2015.12.02 Lech Poznań - Wisła Kraków 2:0

Z Historia Wisły

2015.12.02, Ekstraklasa, 18. kolejka, Poznań, stadion miejski, 20:30, środa, 9°C
Lech Poznań 2:0 Wisła Kraków
widzów: 13.279
sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Bramki
Dawid Kownacki 20' (k)
Szymon Pawłowski 86'
1:0
2:0
Lech Poznań
Jasmin Burić
Tomasz Kędziora
Paulus Arajuuri
Marcin Kamiński grafika:zk.jpg 23'
Barry Douglas
Darko Jevtić
Dariusz Dudka grafika:Zmiana.PNG (76' Łukasz Trałka)
Abdul Aziz Tetteh
Karol Linetty grafika:zk.jpg 81' grafika:Zmiana.PNG (83' Maciej Gajos)
Szymon Pawłowski
Dawid Kownacki grafika:Zmiana.PNG(61' Dariusz Formella)

Trener: Jan Urban
Wisła Kraków
Radosław Cierzniak
Boban Jović
Arkadiusz Głowacki grafika:zk.jpg 66'
Richárd Guzmics
Maciej Sadlok grafika:cz.jpg 19'
Łukasz Burliga grafika:Zmiana.PNG (89' Tomasz Cywka)
Krzysztof Mączyński
Alan Uryga
Rafał Boguski
Wilde-Donald Guerrier grafika:Zmiana.PNG (89' Rafael Crivellaro)
Paweł Brożek grafika:kontuzja.png grafika:Zmiana.PNG (8' Maciej Jankowski)

Trener: Marcin Broniszewski

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Przed meczem

Macie za co przepraszać! Wisła zagra na stadionie mistrza Polski

Po historycznej porażce w derbach nasi piłkarze stracili swojego trenera i jeśli jest im z tym źle, a wiemy że tak, to chyba nie mają innego wyjścia, jak zagrać teraz jak najlepiej w swoich najbliższych meczach. Jakby też dla niego. Oczywiście dla zwolnionego z pracy Kazimierza Moskala niewielka to będzie pociecha, ale jako że jego następcą został Marcin Broniszewski, który chce niejako kontynuować pracę swojego poprzednika, więc siłą rzeczy mamy tutaj jakby "ciągłość" tej samej "myśli szkoleniowej". Pytanie tylko czy wiślaków będzie na to stać?

Czy się to komuś podoba, czy nie - niestety Kazimierz Moskal i tak... długo był trenerem Wisły. Był oczywiście czas kiedy na naszych łamach broniliśmy tego szkoleniowca, ale po kolejnych meczach bez zwycięstwa - było o to naprawdę trudno. "Dobry trener, bez wyników" - to czasami pojęcie nadużywane, ale niestety idealnie pasuje do Moskala, który jako piłkarz był "wiślacką legendą". Niestety do legendy przeszedł też jako trener, bo nie tylko zapamiętany zostanie jako ten, który "przegrał derby", ale też w ostatnich latach żaden szkoleniowiec... nie punktował gorzej od niego. Liczby nie kłamią i dla Moskala są zwyczajnie brutalne...

Wielu z Was pamięta na pewno sezon 2012/2013, kiedy Wisła grała po prostu słabo. Naszą drużynę prowadził wtedy Tomasz Kulawik, ale choć wyglądaliśmy wtedy zwyczajnie źle, to i tak średnia punktów na mecz była w tym czasie wyższa! I choć oczywiście to nie Kulawik i nie Moskal wybiegali wtedy oraz teraz na boisko - i choć sytuacja wtedy oraz teraz w naszym klubie nie napawała i nie napawa optymizmem, to jednak ktoś za wyniki musi odpowiadać. A gdy przegrywa się po 20 latach mecz derbowy na własnym stadionie, to "głowy spaść muszą". Na razie spadła jedna, ale kto wie, czy wkrótce nie polecą na Reymonta kolejne?

W tej więc lekko dla niektórych katastroficznej atmosferze wiślakom przyjdzie zagrać w najbliższych dniach dwa arcytrudne mecze, bo z naszymi zespołami "eksportowymi". Najpierw zmierzymy się z rozpędzonym ostatnio Lechem, który ma aktualnie na swoim koncie trzy następujące po sobie zwycięstwa, a potem z na pewno podrażnioną zbyt dużą ilością (jak na swoje ambicje) - pogubionych punktów Legią...

Jak tym wszystkim, co dzieje się w klubie, podrażnieni są wiślacy? Chyba wypada mieć nadzieję, że bardzo i niepowodzenie z niedzieli spróbują odegrać właśnie w tych czekających nas spotkaniach. Oczywiście część z kibiców powie, że po porażce w derbach - pozostałe wyniki schodzą jakby na plan dalszy, ale Ci bardziej pragmatyczni na pewno będą mogli dodać, że za każdy mecz przyznaje się co najwyżej trzy punkty, a to właśnie wspomnianych punktów Wisła potrzebuje aktualnie najbardziej. Ewentualne bowiem niepowodzenia w najbliższych spotkaniach mogą sprawić, że "Biała Gwiazda" znajdzie się "pod kreską" ósmego miejsca w tabeli, a nie od dziś wiadomo, że "wygrzebać się" z dolnej części ligowej stawki wcale nie jest łatwo.

Mają więc wiślacy o co grać i chyba nie pozostaje im nic innego, jak swoją właśnie grą - w meczach z Lechem i Legią - za porażkę z Cracovią - kibiców zacząć "przepraszać". Bo czy im się to podoba, czy nie. Czy to wina ich, trenera, czy sędziowskich błędów - niestety dla nich przepraszać mają za co!

Źródło: wislaportal.pl


Mężczyźni czy chłopcy? Lech - Wisła

W fatalnych nastrojach piłkarze Wisły przystępują do bardzo ciężkiego meczu w Poznaniu, który przyjdzie rozegrać zaledwie 3 dni po derbowej porażce na własnym stadionie. Do stolicy Wielkopolski drużyna uda się bez Kazimierza Moskala, który w poniedziałek został zwolniony z klubu. Czy drużyna prowadzona przez tymczasowego trenera Maciej Broniszewskiego, rozbita psychicznie po pierwszej od 20 lat porażce z lokalnym rywalem na Reymonta, będzie w stanie ugrać korzystny wynik w meczu z powstającym z kolan Lechem?

Droga krzyżowa. Patrząc na terminarz, formę drużyny i nastroje panujące po derbach – takim słowem można określić spotkania które zostały do rozegrania w tym roku. Pierwsza stacja to Poznań. Lech nie jest już chłopcem do bicia, bo odkąd pożegnano się z trenerem Skorżą a stery przejął Jan Urban, Lech zaczyna intensywnie punktować i w tej chwili traci już tylko 4 punkty do „Białej Gwiazdy”.

Patrząc na to, co wyprawiali piłkarze w meczu z Cracovią – zwłaszcza w pierwszych 20 minutach, kiedy po prostu położyli się przed rywalami i niespecjalnie kwapili się, by przeszkadzać im w szturmowaniu bramki Cierzniaka – należałoby spodziewać się zmian w składzie. Jest tylko jeden mały szkopuł.

Zmienników brak. Guerrier i Crivellaro wchodząc z ławki tylko udowodnili, że pozycja siedząca jest dla nich obecnie najlepszą. Aż strach myśleć, w jakiej formie jest Cywka, który miał być wzmocnieniem a całą rundę zawodzi. Zostaje młodzież – Kamil Kuczak czy Konrad Handzlik, może to właśnie jest najlepszy czas, by postawić na nich? Nie ma absolutnie żadnego ryzyka, a możemy tylko zyskać.

Lech w niedzielę przywiózł trzy punkty z Gdańska. Patrząc na ostatnie wyniki można śmiało napisać, że kryzys na Bułgarskiej to już przeszłość. Lech jest zdecydowanym faworytem środowego meczu i każdy inny rezultat niż zwycięstwo „Kolejorza” będzie niespodzianką. W drużynie Lecha na mecz z Wisłą nie będą gotowi kontuzjowani Kebba Ceesay i Marcin Robak, niepewny jest również występ narzekającego na uraz mięśniowy Gergo Lovrencicsa.

Piłkarska złość czy rezygnacja i chęć, by ta runda jak najszybciej się skończyła? Czy piłkarze Wisły porażce w derbach zachowają się jak mężczyźni i pokażą jaja na boisku, czy niczym chłopcy do bicia wyjdą na murawę bojaźliwi i rozkojarzeni? O tym przekonamy się już w środę wieczorem!

Spotkanie poprowadzi pan Daniel Stefański z Bydgoszczy.

Transmisja meczu w Canal+Sport. Początek spotkania o 20.30.


Źródło: wislakrakow.com
(sum91)


Hit w środku tygodnia

Emocje po Derbach Krakowa jeszcze nie opadły, a Wiślacy już muszą skupić się na kolejnym wyzwaniu. Za kilka godzin w Poznaniu dojdzie do najciekawszego meczu 18. kolejki Ekstraklasy. Biała Gwiazda na stadionie przy ulicy Bułgarskiej zmierzy się z Lechem, który po fatalnym początku sezonu wraca powoli do formy. Emocji w tym pojedynku na pewno nie zabraknie, dlatego trzymajcie kciuki za Wisłę!

Dzisiejszy mecz będzie 101. starciem tych zespołów w Ekstraklasie. Do pierwszego pojedynku o ligowe punkty doszło pomiędzy Wisłą a Lechemvponad 67 lat temu w Poznaniu. Pod koniec marca 1948 roku oba kluby podzieliły się punktami, remisując 1:1. Gdy jedenastki Białej Gwiazdy i Kolejorza stawały naprzeciwko siebie, zawsze było ciekawie. Najlepiej świadczy o tym niezwykle wyrównany bilans spotkań. Na 100 meczów pomiędzy tymi drużynami Wisła wygrała 39 spotkań, a Lech okazał się lepszy 37 razy. Pozostałe 24 mecze zakończyły się remisem.

Takie rezultaty oba kluby zawdzięczają głównie dobrej grze przed własną publicznością. Zarówno krakowianie, jak i gospodarze dzisiejszego meczu, bardzo rzadko dają się pokonać na swoim stadionie. Na 50 meczów rozegranych w Poznaniu Wisła zdołała wygrać jedynie 11 razy, tyle samo spotkań zremisowała i 28 przegrała. Jednak jak zawsze w takim wypadku zdarzały się miłe wyjątki od twardej reguły. Tak było chociażby przed rokiem, kiedy na początku sierpnia, w meczu 3. kolejki Ekstraklasy, Wiślacy ograli Lecha 3:2 po bardzo emocjonującym pojedynku.

Jednak jeszcze milsze zwycięstwo miało miejsce 12 lat temu, dokładnie 3 czerwca 2003 roku. Biała Gwiazda przyjechała do Poznania jako Mistrz Polski oraz zdobywca Pucharu Polski. W ostatniej kolejce, nie grając tak naprawdę o nic, rozgromiła gospodarzy 4:2. Spotkanie nie zaczęło się dla gości najlepiej, bo już w 7. minucie Bartosz Ślusarski dał Kolejorzowi prowadzenie, trafiając do bramki z najbliższej odległości. Wiślacy za odrabianie strat wzięli się dopiero po godzinie od rozpoczęcia zawodów. Najpierw po zamieszaniu w polu karnym wyrównał Grzegorz Pater, a później prowadzenie dla Wisły, z drobną „pomocą” obrońcy, wywalczył Maciej Żurawski, pokonując bramkarza gospodarzy. Na 20 minut przed końcem na boisku pojawił się Tomasz Frankowski, który po chwili, wykorzystując doskonałe podanie Szymkowiaka, trafił na 3:1. Nie był to jednak koniec emocji przy Bułgarskiej, gdyż gospodarze złapali kontakt dzięki bramce Sylwestra Czereszewskiego na 3:2. Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry złudzeń pozbawił wszystkich Pater, który kolejne fantastyczne podanie Szymkowiaka zamienił na swoją drugą bramkę w meczu, ustalając wynik spotkania na 4:2 dla mistrzów Polski.

Ostatnia wizyta Wisły w Poznaniu również miała związek z tytułem najlepszej drużyny w kraju. W ostatniej kolejce minionego sezonu Biała Gwiazda bezbramkowo zremisowała z Lechem przy Bułgarskiej, a jeden punkt zdobyty w tym spotkaniu przez poznaniaków dał im mistrzostwo Polski.

Bilans bramkowy spotkań z Lechitami jest korzystniejszy dla Wisły. Nasi piłkarze trafiali do siatki poznaniaków 144 razy, przy czym stracili 126 bramek. Najlepszy strzelec Białej Gwiazdy przeciwko Lechowi to Kazimierz Kmiecik, który ma na koncie 11 goli. Zaraz za nim w tej klasyfikacji plasuje się Paweł Brożek, który ma o jedno trafienie mniej.

Wisła w tym sezonie już raz pokonała Kolejorza. Miało to miejsce na początku sierpnia, w meczu rozegranym w ramach 3. kolejki. Krakowianie przed własną publicznością ograli Lechitów 2:0, a obie bramki w tym spotkaniu zdobył Rafał Boguski.

W poprzedniej kolejce Lech pokonała w Gdańsku Lechię 1:0 i na dobre wydostał się ze strefy spadkowej, zajmując obecnie 11. miejsce. Biała Gwiazda natomiast przegrała Derby Krakowa 1:2 i obecnie jest w tabeli 7.

Początek meczu Lech Poznań – Wisła Kraków o godzinie 20:30.

MH
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Wypowiedzi przedmeczowe

Marcin Broniszewski przed meczem z Lechem

- Nie ukrywam, że byliśmy zaskoczeni, choć w przypadku porażki trzeba się liczyć ze wszystkim. Ale było to na pewno zaskoczenie. A o tym, że będę prowadził zespół i o tym jak wygląda sytuacja poinformowali mnie prezes z dyrektorem sportowym. Poinformowano mnie również o tym jakie obowiązki będę pełnił w najbliższych dniach. Krótko, na zimno i merytorycznie. Bez żadnego pieszczenia się - mówił na konferencji prasowej, przed meczem z Lechem Poznań, Marcin Broniszewski, który po zwolnieniu Kazimierza Moskala przejął funkcję pierwszego trenera zespołu.

Na pewno przed tym podwójnie trudnym dla wiślaków tygodniem - ważną informacją jest ta, że poza nieobecnym od dawna Emmanuelem Sarkim oraz Denisem Popovičem - w zespole nie ma żadnych dodatkowych kontuzji.

- Mamy bardzo krótki okres, między ostatnim meczem, a tym, który nas czeka w Poznaniu i tych obić zawodników trochę jest. Ale to jest normalne w dyscyplinie, w której jest permanentny kontakt z przeciwnikiem. Personalnie problem jest tylko z tym co wydarzyło się na rozgrzewce przed meczem z Cracovią. Do Poznania nie bierzemy więc Denisa Popoviča, bo musi wyleczyć do końca uraz. W jego miejsce wskakuje Konrad Handzlik i z innej perspektywy będzie przyglądał się temu, jak wygląda praca w profesjonalnej drużynie przed meczem - skomentował kadrę na najbliższy mecz Broniszewski.

Oczywiście główną część konferencji zdominowało to co wydarzyło się w niedzielę oraz to jak podnieść zespół po derbowej porażce.

- Można się skupić tylko na sferze psychologicznej, mentalnej. Przez dwa dni zajęć nie da się zbyt wiele zrobić. A uważam, że tak dużo nie trzeba było zmieniać, albo wcale nie trzeba zmieniać - z punktu widzenia organizacji gry. Było trochę niedociągnięć, o czym trener Moskal powiedział bezpośrednio po meczu - i jakby ten temat był wielokrotnie wałkowany. Wiemy gdzie są przyczyny - lepsza skuteczność i powinno być lepiej. Takie porażki to są trudne chwile, dlatego że wszyscy zdają sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nas ciąży, w kontekście społecznym, bo wiemy jak duże znaczenie ma konfrontacja w derbach. Sami zresztą wielokrotnie mówiliście jakie znaczenie ma historia i jakby te fakty z przeszłości są wielokrotnie odgrzewane, czy przypominane. I wszyscy są świadomi tego, że taka porażka boli, tym bardziej u siebie. Musimy szybko tak naprawdę wyciągnąć wnioski i w cudzysłowie - zapomnieć o tym co się wydarzyło, bo mamy jeszcze cztery bardzo ważne mecze i musimy zrobić wszystko, żeby gromadzić punkty. Nie mamy wpływu na to co się wydarzyło w przeszłości, bo to się już wydarzyło. Możemy tylko wykreować rzeczywistość - jutro, pojutrze, za tydzień - na to mamy wpływ i na tym się skupiamy - przyznał trener Wisły.

Tymczasowego, przynajmniej na tę chwilę, opiekuna wiślaków czeka od razu ciężkie zadanie. Nie dość że swoją samodzielną przygodę z Wisłą rozpocznie po prestiżowej porażce, to od razu zagra na boisku aktualnego mistrza Polski, a kilka dni później - mecz w Krakowie z faworyzowaną Legią. Broniszewski o spotkaniu z warszawiakami nie chciał się jednak w ogóle wypowiadać, bo wolał jeśli już, to mówić, o najbliższej potyczce.

- W meczu z Lechem będziemy skupiali się na sobie, bo mamy swoje cele i zadania i chcemy się z nich wywiązać. Tym bardziej po tym co wydarzyło się w ostatnich dniach. Na tym będziemy się skupiać. Nie chcę się rozwodzić na temat sytuacji Lecha, bo nie mam na nią wpływu. Mam wpływ, tak jak pozostali członkowie sztabu, na to co możemy zrobić z naszym zespołem. Mamy absolutnie wiedzę na temat tego jak gra Lech Poznań i w jakiej jest sytuacji. Mamy też zdiagnozowane jakie ma mocne i jakie ma słabe strony, ale ten obszar informacji zostawiamy tylko dla wąskiego grona ludzi, czyli dla zawodników i trenerów. Nie chcemy zdradzać tego co wiemy o przeciwniku. Oni sami zdają sobie sprawę ze swoich niedociągnięć i będą nad tym pracowali, ale my chcemy się skupić na tym co my możemy zrobić - znając oczywiście te słabe i mocne strony Lecha Poznań - komentował trener.

Broniszewski przyznał ponadto, że ma pełne zaufanie do zespołu, który zabiera do Poznania.

- To, że w ostatnich dniach coś się nie udało nie oznacza, że trzeba w jakiś sposób zawodników karać - kombinując z ustawieniami, ze zmianą sposobu gry, itd. To są ludzie, którzy potrzebują wnieść więcej koncentracji w kluczowych momentach meczu. A są w stanie to zrobić, bo dysponują ogromnym potencjałem, wielkimi umiejętnościami. Mają w większości fantastyczną reputację i doskonale o tym wiecie. Sztuką jest tylko to, by przekłuli to na dobre wyniki, bo dosyć już tych... słabych - przyznał opiekun wiślaków, który podkreślił, że nie ma zamiaru w kilka dni robić jakiejś wielkiej rewolucji w zespole, czy też w składzie, albo w dotychczasowej filozofii i sposobie gry.

- Kierunek, który był obrany, był dobrym kierunkiem. Wszyscy wiemy o tym, że decydowały tak naprawdę niuanse, czyli pół metra w prawo - bramka, więcej koncentracji - bramka - itd. Sytuacjami, które tworzyliśmy, mogliśmy obdzielić kilka spotkań. Najbardziej bolały, o czym mówił trener Moskal, remisy u siebie. To jest bezdyskusyjne i one bolały wszystkich. Chłopaków w szatni, nas, właściciela, prezesów - to jest naturalne zjawisko, bo taki zespół jak Wisła musi u siebie wygrywać - mówił Broniszewski.

- Presja jest zawsze, a szczególnie wtedy, gdy dotyczy tak utytułowanego klubu, jak Wisła Kraków. Fantastyczna historia i odpowiedzialność, która stoi przed zawodnikami i przed nami - tylko motywuje do tego, żeby zrealizować zadania, które przed nami stoją - zakończył trener "Białej Gwiazdy".

Źródło: wislaportal.pl


Relacje

Może być gorzej? Może! Lech - Wisła 2-0

Jeśli komuś wydawało się, że po porażce w spotkaniu derbowym w Wiśle może być gorzej, to właśnie przekonaliśmy się, że może. W meczu 18. kolejki ligowej z Lechem w Poznaniu - już w 6. minucie straciliśmy Pawła Brożka, który doznał kontuzji, a kilkanaście minut później na kolejne spotkanie - Macieja Sadloka, który za faul w polu karnym zobaczył czerwoną kartkę. Grając w "dziesiątkę", bez nominalnego napastnika, Wisła nie była w stanie przeciwstawić się poznaniakom i ostatecznie przegrała 0-2.

Spotkanie z Lechem Wisła rozpoczęła z jedną zmianą, w porównaniu do przegranych w niedzielę Derbów. Do wyjściowego składu powrócił bowiem, kosztem Macieja Jankowskiego, Wilde-Donald Guerrier. Tyle tylko, że "Jankes" na murawie pojawił się już w 8. minucie. I to z konieczności, bo kontuzji mięśniowej doznał Paweł Brożek! A jeśli ktoś myślał, że może być jeszcze gorzej, to przekonał się o tym chwilę później. W 18. minucie piłkę w środku boiska stracił po "przebitce", na rzecz Karola Linettego, Richárd Guzmics. Lechita wyszedł szybko z piłką, a biegnący za nim Maciej Sadlok dogonił go dopiero w polu karnym. Wślizg wiślaka był niestety nieskuteczny, więc sędzia wskazał "na wapno". Dodatkowo wyrzucając naszego obrońcę z boiska! Z jedenastu metrów nie pomylił się Dawid Kownacki i od 20. minuty przegrywaliśmy 0-1.

Można więc śmiało powiedzieć, że po raz kolejny o losach naszego spotkania przesądza jego pierwsze dwadzieścia minut. Tak było w Derbach, tak jest w Poznaniu.

A zanim to wszystko, co powyżej opisane się wydarzyło, Lech mógł prowadzić już wcześniej, bo w 6. minucie, ale rozgrywający swoje 300. spotkanie ligowe w Wiśle Arkadiusz Głowacki ofiarnie zablokował uderzenie Tomasza Kędziory. Z kolei w minucie 14. dobrze dogrywał Darko Jevtić, ale Kownackiemu zabrakło niewiele, aby dojść do piłki. A co udało się w tym czasie wiślakom? Łukasz Burliga wywalczył rzut rożny, a Jankowski zepsuł kontratak, źle podając do Guerriera... I w sumie to wszystko co wiślacy zdołali zdziałać przed przerwą.

Lech z kolei, grając w przewadze, zdominował sytuację na murawie. W 28. minucie bliski więc podwyższenia wyniku był Dariusz Dudka, ale Radosław Cierzniak nie dał się zaskoczyć, świetnie broniąc nogami. Siedem minut później groźnie z rzutu wolnego uderzył Marcin Kamiński, ale i tutaj lepszy był Cierzniak i Lech miał tylko rzut rożny. Po nim znów blisko szczęścia był Dudka, ale tym razem zablokował go Guerrier. Z kolei w 45. minucie swoją okazję mógł mieć Linetty, ale po jego uderzeniu piłka trafiła w Głowackiego. I do przerwy było "tylko" 0-1.

Druga połowa zaczęła się od groźnego uderzenia z dystansu Barrego Douglasa, z którym Cierzniak miał sporo kłopotów, a w kolejnych akcjach odnotować trzeba na pewno udaną interwencję Głowackiego, który powstrzymał Linettego, a także dobrą obronę strzału Dudki, przez Cierzniaka. Nasz bramkarz nie musiał natomiast interweniować po uderzeniu głową przez Paulusa Arajuuriego, bo futbolówka przeleciała obok naszej bramki. W 67. z kolei już minucie Cierzniak parować musiał kolejną mocną próbę Douglasa i tylko wzrokiem powiódł za piłką po niecelnej dobitce Dudki.

Jak więc widać - rozbita Wisła nie była w stanie zdziałać w Poznaniu czegokolwiek. Nawet bowiem gdy nadarzała się szansa na wyjście z kontratakiem - graliśmy niestety niedokładnie.

Na nasze szczęście w 74. minucie fatalnie z kontratakiem wyszedł też Lech. Wisła wywalczyła rzut rożny i spróbowała zaatakować bramkę gospodarzy większą liczbą zawodników. To się jednak mogło na nas zemścić - bo to poznaniacy przejęli piłkę i wyszli w trzech na jednego, osamotnionego Bobana Jovicia. Ten jednak kapitalnie zatrzymał Jevticia i uratował nas od pewnej straty drugiego gola. Zaraz zaś potem Jović znów mógł być bohaterem Wisły, ale uderzył tylko w boczną siatkę bramki Lecha.

Poznaniacy odpowiedzieli na to szybko, bo w 77. minucie. Tym razem mieliśmy jednak szczęście, bo Szymon Pawłowski tylko obił naszą poprzeczkę! Trzy minuty później świetną okazję zmarnował natomiast Jevtić, bo uderzył zbyt lekko, aby pokonać Cierzniaka. Ten uratował nas znów w 84. minucie broniąc strzał Pawłowskiego... ale dwie minut później nic już nie mógł zdziałać. Wyjście Lecha, po kolejnym "pustym przelocie" po piłkę Guzmicsa, kończy się zagraniem Dariusza Formelli, które wykończył właśnie Pawłowski, ustalając wynik meczu na 0-2.

Dla nas to już druga porażka z rzędu, a dla poznaniaków już czwarte kolejne zwycięstwo. No i cóż - w niedzielę z Legią zagramy bez Sadloka i całkiem możliwe, że także bez Brożka...

Źródło: wislaportal.pl


Osłabiona Wisła uległa Lechowi

Pechowo dla Białej Gwiazdy rozpoczęło się spotkanie w Poznaniu. Najpierw urazu doznał Brożek i musiał zejść z boiska, a później czerwoną kartkę obejrzał Maciej Sadlok. Kolejorz odnotował tym samym piąte zwycięstwo z rzędu i po bramkach Kownackiego z rzutu karnego i Pawłowskiego pokonał zespół Marcina Broniszewskiego.

Przed pierwszą szansę gospodarze środowej potyczki stanęli w 6. minucie rywalizacji, ale na szczęście kapitan Białej Gwiazdy zdołał zablokować strzał Kownackiego. Chwilę później boisko z powodu urazu opuścił napastnik krakowian – Paweł Brożek.

13. minuta przyniosła Wiślakom dobre dośrodkowanie Sadloka, lecz Jankowski nieczysto trafił w piłkę i nie zdołał zagrozić Buriciowi. Kilkanaście sekund później na bramkę Cierzniaka ruszyli poznaniacy. Dobrze zagrywał wówczas piłkę w pole karne Kownacki, ale żaden z Lechitów nie zdołał skierować jej do siatki.

W 18. minucie spotkanie przy Bułgarskiej skończyło się dla Macieja Sadloka, który zdaniem arbitra nieprzepisowo zatrzymał Linettego i obejrzał czerwony kartonik. Chwilę później gospodarze prowadzili już 1:0, a „jedenastkę” pewnie wykorzystał Dawid Kownacki.

Spore szczęście mieli gracze trenera Broniszewskiego w 28. minucie po tym, jak po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłka spadła pod nogi Dudki, który bez wahania uderzył z woleja. Do futbolówki dopadł jeszcze Jevtić, lecz tym razem wylądowała na bocznej siatce.

W 34. minucie Guerrier poszukał podaniem Boguskiego, ale defensorzy Kolejorza uniemożliwili mu oddanie strzału. Trzy minuty później przed drugim trafieniem uchronił Wiślaków Cierzniak, parując na rzut rożny kąśliwy strzał Kamińskiego.

Sto osiemdziesiąt sekund przed końcem pierwszej części spotkania popędził lewą stroną Pawłowski, ale dobrze zachował się powracający Jović. W odpowiedzi w polu karnym przeciwnika padł Guerrier, lecz arbiter nie dopatrzył się przewinienia Dudki.

Chwilę po zmianie stron do pozycji strzeleckiej doszła Biała Gwiazda. Świetnie zawiesił piłkę w powietrzu Mączyński, lecz Jakowski posłał ją nad poprzeczką. Groźnym kontratakiem wychodzi w 57. minucie zawodnicy Kolejorza, ale wszelkie wątpliwości rozwiał Głowacki, który wybił piłkę spod nóg Linettego.

Po raz kolejny na strzał zdecydował się w 64. minucie Dudka i także tym razem problemy miał Cierzniak, który „wypluł” futbolówkę przed siebie. Następna sytuacja Kolejorza miała miejsce chwile później i tym razem Arajuuri niecelnie główkował po dośrodkowaniu Douglasa.

W 72. minucie, po nieźle rozegranym rzucie rożnym, zmusiła Wisła Buricia do interwencji. Po wznowieniu gry trójką na jednego wychodzili gracze Urbana, ale bezbłędnie zachował się Jović, który wyłuskał futbolówkę spod nóg Linettego.

Niewiele brakło, a techniczne uderzenie Pawłowskiego z 77. minuty znalazłoby drogę do bramki, ale tym razem na drodze stanęła poprzeczka. Po kolejnym kontrataku gospodarzy dobrze zachował się Cierzniak, broniąc strzał Jevticia.

Pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Lech skarcił Białą Gwiazdę po raz drugi, a piłkę z najbliższej odległości skierował do siatki Pawłowski.


Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Kryzys trwa, w Poznaniu 0:2

Kto w Poznaniu oczekiwał choć częściowej rehabilitacji po derbowym blamażu ten srodze się zawiódł. Choć zabrzmi to paradoksalnie, najlepszy po meczu z Lechem jest... wynik - tylko 0:2, a największym sukcesem Wisły było utrzymanie jednobramkowej straty aż do 86 minuty meczu. I jeszcze plus dla Radosława Cierzniaka.

Trudno powiedzieć cokolwiek dobrego o Wiśle, która przez 90 minut oddała jeden strzał, w dodatku niecelny. Uczynił to zaraz na początku drugiej połowy Maciej Jankowski, główkował nad bramką. Od biedy za strzał można by zaliczyć próbę Jovicia w boczną siatkę z 75 minuty. I to by było na tyle, jeśli chodzi o ofensywne zapędy Wisły. - Wiadomo, że naszym problemem jest skuteczność, choć akurat nie w tym meczu - przyznał po końcowym gwizdku Łukasz Burliga.

Pewien wpływ na taki a nie inny obraz meczu miały wydarzenia z 8 i 20 minuty meczu. Już na samym początku Marcin Broniszewski, który awansował na fotel trenera po zwolnieniu Kazimierza Moskala, musiał dokonać pierwszej zmiany: Jankowski wszedł na boisko za kontuzjowanego Pawła Brożka, którego występ w meczu z Legią stoi pod dużym znakiem zapytania.

W 19 minucie Wisła przyjęła dwa ciosy: najpierw po błędzie Guzmicsa na bramkę Wisły popędził Linetty. Wydawało się, że Maciej Sadlok dogonił już pomocnika Lecha, jednak wykonał nierozważny wślizg, w piłkę nie trafił, za to swoim udem w nogi Linetty'ego - jak najbardziej. Efekt mógł być jedyny: rzut karny i czerwona kartka dla Sadloka. A po chwili cios numer dwa czyli wykorzystana "jedenastka" przez Kownackiego.

Można więc usprawiedliwiać, że Wisła grała z Lechem ze stratą jednego zawodnika przez 80 minut. Nie tłumaczy to jednak bardzo dużej ilości strzałów Lecha i praktycznie zerowego zagrożenia ze strony Wisły. Trio Mączyński - Uryga - Boguski z kretesem przegrała walkę o środek pola, co mogło skończyć się tylko na dwa możliwe sposoby: pogromem lub ustawieniem w roli głównej Radosława Cierzniaka.

Cierzniak po raz kolejny spisywał się znakomicie, a czasem szczęśliwie, gdy lechici nie trafiali, ewentualnie gdy w ostatniej chwili tracili piłkę w polu karnym Wisły. Drugiego gola Lech zdobył w 86 minucie dzięki precyzyjnemu, mocnemu podaniu Formelli do Pawłowskiego, który trafił do pustej bramki, choć wcześniej piłka uderzyła w jego lewą nogę, którą nie oddawał strzału.

Pamiętając o okolicznościach ocenić trzeba, że Lech, który na początku jesieni był symbolem boiskowej indolencji, dzisiaj zaprezentował grę o kilka klas wyższą niż Wisła. I ma już tylko jeden punkt straty do naszego zespołu, który jeszcze utrzymuje się w górnej ósemce, ale do jego utraty brakuje bardzo niewiele. A już w najbliższą niedzielę mecz z goniącą liderującego Piasta warszawską Legią.

Źródło: wislakrakow.com


Relacja kibicowska z meczu:

Relacje kibicowskie z meczów Wisły- Sezon 2015/2016

Źródło:http://skwk.pl/


Galeria: