2012.11.02 Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 12:52, 18 lis 2014; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2012.11.02, Ekstraklasa, 10. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 20:45, piątek, 2°C
Wisła Kraków 0:1 (0:1) Lech Poznań
widzów: 17.664
sędzia: Szymon Marciniak z Płocka
Bramki
0:1 36' Szymon Drewniak
Wisła Kraków
1-4-2-3-1
Sergei Pareiko
Grafika:Zk.jpg Kew Jaliens
Grafika:Zk.jpg Arkadiusz Głowacki Grafika:kontuzja.png Grafika:zmiana.PNG (22' Jan Frederiksen)
Grafika:Zk.jpg Michał Czekaj
Gordan Bunoza
Cezary Wilk
Radosław Sobolewski Grafika:zmiana.PNG (67' Daniel Sikorski)
Ivica Iliev Grafika:zmiana.PNG (56' Cwetan Genkow)
Łukasz Garguła
Maor Melikson
Rafał Boguski

trener: Tomasz Kulawik
Lech Poznań
1-4-2-3-1
Jasmin Burić
Kebba Ceesay
Marcin Kamiński
Manuel Arboleda
Luis Henriquez
Łukasz Trałka Grafika:Zk.jpg
Rafał Murawski
Mateusz Możdżeń
Szymon Drewniak Grafika:Zk.jpg Grafika:zmiana.PNG (60' Karol Linetty)
Aleksandar Tonev Grafika:Zk.jpg Grafika:zmiana.PNG (70' Vojo Ubiparip)
Bartosz Bereszyński Grafika:zmiana.PNG (77' Ivan Djurdjević)

trener: Mariusz Rumak
strzały: 16 - 11
strzały celne: 4 - 2
posiadanie piłki: 63% - 37%
spalone: 1 - 3
rzuty rożne: 7 - 2
dośrodkowania: 21 - 11
faule: 13 - 23
żółte kartki: 3 - 3

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Tomasz Kulawik przed meczem z Lechem

- Do każdego meczu skupiamy się tak, aby podejść do niego poważnie i go wygrać. Tak chcemy realizować plan, aby skupiać się na najbliższym meczu i tak zawodnicy do tego podchodzą. Tak są też zmotywowani, żeby na najbliższy mecz być w optymalnej formie - powiedział przed czekającym nas w piątek spotkaniem ligowym z Lechem Poznań trener Wisły, Tomasz Kulawik.

Na szczęście w zespole nie ma po ostatnim występie groźniejszych urazów. Jedynie nagły atak zimy sprawił, że trzech piłkarzy jest przeziębionych.

- Mamy mały problem z Cwetanem Genkowem, z Radkiem Sobolewskim i Sergeiem Pareiko. Są to osoby, które są podziębione i wczoraj nie trenowały. Dziś z tej trójki nie będzie trenował tylko Cwetan, który ma wciąż problem z gardłem, ale zobaczymy jeszcze jaka będzie jutro sytuacja. Może będzie wyglądać dużo lepiej i będzie gotowy. Decyzja o tym czy zagra, zostanie więc podjęta jutro. Reszta osób jest gotowa do treningu, w tym Maor Melikson, który miał delikatny uraz, ale na dziś - z tego co wiadomo - jest gotowy do gry - powiedział o sytuacji zdrowotnej trener.

Co na pewno też zainteresuje kibiców, Kulawik raczej niewiele zmieni w składzie, w porównaniu do tego z meczu z Widzewem, bo jak sam przyznał: - Dużo zmian w składzie nie będzie.

Zapytany z kolei o specyfikę meczów z poznaniakami, które w przeszłości najczęściej kończyły się wygranymi Wisły w Krakowie oraz naszymi porażkami w Poznaniu, powiedział: - Zawsze takie mecze są wyjątkowe, z tego względu, że gramy przeciwko Lechowi i nie trzeba specjalnie motywować zawodników, którzy znają tę firmę i wiedzą przeciwko komu grają. Może dlatego te mecze tak wyglądają i każdy dominuje u siebie. I oby tak zostało.

- Ostatnią porażkę Lecha odbieram jako wypadek przy pracy. Oglądałem ich w kilku meczach i ta drużyna jest całkiem nieźle poukładana. Szybko ten mecz ułożył się Jagiellonii, szybka bramka zmotywowała ich, żeby bronić tego wyniku i grać to co Jagiellonia lubi, czyli z kontry - mówił natomiast trener Wisły, odnosząc się do porażki poznaniaków w poprzedniej kolejce, 0-2 u siebie z Jagiellonią.

- Musimy znaleźć słabe strony Lecha, wykorzystać je i wygrać mecz. Dostrzegam je, ale nie powiem o nich, bo jest to moja słodka tajemnica - zakończył Kulawik.

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Hit w Krakowie: Wisła - Lech

2. listopada 2012, 13:00

Już dziś wieczorem przy Reymonta czeka nas hit kolejki, bo inaczej nie można nazwać meczu Wisły z Lechem, niezależnie od aktualnej pozycji w tabeli obydwu zespołów. Jeszcze kilka miesięcy temu Wisła i Kolejorz znajdowały się na podobnie niskim pułapie - jak jest dziś wszyscy wiemy. Przed tygodniem to jednak Wisła ograła faworyzowanego Widzewa na ich stadionie, a Lech przegrał u siebie z Jagiellonią.


Trener Kulawik już w środę zapowiedział, że raczej nie przewiduje zmian personalnych w porównaniu z ostatnim meczem. I w zasadzie trudno się z tym nie zgodzić, bo jeśli spojrzeć na naszą ławkę to śmiało można wysnuć wniosek, że trener Kulawik wybrał najbardziej optymalne zestawienie. Wątpliwości mogło budzić jedynie wystawienie na szpicy Rafała Boguskiego kosztem Genkowa, jednak „Boguś” w ostatnim meczu zamknął usta wszelkim krytykom.

Przygotowanie wiślaków do piątkowego meczu pokrzyżowała pogoda. Gwałtowne i obfite opady śniegu oraz znaczne obniżenie temperatury zmusiły piłkarzy Wisły do przeniesienia części zajęć na sztuczne boisko. Kolejnym utrudnieniem w przygotowaniach był stan zdrowotny zawodników. Duża część piłkarzy narzekała na przeziębienie i złe samopoczucie.

Lech pod wodzą trenera Rumaka, któremu dano spory kredyt zaufania i który mocno przewietrzył szatnię spisuje się dobrze. Gra efektowną piłkę, nie ma problemów ze zdobywaniem bramek no i co istotne, ze zdobywaniem punktów. Mimo to i poznaniakom zdarzają się wpadki, jak wspomniana porażka na własnym boisku z Jagiellonią, z którą tydzień wcześniej Wisła bezbramkowo zremisowała.

Mariusz Rumak nie będzie mógł dziś skorzystać z chorego Bartosza Ślusarskiego, który w tym sezonie jest w zaskakująco dobrej formie oraz swojego playmakera Gergo Lovrencsicsa. Do kadry wracają za to pauzujący ostatnio za kartki Kebba Cessay oraz weteran, Ivan Djurdjević.

W Krakowie Wisła mierzyła się z Lechem 45 razy, z czego odniosła 26 zwycięstw przy tylko sześciu wygranych Kolejorza. Czy dziś podopieczni Tomasza Kulawika wygrają po raz 27? Na Reymonta nikt nie rozważa innej opcji!

Spotkanie poprowadzi pan Szymon Marciniak z Płocka.

Transmisja spotkanie w Canal+ Sport od 20:15. Mecz rozpocznie się od 20:45.

(sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Ligowy szlagier przy Reymonta

Data publikacji: 02-11-2012 10:06


Lech Poznań jest tym zespołem, który podobnie jak Legia przyciąga na stadiony fanów, chcących przyjrzeć się emocjonującemu widowisku. Wiślacy odnotowali pierwsze zwycięstwo pod wodzą Tomasza Kulawika i zapowiadają walkę o kolejne punkty w nadchodzących rywalizacjach.


W dobrych nastrojach piłkarze spod Wawelu podejmować będą drużynę Kolejorza, bowiem humor Wiślakom w minionej kolejce poprawił gracz, na którego nikt ostatnio nie stawiał, czyli Rafał Boguski, strzelając dwie bramki Widzewowi Łódź. Piątkowy rywal zawodników Kulawika, poznański Lech, nieoczekiwanie uległ na własnym terenie Jagiellonii Białystok 0:2.

Włodarze zespołu z Wielkopolski mogą być jednak zadowoleni z postawy graczy Rumaka, którzy od początku obecnych rozgrywek nie zawodzą. Już w pierwszej kolejce Lechici odprawili z kwitkiem chorzowski Ruch, wbijając mu aż cztery bramki. Drugi mecz także przyniósł zawodnikom z Poznania trzy punkty, ale w trzecim pojedynku musieli zadowolić się jedynie remisem. W kolejnych spotkaniach Kolejorz zanotował dziesięć oczek i może pochwalić się dobrą dyspozycją w obecnej edycji T-Mobile Ekstraklasy.

Porażka Lecha przed własną publicznością w minionej kolejce kosztowała graczy z Wielkopolski utraty miejsca na podium. Po 9. kolejkach poznaniacy mają na swoim koncie 17 punktów i tracą cztery oczka do liderującej Legii. Piłkarze Mariusza Rumaka szczególnie dobrze spisują się na wyjeździe, bowiem w zaledwie jednej rywalizacji do Poznania wrócili na tarczy, ulegając w Gdańsku Lechii. Zawodnicy Białej Gwiazdy znajdują się znacznie niżej w tabeli od Kolejorza, gromadząc do tej pory 11 oczek i zajmując jedenastą pozycję.

Trenerzy Lecha przed potyczką z Wisłą wykazują zadowolenie z obecnej sytuacji kadrowej, mimo że poznaniacy nie mogą być pewni występu przy Reymonta 22 Huberta Wołąkiewicza, Łukasza Trałki oraz Bartosza Ślusarskiego, którzy w ostatnim czasie nabawili się urazów. Najgorszej wygląda stan zdrowia Ślusarskiego, ale sztab medyczny Kolejorza robi wszystko, aby postawić piłkarza na nogi.

Z kolei w drużynie gospodarzy piątkowej rywalizacji wypadł Łukasz Burliga. Przeziębienia meczą natomiast Radosława Sobolewskiego oraz Sergiea Pareikę, ale piłkarze zapowiadają, że będą w pełnej gotowości na mecz z drużyną z Poznania. Gorzej wygląda natomiast stan zdrowia napastnika Wisły, Tsvetana Genkowa, którego występ przed własnością publicznością stoi pod sporym znakiem zapytania. Uraz stopy przeszkadza z kolei Maorowi Meliksonowi, który został poobijany podczas spotkania z Widzewem. Izraelski pomocnik Wisły także powinien być gotowy do gry przeciwko Kolejorzowi.

Patrząc na pięć ostatnich rywalizacji obu zespołów można optymistycznie spojrzeć na szlagier w ramach 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy, gdyż Wiślacy zaledwie raz musieli podzielić się z Lechem punktami, a z pozostałych rywalizacji, zarówno na swoim terenie, jak i na wyjeździe, Biała Gwiazda wychodziła zwycięsko. Ostatni pojedynek obu drużyn w lidze odbył się w Krakowie i zakończył się bezbrakowym remisem.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Tak gra Lech Poznań

Data publikacji: 01-11-2012 20:00


Lech Poznań przed meczem z Wisłą ma jeden poważny problem: w Krakowie najprawdopodobniej nie zagra kontuzjowany Bartosz Ślusarski. Trener Rumak ma do wyboru albo zastąpić go jednym z młodych, niedoświadczonych zawodników, albo postawić na piłkarzy, których z reguły wystawia na skrzydłach, albo wreszcie w podstawowym składzie wpuścić doświadczonego Piotra Reissa.


Bramka: W tym sezonie miejsce między słupkami zajął Jasmin Burić. Chociaż w ostatnim spotkaniu puścił dwa gole, to jednak żaden z nich nie padł z jego winy, a dodatkowo trener Rumak postanowił dać duży kredyt zaufania jednemu golkiperowi i na zmianę w bramce się nie zanosi. Burić to z pewnością dobry bramkarz, u którego trudno znaleźć słabsze punkty. Gole jednak puszcza, więc nie jest to też tak, że stanowi zaporę nie do przejścia.

Obrona: Ta formacja gra raczej w niezmienionym składzie, chyba że któryś z obrońców jest kontuzjowany lub musi odcierpieć karę za kartki. Tak było w meczu z Jagiellonią, kiedy nie mógł zagrać Kebba Ceesay. Teraz już wraca do gry i trener Rumak z pewnością po niego sięgnie. Do solidnej gry w obronie dokłada on bowiem duże umiejętności w ofensywie: umiejętność dokładnego podania w pole karne w pełnym biegu, a także precyzyjne uderzenie z dystansu. Podobnie można scharakteryzować Luisa Henriqueza, który zagra z lewej strony defensywy. W środku natomiast najprawdopodobniej zobaczymy parę Manuel Arboleda – Hubert Wołąkiewicz. Ten pierwszy ostatnio prezentuje dobrą formę, do której przyzwyczaił kibiców przed kilkoma laty. Wołąkiewiczowi natomiast z pewnością dobrze nie robią zmiany pozycji, gdy tylko kontuzjowany jest któryś z jego partnerów i cały czas można odnieść wrażenie, że lepiej spisuje się on z boku defensywy.

Pomoc: Dwójkę defensywnych pomocników stanowią piłkarze z reprezentacyjną przeszłością. To Rafał Murawski i Łukasz Trałka. Obaj skutecznie potrafią rozbijać ataki przeciwnika, obaj też z chęcią włączają się do akcji ofensywnych swojej drużyny. Często więc jest tak, że dostępu do bramki Lecha broni jedynie jeden z tej dwójki. Przed nimi operować będzie najprawdopodobniej Mateusz Możdżeń. Wydaje się, że właśnie na pozycji ofensywnego pomocnika Lech ostatnio najwięcej stracił. Po odejściu z klubu Stilicia i Krivca nie ma w zespole z Poznania takiego zawodnika, który skutecznie ciągnąłby grę ze środka pola. Właśnie dlatego ogromną rolę ogrywają piłkarze bardzo ofensywnie grający na skrzydłach. Tu trener Rumak często wystawia graczy, którzy z powodzeniem mogliby występować też w ataku. W piątek najprawdopodobniej po bokach grać będą Gergo Lovrencsics oraz Aleksandar Tonev. Obaj dysponują dobrym dryblingiem i uderzeniem z dystansu. Na boisku będziemy mogli ich zobaczyć tak samo często po obu stronach pomocy, jak również w środku, gdzie będą zamykali akcje z drugiego skrzydła.

Atak: Naszym zdaniem w piątkowy wieczór najbardziej wysuniętym zawodnikiem Lecha będzie Vojo Ubiparip. Trener Rumak wystawia go najczęściej na skrzydle, ale wobec kontuzji Bartosza Ślusarskiego tym razem może zagrać w ataku. Przecież do Poznania był on ściągany jako następca Roberta Lewandowskiego.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

Wisła podarowała bramkę Lechowi

Bartosz Karcz


Po meczu z Widzewem Łódź, wygranym przez Wisłę 2:1, Cezary Wilk stwierdził, że prawdziwa weryfikacja pomysłu trenera Tomasza Kulawika na ten zespół przyjdzie w meczu w z Lechem Poznań. To spotkanie miało potwierdzić, że "Biała Gwiazda" jest na dobrej drodze, żeby powrócić w górne rejony tabeli. Niestety, nic z tego nie wyszło, bo Wisła zagrała słabe spotkanie i z Lechem przegrała.


Tomasz Kulawik wyszedł z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia i wypuścił na "Kolejorza" dokładnie taką samą jedenastkę jak w Łodzi. Znów za ofensywną grę krakowian odpowiadać miał kwartet Ivica Iliev, Łukasz Garguła, Maor Melikson i wysunięty Rafał Boguski.

Już jednak pierwsze minuty spotkania pokazały, że z rozbrajaniem defensywy rywali nie będzie tak łatwo jak w Łodzi. Lech mądrze ustawił się w obronie i natychmiast gdy któryś z piłkarzy Wisły próbował szarżować, doskakiwało do niego dwóch trzech przeciwników. W takiej sytuacji receptą mogła być gra na jeden, dwa kontakty, ale z tym wiślacy mieli ogromne problemy. Ich gra w ofensywie wyglądała po prostu źle.

Kłopoty pojawiły się również w obronie, bo nie upłynęło nawet dwadzieścia minut meczu, gdy boisko z powodu kontuzji kolana zszedł Arkadiusz Głowacki. Sytuacja wyglądała poważnie, a wstępne diagnozy wskazują, że piłkarz może już nie zagrać w tej rundzie. Po kolejnych dwóch minutach w miejsce Głowackiego na placu gry pojawił się Jan Frederiksen, a Gordan Bunoza został przesunięty do środka defensywy.

Trudno powiedzieć czy ta sytuacja tak wpłynęła na wiślaków, ale faktem jest, że zaczęli grać jeszcze bardziej nerwowo. Tracili piłkę w niegroźnych sytuacjach, a zdarzało się, że wręcz podawali ją do przeciwnika zamiast do partnerów z drużyny. Z tego lekkiego chaosu, jaki pojawił się na boisku, wyłoniła się jednak świetna okazja, jaką wiślacy stworzyli sobie w 28 min. Po podaniu Cezarego Wilka w sytuacji sam na sam z Jasminem Buriciem znalazł się Maor Melikson. Bramkarz Lecha odważnym wybiegiem zatrzymał jednak Izraelczyka i ciągle było 0:0.

W 35 min mieliśmy rzut wolny dla Wisły. Maor Melikson trafił w mur, ale piłka wyszła na rzut rożny. Krakowianie tak go jednak rozegrali, że kontrę wyprowadził Lech. W pewnym momencie wydawało się, że atak poznaniaków zostanie przerwany, ale fatalne zagranie Jana Frederiksena pozwoliło gościom kontynuować natarcie. Skończyło się na tym, że w pole karne wpadł Szymon Drewniak i pokonał Sergeia Pareikę. Trudno w tym momencie było nie dojść do wniosku, że Wisła tego gola w znacznym stopniu sama sobie strzeliła przez banalne wręcz błędy.

Fakty były również takie, że Lech miał prowadzenie i mógł spokojnie przyjąć Wisłę na swojej połowie, a sam czekać na okazję do kontry. Poznaniacy mogli być z tego faktu tym bardziej zadowoleni, że sami - poza dobrą grą w obronie - nie pokazali w pierwszej połowie niczego wielkiego. Różnica polegała na tym, że jedyną stuprocentową okazję, jaką mieli, zakończyli golem.

Druga połowa rozpoczęła się od ataków Wisły. Nie minęło jednak nawet sześć minut gry gdy mieliśmy przymusową przerwę, bo z trybuny zza bramki Sergeia Pareiko poleciało tyle serpentyn, że trzeba było zarządzić przymusowe sprzątanie pola karnego. Na boisku tymczasem trener Tomasz Kulawik zdecydował się na zmiany. Najpierw w miejsce Ivicy Ilieva posłał do boju Cwetana Genkowa, a następnie Radosława Sobolewskiego zastąpił Daniel Sikorski. Te zmiany miały zwiększyć siłe ognia gospodarzy, ale poza biciem głową w poznański mur nadal niewiele wynikało z ataków "Białej Gwiazdy". Krakowianie starali się rozgrywać piłkę na bokach boiska, ale gdy przychodziło do decydującego podania, to albo brakowało dokładności, albo piłkę zatrzymywali obrońcy Lecha.

Niewiele przynosiły również stałe fragmenty gry, po których było tylko trochę zamieszania w polu karnym "Kolejorza" i tyle.

Goście tymczasem im bliżej było końca meczu, coraz mocniej koncentrowali się na obronie nikłego prowadzenia. Tylko sporadycznie wyprowadzali kontry, ale niewiele z nich wynikało. Dopiero ostatnie dziesięć minut przyniosło wreszcie prawdziwe okazje wiślakom. Najpierw w idealnej sytuacji w poprzeczkę wypalił Cezary Wilk, a dosłownie chwilę później piłkę z okienka po strzale Rafała Boguskiego wybił Jasmin Burić. Oblężenie bramki Lecha w ostatnich minutach nic już jednak nie dało i punkty pojechały do Poznania.

Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:1)

Bramka: Drewniak 36.

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 17 664.

Wisła: Pareiko - Jaliensl, Głowackil (22 Frederiksen), Czekajl, Bunoza - Sobolewski (66 Sikorski), Wilk - Iliev (55 Genkow), Garguła, Melikson - Boguski. Lech: Burić - Cessay, Kamiński, Arboleda, Henriquez - Trałkal, Murawski - Możdżeń, Drewniakl (60 Linetty), Tonewl (69 Ubiparip) - Bereszyński (77 Djurdjević).

Żółta kartka - Wisła Kraków: Arkadiusz Głowacki, Michał Czekaj, Kew Jaliens.

Lech Poznań: Łukasz Trałka, Szymon Drewniak, Aleksander Tonew.

Źródło: gazetakrakowska.pl

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Libuszewski/wislakrakow.com]

[Foto: Libuszewski/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

(S)hit kolejki: Wisła - Lech 0:1...

3. listopada 2012, 02:56

Wisła przegrała dziś na własnym stadionie z Lechem i pogrąża się coraz bardziej. Tył tabeli goni nas mocno, na szczęście są Bełchatów i Podbeskidzie, które pewnie okupują ostatnie miejsca, bo inaczej... szkoda myśleć, szkoda gadać, szkoda oglądać.


Wisła - Lech. Miał być hit, wyszedł.. shit. Polska specyfika topowych spotkań - dwa wiadra zaprawy i murarka. Po co strzelać bramki, skoro lepiej ich nie tracić. Kibice, którzy przyszli dziś na stadion obejrzeli mecz na poziomie III ligi. Ci telewizyjni zresztą też, ale przynajmniej nie było im zimno. Chociaż..

O podgrzewanie atmosfery zadbał Jan Frederiksen, który zastąpił kontuzjowanego Arka Głowackiego. Takiego amatora nie widziano od niepamiętnych czasów, Duńczyk ma swoje jedno firmowe zagranie - obrót przez prawe ramię i podanie do najbliższego stopera. Fredriksen po profesorsku podał piłkę do rywala w sytuacji, gdy praktycznie cała drużyna była na połowie Lecha i sprezentował Kolejorzowi bramkę. Jego wejście to na pewno spory policzek dla Chaveza, który przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych. Po meczu Duńczyk przemknął przez mixed zonę jak rakieta, dlatego nie dowiemy się co ma nam do powiedzenia.

Słabo zagrał dziś Maor Melikson, bardzo słabo Ivica Iliev. Starał się Rafał Boguski, jednak Arboleda do spółki z Kamińskim skutecznie, minuta po minucie odbierali mu chęć do gry. Akcje Wisły były strasznie wolne i czytelne, a jedynymi momentami, gdy Burić poczuł się zagrożony było uderzenie w poprzeczkę Czarka Wilka oraz strzał Rafała Boguskiego. Za mało żeby chociaż zremisować.

Niewykluczone, że w kolejnym spotkaniu na Reymonta zamknięty zostanie wiślacki młyn. Wszystko to z powody przerwanie spotkania w drugiej połowie, ze względu na pojawienie się na płycie boiska znacznej ilości serpentyn i niestety rac. Klub na pewno może spodziewać się kar finansowych, co w kontekście trudnej sytuacji finansowej klubu może okazać się dosyć mocno odczuwalne.

Gdy po remisie z Jagą i wygranej w Łodzi wydawało się, że Wisła powolutku wychodzi na prostą, to dziś można to wszystko puścić w niepamięć. W kolejnym meczu nie zagrają wykartkowany Michał Czekaj oraz Głowacki, który najprawdopodobniej odniósł poważną kontuzję. Po zawodnikach nie widać żadnej złości, raczej zrezygnowanie, strach. Strach przed kolejnym meczem. Ciężko cokolwiek dodać.


Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:1)

0:1 Szymon Drewniak 36 min

Żółte kartki: Głowacki, Czekaj, Jaliens - Trałka, Drewniak, Tonew

Wisła: Sergei Pareiko - Kew Jaliens, Arkadiusz Głowacki (22 min - Jan Frederiksen), Michał Czekaj, Gordan Bunoza - Ivica Iliev (55 min - Cwetan Genkow), Radosław Sobolewski (66 min - Daniel Sikorski), Łukasz Garguła, Cezary Wilk, Maor Melikson, Rafał Boguski

Lech: Jasmin Burić - Kebba Ceesay, Marcin Kamiński, Manuel Arboleda, Luis Henriquez - Mateusz Możdżeń, Łukasz Trałka, Rafał Murawski, Szymon Drewniak (60 min - Karol Linetty), Aleksandyr Tonew (69 min - Vojo Ubiparip) - Bartosz Bereszyński (77 min - Ivan Djurdjević).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 17 664

wislakrakow.com (sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Żenada panowie! Wisła - Lech 0-1

Po żenującym występie i tak też straconej bramce - Wisła przegrała po raz drugi w tym sezonie na własnym boisku, tym razem 0-1. Co gorsze z równie żenująco słabym Lechem, który nie grał kompletnie nic, ale wykorzystał nasz błąd i dowiózł przewagę jednej bramki do końcowego gwizdka sędziego.

Spotkanie z Lechem Wisła rozpoczęła w tym samym składzie, co mecz przed tygodniem z Widzewem i od pierwszych minut to wiślacy starali się atakować. Niestety w pierwszych minutach Maor Melikson uderzył wprawdzie celnie, ale zbyt lekko, a chwilę później Rafał Boguski pomylił się nieznacznie.

Początkowego animuszu naszym piłkarzom wystarczyło tylko na 10 minut i przez kolejne dziesięć działo się niewiele. Dziać się zaś zaczęło, bo z kontuzją zejść musiał Arkadiusz Głowacki, a jego miejsce zajął Jan Frederiksen. Na środek zaś obrony przeszedł z boku Gordan Bunoza.

Do gry najwięcej zaś ochoty przejawiał Cezary Wilk, który w 25. minucie dobrze wrzucił ze skrzydła, ale na środku pola karnego nikt nie skorzystał z tego zagrania. Trzy minuty później znów w roli głównej wystąpił Wilk, który świetnie obsłużył Meliksona, ale Izraelczyk przegrał pojedynek oko w oko z Jasminem Buriciem.

Powinno być więc 1-0, ale nie było, a co gorsze w 36. minucie to my przegrywaliśmy w takich rozmiarach. Wisła wywalczyła rzut rożny, ale piłką w narożniku boiska zabawił się Melikson z Łukaszem Gargułą i ją stracili. Lech wyszedł z kontrą, którą udało się przerwać, tyle że futbolówka trafiła pod nogi Frederiksena, a ten tak jak jego koledzy także ją stracił. Poznaniacy kontynuowali więc swoją akcję i Szymon Drewniak zakończył ją golem. Tak go stracić, to była prawdziwa żenada! Co gorsze - do tego momentu goście niewiele zdziałali w ofensywie, bo oddali wcześniej jeden niecelny strzał autorstwa Aleksandyra Tonewa.

Na II połowę obydwa zespoły wyszły bez zmian, ale po kolejnych dziesięciu, po których z boiska wiało nudą, trener Tomasz Kulawik wpuścił za bezproduktywnego Ivicę Ilieva - Cwetana Genkowa.

Zanim jednak bułgarski napastnik Wisły zdołał kopnąć piłkę, to Lech przeprowadził akcję, po której Sergei Pareiko musiał wykazać się refleksem broniąc strzał Drewniaka.

Od 66. minuty Kulawik postawił natomiast wszystko na jedną kartę, wprowadzając kolejnego napastnika. Za Radosława Sobolewskiego wszedł bowiem Daniel Sikorski. I to on w 69. minucie przeprowadził akcję, którą przynajmniej udało się mu zakończyć strzałem, co i tak trzeba było niestety zaliczyć wiślakom za jakieś osiągnięcie. Nawet jeśli był on... niecelny, co niestety jest dobrym podsumowaniem tego co działo się na boisku.

Co ciekawe, Lech skupił się już wyłącznie na obronie, grając całym zespołem na własnej połowie. Co także jest pewnym podsumowaniem tego meczu oraz tego co pokazywał nasz przeciwnik.

Na kolejną zaś akcję Wisły czekaliśmy aż do 74. minuty, ale wiślacy sami przeszkadzali sobie w oddaniu strzału i w końcu Boguski przeniósł piłkę nad bramką. Odpowiedział na to Lech, ale w naszym polu karnym akcję gości ambitnie przerwał Wilk.

W 82. minucie to właśnie Wilk był bliski szczęścia, ale z najbliższej odległości, po ręce Buricia, tylko obił poprzeczkę bramki Lecha! Zaraz zaś potem bramkarz Lecha świetnie obronił strzał Boguskiego. Ambitnie grający Wilk miał swoją kolejna okazję w minucie 89, ale został zablokowany.

Sędzia doliczył aż sześć minut, bo spotkanie było przerywane przez kibiców rzucających na murawę race oraz serpentyny, ale w doliczonym czasie Lech wciąż ograniczał się do obrony, a Wisła wciąż tylko biła głową w poznański mur.

Ostatecznie Wisła przegrywa więc po raz kolejny w tym sezonie i dziś nie ma co się oszukiwać - to była sztuka, bo tak słabego Lecha dawno w Krakowie nie było. Niestety równie beznadziejni i bez pomysłu okazali się wiślacy, którzy mają o czym myśleć, tylko czy będzie im się chciało? Nawet po tym jak po końcowym gwizdku żegnały ich solidne gwizdy?

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Szlagier, szlagierem nie był. Przegrywamy 0-1 z Lechem

Dodano: 2012-11-02 23:13:36 (aktualizacja: 2012-11-04 00:26:38) Michał / WislaLive.pl

Piłkarze trenera Kulawika nie sprostali poznańskiemu Lechowi i po bramce Szymona Drewniaka z 36. minuty polegli 0:1.

Sami sobie winni w "szlagierowym" meczu.

Nie bez kozery słowo szlagier napisaliśmy w cudzysłowiu. Na pewno spodziewaliśmy się lepszego widowiska. Emocje zobaczyliśmy dopiero od 65. minuty, gdy Wisła rzuciła się do odrabiania strat. Lech wyjechał z pełną pulą punktów. Martwi fakt, że Lechici nie pokazali niczego porywającego, a w końcówce spotkania mecz wygrał dla swoich kolegów bramkarz "Kolejorza", Jasmin Burić.

Najmłodsi sympatycy Białej Gwiazdy, którzy przyszli tego wieczoru na stadion Wisły wraz ze swoimi dziadkami nie mogli być zdziwieni widząc swoich opiekunów z zamkniętymi oczami. Zawodnicy obydwu ekip nie kwapili się do szybkiej gry i stwarzania sytuacji podbramkowych. Mecz toczył się w bardzo wolnym tempie. Niecelnymi strzałami na bramkę rywala szczęścia próbowali Rafał Boguski i Aleksandar Tonev. Po około 20 minutach najciekawszym momentem był uraz Arkadiusza Głowackiego, który po wybiciu futbolówki z własnego pola karnego doznał kontuzji i musiał zakończyć swój występ. Chwilę później Tomasz Kulawik awizuje do gry w miejsce kapitana Wisły Jana Frederiksena nie zdając sobie sprawy, jaką niespodziankę trzyma w rękawie duński zawodnik. W 37. minucie fani w podeszłym wieku mogli doznać przebudzenia. Bramka wpadła chyba w najmniej spodziewanym momencie, bowiem akcja toczyła się pod polem karnym podopiecznych Mariusza Rumaka. Moment później w centralnym punkcie boiska piłkę pod swoje nogi dostał Jan Frederiksen, dosłownie obił nogi Łukasza Trałki, który wyprowadził skuteczną akcję dającą prowadzenie Lechowi Poznań. Tym razem Sergiej Pareiko musiał uznać wyższość 19-letniego Szymona Drewniaka, który zdobył swoją pierwszą bramkę w tym sezonie. Wspomnieć można jeszcze ładną akcję Wiślaków z 28. minuty, gdzie po świetnej wymianie podań i kopnięciu piłki przez Cezarego Wilka, wbiegający w pole karne Melikson wślizgiem uderzył piłkę w nogi Buricia.

Druga połowa to nadzieja na odrobienie wyniku. Oba zespoły na plac gry wyszły bez zmian. Kibice widząc nudne widowisko postanowili sami dodać sobie atrakcji wrzucając serpentyny na murawę w kierunku bramki strzeżonej przez Sergieja Pareikę. To jednak na nic się zdało. Lech całkowicie oddał inicjatywę zawodnikom Tomasza Kulawika. Mimo to, w szeregach gosodarzy brakowało zawodnika, który zaskoczyłby rywala indywidualną akcją. Wiślacy próbowali i próbowali, ale wszystkie te próby kończyły się fiaskiem. Melikson ograniczył się jedynie do wrzucania piłek na głowy swoich kolegów, którzy nie potrafili wykorzystać nieporadności obrońców Lecha. Szkoleniowiec Wiślaków robił wszystko, co mógł - na boisku pojawili się Cwetan Genkov i Daniel Sikorski. Mariusz Rumak, widząc, co się dzieje, zdjął z murawy napastnika, Bartosza Bereszyńskiego zastępując go defensywnym Ivanem Djurdeviciem. Wydawało się, że bramka dla Wisły prędzej czy później padnie. Najbliżej tego byli Cezary Wilk oraz Rafał Boguski. Wszystko jednak zniweczył kapitalnie dziś dysponowany Jasmin Burić. Sytuacje, w których wybronił strzały Wilka i Boguskiego mogły przypominać dokonania Jerzego Dudka z finału Ligi Mistrzów w 2005 roku w barwach Liverpoolu. Po sześciominutowym doliczonym czasie gry Szymon Marciniak odgwizdał koniec spotkania i piąta porażka Wisły w bieżącym sezonie stała się faktem. Porażka - mimo wszystko - niezasłużona.

Drużyna Wisły może mieć jednak pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Lech był dzisiaj słabo dysponowany i był drużyną do ogrania. Wisła zaś zerwała się do poważnej gry na 30 minut przed końcem spotkania. Wtedy jednak klasę światową pokazał bośniacki goalkeeper poznaniaków. Solidny bramkarz i wykorzystanie błędu rywala - to wystarczyło, by 2 listopada pokonać trzynastokrotnego mistrza Polski.

Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:1)

0:1 Drewniak 37'

Wisła Kraków: Pareiko - Jaliens, Głowacki (22' Frederiksen), Czekaj, Bunoza - Sobolewski (67' Sikorski), Wilk - Iliev (56' Genkov), Garguła, Melikson - Boguski

Lech Poznań: Burić - Cessay, Kamiński, Arboleda, Henriquez - Możdżeń, Trałka, Murawski, Tonev (70' Ubiparip) - Drewniak (60' Linetty) - Bereszyński (77' Djurdjević)

Żółte kartki: Głowacki, Czekaj, Jaliens (Wisła) - Trałka, Drewniak, Tonev (Lech)

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 17 664

Piłkarz meczu: Jasmin Burić (Lech Poznań)

STATYSTYKI:

Strzały: 16-12

Celne: 4-2

Posiadanie piłki: 61% - 31%

Faule: 8-12

Rzuty rożne: 7-2

Spalone: 1-2


Michał Jamróz

Źródło: wislalive.pl

Lepsi, ale przegrali... Wisła - Lech 0:1

Wisła Kraków podejmowała dzisiaj na własnym obiekcie drużynę Lecha Poznań. Podopieczni Tomasza Kulawika przegrali 0:1 po bramce Szymona Drewniaka. W trakcie meczu lepszym zespołem była Wisła, jednak to Lech potrafił wykorzystać błąd Wiślaków.

Trener Białej Gwiazdy Tomasz Kulawik wystawił identyczny skład jak w zeszłej kolejce przeciwko Widzewowi Łódź. W Lech zabrakło dwóch podstawowych zawodników: Bartosza Ślusarskiego oraz Gergo Lovrencsicsa.

W 8 minucie spotkania Rafał Boguski obrócił się przed polem karnym Lecha, ale jego uderzenie było niecelne. W 13 minucie Bereszyński po błędzie Głowackiego znalazł się w dogodnej sytuacji strzeleckiej, ale w ostatnim momencie jego uderzenie zostało zablokowane.

W 22 minucie kontuzji doznał Arkadiusz Głowacki, w jego miejsce pojawił się Jan Frederiksen. Po czterech minutach świetnie dośrodkował Jaliens, ale Wilk o centymetry minął się z piłką. W 28 minucie Wilk genialnie prostopadle zagrał piłkę do wychodzącego sam na sam z Buriciem Meliksona, a ten niestety strzelił prosto w bramkarza "Kolejorza".

W 36 minucie Frederiksen popełnił katastrofalny błąd dzięki czemu Lech mógł przeprowadzić kontrę. Sytuację próbował ratować jeszcze Bunoza, ale goście rozegrali piłkę i sam na sam z Pareiko wykorzystał Drewniak. W doliczonym czasie pierwszej połowy z wolnego omal gola nie zdobył Garguła.

W 57 minucie błąd popełnił Czekaj, ale na szczęście strzał Drewniaka złapał pewnie Pareiko. W 62 minucie Jaliens minął Arbolede i Henriqueza, następnie zagrał do Wilka, który zamiast uderzać zagrał piłkę piętą do jednego z lechitów. Wilk był 10 metrów od bramki Buricia. W 69 minucie Sikorski strzelał zza pola karnego, ale piłka minęła słupek bramki gości.

W 74 minucie najpierw Garguła trafił stojąc w polu karnym w Boguskiego, a później ten drugi próbował lobem pokonać Buricia, ale piłka spadła na górną siatkę bramki. W 82 minucie najpierw Wilk trafił z bliska w poprzeczkę, a potem strzał Boguskiego w okienko obronił Burić. Minutę przed końcem regulaminowego czasu gry zza pola karnego strzelał Wilk, ale został zablokowany przez jednego z lechitów.

Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:1)

0:1 36 min. Drewniak

Wisła Kraków: Pareiko- Jaliens, Głowacki (22 min. Frederiksen), Czekaj, Bunoza- Wilk, Sobolewski (66 min. Sikorski)- Iliev (55 min. Genkow), Garguła, Melikson- Boguski

Lech Poznań: Burić- Ceesay, Kamiński, Arboleda, Henriquez- Trałka, Murawski- Możdżeń, Drewniak (59 min. Linetty), Tonev (69 min. Ubiparip)- Bereszyński (78 min. Djurdjević)

Żółte kartki: Głowacki, Czekaj, Jaliens - Trałka, Drewniak, Tonev

TSW.com.pl

Autor: Witek

Źródło: tsw.com.pl

Czteroletnia seria przerwana

Data publikacji: 02-11-2012 22:55


Biała Gwiazda po raz pierwszy od 4 lat przegrała u siebie z Lechem Poznań. Jedyną bramkę w spotkaniu, dającą poznaniakom trzy punkty, strzelił w 36. minucie Szymon Drewniak.

Dla Wisły mecz z Lechem miał być potwierdzeniem wychodzenia z kryzysu, jednak podopieczni trenera Tomasza Kulawika muszą przełknąć gorycz porażki. Lechici wykorzystali jeden błąd obrony krakowskiej drużyny, który dał przyjezdnym gola i trzy punkty.


Obie drużyny nie zapewniły widzom wielkiego widowiska. W pierwszej części pierwszej połowy stroną dominującą była Biała Gwiazda, która stworzyła sobie kilka szans do strzału na bramkę rywala, ale żadna z nich nie zakończyła się zdobyciem gola. W 28. minucie najlepszą okazję miał Maor Melikson, który po podaniu Cezarego Wilka znalazł się sam na sam z Jasminem Buriciem, ale golkiper Kolejorza obronił strzał pomocnika Wisły.

Wcześniej, bo w 22. minucie z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Arkadiusz Głowacki. Na placu gry zastąpił go Jan Frederiksen, który tego spotkania nie zaliczy do udanych. Duńczyk w 36. minucie stracił piłkę, którą przejęli Lechici. Podanie do Drewniaka próbował jeszcze zablokować Gordan Bunoza, ale futbolówka dotarła do zawodnika poznańskiej drużyny, który wygrał jeszcze pojedynek z wracającym w pole karne Cezarym Wilkiem i celnym strzałem pokonał Sergeia Pareikę.

Był to w zasadzie jedyny celny strzał Kolejorza w tym meczu, ale goście dowieźli korzystny wynik do końca. Trener Kulawik próbował zmienić losy meczu, wprowadzając na boisko dwóch napastników – Tsvetana Genkowa i Daniela Sikorskiego. To jednak defensywny pomocnik Wisły, Cezary Wilk, mógł zostać bohaterem, ale piłka po jego strzale w 82. minucie trafiła w poprzeczkę. Na miano zbawcy Lecha zasłużył za to Burić, który chwilę później obronił strzał Rafała Boguskiego. Golkiper wyciągnął się jak długi, wybijając na róg futbolówkę, zmierzającą w okienko.

Wisła Kraków – Lech Poznań 0:1 (0:1)

0:1 Drewniak 36’

Wisła Kraków: Pareiko – Jaliens, Głowacki (22’ Frederiksen), Czekaj, Bunoza – Sobolewski (67’ Sikorski), Wilk – Iliev (56’ Genkov), Garguła, Melikson – Boguski

Lech Poznań: Burić – Cessay, Kamiński, Arboleda, Henriquez – Możdżeń, Trałka, Murawski, Tonev (70’ Ubiparip) – Drewniak (60’ Linetty) – Bereszyński (77’ Djurdjević)

Żółte kartki: Głowacki, Czekaj, Jaliens (Wisła) – Trałka, Drewniak, Tonev (Lech)

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 17 664

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Minuta po minucie

Zapraszamy na mecz: Wisła Kraków - Lech Poznań. Początek gry przy Reymonta 22 o 20:45. Mecz transmituje Canal+ Sport.

Sektor gości ma być dziś pusty: kluby nie porozumiały się w sprawie zniszczeń po ostatnich spotkaniach w Poznaniu i Krakowie.

Trener Kulawik zapowiadał, że zmian raczej nie przewiduje i rzeczywiście - wyjściowa jedenastka taka sama jak w meczu z Widzewem.

Mimo że do rozpoczęcia meczu jeszcze trochę czasu, kibice już intensywnie rozgrzewają gardła.

Zarówno piłkarze Wisły jak i Lecha wybiegli już na rozgrzewkę.

Rozpoczęcie meczu poprzedzi minuta ciszy, dedykowana zmarłemu niedawno kibicowi Wisły.

Obie drużyny już na boisku. Lech nietypowo, na czarno.

Efektowna oprawa w sektorze C. Ogromna sektorówka z rekinem odpowiednio podświetlona.

  • 1’ Wisła rozpoczęła od środka.
  • 2’ Minuta i 30 sekund - oprawa poszła w dół. "Wisełka, Wisełka, Wisełka..."!
  • 4’ Lekki strzał obroniony przez Buricia.
  • 4’ Meczowa oprawa - pierwszy krótki filmik
  • 7’ Garguła podaje do Boguskiego, ten obraca się z piłką na linii pola karnego, strzela... za lekko i niecelnie.
  • 9’ Ajjj, nie dotarła do Meliksona piłka zagrana przez Ilieva.
  • 11’ Samotny rajd Ilieva zakończył się na trzecim z interweniujących graczy gości - Luisie Henriquezie.
  • 12’ Rzut wolny dla Lecha spod linii autowej z lewego skrzydła.
  • 13’ Nic groźnego, piłka odbita z 15. metra do przodu.
  • 13’ Zablokowany strzał Bereszyńskiego z ostrego kąta, róg.
  • 13’ Centra z kornera powstrzymana.
  • 16’ Tak prezentowała się wiślacka oprawa tuż przed rozpoczęciem meczu (video)
  • 18’ Przy linii bocznej leżą Głowacki z Bereszyńskim. Sędzia przerwał grę.
  • 18’ Kartka dla Głowackiego. Nie zagra z Koroną Kielce.
  • 19’ W dodatku środkowy obrońca Wisły utyka. Nie wiadomo, czy nie będzie potrzebna zmiana. Póki co "Głowa" jest opatrywany przy linii bocznej.
  • 20’ Opatrunek na kolanie... chyba będzie zmiana.
  • 22’ Wejdzie na boisko Frederiksen, na środek obrony zostanie przesunięty Bunoza.
  • 22’ Frederiksen na boisku.
  • 25’ Niezła centra z prawej strony, szedł do piłki Boguski i jeszcze jeden z wiślaków, nie udało się dobrze uderzyć na bramkę.
  • 26’ Co tu dużo pisać, gra póki co dość senna. Ciężko wiślakom zepchnąć do defensywy zespołu gości.
  • 27’ "My chcemy gola, Wisełko my chcemy gola!"
  • 28’ Najlepsza sytuacja Wisły! Boguski na środek do Wilka, ten z pierwszej prostopadle do wychodzącego Meliksona, który przegrał pojedynek "sam na sam" z Buriciem!
  • 29’ Kartka dla Trałki za faul, którym zatrzymał ciekawie zapowiadającą się kontrę.
  • 31’ Przechwyt Wilka, piłka do Boguskiego, jego niecelne podanie w pole karne.
  • 32’ Kartka dla Drewniaka za faul na Sobolewskim.
  • 33’ "Tak się bawią luuudzie.." - niesie się po R22!
  • 35’ Zaskakujący ale niecelny strzał Meliksona z rzutu wolnego. Róg dla Wisły.
  • 36’ 0:1. Całe nieszczęście zaczęło się od źle rozegranego rogu. Poszła kontra, którą można było spokojnie przerwać. Fatalny błąd Frederiksena, ostatecznie piłka trafiła do Drewniaka w pole karne, który z bliska pokonał Pareikę.
  • 40’ Kartka dla Tonewa.
  • 45’ Odważnie Sobolewski przed polem karnym, ale jego "strzał" był bardziej zablokowaniem wybicia piłki do przodu niż uderzeniem. Piłka nad poprzeczką.
  • 45’ Doliczone dwie minuty.
  • 45+1’ Garguła chyba niepotrzebnie uderzał z 30 metrów, mógł jeszcze podciągnąć do przodu. Niecelnie i za lekko jak na tę odległość.
  • 45+2’ Garguła centruje? Nie, piłka leci pod poprzeczkę, Burić na róg.
  • 45+2’ Kolejne podanie do tyłu Frederiksena...
  • 45+2’ Ręka przy linii bocznej z prawej strony, będzie wrzutka Wisły z rzutu wolnego.
  • 45+3’ Centra Meliksona, kotłowało się w polu karnym, piąstkowanie Buricia i sędzia kończy pierwszą połowę.

Przegrane pierwsze 45 minut. Wisła miałą lekką przewagę, ale gola zdobył Lech. Cóż poradzić, o zwycięstwo trzeba powalczyć w drugich 45 minutach.

  • 46’ Rozpoczyna się druga połowa.
  • 49’ Zablokowany strzał Wilka z 18 metrów.
  • 51’ Zrobiło się gorąco po północnej stronie stadionu. Sektorówka, race, serpentyny i mecz przerwany.
  • 53’ Gra wznowiona.
  • 55’ Druga zmiana w Wiśle, Genkow za Ilieva.
  • 57’ Groźnie pod naszą bramką. Strzał Tonewa zablokowany, dobitkę Drewniaka powstrzymał Pareiko.
  • 58’ Wilk uderza z dystansu - w Buricia.
  • 58’ Kolejne serpentyny lądują w polu karnym Pareiki. Kolejna przerwa w grze.
  • 59’ Tak się bawią ludzie (video).
  • 60’ Zmiana w Lechu, Linetty za Drewniaka.
  • 62’ Za dużo kombinowania. Jaliens wycofuje na 12 metr, a tam zamiast strzału mieliśmy odegranie piętą...
  • 65’ Czekaj przecina przed naszym polem bramkowym wstrzeleni piłki przez Tonewa.
  • 65’ Melikson wypuszcza sobie piłkę i pada tuż przed linią pola karnego, z prawej strony, sędzia nie odgwizdał faulu.
  • 66’ Sikorski za Sobolewskiego. Opaskę kapitana przejął Michał Czekaj.
  • 68’ Pole karne Lecha, prawa strona, Sikorski w stronę Genkowa, jego podanie do środka blokuje Henriquez.
  • 69’ Anemiczny strzał Sikorskiego z 25 metrów...
  • 69’ Ubiparip zmienia Tonewa.
  • 71’ Jaliens uderza z prawej strony, było to bardziej dośrodkowanie niż strzał, ale i tak zablokowane.
  • 71’ Arboleda utyka na czas.
  • 73’ Arboleda znowu leży.
  • 74’ Chaos w polu karnym Lecha, piłka przelatuje nad poprzeczką bramki rywala.
  • 76’ Wilk w ostatniej chwili uprzedza składającego się do strzału Bereszyńskiego. Kontra? Nie, strata w środku pola.
  • 77’ Djurdjević za Bereszyńskiego.
  • 78’ Kartka dla Czekaja. Też czwarta, on i Głowacki nie zagrają w Kielcach.
  • 80’ Kartka też dla Jaliensa. W jego przypadku to trzecie upomnienie.
  • 82’ Sprytne podanie Boguskiego nie dotarło do Sikorskiego.
  • 82’ Wilk w poprzeczkę!
  • 82’ Boguski, sprytny strzał z 14 metrów, ale Burić pofrunął!!! Ratuje gości, róg.
  • 87’ Rozpaczliwy strzał Garguły zablokowany przez Arboledę.
  • 89’ Zablokowany strzał Wilka z 15 metrów...
  • 89’ Lech broni się coraz bardziej rozpaczliwie, ale i Wisła atakuje chaotycznie.
  • 90’ "Nawet jeśli przegrywasz to musi krótko trwać..."
  • 90’ Róg po strzale Djurdjevicia i rykoszecie.
  • 90+1’ Niegroźny strzał Trałki.
  • 90+3’ Ostatnia szansa? Róg dla Wisły, Pareiko w polu karnym Lecha.
  • 90+3’ Za krótko centrowana piłka. Wraca jeszcze w pole karne, ale nie doszerdł do niej Sikorski.
  • 90+4’ Rzut wolny dla Lecha...

Koniec meczu. Przegrywamy 0:1 mimo dużego naporu w końcówce. Obita poprzeczka przez Wilka i strzał Boguskiego obroniony przez Buricia nie przyniosły powodzenia. Po dziesięciu meczach nadal mamy 11 "oczek" na koncie...

"Czy wygrywasz czy nie...." - pozostaje odśpiewać tylko to...


Źródło: wislakrakow.com


Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Kulawik: Sami sprokurowaliśmy gola dla Lecha

3. listopada 2012, 00:12


- Przegraliśmy ten mecz na własne życzenie. W pierwszej połowie graliśmy apatycznie, nie zagroziliśmy Lechowi, a gola sami sprokurowaliśmy po własnym złym rozegraniu rzutu rożnego. Mecz układał się w pierwszej połowie na remis, a sami daliśmy zwycięstwo Lechowi - powiedział po meczu z Lechem trener Wisły Tomasz Kulawik.


- W drugiej połowie stworzyliśmy sytuacje i byłoby inaczej, gdybyśmy je wykorzystali - dodał szkoleniowiec Wisły.

Czy kontuzja Arkadiusza Głowackiego bardzo pokrzyżowała plany Wiśle? - Myślę, że tak. Jan (Frederiksen - przyp. red.) wszedł z marszu bez rozgrzewki i w pierwszych minutach grał nerwowo. W drugiej połowie zaczął dobrze grać, dobrze włączał się do gry ofensywnej.

Dziennikarze pytali, dlaczego Kulawik nie wpuścił na boisko Osmana Chaveza. - Można było tak, ale gdyby Chavez zepsuł dwie sytuacje, to pytalibyśmy, czemu on wszedł na boisko. Natomiast w tygodniu Frederiksen wyglądał lepiej niż Chavez - zapewniał trener Wisły.

- Potrzeba nam dużo czasu, aby Wisła wyszła z dołka. Jest kwestia pierwszej połowy, bo choć kontrolowaliśmy grę, to sami popełniliśmy gol na wagę bramki. Co do rzutów rożnych - pracujemy nad tym. Myślę, że moi zawodnicy do tej pory zastanawiają się co zrobili w sytuacji, w której straciliśmy gola - zakończył Tomasz Kulawik.

wislakrakow.com (redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Mariusz Rumak: - Bohaterem był zespół

- Przyjechaliśmy dzisiaj po trzy punkty, wyjeżdżamy z trzema punktami. To była nasza taktyka - wygrać to spotkanie. Być może nie graliśmy porywającego futbolu, ale wiedzieliśmy, że Wisła ma w swoich szeregach bardzo dobrych zawodników, szczególnie w przednich formacjach. W związku z czym nasza taktyka była bardzo prosta: zamknąć drogę do bramki, poczekać na błąd, skontrować i strzelić gola. I dokładnie ją dziś wypełniliśmy - powiedział po meczu Wisła - Lech trener gości, Mariusz Rumak.

- Widziałem, że potrzebujemy też trochę szczęścia i niektórzy z zawodników muszą się wznieść na wyżyny i dziś widzieliśmy fenomenalną obronę "Jasia" Buricia. Także na pewno duże słowa uznania dla niego, ale w tym zespole liczy się zespół. Nie uważam, że był on bohaterem tego spotkania. Bohaterem dziś był zespół Lecha Poznań, dyscyplina taktyczna i mądrość, a na pewno wielkim sukcesem jest bramka Szymka Drewniaka, pierwsza w Ekstraklasie. A jest to 19-letni zawodnik. Sukcesem jest także debiut 17-latka, czyli Karola Linettiego, który zagrał bardzo mądrze. Uważam, że dużo nam pomógł, szczególnie w ostatnim okresie. A te dwie żółte kartki Wisły Kraków po faulach na nim są dowodem jego dużego potencjału. Jeszcze jednak długa droga przed nim. Mam nadzieję, że będzie się rozwijał harmonijnie - dodał Rumak.

- Układając zestawienie postawiłem zdecydowanie na młodość. Mieliśmy 20-letniego zawodnika Bartka Bereszyńskiego, a obok niego poruszał się 19-latek, czy 21-letni Mateusz Możdżeń. I jeszcze 22-letni Aleksandyr Tonew, więc była duża młodość z przodu. Liczyłem, że na tej fantazji i przebojowości uda się coś strzelić i strzelili. Wszystkim moim zawodnikiem wystawiam wysoką ocenę. A czy to spotkanie przypominało nasze ostatnie z Zagłębiem Lubin? Nie zgadzam się, bo tam mieliśmy zagrać inaczej, czyli dominować z piłką, a dziś jasno określiłem taktykę. Podobną do tej na Legii, gdzie też wygraliśmy 1-0. Stadion Wisły jest bardzo trudnym stadionem i tutaj punkty bardzo ciężko się zdobywa. Aby to zrobić trzeba być skoncentrowanym, więc nie wydaje mi się, aby to była podobna taktyka. Choć w pewnym momencie mecz sprowadził się do takiego ustawienia. Natomiast kontrolowaliśmy grę bez piłki. Wydaje się więc, że bliżej było tego co na Legii, niż tego co w Lubinie - zakończył opiekun Lecha.

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Głowacki: Zdajemy sobie sprawę z trudnego położenia

3. listopada 2012, 01:47

Dzisiejszy dzień nie był dobry dla żadnego piłkarza Wisły. Najgorszy był jednak dla Arkadiusza Głowackiego, który opuścił boisko już po nieco ponad kwadransie gry z poważną kontuzją kolana.

Opuścił pan boisko już w 17. minucie. Co się stało?


Arkadiusz Głowacki: - Mam problem z kolanem. To raczej nie jest stłuczenie, wydaje mi się.. z doświadczenia wychodzi mi że to wiązadło poboczne środkowe, ale więcej będziemy wiedzieli po badaniach. Na razie nie chcę uprawiać czarnowidztwa.

Kolejny słaby mecz, nie stworzyliście sobie zbyt wielu okazji no i kolejna już porażka.

- No tak, my zdajemy sobie sprawę z naszego trudnego położenia. My może nie zagraliśmy dziś dobrego meczu, ale czy nasz rywal zagrał lepiej od nas to jest sprawa dyskusyjna. Poza tą jedną sytuacją ze strony Lecha niewiele się działo, wydaje mi się że to był mecz na remis. Ale remis też w sumie nic by nam dzisiaj nie dawał.

Czy przeziębienia i choroby u kilku zawodników mogły wpłynąć jakoś na waszą dzisiejszą dyspozycję?

- Może tak a może nie. Kogo to w tym momencie interesuje, liczy się to co było na boisku. Każda drużyna ma swoje problemy z którymi musi sobie poradzić, nam dziś się to nie udało i przegraliśmy.

Dzisiejszy mecz był bardzo słabym widowiskiem, te drużyny stać chyba na stworzenie lepszego spektaklu.

- No pewnie tak, ale odnoszę też wrażenie że obie drużyny wyszły na to spotkanie z dużym respektem dla rywala. My możemy mieć pretensje tylko do siebie że nie zagraliśmy odważniej, tak jak ostatnio. Czekaliśmy na to co się wydarzy no i wydarzyło się coś niedobrego dla nas. Bramka po kontrze no i dopiero praktycznie od tego momentu a właściwie to od drugiej połowy udało nam się mocniej przycisnąć Lecha.

Co po meczu powiedział wam trener?

- Cóż, po meczu przegranym w takich okolicznościach nie da się zbyt wiele powiedzieć, ale na pewno przyjdzie czas żeby porozmawiać o tym meczu już jutro.

wislakrakow.com (sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Michał Czekaj: - Parę sytuacji mieliśmy, mogliśmy strzelić bramkę

- Z Gordanem grałem wcześniej w paru meczach, więc nie była dla mnie problemem ta zmiana. Jan Frederiken wszedł bez rozgrzewki i tym można go usprawiedliwić, chociaż nie chcę nikogo obwiniać, ale chciałbym zobaczyć powtórkę tej bramki, bo źle zaczęliśmy rzutem rożnym, z którego poszła kontra i co najmniej dwa razy mogliśmy to przerwać wybijając piłkę, a straciliśmy bramkę - powiedział po meczu z Lechem Michał Czekaj.

- Nikt u nas nie jest pewny miejsca w składzie, trzeba zasłużyć sobie przez codzienny trening na grę. W meczu z Widzewem popełniłem błąd przy bramce, potem też gdy był słupek całą defensywą zaspaliśmy, a ja też się zagapiłem i można też mnie o to obwiniać - mówił Czekaj, zapytany o to, czy nie dziwił się, że mimo wspomnianych błędów wyszedł w podstawowym składzie przeciwko Lechowi.

Młody obrońca Wisły chwalił natomiast bramkarza poznańskiego zespołu, Jasmina Buricia, mówiąc: - Parę interwencji miał dobrych, dlatego też Lech nie stracił bramki.

- Mamy dużo zawodników ofensywnych i każdy z nich może wejść w linię ataku. Gdy wszedł Cwetan Genkow i Daniel Sikorski, to wygrywali te główki. Parę sytuacji mieliśmy, mogliśmy strzelić bramkę, ale trochę chaosu też było - zakończył swoje podsumowanie gry Wisły przeciwko poznaniakom Czekaj, który przypomnijmy nie zagra za tydzień w meczu z Koroną, bo obejrzał właśnie czwarty żółty kartonik. Źródło: Canal+ Sport

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Wilk: Nie możemy uciekać od odpowiedzialności

Po przegranym meczu z Lechem Poznań, Cezary Wilk skomentował to spotkanie. Wilk odniósł się również do sytuacji, w której Radosław Sobolewski schodząc z murawy, opaskę kapitańską przekazał Michałowi Czekajowi. Pomocnik Białej Gwiazdy przyznał, że sytuacja jego zespołu w tabeli nie jest optymistyczna i Wisła musi koncentrować się na wygranej w każdym kolejnym spotkaniu.

- Jeśli spojrzymy na wynik, to absolutnie zgadzam się z tym, że nasza sytuacja nie wygląda optymistycznie. Porażka 0:1 u siebie mówi sama za siebie. Jeśli chodzi zaś o grę, szczególnie w drugiej połowie to mimo, że nie lubię, używać sformułowania, iż jest to dobry prognostyk, to tym razem ciśnie się ono na usta. Dużo stworzonych sytuacji, szybkie tempo i fakt, że Lech był stworzony do obrony to potwierdza. Zabrakło tej kropki nad ‘i’.


- Nie wybaczalne jest to, w jaki sposób straciliśmy gola. Mieliśmy piłkę, stały fragment gry, po którym powinniśmy stworzyć zagrożenie pod bramką rywala, a tym czasem my sami strzelamy sobie gola. To właściwie była jedyna wizyta Lecha pod naszą bramką. To też jest jednak sztuką, stworzyć sobie jedną sytuację i zdobyć trzy punkty. Gratulację należą się Lechowi, my zaś musimy sporo popracować.

- Jestem o to pytany, któryś raz z kolei. Nie przywiązywałbym do tego wagi, ponieważ Michał był zdecydowanie bliżej Radka w tym momencie. Nam się spieszyło, więc nie ma to znaczenia, kto pełnił rolę kapitana, w tych ostatnich dwudziestu minutach.

- Obecnie jesteśmy w tabeli w takiej sytuacji, że możemy patrzeć tylko z meczu na mecz i koncentrować się na najbliższym spotkaniu. Sami sobie to wypracowaliśmy i zasłużyliśmy. Absolutnie się do tego przyznajemy i nie uciekamy od odpowiedzialności. Teraz musimy z tego dołka się wykaraskać i odrobić stratę punktową.


TSW.com.pl

Autor: Paulina

Źródło: tsw.com.pl

Pareiko: Głupia bramka

Data publikacji: 03-11-2012 01:19


Wisła Kraków przegrała kolejny mecz przed własną publiczność, ulegając Lechowi Poznań 0:1. Sergei Pareiko po spotkaniu nie krył rozczarowania wynikiem spotkania, a także golem, który w jego pojęciu padł w głupi sposób. „To jest bardzo, bardzo głupia bramka i jesteśmy podwójnie na siebie źli, że praktycznie sami ją sobie strzeliliśmy” – mówił bramkarz Białej Gwiazdy.

„To był nasz jeden błąd. Lech nic więcej nie zrobił pod naszą bramką. Szkoda, że my nie strzeliliśmy tego, co mieliśmy” – ocenił krótko zawodnik Wisły Kraków. Piłkarzom Białej Gwiazdy w tym meczu szczęście nie dopisywało, co zauważył Pareiko.„Nie zdobyliśmy bramki. Mieliśmy poprzeczkę, a później bramkarz obronił bardzo dobry strzał Boguskiego. Była to stu procentowa okazja, ale nie strzelił gola” – skomentował piłkarz Wisły.

Wisła Kraków zajmuje aktualnie 11. miejsce w tabeli, lecz po tej kolejce może ponownie znaleźć się na miejscu 13. Zapytany przez dziennikarzy o sytuację Wisły w tabeli, estoński golkiper odpowiedział: „No nic, musimy zdobywać więcej punktów. Jesteśmy tam, gdzie jesteśmy. Pomimo tego, że mamy mało punktów, to trzeba iść dalej i wygrywać. Mamy jeszcze 5 meczów i 15 punktów do zdobycia. Tylko zwycięstwami możemy się wybronić z tej sytuacji, w której teraz jesteśmy”.

KD

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Możdżeń: Wisła to Wisła

Data publikacji: 03-11-2012 01:24


Dodatkowa mobilizacja zawodników z Poznania przyniosła im zwycięstwo w prestiżowym meczu przy Reymonta 22. „Wisła to Wisła. Na Wisłę przychodzi zawsze dużo kibiców, ma fajny stadion, to klub z historią, który zawsze walczy o najwyższe cele” – powiedział o krakowskiej drużynie pomocnik Kolejorza, Mateusz Możdżeń.

„Myślę, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była dobra. Nastawiliśmy się na to, że to Wisła od początku wyjdzie na nas, a w konsekwencji to my prowadziliśmy całą pierwszą połowę. Druga natomiast to już dominacja Wisły, to 1:0 nie było pewnym wynikiem i Wiślacy zaczęli naciskać pod bramką" – mówił po zwycięskim meczu Możdżeń.

Pomimo niezbyt dobrej sytuacji ligowej Wisły Kraków, piłkarze poznańskiego Lecha do Krakowa przyjechali z dodatkową mobilizacją. „Zawsze jest jakiś podtekst, bo Wisła to Wisła. Na Wisłę przychodzi zawsze dużo kibiców, ma fajny stadion, to klub z historią, który zawsze walczy o najwyższe cele” – przyznał zawodnik drużyny gości.

„Najważniejsze, żeby uwierzyć w siebie, potem zawsze można sobie na więcej pozwolić, wtedy morale rośnie" – zakończył piłkarz Lecha Poznań.

MS

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Podsumowanie 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2012/2013

Za nami 1/3 sezonu i póki co całkiem atrakcyjny to sezon. Niestety nie dla kibica Wisły. Drużyna Białej Gwiazdy przegrała swój piąty mecz w tej rundzie i trzyma się w dolnej części tabeli. Tymczasem w przodzie trwa poważny wyścig o tytuły, większość czołowych drużyn wygrała swoje mecze w ten weekend.


Pierwszy zwycięstwo zanotował Górnik Zabrze. Choć sytuacji stworzył sobie dużo, GKS Bełchatów pokonał dość skromnie, zaledwie 2-0. Przed przerwą Seweryn Gancarczyk wrzucił na głowę do Mariusza Przybylskiego. Po przerwie Arkadiusz Milik wyłożył piłkę Aleksandrowi Kwiekowi i gospodarze mogli dopisać sobie łatwo zdobyte trzy punkty. Na dziś GKS to drużyna z innej, słabszej ligi.


W Krakowie nastroje minorowe. Kibice liczyli na poważniejsze przełamanie, ale na to wciąż jeszcze za wcześnie. Nieco pechowo, ale jednak, Wisła uległa Lechowi Poznań 0-1. Strzelcem jedynej bramki Szymon Drewniak. Wisła wciąż z jedenastoma punktami w dorobku musi skupić się na pojedynku z Koroną, a tymczasem Lech, choć w nie najlepszym stylu, nie powiększa dystansu do pierwszego miejsca.


Ciekawie miało być w Gliwicach i było. Piast w 19. minucie wyszedł na prowadzenie za sprawą pięknego woleja Mateja Izvolta. W 30. minucie na antybohatera spotkania wyrósł sędzia – Tomasz Musiał. Pokazał Fernando Cuerdzie mocno kontrowersyjną drugą żółtą kartkę i usunął go z boiska. Od tego momentu Piast przestał grać w piłkę.


Po przerwie, wobec bierności rywali, Ruch Chorzów przejął inicjatywę i odrobił straty – z nawiązką. W 47. minucie po rzucie rożnym strzał z niewielkiej odległości oddał Grzegorz Kuświk i nie pomylił się, doprowadzając tym samym do wyrównania. 11 minut później Kuświk zagrał wszerz pola karnego, a na drugim końcu podania znalazł się Pavel Sultes i było już 1-2. W 83. minucie Kuświk do bramki i asysty dołożył jeszcze jedno trafienie i ustalił wynik meczu na 1-3.


Ineresujący mecz rozegrano w Lubinie. Zagłębie przez większą część spotkania przeważało, ale odniosło niezwykle kosztowną porażkę 1-2 w starciu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Teraz obie drużyny mają po pięć punktów. W 16. minucie Robert Demjan ukradł piłkę pod linią końcową Adamowi Banasiowi, zagrał do Damiana Chmiela, a ten świetnie obrócił się z piłką i uderzył precyzyjnie po długim rogu.


Choć tuż przed przerwą niespotykaną głupotą popisał się Robert Jeż, uderzając rywala łokciem w twarz - za co oczywiście został wyrzucony z boiska - to Zagłębie wciąż dominowało i w 73. minucie dopięło swego. Krzysztof Król fatalnie strącił piłkę na środek własnego pola karnego, tam dopadł do niej Michal Papadopulos i dał gospodarzom wyrównanie.


Również goście mieli swoje sytuacje, jednak na posterunku przez cały czas był bramkarz gospodarzy – Michał Gliwa. Aż na kilkanaście sekund przed upływem regulaminowego czasu gry przydarzył się mu koszmarny błąd. Liran Cohen bił rzut wolny dla gości, Gliwa ustawił się ewidentnie pod dośrodkowanie, więc Izraelczyk pięknie zakręcił futbolówkę po krótkim słupku i cała praca grającego przez pół meczu w osłabieniu Zagłębia poszła na marne.


Może nie aż tak ciekawie, ale równie emocjonująco było w Białymstoku, gdzie Jagiellonia ostatecznie jedynie zremisowała 2-2 z Widzewem Łódź. W 14. minucie składną akcję lewym skrzydłem ze środka pola karnego wykończył Nika Dzalamidze. Nie minęła minuta, a po błędzie Thomasa Phibela Jagiellonia znów nacierała. Znów uderzał Gruzin i znów piłka znalazła drogę do siatki. Były Widzewiak pogrążył własny zespół.


Jednak w drugiej połowie trener Tomasz Hajto zaczął dokonywać dziwnych zmian, wprowadzając zawodników nieogranych, jakby był pewien zwycięstwa. Jego przewidywania były mocno przedwczesne, bo dwóch młodych łodzian zdołało pokrzyżować jego szyki. Najpierw ładny strzał sprzed pola karnego oddał Mariusz Rybicki i po 71 minutach gry było już tylko 2-1. Potem w zamieszaniu pod bramką gospodarzy, już w doliczonym czasie gry, wyrównującego gola zdobył Mariusz Stępiński i gospodarze pożegnali się z marzeniami o zwycięstwie.


Tempa nie zwalnia Legia Warszawa, która w Gdańsku ograła Lechię 2-1 i obok Górnika Zabrze jest jedną z dwóch niepokonanych ekip w lidze. Jednak 7 zwycięstw, w porównaniu do 5 Górnika, daje warszawiakom komfortową, czteropunktową przewagę nad goniącymi ją drużynami.


W 36. minucie piłka bardziej odbiła się od głowy Jakuba Rzeźniczaka, niż Legionista oddał strzał, i wylądowała na poprzeczce gospodarzy. Do odbitej piłki najszybciej dopadł Miroslav Radović i dał gościom prowadzenie. Lechia odpowiedziała po przerwie akcją Razacka Traore, który bezbłędnie zgasił piłkę na klatce piersiowej, obrócił się z nią przy nodze, wszedł między dwóch obrońców i puścił futbolówkę obok bramkarza, dając swojej drużynie wyrównanie.


Jednak Legia zdołała wygrać to spotkanie dzięki kolejnemu, dziewiątemu już, trafieniu Danijela Ljuboji. Najpierw Radović wypuścił w bój Jakuba Koseckiego, ale ten nie dał rady pokonać Michała Buchalika, więc Radović ponowił akcję odgrywając tym razem do rodaka, a ten dał swojej drużynie kolejne trzy punkty. Dorobek strzelecki Ljuboji mógł być nawet okazalszy, ale w 13. minucie nie wykorzystał on rzutu karnego.


W Warszawie Polonia podjęła Koronę Kielce. Choć goście stworzyli niezłe widowisko i mieli swoje okazje, to w tym meczu strzelał tylko Łukasz Teodorczyk. Najpierw pięknie obrócił się w polu karnym z obrońcą na plecach i dał gospodarzom prowadzenie. Potem ustalił wynik meczu na 2-0 z dużą swobodą mijając dwóch obrońców i trącając piłkę obok bramkarza. Monopol kolegi chciał przełamać Wladimer Dwaliszwili, ale zmarnował rzut karny.


Poniedziałkowy mecz Pogoni Szczecin ze Śląskiem Wrocław to z kolei popis Sebastiana Mili. 65. minuta, rzut rożny, Mila do Roka Elsnera i jest 0-1. 68. minuta, rzut rożny, Mila do Tomasza Jodłowca i jest 0-2. Pierwsze sekundy doliczonego czasu gry. Sylwester Patejuk fatalnie podaje do Mili, ale kiksuje Hernani i piłka jednak dociera do adresata, a Mila dopełnia formalności i ustala wynik meczu na 0-3. Aktualny Mistrz - Śląsk wciąż ma 5 punktów straty do pierwszej Legii.


Terminarz 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2012/2013


Piątek (2 listopada)

18:00 Górnik Zabrze – GKS Bełchatów 2-0

20:45 Wisła Kraków – Lech Poznań 0-1

Sobota (3 listopada)

13:30 Piast Gliwice – Ruch Chorzów 1-3

15:45 KGHM Zagłębie Lubin – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-2

18:00 Jagiellonia Białystok – Widzew Łódź 2-2

Niedziela (4 listopada)

14:30 Lechia Gdańsk – Legia Warszawa 1-2

17:00 Polonia Warszawa – Korona Kielce 2-0

Poniedziałek (5 listopada)

18:30 Pogoń Szczecin – Śląsk Wrocław 0-3

wislakrakow.com (Aleksander Lusina)

Źródło: wislakrakow.com

Analiza meczu z Lechem Poznań

Może ja do piłki nożnej podchodzę zbyt chłodno, ale niektórych reakcji kibiców nie jestem w stanie zrozumieć. Najpierw, po zwycięstwie wyszarpanym Widzewowi, wpadli w euforię i zaczęli przepowiadać zwycięstwo nad Lechem. Po skromnej i dosyć pechowej porażce z Lechem, nagle zaczęli widzieć świat w barwach tak czarnych, jak jeszcze nigdy w tym sezonie.


Naprawdę, w obecnej rundzie przydarzyły nam się już gorsze mecze i gorsze wyniki. By nie szukać daleko - mecz z Jagiellonią był zdecydowanie gorszy od tego z Lechem. Nie mówiąc o kilku meczach za kadencji trenera Probierza. Polonia Warszawa i Piast Gliwice nas zdeklasowały, a jakoś wielu nie przeszkadzało to w dalszym snuciu mocarstwowych planów (nie to, żebym pochwalał takie podejście).


Boli mnie też, że pierwszym winnym w tym wszystkim natychmiast staje się trener. Chyba nie ma drugiego takiego klubu w tym kraju, gdzie szkoleniowiec z automatu narażałby się na taki ostrzał. Wprowadził Frederiksena – wszyscy mądrzy po szkodzie. Nie bawił się w grzeczności mówiąc o Chavezie – fala krytyki. Ktoś podsłuchał, jak mówi o złym przygotowaniu fizycznym – analizowanie tych słów, jakby braków kondycyjnych nie było widać gołym okiem. I jeszcze żałosne artykuły o opasce kapitańskiej dla Chrapka (sic!).


Najbardziej denerwują mnie jednak te "konkretniejsze" zarzuty – o brak wypracowanych schematów gry. Chciałbym zauważyć, że z drużyną trener Kulawik pracuje od czterech kolejek. Trudno żeby miał wnikliwie opracowany schemat na wypadek gonienia wyniku, gdy lepszy rywal zamyka się na własnej połowie. Nasz trener i tak zrobił, co mógł. Ustawił drużynę skrajnie ofensywnie i liczył, że w końcu uda się coś wepchnąć.


Pamiętajmy, że nie przez przypadek jesteśmy w drugiej połowie tabeli, nie przez przypadek w 10 kolejkach zdobyliśmy 8 bramek, nasz rywal nie przez przypadek jest w górnej połowie tabeli i nie przez przypadek stracił najmniej goli w całej lidze. Byliśmy w wybitnie niekorzystnej sytuacji, trener podjął ryzyko i tylko fantastyczne parady Buricia uratowały Lechowi zwycięstwo. A mimo to krytykuje się go.


Polskie dziennikarstwo sportowe jest, jakie jest. Zamiast kreować opinie, powtarza to, co mówią kibice. Trzeba więc zauważyć, że sami wpływamy na tę chorą sytuację w klubie. Obrzucanie błotem swojego trenera przy byle okazji kończy się potem takimi artykułami, jakie aktualnie widzimy w prasie. To ma też dalsze konsekwencje, bo gazety otwierają działacze i piłkarze. Trener traci autorytet w oczach jednych i drugich, a jego praca staje się tylko trudniejsza.


Przejdźmy do samego meczu. Na samym początku chciałbym pochwalić piłkarzy za to, że nie złożyli broni i do końca walczyli o dobry wynik. Gołym okiem widać było ich zaangażowanie. Wielu z nich włożyło w to spotkanie ogrom pracy – tym bardziej szkoda, że pojedyncze sytuacje zadecydowały o porażce. Na pochwały zasługuje także praca trenera w trakcie meczu, który na potrzeby drużyny reagował najlepiej jak mógł, przy obecnym stanie kadrowym.


Choć nazwiska w pierwszej jedenastce nie zmieniły się w stosunku do meczu z Widzewem, to już od pierwszych minut było to inne spotkanie. W Łodzi Wisła rzuciła się na rywali. Póki miała siły, nie dawała im szansy na złapanie drugiego oddechu. Z Lechem zaczęliśmy mecz defensywnie, co było rozsądną decyzją. Szaleńcze ataki przeciwko bardzo szczelnej defensywie Lecha niczego nie gwarantowały.


Jednocześnie w Krakowie poznaniacy wystawili bezzębną jedenastkę. Z jednej strony Możdżeń, który od dawna nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Z drugiej Tonew, który dobre mecze rozgrywa z taką samą regularnością, co Kirm w Wiśle. Między nimi dwóch młokosów – Drewniak i Bereszyński. Z takimi graczami z przodu przyjezdni musieliby się bardziej odsłonić, by skonstruować poważniejszą akcję. A to im przede wszystkim miało zależeć na zwycięstwie.


I tak przez długi czas wyglądał ten mecz. Lech nie miał pomysłu na swoją grę i aż za łatwo dawał rozbijać swoje ataki. Wisła również nie interesowała się podniesieniem gardy. Atakowała asekurancko, niedużą liczbą zawodników, często po wysokich przechwytach. Nie upłynęło pół godziny gry i Melikson powinien był dać nam prowadzenie. Niestety widać, że ten zawodnik gdzieś zagubił swój znak firmowy – dynamikę.


W końcu przyszła feralna 36. minuta. Wisła nie odsłoniła się nadmiernie, po prostu wykonywała stały fragment gry. Krótko rozgrywany rzut rożny spalił na panewce, ale sytuacja została bardzo szybko opanowana. Dopiero Frederiksen popełnił dwa koszmarne błędy z rzędu. Najpierw stracił piłkę, a potem nie przerwał akcji.


W podobny sposób pomylił się Bunoza, bawiąc się w jakieś niemrawe trącenia piłki. Przy takiej kontrze i dezorganizacji defensywy, obrońca ma jasny wybór. Albo jest w stanie sięgnąć piłkę i wtedy wybija ją z całych sił, albo nie ma pewności, że futbolówkę może zagrać tak, jakby sobie tego życzył i fauluje rywala za cenę żółtej kartki. Próbowanie utrzymania piłki w grze w takiej sytuacji jest koszmarnym błędem.


I ta akcja - po trzech błędach Wiślaków i przy niepewnej postawie Pareiki - to wszystko, na co było stać naszych rywali w pierwszej połowie. Również w drugiej połowie zagrażali oni bramce Estończyka jedynie po naszych własnych stratach i to w dodatku tylko dlatego, że graliśmy ekstremalnie ofensywnie. Choć Jaliens pozostał na boisku, to nie będzie przesadą stwierdzenie, że drugą połowę rozpoczęliśmy w ustawieniu z trzema obrońcami.


Jeszcze przed przerwą Holender grał wysoko, a jego miejsce przy wyprowadzaniu piłki przeważnie zajmował któryś z ofensywnych pomocników, ale wciąż można go było nazwać obrońcą. Po zmianie stron Jaliens grał już jak typowy skrzydłowy w ustawieniu 3-5-2. Co więcej, nawet Czekaj kilkukrotnie włączył się w ataki naszą prawą flanką.


Miało to też swoje złe strony, nasze prawe skrzydło było wyraźnie bardziej podatne na ataki, z czego po przerwie rywale korzystali, tworząc tamtą stroną jedyne poważniejsze zagrożenie. Trzeba jednak pamiętać, że Lech ani nie miał kim atakować, ani nawet nie chciał atakować.

Paradoksalnie, wysokie ustawienie Jaliensa miało też negatywne odbicie na naszych poczynaniach w ofensywie. Nie jest to winą trenera, ale Iliev kompletnie zagubił się na prawej stronie. Nie potrafił sobie znaleźć miejsca na boisku, a że nie jest to zawodnik szczególnie ruchliwy bez piłki, to jego przydatność znacznie zmalała. Ani nie wbiegał w pole karne, ani nie pojawiał się przed nim. Z rzadka skonstruował coś na skrzydle.


Ważnym elementem naszej gry ponownie była postawa defensywnych pomocników, szczególnie w pierwszej połowie. Wtedy Wisła przyjmowała rywali na własnej połowie, a Sobolewski z Wilkiem operowali bardzo blisko siebie, atakując zawodnika przy piłce w tandemie. Oczywiście strefę za ich plecami asekurowali partnerzy, ale sam fizyczny nacisk i agresywność dwóch defensywnych pomocników atakujących rywala dawały nam olbrzymią przewagę w destrukcji. Niedoświadczeni rywale raz za razem rozbijali się o nasz środek pola i nie potrafili popchnąć swojej akcji dalej.


Po przerwie nasza organizacja gry uległa wyraźnej zmianie. Do momentu zejścia Sobolewskiego nierzadko najbardziej cofniętym piłkarzem linii pomocy był Garguła, który wyprowadzał futbolówkę z własnej połowy. W tym zadaniu wyręczał go czasem także Melikson, za co zebrał sporo słów krytyki od komentującego mecz Grzegorza Mielcarskiego. O ile patrząc szerzej, jego uwagi były słuszne, o tyle w tym konkretnym wypadku nadmiernie uczepił się tej sytuacji.


Niewielu naszych zawodników jest dostatecznie kreatywnych, by móc płynnie wyprowadzać grę z własnej połowy. Gdy nie wycofujemy w tym celu zawodników ofensywnych, natychmiast obrońcy zaczynają rozkładać bezradnie ręce, a chwilę później posyłają długie podania, które nie pasują do naszej drużyny, o czym mowa dalej. Jednocześnie Garguła nie może być jedynym zawodnikiem wracającym się po piłkę, bo jest to zbyt łatwe do rozczytania i niezwykle męczące dla piłkarza, który potem musi jeszcze ruszyć za akcją. Melikson musi od czasu do czasu wypełniać tę rolę.


Para defensywnych pomocników w drugiej połowie grała wyraźnie wyżej, częściej wchodząc w pojedynki już na połowie Lecha. Mimo to w naszej grze czegoś brakowało. Wisła dochodziła pod pole karne rywali i nie była w stanie zbyt wiele zdziałać, bo brakowało zawodników w samej szesnastce. Ponadto nasi filigranowi gracze ofensywni wyraźnie przegrywali fizyczną walkę w gęsto zaludnionym polu karnym przyjezdnych.


Trener Kulawik zareagował tak, jak pozwalała mu na to ławka rezerwowych. Zarówno Genkow, jak i Sikorski na murawie pojawili się głównie ze względu na lepsze warunki fizyczne. Nawet jeżeli indywidualnie nie zaliczyli szczególnie udanych występów, to ich sposób gry korzystnie wpłynął na kompozycję ataków. Wchodząc w walkę fizyczną z obrońcami, absorbowali ich na tyle, by zawodnicy tacy jak Garguła i Boguski zyskali nieco więcej swobody pod polem karnym.


Dlaczego więc nie wystawić tych zawodników od początku? Obaj na dziś nie prezentują się dobrze w grze. Nie dość, że są niesolidni w operowaniu piłką, to zawodzi ich instynkt w polu karnym – mają problemy z dochodzeniem do sytuacji strzeleckich. Ich jedynym atutem są większe szanse w walce o długie podania. Sęk w tym, że na przeciwnika, jakim był Lech, długie podania byłyby fatalną taktyką.


Długie podanie ma sens, gdy rywal ustawia swoją drugą linię wysoko, próbując zaatakować nas przy wyprowadzeniu piłki, pozwala wykorzystać lukę między formacjami obrony i pomocy. Lech na to nie pozwalał. Atakował małą ilością zawodników i trzymał formacje blisko siebie. Nawet gdybyśmy wygrywali pojedynki w powietrzu, przegrywalibyśmy je na ziemi w walce o tzw. drugą piłkę.


Próba powtórzenia gry z meczu z Widzewem również byłaby hazardem, bo gra na uprzedzenie kosztuje nas niezwykle dużo sił, a Lech ma najzwyczajniej w świecie lepszych piłkarzy niż Widzew, szczególnie z tyłu. Po tym jak Lech strzelił bramkę, nie można było nawet pomarzyć o podobnym rozwiązaniu, bo poznaniacy skupiali się już nieomal wyłącznie na defensywie i samą swoją liczebnością uniemożliwiali grę na małej przestrzeni w środkowych sektorach boiska. Byliśmy zmuszeni do szukania gry bokami i wrzutek.


Trzeba też wyraźnie odróżnić ten mecz od starcia z Jagiellonią. Lech może nie był szczególnie groźny, ale jednak zmuszał naszych piłkarzy do pewnego wysiłku. Ponadto w defensywie grał naprawdę dobre zawody, nie dawał się rozciągać, wyciągać, nie gubił pozycji ani krycia. Mimo to udało nam się stworzyć trzy bramkowe sytuacje.


Białostoczanie natomiast w Krakowie zaprezentowali się beznadziejnie, mieli pozostawione mnóstwo swobody w rozegraniu i zupełnie nie potrafili tego wykorzystać atakując ślamazarnie i nieporadnie. W defensywie również byli słabi, problemy sprawiało im takie futbolowe abecadło jak utrzymywanie linii spalonego. Jeżeli po którymś meczu należało rozdzierać szaty, to właśnie po tamtym.


Oceny piłkarzy

Skala 1 - 10, gdzie 10 to klasa międzynarodowa, a 1 klasa podwórkowa. Oceną wyjściową, oznaczającą przeciętny występ, jest 5.


Sergei Pareiko – 5

Nie miał za dużo pracy, nawet na przedpolu, czy przy wprowadzaniu piłki do gry. Dobrze zachował się po przerwie, kiedy wyłapał strzał spomiędzy nóg Czekaja, którym mógł być zaskoczony. Niestety przy bramce mógł zachować się nieco lepiej. Nie jest może winny utraty gola, ale gdyby wykazał się większym zdecydowaniem, miał szansę uchronić zespół przed koniecznością gonienia wyniku.


Teoretycznie przy oddającym strzał Drewniaku był Wilk, ale widać było, że nie jest optymalnie ustawiony i nie będzie w stanie zablokować ewentualnego strzału. W takiej sytuacji bramkarz powinien czytać grę i spróbować pójść do końca. Równie dobrze mógł też zostać bliżej bramki i zostawić sobie nieco więcej czasu na reakcję przy strzale. Pareiko wyszedł i zatrzymał się w pół drogi, ani nie utrudniając uderzenia rywalowi, ani nie będąc w stanie na nie zareagować.


Kew Jaliens – 5

Do przerwy bardzo dobry mecz. Wykonywał dużo pracy w ofensywie, choć nie zawsze otrzymywał piłkę pod nogi. Przy tym był silnym punktem defensywy, notując sporo odbiorów i przerwań akcji przeciwnika. Po przerwie był ustawiony bardziej ofensywnie, ale nie oznacza to, że z automatu zasługuje na wyższą notę za grę w ofensywie, wręcz przeciwnie – wraz z takimi ustawieniem rosną wymagania.


Naturalnie Holender po zmianie stron miał zdecydowanie więcej z gry, bardzo wiele akcji sunęło jego stroną, często znajdował się w polu karnym. Dużo dobrego dawał drużynie podejmując walkę fizyczną pod szesnastką Lecha. Niestety popełnił sporo błędów, szczególnie w końcówce meczu, kiedy widać było po nim zmęczenie. Spadła wtedy jakość jego zagrań, dużo było strat, czy to spowodowanych zbyt wolnym operowaniem piłką, czy to niedokładnymi zagraniami. Drugą połowę Jaliens miał jednak pod kreską.


Arkadiusz Głowacki

To jest jedno z tych spotkań, których Głowacki wolałby nie rozegrać. Złapał kontuzję, złapał żółtą kartkę, która eliminuje go z najbliższego meczu i przez te kilkanaście minut na boisku zdążył popełnić kilka rażących błędów bez uzasadnienia wchodząc "na raz". Zagrał na tyle krótko, że nie ma sensu oceniać jego postawy. Miejmy nadzieję, że jak najszybciej wróci do zdrowia, bo jest to jednak zawodnik bardzo nam potrzebny. Grał zbyt krótko, by podlegać ocenie.


Michał Czekaj – 5

Trudny do oceny występ, ponieważ Wiślak miał w drugiej połowie nieco pod górkę. Trener zabrał mu wsparcie Jaliensa i często Czekaj musiał radzić sobie sam, lub spowolnić akcję na tyle, by dać partnerom czas na powrót. W dodatku rywale oczywiście zauważyli naszą zmianę ustawienia i atakowali głównie stroną Czekaja. Nie da się ukryć, że Polak popełnił kilka błędów, dał się ograć, ale także w wielu sytuacjach zachował się bardzo dobrze. Na jego korzyść przemawia też kilka ofensywnych wejść, które przeprowadził w drugiej połowie.


Gordan Bunoza – 4

Pierwszą połowę miał słabiutką. Popełnił dwa wyraźne błędy. Jeden przy bramce, kiedy nie przerwał akcji, tylko podał do Drewniaka. Wcześniej grając na lewej stronie zapędził się aż na prawą stronę obrony. Wywołało to konieczność przesunięcia, w której nikt z Wiślaków się nie połapał. Zawodnik na jego nominalnej lewej stronie zauważył lukę i wbiegł w pole karne. W efekcie Czekaj został sam między dwoma rywalami - w sytuacji, kiedy rywal miał piłkę na wrzutkę. Na nasze szczęście udało się zastopować akcję na skrzydle, bo inaczej pachniałoby golem dla gości.


Ponadto grając na lewej obronie Bunoza nie był pewnym punktem defensywy. Kilka razy dał się ograć. Nieźle radził sobie w pojedynkach, ale kiedy pod grę podchodziła większa liczba zawodników, z łatwością wymijali Bośniaka podaniami. Po przerwie było wyraźnie lepiej, stoper był solidnym punktem drużyny, ale i pracy miał znacznie, znacznie mniej.


Radosław Sobolewski – 6

Nie miał tylu efektownych odbiorów, co przeciwko Widzewowi, ale nie miał też tylu strat i błędów na koncie. Swoje zadania w defensywie wypełnił skrupulatnie i był pewnym punktem zespołu. Od czasu do czasu starał się także włączyć w jakiś atak, czy odegrać rolę w rozegraniu. Dobrze wytrzymał mecz pod względem fizycznym. Trener dokonał zmiany przede wszystkim dlatego, że potrzebował na boisku zawodnika innego rodzaju, bardziej ofensywnego, a Wilk rozgrywał tego dnia świetne zawody.


Cezary Wilk – 8

No właśnie, gdyby nie Burić, byłby najlepszym piłkarzem tego meczu. To właśnie mieszanka talentu i szczęścia Bośniaka "okradła" Wiślaka z trafienia do siatki. Wilk w tej sytuacji zrobił wszystko prawidłowo. Świetnie poszedł za akcją, nie dał szansy obrońcom na interwencję uderzając natychmiast z powietrza. Strzelił silnie, strzelił pod poprzeczkę, ale Burić genialnie wystawił rękę i z pomocą poprzeczki uratował swojej drużynie remis.


Oprócz tego Wilk miał jeszcze kilka dobrych strzałów zablokowanych przez obrońców. Ale przede wszystkim był to zawodnik, który przez 90 minut pracował na całym boisku. Miał niezliczoną liczbę odbiorów, także na połowie rywali. To on pięknym podaniem obsłużył Meliksona, gdy ten powinien był dać prowadzenie Wiśle. To Wilk wyłuskał piłkę Bereszyńskiemu, gdy wydawało się, że ten podwyższy prowadzenie. Jedyny zarzut, to że nieco zbyt często podawał bez wizji gry – do najbliższego partnera.


Ivica Iliev – 2

Zaginiony w akcji. Kilka razy gdzieś tam przemknął, coś próbował zagrać, komuś pokazał się do podania, ale przez większość czasu zachowywał się, jakby nie wiedział, gdzie ma się podziać. No chyba, że do mistrzostwa opanował takie przekradanie się przez murawę, żeby piłka omijała go szerokim łukiem. Nie podejrzewam Serba o premedytację w takim działaniu, ale mecz wyszedł mu słabiutki.


Łukasz Garguła – 5

Zarówno przy Gargule, jak i następnych dwóch zawodnikach, ocena jest bardziej miarą włożonej pracy niż osiągniętych efektów. Wiślak harował za dwóch, najpierw wyprowadzając ataki, a potem jeszcze w nich uczestnicząc. Do tego udzielał się także w destrukcji.


Jednak na połowie rywali był wyraźnie mniej efektywny. Garguła ma problem, kiedy nie ma przewagi ustawienia lub rozpędu nad rywalem. Wtedy przeważnie przegrywa pojedynki albo tracąc piłkę na rzecz rywala, albo niecelnie zagrywając pod presją. Jest to mniej widoczne, kiedy Wisła gra na jeden kontakt i Garguła może szybko pozbyć się futbolówki.


Natomiast kiedy odległości między naszymi zawodnikami są większe i konieczne są trzy, czasem cztery kontakty z piłką, a rywal zyskuje czas by doskoczyć do Garguły i wejść w pojedynek fizyczny, skuteczność tego zawodnika znacznie spada.


Maor Melikson – 5

Oj brakuje mu szybkości. Popracował na rzecz drużyny, ale błysku w tym było niewiele. Bez swojej dynamiki bardzo trudno jest mu wygrać na tym poziomie pojedynek, czy to na skrzydle, czy to gdzieś w środku pola. I tak popisał się kilkoma dobrymi zagraniami, ale ich częstotliwość była niska, a znaczenie nie zawsze tak duże, jakbyśmy sobie tego życzyli.


Rafał Boguski – 5

Miał kilka dobrych momentów, szczególnie w pierwszej połowie, kiedy obracając się z piłką potrafił zrobić "coś z niczego". Choć w drugiej połowie stracił nieco animuszu i momentami znikał z pola widzenia, to jednak nie przestał być groźny, kilkukrotnie jeszcze o sobie przypominając, jak choćby strzałem z 82. minuty, który wybronił Burić. W przekroju całego meczu był to zawodnik pożyteczny, także w defensywie, ale bez rewelacji.


Jan Frederiksen – 3

Przed przerwą fatalny występ. Dwa kluczowe błędy przy bramce i sporo innych strat przy jednoczesnej znikomej ilości pozytywów. Po przerwie poprawne zawody. W defensywie nie miał za dużo pracy i obyło się bez rażących błędów. W dodatku kilka razy włączył się w ataki i nawet nie najgorzej poklepał piłkę z partnerami. Można powiedzieć, że stwarzał zagrożenie.


Cwetan Genkow – 3

Trochę wzrostu, trochę siły, w kilku sytuacjach wniósł coś pozytywnego od siebie, ale przez większość czasu był takim dodatkowym słupkiem w polu karnym. Sama jego obecność przynosiła nam korzyść, dawała więcej swobody innym zawodnikom, ale zbyt wiele zasługi Bułgara w tym nie było.


Daniel Sikorski – 3

Podobnie jak Genkow - więcej dobrego wnosił będąc na boisku niż grając w piłkę. Gdzieś coś strącił, gdzieś coś komuś podał, raz ładnie próbował urwać się obrońcy ale zgubił równowagę. Absorbował stoperów, trochę im pouciekał, trochę się z nimi poprzepychał. Trener pewnie narzekał na niego nie będzie, ale do solidnego występu to jeszcze trochę Sikorskiemu brakuje.


Podsumowanie

Za nami trudny mecz, który bardzo źle się nam ułożył. Nie ma sensu dywagować "co by było gdyby" i mówić o niezasłużonej porażce. Lech przyjechał do Krakowa po trzy punkty i swój cel osiągnął, nawet jeśli to my mu w tym pomogliśmy. Natomiast trzeba docenić, że zespól z czołówki tabeli nie odstawił nas na dwie długości tak, jak to zrobiła Polonia, tylko mieliśmy w tym meczu realną możliwość walki o korzystny wynik. To świadczy o pewnym progresie.


Ale to wciąż za mało y myśleć o regularnym wygrywaniu. Udało się przywieźć zwycięstwo z Łodzi? Świetnie, ale to nie oznacza, że nagle drużyna która zremisowała z Podbeskidziem i już 5 razy w tym sezonie schodziła z boiska pokonana, będzie rozdawać karty w lidze. Trener chce grać piłką, nie boi się stawiać na ofensywę ale nie może też tego robić w oderwaniu od rzeczywistości.


Z Lechem mieliśmy zagrać wyrachowaną, kunktatorską piłkę, ale popełniliśmy serię koszmarnych błędów w obrębie jednej akcji i role się odwróciły, a plan legł w gruzach. Próbowaliśmy jakoś się ratować, ale na dzień dzisiejszy nie mamy takiej formy, by rozmyślać o planach B na każde spotkanie. Wóz albo przewóz.


Przed nami jeszcze 5 kolejek i skupić się trzeba na zdobyciu punktów z Koroną i Zagłębiem, bo te drużyny realnie nam zagrażają. Są to drużyny w naszym zasięgu, co nie oznacza, że o zwycięstwo będzie łatwo. Pozostałe mecze to dla nas sprawa drugorzędna. Każde punkty w nich będą świetną wiadomością, bo Górnik i Śląsk to mocne drużyny. Nawet Ruch wydaje się wracać do dyspozycji z zeszłego sezonu i powinien być wymagającym rywalem.


Może być tak, że w najbliższym czasie podwoimy swój dorobek punktowy, ale bardziej prawdopodobne wydaje się dopisanie sobie 5 punktów przed końcem rundy, czyli niespełna połowy naszego obecnego dorobku.

wislakrakow.com (Aleksander Lusina)


Źródło: wislakrakow.com


Trzy mecze zakazu wyjazdowego:

Komisja Ligi ukarała Wisłę Kraków zakazem udziału zorganizowanej grupy kibiców w trzech meczach wyjazdowych oraz karą finansową w wysokości 20 tys. złotych. akie są konsekwencje wydarzeń jakie miały miejsce podczas meczu z Lechem Poznań. Trzy mecze zakazu obejmują mecze z Koroną Kielce ( Korona od kilku lat i tak nas nie wpuszcza, tak samo było by w najbliższy weekend), Ruchem Chorzów (zamknięty sektor gości) oraz Zagłębiem Lubin gdzie zapewne wyjazd by był.


Źródło:http://skwk.pl/


Odpowiedź Zarządu SKWK na artykuły dotyczące meczu z Lechem Poznań

19 listopada 2012

Zapraszamy do lektury ciekawego wywiadu na temat obecnej sytuacji związanej z ruchem kibicowskim na Wiśle. Wywiad był odpowiedzią na poprzednie dwa artykuły dotyczące przede wszystkim wydarzeń podczas meczu Wisła Kraków - Lech Poznań, jakiej Zarząd Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków udzielił serwisowi Interia.pl.

INTERIA.PL: Dlaczego robicie do własnego gniazda? Przez akcję z racami lądującymi na murawie borykająca się z kłopotami finansowymi Wisła straciła sporo pieniędzy. Robert Szymański, Szymon Michlowicz, Łukasz Kwaśniewski (tworzą zarząd Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków)*: - Ktoś, kto nie chodzi na stadion od kilku lat, nie prowadzi dopingu, nie zrozumie jak ważnym elementem oprawy meczowej race i pirotechnika. Ale prawdziwy problem leży gdzie indziej. Trudno odeprzeć wrażenie, że kibice w naszym kraju stają się temat zastępczym i powoli wyjmuje się ich spod prawa. Zresztą prowokowanie i oczernianie kibiców nie spotyka tylko fanów "Białej Gwiazdy". To zjawisko ogólnopolskie, a race są tylko pretekstem. Nasi fani z Przemyśla w drodze na mecz, który rozgrywamy u siebie, w Krakowie, są zatrzymywani, przeszukiwani niczym przestępcy. Jadących do Białegostoku kibiców Górnika policja wywozi do lasu i tam gnoi. Takie przykłady można mnożyć. Co to za metody? Żyjemy w demokratycznym państwie prawa?Podkreślamy - z kibiców robi się w ostatnich latach symbol zła, a walką z nimi próbuje się odwrócić uwagę od ważniejszych problemów naszego kraju. Wracając do samych rac - wiemy, że aktualnie na meczach są zabronione, nie pochwalamy ani nie namawiamy do łamania prawa ale z drugiej strony w żaden sposób nie odcinamy się od osób, które je odpaliły. Liczymy na rozmowy idące w kierunku zmian w prawie w tym zakresie. Ponadto sankcje za odpalenie rac są kuriozalne a kluby, Ekstraklasa nie robi nic aby rozwiązać problem.Na chłodno przeanalizujmy o co jest takie wielkie zamieszanie - o dwie race na murawie? Czy to w ogóle normalne, że za tak błahe i niegroźne dla ludzkiego zdrowia sprawy obciąża się kluby tak olbrzymimi karami.

Wisła miała do Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków pretensje o to, że przed meczem z Lechem otrzymała informację, że na planowanej oprawie nie będzie żadnych zakazanych treści, tymczasem znalazły się na stadionie transparenty z napisami "Nie ma na to leku, finał będzie w grobie. Wszyscy cierpicie na galeofobię" oraz "Zobacz pasiasta zdziro, jak wygląda piro". W ten sposób nadużyliście zaufania władz klubu.

Do tej pory współpraca z Wisłą jakoś się układała. Nie była zła. Przeprowadziliśmy sporo akcji wspólnie z klubem, które wypalały. Była umowa z klubem, że jeśli planujemy jakąś oprawę czy umieszczenie na trybunie sektorówki bądź transparenty, to wysyłaliśmy do klubu informację o tym że takowa oprawa będzie miała miejsce. Nie uzgadniamy z klubem treści oraz nie pokazujemy co na nich ma być, po prostu informujemy o fakcie. Przed spotkaniem z Lechem też wysłaliśmy do klubu maila, że będzie sektorówka i transparenty oraz że ich treść będzie zgodna z prawem, bez obraźliwych treści. Nie uważamy, aby były one niewłaściwe. Przecież delegat zawodów ich nie zakwestionował. Ten transparent o galeofobii wisiał już przed meczem i nie było żadnych zastrzeżeń do jego treści. Co do drugiego transparentu, to nie wiedzieliśmy o tym, że na meczu z Lechem on się pojawi. Galeofobia, czyli chorobliwy lęk przed rekinami, a nawet małe dziecko wie, że bojówka Wisły określa się mianem "Sharks" czyli rekiny. Dlaczego dopuszczacie oprawę, która gloryfikuje przemoc, ludzi którzy mają krew na rękach?

Nie zgadzamy się z tym. Rekin stał się już symbolem ultrasów Wisły, a nie chuliganów. W tym haśle nie można doszukiwać się nawoływania czy gloryfikacji przemocy. Nie było wcale takich intencji. My, jako SKWK uważamy, że w hasłach zaprezentowanych podczas meczu z Lechem nie było nic niewłaściwego. Przecież trybuna nie została zamknięta za to hasło, ale za to, że na murawę spadły dwie race. Rzucanie nimi nie było w planach, ktoś nie wytrzymał ciśnienia i tyle. Nie wiedzieliśmy, że w drugiej połowie będzie urządzone tak duże racowisko.

Klub wprowadził teraz do regulaminu stadionowego zakaz używania sektorówek.

I żałujemy tego, bo na mecz ze Śląskiem przygotowaliśmy sektorówkę, której dokładny opis wysłaliśmy klubowi. Miała ona uczcić 15-lecie inwestycji w Wisłę Bogusława Cupiała. Została już wykonana, ale niestety nie będziemy mogli jej zaprezentować. O uczczeniu tej rocznicy w klubie wiedziano również, więc nie podobają nam się kuluarowe komentarze dziennikarzy i rzecznika prasowego klubu, że wykorzystujemy w nieładny sposób wizerunek właściciela dla "niecnych czynów". Bardzo dziwi też fakt, że już przy pierwszej interwencji wojewody klub idzie na tak dalece posuniętą współpracę ze służbami. Zakazanie sektorówek wprost odpowiada na naciski służb, zupełnie tego nie rozumiemy, wydawało się, że klub bardziej stoi za swoimi kibicami. Zapewne wpływ na to ma także słaby wynik sportowy Wisły, pewnie gdybyśmy wygrali z Lechem to nikt w klubie nie martwiłby się racami, czy sektorówkami. Klub nie może wypowiadać się tak jak dziennikarze, którzy wszystkich wrzucają do jednego worka i tylko czekają jak dowalić kibicom. I tak zawsze wymowa jest taka, że wszystkiemu winne jest SKWK. Uważamy, że po meczu z Lechem rzecznik Wisły Adrian Ochalik wyszedł przed szereg wygłaszając deklarację współpracy z policją, aby wyłapać osoby odpowiedzialne za naruszanie porządku. A przecież dwa tygodnie temu, gdy na Małym Rynku organizowano quiz z wiedzy o Wiśle, to on dzwonił do nas, aby przyszło tam kilku "chłopaków" - jak się wyraził - w celu ochrony przed kibicami lokalnej rywalki. I nie chodziło mu o piętnastolatków, tylko o postawnych mężczyzn. Wtedy mu nie przeszkadzali, nie wstydził się ich, a teraz już tak? Rzecznik Wisły okazał się dwulicowy i nie wyobrażamy sobie z nim dalszej współpracy.

Policja przedstawiała klubowi zarzuty, że wydaje 30 darmowych wejściówek dla osób, które pomagają przy oprawach i mogą bezkarnie przemieszczać się po całym stadionie. A w tym gronie są osoby mające w przeszłości problemy z prawem.

To nieprawda, że na sektorze C nie ma żadnej kontroli i brakuje ochroniarzy. Wręcz przeciwnie, ludzie tam przychodzący są poddawani o wiele większej kontroli niż ci z innych sektorów na stadionie. Nie jest prawdą, że ludzie pracujący przy układaniu opraw, mogą chodzić swobodnie po całym stadionie, oni zajmują się tylko rozkładaniem elementów opraw. Są wcześniej na stadionie, bo tego nie da się zrobić tuż przed meczem. Są normalnie kontrolowali, muszą mieć karty kibica, więc nie są to osoby z zakazami stadionowymi. Nie rozumiemy zatem, jak policjant, którego cytujecie może twierdzić, że są to bandyci, czy przestępcy. Wejściówki ma też kilka osób z zarządu SKWK. To są osoby znane z imienia i nazwiska. Takie oskarżenia uderzają w konkretne osoby, naruszają ich dobre imię. (Prezes SKWK Robert Szymański zaznacza jednak, że on z tego przywileju nie korzysta i kupuje sobie karnet - przyp. red.). Wiemy, że klub rozdaje też kilkadziesiąt bezpłatnych wejściówek dla policjantów, bynajmniej nie będących na stadionie "w pracy". Po co? W jakim celu? Z naszych informacji wynika, że to często oni zachowują się nieodpowiednio, tak jak podczas meczu z Lechem. Potwierdzają to przedstawiciele klubu. Poza tym, zarzuty policji, że Wisła z nimi nie współpracuje są bezpodstawne, bo w klubie robią wszystko, co im się każe. A to, że szef bezpieczeństwa na stadionie nie wzywał policji do interwencji w czasie meczu i nie pozwolił na pacyfikację sektora to bardzo dobrze. Przecież taka interwencja mogłaby się skończyć masakrą. Niestety wcześniej zdarzały się sytuacje, że policja po cywilnemu w prowokujący sposób kamerowała kibiców, czy radiowozami zasłaniała bramy wyjściowe ze stadionu. W klubie tylko rozkładali ręce.

Policja zarzuca Wiśle też, że na sektorze C są niedrożne przejścia ewakuacyjne, bo kibice stoją w przejściach.

Na trybunie C sektory są oddzielone przegrodami, przez co widoczność z wielu miejsc jest mocno ograniczona. Dlatego ludzie wolą stać na schodach. Od dawna apelowaliśmy, aby te przegrody zostały usunięte. To jest zresztą zgodnie z wymogami UEFA! Przecież, gdyby na tym stadionie były mecze Euro 2012, to natychmiast musieliby je usunąć. Policja jednak uważa, że spełniają one swoją rolę.

Co teraz zamierzacie?

Możemy już oficjalnie powiedzieć, że począwszy od spotkania z Górnikiem nie będziemy przychodzić na mecze Wisły. Jak dobrze pójdzie, protest ten spotka wszystkie kluby w Polsce. Przed rundą wiosenną nie zamierzamy też w żaden sposób promować sprzedaży karnetów czy biletów - jest to część ogólnopolskiej akcji protestacyjnej. Chcemy, aby klub zaczął nas też poważniej traktować. Jakby nie było, na sektor C zostało sprzedanych trzy i pół tysiąca karnetów.Dotychczas byliśmy na stadionie na dobre i na złe bez względu na to jak gra i w jakiej lidze gra drużyna. Tym się różniliśmy od tych, którzy pojawiają się na stadionie tylko wtedy, gdy Wisła gra w pucharach, albo walczy o mistrzostwo. I nie chodzi tu tylko o kibiców z sektora C, mówimy generalnie, bardzo wielu z nas, wiernych kibiców rozsianych jest po różnych sektorach. W tym trudnym momencie bardzo potrzebujemy jedności wśród kibiców Wisły. Jeśli klub się nie zreflektuje i nie zacznie nas poważnie traktować, nie włączy się w dyskusję ogólnoklubową w sprawie modyfikacji ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych - to wiosną może być kiepsko z frekwencją. Dość już szargania i obrażania kibiców, dość bezprawia ze strony policji w stosunku do kibiców. Dość nacisków władz i policji na kluby, by naginały prawo. Popatrzmy co się stało na Jagiellonii, tam klub zrozumiał że bez kibiców to wszystko nie ma sensu. Na pewno chcemy rozmawiać. Tak, jak to było do tej pory. Przecież to SKWK organizowało większość akcji promocyjnych. Przecież to my na ten stadion przyprowadziliśmy tysiące dzieci i młodzieży kupując dla nich z naszych środków bilety za złotówkę, gadżety wiślackie. Oczywiście dziękujemy klubowi, że to nam umożliwił, ale to my organizowaliśmy wejście tych dzieci, to my organizowaliśmy ich pobyt, chodziliśmy z zaproszeniami po szkołach. Wiele akcji promocyjnych to nasze pomysły, do których potrzebujemy współpracy z klubem. Zabieramy piłkarzy prywatnymi autami do szpitali, czy szkół, by promować Wisłę, choć to klub powinien organizować takie akcje. Jesteśmy w tej chwili zniesmaczeni postawa klubu, Można było zachować się zupełnie inaczej, można było wypowiadać słowa ważąc je i być za nie odpowiedzialny, nie odcinać się od swoich kibiców, nie zakazywać sektorówek. Nie podoba nam się, że w zarządzie klubu są jakieś dziwne rozgrywki. Wiemy, że zarząd decyzji wobec kibiców nie podejmował jednogłośnie. W tekście: "Wisła odpiera atak policji" napisaliście, że jest to stanowisko zarządu klubu, ale my spotkaliśmy się z wiceprezesem Smalcerzem i on nie wiedział nic na temat tego wywiadu. Podejrzewamy, że w rolę zarządu Wisły wcielili się w tym wypadku rzecznik Adrian Ochalik i wiceprezes Jacek Bednarz, ale jeśli się orientujemy nie stanowią oni zarządu. Nie rozumiemy też, dlaczego na meczu ze Śląskiem klub za wszelką cenę chciał nas rozproszyć i rozsiał nas po wszystkich sektorach trybuny G, skoro mógł nas posadzić w pustym sektorze dla gości. Czemu to ma służyć? Dla nas ten sygnał jest jasny i czytelny.

Jaki widzicie rozwiązanie problemu?

Powiedzmy sobie jasno i szczerze - tu nie chodzi tylko o race. Trzeba rozmawiać, jak to ostatnio zrobił nowy prezes PZPN-u Zbigniew Boniek, który spotkał się z przedstawicielami ogólnopolskich stowarzyszeń kibiców, by szukać rozwiązań. W Polsce nagina się prawo, aby uwalić kluby i jeśli one coś nie zrobią, to niedługo padną finansowo, jak muchy i obudzą się z ręką w nocniku. Nie wiemy czy na tym właśnie zależy policji i władzy. Chcemy podkreślić, że "problem" kibiców jest tematem ogólnopolskim. I tak jak mówimy, to nie tylko race ale ogólnie lansowany negatywny wizerunek kibica w mediach, czy sprowadzanie przez odpowiednie służby całego zła w Polsce właśnie do kibiców piłki nożnej. Mamy nadzieję, że skoro ten kibic jest taki zły i niepotrzebny to policja i sama władza będzie równo traktowała tych kibiców - zarówno tych za bramkami, dopingujących jak i premiera Tuska - kibica piłki nożnej w loży honorowej. Żyjemy w państwie prawa i to właśnie od służb powinniśmy oczekiwać jego przestrzegania. A rzeczywistość jest niestety zupełnie inna. Wspólnie z kibicami z całej piłkarskiej Polski przeciwko temu protestujemy i będziemy protestować. Dopóki sytuacja się nie zmieni. W naszych działaniach liczymy na poparcie jak największej rzeszy kibiców Wisły, poprzez naszą stronę będziemy informować i uzasadniać nasze działania. Żeby było jasne - nie stajemy przeciwko klubowi, czy piłkarzom, protest dotyczy znacznie szerszego problemu.

Rozmawiali: Michał Białoński i Grzegorz Wojtowicz

Wywiad został autoryzowany


Źródło:http://skwk.pl/


Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2012/2013

Video

Galeria kibicowska: