2016.02.27 Wisła Kraków - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2

Z Historia Wisły

2016.02.27, Ekstraklasa, 24. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 20:30, sobota, 1°C
Wisła Kraków 1:2 (1:0) Podbeskidzie Bielsko-Biała
widzów: 10.057
sędzia: Tomasz Kwiatkowski z Warszawy.
Bramki
Zdeněk Ondrášek 38' 0:1
1:1
1:2

64' (k) Mateusz Możdżeń
80' Samuel Štefánik
Wisła Kraków
4-5-1
Michał Miśkiewicz
Boban Jović
Alan Uryga
Maciej Sadlok Grafika:Zk.jpg 65'
Rafał Pietrzak
Patryk Małecki grafika:zmiana.PNG (69' Rafał Boguski)
Tomasz Cywka Grafika:Zk.jpg 45+2'
Denis Popovič grafika:zmiana.PNG (81' Paweł Brożek)
Rafał Wolski
Vitaliy Balashov grafika:zmiana.PNG (81' Krzysztof Drzazga)
Zdeněk Ondrášek

Trener: Tadeusz Pawłowski
Podbeskidzie Bielsko-Biała
4-5-1
Emilijus Zubas
Marek Sokołowski Grafika:Zk.jpg 55'
Jozef Piaček
Paweł Baranowski
Oleg Wierietiło Grafika:Zk.jpg 90+3'
Jakub Kowalski Grafika:Zk.jpg 72' grafika:zmiana.PNG (77' Paweł Tarnowski)
Mateusz Możdżeń
Anton Sloboda grafika:zmiana.PNG (57' Samuel Štefánik)
Mateusz Szczepaniak
Damian Chmiel
Róbert Demjan grafika:zmiana.PNG (69' Kōhei Katō)

Trener: Robert Podoliński

Bramki: 1-2
Posiadanie (w %): 56-44
Strzały: 15-16
Strzały celne: 6-7
Piłki zagrane: 586-507
Piłki odzyskane: 133-138
Spalone 0-0
Podania: 489-405
Udane podania (w %): 73-69
Dośrodkowania 29-20
Rzuty rożne 7-1
Faule: 19-22
Żółte kartki: 2-3
Czerwone kartki: 0-0

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed meczem

Do trzech razy sztuka? Wisła podejmuje Podbeskidzie

Drużyna bielskiego Podbeskidzia to nie jest wygodny rywal dla "Białej Gwiazdy". Dość powiedzieć, ale na jedenaście dotychczas rozegranych między tymi klubami spotkań - Wisła wygrała zaledwie trzy, z czego na pięć, które odbyły się w Krakowie - wygraliśmy tylko jedno! Niestety bilans naszych występów w tym roku jest jeszcze gorszy. Wiślacy po porażce we Wrocławiu oraz remisie z Górnikiem Łęczna - na zwycięstwo w oficjalnym meczu wciąż czekają i można chyba śmiało zapytać - czy będzie to może klasyczne "do trzech razy sztuka"?! Oby tak właśnie było!

Wiślacy nie mogą się na pewno spodziewać meczu z gatunku "łatwy i przyjemny". Takich w tym sezonie grać już raczej nie będziemy. Nie ma też żadnego znaczenia fakt, że w jesiennej konfrontacji obydwu zespołów "Biała Gwiazda" rozgromiła bielszczan aż 6-0. Teraz wypada nam się bowiem przede wszystkim martwić o nasze własne problemy i bolączki. W tym o braki kadrowe. Przeciwko Podbeskidziu nie zagrają bowiem nie tylko przechodzący rehabilitację Krzysztof Mączyński i Emmanuel Sarki, ale przede wszystkim nasi etatowi środkowi obrońcy, czyli Arkadiusz Głowacki i Richárd Guzmics. Ci pauzować będą bowiem za nadmiar żółtych kartek, więc trener Tadeusz Pawłowski musi sklecać defensywę niejako na nowo. A jakby tego było mało - uraz z poniedziałkowego spotkania ligowego z Górnikiem Łęczna, jakiego doznał Wilde-Donald Guerrier, wyklucza Haitańczyka z tego, a także z naszego kolejnego meczu ligowego. A to - przynajmniej jak na razie - strzelec jedynej dla nas oficjalnej bramki w tym roku!

O wiele lepiej strzelali w nim za to bielszczanie, którzy wiosnę zaczęli wprawdzie od koszmarnego 0-5 w Gdańsku, ale też przyznać trzeba, że tamten mecz mógł potoczyć się dla nich zupełnie inaczej. Jeszcze przy stanie 0-0 "Góralom" należała się "jedenastka", której nie podyktował sędzia, a zaraz potem ekipa prowadzona przez Roberta Podolińskiego radzić musiała sobie w "dziewiątkę", co musiało zakończyć się katastrofą. Przed tygodniem już jednak bielszczanie sprawili sobie oraz swoim kibicom nie lada niespodziankę. Rozbili bowiem wciąż aktualnego mistrza Polski, poznańskiego Lecha, aż 4-1 - co musiało podbudować tę drużynę. Bielszczanie zjawią się więc teraz przy Reymonta z zamiarem nie tylko odniesienia kolejnego zwycięstwa, które wydostanie ich ze strefy spadkowej, ale także rewanżu za przypomniane już wyżej 0-6 z Wisłą z jesieni.

Dla wiślaków jest to jednak mecz z gatunku powoli ostatniej szansy na to, aby sezon zasadniczy skończyć jeszcze w tej lepszej "ósemce". Ale do tego "Biała Gwiazda" potrzebuje zwycięstw. I to następujących po sobie! Pomóc ma w tym oczywiście nasz najnowszy nabytek, czyli Rafał Wolski, i chyba nie pozostaje nam też mieć tym razem wątpliwości, że pomogą w tym również kibice! Klub stanął bowiem bez dwóch zdań na wysokości zadania i solidnie wzmacnia też zimy drużynę, więc uważamy, że choćby dlatego warto będzie zjawić się na stadionie! Oczywiście na dziś nasz zespół daleki jest wciąż od optymalnego składu, a forma wspomnianego Wolskiego to wielka niewiadoma, ale kto wie, może wypożyczony z Fiorentiny piłkarz już na "dzień dobry" pozytywnie wszystkich zaskoczy? Trener Pawłowski z wrodzonym sobie optymizmem przyznał, że Wolski pomoże nam odnieść zwycięstwo - i oby tym razem jego słowo przełożyło się w czyn! Liczymy więc mocno, że dziś wieczorem na murawie naszego stadionu znów zobaczymy zwycięską Wisłę. Do zobaczenia więc na nim!

Jazda, jazda, jazda...

Źródło: wislaportal.pl


Gramy z Podbeskidziem

Dla każdego kibica Białej Gwiazdy w dzisiejszy, sobotni wieczór nie może być ważniejszego miejsca na świecie niż stadion przy ulicy Reymonta 22. To właśnie tu już za kilka godzin Wisła podejmie Podbeskidzie Bielsko-Biała w ramach meczu 24. kolejki Ekstraklasy. Bez względu na wszystko nasi piłkarze potrzebują Waszego głośnego dopingu i wsparcia z trybun. Nie ma więc nad czym się zastanawiać! Wszyscy widzimy się dziś na R22!

Historia spotkań pomiędzy Wisłą i Podbeskidziem nie należy do długich. Oba kluby mierzyły się dotychczas zaledwie 14 razy, z czego 3 razy towarzysko. Pozostałe 11 oficjalnych meczów to jednak starcia pełne walki i niezwykłych emocji. Należy tutaj dodać również fakt, że zespół z Bielska-Białej nigdy Wiślakom nie leżał i zawsze przeciwko „Góralom” grało im się ciężko.

Najwięcej spotkań Wisła i Podbeskidzie rozegrały oczywiście w Ekstraklasie. Jedenastki obydwu zespołów, na tym poziomie rozgrywek, stawały naprzeciw siebie 9 razy. W 3 meczach górą byli krakowianie, w 2 lepsi okazali się piłkarze z Bielska-Białej, a pozostałe 4 mecze zakończyły się remisem. Ostatnie ekstraklasowe starcie tych drużyn w Krakowie obyło się 24 października 2014 roku. Po godzinie gry „Górale” prowadzili już 2:0 po dwóch bramkach Macieja Iwańskiego. Wisła nie zamierzała jednak oddać tego spotkania bez walki, czego efektem było doprowadzenie w 62. minucie do zdobycia gola samobójczego przez Dariusza Pietrasiaka. Gospodarze po tym wydarzeniu poczuli krew i już po niespełna kwadransie wyrównał stan rywalizacji wyrównał Łukasz Burliga. Na kilka minut przed końcem Tomasik sfaulował w polu karnym Sarkiego i sędzia wskazał na „wapno”. Do „jedenastki” podszedł Semir Stilić i pewnie ją wykorzystał dając Wiśle zwycięstwo 3:2.

W ekstraklasowych pojedynkach między tymi zespołami padły łącznie 23 bramki. Wisła jest w tym względzie lepsza od swojego dzisiejszego rywala gdyż ma na koncie 15 trafień. Podbeskidzie natomiast kierowało piłkę do naszej bramki 8 razy. Najlepszym strzelcem Białej Gwiazdy przeciwko „Góralom” jest Łukasz Burliga, który zdobył przeciwko drużynie z Bielska-Białej 3 gole. Już dziś, szansę na wyprzedzenie „Burego”, będą mieli Paweł Brożek i Donald Guerrier. Obaj nasi obecni zawodnicy mają w swoim dorobku po 2 trafienia przeciwko bielszczanom.

Dokładnie 19 września 2015 roku, Wisła grała z Podbeskidziem po raz ostatni. Oba kluby zmierzyły się w meczu 9. kolejki Ekstraklasy na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej. Do Krakowa w doskonałych humorach wracali Wiślacy, którzy wcześniej strzelili gospodarzom aż 6 goli. Strzelaninę w 11. minucie rozpoczął Paweł Brożek, który jeszcze w pierwszej połowie trafił na 2:0. Jeszcze przed przerwą trzeciego gola dla Wisły z rzutu wolnego zdobył Denis Popović. Po zmianie stron, efektownego gola przewrotką zdobył Łukasz Burliga, a po jednym trafieniu dołożyli również Rafał Boguski i Rafael Crivellaro i Biała Gwiazda zdobyła trzy punkty. Warto dodać, że tej demolki Wiślacy dokonali bez swojego kapitana, Arkadiusza Głowackiego, który z powodu nadmiaru żółtych kartek nie zagra również dzisiaj.

W poprzedniej kolejce Podbeskidzie przed własną publicznością 4:2 ograło Lecha Poznań i obecnie zajmuje w tabeli 15. miejsce. Wisła natomiast zremisowała przy Reymonta z Górnikiem Łęczna 1:1 i plasuje się na pozycji numer 14.

Mecz Wisła Kraków – Podbeskidzie Bielsko-Biała rozpocznie się o godzinie 20:30.

Zapraszamy na R22, Wszyscy razem ponieśmy Białą Gwiazdę do zwycięstwa!

MH
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Spotkanie na dnie: Wisła - Podbeskidzie

W sobotni wieczór Wisła Kraków podejmie na swoim stadionie drużynę Podbeskidzia Bielsko-Biała. Fatalnie spisująca się „Biała Gwiazda” koniecznie musi poszukać kompletu oczek z jednym z bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie w Ekstraklasie. Tadeusz Pawłowski może mówić o walce o pierwszą ósemkę czy nawet europejskie puchary, ale bądźmy poważni i nie róbmy sobie jaj. Jak to wygląda wszyscy widzimy: w sobotę o punkty powalczą przedostatnia i trzecia od końca drużyna w tabeli.

W meczu z Górnikiem Łęczna Wisła znowu zawiodła, szczęśliwie remisując na R22. Wisła była w tym meczu gorsza i kompletnie nie potrafiła kreować sytuacji ani prowadzić gry. Zaskoczeni tym byli nawet sami goście, którzy nie spodziewając się aż tak łatwej przeprawy ochoczo przyjechali po remis, którego po zakończeniu spotkania jednak żałowali. Takich czasów doczekaliśmy.

W meczu z „Góralami” nie wystąpią pauzujący za nadmiar kartek dwaj czołowi stoperzy: Arkadiusz Głowacki i Richard Guzmics. Jest to bardzo duże osłabienie, a duet stoperów stworzy eksperymentalna para Sadlok – Uryga. Kibice zwłaszcza drżeć mogą o postawę Alana, który pierwsze dwa wiosenne mecze miał – delikatnie mówiąc – nieudane. Nadmieńmy jeszcze, że w meczu z Podbeskidziem wykluczony jest udział Donalda Guerriera, który od poniedziałku przebywa w szpitalu – co jest pokłosiem kontuzji odniesionej w meczu z Łęczną.

Przemeblowaniu ulegnie także środek pola – tam zobaczymy Denisa Popovicia i debiutującego w barwach Wisły, wypożyczonego z włoskiej Fiorentiny Rafała Wolskiego. Gorzej niż w meczu z Górnikiem w środku pola po prostu nie da się zagrać. Wszyscy wiążemy spore nadzieje z występami Wolskiego, który musi wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za prowadzenie gry i nadawania tempa atakom krakowian.

Podbeskidzie Bielsko-Biała ligowe granie w 2016 roku rozpoczęło od kompromitującej porażki 0-5 z Lechią Gdańsk, by tydzień później w bardzo dobrym stylu rozbić na własnym stadionie mistrza Polski z Poznania. Teraz podopieczni Roberta Podolińskiego zapowiadają, że jadą pod Wawel po drugie z rzędu zwycięstwo.

Bielszczanie do meczu z Wisłą przystąpią bez Adama Mójty, który jest jedną z wiodących postaci swojej drużyny. Zastąpić go może Frank Adu Kwame lub Adam Pazio. Poza tym trener Podbeskidzia będzie mógł skorzystać z wszystkich piłkarzy, którzy jawnie deklarują, że to oni będą chcieli kreować grą w meczu z utytułowanym rywalem.

Przed tygodniem z dobrej strony pokazali się napastnicy Robert Demjan i Mateusz Szczepaniak, którzy zdobyli po bramce. Jak zawsze niebezpieczny będzie bardzo doświadczony Marek Sokołowski, dysponujący bardzo dobrym strzałem z dystansu, również cieszący się z gola w wygranym meczu z Lechem Poznań.

Wisła żeby wygrać musi zagrać diametralnie inaczej niż w poprzednim meczu, po którym kibice zaczęli skandować niesłyszane od lat świetlnych przy Reymonta „bójcie się chamy, do pierwszej ligi spadamy”… Jeśli jednak Tadeusz Pawłowski nie wstrząśnie mocno swoimi podopiecznymi, to Wisła wykona kolejny dziarski krok ku temu, żeby w przyszłym sezonie znaleźć się na zapleczu Ekstraklasy.

Spotkanie poprowadzi pan Tomasz Kwiatkowski z Warszawy.

Transmisja meczu w Canal+Sport. Początek o 20.30.

Źródło: wislakrakow.com
(sum91)


Przedmeczowe wypowiedzi

Tadeusz Pawłowski: Potrzebujemy zwycięstwa

Już jutro drużyna Białej Gwiazdy zagra kolejny mecz przed własną publicznością, w którym Wiślacy podejmą zespół Podbeskidzia Bielsko - Biała.

Dzień przed tym spotkaniem trener krakowian, Tadeusz Pawłowski, spotkał się na tradycyjnej konferencji prasowej, na której odpowiedział na pytania dziennikarzy. Pewnym jest, że w jutrzejszym spotkaniu nie wystąpi Donald Guerrier, który w ostatnim ligowym meczu wcześniej opuścił boisko. „Jak wiemy na mecz z Podbeskidziem dwóch naszych zawodników jest zawieszonych za kartki. To Arek Głowacki i Richard Guzmics. Donald Guerrier jest wciąż na obserwacji w szpitalu, z którego powinien wyjść w poniedziałek. To jest trzech zawodników, którzy na pewno nie zagrają w tym meczu. Mamy natomiast Rafała Wolskiego, który brał udział w zajęciach. Pokazał już na nich, że jest to dla nas wzmocnienie. Uważam, że już jutro pomoże nam wygrać mecz” - wyraził nadzieję opiekun krakowian.

„Rafał powiedział, że jest gotowy do gry. Na treningu to potwierdził i chciałbym, żeby jak najszybciej zaaklimatyzował się w zespole, a może to zrobić tylko poprzez grę. Jest to zawodnik, który grał już w reprezentacji, grał w renomowanych klubach jak Legia, Fiorentina, czy Mechelen. Wisła ma taką samą renomę w Europie jak te kluby, chcemy do tego wrócić” - dodał trener na temat Rafała Wolskiego.

W związku z absencją za nadmiar żółtych kartek w spotkaniu z Podbeskidziem nie zobaczymy dwóch podstawowych stoperów. Ich miejsce zastąpi para Uryga-Sadloka. Dla tego pierwszego będzie to powrót na pozycję środkowego obrońcy po długim okresie czasu. „Rozmawiałem z Alanem Urygą i powiedziałem mu, że nadal mam do niego pełne zaufanie. Jest młodym zawodnikiem, młodzieżowym reprezentantem Polski i każdy mecz to dla niego nauka. Chodzi tutaj o pewność siebie, o nawyk mowy ciała. Żeby zawodnik, który wychodzi na mecz brał przykład z drużyn angielskich, kiedy wszyscy wybiegając mają "klatę do przodu" i głowę do góry. Bez strachu przed przeciwnikiem i tak żeby to on nas się bał. Po to jest cały zespół szkoleniowy, żeby mu pomagał i żeby się chłopak rozwijał i faktycznie po roku czy po dwóch, stał się zawodnikiem prowadzącym grę, czy nawet reprezentantem Polski. On bardzo dużo nad sobą pracuje. A jeśli przeżywa swoje mecze, to także dobrze o nim świadczy. Jeśli się mówi, że jak kogoś się nie wystawia i on jest z tego powodu zadowolony, albo nie jest zły na trenera czy na innych, to ta sportowa złość jest nam bardzo potrzebna” - przekonuje opiekun Wiślaków.

Szkoleniowiec krakowian pokusił się również o ocenę naszego sobotniego rywala. „Podbeskidzie miało dwa mecze, jeden wysoko przegrany w Gdańsku, gdzie do przerwy było 0-0, a później grali z dwójką graczy mniej, co ułatwiło zadanie Lechii. 4-1 z Lechem to ich najlepszy mecz w sezonie. Dawno u siebie nie wygrali. Mają dwóch dobrych strzelców, czyli Szczepaniaka i Damjana. Jest to zespół walczący, grający z kontry, to rutynowana drużyna. Mają wielu doświadczonych zawodników, ale jest to zespół, który możemy ograć. Stać nas jutro na dobrą grę i wierzę, że chłopcy pokażą dobry futbol” - powiedział Pawłowski.

Jutrzejsze spotkanie będzie rywalizacją dwóch drużyn, które sąsiadują ze sobą w ligowej tabeli. „Zdajemy sobie sprawę, że jest to mecz za "6 punktów". Wiemy, że nasza sytuacja w tabeli nie wygląda ciekawie, ale w dalszym ciągu wierzę, w to co robię, i że robię to dobrze. Proszę tylko o odrobinę cierpliwości, bo kontuzjowani zawodnicy muszą dojść do swojej normalnej formy. Mamy kilku nowych piłkarzy, którzy też muszą się zrozumieć się z zespołem, a w tej chwili też dochodzi kolejnych dwóch, którzy będą nam dalej pomagać w tym, żeby Wisła była wielkim zespołem. To nie rozwinie nam się z dnia na dzień, potrzebujemy czasu. Naturalnie potrzebujemy zwycięstwa, żeby mieć spokój” - zakończył trener Wisły.

A. Koprowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Piotr Dunin-Suligostowski: Trener ma u nas pełne poparcie

Podczas dzisiejszego spotkania z żurnalistami obecny był prezes krakowskiego klubu, Piotr Dunin-Suligostowski, który wypowiedział się na temat spraw bieżących.

Na początku ocenił on postawę drużyny prowadzonej przez trenera Pawłowskiego. „Na pewno oczekiwaliśmy trochę innego startu, ale z drugiej strony okres przygotowawczy nie był realizowany w pełnym składzie. Były kontynuacje tych urazów, które zawodnicy odnieśli przed zimową przerwą. Sytuację na pewno skomplikowała nam kontuzja Mączyńskiego, przez co środek pola nie funkcjonował tak, jak tego oczekiwaliśmy. Czekamy na transfer Brleka, który przechodzi testy medyczne - jestem przekonany, że wypadną one pozytywnie i gdy tak się stanie, jego kontrakt zostanie podpisany. Jeśli chodzi o Wolskiego, to jest to zawodnik o dużej rutynie jeśli chodzi o rozgrywki w naszej Ekstraklasie oraz we Włoszech i Belgii. Był on swego czasu ogromną nadzieją polskiej piłki i mam nadzieję, że to się jeszcze spełni. Ci dwaj zawodnicy powinni wpłynąć na zmianę oblicza i inny przebieg naszych spotkań. Dają naszemu trenerowi dużo większe możliwości ustawiania drużyny, zwłaszcza w grze ofensywnej” - prognozuje prezes Dunin-Suligostowski.

Sternik krakowskiego klubu odniósł się również w sprawie spekulacji medialnych, jakie mają miejsce w ostatnim czasie. „Chcę nawiązać do pewnych publikacji pojawiających się w mediach, dla nas niezrozumiałych, a dotyczących zmiany trenera. Nie wiem, skąd informacje o rzekomym spotkaniu prezesa Cupiała z Franciszkiem Smudą. Chcę zdecydowanie powiedzieć, że nie ma w Wiśle tematu zmiany trenera. Mamy pełne zaufanie do Tadeusza Pawłowskiego i dopiero rozpoczęliśmy z nim pracę. Uważamy za rzecz nieprawdopodobną, żeby po dwóch meczach - w ocenie wielu osób nieudanych - rozpoczynać medialnie dyskusje nad zmianą trenera bądź podsuwać szerokiej opinii publicznej informacje sugerujące, że tego typu działania są podjęte. Stanowczo oświadczam, że takich działań nie ma, a trener ma u nas pełne poparcie. Jesteśmy głęboko przekonani, że pracując w spokoju i z tą grupą piłkarzy, z siedmioma nowymi zawodnikami, jest bardzo dużym kapitałem dodanym do tego, co już posiadaliśmy wcześniej. Ta drużyna jest bardzo mocna i jest tylko kwestią czasu - mam nadzieję, że bardzo krótkiego - że zacznie ona grać tak, jak tego oczekujemy my, państwo oraz nasi kibice.

Chcę zaapelować jeszcze raz do przedstawicieli mediów o nierozpowszechnianie różnego rodzaju informacji niepotwierdzonych, informacji nieprawdziwych, jak choćby tematu zakupu Wisły Kraków przez pana Józefa Wojciechowskiego. Wydaliśmy w tej sprawie komunikat i chcę zdecydowanie podkreślić, że nie było i nie ma takich rozmów o sprzedaży Wisły Kraków. Nie ma żadnych kontaktów czy rozmów z panem Wojciechowskim.

Publikowanie tego rodzaju informacji kreuje atmosferę nerwowości i niepewności wokół klubu. Uważamy takie działania za wysoce szkodliwe. Sprzeciwiamy się tego rodzaju polityce medialnej. Rozumiemy, że jest pogoń za newsami, że jest konieczność podawania informacji i im bardziej te informacje są sensacyjne, tym bardziej się czytają. Prosimy jednak o szacunek dla tego klubu o 110-letniej historii, który jest w krótkim, ale trudnym momencie. Chcemy więc prosić o wspomożenie klubu i dobrą prasę. O spojrzenie optymistyczne, a nie o takie działania, które mogą zaszkodzić. Tym bardziej, że zarówno spekulacje o ewentualnym przyjściu do klubu trenera Smudy, jak i zbycia klubu panu Wojciechowskiemu - są nieprawdziwe” - dodał prezes zarządu Wisły Kraków SA.

A. Koprowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


O rywalu

Pod lupą: Robert Demjan

Król strzelców Ekstraklasy z sezonu 2012/2013 znów decyduje o sile ataku Podbeskidzia Bielsko-Biała. W obecnym sezonie ma on na koncie już 6 bramek.

Robert Demjan urodził się 26 października 1982 roku w słowackiej Lewoczy. Swoją piłkarską karierę rozpoczynał w Slavoju Trebisov. W 2004 roku został zawodnikiem Matadora Puchov, a dwa lata później wyjechał do Czech, gdzie grał w barwach Viktorii Zizkov. W żadnym z tych klubów nie odniósł on jednak wielkich sukcesów.

W 2010 roku trafił do Podbeskidzia Bielsko - Biała, gdzie szybko został podstawowym zawodnikiem drużyny. Bielszczanie awansowali do Ekstraklasy po raz pierwszy w historii, a Demjan został strzelcem debiutanckiej bramki „Górali” na najwyższym szczeblu rozgrywek.

Po świetnym dla Słowaka sezonie 2012/2013 – w którym zdobył tytuł króla strzelców Ekstraklasy oraz nagrodę dla najlepszego piłkarza sezonu – wyjechał do Belgii, gdzie podpisał kontrakt z beniaminkiem tamtejszej Jupiler League – Waasland-Beveren. Tam jednak w całym sezonie zdobył zaledwie dwie bramki. Po rocznym pobycie za granicą wrócił do Podbeskidzia.

Demjan to zawodnik o dobrych warunkach fizycznych, dzięki czemu sprawnie radzi sobie w pojedynkach powietrznych. Do jego silnych stron należy także gra tyłem do bramki oraz nieustępliwość. Ponadto, jest to piłkarz o dobrym przygotowaniu kondycyjnym i cechach wolicjonalnych.

K. Wojnarowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Tak gra Podbeskidzie

Już w sobotę piłkarze Białej Gwiazdy staną przed kolejną szansą na pierwsze wiosenne zwycięstwo. O godzinie 20:30 podopieczni Tadeusza Pawłowskiego zmierzą się na własnym boisku z zajmującym 15. lokatę Podbeskidziem Bielsko-Biała, które w ostatniej kolejce sensacyjnie pokonało poznańskiego Lecha aż 4:1.

Drużyna dowodzona przez Roberta Podolińskiego szybko otrząsnęła się po porażce z Lechią 0:5 i w pierwszym, rozgrywanym przed własną publicznością spotkaniu w 2016 roku, gładko uporała się z mistrzem Polski, odnosząc zarazem pierwsze zwycięstwo u siebie w całym sezonie. Wisła, która dotychczas tylko dwa razy na swoim boisku zdobyła komplet punktów, będzie chciała przerwać niechlubną serię ośmiu meczów bez wygranej.

Nieciekawą sytuację Wisły pogarsza fakt, iż krakowianie zagrają bez swoich podstawowych stoperów: Arkadiusza Głowackiego i Richarda Guzmicsa. Na szczęście dla Wiślaków w składzie Górali będzie konieczna ważna zmiana – najlepszego w meczu z Lechem Adama Mójtę z sobotniego meczu wykluczyła czwarta żółta kartka w obecnych rozgrywkach. Lewego obrońcę zastąpi najprawdopodobniej Frank Adu Kwame. Kto jeszcze, oprócz Ghańczyka, wystąpi w sobotnim pojedynku? Zapraszamy na analizę taktyczną bielszczan.


Bramka: W pierwszym wiosennym meczu pomiędzy słupkami stanął były gracz Wisły, Wojciech Kaczmarek, który jednak spotkania z Lechią nie zapamięta zbyt dobrze. Dwumetrowy golkiper aż pięć razy wyciągał piłkę z siatki, przez co stracił miejsce w pierwszej jedenastce na rzecz Emilijusa Zubasa. 25-letni Litwin, który sześć razy wystąpił w swoich ojczystych barwach, w spotkaniu przeciwko Lechowi spisał się bardzo dobrze, czym najprawdopodobniej na dłużej zapewnił sobie miejsce w podstawowym składzie. Bramkarz, pamiętany przez kibiców także z czasów gry w barwach GKS-u Bełchatów, jest pewnym punktem swojej drużyny i jak dotychczas czterokrotnie udało mu się zachować czyste konto.


Linia obrony: W formacji defensywnej nastąpi najpewniej jedna, wspomniana wyżej zmiana. Frank Adu Kwame na lewej obronie zastąpi Adama Mójtę, najlepszego asystenta drużyny Górali. Z 30-latkiem w składzie tylko raz Podbeskidziu udało się wygrać. Znany ze swoich ofensywnych rajdów Adu Kwame nie zawsze nadąża z powrotem za akcjami rywali, co skrzętnie mogą wykorzystać Wiślacy. Dwójkę stoperów stanowić będą zawodnicy pozyskani przez trenera Podolińskiego w zimowym okienku transferowym – Jozef Piacek i Paweł Baranowski. Ten pierwszy, rutynowany Słowak, niemal całą swoją karierę spędził w słowackiej Żylinie, z którą występował nawet w Lidze Mistrzów. Baranowski natomiast wraca do Polski po niezbyt udanej przygodzie w niemieckim Erzgebirge Aue. Na prawej flance zagra najstarszy z graczy Górali, Marek Sokołowski, pełniący funkcję kapitana drużyny spod Klimczoka.


Linia pomocy: Po pauzie za ósmą i dziewiątą żółtą kartkę do składu wróci zapewne Japończyk Kohei Kato, który przed sezonem przywędrował z czarnogórskiego Rudaru Plevija. Gdyby jednak trener Podoliński uznał, że zwycięskiego składu się nie zmienia, od pierwszych minut zagra Mateusz Możdżeń, reprezentujący niegdyś barwy Lecha Poznań i Lechii Gdańsk. Na pozycji defensywnego pomocnika jednemu z dwóch wymienionych wyżej graczy partnerować będzie Adam Deja, który wciąż czeka na swoją premierową bramkę w Ekstraklasie. Na tzw. „dziesiątce” zaprezentuje się najprawdopodobniej Mateusz Szczepaniak, najskuteczniejszy piłkarz Podbeskidzia, z siedmioma bramkami na koncie. Debiutujący w tym sezonie w Ekstraklasie były zawodnik Auxerre i Miedzi Legnica jest bez wątpienia jednym z odkryć rozgrywek. W dużej mierze to na nim opiera się ofensywa Górali. Swoje trzy grosze dorzucić jednak mogą lewoskrzydłowy Damian Chmiel, powracający do gry po ciężkiej kontuzji, a także Jakub Kowalski, który w spotkaniu z Lechem przypieczętował wynik meczu na 4:1.


Atak: Podstawowym napastnikiem Podbeskidzia, który z ławki obejrzał wyłącznie jedno spotkanie, jest były król strzelców Ekstraklasy, 33-letni Robert Demjan. Słowak, który sezon 2012/2013 zapamięta do końca życia, przypomniał sobie swoje najlepsze czasy pod Klimczokiem i w obecnych rozgrywkach już sześciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Do wyrównania swojego najlepszego osiągnięcia Demjanowi brakuje jeszcze osiem bramek, na których uzyskanie pozostało mu czternaście kolejek. Słowacki napastnik ma duże szanse, by dobić do dwucyfrowego licznika goli w tym sezonie, jednak jego chimeryczność może przeszkodzić mu w przebiciu swojego rekordu.

Dla obu drużyn sobotnie starcie będzie tym z gatunku o sześć punktów. Żadna z drużyn nie może pozwolić sobie na porażkę, żadna nie będzie cieszyła się z remisu. Być może dzięki temu obie ekipy będą nastawione na atak. Czy tak się stanie? By się przekonać, nie pozostaje nam nic innego, tylko czekać na pierwszy gwizdek sędziego, punktualnie o 20:30.

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Relacje

Wisła - Podbeskidzie 1-2

Wpisany przez Bogdan

niedziela, 28 lutego 2016 12:26


Wisła, która do spotkania przystąpiła w eksperymentalnym zestawieniu, po raz dziewiąty nie potrafiła zdobyć kompletu punktów w meczu T-Mobile Ekstraklasy. Mimo prowadzenia do przerwy po golu Zdenka Ondraska, wiślacy ostatecznie polegli z Podbeskidziem 1:2. Dla drużyny spod Klimczoka bramki zdobył Mateusz Możdżeń z rzutu karnego oraz Samuel Stefanik.


Wisła przystępowała do tego spotkania osłabiona brakiem pary podstawowych stoperów - Arkadiusz Głowacki i Richard Guzmics musieli pauzować za nadmiar żółtych kartek. Ich miejsce w środku wiślackiej defensywy zajęli Maciej Sadlok i Alan Uryga , który został mianowany kapitanem. Od początku spotkania trener Tadeusz Pawłowski, postawił na nowy nabytek „Białej Gwiazdy”, wypożyczonego z włoskiej Fiorentiny – Rafała Wolskiego. Bielszczanie do Krakowa przyjechali podbudowani zwycięstwem 4:1 z Mistrzem Polski – Lechem Poznań. Od pierwszych minut trener Robert Podoliński wystawił strzelców goli z poprzedniego spotkania – Roberta Demjana, Marka Sokołowskiego, Mateusza Szczepaniaka i Jakuba Kowalskiego. Dla obu drużyn był to mecz z gatunku tych o „sześć punktów”, ponieważ ekipy te miały taki sam dorobek punktowy, a zwycięstwo pozwoliłoby opuścić miejsca oscylujące w rejonie strefy spadkowej.


Od początku spotkania obu stronom bardzo zależało by szybko wyjść na prowadzenie, ale żaden ze strzałów piłkarzy, zarówno Wisły, jak i Podbeskidzia nie mógł zagrozić golkiperom. W 9 minucie indywidualnymi umiejętnościami popisał się Wolski, wywalczył rzut wolny z odległości 23 metrów, ale Rafał Pietrzak trafił prosto w mur.

Przez cały mecz, wielką ochotę do gry przejawiał były gracz Legii Warszawa. W 19 minucie urwał się obrońcom Podbeskidzia i jedynie interwencja Emilijusa Zubasa uratowała gości przed utratą gola. W 27 na prowadzenie drużynę z Bielska – Białej mógł wyprowadzić Demjan, jednak jego uderzenie głową, po podaniu Możdżenia, w sam środek bramki wyłapał Michał Miśkiewicz.


W 38 minucie pierwszą bramkę zdobył Ondrasek. Czech otrzymał fantastyczne podanie od Rafała Wolskiego, który po raz kolejny pokazał, jak fenomenalnie panuje nad piłką. Chwilę później powinno być już 2:0. Obrońcy drużyny spod Klimczoka pogubili się, do piłki ponownie popędził Ondrasek, jednak litewski golkiper bielszczan w ostatniej chwili zdążył z interwencją. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie i to wiślacy w kolejnym meczu na własnym stadionie schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem.


Początek drugiej połowy wyglądał identycznie, jak pierwsze minuty spotkania. Pięć minut po rozpoczynającym gwizdku Tomasza Kwiatkowskiego, błąd golkipera Podbeskidzia próbował wykorzystać Denis Popović, ale do jego podania wzdłuż bramki nie doszedł Patryk Małecki. Siedem minut później najpierw groźną sytuację grą na jeden kontakt stworzyli Wolski wraz z Witalijem Bałaszowem, a chwilę później z prawej flanki groźnie uderzał „Mały”.


Po godzinie gry, ponownie Zubasa mógł pokonać Ondrasek. Bałaszow dośrodkował w pole karne, Czech uderzył, ale Litwin wyciągnął się jak struna i sparował piłkę na rzut rożny. Dwie minuty później sędzia podyktował rzut karny za zagranie ręką Pietrzaka, a jedenastkę na gola zamienił Mateusz Możdżeń. W 70 minucie powinno być 2:1 dla gości, jednak strzał po szarży Samuela Stefanika powstrzymał Miśkiewicz.

Od momentu zdobycia bramki to podopieczni trenera Podolińskiego przejęli inicjatywę, choć to wiślacy mieli dogodną sytuację do pokonania Zubasa. Boban Jović uruchomił na prawym skrzydle Rafała Boguskiego, ten wycofał do Bałaszowa, ale jego strzał został zablokowany. Niestety po raz kolejny sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło – niewykorzystane okazje się mszczą. W odpowiedzi na akcję wiślaków, bielszczanie po raz drugi pokonali „Miśka”. Wprowadzony trzy minuty wcześniej Paweł Tarnowski obsłużył podaniem Stefanika, który bez problemu umieścił piłkę w siatce.


Mimo, że Tadeusz Pawłowski wprowadził Pawła Brożka i Krzysztofa Drzazgę, wynik nie uległ już zmianie. Wisła po raz kolejny nie potrafiła zdobyć trzech punktów, a to oznacza, że do następnego spotkania „Biała Gwiazda” znajdować się będzie w strefie spadkowej. Już we wtorek wiślacy udadzą się do Kielc na spotkanie z miejscową Koroną. Podbeskidzie, które po zimowej przerwie wygrało już drugie spotkanie opuszcza miejsce grożące relegacją do pierwszej ligi, a już 1 marca podejmie na własnym stadionie drużynę Górnika Łęczna.

Wisła: Miśkiewicz – Jović, Uryga, Sadlok, Pietrzak – Małecki (Boguski 69), Popović (Drzazga 81), Cywka, Bałaszow (Brożek 81), Wolski – Ondrasek.

Podbeskidzie: Zubas – Sokołowski, Piacek, Baranowski, Wierietiło – Sloboda (Stefanik 57), Możdżeń , Chmiel, Szczepaniak, Kowalski (Tarnowski 77) – Demjan (Kato 69).

Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Żółte kartki: Cywka, Sadlok – Sokołowski, Kowalski, Wierietiło.

Widzów: 10 057.

Źródło: skwk.pl

Wisła na spadkowym... Wisła - Podbeskidzie 1-2

Alan Uryga pełnił funkcję kapitana pod nieobecność Arkadiusz Głowackiego.
Alan Uryga pełnił funkcję kapitana pod nieobecność Arkadiusz Głowackiego.

Wisła Kraków zalicza kolejne fatalne spotkanie. W potyczce z Podbeskidziem, mimo prowadzenia do przerwy 1-0, po premierowym dla "Białej Gwiazdy" trafieniu Zdenka Ondráška, znów nie udało nam się zwyciężyć. A co gorsze nie zdobyliśmy nawet choćby jednego punktu! W drugiej połowie goście strzelili aż dwie bramki, co oznacza, że Wisła Kraków po 24. kolejce ligowej przesunie się na miejsce 15., czyli "spadkowe"! Wiślacy wciąż szukają tym samym dna, od którego będą mogli się w tym swoim niezmiennie fatalnym okresie odbić!

Spotkanie z Podbeskidziem Wisła rozpoczęła z debiutantem Rafałem Wolskim w składzie i tym razem z jednym wysuniętym napastnikiem, którym był Zdeněk Ondrášek. I można powiedzieć, że od początku nasza gra wyglądała nieźle. Wiślacy dobrze rozgrywali piłkę, bardzo aktywny był przede wszystkim Wolski, ale długimi minutami niewiele z tej przewagi wynikało. Podbeskidzie grało z kolei najprostszymi możliwymi sposobami i już w 2. minucie interweniować musiał Michał Miśkiewicz, broniąc próbę Róberta Demjana.

Wisła na swoją zaś pierwszą, choć akurat w tym przypadku naprawdę dobrze rozegraną akcję, poczekać musiała do minuty 19., kiedy to na indywidualną akcję zdecydował się Wolski, ale jego uderzenie dobrze obronił Emilijus Zubas.

Niestety w kolejnych minutach jedyne okazje, z których mogły paść bramki, należały do naszych gości. W 22. minucie po złym wybiciu Miśkiewicza z dystansu spróbował Mateusz Możdżeń, ale piłka poleciała w środek bramki i nasz golkiper spokojnie swój błąd naprawił. Podobnie wykazać się musiał broniąc w kolejno 27. i 29. minucie główki Demjana i Pawła Baranowskiego.

I kiedy powoli wydawało się, że jedyna dobra akcja Wisły w pierwszej połowie to będzie obronione przez Zubasa uderzenie Wolskiego - wiślacy zadali gościom celny i skuteczny cios! Tym razem Miśkiewicz świetnie rozpoczął naszą akcję, o zagraną przez bramkarza długą piłkę powalczył Wolski i bardzo dobrze obsłużył podaniem Ondráška. A Czech nie dał Zubasowi najmniejszych szans i od 38. minuty Wisła prowadziła 1-0!

Co więcej zaraz potem Ondrášek mógł znów wpisać się na listę strzelców. Poszedł bowiem do niezdecydowanego obrońcy Podbeskidzia, tyle tylko, że nabita przez Zubasa w niego piłka - przeleciała nad poprzeczką! Bielszczanie starali się wprawdzie stratę odrobić jeszcze przed przerwą, ale znów dobrze spisał się Miśkiewicz, broniąc strzał Jozefa Piačka i do przerwy było 1-0 dla Wisły!

Ważne było też to, że wiślacy nieźle rozpoczęli też drugą połowę. Szybko więc swoją szansę miał Wolski, tyle że został zablokowany, a zaraz potem strzał Denisa Popoviča skończył się wprawdzie podobnie, co jego poprzednika, ale dał nam jeszcze rzut rożny. Zanim zaś minęła godzina gry - celny strzał zaliczył też Patryk Małecki, ale Zubas nie dał się zaskoczyć. Podobnie, gdy w 59. minucie dobrze po wrzutce z rzutu wolnego od Witalija Bałaszowa główkował Ondrášek. Po kolejnym dla nas rzucie rożnym - blisko szczęścia był też Tomasz Cywka, ale on z kolei uderzył głową obok słupka.

I można powiedzieć, że te kilka niewykorzystanych okazji Wisły dość szybko się na nas zemściło. Zagranie ręką Rafała Pietrzaka sędzia Tomasz Kwiatkowski zakwalifikował jako celowe i wskazał na "wapno". A z niego Możdżeń pewnie pokonał Miśkiewicza i od 63. minuty było 1-1!

Sześć minut później kolejna akcja gości kończy się celnym strzałem Samuela Štefánika, ale Miśkiewicz nie dał się zaskoczyć. Problemem Wisły było jednak głównie nawet nie to, że pozwolili gościom na kolejną akcję, ale fakt, ze zespół zdecydowanie zwolnił swoją grę, a ta przestała się też układać o tyle, że goście mogli znów mocniej zaryglować przedpole swojej bramki. Na kolejną dobrą akcję czekaliśmy więc aż do 79. minuty, ale podania od Rafała Boguskiego nie wykorzystał Bałaszow, którego zdążył zablokować obrońca.

Niestety nikt minutę później nie zablokował Štefánika, który po składnej kontrze pokonał Miśkiewicza i Podbeskidzie prowadziło w Krakowie 2-1!

Trener Tadeusz Pawłowski od razu wpuścił do gry Pawła Brożka oraz kolejnego debiutanta - Krzysztofa Drzazgę, ale te zmiany planował raczej jeszcze przy zupełnie innym wyniku. Niestety wprowadzenie tej dwójki niewiele nam pomogło, bo Wisła już do końca spotkania nie stworzyła sobie żadnej groźnej sytuacji do choćby wyrównania i choć to wręcz niewiarygodne - z Podbeskidziem przegrała!

Witamy się więc po tej kolejce z miejscem "spadkowym" i tego chyba nikt z nas się nie spodziewał. A już we wtorek o to, aby z tak fatalną lokatą się pożegnać - zagramy w Kielcach z Koroną.

Źródło: wislaportal.pl


Druga wiosenna porażka Wisły

Debiutujący w drużynie Wisły - Rafał Wolski.
Debiutujący w drużynie Wisły - Rafał Wolski.
kolejny debiutant Krzysztof Drzazga.
kolejny debiutant Krzysztof Drzazga.

Zła seria Białej Gwiazdy trwa nadal. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego ulegli Podbeskidziu Bielsko-Biała 1:2, mimo iż do przerwy prowadzili 1:0. Jedyną bramkę dla Wisły zdobył Ondrasek, gole dla „Górali” były dziełem Możdzenia i Stefanika.

W drugim na wiosnę meczu u siebie Wiślacy podjęli zajmujące 15.lokatę Podbeskidzie. Tadeusz Pawłowski od pierwszej minuty desygnował do gry wypożyczonego z Fiorentiny Rafała Wolskiego. W meczu z „Góralami” nie mógł jeszcze wystąpić nowo pozyskany Peter Brlek.

Zespół Białej Gwiazdy w sobotnim meczu przystępował do gry bez pauzujących za kartki Richarda Guzmicsa i Arkadiusza Głowackiego. W ich miejsce na środku obrony od początku pojawili się Alan Uryga i Maciej Sadlok. Obie drużyny przed pierwszym gwizdkiem zapowiadały walkę o trzy punkty, niezbędne obu zespołom do opuszczenia okolic strefy spadkowej.

Pierwszy celny strzał w spotkaniu oddali przyjezdni, jednak uderzenie Demjana z łatwością wyłapał Miśkiewicz. W odpowiedzi groźną akcję przeprowadzili Wiślacy. Z podwojonego krycia bardzo dobrze uwolnił się Wolski, po czym oddał piłkę Pietrzakowi. Lewy defensor Wisły zdecydował się na strzał z dystansu, który zblokowany został przez obrońcę Podbeskidzia.

Przez kilka kolejnych minut dominowała gra w środku boiska, dopiero w 19. minucie Wisła stanęła przed pierwszą bardzo dobrą szansą na objęcie prowadzenia. Po indywidualnej akcji z 15 metrów groźnie uderzał Rafał Wolski, a Emilijus Zubas z trudem odbił piłkę do boku. Po tej akcji podopieczni Tadeusza Pawłowskiego mieli rzut rożny, po którym litewskiego bramkarza piętą próbował zaskoczyć Ondrasek, jednak jego strzał zblokowali bielscy defensorzy.

Trzy minuty później uderzenie z powietrza Możdżenia z prawie 30. metrów trafiło wprost w ręce popularnego Miśka. W 27. minucie niepilnowany w polu karnym Demjan główką próbował pokonać bramkarza Wisły, lecz jego strzał bez trudu chwycił Miśkiewicz. Po raz kolejny golkiper gospodarzy mógł wykazać się po wrzucie z autu Sokołowskiego i główce Pawła Baranowskiego.

Trzeci kwadrans meczu rozpoczął się spokojnie, aż w końcu nastała 38. minuta. Zabójczą akcję Wiślaków dalekim wykopem zapoczątkował Miśkiewicz, piłkę do Wolskiego zgrał Ondrasek, a były gracz Fiorentiny świetnie odegrał futbolówkę rosłemu Czechowi, który z woleja trafił w okienko bramki Zubasa.

Dosłownie kilkanaście sekund po zdobyciu pierwszej bramki Wiślacy mieli doskonałą okazję na podwyższenie wyniku. Do zbyt krótkiego podania Piacka adresowanego do Zubasa próbował dopaść Ondrasek. Jako pierwszy do piłki zdążył golkiper gości, który wykopał ją prosto w nogi Czecha. Na nieszczęście dla Wiślaków futbolówka nieznacznie minęła poprzeczkę bramki Podbeskidzia.

W 42. minucie za sprokurowanie groźnej sytuacji pod własną bramką próbował zrehabilitować się Piacek, który znalazł się w polu karnym Wiślaków. Jego strzał po ziemi był jednak zbyt słaby, by zaskoczyć dobrze dysponowanego w pierwszej połowie Miśkiewicza. Do końca pierwszej połowy żadna z ekip nie stworzyła już sobie okazji i to Biała Gwiazda schodziła na przerwę zwycięska.

Drugą część spotkania lepiej rozpoczęli gracze trenera Roberta Podolińskiego. Pierwszy celny strzał oddał głową Mateusz Szczepaniak, lecz po raz kolejny bez zarzutu spisał się Miśkiewicz. Chwilę potem Małecki zdecydował się na strzał z dystansu, jednak jego uderzeniu zabrakło mocy. W 51. minucie po złym wykopie Zubasa na 30. metrze piłkę przejął Denis Popović. Słoweniec zamiast podawać, zdecydował się na indywidualną akcję, zakończoną niecelnym uderzeniem.

W 57. minucie kolejną dobrą szanę mieli Wiślacy. Najpierw lewą flanką popędził Bałaszow, który dograł do Ondraska. Czech nie doszedł jednak do piłki, która spadła pod nogi Małeckiego. Skrzydłowy Wisły zdecydował się na strzał, który bez większych kłopotów wyłapał Zubas.

Litewski bramkarz w 60. minucie wyrósł na pierwszoplanową postać „Górali”, spektakularnie broniąc strzał głową bardzo aktywnego Ondraska. Kolejną szansę Wisła miała po rzucie rożnym, lecz Cywka główkował obok słupka.

W 62. minucie dośrodkowanie z prawej strony boiska zdaniem sędziego ręką zatrzymał Rafał Pietrzak. Tomasz Kwiatkowski wskazał na "wapno", a pewnym egzekutorem rzutu karnego był Mateusz Możdżeń. Na Reymonta zrobiło się 1:1.

Siedem minut później w sytuacji sam na sam z Miśkiewiczem znalazł się wprowadzony w drugiej połowie Stefanik. Golkiper Białej Gwiazdy po raz kolejny był na posterunku.

Pierwszą po stracie bramki okazję dla Wisły miał debiutujący w jej barwach Wolski. Po dośrodkowaniu Cywki nowy gracz Wisły głową próbował zaskoczyć Zubasa, Litwin po raz kolejny bez trudu złapał piłkę.

Gdy dziesięć minut przed końcem do wejścia na boisko szykowani byli Brożek i Drzazga, Podbeskidzie zdobyło drugą bramkę. Tarnowski prostopadłym podaniem obsłużył Stefanika, a temu nie pozostało nic innego, tylko skierować piłkę do siatki. Sytuacja Białej Gwiazdy zrobiła się bardzo nieciekawa, a Górale próbowali pójść za ciosem. Kolejny strzał na bramkę „Miśka” oddał Chmiel, jednak piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką.

Wiślacy próbowali wyrównać za sprawą Cywki, lecz jego wolej znacznie minął bramkę Zubasa. Kolejne wrzutki Wiślaków padały łupem obrony Podbeskidzia i wynik niestety nie uległ zmianie. Wisła po porażce z Góralami spadła do strefy spadkowej.


Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Trenerzy po meczu

Tadeusz Pawłowski: - Potrzebujemy czasu, ale wiem, że go nie ma

- Rzut karny odmienił losy meczu. Rozmawiałem z Rafałem Pietrzakiem i mówił że dostał w górną część ręki. Później już było nerwowo i już nie potrafiliśmy uporządkować gry. Za dużo było długich piłek, za dużo było strat. Ale do momentu tego karnego nie było jednak źle, mieliśmy sytuacje. Gdybyśmy podwyższyli na 2-0 to ułożyłoby się to inaczej - powiedział po porażce z Podbeskidziem trener Wisły, Tadeusz Pawłowski.

- Nie chciałbym wracać na dziś do przeszłości. Jest dużo nowych zawodników, są zawodnicy, którzy leczyli się w okresie przygotowawczym, nie trenowali. Wyniki badań jakie robimy potwierdzają, że nie jesteśmy w 100-procentowej zdolności, jeśli chodzi o motorykę do gry na 90 minut. I tak to wygląda. Dalej potrzebujemy spokoju, bo w tej chwili jakieś nerwowe ruchy myślę tutaj nic nie zrobią. Trzeba to wszystko od początku poukładać, bo dojdą nam nieobecni zawodnicy, dojdzie też Brlek. Potrzebujemy czasu, ale wiem, że go nie ma - dodał trener Wisły.

- Zespół potrzebuje sukcesu. Trzeba wygrać mecz i myślę, że wtedy przyjdzie pewność siebie i będzie dużo lepiej. Dziś w pierwszej połowie był pomysł. Było 1-0, były sytuacje i był niezły pressing. Do momentu karnego nie można się dużo do tego zespołu przyczepić. Było trochę przemeblowań, bo nie grał Głowacki, Guzmics i Guerrier i przy tych osłabieniach nie wyglądało to źle - dodał opiekun Wisły.

Zapytany zaś właśnie o absencję Wilde'a-Donalda Guerriera, który wciąż jest w szpitalu, trener powiedział: - Guerrier jest na obserwacji. Ja nie jestem lekarzem i jeśli doktor nie zezwala na wypis do domu, to oznacza, że coś tam jest. Proszę z tym pytaniem zwrócić się do lekarza. Zawodnik do poniedziałku ma być w szpitalu.

Trener został także zapytany o zmiany, czy nie zostały one przeprowadzone zbyt późno. - Prowadziliśmy 1-0 i pierwsza zmiana była już dużo wcześniej, a dwie były później i były one przeprowadzone wynikiem... wyniku, jaki był - powiedział Pawłowski.

Źródło: wislaportal.pl


Robert Podoliński: - Nie udało mi się tutaj wygrać wcześniej, a teraz jestem bardzo szczęśliwy

- Mecz o sześć punktów udało nam się wygrać, tutaj na Wiśle. Nie ukrywam - bardzo się cieszymy. I to chyba tyle, nie ma co tu dużo gadać. Wracamy do domu i we wtorek czeka nas następny mecz. Chwila radości i musimy myśleć dalej. Nie udało mi się tutaj wygrać wcześniej, a teraz jestem bardzo szczęśliwy, że przywozimy z Krakowa punkty - mówił po meczu z Wisłą Kraków trener Podbeskidzia, Robert Podoliński.


Źródło: wislaportal.pl


Piłkarze po meczu

Radość bo strzelonej bramce.
Radość bo strzelonej bramce.

Zdeněk Ondrášek: - Bramkę z chęcią zamieniłbym na trzy punkty

⁃ Nie mam w tym momencie żadnych pozytywnych myśli. Nie jestem oczywiście zadowolony, w końcu przegraliśmy mecz. W pierwszej połowie byliśmy lepszym zespołem. W niej pokazaliśmy lepszą skuteczność i zdobyliśmy gola. Mieliśmy dobre sytuacje. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że musimy ciężko pracować, aby ten mecz wygrać, po czym wyszliśmy na drugą połowę i zaprezentowaliśmy się jeszcze gorzej niż z Górnikiem Łęczna - mówił po meczu z Podbeskidziem Zdeněk Ondrášek, który mimo że zdobył swoją pierwszą bramkę dla Wisły nie miał powodów do radości.

⁃ Byłem oczywiście zadowolony ze zdobytej bramki, ale z chęcią zamieniłbym ją na trzy punkty, których bardzo potrzebujemy. Mieliśmy kilka dobrych sytuacji w tym meczu, ale niestety podyktowany rzut karny oraz jeden kontratak i tracimy bramki. Na następne spotkanie do drużyny wraca Głowacki i Guzmics i nasz skład będzie prawie optymalny. Mamy dwa dni na przygotowanie się do kolejnego meczu i musimy się na tym skupić, podnieść głowę do góry i zająć się właśnie następnym spotkaniem. Nie ma co rozpamiętywać tego co dziś się wydarzyło, bo tego już nie zmienimy. Najważniejsze jest wtorkowe występ w Kielcach. Musimy w tych momentach być drużyną, razem jako Wisła, wyjść ostro na Koronę i dać z siebie maxa - zakończył czeski napastnik "Białej Gwiazdy".

Źródło: wislaportal.pl


Michał Miśkiewicz: - Gdy dostajemy bramkę, jest po zawodach

- Dobrze że będzie szybko okazja do rehabilitacji aczkolwiek mam nadzieję, że coś się zmieni, bo tak nie może to wyglądać. I nikt na to nie zasługuje, ani właściciel, ani kibice. Trzeba się wziąć w garść i zapieprzać. Tyle w tym temacie, nie ma co filozofować. Każdy widział jak jest, jesteśmy w ciężkiej sytuacji, jeśli nie w tragicznej - mówił po porażce z Podbeskidziem bramkarz Wisły, Michał Miśkiewicz.

- Nie trzeba być tutaj filozofem. Ostatnie spotkania cały czas przegrywamy i boimy się o to, aby ten wynik dowieźć do końca i tak to wychodzi. Gdy dostajemy bramkę, jest po zawodach. Pierwsze połowy w naszym wykonaniu są w miarę OK. Czy to na Śląsku, bo wynik był w miarę pozytywny, tak jak i z Górnikiem Łęczna oraz teraz. Wygrywaliśmy 1-0, ale nie byliśmy w stanie tego dowieźć do końca. I to jest klucz do zwycięstwa, ale nie możemy go na razie znaleźć - przyznał wiślak.

Miśkiewicz popisał się dziś udanym, dalekim zagraniem, po którym Rafał Wolski przejął piłkę, a sekundy później prowadziliśmy po trafieniu Zdenka Ondráška. Dla naszego bramkarza to jednak żaden pozytyw. - Pozytywem byłoby gdybyśmy wygrali 1-0, a ja mógłbym zagrać tragiczne zawody, ale żebyśmy je wygrali. To jest gra zespołowa - skwitował Miśkiewicz.

- Przy drugiej bramce dobrze uderzył, piłka wpadła blisko słupka. Wjechali za bardzo i tak to się skończyło, a my nie potrafiliśmy się już z tego otrząsnąć i stworzyć jakiejś sytuacji, która spowodowałaby, że wynik byłby 2-2. Nie ma się co zastanawiać nad moją formą, czy nad formą kogoś innego. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku i musimy to ogarnąć, bo ja nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żeby Wisła miała spaść. To jest nie do pomyślenia i każdy musi to sobie wziąć do serca i zrobić wszystko co w jego mocy, żeby się utrzymać i poprawić naszą tragiczną sytuację - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl


Rafał Pietrzak: - Musimy zrobić wszystko, żeby wygrywać

Rękę na pewno miałem przy ciele, ale sędzia stwierdził, że chciałem przyjąć piłkę ręką w polu karnym. Cokolwiek bym nie powiedział, to sędzia odgwizdał karnego. Na nasze nieszczęście potem straciliśmy drugą bramkę i punkty, co jest najgorsze. Wydaje mi się, że sędziowie nie odgwizdywali bardziej ewidentnych zagrań ręką. Powiedzenie, że chciałem przyjąć piłkę w polu karnym to... No dobrze, ruch jakiś był, ale miałem rękę przy ciele, a sędzia podyktował rzut karny - powiedział po meczu z Podbeskidziem obrońca Wisły, Rafał Pietrzak.

- Dostaliśmy "gonga", bo nic nie zapowiadało tego, że stracimy bramkę. Mieliśmy wszystko pod kontrolą i ten karny nas zbił z tropu. Walczyliśmy, ale się nie udało. Straciliśmy kontrolę nad tym co dzieje się na boisku i przegraliśmy. A jak odbieramy miejsce w tabeli? Wiadomo, że Wisła nie może być na takim miejscu, na jakim jest. Musimy zrobić wszystko, żeby wygrywać i iść w górę tabeli - dodał Pietrzak.

- W pierwszej połowie wyglądało to bardzo dobrze, bo graliśmy płynnie, graliśmy piłką, mieliśmy sytuacje, jednak w drugiej połowie nie podtrzymaliśmy tego. Na pewno będziemy walczyć do końca, na pewno się nie poddaliśmy. Cała szatnia wie jaka jest sytuacja, że jest bardzo trudno, ale jesteśmy zawodnikami Wisły Kraków i musimy walczyć do końca. Nie może być tak, żeby Wisła była na tym miejscu, na którym jest - zakończył obrońca Wisły.

Źródło: wislaportal.pl


Tomasz Cywka: - Na razie wygląda to tak, że nie możemy wygrać meczu

- Na pewno powrót Arka i Richárda to będzie duże wzmocnienie, bo oni grają cały czas ze sobą na pozycji stopera, a my nie możemy tracić bramek. Musimy natomiast coś strzelać, żeby wygrywać mecze - mówił po porażce z Podbeskidziem pomocnik Wisły, Tomasz Cywka.

- Chcemy przygotowywać się do każdego meczu na 100% i dawać z siebie wszystko. A na razie wygląda to tak, że nie możemy wygrać meczu. Nie myślimy o tym żeby walczyć o utrzymanie. Chcemy skoncentrować się na każdym kolejnym meczu, żeby go wygrać i zbierać punkty, bo to jest najważniejsze - zakończył Cywka.

Źródło: wislaportal.pl


Denis Popovič: - Graliśmy bez pomysłu

- Ta sytuacja jest dla nas bardzo trudna. Prowadziliśmy 1-0, a później byl rzut karny i od niego nie wiem co się z nami stało. Wyglądało to tak, jakbyśmy od tego momentu nie potrafili grać w piłkę - mówił po przegranym 1-2 meczu z Podbeskidziem, Denis Popovič.

- Fizycznie jesteśmy dobrze przygotowani, ale od 7-8 meczów nie wygraliśmy. W naszych głowach nie jest wszystko tak, jak być powinno. Tak samo było z Górnikiem Łęczna. Dziś też prowadziliśmy 1-0 i tylko czekaliśmy, aby mecz skończył się najszybciej, jak tylko to możliwe. Żeby tylko wygrać. Podbeskidzie dobrze się broniło, dobrze stali przed polem karnym, a my graliśmy bez pomysłu. Brakowało ostatniego podania. W końcówce wszyscy chcieliśmy pójść do przodu, do ofensywy, a sami straciliśmy bramkę - zakończył niezadowolony z tego spotkania Słoweniec.

Źródło: wislaportal.pl


Rafał Boguski: - Musimy się szybko pozbierać

- Ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć. Pierwsza połowa była wyrównana, strzelamy bramkę, ale niestety powtarza się to co wcześniej, że nie możemy dowieźć i dobrze obronić wyniku. Dostaliśmy rzut karny, coś próbujemy zrobić i jest druga bramka - mówił po meczu z Podbeskidziem pomocnik Wisły, Rafał Boguski.

- Każdy widzi w jakim jesteśmy miejscu, Musimy się szybko pozbierać i jechać na mecz do Kielc i zagrać tam jak o życie. Nie możemy jednak tak myśleć, że w przyszłym sezonie zabraknie nas w Ekstraklasie, bo jeszcze bardziej wpadniemy w dół. Musimy zacisnąć zęby i walczyć w kolejnych spotkaniach o trzy punkty. Zagraliśmy ostatnio trzy mecze z można powiedzieć sąsiadami w tabeli i nie zdobyliśmy punktów, więc to kolejne spotkanie na wyjeździe będzie dla nas bardzo ważne i bardzo ciężkie - zakończył "Boguś".


Źródło: wislaportal.pl

Rafał Wolski: - Chciałem tutaj przyjść, chcę dać drużynie jak najwięcej

- Cieszę się z asysty, ale nie z wyniku. Wszyscy widzą jaka jest nasza sytuacja w tabeli. Ostatnio gra nam idzie, mamy wynik i później coś siada, tracimy głupie bramki oraz punkty - powiedział po swoim debiutanckim meczu w Wiśle, nasz nowy pomocnik, Rafał Wolski.

- Myślę, że jak na początek nie było źle. Były lepsze momenty, ale i gorsze. Ostatnie 10 minut już odczuwałem trudy tego meczu, byłem już zmęczony, ale mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będzie już lepiej - dodał Wolski, po czym przyznał, że potrzebuje rozegrać jeszcze dwa, trzy spotkania, żeby być już w pełni gotowy do gry przez pełne 90 minut.

Niestety mimo jego bez wątpienia dobrej gry - swój pierwszy mecz w Wiśle zakończył z porażką.

- Mieliśmy takie założenie, żeby strzelić drugą bramkę, żeby to uspokoić i nie stracić gola na 1-1, bo byłoby ciężko. Niestety nam się to nie udało. A co do ligi, to myślę, że od mojego odejścia się zmieniła. Polska Ekstraklasa cały czas idzie w górę. Nawet za granicą coraz więcej ją się ogląda i mam nadzieję, że tutaj idzie to wszystko w dobrym kierunku. Dobrze że teraz gramy znów już za trzy dni, bo mamy mało czasu na myślenie. Mam nadzieję, że podniesiemy głowy do góry i w Kielcach pokażemy, że jesteśmy dobrą drużyną, bo naprawdę nią jesteśmy - przyznał nowy pomocnik Wisły.

Do miana legendy urosła informacja, że już na jednym z pierwszych treningów ostro wiślackiego nowicjusza potraktował Arkadiusz Głowacki...

- Dobrze mnie przyjął, od razu "zaznaczył swój teren". Dostałem lekko kopniaka, ale wszystko jest w porządku. Pytał później jak zdrowie, więc nic się nie stało, tylko lekkie stłuczenie - śmiał się Wolski.

- Wisła to jest marka i mam nadzieję, że te gorsze dni mamy już za sobą. Musimy powiedzieć sobie w szatni, że potrafimy grać w piłkę, że chcemy wygrywać i zdobywać punkty. I jeśli każdy wyjdzie ze stuprocentowym zaangażowaniem, to wierzę w to i jestem przekonany, że będzie dobrze. Różnice punktowe wciąż są niewielkie. Dwa-trzy wygrane spotkania to odmienią. Dobrze zaczynamy mecze, strzelamy bramkę, ale później czegoś brakuje. Może koncentracji? Pewnie będziemy o tym rozmawiać w szatni i wyciągniemy wnioski - dodał pomocnik.

- Nie obawiałem się przyjęcia ze strony kibiców, że coś mi się może stać. Chciałem tutaj przyjść, chcę dać drużynie jak najwięcej i to będę robił w kolejnych spotkaniach - zakończył Wolski.

Źródło: wislaportal.pl


Alan Uryga: - Jest to nie do wytłumaczenia

- Wiadomo, że opaska kapitańska to fajna sprawa, miły akcent, ale wszystko to przed meczem. Powiedziałem sobie, że będę się cieszył z tego, że byłem kapitanem, ale tylko i wyłącznie jeśli zdobędziemy trzy punkty i będzie to pełnia szczęścia. Niestety stało się tak, jak się stało i jakkolwiek ciężko mi się cieszyć z tego, że byłem kapitanem, a jesteśmy w takiej sytuacji i kolejny raz przegrywamy - mówił po meczu z Podbeskidziem mocno załamany kolejnym niepowodzeniem Wisły Kraków, Alan Uryga.

Pod nieobecność Arkadiusza Głowackiego i w wyjściowym składzie Pawła Brożka, był on w tym spotkaniu rzeczywiście naszym kapitanem. No i z konieczności wraz z Maciejem Sadlokiem zagrał na środku defensywy.

- Myślę, że nasza współpraca z Maćkiem Sadlokiem wyglądała OK. Też mieliśmy lekkie obawy, bo takie ustawienie było pierwszy raz, a ja na środku obrony nie grałem bodajże półtora roku. W miarę daliśmy radę, choć dwie bramki stracone i nie ma się z czego cieszyć. Jesteśmy środkowymi obrońcami i tylko "zero z tyłu" daje nam satysfakcję - mówił ponadto wiślak.

- Po meczu nie dowierzam w to, że po raz kolejny takie coś się nam przytrafia. Mamy wszystko pod kontrolą, nic nie wskazuje na to, że coś złego może się zdarzyć i strasznie głupia pierwsza bramka, bo jak najbardziej dało się tego uniknąć. Później za wszelką cenę chcieliśmy strzelić, znów wyjść na prowadzenie. Te przestrzenie się powiększyły i byliśmy narażeni na kontrataki, a ja nie mam pojęcia jak to się dzieje, że gdy wychodzimy na prowadzenie to później się to rozsypuje i dajemy przeciwnikowi się dogonić. Jest to nie do wytłumaczenia - dodał mocno podłamany Uryga.

- Sytuacja jest dramatyczna. Wszyscy liczyli, że po tej zimowej przerwie, zwłaszcza w tych pierwszych meczach będziemy punktować i wrócimy do walki o te wyższe lokaty. Niestety nie udało się, przegrywamy kolejny mecz w dramatycznych okolicznościach i będzie tylko ciężej. Trudno mi sobie wyobrazić, że Ci przeciwnicy, którzy są przed nami postawili mniejsze opory, niż Ci, którzy byli do tej pory. Jestem pewien, że potrzebujemy zwycięstwa, ale powtarzamy to już trochę czasu i ono nie przychodzi. Nie wiem co musi się wydarzyć, żebyśmy nawet gdy obejmujemy prowadzenie dowieźli je do końca i wlali w tę szatnię i w siebie trochę optymizmu, po zdobyciu trzech punktów. Tylko to da nam jakąś szansę żeby było lepiej - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl

Kłamiący Wolski, niefartowny Pietrzak, smak jadu Ondraszka

Dodano: 2016-02-29 13:46:57 (aktualizacja: 2016-03-05 01:45:52)

(MARCIN) / Wislalive.pl

Wprawdzie trzy dni minęły od porażki Wisły z Podbeskidziem, ale wypadałoby się nad jej przyczynami pochylić. Przegranej niezasłużonej, choć bolesnej.

Wisła z przebiegu gry nie była gorsza. Momentami dawała nadzieję na pewne trzy punkty. Wygrywają jednak zespoły kompletne, poukładane, zdefiniowane, uformowane. Wisła taką ekipą na tą chwilę nie jest.

Michał Miśkiewicz - w niedalekiej od niego samego przestrzeni są ludzie, którzy twierdzą, że "Misiek" nie jest bramkarzem w pełni tego słowa znaczeniu. Ale ten chłopak nie partoli roboty. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie, w dobrych dla bielszczan okazjach zastopował gości, pomagając swojej drużynie. Przy karnym nie miał nic do powiedzenia, przy drugim golu musiałby wyłapać sytuację sam na sam. Tym razem nie wyłapał, ale nie do niego można o tą bramkę mieć pretensję.

Boban Jović - ilość wkładanej przez niego pracy jest odwrotnie skorelowana z wynikami Wisły. Znów zaangażowany, znów ochoczo atakujący. Znów nieźle wyglądający, tylko że znów przegrany.

Alan Uryga - tym razem nie na swojej nominalnej pozycji. Alan pewnie jako adept Wiślackiej Szkółki Piłkarskiej marzył o tym, by kiedyś być kapitanem pierwszej drużyny. Ale pewnie nie w tak specyficznym momencie. Podbeskidzie szukało okazji, by skarcić Wisłę za niecodzienną parę stoperów. Alan wraz z Maćkiem Sadlokiem nie ustrzegli się błędów. Z ich strefy poszła ładna prostopadła piłka do strzelca gola na 1-2. Z ich strefy, w I połowie strzelał z bliska Demjan, ale Miśkiewicz był na posterunku. Idealnie nie wyglądało też wprodzadzanie piłki do przednich formacji przez obu defensorów. Naszym zdaniem Alan nie jest na tą chwilę Alanem, ale wierzymy że będzie i tego mu życzymy.

Maciej Sadlok - starszy, bardziej ograny, może bardziej wszechstronny z pary stoperów. W dodatku gracz (przynajmniej tak to z boku wygląda) wierzący w swoje umiejętności. Szczerze? Niech mu będzie, że domaga się od Wisły pieniędzy, gdy narastają zaległości. Niech w Polsce bedzie normalność, a w klubach regularność w płaceniu tego, co się "wrzuca" na kontrakty. Niech mu będzie, że mierzy wysoko i chce grać w Legii. Pewnie nie był fanem Wisły, więc traktuje ją jako miejsce pracy, podłoże do wypromowania się. OK. Tylko jest jedno ale ... Jeśli Maciej potrafi upominać się o swoje i sięgać wzrokiem wysoko, to niech w takich ja te momentach pokaże charakter na boisku. To on powinien to wszystko starać się poukładać w takim meczu jak sobotni na zero z tyłu. To on powinien być liderem tej eksperymentalnie tworzonej formacji obronnej. Niech jego zaangażowanie w upominanie się o swoje poza boiskiem, będzie z identycznym nasileniem prezentowane na zielonej murawie. Wtedy zapamiętamy go jako kogoś z tzw. wartością dodaną.

Rafał Pietrzak - umie zagrać kombinacyjnie. Umie włączyć się do ofensywy i być aktywny, ale musi lepiej wrzucać ze stojącej piłki. Jak się za to bierze, to ma to dobrze zrobić. Ma niefart, albo jest niewyedukowany należycie w poczynaniach defensywnych. Znów zawinił gola. Odbił piłkę ręką, ale po co? Nawet, gdyby się odsunął z lini podania, pewnie nic by z tej akcji Podbeskidzie nie miało.

Patryk Małecki - nam rzucił się w oczy tym, że agresywnym doskakiwaniem do rywala powodował straty piłki w szeregach gości. Też tym, że Małemu nie wychodziły strzały z dystansu. To nie był wielki mecz Patryka, ale ten chłopak pomoże jeszcze tej drużynie.

Denis Popović - jaskrawy przykład na to, że niekiedy dla piłkarza gra jedną ligę wyżej jest trudna do zrealizowania. Bardzo dobra indywidualna akcja w II połowie, ale słabe jej wykończenie. Gracz umiejący improwizować, i mający wizję rozegrania futbolówki, ale nie posiadający należytych umiejętności do przeistoczenia zamysłów w dobre wykonanie. Za dużo gra w poprzek.

Tomasz Cywka - ambitny chłopak, który znów pokazał, że coś jest z nim nie tak. Czy w ogóle środek pola jest pozycją dla niego? Strzał z dystansu ... nie taki jak trzeba. Krzyzowe podania - rzadkość. Gra w powietrzu? Nie będzie nigdy Covilo, czy Jodłowcem, bo brak mu organizmu. Jest dynamiczny, ale w tym rejonie boiska czasami cięzko o miejsce do swobodnego nabrania rozpędu. Ale my od niego nie wymagamy, bo w pamięci mamy sytuację, gdy Mordec-Cywka i Crivellaro przegrywali walkę o środek w meczu rezerw z Garbarnią. Nie z Dudą, Jodłowcem i Borysiukiem powiedzmy, a z Pietrasem. Kosturbałą i Serafinem. Tomek to solidny chłopak, ale pewnie wybitnym piłkarzem już raczej nie będzie. Gdyby był, byłby nim pewnie już w Anglii.

Rafał Wolski (na zdjęciu w czerwonej koszulce)- dobrze, że przyszedł, choć to marnotrawca talentu. Jeśli Lewandowski jest wizytówką dobrej pracy Cezarego Kucharskiego jako agenta, to Wolski być może przeciwległym biegunem tej tezy. Wybrał kiedyś tak jak wybrał, choć większość trenerów rechotała na sam fakt, że z jego mentalnością i stylem gry ma odnaleźć się w Serie A. Jak na polskie warunki ciekawy piłkarz. Improwizuje, inaczej mówiąc umie kłamać na boisku. Dobrze sobie radzi z piłką przy nodze. Umie grać z tzw. "klepy", przyjmuje w ruchu i kierunkowo. Zaliczył asystę i dopóki miał siłę był cennym ogniwem wiślackiej jedenastki.

Witalij Bałaszow - znów z ochotą starający się wygrywać pojedynki 1 na 1. Znów momentami w bardzo prostacki sposób, przez co zamiast przewag w jego korytarzu boiska, zdarzały się proste straty. Powinien też lepiej dośrodkowywać ze stałych fragmentów gry. A że potrafi zacentrować, pokazał podaniem na głowę Ondraszka, którego strzał wybronił Zubas.

Zdenek Ondraszek - "Kobra" pokazał, że może znów być jadowity. Strzelił gola, mógł następnego. Slny fizycznie. Walczy w polu karnym, choć w głębi pola pożytek z niego jest mierny. Ładnie też zachował się po strzeleniu gola, choć miał pecha, bo jego premierowa bramka miała miejsce w dniu, gdy trybuna C nie była łaskawa dla piłkarzy.

Źródło: wislalive.pl

Podsumowanie 24. kolejki Ekstraklasy

Na sześć kolejek przed zakończeniem zasadniczej części sezonu Wisła -przegrywając z Podbeskidziem - spadła do strefy spadkowej! Fatalna seria "Białej Gwiazdy" zmieniła się więc w koszmar, ale jeśli w ośmiu meczach zdobywa się... jeden punkt? Tylko dwa dopisał z kolei do swojego wiosennego dorobku Piast i nie jest już liderem, bo tym po wygranej nad Ruchem została Legia.


Piątek, 26 lutego:

Śląsk Wrocław 0-0 Górnik Zabrze

Bardzo słabe zawody zaliczają ekipy z Wrocławia i Zabrza i chyba śmiało można powiedzieć, że po prostu mecz się odbył i kiepscy zremisowali z kiepskimi. W obydwu zespołach zwyczajnie brakowało tzw. "jakości" i stąd też chyba nie ma się co dziwić, że bramki nie padły.


Cracovia 1-2 Zagłębie Lubin

0-1 Filip Starzyński (45. k.)
1-1 Boubacar Dialiba (54.)
1-2 Łukasz Janoszka (63.)

Bardzo ważne trzy punkty dopisał w tym spotkaniu zespół z Lubina, który poważnie usadawia się tym samym w czołowej ósemce ligi. Zagłębie wygrywa zresztą przy Kałuży zasłużenie i z Cracovią po raz drugi w tym sezonie. "Pasy" mogą więc tym samym wypaść po tej kolejce z ligowego podium, bo też kończą swoją udaną passę spotkań bez porażki. Ostatni raz z boiska zeszli pokonani pod koniec października, w kolejce numer 14.


Sobota, 27 lutego:

Górnik Łęczna 3-2 Korona Kielce

0-1 Bartłomiej Pawłowski (8.)
0-2 Airam Cabrera (17.)
1-2 Jakub Świerczok (20. k.)
2-2 Jakub Świerczok (39. k.)
3-2 Jakub Świerczok (69.)

Ekipa z Kielc przeżyła solidne déjà vu z ich poprzedniego wyjazdu, do Szczecina. Tam także zaczęli od prowadzenia 2-0, które utrzymali jednak do przerwy, a potem wszystko się posypałi i przegrali. 2-3. Tutaj wynik od 0-2 do 2-2 zmienił się już w pierwszej połowie i w niespełna 20 minut, po dwóch wykorzystanych przez Jakuba Świerczoka rzutach karnych. A potem tenże Świerczok postawił przysłowiową "kropkę nad i" i ekipa z Łęcznej zasłużenie ograła kielczan. Warto też wspomnieć, że kompletnie zgłupiał w tym meczu sędzia Daniel Stefański, który zamiast wyrzucić z boiska Dmitrija Wierchowcowa - dał mu tylko "żółtko". Najważniejszą jednak informacją z tego meczu jest ta, że ekipa z lubelszczyzny zaczęła właśnie mocno pukać do czołowej "ósemki".


Lechia Gdańsk 3-1 Piast Gliwice

1-0 Grzegorz Kuświk (31.)
2-0 Michał Mak (38.)
2-1 Mateusz Mak (59.)
3-1 Paweł Stolarski (90.)

Powoli pryskają jakby rozbudzone marzenia zespołu z Gliwic, który wiosnę zaczyna fatalnie. Dwa remisy, teraz porażka i jeśli w niedzielnym meczu Legia ogra Ruch - czeka nas zmiana lidera. Co ciekawe Piast wyszedł na to spotkanie z Maciejem Jankowskim "na szpicy", a że nie jest to dobry pomysł wie chyba każdy kibic Wisły. To jednak nie "Jankes" był głównym problemem Piasta, a fakt, że to Lechia grała z większym "zębem". I choć prawie całą drugą połowę gospodarze musieli sobie radzić w "dziesiątkę", po czerwieni dla Krasicia, komplet punktów wyszarpali. I wciąż są bliscy wymarzonej "ósemki".


WISŁA KRAKÓW 1-2 Podbeskidzie Bielsko-Biała

1-0 Zdeněk Ondrášek (38.)
1-1 Mateusz Możdżeń (63. k.)
1-2 Samuel Štefánik (80.)

Wiślacki koszmar trwa, ale nie może być inaczej, jeśli zespół nie jest w stanie wytrzymywać kondycyjnie trudów 90 minut meczu. Wisłę też wciąż nie opuszcza pech, bo jak inaczej można nazwać sprokurowanie rzutu karnego przez Rafała Pietrzaka w kompletnie niegroźnej sytuacji? Niestety ta miała miejsce, a po wyrównaniu wiślakom "odcięło prąd". Ostatnie 30 minut meczu to nasza totalna indolencja, bez choćby jednej groźnej akcji, więc ciężko się dziwić, że "Biała Gwiazda" z "Góralami" przegrała. I plasuje się na miejscu spadkowym, a "ósemka" zaczyna być w naszym zasięgu wyłącznie "matematycznie".


Niedziela, 28 lutego:

Pogoń Szczecin 1-1 Termalica Bruk-Bet Nieciecza

1-0 Miłosz Przybecki (50.)
1-1 Wojciech Kędziora (90.)

Bardzo blisko była swojego kolejnego zwycięstwa ekipa ze Szczecina, tyle że w doliczonym czasie gry stoperzy "Portowców" na moment przysnęli i grająca do końca Termalika cieszyć może się z remisu. Jest to zresztą wynik sprawiedliwy, bo beniaminek nie zasłużył na porażkę. Pogoń może, a nawet musi, czuć niedosyt, ale z drugiej strony - właśnie wskoczyła na podium.


Lech Poznań 0-2 Jagiellonia Białystok

0-1 Igors Tarasovs (26.)
0-2 Piotr Tomasik (40. k.)

Drugiej kolejnej porażki doznaje tej wiosny "Kolejorz" i spada na dopiero ósme miejsce w ligowej stawce, będąc tuż nad liczną grupą zespołów, które gonią wymarzoną "ósemkę". Jeśli jednak popełnia się takie błędy w obronie, jak przy bramce na 0-1, ciężko myśleć o zwycięstwie. Miał też zespół z Poznania pecha do decyzji sędziego, który wskazał na mocno problematyczne "wapno". Bez względu jednak na to - cieszy się bez dwóch zdań Jagiellonia, która wygrywa drugie spotkanie z rzędu.


Legia Warszawa 2-0 Ruch Chorzów

1-0 Paweł Oleksy (31. sam.)
2-0 Adam Hloušek (49.)

Kibice w Polsce na pewno mogą się zastanawiać jaką koszulkę pod sędziowską nosi Paweł Gil, który przed rokiem odstawił kabaret w potyczce Legii z Jagiellonią, a dziś w grę przy Łazienkowskiej na dłużej zapamięta Ruch. Pierwszy gol dla warszawskiego zespołu? Spalony! Potem zaś Adam Hloušek masakruje łokciem w polu karnym twarz Kamila Mazka, czego sędziowie oczywiście nie widzą! Prawda jest natomiast taka, że Legia naprawdę nie potrzebuje takiej "pomocy". Jest wystarczająco mocna i stąd wraca na pozycję lidera naszej ligi.

Źródło: wislaportal.pl


Aktualna tabela po 24 kolejce


Źródło: twitter.com/_Ekstraklasa_



Wideo

>>> Relacja: tspodbeskidzie.tv

Źródło: tspodbeskidzie.tv


Galeria: