2013.04.10 Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 2:1

Z Historia Wisły

2013.04.10, Puchar Polski, 1/2 finału, Wrocław, Stadion Miejski, 18:30, wtorek, 11°C
Śląsk Wrocław 2:1 (2:0) Wisła Kraków
widzów: 20.981
sędzia: Paweł Pskit z Łodzi
Bramki
Waldemar Sobota 10'
Sebastian Mila (w) 13'

1:0
2:0
2:1


50' Patryk Malecki
Śląsk Wrocław
4-5-1
Rafał Gikiewicz
Grafika:Zk.jpg Tadeusz Socha
Marcin Kowalczyk
Adam Kokoszka
Mariusz Pawelec Grafika:Zmiana.PNG (84' Krzysztof Ostrowski)
Waldemar Sobota
Przemysław Kaźmierczak
Mateusz Cetnarski Grafika:Zmiana.PNG (89' Rok Elsner)
Sebastian Mila
Piotr Ćwielong
Éric Mouloungui Grafika:Zmiana.PNG (53' Łukasz Gikiewicz)

trener: Stanislav Levý
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Marko Jovanović
Arkadiusz Głowacki
Osman Chávez
Gordan Bunoza Grafika:Zk.jpg
Patryk Małecki
Radosław Sobolewski
Cezary Wilk
Ivica Iliev Grafika:Zmiana.PNG (80' Daniel Sikorski)
Kamil Kosowski Grafika:Zmiana.PNG (70' Emmanuel Sarki)
Cwetan Genkow Grafika:Zmiana.PNG (46' Rafał Boguski)

trener: Tomasz Kulawik

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Tomasz Kulawik przed meczem półfinału Pucharu Polski ze Śląskiem

- To jest dla nas najważniejszy tydzień, który może decydować o naszej dalszej przyszłości - powiedział, przed czekającym nas pierwszym meczem 1/2 finału Pucharu Polski, ze Śląskiem Wrocław, trener Wisły Kraków, Tomasz Kulawik. - Poza Kew Jaliensem, który jest poobijany i ma uraz - wszyscy są do dyspozycji. Wrócił też Rafał Boguski, który już z nami trenował - dodał opiekun "Białej Gwiazdy".

Mimo wspomnianych zmian kadrowych - wielkich zmian w składzie, w porównaniu do poprzedniego meczu Wisły z Piastem Gliwice, trener Kulawik nie przewiduje, tym bardziej, że pomimo porażki - był zadowolony z postawy swojej drużyny w niedzielę.

- Dużych zmian w składzie nie będzie, bo zagraliśmy ostatnio dobry mecz, o czym mówiłem na konferencji prasowej zaraz po nim. O tym, że Piast wygrał decydowały przypadkowe bramki. Z gry mogłem być zadowolony - przyznał opiekun Wisły, który odniósł się jeszcze do wspomnianej potyczki z zespołem z Gliwic i straconych w niej bramek.

- Przy pierwszej bramce Osman Chávez był za blisko z Arkiem Głowackim, piłka została przebita i z drugiego-trzeciego metra została wrzucona do siatki. Przy drugiej - Kamil Kosowski nie wygrał pierwszej piłki. Gordan Bunoza wyszedł reagując na odbitą piłkę, że wychodzimy z gry, otworzył strefę. Przypadkowe zaś odbicie od głowy Marko Jovanovicia - dało strzał Urbana i bramkę na 1-2. To dało nam natomiast przemyślenia, jak reagować przy stałych fragmentach gry. Do tej pory nie mieliśmy z tym żadnych problemów. Tutaj tylko z Piastem przytrafiły nam się dwa błędy - mówił Kulawik, pytany zresztą o fakt, że i nasz środowy rywal - Śląsk - ma dobrze rozpracowane dośrodkowania z rzutów wolnych i rożnych. Na co bez wątpienia trzeba się nastawić.

Kulawik przyznał ponadto, że Śląsk gra w tej rundzie chimerycznie i będzie chciał ten fakt wykorzystać.

- Przyglądając się Śląskowi, można powiedzieć, że mają chimeryczne mecze. Przykład tych z Bełchatowem, czy Podbeskidziem, kiedy grając u siebie bardzo dla nich ważne spotkanie nie wygrali. Inny mecz był natomiast z Górnikiem Zabrze, przegrywali, ale go w II połowie wygrali. W tej rundzie jest to więc chimeryczna drużyna i trzeba to będzie wykorzystać. Dla nas jest to najważniejsze spotkanie, a czy najtrudniejsze? To się dopiero okaże - mówił trener.

Wszyscy oczywiście zdają sobie sprawę, że Wisłę od europejskich pucharów - właśnie dzięki skutecznej grze w Pucharze Polski - dzieli już naprawdę niewiele. A osiągnięty wynik może w znaczący sposób zaważyć na decyzjach w klubie na nowy sezon.

- Grając w europejskich pucharach - podejmuje się inne decyzje, niż wtedy, kiedy się w nich nie gra - stwierdził Kulawik.


Dodał: AdamG, Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Po zaliczkę przed rewanżem: Śląsk - Wisła

10. April 2013,

Tydzień prawdy, w górę albo w dół, zachowani resztek honoru lub całkowite ich wyzbycie. Przed piłkarzami Wisły Kraków najważniejszy tydzień w sezonie, który rozpocznie się już dziś, od pierwszego starcia ze Śląskiem Wrocław w półfinale Pucharu Polski.


Sytuacja wydaje się być klarowna. Zwycięzca dwumeczu Wisła – Śląsk najprawdopodobniej zakwalifikuje się do europejskich pucharów, bowiem nie chce się wierzyć że krocząca od zwycięstwa do zwycięstwa Legia Warszawa, w drugiej półfinałowej parze nie poradzi sobie z katastrofalnie grającym Ruchem Chorzów, nawet mimo bezbramkowego wyniku w pierwszym meczu w Chorzowie.

Piłkarze Wisły cieszą się, że mecz ze Śląskiem zagrają zaledwie trzy dni po porażce z Piastem, bowiem i tak nie ma już czasu na większe korekty, nie będzie też czasu na rozmyślania po bolesnej porażce z beniaminkiem na swoim obiekcie. Patryk Małecki mówi że będzie trzeba się zrehabilitować, ale co z mówienia, trzeba po prostu wyjść na boisko i to pokazać.

Kulawik uważa że mecz ze Śląskiem jest najważniejszym w tej rundzie, dlatego cieszy sytuacja kadrowa – niedysponowani są tylko dwaj obrońcy, Kew Jaliens i Michał Czekaj. Poza tym wszyscy są zdrowi, jednak jak zapowiada trener Wisły, w porównaniu z ostatnim meczem ligowym nie dokona rewolucji w składzie. „Kula” nie narzekał bowiem na całokształt gry swojej drużyny w meczu z Piastem, a na brak koncentracji przy stałych fragmentach gry oraz tradycyjnie –na skuteczność.

Drużyna Śląska Wrocław gra wiosną bardzo nierówno. Podopieczni Stanislava Levy’ego potrafili przegrać z Bełchatowem i szczęśliwie zremisować z Podbeskidziem, grając w tych spotkaniach fatalnie, ale potrafili też pokonać Górnika Zabrze po świetnej drugiej połowie, kiedy to odrobili straty strzelając dwie bramki.

Mistrzowie Polski z Wrocławia w lidze są w o tyle dobrej sytuacji, że zajmują trzecią pozycję w tabeli i mają realną szansę na awans do europejskich rozgrywek z racji zajmowanego miejsca. Z pewnością krótsza droga wiedzie przez dwumecz z Wisłą, który według trenera Levego nie ma faworyta, szansę obydwu drużyn ocenia pół na pół.

Bardzo dobre występy wiosną notuje były piłkarz Wisły Piotr Ćwielong, który w tym roku zdobył trzy bramki, co czyni go najlepszym strzelcem Śląska na wiosnę. W ostatnim meczu z Górnikiem z dobrej strony pokazał się nowy napastnik Mouloungui, były piłkarz francuskiego Nice. Jeśli Wiślacy nie chcą stracić bramek, muszą zdecydowanie poprawić krycie przy stałych fragmentach gry – nie od dziś wiadomo jak groźny jest duet Sebastian Mila – Przemysław Kaźmierczak właśnie przy dośrodkowaniach z rzutów wolnych czy rożnych.

Do zaprzyjaźnionego Wrocławia wybierają się oczywiście kibice Wisły, którzy wykupili wszystkie 500 wejściówek już w pierwszym dniu sprzedaży. Liczba ta z pewnością nie będzie ostateczną, w jakiej fani z Krakowa zjawią się w stolicy Dolnego Śląska. Wejściówki nabyć będzie można bezpośrednio przed meczem w stadionowych kasach.

Piłkarze Tomasza Kulawika po prostu muszą wywalczyć jutro korzystny wynik, który da im dobrą pozycję wyjściową w rewanżowym meczu w Krakowie. Jutro przed zawodnikami Wisły pierwsza połowa dwumeczu o bardzo wiele, za wiele by to przegrać.

Spotkanie poprowadzi pan Paweł Pskit z Łodzi.

Transmisja meczu na TVN Turbo od 18.15. Mecz rozpocznie się o 18.30.


wislakrakow.com

(sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Pierwszy z meczów, które choć trochę mogą uratować sezon

Bieżący sezon dla krakowskiej Wisły nadaje się jak na razie do zapomnienia. Niemal w całości. Ale można go jeszcze choć trochę uratować, bo wiślacy po ograniu III-ligowego Lubońskiego, I-ligowej Warty Poznań oraz Jagiellonii Białystok - są w półfinale Pucharu Polski, gdzie zmierzą się z aktualnym mistrzem Polski - Śląskiem. Jeśli uda nam się przejść i tę przeszkodę - możemy znaleźć się bardzo blisko powrotu - po rocznej przerwie - do europejskich pucharów. Co bez wątpienia jest jedynym celem, jaki może udać nam się zrealizować.

Oczywiście łatwo o to nie będzie, bo nasi piłkarze po kilku udanych meczach - ostatnio znów nie błyszczą formą. Do tego w konfrontacji ze Śląskiem Wrocław niekoniecznie są faworytem. Tym bardziej, że i grający w kratkę wrocławianie - także nie są pewni miejsca premiowanego grą w pucharach, dlatego i dla nich Puchar Polski jest do tego najkrótszą drogą. I na pewno postarają się o to, aby znaleźć się w finale tych rozgrywek.

Walka będzie więc iście bratobójcza i możliwe, że solidnie wyrównana, bo w tym roku Wisła i Śląsk - przynajmniej w lidze - grają z podobnym skutkiem. W sześciu kolejkach rundy wiosennej obydwie ekipy dopisały do swojego dorobku po 9 punktów i solidarnie nie udało im się m.in. ograć outsiderów ligi - Podbeskidzia i GKS-u Bełchatów.

Na pewno jednak ktoś z pary Śląsk - Wisła zwycięski będzie, tak więc zapowiada się nam ciekawa i bardzo szybka rywalizacja, zwłaszcza że po środowym meczu we Wrocławiu - rewanż zagramy już za tydzień w Krakowie.

Z jakim wynikiem do niego przystąpimy? Cóż - wypada mieć nadzieję, że podopieczni Tomasza Kulawika przywiozą z Wrocławia taki, który pozwoli nam z optymizmem patrzeć w przyszłość. Tym bardziej, że nasz trener zdaje sobie sprawę, że wywalczenie miejsca w europejskich rozgrywkach może być pozytywnym impulsem dla całego klubu, który ostatnio jest niestety w odwrocie. Wszystko to jednak podnieść trzeba będzie z boiska. Wręcz trzeba więc trzymać za to kciuki.

Do boju Wisełka!


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl


Źródło: wislalive.pl

Relacje z meczu

PP: Śląsk - Wisła 2:1

10. April 2013,

Dwie różne połowy, jedna drużyna. W zasadzie tak można opisać postawę piłkarzy Wisły w dzisiejszym meczu. Na stojąco to można jeść zapiekankę na trybunach a nie grać mecz. Obrona Częstochowy, pomoc drogowa i atak serca – tak można określić wszystkie formacje Wisły, które w pierwszej połowie statystowały dziś piłkarzom Śląska. Na drugą część wyszła inna drużyna, która potrafiła konstruować akcje i strzelić jednego gola, który daje nadzieję na awans.


Jeżeli dla Tomasza Kulawika mecz ze Śląskiem był najważniejszym spotkaniem rundy, to nic tylko załamać ręce nad jego realizacją. W pierwszej połowie zawodnicy dostosowali się do swojego trenera, który cały mecz stoi przy bocznej linii boiska i nie okazuje żadnych emocji, nie kieruje zespołem z boku tylko stoi, po prostu stoi. Tak samo stali dziś wszyscy gracze ubrani w czerwone kostiumy, których zaangażowanie było na poziomie turnieju piłki plażowej w Sopocie.

Zaczęło się już w 10 minucie, kiedy to Waldemar Sobota ośmieszył głównie defensywnych pomocników Wisły – Wilka oraz Sobolewskiego, którzy kryli powietrze, w czasie kiedy Sobota wjeżdżał przed pole karne Pareiki i technicznym strzałem w długi róg bramki zaskoczył zasłoniętego golkipera „Białej Gwiazdy”.

Dokładnie tak samo jak z Piastem, trzy minuty po stracie gola Pareiko po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. Tym razem Sebastian Mila bardzo dobry strzałem z rzutu wolnego wpakował piłkę w krótki róg bramki estońskiego golkipera Wisły, który spodziewał się chyba dośrodkowania i ze swoją interwencją był spóźniony. Zresztą tak chyba miał być rozegrany ten stały fragment gry: - Na początku mieliśmy inny plan na ten rzut wolny, ale pomyślałem, że to dość dogodna sytuacja i można spróbować uderzenia. Najlepsze sytuacje są te nieplanowane - przyznał po meczu strzelec gola Sebastian Mila.

Po utracie dwóch bramek: głowa w dół i czekanie na egzekucję, która szczęśliwie nie nastąpiła, a przecież okazji ku zdobyciu kolejnych goli dla WKS-u nie brakowało. W pierwszej części Wisła nie była w stanie utrzymać się przy piłce dłużej niż 10-15 sekund, a większość podań (haha) było kolokwialnymi piłkami „na pałę” – byle dalej ode mnie, byle szybciej, byle jak. Specjalistą od nich był w meczu ze Śląskiem Osman Chavez, który jeśli nie zagrał piłki do bramkarza to widział tylko to, co jest kilkadziesiąt metrów przed nim, tam też więc kopał piłkę. Mimo że obydwie drużyny grały po jedenastu, to wydawać by się mogło że piłkarzy Śląska jest dwa razy więcej. Ruchliwość i zaangażowanie przeciwstawione staniu na prostych nogach i bumelanctwu musiały sprawić takie wrażenie. Tak było przez pierwsze 45 minut.

W przerwie w szatni został Cwetan Genkow, chociaż stwierdzenie że w ogóle wyszedł z niej na pierwszą połowę jest sporym nadużyciem. W jego miejsce pojawił się Rafał Boguski, a na szpicę powędrował Patryk Małecki, który w 49 minucie wykorzystał błąd obrońcy Śląska i zdobył kontaktową bramkę dla ekipy z Krakowa.

W drugiej połowie Śląsk już tak nie nacierał, Wisła z kolei zaczęła próbować stwarzać sobie jakieś sytuacje. Niezłą zmianę dał Emmanuel Sarki który pojawił się w miejsce bezproduktywnego Kamila Kosowskiego. Niezłymi uderzeniami popisali się Iliev, Małecki czy Wilk, jednak żaden z nich nie ugrzązł w siatce bramki strzeżonej przez Gikiewicza. Piłkę meczową w 90 minucie miał wprowadzony parę minut wcześniej Daniel Sikorski, jednak tradycyjnie nie był w stanie dołożyć nogi w taki sposób, żeby piłka wpadła do bramki.

Po takiej haniebnej pierwszej połowie, wszyscy powinni wracać do Krakowa na nogach, na czele z Tomaszem Kulawikiem, który przez różowe okulary wciąż twierdzi, że gra nie jest zła tylko brakuje – szczęścia, skuteczności, koncentracji. Druga była nieco lepsza, a finał jest taki, że wynik 1-2 wcale nie jest złym rezultatem przed rewanżem w Krakowie.

We Wrocławiu dopisali kibice, którzy zjawili się na stadionie w liczbie blisko 21 tysięcy, co jak na mecz Pucharu Polski w środku tygodnia jest bardzo dobrym rezultatem. Z racji że mecze Wisły ze Śląskiem są meczami przyjaźni, ciężko określić ilu kibiców z Krakowa udało się na Dolny Śląsk, jednak przypuszczać można że liczba ta przekroczyła 1000.

Mecz rewanżowy rozegrany zostanie we środę, 17 kwietnia o godzinie 18:30 w Krakowie.


Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 2:1 (2:0)

1:0 Waldemar Sobota 10 min

2:1 Patryk Małecki 50 min

2:1 Patryk Małecki 50 min

Żółte kartki: Socha - Bunoza

Śląsk: Rafał Gikiewicz - Tadeusz Socha, Marcin Kowalczyk, Adam Kokoszka, Mariusz Pawelec (84 min - Krzysztof Ostrowski) - Waldemar Sobota, Przemysław Kaźmierczak, Mateusz Cetnarski (89 min - Rok Elsner), Sebastian Mila, Piotr Ćwielong - Eric Mouloungui (53 min - Łukasz Gikiewicz).

Wisła: Sergei Pareiko - Marko Jovanović, Arkadiusz Głowacki, Osman Chavez, Gordan Bunoza - Patryk Małecki, Radosław Sobolewski, Cezary Wilk, Ivica Iliev (80 min - Daniel Sikorski), Kamil Kosowski (70 min - Emmanuel Sarki) - Cwetan Genkow (46 min - Rafał Boguski).

Sędziował: Paweł Pskit (Łódź)

Widzów: 20 981


wislakrakow.com

(redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Grać zaczęli po przerwie. Śląsk - Wisła 2-1

W pierwszym meczu 1/2 finału Pucharu Polski, krakowska Wisła przegrała we Wrocławiu ze Śląskiem 1-2, a wszystko to przez katastrofalnie zagraną pierwszą połowę, w której zaprezentowaliśmy się więcej niż żenująco i po której przegrywaliśmy 0-2. Po przerwie na murawę wyszła już na szczęście "inna" Wisła, ale ta zdołał zdobyć - po akcji Patryka Małeckiego - tylko jedną bramkę. Rewanż za tydzień w Krakowie.

Gdy już w 3. minucie ładnie przez niemal całe boisko przedarł się Marko Jovanović, zakładając przy tym zawodnikowi Śląska "siatkę", można się było spodziewać, że choć zaczęliśmy mecz we Wrocławiu cofnięci - coś w ofensywie zdziałamy. Jak się jednak okazało - był to, jeśli chodzi o I połowię, nic nieznaczący wybryk losu, bo przez pierwsze 45 minut nasi piłkarze byli "losu", ale co najwyżej ofiarami!

Wrocławianie bardzo szybko wybili bowiem wiślakom grę w piłkę z głowy. Już zresztą w 8. minucie, przez nikogo nie atakowany, przez środek boiska przebiegł Sebastian Mila, oddając sprzed linii pola karnego strzał, który Sergei Pareiko odbił na rzut rożny. I był to pierwszy sygnał ostrzegawczy, z którego nikt w naszym zespole nic sobie nie zrobił. A co gorsze - pokazał pozostałym zawodnikom Śląska, że "można". I już w 10. minucie wziął sobie to do serca Waldemar Sobota, który łatwo ograł Cezarego Wilka, i bardzo ładnie uderzył w długi róg, co dało jego zespołowi gola na 1-0! Jeszcze dobrze kibice Śląska nie skończyli się cieszyć z pierwszej bramki, a mieli drugą! W 13. minucie z rzutu wolnego w okienko przymierzył Mila i było 2-0 dla gospodarzy! Drugi mecz z rzędu tracimy więc dwa gole, w przeciągu trzech minut!

Co gorsze, podopieczni Tomasza Kulawika - zwyczajnie stali, a to wykorzystywali rozpędzeni wrocławianie, kreując sobie kolejne sytuacje. W 19. minucie powinniśmy więc przegrywać 0-3, bo Sobota znów bardzo łatwo ograł naszych obrońców i tylko interwencji Pareiki zawdzięczamy, że po 20 minutach nie trzeba było rzucać ręcznikiem. A wypadałoby, bo to wciąż Śląsk grał, a Wisła co najwyżej spacerowała. W 27. minucie znów w roli głównej wystąpili więc gospodarze, którzy wyszli z kontrą czterech na trzech i tylko ofiarnemu powrotowi Gordana Bunozy zawdzięczamy, że skończyło się tylko rzutem rożnym.

Sześć minut później mieliśmy z kolei prawdziwą parodię gry w wykonaniu Jovanovicia, który pilnował (?!) Piotra Ćwielonga biegnąc w zupełnie innym kierunku niż ten były wiślak. To skończyło się uderzeniem "Pepe" - na nasze szczęście w słupek! Po takim zaś zachowaniu w polu karnym - wypadałoby tylko i wyłącznie złożyć wniosek, aby Serb został odesłany na trybuny. I został tam na nich do końca sezonu.

Wracając zaś do meczu, to już do końca I połowy - na boisku przeważał Śląsk, wiślacy zaś uprawiali niezmiennie sport, który ciężko nazwać futbolem. Bo choć w 34. wreszcie udało nam się oddać celny strzał na bramkę gospodarzy, czego dokonał Małecki, to zaraz potem ten sam zawodnik dośrodkował z rzutu rożnego zupełnie do nikogo, na mniej więcej 25 metr od bramki, co mogło skończyć się co najwyżej kolejną groźną kontrą gospodarzy. I nawet gdy udawało nam się w końcu spróbować zrobić jakąkolwiek akcję, to najczęściej kończyło się i tak, albo na niecelnym podaniu, albo na spalonym, bo jak w przypadku Ivicy Ilieva - nie zdołał on akurat po raz kolejny wrócić za linę obrony, jeszcze po wcześniejszym swoim wyjściu pod bramkę Śląska. Nazwać więc to co w I połowie prezentowali we Wrocławiu wiślacy żenadą, to obraza dla żenady!

W przerwie trener Kulawik zostawił w szatni Cwetana Genkowa, za którego wszedł Rafał Boguski, a nasi piłkarze pojawili się jednak na wrocławskiej murawę z większą determinacją. I ta została niespodziewanie bardzo szybko nagrodzona. Już w 50. minucie błąd Marcina Kowalczyka wykorzystał "Mały", który wszedł w pole karne i pewnie pokonał Rafała Gikiewicza, zrobiło się więc już tylko 1-2. Sześć minut później mogło być jeszcze lepiej, bo dobre podanie dostał Kamil Kosowski, ale nie zdecydował się na zejście do środka i na strzał, przez co okazję zmarnował.

Jak można się było spodziewać - jeden gol przewagi nie mógł zadowolić wrocławian i próbowali oni znów wypracować sobie lepszą zaliczkę przed rewanżem. I byli tego bliscy w 67. minucie, kiedy to winę z I połowy zmazał częściowo Jovanović, bardzo dobrze wybijając piłkę spod nóg Soboty. Nikt nie przeszkodził natomiast w 69. minucie Mili, który uderzył z 18 metrów, ale na nasze szczęście nieznacznie obok słupka.

Cztery minuty później znów okazję miała Wisła. Piłkę dobrze przejął Osman Chávez i uruchomił szybko Ilieva. Serb uderzył mocno, ale jednak w środek bramki i Gikiewicz, choć z trudem, obronił. Kolejne minuty należały do wiślaków, a na pewno warto odnotować nieznacznie niecelne uderzenie Wilka. Śląsk odpowiedział na nie w 83. minucie, kiedy przed idealną wręcz szansą stanął Łukasz Gikiewicz, ale fatalnie skiksował.

W ostatnich minutach w boczną siatkę Śląska trafił jeszcze Małecki, a żałować można też na pewno dwóch wyjść Radosława Sobolewskiego, który nie zdecydował się każdorazowo niestety na strzał i także i te akcje nam przepadały.

Wynik 2-1 utrzymał się już do końca spotkania, który patrząc z perspektywy całego meczu jest dla Wisły wynikiem chyba jednak korzystnym, bo po pierwszych 45 minutach wręcz powinno być o wiele gorzej, niż 0-2. A tak - gol strzelony na wyjeździe daje jakąś nadzieję w rewanżu. Ten już w kolejną środę, 17 kwietnia, w Krakowie.

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Małecki daje wiarę! Śląsk - Wisła 2:1

Paulina / WislaLive.pl

Wisła Kraków w meczu wyjazdowym w ramach półfinału Pucharu Polski uległa Śląskowi Wrocław 1:2. Śląskowi, który po ostatnim zwycięstwie nad Górnikiem Zabrze, był w dużo lepszych nastrojach od poległych z Piastem Gliwice „Wiślaków”.

Niestety powodów do radości podopieczni trenera Kulawika nie przysporzyli swoim kibicom i tym razem. Śląsk za sprawą znakomitego uderzenia Waldemara Soboty już w 10 minucie gry mógł cieszyć się z objętego prowadzenia. Było ono zdecydowanie zasłużone, ponieważ w pierwszej połowie zdawać się mogło, że krakowska ekipa myślami jest jeszcze w szatni. Klątwa trzech minut po raz kolejny dała się we znaki piłkarzom Wisły Kraków, bowiem gola numer dwa gospodarze zdobyli dokładnie trzy minuty później. Soczystym strzałem ze stałego fragmentu gry popisał się kapitan Śląska Wrocław - Sebastian Mila, który precyzyjne posłał piłkę w samo ‘okienko’. Gola kontaktowego dla „Białej Gwiazdy” zdobył Patryk Małecki, który pomknął w stronę bramki Gikiewicza i wykorzystując błąd obrońcy, posłał piłkę do siatki. Zdecydowanie lepsza postawa podopiecznych Tomasza Kulawika w drugiej odsłonie mogła przeobrazić się w kolejne zdobycze bramkowe. Swoje szanse mieli Sarki, Małecki, Sobolewski i przede wszystkim Wilk (po jego uderzeniu piłka nieznacznie minęła 'świątynię' Gikiewicza), ale zawsze czegoś Wiślakom brakowało do postawienia przysłowiowej 'kropki nad i'.

Mimo porażki nie wszystko jest jednak stracone, ponieważ w środę, 17 kwietnia, o godz. 18:30, na Reymonta 22 odbędzie się mecz rewanżowy!


Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 2:1 (2:0)

1:0 Waldemar Sobota 10 min

2:0 Sebastian Mila 13 min

2:1 Patryk Małecki 50 min

Śląsk Wrocław: Rafał Gikiewicz - Tadeusz Socha, Marcin Kowalczyk, Adam Kokoszka, Mariusz Pawelec (84 min - Krzysztof Ostrowski) - Waldemar Sobota, Przemysław Kaźmierczak, Mateusz Cetnarski (89 min - Rok Elsner), Sebastian Mila, Piotr Ćwielong - Eric Mouloungui (53 min - Łukasz Gikiewicz).

Wisła Kraków: Sergei Pareiko - Marko Jovanović, Arkadiusz Głowacki, Osman Chavez, Gordan Bunoza - Patryk Małecki, Radosław Sobolewski, Cezary Wilk, Ivica Iliev (80 min - Daniel Sikorski), Kamil Kosowski (70 min - Emmanuel Sarki) - Cwetan Genkow (46 min - Rafał Boguski).

Żółte kartki: Socha - Bunoza

Sędziował: Paweł Pskit (Łódź)

Widzów: 20 981

Źródło: wislalive.pl

Zabójcze trzy minuty Śląska, Małecki daje Wiśle nadzieję

Data publikacji: 10-04-2013 20:50


Podopieczni trenera Tomasza Kulawika ulegli Śląskowi Wrocław w pierwszym pojedynku w ramach półfinału Pucharu Polski 1:2. Nadzieję Białej Gwieździe na awans do finału krajowego pucharu dał w 50. minucie Małecki, pokonując bramkarza gospodarzy.

Początek spotkania rozgrywanego na stadionie we Wrocławiu pokazał, że dominującą stroną byli mistrzowie Polski, co udało im się potwierdzić już w 10. minucie meczu, zdobywając pierwsze trafienie. Wówczas błąd Chaveza wykorzystał Sobota, który minął Wiślaków, przedostając się przed pole karne zespołu ze stolicy Małopolski i zewnętrzną częścią stopy posłał piłkę między słupki Pareiki. Trzy minuty później gospodarze prowadzili już 2:0. Tym razem cios Białej Gwieździe zadał Sebastian Mila, który po faulu Głowackiego na 25. metrze bezpośrednio ze stałego fragmentu gry posłał futbolówkę w lewe okienko estońskiego golkipera Wisły.


W 20. minucie trzecie trafienie dla podopiecznych Stanislava Levego mógł zaliczyć Sobota, wygrywając pojedynek biegowy z Małeckim, mijając obrońców spod Wawelu i znajdując się ostatecznie sam na sam z Pareiką. Golkiper krakowskiej drużyny wyszedł jednak z tej sytuacji zwycięsko. Czternaście minut później doskonałej okazji nie wykorzystał Ćwielong, bowiem napastnikowi Śląska w podwyższeniu rezultatu przeszkodził słupek.

Jeszcze przed przerwą gospodarze pojedynku próbowali zaskoczyć bramkarza Wisły, a najaktywniejszymi ogniwami drużyny z Wrocławia byli Sobota oraz Ćwielong. Z dobrej strony oprócz Mili pokazał się również Kaźmierczak, który najpierw z 16. metrów uderzał z woleja, a chwilę przed gwizdkiem arbitra, kończącym pierwszą odsłonę meczu, oddał kąśliwy strzał z dystansu na bramkę gości.

Na murawę w drugiej części meczu wyszła zupełnie inna Biała Gwiazda, co udowodniła w 50. minucie, kiedy to błąd Kowalczyka wykorzystał Małecki, mijając obrońców Śląska i pokonując Gikiwicza strzałem z lewej strony pola karnego. Chwilę później do głosu doszedł Kosowski, który powędrował lewym skrzydłem w okolice pola karnego, jednak próbę jego strzału zablokowali rywale, uniemożliwiając mu także ponowne uderzenie na bramkę Śląska.

W 63. minucie pojedynku mistrzowie Polski reklamowali zagranie ręką Wilka, ale jak wykazały powtórki futbolówka po strzale Cetnarskiego z 10. metrów trafiła w głowę gracza Tomasza Kulawika. Parę minut później ponownie dobrą okazję wypracowali sobie gospodarze. Tym razem z 20. metrów na bramkę Pareiki uderzał Mila, ale futbolówka minęła słupek Wiślaka. 73. Oraz 74. minuta należały do Iliewa, który najpierw posłał potężną bombę, a później minął rywali i strzałem z ostrego kąta próbował pokonać Gikiewicza.

Dziesięć minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego do dobrej pozycji strzeleckiej doszedł kapitan zespołu ze stolicy Małopolski, ale zamiast uderzać z dystansu, próbował „przebić” się przez obronę Śląska, upadając na murawę. Chwilę później nieznacznie pomylił się Wilk, który otrzymał znakomite podanie od Sarkiego przed pole karne, ale piłka po jego strzale minimalnie minęła słupek wrocławskiej ekipy.

Po atakach Wisły ponownie przy piłce znaleźli się gospodarze, a świetnej sytuacji strzeleckiej po błędzie Chaveza nie wykorzystał Łukasz Gikiewicz, pudłując z kilku metrów. W 86. minucie dobrą okazję mieli gracze spod Wawelu, bowiem rozpędzony Małecki otrzymał znakomite podanie od kolegów z drużyny, ale zdołał uderzyć tylko w boczną siatkę. Na chwilę przed upływem regulaminowego czasu gry Sikorski mógł doprowadzić do wyrównania, ale ostatecznie zmarnował podanie przed bramkę Gikiewicza, kierowane przez Sarkiego.

Śląsk Wrocław – Wisła Kraków 2:1 (2:0)

1:0 Sobota 10’

2:0 Mila 13’

2:1 Małecki 50’

Śląsk Wrocław: Gikiewicz R. – Socha, Kowalczyk, Kokoszka, Pawelec (84’ Ostrowski) – Sobota, Kaźmierczak, Mila, Cetnarski (89’ Rok Elsner), Ćwielong – Mouloungui (53’ Gikiewicz Ł.)

Wisła Kraków: Pareiko – Jovanović, Chavez, Głowacki, Bunoza – Kosowski (70’ Sarki), Sobolewski, Iliev (80’ Sikorski), Wilk, Małecki – Genkow (46’ Boguski)

Żółte kartki: Socha (Śląsk) oraz Bunoza (Wisła)

Sędziował: Paweł Pskit (Zgierz)

Widzów: 20 981

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl


Po ostatnim gwizdku: Śląsk 2-1 Wisła

Wpisany przez Krzysztof

środa, 10 kwietnia 2013 21:21


Niczym reprezentacyjni koledzy w niedawnym meczu Polska – Ukraina zaczęli mecz piłkarze Wisły we Wrocławiu.

Już w 8. minucie Sebastian Mila przez nikogo nie atakowany oddał mocny strzał na bramkę Pareiki, ale golkiper Białej Gwiazdy dobrą interwencją skierował piłkę na rzut rożny. Minutę później nie miał już nic do powiedzenia po bardzo ładnym, zewnętrzną częścią stopy przez Waldemara Sobotę. W tej sytuacji również defensorzy Wisły nie kwapili się zbytnio w przeszkadzaniu pomocnikowi Śląska. W 13. minucie po nie potrzebnym faulu na 22. metrze przez Arka Głowackiego z rzutu wolnego cudownie uderzył Sebastian Mila i po niespełna kwadransie gry we Wrocławiu wynik 2:0 dla gospodarzy. Nie minęło dobrze 5 minut, a kolejnym rajdem między obrońcami Wisły przedarł się Sobota. I tylko bardzo dobra interwencja naszego bramkarza uratowała przed stratą kolejnej bramki. 33. minuta i znowu wiślacy mogą mówić o szczęściu, że jest tylko 2:0. W doskonałej sytuacji w polu karnym znalazł się Ćwielong. Na wysokości pięciu metrów zdołał oddać strzał z półobrotu, ale piłka trafiła tylko w słupek. Do końca pierwszej połowy więcej klarownych sytuacji bramkowych nie było. Śląsk grał bardzo dobrze, z pomysłem i polotem. Na tle wrocławian zawodnicy Wisły wyglądali fatalnie. Dosłownie jakby zapomnieli, że znajdują się na boisku i grają w półfinale Pucharu Polski. Akcje były szarpane i nieskładne. Brakowało pomysłu na grę. Większość piłek tracili nie mogąc wymienić 2-3 celnych podań. Nieliczne stałe fragmenty oraz dośrodkowania trafiały albo w nogi przeciwników albo bite były na oślep. W przerwie szatnią wstrząsnął zapewne kapitan Białej Gwiazdy Radosław Sobolewski, bo Wisła wyszła mocno odmieniona na drugą połowę. A sam „Sobol” tak nabuzowany, że przez większość drugich 45 minut walczył i biegał za trzech. W przerwie jednej zmiany dokonał trener Kulawik. Za kompletnie niewidocznego Genkowa wprowadził mocno oszczędzanego przed tym meczem i wypoczętego Jokera Boguskiego. Rafał jednak chyba miał za krótki odpoczynek, bo jak jego poprzednik przez całą połowę był praktycznie nie widoczny (najlepszą akcję stworzył w końcówce meczu – potykając się o własne nogi przypadkowo zagrał w pole karne do Sarkiego). Odmieniona Wisła drugą połowę zaczęła mocnym pressingiem, walką i widoczną chęcią strzelenia kontaktowej bramki. Ta sztuka udała się już w 5. minucie. Fatalny błąd Kowalczyka świetnie wykorzystał Patryk Małecki, który pognał z piłką dobre 30 metrów i pomimo asysty obrońców i wychodzącego bramkarza zdołał celnym strzałem dać Wiśle bramkę. Wiślacy podbudowani strzeleniem szybkiego gola zaczęli jeszcze mocniej przyciskać zawodników Śląska. W końcu naszym zawodnikom zaczęło się chcieć biegać i w ogóle grać. Śląsk praktycznie wyłączony z gry. W 70. minucie bardzo dobrą zmianę dał Sarki, który zmienił zmęczonego Kosowskiego. Nigeryjczyk dobrze wchodził w drybling, zbliżał się do pola karnego przeciwników i po jego akcjach była nadzieja na to, że Wiśle uda się wyrównać w tym meczu. W tym okresie gry była dobra współpraca między Małeckim, Ilievem i Sarkim. Jednak minuty upływały a Wisła bramki zdobyć nie potrafiła. W 80 minucie Ivice zmienił supersnajper Wisły - Daniel Sikorski. Trener Kulawik miał nadzieję, że wypoczęty Daniel (oszczędzany był na ten mecz przez kilka ostatnich kolejek) strzelając przynajmniej dwie bramki da Wiśle zwycięstwo. Niestety zabrakło czasu (może gdyby trener wcześniej się zdecydował na tą zmianę, byłaby większa szansa). Nie udało się „Sikorce” nie udało się pozostałym zawodnikom Białej Gwiazdy. Swoje sytuacje w tym meczu mieli jeszcze i Patryk Małecki, Czarek Wilk jak również Radek Sobolewski. „Sobol” miał dwie naprawdę udane akcje, gdy przedarł się środkiem pod pole karne. Był w swojej ulubionej pozycji do strzelania. Za pierwszym razem zamiast strzelać próbował podawać. Za drugim razem zbyt długo zwlekał i piłkę po strzale zdołali zablokować obrońcy. Śląsk w drugiej połowie bardzo rzadko znajdował się w sytuacjach podbramkowych. Jeśli zagrażał bramce Pareiki to strzały były albo niecelne albo wybraniane przez zawodników Wisły.

Podsumowując. Wiślacy pierwszą połowę kompletnie zaspali i całkowicie oddali inicjatywę bardzo dobrze grającym piłkarzom WKSu. W drugiej połowie może bez wielkiego polotu, ale za to z determinacją i ambicją powalczyli (w końcu !). Nie zamknęli Śląska na ich połowie, ale jednak częściej byli gośćmi pod polem karnym przeciwnika niż gospodarze po stronie Wisły. Dwie nie równe połowy. W pierwszej lepszy Śląsk w drugiej Wisła. Jednak pierwsza połowa była lepsza w wykonaniu wrocławian, niż druga krakowian. Śląsk zwycięża zasłużenie, ale nie przesądza o rywalizacji w grze o finał PP. Ogólnie mecz bardzo dobry, prowadzony w szybkim tempie. Godny rangi półfinału Pucharu Polski. Wisła postawą w drugich 45 minutach daje nadzieję swoim kibicom, że za tydzień przy Reymonta powalczy o awans.

Osobne wielkie brawa, należą się kibicom. Świetna frekwencja wrocławskiej i krakowskiej Braci. 21 tysięcy kibiców to naprawdę solidny wynik. Rzadko kiedy tylu kibiców można uświadczyć na ligowych meczach. Przez cały mecz głośne śpiewy dla obydwu drużyn. Bardzo dobry doping dali najmłodsi fani Śląska, którzy równie mocno wspierali gospodarzy jak i gości z Krakowa.

Źródło: skwk.pl

Minuta po minucie

Wisła walczy o europejskie puchary w przyszłym sezonie. We Wrocławiu ze Śląskiem chcemy wypracować taką zaliczkę by awansować do finału.

Do składa wraca Radosław Sobolewski, zastąpi Michała Chrapka w porównaniu z meczem z Piastem. Poza tym skład jest identyczny.

W składzie wrocławian dwóch byłych graczy Wisły: Adam Kokoszka i Piotr Ćwielong.

Gdy pracował w Canal+ określiliśmy go mianem "najsłabszego ogniwa". Maciej Terlecki będzie dziś współkomentował mecz we Wrocławiu. Przy nim Kazek Węgrzyn to wirtuoz tego fachu.

"Śląsk i Wisła, eooo.."

Jeśli ktoś jeszcze nie wie - mecz transmituje TVN Turbo.

  • 1 Sędzia Pskit z Łodzi gwiżdże, Wisła, cała w czerwieni, zaczyna grę.
  • 4 Ofensywne wejście Jovanovicia, założył kanał rywalowi, potem wymienił piłkę z Genkowem, wyjście na pozycję, centra przyblokowana i piłkę chwycił Gikiewicz.
  • 8 Ależ łatwo Mila podszedł pod nasze pole karne. Nieatakowany oddał potężny strzał z ponad 20 metrów. Na szczęście piłka leciała blisko Pareiki i ten zdołał skutecznie wypiąstkować na róg.
  • 10 Podobna postawa obrony Wisły co dwie minuty wcześniej, Sobota ma mnóstwo miejsca, Wilk za daleko od niego. Sobota przełożył piłkę na lewą nogę, ale uderzył ostatecznię prawą, zewnętrzną częścią stopy po długim rogu. Zasłonięty i zaskoczony Pareiko.
  • 13 Piłkarze Wisły wciąż nie dojechali na stadion we Wrocławiu. Sebastian Mila uderza z rzutu wolnego precyzyjnie, Pareiko zaskoczony, nie zdążył z interwencją. Estończyk spodziewał się dośrodkowania.
  • 19 Stuprocentowa szansa Waldemara Soboty, który uciekł Małeckiemu, później łatwo minął Chaveza i był już przed Pareiką. Strzał z bliska Estończyk broni, ratując przed utratą trzeciej bramki.
  • 25 Mocny strzał Kaźmierczaka z powietrza, z linii pola karnego. Nad poprzeczką. Śląsk z łatwością rozgrywa piłkę i dąży do strzelenia trzeciego gola. Wisła wciąż w autokarze.
  • 27 Super frekwencja jak na mecz Pucharu Polski - 21 tys. Tymczasem na boisku Bunoza musi blokować strzał Kowalczyka - środkowego obrońcy Śląska.
  • 29 Niecelny strzał z dystansu Piotra Ćwielonga.
  • 33 Dzięki "Pepe"! Piotr Ćwielong nie chciał, by Wisła po połowie godziny gry przegrywała 3:0. Przyjął sobie piłkę w polu karnym, obrócił się z nią, uderzył z 8 metrów.... słupek.
  • 37 "Jazda, jazda, jazda..." - dopingują trybuny na dwie strony. Dopingują piłkarzy, którzy na to kompletnie nie zasługują.
  • 39 Strzał Wilka w "chmury", jako dobitka po wyekspediowaniu piłki poza pole karne Śląska.
  • 45 W środek bramki uderzył z 40 metrów Kaźmierczak.

Koniec absolutnie kompromitującej Wisłę pierwszej połowy meczu. Już widzimy jaki wstrząs w szatni zafunduje swoim podopiecznym Tomasz Kulawik...

  • 46 Pierwsza zmiana w Wiśle. Boguski za Genkowa.
  • 50 Kontaktowa bramka Wisły! Kowalczyk stracił piłkę na rzecz Małeckiego, który popędził na bramkę Śląska. Miał w środku Ilieva, ale zszedł na lewą nogę i przeniósł piłkę nad Gikiewiczem!
  • 54 Łukasz Gikiewicz zmienia Mouloungui.
  • 56 Akcja Wisły, Iliev na lewo do Kosowskiego, ale złe przyjęcie wyrzuciło go za bardzo do boku i nic już z tej szansy nie wyszło.
  • 63 Niezłe, dalekie podanie Kasźmierczaka w kierunku wychodzącego Ćwielonga. Wyszedł na czas Pareiko i przejął piłkę nogami.
  • 67 Jovanović w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg Soboty po świetnym podaniu Mili.
  • 69 Składna wymiana podań Śląska środkiem pola, uderza Mila, metr od słupka.
  • 70 Sarki za Kosowskiego.
  • 73 Iliev uderza zza pola karnego wprost w Rafała Gikiewicza w bramce Śląska.
  • 80 Sikorski za Ilieva.
  • 82 Sarki wycofuje piłkę z prawej strony do Wilka, ten uderza po dłuższym roku, niecelnie.
  • 84 Ostrowski zmienia Pawelca.
  • 85 Socha ukarany żółtą kartką. Zdenerwowany Bunoza odpycha rywala, też otrzymuje upomnienie.
  • 87 Sobolewski z kontrą, dużo miejsca, partnerzy trochę za bardzo się rozbiegli, zdążył zablokować kapitana Wisły Socha.
  • 89 Ostatnia zmiana meczu, Elsner za Cetnarskiego.
  • 90 Ależ szansa, Sarki zagrywał mocno do Sikorskiego z prawej strony... no właśnie. A i tak spalony.

Koniec meczu. W pierwszej połowie Śląsk całkowicie zdominował Wisłę, w drugiej mecz był wyrównany z lekką przewagą Wisły udokumentowaną jednym golem. Skończyło się wynikiem 2:1 - zasłużonym, ale wciąż dającym nadzieję na odrobienie strat w rewanżu.

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Wypowiedzi trenerów po meczu półfinału PP: Śląsk - Wisła===

- Wiedzieliśmy, że musimy pokazać charakter i strzelić bramkę, żeby mieć większe szanse w rewanżu - powiedział po pierwszym meczu 1/2 finału Pucharu Polski, przegranym ze Śląskiem Wrocław 1-2, trener Wisły Kraków, Tomasz Kulawik.

Tomasz Kulawik (trener Wisły): - Można powiedzieć, że ten mecz miał dwa oblicza. W pierwszej połowie graliśmy słabo i powiedzieliśmy sobie w przerwie, że musimy zdobyć gola, by mieć szanse w drugim meczu w Krakowie. Zebraliśmy się w sobie i pokazaliśmy niezły futbol. Pierwsze dwadzieścia minut w naszym wykonaniu było słabe, ale musieliśmy pokazać charakter i tak się stało. Wiedzieliśmy, że Śląsk będzie aktywny od samego początku spotkania. Tak było we wcześniejszych meczach i właśnie na to zwracaliśmy uwagę. W pierwszej połowie nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce i popełnialiśmy proste straty. Musieliśmy to skorygować i już po przerwie wyglądaliśmy lepiej. Jestem zadowolony z wyniku, jak i również z gry w drugiej połowie. Lepszy rezultat 1-2 niż 0-2.

Stanislav Levý (trener Śląska): - W pierwszej połowie zagraliśmy dobry mecz - mieliśmy sporo sytuacji, strzeliliśmy dwie bramki i trafiliśmy w słupek. To my dominowaliśmy. Po przerwie chcieliśmy dalej grać tak samo, bez ryzyka, ale popełniliśmy błąd, który kosztował nas utratę gola i znacznie krzyżuje nam plany przed rewanżem w Krakowie. Wisła ma bardzo dobrą drużynę i sporo doświadczonych zawodników, dlatego wynik ogólnie jest pozytywny, choć z mojego punktu widzenia byłoby lepiej, gdybyśmy wygrali do zera. Ciężko powiedzieć, jak potoczyły się losy meczu, gdybyśmy nie stracili gola. Wisła czekała właśnie na taką kontrę, a my się tego nie ustrzegliśmy.

Źródło: slaskwroclaw.pl

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Patryk Małecki: W szatni padły bardzo ostre słowa

Bartosz Karcz, Wrocław

- Nie można zrzucać całej winy na jednego piłkarza. Ja, Kamil Kosowski czy Ivica Iliev też jesteśmy od tego, żeby trzymać piłkę z przodu. Śląsk po prostu nas zdominował - powiedział po przegranym meczu ze Śląskiem Patryk Małecki, piłkarz Wisły Kraków.

Dlaczego "nie dojechaliście" na pierwszą połowę meczu ze Śląskiem?

- Ciężko powiedzieć. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Zagraliśmy katastrofalnie, ale nie wiem czym to było spowodowane. Może tym, że dostaliśmy szybko bramkę, później drugą. Mogliśmy do przerwy przegrywać trzy, cztery do zera. To był dramat w naszym wykonaniu.

W przerwie w szatni było gorąco?

- Tak. Padły bardzo ostre słowa. Powiedzieliśmy sobie również, że jak tak mamy grać, to lepiej zostać w tej szatni i nie wychodzić na drugą połowę. To poskutkowało, bo po zmianie stron pokazaliśmy charakter. To my zaczęliśmy dominować na boisku. Szkoda, że nie strzeliliśmy bramki na 2:2, ale najważniejsze, że dalej jesteśmy w grze o finał Pucharu Polski.

W kontekście tego, jak wyglądała w waszym wykonaniu pierwsza połowa, jest Pan zadowolony z tego wyniku? Rewanż macie w Krakowie i wystarczy wam 1:0 do awansu.

- Przyjechaliśmy do Wrocławia zrobić dobry wynik. Jak przegrywaliśmy 0:2, to tylko cud mógłby się zdarzyć, żebyśmy tutaj wygrali. Cud się nie zdarzył, ale fakt, że strzeliliśmy tego jednego gola, rzeczywiście stawia nas w o wiele lepszej sytuacji niż przy porażce 0:2. Śląsk na pewno będzie chciał u nas strzelić bramkę, więc myślę, że będzie dobry mecz. My musimy jak najszybciej wyciągnąć wnioski, bo tak dalej być nie może. Jeśli będziemy tak grać jak w pierwszej połowie, to nawet drużyny z III ligi będą nas ogrywały. Pora się obudzić i z Legią zagrać dobry mecz. Przyznam, że tutaj w pierwszej połowie czułem się pierwszy raz tak, jak kiedyś w Nikozji w meczu z APOEL-em. Nawet piłki “nie powąchaliśmy". Nie ma wytłumaczenia dla takiego czegoś. Trzeba to dokładnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski.

Pan przynajmniej strzelił bramkę, więc pewnie choć z tego jest Pan zadowolony?

- Byłbym zadowolony, gdybyśmy nie przegrali. Jeśli jednak ta bramka przyczyni się do awansu do finału, to będę się cieszył.

Myśli Pan, że Śląsk trochę was zlekceważył po przerwie, widząc jak kiepsko wam szło w pierwszej połowie?

- Nie wiem, może Śląsk chciał się lekko cofnąć, skontrować nas i strzelić trzecią bramkę. Tymczasem gola to my strzeliliśmy i złapaliśmy lepszy rytm. Szkoda, że nie wyrównaliśmy, bo mieliśmy na to szanse.

Różnica między pierwszą i drugą połową polegała na tym, że wreszcie zaczęliście utrzymywać piłkę w ataku. Przed przerwą Cwetan Genkow przegrał chyba wszystkie pojedynki.

- Nie można zrzucać całej winy na jednego piłkarza. Ja, Kamil Kosowski czy Ivica Iliev też jesteśmy od tego, żeby trzymać piłkę z przodu. Śląsk po prostu nas zdominował. Dobrze, że później wzięliśmy się w garść i wyglądało to o wiele lepiej.

Pan próbował szarpać, przeprowadzać indywidualne akcje.

- Jak nie idzie drużynie, to trzeba próbować takich rozwiązań. Ważne, że pokazaliśmy po przerwie również sporo zespołowej gry.

Miał Pan dobry początek sezonu. Ostatnio zagrał Pan słabo w meczach z Lechią i Piastem. Myśli Pan, że ten gol będzie taką oznaką powrotu do wysokiej formy?

- Po przerwie na reprezentację straciliśmy trochę rytm. Rzeczywiście dwa ostatnie mecze ligowe nie były udane w moim wykonaniu. Staram się jednak jak mogę. Mogę się tylko cieszyć, że trener ciągle daje mi szansę. U innych trenerów po dwóch takich występach usiadłbym pewnie na ławce, a trener Kulawik wierzy we mnie i mogę być naszemu szkoleniowcowi tylko wdzięczny.

Teraz Legia…

- Czeka nas prestiżowy mecz. Jeśli zagramy tak, jak w pierwszej połowie ze Śląskiem, to będziemy przegrywać 0:5. Musimy znaleźć sposób na Legię. Trzeba zagrać agresywnie, po prostu lepiej. Mamy świadomość jaki to jest mecz. Przegraliśmy ostatnio z Piastem Gliwice, więc mamy wyjątkowo dobrą okazję, żeby zrehabilitować się przed własną publicznością.

Rozmawiał Bartosz Karcz, Wrocław

Rafał Boguski: Możemy się cieszyć, że do przerwy nie było więcej

Bartosz Karcz, Wrocław

- Strzeliliśmy bramkę, więc nasze szanse na awans do finału, może nie są ogromne, ale są - powiedział po przegranym meczu ze Śląskiem Rafał Boguski, piłkarz Wisły Kraków.

Pana wejście po przerwie na boisko ożywiło grę Wisły.

- Po to się robi zmiany, żeby piłkarz wchodzący na boisko odmienił obraz gry. Wiadomo, że w pierwszej połowie nasza gra nie wyglądała dobrze i trzeba było coś zmienić. Starałem się pomóc chłopakom. Oni jednak również chcieli się lepiej zaprezentować niż przed przerwą. Strzeliliśmy bramkę, więc nasze szanse na awans do finału, może nie są ogromne, ale są.

Po pierwszej połowie można było mieć obawy, że ta rywalizacja o finał zakończy się we Wrocławiu.

- Możemy się cieszyć, że w pierwszej połowie nie straciliśmy więcej bramek. Śląsk mógł strzelić jeszcze przynajmniej dwa gole, bo miał na to bardzo dobre okazje.

Na szczęście po przerwie zaprezentowaliśmy się lepiej. I jest ten gol, który daje nadzieję.

Jeśli wziąć pod uwagę cały mecz, to jest Pan zadowolony z tego wyniku czy nie do końca?

- Na to pytanie będę mógł tak naprawdę odpowiedzieć dopiero po rewanżu. W Krakowie musimy strzelić bramkę. Śląsk będzie mógł się skoncentrować na obronie i wyprowadzaniu kontr. Będziemy się starali, żeby ta rywalizacja ostatecznie zakończyła się naszym sukcesem.

Zanim przyjdzie pora na rewanż, czeka was jeszcze bardzo prestiżowe spotkanie z Legią. Pan pewnie w nim zagra, bo Cwetan Genkow nie dość że we Wrocławiu wypadł blado, to jeszcze pauzuje za kartki.

- Nie jestem jeszcze pewien czy wybiegnę w podstawowym składzie. Trener zadecyduje. Poczekajmy do soboty.

Jesteście w stanie ugryźć Legię, która zdaje się rozpędzać w ostatnim czasie?

- Na pewno będziemy walczyć z całych sił o jak najlepszy wynik.

To może być pierwszy z trzech meczów z Legią. W kontekście ewentualnego finału Pucharu Polski z drużyną z Warszawy będziecie chcieli trochę postraszyć legionistów?

- To na razie odległa perspektywa, więc podejdźmy do tego, jak do meczu ligowego, który po prostu chcemy wygrać.

Rozmawiał Bartosz Karcz, Wrocław

Źródło: gazetakrakowska.pl

Analiza i oceny po Pucharze Polski

Wpisany przez Micek

czwartek, 11 kwietnia 2013 20:31


Analiza pucharowego meczu Wisły i oceny indywidualnych występów zawodników Białej Gwiazdy.


Gracze Tomasza Kulawika na pewno byli świadomi tego, jak ważne spotkanie ma zostać rozegrane we Wrocławiu. Można powiedzieć, że również opiekun Białej Gwiazdy był świadomy ciężaru gatunkowego tego meczu, co można było wywnioskować z wcześniejszych wypowiedzi szkoleniowca Wisły. Zastanawiać może jednak skład gości jaki pojawił się na boisku wraz z rozpoczęciem meczu. W drużynie pozostał słaby Genkow, z drugiej strony nie może dziwić wystawienie dwóch defensywnych pomocników. Wszak druga linia mistrzów Polski jest bardzo silna i to tutaj tkwił klucz do sukcesu – drużyna która opanowałaby środek pola, na pewno byłaby w stanie udanie toczyć środowy bój.

Taką drużyną okazali się miejscowi. Piłkarze Śląska od początku „siedli” na Wiślakach czego wyrazem były nie tylko dwa zdobyte gole, ale co najmniej trzy kolejne znakomite sytuacje. Do przerwy gospodarze mogli wybić Białej Gwieździe jakiekolwiek marzenia o pucharze! Przez pierwsze pół godziny Wisła nie istniała, gra prezentowała się tragicznie i można było chować głowę w piasek.

Po przerwie nastąpiła jednak zmiana, w czym na pewno pomogła fatalna strata Kowalczyka w środku pola, co skwapliwie wykorzystał Małecki. Właśnie pierwszy kwadrans drugiej połowy mógł być przełomowy dla losów dalszej rywalizacji. Wydaje się, że to właśnie wtedy Biała Gwiazda znalazła sposób na drużynę miejscowych i mogła pokusić się o kolejne trafienia. Niestety, z chwilowej przewagi Wisły nic więcej nie wynikło i mecz od 60 minuty się wyrównał.

Nie warto zajmować się oceną gry konkretnych formacji. Obrona zagrała bardzo słabe zawody, lecz nie można jej przeciwstawiać atakowi. Również z przodu niewiele się działo poza wspomnianymi pierwszymi piętnastoma minutami drugiej połowy. Wisła zagrała naprawdę mierne spotkanie i można mówić o sporym szczęściu, gdyż wynik, który daje wciąż nadzieję na awans, jest dużo lepszy niż gra Wiślaków.


Oceny piłkarzy (skala: 1-10, wyjściowa nota: 5):

Sergei Pareiko – 6,5

Uratował Wisłę w pierwszej połowie przed bramką numer trzy, która definitywnie skreśliłaby drużynę Kulawika.


Marko Jovanović – 1,5

Kilkakrotnie skandalicznie zachował się w defensywie. W pierwszej połowie zagrał na podobnym poziomie co reszta obrony – beznadziejnie.


Gordan Bunoza – 2,5

Fatalną grę z tyłu zatuszował kilkoma cennymi akcjami ofensywnymi w drugiej części meczu.


Arkadiusz Głowacki – 2,5

Kierował blokiem obronnym i tym razem nie szło mu to zbyt sprawnie.


Osman Chavez – 2

Kilka razy ośmieszony przez graczy rywala.


Patryk Małecki – 6

Strzelił bardzo cenną bramkę, która w zupełnie innych realiach stawia rewanż.


Cezary Wilk – 4

Niestety, również gra pracowitego pomocnika Wisły pozostawiała nieco do życzenia.


Radosław Sobolewski – 3,5

Ciężko mu wybaczyć egoistyczne zachowanie z końcowych fragmentów meczu, kiedy zamiast podać Sarkiemu, zdecydował się na indywidualną akcję.


Ivica Iliev – 3

Mało widoczny, zaliczył sporo strat.


Kamil Kosowski – 3

Widać, że jest bardzo kiepsko przygotowany motorycznie do gry.


Cwetan Genkow – 1,5

Kolejny fatalny mecz Bułgara. Kompletnie niewidoczny, nieprzydatny na boisku. Zero waleczności.


Rafał Boguski – 3

Wprowadził nieco ożywienia w grę Wisły, lecz był to sumarycznie nie najlepszy występ.


Emmanuel Sarki – 4

Przyzwoita zmiana tego zawodnika.

Źródło: skwk.pl

Najlepsze/najgorsze po środowej porażce

Wpisany przez Micek

czwartek, 11 kwietnia 2013 20:36


Dwa bieguny wczorajszego meczu półfinału Pucharu Polski.


Najlepsze: pozostaje drugie spotkanie

Na szczęście o ewentualnym występie w przyszłym sezonie w europejskich pucharach decyduje dwumecz, a nie to jedno spotkanie. Oby w przyszłym tygodniu, przed własną publicznością, Wisła zaprezentowała się o niebo lepiej niż w stolicy Śląska. Wydaje się, że 17 kwietnia czeka nas najważniejszy mecz Białej Gwiazdy w tej rundzie. Porażka w nim znacznie obniży atrakcyjność przyszłego sezonu, dwuletnia banicja z gier choćby w Lidze Europy jest wysoce niewskazana. Teraz Wiślacy mają tydzień na zmobilizowanie się i zapomnienie o złych rzeczach z Wrocławia. A tych niestety była cała masa...


Najgorsze: wszystko oprócz wyniku

Naprawdę racje mają dziennikarze, którzy piszą, że Śląsk spokojnie mógł rozstrzygnąć dwumecz w pierwszej połowie. Fakt, że tak doświadczeni (co by o nich nie mówić) piłkarze do tego dopuścili wydaje się być olbrzymim skandalem i absolutnie nie może się już powtórzyć. W grze zespołu trenera Kulawika bardzo wiele elementów funkcjonowało źle, bądź wcale nie działało. Nie warto wracać do tego meczu, który został przespany i zmarnowany. Piłkarze muszą być jednak świadomi, że tego typu wpadka za tydzień nie pozostawi żadnego marginesu do rehabilitacji.

Źródło: skwk.pl


Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2012/2013

Galeria kibicowska: