2015.09.25 Wisła Kraków - Korona Kielce 0:0

Z Historia Wisły

2015.09.25, Ekstraklasa, 10. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 18:00, piątek, 14°C
Wisła Kraków 0:0 Korona Kielce
widzów: 10.357
sędzia: Daniel Stefański z Bydgoszczy.
Bramki
Wisła Kraków
4-5-1
Radosław Cierzniak
Boban Jović
Arkadiusz Głowacki Grafika:Zk.jpg 4' Grafika:Zmiana.PNG (46' Richárd Guzmics)
Maciej Sadlok
Łukasz Burliga
Rafał Boguski Grafika:Zmiana.PNG (65' Rafael Crivellaro)
Krzysztof Mączyński Grafika:Zk.jpg 14'
Denis Popovič Grafika:Zmiana.PNG (77' Grzegorz Marszalik)
Maciej Jankowski
Wilde-Donald Guerrier
46' Paweł Brożek

Trener: Kazimierz Moskal
Korona Kielce
4-5-1
Zbigniew Małkowski
Vladislavs Gabovs
Radek Dejmek
Maciej Wilusz
Kamil Sylwestrzak
Bartłomiej Pawłowski Grafika:Zmiana.PNG (70' Tomasz Zając)
Aleksandrs Fertovs Grafika:Zk.jpg 46' Grafika:Zk.jpg 80' Grafika:cz.jpg
Vlastimir Jovanović
Marcin Cebula Grafika:Zmiana.PNG (61' Michał Przybyła)
Łukasz Sierpina
Airam Cabrera Grafika:Zmiana.PNG (83' Rafał Grzelak)

trener: Marcin Brosz
Bramki: 0-0

Posiadanie (w %): 63-37
Strzały: 21-7
Strzały celne: 5-3
Piłki zagrane: 743-398
Piłki odzyskane: 169-158
Spalone 3-0
Podania: 635-292
Udane podania (w %): 81-57
Dośrodkowania 34-12
Rzuty rożne 8-4
Faule: 14-12
Żółte kartki: 2-2
Czerwone kartki: 0-1

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Niech szczęście sprzyja lepszym: Wisła - Korona

W piątkowe popołudnie piłkarze Wisły Kraków zainaugurują 10. Kolejkę Ekstraklasy podejmując na własnym stadionie Koronę Kielce. Po kapitalnym meczu w Bielsku-Białej apetyty znów wzrosły, bowiem Wisła pokazała, że potrafi grać futbol przerastający tą ligę. Czas na kolejny krok - teraz Wisła koniecznie musi pokonać na własnym stadionie zespół Korony Kielce, żeby doskoczyć do czołówki tabeli.

W znakomitych humorach do kolejnej ligowej potyczki przygotowywali się piłkarze krakowskiej Wisły. W sobotę dokonali rozbiórki na części pierwsze zespołu Podbeskidzia Bielsko-Biała, demolując gospodarzy aż 6-0. W meczu z Koroną nikt nie oczekuje powtórki takiego wyniku, ale powtórki efektownej gry i kolejnego zwycięstwa już tak.

Zarówno trener jak i piłkarze nie podpalają się jednak tym jednym meczem zdając sobie doskonale sprawę, że jeden dobry mecz niczego na dłuższą metę nie zmienia: - Rozmawiamy w szatni, że to wygranie kilku meczów pod rząd robi różnicę. To później jest ogromny kapitał, można usadowić się w górze lub w środku tabeli – powiedział trener Wisły Kazimierz Moskal.

Trener Kazimierz Moskal będzie mógł skorzystać ze wszystkich piłkarzy, za wyjątkiem Emmanuela Sarkiego. O ile zwycięskiego składu się nie zmienia, to chyba nikt nie wyobraża sobie, żeby na ławce miał usiąść Arkadiusz Głowacki, który mecz z Podbeskidziem opuścił z powodu absencji kartkowej. Między wierszami trener Wisły na przedmeczowej konferencji zasugerował, że „Głowa” na pewno znajdzie się w wyjściowej jedenastce. Pytanie tylko kto straci w niej miejsce.

W Bielsku od pierwszych minut na boisku pojawił się Denis Popović. Nie jako typowa „10” a jako „8”. Ze swojej roli wywiązał się bardzo dobrze i wydaje się, że jeśli przeciwko Koronie również zanotuje tak dobry występ, na dłuższy okres zluzuje Alana Urygę, który stracił miejsce w wyjściowej jedenastce. O tym czy to Popović jest faktycznie tak dobry na pozycji cofniętego pomocnika czy to na tle Podbeskidzia dobrze wypadłby nawet oldboy, więcej dowiemy się w piątkowy wieczór.

Ile dla Wisły znaczy Paweł Brożek doceniamy dopiero wtedy, kiedy przestaje strzelać. Narzekamy na niego, część kibiców odsyła go na emeryturę, ale kiedy wreszcie się przełamie… Pan piłkarz i czołowy napastnik ligi nastawił celownik i zaczyna strzelać do ofiar. Czy kolejną będzie bramkarz kieleckiej Korony?

Jeszcze na kilka tygodni przed startem nowego sezonu nie wiadomo było, czy Korona w ogóle przystąpi do rozgrywek. Zespół opuścił trener i kilkunastu zawodników, w tym czołowi gracze, jak Olivier Kapo, Jacek Kiełb czy Paweł Golański. Korona była typowana jak murowany kandydat do spadku i chłopiec do bicia.

Tymczasem piłkarze prowadzeni przez Marcina Brosza wcale nie spisują się tak źle i po dziewięciu kolejkach mają na swoim koncie 12 punktów i wygraną z Legią przy Łazienkowskiej. Właśnie wtedy piłkarze Korony po raz ostatni zaznali smaku zwycięstwa, a miało to miejsce po koniec sierpnia. Mecze z Wisłą są dla nich zawsze bardzo ważne i prestiżowe i zapowiadają, że jadą na Reymonta tylko po trzy punkty.

Do Krakowa nie przyjedzie kontuzjowany Paweł Sobolewski. Gotowy do gry powinni być za to Przemysław Trytko i Kamil Sylwestrzak. Oczy wszystkich będą zwrócone jednak na zawodnika gości grającego z numerem „11”. Tomasz Zając – bo o nim mowa – przed rozpoczęciem sezonu miał być naturalnym zmiennikiem i z czasem następcą Pawła Brożka lub szybkim skrzydłowym, dającym wsparcie drużynie w obliczu kontuzji Sarkiego.

Mistrz Polski juniorów w barwach Wisły wybrał jednak inną drogę i nie mogąc porozumieć się z prezesem Gaszyńskim co do wysokości pensji, zamienił Kraków na Kielce: -Mówiłem na pierwszej konferencji, że liczyłem na to, że będzie. Zdeklarował się, że zostanie, a za kilka dni podjął inną decyzję i wybrał Koronę. Cóż mogę powiedzieć więcej? Można powiedzieć, że jest dorosły, ma swoich agentów i podejmuje decyzję, która w jego ocenie jest najlepsza. Ja nie gwarantowałem mu miejsca wtedy kiedy z nim rozmawiałem. Pokazałem mu listę zawodników których mieliśmy i miał dużą szansę, by wywalczyć miejsce. Jeśli on nie żałuje i jest zadowolony to życzę mu wszystkiego najlepszego – powiedział chłodno o Zającu trener Moskal.

Zwycięstwo z Podbeskidziem będzie istotne tylko wtedy, kiedy Wisła pójdzie za ciosem i wygra także i kolejny mecz. Do tej pory Wiślakom zawsze czegoś brakowało: a to koncentracji, a to szczęścia, bo w większości meczów z przebiegu gry niejednokrotnie byli lepsi od rywali, nie potrafiąc jednak przekuć tego na punkty. Pora aby szczęście zaczęło sprzyjać lepszym, tylko zwycięstwo, Wisełko!

Spotkanie poprowadzi pan Daniel Stefański z Bydgoszczy.

Początek spotkania o 18.00. Transmisja meczu w Eurosport2.


Źródło: wislakrakow.com
(sum91)


Potwierdzić zwyżkę formy! Wisła gra z Koroną!

Po kapitalnym zwycięstwie aż 6-0 z Podbeskidziem Bielsko-Biała w ekipie Wisły Kraków mamy za sobą na pewno kapitalny tydzień. Tydzień, w którym wiślacy mogli mieć solidnie większą motywację do bardziej wytężonej pracy. I wypada liczyć na to, że przełoży się to na wynik czekającej nas właśnie potyczki z zespołem kieleckiej Korony. Po wyjazdowej "szósteczce" wszyscy kibice "Białej Gwiazdy" liczą bowiem na kolejny komplet punktów. I na pewno efektowną i skuteczną grę wiślaków. Tym razem na własnym stadionie.

Jest to zarazem kolejny "test" dla Kazimierza Moskala. Szkoleniowiec po każdym możliwym meczu jest bowiem "zwalniany" z pracy i to dla niego na pewno nie jest komfortowa sytuacja. Bo jeśli ma się "wylecieć" po wygranej aż 6-0 na wyjeździe, to ten potencjalny następca ile miałby wygrać? 10-0? Czy to też za mało - chciałoby się zapytać? Tak już jednak całkiem na serio, to liczba zdobytych bramek - nie ma znaczenia. Ważniejsza jest tutaj raczej powtarzalność zwycięstw, bo dwóch kolejnych spotkań z wygraną "Biała Gwiazda" za obecnej kadencji trenera Moskala jeszcze nie zaliczyła! I to niewątpliwie jest dla naszego zespołu problem. Zresztą także za kadencji Franciszka Smudy nie było to takie oczywiste, bo ostatni raz dwie wygrane z rzędu zaliczyliśmy w październiku 2014 roku, kiedy to po 5-0 w Zabrzu - wygraliśmy 3-2 z Podbeskidziem w Krakowie. Można więc śmiało stwierdzić, że analogię jakby widać. Wysoka wygrana na wyjeździe i powtórzenie zwycięstwa "w domu". Chyba nie mielibyśmy nic przeciwko temu.

Nie zmienia to natomiast faktu, że Moskalowi wybitnie wszyscy będą tym razem patrzeć "na ręce". Ma bowiem nasz trener niemalże komfortową sytuację, bo po wyleczeniu się Pawła Brożka i Macieja Sadloka, a także po odpokutowaniu nadmiaru kartek przez Arkadiusza Głowackiego - mamy naprawdę niezłą sytuację kadrową. Do tego stopnia, że tak naprawdę ciężko wskazać zawodnika, którego z linii obronnej trzeba będzie posadzić "na ławie"! Ma więc trener "ból głowy", ale musi mieć też kolejny...

A tym jest postawa Korony w spotkaniach wyjazdowych. W "delegacji" kielczanie nie doznali bowiem jeszcze w tym sezonie porażki - notując zwycięstwa w Lubinie i Warszawie oraz remisy kolejno w Poznaniu i Gdańsku! Kielczanie punktują więc poza domem aż miło i jeśli ktoś zamierza ten zespół lekceważyć - najwyższy czas, aby takiego nastawienia się wyzbył. Zapowiada nam się bowiem bardzo trudny i wymagający mecz, ale nie pozostaje nam nic innego jak Was na niego zaprosić i wspólnie trzymać za Wisłę kciuki.

Do zobaczenia więc na Reymonta!


Źródło: wislaportal.pl


Pójść za ciosem

Niespełna tydzień mieli piłkarze krakowskiej Wisły na przygotowanie się do kolejnego ligowego spotkania. Po wspaniałym zwycięstwie nad Podbeskidziem Bielsko-Biała przyszedł czas na Koronę Kielce, która już za kilka godzin zjawi się na stadionie przy ulicy Reymonta. Mecze obu drużyn zawsze pełne są walki i sportowych emocji, dlatego możemy być pewni, że przed nami ciekawe widowisko.

Oba kluby spotkały się jak dotąd 25 razy, z czego aż 18 spotkań rozegranych zostało w Ekstraklasie. Krakowianie wygrali 7 z tych meczów, tyle samo razy padł remis, a w 4 spotkaniach lepsi byli piłkarze z Kielc. W październiku minie równe 10 lat od pierwszego spotkania Wisły i Korony na boiskach najwyższej polskiej ligi. Dokładnie 23 października 2005 roku jedenastki obu drużyn wyszły na murawę stadionu przy ulicy Reymonta. Gospodarze bardzo szybko objęli prowadzenie, a już w 8. minucie gola zdobył Paweł Brożek. Po kwadransie gry było już 2:0, a rezultat meczu podwyższył Marcin Kuźba. Korona miała jednak tego dnia dobrze dysponowanego Grzegorza Piechnę, który pokonując Radosława Majdana w 55. i 75. minucie zapewnił gościom remis i cenny punkt.

Przed własną publicznością Wiślacy grali z Koroną 9 razy, wygrywając 5 spotkań, 2 przegrywając i tyle samo remisując. Ostatnie spotkanie tych zespołów w Krakowie odbyło się niemal 5 miesięcy temu. 26 kwietnia 2015 roku krakowianie pokonali gości 2:0 po trafieniach Donalda Guerriera i Macieja Jankowskiego.

Bilans bramkowy jest korzystniejszy dla Białej Gwiazdy, która w 18 ekstraklasowych spotkaniach strzeliła kielczanom 28 bramek, tracąc 18. Najskuteczniejszym Wiślakiem w spotkaniach przeciwko Koronie jest Paweł Brożek z 6 golami na koncie.

W poprzedniej kolejce Złocisto-Krwiści przegrali na własnym boisku z Górnikiem Łęczna 0:2 i w tabeli zajmują 12 pozycję. Wisła natomiast rozgromiła na wyjeździe Podbeskidzie Bielsko-Biała 6:0 i awansowała na 6 miejsce.

Wiślacy przed tygodniem pokazali, jak wielki drzemie w nich potencjał. Zwycięstwo odniesione nad „Góralami” było jednak zaledwie trzecim triumfem w tym sezonie. W dzisiejszym spotkaniu z Koroną podopieczni Kazimierza Moskala muszą pójść za ciosem i potwierdzić swoją dobrą formę. Łatwo nie będzie, ale z Waszą pomocą wszystko może się udać! Zapraszamy na R22!

Początek meczu Wisła Kraków – Korona Kielce o godziny 18:00.

Nie siedź w domu! Wesprzyj Wiślaków przy R22!

MH
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Przedmeczeowa konferencja

Kazimierz Moskal przed meczem z Koroną: - Wiemy na co nas stać

- Wszyscy oczekują, że utrzymamy dyspozycję i że zaczniemy wygrywać kolejne mecze. Tak jak powiedziałem jednak kiedyś - jedno zwycięstwo w lidze nie robi wielkiej różnicy, natomiast jeśli wygrywa się kilka razy z rzędu, to od razu widać to w tabeli. My też po tym meczu sami wiemy na co nas stać. Tak zawiesiliśmy sobie poprzeczkę i wypada to podtrzymać - mówił na konferencji prasowej, przed meczem z Koroną Kielce, a po wysokiej wygranej - bo aż 6-0 z Podbeskidziem - trener krakowskiej Wisły, Kazimierz Moskal.


Opiekun "Białej Gwiazdy" poza medialnymi doniesieniami o jego rychłym... zwolnieniu » - przez co może go "boleć głowa" - ma też inny "ból głowy". A mianowicie kadrowy. Dawno bowiem nie było takiej sytuacji, w której do dyspozycji miał niemal wszystkich piłkarzy.


- Chyba po raz pierwszy mamy w zasadzie wszystkich do dyspozycji, nie licząc "Manu". Wszyscy zawodnicy są brani pod uwagę, stąd też na rozruchu po raz pierwszy tutaj na boisku przy Reymonta będzie 20 zawodników - cieszył się trener, dodając: - Taki ból głowy jest dużo przyjemniejszy, niż w drugą stronę i życzyłbym sobie mieć przed każdym meczem takie dylematy.

Dylematy kadrowe trenera to jedno, a potwierdzenie świetnej dyspozycji zespołu sprzed tygodnia to drugie. Zresztą chyba każdy kibic oczekuje od wiślaków kolejnego zwycięstwa. I to nawet pomimo tego, że nasz najbliższy przeciwnik, którym będzie teraz Korona Kielce, o wiele lepiej radzi sobie w meczach wyjazdowych. By wspomnieć choćby wygraną tej drużyny na Łazienkowskiej!


- Każdy najbliższy przeciwnik jest najtrudniejszy, ale to jest dobry moment do tego, żeby wygrywać. Musimy być odpowiednio nastawieni do tego pojedynku. Korona lepiej punktuje na wyjazdach, niż u siebie. Może wynika to ze sposobu gry, ale my absolutnie nie możemy tego w żaden sposób zlekceważyć. Ani też tego, że my efektownie wygraliśmy w Bielsku, ani tego, że Korona przegrała u siebie, a przedostatnio zremisowała w Gdańsku - mówił Moskal. - Jeśli utrzymamy swoją dyspozycję, to nie powinniśmy się martwić o wynik. Mamy świadomość i rozmawiamy o tym w szatni, że wygranie kilku meczów pod rząd robi różnicę i zdobycie kilku punktów pod rząd daje olbrzymi kapitał i wtedy można się zadomowić u góry lub w środku tabeli - przyznał trener Wisły.


Jednym z "odkryć" - jeśli można tak powiedzieć - Moskala przed tygodniem był Denis Popovič, który w Bielsku zdobył pierwszą bramkę w wiślackich barwach. I o niego nasz trener został zapytany.


- Denisowi ten gol był bardzo potrzebny. Na treningach było widać, że on bardzo się stara, że wnosi jakość i to co mówiliśmy o całej drużynie. To zwycięstwo 6-0 na pewno powoduje, że ta pewność siebie jest większa i tego oczekuję od Denisa. Zresztą potrafię sobie wyobrazić jak może się czuć i to może mu tylko pomóc - przyznał Moskal.


My zaś zapytaliśmy trenera naszego zespołu o piłkarza Korony, który latem odszedł z Wisły, właśnie do zespołu z Kielc, a mianowicie o Tomasza Zająca.


- Już na pierwszej konferencji przed sezonem mówiłem, że liczyłem na to, że z nami będzie. Po kilku dniach zadeklarował, że zostanie, a za następne kilka dni podjął inną decyzję, która okazała się ostateczna. Wybrał Koronę i cóż mogę powiedzieć. Jest dorosły, ma swojego agenta i podjął taką decyzją, którą uważał dla siebie za najlepszą. Ja nie gwarantowałem mu miejsca w składze, ale gdy rozmawialiśmy - pokazałem mu listę zawodników, których mamy i wtedy miał szansę na to, żeby walczyć. Wtedy ta lista była wprawdzie uboższa, niż jest teraz, ale ja nic mu nie gwarantowałem. A jeśli nie żałuje, jeśli jest zadowolony, to życzę mu wszystkiego najlepszego - zakończył Moskal.

Źródło: wislaportal.pl


Łukasz Burliga: - Mamy więcej atutów piłkarskich

- Cieszę się, że strzeliłem pierwszą bramkę w tym sezonie, ale najważniejsze było nasze pierwsze wyjazdowe zwycięstwo. Mam nadzieję, że zarówno moja forma, jak i forma całego zespołu będzie wciąż dobra - mówi przed czekającym nas dziś meczem z Koroną Kielce nasz obrońca, Łukasz Burliga, którego trafienie przewrotką w potyczce z Podbeskidziem, przed tygodniem, zostało wybrano jako najładniejsza bramka 9. kolejki ligowej.

I do meczu w Bielsku, który Wisła wygrała aż 6-0, Burliga jeszcze się odniósł.

- Potrzebowaliśmy takiego przekonującego zwycięstwa. Jesteśmy bardziej pewni siebie, ale też tym bardziej musimy się zmobilizować, żeby po takim spotkaniu nie pomyśleć, że jesteśmy nie wiadomo jak wielką drużyną, a potwierdzić to w kilku spotkaniach - przyznał wiślak, który liczy, że w dzisiejszej potyczce z Koroną Kielce - wiślacy znów dopiszą komplet punktów.

- Korona to drużyna typowych walczaków, zwłaszcza w Kielcach. U siebie mamy jednak więcej atutów piłkarskich i jeśli będziemy dobrze grali, to powinniśmy sobie z Koroną poradzić - zakończył obrońca Wisły.

Źródło: wislaportal.pl


O rywalu

Co słychać u rywala: Korona Kielce

Po prawie miesiącu przerwy Wisła wraca do gry na stadionie przy ulicy Reymonta w Krakowie. Przeciwnikiem Białej Gwiazdy będzie drużyna Korony Kielce. Sprawdźmy, co słychać u najbliższego rywala krakowian.

Podopieczni trenera Marcina Brosza rozpoczęli sezon od dwóch zwycięstw, ale później złapali lekką zadyszkę. Wyjątkiem była bezcenna wygrana z Legią w Warszawie 2:1 po golu Michała Przybyły w 93. minucie meczu. Aktualnie Złocisto-Krwiści zajmują dwunaste miejsce w ligowej tabeli z dorobkiem dwunastu punktów.

Kielczanie przeszli latem prawdziwą rewolucję kadrową. Miało to związek głównie z wątpliwościami co do dalszego finansowania klubu z budżetu miasta. Z Korony odszedł trener Ryszard Tarasiewicz, a także wielu czołowych piłkarzy – między innymi Piotr Malarczyk, Paweł Golański, Olivier Kapo, Jacek Kiełb czy Luis Carlos. Postawiono na młodych zawodników takich, jak Michał Przybyła i Marcin Cebula, a także wypożyczono kilku graczy z klubów Ekstraklasy. W gronie tym znajdują się: Maciej Wilusz i Bartłomiej Pawłowski. Piłkarzem Korony został też Tomasz Zając, mistrz Polski wraz z Wisłą w Centralnej Lidze Juniorów.

Po porażce u siebie z Górnikiem Łęczna 0:2 bramkarz Korony Kielce, Zbigniew Małkowski, zdaje sobie sprawę z trudnego meczu, który czeka jego zespół pod Wawelem: „W Krakowie naprawdę trzeba zagrać dobrze, żeby nie powtórzyć wyniku Podbeskidzia. Korona stała się zespołem odwrotności. Wcześniej mieliśmy problemy ze zdobywaniem punktów na wyjazdach, teraz przed własną publicznością. Na szczęście teraz znów zagramy na wyjeździe.”

Z Wisłą na pewno nie zagra doświadczony Paweł Sobolewski, lecz do gry powinni być gotowi Kamil Sylwestrzak i Przemysław Trytko, którzy zmagali się z przeziębieniem.


K. Wojnarowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Tak gra Korona Kielce

Po spektakularnym zwycięstwie nad Podbeskidziem Bielsko-Biała Wiślacy wracają na stadion przy ulicy Reymonta. Gracze trenera Kazimierza Moskala wysoko postawili sobie poprzeczkę, lecz na własnym stadionie wydają się być zdecydowanym faworytem w spotkaniu z kielecką Koroną, czyli ekipą, która przed rozpoczęciem obecnego sezonu straciła wielu podstawowych graczy.

Drużyna prowadzona przez Marcina Brosza rozpoczęła sezon z przytupem, po drugiej kolejce plasując się nawet na pozycji wicelidera. Jednak wraz z upływem kolejnych meczów Złocisto-Krwiści osuwają się w coraz to niższe rejony tabeli. W chwili obecnej kielczanie zajmują dwunastą lokatę, tracą jednak zaledwie trzy punkty do ligowego podium. Wiślacy, nie chcąc dać się wyprzedzić graczom ze Świętokrzyskiego, muszą przynajmniej zremisować. Tak naprawdę jednak podział punktów nie jest brany pod uwagę. Na pewno nie po tak efektownym meczu z Podbeskidziem. Oto, przeciwko komu o trzy punkty będą walczyć gracze Kazimierza Moskala:


Bramka: Przed sezonem do Kielc wypożyczony został dobry znajomy Marcina Brosza, 25-letni Dariusz Trela. Pozyskany z Lechii Gdańsk gracz miał bez trudu zostać numerem jeden w bramce Korony. Jednak jak na razie podstawowym golkiperem nie jest wychowanek Białej Gwiazdy, lecz weteran boiskowych zmagań, 37-letni Zbigniew Małkowski, przywrócony przez obecnego szkoleniowca kielczan z klubowych rezerw. Były gracz m.in. Feyenoordu Rotterdam, Hibernianu Edynburg i Inverness w obecnym sezonie w sześciu rozegranych przez siebie spotkaniach dwukrotnie zachował czyste konto.

Linia obrony: W letnim okienku transferowym za zaledwie 13 tys. euro do Ipswich Town odeszła ostoja kieleckiej defensywy – Piotr Malarczyk. W klubie rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania zmienników młodzieżowego reprezentanta Polski i ostatniego dnia sierpnia do klubu przeniósł się na zasadzie wypożyczenia z Lecha Poznań były reprezentant kadry Adama Nawałki, Maciej Wilusz. Zawodnik, który jutro obchodzić będzie 27. urodziny, jedna z największych sensacji wśród powołań obecnego szkoleniowca kadry narodowej, z miejsca wskoczył do pierwszego składu drużyny Marcina Brosza. Obok niego na środku defensywy od początku sezonu gra były piłkarz Slovana Liberec, rówieśnik Wilusza, Radek Dejmek, dla którego będzie to 60 występ w barwach Złocisto-Krwistych. Na bokach obrony pewne miejsce w podstawowej jedenastce mają dwaj zawodnicy – nowy kapitan zespołu, Kamil Sylwestrzak, a także jeden z dwóch Łotyszy w barwach Korony – Vladislav Gabovs. Obaj gracze do tej pory rozegrali wszystkie mecze w pełnym wymiarze czasowym.

Linia pomocy: Korona, podobnie jak i większość ekstraklasowych zespołów, przyzwyczaiła już kibiców do gry piątką pomocników. Jednak prawie żaden z graczy nie może być pewien miejsca w wyjściowej jedenastce, gdyż trener Brosz znany jest ze stosowania dużej ilości rotacji. I tak jedynym piłkarzem, który w każdym z meczów rozegrał dziewięćdziesiąt minut, jest Vlastimir Jovanović, trzykrotny reprezentant Bośni i Hercegowiny, zawodnik typowo defensywny, który w barwach Korony rozegrał już ponad 150 spotkań. Razem z nim zabezpieczać tyły zespołu z Kielc będzie zawodnik dobrze znany kibicom Wisły Kraków, Aleksander Fertovs. Ten 32-krotny reprezentant Łotwy był podstawowym graczem Skonto Ryga, gdy w Eliminacjach do Ligi Mistrzów mierzyła się z nim Wisła Kraków trenera Roberta Maaskanta. Fertovs rozegrał w tamtym dwumeczu 180 minut, a jego Skonto dwukrotnie przegrało, 0:1 i 0:2. Pod koniec rundy na skrzydłach w drużynie Korony Kielce znacząco wzrosła rywalizacja. Do zespołu został wypożyczony kolejny gracz Lechii Gdańsk, 22-letni Bartłomiej Pawłowski. Były zawodnik hiszpańskiej Malagi zdołał zadebiutować już w meczu z Górnikiem Łęczna, jednak jego występ niezbyt przekonał trenera Brosza. Większe szanse na występ przeciwko swojemu byłemu klubowi ma więc Tomasz Zając, który szeregi kielczan zasilił przed tym sezonem. Na lewej flance prawdopodobnie zamelduje się 28-letni Łukasz Sierpina. Zawodnik ten od trzech lat przebywa w klubie z Kielc, jednak dopiero teraz w pełni przebił się do wyjściowego składu. Pole manewru, jeśli chodzi o skrzydłowych, trener Złocisto-Krwistych ma jednak jeszcze większe. Do gry wrócił Paweł Sobolewski, a w obwodzie pozostaje jeszcze Siergiej Pilipczuk. Każdy z wyżej wymienionych graczy może dostać szanse na zastąpienie podstawowych bocznych pomocników. Jako ofensywny pomocnik próbowany był ostatnio Przemysław Trytko, jednak pomysł ten spalił na panewce, a sam Trytko zagrał bardzo słaby mecz. Wszystko więc wskazuje na to, że do gry wróci Marcin Cebula, 20-letni wychowanek Korony Kielce, który przebojem wdarł się do pierwszego składu Korony.

Atak: Jeżeli na pozycji ofensywnego pomocnika zagra młody Cebula, do obsadzenia pozycji napastnika szkoleniowiec kielczan będzie miał dwóch chętnych – właśnie Przemysława Trytkę i Michała Przybyłę, najlepszego obecnie strzelca zespołu z czterema bramkami na koncie. Póki co, większy kredyt zaufania otrzymuje drugi z graczy, powoływany ostatnio do kadry U-21, a Trytko, były zawodnik niemieckich Energie Cottbus i Carl Zeiss Jena, będzie musiał zadowolić się rolą rezerwowego. Co ciekawe, obaj zawodnicy póki co zdobywają jedną bramkę na 138 minut gry. Kibice Wisły bez wątpienia nie obraziliby się, gdyby statystyka ta w przypadku napastników kielczan nieco się pogorszyła.

Czy Wisła będzie potrafiła odnieść drugie zwycięstwo z rzędu? Czy rozpędzony Paweł Brożek po raz kolejny pokona bramkarza przeciwników? Jak spiszą się na boisku przy Reymonta młodzi, nieograni jeszcze w dużej mierze w Ekstraklasie podopieczni Marcina Brosza? O tym wszystkim przekonamy się już jutro. Pierwszy gwizdek sędziego Daniela Stefańskiego już o 18.00. Zapraszamy wszystkich kibiców na mecz.

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Pod lupą – Michał Przybyła

Jeszcze przed startem sezonu Michał Przybyła był dla wielu kibiców piłkarzem anonimowym, ale kontuzja Przemysława Trytko sprawiła, iż otrzymał szansę na grę na szczeblu Ekstraklasy. Młody zawodnik wówczas nie zawiódł i robi wszystko, aby nie zmarnować otrzymanej szansy.

Michał Przybyła urodził się 1 lipca 1994 roku w Busku Zdroju, lecz zanim przeniósł się na boisko, trenował karate. Szybko okazało się jednak, że ciągnie go do futbolu i wstąpił w szeregi miejscowego klubu Zdrój. W 2010 roku napastnik dołączył do drużyny juniorów Korony Kielce, a dwa lata później stał się częścią zespołu Złocisto-Krwistych walczącego w Młodej Ekstraklasie.

Kilka lat później Przybyła doczekał się debiutu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce, lecz odejście trenera Pachety zweryfikowało marzenia młodego piłkarza. Zawodnik, chcąc się rozwijać, przeniósł się do Widzewa Łódź, gdzie dobrze prezentował się w sparingach. Niestety, kontuzja przekreśliła plany Przybyły, który po pół roku wrócił do stolicy województwa świętokrzyskiego.

Napastnik ciężko pracował na treningach, aby wrócić do pełni sił i formy, realizując wyznaczone cele. W końcu, w wyniku urazu jedynego snajpera Korony – Przemysława Trytki, trener Marcin Brosz włączył go do kadry pierwszego zespołu. Chyba nikt nie spodziewał się, że Przybyła odpłaci się mu dwiema bramkami odnotowanymi w wygranym starciu na inaugurację ligi przeciwko Jagiellonii Białystok.

Michał Przybyła jest graczem bardzo walecznym, szybkim i dynamicznym, co powoduje, że jest trudny do upilnowania. Potrafi przytrzymać piłkę, ustawić się w polu karnym przeciwnika i nie boi się pojedynków jeden na jeden. Ponadto dobrze gra głową, pracuje na całej długości boiska i może pochwalić się licznymi zagraniami kierowanymi do partnerów z drużyny.

K. Kawula
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Relacje z meczu

Bezbramkowy remis z Koroną

Piłkarze Białej Gwiazdy nie zdołali powtórzyć wyczynu sprzed tygodnia i bezbramkowo zremisowali przed własną publicznością z drużyną Korony Kielce. Od 80. minuty gracze drużyny gości grali w osłabieniu, gdyż drugą żółtą kartkę obejrzał Gabovs.

Już na początku meczu Wiślacy mogli pokusić się o trafienie, ale czujnie zachował się Małkowski, który przejął dośrodkowanie Brożka. Kilkanaście sekund później źle dla Białej Gwiazdy mogło zakończyć się podanie Sadloka w kierunku Cierzniaka, ale na posterunku był golkiper krakowian.


W 13. minucie na strzał z ostrego kąta zdecydował się Guerrier, ale futbolówkę na raty bronił Małkowski. Siedem minut później podopieczni trenera Moskala nie wykorzystali idealnej okazji. Po kontrataku piłkę w kierunku Boguskiego dogrywał Burliga, lecz futbolówka po uderzeniu popularnego „Bogusia” trafiła w poprzeczkę, a piłka po dobitce Guerriera opuściła plac gry.


8. minuta przyniosła kolejną akcję krakowian. Tym razem strzał Brożka z ostrego kąta zdołał sparować bramkarz Korony, a Haitańczyka, chcącego dobić piłkę, uprzedzili defensorzy z Kielc. Dwukrotnie swoich sił próbowali gracze Złocisto-Krwistych, ale najpierw spudłował Pawłowski, a później Cierzniak skutecznie interweniował na przedpolu.

Kolejne zagrożenie bramki Małkowskiego miało miejsce w 33. minucie, ale podanie Brożka w kierunku Guerriera przeciął dobrze asekurujący Wilusz. Sto osiemdziesiąt sekund później pozostawiony bez opieki Fertovs zdecydował się na strzał z dystansu, jednak Cierzniak nie dał się zaskoczyć.

Niebezpiecznie w „szesnastce” Białej Gwiazdy zrobiło się sześć minut przed końcem pierwszej odsłony meczu, bowiem najwyżej do dośrodkowania Cebuli wyskoczył Wilusz, ale futbolówka odbiła się od jego z piłkarzy Wisły i wyszła na rzut rożny. Gospodarze również mieli swoją szansę, lecz obrońcy Korony w ostatniej chwili wybili piłkę spod nóg Brożka.

Po zmianie stron bliski szczęścia był Jankowski, po strzale którego piłka zaledwie o metr minęła poprzeczkę. W 55. minucie ponownie zapachniało bramką, Brożek wyszedł wówczas sam na sam z Małkowskim, jednak sędzia przerwał akcję i odgwizdał spalonego.

Chwilę później ponownie popularny „Pawka” mógł dać swojej drużynie prowadzenie. Świetnie na jeden kontakt zagrali przy wspomnianej akcji Popović i Mączyński, zagrywając futbolówkę, jednak z bramki dobrze wyszedł bramkarz Korony. Golkiper z Kielc nie utrzymał jednak piłki, a ta spadła pod nogi snajpera Wisły, który próbował uderzyć, ale Małkowski zdołał naprawić swój błąd i przejął futbolówkę.

Bardzo niebezpiecznie zrobiło się pod bramką Cierzniaka, gdyż po strzale głową Sylwestrzak wyskoczył najwyżej do dośrodkowania Sierpiny i piłka o centymetry minęła słupek. W 89. minucie Marszalik stanął oko w oko z Małkowskim i po interwencji bramkarza Złocisto-Krwistych upadł na murawę. O rzucie karnym nie mogło być jednak mowy, gdyż zawodnik źle przyjął piłkę i z okazji na odebranie mu jej skorzystał golkiper ekipy przyjeznych.

W doliczonym czasie gry Jankowski powinien dać Wiśle zwycięstwo, jednak piłka zatrzymała się na poprzeczce, a futbolówkę z linii bramkowej po dobitce Burligi wybił Sylwestrzak.

Źródło: wisla.krakow.pl


Z Koroną bez bramek

Wisła zanotowała kolejny remis i nie wykorzystała szansy, by choć na chwilę usiąść na fotelu wicelidera. Tym razem przed własną publicznością bezbramkowo zremisowała z Koroną Kielce.

Wisła zaczęła dość nerwowo, już w 1 minucie mogąc stracić gola po niezbyt dobrym zagraniu Sadloka do Cierzniaka i wybiciu piłki pod nogi graczy Korony. Wisła stworzyła sobie dobrą okazję dopiero w 20 minucie, gdy Rafał Boguski trafił w poprzeczkę po dośrodkowaniu Łukasza Burligi.

Kolejną groźną sytuację do zdobycia bramki krakowianie stworzyli sobie w 28 minucie. Bliski wpisania się na listę strzelców był Paweł Brożek. Były reprezentant Polski oddał uderzenie z ostrego kąta, ale na posterunku był Zbigniew Małkowski, który dobrą interwencją zapobiegł utracie bramki.

Goście z województwa świętokrzyskiego najbliżsi strzelenia gola w pierwszych trzech kwadransach spotkania byli w 38. minucie. Na strzał z dystansu zdecydował się Aleksandrs Fertovs, niemniej czujny między słupkami bramki Białej Gwiazdy był Radosław Cierzniak.

Po zmianie stron oba zespoły grały podobnie, jak przed przerwą. Wisła dążyła do tego, aby zdobyć bramkę, wymieniała dość dużo dokładnych podań, ale czasem ta gra była zbyt wolna. Zwłaszcza, że Korona broniła się dużą ilością zawodników i dla graczy Wisły ten mur był trudny do sforsowania.

W 70 minucie na placu gry zameldował się Tomasz Zając, który przed startem sezonu nie dogadał się w sprawie wynagrodzenie z prezesem Gaszyńskim i zdecydował się grać w Koronie Kielce. Kibice dali temu wyraz, witając 20-latka głośnymi gwizdami, które miały na celu zdeprymować niedoszłego następcę Pawła Brożka pod Wawelem. Faktycznie, Zając nic w trakcie swojego występu nie pokazał.

Czternaście minut przed końcem podstawowego czasu gry worek z golami mógł po uderzeniu głową rozwiązać Kamil Sylwestrzak. Próba kapitana kielczan była jednak niecelna, a trzeba przyznać, że była to najlepsza szansa gości w drugiej połowie.

Dla Wisły szansa otwarła się w ostatnich 10 minutach po drugiej żółtej kartce dla Gabovsa, który faulował wprowadzonego kilka minut wcześniej Marszalika. Właśnie Marszalik mógł przesądzić o losach meczu, gdy otrzymał podanie przez całą szerokość boiska od Jovicia, zwlekał ze strzałem i postanowił mijać - uczynił to skutecznie, ale został zahaczony przez Małkowskiego. Gwizdek bardzo słabo sędziującego Daniela Stefańskiego milczał i była to decyzja krzywdząca dla Wisły.

W samej końcówce szalę zwycięstwa na stronę gospodarzy mógł przechylić jeszcze Maciej Jankowski, który huknął z bliska w poprzeczkę, dobitka Łukasza Burligi także nie przyniosła powodzenia. Oba zespoły podzieliły się punktami i z tego wyniku znacznie bardziej zadowolona jest Korona.

Źródło: wislakrakow.com


Głową w mur. Wisła - Korona 0-0

Idealną okazję na zmianę wyniku w ostatnich minutach meczu miał Grzegorz Marszalik.
Idealną okazję na zmianę wyniku w ostatnich minutach meczu miał Grzegorz Marszalik.

Po efektownej wygranej w Bielsku, aż 6-0, kibice krakowskiej Wisły mocno liczyli na drugie z rzędu zwycięstwo "Białej Gwiazdy", ale ta sztuka wiślakom niestety się nie udała. Nasza potyczka z Koroną Kielce zakończyła się - mimo naszej dużej przewagi - zaledwie bezbramkowym remisem.,

Spotkanie z Koroną Kielce od początku miało przyprawiać naszemu trenerowi ból głowy, bo już na "dzień dobry" wiadomo było, że w związku z powrotem po kontuzji Macieja Sadloka i powrocie po pauzie za kartki Arkadiusza Głowackiego - trzeba było kogoś z naszych etatowych obrońców - "posadzić" na ławce. Wybór padł na Richárda Guzmicsa, którego zastąpił wspomniany "Głowa". I to jedyna zmiana w naszej drużynie, w porównaniu do kapitalnej potyczki z Podbeskidziem, przed tygodniem.

A ta z Koroną zaczęła się z obydwu stron ofensywnie, już bowiem w pierwszej minucie interweniować musiał po wrzutce Zbigniew Małkowski, z drugiej zaś strony niedokładność Sadloka i złe wybicie piłki Radosława Cierzniaka mogło skończyć się dla nas bardzo źle, ale nasz bramkarz sparował ostatecznie nogą strzał Airama Cabrera na rzut rożny.

W kolejnych minutach wiślacy już jednak przeważali, ale Rafał Boguski i zwłaszcza Maciej Jankowski oddali niecelne strzały. W 13. minucie mogło być już jednak 1-0, tyle że Wilde-Donald Guerrier uderzył dokładnie tam, gdzie stał Małkowski. Szczęścia nie miał też siedem minut później Boguski, który po składnej akcji i dograniu Łukasza Burligi główkował w poprzeczkę! Dobijać to uderzenie próbował jeszcze Guerrier, ale wywalczył tylko rzut rożny.

Wisła wciąż przeważała, ale kielczanie bronili się nie tylko skutecznie, ale też szczęśliwie - jak w 28. minucie, gdy po "klepce" z Boguskim strzał Brożka zdołał sparować Małkowski, a dobitka nie udała się Guerrierowi. Wiślakom brakowało też dokładności - co pokazali w minucie 33., kiedy udało nam się wyjść z kontratakiem. Niestety podanie od Pawła Brożka nie doszło do Guerriera, bo zblokował je obrońca.

W 37. minucie na akcje wiślaków odpowiedzieli kielczanie, ale strzał Aleksandrsa Fertovsa Cierzniak zdołał sparować na rzut rożny. Wisła starała się jeszcze zdobyć gola do szatni, ale wciąż brakowało nam precyzji. Tej nie zabrakło za to sędziemu Danielowi Stefańskiemu, który zakończył pierwszą połowę w sytuacji, w której wiślacy przeprowadzali jeszcze groźną wydawało się akcję. Nic więc dziwnego, że schodząc do szatni odebrał sporą porcję gwizdów.

Na drugą połowę nie wyszedł już Głowacki, który nabawił się urazu mięśniowego, ale nie zmieniło to nastawienia wiślaków, którzy wciąż starali się atakować. Uderzył więc Jankowski, spróbował też Brożek, ale za pierwszym razem piłka nieznacznie minęła bramkę Korony, a za drugim - Małkowski przeniósł ją nad poprzeczką. Niewiele zdziałałby natomiast w 55. minucie, ale Denis Popovič minimalnie za późno podał do Brożka i ten akcję spalił. A mógł być w sytuacji "sam na sam". W takiej dwie minuty później Brożek wprawdzie niemal się znalazł, kiedy to Małkowski wypuścił piłkę, ale bramkarz Korony zdołał ją po kolejnym uderzeniu wiślaka złapać. Wisła wciąż jednak atakowała i w 57. minucie niewiele zabrakło Guerrierowi, tyle że obrońca w ostatniej chwili piłkę zdołał mu wybić.

Korona odpowiedzieć mogła tylko kontratakiem i do takiego nadarzyła się kielczanom szansa w 63. minucie. Źle piłkę głową zgrał Guerrier, ale świetnie spisał się Boban Jović i niebezpieczeństwo zażegnał. Groźnie pod naszą bramką było też trzy minuty później, kiedy to po wrzutce z rzutu wolnego mocno się pod nią zakotłowało - tyle że tym razem bardzo dobrze wszystko zaasekurował Sadlok.

Kolejne minuty to już jednak wciąż "bicie" wiślaków w mur szczelnej defensywy zespołu z Kielc, ale groźniej było ponownie pod naszą bramką. Po kolejnym stałym fragmencie gry - tylko nieznacznie pomylił się bowiem Kamil Sylwestrzak.

Ostatnie dziesięć minut meczu Wisła grała z przewagą jednego zawodnika. Drugą żółtą kartkę obejrzał bowiem Vladislavs Gabovs, ale wiślacy nie zdołali wykorzystać tego handicapu. Najlepsze okazje stworzyliśmy sobie jednak dopiero w samej końcówce. W 89. minucie rezerwowy Grzegorz Marszalik dostał dobre podanie w szesnastce, tyle ze nie oddał strzału, bo zahaczył go bramkarz Korony, więc młody wiślak upadł! Tyle tylko, że sędzia nie wskazał na "wapno"! Zaraz potem mieliśmy z kolei drugie obicie poprzeczki, w którą z dobrej pozycji trafił Jankowski, a także wybicie piłki z linii po główce Burligi przez Sylwestrzaka!

I w takich na pewno pechowych dla nas okolicznościach spotkanie skończyło się bezbramkowym remisem. Ale czy można się temu dziwić? Z sędzią Stefańskim w dwóch kolejnych sezonach innych wyników, jak podziały punktów, nie mamy! To nasz szósty remis z rzędu z tym arbitrem... To jednak oczywiście nie on trafiał w poprzeczki, on za to nie wskazał na rzut karny, choć ten był z gatunku "ewidentny". I nawet jeśli to jeszcze "nie bramka", to dobrych ocen sędzia za ten mecz nie zbierze. No chyba, że u Zbigniewa Małkowskiego...

Źródło: wislaportal.pl


Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Kazimierz Moskal: - Oddalibyśmy co najmniej ze trzy bramki z Bielska, żeby tutaj padła choć jedna

- Takiego meczu się spodziewaliśmy, że Korona będzie grała konsekwentnie w defensywie licząc na kontrataki. W pierwszej połowie za dużo było z naszej strony fauli w okolicach 30 metra, z czego można stworzyć groźne sytuacje. Tak jak zapytano mnie po meczu z Podbeskidziem, czy zamieniłbym to na kilka zwycięstw po 1-0. Gdyby była taka możliwość to oddalibyśmy co najmniej ze trzy bramki z Bielska, żeby tutaj padła choć jedna - mówił po meczu z Koroną trener Wisły, Kazimierz Moskal.


- Nie udało się i na pewno jest to dla nas bolesna strata, ale mimo wszystko dziękuję zawodnikom za determinacje i walkę do końca o te trzy punkty - dodał trener Wisły Kraków.


Trener przyznał, że zmiana w przerwie Arkadiusza Głowackiego spowodowana była jego kontuzją. - W tej chwili trudno powiedzieć. Więcej wyjaśni się jutro. Arek zgłosił dolegliwość z mięśniem dwugłowym i stąd zmiana w przerwie.


- Jeśli w jednym meczu wygrywa się 6-0, a w drugim remisuje się 0-0 to łatwo jest powiedzieć, że fantastycznie graliśmy w Bielsku, a tutaj nie za dobrze. I tak samo można mówić o determinacji. Nie można jej jednak moim zawodnikom w tym meczu odmówić. Było to widać na początku pierwszej połowy, kiedy graliśmy agresywnie, przez co naraziliśmy się na stałe fragmenty gry i na dwie szybkie żółte kartki. Później na pewno trzeba było uważać. Absolutnie nie można natomiast temu zespołowi tej determinacji odmówić - stwierdził Moskal.


Zapytany zaś o to, że kolejny raz dostał wsparcie od kibiców, z trybun, w związku ze swoją "sytuacją w klubie", odparł: - Nie chce mi się w ogóle na ten temat wypowiadać, w sensie takim, że nie chcę tego komentować. Ja już to powiedziałem raz po meczu ze Śląskiem, że jest to miłe i sympatyczne ze strony kibiców i mogę im podziękować.

Przy czym Moskal nie chciał oczywiście - podobnie jak to miało miejsce przed meczem z Koroną - komentować nie zachowania fanów, a doniesień medialnych na jego temat.

Źródło: wislaportal.pl


Marcin Brosz: - Los nas wynagrodził

- Tempo tego meczu było jak na warunki, które panowały w Krakowie i ilość deszczu, która spadła - bardzo przyzwoite i bardzo dobre. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu, myślę że mieliśmy swoje sytuacje, były one ciekawe, kombinacyjne. Cieszy postawa zawodników, których dopiero wkomponowujemy w tę drużynę od dwóch tygodni. Dziś po raz pierwszy zagrali wszyscy Ci piłkarze i są to występy na plus - mówił po remisie z Wisłą 0-0 trener Korony Kielce, Marcin Brosz.


- W drugiej połowie, po czerwonej kartce, która była jak najbardziej zasłużona, z czym nie dyskutujemy, to już było granie o jeden punkt. Bez dwóch zdań. Mieliśmy trochę szczęścia, ale ono nie było przypadkowe. Moi chłopcy wykonali tytaniczną pracę, walczyli o ten punkt i los nas w tym momencie wynagrodził - przyznał ponadto opiekun zespołu z Kielc.


- Musimy teraz zrobić wszystko żeby wreszcie u siebie pokazać tę Koronę, którą widzimy na wyjazdach, która zbiera pochlebne recenzje. Bardzo nam zależy, żeby u siebie pokazywać ciekawy futbol. A jak wychodzi - to widzimy. Musimy zagrać konsekwentnie, tak jak dziś. Wyrozumiale, wyrachowanie i czekać na swoje szanse, nie odkrywać się - zakończył trener Brosz.

Źródło: wislaportal.pl


Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Rafał Boguski: - Powinniśmy strzelić bramkę

To my byliśmy drużyną przeważającą, my stwarzaliśmy sobie sytuacje i szkoda, że choć jedna piłka nie wpadła do siatki. Z tych sytuacji, które sobie stworzyliśmy, powinniśmy strzelić bramkę. Niestety do końca była "nerwówka", a gdy było coraz mnie czasu, to też wiadomo, że brakuje spokoju i każdy chciał strzelać jak najszybciej - mówił po zremisowanym 0-0 meczu z Koroną Rafał Boguski.

- Przeważaliśmy cały mecz, ciągle byliśmy na połowie przeciwnika. Też nie można zapominać, że Korona się odgryzała i próbowała gry z kontry. Ustawiali się mądrze na swojej połowie i ciężko było ich sforsować - dodał Boguski, który tak skomentował natomiast swoją sytuację, po której trafił w poprzeczkę. - Szkoda, bo parę centymetrów niżej i byłaby bramka.

Źródło: wislaportal.pl


Radosław Cierzniak: - Czuję wielki niedosyt

- Po takim meczu musimy czuć niedosyt. Stworzyliśmy sobie bodajże najwięcej sytuacji w całym tym sezonie. Było ich mnóstwo. Był to mecz do jednej bramki, ale nie udało nam się jej strzelić. Wielka szkoda, bo z gry jak najbardziej zasługiwaliśmy na zwycięstwo. Musimy się po tym pozbierać i w meczu z Piastem musimy być bardziej skuteczni - mówił po remisie 0-0 z Koroną Kielce nasz bramkarz, Radosław Cierzniak.


- Nie był to łatwy mecz dla bramkarza. Dziś Zbyszkowi Małkowskiemu łatwiej było utrzymać koncentrację, niż mi. Wiadomo, że mogłem mieć jedną sytuację i muszę być na nią gotowy. Zawsze powtarzam sobie w trakcie takiego meczu, że są one najtrudniejsze. Cieszę się, że udało się zachować to czyste konto, ale z drugiej strony czuję wielki niedosyt, bo nie udało nam się wygrać - dodał wiślak.

Teraz przed wiślakami kolejny mecz na pewno będzie niezbyt łatwy. Jadą bowiem za tydzień na rywalizację z liderującym Piastem.


- Oczywiście, że Piasta Gliwice szanujemy, bo jest to lider. Czeka nas z nim mecz wyjazdowy, nie będzie łatwo, ale uważam, że pojedziemy tam po trzy punkty. Jako Wisła zawsze będziemy szukać zwycięstwa, czy to w domu, czy na wyjeździe. Będziemy na pewno myśleć o tym, żeby zgarnąć trzy punkty, ale życie pokaże jak będzie. Wierzę, że jesteśmy w stanie tam wygrać - zakończył bramkarz Wisły.

Źródło: wislaportal.pl


Arkadiusz Głowacki: - Moje pozostanie na boisku byłoby ze szkodą dla drużyny

Kapitan Arkadiusz Głowacki.
Kapitan Arkadiusz Głowacki.

- Dziś można mówić o tym, że zabrakło nam szczęścia. We wcześniejszych meczach mogliśmy mówić, że mogliśmy lepiej akcje rozegrać, lepiej dograć, lepiej uderzyć. Dziś przy tak skomasowanej obronie Korony było mało miejsca i ciężko było coś zrobić. Kilka szans było, ale zabrakło wykorzystania sytuacji. Wydaje mi się, że przez większą część meczu staraliśmy się narzucać swój styl gry. Taki był zamiar i to nam się udało, ale wynik końcowy nas nie satysfakcjonuje i to jest problem - mówił po zremisowanym 0-0 meczu z Koroną Arkadiusz Głowacki.


- Miałem problem z mięśniem dwugłowym - powiedział natomiast kapitan Wisły, pytany o swoje zejście z boiska już po pierwszej połowie. - Na tyle na ile się znam to do naderwania nie doszło, ale problem mięśniowy jest. Uniemożliwił mi bieganie, więc moje pozostanie na boisku byłoby ze szkodą dla drużyny. Na pewno będzie teraz następowała standardowa procedura, czyli badania - dodał wiślak.


Nie wiadomo więc na razie czy Arkadiusz Głowacki będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu Wisły za tydzień, kiedy to zagramy w Gliwicach, ale właśnie o zespół Piasta popularny "Głowa" został zapytany. Jako o przeciwnika, który będzie trudniejszym dla Wisły od Korony.


- Nie zaryzykuję stwierdzenia kto w naszej lidze jest silniejszy, a kto jest słabszy. Zmienia się to z tygodnia na tydzień. Faworyci zmieniają się po każdej kolejce. Na pewno trzeba dobrze podejść do tego meczu. Zdajemy sobie sprawę, że Piast to bardzo solidna drużyna, biegająca i wykorzystująca swoje dobre momenty. Na pewno czeka nas bardzo trudny mecz - stwierdził kapitan "Białej Gwiazdy".


Na zakończenie zapytano go jeszcze o medialne plotki mówiące o zwolnieniu trenera Kazimierza Moskala, ale ten temat kapitan Wisły skwitował krótko: - Różnymi doniesieniami się nie przejmujemy. Jest pewna zasada, która pozwala zachować spokój, czyli nie czytać różnych doniesień. Powiedziałbym że najlepiej nie orientować się w różnych tematach, wtedy można skupić się tylko na pracy.

Źródło: wislaportal.pl


Maciej Sadlok: - Zabrakło skuteczności

- Myślę, że to duży niedosyt. Każdy po tak efektownym zwycięstwie wyobrażał to sobie inaczej. Może nie podobnie, ale że będzie znów wygrana i tego raczej każdy oczekiwał. Tak samo jak i my. A czego nam zabrakło? Może trochę skuteczności, trochę szczęścia? Sytuacje były, strzał w poprzeczkę, słupek. Szczególnie szkoda w tej końcówce, niestety nie wpadła - mówił po remisie z Koroną obrońca Wisły, Maciej Sadlok.


- A mój niecelny strzał z daleka? Mecz trwa 90 minut i trzeba próbować wszystkiego. Dziś były ciężkie warunki. Zdecydowałem się i tyle. Nie oddawaliśmy za dużo strzałów i nawet z daleka piłka może być uderzona, odbita i często ktoś dołoży nogę i jest bramka. To był tylko wycinek meczu - mówił Sadlok.


Drugi mecz zagrał on natomiast pozycji nie bocznego obrońcy, a stopera. - Nie ma dla mnie znaczenia, bo na każdej z tych pozycji trochę tych meczów już zagrałem. Nie jest to dla mnie nowa pozycja. A co do kontuzji, to kość się zagoiła, z palcem jest wszystko w porządku, więc dalej do roboty - mówił Sadlok.


- Myślę, że mecz z Piastem będzie tak samo ważny, jak każdy inny. Musimy robić "swoje". Mamy swój cel i trzeba się tego trzymać - zakończył wiślak.


Źródło: wislaportal.pl


Krzysztof Mączyński: - Jeśli nie strzelasz bramek, to nie wygrywasz meczu

Krzysztof Mączyński.
Krzysztof Mączyński.

- Na pewno jest niedosyt i nie ma wytłumaczenia. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, chwilowo graliśmy też w przewadze, ale nie wykorzystaliśmy tego. Dziś Korona się zamurowała, nie pozwoliła strzelić sobie bramki. Trudno zremisowaliśmy i nie jesteś z tego zadowoleni, bo liczyliśmy na komplet punktów - mówił po meczu z Koroną Krzysztof Mączyński.


- Jeśli nie strzelasz bramek, to nie wygrywasz meczu i wiadomo. Trzeba było mądrze rozegrać piłę, a my w niektórych momentach chcieliśmy strzelać z 40 metrów, zamiast spokojnie i cierpliwie przenosić ciężar gry z jednej strony na drugą. Taka jest piłka i dziś Korona z determinacją i wolą walki zremisowała ten mecz i tylko trzeba im za to pogratulować - dodał Mączyński.


- Teraz w Gliwicach będzie to zupełnie inny mecz. Będzie inne nastawienie, gramy na wyjeździe, ale pojedziemy po komplet punktów. Tutaj nic się nie zmienia - zakończył bojowo wiślak.

Źródło: wislaportal.pl



Maciej Jankowski: - Ciężko było tak uderzać głową w mur

- Wystarczyło lepiej uderzyć i wygralibyśmy ten mecz - mówił mocno niezadowolony po zremisowamnym 0-0 meczu z Koroną Kielce grający dziś w pomocy Maciej Jankowski. W samej końcówce miał on bowiem świetną okazję, aby dać Wiśle zwycięstwo. Niestety trafił w poprzeczkę.


- Korona postawiła nam trudne warunki. Solidnie ustawiła się na własnej połowie. Rozbijali nasze ataki i wychodzili jedynie z kontrami. Ciężko było tak uderzać głową w mur. Gdybyśmy może szybciej strzelili bramkę, to ten mecz ułożyłby się inaczej - dodał Jankowski.

- W Gliwicach będziemy walczyć o trzy punkty - zadeklarował na zakończenie wiślak.

Źródło: wislaportal.pl


Paweł Brożek: - Nie jestem zadowolony

- Wyszliśmy z nadzieją, że zdobędziemy trzy punkty, ale zabrakło nam skuteczności i to była główna przyczyna tego, że ten mecz zremisowaliśmy. W pierwszej połowie strzelałem z ostrego kąta i bardzo dobrze zachował się Małkowski. W drugiej skrócił mi kąt i nie było miejsca, aby uderzyć. Nie sprzyjało mi więc szczęście. Mieliśmy jednak parę sytuacji - mówił po remisie z Koroną Kielce napastnik Wisły, Paweł Brożek.


- Nie graliśmy wprawdzie tak jak w Bielsku, ale Korona przede wszystkim grała lepiej taktycznie od Podbeskidzia i to było widać. Było ciężko, grali blisko siebie. Ciężko było ich sforsować. Po takim meczu jak w Bielsku, w którym drużyna grała dobrze i wygrała wysoko myśleliśmy, że przyjdzie seria - niestety będziemy musieli na nią jeszcze trochę poczekać - dodał Brożek.


- Piast to mocniejsza drużyna od Korony, ale nie będzie grał tak, jak kielczanie, którzy trzymali się kurczowo własnego pola karnego. Tam będzie trochę więcej miejsca, żeby rozwinąć skrzydła - mówił natomiast napastnik "Białej Gwiazdy" pytany już o nasze kolejne spotkanie.


"Brozio" nie ustrzegł się ponadto pytania o trenera Kazimierza Moskala i o krążące wokół niego plotki. - Nie będę tego komentował, bo to nie jest moja rola. Ze swojej strony, jak i ze strony drużyny mogą powiedzieć, że z trenerem Moskalem współpracuje się nam bardzo dobrze. Również jeśli chodzi o treningi i przygotowanie. My natomiast jesteśmy wykonawcami i to od nas zależy to, jak będziemy się prezentowali na boisku - przyznał wiślak.


- Nie jestem zadowolony po tych dziesięciu kolejkach. Zarówno jeśli chodzi o nasz dorobek punktowy, jak i mój strzelecki. Rok, dwa lata temu miałem więcej bramek, ale też moja rola w zespole się zmieniła. Dziś grałem też bardziej jako "dziewiątka". A nie mogłem też rozgrywać piłki, bo wydaje mi się, że gdybym jeszcze ja wyszedł do grania, to nie byłoby komu zagrać do przodu. Grałem więc inaczej niż w Bielsku. Potrzebowaliśmy aby spokojnie strzelić pierwszą bramkę, a wtedy inaczej by się to potoczyło - zakończył "Brozio".

Źródło: wislaportal.pl


Zbigniew Małkowski: - Niech Pan założy okulary i to nie przeciwsłoneczne, a przeźroczyste!

- Kończyliśmy ten mecz w dziesiątkę i Wisła chciała ten handicap wykorzystać. Zepchnęła nas do głębokiej defensywy i współpartnerzy musieli ratować cały zespół przed utratą bramki. Nawet wybijając piłkę z linii. Ale cóż, my też mieliśmy swoje sytuacje, więc patrząc całościowo na mecz, to gdyby było 1-1, to byłby to wynik zasłużony. Wisła może być niepocieszona, bo to my kończyliśmy w dziesiątkę, ale umiejętnie się broniliśmy - mówił po meczu z Wisłą bramkarz Korony, Zbigniew Małkowski.

- Trener zrobił dobre zmiany. Ci co weszli pomogli i dociągnęliśmy wynik 0-0 do końca - dodał bramkarz zespołu z Kielc, po czym został zapytany o sytuację z samej końcówki spotkania, kiedy to po jego interwencji w polu karnym upadł Grzegorz Marszalik.

- Na Legii też upadł i karny był, więc spokojnie. Ja też nie mogę stanąć na baczność i powiedzieć, że nie będę nic robił, bo jest pole karne. Jeśli zawodnik na mnie wbiega i szuka kontaktu, to sorry. Nie mogę stać i biernie się patrzeć. Może gdybym miał nogę wyciągniętą, to karny byłby, ale nogę miałem schowaną typowo pod swoje można powiedzieć przyrodzenie. On szukał kontaktu, więc sędzia zachował się perfekcyjnie i karnego nie podyktował - chwalił sędziego Daniela Stefańskiego bramkarz Korony.

No i jakby... się zaczęło, bo jeden z dziennikarzy nie dał za wygraną i "pozwolił sobie" zasugerować Małkowskiemu, że jednak się myli.

- Jeśli ja stoję i nic nie robię i się kładę, a nogę mam zwiniętą pod swoje przyrodzenie, to on szuka kontaktu, a nie ja. Mam stać na baczność i mówić - jedź strzelaj? Jeśli Pan tak mówi, to sorry. A na Legii też był karny? - grzmiał i prowokacyjnie pytał Małkowski. - Widziałem powtórki i czy każde dotknięcie jest faulem? I że ja kopnąłem? To niech Pan założy okulary i to nie przeciwsłoneczne, a przeźroczyste - zakończył tę swoją małą kłótnię bramkarz zespołu z Kielc. A czy miał rację? Wystarczy zobaczyć powtórki... I to nawet bez... okularów!

Źródło: wislaportal.pl


Podsumowanie 10. kolejki Ekstraklasy

10. kolejka to zamknięcie pewnego rozdziału, w końcu za nami już 1/3 sezonu zasadniczego. I największym wygranym tej części rywalizacji jest na pewno Piast. 24 punkty to naprawdę kapitalny wynik - i daje to nieprzypadkowego lidera! Na drugim biegunie znalazł się Lech, który zdobył zaledwie pięć punktów i "świeci na czerwono", na końcu ligowej stawki. 14 oczek ma Wisła, choć regulaminowo zdobyła ich jak wiadomo 15. Wynik to na pewno poniżej oczekiwań, zwłaszcza kibiców, ale czy jest drużyna w naszej lidze, która ma większego pecha? W tym do sędziów?


Piątek, 25 września:

WISŁA KRAKÓW 0-0 Korona Kielce

Cóż z tego, że wiślacy mieli przewagę, skoro wszystkie swoje naboje "wystrzelali" przed tygodniem w Bielsku. Rafał Boguski i Maciej Jankowski obili poprzeczki, swoich okazji nie wykorzystał też Paweł Brożek, ale i tak antybohaterem był Daniel Stefański, który nie miał prawa nie widzieć, że Zbigniew Małkowski zahaczył nogę Grzegorza Marszalika. A to oznacza, że wiślakom w samej końcówce należał się rzut karny! Oczywiście wcale nie jest powiedziane, że Wisła by go wykorzystała, bo w tym sezonie zdarzyło się już aż dwa razy z "wapna" gola nie zdobyć, ale nie zmienia to faktu, że od tak doświadczonego sędziego wymagać trzeba więcej. Tak jak i od takiego bramkarskiego "wygi", jakim jest Małkowski, wypadałoby oczekiwać choć trochę przyzwoitości. I nie mówimy oczywiście o tym, że sam miał się przyznać do faulu, ale śmieszne było jego wykłócanie się w mix-zonie z dziennikarzami. Zamiast być więc wielkim, jest zwyczajnie mały.


Śląsk Wrocław 1-2 Piast Gliwice

0-1 Hebert (44.)
1-1 Kamil Biliński (59.)
1-2 Uroš Korun (63.)

Dawno na meczu Śląska nie zjawiło się powyżej 11 tysięcy widzów, ale po końcowym gwizdku sędziego większość z nich była na pewno mocno zawiedziona. Wprawdzie po bramce "do szatni" gospodarze byli w kiepskiej sytuacji, ale rajd Jacka Kiełba wykończył Kamil Biliński i wydawało się, że Śląsk powalczy o solidniejszą zdobycz. Nic z tych rzeczy, bo remis na tablicy świecił się tylko cztery minuty. Piast po stracie potrzebował kolejnego gola i go sobie "wziął". No i śmiało można stwierdzić, że w postawie gliwiczan nie ma żadnej przypadkowości. To już jakby lider "pełną gębą". I z naprawdę poważnym dorobkiem punktowym, jak na te dziesięć kolejek!


Sobota, 26 września:

Górnik Łęczna 1-2 Podbeskidzie Bielsko-Biała

1-0 Tomasz Nowak (11. k.)
1-1 Adam Mójta (21. k.)
1-2 Mateusz Szczepaniak (55.)

Po 0-6 z Wisłą w zespole z Bielska doszło do zmiany trenera. Dariusza Kubickiego zastąpił Robert Podoliński i na tzw. "dzień dobry" - "Górale" odpadli z rozgrywek Pucharu Polski. W lidze już jednak tak źle nie było i bielszczanie komplet punktów zabrali ze sobą. Dla Górnika to przerwanie udanej ostatnio serii dwóch kolejnych zwycięstw, ale też gospodarze nie znaleźli sposobu na Mateusza Szczepaniaka, który najpierw wywalczył rzut karny, a potem sam strzelił ładną bramkę. Zresztą gospodarze nie wytrzymali ciśnienia i po czerwonych kartkach kończyli to spotkanie w "dziewiątkę".


Cracovia 2-1 Ruch Chorzów

1-0 Deniss Rakels (6.)
2-0 Deniss Rakels (45.)
2-1 Mariusz Stępiński (60.)

Bardzo udana pierwsza połowa pozwoliła "Pasom" wygrać pierwszy w tym sezonie mecz na własnym stadionie. Błysnął Deniss Rakels, ale w drugiej połowie gospodarze mogli jednak wszystko stracić. Gdyby chorzowianie zagrali skuteczniej - wygranej Cracovii w tym meczu by nie było. Liczy się jednak to co "w sieci", a w tym najważniejszym aspekcie brylowali jednak piłkarze z ulicy Kałuży.


Lech Poznań 1-1 Górnik Zabrze

1-0 Dawid Kownacki (66.)
1-1 Roman Gergel (75. k.)

Bardzo długo mecz w Poznaniu przypominał ten Wisły z Koroną. Tutaj też gospodarze bili głową w mur obronny, ustawiony przez drużynę przyjezdną i długimi minutami nie zanosiło się na to, że zdołają go sforsować. W końcu jednak "urwał się" Darko Jevtić i tak wyłożył piłkę Dawidowi Kownackiemu, że ten tylko dostawił nogę. I kiedy wydawało się, że Lech wygra drugi (!) mecz w tym sezonie - jeden z wypadów gości zakończył się "jedenastką", a całe spotkanie remisem. Poznaniacy przełamują więc passę pięciu (!!!) kolejnych porażek, ale jeden punkt w rywalizacji z zabrzanami to tak naprawdę kolejna przegrana aktualnych mistrzów Polski. Lech więc wciąż... "szesnasty"!


Niedziela, 27 września:

Lechia Gdańsk 3-1 Zagłębie Lubin

0-1 Michal Papadopulos (34.)
1-1 Grzegorz Kuświk (52.)
2-1 Grzegorz Kuświk (60. k.)
3-1 Michał Mak (79.)

Po pierwszej połowie kibice "biało-zielonych" mieli prawo być załamani. Lechia znów grała mocno przeciętnie, a co gorsze przegrywała z lubinianami 0-1. Nie wiadomo co stało się w szatni gdańskiego zespołu i czym "postraszył" piłkarzy trener, ale druga połowa była już zupełnie innym widowiskiem. Lechia szybko wyrównała, potem z dla wielu kontrowersyjnego "wapna" wyszła na prowadzenie, a stempel na wygranej Lechii postawił Michał Mak. I komplet punktów został w Gdańsku. To na pewno wielka ulga dla tej ekipy. A lubinianie? Podobnie jak ostatnio w meczu z Legią - mogą mieć za drugą połowę pretensje tylko do samych siebie.


Legia Warszawa 1-1 Termalica Bruk-Bet Nieciecza

0-1 Martin Juhar (58.)
1-1 Nemanja Nikolić (60.)

To na pewno jedna z większych niespodzianek tego sezonu, bo ten wynik bynajmniej nie jest przypadkiem. Lekceważony przez wielu beniaminek grał długimi minutami z warszawiakami niemal jak równy z równym. Bez jakiegokolwiek respektu! "Słonie" legionistów się bowiem nie przestraszyły i obiektywnie patrząc - to właśnie goście byli bliżsi zwycięstwa! Więcej strzałów? Termalika! Więcej strzałów celnych? Termalika! Posiadanie piłki? 53-47. Dla kogo? Dla Termaliki! A co ten wynik oznacza dla tabeli? Legia po 10. kolejkach aż osiem punktów mniej od Piasta! I dwa więcej. Od kogo? Od Termaliki!


Poniedziałek, 28 września:

Pogoń Szczecin 2-1 Jagiellonia Białystok

1-0 Jakub Czerwiński (43.)
1-1 Fedor Černych (46.)
2-1 Takafumi Akahoshi (52.)

Bardzo ważna wygrana "Portowców", która sprawia, że szczecinianie nie tylko pozostają jedyną niepokonaną drużyną w lidze, ale też właśnie awansowali na drugie miejsce w tabeli. Na pewno mocno niepocieszona jest po tym meczu ekipa z Białegostoku, ale ostatnio jest jakby "pod formą" i w Szczecinie była drużyną gorszą. Pogoń wygrywa w pełni zasłużenie.


Źródło: wislaportal.pl


Aktualna tabela po 10 kolejce


Źródło: twitter.com/_Ekstraklasa_


Video - doping:

Video - doping


Galeria