2016.04.24 Wisła Can-Pack Kraków - Ślęza Wrocław 70:44

Z Historia Wisły

2016.04.24, Ekstraklasa, ½ finału, V mecz,
Kraków, Hala Wisły, 18:30, niedziela
Wisła Can-Pack Kraków 70:44 Ślęza Wrocław
I: 21:16
II: 19:7
III: 12:9
IV: 18:12
Sędziowie:
Dariusz Zapolski, Robert Zieliński, Michał Sosin
Komisarz:
Jarosław Nowak
Widzów:
Wisła Can-Pack Kraków:
Yvonne Turner 20, Justyna Żurowska-Cegielska 14, Laura Nicholls 10,
Cristina Ouviña 10, DeNesha Stallworth 9, Magdalena Ziętara 7, Agnieszka Szott-Hejmej 0, Karolina Wilk 0
Trener:
José Ignacio Hernández

Ślęza Wrocław:
Katarzyna Krężel 10, Agnieszka Śnieżek 10,
Chay Shegog 9, Sharnee Zoll 7, Agnieszka Kaczmarczyk 3, Marissa Kastanek 3, Egle Sulčiute 2, Magdalena Leciejewska 0
Trener:
Algirdas Paulauskas



Spis treści

Wisła Can-Pack walczy o finał ligi! Musisz tam być!

Najbliższa niedziela kibicom "Białej Gwiazdy" powinna upłynąć pod hasłem "koszykówka"! W hali przy ulicy Reymonta Wisła Can-Pack rozegra bowiem arcyważne zawody. Zmierzymy się w nich z ekipą wrocławskiej Ślęzy, a zwycięzca tego pojedynku - awansuje do finału Tauron Basket Ligi Kobiet! Po czterech dotychczas rozegranych spotkaniach mamy remis 2-2 i o wszystkim zadecyduje najbliższy niedzielny mecz. Dla obydwu drużyn jest to więc bój o wszystko!

Koszykarki "Białej Gwiazdy", które w tym sezonie z powodzeniem rywalizowały w Eurolidze i znalazły się w najlepszej ósemce naszego kontynentu (!), o wiele trudniejsze zadanie - jak się okazało - czeka w TBLK. Wiślaczki muszą bowiem przeciwstawiać się nie tylko silnym i zmotywowanym rywalom, ale również przeciwnościom losu. Z powodu kontuzji z gry wyłączone są bowiem Małgorzata Misiuk oraz Kateřina Zohnová, co oznacza, że cały półfinał, a w praktyce również ćwierćfinał play-off - nasza drużyna gra siedmioosobowym składem! I to co wystarczyło na toruńską Energę, którą ograliśmy 2-0, już niekoniecznie starcza na mającą o wiele szerszy i mocniejszy skład Ślęzę.

Półfinał rozgrywany jest wprawdzie pod dyktando wiślaczek, ale jak dotychczas na każdą naszą wygraną - wrocławianki potrafiły odpowiedzieć zwycięstwem w spotkaniu kolejnym. Trend jest jednak dla nas dobry i jeśli zostanie podtrzymany - w niedzielę liczymy oczywiście na decydujące zwycięstwo Wisły!

Aby tak się jednak stało - broniące mistrzowskiego tytułu wiślaczki - potrzebują niewątpliwie wsparcia trybun. Wszystko zaś po to, by poczuć niewątpliwy atut własnego parkietu! Mocno więc prosimy, abyście w niedzielę - 24 kwietnia o godzinie 18:30 - znaleźli czas i ochotę, aby odwiedzić halę przy ulicy Reymonta. I w niej swoim dopingiem wsparli naszą drużynę!

Zapraszamy tym samym serdecznie do naszej hali i niech ona znów "odleci". A z nią nasza drużyna - prosto do finału ligi!

Źródło: wislaportal.pl


Przed nami decydujące starcie o finał!

Za 24 godziny będziemy wiedzieć, czy koszykarki Wisły Can-Pack Kraków awansują do finału Tauron Basket Ligi Kobiet. Rozstrzygający, piąty mecz ze Ślęzą Wrocław rozpocznie się o godz. 18.30 w hali przy ul. Reymonta 22. Zapowiadają się wielkie emocje! Wszystko, co działo się do tej pory w tej rywalizacji, przestaje mieć znaczenie. Liczy się tylko zwycięstwo w tym decydującym starciu.

Już przed rozpoczęciem półfinałowej serii spodziewano się, że walka krakowianek z wrocławiankami będzie niezwykle zacięta. Przewidywania te potwierdziło premierowe spotkanie, które zakończyło się zwycięstwem teamu spod Wawelu 65:63, dzięki punktom Justyny-Żurowskiej, zdobytym tuż przed końcową syreną. Nazajutrz lepsze były podopieczne trenera Algirdasa Paulauskas. Miejscowym nie pomogła znakomita czwarta kwarta, gdy nadrobiły 17-punktową stratę. Po upływie 40 minut wynik brzmiał 65:71. Remis po dwóch potyczkach uznawano za korzystny dla ekipy ze stolicy Dolnego Śląska, która teraz po swojej stronie miała atut własnego parkietu. Pierwsza z konfrontacji rozgrywanych w hali wrocławskiej AWF zakończyła się jednak pomyślnie dla niezwykle skoncentrowanych i mądrze grających wiślaczek, które w zasadzie od początku do końca kontrolowały przebieg wydarzeń, ostatecznie wygrywając 77:67. Podopieczne trenera Jose Hernandeza były już tylko o krok od awansu i sprawę mogły rozstrzygnąć w czwartym spotkaniu. Ta sztuka im się nie udała, gdyż zaprezntowały się wyraźnie słabiej niż dzień wcześniej, co wykorzystały gospodynie, które zwyciężyły 62:56.

Tak w skrócie wyglądała historia dotychczas rozegranych czterech półfinałowych meczów. Jak będzie jutro? Co zdecyduje o zwycięstwie jednej z drużyn? Nie sposób tego przewidzieć. Na pewno dużą rolę odegra tzw. dyspozycja dnia, lepsza koncentracja, mniejsza liczba popełnionych błędów w obronie i ataku. Stawka tego boju może bowiem usztywnić zawodniczki obu zespołów. Wydaje się, że nieco więcej przemawia za aktualnymi mistrzyniami Polski, z uwagi na fakt rozgrywania zawodów w hali przy ul. Reymonta 22. Jak jednak pokazała ta rywalizacja, atut własnego boiska nie jest decydujący. Trudno również traktować jako pewny wyznacznik okoliczności, że żaden z teamów nie wygrał dotychczas dwa razy z rzędu.

Patrząc na dotychczasowe osiągnięcia statystyczne w półfinale TBLK koszykarek Wisły Can-Pack i Ślęzy, także trudno przewidzieć, kto może być pierwszoplanową postacią rozstrzygającego starcia. Wydaje się, że najwięcej zależeć będzie od postawy pełniących rolę liderek przez cały sezon, czyli Yvonne Turner i Sharnee Zoll. Ta pierwsza w czterech meczach zdobyła 73 pkt. (średnia 18,3), druga - jedynie 48 pkt. (12,0), za to potwierdziła, że nie bez powodu jest najlepsza w TBLK pod względem kończących podań. Na konto rozgrywającej wrocławskiej drużyny zapisano już bowiem w półfinale 34 asysty (średnia 8,5). Turner zanotowała jedynie 14 asyst (3,5), a specjalizująca się w tym elemencie w podwawelskim teamie Cristina Ouvina - tylko 12 (3,0). Wracając jeszcze do zdobyczy punktowych w półfinale, to w szeregach wiślaczek różnica między Turner a kolejną koszykarką jest wyraźna. Żurowska-Cegielska ma na koncie 47 pkt., DeNesha Stallworth - 41, Laura Nicholls - 36, Magdalena Ziętara - 30, Ouvina - 28, zaś Agnieszka Szott-Hejmej - 8. Równiej pod tym względem prezentują się osiągnięcia podopiecznych trenera Paulauskasa. Niewiele Zoll ustąpiła Katarzyna Krężel - 43 pkt., sporo zdobyczy dostarczyły także: Egle Sulciute - 39, Marissa Kastanek - 33, Agnieszka Kaczmarczyk - 32 oraz Chay Shegog - 30. Jeśli chodzi o walkę na tablicach, to w obu ekipach nie ma wyraźnych liderek. Stallworth zaliczyła 23 zbiórki (średnia 5,8), a Nicholls - 21 (5,3). Natomiast w zespole ze stolicy z Dolnego Śląska po 24 zbiórki (6,0) mają na koncie Shegog i Kaczmarczyk.

Ciekawostkę stanowi fakt, że w czterech półfinałowych potyczkach jest idealny remis - zarówno krakowianki, jak i wrocławianki zdobyły bowiem po 263 pkt., czyli przeciętnie niespełna 66 na mecz.

Mistrzynie Polski będą potrzebować jutro wsparcia swoich kibiców. Warto byłoby więc, aby - w przeciwieństwie do dotychczasowych zmagań w fazie play-off TBLK - tym razem dopisała frekwencja, a sympatycy "Białej Gwiazdy" stworzyli niepowtarzalną atmosferę, która pomoże ich pupilkom w wygranej.

Źródło: wislalive.pl


Relacje

Wisła Can-Pack w finale ligi! Piąty mecz półfinałów TBLK dla Białej Gwiazdy!

Końcowa syrena i upragniony finał !
Końcowa syrena i upragniony finał !

Koszykarki Wisły Can-Pack Kraków w pełni wykorzystały atut własnego parkietu w piątym i decydującym spotkaniu półfinałów Tauron Basket Ligi Kobiet. Zespół "Białej Gwiazdy" w rywalizacji z wrocławską Ślęzą nie pozwolił tej drużynie wyjść na prowadzenie nawet na moment i ostatecznie po wysokim zwycięstwie 70-44 - to wiślaczki zagrają o złoto mistrzostw Polski! Pierwsze dwa mecze finałów rozegrane zostaną na parkiecie bydgoskiego Artègo już za tydzień. Przypomnijmy, że w finale grać się będzie tak samo jak w półfinale, czyli do trzech zwycięstw.

Po czterech wcześniejszych zaciętych spotkaniach półfinałowych, pomiędzy Wisłą Can-Pack Kraków oraz Ślęzą Wrocław, zanosiło się na to, że to decydujące - piąte to będzie apogeum emocji. Okazało się jednak, że wiślaczki bardzo szybko wybiły wrocławiankom z głowy grę w finale ligi i pokazały taką koszykówkę, którą potrafiły w tym sezonie wygrywać z czołowymi zespołami naszego kontynentu w Eurolidze. Od samego początku tego meczu mieliśmy więc szczelną defensywę, a po przechwytach szybkie wychodzenie ze swoimi akcjami. Nic więc dziwnego, że po pierwszej akcji, zakończonej "trójką" Yvonne Turner, kolejne nasze wyjścia to były szybkie ataki, po których na tablicy zaświeciło się 7-0. Swoje pierwsze punkty Ślęza zdobyła dopiero pod koniec trzeciej minuty gry, gdy indywidualnie akcję zakończyła Sharnee Zoll, tyle że kolejne dwie próby wiślaczek to znów udane rzuty Turner, co dało nam wynik aż 11-2, po czterech minutach meczu.

I choć kolejne fragmenty spotkania były bardziej wyrównane i Ślęza zaczęła delikatnie odrabiać straty, to wrocławianki nie znajdywały sposobu zwłaszcza na skuteczną Turner. Po jej kolejnej "trójce" było 21-13 i choć ostatecznie pierwsze 10 minut zakończyło się naszym prowadzeniem 21-16, to druga kwarta była w wykonaniu Wisły niemalże koncertowa. Już na jej początku ładnie pod koszem naszą akcję wykończyła DeNesha Stallworth (23-16) i choć wrocławianki zbliżyły się na cztery oczka (23-19), to dobrze punktującą Turner w tej roli zamieniły Justyna Żurowska-Cegielska oraz Magdalena Ziętara. To po ich trafieniach zrobiło się 33-21, a już końcówka pierwszej połowy była w naszym wykonaniu niemalże piorunująca. Na podkreślenie tych słów wskazać wystarczy ostatnią akcję przed przerwą, bo była to "trójka" Laury Nicholls na 40-23!

Siedemnaście punktów przewagi miało dać Wiśle szansę na spokojniejsze dogranie tego spotkania, ale Ślęza nie zamierzała się poddawać. Początek drugiej połowy należał do przyjezdnych, które po "trójce" byłej wiślaczki, Agnieszki Śnieżek, zmniejszyły dystans do 12 punktów (42-30). Szybko odpowiedziała jednak na to Żurowska-Cegielska - zdobywając dla nas cztery kolejne oczka, a trzecia ćwiartka, po dobrym wykończeniu akcji przez Stallworth, powiększyła naszą przewagę do aż 20 punktów (52-32)!

Tak wysokie prowadzenie jest oczywiście w koszykówce "do odrobienia", ale Ślęza nie miała dziś w Krakowie zbyt wielu atutów. Do tego stopnia, że wrocławianki także w tej ostatniej ćwiartce nie przybliżyły się do nas i to nawet o krok! W tym nawet wtedy, gdy wiślaczki pozwalały sobie na odrobinę nonszalancji. Ostatecznie wygrywamy więc bardzo wysoko, a trener José Ignacio Hernández, choć zapewne przed meczem tego nie planował, pozwolił też po raz pierwszy w tym sezonie zagrać kilka minut w naszej drużynie młodej Karolinie Wilk.

Wisła Can-Pack nadspodziewanie gładko ogrywa więc wrocławską Ślęzę i ma teraz niespełna tydzień czasu na regenerację sił. Już w kolejną sobotę i niedzielę czekają nas mecze w Bydgoszczy! Pierwsze dwa o złoto!

Źródło: wislaportal.pl


Wisła Can-Pack w finale!!!

Koszykarki Wisły Can-Pack Kraków zagrają w finale Tauron Basket Ligi Kobiet! Dziś w decydującym starciu półfinałowym nie dały żadnych szans Ślęzie Wrocław, wygrywając aż 70:44. Tak grające zawodniczki kibice „Białej Gwiazdy” chcieliby oglądać zawsze! W finale dojdzie do powtórki sprzed roku – naprzeciwko aktualnych mistrzyń Polski staną bowiem wicemistrzynie, czyli Artego Bydgoszcz. Pierwsze dwie potyczki odbędą się w najbliższą sobotę i niedzielę w stolicy województwa kujawsko-pomorskiego. Trener Jose Hernnadez zdecydował się rozpocząć identyczną piątką, jak w poprzednich półfinałowych starciach. Przed pierwszym gwizdkiem na placu gry pojawiły się zatem: Cristina Ouvina, Yvonne Turner, Magdalena Ziętara, Justyna Żurowska-Cegielska, Laura Nicholls. Wiślaczki rozpoczęły od trafienia Turner zza linii 675 cm. Gdy w kolejnych akcjach celnie z półdystansu przymierzyły Nicholls i Żurowska-Cegielska, w 3 min. wynik brzmiał 7:0, a gdy kontrę udanie wykończyła Turner – już 11:2. Później przyjezdne nadrobiły kilka „oczek”, ale generalnie dzięki niezłej obronie gospodynie kontrolowały sytuację w tej początkowej fazie zawodów, nie pozwalając na „zejście” poniżej 5-punktowej różnicy. W 8 min. niezawodna Turner (aż 11 pkt. w pierwszej kwarcie) znów popisała się celną „trójką” i było 21:13. Co prawda w ostatnich fragmentach pierwszej kwarty team spod Wawelu nie potrafił powiększyć dorobku punktowego, co częściowo wykorzystały wrocławianki, ale po upływie 10 minut na tablicy widniał korzystny rezultat - 21:16. Druga ćwiartka zaczęła się od trafienia DeNeshy Stallworth. Później w grę krakowianek wkradło się nieco chaosu – kilka niecelnych rzutów i strat sprawiło, że przez ponad trzy minuty stanęły na liczbie 23. W tym czasie, dzięki twardej defensywie mistrzyń Polski, rywalki zbliżyły się jedynie na 4 pkt. Chwilową niemoc przełamała Żurowska-Cegielska, najpierw znajdując drogę do kosza z półdystansu, a następnie wykorzystując dwa rzuty wolne. Gdy udanie pod kosz weszła Ziętara, w 16 min. nadwyżka wzrosła do rekordowych, jak dotąd, rozmiarów - 29:19. Trener Algirdas Paulauskas poprosił o czas, lecz to nie był koniec. Po wolnych Turner krakowska ekipa prowadziła 35:21. Taka sama różnica utrzymywała się w ostatniej minucie drugiej odsłony, którą podopieczne trenera Hernandeza zakończyły mocnym akcentem – najpierw wybroniły akcję Ślęzy, a następnie po podaniu Ouviny ustawiona na skrzydle Nicholls trafiła z dystansu i zabrzmiała końcowa syrena. Wynik 40:23 dawał wiślaczkom sporą zaliczkę przed drugą połową. Po zmianie stron nieco lepiej zaczęły koszykarki ze stolicy Dolnego Śląska, które za sprawą niewidocznej wcześniej Agnieszki Śnieżek zredukowały swój deficyt do 12 pkt. - 42:30. Miejscowe kontrolowały jednak boiskowe wydarzenia, nie pozwalając wrocławiankom w tym fragmencie na więcej. Największa w tym zasługa Żurowskiej-Cegielskiej, która dwa razy celnie przymierzyła z półdystansu. MVP dwóch poprzednich finałów TBLK bez wątpienia była dziś jedną z dwóch najważniejszych postaci w swojej drużynie. Kolejne minuty nie były zbyt efektowne. Oba zespoły raziły nieskutecznością w ataku, co przełożyło się na niewielkie zdobycze punktowe w trzeciej kwarcie. W końcówce tej części spotkania gospodynie rozwiały wątpliwości. Osobiste Turner i punkty spod kosza Stallworth przyniosły 20-punktowe prowadzenie po trzech częściach – 52:32. O znakomitej defensywie krakowianek niech świadczy fakt, że przez blisko 8 minut straciły zaledwie 2 pkt. W pierwszej akcji ostatniej ćwiartki udaną penetracją popisała się Ziętara. Później broniące na całym parkiecie podopieczne trenera Paulauskasa odrobiły kilka punktów. Przy stanie 54:37 w 33 min. nieco podenerwowany kilkoma błędami hiszpański szkoleniowiec zarządził time-out. Rozmowa z zawodniczkami poskutkowała, gdyż trafienia Nicholls spod kosza i Ouviny zza linii 675 cm przywróciły poprzedni układ sił – 59:37. Wkrótce kibice byli świadkami znakomitej akcji tercetu Ziętara – Nicholls – Stallworth, wykończonej przez amerykańską podkoszową, która faulowana dołożyła punkt z osobistego. Zespół z Wrocławia nie miał już nic do powiedzenia, próbując nadrobić niedostatki niepotrzebnymi faulami. W końcówce mistrzynie Polski w pełni kontrolowały sytuację i rozgrywając akcję na dużym luzie powiększyły przewagę do 27 pkt. - 68:41. Nieco ponad dwie minuty przed końcem trener Hernandez delegował na boisko Karolinę Wilk, która zmieniła Ziętarę, grającą dotąd od samego początku bez żadnego odpoczynku. Po końcowej syrenie na trybunach (poza grupką kibiców Ślęzy) zapanowała wielka radość. Co nie dziwi, zwyciężczynie okazały się zdecydowanie lepsze pod względem skuteczności z gry (43% - 24/56, przy niespełna 32% rywalek – 18/57). O ile w zbiórkach nieznacznie przeważały przyjezdne (37-38), to w asystach wyższość podopiecznych trenera Hernandeza była bezdyskusyjna (19-7). Wiślaczki zanotowały również znacznie mniej strat (10-19). Indywidualnie najlepsze były dwie najskuteczniejsze koszykarki. Turner może nie zachwyciła skutecznością z gry (4/12), za to zaliczyła 9 zb. i 6 as. Niewiele ustąpiła jej Żurowska-Cegielska – 9 zb. i 4 as. Wymowne, że liderka pokonanej ekipy, czyli Sharnee Zoll, zakończyła zawody z dorobkiem zaledwie dwóch asyst i aż pięciu strat.

Źródło: wislalive.pl


Wypowiedzi

Po pięciu bardzo ciekawych i w co najmniej czterech przypadkach zaciętych spotkaniach - koszykarki "Białej Gwiazdy" ograły ostatecznie wrocławską Ślęzę i to one zagrają w finale ligi o złoty medal mistrzostw Polski. Oto co po piątym spotkaniu półfinałowym, wygranym przez Wisłę Can-Pack 70-44 mówiły zawodniczki oraz trenerzy obydwu zespołów.


Algirdas Paulauskas (trener Ślęzy): ⁃ Gratulacje dla Wisły. Dziś byliśmy w swoim własnym cieniu, a Wisła na pewno zagrała bardzo dobre zawody - zarówno w obronie, jak i w ataku. Nam nic nie wychodziło, taki dzień. Obydwie drużyny stworzyły dobre widowiska. Pięć meczów granych do końca i to jest świetna promocja dla żeńskiej koszykówki, ale za dzisiejszy mecz muszę przeprosić naszych kibiców, którzy przyjechali tutaj niemałą drogę - z nadzieją. Niestety...


José Ignacio Hernández (trener Wisły Can-Pack): ⁃ Rozegraliśmy jedno z najlepszych spotkań w sezonie. Graliśmy bardzo mądrze, a wszystkie zawodniczki były w pełni skoncentrowane. Ta gra wyglądała o wiele inaczej, niż w tych poprzednich spotkaniach. Graliśmy o wiele bardziej agresywnie. Jestem bardzo szczęśliwy i dumny ze swoich zawodniczek, bo dziś pokazały swoje prawdziwe oblicze. Powiem szczerze, miałem wątpliwości przed rozgrywaniem tylu spotkań, w tak krótkim odstępie czasu. Dziś moje zawodniczki zasługują jednak na wszystko, bo walczyły przez 40 minut. Jesteśmy w finale, musimy teraz kilka dni odpocząć i później mamy bardzo trudne mecze przeciwko Artègo. Chciałbym również pogratulować Ślęzie. Było bardzo trudno, ale również ciekawie dla widzów. Dziękuję bardzo kibicom, ich doping był dziś dla nas bardzo ważny. Nasze zawodniczki po ponad 30 rozegranych spotkaniach w sezonie, potrzebują wsparcia. Miejmy nadzieję, że w finałach również liczna, albo i jeszcze większa grupa kibiców stawi się w naszej hali. Bardzo tego potrzebujemy.


Katarzyna Krężel (zawodniczka Ślęzy): ⁃ Gratuluję Wiśle zwycięstwa. Tak jak powiedział trener - to niestety nie był "nasz dzień". Wiadomo było, że dzisiejsza konfrontacja wyłoni drużynę, która awansuje do finału i nie ukrywam, że miałyśmy na to "smaka" - wygrywając dwa wcześniejsze mecze z Wisłą. Niestety - wiadomo, że ktoś musi przegrać i jesteśmy to my. Grałyśmy dziś na słabszym "procencie", co jest jednym z powodów odniesionej porażki. Chcę podziękować naszym kibicom, że przybyli i że są dla nas wsparciem. Mogę obiecać, że w konfrontacji z Polkowicami zostawimy serce i będziemy walczyć o brązowy medal.


Justyna Żurowska-Cegielska (zawodniczka Wisły Can-Pack): ⁃ Gdy skończył się czwarty mecz to marzyłam o tym, żeby dziś tutaj usiąść po zwycięstwie. Przyznam, że po każdym pierwszym spotkaniu to drugie grałyśmy właściwie ostatkiem sił, bo tak dużo kosztują te mecze. Poziom był tak wysoki, tak wysoko nasze rywalki postawiły nam poprzeczkę, że w tych drugich meczach nie mając rotacji i przez to, że tak oddawałyśmy serce w każdej minucie, brakowało nam energii. Dziś jednak jestem tutaj po zwycięskim meczu i przede wszystkim chcę podziękować Ślęzie za tę rywalizację. Była ona piękna, jako dla sportowców, że mogłyśmy w niej uczestniczyć, a także dla kibiców, którzy mogli ją śledzić. Także dla tych, którzy z duszą na ramieniu i z wielką nadzieją przyjechali z Wrocławia. Do tego kibice, którzy licznie wypełnili też naszą halę. Nieczęsto oglądamy takie obrazy, kiedy ta hala jest pełna i kiedy ona "grzmi". Pamiętam w pierwszej kwarcie taki moment, kiedy spojrzałam, a wszyscy byli na stojąco. To jest coś niesamowitego dla sportowca, żeby to przeżyć. Gratuluję tej rywalizacji i Wam i sobie również, że mogliśmy w niej uczestniczyć. Myślę, że dla Ślęzy byłoby coś pięknego, gdybyście w swoim drugim sezonie w lidze "wyszarpali" brązowy medal. My mamy cały czas szansę na to, aby utrzymać mistrza. Zarówno Wam życzę medalu, jak i sobie tego utrzymania mistrzostwa, które po raz trzeci z rzędu zostałoby w Krakowie. Jeszcze raz dziękuję i gratuluję... I jeszcze jedno na przyszłość - mam nadzieję, że liga wyciągnie wnioski i że taka półfinałowa rywalizacja, która jest esencją, będzie trochę bardziej rozciągnięta w czasie. Zwłaszcza, że przez dwa tygodnie odpoczywaliśmy, nie robiliśmy nic - "męczyliśmy" więc te dwa tygodnie, a nagle w tydzień sobota-niedziela, środa-czwartek i niedziela - zagraliśmy pięć meczów na takim poziomie. To dla organizmu jest totalnie wykańczające i ostatnie dwa dni nie wychodziłam z łóżka, bo byłam tak zmęczona po czwartkowym meczu. Nie byłam w stanie ruszyć nogą. Mam nadzieję, że na przyszłość zostanie to przeanalizowane i będziemy mieć lepsze warunki do tego, żeby się lepiej przygotować.

Źródło: wislaportal.pl

J. Żurowska-Cegielska: Wykonałyśmy świetną pracę w obronie

Dodano: 2016-04-27 01:12:51 (aktualizacja: 2016-04-27 23:48:02)

Paweł / WislaLive.pl

Jak wiemy, w niedzielę koszykarki Wisły Can-Pack Kraków awansowały do finału Tauron Basket Ligi Kobiet. Co o wydarzeniach na boisku w starciu ze Ślęzą Wrocław krótko po jego zakończeniu powiedziała Justyna Żurowska-Cegielska?

Skrzydłowa mistrzyń Polski wskazała, jakie elementy miały wpływ na tak zdecydowane zwycięstwo jej drużyny:- Są u nas zawodniczki, które mają doświadczenie w rozgrywaniu tego rodzaju meczów, określanych mianem wysokiego ryzyka. Przystąpiłyśmy do gry podwójnie skoncentrowane, wiedząc, że kluczem będzie obrona – im trudniejsze pozycje rzutowe dla rywalek, tym ich większe problemy ze zdobywaniem punktów. Nie pozwoliłyśmy im na otwarte pozycje, które łatwo wypracowywały sobie w drugim spotkaniu, nieraz trafiając. Dzisiaj wykonałyśmy świetną pracę w defensywie, ciągle jedna z nas była blisko przy rzucie, wystawiała rękę, próbując blokować. Znakomicie w obronie spisała się zwłaszcza Laura Nicholls – jej postawa w tym elemencie była wręcz esencją koszykówki. Natomiast Cristina Ouvina znacznie utrudniła grę Sharnee Zoll miała znacznie utrudnione zadanie, bo bardzo jej poczynania ograniczyła Cristina Ouvina. Pod jej presją Amerykanka nie była w stanie wziąć na siebie ciężaru gry, musiała się cofać o krok.

Jedna z dwóch najlepszych aktorek widowiska decydującego o awansie do finału wróciła na chwilę do potyczek rozgrywanych we Wrocławiu: - W środę zagrałyśmy po lekkim wypoczynku, miałyśmy dużo energii, wraz z tymi aspektami szła w parze koncentracja. Nazajutrz też byłyśmy początkowo skoncentrowane, ale pogubiłyśmy się pod koniec drugiej kwarty, gdy straciłyśmy prowadzenie. Ta walka kosztowała nas bardzo wiele sił. Byłam tak zmęczona, że przez dwa dni praktycznie nie wychodziłam z łóżka. To było dla mnie niesamowite, nie przypominam sobie takiej sytuacji. Granie dzień po dniu nie jest dobrą sytuacją dla organizmu. Wysiłek jest tak duży, że nieprzypadkowo w play-off męskiej Euroligi, a także w Final Four żeńskiej Euroligi jest dzień przerwy między kolejnymi spotkaniami. Trzeba zauważyć, że przez dwa tygodnie nie robiłyśmy praktycznie nic, a nagle musiałyśmy stoczyć pięć meczów w niewiele ponad tydzień. Dlatego myślę, iż władze ligi powinny przed kolejnym sezonem zastanowić się nad rozciągnięciem w czasie półfinałowej rywalizacji.

Żurowska-Cegielska przybliżyła, w jaki sposób trener Jose Hernandez pracował ze swoimi zawodniczkami w dniach poprzedzających tę kluczową konfrontację: - Przede wszystkim skupiłyśmy się na analizie video. Wczorajszy trening był chyba pierwszym, na którym się nie spociłam. Przechodziłyśmy go, trochę porzucałyśmy, ale przede wszystkim to była burza mózgów. Trener wskazywał nam, jak mamy grać, w jakich elementach posiadamy atuty, których nie wykorzystujemy. Dzisiaj to wszystko zafunkcjonowało. Zdobyłyśmy 70 punktów – to wynik, który w tej rywalizacji dawał wygraną.

Jak może wyglądać finałowa batalia przeciwko bydgoskiemu Artego? MVP dwóch poprzednich serii finałowych tuż po wywalczeniu awansu zwróciła uwagę na ciekawą okoliczność, która może okazać się sprzyjająca dla obrończyń tytułu mistrzowskiego: - Nasze finałowe rywalki nie miały przyjemności grać tak trudnego półfinału. Miały świetną końcówkę sezonu zasadniczego, potem nie miały żadnych problemów w ćwierćfinale i półfinale. Może się zatem okazać, że jeśli zagramy z nimi mecz „na styku”, to wówczas wyjdzie nasze większe doświadczenie w dużej ilości tak zaciętych gier.

Jedna z najbardziej doświadczonych koszykarek teamu spod Wawelu ma nadzieję, że czekające nas potyczki okażą się niezwykle interesujące: - Awansowałyśmy do finału, jesteśmy teraz zadowolone i uśmiechnięte. Jeśli przez najbliższe dni skumulujemy w sobie energię, to może odbyć się finał godny finału. Życzę sobie rozegrania tak udanych widowisk, a kibicom ich oglądania, bo to jest esencja koszykówki. Pracujemy po to, aby rozgrywać takie mecze, analizować je, rozkładać wszystko na czynniki pierwsze, być na adrenalinie do tego stopnia, że nie można spać, a wypełniający halę liczni kibice nieśli nas dopingiem - podkreśla skrzydłowa Wisły Can-Pack, dodając, co daje jej najwięcej motywacji: - Lubię czuć te emocje w czasie gry, mając świadomość dobrej komunikacji z boiskowymi partnerkami, którym potrafię przekazać swoje pomysły. Grając nie skupiam się na sobie. W tym spotkaniu rozdałam kilka asyst i to było bardziej motywujące niż zdobywane punkty, podobnie jak jakaś udana pomoc w obronie, dzięki której wybijamy rywalki z rytmu i piłka wpada w nasze ręce. To są takie rzeczy, których szukam na parkiecie.

Źródło: wislalive.pl

Galeria

Wideo

>>> Cały mecz: Tauron Basket Liga Kobiet

Źródło: Tauron Basket Liga Kobiet