2013.08.25 Wisła Kraków - Lech Poznań 2:0

Z Historia Wisły

2013.08.25, Ekstraklasa, 5. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 18:00, niedziela, 22°C
Wisła Kraków 2:0 (2:0) Lech Poznań
widzów: 18.453
sędzia: Szymon Marciniak z Płocka
Bramki
Paweł Brożek (k) 30'
Łukasz Garguła 45'
1:0
2:0
Wisła Kraków
4-5-1
Michał Miśkiewicz
Grafika:Zk.jpg Łukasz Burliga
Arkadiusz Głowacki
Marko Jovanović
Gordan Bunoza
Emmanuel Sarki Grafika:Zmiana.PNG (63' Rafał Boguski)
Grafika:Zk.jpg Ostoja Stjepanović Grafika:Zmiana.PNG (77' Michał Nalepa)
Michał Chrapek Grafika:Zmiana.PNG (89' Patryk Fryc)
Łukasz Garguła
Patryk Małecki
Paweł Brożek

trener: Franciszek Smuda
Lech Poznań
4-5-1
Krzysztof Kotorowski
Mateusz Możdżeń Grafika:Zk.jpg
Hubert Wołąkiewicz
Marcin Kamiński
Luis Henríquez
Gergő Lovrencsics Grafika:Zmiana.PNG (46' Bartosz Ślusarski Grafika:Zk.jpg)
Łukasz Trałka Grafika:Zk.jpg
Kasper Hämäläinen
Szymon Pawłowski
Vojo Ubiparip Grafika:Zmiana.PNG (87' Szymon Drewniak)
Łukasz Teodorczyk

trener: Mariusz Rumak
Strzały: 13-20 (7-8)
Strzały celne: 5-8 (3-3)
Posiadanie piłki (w %): 50-50 (53-47)
Spalone: 2-2 (0-2)
rzuty rożne: 7-5 (3-2)
Dośrodkowania: 21-17 (9-5)
Faule: 15-13 (4-6)
Żółte kartki: 2-3 (1-0)

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.
[Foto: A. Koprowski /wislakrakow.com]

[Foto: A. Koprowski /wislakrakow.com]
[Foto: A. Koprowski /wislakrakow.com]

[Foto: A. Koprowski /wislakrakow.com]
[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]
[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]
[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]
[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]
[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]
[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: R. Bełżek/wislakrakow.com]


Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Franciszek Smuda przed meczem z Lechem

- Zależy nam na tym, żeby robić punkty, chcemy mieć ich do grudnia jak najwięcej - powiedział na konferencji prasowej, przed czekającym nas w niedzielę meczem ligowym z Lechem Poznań, trener Wisły Kraków, Franciszek Smuda.

- Lech to firma, dobry znaczek klubowy, więc nie wyobrażam sobie, żeby ktoś ten mecz zlekceważył. Zresztą żaden nie jest lekceważony, co widzieliśmy, gdy graliśmy z Zagłębiem Sosnowiec - dodał Smuda.

Dla niego to teoretycznie sentymentalne spotkanie, bo “Franz” był trenerem Lecha przez równe trzy lata. Okazuje się jednak, że w praktyce -wcale tak nie jest.

- Obojętnie gdzie pracowałem, grając później z tą drużyna nie pałałem jakimś sentymentem, bo to jest bez sensu. Wiadomo, że teraz w Lechu pracuje inny trener, a ja zajmuje się Wisłą i dla mnie to co najważniejsze to wygranie właśnie z Wisłą kolejnego meczu - powiedział bez ogródek Smuda, któremu marzy się, aby po raz pierwszy w tym sezonie dopisać po meczu w Krakowie komplet punktów.

- My chcemy wygrać, bo remisów było już dosyć. Choć zawsze samopoczucie jest lepsze, gdy się nie przegrywa. Chcemy w końcu wygrać przed własną publicznością - zapowiada trener Wisły.

Zapytany z kolei o to, czy będzie to dla jego zespołu najtrudniejszy mecz w tej rundzie, nie zgodził się - co ciekawe - z tym stwierdzeniem.

- Najtrudniejszy był dla nas, każdy to potwierdzi, mecz ze Śląskiem. Z Górnikiem Zabrze również, bo ten zespół jest na pierwszym miejscu w tabeli i mają dobrą drużynę. Widzimy natomiast jak w pucharach gra Śląsk. Jest to również bardzo dobry zespół i ten remis we Wrocławiu bardzo sobie cenię. A Lech? Czym lepszy przeciwnik tym lepiej i łatwiej się gra. Z przeciwnikiem nieobliczalnym można szybko i łatwo tracić głupie bramki. Lech natomiast to klasowy zespół, ma dobrą i szeroką kadrą. Powinno to być dobre spotkanie, a my chcemy zagrać lepszy mecz, niż ostatnio - mówił Smuda.

Trener Wisły uważa jednocześnie, że poznański zespół, który słabo rozpoczął sezon w lidze i odpadł z kwalifikacji Ligi Europy z litewskim Žalgirisem Wilno, ze swoimi problemami już się rozstał.

- To był wypadek przy pracy, że przegrali w europejskich pucharach. Widziałem, że każdy zawodnik się stara, zależało im na wygranej, tak samo było w pucharach, jak i w lidze. Mają to już za sobą i w naszej lidze będą chcieli jak najszybciej wyjść na czołowe miejsca - uważa “Franz”.

Co na pewno ważne, w naszym zespole nie ma aktualnie kontuzji i Smuda mówi zresztą, że ma “przyjemny ból głowy”, bo zdrowy jest znów, ostatnio pauzujący, Rafał Boguski.

- Nie będzie żadnych niespodzianek w składzie. Mam natomiast przyjemny ból głowy, bo mam do dyspozycji następnego napastnika, czy też pomocnika. “Boguś” jest uniwersalnym piłkarzem. Cieszę się, że jest zdrowy, bo jest niebezpiecznym zawodnikiem w polu karnym - powiedział.

Na to zaś, że w zespole nie ma kontuzji - trener Wisły ma jak się okazuje - prostą receptę.

- Odpukać nie mamy żadnej kontuzji. To dlatego, że wszyscy solidnie trenują i nie są podatni na kontuzje. Taki zawodnik, który nie trenuje i chce zrobić wszystko “na lenia”, to przeważnie ma kontuzje - powiedział w swoim stylu Smuda.

- Każde zwycięstwo, czy też nie przegrany mecz buduje drużynę. Z kolei porażka, jak zespół jest doświadczony i są w nim profesjonaliści z krwi i kości, to dodatkowo motywuje i w każdym następnym meczu chce się odgryźć. Nasz zespół dopiero staramy się stworzyć. Potrzebne są więc nam zwycięstwa, czy nieprzegrane mecze - stwierdził także Smuda.

- Staramy się ten zespół przygotować tak jak to było na mecz z Jagiellonią, czy przez większość czasu w Sosnowcu. W Pucharze Polski źle się gra, trudno przekonać zespół, żeby nie lekceważył rywala z niższej ligi i żeby podszedł poważnie. Oni to natomiast robią z wielkim zaangażowaniem i z wielkim zaangażowaniem grać będziemy także z Lechem - zapowiada “Franz”.

- Lech ma parę słabych punkcików, ale zostawię je dla siebie - zakończył opiekun Wisły.


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Czas na pierwsze zwycięstwo w domu: Wisła - Lech

24. August 2013,


W niedzielę na Reymonta przyjedzie najtrudniejszy z dotychczasowych rywali, a piłkarzy Wisły czeka najtrudniejszy test, odkąd zespół objął przed sezonem Franciszek Smuda. Lech Poznań – klasowa drużyna, jednak mająca za sobą słaby początek sezonu. Smuda mówi „czas zacząć wygrywać” a my mówimy „czas przekuć słowa na czyny” i czekamy. Na pierwsze zwycięstwo na Reymonta w tym sezonie!


Franciszek Smuda ma komfortową sytuację kadrową. Wszyscy są zdrowi, co zawdzięczają – zdaniem Franza – przykładaniem się do treningów. Ciekawa teoria, ale OK. W każdym razie Smuda ma dosyć szeroką jak na możliwości Wisły gamę wyboru. Na prawej obronie powinien wystąpić Łukasz Burliga, zaś powracający po lekkim urazie „ Boguś” najpewniej pojawi się na boisku dopiero w drugiej połowie meczu.

W Krakowie wszyscy liczą na Pawła Brożka, który w meczu z Zagłębiem Sosnowiec przypomniał sobie jak się strzela bramki. W przeszłości "Broziu" często bywał katem piłkarzy z Poznania, nie mielibyśmy nic przeciwko, jeśli tak stałoby się i tym razem.

Lech Poznań przyjedzie do Krakowa mocno podrażniony. W lidze gra słabo, a w europejskich pucharach potknął się już na mistrzu Litwy, czym doszczętnie się skompromitował . Posada trenera Mariusza Rumaka wydaje się być mocno zagrożona, dlatego nic dziwnego, że w obozie Lecha nie dopuszczają innej opcji jak wywiezienie trzech punktów z Krakowa.

W kadrze Lecha zabraknie kontuzjowanych Jasmina Buricia, Kebby Cessaya, Dimitrije Injaca, Karola Linetty oraz kapitana Rafała Murawskiego, mającego za sobą bardzo udaną rundę wiosenną. Mimo aż tylu ubytków, trener Rumak z pewnością ma w czym wybierać. Problemem dla tego niedoświadczonego szkoleniowca jest jednak to, że w kadrze Lecha na próżno szukać choćby jednego piłkarza o którym można by powiedzieć, że jest w dobrej formie.

Na papierze siła ofensywna Lecha wygląda imponująco: Pawłowski, Ślusarski, Teodorczyk, Lovrencsics czy Hamalainen robią wrażenie, ale na boisku takiego efektu już nie ma. Zawodzi zwłaszcza Łukasz Teodorczyk, który po przeprowadzce z Warszawy do Poznania zapomniał jak się gra w piłkę. Ci zawodnicy kiedyś będą musieli się jednak przebudzić, a Wiślacy będą musieli uczynić wszystko, by nie stało się to w niedzielnym meczu.

Pojedynki Wisły z Lechem to nie tylko rywalizacja na boisku, ale również na trybunach. Niestety, tym razem na stadion nie zostaną wpuszczeni kibice gości. Chociaż określenie „tym razem” może nie jest tutaj na miejscu, bo teraz wyjątkiem jest otwarty sektor dla przyjezdnych.

Wisła i Lech po czterech kolejkach uzbierały tyle samo punktów, strzelając w nich ledwie po cztery bramki. Tyle samo, co w jednym meczy 1/16 finału Pucharu Polski, gdzie Wisła i Lech zaaplikowały po cztery sztuki odpowiednio Zagłębiu Sosnowiec i Termalice Bruk-Bet Nieciecza. Ten tok rozumowania prowadzi do wytypowania wyniku remisowego, jednak my mamy nadzieję, że sprawdzi się powiedzenie „do trzech razy sztuka”. I że Wisła wygra.

Spotkanie poprowadzi pan Szymon Marciniak z Płocka, który sędziował już piłkarzom Wisły w tym sezonie w zremisowanym bezbramkowo meczu we Wrocławiu.

Transmisja spotkania w Canal+ Family o 17.40. Początek meczu o 18.00.


wislakrakow.com


(sum91)


Źródło: wislakrakow.com

Rywalizacja niepokonanych w lidze. Wisła podejmuje Lecha

W ostatnich latach mecze Wisły z Lechem były potyczkami, które mocno elektryzowały kibiców nie tylko obydwu drużyn. Miały bowiem istotne znaczenie, przy rozkładzie czołowych miejsc w ligowej tabeli. I choć na dziś jedni i drudzy co najwyżej jedynie planują powrót na ligowy szczyt, to nie zmienia to faktu, że zapowiada się nam niezwykle interesujące spotkanie, na które serdecznie Was zapraszamy!

Poznaniacy przyjeżdżają do Krakowa oczywiście w jednym celu - aby wygrać i potwierdzić, że początkowy kryzys w lidze oraz kompromitujące odpadnięcie w kwalifikacjach Ligi Europy - z litewskim Žalgirisem Wilno - to już przeszłość, o której należy jak najszybciej zapomnieć. Tym bardziej, że wygrana przed dwoma tygodniami w lidze z Koroną (2-0) oraz pewny awans w Pucharze Polski (4-0) na boisku I-ligowej Termaliki Bruk-Bet Nieciecza - musiały dodać odrobinę pewności piłkarzom Mariusza Rumaka. Aby to wszystko było natomiast faktycznym wychodzeniem na prostą - Lech potrzebuje potwierdzenia zwyżki formy i punktów z Wisłą, o której sam wspomniany Rumak wypowiada się dyplomatycznie i sprytnie zarazem. Mówi bowiem, że "Biała Gwiazda" to najtrudniejszy przeciwnik, ze wszystkich dotychczasowych jego zespołu, automatycznie motywując swoich własnych piłkarzy. Czy jednak to wystarczy? Zobaczymy, bo Lech - nawet pomimo wspomnianych niedawnych wygranych - bynajmniej nie przekonuje. I choć - właśnie obok Wisły - "Kolejorz" jest po czterech kolejkach jednym z nielicznych niepokonanych zespołów w naszej lidze (innymi są liderujące na dziś - Górnik i Lechia), to niezmiennie zespół ten "nie przekonuje". Od dawna gra bowiem piłkę trudną do oglądania, o czym świadczy także fakt, że jego mecze często kończą się ledwie jednobramkowymi zwycięstwami. Tak też było w ostatnich spotkaniach Lecha z Wisłą. W siedmiu poprzednich potyczkach - poza jednym bezbramkowym remisem - aż sześć innych gier kończyło się wynikami 1-0. Cztery takie mecze padły łupem Wisły, a dwa Lecha. A żeby nie być gołosłownym dodajmy, że w poprzednim sezonie aż 12 (!) meczów ekipy z Poznania zakończyło się jednobramkowymi rezultatami.

Jakim zakończy się potyczka, która czeka nas dziś? Zobaczymy już tuż przed godziną 20-tą, ale zgodnie z tym, co mówił na przedmeczowej konferencji prasowej trener Franciszek Smuda, jego podopieczni mają dosyć... remisów i chcą wygrać po raz pierwszy przed własną widownią. Czy to im się uda? Oczywiście mocno na to liczymy, bo też wiślacy prezentują się od początku sezonu co najmniej dobrze i na pewno nie ma żadnego powodu, aby do gry z Lechem podchodzić z jakąkolwiek bojaźnią. Zwłaszcza, że sam Smuda cieszy się z pełnej kady, bo poza rekonwalescentami - Michałem Czekajem i Alanem Urygą - skorzystać może z każdego zawodnika. W drużynie nie ma bowiem kontuzji, co także nie zdarzało się w ostatnich miesiącach zbyt często.

Cieszy także spore zainteresowanie tym meczem kibiców, dlatego tym, którzy odkładają zakup wejściówki na tzw. "ostatnią chwilę" - radzimy odejść od komputera już teraz i w związku z tym, że sprzedaż internetowa już się zakończyła - lepiej jak najszybciej znaleźć się pod stadionem i bilet kupić tak, aby obejrzeć na nim pełne 90 minut meczu. A podczas niego, nawet jeśli zabraknie fanów z Poznania, którzy muszą odcierpieć wyjazdową karę, dziać się będzie bez wątpienia wiele. I oby dla nas z happy-endem!

Do boju Wisełka!


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Wisła poczuła się mocna. Z Lechem tylko o zwycięstwo.

Wpisany przez Tomek

sobota, 24 sierpnia 2013 10:12


Dość z remisami, chcemy wygrać przed własną publicznością - tak Franciszek Smuda reklamuje mecz z Lechem Poznań. Przesada? Zbyt optymistyczna zapowiedź trenera, którego do tej pory cieszyły remisy? Wydaje się, że nie.

Wisła Kraków w pierwszych meczach sezonu grała lepiej niż wszyscy mogli się spodziewać, ale nie dominowała i mecze zakończone podziałem punktów – tym bardziej, że z solidnymi rywalami – można było przyjmować z zadowoleniem. Tymczasem z tygodnia na tydzień gra ulega co raz to większej poprawie. Z zespołem o co najmniej klasę słabszym (Zagłębie Sosnowiec) rozprawiamy się przekonująco. Gdyby zawodnicy obu drużyn biegali po boisku bez koszulek, to osoba nie najlepiej obeznana w ligowej piłce, bez większych problemów powinna rozróżnić tych, którzy występują w Wiśle Kraków.

Teraz pora, aby zrobić kolejny krok. Tym bardziej, że aktualnie Lech jest zwyczajnie przeciętnym zespołem. Z drużyny, którą prowadził kilka lat temu nasz obecny trener, a nawet tej sprzed roku została już tylko marka. Klub zbudowany na bazie Amiki Wronki zdążył skompromitować się w Lidze Europy i zakończyć swój udział w tych rozgrywkach na rywalu z Litwy. W lidze udało im się wygrać tylko jeden mecz z ostatnią w tabeli Koroną Kielce, a punktów mają tyle samo co Biała Gwiazda, choć oba kluby startowały w ten sezon z całkowicie różnych pozycji i z odmiennymi celami.

Gdzie jeszcze szukać podstaw entuzjazmu trenera Smudy? Na pewno w sytuacji kadrowej, a ta jest wyjątkowo dobra. Przytaczać można by było wiele wypowiedzi o treningach Franciszka Smudy „na nos” i zajeżdżaniu zawodników. Tymczasem w zespole nie ma ani jednej kontuzji, a piłkarze poruszają się po boisku w takim tempie, jak byśmy w nagraniu z dowolnego meczu z 2012 wcisnęli przycisk „rew”. Były selekcjoner reprezentacji Polski o takiej sytuacji zdrowotnej w drużynie mówi wprost. Kontuzje łapią ci, którzy obijają się na treningach i nie przykładają do ćwiczeń. Wygląda na to, że prośby wielu kibiców od czasów Dana Petrescu o przyjście kogoś „kto weźmie te gwiazdeczki na treningach za mordy” właśnie się ziściły. I jak na ironię losu zrobił to człowiek, któremu jeszcze parę miesięcy temu kilka tysięcy ludzi na stadionie Wisły śpiewało, „że nie chcą Smudy w Krakowie”.

Szkoleniowiec Wiślaków słusznie zauważył na przedmeczowej konferencji prasowej, że udało mu się wymóc na drużynie, aby do każdego rywala podchodziła z pełnym zaangażowaniem i bez lekceważenia. Jeśli tak samo będzie z Lechem, a dodatkowo nasi piłkarze nie wyjdą na boisko z przesadnym respektem dla rywala (nie mylić ze zwykłym szacunkiem dla drugiego sportowca), to oczekiwania co do zwycięstwa Białej Gwiazdy nad poznańską drużyną będą w pełni uzasadnione.

Najbliższy rywal: Lech Poznań

Wpisany przez Patrycja

sobota, 24 sierpnia 2013 17:33


Podopieczni Franciszka Smudy w tym sezonie na Reymonta 22 jeszcze nie wygrali. Zmienić mogą to już w niedzielę, mierząc się co prawda z wicemistrzem Polski, ale nieprezentującym mistrzowskiej formy.

Poznaniacy w mijającym tygodniu dokonali ostatniego transferu tego lata i tym samym zamknęli kadrę swojego zespołu. Zawodnikiem Lecha stał się Daylon Claasen. Piłkarz z RPA najprawdopodobniej nie zagra przeciwko Wiśle ze względu na problemy z formalnościami. Z wcześniejszych zmian w kadrze więcej uwagi przyciągają ubytki z zespołu Kolejorza. Z Poznaniem pożegnali się między innymi Piotr Reiss, Ivan Durdević, a także Aleksandr Tonev. W ich miejsce sprowadzeni zostali zawodnicy tacy jak Barry Douglas, Szymon Pawłowski, Maciej Gostomski, na Bułgarską powrócił też Kamil Drygas.

Wisła i Lech to drużyny jak dotąd niepokonane w lidze. Zanotowane trzy remisy i jedno zwycięstwo cieszą bardziej w przypadku Białej Gwiazdy, skazywanej przed startem rundy na pożarcie. Lechici od początku stawiani byli za to w roli faworyta do podium, zmagań w lidze nie zaczęli jednak imponująco. Remisy z Ruchem Chorzów, Cracovią i dramatycznie słabym Zagłębiem Lubin chluby poznańskiemu zespołowi nie przynoszą. Te wyniki drużyny prowadzonej przez Mariusza Rumaka tłumaczone były skupianiem się na eliminacjach do Ligi Europy. I o ile Lechowi udało się wyeliminować fińską Honkę, to litewski Żaligiris okazał się dla poznaniaków zbyt trudnym przeciwnikiem – Kolejorz skompromitował się na europejskiej arenie i odpadł z wilnianami po porażce w dwumeczu. Dopiero po zakończeniu krótkiej przygody z pucharami, Lech wygrał na krajowym podwórku. Na własnym stadionie podopieczni trenera Rumaka pokonali Koronę Kielce 2:0. Spadkobiercy wronieckiej Amiki lepiej poradzili sobie w ubiegłym tygodniu w Pucharze Polski. Piłkarze z Wielkopolski pokonali Termalikę Bruk-Bet Nieciecza aż 4:0, chociaż i to spotkanie nie było dla nich łatwą przeprawą – Lech zdobył wszystkie gole w drugiej połowie meczu, kiedy pierwszoligowiec opadł z sił.

W niedzielę na Reymonta 22 Lech przyjedzie mocno osłabiony. Przeciwko Wiśle nie zagrają kontuzjowani Jasmin Burić, Rafał Murawski, Karol Linetty, Kebba Ceesay oraz Dimitrije Injac. Sytuacja lepiej wygląda w obozie Franciszka Smudy, gdzie niezdolni do gry są tylko Michał Czekaj i Alan Uryga. Biała Gwiazda ostatni raz wygrała z Lechem wiosną 2011 roku. Wówczas Wiślacy pokonali Lechitów 1:0 po golu Cvetana Genkova. Bułgara w Krakowie już nie ma, wrócił natomiast Paweł Brożek. W 2007 roku ten napastnik strzelił poznaniakom dwa gole w jednym spotkaniu. Franciszek Smuda zapowiada walkę o zwycięstwo. Najwyższy czas, aby Biała Gwiazda przełamała złe passy i w meczu, w którym ciężko wskazać faworyta, pokonała w końcu Lechitów, pozostawiając trzy punkty w Krakowie.

Początek spotkania w niedzielę o godzinie 18:00. Transmisję przeprowadzi stacja Canal+ Family HD.

Źródło: skwk.pl

Głowacki: To będzie ważne spotkanie

Data publikacji: 21-08-2013 15:29


Arkadiusz Głowacki to żywa legenda Wisły Kraków, ale także były zawodnik niedzielnego przeciwnika Białej Gwiazdy. Co kapitan klubu z Reymonta 22 sądzi o najbliższym meczu?


Czy przed konfrontacją z Lechem panują w zespole szczególne nastroje, czy traktujecie to spotkanie jak zwykłą, ligową potyczkę?

Dla nas nie ma zwykłych meczów, każde spotkanie traktujemy bardzo poważnie, co udowodniło również nasze ostatnie, pucharowe zwycięstwo. Nie dość, że jest to bardzo ważny mecz ligowy, to jeszcze z Lechem, rywalizacja z poznańskim Kolejorzem zawsze niesie ze sobą spory ładunek emocjonalny.

Nadal wyjątkowo traktujesz mecz ze swoim dawnym klubem, czy te emocje maleją z roku na rok?

Tak już pewnie zostanie do końca, że te mecze przeciwko swojemu macierzystemu klubowi rozpatruje się w trochę innych kategoriach. Inaczej się człowiek do nich przygotowuje mentalnie, ale pod względem fizycznym czy taktycznym – nie różnią się od innych.

Wysokie zwycięstwo w Sosnowcu podbudowało atmosferę w zespole i może pomóc w kolejnych meczach?

Chcieliśmy zrobić swoje i zagrać mecz w pełni skoncentrowani. Udało się, przeprowadziliśmy kilka składnych akcji, zagraliśmy dobrze, zespołowo i w obronie, na pewno napawa nas to optymizmem. Dobrze jednak wiemy, że Lech jest przeciwnikiem z najwyższej półki, jednym z kandydatów do zdobycia tytułu mistrza Polski, więc spotkanie to będzie zdecydowanie trudniejsze.

Który z piłkarzy jest dla ciebie, jako stopera, najgroźniejszy w Lechu?

Jest kilku zawodników, którzy mają spore umiejętności i są bardzo szybcy. To jest mecz, do którego trzeba się przygotować przede wszystkim psychicznie. Musimy zagrać dobrze przez 90 minut, skoncentrować się na mocnych stronach przeciwnika i przede wszystkim - walczyć.

W każdym meczu od początku sezonu imponujesz formą – to twoja życiowa dyspozycja?

To jest dopiero początek sezonu, nie ma się co za bardzo tym emocjonować. Na razie rzeczywiście nie narzekam, ale nie chcę zapeszać. Wydaje mi się, że to cały zespół wygląda solidnie i to jest główny powód do zadowolenia. Dobra gra formacji defensywnej wynika też z tego, że więcej zawodników pokazuje się do zagrania i łatwiej jest nam, obrońcom, wyprowadzić piłkę. Zawsze powtarzam, że zarówno gra ofensywna jak i defensywna spoczywa na barkach całego zespołu.

Jaki może być wasz największy atut w meczu z Lechem?

Z pewnością wszyscy mamy w sobie sporo pokory po tych ostatnich dwóch latach. Jednak systematycznie budujemy naszą wewnętrzną pewność siebie, której staramy się nie okazywać, i mam nadzieję, że to będzie procentowało.

Dawid Janik

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Niedzielny szlagier niepokonanych

Data publikacji: 24-08-2013 19:37


Już w najbliższą niedzielę dojdzie do spotkania dwóch, jak dotąd niepokonanych, zespołów w T-Mobile Ekstraklasie – Wisły Kraków i Lecha Poznań.


Mecze obu drużyn od lat uchodzą za szlagierowe. Pierwsze spotkanie pomiędzy Wisłą Kraków i Klubem Sportowym Związku Zawodowego Kolejarzy Poznań odbyło się w 1948 roku i zakończyło się remisem 1-1. Historia pojedynków pomiędzy zespołami z Krakowa i Poznania pokazuje, że toczy się wyrównana walka, jednak statystyka nieznacznie korzystniejsza jest dla niedzielnych gospodarzy – Wisła wygrała bowiem 36 z 92 rozegranych spotkań, 23 zremisowała i poniosła 33 porażki. Bilans bramek : 136-118 także przemawia za Białą Gwiazdą.

Wprawdzie analiza danych liczbowych nieznacznie wskazuje na Wisłę jako faworyta, jednak w zeszłym sezonie to Lech był górą - w obu spotkaniach zwyciężył 1-0. W Krakowie dzięki trafieniu Drewniaka, w Poznaniu po golu Teodorczyka.

W obecnych rozgrywkach obie drużyny radzą sobie identycznie: zanotowały trzy remisy i jedno zwycięstwo. Mimo że Lech miał na rozkładzie drużyny teoretycznie słabsze, Zagłębie Lubin, Cracovię czy Ruch, nie potrafił zdobyć w tych meczach kompletu punktów. Ostatnia wygrana z Koroną w Poznaniu oraz wyeliminowanie Termaliki z Pucharu Polski mogą świadczyć o powrocie „Kolejorza” do dobrej formy. Wisła natomiast, po pechowym remisie 1-1 z Jagiellonią, będzie chciała odnieść pierwsze zwycięstwo przy Reymonta.

W Krakowie szykuje się więc ciekawe spotkanie. Wisła Kraków – Lech Poznań już w niedzielę o 18.00.

Dawid Janik

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Tak gra Lech Poznań

Data publikacji: 23-08-2013 08:38


Za nami przerwa na mecze Pucharu Polski oraz spotkania towarzyskie reprezentacji, wracamy do rzeczywistości i do 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. W najbliższą niedzielę rywalem Białej Gwiazdy będzie Lech Poznań. W ubiegłym sezonie dwukrotnie zaznaliśmy smaku porażki ze strony tego rywala, jak będzie wyglądać rewanż z Kolejorzem w rundzie 2013/2014?


Kogo trener Rumak wystawi przeciwko Wiślakom i byłemu trenerowi poznańskiej drużyny? Lech jest żądny zwycięstwa i punktów, aby skutecznie i sukcesywnie zacierać w pamięci swojej i kibiców europejski falstart. Na murawie Stadionu im. Henryka Reymana mogą zagrać:

Bramka: Po kontuzji, która wykluczyła go z gry w poprzednim sezonie, nie ma już śladu, jednak drobny uraz spowodował, że Jasmin Burić nie grał w meczu rewanżowym z Żalgirisem. Od początku sezonu trener Mariusz Rumak stawia na Krzysztofa Kotorowskiego, z wyjątkiem meczu rewanżowego z FC Honką, ale to Bośniak nie raz już ratował wyniki Lecha, szczególnie po dwóch bramkach, które puścił Krzysztof Kotorowski ( z Cracovią i z Żalgirisem w pierwszym meczu). Kibice głośno zastanawiali się, jak to jest, że nadal nie gra. Gdy Lech uporał się w Pucharze Polski z Termaliką, między słupkami stał Kotorowski. W Krakowie trener prawdopodobnie ponownie skorzysta z usług doświadczonego Polaka.

Obrona: Kontuzje Barrego Douglasa, który już wrócił do treningów z drużyną i pojechał na mecz pucharowy z Termaliką, oraz Kebby Ceesaya ograniczają pole manewru trenerowi Lecha. W meczu z Termaliką i z Koroną Kielce szkoleniowiec poznaniaków postawił na tę samą linię w bloku defensywnym. Na lewej flance wystąpił Luis Henriquez, w środku parę stoperów stanowili Marcin Kamiński i Hubert Wołąkiewicz, a po prawej wystąpił Mateusz Możdżeń, należy się spodziewać takiego samego ustawienia przeciwko nam, szczególnie w obliczu słabszej formy Manueala Arboledy.

Pomoc: Wciąż nie wiadomo, kiedy do gry wróci Rafał Murawski. Trener Mariusz Rumak po nieudanej pucharowej przygodzie zmienił koncepcję gry w środku pola i przesunął Kaspera Hamalainena do środka, aby kreować grę ofensywną zawodnikiem o takich właśnie predyspozycjach. Ucierpiał na tym Szymon Drewniak, gdyż pozycja Łukasza Trałki jest niepodważalna. Wariant z Szymonem Pawłowskim jako ofensywnym pomocnikiem powiódł się w meczu i z Koroną Kielce, pierwszym wygranym meczu w tym sezonie przez zespół z Poznania po trzech remisach, oraz w pucharowym z Termaliką. Częste schodzenie do środka podczas akcji Gergo Lovrencsicsa oraz gra na prawej pomocy Szymona Pawłowskiego mnoży warianty taktyczne, jednocześnie ta wymienność pozycjami utrudnia przeciwnikowi ustalenie odpowiedniej strategii i powoduje możliwość zgubienia krycia przez zawodników w trakcie meczu. Na lewym skrzydle powinien pojawić się najlepszy strzelec zespołu - Vojo Ubiparip. Lech Poznań do meczu z Koroną grał ustawieniem 1-4-2-3-1, gdzie parę środkowych pomocników stanowili Trałka z Drewniakiem, natomiast w ostatnich dwóch spotkaniach można było zobaczyć pewne odejście od tego schematu w związku z grą bardziej ofensywną i ustawienie przypominało system: 1-4-1-4-1. Na jaki wariant trener Rumak zdecyduje się w meczu wyjazdowym z Wisłą, mniej lub bardziej ofensywny, pozostanie tajemnicą do niedzieli.

Atak: Wydaje się, że najmocniejszą pozycję ma Łukasz Teodorczk, strzelec czterech goli w spotkaniach pucharowych, zarówno krajowych jak i zagranicznych. Bartosz Ślusarki natomiast pokonał do tej pory jedynie bramkarza Termaliki. Nie wiadomo również, kiedy trener będzie mógł skorzystać z młodszych zawodników, czyli Dariusza Formelli oraz Patryka Wolskiego.

Łukasz Stupka

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl


Relacje z meczu

Purée z pyrów! Wisła - Lech 2-0

Po bardzo dobrym meczu Wisła Kraków pokonała Lecha Poznań 2-0 i awansowała na wysokie czwarte miejsce w tabeli. Gole na wagę trzech punktów zdobyli Paweł Brożek i Łukasz Garguła, a warto na pewno dodać, że bramek dla Wisły mogło być co najmniej drugie tyle, bo Lech był tylko tłem dla naszego zespołu! Brawo panowie!

Spotkanie z Lechem Poznań wiślacy rozpoczęli bardzo dobrze. Prowadzić mogliśmy zresztą już w 2. minucie powinniśmy, ale strzał Michała Chrapka na rzut rożny zdołał sparować Krzysztof Kotorowski. Piłkarze "Kolejorza" nie zamierzali oczywiście wyłącznie przyglądać się temu, co robią bardzo aktywni wiślacy i odpowiedzieli na tę akcję groźnym strzałem Łukasza Teodorczyka, który Michał Miśkiewicz z trudem sparował na rzut rożny. Piłka odbita przez naszego bramkarza o centymetry minęła słupek. Było więc groźnie.

Teraz była już jednak kolej na atak wiślaków. I tak też się stało. W 9. minucie Patryk Małecki próbował odszukać podaniem "Brozia", ale ten atakowany przez obrońcę nie zdołał oddać strzału. Czas na akcję Lecha? A jakże - tym razem mijają dwie minuty i groźnie uderza Gergő Lovrencsics, ale jeszcze lepiej blokuje piłkę Gordan Bunoza. Działo się więc od początku wiele i mecz musiał się podobać.

Tak byłoby zresztą jeszcze bardziej od 14. minuty, bo powinno być już wtedy zdecydowanie 1-0 dla Wisły. Świetnie rozegrana akcja kończy się na Chrapku, który mógł odegrać do środka, ale tego nie zrobił. Zblokowana piłka trafia jeszcze do Garguły, który ma wydawałoby się prawdziwą "patelnię". Zza pleców futbolówkę zdołał mu jednak wybić Łukasz Trałka i wciąż na tablicy wyników świeciło się 0-0.

Nic nie zmieniło się też w kolejnych minutach, bo Kotorowski zdołał ubiec wyjściem poza pole karne Brożka, który został w tej akcji obsłużony prostopadłym podaniem. Po drugiej zaś stronie znów musiał wykazać się Miśkiewicz, odbijając mocny strzał Lovrencsicsa. Z dobrej strony pokazał się także Ostoja Stjepanović, który wrócił w nasze pole karne i to właśnie on zakończył groźną kontrę gości. Od razu zresztą sam rozpoczął atak Wisły, a ten zakończył się faulem Huberta Wołąkiewicza w polu karnym na Łukaszu Burlidze i "wapnem". Jedenastkę pewnie wykorzystał "Brozio" i od 30. minuty zasłużenie prowadziliśmy 1-0.

Zaraz zresztą potem mogło być jeszcze lepiej, bo na rajd zdecydował się Bunoza i poznaniakom w ostatniej chwili udało się wybić mu piłkę. W 35. minucie wręcz powinno być już jednak 2-0. Brożek zagrał do Garguły, a ten był sam na sam z Kotorowskim! Próbował go lobować i to mu się udało, tyle że przelobował także bramkę!

Co się odwlecze… W 45. minucie błąd popełnił, czekając na piłkę Emmanuel Sarki, co skończyło się strzałem na naszą bramkę i został za niego mocno zrugany przez trenera Franciszka Smudę. Podziałało, bo Nigeryjczyk rozpoczął akcję, po której wrzucił do Patryka Małeckiego, ten uderzył, a futbolówka po rykoszecie dotarła do Garguły. Ten zaś nawinął Luisa Henríqueza i pewnie kropnął do bramki. 2-0 i obydwa zespoły mogły zejść do szatni.

II połowę Lech zaczął z jedną zmianą, bo na murawie pojawił się Bartosz Ślusarski, a Wisła mogła szybko podwyższyć na 3-0! Sarki ograł już bowiem Kotorowskiego, dograł do Brożka, ale ten został zblokowany. Nadbiegającego jeszcze Gargułę sprytnie odepchnął Kasper Hämäläinen i dobra okazja do postawienia już zapewne "kropki nad i" - przepadła.

Lech nie miał oczywiście zamiaru oddać tego meczu "walkowerem" i odpowiedział akcją, po której uderzył Vojo Ubiparip - Miśkiewicz był jednak czujny i odbił piłkę. Od razu odpowiada zresztą Wisła. Sarki świetnie dorzuca do Brożka, ale Wołąkiewicz zdołał go uprzedzić i z najwyższym trudem wybił piłkę na róg. Po nim, i zaraz potem, mocno zakotłowało się pod bramką Lecha, ale wynik nie ulegał zmianie. Wręcz musiało się jednak podobać to, że Wisła wciąż grała ofensywnie.

I od 62. minuty powinna prowadzić 3-0. Sarki wyszedł bowiem sam na sam z Kotorowskim, ale zamiast strzelać… w końcu wpadł w bramkarza Lecha! Po tej akcji Nigeryjczyk boisko opuścił, zmienił go bowiem Rafał Boguski, a Kotorowski potrzebował kilku minut, aby sztab medyczny doprowadził go do pełnej sprawności. Po tej wymuszonej przerwie groźnie było natomiast pod naszą bramką, za sprawą Szymona Pawłowskiego. Lech miał rzut wolny i wiślacy ustawiali mur… lechita oddał bez gwizdka sędziego strzał, ale ten na nasze szczęście minął bramkę. W tę nie wstrzelił się też kilka minut później Brożek, któremu nie udało się piłką Kotorowskiego. Jego lob był bowiem kompletnie nieudany.

Na nasze szczęście nieudana była też akcja Teodorczyka w 79. minucie, bo choć wyprzedził Głowackiego, to zgraną przez niego piłkę zdołał wybić Marko Jovanović. I niejako w odpowiedzi blisko gola był Brożek, tyle że po podaniu od Małeckiego, nie zdołał opanować piłki.

Najważniejsze było natomiast to, że poznaniakom w kolejnych minutach brakowało już kompletnie pomysłu na wciąż dobrze grających wiślaków. Goście nie stwarzali więc zagrożenia, a piłkarze z Reymonta spokojnie kontrolowali grę oraz pewny wynik. I tylko żałować można, że wiślakom zabrakło w kilku akcjach tzw. "wykończenia". Bo też w ostatnich minutach była okazja, aby jeszcze mocniej ukarać tak butnych na ogół poznaniaków. Wiślakom brakowało jednak precyzji, a także szczęścia, bo kilka razy piłka zatańczyła w polu karnym przyjezdnych, ale udało im się ją wybić. Ładną akcję przeprowadził też jeszcze Małecki, ale jego strzał także nie znalazł drogi do bramki.

Ogólnie jednak nikt nie ma prawa narzekać, bo czy nie zadawaliście sobie dziś pytania - czy to aby na pewno nasza Wisła?!


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

"Biała Gwiazda" znowu świeci! Wisła - Lech 2:0 (2:0)

25. August 2013,


Wisła zwycięska! „Biała Gwiazda” świeciła dziś najjaśniej od dobrych kilkudziesięciu meczów i przy bardzo dobrym dopingu kibiców pokonała Lecha Poznań 2-0, odnosząc tym samym pierwsze zwycięstwo na R22 w tym sezonie. Cieszy nie tylko wynik, ale także – a może przede wszystkim – styl, w jakim piłkarze z Krakowa tego dokonali.


Wisła zaczęła z animuszem i już w drugiej minucie Kotorowski musiał nagimnastykować się między słupkami, żeby obronić uderzenie Michała Chrapka, który był dziś prawdziwym mózgiem swojej drużyny. Piłkarze „Kolejorza” zdołali odpowiedzieć cztery minuty później za sprawą Łukasza Teodorczyka, jednak z tym uderzeniem nie bez problemów poradził sobie Miśkiewicz.

Później nastąpił szturm Wiślaków. W 9. minucie Patryk Małecki po ziemi dogrywał w pole karne, jednak Paweł Brożek nie zdołał zakończyć tej akcji strzałem. Gdy wybijał pierwszy kwadrans meczu, przed szansą stanął Garguła, który w ogromnym zamieszaniu w polu karnym Lecha nie zdołał skierować piłki do pustej bramki.

Dziesięć minut później Garguła zagrał świetną prostopadłą piłkę do Brożka, jednak naszego napastnika ubiegł bramkarz gości. W 27. minucie dobry strzałem popisał się Lovrencics, Miśkiewicz „wypluł” piłkę przed siebie i dopadł do niej Teodorczyk, jednak zwlekał z oddaniem strzału na tyle długu, że piłkę spod nóg zdołał wybić mu Marko Jovanović.

W 29. minucie udanie do akcji ofensywnej włączył się Łukasz Burliga, wpadł w pole karne i został sfaulowany przez Huberta Wołąkiewicza. Decyzja arbitra mogła być tylko jedna: rzut karny, zamieniony na bramkę przez Pawła Brożka.

Wisła nie cofnęła się po zdobyciu gola, jak to miała w zwyczaju w poprzednim sezonie, ale coraz mocniej napierała do przodu. W 34. minucie dryblingiem niczym rasowy skrzydłowy popisał się będący w tym sezonie w wybornej formie Bunoza, jego strzał został jednak w ostatniej chwili zablokowany.

Minutę później powinno być 2-0. Paweł Brożek idealnie wystawił piłkę Łukaszowi Gargule, ten jednak miał chyba.. zbyt dużo czasu, bo zaczął myśleć jak uderzyć piłkę będąc sam na sam przed Kotorowskim. Wybrał próbę przelobowania golkipera Poznaniaków, lecz zrobił to nieprecyzyjnie i piłka przeleciała ponad poprzeczką.

Co się odwlecze.. W 45. minucie Garguła nie pomylił się już będąc w dobrej pozycji strzeleckiej i technicznym strzałem po ziemi dał Wiśle drugą bramkę. Piłkarze schodzący na przerwę dostali ogromną porcję braw, jak najbardziej zresztą zasłużonych.

Druga połowa nie była już tak dobra, Wiślacy spokojnie kontrolowali wynik meczu a bezradny „Kolejorz” nic nie mógł zdziałać, chociaż to on jako pierwszy stworzył sobie okazję ku zdobyciu bramki. Vojo Ubiparip w 49. minucie technicznym uderzeniem zza pola karnego posłał piłkę w okolice okienka bramki Wisły, jednak Miśkiewicz poradził sobie z obroną.

Trzy minuty później prawym skrzydłem popędził Sarki, dograł mocno w pole karne gdzie czaił się już „Brozio”. Gdyby nie Wołąkiewicz, który w ostatniej chwili wślizgiem wybił piłkę na korner, pewnie po raz trzeci już tego popołudnia na stadionie zabrzmiałby podkład z „Carnival de Paris”.

62. minuta i znów Sarki mknie prawym skrzydłem, biegnie, biegnie i… wbiegł w Kotorowskiego, którego na dodatek przypadkowo kopnął. Bramkarz Lecha zbierał się z murawy dobrych kilka minut. Ta przerwa w grze wytrąciła z rytmu Wisłę, która nie szarżowała już tak bardzo, jednak pewnie kontrolowała wynik meczu.

„Franek Smuda, czyni cuda!” – krzyczeli licznie zgromadzeni kibice po zakończeniu spotkania. Jeszcze nie tak dawno temu, Wisła nie potrafiłaby równorzędnie zawalczyć z rywalem pokroju Lecha, nawet będącego tak słabej formie. Dziś wygrała i to w stylu, jaki jest oczekiwany w Krakowie. Po prostu: brawo chłopaki, oby tak dalej!

Wisła Kraków - Lech Poznań 2:0 (2:0)

1:0 Paweł Brożek 30 min (rzut karny)

2:0 Łukasz Garguła 45 min

Żółte kartki: Burliga, Stjepanović - Możdżeń, Ślusarski, Trałka

Wisła Kraków: Michał Miśkiewicz - Łukasz Burliga, Arkadiusz Głowacki, Marko Jovanović, Gordan Bunoza - Michał Chrapek (88 min Patryk Fryc) , Ostoja Stjepanović ( 77 min Michał Nalepa) , Patryk Małecki, Łukasz Garguła, Emmanuel Sarki (63 min Rafał Boguski) - Paweł Brożek

Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Mateusz Możdżeń, Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Luis Henriquez - Łukasz Trałka, Kasper Hamalainen, Gergo Lovrencics (46 min Bartosz Ślusarski), Vojo Ubiparip (87 min Szymon Drewniak) , Szymon Pawłowski - Łukasz Teodorczyk

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 18453


wislakrakow.com

(redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Wygrana z Lechem w Krakowie

Dodano: 2013-08-25 20:00:43 (aktualizacja: 2013-08-27 12:20:16)

Krzysztof / WislaLive.pl

Jego podopieczni zaprezentowali się kapitalnie przed własną publicznością i odnieśli pierwsze zwycięstwo w tym sezonie u siebie. Wygrana 2:0 z Lechem daje Wiśle w tym momencie czwartą pozycję w tabeli.

Wisła Kraków do meczu z Lechem Poznań przystąpiła w obecnie najlepszej jedenastce. W porównaniu z meczem Pucharu Polski od pierwszych minut na prawej obronie wystąpił Łukasz Burliga, a na pozycji defensywnego pomocnika zaczął Ostoja Stjepanović. Na ławce wylądowali młodzi zawodnicy Paweł Stolarski i Michał Nalepa.

Mecz od początku spotkania toczony był w szybkim tempie. Zarówno Lech, jak i Wisła przeprowadzały szybkie, składne akcje. W 30. minucie Wisła wywalczyła rzut karny. Wołąkiewicz zahaczył Burligę i sędzia Marciniak nie miał cienia wątpliwości. Paweł Brożek pewnym strzałem w lewy róg wyprowadził Wisłę na prowadzenie.

Od tego momentu Wisła przejęła inicjatywę w meczu. Długo utrzymywała się przy piłce, często kończąc strzałami groźne akcje. „Biała Gwiazda” udokumentowała tę przewagę tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę. Swoją trzecią bramkę (piątą łącznie z meczami w Pucharze Polski) zdobył w tym sezonie Łukasz Garguła.

Drugą odsłonę Wiślacy zaczęli bez zmian. Bardzo groźną akcję Wisła przeprowadziła w 63. minucie meczu. Emmanuel Sarki wpadł w pole karne. Wydawało się, że Nigeryjczyk łatwo umieści piłkę w siatce. Ten jednak zbyt długo zwlekał i tę akcję wybronił Krzysztof Kotorowski.

Wisła Kraków odniosła dziś zasłużone zwycięstwo z Lechem. Ta wygrana wywindowała ekipę Smudy o trzy pozycję w górę. Kolejny mecz Wisła zagra z Pogonią w Szczecinie.

Wisła Kraków 2-0 Lech Poznań

Paweł Brożek 30 (k), Łukasz Garguła 45

Wisła: 1. Michał Miśkiewicz, 21. Łukasz Burliga, 6. Arkadiusz Głowacki, 13. Marko Jovanović, 3.Gordan Bunoza - 15. Emmanuel Sarki (63, 9. Rafał Boguski), 17. Ostoja Stjepanović (77, 27.Michał Nalepa), 20. Michał Chrapek (88, 14. Patryk Fryc), 10. Łukasz Garguła, 19. Patryk Małecki - 11. Paweł Brożek.

Źródło: wislalive.pl

Wisła Kraków 2:0 Lech Poznań

Wpisany przez Krzysiek

niedziela, 25 sierpnia 2013 18:54


Pewne zwycięstwo Wisły Kraków nad Lechem Poznań w niedzielny wieczór. Mecz w pełni zasłużył na miano szlagieru kolejki.

Dobrze mecz rozpoczęli Wiślacy od akcji Małeckiego. Patryk posłał dokładną centrę, którą strzałem zakończył Chrapek, Kotorowski jednak był na posterunku. Od tego momentu to goście zaczęli stwarzać groźniejsze sytuacje. Najpierw w 6. minucie po groźnym strzale Teodorczyka Miśkiewicz wyciągnął się jak struna i sparował piłkęna rzut rożny. Następnie dwie ofiarne interwencje Bunozy i Głowackiego uchroniły golkipera Białej Gwiazdy przed sporymi kłopotami. Po kwadransie gry Wisła przejęła kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi: oddaliła grę od własnego pola karnego i zaczęła zagrażać bramce gości. Właśnie w 15. minucie stanęli przed doskonałą sytuacją bramkową. Michał Chrapek miał chyba jednak za dużo możliwości wykończenia akcji, totalnie się zagubił i zmarnował idealną szansę. Chwilę zajęło Michałowi „dojście do siebie” po tej akcji. Zdążył jeszcze popisać się dwiema kompletnie złymi decyzjami zanim nadeszła 29. minuta. W końcu idealnie w tempo zagrał prostopadłą piłkę do Burligi. Wołąkiewicz musiał ratować się faulem i sędzia odgwizdał „jedenastkę”. Rzut karny pewnym strzałem na bramkę zamienił Paweł Brożek. Po objęciu prowadzenia Wisła nie zamierzała cofać się do obrony. Kilka minut po bramce Brożek mógł mieć również asystę na koncie. Garguła z 6 metrów mając przed sobą tylko bramkarza, strzelił jakiegoś dziwnego „balona” nad poprzeczką. To co nie udało się wcześniej „Gule” wyszło tuż przed przerwą. Piłka po rykoszecie trafiła wprost pod jego nogi. Zwodem położył obrońcę i z najbliższej odległości zmieścił piłkę w bramce. Wisła po naprawdę dobrej grze zarówno z tyłu jak i z przodu, schodziła na przerwę zasłużenie prowadząc 2:0.

Na drugą połowę Wisła wyszła taka, jaką kibice przy Reymonta zawsze by chcieli oglądać. Udało się chyba trenerowi Smudzie wszczepić w tych zawodników profesjonalne podejście do zawodu. Wiślacy nieusatysfakcjonowani z pewnego prowadzenia od samego początku dążyli do zdobycia kolejnej bramki. W ich poczynaniach widoczne było zaangażowanie, ambicja i chęć walki na każdym metrze boiska. Brakowało jedynie klarownych sytuacji. Do 60. minuty Wisła kontrolowała grę, ale to goście po kwadransie stworzyli groźną sytuację. Groźny strzał głową po rzucie rożnym zdołał dobrze sparować na kolejny Miśkiewicz. Minutę później niemal od połowy z piłką na bramkę pędził Sarki. Tak się Nigeryjczyk zagalopował w swym rajdzie, że zamiast strzelać to wpadł z piłką i staranował Kotorowskiego. Po tym zderzeniu Sarki został zmieniony przez Boguskiego, a bramkarz Lecha potrzebował interwencji lekarzy. Po tej dłuższej przerwie lekką przewagę uzyskał Lech. Gra toczyła się głównie w środku pola i na połowie Wisły. Lech starał się atakować, ale dobrze dysponowani byli obrońcy i bramkarz Wisły. Cofnięci Wiślacy upatrywali swych szans w kontratakach. Niestety brakowało albo zrozumienia wśród graczy, albo dokładności przy wykończeniach akcji. Im bliżej końca, tym bardziej było widać, że sporo sił kosztowało Wiślaków pierwsze 60 minut spotkania. W 88. minucie swój debiut przy Reymonta zaliczył Patryk Fryc zmieniając Michała Chrapka. Jeszcze w doliczonym czasie, za wyłudzanie karnego żółtą kartkę obejrzał Ślusarski. Już do końca meczu wynik nie uległ zmianie, pomimo kilku szans w samej końcówce zawodników „Białej Gwiazdy”. Wisła odniosła pierwsze zwycięstwo w tym sezonie przy Reymonta.

Wiślakom należą się brawa za zwycięstwo, ale szczególnie podobać się mogło to, że kibice zobaczyli wreszcie Wisłę biegającą, starającą się i walczącą. Na „minus” można tylko zaliczyć, to że mecz zakończył się „tylko” 2:0. Wisła dzięki zwycięstwu nad Lechem przesunęła się w tabeli na 4. miejsce, z 9 punktami na koncie wciąż pozostaje niepokonana w tym sezonie.

Wisła Kraków - Lech Poznań 2:0 (2:0)

Brożek 30`(k), Garguła 45`

Żółte kartki: Burliga, Stjepanović - Trałka, Ślusarski, Możdżeń

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów 18 458

Wisła Kraków: Michał Miśkiewicz - Gordan Bunoza, Marko Jovanović, Arkadiusz Głowacki, Łukasz Burliga - Patryk Małecki, Ostoja Stjepanović (Michał Nalepa 77`) , Łukasz Garguła, Michał Chrapek (Patryk Fryc 88`), Emmanuel Sarki (Rafał Boguski 62`) - Paweł Brożek

Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Luis Henriquez, Marcin Kamiński, Hubert Wołąkiewicz, Mateusz Możdżeń - Vojo Ubiparip (Szymon Drewniak 87`), Kasper Hamalainen, Szymon Pawłowski, Łukasz Trałka, Gergo Lovrencsics (Bartosz Ślusarski 46`) - Łukasz Teodorczyk

Najlepsze/najgorsze po meczu z Lechem

Wpisany przez Patrycja

wtorek, 27 sierpnia 2013 22:03


Najlepsze i najgorsze po zwycięskim meczu z poznańskim Lechem.


Najlepsze: koniec złej passy, trzy punkty zostają w Krakowie

Ostatni raz Wisła wygrała z Lechem na Reymonta 22 w meczu ligowym wiosną 2011 roku. Różnicą co najmniej dwóch goli – we wrześniu 2007. 2:0 po bardzo dobrym meczu Wiślaków to wynik więcej, niż zadowalający. Tym bardziej, że była to pierwsza wygrana Białej Gwiazdy na własnym stadionie w tym sezonie. Styl gry również może się podobać – oglądamy walkę i zaangażowanie od pierwszej do ostatniej minuty. Podopieczni Franciszka Smudy pozostają niepokonani. Co więcej – Wisła dysponuje aktualnie najlepszą defensywą w Ekstraklasie. Trzy stracone gole w pięciu meczach to rezultat może niezbyt imponujący, ale najlepszy na tle pozostałych zespołów.


Najgorsze: skrzydłowi

Emmanuel Sarki to cień piłkarza, jakiego mieliśmy przyjemność oglądać w poprzedniej rundzie. Nigeryjczyk nie cieszy już kibiców dynamicznymi rajdami, czy celnymi podaniami. Zarzucany jest mu także brak zaangażowania. Tego ostatniego nie można powiedzieć o Patryku Małeckim, u którego widać starania, jest to jednak jak na razie za mało. Mały nie jest w najlepszej formie i notuje więcej strat, niż dobrych zagrań. Gdyby nie to, że Łukasz Burliga i Gordan Bunoza są świetnie dysponowani także w ofensywie, to Wisła w akcjach skrzydłami nie miałaby za wiele do powiedzenia…

Źródło: skwk.pl

Świetna gra i zwycięstwo w meczu na szczycie

Data publikacji: 25-08-2013 20:23


W niedzielny wieczór w ramach 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy w Krakowie zmierzyły się ze sobą dwie niepokonane dotąd drużyny – Wisła Kraków i Lech Poznań. Po świetnej grze, szczególnie w pierwszej połowie, niesiony głośnym dopingiem kibiców zespół gospodarzy zwyciężył 2:0.

Już w drugiej minucie meczu dogodną sytuację do zdobycia gola wypracowali sobie Wiślacy, strzał Chrapka z 7 metrów sparował jednak Kotorowski. Lech odpowiedział groźnym uderzeniem Teodorczyka w 6. minucie, na rzut rożny piłkę odbił Michał Miśkiewicz.


Najlepszą okazję do objęcia prowadzenia zawodnicy Białej Gwiazdy zmarnowali po kwadransie gry. W zamieszaniu w polu karnym spowodowanym płaskim podaniem Chrapka do piłki dopadł Garguła, ale obrońcy gości zdołali wybić mu piłkę tuż przed oddaniem strzału. Dziesięć minut później mocniej zadrżały serca wszystkich kibiców zgromadzonych na stadionie przy Reymonta. Przed polem karnym znalazł się Lovrencsics, przełożył piłkę na lewą nogę i uderzył płasko, tuż przy słupku, zmuszając Miśkiewicza do ofiarnej interwencji. Na szczęście skończyło się na strachu.

29. minuta i znakomicie wyprowadzony przez Wiślaków kontratak. Piłkę we własnym polu karnym przejął Burliga, szybko oddał ją Gargule i podążył za akcją. Po wymianie kilku podań Chrapek zagrał prostopadle właśnie do „Burego”, a obrońca Białej Gwiazdy został sfaulowany w polu karnym. Sędzia Marciniak bez wahania wskazał na wapno. Do piłki podszedł Paweł Brożek i mocnym, precyzyjnym strzałem dał prowadzenie gospodarzom.

Już w 35. minucie Wiślacy mogli i powinni podwyższyć prowadzenie. Po szybkiej akcji i znakomitym podaniu Brożka w sytuacji sam na sam z Kotorowskim znalazł się Garguła. Podcinka pomocnika Białej Gwiazdy poszybowała jednak nad bramką. Środkowy pomocnik Białej Gwiazdy zrehabilitował się tuż przed przerwą. Znalazł się z piłką w polu karnym po zablokowanym strzale Patryka Małeckiego, tym razem zamarkował uderzenie prawą nogą, myląc w ten sposób bramkarza gości, po czym lewą skierował futbolówkę do bramki.

Do przerwy fani zgromadzeni przy Reymonta mogli się więc cieszyć z zasłużonego, dwubramkowego prowadzenia Białej Gwiazdy. Drugą połowę znów od mocnego uderzenia rozpoczęli gospodarze. Do prostopadłej piłki doszedł Sarki, minął Kotorowskiego i zacentrował w pole karne, uderzenia Brożka głową zostało jednak zablokowane.

Lech odpowiedział w 49. minucie. Uderzenie Ubiparipa z narożnika pola karnego leciało w światło bramki, ale dobrze spisał się Miśkiewicz, odbijając piłkę jedną ręką.Trzy minuty później Wisła udowodniła, że gra z kontrataku to zdecydowanie jej mocna strona. Po szybkiej „klepce” w środkowej strefie boiska piłkę na prawym skrzydle otrzymał Sarki i dośrodkował w pole karne, gdzie na futbolówkę czekał Brożek. Napastnik został jednak w ostatniej chwili uprzedzony przez Wołąkiewicza.

Kolejne minuty nie przyniosły żadnych groźnych sytuacji podbramkowych. Wisła oddała inicjatywę gościom, raz po raz próbując prostopadłych zagrań w kierunku najbardziej wysuniętego Pawła Brożka. W 78. minucie w pole karne Wiślaków wpadł Teodorczyk, jego płaskie podanie wzdłuż bramki przeciął jednak Jovanović.

Do końca spotkania Wiślacy nie pozwolili Lechitom na żadną groźną okazję do zdobycia bramki i spokojnie kontrolowali przebieg meczu. Po 96 minutach sędzia Marciniak zagwizdał po raz ostatni i gospodarze mogli cieszyć się z pierwszych trzech punktów w tym sezonie zdobytych przy Reymonta.

Wisła Kraków – Lech Poznań

1:0 Paweł Brożek 30’ (k.)

2:0 Łukasz Garguła 45’

Wisła Kraków: Miśkiewicz – Burliga, Głowacki, Jovanović, Bunoza – Małecki, Chrapek (88’ Fryc), Stjepanović (77’ Nalepa), Garguła, Sarki (63’ Boguski) – Brożek

Lech Poznań: Kotorowski – Możdżeń, Wołąkiewicz, Kamiński, Henriquez – Lovrencsics (46’ Ślusarski), Hamalainen, Trałka, Ubiparip (87’ Drewniak), Pawłowski - Teodorczyk

Żółte kartki: Burliga (31’), Stjepanović (75’) – Możdżeń (87’), Ślusarski (90’+), Trałka (90’+)

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 18453

Dawid Janik

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Mariusz Rumak: - Czterech moich zawodników nie powinno być na boisku

- Mecz rozstrzygnął się w I połowie, mamy sytuacje, w których musimy wykonać ostatnie dobre podanie, W I połowie nie wykonaliśmy żadnego takiego, a Wisła wyprowadziła kilka ataków i dwa z nich skończyły się bramkami - powiedział po porażce w Krakowie 0-2 trener Lecha Poznań, Mariusz Rumak.

- Po przerwie zaczynaliśmy od straty dwóch bramek. Może ten mecz poprawił się w II połowie. Z tego co widziałem czterech moich zawodników nie powinno być na boisku. Zmian mogliśmy natomiast zrobić tylko trzy i gro moich zawodników musi się zastanowić, co robi. Nie można grać w piłkę i czterech podań pod rząd oddać do przeciwnika, bo to jest sabotaż na boisku. Oczywiście nie mówię, że ktoś celowo to robił, ale tak nie można grać w piłkę. Musimy natomiast grać tymi zawodnikami, którzy byli dziś na boisku, bo nie mamy za dużo zdrowych piłkarzy. Na ławce mieliśmy z ofensywnych graczy, którzy mogli wejść, tylko Bartosza Ślusarskiego - dodał Rumak, narzekając na sytuację kadrową swojego zespołu.

- Wiem co trzeba zrobić, ale czasami siedząc na ławce jest się bezsilnym. Ten zespół potrzebuje czasu, mamy mecz z Zawiszą i musimy się pozbierać. Jestem przekonany, że za 2-3 tygodnie, po przerwie na reprezentacje, będziemy zdecydowanie mocniejsi - zadeklarował opiekun Lecha.

- Mamy warianty w swojej grze, ale nie można ich stosować, jeśli ktoś nie potrafi dobrze podać piłki. Ta składa się z przyjęć i podań, ale jaką byśmy nie wybrali taktykę, to nic nie da jeśli ktoś nie potrafi dokładnie podać. Znając trenera Smudę, od początku wiedziałem, że Wisła ruszy, ale mówiłem swoim piłkarzom, że dlatego z każdą minutą to my będziemy mieli więcej szans na swoje akcje. W II połowie byliśmy częściej przy piłce, co było widać, ale tak trzeba było grać w I połowie. Wisła dobrze wychodziła do pressingu, a my potrzebowaliśmy ostatniego dobrego podania w polu karnym - mówił ponadto Rumak, który mocno skrytykował przede wszystkim zmienionego w przerwie Gergő Lovrencsicsa.

- On jest pod formą. Od momentu kiedy przedłużyliśmy kontrakt, to jego nie ma i musi sobie odpowiedzieć na pytanie - co się z nim dzieje. Trenuje tak samo, trenuje mocno, jestem zadowolony z tej pracy, ale coś jest w głowie i musi sobie z tym poradzić, bo żadna psychoterapia mu nie pomoże - powiedział opiekun Lecha.


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Franciszek Smuda: - Najważniejsze jest zwycięstwo

- Najważniejsze jest zwycięstwo i myślę, że pokazaliśmy niezłą piłkę, było dużo emocji, szkoda tylko, że więcej bramek nie padło. Dziękuję - powiedział wyjątkowo krótko, podsumowując wygrany mecz z Lechem trener Wisły, Franciszek Smuda.

"Franz" został zapytany natomiast o Emmanuela Sarkiego, który o mały włos nie oberwał pod koniec I połowy od trenera… butelką z wodą. Po ostrej zaś reprymendzie - zrobił akcję, na 2-0.

- Nie wiem jak go nazwać, on jest taki "spekulant", nie wszędzie nogę włoży i wie, że mi się to nie podoba. Jak nie poprawi swojej gry, szczególnie w agresywności i zaangażowaniu, to będzie miał problemy, aby u nas grać - stwierdził Smuda.

- Musimy jeszcze poczekać, za dwa i pół miesiąca nie da się zrobić wszystkiego - założeń taktycznych i przygotowania fizycznego oraz grać świetnie. To nie jest łatwo - tłumaczył Smuda, zapytany o to, czy to już… 95% tego, co chciałby zrobić z Wisłą.

Na koniec trener został zapytany o Brazylijczyka Mateusa Limę, który dziś dotarł do Krakowa.

- Przyjechał na testy. Widzieliśmy kilka jego meczów, no ale to tylko w telewizji. Musimy mu się parę dni przyjrzeć, jak to wygląda w rzeczywistości, na boisku, jak zafunkcjonuje w naszym zespole i później podejmiemy decyzje - powiedział Smuda.


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Michał Miśkiewicz: - Cieszymy się, ale do każdego podchodzimy z szacunkiem

- To było nasze najlepsze spotkanie w tym sezonie i to cieszy, że rozegrane zostało przy Reymonta, przy takiej publiczności, bo przyszło dużo ludzi i myślę, że ich też to ucieszyło. To nie znaczy, że nie było błędów w naszej grze. Nie popadajmy w samozachwyt, trzeba wciąż pracować na treningach, żeby to szło w jak najlepszym kierunku, ale też myślę, że każdy zauważa, że jest progres i że jest lepiej, niż w tamtym roku - powiedział po meczu z Lechem Poznań bramkarz Wisły, Michał Miśkiewicz.

- Nad czym musimy jeszcze pracować? Nad wszystkim, nad taktyką, żeby to wszystko lepiej "grało", żebyśmy lepiej doskakiwali, nad dokładnością podań. Nad wszystkim, bo w piłce zawsze jest coś do poprawy. Nie możemy popadać w samozachwyt, zresztą trener wbija nam to do głowy, żebyśmy do każdego spotkania podchodzili z pokorą oraz z szacunkiem do każdego przeciwnika. I żebyśmy tak pchali ten wózek. Myślę, że tylko ciężka praca na treningach może być drogą do sukcesu - uważa Miśkiewicz.

- Cieszę się niezmiernie, że wygraliśmy. Lech wygrał z nami dwa razy w tamtym roku po 1-0, a my wygraliśmy teraz 2-0. Będą mieli okazję do rewanżu, żeby się odbić, ale mam nadzieję, że też nam tam dobrze pójdzie. Cieszymy się, ale do każdego podchodzimy z szacunkiem, nie ma znaczenia, czy gramy z drużyną z dolnej, czy górnej części tabeli. Trener nam to wpaja, bo każdy jest mocnym przeciwnikiem i musimy walczyć o swoje - dodał.

- Ostatnio po meczu nie miałem zbyt dobrego humoru, więc mam nadzieję, że dziś kilkoma interwencjami trochę to co się ostatnio stało - kibicom zrekompensowałem. Idziemy do przodu, nie pamiętamy już ani poprzedniego meczu, ani tego, bo teraz czeka nas daleki wyjazd i mam nadzieję, że przywieziemy z niego punkty. Pogoń jest dość nieobliczalna, bo zagrali teraz bardzo dobry mecz. Ciężka praca przed nami, bo w tamtym roku w Szczecinie przegraliśmy 0-2 i będziemy chcieli pokazać, że stać nas na więcej i kontynuować tę passę, gdzie nie przegrywamy, a wygrywamy. Będziemy starali się na wyjazdach nie grać na 0-0, tylko pojedziemy po zwycięstwo - zakończył bramkarz Wisły.


Dodał: Kamil

Źródło: wislaportal.pl

Ł. Garguła: Cieszę się, że udało się strzelić bramkę

Dodano: 2013-08-25 23:08:47 (aktualizacja: 2013-08-26 09:11:31) Tomek / WislaLive.pl

Pomeczowa wypowiedź Łukasza Garguły:

Jeśli ten mecz miałby być testem potwierdzającym Waszą dyspozycję, to zdaliście go bardzo dobrze? I cieszymy się, że ta nasza dyspozycja jest z każdym meczem potwierdzająca. Przed nami kolejny mecz z Pogonią Szczecin i jedziemy tam, żeby też dobrze zagrać a przede wszystkim zwyciężyć.

Zgodzisz się z tym, że można mieć po tym meczu jednak takie lekkie uczucie niedosytu, bo sytuacji było całe mnóstwo? Jak najbardziej tak. Trener Smuda też nas uczulał na to, żeby na drugą połowę wejść jeszcze bardziej zmotywowanym i postarać się o strzelenie bramki, no nie udało się, a tych okazji było parę. Też w drugiej połowie popełnialiśmy sporo błędów, ja popełniłem też ze dwie, trzy takie proste straty, gdzie nie powinno to się przytrafić i myślę, że jest jeszcze nad czym pracować. Cieszę się, że wytrzymujemy przez 90 minut. Zawsze o to ciężko walczyłem, żeby przepracować okres przygotowawczy solidnie i udało się, i mam nadzieję, że wytrzymamy.

Jak chodzi o tę niewykorzystaną sytuację bramkową, gdy dostałeś piłkę od Pawła to nie mogłeś się zdecydować, strzelać lobbować, jak to było? Obserwując Kotora jak się zachowuje w niektórych sytuacjach, stwierdziłem, że będzie starał się gdzieś tak usiąść na czterech literach no i zmieniłem decyzję w ostatniej chwili, niepotrzebnie, bo powinienem był szukać długiego rogu.

Ale przy strzelonej bramce okazałeś spokój jak rasowy napastnik? Cieszę się, że się udało strzelić też bramkę, ale przede wszystkim z tych trzech punktów, bo teraz w Wiśle przede wszystkim potrzebne są zwycięstwa.

Na dzisiaj sytuacja wygląda tak, że po pięciu kolejkach jesteście w czołówce i tracicie tylko dwa punkty do lidera. Póki co koncentrujemy się na najbliższych spotkaniach, na tym, by każdy mecz wygrywać. A co do będzie dalej, zobaczymy.

ASIA

Źródło: wislalive.pl

A. Głowacki : Dobrze jest mieć w sobie sporo pokory

Dodano: 2013-08-26 00:12:19 (aktualizacja: 2013-08-26 09:24:42)

Tomek / WislaLive.pl

Pomeczowa wypowiedź Arka Głowackiego:

Ta poprzeczka dzisiaj była postawiona wyżej, bo Lech to jednak znaczy Lech, nawet jak ma jakieś problemy, i zdane na piątkę chyba było? No my też czujemy, że ten mecz był chyba najlepszy w naszym wykonaniu, choć myślę, że w drugiej połowie nie ustrzegliśmy się takich momentów, w których w wyniku własnych strat nadziewaliśmy się na kontry.

Czy nie uważasz, że mogliście ten mecz wygrać wyżej? Zważywszy na to, co działo się z naszą drużyną przez ostatnie miesiące, to szanujemy każdą wygraną i cieszymy się w szczególny sposób. Pewnie można coś było zrobić lepiej, strzelić więcej bramek. Nie zapominajmy też, że Lech był w pewnych momentach groźny i Michał Miśkiewicz pomógł nam dzisiaj w dużym stopniu. Więc wydaje się, że powinniśmy się dzisiaj tylko cieszyć, ale też gdzieś mieć na uwadze pewne błędy.

Linia obrony prezentuje się wreszcie bardzo dobrze. Ty dobrze dogadujesz się z Marko, boczni obrońcy momentami szaleją na skrzydłach i to się też może podobać. Ja myślę, że cała drużyna, goni ile sił w płucach i to widać. Jesteśmy drużyną, która od pewnego czasu chce zawalczyć o piłkę i wziąć odpowiedzialność na siebie i wtedy zdecydowanie łatwiej się gra, gdy walczymy wszyscy w ataku czy w obronie.

Jesteście tuż za podium, macie tyle punktów co faworyt Legia Warszawa. Można już myśleć, że Wisła ma apetyt na coś więcej w tym sezonie, czy jeszcze to za wcześnie? Sami powtarzamy sobie, że dobrze jest mieć w sobie sporo pokory, a jeśli jakaś pewność siebie się gdzieś buduje, to głęboko w nas i staramy się ją utrzymywać bardziej w środku, niż emanować nią na zewnątrz. To powtarzamy sobie za każdym razem i trener nas bardzo uczula na to, żeby mocno pracować, czy to na treningach, czy na meczu. Tak też będziemy podchodzić dalej do naszych obowiązków, bo myślę, że nie ma co jeszcze rozglądać się na to, które miejsce można zająć w tabeli. Trzeba skupić się na kolejnym meczu. Sezon jest długi, a do tego jeszcze play off-y później, także spokojnie.

Spodziewałeś się takiego scenariusza, że po pięciu kolejkach ci faworyci: Legia, Lech, Śląsk już dawno będą mieli za sobą bolesne porażki, a Wisła wciąż będzie niepokonana? Tak naprawdę to nie zastanawiałem się nad tym, kto i gdzie może gubić punkty. Ale tak jak wspomniałem to dopiero początek, a są to drużyny, które przymierzają się do gry w Europejskich Pucharach i jest to dla nich trudny okres i te potknięcia gdzieś też są wliczane. Ale poczekajmy sezon jest jeszcze długi i wszystko może się zdarzyć.

Przed Wami mecz z Pogonią, która gra zdecydowanie lepiej niż w poprzednim sezonie, gdzie teraz już widać pracę trenera Wdowczyka. Czuć, że ta drużyna ma spory potencjał z przodu, czyli coś, czego brakowało im w zeszłym sezonie, kiedy rzadko udawało im się trafiać do bramki. Teraz jest diametralna różnica, i rzeczywiście Pogoń jest drużyną, która gra w piłkę i chce zdobywać bramki. Ale w naszej lidze ciężko cokolwiek przewidzieć.


JM

O. Stjepanović: Najważniejsze jest to, że wygraliśmy mecz

Dodano: 2013-08-27 09:56:02 (aktualizacja: 2013-08-28 23:34:32)

Tomek / WislaLive.pl

Komentarz do meczu Ostoji Stjepanovicia

Grałeś od pierwszych minut na boisku i prawdopodobnie gdyby nie żółta kartka, pewnie grałbyś do końca. Jak się już odnajdujesz na boisku, już na swoim "miejscu" czy wciąż poznajesz drużynę?

Najważniejsze jest to, że wygraliśmy ten mecz i nie kładłbym tu nacisku na swoją osobę. Najważniejsze jest to, że zespół kontynuuje dobrą grę, a ja będę robił wszystko by mu pomóc w polepszaniu tego rezultatu. Gdy mówimy o mnie, jestem dość usatysfakcjonowany z tego jak się to wszystko rozwija, ale na pewno jest jeszcze dużo przestrzeni, by stawać się lepszym i mam nadzieje że to właśnie się stanie.

Nie czujesz się zmęczony, miałeś w końcu dodatkowy mecz do rozegrania ostatnio, w swojej drużynie narodowej?

Faktycznie, wszystko dzieje się bardzo szybko w ciągu tych dwóch miesięcy, ale gra dla reprezentacji to dla mnie wielki zaszczyt.

Jak współpracuje Ci się na boisku, z kim rozumiesz się najlepiej. Miałeś ładną wymianę, na przykład z Sarkim?

Tak była jedna sytuacja z Sarkim, która była naprawdę dobra, ale nie mogę wybrać jednego lub dwóch kolegów z zespołu, ponieważ gramy razem i razem musimy też dobrze współpracować, myślę, że to jest ważniejsze.

Co z faulami? Czy były one uzasadnione? Jak można skomentować reakcję sędziego?

Nie chciałbym odnosić się do sędziów, komentować tego, chce pozostać skupionym na grze. Chciałbym jeszcze tylko dodać że atmosfera jaką stworzyli dla nas kibice była świetna i sami kibice również, chciałbym im za to podziękować.

JM

Źródło: wislalive.pl

Łukasz Burliga: - W każdym meczu chcemy grać jak najlepiej

- Całkiem nieźle mi się dziś grało, choć kilka elementów z tyłu jest jeszcze do poprawy. Za grę trzeba pochwalić cały zespół, bo wszyscy bardzo ambitnie grali - powiedział po meczu z Lechem Poznań prawy obrońca krakowskiej Wisły, Łukasz Burliga, który był dziś wyjątkowo aktywny w ofensywie, wywalczył zresztą rzut karny.

- Trener uczulał nas na to, że Luis Henríquez jest trochę wolniejszym zawodnikiem i tak atakowaliśmy. Dużo było tych sytuacji i szkoda, że nie strzeliliśmy więcej bramek. W każdym meczu chcemy grać jak najlepiej. Trener Smuda zaszczepił nam ambicję, walkę, gramy pressingiem na całym boisku i to przynosi efekty. Mój występ? Liczę, że będą jeszcze lepsze - zakończył wiślak.

Źródło: Canal+

Źródło: wislaportal.pl

Paweł Brożek: Nikt nie musi mnie motywować

26. August 2013, 10:31skomentuj komentarze (0) drukuj wyślij


Paweł Brożek strzela w Pucharze Polski, strzela i w lidze! „Broziu” powraca do wysokiej formy, a ukoronowaniem jego dobrego występu w meczu z Lechem była bramka z rzutu karnego. Po meczu Brożek tryskał dobrym humorem, oto co miał do powiedzenia.


Gdy odchodziłeś z Wisły, zakończyłeś dla niej strzelanie goli z rzutu karnego, dziś tak samo rozpocząłeś w lidze.

Paweł Brożek: - Ja się cieszę przede wszystkim z gola, nie ważne w jaki sposób. Byliśmy wyznaczeni w trójkę z Łukaszem Gargułą i Michałem Chrapkiem do wykonania "jedenastki" i mieliśmy między sobą ustalić kto strzela, cieszę się że podjęliśmy taką i że pokonałem Kotorowskiego.

W pewnym momencie piłkę chciał ci chyba zabrać Patryk Małecki? - Mały z reguły to zawsze chce zabrać piłkę (śmiech). Cieszę się że ma chęci i bierze też odpowiedzialność na siebie.

Od początku wiedział pan w który róg bramki uderzyć?

- Ja nie ustalam sobie tego gdzie strzelić, czekam na ruch bramkarza, on go zrobił no i udało mi się go zmylić.

Jest uczucie lekkiego niedosytu? Gdybyście czasami wybierali inne rozwiązania, mógłbyś mieć więcej goli.

-W pewnych sytuacjach na pewno mogliśmy inaczej tę piłkę rozgrywać, zwłaszcza pod polem karnym Lecha, bo przechodziliśmy dobrze do sytuacji podbramkowych, ale niestety wydaje mi się że brakowało zimnej krwi.

Wasza forma zdecydowanie rośnie, dziś pokonaliście wicemistrza Polski.

-Rozmawialiśmy właśnie w tygodniu o tym, że nasza forma idzie w górę i to chyba było dzisiaj widać, przynajmniej przez te pierwsze 45 minut, gdzie zagraliśmy fajnie, wysoko podeszliśmy pod przeciwnika i założyliśmy pressing. Nie pozwoliliśmy Lechowi tak naprawdę na nic oprócz jednego strzału Teodorczyka, poza tym nie stworzył chyba zagrożenia pod naszą bramką. Natomiast my graliśmy nieźle, chociaż też potrafiliśmy głupio zgubić piłkę, co nie powinno nam się przytrafiać.

W porównaniu z meczem z Jagiellonią po objęciu prowadzenia nie cofnęliście się do obrony, ale to wy operowaliście piłką.

- Tak powinna grać drużyna która prowadzi 2-0 i która dominuje przez całe spotkanie. Cieszę się z tego, bo wyciągnęliśmy wnioski po meczu z Jagiellonią i gdybyśmy wtedy też zagrali tak samo, pewnie trzy punkty byłyby w tamtym meczy nasze.

Dziś na trybunach panowała atmosfera prawdziwego święta, kibice nieśli was do zwycięstwa głośnym dopingiem.

-Bardzo dobry doping, kibice dziś świetnie się spisali i mamy nadzieję, że frekwencja w kolejnych meczach będzie jeszcze wyższa.

Za tydzień jedziecie do Szczecina, gdzie Pogoń pod wodzą trenera Wdowczyka jest naprawdę groźnym zespołem.

- Cieszymy się że jedziemy dwa dni przed meczem do Szczecina, bo taka długa podróż zawsze może źle wpłynąć na formę. Jedziemy do przeciwnika który wygrał mecz, który dobrze gra w piłkę i który jest podbudowany zwycięstwem, także tam na pewno czeka nas ciężkie zadanie.

Paweł, w tygodniu mówiło się, ze to Rafał Boguski prognozowany był do pierwszego składu a ty na ławkę rezerwowych, jak to w końcu było?

- No szczerze mówiąc to nie było mnie w pierwszym składzie przez ostatnie dwa dni.

Może była to taka zagrywka trenera, który chciał cię zmotywować?

- Mnie nikt tak naprawdę nie musi motywować, bo jestem na tyle doświadczony że w pewnych momentach sam potrafię to zrobić.

A co powiedział ci Hamalainen przed rzutem karnym, bo coś do ciebie mówił? - Hamalainen życzył mi powodzenia, oczywiście później mu podziękowałem (śmiech).

Można już zacząć mówić że Wisła w tym sezonie powalczy o coś więcej, niż o pierwszą ósemkę?

-Kto wie, na pewno ta drużyna potrzebuje jeszcze 2-3 dobrych piłkarzy i wtedy będzie można mówić, że Wisła będzie mogła walczyć o najwyższe cele w lidze.


wislakrakow.com

(wysłuchał sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Oceny gry Wiślaków w meczu z Lechem

Wpisany przez Tomek

wtorek, 27 sierpnia 2013 18:08


Wisła Kraków stworzyła w niedzielę kolektyw, który zagrał świetne spotkanie przeciwko Lechowi Poznań. W pierwszym składzie było jednak trzech zawodników, którzy zaprezentowali się poniżej oczekiwań nie tylko w tym meczu, ponieważ zawodzą od początku sezonu.


Formacja defensywna:

O defensywie Wisły już teraz mówi się, że jest to najlepsza obrona w lidze. Tymczasem w poprzednim sezonie byliśmy jedną z przodujących drużyn w klasyfikacji straconych goli. Co się zmieniło, skoro personalia są niemal te same? Kluczowe na pewno było przesunięcie na bok obrony Gordana Bunozę, a z prawej strony na środek Marko Jovanovicia. Zawodnik pochodzący z Bośni imponował w meczu z Lechem (ale i we wszystkich poprzednich) siłą fizyczną. Co istotne nie tylko nie przegrywał pojedynków bark w bark w obronie, ale bardzo często podłączał się do akcji ofensywnych i tam również prowadząc piłkę nie dawał się wytrącić z równowagi. Bunoza nie boi się kontaktu z przeciwnikiem, wdaje się w pojedynki 1 na 1 i choć jego drybling wykonywany jest nieraz w najprostszy z możliwych sposobów, to i tak zwykle okazuje się skuteczny.

Marko Jovanović, który ma obok siebie Arkadiusza Głowackiego w reprezentacyjnej formie, stał się pewnym punktem linii obrony.

Najwięcej i do tego w pełni zasłużonych pochwał usłyszał chyba po tym meczu Łukasz Burliga. Dość niespodziewanie wygrał rywalizację o miejsce w składzie z Pawłem Stolarskim. Do tej pory jego umiejętności pozostawiały wiele do życzenia, jednak z poznaniakami zaprezentował dużą dojrzałość w grze. Już w pierwszych minutach uruchomił na dobre prawe skrzydło Wisły, z którego głównie dzięki Burlidze szło wiele zagrożenia, z rzutem karnym włącznie.

Swoje momenty miał też Michał Miśkiewicz. Lech kilka razy bardzo groźnie uderzał na bramkę Wisły, rozstrzelał się zanadto zwłaszcza w drugiej połowie meczu. Bramkarz Wisły jednak za każdym razem w bardzo trudnych sytuacjach interweniował pewnie i mocno zaakcentował swój udział w zachowaniu przez Wisłę czystego konta.


Formacja ofensywna:

Do gry pomocników w tym meczu mamy najwięcej zastrzeżeń. Może brzmieć to nieco niedorzecznie, bo to właśnie nad grą ofensywną Białej Gwiazdy było zewsząd najwięcej zachwytów. Istotnie środek pomocy wyglądał kapitalnie. Michał Chrapek mający oczy dookoła głowy, do tego świetnie ułożoną nogę i mnóstwo dokładnych prostopadłych podań nie gorszych niż te, które kiedyś oklaskiwaliśmy po dograniach Mirka Szymkowiaka. Obok niego solidny Łukasz Garguła, który choć tym razem nieco w cieniu młodszego kolegi, to jednak bardzo wartościowy w rozegraniu piłki.

Niestety pochwalić nie możemy pozostałych zawodników z linii pomocy i gdyby nie doskonałe wsparcie z przodu na skrzydłach Burligi i Bunozy, to rezultat meczu mógł nie być tak dobry. Emmanuel Sarki nie zapadł w pamięć żadnym udanym zagraniem, natomiast nie jest problemem wymienianie sytuacji, które popsuł. Zwłaszcza ta, kiedy przez kilkanaście metrów biegł z piłką, mając przed sobą tylko bramkarza i zamiast oddać strzał w któryś z odsłoniętych rogów, postanowił staranować Krzysztofa Kotorowskiego. Po meczu trener Smuda miał też wiele do zarzuceniu swojemu zawodnikowi jeśli chodzi o wywieranie presji na rywalu i zbyt statyczne zabieranie się do rajdów po skrzydle.

Słabo zagrał też Patryk Małecki. Jeśli „Mały” jest w swojej najwyższej formie to jego ogromny wkład w dobrą grę Wisły jest bezdyskusyjny. Problem w tym, że w grze ofensywnej Wiślaka od dłuższego czasu nie widać postępów, a do tego dopadła go wyraźna obniżka formy. Zupełnie co innego jest z zaangażowaniem w grze obronnej Patryka. Od pewnego czasu widać to, o co tyle pretensji miał do niego wcześniej trener Franciszek Smuda. Małecki dużo pracuje w defensywie, często łata luki po zapędzającym się pod pole karne przeciwnika Bunozie.

Ostatnim ze wspomnianej trójki jest Ostoja Stjepanović. Macedończyk zdążył rozegrać już w Wiśle kilka spotkań, ale za żadne nie można go pochwalić, choć oczekiwania wobec niego były wysokie po tym, jak reklamowali go tuż po transferze prezes Bednarz razem z trenerem Smudą.

Na koniec bardzo pozytywny akcent. Po kilkuletniej przerwie z charakterystycznie uniesionymi rękoma ku górze w geście radości ponownie mogliśmy zobaczyć Pawła Brożka. Napastnik Wisły, odkąd wrócił pod Wawel, strzela lub asystuje w każdym spotkaniu.


Oceny (skala 1-10):

Michał Miśkiewicz - 7

Łukasz Burliga - 7

Arkadiusz Głowacki - 7

Marko Jovanović - 6

Gordan Bunoza - 7

Michał Chrapek - 8

Ostoja Stjepanović - 4

(77. min Michał Nalepa) - 5

Patryk Małecki - 4

Łukasz Garguła - 7

Emmanuel Sarki - 4

(63. min Rafał Boguski) - 5

Paweł Brożek - 6

Źródło: skwk.pl

5. kolejka T-Mobile Ekstraklasy - podsumowanie

Wpisany przez Krzysiek

wtorek, 27 sierpnia 2013 22:30


Wisła ogrywa Lecha. Lechia wywozi trzy punkty z Warszawy. Korona podnosi się kolan, oraz niedosyt po Wielkich Derbach Śląska. Zapraszamy do podsumowania 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.


Zagłębie Lubin 0 – 1 Cracovia

Marcin Budziński 72`

Zagłębie, które „musiało” wygrać oczywiście przegrali. W meczu przeważali, stwarzali sobie kolejne sytuacje, a bramkę zdobyła Cracovia. W Lubinie przysłowiowego ptasiego mleczka nie brakuje. Brakuje tylko wyników. „Miedziowi” są doskonałym przykładem paradoksu ekstraklasy. Pod względem organizacyjnym i kadrowym „miażdżą”, pod względem jakości sportowej na boisku właśnie zostali czerwoną latarnią ligi. Jeden „strzał” Budzińskiego wystarczył, by Gliwa powinien oddać swoją miesięczną wypłatę w ramach przeprosin. Cracovia wspólnie z Jagiellonią i Piastem na 6. miejscu.


Górnik Zabrze 2 – 2 Ruch Chorzów

Mateusz Zachara 4`, Préjuce Nakoulma 50` - Marek Zieńczuk 41`, Maciej Jankowski 90`

„Wielkie Derby Śląska” nie rozstrzygnięte. Szybko zdobyta bramka przez gospodarzy, jeszcze bardziej ich nakręciła. Swoje sytuacje mieli i Zachara i Nakoulma. W przypadku pierwszego zabrakło centymetrów, gdy piłka wylądowała na poprzeczce, a drugi zmarnował akcję „sam na sam”. Górnik atakował, ale to Zieńczuk popisał się niesamowitym uderzeniem. „Zieniu” huknął z 25. metrów i pierwsza połowa zakończyła się remisem. Po przerwie szybko zrehabilitował się Nakoluma. W sytuacji „sam na sam” nie dał tym razem szans bramkarzowi Ruchu. Gdy kibice Górnika, już świętowali zwycięstwo, w doliczonym czasie wyrównanie dla Chorzowian dał Jankowski. Górnik zdołał utrzymać pozycję lidera, a Ruch zajmuje 10. miejsce.


Zawisza Bydgoszcz 2 – 2 Podbeskidzie Bielsko-Biała

Jakub Wójcicki 37`, Bernardo Vasconcelos 69` - Marek Sokołowski 78`, Marcin Wodecki 89` (k)

Oba zespoły nadal bez zwycięstwa w lidze. Trener Michniewicz po spotkaniu otwarcie przyznał, że jego zespół nie zasłużył na ten jeden punkt. Piłka nie zawsze jest jednak sprawiedliwa. Zawisza z każdą kolejną minutą rozkręcała się coraz bardziej. Ich starania przyniosły efekt w 37. minucie, gdy po rzucie wolnym, głową bramkę zdobył Wójcicki. W drugiej połowie ataków próbowali goście, ale ich ataki skutecznie były rozbijane jeszcze przed polem karnym. Zawisza nastawiła się na kontratak i jeden z nich przyniósł bramkę, na 20. minut przed końcem. Ta bramka chyba zbytnio rozluźniła gospodarzy, którzy uwierzyli, że nic złego już stać się im nie może. Podbeskidzie zdołało jednak wykorzystać dwa stałe fragmenty gry. Najpierw Sokołowski strzelił bramkę kontaktową po rzucie rożnym. A tuż przed końcem, jeden punkt gościom z rzutu karnego zapewnił Wodecki. Oba zespoły pozostają nadal bez zwycięstwa i okupują odległe 14. i 15. pozycję.


Jagiellonia Białystok 2 – 3 Pogoń Szczecin

Michał Koj 47 (s), Dani Quintana 68 - Takuya Murayama 8, Takafumi Akahoshi 45, Michał Pazdan 83 (s)

Nie udała się inauguracja nowej trybuny W Białymstoku. Dodatkowo Jagiellonia dopiero w 5. Kolejce zagrała mecz „u siebie”. „Portowcy” mają w swoich szeregach jednego z najlepszych w tym sezonie ligowców – Akahoshiego. To głównie dzięki niemu goście wywieźli trzy punkty z trudnego terenu. Mecz mógł się naprawdę podobać, nawet najwybredniejszym kibicom. Dużo ofensywnych akcji i bramek. Dwa samobójcze trafienia, piękny „centro strzał” Quintany. Asysta i bramka świetnego Akahoshiego. Dzięki dość niespodziewanemu zwycięstwu podopiecznych trenera Wdowczyka, Pogoń wskoczyła na wysokie 5. miejsce, natomiast Jagiellonia spada oczko niżej.


Legia Warszawa 0 – 1 Lechia Gdańsk

Paweł Buzała 13`

Można się było spodziewać, że trener Urban desygnuje do gry kilku rezerwowych zawodników. Nikt chyba jednak nie spodziewał się, że będzie ich aż dziesięciu w porównaniu do meczu pucharowego. „Drugi garnitur”, to było za mało na rozpędzoną Lechię. Drużyna trenera Probierza z meczu na mecz gra coraz lepszą piłkę. Dodatkowo „w gazie” jest Buzała, zdobywca jedynej w meczu - zwycięskiej bramki. Legia grała nieporadnie na tle dobrze dysponowanych Gdańszczan. To goście konstruowali groźniejsze ataki. Do tego bezbłędnie zagrała defensywa Lechii z Bieniukiem na czele. Lechia wyrasta faworyta do podium. Już w tym momencie, bez porażki na koncie zajmuje ex aequo z Górnikiem pierwsze miejsce. Legia po drugiej porażce z rzędu spadła na 3. pozycję.


Śląsk Wrocław 3 – 1 Widzew Łódź

Dalibor Stevanović 23`, Marco Paixão 29`, Sebastian Mila 59` - Eduards Višņakovs 76`

Od początku do końca spotkania Śląsk dominował. Praktycznie nie było widać, po piłkarzach trenera Levego trudów czwartkowego meczu. Wrocławianie zagrali na totalnym luzie i z polotem. Mecz rozstrzygnął się praktycznie po 30. minutach. Do przerwy gospodarze mogli prowadzić dużo wyżej, ale i „skromne” 2:0, było sporym komfortem. Po przerwie rywala „dobił” Sebastian Mila, który wykończył ładną akcję kolegów. Honorowe trafienie na kwadrans przed końcem, zaliczył niezawodny Widzewiak – Visniakovs. Niedzielny mecz nie kosztował Wrocławian, zbyt wielu sił, którzy powinni zachować ich sporo przed czwartkowym rewanżem z Sevillą. Dzięki pierwszemu zwycięstwu Śląsk wskoczył na 9. pozycję, natomiast Widzew jest aktualnie 12.


Wisła Kraków 2 – 0 Lech Poznań

Paweł Brożek 30` (k), Łukasz Garguła 45`

Szlagier kolejki całkowicie spełnił pokładane w tym meczu nadzieje kibiców. Jeden z najlepszych meczów sezonu ogólnie, a najlepszy w wykonaniu Wisły od długich miesięcy. Wisła od początku zdominowała gości, spychając ich do głębokiej obrony. Wysoki pressing nie pozwolił, by „Kolejorz” zdołał pograć w piłkę. Wiślacy, którzy od pierwszych minut „siedli” na przeciwniku i tylko kwestią czasu, było kiedy nie pomylą się Chrapek i Garguła. Po świetnym podaniu Chrapka do Burligi i faulu obrońcy na nim, sędzia wskazał na 11. metr. Swoją pierwszą po powrocie bramkę przy R22 zdobył Brożek, który pewnie wykorzystał rzut karny. Drugą bramkę tuż przed przerwą dołożył „Guła” i kibice mogli być spokojni przed 2. połową. W drugiej części gry Wiślacy nadal byli stroną dominującą i tylko dokładności w wykończeniu akcji brakowało. „Skromnym”, ale pewnym i po ładnej grze zwycięstwem Wisła pokazała, że może liczyć się w grze o stawkę w tym sezonie. Wisła, tuż za podium na 4. miejscu. Lech daleko z tyłu - 11.


Korona Kielce 2 – 0 Piast Gliwice

Jacek Kiełb 16`, Paweł Sobolewski 24`

Na zakończenie 5. kolejki w poniedziałek Korona z nowym trenerem na ławce pewnie pokonała Piasta. Niedawni „pucharowicze” byli tylko tłem dla dobrze dysponowanych gospodarzy. Dwa tygodnie pracy hiszpańskiego trenera, chyba przynoszą pozytywny skutek. Korona, która okupowała ostatnią pozycję przed tą kolejką, w ładnym stylu i bez większych problemów pokonała rewelację poprzedniego sezonu. Dwie szybkie bramki zdobyte do 25. minuty okazały się bramkami zwycięskimi. Korona miała jeszcze kilka dogodnych sytuacji w meczu, ale w Kielcach nikt nie będzie rozpamiętywał tego. Liczy się wynik i to, że Korona uciekła „spod topora”. Dzięki pierwszemu zwycięstwu w sezonie jest 13. Piast po doskonałym stracie, z kolejki na kolejkę spada niżej i aktualnie jest szósty.


Źródło: skwk.pl


Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2013/2014

Galeria kibicowska: