2013.04.13 Wisła Kraków - Legia Warszawa 1:2

Z Historia Wisły

2013.04.13, Ekstraklasa, 22. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 18:00, sobota, °C
Wisła Kraków 1:2 (1:2) Legia Warszawa
widzów: 24.655
sędzia: Hubert Siejewicz z Białegostoku.
Bramki


Daniel Sikorski 88'
0:1
0:2
12' Wladimer Dwaliszwili
16' Artur Jędrzejczyk

Wisła Kraków

Sergei Pareiko
Grafika:Zk.jpg Łukasz Burliga
Grafika:Zk.jpg Arkadiusz Głowacki Grafika:zmiana.PNG (46' Michał Chrapek)
Osman Chavez
Gordan Bunoza
Cezary Wilk
Radosław Sobolewski
Patryk Małecki
Łukasz Garguła
Kamil Kosowski Grafika:zmiana.PNG (77' Daniel Sikorski)
Rafał Boguski Grafika:zmiana.PNG (65' Emmanuel Sarki)

trener: Tomasz Kulawik
Legia Warszawa

Dušan Kuciak
Artur Jędrzejczyk Grafika:Zk.jpg
Dickson Choto Grafika:zmiana.PNG (59' Michał Żewłakow)
Tomasz Jodłowiec
Jakub Wawrzyniak
Ivica Vrdoljak Grafika:Zk.jpg
Daiel Łukasik Grafika:zmiana.PNG (84' Dominik Furman)
Miroslav Radović
Danijel Ljuboja
Jakub Kosecki Grafika:Zk.jpg Grafika:zmiana.PNG (72' Michał Kucharczyk)
Wladimer Dwaliszwili

trener: Jan Urban
Strzały: 19-11 (9-7)
Strzały celne: 5-4 (4-3)
Posiadanie piłki (w %): 54-46 (48-52)
Spalone: 8-3 (4-2)
Rzuty rożne: 14-2 (2-1)
Dośrodkowania: 21-9 (9-5)
Faule: 19-28 (9-17)
Żółte kartki: 3-3 (1-3)

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.
Plakat meczowy.Zaproszenie na mecze z Piastem i Śląskiem.
Plakat meczowy.
Zaproszenie na mecze z Piastem i Śląskiem.
Asysta przy pierwszej bramce dla Legii. Komentarz sędziego Sebastiana Jarzębaka: Do zdarzenia doszło w strefie, która była martwym punktem, tak jak widok w bocznym lusterku w samochodzie w czasie zmiany pasa ruchu. Jest taki moment, w którym kierowca nie widzi auta jadącego obok niego. Niestety musiałem się cofnąć, żeby nie staranował mnie piłkarz i wtedy straciłem kontrolę nad piłką i... wystarczyło. Z braku doświadczenia sędziego asystenta wynikła jakaś blokada. Nie mogłem pokazać, że piłka wyszła za boisko, bo tego nie widziałem, a tylko czułem. Pech chciał, że po tej akcji padł gol.

Asysta przy pierwszej bramce dla Legii. Komentarz sędziego Sebastiana Jarzębaka: Do zdarzenia doszło w strefie, która była martwym punktem, tak jak widok w bocznym lusterku w samochodzie w czasie zmiany pasa ruchu. Jest taki moment, w którym kierowca nie widzi auta jadącego obok niego. Niestety musiałem się cofnąć, żeby nie staranował mnie piłkarz i wtedy straciłem kontrolę nad piłką i... wystarczyło. Z braku doświadczenia sędziego asystenta wynikła jakaś blokada. Nie mogłem pokazać, że piłka wyszła za boisko, bo tego nie widziałem, a tylko czułem. Pech chciał, że po tej akcji padł gol.
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]
[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

[Foto: Grzegorz Migdał/wislakrakow.com]

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Tomasz Kulawik przed meczem z Legią

- Z życia gdybyśmy tak się przyjrzeli, to rzeczy, które wydają się ciężkie do zrobienia, wychodzą łatwe, a łatwe rzeczy stają się ciężkimi, trudnymi do zrobienia. Nie trzeba patrzeć w takich kategoriach, że gramy z Legią. Trzeba zagrać dobry mecz i pokazać się z jak najlepszej strony. Zwłaszcza po ostatniej wpadce, bo po dobrym meczu przegraliśmy u siebie z Piastem - powiedział przed ligowym spotkaniem z Legią Warszawa trener krakowskiej Wisły, Tomasz Kulawik.

- Po ostatnim meczu jesteśmy trochę poobijani, ale myślę, że do spotkania z Legią wszyscy dojdą do pełnej dyspozycji - powiedział natomiast o sytuacji zdrowotnej zespołu Kulawik.

Niestety aż tak dobrych wieści mieć nie można, bo jak się okazuje, problemy zdrowotne Wisły są jednak niemałe. Z powodu kontuzji na pewno nie zagrają bowiem Michał Czekaj oraz Kew Jaliens, a pod znakiem zapytania stoi występ Arkadiusza Głowackiego i Ivicy Ilieva.

- Czekaj to dłuższa przygoda, chcemy go wysłać do Berlina, aby zbadać mu strukturę mięśni, bo ciągnie się to już trochę za długo. Jaliensa nie biorę pod uwagę, jeszcze przez tydzień. Nie trenował przez dwa tygodnie i nawet jak zaczynie cokolwiek robić, to trzeba mu dać czas, żeby się odbudował - przyznał Kulawik.

- Czekam na decyzje co z Arkiem i z Ivicą, bo nie wszyli na trening. Odczuwali mecz ze Śląskiem. Zobaczymy jak będą się czuć po tych dwóch dniach i wtedy będzie ostateczna decyzja. A zmiany w składzie? Na pewno będzie skorygowany, bo mamy te drobne urazy, które mogą jednak nie dać szansy na grę. Musimy zrobić jeszcze dwie zmiany, bo m.in. Cwetan nie będzie mógł zagrać przez kartki. Kwestie taktyczne też będą brane pod uwagę, ale nie w tak dużej mierze. Sarki? Zobaczymy - mówił trener Wisły.

Zapytany zaś o fakt, że wiślacy będą mieli zaraz po potyczce z Legią - ciąg dalszy pucharowej rywalizacji ze Śląskiem, Kulawik stwierdził, że nie ma zamiaru kalkulować. Tym bardziej jeśli chodzi o ewentualne rozstrzygnięcia pod tytułem - lepiej dla grającej w Pucharze Wisły, aby mistrzem była Legia.

- Puchar Polski jest bardzo ważny, wiemy wszyscy o jaką stawkę w nim gramy, ale mecz z Legią jest prestiżowy, także dla zawodników, którzy wiedzą z kim grają, wiedzą przeciwko komu grają, renoma Legii jest tutaj niepowtarzalna - przyznał.

- Zdajemy sobie sprawę, że Legia ma bardzo duży potencjał ofensywny, trzeba na to zwrócić uwagę. Zależy nam więc, aby do pełnej używalności doprowadzić Arka Głowackiego, tak aby mieć tę obronę, która grała ostatnio ze sobą. Bierzemy pod uwagę, aby zagrać agresywnie, z taką grą więcej drużyn ma bowiem problem, nie tylko Legia, a to jest też atut, żeby tak zagrać - przyznał Kulawik.

Zapytany zaś jeszcze o poprzedni mecz wiślaków, ze Śląskiem, z którym zagraliśmy bardzo słabą I połowę, trener odpowiedział: - Problem jest gdzie indziej, Śląsk miał jeden dzień dłużej wolnego, zaczął z wysokiego pułapu, ale z minuty na minutę topniał, my graliśmy cały czas swoją piłkę i dlatego w II połowie wyglądaliśmy lepiej niż Śląsk. Jeden dzień odpoczynku więcej był jednak dużym atutem - stwierdził trener Wisły.

- Myślę, że czeka nas przyjemny mecz, bo wiosna wróciła - rzucił na koniec konferencji Kulawik.


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Już tylko o honor, ale ten przecież jest najważniejszy! Przed meczem Wisła - Legia

W ostatnich latach mecze Wisły z Legią niejednokrotnie były spotkaniami, które decydowały o mistrzowskich tytułach. Drugi jednak sezon z rzędu z gry o najwyższe laury Wisła wypadła i może co najwyżej starać się pokrzyżować swojemu odwiecznemu rywalowi plany. Przed rokiem to się udało, czy uda ponownie?

Niestety wiślacy nie są faworytem czekającego nas w sobotę meczu. Nawet jeśli grają u siebie. A mimo to, co ciekawe, Legia bardziej niż mocno mobilizuje się na czekające nas spotkanie. W osobie Miroslava Radovicia - legioniści przyznają, że wyjazd do Krakowa jawi im się, jako najtrudniejszy z meczów, które pozostały warszawiakom do rozegrania w tej rundzie.

Chciałoby się w to wierzyć, ale rzeczywistość wydaje się jednak dla Wisły bardziej brutalna. "Biała Gwiazda" nie straszy już "twierdzą Reymonta", która onegdaj była niezdobyta przez 73 kolejne ligowe spotkania! W tym sezonie przegraliśmy przy R22 już bowiem 4 mecze, czyli dokładnie tyle samo ile na własnych śmieciach wygraliśmy. Co więcej - nasz bilans bramkowy w 10 potyczkach Ekstraklasy w Krakowie wynosi na dziś 9-10, co jasno pokazuje, jak bardzo po grudzie idzie w tym sezonie gra wiślakom. Nawet u siebie.

Mimo to naszym pupilom nie pozostaje nic innego, jak wyjść w sobotę na murawę i zwyczajnie zapieprzać! Dla nich to bowiem ostatnia szansa, aby uratować swój własny honor, bo tylko o to w lidze już grać do końca bieżącego sezonu będziemy. A czy wiślacy honorowi się okażą? Zależy już tylko od nich samych i ich postawy. Kibica nie powinno interesować bowiem kto przyjedzie na nasz stadion, jako przeciwnik. W końcu noszenie koszulki z najjaśniejszą ze wszystkich gwiazd do czegoś zobowiązuje! I miejmy nadzieję, że w końcówce tego sezonu - jeśli ktoś jeszcze tego nie rozumie - wreszcie pojmie...

Do boju Wisełka!!!


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Głowacki: Naszym obowiązkiem jest dawać z siebie wszystko

12. April 2013,

- Przed każdym meczem można wiele rzeczy obiecać, ale ja wolę takich rzeczy nie robić bo wydaje mi się, że naszym obowiązkiem jest walczyć i dawać z siebie wszystko - mówi przed meczem z Legią kapitan drużyny Arkadiusz Głowacki.


Co się dzieje z Wisłą po tych pierwszych, dobrych meczach rundy wiosennej? Po przerwie na reprezentację wszystko siadło i gracie coraz to gorzej?

Arkadiusz Głowacki: No tak, cóż mogę odpowiedzieć na takie pytanie.. (chwila ciszy). Nie wiem co się dzieje. Pierwszy mecz w Gdańsku oczywiście można wytłumaczyć tym, że przerwa po kadrze, brak boiska do treningu i tak dalej, ale nie ma co się tak tłumaczyć bo po prostu zagraliśmy słabo. Z Piastem chcieliśmy się wszyscy zrehabilitować za tamten mecz, czuliśmy że był on po prostu słaby, zły i w ogóle mieliśmy po nim złe odczucia. Wszystko w zasadzie układało się dobrze do momentu utraty bramek. Chyba każdy czuł, że ten mecz był wygrany a trzy punkty straciliśmy przez naszą niefrasobliwość.

- Dodatkowo straciliśmy dobrą pozycję, dobre morale. Co tu dużo mówić, jakbyśmy wygrali, mielibyśmy 30 punktów i moglibyśmy powoli zacząć patrzeć w górę ale stało się zupełnie inaczej. Później przyszedł mecz ze Śląskiem, gdzie w pierwszej połowie zagraliśmy katastrofalnie. Zupełnie nie potrafię wytłumaczyć tego co się stało. Pierwsza połowa to jest po prostu wstyd i tylko chwała nam za to, że udało się ten mecz uratować w drugiej połowie i wciąż mamy nadzieję, że uda nam się awansować do finału.

Mecze z Piastem i Śląskiem, oprócz porażek, łączy jedno: bramki straciliście w bardzo krótkim odstępie. Z czego to się bierze że po utracie bramki zamiast okazać sportową złość to załamujecie ręce i zamiast ruszyć do ataku to się cofacie?

- Nie wydaje mi się żeby akurat te dwa mecze można było porównywać. Z Piastem były dwa stałe fragmenty gry i można powiedzieć że ta jedna bramka wpadła przypadkowo, druga mniej. Ale ze Śląskiem od początku zagraliśmy bez wiary i było czuć, że Śląsk nas zdominował, lepiej radził sobie na boisku i trochę rzeczywiście dopadł nas taki brak wiary.

Co się działo w szatni w przerwie meczu we Wrocławiu? Pan jako doświadczony piłkarz musiał wraz z Sobolem wstrząsnąć młodszymi kolegami, którzy stali na boisku?

- Są takie mecze, kiedy tak naprawdę trzeba mocno zareagować. Nie ma różnicy czy ktoś jest starszy czy młodszy. Po prostu wiedzieliśmy, że to co się dzieje do przerwy to jest coś bardzo złego, każdy był zły, każdy chciał wyładować się w szatni i wyrzucić z siebie tą złość. Ale po chwilach nerwowych trzeba było powiedzieć sobie coś konstruktywnego, ułożyć sobie ten mecz od początku. Wydaje mi się że dużo przyniosła zmiana Rafała Boguskiego, ponieważ dała ona więcej możliwości – czy to utrzymania piłki czy gry w odbiorze.

W meczu ze Śląskiem często pan gestykulował. Nie były to jednak mobilizujące gesty a raczej okazywanie bezradności i bezsilności.

- Nie będę ukrywał, że cała sytuacja była trudna nie tylko dla mnie, stąd może takie nerwowe gesty. Trzeba o tym jednak szybko zapomnieć i koncentrować się na kolejnym meczu, który jest mega trudny i mega ważny. Jednocześnie chciałbym jeszcze raz podkreślić, że dobrze że w meczu ze Śląskiem udało nam się wrócić do gry o awans.

Zgodzi się pan ze stwierdzeniem że drużyna Legii w tej chwili jest od was o dwie klasy lepsza?

- Zgodzę się, po prostu się zgodzę bo tutaj nie ma czego komentować.

W czym w takim razie upatrywać nadziei na korzystny wynik w jutrzejszym meczu?

- Piłka jest grą nieprzewidywalną. My też mamy swoje ambicje i to że jesteśmy dwa piętra niżej od Legii to nie oznacza, że musimy się położyć i wyjść na mecz bez wiary na zwycięstwo. Oczywiście Legia ma swoje atuty, ma świetnych zawodników i jest faworytem jutrzejszego meczu, ale my zamierzamy walczyć i też wyjść na boisko po to, żeby podnieść z niego trzy punkty.

Jaki macie plan na mecz? Będziecie chcieli wysoko wyjść na Legię pressingiem czy może cofnąć się na swoją połowę i czekać na kontry?

- Szczerze to nie wiem, bo jeszcze nie usłyszeliśmy pomysłu trenera na ten mecz, ponieważ jeszcze nie mieliśmy odprawy. Ostatnio gramy dużo meczów co powoduje, że mamy mało czasu na wszystko, także dopiero dziś przyjdzie pora na analizowanie gry Legii i szukanie pomysłu na ten mecz.

Może pan coś obiecać przed jutrzejszym meczem?

- Przed każdym meczem można wiele rzeczy obiecać, ale ja wolę takich rzeczy nie robić bo wydaje mi się, że naszym obowiązkiem jest walczyć i dawać z siebie wszystko.

Właśnie do tego zmierzam, czy może pan obiecać kibicom, że będziecie walczyli, a nie pozorowali grę jak w ostatnim spotkaniu?

- Wydaje mi się, że tak po prostu będzie bo innej opcji nie ma.


wislakrakow.com

(sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Mimo wszystko Klasyk: Wisła - Legia

13. April 2013,

W sobotę oczy całej piłkarskiej Polski będą zwrócone w stronę Krakowa, gdzie Wisła podejmie Legię Warszawa. W ostatnich latach spotkania pomiędzy tymi dwoma zespołami toczyły się o najwyższe cele, o mistrzostwo Polski. Jutrzejszy mecz będzie miał wymiar głównie prestiżowy, co nie oznacza że należy potraktować go ulgowo, a wręcz przeciwnie. Klasyk to klasyk.


Tylko czy piłkarze dowodzeni przez Tomasza Kulawika będą w stanie postawić jakiekolwiek warunki drużynie z Warszawy, która pewnym krokiem zmierza po mistrzostwo kraju? Piłkarsko jesteśmy w tej chwili przynajmniej o klasę niżej, a jeśli do tej różnicy na tle czysto piłkarskim dojdzie taka błazenada jak w pierwszej połowie w meczu ze Śląskiem, to w zasadzie nie ma po co wychodzić na boisko. Z drugiej strony, nasza liga jest niesamowicie nieprzewidywalna, i w tym upatrywać należy chyba największej nadziei na sukces z Legią.

Wisła zagra bez wykartkowanego Cwetana Genkowa, chociaż jeśli przypomnimy sobie jego grę na stojąco w meczu ze Śląskiem to wcale nie ma czego żałować. W dalszym ciągu poza grą jest kontuzjowany Michał Czekaj, którego uraz będzie badany w specjalnej klinice w Berlinie. Do gry nie jest gotowy także Kew Jaliens, który nie trenował z drużyną dwa tygodnie i musi nadrobić braki. Niepewni występu są również Ivica Iliev i Arkadiusz Głowacki, którzy odczuwają środowe spotkanie ze Śląskiem. Po pauzie za nadmiar żółtych kartek wraca kapitan Radek Sobolewski.

Miroslav Radović z Legii Warszawa nie owija w bawełnę i zapowiada że jego zespół przyjeżdża do Krakowa „dobić Wisłę”. Piłkarze Legii wygodnie siedzą na fotelu lidera z czterema punktami przewagi na drugim zespołem w tabeli. Piłkarze ze stolicy Mazowsza odnieśli w tym sezonie dwa razy więcej zwycięstw niż Wisła, strzelili także przeszło dwa razy więcej bramek a w jesiennym meczu pokonali „Białą Gwiazdę” 2-1. Prowadzenie zawodnikom spod Wawelu dał Łukasz Garguła ładnym strzałem z rzutu wolnego, lecz dwoma bramkami odpowiedziała Legia w osobie Jakuba Koseckiego.

Ljuboja, Radović, Kosecki, Saganowski – ta czwórka piłkarzy będzie jutro nękała wiślacką obronę. Nie trzeba być znawcą żeby stwierdzić, że siła rażenia Wojskowych jest olbrzymia. Największym autem Legii jest bardzo długa ławka rezerwowych, z której można by spokojnie stworzyć drugi bardzo mocno zespół. Nazwiska takie jak Dwaliszwili, Brzyski czy Gol robią spore wrażenie w kontekście zestawienia ich z ławką rezerwowych.

Mecze z Legią zawsze przyciągały uwagę kibiców i zachęcały do przyjścia na stadion, tak też będzie i tym razem. Szacuje się że jutrzejsze spotkanie obejrzy ponad 20 000 kibiców, w tym 2 000 z Warszawy. Kibice Legii przyjadą do Krakowa dwoma pociągami specjalnymi.

Mimo iż trener Kulawik zapowiada, że ważniejszy mecz czeka Wisłę w środku tygodnia, kiedy to jego podopieczni będą odrabiali straty z Wrocławia w PP, to nie chce się wierzyć żeby piłkarze w jakikolwiek sposób kalkulowali w jutrzejszym meczu. W tym przegranym sezonie gra o prestiż i utracony honor to chyba najwięcej, co mogą ugrać.

Spotkanie poprowadzi pan Hubert Siejewicz z Białegostoku.


wislakrakow.com (sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Z liderem o prestiż

Data publikacji: 13-04-2013 09:29


Spotkania Białej Gwiazdy z warszawską Legią od samego początku elektryzują piłkarską Polskę, sprawiając, iż przed telewizorami zasiadają tłumy kibiców, chcących przyjrzeć się emocjonującemu widowisku dwóch wielkich marek. Podopieczni trenera Tomasza Kulawika mają sporo do udowodnienia fanom, a odebranie punktów Wojskowym może być rekompensatą za słabą postawę Wiślaków w obecnej edycji rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy.

Mimo dobrej postawy jesienią runda rewanżowa sezonu 2012/2013 nie zaczęła się udanie dla Legii, która uległa na inaugurację kieleckiej Koronie 2:3. Kolejny pojedynek graczy Jana Urbana także nie wyglądał tak, jak oczekiwano, a jego zespół zdołał jedynie bezbramkowo zremisować na własnym terenie z broniącym się przed spadkiem z ekstraklasy PGE GKS Bełchatów. Trzeci mecz rozegrany przez Wojskowych na wiosnę przyniósł wyczekane zwycięstwo. Lider rozgrywek na najwyższym szczeblu poradził sobie wówczas z Podbeskidziem Bielsko-Biała, minimalnie wygrywając 2:1. Wynik spotkania otworzył w 53. minucie napastnik gości, Marek Saganowski, a dziesięć minut później do wyrównania doprowadził Demjan. Radość Górali nie trwała jednak długo, gdyż po stu osiemdziesięciu sekundach zwycięskie trafienie zapewnił drużynie przyjezdnej Wawrzyniak.

Rozpędzony lider T-Mobile Ekstraklasy nie dał rywalom szans w następnych potyczkach. Najpierw poradził sobie z Górnikiem Zabrze, wbijając mu trzy bramki za sprawą Saganowskiego, Ljuboji oraz Dwaliszwiliego, a w następnym spotkaniu przechylił szalę na swoją korzyść, wygrywając w derbach stolicy z Polonią 2:1 po bramkach Ljuboji oraz Furmana. Miniona kolejka także przyniosła Legii trzy punkty, które zapewnił warszawskiej ekipie w starciu z KGHM Zagłębiem Lubin Radović oraz Dwaliszwili.

Piłkarze stołecznej ekipy zgromadzili do tej pory 46 oczek, zasiadając tym samym na fotelu lidera rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy. Krakowska Wisła po 21. meczach ma na swoim koncie 27 punktów i znajduje się dziewięć pozycji za Wojskowymi, na miejscu 10.

Trener Jan Urban w rywalizacji z Białą Gwiazdą nie będzie miał do swojej dyspozycji kontuzjowanych graczy: Jakuba Rzeźniczaka, Michała Kopczyńskiego i Michała Efira, a także pauzującego za żółte kartki Astiza. Z kolei występ Bartosza Bereszyńskiego stoi pod sporym znakiem zapytania, bowiem piłkarz ten nie dotrwał do końca czwartkowego treningu. W drużynie spod Wawelu zabraknie na pewno leczącego uraz Michała Czekaja oraz Tsvetana Genkowa wysłanego na przymusową przerwę z powodu nadmiaru kartek.

Historia rywalizacji obu klubów sięga 1927 roku, kiedy to zespoły Wisły i Legii po raz pierwszy stanęły naprzeciwko siebie w piłkarskim pojedynku. Wówczas lepsi od rywala okazali się zawodnicy Białej Gwiazdy, którzy pokonali Wojskowych w Warszawie 4:1 po trafieniach Stanisława Czulaka, Stanisława Wójcika oraz dwóch golach Józefa Adamka.

Ostatnie potyczki obu drużyn decydowały o tytule mistrzowskim lub możliwości pokazania się na arenie międzynarodowej. Mimo to w sobotę przy Reymonta Biała Gwiazda będzie chciała podtrzymać dobrą passę przeciwko Legii w meczach pod Wawelem, gdyż gracze z ulicy Łazienkowskiej ostatni raz pokonali Wisłę na jej terenie 17 maja 1997 roku, czyli niemalże szesnaście lat temu, zanim krakowski klub trafił pod skrzydła Tele-Foniki i Bogusława Cupiała. Co więcej jeden z trzech goli zdobytych wówczas przez Wojskowych padł po strzale obecnego prezesa Białej Gwiazdy – Jacka Bednarza. Po drugiej stronie barykady w spotkaniu tym wziął udział także dzisiejszy szkoleniowiec Wisły, Tomasz Kulawik, a barw zespołu ze stolicy Małopolski bronił późniejszy piłkarz i kapitan stołecznego klubu – Łukasz Surma.

Łącznie oba zespoły spotykały się na murawie 151 razy, a bilans rywalizacji przemawia na korzyść gospodarzy sobotniego pojedynku, bowiem Wisła odnotowała 58 zwycięstw, 52 razy musiała uznać wyższość Wojskowych, a 41 meczów zakończyło się podziałem punktów.

Jesienią przy Łazienkowskiej zwyciężyła Legia, a futbolówkę dwukrotnie do bramki Wisły pakował Kosecki. Honorowe trafienie dla piłkarzy z Krakowa zaliczył z rzutu wolnego Łukasz Garguła.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Tak gra Legia Warszawa

Data publikacji: 12-04-2013 12:41


Za nami pierwsze ze spotkań dwumeczu ze Śląskiem Wrocław w batalii o Puchar Polski i Europejskie Puchary. Wisła miała jeden dzień mniej niż Legia na odbudowę fizyczną po tym półfinale, ale za to grała będzie na własnym boisku i z fantastycznym wsparciem trybun.


Jak będzie tym razem? Czy po raz kolejny krakowska drużyna nie da się pokonać Legii na własnym stadionie? Czy dobra druga połowa meczu ze Śląskiem pozwala dobrze rokować ? Przed nami najbardziej wyczekiwany mecz sezonu: Wisła Kraków – Legia Warszawa. Kto tworzy niezawodną, zmierzającą po Mistrzostwo Polski kadrę Legii ?

Bramka: Dušan Kuciak, 27 - letni reprezentant Słowacji zachował w tym sezonie ośmiokrotnie czyste konto i dzięki niemu Legia straciła najmniej bramek w lidze(19). Niezastąpiony nie tylko jako golkiper, istotną rolę odgrywa, ustawiając linię defensywy w zależności od sytuacji na boisku. Dzięki niemu obrońcy Legii szybko reagują i trzymają swoją formację w zwartym szyku. Co istotne, pomimo wysokiego wzrostu (194cm) jest bardzo zwinny i ma niesamowity refleks. Obecnie najlepszy bramkarz polskiej ekstraklasy.

Obrona: W meczu przeciwko Ruchowi Chorzów w półfinale Pucharu Polski kontuzji nabawił się Jakub Rzeźniczak i czeka go dłuższa przerwa. Jednak ostatnio nie grał w pierwszym składzie w meczach ekstraklasy, gdyż rywalizację z nim wygrał, określany w Poznaniu jako zdrajca, Bartosz Bereszyński. Również on, takie są doniesienia z obozu rywala, odniósł jakiś uraz, ale powinien zagrać. Przekwalifikowany przez trenera Urbana z napastnika na prawego obrońcę spisuje się przyzwoicie na tej pozycji ,kreując sytuacje graczom ofensywnym Legii po precyzyjnych dośrodkowaniach. Zawodnikiem, którego nie zobaczymy w Krakowie, będzie pauzujący za żółte kartki hiszpański środkowy obrońca Inaki Astiz. W zależności od tego jak poważny uraz odniósł Bereszyński, zestawienie Legii w obronie powinno prezentować się następująco, idąc od prawej strony: Bereszyński, Żewłakow, Jędrzejczyk, Wawrzyniak. Jeśli sztab szkoleniowy nie będzie mógł skorzystać z usług Bereszyńskiego, to jego miejsce na prawej stronie obrony zajmie prawdopodobnie Artur Jędrzejczyk.W środku defensywy zagraliby Tomasz Jodłowiec i Michał Żewłakow. Na lewej flance pojawiłby się Jakub Wawrzyniak.

Pomoc: Legia zazwyczaj gra w systemie 1-4-2-3-1, wariant gdy ofensywny pomocnik operuje tuż za plecami środkowego napastnika, a nie jak w tym systemie- na linii z dwoma skrzydłowymi. Oczywiście są to kwestie umowne i nieraz się zdarza w meczu, że Ljuboja jest bardziej wysunięty albo znajduje się w innej strefie, gdyż jest to zawodnik, który lubi trzymać piłkę przy nodze i nie ma narzuconej pozycji taktycznej przez trenera Urbana, gdyż inaczej już by nie grał. Jednak obserwując sposób przesuwania się legionistów w trakcie gry i krycie po stracie zespołu, można zaryzykować stwierdzenie, iż rozpoczną mecz ustawieniem 1-4-2-3-1. Legia jest zespołem, który zdobył zdecydowanie najwięcej goli jak do tej pory – 43 (o 10 więcej niż Polonia oraz o… 24 więcej niż Wisła). Ciężko jednoznacznie wskazać jednego lidera ofensywnych poczynań Legii, Radović (4 gole, 10 asyst), Kosecki (8 goli, 5 asyst), Ljuboja ( najlepszy obecnie strzelec polskiej ekstraklasy -12 goli, 1 asysta), Saganowski (6 goli, 4 asysty). Należy jeszcze pamiętać o Gruzinie Dwaliszwilim (9 goli, 2 asysty) , który wzmocnił zespół w zimowym okienku transferowym. Środek pomocy będzie zabezpieczać prawdopodobnie para Vrdoljak – Furman, który po zwycięskich derbach z Polonią, zastąpił w wyjściowym składzie bardziej usposobionego defensywnie. Łukasika

Atak: Tutaj rodzi się pytanie, czy Legia zacznie z Saganowskim czy z Dwaliszwilim. Trener Urban, mając w perspektywie mecz z Wisłą, oszczędzał coraz częściej grającego i coraz lepiej współpracującego z kolegami z zespołu nowego snajpera (gol na 2:0 w ostatniej kolejce z Zagłębiem Lubin). Zakładamy, że będzie to jednak Saganowski.

Łukasz Stupka

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje z meczu

Niesprawiedliwa porażka

Wpisany przez Sebastian

sobota, 13 kwietnia 2013 19:20


W najbardziej elektryzującym kibiców spotkaniu 22. kolejki T-Mobile Ekstraklasy krakowska Wisła po niesamowitym meczu doznała porażki z Legią Warszawa.

Początek dzisiejszej potyczki należał zdecydowanie do drużyny Białej Gwiazdy. Już w drugiej minucie przed stuprocentową szansą na zdobycie bramki stanął Radosław Sobolewski, którego niezbyt czyste uderzenie głową po dośrodkowaniu Łukasza Garguły zdołał obronić Duszan Kuciak. Dwie minuty później bohaterem znów mógł zostać nasz kapitan, jednakże jego sprytny strzał z połowy boiska nieznacznie minął posterunek bramkarza Legii.

Ofensywnie usposobiona Wisła, nie wykorzystująca swoich szans nadziała się w 12 minucie na kontrę Legii. Po dośrodkowaniu Jędrzejczyka, bramkę mocnym uderzeniem z kilkunastu metrów zdobył Dwaliszwili. Uznanie tego gola jest jednak ogromnym błędem arbitrów, gdyż prawy obrońca Legii wrzucał piłkę znajdującą się kilkadziesiąt centymetrów za linią końcową. Wisła jeszcze dobrze nie otrząsnęła się po stracie bramki, a już 120 sekund później po raz kolejny Sergiej Pareiko musiał wyciągać piłkę z siatki. Znów w roli głównej wystąpił Artur Jędrzejczyk, który będąc zupełnie niepilnowanym w polu karnym oddał niezbyt mocny strzał, ale futbolówka rykoszetując po nogach Głowackiego całkowicie zaskoczyła naszego bramkarza.

W 23. minucie przed szansą na kontaktowego gola stanął Rafał Boguski. „Boguś” znalazł się sam na sam z bramkarzem Legii po dwójkowej akcji Małecki-Garguła. Niestety jego anemiczne uderzenie z łatwością odbił Kuciak.

Po pół godzinie gry swojej szansy z rzutu wolnego spróbował Małecki, ale jego strzał jak i dobitkę „Sobola” z łatwością wybronił słowacki bramkarz gości. Kilkadziesiąt sekund później w wybornej sytuacji znalazła się ponownie nasza 9, lecz Rafał po raz wtóry w tym meczu nie popisał się zbyt udanym wykończeniem akcji. Do końca pierwszej połowy gra toczyła się głównie w środku pola i na przerwę Wiślacy schodzili przegrywając 0-2, będąc jednak drużyną zdecydowanie aktywniejszą i lepszą w pierwszych 45 minutach. Na drugą część spotkania Wiślacy wyszli z jedną zmianą w składzie – prawdopodobnie kontuzjowanego Głowackiego zmienił Michał Chrapek. Pierwszy kwadrans drugiej połowy to niezbyt udane ataki Wiślaków i dobra gra obronna drużyny przyjezdnych. Dopiero w 60. minucie Biała Gwiazda stworzyła sobie dogodną sytuację do zdobycia bramki, lecz strzał Garguły po rykoszecie od zawodnika stołecznej ekipy zaowocował tylko rzutem rożnym.

Trener Kulawik starał się odmienić losy spotkania przez wprowadzenie na plac gry Sarkiego oraz Sikorskiego oraz przesunięcie całego zespołu znacznie wyżej. Wraz z upływem czasu Wisła starała się przejąć inicjatywę i stworzyć jak najwięcej szans do zdobycia bramki. Niestety obrona Legii, a w szczególności jej bramkarz grali dzisiaj bardzo pewnie utrudniając do maksimum ofensywne poczynania graczy Wisły.

5 minut przed końcem naszej drużynie należał się rzut karny za zagranie ręką jednego z obrońców aktualnego lidera tabeli. Kolejny raz gwizdek sędziego milczał… W 87. minucie zdarzył się cud! Po pięknym dośrodkowaniu Sarkiego z prawej strony, bramkę wspaniałym szczupakiem zdobył Daniel Sikroski! Nadzieje odżyły, a Wisła ruszyła z animuszem do odrabiania strat! Ostatnie sekundy spotkania to nieustanne ataki Wisły niezakończone jednak celnym strzałem. Wisła zatem doznaje kolejnej porażki w sezonie, lecz po dzisiejszym spotkaniu naprawdę nie ma się czego wstydzić. Trochę więcej szczęścia, lepsi sędziowie… I mogłoby być zupełnie inaczej.

Wisła Kraków – Legia Warszawa 1:2 (0:2) Bramki: Daniel Sikorski 87’ - Dwaliszwili 12’, Głowacki (sam.) 16’


Wisła Kraków: Pareiko – Burliga, Głowacki (46. Chrapek), Chavez, Bunoza – Wilk, Sobolewski, Małecki, Garguła, Kosowski (77. Sikorski) – Boguski (64. Sarki)

Legia Warszawa: Kuciak – Jędrzejczyk, Jodłowiec, Choto (58. Żewłakow), Wawrzyniak – Vrdoljak, Łukasik (83. Furman), Kosecki (72. Kucharczyk), Ljuboja, Radović, Dwaliszwili

Źródło: skwk.pl

Ślepi sędziowie, wielkie emocje i pechowa przegrana. Wisła - Legia 1-2

Po prawie 16 latach Wisła przegrała w meczu ligowym z Legią w Krakowie. Spora w tym zasługa sędziów, którzy sprezentowali pierwszego gola warszawiakom, a Ci szybko zdobyli jeszcze drugą bramkę, tę już prawidłowo. Mimo tak fatalnego obrotu sprawy - wiślacy starali się odrobić straty i to zostało nagrodzone w końcówce bramką Daniela Sikorskiego, ale więcej zdziałać już nam się nie udało i punkty niekoniecznie zasłużenie pojechały do Warszawy.

Obydwie ekipy rozpoczęły mecz ze sporymi osłabieniami. Wisła grać musiała bez Ivicy Ilieva, Marko Jovanovicia, Michała Czekaja i Kew Jaliensa, którzy są w komplecie kontuzjowani. Do tego grona dopisać trzeba też Cwetana Genkowa, który pauzować musiał za nadmiar kartek. Z tego samego powodu w Legii brakowało Iñakiego Astiza, a kontuzja wykluczyła z gry m.in. Jakuba Rzeźniczaka i Bartosza Bereszyńskiego.

Ci jednak, którzy na murawę wyszli, grę zaczęli na wysokich obrotach. Cieszyć mogła na pewno aktywność od pierwszych chwil wiślaków, którzy na prowadzenie wyjść mogli już w drugiej minucie. Dośrodkowanie Łukasza Garguły główką zakończył Rafał Boguski i Dušan Kuciak musiał wykazać się swoim kunsztem.

Niestety dziesięć minut później kunsztem nie popisali się... sędziowie, a było ich znów pięciu! Artur Jędrzejczyk już zza końcowej linii boiska zagrał do Wladimera Dwaliszwiliego, a ten wykorzystał fakt, że nasi obrońcy zamiast grać... sędziowali - i pewnie pokonał Sergeia Pareikę. Niestety bardzo szybko wiślacy dostali drugi cios. Znów w roli głównej wystąpił Jędrzejczyk, który tym razem już prawidłowo uderzył na naszą bramkę, a piłka po rykoszecie od nogi Arkadiusza Głowackiego wpadła do naszej siatki, obok zaskoczonego bramkarza Wisły. Trzeci mecz z rzędu tracimy więc bardzo szybko dwa gole! Tak było w spotkaniu z Piastem oraz pucharowym ze Śląskiem. Tak było także dzisiaj. To o tyle musiało "boleć", że wiślacy naprawdę nieźle weszli w mecz z Legią, ale najpierw zostali skarani przez fatalnych sędziów, a później pechowo przez wspomniany rykoszet.

Nie można jednak wiślakom odmówić tego, że nie starali się odrabiać strat, ale jeszcze przy stanie 0-1 rogal Kamila Kosowskiego minął bramkę gości, a później - gdy było już 0-2 - po akcji Garguły i strzale Boguskiego, znów lepszy był Kuciak. Słowacki bramkarz Legii nie dał się także zaskoczyć z rzutu wolnego Gargule oraz z poprawki Radosławowi Sobolewskiemu - i 30 minut spotkania było za nami. W 32. z kolei minucie po zgraniu Łukasza Burligi i przedłużeniu przez Patryka Małeckiego - przed kolejną szansą stanął Boguski, ale tym razem nie trafił choćby w bramkę.

Do końca I połowy najwięcej emocji było dopiero w doliczonym czasie gry, gdy po interwencji Pareiki ucierpiał Jakub Kosecki. Doszło wtedy do solidnego zamieszania i przepychanek między piłkarzami. Wyniku to jednak nie zmieniło, do przerwy 0-2.

Po niej na boisku nie oglądaliśmy już Głowackiego, który miał przed tym spotkaniem kłopoty zdrowotne. Zastąpił go Michał Chrapek, który wszedł oczywiście do środka pomocy. Na obronę powędrował natomiast "Sobol".

Na pierwszą groźniejszą akcję w II połowie czekać musieliśmy natomiast do 59. minuty, kiedy po zagraniu "Kosy" piłka trafiła do Garguły. Uderzenie naszego ofensywnego pomocnika odbiło się jednak od wprowadzonego chwilę wcześniej Michała Żewłakowa i mieliśmy tylko rzut rożny. Po nim groźnie główkował jeszcze Małecki, ale wynik wciąż nie uległ zmianie. Tak samo jak i wciąż sędzia bramkowy, którym był Sebastian Jarzębak, krzywdził Wisłę. Najpierw bowiem nie widział zagrania po którym padła bramka na 0-1, a po godzinie gry nie dostrzegł także tego, że Kuciak zagarnął piłkę za linią, przez co należał się Wiśle rzut rożny. Wyraźnie udowadniał, że z okulistą nie jest mu po drodze.

Mecz z kolei zrobił się brzydki, grano bowiem z dala od któregokolwiek pola karnego, bo też legioniści mocno cofnięci czekali głównie na to co zrobi Wisła, a nasi piłkarze nie mieli za bardzo pomysłu, jak sforsować obronę gości. Na kolejną godną odnotowania akcję czekaliśmy do 78. minuty, kiedy klepką pograł z Małeckim Burliga, ale decydujące podanie było jednak niedokładne.

W 80 minucie Pareikę próbował zaskoczyć Danijel Ljuboja, po chwili zablokowany został z kolei strzał Emmanuela Sarkiego. Emocje dopiero miały jednak nadejść. W 85. minucie - wiślakom należał się... rzut karny! Sędzia Jarzębak, który był najbliżej oraz główny Hubert Siejewicz - nie zamierzali jednak wywiązać się ze swoich obowiązków i za zagranie ręką Tomasza Jodłowca "wapna" nie dostaliśmy.

Okazało się, że gra do przodu Wisły została w końcu nagrodzona. Sarki ze skrzydła dograł do Daniela Sikorskiego, a ten strzelił swojego pierwszego gola w naszych barwach!

Legia odpowiedziała tę stratę akcją Michała Kucharczyka, którego strzał obronił jednak Pareiko. Wisła z kolei miała jeszcze jedno dogranie Sarkiego, które zamykał Małecki. Niestety fatalnie dołożył nogę i świetna szansa nam przepadła.

W samej końcówce przewagę mieli walczący o remis wiślacy, którzy kończyli spotkanie w dziesiątkę, gdyż kontuzji doznał Sarki i musiał zejść z boiska. Mimo to - mieliśmy jeszcze szansę na remis. Dobrą okazję zmarnował jednak Gordan Bunoza, a w rewanżu po kontrze fatalnie skiksował Miroslav Radović.

Ostatnia akcja Wisły to rzut rożny. W polu karnym gości pojawił się nawet Pareiko, ale futbolówka padła łupem Kuciaka, który uderzył jeszcze naszego bramkarza w plecy! Znów było więc nerwowo, znów była więc szarpanina, którą zakończył gwizdkiem sędzia.

Legia przy pomocy rozjemców wygrywa więc w Krakowie i niedosyt na pewno jest dość spory, ale wstydzić mogą się tylko i wyłącznie sędziowie. Nie powinno być gola na 0-1, wiślakom należał się też rzut karny - by wymienić te najważniejsze sytuacje. Cóż, z taką pomocą legioniści doczołgają się pewnie do mistrzostwa. W końcu za coś trzeba spłacić zaciągnięte kredyty.

My z kolei musimy już myśleć o meczu ze Śląskiem w Pucharze Polski. I może choć trochę będzie przed nim bardziej optymistycznie, bo charakteru jak widać wiślakom nie brakuje.


Dodał: Redakcja


Ależ przekręceni! Czekamy na decyzje! A- A+

Wiele meczów widziałem, wiele razy mylili się w nich sędziowie, ale takiej bezczelnej nieudolności panów rozjemców nie było w naszej lidze dawno. Wyniku to już nie zmieni, Wisła z Legią przegrała, ale miejmy nadzieję, że panowie, którzy prowadzili dzisiejszy mecz - po prostu zmienią zawód i więcej na naszych boiskach biegać nie będą.

Dotyczy to zwłaszcza Sebastiana Jarzębaka z Bytomia, którego zobaczyć możecie na grafice obok, jak pięknie zalicza asystę przy pierwszej bramce dla gości. Jeśli nie widział CZEGOŚ TAKIEGO, cóż! Aż nie chce się wierzyć, że to możliwe, prawda?

Nie może być też bez winy sędzia główny dzisiejszego meczu - Hubert Siejewicz, w końcu to do niego należą najważniejsze decyzje. Warto też wymienić imię i nazwisko arbitra liniowego, którym z niefortunnej strony był Radosław Siejka. Bez wątpienia on także powinien przerwać akcję przy golu na 0-1.

Czekamy teraz na zdecydowaną reakcję piłkarskiej centrali, która miejmy nadzieję takim sytuacjom nie będzie przyglądać się biernie! Dość już miernot i dziadostwa w naszej piłce!

Źródło: wislaportal.pl

Wisła lepsza, ale przegrywa.. Wisła - Legia 1:2

W dniu dzisiejszym na stadionie przy ulicy Reymonta 22 rozgrywany był mecz najlepszych zespołów w Polsce ostatnich lat. Wisła osłabiona brakiem dobrze spisujących się ostatnio Marko Jovanovicia oraz Ivicy Ilieva podejmowała zmierzającą po tytuł mistrza Polski Legię Warszawa. Niestety Biała Gwiazda mimo tego, że była lepsza przegrała 1:2. Wisłę niewątpliwie skrzywdzili sędziowie uznając nieprawidłowo zdobytego gola oraz nie dyktując ewidentnego rzutu karnego po ręce Jodłowca w polu karnym Legii.

W drugiej minucie Garguła dośrodkował do Boguskiego, który uderzył głową na bramkę Kuciaka. Bramkarz Legii końcami palców zdołał wybić piłkę. W 12 minucie bramkę dla Legii zdobył Dwaliszwili. Wiślacy protestowali, ponieważ uważali, że asystujący zawodnik gości podał zza linii końcowej boiska. Jak pokazały powtórki sędziowie popełnili katastrofalny błąd! Warto dodać, że w dzisiejszym spotkaniu na murawie obecnych jest 5 arbitrów. Po raz kolejny w meczu Wisły sędziowie w 5 osobowym składzie przeszkadzają, zamiast pomagać. Na odpowiedź Wisły nie trzeba było długo czekać, po chwili strzał Kosowskiego o centymetry minął spojenie słupka z poprzeczką bramki Kuciaka.

Po 16 minutach było już 2:0 dla Legii. Dogrywaną przez Jędrzejczyka piłkę w pole karne do własnej bramki skierował Głowacki. W 23 minucie Boguski uderzył po dobrej akcji Garguły, ale ponownie na drodze futbolówki do siatki stanął Kuciak. W 30 minucie z ponad 25 metrów z wolnego strzelał Garguła, ale to uderzenie oraz dobitkę Sobolewskiego Kuciak obronił.

W 59 minucie "Kosa" podał do Garguły, który z kąta oddał groźny, ale niecelny strzał. W 81 minucie Ljuboja w sytuacji sam na sam nie trafił w światło bramki. W 84 minucie po raz kolejny "popisał" się sędzia Jarzębak nie zauważając zagrania ręką w polu karnym Jodłowca. Powinien być karny dla Wisły. W 87 minucie wreszcie w Wiśle przełamał się Sikorski. Piękne dośrodkowanie Sarkiego i "Sikor" zdobył gola "szczupakiem". Po chwili wzdłuż pola karnego zagrał znów Sarki, ale Małecki z 5 metrów nie trafił w bramkę. W doliczonym czasie podobnej jak Małecki sytuacji był Bunoza, ale również nie udało się umieścić piłki w siatce.

Wisła Kraków - Legia Warszawa 1:2 (0:2)

0:1 Dwaliszwili 12'

0:2 Głowacki (samobójcza) 16'

1:2 Sikorski 87'

Wisła Kraków: Pareiko- Burliga, Chavez, Głowacki (46 min. Chrapek), Bunoza- Sobolewski, Wilk- Małecki, Garguła, Kosowski (77 min. Sikorski)- Boguski (64 min. Sarki)

Legia Warszawa: Kuciak- Jędrzejczyk, Jodłowiec, Choto (59 Żewłakow), Wawrzyniak- Łukasik (83 min. Furman), Vrdoljak- Radović, Ljuboja, Kosecki (72 min. Kucharczyk)- Dwaliszwili Widzów: 24 655

TSW.com.pl

Autor: Witek

Źródło: tsw.com.pl

Piłkarski klasyk nie dla Wisły

Data publikacji: 13-04-2013 20:11


Podopieczni trenera Tomasza Kulawika nie poradzili sobie na własnym terenie z liderem rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy, przegrywając piłkarski klasyk z warszawską Legią 1:2. Oba trafienia Wojskowych padły jeszcze przed przerwą za sprawą Dwaliszwiliego oraz Jędrzejczyka, a honorową bramkę dla Wisły na chwilę przed końcem rywalizacji zdobył Sikorski. Cieniem na rywalizacji po raz kolejny położyły się błędy arbitrów, których było na tym meczu aż sześciu.

Od mocnego uderzenia rozpoczęła warszawska Legia spotkanie przy Reymonta, dwukrotnie karząc Białą Gwiazdę na jej terenie. W 13. minucie wynik spotkania otworzył Dwaliszwili, pakując piłkę do bramki Pareiki z 15. metra. Akcja powinna jednak zostać przerwana wcześniej, gdyż futbolówka po podaniu do Jędrzejczyka przekroczyła całym obwodem linię końcową boiska, co doskonale widział sędzia asystent, Sebastian Jarzębak, lecz nie zdecydował się interweniować u arbitra głównego.


Dwie minuty później kibice Wojskowych, przybyli do Krakowa, mieli kolejny powód do zadowolenia, bowiem podopieczni trenera Jana Urbana po raz drugi znaleźli sposób na Białą Gwiazdę. Autorem bramki został Jędrzejczyk, który po podaniu Łukasika lekkim strzałem po ziemi pokonał estońskiego golkipera Wisły. Piłka po drodze odbiła się jeszcze od Głowackiego, zmieniając tor lotu i myląc interweniującego Pareikę.

Wiślacy, mimo dwóch potknięć, nie dawali za wygraną, a doskonałej okazji do odrobienia strat nie wykorzystał w 23. minucie Boguski, który zmarnował niemal stuprocentową akcję, wypracowaną przez Małeckiego i Gargułę.

Po upływie 30. minuty piłkarze spod Wawelu mogli ponownie pokusić się o gola za sprawą Garguły, który popisał się ładnym strzałem z rzutu wolnego, odbitym ostatecznie przez Kuciaka. Do piłki zdążył dobiec jeszcze kapitan zespołu ze stolicy Małopolski, Radosław Sobolewski, lecz jego dobitkę bez większych problemów złapał bramkarz stołecznej ekipy. 180. sekund później doskonałą okazję wypracował Boguskiemu Małecki, ale napastnik Wisły nie trafił z paru metrów do pustej bramki Legii.

Minutę przed upływem regulaminowego czasu gry Legioniści mogli pokusić się o trzecie trafienie, ale wychodzący z kontrą Kosecki niecelnie zagrał piłkę do Ljuboi i futbolówkę zdołał wybić Chavez. Niewiele przed gwizdkiem sędziego, kończącym pierwszą odsłonę meczu, w doliczonym czasie gry, obrońca zespołu spod Wawelu, Arkadiusz Głowacki, sfaulował na 22. metrze Dwaliszwiliego, ale wykonujący rzut wolny Ljuboja trafił w mur złożony z podopiecznych trenera Kulawika.

W drugiej odsłonie meczu szkoleniowiec Wiślaków postanowił postawić wszystko na jedną kartę, przesuwając do obrony Sobolewskiego, a wprowadzając na murawę Chrapka. W 60. minucie rywalizacji z 10. metrów w prawy róg po podaniu Kosowskiego uderzał Garguła, ale futbolówka została posłana przez Legionistów na rzut rożny. Chwilę później bliski zdobycia kontaktowego trafienia był Małecki, bowiem idealnie dośrodkował mu z kornera popularny „Kosa”, lecz uderzona głową przez „Małego” piłka minęła słupek bramki golkipera warszawskiego zespołu.

Dziesięć minut przed końcem meczu swoje piłkarskie umiejętności zaprezentował zgromadzonym przy Reymonta 22 Dwaliszwili, mijając zwodem dwóch rywali, ale ostatecznie piłkę spod nóg zagarnęli mu gracze Białej Gwiazdy. Niespełna sześćdziesiąt sekund później swoich sił próbował Sarki, decydując się na strzał po podaniu Garguły, lecz piłka nie doleciała do bramki, zatrzymując się na Wawrzyniaku.

Cztery minuty przed końcem widowiska ręką w polu karnym Legii zagrał Jodłowiec, ale sędzia nie dopatrzył się nieprzepisowego zagrania Legionisty, dyktując jedynie rzut rożny dla gospodarzy. Błędna decyzja sędziego nie podcięła jednak skrzydeł Wiślakom, bowiem w 88. minucie padł pierwszy gol dla krakowian. Doskonałe podanie posłał w stronę Sikorskiego Sarki, a napastnik ze stolicy Małopolski nie zmarnował okazji i „szczupakiem” posłał futbolówkę do siatki Kuciaka.

Po 120. sekundach do wyrównania próbował doprowadzić Małecki, ale pomocnik drużyny spod Wawelu nie wykorzystał szansy, która przed nim stanęła i nie zdołał skierować piłki do pustej bramki. W doliczonym czasie gry poważnej kontuzji doznał Sarki, który nie zdołał opuścić murawy o własnych siłach, a Biała Gwiazda musiała kończyć mecz w „dziesiątkę”. Na krótko przed ostatnim gwizdkiem arbitra w ślady „Małego” poszedł Bunoza, który nie wykorzystał bliskiej odległości od bramki i posłał futbolówkę w trybuny.

Wisła Kraków – Legia Warszawa 1:2 (0:2)

0:1 Dwaliszwili 13’

0:2 Jędrzejczyk 15’

1:2 Sikorski 88’

Wisła Kraków: Pareiko – Burliga, Głowacki (46’ Chrapek), Chavez, Bunoza – Małecki, Wilk, Sobolewski, Kosowski (78’ Sikorski) – Garguła – Boguski (64’ Sarki)

Legia Warszawa: Kuciak – Jędrzejczyk, Choto (59’ Żewłakow), Jodłowiec, Wawrzyniak – Kosecki (72’ Kucharczyk), Vrdoljak, Łukasik (84’ Furman), Radović – Ljuboja – Dwaliszwili

Żółte kartki: Głowacki, Burliga, Pareiko (Wisła) – Vrdoljak, Jędrzejczyk, Kosecki, Kuciak (Legia)

Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok)

Widzów: 24 655

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Prestiżowa porażka

Michał / WislaLive.pl

Wisła Kraków w 22. kolejce T-Mobile Ekstraklasy podejmowała u siebie liderującą Legię Warszawa

Wisła nie przestraszyła się jednak zmierzającej po mistrzowski tytuł Legii i od samego początku rzuciła się do ataku. Już w drugiej minucie głową bardzo groźnie uderzał Rafał Boguski i tylko świetna interwencja Kuciaka uratował przyjezdnych od straty gola. Pierwsze dwanaście minut należało do krakowskiej drużyny, wtedy jednak piłkę spod samej linii końcowej otrzymał Dwaliszwili i strzałem z 16. metrów pokonał interweniującego Pareikę. Sędzia bramkowy nie zauważył jednak, że futbolówka zagrywana przez Jędrzejczyka wyraźnie opuściła boisko. Wisła była bliska bardzo szybkiej odpowiedzi, ale uderzenie Kosowskiego minimalnie minęło słupek bramki Kuciaka. Podopieczni trenera Urbana w 16. minucie zadali drugi, celny cios. Tym razem piłkę w siatce Estończyka umieścił Arkadiusz Głowacki. Obrońca Wisły przypadkowo skierował ją do własnej bramki po zagraniu Jędrzejczyka. Rezultat 0:2 nie zmienił wiele w poczynaniach wiślaków. Mieli oni co prawda kilka sytuacji – wystarczy wymienić choćby akcję, po której z pięciu metrów nie trafił Boguski – ale brakowało im umiejętnego wykończenia. Tuż przed przerwą na boisku doszło jeszcze do szarpaniny między zawodnikami obu drużyn, po której sędzia zdecydował się zakończyć pierwszą część spotkania.

W kolejnych 45 minutach na boisku nie zobaczyliśmy już Arkadiusza Głowackiego. Jego miejsce zajął Michał Chrapek. Pierwszy kwadrans ponownie należał do „Białej Gwiazdy”. Przypieczętowaniem takiego obrotu spraw mógłby być gol Łukasza Garguły na 1:2, jednak po podaniu Kosowskiego jego strzał przeleciał kilkadziesiąt centymetrów obok słupka bramki gości. Pierwsza groźna akcja Legii w drugiej połowie miała miejsce dopiero w 79. minucie. Z kilkunastu metrów Daniel Ljuboja przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Chwilę później swoje pierwsze trafienie dla trójkolorowych barw mógł zdobyć Emmanuel Sarki, ale jego strzał zatrzymał się na nogach jednego z warszawiaków. Sędzia Siejewicz w 85. minucie powinien podyktować rzut karny dla Wisły, jednak nie zauważył ręki Jodłowca. „Biała Gwiazda” nie przestała naciskać na zawodników z Warszawy, co przyniosło efekt w 87. minucie. Piłkę z prawej strony zagrywał Sarki, a głową do bramki skierował ją Daniel Sikorski. Kolejną świetną okazję miał Patryk Małecki, ale z ostrego kąta nie trafił nawet w światło bramki. Wisła mimo dobrej postawy w drugiej połowie nie zdołała odrobić strat z pierwszej i ze zwycięstwa cieszyła się warszawska Legia.

Wisła Kraków: Pareiko – Burliga, Głowacki (46' Chrapek), Chavez, Bunoza – Małecki, Wilk, Garguła, Sobolewski, Kosowski (77' Sikorski) – Boguski (Sarki 64')

Legia Warszawa: Kuciak – Jędrzejczyk, Jodłowiec, Choto (59' Żewłakow), Wawrzyniak – Radović, Łukasik (84' Furman), Ljuboja, Vrdoljak, Kosecki (72' Kucharczyk) – Dwaliszwili

Bramki: Sikorski 87' - Dwaliszwili 12’, Głowacki 16’ (sam.)

Żółte kartki: Głowacki, Burliga - Vrdoljak, Jędrzejczyk, Kosecki

Sędzia: Hubert Siejewicz

Michał Krupiński

 Źródło: wislalive.pl

Z sędziami wygrać się nie da

13. April 2013,

Wisła Kraków przegrała dziś trzeci mecz z rzędu, ale tak grającą drużynę kibice chcieliby oglądać do końca rundy. Zaangażowanie piłkarzy Wisły było dziś nie mniejsze niż kibiców na trybunach, którzy sprawili, że nie można było usłyszeć własnych myśli – wprost ogłuszający doping, który niektórych jednak chyba także oślepił.


Zaczęło się dobrze, bo Wisła wysokim pressingiem wyszła na drużynę z Warszawy, która wcale nie wyglądała jak faworyt. Już w drugiej minucie prowadzenie podopiecznym Tomasza Kulawika mógł dać Rafał Boguski, lecz źle złożył się do strzału głową i piłkę zdołał odbić Kuciak. Do 12 minuty to Wisła była lepszą drużyną, ale właśnie wtedy do akcji wkroczył sędzia Jarzębak, który puścił grę mimo iż piłka metr przed jego nosem opuściła boisko o dobrych 40 cm. Wycofaną futbolówkę uderzył technicznym strzałem Dwaliszwili i goście z Mazowsza mogli cieszyć się z prowadzenia.

Niestety powtórzył się scenariusz z poprzednich dwóch spotkań – ledwie cztery minuty później przy biernej postawie Wiślaków w pole karne wbiegł Jędrzejczyk, a jego strzał po lekkim rykoszecie od Arkadiusza Głowackiego wylądował w siatce. Wisła stwarzała sobie sytuacje, jednak nie potrafiła ich wykorzystać, głównie za sprawą Rafała Boguskiego, który podejmował dziś złe decyzje.

W przerwie w zespole Wisły nastąpiła jedna zmiana. Na boisku pojawił się Michał Chrapek, który zmienił kontuzjowanego Arkadiusz Głowackiego. Jak twierdził po meczu „Głowa”, raczej nie zdąży wyleczyć się do środowego meczu ze Śląskiem, a sprawa dotyczy kontuzji mięśnia łydki. „Chrapo” dał dobrą zmianę i chyba rozwiał wątpliwości trenera, na kogo ma postawić w środę – na niego czy na Gargułę, który wrócił do starych nawyków – gra wolno i żuje gumę.

W drugiej połowie piłkarze Jana Urbana wyraźnie spasowali, dość powiedzieć że pierwszy strzał na bramkę Pareiki oddał.. kiksujący Osman Chavez po ponad pół godzinie gry. Trener Kulawik dokonał jeszcze dwóch zmian, które jak się później okazało, dały Wiśle bramkę – Emmanuel Sarki bardzo dobrze dośrodkował pomiędzy obrońców a bramkarza Legii, a efektownym szczupakiem bramkę zdobył.. tak, tak, Daniel Sikorski! Po ponad dwóch latach impasu wreszcie udało mu się trafić do bramki w lidze.

Jeśli ktoś myślał, że ekipa arbitrów wyczerpała limit błędów (chociaż nie, tego co zrobił Jarzębak jednak nie można nazwać błędem), to w 87 minucie przekonał się że jednak nie. Po wybiciu piłki przez Żewłakowa piłka trafiła w rękę Tomasza Jodłowca, za co Wiśle jak najbardziej należał się rzut karny. Sędzia Siejewicz po naradzie ze wspomnianym Jarzębakiem podjął jednak inną decyzję.

Mecz został przedłużony o 5 minut, w związku z chwilowym jego przerwaniem w drugiej części z powodu ograniczonej widoczności. Kibice Legii odpalili race i świece dymne, które skutecznie spowiły mgłą obiekt przy Reymonta. Okazję na wyrównanie mieli jeszcze Małecki i Bunoza, jednak w dogodnych sytuacjach nie potrafili nawet uderzyć w światło bramki.

Po meczu doszło do małej szarpaniny, a wszystko to za sprawą Dusana Kuciaka, który uderzył pięścią w plecy Sergeia Pareikę próbującego swoich sił w ataku w końcowych sekundach meczu. Estoński bramkarz wybuchnął złością, gdyby nie interwencja głównie Żewłakowa i Chrapka prawdopodobnie sam wymierzyłby sprawiedliwość. Pareiko w związku z tym wszystkim otrzymał żółtą kartkę oraz aplauz od kibiców, za charakter, którego nie zabrakło także wszystkim piłkarzem dzisiejszego wieczora.

Cieszy gra i zaangażowanie, martwi oczywiście porażka oraz kontuzje – wspomniana wyżej Głowackiego oraz Sarkiego, który boisko opuścił na noszach trzymając się za bark. Jego występ ze Śląskiem podobnie jak u starszego kolegi wdaje się być wykluczony. Piłkarze Wisły mimo iż dziś przegrali, zostali po meczu nagrodzeni brawami. Z Legią jak najbardziej dało się dziś wygrać, z arbitrami nie.


wislakrakow.com

(sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Po ostatnim gwizdku: Wisła 1-2 Legia

Wpisany przez Patrycja

sobota, 13 kwietnia 2013 22:46


Każdy rywal jest do pokonania. Legia również była. Niestety, z sędziami wygrać się nie da.

Już w 2. minucie spotkania szansę na objęcie prowadzenia miała Wisła. Łukasz Garguła dośrodkował w pole karne wprost na głowę Rafała Boguskiego, jednak strzał napastnika został obroniony przez Dusana Kuciaka. 120 sekund później kolejną okazję dla Białej Gwiazdy stworzył Radosław Sobolewski – kapitan dostrzegł wysuniętego z bramki golkipera gości i próbował go przelobować niemal z połowy boiska, ale ten strzał okazał się niecelny. Chociaż Wiślacy wciąż nacierali, to jedna akcja Legionistów przyniosła pierwszego w tym spotkaniu gola. W 13. minucie meczu po podaniu Jędrzejczyka piłkę do bramki Sergeia Pareiki skierował Dwaliszwili. Gol nie powinien jednak zostać uznany. Jędrzejczyk wygarnął futbolówkę już daleko zza linii kończącej boisko, co powinien widzieć ustawiony niedaleko arbiter bramkowy Sebastian Jarzębak. Ten jednak nie zareagował, a Hubert Siejewicz uznał prowadzenie Legii. Zaraz po tym odpowiedzieć próbowali Wiślacy, a konkretnie Kamil Kosowski, który z ostrego kąta próbował posłać piłkę do bramki przyjezdnych, jednak bezskutecznie. W 16. minucie gry było już 2:0 dla gości. Jędrzejczyk uderzył lekko po ziemi, ale rykoszet od nóg Arkadiusza Głowackiego zmylił Pareikę i piłka powędrowała między słupki wiślackiej bramki. Mimo bardzo niekorzystnego wyniku, Wiślacy nie stracili chęci do gry. W 23. minucie akcję przeprowadzili Patryk Małecki i Łukasz Garguła, piłka trafiła w końcu do Rafała Boguskiego i napastnik będąc w świetnej sytuacji uderzył zbyt lekko, żeby zagrozić Kuciakowi. Po pół godzinie gry podopieczni Tomasza Kulawika ponownie stanęli przed szansą zdobycia gola kontaktowego. Tym razem szczęścia Próbował Garguła, który uderzał z rzutu wolnego. Jego bardzo mocny strzał został wypiąstkowany przez bramkarza Legii, dobijać próbował jeszcze Sobolewski, ale tym razem golkiper złapał już futbolówkę. 3 minuty później sytuację strzelecką Boguskiemu stworzył Małecki, lecz napastnik źle przymierzył i nie trafił do bramki Wojskowych. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy wynik podwyższyć mogli Legioniści, jednak podanie Daniela Ljuboi złapało piłkarza przyjezdnych na spalonym. Po zmianie stron Wiślacy groźny strzał oddali dopiero w 60. minucie meczu. Wówczas zaskakującym uderzeniem popisał się Garguła, jednak jego strzał po rykoszecie wyszedł tylko poza końcową linię boiska. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Kosowski, futbolówka trafiła do Małeckiego, a ten strzelił obok słupka bramki strzeżonej przez Kuciaka. W 80. minucie szansę na zdobycie trzeciego gola miała Legia. Bardzo dobrą indywidualną akcję zaprezentował Dwaliszwili, ale zablokowany przez wiślackich defensorów nie zdołał oddać strzału. Sześć minut później akcja toczyła się w okolicach bramki Legionistów. Żewłakow próbował wybić piłkę z własnego pola karnego i trafił futbolówką w rękę Jodłowca. Chociaż wszyscy domagali się rzutu karnego dla Wisły, sędzia nie dopatrzył się w tej sytuacji żadnego przewinienia. Minutę później Biała Gwiazda zdobyła jednak bramkę kontaktową. Na głowę Sikorskiego idealnie dośrodkował Sarki, a napastnik w końcu pokonał bramkarza rywali. W doliczonym czasie gry Wiślacy wciąż okupowali pole karne warszawiaków. Świetną akcję zmarnował Małecki, który nie trafił do pustej bramki Wojskowych. Podobnie zachował się także Bunoza, który z kilku metrów zamiast do bramki, posłał piłkę w trybuny. Ostatnia akcja meczu należała do Legionistów, lecz po kontrataku strzał Radovicia minął bramkę Pareiki.

Mimo porażki 1:2, po meczu z Legią ciężko mieć jakiekolwiek pretensje do piłkarzy Wisły. W końcu oglądaliśmy zaangażowanie i walkę na boisku od pierwszej do ostatniej minuty spotkania, a także po zakończeniu meczu. Każdy z piłkarzy starał się dać z siebie wszystko, jednak aby przyniosło to wymierny skutek, zabrakło nieco szczęścia i umiejętności. Dużo do gry wnieśli również zmiennicy - Michał Chrapek, Emmanuel Sarki i Daniel Sikorski. Dwóch pierwszych robiło sporo zamieszania w defensywie Legii, natomiast największym zaskoczeniem meczu został Sikorski. Chociaż początkowo ciężko było w to uwierzyć, napastnik w końcu się przełamał i zdobył bramkę w meczu ligowym – oby piłkarz co najmniej do środy nie stracił swojej formy strzeleckiej. Wiślacy podczas pojedynku z podopiecznymi Jana Urbana stworzyli sobie sporo sytuacji strzeleckich i gdyby byli bardziej skuteczni, mogli odwrócić losy spotkania. Zadanie to poważnie utrudnili im sędziowie. Najpierw uznali nieprawidłowo zdobytą bramkę otwierającą wynik, gdzie piłka wyszła już pół metra poza linię końcową, nie podyktowali także rzutu karnego po zagraniu przeciwnika ręką. Chociaż w okolicach murawy ustawionych było aż pięciu sędziów, żaden z nich nie interweniował, chociaż ewidentne przewinienia widzieli wszyscy zgromadzeni na stadionie, poza tymi, od których wymaga się szczególnej uwagi i wnikliwości w sytuację na boisku. Przeprosiny Huberta Siejewicza Wiśle już na nic się nie zdadzą, bo to Legia wyjechała z Krakowa z kompletem punktów.

Chociaż Biała Gwiazda przegrała mecz z warszawiakami, tak walczącą Wisłę chcielibyśmy oglądać zawsze. Niestety, dla podopiecznych Tomasza Kulawika była to trzecia z rzędu porażka, również trzeci raz z rzędu drużyna traci dwa gole w kilka minut. Po 22. serii gier Wisła spadnie na 12. pozycję w tabeli, natomiast Legia, przy dużej pomocy sędziów, na razie umocniła się na prowadzeniu.

Wieczór cudów i cudaków

Wpisany przez Krzysztof

niedziela, 14 kwietnia 2013 02:40


Największy cud to bramka Daniela Sikorskiego. Po 323 godzinach bez bramki, w końcu Daniel się przełamał. Efektownym szczupakiem skierował piłkę do siatki Legionistów. Tą bramką zapewne zapewnił sobie wyjście w pierwszej jedenastce już w środowym, rewanżowym meczu Pucharu Polski ze Śląskiem Wrocław.

Drugim cudem było zaangażowanie większości naszych zawodników. Wprawdzie to były bardziej zrywy (szczególnie w końcówce meczu), niż gryzienie trawy przez całe spotkanie, ale po ostatnich meczach trzeba i to uznać za spory sukces. Trener i zawodnicy przed meczem zapowiadali, że nie trzeba ich specjalnie dodatkowo motywować na Legię. Jednak przez sporą część meczu pomimo słabo dysponowanym gościom, nie potrafili przycisnąć jakoś specjalnie. W podświadomości chyba jednak mieli już środowy mecz. Dwie szybko stracone bramki i nie wykorzystane sytuacje z pierwszych minut też zapewne podcięły skrzydła. A szkoda bo warszawiacy byli dziś do „zajechania”. Ostatnim cudem i to tym najbardziej bolącym każdego kibica Białej Gwiazdy było zwycięstwo Legii przy Reymonta. Sztuka przyjezdnym ze stolicy nie udawała się od 15 lat ! Pech chciał, że akurat dziś zwycięstwo to było niezasłużone. 3 punkty podarowali głównie sędziowie. Z gry Legia nie zasłużyła na wygraną. Nie stwarzali sobie prawie w ogóle sytuacji, a jak już mieli to fatalnie zachowywali się w naszym polu karnym. Wisła za to miała kilka stu procentowych. Tych najlepszych nie wykorzystali Boguski, Małecki i Bunoza.

Pierwsze skrzypce dzisiejszego wieczoru należały do 5 (słownie: pięciu) cudaków w czarnych strojach. To jest jakiś paradoks. W meczach, w których sędziuje pięciu panów zawsze jest najwięcej błędów i najgorszych decyzji. A wydawać by się mogło, że jest ich tylu, by tych błędów było właśnie jak najmniej. Wiśle jakoś szczególnie czkawką odbijają się te mecze z dodatkowymi sędziami. W sumie to z „sędziami” bo sędziami przez duże „S” to ciężko ich nazywać. Wiślackim kibicom dali się w sobotę szczególnie we znaki główny Hubert Siejewicz i jego kolega, przebieraniec bramkowy, Sebastian Jarzębak. W całym meczu popełnili tyle rażących błędów, że można by było nimi obdzielić kilka kolejek ligowych. Liniowi zresztą też swoje dokładali. Najbardziej krzywdzące dla Wisły były szczególnie dwie kuriozalne decyzje. Pierwsza to z początku meczu, gdzie piłka opuściła boisko o dobre kilkadziesiąt centymetrów. Tuż przy patrzącym się z odległości 1 metra błazna Jarzębaka. Piłkę zza linii w pole karne wygarnął Jędrzejczyk, która do bramki skierował Dwalaszwili. Jeszcze zdezorientowany Pareiko próbował interweniować ale piłka po jego rękach wtoczyła się do bramki. Ani ten cudak przy linii bramkowej, ani ten w polu karnym nie zauważył (chociaż przynajmniej ten bramkowy nie mógł nie zauważyć!), że piłka opuściła plac gry. Jeszcze pytanie, gdzie był w tym czasie i na co patrzył liniowy?!? Bramka uznana. Druga sytuacja miała miejsce w 86. minucie. Po zagraniu ręką Jodłowca w polu karnym, kolejny raz nie popisali się te dwa cudaki w czarnych strojach. Ewidentny karny dla Wisły, ale nie dla nich. Ci panowie powinni dostać dożywotni zakaz sędziowania. Dziadostwo trzeba wyplewić z poważnej piłki.

Podłamani Wiślacy szybko dali sobie wbić drugą bramkę bo już 2 minuty po pierwszej. Po tym okresie gra się wyrównała i wręcz uspokoiła. Ciekawych zagrań i sytuacji było jako na lekarstwo. Gra toczyła się głównie w środku pola. Wisła starała się prowadzić grę, ale kompletnie nie miała pomysłu na rozmontowanie poprawnie grającej obrony gości. Do arbitrów cudaków trzeba dodać jeszcze Rafała Boguskiego, bo to kolejny cudak a nie piłkarz. Człowiek pominął się z powołaniem. On nawet nie stał przy napastniku a co dopiero uważać się za niego. Kolejny mecz, w którym nie wykorzystuje sytuacji a nawet nie stara się tego robić. Najpierw nie potrafi uderzyć głową z 3 metrów, następnie z 5 metrów zamiast oddać strzał to podaje do bramkarza. Przez pozostały czas spędzony na boisku „szwędał” się bezproduktywnie. Tak jak w przypadku sędziów, tak i w jego przypadku przydałby się jakiś zakaz. Wystarczy zakaz gry w Wiśle. W B klasie niech chałturzy.

Wisła przebudziła się z letargu i nijakości po tym jak na boisku zameldował się Emmanuel Sarki. Pomocnik ewidentnie rozbujał ofensywę Wisły i ta zaczęła stwarzać sobie sytuacje. Chyba nikt nie rozumie trenera Kulawika czemu Nigeryjczyk nadal jest tylko zmiennikiem, gdy chłopak w każdym meczu pokazuje, że potrafi coś więcej niż choćby wspomniany wyżej Boguski. Właśnie po jego doskonałym dośrodkowaniu bramkę zdobył Sikorski. Niestety w końcówce spotkanie, przy kolejnej akcji na skrzydle po faulu zawodnika Legii doznał kontuzji i został odwieziony do szpitala. Wisła kończyła mecz w dziesiątkę i nie zdołała zmienić niekorzystnego wyniku. W międzyczasie swoich stu procentowych sytuacji w ostatnich minutach nie wykorzystali Małecki i Bunoza.

Szkoda, bo były to doskonałe okazje do uratowania chociażby 1 punktu i podtrzymania świetnej passy w meczach z Legią na Reymonta. Podwójna szkoda, bo na boisku nie było widać tej przepaści z tabeli ligowej i lider Ekstraklasy, był dziś do ogrania.

Lekkim okiem widziane… czyli kilka subiektywnych odczuć po meczu Wisły

Wpisany przez Sebastian poniedziałek, 15 kwietnia 2013 20:29


Ufff… Taki mecz! Tyle emocji! Do tej pory aż serce mocniej bije na myśl o sobotniej potyczce na Reymonta 22. Po jednej stronie barykady – Biała Gwiazda, której dawny blask w ostatnich miesiącach wyraźnie się gdzieś zapodział. Z drugiej natomiast – rozpędzony zespół ze stolicy, wygrywający mecz za meczem, dumnie kroczący po mistrzostwo Polski.

Wynik tej konfrontacji wydawał się być zatem przesądzony, na co wskazywać mogły przedmeczowe zapowiedzi zawodników Legii, obfitujące w buńczuczne stwierdzenia o dobiciu naszego zespołu, czy też pokazaniu mu miejsca w szeregu. Nic bardziej mylnego – w dzisiejszym spotkaniu to Wisła dyktowała warunki i tylko dzięki skandalicznej pracy sędziów nie może sobie dopisać 3 punktów do ligowej tabeli.

Mecz

Wisła dominowała – nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Nasz zespół stworzył sobie bardzo dużą ilość sytuacji i jedynie brak skuteczności w ich wykańczaniu spowodował, że zdobyliśmy zaledwie jedną bramkę. Legia przez większą część spotkania skutecznie broniła się na własnej połowie wyczekując okazji do skontrowania swojego przeciwnika. W grze stołecznej drużyny trudno doszukać się polotu czy finezji – długa piłka na skrzydło albo na napastnika i szybki atak. Niestety taka taktyka okazała się bardzo skuteczna przeciwko naszej obronie, dziurawiąc ją dwukrotnie w 1 połowie. W dodatku taki akurat system gry Legii wymuszał na drużynie Wisły granie w ataku pozycyjnym, co jak wiemy nie jest naszą najmocniejszą stroną. Biła zatem Wisła głową w mur przez wiele, wiele minut. Aż w końcu trener Kulawik zdecydował się na zmiany. Wprowadzony po przerwie Michał Chrapek pokazał pazur i zadziorność i w wielu sytuacjach nie bał się wsadzić nogi w największy nawet gąszcz zawodników z Warszawy. Również późniejsze korekty – zameldowanie się na boisku Sarkiego i Sikorskiego spowodowały znaczne ożywienie w poczynaniach Białej Gwiazdy. Choć rozkręcali się oni powoli, to właśnie ich akcja dała nam kontaktowego gola, a chwilę później kolejne szanse na doprowadzenie do remisu. Można uznać więc, że dzisiejsze reakcje trenera Kulawika były dobre, przemyślane, a przede wszystkim pomogły drużynie. Drużyna pokazała również wielką wolę zwycięstwa i niesamowitą agresję. Wszystko pewnie skończyłoby się pięknie i cacy, gdyby tylko nie sędziowie…

Sędziowanie

Kur**, ja pier****, co za *****… i znacznie, znacznie więcej. Takie oto różne przyjemne i mniej przyjemne określenia dało się słyszeć dosłownie z każdego sektora na Reymonta 22. Wszystkie te zdania odnosiły do jednej kwestii – pracy arbitrów w sobotnim spotkaniu. Uznać ją za słabą? To grube niedopowiedzenie. Porównać do skandalu? Nie, też nie to. Tak naprawdę trudno powiedzieć co to właściwie było. Jak można stojąc metr od akcji nie widzieć jak piłka wychodzi pół metra poza boisko? To się dało zauważyć z trybun po drugiej stronie boiska nawet, a co dopiero jeśli ktoś stał metr od akcji. Nie wiem czy sędzia Jarzębak był taki naiwny, myśląc że żadna kamera nie wychwyci jego „wielbłąda”? Miał nadzieję, że nikt nie zauważy jego błędu? Hmmm... a może przyczyna jest bardziej prozaiczna? Może to po prostu kibic Legii? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytania, szczególnie teraz gdy emocje jeszcze do końca nie opadły. Nie była to jedyna sytuacja w tym meczu, w której sędziowie bardzo widocznie faworyzowali stołeczną ekipę. Nieodgwizdany rzut karny, brak kilku rzutów rożnych czy też rzutów z autu, które Wiśle się należały… I jeszcze kilka rzeczy na pewno by się znalazło. Co najdziwniejsze – takie kwiatki dzieją się już od kilku spotkań na Reymonta. Ale czym jest to spowodowane …? Na to pytanie każdy musi sobie sam odpowiedzieć. Miejmy chociaż nadzieję, że sędziowie tego meczu zostaną surowo ukarani, tak że następnym razem zastanowią się dwa razy nad wszystkimi swoimi decyzjami.

Szkółka piłkarska

Zanim rozpoczęło się spotkanie na R22, przed kibicami zaprezentowali swoje umiejętności młodzi adepci szkółki piłkarskiej Towarzystwa Sportowego Wisły Kraków. Wszystko po to, by zainteresować ludzi losami tejże szkółki i zachęcić wszystkich do wspomożenia fantastycznej inicjatywy, jaką jest budowa nowego boiska dla wychowanków Białej Gwiazdy. Trzymamy mocno kciuki, by już za kilka lat wielu z tych chłopców wzmocniło pierwszą drużynę Wisły! Ciąg dalszy występów naszych małych piłkarzy miał miejsce w przerwie meczu, kiedy to najmłodsi Wiślacy mogli stanąć oko w oko z Michałem Miśkiewiczem, który to z zapałem bronił ich bardzo precyzyjne strzały. Na pewno dla wielu z tych młodych chłopców było to niesamowite przeżycie móc wystąpić przed tak liczną widownią i zaprezentować się i swoje umiejętności. Oby jak najwięcej takich akcji ze strony klubu!

Priorytety

Tomasz Kulawik zapytany na pomeczowej konferencji prasowej o absencję w dzisiejszym meczu Marko Jovanovicia stwierdził kurtuazyjnie, że Serb grał praktycznie we wszystkich spotkaniach i brał udział w każdym treningu od początku rundy. Dlatego też nasz trener dał mu dzisiaj odpocząć, by ten mógł być w pełni gotowym na mecz ze Śląskiem. Bardzo podobnie sytuacja ma się także z Ivicą Ilievem. Oczywiście może to oznaczać tylko i wyłącznie jedno – to Puchar Polski jest w tym momencie dla Wisły priorytetem i wszystkie siły zostały na niego przerzucone. Kulawik zdaje sobie sprawę, że dobry wynik w tych rozgrywkach może uratować jego posadę. Wydaje się jednak, iż nawet wygranie tego trofeum już niczego nie zmieni. Wszystko przez to, że w głowie właściciela Wisły zaczynają kiełkować różne, dość ciekawe pomysły…

Franiciszek Smuda

W kuluarach dzisiejszego spotkania dominowała wiadomość jakoby Franz miał już dogadany kontrakt z Wisłą. Podobno miałby on zostać szkoleniowcem krakowskiego zespołu od nowego sezonu. Podobno namówił już pana Cupiała na poważne wzmocnienia. Podobno Wisła znów ma walczyć o Ligę Mistrzów. Podobno…

Jak będzie – czas pokaże. Tymczasowo nie ma co się na napalać na żadne nazwiska i głośne transfery, gdyż co roku kończy się to tak samo. Na razie jednak wiosna przyszła, więc wróbelki ćwierkają i ćwierkać będą… Źródło: skwk.pl

Minuta po minucie

Zaczynamy. Klasyk polskiej ligi, mecz, który wzbudza obecnie największe zainteresowanie w Krakowie: Wisła - Legia.

Wystarczył jeden rok, by oba kluby oddaliły się od siebie sportowo o lata świetlne. Legia walczy o mistrzostwo, ma 46 punktów i lideruje ekstraklasie, Wisła z 19 "oczkami" mniej zajmuje dopiero jedenastą lokatę.

Modny temat: czy Wiśle opłaca się dziś wygrać? Jeśli wyeliminuje Śląsk w półfinale Pucharu Polski, to nie, bo udział w finale tych rozgrywek Legii i Wisły przy mistrzostwie Legii automatycznie da Wiśle grę w europejskich pucharach. - Nie ma takiego tematu w szatni - ucina spekulacje tego typu trener Tomasz Kulawik.

Będzie to już siódmy ligowy mecz Wisły na wiosnę, ale jeśli chodzi o aurę, to po raz pierwszy mamy szansę poczuć się wiosennie. Tym mocniej zapraszamy na Reymonta 22.

W telewizji mecz transmitować będzie Canal+ Family.

Jeśli jeszcze nie masz biletu na ten mecz (a spodziewana frekwencja to przynajmniej 20 tys. na 26 tys. dostępnych miejsc) - przyjdź dziś dużo wcześniej do kas stadionu. Im później tym większa kolejka.

Arkadiusz Głowacki jest w kadrze na mecz z Legią. Wypadł z niej Iliev a także niespodziewanie także Marko Jovanović. Oprócz nich nie zagrają też na pewno Kew Jaliens, Michał Czekaj i Cwetan Genkow. Osiemnastkę Wisły na mecz z Legią znajdziesz tutaj >>

Koszykarki Wisły dość długo prowadziły w pierwszym meczu finałowym w Polkowicach, ale końcówkę rozegrały źle i ostatecznie przegrały 69:71. Jutro mecz numer dwa.

Pamiętajcie też o dzisiejszym meczu futsalowców. Tuż po meczu z Legią, o 20, rozpocznie się ich walka w play-off z Clearexem Chorzów.

Niebo zapłakało nad Krakowem. Zamiast ciepłego, wiosennego wieczoru mamy szarugę i deszcz.

Póki co mamy skład Legii...

Żenada organizacyjna: osoby mające pozwolenie na wjazd na jeden z parkingów (głównie dla dziennikarzy) nie mogą się do niego dostac, ponieważ policja zamknęła sobie całą aleję 3 maja. No i można sobie pokazywać: akredytacje, kamizelki etc... Od strony TS Wisła też nikt mądry nie wpuści. "Rozkaz to rozkaz".

W składzie Wisły jest Arkadiusz Głowacki. W ataku Boguski a za nim ofensywna trójka: Małecki, Garguła, Kosowski. Zabezpiecza ich duet Wilk - Sobolewski.

Przygotowania do zademonstrowania oprawy na naszej trybunie północnej. Cały sektor gości na biało. Na górze mają transparent: "Coraz bliżej mistrza".

Obie drużyny wychodzą na boisko. Oprawa Wisły złożona z kartonów, pasów materiału i hasła "Żyją w nas stale, te lata w glorii i chwale". Centralnym motywem wielka "DYCHA" ("X"). Legia zaprezentowała... 3-stronną kartoniadę. oglądać w każdym meczu.

  • 1 Zaczyna się mecz!
  • 1 Pierwsza centra w pole karne ze strony Wisły. Dośrodkowanie Kosowskiego nie doszło do zawodnika Wisły.
  • 2 Długo czekał z centrą Garguła, ale podał idealnie na głowę Boguskiego! Rafał strzela po koźle, ale trochę za lekko, Kuciak broni!
  • 4 Próba lobu z połowy boiska w wykonaniu "Sobola". Trochę brakło dokładności, ale nie tak dużo.
  • 6 Sobolewski mija Vrdoljaka, taktyczny faul ukarany kartką.
  • 8 Wisła naciera, dwa rzuty rożne w krótkim okresie czasu.
  • 8 Pojedyncze petardy słyszane od strony południowej.
  • 9 "Tak się bawią ludzie...." - całkowicie zdominowało stadion.
  • 12 Już mieliśmy chwalić Wisłę za pressing, aktywną grę, opanowanie środka, jak poszła kontra prawą stroną, zagranie do Dvaliszwiliego, który z dziesięciu metrów, nieobstawiony spokojnie pokonał Pareikę. Kontrowersyjny gol, bo wydawało się, że podanie do Gruzina poszło już zza linii końcowej..
  • 13 I jeszcze wracamy do sytuacji z golem: podanie Jędrzejczyka zza linii końcowej. Gol nie powinien zostać uznany.
  • 13 Odpowiedź Kosowskiego, zagranie w stronę Boguskiego, ten przyblokowany, piłka wraca do "Kosy", bardzo ostry kąt, ALE ZAWINĄŁ! Pół metra od słupka...
  • 16 Drugi gol dla Legii. Trafia Jędrzejczyk, znów z bliska, rykoszet od Głowackiego dodatkowo utrudnił interwencję.
  • 23 Kuciak broni nogą strzał z bliska Boguskiego! Ale to trzeba było mocniej uderzyć! I precyzyjniej!
  • 30 Potężne uderzenie Garguły z rzutu wolnego, z ponad 30 metrów. Kuciak nie łapał, wolał piąstkować. Poszła jeszcze dobitka, ale też w bramkarza Legii. Wyłapana.
  • 32 Podanie do środka, uderza Małecki, jeszcze Boguski dostawia nogę, piłka nie poleciała do bramki!
  • 33 Przedmeczowa oprawa (video) >>
  • 36 Jędrzejczyk fauluje Sobolewskiego taktycznie, słuszna kara.
  • 36 Wrzuciliśmy na naszym facebooku zdjęcie prezentu od sędziego Jarzębaka.
  • 44 Trzeci taktyczny faul zawodnika Legii z kartką. Tym razem ukarany Kosecki.
  • 45 Głowacki fauluje cztery metry przed linią pola karnego i też jest upomniany. Rzut wolny z bardzo niebezpiecznego miejsca.
  • 45+1 Ljuboja dwa razy w mur, jeszcze podaje w pole karne, spalony. Przepychanka na polu karnym po zderzeniu Pareiki z Koseckim.

Koniec pierwszej połowy. Wyrównanej optycznie, ale wynik koszmarny.

  • 46 Frekwencja: 24 655.
  • 46 Zmiana w Wiśle, za Głowackiego wchodzi Chrapek. Sobolewski cofnięty do obrony.
  • 59 Za Choto wchodzi Żewłakow.
  • 59 Zaskakujący strzał Garguły, piłka po rykoszecie wychodzi na rzut rożny!
  • 60 Niecelna główka Małeckiego.
  • 63 Trzy race w sektorze gości i niewielka sektorówka. Spiker grozi konsekwencjami. Rac przybywa, już więcej niż dziesięć. Ogniem zajęła się też niewielka flaga na dole. "Legia, Legia, Legia pali sięęęę".
  • 65 Boguskiego zmienił Sarki.
  • 66 Sporo rac pogasło, ale przybywa kolejnych. Są i świece dymne i petardy.
  • 68 Hubert Siejewicz przerywa mecz. Za dużo dymu... Raca pali się już tylko jedna, ale są świece dymne, więc przerwa trochę potrwa.
  • 69 Gra wznowiona.
  • 70 Kartka dla Burligi.
  • 71 Sędzia wzywa kapitanów obu drużyn.
  • 72 Za Koseckiego wchodzi Kucharczyk. Podobno ma przyjść do Wisły..? :)
  • 73 Kiks Osmana Chaveza, skutkiem czego rzut rożny dla Legii.
  • 77 W miejsce Kosowskiego pojawia się Daniel Sikorski
  • 81 Bardzo dobre podanie Radovića do Ljuboji, ten jednak przenosi piłkę nad poprzeczką bramki Wisły
  • 84 Boisko opuszcza Łukasik, w jego miejsce Dominik Furman
  • 87 Cały stadion domaga się rzutu karnego za zagranie piłki ręką przez Jodłowca, sędzia pozostaje niewzruszony
  • 88 GOOOOOL!! DANIEL SIKORSKI!!!
  • 90 Pareiko broni sam na sam z Wawrzyniakiem, szybkie wyprowadzenie kontry i fatalny strzał Małeckiego do pustej bramki z ostrego kąta
  • 90 Gramy o 5 minut dłużej. Jazda Jazda Jazda..!
  • 90 Cóż za pudło Bunozy!
  • 90 Legia wyszła z szybką kontą, powinna być trzecia bramka a tak nadal mamy wynik na styku. Radović obok bramki.

Koniec. Gorąca atmosfera na boisku gdzie przepychają się piłkarze Wisły i Legii, jednak 3 punkty jadą do Warszawy. Po niezłym meczu Wisła przegrywa kolejny raz, ale tak walczących piłkarzy chcemy

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Tomasz Kulawik po meczu z Legią

- Każdy kto tutaj siedzi powie, że zagraliśmy dziś bardzo dobre spotkanie. Nareszcie nie była to tylko jedna połowa, jak wcześniej, ale przez 90 min graliśmy otwarty futbol i chłopaki dali wszystko i pokazali, że potrafią grać w piłkę. Prawda jest też taka, że jest to kolejny mecz, który rozgrywamy, kiedy nawet grając u siebie - zabierają nam punkty - powiedział po spotkaniu ligowym z Legią trener Wisły, Tomasz Kulawik.

- Karny był ewidentny, a pierwsza bramka dla Legii - piłka wychodzi poza boisko, a sędziowie puszczają grę, co de facto wpływa negatywnie na moich zawodników, a po paru minutach dostajemy drugą bramkę. Plus dla nich, brawo, że się podnieśli, co znaczy, że są mocni psychicznie. Wyszli można powiedzieć z leja. Chciałem pogratulować za bardzo dobry występ - mówił mocno podenerwowany dziś opiekun wiślaków.

- Po meczu sędzia powiedział tylko do "Małego", że przeprasza, bo nie widział, a boczny mu nie pomógł w tej decyzji. To jest kolejny mecz. W meczu z Podbeskidziem nie przyznano nam ewidentnego rzutu karnego. Po co jest pięciu sędziów? Może być ich nawet dziewięciu, czy dziesięciu, ale jak dalej będą takie wpadki? Metr stoją od akcji i powinni to widzieć. Nigdy nie "nadawałem" na sędziów, nie komentowałem ich pracy, ale tego już za dużo, bo zabierają nam punkty. Słabo zagraliśmy na Lechii, ale idąc z duchem gry "Mały" nie był na dużym spalonym, a nie uznano nam bramki. Z Podbeskidziem to następny mecz. Strzelamy bramkę z Pogonią, dobrą, ale jest nieuznana. Dobrze, że skończyło się wtedy wygraną. To jest mój komentarz do pracy arbitrów - dodał "Kula".

- Czemu w każdym meczu nie gramy tak jak z Legią? Poza spotkaniem z Lechią Gdańsk, w którym graliśmy słabo, zagraliśmy w tej rundzie dobre mecze. W każdym meczu moi zawodnicy pokazują charakter i chcą grać - powiedział Kulawik.

- Myślę, że na środę, kiedy zagramy ze Śląskiem, zdołamy się odbudować. Największy problem będzie z Sarkim i z Głowackim, bo odczuli to spotkanie dość mocno. Arek Głowacki ma nadciągniętą łydkę, a Sarki ma problem z barkiem i to dość poważna sytuacja, ale czekamy jeszcze na diagnozę - przyznał trener Wisły

Zapytany z kolei o nieobecność Marko Jovanovicia, powiedział: - Marko rozegrał w tym sezonie wszystkie mecze po 90 minut i daje z siebie 100 procent na treningach. Odczuwał po meczu ze Śląskiem dość poważnie "dwójkę". Podjęliśmy więc wspólnie decyzję, że nie zagra w tym dzisiejszym spotkaniu, żeby nie naciągnął czegoś bardziej i żeby był gotowy na środę. Taka sama decyzja była z Ivicą Ilievem - zakończył Kulawik.


Dodał: Kamil

Jan Urban: - Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyniku, ale nie z gry

- Mecz ułożył nam się bardzo dobrze, bo tych sytuacji w I połowie nie było aż tyle, żebyśmy prowadzili 2-0, ale znakomicie wykończyliśmy te, które mogły się zakończyć bramkami. Zabrakło nam jednak wykorzystania tej przewagi, gry piłką, kontroli nad spotkaniem. W drugiej połowie graliśmy mecz akcję za akcję - mówił po meczu Wisła - Legia trener gości, Jan Urban.

- Nie można tak robić, albo ma się szczęście i strzela się trzecią bramkę, albo przeciwnik strzela bramkę kontaktową i wtedy sytuacje się komplikuje, tak się stało w końcówce spotkania. Ten mecz mógł zakończyć się różnie. Jesteśmy na pewno bardzo zadowoleni z wyniku, ale nie do końca z gry, bo zabrakło nam cierpliwości i płynniejszej gry piłką. Będziemy na ten temat rozmawiać w ciągu tygodniu. Były takie sytuacje, które nie mogą mieć miejsca. Zbyt wielu zawodników, dążących do tego, aby strzelić bramkę. Od czasu do czasu można wygrać mecz indywidualnościami, ale na dłuższą metę liczy się dobra gra drużyny, bo wtedy osiąga się cel lub nie. W takiej sytuacji w jakiej jesteśmy - zwycięstwo na bardzo trudnym terenie cieszy. Bo zdawaliśmy sobie sprawę, że tabela nie ma nic wspólnego z dzisiejszym spotkaniem, bo są to mecze niesamowicie prestiżowe. Widzieliśmy co nas tutaj czeka. Nie przez przypadek czekaliśmy naprawdę długo na tym obiekcie - dodał Urban.

Jak można się było domyślić - trener Legii nie chciał odnosić się do decyzji sędziowskich. - Nie widziałem powtórek, więc nie mogę ustosunkować się do tego pytania - skwitował na zakończenie Urban.


Dodał: Kamil

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Kamil Kosowski: - Kibice pomogli

- Mam nadzieję, że w przyszłości wiele meczów będzie wyglądała tak, że stadion się tak zapełni i że Wisła będzie miała taki doping. Dodało to wszystkim dużo pewności siebie i przełożyło się to na zaangażowanie i oddanie serca - powiedział po meczu z Legią Kamil Kosowski.

- Mam nadzieję, że w środę kibice też stawią się w takiej ilości. Jestem przekonany, że przy ich pomocy awansujemy do finału - dodał Kosa, zapraszając tym samym fanów na czekające nas spotkanie rewanżu 1/2 finału Pucharu Polski ze Śląskiem.

- A czy będzie nas stać na zagranie znów takiego dobrego meczu? Jesteśmy zawodowymi piłkarzami i gra co trzy, czy cztery dni nie powinna stwarzać problemu - zapewnił wiślak.

- Legia nie postawiła jakiś wielkich wymagań, choć oczywiście pokazała, że ma dużą jakość w każdej z formacji, czego dowodem są te dwa gole. Specjalnie więcej sytuacji nie wypracowali, a zdobyli dwie bramki - dodał.

Zapytany zaś o decyzje sędziowskie, nie mógł wypowiedzieć się inaczej.

- Co mogę powiedzieć? Szóstka sędziów i kolejny raz nie powiem, że zabiera nam punkty, ale wpływa na wynik spotkania. Podobnie jak z Podbeskidziem, podobnie i teraz arbiter bramkowy stoi bardzo blisko sytuacji. Liniowy też powinien być na swoim miejscu. Jeśli tak wyraźnie piłka opuściła plac gry, no to powinni podjąć taką, a nie inną decyzję. Podjęli błędną, czasu nie wrócimy - mówił.

- Zaczęliśmy ten mecz bardzo dobrze, 12 minut - cios. Kilka minut później drugi i naprawdę, gdyby nie było pomocy kibiców, to ten mecz mógł pójść w innym kierunku, a tak wszyscy dali z siebie dużo zdrowia i serca. W szatni nikt nie zwątpił, nie było spuszczenia głów, tylko mobilizacja na II połowę, bardzo wierzyliśmy, że jeszcze możemy ten mecz odwrócić - zakończył "Kosa".


Dodał: Redakcja

Cezary Wilk: - Odegrać się na Legii w finale

- Nie wiedziałem, że ta piłka była aż tak daleko, szkoda tego sędziego, który stoi, patrzy i rzeczywiście wszystko widzi - tak Cezary Wilk komentował sytuację z 12. minuty meczu z Legią, kiedy to sędziowie wyraźnie "asystowali" przy pierwszej bramce dla gości. Wiślak, jak sam przyznał, nie miał jednak zamiaru "znęcać" się nad rozjemcami.

- Pomyłki się zdarzają, my też się mylimy. Ciężko mi to komentować, ale nie ma się co znęcać nad sędziami, to są ludzie i też się mylą. Szkoda tylko, że często w meczu Wisły - powiedział Wilk.

- Ciężko mówić, że to ustawiło spotkanie, bo my staraliśmy się strzelić bramkę, było mnóstwo do tego okazji na 2-2 i wtedy mogliśmy nawet wygrać, ale na pewno miało to ogromny wpływ, zwłaszcza że straciliśmy szybko dwie bramki. Szkoda, bo nie tak zaczął się ten mecz, jako sobie mówiliśmy. Chcieliśmy grać wysoko, wydawało się, że te pierwsze minuty są takie jak zakładaliśmy, tymczasem dwie akcje, dwie bramki Legii i to właściwie tyle - opowiadał pomocnik Wisły.

- Bardzo życzyłbym sobie teraz tego, żeby awansować do finału Pucharu Polski, aby odegrać się w nim na Legii. Myślę, że cała drużyna jest w takim właśnie nastroju. Przed nami najważniejszy mecz ze Śląskiem i wszyscy się na to spotkanie koncentrujemy. To jest droga nie tylko do pucharów, ale także do tego, żeby się zrewanżować Legii - mówił.

- Atmosfera była fantastyczna. Rozmawialiśmy z chłopakami, że w każdym spotkaniu chciałoby się grać przy takiej frekwencji i przy takim niesamowitym dopingu. Duże słowa podziękowania dla kibiców - zakończył Wilk.

Rafał Boguski: - Szkoda, że nie mamy żadnego punktu

- Jak można to w ogóle komentować? Po raz kolejny sędzia bramkowy popełnił błąd i ta bramka ustawiła w jakiś sposób to spotkanie. 0-1, trochę się podłamaliśmy. Za chwilę druga bramka i choć próbowaliśmy cokolwiek zrobić, to się nie udało - powiedział po meczu z Legią Rafał Boguski.

- Ręka? Z dwóch metrów, nabita. Raczej karnego nie powinno być, więc tutaj sędzia podjął prawidłową decyzję - mówił ponadto "Boguś", który jak widać tak jak sędzia Hubert Siejewicz nie podyktowałby rzutu karnego, za zagranie ręką Tomasza Jodłowca.

- Zostawiliśmy bardzo dużo zdrowia. Próbowaliśmy jak mogliśmy, sam mogłem zdobyć trzy bramki w I połowie i mecz mógł wyglądać inaczej. Szkoda, że nie mamy żadnego punktu - dodał.

- Do meczu ze Śląskiem mamy trzy dni, więc mamy nadzieję, że do tego czasu zdążymy się zregenerować i z takim nastawieniem, jak z Legią, zagramy w środę. Wszyscy będziemy zmobilizowani na 100% i będziemy chcieli rozstrzygnąć ten dwumecz na własną korzyść - zakończył Boguski.

Dušan Kuciak: - Nie było łatwo

- O petardy zapytajcie swoich kibiców, bo to jest duże ryzyko. Druga była już naprawdę blisko i bardzo ją poczułem przy głowie, gdy schyliłem się po butelkę z wodą, ale petarda we mnie nie uderzyła - żalił się po meczu z Wisłą bramkarz Legii, Dušan Kuciak, który nie miał łatwego życia z fanami "Białej Gwiazdy".

- Cieszymy się z trzech punktów, bo nie było łatwo. Nie myślałem o tym przed meczem, ale po nim powiedzieliśmy sobie, że parę dobrych lat Legia tutaj nie wygrała - dodał bramkarz gości.

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Sikorski: Popracować nad koncentracją

Udało ci się wreszcie zdobyć bramkę w Wiśle, jednak nie dała ona nawet jednego punktu. Czy w takiej sytuacji odczuwasz radość z tej bramki?

Daniel Sikorski - Mała radość jest. Sarki się kontuzjował i mam nadzieję, że nie jest to nic poważnego. Dał super zmianę, dobrą asystę, bez niego nie strzeliłbym bramki. Z drugiej strony przegraliśmy mecz, teraz musimy się skoncentrować na środowym spotkaniu ze Śląskiem. Jest to najważniejszy pojedynek w sezonie.

Dzisiejsza porażka jest bolesna, bo w prestiżowym meczu z Legią. Bardziej macie żal do sędziów za ich błędne decyzje czy może do siebie?

Jest bolesna, bo to nie pierwszy raz kiedy to się zdarza. Z drugiej strony mieliśmy też szansę wygrać ten mecz. Trzeba teraz o tym zapomnieć i przygotować wszystkie siły na środę.


Twoim zdaniem po sędzia powinien podyktować rzut karny za zagranie piłki ręką przez Jodłowca? Byłem zasłonięty, także nie widziałem.

Jaka atmosfera panowała po meczu w szatni?

Raczej pozytywna. Trzeba ten mecz jakoś przełknąć i naładować akumulatory na środę.

Mówisz o wszystkich siłach na środę, ale tak naprawdę jesteście bardzo osłabieni: nie gra Jaliens, Jovanović, Sarki i Iliev.

Tak, ale właśnie po to jest dwudziestu sześciu zawodników. Ten kto będzie grać za Marko czy Ivicę też da z siebie wszystko. Wszystko jest możliwe, tylko trzeba w to wierzyć.

Trener zawsze powtarzał, że potrzebujesz bramki, żeby się odblokować. Teraz już będzie łatwiej? Na pewno.

Liczysz na występ od pierwszej minuty w środę?

Na razie o tym nie myślę. Teraz chcę się dobrze przygotować, a to czy będę grać od pierwszej, czy pięćdziesiątej minuty, nie jest to dla mnie ważne.

Jest coś niepokojącego w waszej grze. Znowu straciliście dwie bramki w krótkim odstępie czasu. Myślisz, że gdyby nie błąd sędziego przy pierwszym golu, to ten mecz potoczyłby się inaczej?

Oczywiście. Każdy myślał, że ta piłka wyszła poza boisko, może już brakło koncentracji i wtedy padła bramka. Myślę, że to przypadek, że w takim krótkim czasie dostajemy dwa gole. Musimy popracować nad koncentracją.


wislakrakow.com

(sum91)

Wisła składa protest i tworzy "Galerię Sędziowskich Sław"

14. April 2013, 17:31skomentuj komentarze (3) drukuj wyślij W związku z rażącymi błędami sędziów podczas meczu 22. kolejki Wisła Kraków – Legia Warszawa Wisła Kraków SA informuje, że w dniu jutrzejszym złoży oficjalny protest do Kolegium Sędziów Piłkarskiego Związku Piłki Nożnej oraz Ekstraklasy SA dotyczący poziomu pracy arbitrów.


Brak profesjonalizmu w pracy szóstki sędziowskiej widoczny był nie tylko w decyzjach, jakie zostały podjęte podczas meczu Wisła - Legia. Po zakończeniu spotkania sędzia asystent, Konrad Sapela, podbiegł do jednego z chłopców podających piłki, który jeszcze w trakcie spotkania wypowiedział zdanie: "Co to jest za sędziowanie, przecież to był spalony", i zaczął na niego krzyczeć oraz straszyć tym, że już nigdy nie będzie pomagał w czasie meczów Wisły. W obronie kilkunastolatka stanął drugi trener drużyny gospodarzy, Maciej Musiał, który zwrócił głośno uwagę Konradowi Sapeli, który szczyci się tytułem zawodowego arbitra, że ma się tak nie zachowywać. Opis powyższej sytuacji został zawarty w protokole sędziowskim, ale zabrakło w nim relacji z zachowania sędziego Sapeli. Zachowanie sędziego Sapeli uważamy za karygodne, grubiańskie i nie licujące z powagą pełnionej przez niego funkcji i nie pozostawimy bez naszej reakcji.

W protokole sędziowskim znalazło także się przedstawienie sytuacji, kiedy po meczu do pokoju sędziów wszedł prezes Wisły Kraków SA, Jacek Bednarz, i powiedział do arbitrów: „Panowie, gratuluję, po raz kolejny nas okradliście. Będziecie w galerii tych, którzy nas okradli”.

W tym celu najbliższej przyszłości Wisła Kraków SA postanowiła w szatni sędziowskiej urządzić „Galerię Sędziowskich Sław”, które w szczególny sposób swoimi decyzjami przyczyniły się do pozostania w szczególnej pamięci zawodników, trenerów i kibiców naszego klubu. Ufamy, iż taka prezentacja pozwoli każdorazowo arbitrom naszych meczów właściwie się przygotować i zmotywować do jak najlepszego, profesjonalnego i bezstronnego wypełniania swoich obowiązków. Mamy również nadzieję, że galeria ta będzie przypomnieniem, że zarówno Wisłę Kraków, jak i naszych gości, interesuje wyłącznie profesjonalne i bezstronne sędziowanie, które w żaden sposób nie narusza przepisów gry, zasad fair play oraz nie psuje widowiska piłkarskiego poprzez wypaczanie ich wyników. Przy okazji apelujemy, aby szanowni arbitrzy brylujący ostatnio w przeprosinach naszego i innych klubów, zechcieli przynajmniej tyle samo czasu, co na pisanie usprawiedliwień, poświęcić na samodoskonalenie warsztatu sędziowskiego oraz swoich indywidualnych i zespołowych umiejętności. Jesteśmy bowiem przekonani, że przynajmniej w Krakowie, będzie to z pożytkiem dla wszystkich zainteresowanych, w tym szczególnie przepraszających i tych, którzy być może niedługo znowu będą się tłumaczyć.

W pomieszczeniu tym znajdą się m.in. przeprosiny Marcina Borskiego czy Huberta Siejewicza, skierowane do pierwszej drużyny Wisły Kraków, a także galeria zdjęć, dokumentująca pomyłki sędziowskie, z bijącym rekordy popularności zdjęciem z meczu Wisły z Legią, kiedy to zawodnik Wojskowych dośrodkowuje piłkę zza linii końcowej tuż przed oczami Sebastiana Jarzębaka.

Powyższe pismo zostało wysłane do szefa sportowej redakcji nc+, Tomasza Smokowskiego. Uwagi w nim zawarte zostaną przedstawione podczas wieczornego programu „Liga+ Ekstra” na antenie Canal+ Sport.


Wisła Kraków S.A.

(inf. pras.)

Źródło: wislakrakow.com

22. kolejka T-Mobile Ekstraklasy - podsumowanie

Wpisany przez Micek

wtorek, 16 kwietnia 2013 08:34


22. seria gier Ekstraklasy obfitowała w ciekawe spotkania. O tym, że w Krakowie mecz był elektryzujący już wiemy. Emocjonująco było także w Gdańsku, gdzie Lechia podejmowała Jagiellonię, a także przy Konwiktorskiej, w starciu Polonii ze Śląskiem.


Pogoń Szczecin – Widzew Łódź 1:1

56’ Andradina (k) – 77’ Stępiński

W meczu dwóch najsłabszych drużyn rundy wiosennej padł remis, który dużo bardziej powinien martwić Portowców, którzy spadli już na ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli. Gospodarze w pierwszej połowie wyraźnie naciskali, będąc świadomymi tego jak co raz bardziej skomplikowana sytuacja im się tworzy. Niestety, dobre dośrodkowania Andradiny z rzutów wolnych i rożnych nie przynosiły wymiernego efektu. W końcu, na początku drugiej części gry, w polu karnym padł Frączczak i sędzia podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił Edi. Pogoń dalej naciskała, lecz jedno pozostawienie bez opieki w polu karnym Stępińskiego, wystarczyło, aby młody gracz Widzewa zdobył gola. Do końca wynik spotkania nie uległ zmianie i remis w tym meczu stał się faktem. Czarne chmury zbierają się nad Szczecinem.


Zagłębie Lubin – Korona Kielce 2:1

56’ Rakowski, 76’ Błąd – 90’ Staňo

Niezbyt porywające spotkanie obejrzeli kibice zgromadzeni na stadionie w Lubinie. W pierwszej połowie przeważali goście, do tego trzeba zaznaczyć, że większość sytuacji jedni i drudzy tworzyli sobie po rażących błędach defensywy rywala. W drugiej części gry wynagrodzeniem dla wszystkich niezadowolonych kibiców była na pewno bramka na 1:0 strzelona przez Rakowskiego. Zawodnik gospodarzy kapitalnie, niemal w samo okienko, uderzył z około 20 metrów i pokonał bramkarza gości. Jakby tego było mało, kilkadziesiąt minut później również trafienie pierwszej urody zaliczył Adrian Błąd i nastrojów Lubinian nie zmąciło nawet honorowe trafienie autorstwa Stano. Zagłębie wygrało po dwóch pięknych golach, zaś Korona pozostaje jedynym obok Bełchatowa zespołem, który nie wygrał w tym sezonie na boisku rywala.


GKS Bełchatów – Ruch Chorzów 0:3

33’, 47’ Jankowski, 56’ Janoszka

Wyrównane spotkanie Bełchatowa z Ruchem trwało tylko do 30 minuty. Tyle też trwały złudzenia miejscowych, że uda im się wygrać ten arcyważny mecz. Potem na boisku dominowali już tylko goście, którzy wygrali całkowicie zasłużenie, bezlitośnie punktując miejscowych. Na uwagę zasługuje dobra współpraca duetu Jankowski – Starzyński, zwłaszcza w świetle dwóch trafień autorstwa tego pierwszego. Po tej porażce z Bełchatowa powinno ujść powietrze, bo szanse na dogonienie kogokolwiek w ligowej tabeli, znacznie się oddaliły. Na osiem kolejek przed końcem ligi, strata do ostatniego bezpiecznego miejsca wynosi aż 10 punktów...


Polonia Warszawa – Śląsk Wrocław 2:2

14’ Kiełb, 48’ Kelemen (s) – 37’ Kokoszka, 39’ Mila

Dziwny mecz w Warszawie zakończył się dosyć niespodziewanie podziałem punktów. Będący ostatnio w sporym gazie Śląsk stracił niemal na własne życzenie dwa punkty, których w ostatecznym rozrachunku może mu bardzo brakować. Prowadzenie w tych zawodach objęli co prawda gospodarze, ale byli oni znacznie słabsi, od przyjezdnych, którzy od początku prezentowali niezłą grę. W końcu wysiłki Wrocławian zostały nagrodzone i bramki Kokoszki oraz Mili (ta druga bardzo ładna, czasem wydaje się, że Mila strzela tylko ładne gole), sprawiły, że do przerwy goście prowadzili. Na początku drugiej połowy fatalne krycie w polu karnym sprawiło, że w poprzeczkę główkował Kiełb, piłka odbiła się od pleców Kelemena i wtoczyła się do bramki. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie.


Wisła Kraków – Legia Warszawa 1:2

87’ Sikorski – 12’ Dwaliszwili, 16’ Jędrzejczyk

Piłkarski klasyk nie zawiódł i nawet wybredny kibic mógł się czuć zadowolony. W tym meczu było wszystko, lecz najwięcej było tych niepożądanych rzeczy, czyli błędów sędziowskich, o których już tak wiele i w tak licznych miejscach już powiedziano i napisano. Wisła, która nie była wcale zespołem gorszym, ten mecz przegrała, lecz do środowej rywalizacji w Pucharze Polski może przystępować z wysoko uniesioną głową. Taka gra przy odrobinie wyższej skuteczności, może przynieść Białej Gwieździe awans do upragnionego finału. Z kolei Legia nadal kroczy od wygranej do wygranej i na placu boju pozostał jej już tylko jeden rywal – poznański Lech.


Górnik Zabrze – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1

88’ Demjan

Mało kto spodziewał się chyba tego, że w Zabrzu, w meczu z drużyną, która wciąż liczy się w walce o europejskie puchary, Góralom uda się ugrać choć sztycha. Tym bardziej zaskakujące jest to, że Podbeskidzie wywiozło ze stadionu imienia Ernesta Pohla komplet punktów. Mecz układał się wyrównanie, swoje szanse mieli w takim samym stopniu gospodarze, jak i goście, lecz pamiętać należy, że ci drudzy mają w swoich szeregach rewelacyjnego wiosną Roberta Demjana. Słowak po raz kolejny „ukąsił” i zapewnił swojej drużynie jakże potrzebne trzy punkty. W tym wypadku misja, która wydawała się niemożliwą jeszcze dwa miesiące temu, czyli uratowanie ligi przez Bielszczan, zaczyna nabierać realnych kształtów. Tym bardziej, że mecze z najważniejszymi rywalami do utrzymania, czyli Pogonią i Bełchatowem, Górale zagrają na własnym stadionie.


Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok 2:3

19’ Duda,49’ Ricardinho (k) – 27’ Quintana, 55’ Gajos, 73’ Smolarek

Mały renesans przeżywają ostatnio zawodnicy Tomasza Hajty, którzy wygrali w Gdańsku swój drugi mecz z rzędu, a pogromcy nie znaleźli od miesiąca (porażka w 18. kolejce z Zagłębiem). Jaga zagrała w Trójmieście całkiem niezły mecz, choć musiała dwa razy gonić wynik. Wspomnieć należy o dobrej grze Adama Dudy, który wyprowadził Lechię na prowadzenie, lecz musi jeszcze popracować nad skutecznością, gdyż, spokojnie sam mógł rozstrzygnąć losy tej rywalizacji. Stać go było jednak tylko na jedno trafienie, które wraz z golem z karnego Ricardinho, nie zmieniły losów rywalizacji. Killerem okazał się Smolarek, który 5 minut po wejściu z ławki, zdobył decydującą bramkę na wagę trzech punktów. Lechia wypada jak na razie z grupy „pucharowej”.


Piast Gliwice – Lech Poznań 0:3

30’ Lovrencsics, 49’ Tonew, 50’ Murawski

Wielkie plany i oczekiwania mieli przed tym spotkaniem sympatycy drużyny gospodarzy. Piast wygrał ostatnio ważne spotkanie na Wiśle i zaczął mierzyć w ścisłą czołówkę. Te marzenia w sposób brutalny wybił z głów Gliwiczanom zespół Kolejorza. Trzy ładne bramki, a także totalna dominacja w drugiej części meczu, pokazały olbrzymią przepaść między tymi dwoma zespołami. Piłkarze trenera Rumaka zaś po raz kolejny zasygnalizowali, że nie zamierzają odpuścić Legii i przedłużyli swoją godną uwagi serię zwycięstw na wyjeździe. Gdyby Lech był równie skuteczny u siebie, kto wie? Może przewaga Kolejorza byłaby już nie do odrobienia dla pozostałych? Nie mniej, w meczu w Gliwicach, Poznaniacy pokazali się z jak najlepszej strony i zasłużenie zainkasowali trzy punkty.

Źródło: skwk.pl

Analiza i oceny po porażce z Legią

Wpisany przez Micek

poniedziałek, 15 kwietnia 2013 21:42


Analiza gry i indywidualne oceny zawodników po spotkaniu z Legią Warszawa.


Mecz z Legią Warszawa Wisła rozpoczęła w jak najbardziej uzasadnionym ustawieniu z dwoma defensywnymi pomocnikami. Na placu gry zabrakło mających ostatnio słabsze chwile Genkowa i Jovanovicia. Do pierwszej jedenastki wskoczyli za nich Boguski i Burliga. Od pierwszych minut grał też Garguła. Należy zdecydowanie pochwalić zespół miejscowych za postawę na boisku, szczególnie na początku meczu. Wisła grała ofensywnie i agresywnie, podobać się mógł przede wszystkim pressing. Doprowadziło to między innymi do klarownej sytuacji Rafała Boguskiego, który już na samym początku meczu mógł wyprowadzić Wiślaków na prowadzenie.

Niestety wszystkie plany meczowe i taktyczne wzięły w łeb, po tym jak Dwaliszwili, a następnie Jędrzejczyk pokonali estońskiego bramkarza Wisły. Wiele powiedziano na temat pierwszego trafienia dla Legii i nie ma co się powtarzać. Niektórzy jednak mogliby się zastanowić – czy dostrzeżenie z odległości dwóch metrów, że piłka wyszła poza pole gry, wymaga jakiś szczególnych kompetencji i umiejętności?

Warto też nadmienić, że obrona Białej Gwiazdy nie popisała się przy obu golach dla gości. Szczególnie boli sytuacja po której padła bramka numer dwa – kompletnie bierna postawa pomocników i brak współpracy na lewej obronie, doprowadziły do tego, że Jędrzejczyk wbiegł sam w pole karne Wisły. Po za tym oraz kilkoma mniejszymi błędami, obrona Wisły prezentowała się nie najgorzej.

Jeżeli chodzi o grę z przodu, to imponować może zwłaszcza wola walki Wiślaków i chęć zmiany rezultatu, niemal za wszelką cenę. Zaowocowało to bramką oraz kilkoma sytuacjami, które przy odrobinie zimnej głowy, mogły zakończyć się pozbawieniem Legii wygranej w Krakowie. Podobać się mogła także gra na małej przestrzeni, którą podopieczni Kulawika, potrafili kilka razy zgubić rywala.

Niestety na minus należy zapisać grę przy stałych fragmentach gry w ofensywie. Wydaje się, że zbyt mało piłkarzy Białej Gwiazdy wchodzi w pole karne rywala w takich sytuacjach. Kończy się to potem małym zagrożeniem, które Wiślacy tworzą przy takich elementach gry.


Oceny piłkarzy (skala: 1-10, wyjściowa nota: 5):

Sergei Pareiko – 5

Można powiedzieć, że nie miał zbyt wiele do powiedzenia przy straconych golach, ale strzał Dwaliszwilego nie pozostawał kompletnie poza jego zasięgiem.


Łukasz Burliga – 6

Przyzwoity mecz, zagrał lepiej niż jego serbski konkurent do gry ostatnio.


Arkadiusz Głowacki – 5

Nie można mieć do niego pretensji za gola numer dwa, lecz przy pierwszym trafieniu dla Legii mógł się zachować lepiej.


Osman Chavez – 5

Również u niego zabrakło nieco aktywności w 12 minucie.


Gordan Bunoza – 3,5

Obie bramki padły po akcjach jego stroną.


Kamil Kosowski – 6

Bliski zdobycia błyskawicznej bramki wyrównującej. O niebo lepsze wrzutki niż ostatnio.


Patryk Małecki – 6

Miał na nodze piłkę meczową, niestety chybił.


Cezary Wilk – 6

Nie można mieć do niego większych zastrzeżeń.


Radosław Sobolewski – 6

Niezłe zawody w wykonaniu tego gracza. Kilka razy umiejętnie włączył się do akcji z przodu.


Łukasz Garguła – 5,5

Mimo lepszego występu, wciąż widać, że jest nieco pod formą.


Rafał Boguski – 5,5

Gdyby trafił na początku, mecz ułożyłby się kompletnie inaczej.


Michał Chrapek – 6

Wniósł sporo ożywienia, dobry mecz tego zawodnika.


Emmanuel Sarki – 7,5

Bardzo dobry mecz tego gracza. Zaliczył asystę, również w kilku innych sytuacjach stworzył sporo zagrożenia pod bramką Kuciaka.


Daniel Sikorski – 7

Zdobył ważną bramkę, która przywróciła Wiśle nadzieję, kilka razy aktywnie powalczył o piłkę. Całkiem fajny występ.


Źródło: skwk.pl

Najlepsze/najgorsze po meczu z Legią

Wpisany przez Micek

poniedziałek, 15 kwietnia 2013 21:37


Największe plusy i minusy pojedynku z Legią Warszawa.


Najlepsze: pokazali wolę walki

Wreszcie zobaczyliśmy Wisłę, której zależy na zdobyciu trzech punktów. Piłkarze spod znaku Białej Gwiazdy może nie gryźli trawy przez pełne 90 minut, ale dostrzegli wagę spotkania i naprawdę nie można mieć do nich żalu. Zagrali na 100% swoich możliwości, szkoda tylko, że nie wystarczyło to do odniesienia wygranej nad odwiecznym rywalem z Warszawy. Na szczególne uznanie zasługuje postawa zawodników Wisły po bramce kontaktowej Sikorskiego. Wiślacy rzucili się na Legionistów, tworzyli sobie sytuacje bramkowe... Szkoda tylko, że to „pospolite ruszenie” nastąpiło tak późno.


Najgorsze: koniec serii

Każda, nawet najpiękniejsza seria, ma to do siebie, że się kiedyś kończy. Również dotyczy to znakomitej passy, 16 lat bez porażki przy Reymonta z warszawską Legią. Ostatni raz w lidze, Wojskowi wygrali z Wisłą na jej stadionie 17 maja 1997 roku. Legia wygrała wtedy 3-1, a bramki dla przyjezdnych strzelali tacy zawodnicy jak Cezary Kucharski, Dariusz Czykier, czy... Jacek Bednarz. Miejmy nadzieję, że po również kilka generacji piłkarzy będzie się musiało przewinąć przez nasze boiska, aby wspominać sobotni mecz Wisły z Legią i Biała Gwiazda zbuduje podobną serię. Wszak z Legią u siebie przegrywać nie przystoi! Źródło: skwk.pl

Komentarz Ryszarda Niemca

Wypowiedzi prezesa Małopolskiego Związku Piłki Nożnej w programie Tematy Dnia na antenie TVP Kraków:

Istnieje w kodzie genetycznym środowiska sędziowskiego uległość wobec Legii i uniżoność wobec spotkań rozgrywanych przez ten klub. Mieliśmy w sobotę efekt właśnie takiej poprawności, która wynika z oczekiwań dysponentów warszawskiej Legii, a rzecz toczy się mniej więcej od 1993 roku

Zapytany, czy sędziowanie w meczu Wisła - Legia było oszustwem:

A jak mogę to nazwać inaczej, jeśli sędzia asystent stoi o krok od sytuacji, w której przepis zostaje w sposób ewidentnie przekroczony, pada bramka. 25 tysięcy widzów na stadionie przy Reymonta widzi co się dzieje, a człowiek nie widzi


Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2012/2013

Galeria: