2015.08.16 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 3:3

Z Historia Wisły

2015.08.16, Ekstraklasa, 5. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 18:00, niedziela, 20°C
Wisła Kraków 3:3 (2:1) Lechia Gdańsk
widzów: 11.115
sędzia: Tomasz Kwiatkowski z Warszawy.
Bramki
Wilde-Donald Guerrier 6'
Maciej Jankowski 11'


Maciej Jankowski 58'
1:0
2:0
2:1
2:2
3:2
3:3


18' Daniel Łukasik
51' Lukáš Haraslín

87' Mario Maloča
Wisła Kraków
4-5-1
Radosław Cierzniak
Boban Jović
Grafika:Zk.jpg Arkadiusz Głowacki
Richárd Guzmics
Grafika:Zk.jpg Łukasz Burliga
Rafał Boguski Grafika:Zmiana.PNG (90' Denis Popovič)
Alan Uryga
Krzysztof Mączyński
Maciej Jankowski
Grafika:Zk.jpg Wilde-Donald Guerrier
Paweł Brożek Grafika:Zmiana.PNG (72' Grafika:Zk.jpg Tomasz Cywka)

Trener: Kazimierz Moskal
Lechia Gdańsk
4-5-1
Marko Marić
Grzegorz Wojtkowiak Grafika:Zmiana.PNG (73' Paweł Stolarski)
Rafał Janicki Grafika:Zk.jpg
Mario Maloča
Jakub Wawrzyniak Grafika:Zk.jpg
Maciej Makuszewski
Ariel Borysiuk
Daniel Łukasik Grafika:Zk.jpg
Sebastian Mila Grafika:Zk.jpg Grafika:Zmiana.PNG (62' Piotr Wiśniewski)
Bruno Nazário Grafika:Zmiana.PNG (46' Lukáš Haraslín)
Grzegorz Kuświk Grafika:Zk.jpg

Trener: Jerzy Brzęczek
Bramki: 3-3 (2-1)
Strzały: 12-16 (7-6)
Strzały celne: 4-7 (2-2)
Strzały niecelne: 6-5 (3-3)
Strzały zablokowane: 2-3 (2-1)
Słupki/poprzeczki: 0-1 (0-0)
Posiadanie piłki (w %): 44-56 (45-55)
Faule: 18-13 (10-6)
Dośrodkowania: 16-31 (7-14)
Rzuty rożne: 0-9 (0-4)
Spalone: 2-1 (1-0)
Żółte kartki: 4-5 (1-2)
Czerwone kartki: 0-0

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Przedmeczowa konferencja prasowa

Kazimierz Moskal: Zrobimy wszystko, aby wywalczyć trzy punkty

Piąta seria gier Ekstraklasy będzie nie lada gratką dla sympatyków Wisły Kraków, bowiem podopieczni trenera Kazimierza Moskala zmierzą się przed własną publicznością z drużyną Lechii Gdańsk. Trener Białej Gwiazdy zapowiada walkę o komplet punktów, mimo panującej na trybunach atmosfery przyjaźni.

Do rywalizacji z Biało-Zielonymi Wisła Kraków podejdzie bez kontuzjowanych: Macieja Sadloka, Michała Miśkiewicza, Emmanuela Sarkiego i Krystiana Kujawy. „W minionym tygodniu z drobnymi urazami zmagali się także inni podopieczni trenera Moskala. „Mam nadzieje, że udało nam się wyleczyć kilkoro zawodników, którzy mieli problemy przed meczem z Ruchem. Urazy Guzmicsa i Guerriera dotyczyły kolana, co niesie ze sobą duże ryzyko. Na pewno nie jest brany pod uwagę Michał Miśkiewicz, Maciej Sadlok, Manu Sarki i Krystian Kujawa. Pozostali zawodnicy są zdrowi i zdolni do gry” – zaczął opiekun Wiślaków. Do dyspozycji szkoleniowca jest także Michał Buchalik, który stanął między słupkami w starciu z Ruchem w ramach Pucharu Polski. „Nigdy nie ujawniam składu przed meczem, bo nie wiadomo, co się wydarzy. Myślę jednak, że Radek swoją postawą zasłużył na to, aby być numerem jeden. Michał wrócił po kontuzji, wystąpił w Chorzowie i w meczu rezerw, ale sądzę, że nic się nie zmieni i Radek wybiegnie w podstawowym składzie” – zasugerował trener.

Zdaniem krakowskich dziennikarzy, po nieudanym starcie gdańszczan w Ekstraklasie, faworytem niedzielnej potyczki są Wiślacy. „Obojętne z kim przychodzi nam grać u siebie, to każdy inny wynik niż zwycięstwo zawsze będzie rozczarowaniem. Wszyscy oczekują od Wisły, bez względu na to, w jakiej jesteśmy sytuacji, aby wygrywała. Na pewno jutro będziemy grać, tak, jak w każdym meczu, o trzy punkty. Przy okazji meczu z Cracovią rozmawialiśmy, jakie ma dla mnie znaczenie rola faworyta – absolutnie żadne i nic tutaj w tej kwestii przed spotkaniem z Lechią się nie zmieniło” – powiedział szkoleniowiec Białej Gwiazdy.

Na pytanie, jak trener Kazimierz Moskal ocenia zespół z Gdańska, odpowiedział: „Lechia ma ogromny potencjał, jest to w ostatnim czasie jeden z niewielu klubów w Polsce, po którym widać, że się rozwija. Wystartowali kiepsko i wiadomo, że będą dążyć do przełamania. Uważam, że stać ich na to, aby grać lepiej, a przede wszystkim skuteczniej. Nie możemy dopuścić do tego, aby nastąpiło to teraz. Dla nas liczy się nasza dyspozycja i zrobimy, co w naszej mocy, aby wywalczyć jutro trzy punkty” – zapewnił.

Postawa Wiślaków w starciu z mistrzem i wicemistrzem Polski rozbudziła apetyty kibiców. Szkoleniowiec Białej Gwiazdy liczy na liczne przybycie sympatyków Wisły i gorący doping od pierwszej do ostatniej minuty. „Gramy u siebie, przed własną widownią, chcemy być przede wszystkim bardziej skuteczni, ale również zagrać efektywnie, aby przyciągnąć jak najwięcej kibiców na stadion. Po meczu z Lechem mówiłem już, że atmosfera z całą pewnością udzieliła się też piłkarzom i łatwiej w takich momentach wznieść się na maksimum swoich możliwości i pokazać potencjał” – dodał.

Na trybunach Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana szykuje się wielkie piłkarskie święto, co charakteryzuje mecze przyjaźni. „Szczerze? Dla mnie to jest najgorsza rzecz – mecz przyjaźni. Zdecydowanie wolę, kiedy atmosfera na trybunach jest taka sama, jak na murawie. Wierzę, że na takie spotkanie jesteśmy w stanie się zmobilizować, bo Lechia ma potencjał, mocnych zawodników i nie ma mowy, żebyśmy szybko uwierzyli, że tak fantastycznie gramy. A ten zimny kubeł, który został na nas w Chorzowie wylany, powinien pozytywnie na nas wpłynąć” – wyraził nadzieję.

Minione potyczki Wisły z Lechią przyniosły emocje, które towarzyszyły piłkarzom obu zespołów przez pełne 90 minut. „Myślę, że po to wychodzi się na boisko, aby grać dobrą piłkę, aby każdy pokazał, na co go stać. Mówiliśmy o potencjale obu drużyn, więc nic nie szkodzi na przeszkodzie, aby pokazać to na boisku i rozegrać zawody, które zostaną zapamiętane” – zakończył trener Kazimierz Moskal.


K. Kawula
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Paweł Brożek: O przyjaźni na boisku nie ma mowy

Na przedmeczowej konferencji prasowej obok trenera Kazimierza Moskala zasiadł napastnik krakowskiej Wisły – Paweł Brożek. Popularny „Pawka” zapewnił, że piłkarze Białej Gwiazdy dadzą z siebie wszystko i nie zamierzają stosować żadnej taryfy ulgowej w trakcie niedzielnego pojedynku z Lechią.

Paweł Brożek wystąpił w dziesięciu spotkaniach przeciwko drużynie Biało-Zielonych, zdobywając w nich siedem bramek. Na pytanie, jak te potyczki wyglądały z perspektywy murawy, napastnik Białej Gwiazd odpowiedział: „Na boisku ta przyjaźń nie była widoczna, mecze były zacięte, przede wszystkim te w Gdańsku. Były takie rywalizacje w Krakowie, po których Lechia wracała do siebie z bagażem bramek. Jutro na pewno takiego spotkania nie spodziewam się, wszyscy narzekają, że Lechia, mimo swojego potencjału, gra słabiej. Uważam, że w końcu zaczną grać dobrze, zdobywać punkty, lecz mam nadzieję, że nie jutro”.

Po czterech kolejkach drużyna trenera Jerzego Brzęczka ma na swoim koncie dwa punkty. „Zgodzę się z tym, że występujemy w roli faworyta, nawet biorąc pod uwagę fakt, jak zaczęliśmy sezon. Wydaje mi się, że poza meczem z Górnikiem, gdzie drużyna po 30 minutach troszeczkę siadła, te mecze z Cracovią, Lechem i Legią potwierdziły, że Wisła ma potencjał i potrafi grać lepszą piłkę” – ocenił.

Od startu ligi Paweł Brożek ani razu nie zmusił bramkarzy rywali do wyciągania futbolówki z siatki. „Nie czuję się komfortowo, bo wiadomo, że napastnik żyje ze zdobywanych goli. Pozytywne natomiast jest w tym wszystko to, że drużyna gra dobrze, nie gubi punktów. Wierzę, i jestem jednak pozytywnie nastawiony, bo te gole muszą zacząć padać i jest to tylko kwestia czasu” – zapewnił.

Popularny „Pawka” sięgnął pamięcią do wcześniejszych meczów pomiędzy obiema drużynami, zwracając uwagę na relacje kibiców. „Fajnie jest, jeśli kibice się przyjaźnią, to też jest bardzo ważne. Pamiętam różne spotkania z Lechią i nie przypominam sobie, abyśmy się klepali po plecach. Chcemy w jutrzejszym meczu potwierdzić swoją dobrą dyspozycję, na pewno rywal będzie chciał zdobyć punkty, także o przyjaźni na boisku nie ma mowy” – zakończył wypowiedź Paweł Brożek.


K. Kawula
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Wygrać w meczu przyjaźni: Wisła - Lechia

uż w niedzielę Wisła Kraków zmierzy się na własnym stadionie z zespołem Lechii Gdańsk. Piłkarze znad morza docelowo mają walczyć o wysokie lokaty, tymczasem po czterech kolejkach zgromadzili oni jedynie trzy punkty. Wisła natomiast wciąż jest niepokonana, a po ostatnim remisie w Warszawie apetyty rosną.

Samymi remisami nie da się jednak daleko zajść, co podkreślają piłkarze "Białej Gwiazdy". W meczu z zaprzyjaźnioną Lechią nie będzie więc miejsca na taryfę ulgową, ale wprost przeciwnie: zawodnicy obydwu drużyn zadowoleni będą tylko i wyłącznie w przypadku zdobycia kompletu punktów.

Za Wisłą bardzo nieudany start w Pucharze Polski, który został potraktowany po macoszemu i z którym piłkarze spod Wawelu już zdążyli się pożegnać. W niedzielne popołudnie na murawę wybiegnie jednak inna drużyna, zasilona przede wszystkim Radkiem Cierzniakiem w bramce, duetem stoperów Głowacki - Guzmics oraz z Guerrierem, Mączyńskim i Brożkiem z przodu. Zabraknie na pewno kontuzjowanych zawodników, Michała Miśkiewicza, Macieja Sadloka, Krystiana Kujawy i Emmanuela Sarkiego.

Swoich szans w Chorzowie nie wykorzystali zawodnicy, którzy nie mają mocnej pozycji w zespole. Mowa tu zwłaszcza o nowych zawodnikach: Denisie Popoviciu i Tomaszu Cywce, którzy zaczynali sezon jako pewniacy do gry, a już po kilku kolejkach wylądowali na ławce i nie dają specjalnie sygnałów do tego, by ich sytuacja mogła ulec zmianie.

Na papierze Lechia wygląda na jednego z potentatów całej ligowej stawki. Póki co jednak na boisku podopiecznym Jerzego Brzęczka idzie zdecydowanie słabiej. Mecz z Wisłą będzie kolejnym ciężkim testem dla nowej drużyny z Gdańska, która jako jedna z nielicznych ekip w bieżącym sezonie nie zaznała smaku zwycięstwa.

Zespół gdańskiej Lechii w Małopolsce przebywa już od kilku dni. W połowie tygodnia Biało-Zieloni zdecydowanie odprawili z kwitkiem Puszczę Niepołomice w ramach Pucharu Polski i do meczu z Wisłą podejdą w niezłych nastrojach.

Za Wisłą trzy ligowe mecze na szczycie: derby, Lech i Legia. Pięć punktów to dobry rezultat, ale patrząc z perspektywy sytuacji i okazji powinno ich być więcej. Teraz przed "Białą Gwiazdą" najlepsza okazja, by zatrzeć fatalne wrażenie po odpadnięciu z PP. Tak może się stać jedynie w przypadku zwycięstwa, na które wszyscy w Krakowie czekają!

(sum91)
Źródło: wislakrakow.com


Gonić czołówkę! Wisła w piątej kolejce gra z Lechią

Po udanych meczach z Lechem i Legią piłkarze krakowskiej Wisły odpadli z rozgrywek Pucharu Polski w rywalizacji z chorzowskim Ruchem, co mocno podrażniło część kibiców z ulicy Reymonta. Tym bardziej więc dla wiślaków priorytetem muszą być występy w lidze, w której bardzo słaby start zaliczył nasz najbliższy przeciwnik - gdańska Lechia. Zaprzyjaźniony z nami klub ma na swoim koncie tylko dwa punkty i przyjeżdża na Reymonta, aby bez dwóch zdań ten dorobek poprawić. Swój chce jednak także podwyższyć Wisła, co zapowiada nam solidne emocje!

Te doświadczyć mogliśmy w rywalizacji obydwu drużyn już w sezonie poprzednim. Przypomnijmy, że po licznych transferach - Lechia miała w Ekstraklasie "rządzić i dzielić", ale choć do przerwy prowadziła w Krakowie 1-0, to ostatecznie przegrała 1-3. A mecz ten był jednym z lepszych w wykonaniu wiślaków, w całych rozgrywkach 2014/2015. Jakby zaś tego było mało - już w niedawnej rundzie finałowej - Wisła zmierzyła się z Lechią na PGE Arenie i po pamiętnej "akcji sezonu" i golu Jeana Barrientosa - zremisowaliśmy 2-2.

I to dobitnie pokazuje, że ofensywnie grająca Wisła oraz lubiąca też tak grać Lechia - są w stanie stworzyć widowiska, które porywają kibiców. I nie zdziwimy się, jeśli wybrany przez platformę nc+ na "mecz kolejki" krakowsko-gdański pojedynek - znów będzie się pamiętać na długo.

Obydwa zespoły mają bowiem niemały potencjał i choć Lechia zalicza jak na razie falstart, to przypuszczamy, że "biało-zielonych" musiała podbudować wysoka wygrana (5-1) z Puszczą Niepołomice w rozgrywkach Pucharu Polski.

A na ile ich to podbuduje rzeczywiście i na ile pozwolą Sebastianowi Mili i spółce wiślacy - warto na pewno przekonać się "na żywo". Zapraszamy Was więc serdecznie na ten mecz i licząc na kolejny dobry i skuteczny występ piłkarzy Kazimierz Moskala - nie sposób nie zanucić "jazda, jazda, jazda - Biała Gwiazda"!

Do zobaczenia przy Reymonta!


Źródło: wislaportal.pl


Przyjaźni moc!

Jak długi jest sezon ligowy, tak wiele w nim różnych spotkań. Są jednak w kalendarzu takie mecze, w których przeciwnik jest wyjątkowy. A to dlatego, bo kibiców obydwu drużyn łączy niezwykła moc przyjaźni. Tak będzie właśnie dziś, na stadionie przy ulicy Reymonta, gdzie krakowska Wisła podejmować będzie Lechię Gdańsk. Zapraszamy na mecz przyjaźni!

Od pierwszego spotkania tych drużyn minęło już ponad 66 lat. Przez ten czas jedenastki z Krakowa i Gdańska stawały naprzeciw siebie 54 razy, z czego aż 40 spotkań rozegrano na poziomie Ekstraklasy. Bilans meczów w najwyższej polskiej lidze, przemawia na korzyść Białej Gwiazdy. Nasi piłkarze zwyciężyli w 21 meczach, przegrali 11, a zremisowali 8. Mecze Wisły i Lechii to spotkania, w których nie brakuje bramek i emocji. Pierwszy raz przy Reymonta oba kluby zagrały ze sobą 18 września 1949 roku. W tym spotkaniu bezkonkurencyjni byli gospodarze, którzy pewnie pokonali gości z Gdańska 4:0. Już w 4. minucie wynik spotkania otworzył Józef Kohut. Nie minęło pół godziny meczu, a krakowianie prowadzili już 3:0. Najpierw podwyższył Kazimierz Cisowski, a po chwili swoją drugą bramkę zdobył Kohut. Kilka minut przed końcem meczu, ponownie trafił Cisowski i Wisła pewnie zgarnęła trzy punkty.

W Krakowie Wisła z Lechią grała już 19 razy i przed własną publicznością Biała Gwiazda jest zdecydowanie lepszym zespołem. Wiślacy, przy Reymonta, wygrali jak do tej pory 15 spotkań, zremisowali jedno i przegrali zaledwie trzy. Ostatni raz w stolicy Małopolski oba zespoły spotkały się niemal dokładnie rok temu. Dokładnie 17 sierpnia 2014 roku w meczu rozgrywanym, tak jak dziś, w ramach 5. kolejki Ekstraklasy. W 26. minucie prowadzenie objęli goście, a jedenastkę na gola zamienił Stojan Vranjes. Wiślacy wzięli się do roboty dopiero po przerwie, a stan rywalizacji wyrównał Maciej Sadlok, który po dynamicznym wejściu w pole karne Lechii, strzałem z ostrego kąta, pokonał bramkarza gości. Pięć minut później było już 2:1 dla Wisły, a bardzo ładną akcję wykończył Semir Stilić. W samej końcówce, Bośniak pięknym strzałem z rzutu wolnego ustalił wynik spotkania na 3:1.

Oba kluby w swoich Ekstraklasowych meczach zdobyły łącznie 102 bramki. Wisła 67 razy trafiała do bramki Lechii, a ta odwdzięczyła się 35 golami. Najlepszym strzelcem Białej Gwiazdy w meczach przeciwko gdańszczanom jest Paweł Brożek, który ma na swoim koncie 7 bramek.

Ostatnie spotkanie tych dwóch zespołów miało miejsce 15 maja tego roku w Gdańsku. Na PGE Arenie Wisła i Lechia podzieliły się punktami remisując 2:2. Do przerwy prowadzili gospodarze, dzięki bramce zdobytej przez Macieja Makuszewskiego. Wiślacy wyrównali w 60. minucie, a gola pięknym strzałem głową zdobył Rafał Boguski. Chwilę później krakowianie przeprowadzili wspaniałą, szybką akcję, którą strzałem piętą zakończył Jean Barrientos i dzięki temu wyszli na prowadzenie. Z Gdańska nie udało się jednak wywieźć pełnej puli, gdyż remis Lechii dał Kevin Friesenbichler, który wykorzystał podanie od Sebastiana Mili.

W poprzedniej kolejce Lechia zremisowała bezbramkowo ze Śląskiem Wrocław i obecnie plasuje się na pozycji numer 14. Wisła natomiast zremisowała w Warszawie z Legią i zajmuje 12. miejsce w tabeli.

Dzisiejsze spotkanie ma zupełnie inną rangę niż te, które podopieczni Kazimierza Moskala mają za sobą. Nikt nie mówi jednak, że będzie łatwiej. Dziś trzeba udowodnić swoją siłę i potwierdzić dobrą formę. Podczas gdy na trybunach kibice wspólnie będą wspierać obydwie drużyny, na boisku nie będzie sentymentów i na pewno możemy spodziewać się emocji. Stwórzmy razem niezapomniane widowisko! Do zobaczenia na R22!

Mecz przyjaźni pomiędzy Wisłą Kraków a Lechią Gdańsk rozpocznie się o godzinie 18:00.


MH
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


O rywalu:

Co słychać u rywala: Lechia Gdańsk

W piątej kolejce Ekstraklasy w Krakowie dojdzie do pierwszego meczu przyjaźni – Wisła zmierzy się z Lechią Gdańsk. Sprawdzamy, co słychać u lechistów. Zespół Jerzego Brzęczka bardzo słabo rozpoczął ten sezon, gdyż po czterech meczach ligowych ma na koncie zaledwie dwa punkty. Pierwsze zwycięstwo biało-zieloni odnieśli w Pucharze Polski, pokonując w Niepołomicach tamtejszą Puszczę 5:1.

Podobnie jak przed rokiem, tego lata w Lechii znów doszło do licznych zmian kadrowych. Do Gdańska przybyli między innymi napastnicy: Grzegorz Kuświk z Ruchu Chorzów i Michał Mak z GKS-u Bełchatów, bramkarz Marko Marić z Rapidu Wiedeń oraz obrońca Mario Maloca z Hajduka Split. Z Pomorzem pożegnali się Mateusz Możdżeń (Podbeskidzie Bielsko-Biała), Piotr Grzelczak (Jagiellonia Białystok), Kevin Friesenbichler (Austria Wiedeń) oraz Antonio Colak (Kaiserslautern).

Trener Jerzy Brzęczek liczy, że wysokie zwycięstwo w Niepołomicach da jego drużynie zastrzyk pozytywnej energii i pewności siebie. Nie ukrywa jednak, że jego zdaniem można było pokusić się o wyższy wynik: „Najważniejszy jest awans do kolejnej rundy. W pierwszej połowie gospodarze mieli swoje szanse, bo brakowało nam agresji. Po przerwie to my dominowaliśmy i powinniśmy strzelić więcej bramek. To zwycięstwo powinno nam dodać pewności siebie. Mam nadzieję, że wrócimy do dobrej formy, którą prezentowaliśmy wiosną.”

Do Krakowa wybiera się około trzystuosobwa grupa gdańskich kibiców, którzy jak zwykle zasiądą na trybunach razem z fanami Białej Gwiazdy i będą wspierać obie drużyny.


K. Wojnarowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Tak Gra Lechia

W Ekstraklasie nie ma czasu na rozpamiętywanie. Zaledwie trzy dni po porażce z Ruchem Chorzów w Pucharze Polski podopiecznym Kazimierza Moskala przyjdzie zmierzyć się w piątej ligowej kolejce z Lechią Gdańsk, podbudowaną pewnym pucharowym zwycięstwem 5:1 nad drugoligową Puszczą Niepołomice.

Co ciekawe, wygrana gdańszczan w Pucharze Polski była dopiero pierwszą w sezonie. Bez wątpienia apetyty w klubie są dużo większe i kibice Biało-Zielonych liczą, że środowy sukces będzie przełomem dla graczy trenera Jerzego Brzęczka. W kuluarach mówi się, że w przypadku kolejnych porażek, 44-latek może podzielić losy trenerskiego duetu Warzycha - Dankowski. Lechii więc bardzo zależy na dobrym wyniku i odniesieniu pierwszego ligowego triumfu. Plany gdańszczan pokrzyżować spróbują Wiślacy, którzy będą chcieli przed własną publicznością zmazać plamę z pucharowej potyczki z Ruchem.

Biało-Zieloni do spotkania z niepołomiczanami przystąpili niemal w podstawowym składzie, a rezerwowi, którzy otrzymali szansę, pokazali się z bardzo dobrej strony, co może zagwarantować im miejsce w wyjściowej jedenastce. Po dwie bramki w spotkaniu z drugoligowcem zdobyli Bartłomiej Pawłowski oraz Piotr Wiśniewski. Wiele wskazuje, że przynajmniej jeden z nich rozpocznie niedzielny mecz przyjaźni od pierwszej minuty. Z kim jeszcze przyjdzie się mierzyć piłkarzom Wisły? Zapraszamy na analizę taktyczną zespołu Lechii:

Bramka: Jeszcze w zeszłym sezonie obsada pozycji numer "1" była twardym orzechem do zgryzienia dla trenera Brzęczka. Początkowo podstawowym bramkarzem był wychowanek klubu, 32-letni już Mateusz Bąk, jednak w trakcie rozgrywek został on wyparty ze składu przez Łukasza Budziłka. Mimo, że ten ostatni wprawdzie rozegrał mecz z Puszczą Niepołomice, to między słupkami należy spodziewać się nowego nabytku gdańszczan. Marko Marić, bo o nim mowa, to gracz wypożyczony na rok z niemieckiego Hoffenheim. 19-latek przybył do Ekstraklasy w celu ogrywania się, a Lechia może być zadowolona z tego transferu. Póki co, to właśnie młody Chorwat jest najbardziej wyróżniającym się członkiem zespołu Biało-Zielonych.

Linia obrony: Doświadczone boki i młody, aczkolwiek ograny już środek – to recepta gdańszczan na defensywę zespołu. Powracający do Polski po zagranicznych wojażach reprezentanci kraju - Jakub Wawrzyniak i Grzegorz Wojtkowiak - z miejsca stali się kluczowymi zawodnikami Lechii i jak do tej pory wszystkie cztery ligowe spotkania rozegrali w pełnym wymiarze czasowym. Na środku dwóch rutyniarzy, którzy w sumie rozegrali 68 meczów w narodowej kadrze, wspierać będą Rafał Janicki, 23-latek, od paru sezonów będący podporą drużyny, a także Mario Maloca, 26-letni Chorwat, pozyskany z Hajduka Split za 210 tys. euro, wyceniany jednak prze portal transfermarkt.de na aż 1,5 miliona euro. Jednokrotny reprezentant kraju związał się z gdańszczanami trzyletnią umową i z jego występami związane są olbrzymie nadzieje.

Linia pomocy: Lechiści, po finansowym wsparciu przez nowych właścicieli, ściągnęli do swojego klubu kilku pomocników z ciekawą przeszłością. Oczywiście nie trzeba wspominać kibicom o Sebastianie Mili, który jednak mecz rozpocznie najprawdopodobniej na ławce rezerwowych. W ostatnim meczu ligowym, zdobywca bramki na 2:0 w meczu z Niemcami, został zastąpiony przez kolejnego gracza związanego niemal przez całą karierę z Lechią – Piotra Wiśniewskiego. Zawodnik ten, przebywający w klubie z Gdańska już od ponad dekady, występuje najczęściej jako prawy pomocnik, i tak też najpewniej będzie w meczu z Wisłą. Roszada Mili z Wiśniewskim umożliwia także grę na swojej ulubionej pozycji młodemu Brazylijczykowi, Bruno Nazario, drugiemu z piłkarzy wypożyczonych z Hoffenheim. Lewym pomocnikiem, który prawdopodobnie często wymieniać będzie się pozycjami z Wiśniewskim, będzie były gracz Tereka Grozny, 25-letni Maciej Makuszewski, na którego Lechia zdecydowała wyłożyć aż 400 tys. euro. W meczu Pucharu Polski wychowanek SMS-u Łódź strzelił jedną z bramek i zanotował dwie asysty, zatem jego pozycja w składzie wydaje się być niepodważalna. Za trójką ofensywnie usposobionych graczy ustawieni zostaną Ariel Borysiuk, 10-krotny reprezentant kraju, oraz Stojan Vranješ.

Atak: Lechia przyzwyczaiła już do gry jednym wysuniętym napastnikiem. Na początku sezonu przebojem do składu wdarł się 19-letni rodowity krakowianin Adam Buksa, niegdyś sprzedany z juniorów Wisły Kraków do włoskiej Novary Calcio. W meczu z Pogonią, w którym strzelił on swego premierowego gola w najwyższej klasie rozgrywkowej, doznał kontuzji, która przez pewien czas uniemożliwiała udział w treningach. W jego miejsce do pierwszej jedenastki wskoczył nowy gracz Biało-Zielonych, reprezentujący wcześniej barwy chorzowskiego Ruchu Grzegorz Kuświk, wychowanek Ślęzy Wrocław, następnie piłkarz takich klubów jak KS Polkowice i GKS Bełchatów. I choć w Chorzowie Kuświk był gwarantem dwucyfrowej liczby bramek w sezonie, to w drużynie znad morza póki co talent 27-latka nie może rozbłysnąć na dobre. Wszyscy kibice Lechii liczą jednak, że strzelecki licznik napastnika w końcu ruszy i nie tak łatwo będzie go zatrzymać.

Mecze z Lechią określane są jako mecze przyjaźni, na boisku jednak nie będzie miejsca na sentymenty. Lechiści chcą udowodnić, że zły początek rozgrywek był tylko wypadkiem przy pracy, Wiślacy odbudować się po pierwszej w tym sezonie przegranej. Spotkanie poprowadzi arbiter Tomasz Kwiatkowski z Warszawy, a jego pierwszy gwizdek zabrzmi już w niedzielę o godzinie 18.00. Zapraszamy na stadion przy R22!


Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Atrakcje przed meczem z Lechią Gdańsk

Liczne atrakcje towarzyszyć będą kibicom Białej Gwiazdy, którzy w niedzielny wieczór zasiądą na trybunach Stadionu Miejskiego w Krakowie im. Henryka Reymana, żeby w meczu przyjaźni z Lechią Gdańsk dodać skrzydeł swoim ulubieńców.

W niedzielę od godziny 12.00 przy wejściu na trybunę C na chętnych sympatyków zarówno Wisły, jak i Lechii będzie czekał autokar należący do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krakowie. Każdy krwiodawca w zamian za udział w tym jakże potrzebnym przedsięwzięciu otrzyma w punkcie poboru krwi voucher na spotkanie ze Śląskiem Wrocław. Ponadto piłkarze obu drużyn na rozgrzewce przed pierwszym gwizdkiem arbitra pojawią się w specjalnie zaprojektowanych koszulkach, na których widnieć będzie logo Fundacji Kibicujemy Życiu.

Równie ważnym wydarzeniem będzie uhonorowanie wieloletniego zawodnika Białej Gwiazdy, Mariana Machowskiego, który 15 minut przed rozpoczęciem spotkania z rąk Prezesa Wisły Kraków SA Roberta Gaszyńskiego, Honorowego Prezesa Ludwika Miętta-Mikołajewicza oraz wiceprzewodniczącego Rady Seniorów Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków Mariana Stolczyka otrzyma pamiątkową koszulkę wraz z gratulacjami i podziękowaniami za liczne występy i serce pozostawione na boisku.

W związku z obchodzonym przez Ekstraklasę Świętem Wojska Polskiego na wszystkich stadionach w 5. kolejce pojawią się patriotyczne akcenty. Dlatego też na chwilę przed rozpoczęciem spotkania na stadionie Wisły zabrzmi Mazurek Dąbrowskiego, a zawodników obu drużyn, w obecności dziecięcej eskorty, wyprowadzi flaga Polski niesiona przez harcerzy i uczniów szkoły wojskowej.

Dodatkowo przed pierwszym gwizdkiem arbitra w Sektorze Rodzinnym z najmłodszymi fanami spotka się podopieczny trenera Kazimierza Moskala – Krystian Kujawa. Z kolei w przerwie rywalizacji z gdańską ekipą sektor E odwiedzi inny obrońca Białej Gwiazdy – Maciej Sadlok.

Sympatycy, którzy zdecydowali się całą rodziną uczestniczyć w piłkarskim święcie i zasiądą na Sektorze Rodzinnym będą mieli także możliwość zapoznania się z produktami marki S.C. Johnson!, w tym ze środkami przeciw komarom, kleszczom, muchom, meszkom i innym owadom latającym. Każdy młody kibic mógł ozdobić swoją twarz w barwy Wisły oraz otrzymać z rąk hostess próbki produktów marki Brise, Kiwi i Off!. Ponadto dla chętnych przygotowano Interaktywny Quiz z Wiedzy o Wiśle Kraków, którego zwycięzcy otrzymają nagrody wręczone przez przedstawicieli marki S.C. Johnson!.

Ostatnim elementem będzie konkurs sprawnościowy, który będzie miał miejsce w przerwie niedzielnego spotkania. Wybrani przez wolontariuszy uczestnicy będą musieli zmierzyć się z przygotowanym zadaniem, a osoba, która poradzi sobie z nim najlepiej, otrzyma gadżety ufundowane przez Wisłę Kraków.

K. Kawula
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Zbiórka na rzecz Akademii Piłkarskiej Wisła Kraków

W najbliższą niedzielę, w dniu meczu 5. kolejki Ekstraklasy, w której Biała Gwiazda podejmować będzie Lechię Gdańsk, odbędzie się zbiórka na rzecz Akademii Piłkarskiej Wisła Kraków, a jej dochód przeznaczony zostanie na szkolenie dzieci i młodzieży.

Zbiórka pieniężna przeprowadzona zostanie przez młodych zawodników Wisły Kraków w wieku 8-10 lat pod nadzorem opiekunów. Adepci Akademii Piłkarskiej będą kwestować za kołowrotkami, w holach oraz przy wejściach na trybuny na wszystkich sektorach Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana z wyłączeniem sektora C. Dowolne datki będzie można wrzucić do puszek oznaczonych logiem Akademii Piłkarskiej i TS Wisły Kraków. Młodzi kwestorzy oraz ich opiekowanie będą wyposażeni w identyfikatory świadczące o ich wiarygodności.

Zbiórka rozpocznie się o godzinie 17.00 i potrwa do ostatniego gwizdka arbitra.


Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Przelejmy krew – podzielmy się życiem

12 stycznia 2007 roku został założony Klub Honorowych Dawców Krwi Wisły Kraków, prezesem którego jest Jan Ostroga. W najbliższą niedzielę, przed meczem z Lechią Gdańsk, wszyscy chętni będą mogli przyłączyć się do akcji krwiodawstwa, oddając ten bezcenny lek w ustawionym przed trybuną C ambulansie.

Prezes Zarządu KHDW Wisły Kraków, Jan Ostroga, przedstawił krótko założenia i cele działania organizacji zrzeszającej honorowych krwiodawców. „Fundacja Kibicujemy Życiu powstała, aby propagować idee honorowego krwiodawstwa wśród środowisk związanych ze sportem, a więc również kibiców. Chcemy przez to uwrażliwić ludzi, szczególnie młodych, na drugiego człowieka, a przez to uczyć empatii i tolerancji. Widząc młodych ludzi przychodzących, żeby podzielić się swoją krwią z innymi, widzimy, że nasza inicjatywa ma sens” – powiedział Jan Ostroga.

Dwa lata temu, pod Włocławkiem, w wyniku wypadku autokaru zginęło dwóch kibiców Lechii Gdańsk, a pięćdziesiąt osób zostało rannych. „Szczególnie należy wspomnieć o dniu, w którym nasza kibicowska brać okryła się żałobą, a nasza solidarność dała wspaniałe efekty. Datę 19 marca 2013 roku znają wszyscy. Wówczas miał miejsce tragiczny w skutkach wypadek autokaru, którym po meczu wyjazdowym wracali do domu nasi bracia z Lechii. Apel o oddawanie krwi dla rannych sprawił, że zapełniły się stacje krwiodawstwa niemal w całej Polsce. Kibice, co należy podkreślić, często wywodzący się z mocno skonfliktowanych klubów, gremialnie przyłączyli się do akcji” – opowiadał.

Niech na naszej niedzielnej akcji nie zabraknie chętnych, liczymy też na naszych przyjaciół z Gdańska, niech braterstwo krwi zostanie przypieczętowane zasileniem Banku Krwi wieloma litrami tego życiodajnego leku. „Przelejmy krew – podzielmy się życiem” niech będzie hasłem na ten dzień. Planujemy też podobną akcję przed kolejnym meczem przyjaźni ze Śląskiem. O szczegółach będziemy informować na bieżąco” – dodał.

Słowa podziękowania skierowane zostały także w stronę Prezesa Roberta Gaszyńskiego oraz Zarządu, którzy chętnie współpracują z Fundacją i Klubem Honorowych Dawców Krwi „Wisła Kraków” przy organizowaniu akcji krwiodawstwa. „Jesteśmy wdzięczni Panu Prezesowi Gaszyńskiemu i Zarządowi Wisły Kraków SA za udzielone wsparcie naszym działaniom, licząc jednocześnie na kontynuację tej, tak potrzebnej dla ogółu, współpracy” – zakończył Jan Ostroga.

K. Kawula
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Czym jest przyjaźń? (wideo)

W miniony poniedziałek trójka piłkarzy Wisły wcieliła się role reporterów. O co pytali przechodniów Michał Buchalik, Richard Guzmics i Boban Jović?

>>> Akcja promocyjna:Wisła Kraków

Źródło: WisłaKrakówSA


Ekstraklasa uczci Święto Wojska Polskiego

Wprowadzone przez Sejm do kalendarza w 1992 roku Święto Wojska Polskiego po raz pierwszy będzie obchodzone także w Ekstraklasie. Aby uczcić wyjątkowy dla polskich wojskowych dzień 15 sierpnia, na wszystkich stadionach w 5. kolejce Ekstraklasy (14-17.08.2015) pojawią się patriotyczne akcenty. Kluby przygotowały też własne atrakcje związane z Siłami Zbrojnymi Rzeczypospolitej Polskiej.

Dołączenie do obchodów przez Ekstraklasę wpisuje się w znacznie starszą – sięgającą już blisko stulecia – tradycję. 15 sierpnia jako Święto Żołnierza celebrowano już w II Rzeczypospolitej, od kiedy w 1923 roku Minister Spraw Wojskowych usankcjonował ten dzień jako pamiątkę zwycięskiej Bitwy Warszawskiej 1920 roku.

Zapowiadane obchody Święta Wojska Polskiego.
Zapowiadane obchody Święta Wojska Polskiego.

Pierwszą oficjalną kolejką poświęconą Wojsku Polskiemu Ekstraklasa rozpoczyna nową tradycję rozgrywania patriotycznych kolejek w połowie sierpnia podczas każdego kolejnego sezonu. W ramach celebracji przed rozpoczęciem meczów spikerzy odczytają komunikat o Święcie Wojska Polskiego, przy wejściu zawodników i sędziów na murawę zaprezentowane zostaną biało-czerwone flagi, odegrany i odśpiewany zostanie także hymn narodowy.

- Chcemy uczynić z tego wydarzenia święto wszystkich kibiców Ekstraklasy, bez względu na sympatie klubowe czy miejsce zamieszkania. Wszystkich łączą narodowe barwy, szacunek i wdzięczność do żołnierzy służących w Polsce i na misjach zagranicznych, tak samo jak wspólna pamięć o poległych – mówi Michał Siara, manager ds. marketingu Ekstraklasy S.A.

Święto Wojska Polskiego w Ekstraklasie to nie tylko hymny i biało-czerwone barwy, ale też specjalne wydarzenia około meczowe w klubach. Na trybunach gościć będą weterani i czynni żołnierze. W Lubinie pojawi się stuosobowa delegacja z jednostki wojskowej, w tym weterani misji w Iraku i Afganistanie. W Łęcznej reprezentacja wojskowych pojawi się w galowych mundurach, a trybuny w Gliwicach odwiedzą między innymi komandosi z Jednostki Wojskowej Komandosów Lubliniec. Żołnierzy na stadionie spotkać będzie można też w Kielcach, Białymstoku i Krakowie. Na stadionie Wisły to oni wniosą biało-czerwoną flagę na boisko.

Nie zabraknie też piłkarsko-wojskowych akcentów, jak piknik rodzinny połączony z turniejem piłkarskim im. Wojska Polskiego przy stadionie w Gliwicach. Do wygrania będą między innymi koszulki Piasta Gliwice, w zawodach wezmą udział komandosi Jednostki Wojskowej Komandosów AGAT. Ponadto kibice, którzy bawić się będą na przedmeczowym pikniku będą mogli spróbować wojskowej kuchni.

Ekstraklasa i kluby serdecznie zachęcają do licznego przyłączenia się do obchodów Święta Wojska Polskiego na stadionach przez całą 5. kolejkę sezonu, nie tylko 15 sierpnia.


Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Relacje z meczu:

Emocje na pierwszym planie! Wisła - Lechia 3-3

W ostatnich spotkaniach Wisły z Lechią emocji nie brakowało. Emocji oraz ładnych bramek i efektownej gry. Tak też było i tym razem, a kibice którzy zjawili się w niedzielny wieczór na Reymonta na pewno tej decyzji nie żałowali. Zobaczyli aż sześć bramek, po trzy dla każdej ze stron, a to oznacza, że Wisła wciąż jest w Ekstraklasie niepokonana, ale zalicza już czwarty w tym sezonie remis!

[Foto: Radosław Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: Radosław Bełżek/wislakrakow.com]

Na spotkanie z Lechią trener Kazimierz Moskal, w porównaniu do naszego poprzedniego meczu ligowego z Legią, dokonał w naszym składzie tylko jednej zmiany. W miejsce Rafaela Crivellaro pojawił się Maciej Jankowski, więc nasz skład po wyleczeniu urazów Richárda Guzmicsa i Wilde'a Donalda Guerriera - był można tym razem powiedzieć, że rzeczywiście optymalny. Oczywiście w odniesieniu do czwartkowego, w przegranym meczu Pucharu Polski z Ruchem.

I wiślacy w takim zestawieniu od początku "brylowali". Zaraz zresztą po rozpoczęciu gry pokazał się Jankowski, ale jego strzał został zablokowany. Podobnie pokazał się też Paweł Brożek. I choć długo szukał luki w defensywie Lechii, to w końcu trafił w nogę jednego z obrońców.

W 6. minucie wiślacy przeprowadzili już jednak akcję, po której ręce same składały się do oklasków. Na skrzydle ruszył Boban Jović, podał do Rafała Boguskiego, a ten zaliczył udane dośrodkowanie. I choć do piłki skakać próbował Brożek, to ponad niego wybił się Guerrier i zmieścił futbolówkę tuż przy słupku! Szybko prowadziliśmy więc 1-0.

I co ważne - Wisła idzie za ciosem. Nieznacznie myli się Alan Uryga, po ładnej akcji myli się też wprawdzie Krzysztof Mączyński, ale w 11. minucie znów w roli głównej występuje Guerrier. Haitańczyk odbiera bowiem piłkę Rafałowi Janickiemu i oddaje ją Jankowskiemu. A ten w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie daje mu szans. Strzela dokładnie "po długim" i jest 2-0!

To bardzo dobre otwarcie wiślaków nie trwa niestety zbyt długo, bo w 18. minucie Lechia wraca do gry. Nikt nie przecina bowiem dośrodkowania w nasze pole karne Jakuba Wawrzyniaka, a to wykończył skuteczną główką Daniel Łukasik i robi się już tylko 2-1. Zdobyta bramka oczywiście pobudza gdańszczan do jeszcze bardziej ofensywnej gry, ale w kolejnych minutach to Wisła jest bliżej szczęścia. W 28. minucie z dystansu piłkę przenosi jednak Mączyński, a w 36. minucie ładnie urywa się wprawdzie Łukasz Burliga, ale zabrakło mu dokładności przy podaniu i okazja przepadła.

Końcówka pierwszej połowy należy już jednak do gości. W 38. minucie w dobrej okazji znalazł się Grzegorz Kuświk, ale uderzył obok naszej bramki. A już w ostatniej akcji przed przerwą były napastnik Ruchu - nie dochodzi do podania. Gdyby tak się stało - być może mielibyśmy remis. A tak do przerwy Wisła prowadziła 2-1.

Niestety drugą połowę wiślacy zaczynają źle. W 51. minucie Lechia ma trzy kolejne rzuty rożne - i już po pierwszym blisko szczęścia jest Kuświk, tyle że piłka po nodze jednego z naszych piłkarzy mija bramkę. Drugie dośrodkowanie kończy się kolejnym wybiciem futbolówkę poza boisko. Do trzech razy sztuka? Tym razem tak. Bo właśnie po trzecim dośrodkowaniu uderza wprowadzony na II połowę Lukáš Haraslín i po kolejnym rykoszecie piłka wpada do naszej bramki. Jest 2-2.

Konsternacja? Lekka na pewno, ale Wisła nie zamierza się poddawać. A zwłaszcza będący "w gazie" Guerrier, który uciekł na skrzydle i dograł w pole karne, gdzie ponownie nie popisali się defensorzy Lechii, a to wykorzystał Jankowski, który posłał petardę nie do obrony i od 58. minuty było 3-2 dla Wisły!

Lechia oczywiście też nie zamierza rezygnować z dalszej walki i w 61. minucie groźnie strzela Ariel Borysiuk, a piłka po kolejnym rykoszecie wychodzi na rzut rożny. Zaraz potem główkę Mario Maločy bronić musi Radosław Cierzniak i po tej szybkiej próbie odpowiedzi Lechii wiadomo już, że do końca spotkania czekać nas będzie jeszcze sporo emocji.

I w 74. minucie dostarczył nam ich Cierzniak, który minął się z dośrodkowaniem i Lechia była blisko szczęścia, ale wiślakom udało się wybronić, a boczny i tak zasygnalizował pozycję spaloną. Mimo tego, że Lechia wciąż częściej była przy piłce, to w 82. minucie znów pokazał się Guerrier. Huknął z ostrego kąta, ale Marko Marić nie dał się pokonać. Nie minęła minuta, a z przewrotki spróbował "Jankes"! Zabrakło mu niewiele.

W 87. minucie nic nie zabrakło natomiast ambitnie walczącej o kolejnego gola Lechii, która dopięła swego. Wrzutkę w pole karne Piotra Wiśniewskiego z trochę jednak "naciąganego" rzutu wolnego wykończył Maloča i zrobiło się 3-3!

Wisła mogła na to jednak jeszcze odpowiedzieć, ale Guerrier z bardzo dobrej okazji uderzył obok bramki. Swoją szansę miała też Lechia, ale Janicki obił nasz... słupek! W doliczonym czasie gry zaatakowali jeszcze wiślacy, ale zabrakło im już dokładności, a kibiców najbardziej zdenerwowała decyzja sędziego Tomasza Kwiatkowskiego, który odgwizdał faul skaczącego do piłki Guerriera, w którego wpadł bramkarz Lechii.

Ostatecznie mecz kończy się więc kolejnym w naszym wykonaniu podziałem punktów! Cztery remisy na pięć meczów... idziemy chyba na rekord...

Źródło: wislaportal.pl



Grad bramek i podział punktów w meczu przyjaźni

Niezwykłe emocje towarzyszyły niedzielnej rywalizacji z udziałem piłkarzy Wisły Kraków i Lechii Gdańsk. Mimo szybko zdobytych dwóch bramek podopieczni trenera Kazimierza Moskala muszą pogodzić się z remisem. Dwie bramki dla Białej Gwiazdy zdobył Maciej Jankowski, a jedno trafienie na swoim koncie zapisał Donald Guerrier.

[Foto: Radosław Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: Radosław Bełżek/wislakrakow.com]

Bardzo dobrze w niedzielne spotkanie weszli podopieczni trenera Kazimierza Moskala, bowiem już w 6. minucie objęli prowadzenie po strzale Donalda Guerriera. Haitański pomocnik Białej Gwiazdy wykorzystał doskonałe zagranie Boguskiego z prawej strony boiska i pewnym uderzeniem głową pokonał Maricia.

Pięć minut później padła druga bramka dla Wiślaków. Tym razem strzelec pierwszego gola, Donald Guerrier, świetnie zablokował futbolówkę, która trafiła pod nogi Jankowskiego, a popularny „Jankes” w sytuacji sam na sam okazał się lepszy od golkipera gości.

W 18. minucie zawodnicy z północy Polski, po składnej akcji w polu karnym Białej Gwiazdy, zdobyli kontaktową bramkę, a piłkę do siatki Cierzniaka skierował głową Łukasik. Cztery minuty później ponownie w „szesnastce” rywala szarżował rozpędzony Guerrier, lecz tym razem na posterunku znajdował się Wojtkowaik, który uprzedził Wiślaka.

Na strzał z dystansu zdecydował się w 28. minucie Mączyński, jednak piłka poszybowała wysoko nad bramką. Po kolejnej dobrze zapowiadającej się akcji Białej Gwiazdy, futbolówki zagrywanej w pole karne gdańszczan nie sięgnął Jankowski.

Dziesięć minut przed końcem pierwszej odsłony meczu Burliga wpadł w „szesnastkę” rywala, minął defensorów Lechii i podał w kierunku Guerriera. Niestety czyhającego na piłkę Haitańczyka ubiegł Janicki. W odpowiedzi zawodnicy prowadzeni przez trenera Brzęczka mogli pokusić się o wyrównujące trafienie, ale Kuświk chybił w niemalże stuprocentowej sytuacji. Jeszcze przed przerwą dogodną okazję wypracowali sobie Lechici, ale tym razem Nazario nie zdążył do piłki.

Zaledwie sześć minut po wznowieniu gry zawodnicy Biało-Zielonych doprowadzili do wyrównania. Piłkę do bramki Cierzniaka, po krótko rozegranym rzucie rożnym, skierował z okolicy z 16. metra wprowadzony po zmianie stron Haraslin. Chwilę później do sytuacji strzeleckiej doszedł Kuświk, lecz futbolówkę bez problemów złapał golkiper gospodarzy.

Na trzecie trafienie dla zespołu Wisły kibice zgromadzeni na stadionie przy Reymonta musieli czekać do 58. minuty. Wówczas piłkę, po zagraniu Guerriera po długim rogu, do siatki Lechii posłał Jankowski. Niewiele brakło, a sześć minut później Haraslin znowu okazałby się lepszy od Cierzniaka, lecz tym razem na posterunku byli dobrze ustawieni defensorzy Wisły.

Kolejna próba zaskoczenia bramkarza Białej Gwiazdy miała miejsce w 75. minucie. Najpierw Maloca najwyżej wyskoczył do dośrodkowania Wiśniewskiego, a później Cierzniak zdążył wypiąstkować piłkę po próbie dobitki. 83. minuta przyniosła zawodnikom trenera Moskala akcję lewą stroną, po której świetnie Gueriera wypatrzył Cywka. Pomocnik Białej Gwiazdy zdecydował się na uderzenie z ostrego kąta, a Marić przysłowiowo „wypluł” piłkę przed siebie. Niestety, trzy minuty przed upływem regulaminowego czasu gry Wiślacy pozwolili na wbicie sobie trzeciej bramki. Wówczas po stałym fragmencie gry do wyciągania piłki w z siatki zmusił Cierzanika Maloca.

Błyskawicznie odpowiedziała Biała Gwiazda za sprawą Guerriera, który wpadł w pole karne rywala i potężnym uderzeniem po długim rogu próbował odnotować trafienie. Gospodarzy niedzielnej sytuacji od utraty czwartego gola uratował w 91. minucie słupek, od którego odbiła się futbolówka po strzale

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Widowisko przy Reymonta, tylko punktów żal

Mecz przyjaźni nie rozczarował. Dużo dobrej piłki, niezłych akcji, walki i zadziorności oraz sześć bramek, po trzy dla każdej z drużyn. Dwie z nich zdobył Maciej Jankowski. Wisła i Lechia dzielą się punktami w Krakowie.

[Foto: Radosław Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: Radosław Bełżek/wislakrakow.com]

Nim mecz się rozpoczął przez Małopolskę przetoczyła się ogromna ulewa, która najpierw zastała zawodników drużyny juniorskiej, która przed godziną 13 zakończyła mecz CLJ z Legią (1:1), by przemieścić się z Myślenic do Krakowa i na Reymonta 22. Efekt? Totalnie zalane boisko i pomieszczenia dolnych kondygnacji stadionu. O ile drenaż murawy poradził sobie znakomicie, o tyle z zalanymi szatniami ciężko było sobie poradzić. Wiślacy odstąpili Lechię swoją szatnię, a sami przebierali się w pawilonie medialnym. Mecz jednak mógł się odbyć o zaplanowanej porze.


Zimny prysznic zgotował też trener Moskal jednemu z zawodników. Rafael Crivellaro był ostatnio podstawowym graczem drużyny, "podwieszony" pod Pawła Brożka, tymczasem przeciwko Lechii rolę tę przeznaczono Maciejowi Jankowskiemu. Jak się okazało był to korzystny wybór. "Jankes" zresztą, późno bo późno, ale zdobył honorową bramkę w meczu Pucharu Polski z Ruchem. Jak się okazało był to prognostyk zwyżki jego formy.

O pierwszych kilkunastu minutach meczu można napisać krótko: miłe złego początki. Wiślacy zaatakowali, nie unikali pressingu i na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 6 minucie z prawej strony dośrodkował Rafał Boguski, w polu karnym do strzału głową składał się Paweł Brożek, ale jeszcze więcej zdecydowania wykazał Donald Guerrier, który przeskoczył kolegę z zespołu i mocną główką pokonał Marko Maricia.

Minęło pięć kolejnych minut i było już 2:0 dla Wisły. Znów "dzikością" wykazał się Guerrier, który do końca poszedł za Janickim. Gracz Lechii próbując wyprowadzić piłkę trafił nią w lewą nogę Haitańczyka, ta zaś potoczyła się wprost do Jankowskiego, który nie namyślał się długo i strzałem prawą nogą podwyższył prowadzenie. Zaciętość Guerriera została nagrodzona asystą, a Jankowski dostał okazję do wykazania się, której nie zmarnował.

Lechiści przegrywając dwiema bramkami uporządkowali grę, zaatakowali i szybko zdobyli kontaktowego gola po pięknej akcji, jak gdyby pozazdrościli równie efektownego skutecznego ataku, który piętką na gola zdobył Jean Barrientos w poprzednim meczu między tymi drużynami, rozgrywanym w Gdańsku. Kluczowe w tej akcji było zagranie z pierwszej piłki Mili do Wawrzyniaka, który wycofał na 10. metr do Łukasika, który z pełną premedytacją skutecznie główkował tuż przy lewym słupku bramki Radosława Cierzniaka. Patrząc na zimną krew jaką w tej sytuacji zachował gracz Lechii aż dziw bierze, że była to pierwsza jego bramka w meczu ligowym.

Reszta pierwszej połowy miała dość wyrównany przebieg, ale w drugiej zaznaczyła się przewaga Lechii, która częściej była przy piłce, starała się rozgrywać akcje uważniej i bardziej zespołowo. W grze Wisły było więcej szaleństwa, z którym w wielu momentach goście sobie nie radzili. Jak w 58 minucie, gdy Jankowski podał na lewo do Guerriera, ten mocno zacentrował do Brożka, podanie przeciął Maloca, ale do piłki dopadł Jankowski i wyprowadził Wisłę na ponowne prowadzenie, tym razem 3:2.

Nim do tego doszło Lechia wyrównała. Goście egzekwowali aż trzy rzuty rożne, jeden za drugim. Ostatnia próba zaskoczyła obronę Wisły, zaspał nieco Jović i środkowi pomocnicy, skutkiem czego wprowadzony w przerwie Lucas Haraslin znalazł się w odległości 12 metrów od bramki. Uderzył po dłuższym rogu, piłka przedarła się przez gąszcz nóg, trafiła jeszcze w jednego z graczy Wisły, co dodatkowo zmyliło Cierzniaka i wpadła do bramki.

Ataki Lechii w końcówce przyniosły jej wyrównanie na 3:3 i ostateczne ustalenie wyniku meczu. Tym razem wprowadzony kilka minut wcześniej Tomasz Cywka niepotrzebnie faulował przed polem karnym. Wrzutkę na gola sprytnym wstawieniem nogi zamienił Mario Maloca, którego nie upilnował Guzmics. Chwilę później lechiści mogli zdobyć zwycięską bramkę i znów gracz obstawiany przez Guzmicsa oddał strzał po wrzutce z rzutu wolnego, tym razem jednak Rafał Janicki trafił w słupek. Ale i Wisła miała swoją "piłkę meczową", konkretnie Guerrier, który miał sporo miejsca z lewej strony, uderzył mocno, lecz obok bramki.

Remis należy uznać za wynik sprawiedliwy, lecz wynik 3:3 nie satysfakcjonuje żadnej ze strony. Zarówno Lechia jak i Wisła kolekcjonują zbyt wiele remisów, co szczególnie widać w przypadku "Białej Gwiazdy" - podopieczni Kazimierza Moskala pozostają jednym z dwóch niepokonanych zespołów w lidze, lecz zajmują dopiero 10. miejsce w tabeli ze stratą 6 punktów do liderującego Piasta. A mogą jeszcze spaść na 11. lokatę, jeśli w poniedziałek Pogoń zdobędzie choć punkt w Bielsku-Białej.

Źródło: wislakrakow.com

Wisła Kraków 3:3 Lechia Gdańsk

Jeszcze na dwie godziny przed tym spotkaniem, były spore wątpliwości czy mecz ten w ogóle się odbędzie z powodu burzy, która przeszła dzisiaj nad Krakowem. Wisła pomimo, że jeszcze w tym sezonie w lidze nie przegrała, to dorobek punktowy ma skromny. W spotkaniu z Lechią, która jeszcze nie weszła na poziom, odpowiadający potencjałowi jaki posiada, obowiązkiem zawodników Wisły było powalczyć o komplet punktów i przesunięcie się w górę tabeli. Ostatnie mecze w lidze pokazały, że zawodnicy „Białej Gwiazdy” potrafią być lepsi od wyżej notowanych rywali.

[Foto: Radosław Bełżek/wislakrakow.com]

[Foto: Radosław Bełżek/wislakrakow.com]

Goście z Gdańska wraz z pierwszym gwizdkiem próbowali narzucić swoją grę i zepchnąć Wisłę do defensywy. Wystarczyło jednak pięć minut, jedno dośrodkowanie i strzał Guerriera, by „Biała Gwiazda” wyszła na prowadzenie. Dośrodkowanie z prawej strony boiska było o centymetry za wysokie dla Brożka, na szczęście tuż zza jego pleców wyskoczył Donald i wyprowadził Wiślaków na prowadzenie. Niedługo po wznowieniu gry wynik mógł w podobny sposób podwyższyć Uryga, ale piłka po jego strzale głową minęła dość znacznie bramkę Gdańszczan. W 12. minucie świetnie w bocznym sektorze powalczył Guerrier dzięki czemu piłka po błędzie obrońcy trafiła wprost pod nogi Jankowskiego, który w dogodnej sytuacji spokojnie umieścił piłkę w siatce. Niespełna kwadrans gry i wynik 2:0 – dawno tego nie grali. W 14. minucie Mila próbował zaskoczyć Cierzniaka strzałem z rzutu wolnego, ale strzał ten był daleki od ideału. Ależ mecz, ależ emocje! W 18. minucie koronkową akcję przeprowadziła Lechia zakończając bramką strzeloną przez Łukasika. W kolejnych minutach piłkarze jakby byli chwilowo nasyceni bramkami zwolnili tempo z tworzeniem sobie sytuacji. Wprawdzie walki i prób przedostania się w pole karne nie brakowało, ale żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie dogodnej sytuacji do oddania strzału. Czasami brakowało dokładności innym razem zrozumienia partnerami na boisku. Generalnie jednak emocji samych w sobie nie brakowało i kibicom spotkanie się podobało często nagradzając brawami poczynania piłkarzy.

Początek drugiej połowy to szybkie wyrównanie przez gości, bo już w 51. minucie. Seria trzech rzutów rożnych pod rząd w końcu zakończyła się bramka wprowadzonego w przerwie Heraslina. Szybkie dwubramkowe prowadzenie nie posłużyły zawodnikom Wisły, którzy niemość, że nie poszli za ciosem to jeszcze dali sobie wbić dwie bramki. Całe szczęście, że w drużynie Wisły po lewej stronie zasuwa Donald Guerrier! W 58. minucie posłał Haitańczyk piłkę w pole karne Lechii, którą pewnym strzałem do bramki skierował po raz drugi w tym spotkaniu Jankowski. Trzy minuty później ponownie mógł być remis, ale strzał zza pola karnego Borysiuka o centymetry minął bramkę Cierzniaka. Na dwadzieścia minut przed końcem spotkania trener Moskal zdecydował się zmienić Brożka wprowadzając w jego miejsce Cywke. Tego co Jankowski zrobił w 84. minucie jeszcze nie grał przy Reymonta. Po strzeleniu dzisiaj dwóch bramek próbował strzelić trzecią – przewrotką z szesnastego metra. Niestety piłka poleciała kilkanaście metrów nad bramką. Po chwili niemal spod własnego pola karnego Guerrier próbował lobować gdańskiego bramkarza, ale odległość okazała się zbyt duża. Trzy minuty do końca i przypomniał się koszmar z poprzedniego sezonu. Brak koncentracji, zamieszanie w polu karnym po dośrodkowaniu i trzy punkty znowu nie dla Wisły. Strzelcem bramki ponownie Łukasik. Jeszcze chwilę po stracie bramki Guerrier miał szansę ponownie wyprowadzić Wisłę na prowadzenie, ale jego mocny strzał dość znacznie minął słupek gdańskiej bramki. W odpowiedzi niemal kopia ostatniej bramkowej sytuacji po stronie Lechii, ale tym razem Wisłę uratował słupek.

Kolejny mecz bez porażki, ale po przebiegu tego spotkania ten remis to jak porażka. Sędzia Kwiatkowski z Warszawy powinien dostać dożywotnią dyskwalifikację za dzisiejsze stronnicze sędziowanie.

Źródło: skwk.pl


Grad goli w meczu przyjaźni – raport z gry wychowanków

Wisła Kraków zremisowała kolejne spotkanie. Emocji nie brakowało, ponieważ mecz z Lechią Gdańsk zakończył się wynikiem 3:3. Niekwestionowaną gwiazdą spotkania był Wilde-Donald Guerrier, ale nasi wychowankowie również zostawili po sobie dobre wrażenie. Całe 90 minut na boisku spędzili Krzysztof Mączyński, Łukasz Burliga i Alan Uryga.

Coraz pewniej na boisku czuje się Alan Uryga. W ostatnich spotkaniach jego rola ograniczała się głównie do destrukcji. W meczu z Lechią kilkukrotnie pokazał, że potrafi kreować grę i jego podania może nie otwierały „uliczki” napastnikom, ale były przemyślane i przede wszystkim w większości celne. Warto też zauważyć, że dla Alana był to trzeci mecz na przestrzeni tygodnia. Krzysztof Mączyński nie czarował na boisku tak bardzo jak w starciu z Lechem, ale także rozegrał solidne zawody. Często próbował podłączać się do akcji ofensywnych i oddawać strzały z dystansu. – Nie uważam że ten remis to porażka, każdy punkt trzeba szanować bo jest bardzo cenny. Boli jednak to, że strzelamy u siebie trzy bramki i nie wygrywamy meczu. Musimy przeanalizować ten mecz, bo wydaje mi się, że do momentu tego nieszczęsnego rzutu wolnego kontrolowaliśmy spotkanie i gdyby nie to, to dowieźlibyśmy do końca trzy punkty – przyznał po meczu reprezentant Polski. Na lewej obronie ponownie zagrał Łukasz Burliga i trzeba przyznać, że pojęcie „futbolu totalnego” nie było mu obce. Obrońca Wisły nie skupił się jedynie na defensywie, często przeprowadzał akcje skrzydłami i aż sześć razy dośrodkowywał piłkę z gry w pole karne. Lepszy wynik uzyskał tylko Maciej Makuszewski – skrzydłowy Lechii dogrywał futbolówkę w pole karne o jeden raz więcej.

Również w drużynie Lechii Gdańsk wystąpił nasz wychowanek. W 73. minucie spotkania na boisku pojawił się Paweł Stolarski. I od razu zagroził Wiśle dobrym dośrodkowaniem. Jak sam przyznał po meczu, nie była to dla niego sentymentalna podróż: – Przyjechaliśmy tutaj z myślą o trzech punktach i to było nasz główny cel. Wprawdzie nie udało się wygrać, ale również cieszy nas jeden punkt. Do Krakowa przyjechał również Adam Buksa, ale z powodu urazu nie znalazł się nawet w meczowej osiemnastce.

Na ławce rezerwowych zasiedli również: Michał Czekaj, Grzegorz Marszalik i Piotr Żemło.

Źródło: akademiawisly.pl


Pomeczowe wypowiedzi trenerów:

Kazimierz Moskal: - To jest absolutnie strata dwóch punktów

- Cóż można powiedzieć po takim meczu? Rozpoczęliśmy fantastycznie, prowadziliśmy 2-0 i mogło się wydawać, że będzie to łatwe zwycięstwo, ale to co nas później spotkało już nie było takie różowe. Choć nawet przy 2-2 znów udało się wyprowadzić zespół na prowadzenie. Moim zdaniem faul po przewinieniu Cywki sędzia gwizdnął "po juniorsku", a po tym rzucie wolnym dostaliśmy bramkę na 3-3 - powiedział po remisie z Lechią trener Wisły Kraków, Kazimierz Moskal.


- Ciężko cokolwiek powiedzieć jeśli strzela się u siebie trzy bramki i nie możemy wygrać takiego meczu, który zdecydowanie wydaje mi się, że był do wygrania. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Lechia dysponuje dużym potencjałem i jeśli pozwoli im się grać, to oni grać potrafią. 3-3 i oczywiście nie jesteśmy zadowoleni, bo to jest według mnie absolutnie strata dwóch punktów - dodał Moskal.


- Wydaje mi się, że przy wyniku 3-2 rzut wolny został podyktowany pochopnie. I straciliśmy bramkę. Taka jest piłka. 2-0 to wcale nie jest wynik, który daje spokój do końca meczu. Trzeba dalej grać swoje, konsekwentnie, bo nie po raz pierwszy przekonujemy się, że gdy traci się bramkę przy wyniku 2-0, to robi się nerwowo. I tak też było dzisiaj. Po meczu zawsze łatwo jest powiedzieć, że prowadząc 2-0, trzeba było jeszcze próbować strzelić trzecią i czwartą bramkę. Oczywiście, że my dalej chcieliśmy grać "swoje", ale Lechia też nie miała nic do stracenia. Tak jak powiedziałem - oni mają dobrych piłkarzy. Też próbowali odwrócić losy meczu, stąd dochodzili do sytuacji i po jednej z nich strzelili bramkę na 2-1 i już był kontakt. Przez krótki moment w pierwszej połowie, po tej bramce, rzeczywiście mieliśmy kłopot. Później wydawało się, że opanowaliśmy sytuację, ale na początku drugiej połowy dostaliśmy bramkę na 2-2 - analizował ponadto Moskal.


- W ogóle nie chciałbym oceniać pracy sędziego. Jedna sytuacja była "po juniorsku", bo wydaje mi się, że to my wybiliśmy piłkę, a po jakimś czasie sędzia jednak wskazał, że jest to z naszej strony przewinienie. Miałem troszeczkę inne zdanie na ten temat - przyznał pytany o pracę sędziego trener Wisły.

Dodajmy ponadto, że Paweł Brożek skończył dzisiejszy mecz z kontuzją mięśnia dwugłowego.

Źródło: wislaportal.pl


Jerzy Brzęczek: - To był dla nas owocny tydzień

- To było bardzo dobre spotkanie. Patrząc przez pryzmat tego jak rozpoczęliśmy i tego, że pierwsze dwie bramki Wiśle sprezentowaliśmy, to z drugiej strony chwała chłopakom, że doprowadziliśmy do remisu. Ale znów błąd i znów przegrywamy, po czym wyrównujemy w końcówce na 3-3 i mamy sytuacje na 4-3! A za chwilę to Wisła groźnie nas kontratakuje. Na pewno było to bardzo emocjonujące spotkanie - mówił po meczu Wisły z Lechią trener zespołu z Gdańska, Jerzy Brzęczek.


- Pomimo zażyłości klubów nie było to "spotkanie przyjaźni". Każda z drużyn chciała wygrać i walczyła do ostatniej sekundy. Gratuluję chłopakom, że z tego bardzo gorącego terenu, z drużyną, która jest w bardzo dobrej dyspozycji i gra bardzo dobrą piłkę - wracamy do Gdańska z jednym punktem - dodał Brzęczek.


- Mam nadzieję, że to dzisiejsze spotkanie pokazało, że ten mecz nie potwierdził stwierdzeń, że mamy jakieś problemy fizyczne. Cały ten tydzień był dla nas owocny, bo wracamy z dwoma punktami z dwóch bardzo ciężkich wyjazdów, a do tego awansowaliśmy do następnej rundy Pucharu Polski. Mamy pięć dni przygotowań do kolejnego spotkania. Na pewno to nie jest jeszcze to co możemy i powinniśmy grać, ale myślę, że ten mecz pokazał, że potrafimy konstruować akcje i jeśli nie będziemy rozdawać prezentów mikołajkowych, to nasza liczba punktów będzie się zwiększać - powiedział ponadto opiekun Lechii.

Źródło: wislaportal.pl


Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Krzysztof Mączyński: Punkt trzeba szanować

- Nie uważam że ten remis to porażka, każdy punkt trzeba szanować bo jest bardzo cenny. Boli jednak to, że strzelamy u siebie trzy bramki i nie wygrywamy meczu. Musimy przeanalizować ten mecz, bo wydaje mi się, że do momentu tego nieszczęsnego rzutu wolnego kontrolowaliśmy spotkanie i gdyby nie to, to dowieźlibyśmy do końca trzy punkty - powiedział po meczu z Lechią pomocnik Wisły Krzysztof Mączyński.


- Mamy swój cel, wiemy jak mamy grać. Mamy wskazówki od trenerów ale i komunikujemy się między sobą, jak to powinno wyglądać. Druga połowa wyglądała inaczej bo chcieliśmy zabezpieczyć środek pola. W pierwszej połowie Lechia kilka razy fajnie wyszła z kontratakiem środkową strefą i trzeba było temu zapobiec. Mniej było gry ofensywnej na co wpływ także miał wynik, który był dla nas korzystny - stwierdził "Mąka".


Wisła nie przegrywa, ale też nie wygrywa: tylko jedno zwycięstwo w pięciu spotkaniach zaczyna niepokoić: - Fantastycznie byłoby wygrywać wszystkie mecze, ale przecież każdy przeciwnik się przed nami nie położy. To jest sport i każdy chce wygrywać. Robimy to co do nas należy, chcemy wygrywać ale czasami brakuje szczęścia i trzeba patrzeć na to optymistycznie, bowiem gra naprawdę może się podobać i musimy przekuć ją jeszcze na zdobycz punktową -dodał reprezentant Polski.


- Uważam, że dziś zagraliśmy bardzo dobre zawody. To że przeciwnik strzelił trzy bramki jest konsekwencją błędów, które popełniliśmy przy stałych fragmentach gry. Musimy nad tym popracować, bo nie da się wygrać meczu skoro przeciwnik strzela nam takie bramki - przyznał Mączyński.

- Ocena arbitra? Nie będę komentował pracy sędziego, bo to nie należy do mnie - stanowczo zakończył Krzysztof Mączyński.

(sum91)
Źródło: wislakrakow.com


Maciej Jankowski: Za dużo remisów

Z numerem "7" Maciej Jankowski.
Z numerem "7" Maciej Jankowski.

- Wiadomo, że zdobyte bramki cieszą i dają więcej pewności siebie, ale najważniejszy jest wynik całej drużyny. Dziś znów nie wygraliśmy i nie możemy być zadowoleni - powiedział po zremisowanym 3-3 spotkaniu Maciej Jankowski, strzelec dwóch bramek dla "Białej Gwiazdy".


-Wiadomo, że zawsze lepiej jest zremisować niż przegrać. Jednak tych remisów jest u nas za dużo i nie stawia nas to w korzystnej sytuacji. Zdecydowanie musimy zacząć wygrywać - dodał "Jankes".


- Nie wiem z czego wynikało to, że w drugiej połowie przestaliśmy grać piłką tak, jak w pierwszej. To Lechia zaczęła prowadzić grę i stąd wynik jest taki a nie inny.Straciliśmy dwie bramki po stałych fragmentach gry i to nie pierwszy raz na przestrzeni ostatnich miesięcy, to na pewno jest jakiś problem. Wiemy więc nad czym pracować, by było lepiej - przyznał zawodnik Wisły Kraków.


Jankowski pierwsze spotkania sezony obserwował z ławki rezerwowych, choć w sparingach znajdywał się w wyjściowej jedenastce. Dziś trener Moskal postawił na niego od początku i na pewno nie żałuje tej decyzji: - Co było to było, teraz jest teraz a ja staram się robić swoją robotę na treningach i pokazywać trenerowi, że warto na mnie postawić. Pozostaje mi się tylko cieszyć z mojej skuteczności dziś i pracować jak najwięcej na treningach, by dać dużo swojej drużynie - stwierdził Jankowski.


(sum91)
Źródło: wislakrakow.com

Radosław Cierzniak: - Musimy skupić się na naszej grze i nie szukać usprawiedliwień

- Dzisiejszy mecz był do wygrania i powinniśmy go wygrać. Szkoda, ale trzeba podnieść głowę, pracować, bo już w piątek czeka nas następny mecz, do którego trzeba się jak najlepiej przygotować - mówił po remisie 3-3 z Lechią Gdańsk bramkarz Wisły, Radosław Cierzniak.


- Trzecia bramka? Trudno mi to na gorąco oceniać, bo wszystko działo się naprawdę szybko. Przede wszystkim nie powinno być tego faulu, od którego to się wszystko zaczęło. To moja ocena, bo ten faul był "średni". Sędzia podjął jednak taką decyzję. Trzeba też przyznać, że piłka zagrana przez Wiśniewskiego była naprawdę kapitalna i chylę przed nim czoła. Nie wiem co powinniśmy zrobić lepiej, musimy to przeanalizować. A ja nie chcę na gorąco nikogo oceniać - dodał golkiper "Białej Gwiazdy", pytany o bramkę dla Lechii, która ustaliła wynik niedzielnego meczu.


- Prowadzenie 2-0 to nie jest łatwy wynik, bo wkrada się rozluźnienie. I ma to wiele zespołów na świecie, no ale było 2-0 i była sytuacja na 3-0. Może gdybyśmy to poprawili, to też potoczyłoby się inaczej. Nawet jednak wtedy, gdy straciliśmy bramkę na 2-1, to nic się strasznego nie działo. Dalej prowadziliśmy i stwarzaliśmy sytuacje. Trzeba było grać tak dalej. Szkoda tej drugiej bramki, którą straciliśmy. A że znów po rykoszecie? Takie życie bramkarza. Szkoda, że ta piłka mnie nie trafiła w twarz, bo przy odrobinie szczęścia tak się mogło stać. Nawet gdyby był złamany nos, to piłka do bramki nie wpadłaby. Czasami jednak wystarczy złe ustawienie o te pięć centymetrów i piłka mnie nie trafia. Taka moja rola, szkoda - analizował ponadto dość odważnie Cierzniak.


- Warunki dziś nie były łatwe, bo było grząsko, mokro i większość piłek starałem się piąstkować, tym bardziej, że w tłoku wszystko się może wydarzyć. Dobrze się dziś czułem. Dochodzące piłki są dla mnie łatwiejsze, a wiem ile znaczy dla obrońców, jak czasami wyjdę czy wypiąstkuję. A co do pracy sędziego, to nie chcę jej oceniać. To nie jest moja rola. My musimy skupić się na naszej grze i nie szukać usprawiedliwień, że sędzia, czy nie sędzia. My jako zespół powinniśmy to zwycięstwo dowieźć do końca, a nie szukać usprawiedliwień. Są ludzie, którzy pracę sędziego będą oceniać. A my musimy jeszcze ciężej pracować na treningach, żeby takie mecze wygrywać - powiedział ponadto bramkarz Wisły.

Źródło: wislaportal.pl


Tomasz Cywka: - Zawsze gramy o zwycięstwo

- Z tego co słyszałem to powtórki pokazały, że faulu nie było, tak też to odczuwaliśmy na boisku. Było trochę takich decyzji, których nie byliśmy pewni i tak to słyszeliśmy. Trzeba to zobaczyć na spokojnie, ale możliwe, że tego faulu rzeczywiście tam nie było - powiedział nam po meczu z Lechią Tomasz Cywka, którego rzekomy faul dał gdańszczanom rzut wolny, po którym ustalony został wynik dzisiejszego spotkania, na 3-3.


- Wszedłem na boisko, aby wspomóc kolegów w tyłach, ale przy kontratakach miałem pomagać też z przodu. Wiadomo, że mieliśmy za zadanie utrzymać naszą koncentrację do samego końca. Wiadomo także, że błędy się zdarzają, ale dziś szczególnie żałujemy tego wyniku, bo prowadziliśmy 2-0, a później 3-2 i zostawiliśmy na boisku wiele zdrowia. Dlatego też wielka szkoda. Wiadomo, że zawsze gramy o zwycięstwo. A co do szybko pokazanej mi dziś kartki, to sędziowie czasami takie decyzje podejmują. Kartkę dostałem za pierwszy faul w meczu - zakończył Cywka.

Źródło: wislaportal.pl


Arkadiusz Głowacki: - Jesteśmy mocno zawiedzeni tym tygodniem

[Foto:Rafał Rusek/wisla.krakow.pl]

[Foto:Rafał Rusek/wisla.krakow.pl]

- Kartkę dostałem za podważanie decyzji sędziego. Pewnie w końcówce nerwy mnie poniosły, ale wydaje mi się, że bramkarz jest takim samym zawodnikiem, jak każdy inny. I jeśli jest walka o piłkę, to jest to normalna walka, ale to nie był problem. Problemem było to, że mieliśmy problemy ze stałymi fragmentami gry - powiedział po remisie z Lechią kapitan Wisły Kraków, Arkadiusz Głowacki.


- To co wybroniliśmy, to padało łupem Lechii i sami generowaliśmy sobie problemy. Jeśli przeciwnik wykonuje tyle stałych fragmentów gry i robi to dobrze, a ma też do pokazania kilka niezłych kombinacji, więc dlatego straciliśmy bramki. Straciliśmy też po tym meczu dobre humory i nastroje, które trzeba będzie szybko odbudować - dodał "Głowa".


- Jesteśmy mocno zawiedzeni tym tygodniem, bo każdy wyobrażał go sobie inaczej. Wydawało się, że jesteśmy na dobrej ścieżce, by piąć się w górę tabeli. Można mówić, że zabrakło nam "trochę", a tak naprawdę to zabrakło nam lepszej gry w drugiej połowie i stąd nasze kłopoty - uważa kapitan Wisły.


- Brakuje nam sporo punktów, ale jeśli chcemy cokolwiek ugrać i zakwalifikować się do pierwszej ósemki, to musimy wygrywać, musimy grać lepiej. Nie ma innej drogi. Po meczu z Legią powiedzielibyśmy, że jesteśmy drużyną niepokonaną, ale dziś raczej nie przejdzie mi to przez usta - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl


Sebastian Mila - "To było trudne zadanie" - wideo

>>> wywiad:Lechia Gdańsk

Źródło: Lechia Gdańsk


Maciej Makuszewski - "Podnieśliśmy rzuconą nam rękawicę" - wideo

>>> wywiad:Lechia Gdańsk

Źródło: Lechia Gdańsk


Paweł Stolarski - "W meczu z Wisłą pokazaliśmy charakter" - wideo

>>> wywiad:Lechia Gdańsk

Źródło: Lechia Gdańsk


Marian Machowski w Galerii Legend Wisły

Marian Machowski dołącza do galerii Legend Wisły Kraków!.
Marian Machowski dołącza do galerii Legend Wisły Kraków!.

Do Galerii Legend Wisły Kraków dołączył przed niedzielnym meczem z Lechią Gdańsk kolejny wybitny piłkarz – Marian Machowski. Były pomocnik Białej Gwiazdy charakteryzował się nie tylko ogromnym zaangażowaniem i walecznością, ale również przywiązaniem do barw klubowych, gdyż po zakończeniu piłkarskiej kariery pracował jako szkoleniowiec i działacz.

Dla Mariana Machowskiego powrót na Reymonta okraszony był wspomnieniami z piłkarskich czasów. „Muszę przyznać, że kiedy wyszedłem na murawę, aby z rąk Prezesów odebrać pamiątkową koszulkę polały mi się łzy. Przed oczami pojawiły mi się sceny z meczów i zdałem sobie sprawę, że większości kolegów, z którymi przyszło mi grać w piłkę już nie ma na tym świecie, a i być może jest to moja ostatnia wizyta na stadionie, a na pewno na boisku” – mówił z poruszeniem.

Ogromne emocje towarzyszyły legendarnemu zawodnikami Wisły podczas uroczystego wręczenia pamiątkowej koszulki. „Byłem bardzo zaskoczony, że pamiętano o mnie, ale i zarazem niezmiernie szczęśliwy. Dla mnie jest to Piłkarski Nobel, ukoronowanie moich boiskowych zmagań, ale i późniejszej pracy na rzecz Wisły. Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego wydarzenia” – zakończył wypowiedź legendarny zawodnik Białej Gwiazdy.

K. Kawula Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Podsumowanie 5. kolejki Ekstraklasy

Na pewno niespodzianką "in minus" jest po pierwszych kolejkach postawa Lecha Poznań, któremu fatalnie idzie natłok spotkań. "Kolejorz" przegrał już trzeci mecz ligowy w tym sezonie, tym razem 1-2 w Lubinie i jest w kiepskim położeniu. "In plus" zaskakuje natomiast nowy lider naszej ligi, którym jest Piast Gliwice! Ten przegrywał wprawdzie w meczu na szczycie z Legią, ale ostatecznie zdołał wygrać! To nawet nie niespodzianka, a spora sensacja! Niemiłą niespodziankę sprawili też wiślacy, którzy prowadzili z Lechią 2-0, by ostatecznie zremisować 3-3.


Piątek, 14 sierpnia:

Korona Kielce 0-3 Cracovia

0-1 Deniss Rakels (21.)
0-2 Mateusz Cetnarski (45.)
0-3 Bartosz Kapustka (49.)

Przed tygodniem "Pasy" zakończyły serię meczów bez porażki, ale wciąż dzierżą inną - wygranych meczów wyjazdowych. I siłą rzeczy musi ona robić wrażenie, bo piłkarze z ulicy Kałuży wygrali właśnie swój siódmy mecz "w delegacji" z rzędu. Co lepsze - nie stracili w nich ani jednej bramki!, a strzelili aż siedemnaście! Koronę rozklepali zresztą bezdyskusyjnie, ale też defensywa kielczan to odrębny rozdział. Co jednak w żaden sposób nie odbiera splendoru za ten mecz i za wyjazdową serię "Pasom".

Zagłębie Lubin 2-1 Lech Poznań

1-0 Krzysztof Janus (7.)
2-0 Krzysztof Piątek (45.)
2-1 Marcin Robak (90.)

Wciąż w solidnym odwrocie są poznaniacy i kibice aktualnych mistrzów Polski mają prawo, po kolejnej porażce swojej drużyny, obawiać się czekającej ich konfrontacji z mistrzem Węgier w grze o Ligę Europy. A czeka ją ona "Kolejorza" już w najbliższy czwartek. Czy w niecały tydzień piłkarze Macieja Skorży są w stanie się odbudować? Ciężka sprawa, bo w Lubinie przegrali zasłużenie, prezentując się mocno przeciętnie. Beniaminek wykazał się zresztą w pierwszej połowie skutecznością i odprawił faworyta z kwitkiem! Ten odpowiedział jedynie mocno przypadkowym golem honorowym, w ostatniej chwili doliczonego czasu gry, po którym już nie wznowiono spotkania. Po pięciu kolejkach Lech ma więc na swoim koncie zaledwie cztery punkty i tylko cztery strzelone bramki! I to chyba największa niespodzianka początku tego sezonu.


Sobota, 15 sierpnia:

Termalica Bruk-Bet Nieciecza 3-0 Górnik Zabrze

1-0 Emil Drozdowicz (5.)
2-0 Dawid Plizga (35. k.)
3-0 Dawid Plizga (90.)

Najpierw nie popisał się Adam Danch, który nie przeciął prostopadłego podania i niecieczanie prowadzili 1-0. Potem sędzia Paweł Gil dopatrzył się faulu Rafała Kosznika i były piłkarz Górnika - Dawid Plizga - idealnie ustawił beniaminkowi to spotkanie z "jedenastki". Po tym wszyscy już wiedzieli, że Leszek Ojrzyński nie ma łatwego startu, jeśli chodzi o pracę w zespole z Zabrza, który grał po prostu źle. I wyjechał z Mielca, gdzie rozgrywano to spotkanie, z aż trzybramkowym bagażem. Fatalne kiksy defensywy wykorzystał bowiem ponownie Plizga i Termalika cieszy się z drugiego z rzędu zwycięstwa. Górnikowi pozostaje zaś cieszyć się z remisu z... Wisłą. Gdyby nie on - wciąż byliby na punktowym debecie. Tyle, że z zera też nie ma się co cieszyć.

Górnik Łęczna 2-3 Śląsk Wrocław

1-0 Przemysław Pitry (16.)
2-0 Grzegorz Bonin (18.)
1-2 Róbert Pich (22.)
2-2 Kamil Biliński (31.)
2-3 Flávio Paixão (90.)

Gdy z prezentu defensywy Ślaska skorzystał Przemysław Pitry, a dwie minuty później "zeszło" dośrodkowanie Grzegorzowi Boninowi - zanosiło się na miłą dla Łęcznej niespodziankę. Jak się jednak okazało - nie na długo. Sergiusz Prusak chciał się bowiem "zabawić" w Manuela Neuera i źle się to dla niego skończyło, bo świetnie jego złe wybicie wykorzystał Róbert Pich. A że zaraz potem bramkarz gospodarzy "wypluł" uderzenie, które dobił Kamil Biliński, więc szybko mieliśmy remis. I choć później Prusak bronił już bez zarzutów, to te dwie bramki bez wątpienia obciążają jego konto. Tak jak i Tomislava Božicia decydujący gol dla Śląska. Trzeba jednak przyznać, że w drugiej połowie wrocławianie zrobił sobie solidną strzelaninę i na gola na wagę trzech punktów zasłużył. Gospodarzy musi to jednak boleć, bo prowadzili 2-0, a w 94. minucie zostali z niczym.

Piast Gliwice 2-1 Legia Warszawa

0-1 Nemanja Nikolić (7.)
1-1 Martin Nešpor (27.)
2-1 Saša Živec (85.)

Kiedy legioniści szybko wyszli na prowadzenie - zanosiło się na standardowy ostatnio schemat. Czyli zapewne jeszcze jeden gol i spokojna gra na utrzymanie prowadzenia. Nic jednak z tego. Trochę niedoceniany Piast zaczął grać z Legią bez respektu i zwyczajnie na wyrównanie zasłużył. A że legionistom w Gliwicach nie szło, niech świadczy fakt, że Jakub Rzeźniczak kłócił się sam ze sobą, a Nemanja Nikolić obrał sobie za cel swoich boiskowych problemów sędziego Szymona Marciniaka. Wciąż mieliśmy tutaj jednak drugą połowę, a w niej na niemal każdą akcję Legii - gliwiczan potrafili się odgryźć. Aż w końcu zrobili to skutecznie! Warszawiacy przegrywają więc pierwszy mecz w tym sezonie i tracą nie tylko punkty, ale kto wie czy nie również Ondreja Dudę, który jeszcze w pierwszej połowie musiał opuścić boisko z powodu kontuzji.


Niedziela, 16 sierpnia:

Jagiellonia Białystok 2-1 Ruch Chorzów

1-0 Sebastian Madera (38.)
2-0 Konstantin Vassiljev (54.)
2-1 Mariusz Stępiński (82.)

Białostoczanie zasłużenie, choć z przebiegu meczu - zbyt nisko, pokonali "Niebieskich" z Chorzowa. Ale nic dziwnego, bo nieźle spisuje się para Piotr Grzelczak - Konstantin Vassiljev. Estończyk bryluje zresztą w "Jadze", która ma jeszcze zamiar być aktywna na transferowym rynku. A wracając do meczu, to na pewno podkreślić trzeba ładne trafienie Mariusza Stępińskiego oraz zganić trzeba też tego, którego pochwaliliśmy. A mianowicie Grzelczaka. Jak nie strzelił w doliczonym czasie bramki na 3-1? Niewiarygodne.

WISŁA KRAKÓW 3-3 Lechia Gdańsk

1-0 Wilde-Donald Guerrier (6.)
2-0 Maciej Jankowski (11.)
2-1 Daniel Łukasik (18.)
2-2 Lukáš Haraslín (51.)
3-2 Maciej Jankowski (58.)
3-3 Mario Maloča (87.)

Gdy Wisła szybko wyszła na dwubramkowe prowadzenie - przeszło nam przez myśl... Górnik Łęczna też tak w sobotę prowadził. I niewiele zabrakło, a skończyłoby się podobnie. Wystarczyłoby, aby Rafał Janicki uderzył parę centymetrów bardziej w lewo i byłoby 3-4, zamiast słupka. I na koniec 3-3. Inna sprawa, że po raz kolejny w tym sezonie wiślacy nie potrafią utrzymać prowadzenia! "Ile goli musimy strzelić żeby wygrać" - słusznie pytać mogą kibice "Białej Gwiazdy". Chyba dużo, bo wiąż mamy problem z bronieniem dostępu do własnej bramki.

Poniedziałek, 17 sierpnia:

Podbeskidzie Bielsko-Biała 2-3 Pogoń Szczecin

0-1 Jarosław Fojut (17.)
0-2 Rafał Murawski (30.)
1-2 Damian Chmiel (51.)
2-2 Mateusz Szczepaniak (55.)
2-3 Patryk Małecki (60.)

O tym, że wynik 2-0 jest mocno "niebezpieczny" przekonały się w tej kolejce dwa zespoły, czyli Górnik Łęczna oraz Wisła Kraków. I choć Pogoń nie potrafiła ustrzec się błędów, które popełniły wymienione zespoły, bo od 2-0 szczecinianie także pozwolili się dogonić na 2-2, to ostatecznie grający dobre zawody Patryk Małecki przesądził o wygranej ekipy ze Szczecina. Już w najbliższy piątek czeka nas więc potyczka dwóch jedynych niepokonanych zespołów naszej Ekstraklasy, w której Pogoń podejmować będzie Wisłę. A Podbeskidzie? W poprzednich sezonach problemem tego klubu był niemal zawsze bramkarz. I jest nadal, bo choć latem ściągnięto Wojciecha Kaczmarka oraz Emilijusa Zubasa, to obydwaj mają już na sumieniu swój zespół. Ale też przyznać trzeba, że Zubas jest ciekawym zawodnikiem. Dwa sezony w polskiej lidze w Bełchatowie i dwie... degradacje. Podbeskidzie sporo więc ryzykuje.

Źródło: wislaportal.pl


Zza bramki. Po meczu Wisła - Lechia

Emocjonujące było to spotkanie i tak jak można się było spodziewać - znów potyczka Wisły z Lechią zostanie zapamiętana na długo. Nieczęsto zdarzają się bowiem mecze, w których pada aż sześć bramek. Szkoda tylko, że aż trzy z nich wpadły do naszej.

Jeden przecinek piętnaście

Wielu kibiców za kolejny remis obwinia trenera Kazimierza Moskala. Cóż... Przyznać trzeba, że nasz szkoleniowiec nie ma zwyczajnie szczęścia. W iluż to meczach naszej ligi piłka odbije się nieznacznie inaczej i bez konsekwencji. W ilu rykoszet nie oznacza straty gola oraz w ilu kolejnych bramki padają "z niczego". W Wiśle tak niestety nie jest. Trener Moskal mówił ostatnio, że nie przepada za statystykami i chyba nas to nie dziwi. Jego "liczby" są bowiem bezwzględne brutalne. Pod wodzą tego trenera "Biała Gwiazda" zdobywa średnio 1.15 punktów w meczu! Ale nie może to dziwić, jeśli na 20 z nim na ławce spotkań - aż 11 zremisowaliśmy! Nie ma się co oszukiwać - wynik ten to najsłabsza trenerska "średnia" ostatnich lat... I chyba nie pozostaje nam nic innego, jak liczyć na to, że jego i Wisły Kraków karta z napisem "szczęście" zwyczajnie się odwróci. Tym zaś, którzy masowo domagają się zmiany szkoleniowca proponujemy założyć stowarzyszenie lub inną tego typu organizację. Zrzućcie się panowie na odprawę dla trenera i go zwolnijcie. Oczywiście jeśli ten pomysł podchwyci ktokolwiek przy Reymonta. Najłatwiej jest bowiem - jak zawsze - zwolnić trenera. Niektórzy zapominają jednak, że to poza całą logistyką (trzeba też kogoś zatrudnić) wszystko ogólnie kosztuje. Czy więc domagając się wydania przez klub pieniędzy - jesteście w stanie w tym partycypować? Kończąc zaś ten wątek dodać trzeba, że wielką szkodą jest to, że to nie nasz trener biega po boisku, bo można być pewnym, że gdyby miał kilka lat mniej - na zielonej murawie "zapieprzałby" o wiele sprawniej, niż niejeden z tych, którzy wczoraj nie potrafili utrzymać krycia...

No właśnie... krycia...

Wszystkie stracone w niedziele przez Wisłę bramki mocno obciążają naszą grę defensywną. Jak można bowiem zostawić bez opieki Daniela Łukasika? Oczywiście rozumiemy, że facet do wizyty na naszym stadionie nie strzelił jeszcze bramki w Ekstraklasie, ale to chyba nie dlatego były legionista został w polu karnym sam? I choć w trakcie meczu za wiele interwencji można było chwalić Richárda Guzmicsa, to po obejrzeniu powtórek wypada Węgra zapytać - czemu złamał linię spalonego? A Rafała Boguskiego i Alana Urygę - po co wbiegliście w pole karne, jeśli nie zamierzaliście w nim bronić? No i Łukasza Burligę - kogo Panie Łukasz Pan wtedy pilnowałeś? Trzy kolejne rzuty rożne Lechii i stracony gol numer dwa? Prawdziwy prezent dla Lukáša Haraslína. Tak - on też strzelił swoją premierową bramkę w Ekstraklasie. I tak - także został sam, bo większość naszych obrońców została na piątym metrze. Została i przeszkodziła w interwencji bramkarzowi. Po golu na 3-3 najwięcej pretensji do wszystkich miał Guzmics, ale to niestety on nie przypilnował - a jakże - kolejnego premierowego gola w lidze, zdobytego przez Mario Maločę.

The 77 Airline... a potem Air77 Landig

Facet nie pierwszy raz pokazuje, że zbudowany jest z innej gliny, niż przeciętny człowiek. Chyba tylko Kalu Uche potrafił tak skakać. I fajnie, że Donalda Guerriera, bo oczywiście o nim mowa, gra w piłkę cieszy. To widać. I jak zawsze nasz bohater jest aktywny nie tylko na boisku. Ale też w mediach społecznościowych:

Słowa Cierzniaka

Przyznajemy się szczerze i bez dodatkowej dyskusji. Po każdym meczu najchętniej przychodzi nam słuchać, a potem czytać wypowiedzi naszego kapitana, Arkadiusza Głowackiego. To piłkarz wyjątkowy, a swoją inteligencją gromiłby niejedne "mądre głowy" z tzw. "telewizora". Rzeczowe oddanie sprawy, bez zbędnego - wybaczcie wyrażenie - "pieprzenia" i szukania alibi. Mówienie "jak było" oraz "jak jest" to jego dewiza. Po meczu z Lechią zaimponował nam jednak także Radosław Cierzniak, który - choć mógłby - nie zamierzał zwalać winy za swoje niepowodzenia na innych (czytaj: sędzia), a bił się w piersi i pretensje miał do siebie, jako całego zespołu, za to, że nie udało się wygrać. Postawa godna podkreślenia i godna pochwały, bo taka nie zdarza się często. A w naszej lidze widzimy zresztą co rusz, że winni są wszyscy dookoła, tylko nie "my sami". Nie było więc "sędzia mógł zachować się lepiej", tylko "to my powinniśmy zachować się lepiej" i znamienne "musimy jeszcze ciężej pracować na treningach, żeby takie mecze wygrywać". Za takie słowa - pełny szacunek!

Kwiatkowski, oj Kwiatkowski

Po zacytowanych wypowiedziach Radosława Cierzniaka nic więcej o arbitrze z Warszawy nie dodamy. Nie ma po co. Choć chcielibyśmy poznać przepis, na mocy którego w doliczonym czasie gry odgwizdał faul Guerriera na bramkarzu Lechii. Może w jakiejś erracie do przepisów był? Bo ciężko nam skojarzyć. Panie sędzio! Czekamy!

Najwięcej do powiedzenia mają (podobno) nieobecni

To taka klasyczna sytuacja. Wisła wygrywa z Lechem. Gra dobrze, walczy. Pod informacją o tym zapisujecie w przeciągu dwóch tygodni 82 komentarze. Wisła remisuje z Legią. Hit ligi, a komentarzy 60. Wisła przegrywa z Ruchem. Puchar Polski to nie Ekstraklasa, środek tygodnia, ale wpisów w parę dni jest 108. Po remisie z Lechią upływa zaledwie kilkanaście godzin, a komentarzy ląduje również ponad setka. Do tego pod kolejnymi newsami kolejne ponad 100, co oznacza, że mecz przegrany - a za taki uznać trzeba remis z Lechią - powoduje wśród wielu z Was chęć i okazję do przekazania swoich przemyśleń. Niestety w zdecydowanej większości negatywnych, na zasadzie "dokopania tym", którzy jadą z Wami na jednym wózku! To fenomen... Oczywiście miło, że nasz serwis uważacie za miejsce, w którym chętnie dzielicie się wrażeniami z innymi. Ale czy zawsze trzeba wpisywać "na gorąco"? Piszemy bowiem o setce wpisów pod pomeczowym raportem i to setce, która "przeszła moderacyjne sito". Wpisów, w których każecie wszystkim... w marynarskich słowach "odejść jak najszybciej z klubu" - publikować nawet nie próbujemy. Musicie nam to jednak wybaczyć, ale naprawdę nie chcemy wrzucać do naszego serwisu wpisów, które są wyłącznie "wykropkowane", bo gdyby nie to mielibyśmy solidny rynsztok. Jeśli będziemy chcieli nasłuchać się przekleństw, to jakby wolimy odpalić sobie DVD oraz np. film "Psy". Co zaś w tym wszystkim lepsze - często zdarzają się wpisy, w których twierdzicie tuż po meczu, że "Wasza noga na Reymonta nie stanie" - w sytuacji, gdy robicie to tuż po końcowym gwizdku z domowych zaciszy. Możliwe więc, że nigdy na stadionie nie byliście, ale to takie typowe. Ostatnio na przykład o katolicyzmie Polaków najwięcej do powiedzenia mają Ci, którzy żadnej religii nie wyznają. Więc może właśnie wizyta na stadionie pozwoliłaby niektórym spojrzeć na mecz z innej perspektywy? Znany Wam zapewne dziennikarz, Marcin Meller, nie dalej jak w sobotę obwieścił na antenie stacji TVN24 wszem i wobec, że kibice poznańskiego Lecha machają z trybun swastykami. Nie wiedział wprawdzie gdzie - czy było to w Sarajewie, czy może w Poznaniu - ważne było, że tak On właśnie wie, więc tak się wypowie. Czasami więc może lepiej zanim ktoś wyleje na kogoś pomyje - lepiej ugryźć się w język? Zgadzamy się, że Wisła w meczu z Lechią popełniała błędy, ale żadnemu z piłkarzy (obydwu drużyn!) nie można odmówić, że się nie starał. I że nie chciał wygrać! Może wylanego potu w telewizji nie widać, może niektórzy przyzwyczaili się za bardzo do PlayStation i gry FIFA? Tam po zakończeniu jednego meczu piłkarz od razu gotowy jest do kolejnego. W prawdziwym świecie jest jednak inaczej. Może więc warto byłoby docenić wysiłek tych facetów, a nie tylko ich obrażać, gdy coś się nie uda... Oni wszyscy - jak jeden - naprawdę chcą. Trener również. Czasami jednak nie wychodzi. Ale czy każdemu z Was zawsze wszystko się udaje? I czy wtedy, gdy coś pójdzie nie tak potrzebujecie "hejtu", czy może podtrzymania na duchu? Pocieszenia? I naprawdę Was wszystkich tymi słowy wiślacko pozdrawiamy!

Źródło: wislaportal.pl


Aktualna tabela po 5 kolejce


Źródło: twitter.com/_Ekstraklasa_


Indywidualne wyróżnienia

Jedenastka 5. kolejki

Dwóch pomocników krakowskiej Wisły, Maciej Jankowski i Wilde-Donald Guerrier, zostało wybranych przez redakcję stacji Canal+ Sport do najlepszej jedenastki 5. kolejki ligowej Ekstraklasy bieżącego sezonu. W niej "Biała Gwiazda" zagrała z Lechią Gdańsk, remisując po odpowiednio dwóch i jednej bramce wspomnianych wiślaków, 3-3.

Dodajmy, że dla Guerriera to druga taka nominacja z rzędu.

Źródło: wislaportal.pl
Źródło: Canal+ Sport


Plus 5. kolejki

Już drugi raz z rzędu kibice piłkarscy w Polsce wyróżnili grę jednego z Wiślaków. Tym razem po piątej serii gier Ekstraklasy miano Plusa Kolejki powędrowało do Wilde-Donalda Guerriera!

Haitański pomocnik Białej Gwiazdy po raz kolejny uradował kibiców zgromadzonych na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana w Krakowie. Najpierw otworzył wynik spotkania z gdańską Lechią, pokonując strzałem głową golkipera Biało-Zielonych, a później asystował przy bramce Macieja Jankowskiego.

Zawodnikowi Wisły Kraków gratulujemy wyróżnienia i życzymy kolejnych bramek oraz asyst w meczach rozgrywanych z białą gwiazdą na piersi!


Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Wideo

Kulisy meczu

>>> Kulisy meczu:Lechia Gdańsk

Źródło: Lechia Gdańsk


Galeria