem, ja jestem dziś zadowolony, dla mnie sędzia gwizdał bardzo dobre zawody. Źródło: Canal+ Sport

Źródło: wislaportal.pl

Czekaj: To jest nasz cel

Data publikacji: 26-10-2012 23:35


Michał Czekaj był zadowolony ze zwycięstwa swojej drużyny nad Widzewem, ale przyznał, że żałuje straconej bramki. „Zawsze staramy się zachować czyste konto. To jest nasz cel” – mówił po wyjściu z szatni stoper Białej Gwiazdy.


„Nie powinniśmy grać tak nerwowo, tylko spokojnie dowieźć korzystny wynik do końca. Wygrywaliśmy 2:0 i popełniliśmy jeden błąd w obronie. Ben Dhifallah był sam, nas było trzech, a mimo to dostał piłkę i strzelił gola. Musimy zobaczyć tę sytuację na powtórce, żeby uniknąć takich błędów na przyszłość” – powiedział dziennikarzom Czekaj. „Na pewno trener Kulawik przywiązuje duża uwagę do obrony. Szkoda, że straciliśmy tę bramkę, bo zawsze staramy się zachować czyste konto. To jest nasz cel” – podkreślał zawodnik.

Sędzia Tomasz Wajda, prowadzący piątkowy pojedynek w Łodzi, według miejscowych kibiców popełnił kilka błędów na korzyść drużyny gości. „Uważam, że sędziował obiektywnie. Może z trybun tego nie było widać, ale napastnik Widzewa, który dostał czerwoną kartkę, cały czas wykonywał jakieś głupie ruchy i cały czas faulował, dlatego wydaje mi się, że mógł wylecieć z boiska nawet wcześniej” – skomentował jedno z pytań na temat arbitra piłkarz Białej Gwiazdy.

Michał zaznaczył również, że wiele do drużyny wniósł powrót na boisko Radosława Sobolewskiego. „Jest ważną postacią i czy jest na boisku, czy na ławce, to dużo nam podpowiada. Jego doświadczenie na pewno pomaga” – zakończył Wiślak.

AM & M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Boguski: Fajnie, że trener to zauważył

Data publikacji: 26-10-2012 23:43


Tajemnica występu Rafała Boguskiego jako wysuniętego napastnika tkwi w środowym treningu piłkarzy Wisły. „W środę mieliśmy taki trening, gdzie kończyliśmy dużo akcji, a mnie wtedy piłka siedziała. Fajnie, że trener to zauważył i dał mi szansę od początku” – zdradził po spotkaniu z Widzewem Rafał Boguski, strzelec dwóch goli.


„Boguś” przyznał, że już po tych zajęciach trener zasugerował mu, że może go wystawić na tej pozycji. „Dostałem sygnał już wcześniej od trenera, że może tak się zdarzyć, że wybiegnę na pozycji wysuniętego napastnika. Miałem więc trochę czasu, żeby się z tym oswoić” – przyznał Rafał. Wiele osób mogło już zapomnieć, że Boguski może z powodzeniem grać jako napastnik. Co na to sam zainteresowany? „Kiedy trenerem był trener Kasperczak za drugim razem, też wchodziłem jako wysunięty napastnik i kilka bramek strzeliłem. Ta pozycja więc odpowiada mi i jeśli tak mnie ustawia, to robię wszystko, żeby jak najlepiej wypaść” – odpowiadał zawodnik Wisły.

Często w trakcie meczu Rafał nie trzymał się jednak środka boiska, ale szukał sobie miejsca gdzie indziej. Czy takie były założenia? „Mieliśmy takie zadanie, żeby czasem Łukasz Garguła grał jako najbardziej wysunięty zawodnik. Często też wymieniałem się z Maorem – kiedy on wchodził w linię ataku, to ja zbiegałem na lewą pomoc. Typowa dziewiątka ma przynajmniej 185 centymetrów i z 80 kilo” – śmiał się po meczu Rafał i dodał: „Zakładaliśmy, żeby od początku grać agresywnie i nie dać się rozegrać drużynie Widzewa. Dobrze, że już pierwsza akcja tak dobrze się dla nas skończyła. Koledzy robili przewagę na bokach, a ja akurat wtedy dobrze się znajdowałem w środku pola.”

Jedyne, czego może żałować Rafał po meczu z Widzewem, to sytuacji z końcówki pierwszej połowy, kiedy miał szansę na trzeciego gola. „To mógł być hat-trick. Trochę źle jednak uderzyłem. Zdecydowałem się na strzał wewnętrzną częścią stopy. Może gdybym uderzył prostym podbiciem, to wpadłaby trzecia bramka” – opowiadał po spotkaniu „Boguś”. Przy okazji Rafał cieszył się, że gra Białej Gwiazdy w ofensywie wygląda coraz składniej. „Przeprowadziliśmy kilka naprawdę fajnych akcji. Staraliśmy się nie grać długiej piłki, ale wymieniać krótkie podania między sobą. Dobrze, że to przynosi efekty” – podkreślił zawodnik Białej Gwiazdy.

Czy po takim występie Boguski wyobraża sobie w ogóle, że w następnym meczu może usiąść na ławce rezerwowych? „Kto wie? Z Jagiellonią też zagraliśmy dobrze, bo sytuacje przecież były, a trener i tak coś pozmieniał. Trzeba więc na treningach pokazywać się i walczyć o miejsce w składzie. Do kolejnego meczu tydzień, więc wiele rzeczy może się wydarzyć” – odpowiedział bohater meczu z Widzewem.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Garguła: Trenerzy optymalnie nas przygotowali

Data publikacji: 27-10-2012 00:29


„Analizowaliśmy przed tym spotkaniem grę Widzewa. Mieli fajne mecze, ale też takie, w których popełniali wiele błędów. Trenerzy optymalnie nas przygotowali, a my staraliśmy się wykorzystać słabe strony Widzewa. Myślę, że to się udało” – podkreślał po meczu w Łodzi Łukasz Garguła.


Jakie były więc te założenia, czym Wisła postanowiła zaskoczyć rywala? „Na początku meczu zagraliśmy bardzo agresywnie, ofensywnie. Chcieliśmy na bokach zrobić sobie przewagę w pojedynkach jeden na jednego. To właśnie nam się udało” – odpowiadał „Guła”. Pomocnik Wisły przyznał, że dopiero przed meczem drużyna dowiedziała się, w jakim zagra składzie. „My nie wiedzieliśmy w tygodniu, jaki będzie skład. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero na przedmeczowej odprawie. Trener nas poinformował, że chciałby wyjść w takim ustawieniu, nakreślił nam parę rzeczy, których od nas oczekuje” – zdradził Garguła.

Łukasz nie był jednak zaskoczony tym, że jako wysunięty napastnik tym razem zagrał Rafał Boguski. „Rafał jest napastnikiem, więc nie jest zaskoczeniem, że wyszedł na tej pozycji. Potrafi znaleźć się w dobrej sytuacji i wykorzystać ją, co potwierdził w meczu z Widzewem. Bardzo się z tego cieszymy. Dziś Rafał jest naszym bohaterem. Miejmy nadzieję, że ten ciężki okres mamy już za sobą i teraz będzie już tylko lepiej” – mówił po meczu Garguła.

A jakie są oczekiwania zespołu po tym długo wyczekiwanym zwycięstwie? „Chcemy się przygotować optymalnie do każdego następnego meczu. Taki jest nasz cel. Teraz przed nami mecz z Lechem Poznań, do którego chcemy się jak najlepiej przygotować i powalczyć o trzy punkty” – krótko odpowiedział pomocnik Wisły.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Podsumowanie 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2012/2013

30. październik 2012, 10:19

Za nami bardzo ciekawa seria spotkań w T-Mobile Ekstraklasie. Padło wiele bramek i kilka zaskakujących wyników. Nie wszystkie mecze faworyci rozstrzygnęli na swoją korzyść, a nawet kiedy im się to udawało, ich przeciwnicy rzadko kiedy tanio oddawali skórę. Po 9. serii spotkań liderem pozostaje Legia Warszawa, która zwiększyła przewagę nad większością drużyn próbujących ją ścigać.


Pięć bramek i wiele emocji przyniósł już pierwszy mecz w Bielsku-Białej, gdzie Podbeskidzie ostatecznie uległo Lechii Gdańsk 2-3. Już w siódmej minucie gry w środku pola zaczarował dryblingiem Razack Traore, a jego wypieszczone prostopadłe podanie trafiło pod nogi Grzegorza Rasiaka, który nie pomylił się w sytuacji sam na sam.

Lechia powinna na przerwę schodzić z wyższym prowadzeniem. Po silnym uderzeniu Ricardinho, piłka ugrzęzła na poprzeczce, spadła tuż za linią bramkową i wyszła w pole, jednak sędzia nakazał grać dalej. W 60 minucie zamiast 0-2, wynik brzmiał 1-1. Damian Chmiel przymierzył sprzed pola karnego, ale jego płaski strzał trafił tylko w słupek. Celna i skuteczna była za to przytomna dobitka Lirana Cohena.

W końcówce wydawało się, że bliżej zwycięskiej bramki są gospodarze, ale w 82. minucie Ricardinho wespół z Mateuszem Bąkiem potwierdzili starą piłkarską maksymę, że bramkarzowi trzeba dać popełnić błąd. Brazylijczyk uderzył źle – za lekko i w zasięgu golkipera, jednak ten źle wyliczył tor lotu futbolówki i pozwolił jej zatrzepotać w sieci.

Na tym jednak nie koniec emocji. Kilka minut wcześniej bramkę gości opuścić musiał kontuzjowany Bartosz Kaniecki, a jego miejsce zajął Michał Buchalik. W 87. minucie zmiennik nie popisał się wypuszczając z rąk bezpańską piłkę strąconą w pole karne. A pustą bramkę z 16 metrów skutecznie dobijał Fabian Pawela i znów był remis.

Już w końcówce doliczonego czasu gry o wyniku rozstrzygnęli do spółki Traore i Dariusz Pietrasiak. Ten pierwszy wykorzystał rzut karny podyktowany po tym jak ten drugi bezmyślnie wyciął w polu karnym Piotra Brożka, któremu piłka uciekała już za linię końcową. Dzięki porażkom faworytów, Lechia goni czołówkę, choć do lidera wciąż traci 6 punktów.

Ciekawie zapowiadał się mecz w Łodzi i do 30 minuty gry faktycznie nielicznie zebrani przy al. Piłsudskiego kibice byli świadkami świetnych zawodów. Niestety potem Wisła Kraków wyraźnie opadła z sił, a goszczący ją Widzew, zamiast grać w piłkę, próbował zainscenizować film "Wściekłe Pięści Węża", popisując się przy tym aktorstwem bardziej amatorskim niż w oryginale.

Już po minucie gry Wisła miała na koncie trzy akcje wprowadzone w pole karne gospodarzy i, co ważniejsze, bramkę autorstwa Rafała Boguskiego, który świetnie nabiegł na podanie Maora Meliksona i wpakował futbolówkę do siatki z najmniejszej odległości. Wisła grała szybko, kombinacyjnie i z niemałym polotem, a w 13. minucie gry skopiowała akcję z pierwszej minuty i podwyższyła prowadzenie. Znów strzelał Boguski, a podawał tym razem Iliev.

Po 20 minutach gry mecz zaczął się wyrównywać. Wiśle zaczynało brakować sił do biegania, a Widzew zaczął naciskać ją wyżej, jednocześnie wykazując się sporą, nie zawsze sportową, agresją w sytuacjach kontaktowych. W 27. minucie bajeczną akcję przeprowadzili gospodarze, choć trzeba przyznać, że Radosław Sobolewski i Michał Czekaj zrobili niewiele, by im przeszkodzić.

Najpierw Mariusz Rybicki piętą ograł Kew Jaliensa i jednocześnie zagrał w tempo do rozpędzonego Marcina Kaczmarka. Ten silnie i niezwykle precyzyjnie zacentrował w pole karne. Na drugim końcu podania znalazł się Mehdi Ben Dhifallah, który świetnie wyszedł w powietrze i strzałem głową z 5 metrów nie dał szans Sergeiowi Pareice.

Jednak Tunezyjczyk ostatecznie okazał się antybohaterem tego spotkania. Już w następnej akcji zarobił żółtą kartkę za symulowanie. Jeszcze przed przerwą powinien był obejrzeć drugą kartkę za kolejny marny teatrzyk. Jednak pozostał na boisku i pogrążył sam siebie nawet bardziej.

Po godzinie gry Widzew mógł remisować, ale po szybko rozegranym stałym fragmencie, nieobstawiony Dhifallah z najmniejszej odległości obił słupek. Na koniec, kwadrans przed końcem meczu postanowił z premedytacją przyjąć piłkę ręką, za co zobaczył drugą żółtą kartkę i osłabił swój zespół, który ostatecznie uległ Wiśle 1-2.

W sobotę nadeszło załamanie pogody. W Kielcach, na bagnistym boisku całkiem nieźle radziły sobie obie drużyny, ale ostatecznie to Korona zatriumfowała nad Pogonią Szczecin, choć na przerwę z prowadzeniem schodzili goście. W 43. minucie Takafumi Akahoshi zacentrował z rzutu wolnego a bramkę zdobył Emil Noll. Gospodarze odpowiedzieli w 51. minucie – zgrał Marcin Żewłakow, a tuż przy słupku uderzył Artur Lenartowski.

Niepocieszony musiał być Dusan Pernis. Słowacki bramkarz zrobił sporo, by utrzymać gości w grze, m. in. Wybronił rut karny Pawła Sobolewskiego jeszcze przy stanie 0-0, jednak ostatecznie musiał wyjmować piłkę z siatki po raz drugi. W 77. minucie sprzed pola karnego uderzył Vlastymir Jovanović, Pernis podręcznikowo zbił piłkę do boku, jednak jego obrońca zaspał. Czujny za to był Maciej Korzym, który bez trudu dobił piłkę do pustej bramki i dał gospodarzom zwycięstwo.

Choć w Bełchatowie boisko zasypało śniegiem, a w piłkę grać umiała tylko jedna drużyna, to stworzone widowisko oglądało się nawet przyjemnie. Dużo w tym zasługi Polonii Warszawa, która nawet w takich warunkach do końca zachowała apetyt na bramki i wygrała z GKS-em aż 5-0, a mogła nawet zdecydowanie wyżej.

Już po kwadransie goście prowadzili. Wladimir Dwaliszwili odegrał w pole karne do Pawła Wszołka, a ten ograł bramkarza, pól obrony rywali i z ostrego kąta strzelił na pustą bramkę. Cztery minuty później Łukasz Teodorczyk zagrał do Tomasza Brzyskiego, ten zabrał się z piłką w pole karne i wykorzystał sytuację sam na sam. Nim minęło pół godziny gry było już 0-3. Z rzutu rożnego centrował Brzyski, a głową, z pomocą obrońcy uderzył Teodorczyk.

O ile na pierwszą połowę boisko udało się odśnieżyć, tyle po zmianie stron piłkarze kopali już na śniegu. W 80. minucie Teodorczyk obsłużył Dwaliszwiliego i Gruzin dał gościom czwarte trafienie. Na początku doliczonego czasu gry (a sędzia doliczył 12 minut) w polu karnym faulowany był Edgar Cani, piłkę napastnikowi zabrał jednak Brzyski i z rzutu karnego... trafił w słupek. Co się odwlecze, to nie uciecze. Kilka minut później Brzyski wrzucił z rzutu rożnego, a wynik ustalił Daniel Gołębiewski.

Do niespodzianki doszło w Poznaniu gdzie wicelider – Lech – podejmował Jagiellonię Białystok i przegrał gładko 0-2. Już w 4. minucie po rzucie wolnym w polu karnym na rykoszet najlepiej zareagował Michał Pazdan i dał gościom wczesne prowadzenie. W 70. minucie wynik meczu ustalił Alexis Norambuena, który z dystansu huknął tuż przy dalszym słupku.

Podobnie gładkie i kto wie, czy nie bardziej sensacyjne, zwycięstwo odniosło Zagłębie Lubin, które pokonało Śląsk Wrocław także 0-2. W 31. minucie Robert Jeż zagrał w pole karne do Michala Papadopulosa, a Czech nie dał szans Rafałowi Gikiewiczowi. Na 3 minuty przed upływem regulaminowego czasu gry wynik ustalił Szymon Pawłowski, który uruchomiony długim podaniem Jeża, ściął akcję w pole karne i precyzyjnie uderzył po długim rogu.

Świetne widowisko zobaczyli kibice w Warszawie, choć z początku mieli powody tylko do narzekań, Legia przegrywała 0-2 z Piastem Gliwice by odmienić losy meczu i ostatecznie wygrać 3-2. Wynik meczu otworzył Fernando Cuerda, który w polu karnym świetnie uprzedził obrońcę gospodarzy i wykorzystał ostre dośrodkowanie Damiana Matrasa. Po 29 minutach gry było 0-1, minutę później już 0-2. Fatalnie zachował się Artur Jędrzejczyk, który za lekko podał do bramkarza i wyłożył w ten sposób piłkę Wojciechowi Kędziorze. Ten skorzystał z prezentu w dobrym stylu ogrywając bramkarza i strzelając na pustą bramkę.

Jednak jeszcze przed przerwą gospodarze zdobyli gola kontaktowego. Z prawej strony zacentrował Michał Kucharczyk, a genialnym uderzeniem piętą po długim słupku popisał się Danijel Ljuboja. Wyrównać gospodarzom udało się dopiero w 82. minucie. Swoje winy strzałem głową odkupił Jędrzejczyk, a z rzutu rożnego wrzucał Jorge Salinas. Minutę później Legia już prowadziła. Efektowną kontrę strzałem z najmniejszej odległości wykończył niezawodny Ljuboja. Legia utrzymała fotel lidera i zwiększyła przewagę nad większością rywali.

Wielkie Derby Śląska, które zamknęły kolejkę, nieco rozczarowały. W meczu brakowało sytuacji podbramkowych, czy też innych powodów do emocjonowania się. Spotkanie było dosyć wyrównany, choć obie drużyny zaprezentowały różne podejście do futbolu. Górnik Zabrze próbował prowadzić grę podczas gdy gospodarze – Ruch Chorzów – grali prostszy futbol, zorientowany na defensywę i szybkie wypady w ataku. Bramki nie padły.

Jeden punkt dla Górnika oznacza, że na drugim miejscu w tabeli po tej kolejce znajdzie się Polonia, która ma najlepszy bilans bramkowy spośród drużyn, które zgromadziły 17 punktów. Trzeci jest właśnie Górnik, a poza podium wylądował Lech Poznań.

Terminarz i wyniki 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2012/2013

Piątek (26 października)

18:00 Podbeskidzie Bielsko-Biała – Lechia Gdańsk 2-3

20:45 Widzew Łódź – Wisła Kraków 1-2

Sobota (27 października)

13:30 Korona Kielce – Pogoń Szczecin 2-1

15:45 GKS Bełchatów – Polonia Warszawa 0-5

18:00 Lech Poznań – Jagiellonia Białystok 0-2

Niedziela (28 października)

14:30 Śląsk Wrocław – KGHM Zagłębie Lubin 0-2

17:00 Legia Warszawa – Piast Gliwice 3-2

Poniedziałek (29 października)

18:30 Ruch Chorzów – Górnik Zabrze 0-0

(Aleksander Lusina)

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Widzewem Łódź

31. październik 2012, 01:11


Każdy może powiedzieć, że ma wizję gry drużyny. Czym innym jest jednak dywagowanie na temat przewagi systemu, dajmy na to 4-4-2 nad 4-3-3, a czym innym jest posiadanie pełnej koncepcji gry danej drużyny – sposobu konstruowania ataków, organizowania gry – w różnych fazach meczu, w różnych boiskowych sytuacjach i stając naprzeciw różnych rywali. Jeszcze inną kwestią jest przełożenie takiej koncepcji na grę drużyny.


Kiedy w klubie pojawia się nowy trener, zawsze istnieje obawa, że tylko mówi, że wie, co należy zrobić. Szczególnie, kiedy szkoleniowiec ma przypiętą łatkę "strażaka". Podobny znak zapytania wydawał się zasadny również przy trenerze Kulawiku. Po trzecim meczu pod jego wodzą, przynajmniej dla mnie, ów znak zapytania zniknął.


Spotkaniem z Widzewem nowy szkoleniowiec naszego klubu udowodnił, że ma pomysł na Wisłę, a w dodatku umie ten pomysł przełożyć na boiskową postawę zawodników. Czy jest to pomysł dobry - skuteczny? To pytanie pozostanie otwarte jeszcze przez dłuższy czas, bo jedna jaskółka wiosny nie czyni, a i sam trener z pewnością nie odsłonił w Łodzi jeszcze wszystkich kart. Wątpliwości nie podlega natomiast fakt, że zwycięstwo nad Widzewem to w dużej mierze zasługa trenera Kulawika.


Analizę poprowadzę przez pryzmat naszego rywala, bo w dużej mierze nasza gra została dostosowana pod charakterystykę tego konkretnego przeciwnika, co nie oznacza, że pewnych zachowań wariantów i ogólnych koncepcji nie można wykorzystać w innych meczach.


Widzew w tym sezonie wygrywał pięciokrotnie, ale nigdy nie były to zwycięstwa wyraźne. Tylko będący w dołku Ruch uległ Widzewowi dwiema bramkami. Co więcej, jest to drużyna, która w większości starć prezentuje dwa oblicza.


W pierwszej fazie meczu łodzianie imponują przede wszystkim utrzymywaniem się przy piłce. Rzadko wybijają futbolówkę na uwolnienie, kładą duży nacisk na wychodzenie z własnej połowy podaniami. Choć często bronią się głęboko, bardzo skutecznie zbierają piłkę przed własną szesnastką i potrafią się przy niej utrzymać. Recepta Wisły na Widzew była prosta – zebrać piłkę w drugiej linii przed pomocnikami gospodarzy. Dopóki mieliśmy na to siły, Widzew wyglądał bezradnie.


Drugim istotnym aspektem niwelowania potencjału Widzewa był wysoki pressing uniemożliwiający komfortowe wyprowadzenie piłki z własnej połowy. Co ważne, gdy piłka mijała strefę pressingu, Wiślacy starali się uprzedzać rywali do piłki, czytać ich podania - nie grać wyblokiem, ani tym bardziej nie przyjmować fizycznego charakteru pojedynków w środku pola, w których to Widzew czuje się mocny, a przynajmniej mocniejszy od Wisły.


Kolejnym atutem Widzewa są szybko wyprowadzane ataki. Wiele z bramek podopieczni Radosława Mroczkowskiego strzelają po akcjach skonstruowanych dwoma, trzema szybkimi podaniami na większej przestrzeni. Wisła odpowiedziała na ten element dwiema fazami tłumienia kontrataku. Dwaj defensywni pomocnicy, poza sytuacjami operowania w głębokiej defensywie, współdziałali w pionie, a nie w poziomie.


Kiedy Wisła wychodziła z atakiem, zawsze za graczami ofensywnymi podążał dokładnie jeden z defensywnych pomocników. Jego zadaniem było oczywiście także wspieranie rozegrania akcji, ale przede wszystkim nałożenie wysokiego ataku na piłkę zaraz po stracie. Jeżeli akcji nie udało się przerwać w zarodku, za jego plecami był kolejny z defensywnych pomocników, który przypuszczał atak numer dwa, gdy akcja zbliżała się do jego strefy.

To dawało czas na powrót wyżej ustawionemu z defensywnych pomocników i ewentualny atak numer trzy w strefie środkowej. Nie każdą akcję można w ten sposób zatrzymać, czy przerwać, ale za to nieomal zawsze można ją wyraźnie spowolnić i dać drużynie czas na zorganizowanie pełnej defensywy.

Kolejna kwestia to metody ataku Widzewa. Trzej kluczowi gracze łodzian to Dudek, Kaczmarek i Broź. Bartoszewicz głównie przecina akcje rywali. Okachi miewa mecze, w których odgrywa ważną rolę, ale jest chimeryczny i w dodatku samodzielnie nie stanowi zagrożenia, dopiero w połączeniu z graczami kluczowymi może powodować zamieszanie. Ben Dhifallach jest również istotny, ale wystarczy wyeksploatować jego przeciętną motorykę i nie pozwolić mu na grę kontaktową, żeby odciąć go od podań i wyeliminować z gry.


Z tercetu graczy ofensywnych, choć Dudek jest najbardziej kreatywny, to dla całej koncepcji gry najważniejszy jest Broź – boczny obrońca, który gra bardzo ofensywnie i wymusza dominację ataków prawą stroną, co pociąga za sobą zorientowanie ciężaru gry łódzkiej drużyny właśnie w tej części boiska.


Dudek często szuka gry pod prawą flanką, bo tam jest Broź. Nierzadko grający z lewej strony Kaczmarek przechodzi na prawą stronę na modlę podobną do Meliksona w Wiśle. W dodatku Kaczmarek nierzadko ściąga do środka wchodząc w miejsce Dudka, pozostawiając swoją lewą flankę otwartą.

To wszystko znajdowało odzwierciedlenie w grze Wisły, która często ściągała obydwu defensywnych pomocników na swoją lewą, a z punktu widzenia Widzewa prawą, flankę. Miejsce defensywnego pomocnika w środku zajmował wtedy Jaliens, który nie musiał pilnować prawego skrzydła pod nieobecność Kaczmarka, wystarczała tam asekuracja Ilieva. Ponadto drugi z bocznych obrońców – Bunoza – miał znacznie ograniczone zadania ofensywne, aby cały czas być gotowym na odparcie ataku swoją stroną.


Wszystkie te manewry przynosiły skutek. Prawa flanka Widzewa została nieomal kompletnie wyeliminowana z gry. Nieomal, bowiem wystarczyły pojedyncze błędy w organizacji gry, brak stosownego wsparcia dla Bunozy, żeby Broź natychmiast dwukrotnie znalazł się w dobrej pozycji pod naszym polem karnym. Na nasze szczęście nie miał wtedy dobrego wsparcia, w dodatku w obydwu wypadkach jakość jego zagrań pozostawiała wiele do życzenia. Jedyne dwie groźne akcje Widzewa przedarły się naszym prawym skrzydłem i to po błędach indywidualnych.


Taka asymetria w grze defensywnej pociągała za sobą także zróżnicowanie rozprowadzania akcji ofensywnych. W otwierających minutach meczu, po prawej stronie dominująca rolę pełnił duet Iliev – Jaliens. Po drugiej stronie Meliksona częściej wspierali Boguski i Garguła, niż Bunoza. Warto też zauważyć, że obie bramki padły po przejściu Meliksona na prawe skrzydło.


Trzeba też poświęcić kilka słów samym bramkom. Po meczu trener chwalił drużynę, za zdobycie bramek po przećwiczonej akcji. Faktycznie, akcje były do siebie bliźniaczo podobne. Powiem więcej, przeciwko Jagiellonii przeprowadziliśmy dwie identyczne akcje, tylko że wtedy finalizować miał je Sikorski, a on niestety nie wie, co w takich sytuacjach powinien robić napastnik.

Co więcej, obie bramki padły po prawidłowym rozczytaniu gry Widzewa. W obydwu sytuacjach kluczowy był sektor boiska, z którego na podanie nabiegał Boguski. Wiślak chował się nie między stoperami, a na boku. Wchodził w strefę Brozia, który na zamknięciu akcji bardzo często nie wchodzi w kontakt z rywalem i kryje go "na radar". Dzięki temu Boguski dwukrotnie z niesłychaną swobodą zgubił krycie i bez obstawy mógł w spokoju koncentrować się na wykończeniu akcji.

Ale powyższe pochwały na temat gry Wisły ograniczają się do pierwszych 20 minut meczu, czyli do okresu, w którym Wisła miała siły by egzekwować obraną taktykę. Po 20 minucie zniknął pressing na połowie rywala, a piłkarze biegali coraz wolniej. Tym samym nie mogli realizować elementu wyprzedzania rywali, coraz częściej gospodarze mieli możliwość wejścia w grę kontaktową, co zaczęło dawać im przewagę w środku pola.


Jednocześnie podrażniony Widzew próbujący gonić wynik sam zaczął stosować własny pressing, zmuszając nas do częstszego operowania długimi podaniami, co przy niewysokich graczach ofensywnych i braku dynamiki niezbędnej do zbierania drugich piłek, stawiało nas w niekorzystnej sytuacji i skutecznie ograniczało możliwości konstruowania ataków. Do tego element rozdrażnienia rywali przełożył się na ich ostrą, momentami brutalną grę, głównie liczne wślizgi wyprostowanymi nogami.

To wszystko zaowocowało zepchnięciem Wisły do defensywy i w konsekwencji zdobyciem bramki. Jaliensa jestem w tej sytuacji w stanie rozgrzeszyć. Większa agresja z jego strony mogła kosztować nas oddanie stałego fragmentu gry w dogodnej pozycji. Natomiast bierność Sobolewskiego i fatalne ustawienie Czekaja to już poważne błędy, które bezpośrednio spowodowały utratę gola.

Na nasze szczęście, po bramce kontaktowej Widzew... zgłupiał. Skoncentrował się na walce w środku pola i przesadził z agresją, natomiast zapomniał o konstruowaniu ataków i zakładaniu pressingu, w ten sposób zmarnował jedyny okres w którym mógł doprowadzić do wyrównania. Jeszcze po przerwie był słupek Ben Dhifallaha w wymarzonej sytuacji (znów zawiodło ustawienie Czekaja), ale był to łabędzi śpiew Widzewa.

Tak, jak wspomniałem wcześniej, Widzew w obrębie jednego meczu prezentuje dwa oblicza. Dzieje się tak, bo ma słabą ławkę rezerwowych i kilku ważnych piłkarzy niegotowych do gry przez pełne 90 minut na wysokich obrotach. Przede wszystkim po godzinie gry zupełnie nieprzydatny staje się mózg zespołu – Sebastian Dudek. Do tego prawoskrzydłowy (czy to Rybicki, czy to Alex) niezmiennie właśnie w tym okresie zaczyna być nękanym przez skurcze i musi opuścić murawę. Jego niedoświadczony zmiennik nie potrafi wcielić się w lidera drużyny.

Tym samym Widzew po godzinie gry przestaje przypominać drużynę, którą jest na początku meczu. Ma koszmarne problemy z utrzymaniem się przy piłce, czy nawet wyprowadzeniem jej z własnej połowy, nie mówiąc o skonstruowaniu składnego ataku. Na nasze szczęście w drugiej połowie zmierzyły się dwie drużyny fizycznie niezdolne do prowadzenia gry ofensywnej.

Korzystny dla nas wynik pozwalał nam koncentrować się na defensywie, a obowiązek nacierania przerzucał na rywali, którzy w dodatku kończyli mecz w dziesiątkę. W drugiej połowie nic ciekawego nie miało prawa się wydarzyć, chyba że po koszmarnym błędzie lub przebłysku geniuszu jednego zawodnika.

W dodatku, choć to Widzew gonił wynik, Wisła zagrała mądrze i szanowała piłkę, nie oddając jej pochopnie. Zmęczony Widzew nie był w stanie założyć skutecznego pressingu, by spróbować piłkę odzyskać i musiał czekać aż Wisła pofatyguje się na jego połowę. To bardzo skutecznie obniżało częstotliwość ataków łodzian. W dodatku zachęcało ich do konstruowania kontrataków, które nie tylko potęgowały zmęczenie gospodarzy, ale na dodatek były łatwiejsze do zatrzymania dla defensywnie zorientowanej Wisły, która przeważnie dysponowała wyraźną przewagą liczebną.

Oceny piłkarzy

Skala 1 - 10, gdzie 10 to klasa międzynarodowa, a 1 klasa podwórkowa. Oceną wyjściową, oznaczającą przeciętny występ, jest 5.

Sergei Pareiko – 5

Nie miał za dużo pracy. W pierwszej połowie musiał obronić strzał Kaczmarka, w drugiej był na posterunku, gdy piłka odbiła się od słupka po strzale Ben Dhifallaha. Do tego nieźle spisywał się na przedpolu przewidując kilka dośrodkowań i w porę do nich wychodząc. Niestety te drobne pozytywy zrównoważył negatywem w postaci kłującego w oczy słabego wprowadzania piłki do gry nogą. Jego podania były mało precyzyjne, w dodatku nierzadko cechowały się zbyt płaską parabolą lotu.


Kew Jaliens – 6

Do przerwy jedna z wiodących postaci Wisły. Aktywny zarówno w odbiorze jak i w ataku. Nie tylko dużo biegał, ale także aktywnie uczestniczył w rozgrywaniu akcji. W defensywie jego pomyłki były nieliczne i nie miały poważnego charakteru. Po przerwie Holender był jednak już tylko poprawny. Mniej udzielał się w ofensywie, w defensywie zdarzyło mu się kilka pomyłek. Nieco zaspał przy stałym fragmencie, po którym Ben Dhifallach obił słupek, a chwilę później dał Rybickiemu oddać strzał głową. Jednak ten moment słabości nie umniejsza pracy wykonanej przez Wiślaka w przekroju całego meczu.

Jeszcze taka drobna uwaga, jeśli czytają to komentatorzy – proszę nie robić z wystawiania Jaliensa na prawej obronie sensacji. Jaliens przez większą część kariery grał właśnie na tej pozycji, na stopera został przekwalifikowany w Holandii ze względu na wiek i pogarszającą się motorykę, ale co okazuje niewystarczające w Eredivisie, nie musi takie być w Ekstraklasie.

Arkadiusz Głowacki – 5

Siła spokoju – nie dał się sprowokować pajacującemu Dhifallahowi. Ale każdy kij ma dwa końce. Tunezyjczyk tak często wcielał się w komedianta, że Głowacki nieczęsto miał okazję toczyć z nim piłkarskie pojedynki, a że pozostali Widzewiacy nie myśleli o podkradaniu się pod nasz pole karne, przynajmniej poprzez środkową strefę, to Głowacki nie miał zbyt wiele pracy tego dnia.

Michał Czekaj – 4

Był bardziej widoczny od Głowackiego, miał kilka udanych i efektownych interwencji na uprzedzenie. Niestety brakowało mu solidności. Popełnił kilka pomniejszych błędów i dwa poważne. Dwukrotnie nie upilnował Ben Dhifallaha i mógł w ten sposób roztrwonić cały bramkowy dorobek drużyny. Musi nauczyć się kontrolować odległość od napastnika, bo póki co wbiega w pole karne na ślepo, nie mając pojęcia co dzieje się za jego plecami. Powinien też popracować nad szybszym operowaniem piłką, bo jego podania są po prostu zbyt ospałe i anemiczne.

Gordan Bunoza – 6

Do przerwy bardzo mocny punkt drużyny w defensywie, a także od czasu do czasu konkretne wsparcie dla zawodników ofensywnych. W drugiej połowie częściej ruszał do przodu, ale chyba z mniejszym skutkiem. W dodatku w defensywie był wyraźnie bardziej nerwowy, co nie oznacza, że nieskuteczny. Popełniał też proste błędy przy wyprowadzaniu piłki, choć jeszcze przed przerwą jego podania były celne, odpowiednio silne i nierzadko błyskotliwe.

Radosław Sobolewski – 4

Można naszego kapitana tłumaczyć przerwą w treningach i wiekiem, ale faktem jest, że słabo zniósł ten mecz pod względem kondycyjnym, nawet na tle kolegów i rywali, którzy przecież także nie zaimponowali wydolnością. Do tego popełnił kilka pomniejszych błędów kilkukrotnie tracąc piłkę przy wyprowadzeniu, czy całkiem niezrozumiale opóźniając powrót po nieudanej próbie uprzedzenia rywala. No i pozostaje kwestia straconej bramki, gdzie Sobolewski zachował się jak nie on i statystował przy dośrodkowującym Kaczmarku, zamiast go zaatakować.

Wymieniłem sporo mankamentów w grze Wiślaka, ale poza tym był silnym punktem drużyny. Świetnie czytał grę, świetnie się ustawiał, od czasu do czasu brał bardziej aktywny udział w akcjach ofensywnych. Jego doskok do rywala przeważnie był świetnie wymierzony czasowo. Już samymi swoimi przechwytami poczynił duży wkład w zwycięstwo Wisły.

Cezary Wilk – 5

Tutaj pojawia się problem z oceną. Dobrze zniósł ten mecz pod względem fizycznym, chociażby z tego względu jego rola w zespole była istotna. Jednocześnie wypełniał postawione przed nim zadania. Jednak czegoś w jego występie zabrakło. W kilku sytuacjach raził tym, że nie przewiduje sytuacji boiskowych, tylko na nie reaguje. Co jest problemem, kiedy drużyna opiera swoją grę na uprzedzaniu rywala – wtedy zaangażowanie i szybkość mogą zwyczajnie nie wystarczyć. Dlatego jego występ był jedynie poprawny.

Ivica Iliev – 5

Podobnie jak Wilk wytrzymał cały mecz, ale różnie bywało z efektami jego pracy. Szczególnie kiedy drużyna zaczęła sypać się pod względem wybiegania. Wtedy Iliev przestał szukać partnerów i wrócił do swojego stylu – efektownych, ale całkowicie nieskutecznych dryblingów, które w dodatku oznaczały zbyt szybkie pozbywanie się futbolówki. Mimo to trzeba oddać mu, że stwarzał zagrożenie pod bramką rywali, oddał groźny celny strzał, zaliczył asystę. Przy tym wypełniał swoje zadania taktyczne w defensywie, co wymagało od niego sporo biegania po boisku.

Łukasz Garguła – 7

Jeżeli zapomnimy na moment kto zdobywał w piątek bramki, to okaże się, że najlepszym i najważniejszym piłkarzem na boisku w tym meczu był Łukasz Garguła. Troszkę zabrakło stempla w postaci jakiegoś groźnego, celnego strzału. Oddał też rywalom dwa rzuty wolne w niebezpiecznych pozycjach. I to koniec mankamentów, o reszcie można wypowiadać w samych superlatywach.

Aktywny, ruchliwy, szukający gry. Nieomal każda nasza akcja musiała przejść przez Gargułę. To ten zawodnik decydował o tym którą flanką, w jaki sposób i w którym momencie zadecyduje Wisła. Rozdzielał piłki tak jak wszyscy na to liczyli, kiedy trafiał na Reymonta. Do tego pracował w defensywie. Dopóki miał na to siły, zakładał pressing, a i tak dobrze wytrzymał to spotkanie pod względem kondycyjnym. Pomimo swojej aktywności, nie unikał gry od pierwszej do ostatniej minuty meczu.

Maor Melikson – 5

Przez pierwsze 20 minut kluczowa postać Wisły. Swoboda z jaką operował piłką na powrót imponowała, kiedy zagrał do partnera barkiem, ręce same składały się do oklasków, a przecież jeszcze asystował przy pierwszej i maczał palce przy drugiej bramce. Niestety był jednym z Wiślaków, po których najbardziej było widać kurczące się zapasy sił.

W trakcie jednego meczu z motoru napędowego drużyny przemienił się w bohatera pojedynczych akcji. Zszedł w drugiej połowie za sprawą urazu, którego nabawił się nieco na własne życzenie, ale trzeba przyznać, że ta zmiana i tak musiała nadejść, bo z każdą mijającą minutą Melikson stawał się cieniem samego siebie.

Rafał Boguski – 7

Strzelec dwóch bramek. W obydwu sytuacjach zachował się doskonale, umiejętnie gubiąc krycie i wpasowując się w tempo akcji. Do tego był aktywny w grze. Często uczestniczył w wyprowadzaniu akcji i ich dalszym konstruowaniu, umiejętnie przyśpieszał grę podaniami na jeden kontakt. Przy tym wykonywał zadania defensywne – czy to poprzez pressing, czy też powrót na własną połowę. Niestety fizycznie stopniowo słabł. Nie tylko był coraz mniej dynamiczny, ale z czasem zaczął popełniać proste błędy zagrywając piłkę i ostatecznie stał się mało przydatny wymuszając zmianę.

Cwetan Genkow – 4

Trochę pobiegał trochę powalczył, ale niczym szczególnym się nie odznaczył. Tak w jednej sytuacji imponująco pofrunął w powietrzu, ale to mimo wszystko jest piłka nożna a nie skok wzwyż. Jak długo z jego wyskoków drużyna nie ma pożytku, tak długo pozostają jedynie boiskową ciekawostką. Pochwalić można go za trochę niezłych zgrań długich piłek, ale trzeba zauważyć, że jego niżsi koledzy jak Garguła i Boguski także radzili sobie w tym elemencie zaskakująco dobrze, co trochę umniejsza osiągnięciom Bułgara. Do tego Genkow po wejściu wyglądał trochę jakby biegał z kolegami od pierwszej minuty, za grosz nie było po nim widać świeżości.

Michał Chrapek – 2

Słabiutka zmiana. Sporo błędów, nierzadko prostych i niewymuszonych. Najpierw źle wszedł w mecz, a potem zaczął chować się przed grą i drużyna miała z niego niewiele pożytku. W dodatku fizycznie wyglądał nie lepiej od Boguskiego, który, gdy Chrapek pojawił się na boisku, oddychał już rękawami.

Romell Quioto

Jedno niezłe dośrodkowanie, kilka niezłych zagrań, ale jego występ był zdecydowanie zbyt krótki, by pokusić się o jego ocenę. Zastanawia mnie natomiast czy trener Kulawik da Quioto szansę na pozycji środkowego napastnika, na której to nominalnie miał występować Honduranin. Grał zbyt krótko, by podlegać ocenie.

Podsumowanie

Wisła odniosła bardzo ważne zwycięstwo, które powinno tak kibicom, jak i samym piłkarzom przywrócić nieco wiary w ten zespół. To jest ważne, bo gdybyśmy chwalili Wisłę za postępy w grze, za którymi nie szłyby w parze lepsze wyniki, w pewnym momencie drużyna mogłaby zwątpić w słuszność obranego kierunku. Po zwycięstwie Wisła jest pod nieco mniejszą presją i może w lepszych nastrojach przygotowywać się do następnych meczy.


Inną kwestią powinny być nasze oczekiwania względem następnych kolejek. Nie oszukujmy się, chociażby ze względu na kłopoty z utrzymywaniem wysokiego tempa gry, nasze wyniki w najbliższym czasie raczej nie będą rewelacyjne. Przynajmniej do końca rundy należy oswoić się z myślą, że jeszcze kilka porażek się przydarzy, a o zwycięstwa nie będzie łatwo. Jeżeli trenerowi Kulawikowi uda się je wyczarować, to tylko na plus dla niego, ale nie nakładajmy na piłkarzy zbyt dużej presji, bo na dziś wciąż jesteśmy drużyną w rozsypce, przed którą wiele pracy, by powrócić na właściwe tory.

wislakrakow.com (Aleksander Lusina)

Źródło: wislakrakow.com

Video