2012.11.09 Wisła Krakbet Kraków - AZS Uniwersytet Gdański 4:1

Z Historia Wisły

2012.11.09, Ekstraklasa, 7. kolejka, Kraków, Hala Wisły, 19.00
Wisła Krakbet Kraków 4:1 (1:1) AZS Uniwersytet Gdański Gdańsk
widzów:
sędzia:
Krzysztof Bernaś
Marek Czernachowski
Sławomir Steczko
Bramki
Adrian Pater 04'

Rafał Franz 28'
Frane Despotović 29'
Rafał Franz 34'
1:0
1:1
2:1
3:1
4:1

19' Łukasz Olszewski
Wisła Krakbet Kraków
bramkarze:
Kamil Dworzecki
Bartłomiej Nawrat
Kamil Lasik
zawodnicy z pola:
Krzysztof Kusia
Frane Despotović
Siergiej Zadorożnyj
Zbigniew Mirga
Marcin Czech
Roman Vahula
Adrian Pater
Rafał Franz
Marcin Kiełpiński
Mikołaj Zastawnik
Piotr Morawski
trener:
Błażej Korczyński
AZS Uniwersytet Gdański Gdańsk
bramkarze:
Marcin Wolski
Dominik Leśnicki

zawodnicy z pola:
Łukasz Grabowski
Tomasz Musik
Łukasz Olszewski
Paweł Friszkemut
Łukasz Knioch Grafika:Zk.jpg
Tomasz Poźniak Grafika:Zk.jpg
Michał Horbacz
Dominik Depta
Wojciech Pawicki


trener:
Mariusz Kinda

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Beniaminek rozpracowany. Z małymi problemami

Futsalowcy Wisły Krakbet pokonali we własnej hali AZS Uniwersytet Gdański Gdańsk 4:1. Nie było to jednak łatwe zwycięstwo. Po pierwszej połowie wynik brzmiał 1:1.

Patrząc na sytuację w tabeli drużyny AZS-u, wydawać by się mogło, że Wisła Krakbet Kraków bez najmniejszych problemów powinna pokonać beniaminka naszej ligi. Okazało się jednak inaczej. Goście postawili poprzeczkę dość wysoko, a wiślacy musieli włożyć sporo wysiłku, aby wygrać dzisiejszy pojedynek.

Na początku spotkania gra toczyła się głównie w środku boiska. I nie była zbyt składna. Owszem, obydwa zespoły starały się kreować akcje zaczepne, lecz podania nie były zbyt celne, a po dwóch, trzech zagraniach futbolówka padała łupem przeciwników.

Pierwszą groźną sytuację mogliśmy zobaczyć dopiero w 4. minucie spotkania, kiedy Tomasz Poźniak miał dobrą okazję, aby pokonać Bartłomieja Nawrata. Wislacki golkiper był jednak dzisiaj w świetnej dyspozycji i uratował nasz zespół przed utratą bramki.

Biała Gwiazda na ten atak odpowiedziała błyskawicznie. Zaledwie trzydzieści sekund później przed polem karnym gdańszczan znalazł się Adrian Pater. Skierował piłkę w stronę bramki, a ta dość szczęśliwie odbiła się od słupka i ostatecznie zatrzepotała w siatce.

Strata gola nie załamała gości. Atakowali oni cały czas dość śmiało i kilkakrotnie stworzyli zagrożenie pod bramką Wisły. Stało się tak m.in. za sprawą Łukasza Grabowskiego, który znalazł się w doskonałym położeniu do zdobycia wyrównującego gola. Uniósł on jednak piłkę stanowczo za wysoko, a ta ostatecznie poszybowała nad bramką wiślaków.

Podczas dzisiejszych zawodów sporo minut spędził na parkiecie powracający po kontuzji Piotr Morawski. Zawodnik ten miał doskonałą okazję do zdobycia swojej pierwszej ligowej bramki, jednak jego mocny strzał z dystansu trafił w słupek. Swoich sił próbowali także inni wiślacy, jednak bez skutku.

Niestety, niewykorzystane sytuacje zemściły się i cztery sekundy przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę Łukasz Olszewski doprowadził do wyrównania.

Przez kilka pierwszych minut po przerwie gra była dosyć wyrównana, choć to Wisła lekko przeważała. Sytuacji podbramkowych było sporo. Biała Gwiazda udowodniła swoją wyższość w 29. minucie. Despotović pięknie minął rywali po lewej stronie boiska. Świetnie podał do Rafała Franza, a ten dopełnił formalności i umieścił futbolówkę tuż przy lewym słupku.

Półtorej minuty później rozgrywający dzisiaj bardzo dobre zawody „Despa” pięknym strzałem podwyższył na 3:1 i stało się raczej jasne, że Biała Gwiazda rozstrzygnie dzisiejsze zawody na swoją korzyść. Stuprocentową pewność dał nam kilka minut później Roman Vakhula.

Roman wielokrotnie uderzał dziś bardzo mocno w stronę gdańskiej bramki. Do 35. minuty jego strzały było jednakże albo niecelne, albo padały łupem bramkarza gości. Jednak to, co zaprezentował nasz zawodnik we wspomnianej 35. minucie było perfekcyjne. Po jego atomowy, precyzyjnym uderzeniu piłka po raz czwarty znalazła się w gdańskiej bramce..

Wiślacy prowadzili więc 4:1, a wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. W ostatnich pięciu minutach spotkania krakowianie cały czas gościli pod bramką AZS-u, szukając kolejnych okazji do podwyższenia wyniku. Żadna z tych sytuacji nie przyniosła jednak zmiany rezultatu i ostatecznie Wisła wygrała 4:1. Warto dodać, że w ostatnich dwóch minutach swoją szansę otrzymał Mikołaj Zastawnik i zadebiutował w meczu ligowym.

Źródło: wislafutsal.pl