2016.04.25 Wisła Kraków - Termalica Bruk-Bet Nieciecza 2:2

Z Historia Wisły

2016.04.25, Ekstraklasa, 33. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 18:00, poniedziałek, 6°C
Wisła Kraków 2:2 (0:0) Termalica Bruk-Bet Nieciecza
widzów: 9.274
sędzia: Paweł Gil z Lublina
Bramki
Denis Popović (k) 57'

Wilde-Donald Guerrier 90'+1

1:0
1:1
2:1
2:2

70' Wojciech Kędziora

90'+3 (g) Sebastian Nowak
Wisła Kraków
4-5-1
Michał Miśkiewicz
38' grafika:zk.jpg Boban Jović
Arkadiusz Głowacki
Richard Guzmics
63' grafika:zk.jpg Maciej Sadlok
Rafał Boguski grafika:zmiana.PNG (78' Wilde-Donald Guerrier)
33' grafika:zk.jpg Denis Popović
69' grafika:zk.jpg Rafał Wolski grafika:zmiana.PNG (78' Krzysztof Mączyński)
Paweł Brożek grafika:zmiana.PNG (70' Petar Brlek)
82' grafika:zk.jpg Patryk Małecki
Zdeněk Ondrášek

Trener: Dariusz Wdowczyk
Termalica Bruk-Bet Nieciecza
4-5-1
Sebastian Nowak
Sebastian Ziajka
Pavol Stano
Dawid Sołdecki
Artem Putiwcew
Patryk Fryc grafika:zmiana.PNG (66' Dawid Plizga grafika:zk.jpg 85')
Mateusz Kupczak
Bartłomiej Babiarz
Tomasz Foszmańczyk
Vladislavs Gutkovskis grafika:zmiana.PNG (75' Jakub Biskup)
Stefan Nikolić grafika:zmiana.PNG (66' Wojciech Kędziora)

Trener: Piotr Mandrysz
Bramki: 2-2


Posiadanie (w %): 60-40
Strzały: 10-10
Strzały celne: 2-5
Piłki zagrane: 643-430
Piłki odzyskane: 136-133
Spalone 1-1
Podania: 553-347
Udane podania (w %): 78-63
Dośrodkowania 25-14
Rzuty rożne 1-3
Faule: 17-15
Żółte kartki: 5-1
Czerwone kartki: 0-0

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed meczem

Podtrzymać świetną serię! Wisła gra z Termaliką Bruk-Bet

Kibiców Wisły Kraków czekają dziś kolejne piłkarskie emocje. Punktualnie o godzinie 18:00 zespół "Białej Gwiazdy" rozpocznie na własnym stadionie spotkanie z beniaminkiem naszej ligi, Termaliką Bruk-Bet Nieciecza, i mocno liczymy, że wiślacy podtrzymają tym meczem swoją świetną ostatnio passę. I w praktyce zapewnią już sobie utrzymanie.

Na pięć gier przed zakończeniem sezonu zespół krakowskiej Wisły ma siedem punktów przewagi nad zespołami znajdującymi się na miejscach "spadkowych". Ewentualna więc wygrana ze "Słonikami" z Niecieczy sprawiłaby, że na cztery kolejki przed końcem rywalizacji przewaga "Białej Gwiazdy" wzrosłaby do 10 punktów, co pozwoliłoby nam już zapomnieć o "bijatyce" o pozostanie w lidze. A trener Dariusz Wdowczyk mógłby realizować całkiem inny plan, niż dotychczas. Zamiast oglądać się bowiem za siebie - mógłby zacząć mocniej patrzeć do przodu i skupić się na... przygotowaniach do nowego sezonu. Sprawdzaniu w szerszym zakresie swojego stanu posiadania i podejmowaniu decyzji "na przyszłość".

Przyznać w tym miejscu trzeba, że Wdowczyk jest jednym z największych "wygranych" bieżącego sezonu. Jego passa z Wisłą jest imponująca, a aktualna średnia punktowa na mecz jest najwyższa (!) w naszym klubie, od momentu, gdy ten przekształcił się w spółkę akcyjną.

Zanim jednak napawać będziemy się tymi osiągnięciami - warto liczyć na to, że wiślacy znów staną na wysokości zadania i ograją kolejnego przeciwnika. Termalika to nie są wprawdzie "chłopcy do bicia", którzy przyjadą prosić o najniższy wymiar kary, bo potrafili już napsuć krwi wyżej notowanym zespołom, ale niezaprzeczalnym faktem jest to, że to Wisła ma w swojej talii więcej "asów". Bo też wreszcie nasza kadra może budzić postrach, a zawodnicy, którzy dotychczas grali w naszych meczach regularnie - nie mieszczą się niejednokrotnie nawet w "meczowej osiemnastce"! Wszystko to m.in. za sprawą powrotu dwóch zawodników po kontuzjach. W kadrze na mecz z zespołem z Niecieczy jest bowiem nie tylko nieobecny ostatnio Paweł Brożek, ale po raz pierwszy od czterech miesięcy - Krzysztof Mączyński! Ma więc Wisła kim straszyć, tym bardziej, że do pełni zdrowia wrócił też kontuzjowany w poprzednim naszym meczu Rafał Wolski.

Faworyt dzisiejszego spotkania może więc być tylko jeden, więc z tym większą satysfakcją zapraszamy Was na stadion przy ulicy Reymonta! Początek meczu o godzinie 18:00 i cóż - liczymy, że będziecie!

Do boju Wisełka!

Źródło: wislaportal.pl


Podtrzymać zwycięską passę: Wisła - Termalica

Idąca jak burza przez rundę finałową Wisła Kraków w poniedziałek zmierzy się na własnym stadionie z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. Podopieczni Dariusza Wdowczyka będą chcieli wygrać trzecie spotkanie z rzędu i udowodnić, że Wisła Kraków jest zdecydowanie za mocna na grupę spadkową.

Trener Wdowczyk przed meczem z beniaminkiem ligi ma komfortową sytuację kadrową: oprócz mającego problem z mięśniem dwugłowym Rafała Pietrzaka do dyspozycji szkoleniowca są wszyscy zawodnicy: włącznie z wracającym po drobnym urazie Pawłem Brożkiem oraz Krzysztofem Mączyńskim, który po rehabilitacji zaczyna walkę o wysoką formę, która pozwoli pojechać mu na EURO we Francji.

Termalica do Krakowa przyjedzie przede wszystkim nie przegrać. Drużyna spod Tarnowa mimo iż ma bezpieczną przewagę na strefą spadkową, to musi być ciągle skoncentrowana i zdobywać punkty, by na samym finiszu ligi nie zaplątać się w bezpośrednią walkę o utrzymanie.

Piotr Mandrysz podobnie jak jego kolega po fachu z Wisły ma przejrzystą sytuację kadrową: nikt nie pauzuje za kartki i nikt nie jest kontuzjowany. Drużyna z Niecieczy będzie liczyła na wyprowadzanie szybkich kontrataków oraz granie długich piłek w kierunku silnego Wojciecha Kędziory.

Dla „Białej Gwiazdy” gra w dolnej ósemce to z pewnością ujma na honorze. Piłkarze są wyraźnie zniesmaczeni tym faktem, ale swoją złość kierunkują w najlepszy z możliwych sposobów: wychodzą na kolejne spotkania i grą oraz wynikami potwierdzają, że obecny sezon to jedynie wypadek przy pracy.

Do końca pozostało jednak kilka kolejek które rozegrać jednak trzeba. Na poprawę zepsutych humorów piłkarze wygrywają kolejne mecze – czy uda się podtrzymać dobrą passę i odprawić z kwitkiem także Termalicę, która jesienią wywiozła z Reymonta jeden punkt? Odpowiedź na to pytanie już w poniedziałkowy wieczór!

Spotkanie poprowadzi pan Paweł Gil z Lublina.

Transmisja spotkania w Eurosport2. Początek meczu o 18.00.

Źródło: wislakrakow.com


Nie zatrzymywać się

Ostatnim spotkaniem 33. kolejki Ekstraklasy będzie rywalizacja krakowskiej Wisły z Termaliką Bruk-Betem Nieciecza. Już za kilka godzin jedenastki obydwu klubów staną naprzeciw siebie, by walczyć o prymat w starciu żartobliwie nazywanym „derbami Małopolski”. Wiślacy są ostatnio na fali, dlatego wszyscy sympatycy Białej Gwiazdy liczą na kolejne zwycięstwo swoich ulubieńców. Jeśli nie chcesz tego przegapić, musisz być dziś z nami przy R22!

Dzisiejsze spotkanie będzie dopiero trzecim oficjalnym meczem Wisły i Termaliki w historii. Zanim doszło do pierwszego starcia w Ekstraklasie, obie drużyny zmierzyły się towarzysko. W październiku 2012 roku Biała Gwiazda pokonała Słoniki w Niecieczy 3:1.

Historyczny sezon

Do pierwszego ekstraklasowego meczu tych zespołów doszło 18 października 2015 roku w Krakowie. Kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Reymonta nie zobaczyli goli i spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Na pierwsze ligowe trafienia trzeba więc było poczekać do rundy wiosennej.

Dokładnie 14 marca, w meczu 27. kolejki Ekstraklasy Termalica podejmowała Wisłę w Niecieczy. Już w 6. minucie przy odrobinie szczęścia piłka dotarła do Patryka Małeckiego, który bez większych problemów umieścił ją w siatce. Nie minęło pół godziny gry, a Paweł Brożek wykorzystał prostopadłe podanie od Zdenka Ondraska i w sytuacji sam na sam nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Jeszcze przed przerwą niefrasobliwość wiślackiej obrony wykorzystał Bartłomiej Babiarz, zdobywając dla Termaliki bramkę kontaktową. Tuż po zmianie stron Małecki zdecydował się na indywidualny rajd, zakończony idealnym dograniem do Rafała Wolskiego, który głową trafił na 3:1. Kilka minut później niecieczanie znowu złapali kontakt, a gola z rzutu karnego strzelił Dawid Sołdecki. I tym razem na odpowiedź Wiślaków nie trzeba było długo czekać. Ponownie Małecki zakręcił defensywą rywali, dośrodkował, a całą akcję z prawej strony zamknął Rafał Boguski, ustalając wynik spotkania na 4:2 dla Białej Gwiazdy.

We wspomnianym meczu po raz pierwszy na ławce trenerskiej Wisły zasiadł Dariusz Wdowczyk. Od tamtego momentu Biała Gwiazda pozostaje niepokonana, zaliczając w tym czasie 5 zwycięstw i 1 remis.

Czas na wygraną w Krakowie

Październikowe starcie Wisły i Termaliki przy Reymonta zakończyło się bezbramkowym remisem, a debiutanckie trafienia mogliśmy zobaczyć w Niecieczy. Wszyscy mamy więc nadzieję, że przychodząc dziś na R22 będziemy świadkami pierwszego zwycięstwa Białej Gwiazdy nad Słonikami w Krakowie.

W poprzedniej kolejce Termalica przed własną publicznością zremisowała z Koroną Kielce 0:0 i w tabeli jest 13. Wisła natomiast po niełatwym spotkaniu pokonała w Łęcznej Górnika 3:0 i niezmiennie plasuje się na 9. pozycji.

Mecz Wisła Kraków - Termalica Bruk-Bet Nieciecza rozpocznie się o godzinie 18:00.

Czekamy na Was przy R22!

MH
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Odjechać reszcie stawki!

Dodano: 2016-04-25 15:26:04 (aktualizacja: 2016-04-26 13:28:52)

(MARCIN) / Wislalive.pl

Przed nami trzecie spotkanie rundy finałowej sezonu 2015/16 Ekstraklasy. Rywalem Wisły w poniedziałkowym starciu będzie, tegoroczny beniaminek ligi, Termalica Bruk-Bet Nieciecza.

Dotychczasowe 2 mecze o pełną pulę Wiślacy wygrali z Górnikami, w stosunku bramkowym 6:1. Niecieczanie w 2 ostatnich grach uzbierali 4 punkty, wygrywając w Bielsku i bezbramkowo remisując u siebie z Koroną. Ostatnie 5 meczów drużyny spod Tarnowa to 1 zwycięstwo, 2 remisy i 2 porażki. W czterech poprzednich spotkaniach Słonie zdobyły zaledwie 1 bramkę, podczas gdy piłkarze BG w tym czasie 10-krotnie pokonywali bramkarzy rywali. Obecnie drużyna z Krakowa zajmuje 9 miejsce w tabeli (24pkt.), natomiast nasi rywale sklasyfikowani są na 13-stej lokacie (21 pkt.).

Do tej pory zaledwie 3 pojedynki

Historia pojedynków między oboma zespołami jest bardzo uboga. Mimo iż klub z Niecieczy został założony już w 1922 r. do Ekstraklasy awansował po raz pierwszy w historii, dopiero w obecnym sezonie. Na poziomie ligowym mierzyliśmy się ze „Słoniami” dwukrotnie. W październiku przy R22 padł bezbramkowy remis, natomiast w rewanżu miesiąc temu w Niecieczy udało nam się wygrać 4:2. Oprócz ligowych zmagań, raz drużyny spotkały się na meczu towarzyskim. W 2012 roku lepsza okazała się ekipa spod Wawelu, wygrywając 3:1. Warto wspomnieć, że w tym sparingu hat-trickiem popisał się Daniel Sikorski, który w sumie zdobył niewiele bramek w koszulce BG.

Powrót „Mąki” i „Brozia”

Po ponad 4-miesięcznej pauzie do kadry wraca Krzysiu Mączyński! Reprezentant Polski ostatni mecz rozegrał 12 grudnia, kiedy w pojedynku z Lechią doznał kontuzji kolana. Pierwotnie miał wrócić prawie 2 miesiące temu, jednak okres rekonwalescencji trochę się wydłużył. Najważniejsze, że zawodnik wrócił do pełni sił i w poniedziałek zasiądzie na ławce rezerwowych. Trener zapowiedział, że da mu szansę w drugiej części gry. Po trzech spotkaniach przerwy na boisko wraca również Paweł Brożek, jednak przy obecnej dyspozycji naszej ofensywy, raczej nie zacznie meczu w pierwszym składzie. Do dyspozycji trenera będzie również Rafał Wolski, którego uraz na szczęście nie okazał się groźny. Zabraknie po raz kolejny Rafała Pietrzaka. Defensora najprawdopodobniej nie ujrzymy do końca rozgrywek z powodu kontuzji mięśnia dwugłowego. Cały czas szkoleniowiec nie może skorzystać z Emmanuela Sarkiego, który pauzuje już od ponad roku. W kadrze nie znalazł się znów Alan Uryga, którego pozycja po powrocie „Mąki” staje się coraz bardziej beznadziejna. Niespodziewanie z meczowej 18-nastki wypadł także Vitali Balashov. Ukrainiec ostatnio błyszczał w drugim zespole, a swoją szansę w Łęcznej wykorzystał, wywalczając rzut karny. Możliwe, że trener da szansę zagrania kilku młodym zawodnikom.

„Pierwszy raz od momentu objęcia Wisły Kraków mam ten komfort, że mogę skorzystać ze wszystkich zawodników, których mam do dyspozycji. Do "osiemnastki" po kilkudniowej nieobecności wraca Paweł Brożek, a po czteromiesięcznej przerwie do drużyny wraca Krzysztof Mączyński. Jesteśmy w optymalnym składzie. Wczoraj Rafał Wolski trenował z nami normalnie, myślę że dobrze zareagował na zabiegi i rehabilitację. Nie jest to na tyle poważna kontuzja, żeby Rafał nie mógł wystąpić w kolejnym meczu. To było tylko stłuczenie, zderzył się w pełnym biegu z bramkarzem, oczywiście nie było to zamierzone. Pojawił się drobny problem w postaci wysięku, wylewu, ale następnego dnia wszystko wróciło do normy. Nasi rehabilitanci mieli chwilę czasu, aby postawić Rafała na nogi -Tak wygląda sytuacja kadrowa z perspektywy trenera Wdowczyka.

Trener Piotr Mandrysz prawdopodobnie będzie mógł skorzystać ze wszystkich zawodników. Wiślacka defensywa będzie musiała uważać przede wszystkim na Wojciecha Kędziorę. 35-letni napastnik zalicza obecnie najlepszą rundę w karierze. Tej wiosny doświadczony zawodnik zdobył 5 bramek i zaliczył 3 asysty. Z dorobkiem 8 goli jest obecnie najlepszym strzelcem Niecieczan. W obronie „Słoni” najprawdopodobniej zobaczymy piłkarza, który niedawno zaliczył epizod w drużynie z Krakowa, Patryka Fryca. Boczny defensor ostatnio jest podstawowym zawodnikiem ekipy, która traci niewiele bramek. W środku formacji wystąpi zapewne Artiom Puticew, pierwszy w historii małopolskiego klubu reprezentant kraju. Dobre występy sprawiły, że obrońca dostał szansę na zadebiutowanie w kadrze Ukrainy, która niebawem będzie rywalizowała z Polską w fazie grupowej Mistrzostw Europy.

Sędzia z doświadczeniem w Europie

Rozjemcą poniedziałkowego starcia będzie międzynarodowy arbiter z Lublina Paweł Gil. W obecnym sezonie sędzia prowadził 26 spotkań na krajowym podwórku. Pokazał 88 żółtych kartek, 2 czerwone, podyktował 6 jedenastek. Jako główny arbiter wziął również udział w 3 grach Ligi Europy. Wiślakom przyszło się spotkać z Panem Gilem w ostatnim czasie zaledwie raz, w zremisowanym 1:1 boju w Zabrzu. W sumie, Lublinianin sędziował nam 28 spotkań, 11 wygranych przez Wiślaków, 7 zremisowanych i 10 przegranych. Podyktował dla nas 2 rzuty karne, a nasi rywale otrzymali 6 jedenastek. Żółte kartki 58-78, czerwone 3-6. Niecieczanie natrafili na Gila 4 razy (wszystkie w tym sezonie), podczas wygranego spotkania 3:0 z Górnikiem Zabrze, zremisowanego 1:1 z Pogonią i przegranych 2:5 z Lechem i 0:1 z Piastem.

Odjechać stawce

Spotkanie z Termalicą będzie doskonałą okazją do podtrzymania świetnej serii meczów bez porażki, a także do odskoczenia na bardzo bezpieczny dystans od strefy spadkowej. W przypadku wygranej, Biała Gwiazda będzie miała już 10 pkt przewagi nad 15-stym Górnikiem Zabrze. Zakładana porażka nie okaże się tragiczna w skutkach dla „Słoni”, którzy nawet w przypadku nie poprawienia swojego dorobku, utrzymają bezpieczną przewagę 4 oczek. Ostatnie dobre spotkania Wisły, a także poprzedni pojedynek w Niecieczy mogą napawać dużym optymizmem. Możemy spodziewać się kolejnego ciekawego, otwartego meczu. Mimo niezbyt korzystnej pory, na pewno warto wybrać się na stadion i z pozycji trybun, a nie sprzed telewizora, wesprzeć w jednym z ostatnich meczów sezonu ukochaną drużynę!

„Dla mnie niezwykle istotne jest to, żeby w każdym meczu zdobywać trzy punkty, żeby walczyć o zwycięstwo. Gramy na własnym stadionie i chcemy znowu zainkasować komplet punktów. Chcemy wygrywać i podtrzymać korzystną passę. Jesteśmy na takim etapie, że pewność siebie wróciła. Trzeba nadal być skoncentrowanym w defensywie i myślę, że i tym razem przy Reymonta zobaczymy dobre widowisko. Mam nadzieję, że zwycięskie” – w dobre zawody wierzy również szkoleniowiec.

(NORF)


Źródło: wislalive.pl


Przedmeczowe wypowiedzi

Dariusz Wdowczyk: - Budować morale zespołu

- Cieszy nas to bardzo, że w ostatnim meczu udało nam się zdobyć trzy punkty, ale też to, że po raz pierwszy od dawna nie straciliśmy bramki. Oczywiście warto byłoby to kontynuować. Nie tylko tę dobrą serię, którą w tej chwili mamy, ale też dążyć do kolejnych meczów bez straty gola. Bardzo ważne jest to, żeby budować morale zespołu - powiedział na konferencji prasowej, przed meczem z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza trener zespołu "Białej Gwiazdy", Dariusz Wdowczyk.

Szkoleniowiec Wisły ma przed kolejnym naszym spotkaniem - można powiedzieć, że miły "ból głowy". Do jego dyspozycji są bowiem niemal wszyscy piłkarze z wiślackiej kadry. W tym - jak już informowaliśmy - Paweł Brożek, Krzysztof Mączyński oraz Rafał Wolski, który poprzedni mecz zakończył z kontuzją.

- Pierwszy raz od momentu objęcia Wisły Kraków mam ten komfort, że mogę skorzystać ze wszystkich zawodników, których mam do dyspozycji. Do "osiemnastki" po kilkudniowej nieobecności wraca Paweł Brożek, a po czteromiesięcznej przerwie do drużyny wraca Krzysztof Mączyński. Jesteśmy w optymalnym składzie. Wczoraj Rafał Wolski trenował z nami normalnie, myślę że dobrze zareagował na zabiegi i rehabilitację. Nie jest to na tyle poważna kontuzja, żeby Rafał nie mógł wystąpić w kolejnym meczu. To było tylko stłuczenie, zderzył się w pełnym biegu z bramkarzem, oczywiście nie było to zamierzone. Pojawił się drobny problem w postaci wysięku, wylewu, ale następnego dnia wszystko wróciło do normy. Nasi rehabilitanci mieli chwilę czasu, aby postawić Rafała na nogi - przyznał Wdowczyk.

Powrót do kadry Brożka oraz Mączyńskiego sprawia, że z meczowej "osiemnastki" wypadają Witalij Bałaszow i Alan Uryga. Trener przyznał jednocześnie, że chciałby mieć w kolejnych spotkaniach komfort większej rotacji składem, aby przyjrzeć się także w dłuższym wymiarze czasu innym zawodnikom. Co oczywiście nie oznacza, że Wisła planuje grać w którymkolwiek ze spotkań, rezerwowym składem.

- To jest trudne dla trenera, w przypadku Alana Urygi czy Witalija Bałaszowa, który ostatnio wszedł i zrobił dla nas rzut karny. A ja muszę im teraz zakomunikować, że muszą iść grać do drużyny rezerw. Nie jest to dla mnie łatwe. Mam nadzieję, że oni to rozumieją. Ci piłkarze, którzy mniej grają, bedą mieli swoje okazje, żeby zaprezentować się na boisku. Nie wiem w jakim wymiarze czasowym, najlepiej przez 90 minut, żebym mógł ich w jakimś stopniu ocenić. Czasami czekają na to bardzo długo i czasami ten moment decyduje o tym, że wskakują do składu i stemplują swoją przydatność do drużyny. Ja przed nikim nie zamykam drogi, żeby w tym zespole grał. Kończymy niejako ten sezon, mamy parę spotkań do rozegrania. Zaraz rozpoczniemy przygotowania do kolejnego i każdy dostanie "białą kartkę" i jak sobie ją zapiszę, tak później będzie wyglądało jego życie w drużynie - zapewnia Wdowczyk. - Są piłkarze, których chciałbym zobaczyć na boisku. Są młodzi zawodnicy, którzy ostatnio mieli mniej okazji żeby grać. Oczywiście potrzebne są do tego zwycięstwa, żebyśmy mieli "spokojną głowę", że w tej lidze się utrzymamy. Nie znaczy to jednak, że będziemy grać rezerwowym składem. Mam kilka znaków zapytania, przy niektórych zawodnikach, na które to chciałbym otrzymać odpowiedź, najlepiej w postaci ich dobrej gry - mówił opiekun naszej drużyny.

- Dla mnie niezwykle istotne jest to, żeby w każdym kolejnym meczu walczyć o trzy punkty, zapewniać sobie wygraną. Tak jak powiedzieliśmy - bez względu na to czy jesteśmy w "grupie mistrzowskiej", czy w "grupie spadkowej" i o to utrzymanie walczymy, musimy zrobić wszystko, żeby w kolejnym meczu zdobyć trzy punkty. Teraz wypada akurat na Termalikę. Od meczu z tą drużyną zaczynałem swoją pracę w Wiśle. Jedna ze spraw, którą oczywiście chcemy kontynuować, to wygrywanie kolejnych spotkań, aby podtrzymać dobrą passę. Jesteśmy na takim etapie, że wróciła pewność siebie. Trzeba jednak być nadal skoncentrowanym w defensywie - powiedział trener.

Na zakończenie opiekun Wisły przypomniał jeszcze poprzedni mecz z Termaliką Bruk-Bet, dla Wdowczyka na pewno do zapamiętania na długo.

- To był mój pierwszy mecz kiedy rozpoczynałem, właśnie z Termaliką. Wtedy bazowaliśmy na tym, co do tego momentu było robione. Teraz to się trochę pozmieniało, chociażby stałe fragmenty w ofensywie i defensywie, czy rozpracowanie przeciwnika. Trochę z innego punktu patrzymy więc teraz na Termalikę, tak jak i na to, jak zachowywali się w ostatnich meczach. Co możemy wykorzystać i przed czym się chronić. Ten pierwszy mecz bazował na rozmowach z piłkarzami, na entuzjazmie, na wierze w to, że można ich pokonać. Było to wtedy niezwykle ważne dla nas spotkanie, bo pierwsze wygrane od kilku, kilkunastu meczów - przyznał Wdowczyk.


Źródło: wislaportal.pl


Krzysztof Drzazga: - Każdy dzień tutaj jest dla mnie okazją do nauki

- Każdy trening jest dla mnie i dla pozostałych chłopaków szansą na pokazanie swoich umiejętności. Tego, że chce się być w tej meczowej osiemnastece. Jest nas w kadrze dwudziestu kilku i każdy na tę szansę czeka. Trener również daje nam szanse. Ja grając w rezerwach strzeliłem kilka bramek i zostało to zauważone. To na pewno cieszy, bo widać, że sztab to obserwuje. Każdy następny trening jest dla nas szansą i trzeba pokazywać swoje najlepsze strony - mówił obecny na dzisiejszej konferencji prasowej młody napastnik Wisły, Krzysztof Drzazga.

- Każda moja obecność w "osiemnastce" jest budująca i daje nowe doświadczenia. Tak jak już kiedyś powiedziałem - każdy dzień tutaj jest dla mnie okazją do nauki. Faktem jest, że to dopiero mój pierwszy profesjonalny klub, ale z dnia na dzień coraz lepiej się czuję. Wiadomo, koledzy z zespołu pomagają, sztab szkoleniowy również, żeby niczego nam tutaj nie brakowało. Z każdym kolejnym dniem jest lepiej i myślę, że będzie coraz lepiej. Każda moja obecność na ławce, każde minuty na boisku, każde wyjście w podstawowej jedenastce jest dla mnie budujące i daje to "kopa" do dalszej pracy - przyznał ponadto wiślak.

Jak na razie Drzazga ma w swojej kolekcji trzy występy w wiślackich barwach - z czego dwa "epizodyczne", bo parominutowe w spotkaniach z Podbeskidziem i Piastem, a także ponad godzinny przeciwko Zagłębiu.

- Nie ma we mnie żadnego zniecierpliwienia, ja nie jestem od ustalania składu, ja nie decyduje o tym kto ma grać, od tego jest trener. Ja mam skupić się na pracy, najważniejsze jest dobro zespołu. Moja forma ostatnio jest dobra, więc nie ma tutaj żadnej niecierpliwości - zakończył napastnik.


Źródło: wislaportal.pl


O rywalu

Pod lupą - Dawid Plizga

W poniedziałek Wisła Kraków na własnym stadionie zmierzy się z Termalicą Bruk-Betem Nieciecza. Jedną z czołowych postaci „Słoników" jest wypożyczony z Górnika Zabrze Dawid Plizga.

Dawid Plizga urodził się 17 listopada 1985 roku w Rudzie Śląskiej. Pierwsze piłkarskie szlify zbierał w klubie Stadion Śląski Chorzów. Po ukończeniu 18. roku życia Plizga przeniósł się do GKS-u Katowice. W debiutanckim sezonie w barwach "GieKSy" rozegrał sześć spotkań, podczas których zdobył dwie bramki. Kolejny rok w śląskiej ekipie skrzydłowy mógł uznać za udany. Był podstawowym graczem, a rozgrywki zakończył z trzema trafieniami w 26 meczach. Ze względów finansowych, prawnych i czysto sportowych jego klub spadł do czwartej ligi, a Plizga dla dobra kariery musiał szukać nowego pracodawcy.

Kontuzje, kontuzje, kontuzje

Po utalentowanego 20-latka zgłosiło się Zagłębie Lubin. W ekipie „Miedziowych" niemal z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem. Karierę Plizgi w pewnym momencie mocno przystopowała kontuzja, która wyłączyła go na prawie cały sezon. Wychowanek Stadionu Śląskiego Chorzów wrócił po długiej przerwie i jeszcze przez cztery sezony reprezentował barwy Zagłębia. Plizga nie opuścił klubu nawet wtedy, gdy "Miedziowi" zostali karnie zdegradowani do I ligi.

Po długiej przygodzie na Dolnym Śląsku przeniósł się do Białegostoku. Pierwszy sezon w Jagiellonii był dla niego pechowy. Po ośmiu kolejkach Ekstraklasy czekała go długa przerwa, ponieważ w meczu z Widzewem Łódź zerwał przednie więzadła krzyżowe prawej nogi. Kibice "Jagi" mogli go ujrzeć na boisku dopiero na finiszu rozgrywek. Uraz, jakiego doznał Plizga, nie zakończył jego piłkarskiej misji. Skrzydłowy zdołał się podnieść i zaliczył dwa rewelacyjne sezony w żółto-czerwonym trykocie. W lipcu 2014 roku przeniósł się na pół roku do Górnika Zabrze. W ekipie z Górnego Śląska nie zagrzał długo miejsca i w przerwie zimowej został wypożyczony do klubu z Niecieczy.

Krok w tył, dwa kroki w przód

Przenosiny do pierwszoligowego zespołu na tym etapie kariery Dawida Plizgi wydawałyby się raczej krokiem w tył aniżeli awansem sportowym. W pomarańczowej koszulce drużyny z Niecieczy zaliczył rewelacyjny debiut. Spotkanie z GKS-em Katowice zakończył z bramką na koncie, która dała jego klubowi trzy punkty. W ciągu półrocznego wypożyczenia Plizga zanotował 5 trafień i 4 asysty. Dobra forma skrzydłowego Termaliki pozwoliła "Słonikom" na zajęcie drugiego miejsca, premiowanego awansem do najwyższej klasy rozgrywkowej. Po tak udanym sezonie Plizga nie wrócił jednak do Zabrza, ponieważ włodarze klubu z Niecieczy chcieli go zatrzymać u siebie. Wypożyczenie zostało przedłużone i potrwa do końca czerwca 2016 roku.

Co ciekawe, Plizga ma w CV trzy spotkania w kadrze narodowej. Skrzydłowy z orzełkiem na piersi zadebiutował w meczu z Bośnią i Hercegowiną. Swoje pierwsze i jedyne trafienie zanotował w starciu z Mołdawią. Jego gol dał Biało-Czerwonym zwycięstwo. Plizga ostatni raz reprezentował Polskę na początku 2014 roku w meczu towarzyskim.

W obecnej edycji rozgrywek Ekstraklasy Plizga jest czołową postacią swojej drużyny. Może występować na prawym lub lewym skrzydle i to właśnie tam czuje się najlepiej. Sezon 2015/16 jest dla niego całkiem udany. W 29 meczach zdobył cztery bramki i postarał się o tyle samo asyst.

Przemysław Marczewski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Tak gra Termalica

Po pewnym zwycięstwie nad Górnikiem Łęczna, Wiślacy mają już osiem punktów przewagi nad strefą spadkową. Kolejna wygrana może zagwarantować ekipie Dariusza Wdowczyka utrzymanie bez oglądania się na inne zespoły. Krakowianie bez wątpienia podejdą więc bardzo zmobilizowani do poniedziałkowego spotkania u siebie. Rywalem Białej Gwiazdy będzie beniaminek Termalica Bruk-Bet Nieciecza, zajmujący obecnie 13. pozycję w lidze. Miejsce to jest jednak mylące, gdyż ekipa spod Tarnowa przegrywa z drużynami z miejsc 10-12 tylko gorszą lokatą w tabeli przed podziałem Ekstraklasy na dwie części.


Piłkarze Piotra Mandrysza na razie w grupie spadkowej zdobyli cztery oczka, pokonując Podbeskidzie 1:0 i bezbramkowo remisując z kielecką Koroną. W obu meczach niecieczan kluczem do wywalczenia punktów była solidna gra w obronie. Dotychczas zespół Termaliki w dziewięciu meczach nie stracił bramki. Jednym ze spotkań rozgranych „na zero” był pojedynek przeciwko Wiśle, na stadionie przy Reymonta, zakończony wynikiem 0:0. Wiślacy jednak ostatnio w każdym ze spotkań zdobywają co najmniej gola, zatem jubileuszowe, dziesiąte czyste konto w debiutanckim sezonie w Ekstraklasie będzie trudne do osiągnięcia dla poniedziałkowych gości. Którzy piłkarze będą starali się powstrzymać będących w gazie Wiślaków? Zapraszamy na analizę taktyczną Termaliki Bruk-Betu Nieciecza.

Bramka: Termalica jest kolejnym z zespołów, w których w obecnym sezonie występowali już trzej bramkarze. Rozgrywki rozpoczął Sebastian Nowak, lecz po koszmarnej kontuzji - złamaniu żuchwy - musiał pauzować przez kilkanaście kolejek. W jego miejsce do gry wskoczył Andrzej Witan, który na wiosnę oddał pozycję w składzie nowo pozyskanemu Krzysztofowi Pilarzowi. Wydawać się mogło, że doświadczony były golkiper m.in. GKS-u Bełchatów i Cracovii bez problemów będzie występował w wyjściowej jedenastce aż do końca sezonu, ale po starciu z Wisłą właśnie, do gry wrócił rekonwalescent Nowak, który od spotkania z Lechią nie opuścił bramki Termaliki ani na chwilę. Wszystko wskazuje też na to, że po dwóch meczach „na zero” z tyłu obsada pozycji bramkarza pozostanie niezmieniona.


Linia obrony: Odkąd w zimowej przerwie do klubu sprowadzony został 27-letni Ukrainiec Artiom Putiwcew, obrona niecieczan sprawuje się bardzo dobrze. Były zawodnik Metalista Charków prezentuje wysoki poziom, co nie umknęło uwadze selekcjonera ukraińskiej kadry Michajło Fomience, który powołał gracza Bruk-Betu do narodowej reprezentacji na spotkanie z Cyprem. Putiwcew został więc pierwszym reprezentantem kraju w historii „Słoników”. 27-latek próbowany był na pozycji lewego obrońcy, jednak w zespole Piotra Mandrysza uchodzi on za stopera, występującego zazwyczaj razem z Pavolem Stano - rutynowanym Słowakiem, który jako pierwszy obcokrajowiec w Ekstraklasie strzelił gole w barwach różnych ekip najwyższej klasy rozgrywkowej (Polonii Bytom, Jagiellonii, Korony, Podbeskidzia oraz Termaliki). Linię defensywy uzupełnią najprawdopodobniej Sebastian Ziajka - który ostatnie trzy spotkania rozegrał na lewej flance - a także znany z epizodu w Wiśle Kraków Patryk Fryc, który w meczu z Koroną był najjaśniejszym punktem niecieczańskiej drużyny.


Linia pomocy: Zespół Piotra Mandrysza przyzwyczaił już fanów do gry piątką pomocników. Jednym z dwóch graczy środka pola, odpowiedzialnym głównie za destrukcję, był do niedawna Bartłomiej Babiarz, lecz 27-latek stracił ostatnio miejsce w składzie. W jego miejsce na murawie zamelduje się najprawdopodobniej Dalibor Pleva - rekordzista klubu, jeśli chodzi o liczbę uzbieranych żółtych kartek. Na pozycji defensywnego pomocnika partnerować będzie mu 24-letni Mateusz Kupczak, autor jedynego gola w ubiegłotygodniowym meczu przeciwko Podbeskidziu. Przed wyżej wymienioną dwójką powinien pojawić się Patryk Misak, kolejny z zimowych nabytków niecieczan. Zawodnik pozyskany z absolutnego outsidera czeskiej Synot Ligi z miejsca stał się podstawowym rozgrywającym „Słoników”, sadzając na ławce m.in. Dawida Plizgę czy Tomasza Foszmańczyka. Drugi z nich wydaje się naturalnym zmiennikiem Misaka, gdyby był on niewidoczny. Na pozycji lewoskrzydłowego próbowany jest nominalny boczny obrońca, Dariusz Jarecki, który właśnie w drugiej linii rozegrał mecze w grupie spadkowej. Nowe ustawienie przyniosło Termalice korzyści, więc i w rywalizacji z Białą Gwiazdą możemy spodziewać się 35-latka na lewej flance. Po przeciwnej stronie na placu gry pojawi się o trzy lata młodszy Jakub Biskup, zawodnik z najdłuższym stażem w drużynie z Niecieczy, reprezentujący klub z podtarnowskiej wsi już od lipca 2011 roku.


Atak: W zimie do Słoników sprowadzonych zostało aż trzech zagranicznych napastników. Są to Elvis Bratanović, Vladislavs Gutkovskis oraz Stefan Nikolić. Do tej pory możliwość debiutu otrzymali tylko dwaj pierwsi, lecz były to zaledwie epizody. Powód tak rzadkiej gry nowych nabytków jest prosty - Wojciech Kędziora. 35-latek, zmobilizowany przybyciem nowych konkurentów, rozgrywa rundę życia. Były zawodnik m.in. Piasta Gliwice na wiosnę zdobył już pięć bramek i zanotował trzy asysty, jednak jego licznik zaciął się już kilka kolejek temu. W poprzednim spotkaniu przeciwko Koronie rutyniarz miał przed sobą pustą bramkę, lecz chybił. Wiele wskazuje więc na to, że mecz z Wisłą może być ostatnią szansą Kędziory na przekonanie trenera Mandrysza do pozostawienia go w pierwszym składzie. Krakowska defensywa zachowała jednak w Łęcznej czyste konto i będzie chciała kontynuować serię bez straconego gola. Na 35-latka czeka więc niełatwe zadanie.

Wiślacy w przypadku zwycięstwa osiągną dwucyfrową przewagę punktową nad strefą spadkową, Termalica w razie porażki niebezpiecznie zbliży się ku dołowi tabeli. W pojedynku dwóch zespołów z Małopolski bez wątpienia nikt nie odstawi nogi. Każdy mecz jest na wagę złota - taka jest zasada grupy spadkowej. Czy Wisła przedłuży serię spotkań bez porażki? Jak bardzo niecieczańska drużyna postawi się rozpędzonym krakowianom? O tym wszystkim przekonamy się już w poniedziałek. Pierwszy gwizdek sędziego Pawła Gila o godzinie 18.00. Wszystkich kibiców Białej Gwiazdy zapraszamy na stadion przy Reymonta!

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Relacje

Zadyszka wiślaków. Wisła - Termalica Bruk Bet 2-2

Po serii naprawdę dobrych, w wykonaniu piłkarzy Wisły, meczów - Ci złapali dziś solidną zadyszkę. Po słabym występie zaledwie remisujemy na własnym stadionie z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza 2-2. Wisła prowadziła po bramce z rzutu karnego Denisa Popoviča, na którą odpowiedział Wojciech Kędziora. W doliczonym czasie gry wiślacy znów wyszli jednak na prowadzenie, po golu Wilde'a-Donalda Guerriera, ale niecieczanie zdołali jeszcze wyrównać, a bramkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zdobył... bramkarz naszych gości Sebastian Nowak!

Spotkanie z zespołem z Niecieczy wiślacy rozpoczęli z jedną zmianą w wyjściowym składzie, w stosunku do naszego poprzedniego meczu w Łęcznej. W miejsce Wilde'a-Donalda Guerriera do "jedenastki" wskoczył Paweł Brożek, ale to bez wątpienia nie dlatego pierwsza część meczu była... beznadziejna.

Wiślacy od początku grali jakby bez należytej koncentracji i nic dziwnego, że to nasi rywale jako pierwsi stworzyli sobie sytuacje, które można było odnotować. W 11. minucie z dystansu uderzył bowiem Tomasz Foszmańczyk, ale Michał Miśkiewicz nie dał się zaskoczyć, choć jego interwencja nie była zbyt pewna. Zaraz potem niezbyt pewnie zachował się z kolei Maciej Sadlok, którego zbyt łatwo ograł tenże Foszmańczyk. Nasz obrońca zdołał jednak pomocnika Termaliki dogonić i niebezpieczeństwo zażegnać.

Wiślacy obudzili się ze swojego lekkiego letargu dopiero w minucie 18., kiedy to Patryk Małecki dobrze rozciągnął akcję, podając do Zdenka Ondráška. Ten odszukał w polu karnym Brożka, a wszystko skończyło się niecelną próbą Bobana Jovicia. Było to jednak wreszcie coś, czym można było zespół z Niecieczy postraszyć.

Jeszcze lepiej zrobił to pięć minut później Arkadiusz Głowacki, którego mocny strzał z dystansu przeleciał nieznacznie ponad bramką. W tę wręcz powinien za to w 30. minucie trafić Rafał Boguski. W polu karnym gości zamieszał Małecki, po czym zagrał na "długi słupek" do Brożka. Ten podał głową do Boguskiego, a pomocnik Wisły stojąc trzy metry od bramki fatalnie skiksował! Futbolówka poleciała bowiem obok słupka, a wiślak mógł tylko i wyłącznie złapać się za głowę.

Do końca pierwszej połowy działo się już niewiele. Miśkiewicz łatwo obronił bowiem jeszcze tylko w 34. minucie próbę z rzutu wolnego Stefana Nikolicia, a w 43. w polu karnym gości upadł wprawdzie Rafał Wolski, ale sędzia Paweł Gil nie dopatrzył się przewinienia.

Drugą połowę zaczynamy od próby z dystansu Bartłomieja Babiarza, ale ta poleciała w środek bramki i Miśkiewicz nie miał problemu z wyłapaniem piłki. Ważniejsze było jednak to, że wiślacy zaczęli wreszcie o wiele żwawiej poruszać się po boisku. I można powiedzieć, że na efekty tego nie trzeba było zbyt długo czekać. W bocznej części pola karnego i w kontakcie z rywalem upadł Boguski i sędzia wskazał na "wapno". Z niego nie pomylił się Denis Popovič i od 57. minuty prowadziliśmy 1-0.

Wiślacy na kolejną swoją okazję nie czekają zbyt długo, bo do 63. minuty, tyle że strzał Brożka został zablokowany. Nikt nie zablokował za to w 70. minucie wprowadzonego chwilę wcześniej Wojciecha Kędziory. Napastnik zespołu z Niecieczy miał zdecydowanie zbyt wiele miejsca przed naszym polem karnym i uderzył na tyle precyzyjnie przy słupku, że Miśkiewicz był bez szans i zrobiło się na nasze własne życzenie 1-1.

Nasi rywale po tym trafieniu zwietrzyli dla siebie szansę i w 74. minucie znów było groźnie pod naszą bramką, ale wiślakom udało się wybronić i wyszliśmy z wydawało się idealną kontrą, bo "trzech na dwóch"! Fatalnie piłkę zagrał jednak Wolski i szansa przepadła! W kolejnych minutach gra była nerwowa i na okazję czekaliśmy aż do 87. minuty - tyle że strzał sprzed pola karnego wracającego po kontuzji do gry Krzysztofa Mączyńskiego trafił w obrońcę.

I kiedy wydawało się, że już nic się nie zmieni - okazało się, że największe emocje były przed nami, bo w doliczonym czasie gry. Najpierw po rzucie wolnym i dobiciu niecelnego strzału Ondráška - gola zdobył dla nas "wciskając" piłkę do siatki Guerrier i zanosiło się na to, że nasza zwycięska passa wciąż będzie trwać. To jednak do naszych gości należało ostatnie słowo. Wywalczyli bowiem rzut rożny, po którym piłkę do naszej siatki skierował pozostawiony kompletnie bez "krycia"... bramkarz niecieczan, Sebastian Nowak!!! Nieprawdopodobne!!!

Wszystko kończy się więc remisem, ale też przyznać trzeba, że piłkarze Dariusza Wdowczyka mocno przespali dziś przede wszystkim pierwszą połowę, w której grali bardzo słabo. A że i w samej końcówce zabrakło im koncentracji, więc wszystko to zostało poniekąd ukarane.

Źródło: wislaportal.pl


Szalony remis przy Reymonta

Egzekutor rzutów karnych - Denis Popović
Egzekutor rzutów karnych - Denis Popović
Wilde-Donald Guerrier miał powody do radości.
Wilde-Donald Guerrier miał powody do radości.

Wisła zremisowała po szalonym meczu z Termalicą Bruk-Betem Nieciecza 2:2. Gole dla Wisły strzelili Popović i Guerrier, a dla gości Kędziora i - uwaga! - bramkarz, Sebastian Nowak, który w ostatniej akcji zdobył bramkę głową po rzucie rożnym.

W meczu kończącym 33. kolejkę Ekstraklasy, Wisła podejmowała beniaminka z Niecieczy, zajmującego 13. miejsce w Ekstraklasie. Zwycięstwo Białej Gwiazdy oznaczałoby dla niej 10-punktową przewagę nad strefą spadkową - podopieczni Dariusza Wdowczyka mieli więc o co grać.

Trener gości, Piotr Mandrysz, zaskoczył wszystkim nowym zestawieniem zespołu. W porównaniu z poprzednim spotkaniem Słoników w wyjściowej jedenastce pojawiło się aż pięciu nowych zawodników. Na ławce rezerwowych usiadł m.in. Wojciech Kędziora, najskuteczniejszy piłkarz Termaliki. Nowe ustawienie niecieczan zaskoczyło również Wiślaków, którzy na początku oddali plac gry przyjezdnym. Przez pierwsze dziesięć minut to Termalica była zespołem grającym piłką i to jej piłkarze stworzyli pierwszą bramkową sytuację. Na strzał z ok. 25 metrów zdecydował się Tomasz Foszmańczyk, lecz Michał Miśkiewicz na raty złapał piłkę.

Na odpowiedź Wisły kibice musieli czekać do 17. minuty. Świetną zespołową akcję zapoczątkował przerzutem Małecki, piłkę na prawej flance opanował Ondrasek, któy wystawił ją powracającemu po kontuzji Brożkowi. Ten zdołał jeszcze zgrać futbolówkę do nabiegającego Jovicia, a Słoweniec huknął z woleja obok bramki strzeżonej przez Sebastiana Nowaka.

Pięć minut później pod bramką niecieczan zrobiło się naprawdę gorąco. Do ofensywnej akcji Wiślaków włączył się Arkadiusz Głowacki, który zdecydował się na potężny strzał zza pola karnego. Piłka opadła jednak minimalnie za późno i wylądowała tylko na górnej siatce bramki gości. Była to najgroźniejsza sytuacja bramkowa w pierwszych trzydziestu minutach. Mecz toczył się głównie w środku boiska i choć Wiślacy odzyskali inicjatywę to nie potrafili sforsować defensywy Słoników.

W 31. minucie Wisła powinna wyjść na prowadzenie. Koronkową akcję Wiślaków swoją szarżą rozpoczął Jović, który odegrał piłkę do Wolskiego. Rozgrywający Białej Gwiazdy zgrał futbolówkę do Ondraska, a ten poszukał w polu karnym Małeckiego. "Mały" zatańczył z piłką i minął obrońców, po czym zacentrował w kierunku dalszego słupka, wprost na głowę Pawła Brożka, który zamiast strzelać, podał do nadbiegającego Boguskiego. Skrzydłowy Białej Gwiazdy nie trafił jednak do bramki z 4 metrów. Była to więcej niż stuprocentowa sytuacja.

Pięć minut przed końcem pierwszej połowy do głosu znowu doszli piłkarze Bruk-Betu. Na szczęście Wiślacy mieli w składzie Arkadiusza Głowackiego, który po profesorsku neutralizował ofensywne poczynania gości. To właśnie dzięki kapitanowi Wisły w dogodnej sytuacji Stefan Nikolić nie zdołał oddać strzału głową.

Kontrowersja przed przerwą, karny po

W 43. minucie w pole karne wpadł Rafał Wolski, który po kontakcie z przeciwnikiem upadł na murawę. Sędzia Paweł Gil nie dopatrzył się jednak przewinienia i nakazał grać dalej. Pierwsza część spotkania zakończyła się więc wynikiem bezbramkowym i małą kontrowersją.

Mocnym uderzeniem drugą połowę rozpoczęli przyjezdni. Po raz kolejny na strzał z dystansu zdecydował się najaktywniejszy wśród rywali Foszmańczyk, lecz ponownie piłka trafiła wprost w ręce Miśkiewicza.

Wisła, tak jak na początku pierwszej połowy, pozwoliła wyszumieć się przeciwnikom, po czym wzięła się za atakowanie. Jedna z ofensywnych akcji Wiślaków przyniosła im jedenastkę. W polu karnym Mateusz Kupczak sfaulował Rafała Boguskiego, a Paweł Gil tym razem wskazał na "wapno". Do piłki podszedł Denis Popović i strzałem w lewy dolny róg pokonał Sebastiana Nowaka. Bramkarz Słoników był bliski obrony, lecz piłka przeleciała mu pod brzuchem. Przy Reymonta zrobiło się więc 1:0.

Termalica, zmuszona do pogoni za wynikiem, otworzyła się, co sprzyjało Wiślakom w konstruowaniu ataków. W 64. minucie Sebastian Nowak odbił piłkę przed siebie, prosto pod nogi Pawła Brożka. Napastnik Białej Gwiazdy zgasił futbolówkę do ziemi i zdecydował się na strzał, jednak ofiarna interwencja dwóch graczy Bruk-Betu zapobiegła utracie kolejnego gola.

W 66. minucie trener gości w miejsce niewidocznego Nikolicia wprowadził Wojciecha Kędziorę. Piotr Mandrysz miał nosa do 35-latka, a ten w jednym ze swoich pierwszych kontaktów z piłką zdobył gola. Mierzony strzał z ok. 20. metra w prawy dolny róg był poza zasięgiem Miśkiewicza, a futbolówka zatrzepotała w siatce. Stracona bramka podrażniła Wiślaków, lecz ich próby długo nie przynosiły żadnego skutku. Dariusz Wdowczyk zdecydował się wprowadzić na boisko Wilde-Donalda Guerriera i kolejnego rekonwalescenta, Krzysztofa Mączyńskiego.

Na pierwszą ciekawą sytuację w ostatnim kwadransie gry kibice musieli czekać do 86. minuty. Wtedy to bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego Maciej Sadlok próbował zaskoczyć Nowaka. Bramkarz gości był jednak na posterunku.

Gol życia golkipera

Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, gola na 2:1 zdobyli Wiślacy. Po wrzutce Jovicia o strzał pokusił się Ondrasek, do niecelnego uderzenia Czecha nogę dołożył Guerrier, a piłka wturlała się do bramki Słoników.

Wiślacy mieli już zwycięstwo w garści, lecz w ostatniej chwili wyrwał je im nie kto inny, a bramkarz gości - Sebastian Nowak. Rosły golkiper wbiegł w pole karne przy ostatnim rzucie rożnym niecieczan i strzałem głową pokonał Miśkiewicza, ustalając wynik spotkania na 2:2. Termalica w ostatniej chwili wyszarpała remis przy Reymonta, a punkt zdobyty w Krakowie przybliża ją do utrzymania.

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Ostatnie sekundy meczu ...
Ostatnie sekundy meczu ...
Szalona radość po zdobyciu gola przez bramkarza.
Szalona radość po zdobyciu gola przez bramkarza.

Tylko remis z Termaliką, gol bramkarza gości

Drugi remis pod wodzą Dariusza Wdowczyka zanotowała w poniedziałek Wisła Kraków. W meczu 33. kolejki zremisowała przed własną publicznością 2:2 z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza.

Od początku spotkania, czego można było się spodziewać, dłużej przy piłce utrzymywali się wiślacy. Termalica postawiła jednak gospodarzom trudne warunki, nie pozwalając im na stwarzanie sytuacje. Goście nie zamierzali się także bronić i sami szukali swoich okazji. Pierwszy celny strzał kibice obejrzeli w 11. minucie. Z dystansu nieprzyjemnie strzelał Foszmańczyk i sprawił sporo problemów Miśkiewiczowi.

Wisła odpowiedziała siedem minut później, ale piłka po strzale Jovicia z prawej strony pola karnego minęła bramkę. Podopieczni Dariusza Wdowczyka powinni natomiast wyjść na prowadzenie w 35. minucie. Wówczas po świetnej akcji zespołu fatalnie spudłował Boguski. Zawodnik Wisły stojąc trzy metry przed bramki źle trafił w piłkę po świetnym zgraniu głową Brożka.

Ze strony Wisły dwa razy z dystansu uderzać próbował Głowacki. Obie próby były bardzo mocne, ale również niecelne. Ostatecznie w pierwszej połowie nie padła ani jedna bramka.

W 56. minucie prowadzący to spotkanie sędzia Paweł Gil podyktował rzut karny dla Wisły, po tym jak Kupczak sfaulował w polu karnym Boguskiego. Jedenastkę nie bez problemów wykorzystał Popović, tym samym wyprowadzając Wisłę na prowadzenie. Trener gości na stratę bramki zareagował wprowadzeniem Kędziory i Plizgi i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Pierwszy z nich, już kilka minut po wejściu na boisko, doprowadził do wyrównania. Kędziora pokonał Miśkiewicza precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego.

Nie był to jednak koniec emocji w tym meczu. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry Wisła ponownie wyszła na prowadzenie. Tym razem na listę strzelców wpisał się Guerrier, który z najbliższej odległości wpakował futbolówkę do bramki po wstrzeleniu jej przez Ondraska. W tym momencie wydawało się, że Wisła zapisze na swoje konto kolejne trzy punkty. Tak się jednak nie stało.

W ostatniej akcji meczu Termalica uratowała jeden punkt. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, piłka trafiła na głowę zupełnie niepilnowanego… bramkarza gości Sebastiana Nowaka, który strzałem przy słupku nie dał szans golkiperowi Wisły.

Źródło: wislakrakow.com

Szalona końcówka - marna rekompensata słabego meczu

Dodano: 2016-04-26 13:07:16 (aktualizacja: 2016-04-28 21:51:16)

(MARCIN) / Wislalive.pl

Wisła po szalonej końcówce remisuje z Termalicą 2:2. W doliczonym czasie gry wydarzyło się niemal tyle co w ciągu regulaminowych 90-ciu.

Takiego meczu raczej nikt się nie spodziewał. Beznadziejna pierwsza połowa, niewiele lepsza druga i 2 bramki w 2 minuty, które zamknęły zawody. Tak w skrócie można opisać poniedziałkowe spotkanie, drużyn bijących się o utrzymanie. Wydaje się, że był to najsłabszy mecz Wisły pod wodzą trenera Wdowczyka. Brakowało pomysłu na grę, zaangażowania i mobilizacji, a przede wszystkim składnych akcji, kończonych sytuacjami bramkowymi. Niecieczanie również dostosowali się do niemrawej gry gospodarzy i znacznie przyczynili się do kiepskiej oceny spotkania. Jedyne za co można pochwalić oba zespoły to zdecydowanie skuteczność. Wisła 2 celne uderzenia zamieniła na dwie bramki, natomiast Termalica stwarzając sobie ledwie pół dobrej okazji, zdobyła również 2 gole.


Dariusz Wdowczyk postawił na swoją „żelazną” 11-stkę. W porównaniu do poprzedniego spotkania w Łęcznej jedynie Donald Guerrier stracił miejsce w podstawowym składzie. Zastąpił go Paweł Brożek, który po kontuzji wrócił prosto do wyjściowej jedenastki. Dużo więcej zmian, w stosunku do ostatniego występu, nastąpiło w składzie drużyny spod Tarnowa. Przede wszystkim na ławce mecz rozpoczął najlepszy strzelec drużyny Wojciech Kędziora. Poza nim trener Mandrysz zdecydował się zrezygnować z również ofensywnie usposobionych: Plevy, Biskupa, Misaka i Jareckiego. Ich miejsce zajęli nieobecni ostatnio w „wyjściowym garniturze”: Nikolic, Foszmańczyk, Babiarz, Gutkovskis i Sołdecki.

Przebieg gry

Spotkanie od samego początku nie należało do najciekawszych. W pierwszych minutach delikatną przewagę uzyskała ekipa gości. To oni też po raz pierwszy stworzyli zalążek dobrej okazji. W 11 minucie z dystansu uderzył Foszmańczyk, jednak jego silny strzał wymierzony był prosto w Miśkiewicza, który miał trochę problemów ze złapaniem piłki.Potem stopniowo coraz większą inicjatywę zyskiwała Wisła, jednak niewiele z tego wynikało. Na pierwszą szansę gospodarzy musieliśmy poczekać do 18 minuty. Wtedy Ondrasek wygrał fizyczną walkę o pozycję, zagrał w pole karne, tam sprytnie zachował się Brożek, wycofując piłkę do Jovica, który jednak fatalnie przestrzelił. 6 minut później na uderzenie z przed pola karnego zdecydował się Głowacki. Kapitan niestety pomylił się nieznacznie i nie udało mu się umieścić futbolówki za kołnierzem Nowaka. 30 minuta przyniosła nam w końcu pierwszą, ładną, składną akcję Wisły. Rozpoczął ją Jovic, który świetnym rajdem zszedł do środka pola, wypatrzył przed polem karnym Wolskiego, ten piętą skierował piłkę do Ondraska. Czech szybko obsłużył podaniem Małeckiego, który po serii zwodów zdecydował się na wrzutkę na dalszy słupek. Tam piłkę głową zgrał Brożek prosto do Boguskiego, jednak ten z 4 metrów fatalnie przestrzelił. Jedyna sytuacja w pierwszej połowie, w której naprawdę musiał wykazać się Miśkiewicz miała miejsce w 41 minucie. Po ciekawym rozegraniu rzutu rożnego do wymagającej interwencji bramkarza zmusił Putiwcew, jednak wcześniej boczny arbiter podniósł chorągiewkę.

Gramy (gra się) do końca!

Pierwsza odsłona gry do złudzenia przypominała środowe starcie z Górnikiem. Z resztą druga również do pewnego momentu wyglądała jak w Łęcznej. 56 minuta po akcji Wolskiego, piłka trafia do Boguskiego, ten w polu karnym zostaje delikatnie zahaczony przez Kupczaka. Taki kontakt wystarczył, aby przewrócić pomocnika BG i dać sędziemu pretekst do odgwizdania karnego. Tak też się dzieje, a do piłki podobnie jak na Lubelszczyźnie podchodzi Popovic, Nowak również wyczuwa strzelającego, jednak piłka przechodzi pod rękami bezradnego golkipera.

Stracona bramka zmusza Niecieczan do bardziej ofensywnej gry. Tutaj pojawia się różnica, w stosunku do meczu z Górnikiem, gdyż ich starania przynoszą oczekiwany efekt. 70 minuta rajd wprowadzonego chwilę wcześniej Kędziory. Mocne celne uderzenie sprzed pola karnego w prawy róg bramki i 9-ty gol w tym sezonie napastnika. Głowacki i Guzmics nie zdążają zablokować strzału i mamy remis.

Utracone prowadzenie sprawiło, że znów trochę lepiej prezentowała się Wisła, jednak nasze ataki dalej były dość nieudolne. Cały czas nie udawało się stworzyć klarownej okazji, aby przechylić szalę zwycięstwa na właściwą stronę. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, w 92 minucie piłkę w pole karne posłał Jovic. Do strzału złożył się Ondrasek, jednak jego uderzenie okazało się bardzo nieudane. Na całe szczęście na linii strzału znalazł się zmiennik Guerrier, który dość przypadkowo zmienił tor lotu futbolówki i umieścił ją w siatce. W tym momencie pomyślałem, że w końcu los nam sprzyja i to nam uda się zwyciężyć po bramce w samej końcówce. Nic bardziej mylnego. 93 min Plizga wykonuje rzut rożny. Do piłki dopada zupełnie niepilnowany 193-centymetrowy golkiper Niecieczan i strzałem głową ustala wynik spotkania. Nie wiadomo kto był odpowiedzialny za krycie Nowaka i czy taki wariant w ogóle był ćwiczony. Pewne jest jednak to, że nie było założeń, aby Sadlok, Głowacki i Guzmics jednocześnie kryli Stano, a taka sytuacja miała miejsce.

Słaby mecz całej drużyny


Jeśli po tym spotkaniu można kogoś wyróżnić to chyba jedynie Bobana Jovica. Słoweniec jak zwykle podłączał się do akcji ofensywnych. Tym razem był jednak bardzo konkretny i miał udział w zasadzie przy wszystkich groźnych akcjach. Wydaje się również, że pod naszą bramką był najpewniejszy spośród czwórki defensorów. Poza nim nie można znaleźć zbyt wielu pozytywów. Donald za bramkę? Raczej nie, gdyż został po prostu nastrzelony. „Boguś” niby wywalczył karnego, ale w wielu przypadkach był niedokładny, a przestrzelona "setka" definitywnie zdecydowała o słabym występie Wiślaka. „Głowa” teoretycznie w wielu sytuacjach ratował tyłki kolegom z drużyny, jednak przy obu bramkach mógł zachować się lepiej. Dla kapitana był to mecz szczególny, gdyż dzięki występowi objął ósme miejsce wśród graczy z największą liczbą spotkań w Ekstraklasie. Błyszczący w ostatnim czasie Wolski i Małecki byli dziś cieniami samych siebie, jakby przytłoczyła ich obecność selekcjonera Nawałki na trybunach. Bardzo blado wypadł powrót „Brozia”. Były reprezentant Polski dał o sobie znać jedynie w dwóch sytuacjach, kiedy jego podań na bramki nie zdołali zamienić koledzy. Inny reprezentant, „Mąka”, powrócił na boisko po 135 dniach przerwy. Defensywny pomocnik potrzebuje teraz grać jak najwięcej, aby wrócić do formy i zapewnić sobie wyjazd do Francji. "To jest właśnie różnica między piłką nożną, a innymi dyscyplinami, w których to trenerzy mogą wziąć czas i przekazać zawodnikom pewne wskazówki. W swoim życiu trenerskim przeżywałem takie szaleństwa przy lini bocznej, uważam że nie wpływa to dobrze na samych zawodników. Sam przekaz do piłkarzy czasami w ogóle nie dociera. Mamy przerwę 15 minutową, gdzie możemy sobie wytłumaczyć wszystko to co było w pierwszej połowie i próbować coś zmienić. Różne są metody prowadzenia drużyny, ja akurat tak to widzę, że mobilizowanie i pokrzykiwanie zawodników z boku - oczywiście. Jak mam jednak mobilizować i pokrzykiwać na zawodnika, który jest po drugiej stronie boiska? Krzycząc przez tubę? Raczej nie. Mamy od początku spotkania nakreślony plan i to nie było dziś realizowane. Podejmowaliśmy złe decyzje, właściwie w każdej formacji. Przede wszystkim w ofensywie nie wyglądało to najlepiej" – tłumaczył słabe zawody po ich zakończeniu trener.

Niewygodny rywal

Drużyna z Niecieczy ewidentnie nie leży Białej Gwieździe. Nie potrafimy wygrać drugiego meczu u siebie z beniaminkiem. W dwóch ostatnich meczach ze Słoniami tracimy aż 4 bramki, co mimo małej ilości czystych kont jest niecodziennym wynikiem. Bramka stracona w 93 minucie jest jakby zwieńczeniem tego sezonu, kiedy wielokrotnie zdarzało nam się gubić punkty w końcówkach spotkań. Tym razem 3 oczka odebrał nam bramkarz rywali, co dobitnie pokazuje jak bardzo brakuje nam koncentracji w końcowych minutach. Co ciekawe 3 lata temu, kiedy nasi rywale byli niemal pewni awansu do Ekstraklasy, stracili gola na wagę promocji w doliczonym czasie gry, przedostatniego spotkania w sezonie z Olimpią. Wtedy szczęśliwym strzelcem okazał się bramkarz ekipy z Grudziądza (były Wiślak Michał Wróbel). Dziś bramka zdobyta przez bramkarza Niecieczy może okazać się na wagę utrzymania. Podobno bilans szczęścia zawsze wychodzi na zero. Tylko czemu zupełnie nie dotyczy to Wisły?

Pozostaje nam szukać kolejnych punktów w Kielcach, gdzie definitywnie możemy zapewnić sobie utrzymanie, jeśli inne wyniki dobrze się dla nas ułożą, a my oczywiście wygramy. Zadanie będzie trochę utrudnione gdyż swoje czwarte żółte kartki obejrzeli Popović i Małecki, w związku z czym w sobotę nie wystąpią. Warto wspomnieć, że poprzednie 3 kartoniki „Mały” zarobił jeszcze w barwach Pogoni, a w 10 poprzednich grach dla BG uniknął choćby jednej kary indywidualnej.

(NORF)




Gdy się nie umiera, to się remisuje

Dodano: 2016-04-25 23:29:57 (aktualizacja: 2016-04-26 14:41:38)

(MARCIN)

Siłą Wisły Kraków jest beton. Beton w postaci mniej więcej 10 000 widzów, którzy nie zważając na wyniki, aktualną formę sportową Białej Gwiazdy, rangę przeciwnika, dzień i porę meczu oraz nie zważając na nic innego zawsze na R22 przybędą.

W poniedziałkowy wieczór gracze BG nie do końca ten sztywny elektorat uszanowali. Piszący te słowa odczuwał jakoby Termalica nie wyzwalała w Wiślakach adekwatnych pokładów energii i woli walki. Jakby walka w grupie spadkowej była dla nich pewną formą kary. Wisła dziś nie umierała za zwycięstwo i pewnie dlatego tej wygranej ostatecznie nie wyszarpała. Mimo, że była tego blisko, bo niemal z końcowym gwizdkiem sędziego na 2-1 strzelił Guerrier. Wszystkim jednak "nosa utarł" bramkarz gości Sebastian Nowak, który strzelił gola po kornerze w ostatniej akcji meczu.

Słabiej dziś zagrał Patryk Małecki. Słabiej Maciej Sadlok i słabiej Rafał Wolski. Drastycznie przestrzelił w pierwszej połowie po bardzo dobrej kombinacji Rafał Boguski, który też zagrał poniżej normy. Słowa szacunku należą się Zdenkowi Ondraszkowi, który zawsze stara się walczyć, rozbija przeciwników, ma siłę i ochotę. Nieźle radził sobie strzelec pierwszego gola (z rzutu karnego) Denis Popović, który najwyraźniej dostał pozytywnego powera po objęciu sterów przez Dariusza Wdowczyka.


Źródło: wislalive.pl


Wciąż punktujemy

Wpisany przez Bogdan

poniedziałek, 25 kwietnia 2016 22:47

W „derbach Małopolski” Wisła Kraków zremisowała z Termaliką Bruk – Bet Nieciecza 2:2. Po bezbramkowej pierwszej połowie, pierwsza gola zdobyła „Biała Gwiazda”.

Denis Popović wykorzystał rzut karny po faulu na Rafale Boguskim. Niecały kwadrans później goście odpowiedzieli za sprawą Wojciecha Kędziory, który popisał się fantastycznym strzałem z 20 metra. W doliczonym czasie bramkę dla krakowian zdobył Donald Guerrier, jednak w ostatniej akcji meczu punkt dla niecieczan wywalczył… bramkarz Sebastian Nowak, który po rzucie rożnym główką pokonał Michała Miśkiewicza.

Wisła do tego spotkania przystąpiła w składzie, w którym w Niecieczy Dariusz Wdowczyk rozpoczynał swoją kadencję. Obok Zdenka Ondraska w ataku zameldował się Paweł Brożek, a w środku pomocy wraz z Denisem Popoviciem operować miał Rafał Wolski, którego kontuzja odniesiona w meczu z Górnikiem Łęczna, nie okazała się na tyle poważna by nie wystąpił w dzisiejszym spotkaniu. Na skrzydłach ponownie wspierać ich mieli Rafał Boguski i Patryk Małecki. Defensywa również nie uległa przemeblowaniu: dyrygować nią miał Arkadiusz Głowacki, wspierany przez Węgra Richarda Guzmicsa, a na bokach obrony w wyjściowej 11 wystąpili Boban Jović i Maciej Sadlok. Tak jak Dariusz Wdowczyk powrócił do swojego żelaznego zestawienia, tak Piotr Mandrysz zrobił prawdziwą kadrową rewolucję w formacji ofensywnej swojego zespołu. Jedynie Mateusz Kupczak zachował miejsce w składzie względem ostatniego, bezbramkowo zremisowanego spotkania z Koroną Kielce. Wojciecha Kędziorę w ataku zastąpił Stefan Nikolić, a za Czarnogórcem ustawieni Bartłomiej Babiarz, Tomasz Foszmańczyk i Vladislavs Gutovskis.

Pierwsze 10 minut upłynęło w bardzo spokojnym tempie i ciężko było wskazać drużynę która dominowała w tym fragmencie gry. W 11. groźnie uderzał Foszmańczyk, piłkę przed siebie odbił Miśkiewicz, lecz Patryk Fryc nie zdążył z dobitką. Wiślacy od początku mieli problem z dokładnymi dośrodkowaniami. Zarówno wrzutka Jovicia z pierwszych minut spotkania, jak i Małeckiego w 15. padły łupem Nowaka.

W 18 minucie groźną kontrę wyprowadziła Wisła. Dogranie Ondraska przed pole karne wybili obrońcy, tam dopadł do futbolówki Jović, jednak fatalnie przestrzelił. Pięć minut później na uderzenie z dystansu zdecydował się wiślacki kapitan, jednak piłka wylądowała na górnej siatce.

W 30 minucie powinno być 1:0 dla Wisły. Najpierw z prawej strony do środka wbiegł Jović, dograł do Wolskiego, ten odegrał piętą do Ondraska, który rozciągnął akcję na lewą stronę pola karnego do Małeckiego. „Mały” wdał się w skuteczny drybling, dorzucił do linii końcowej, tam piłkę głową zgrał „Brozio”, a z czterech metrów do bramki nie trafił Boguski.

W 43 w polu karnym padł Wolski, jednak gwizdek Pawła Gila milczał jak zaczarowany. W doliczonym czasie dośrodkowanie Artema Putiwcewa bez problemu wyłapał Miśkiewicz i był to ostatni epizod bezbramkowej pierwszej części spotkania.

Na początku drugiej połowy minimalną przewagę miała Wisła. W 50 minucie tuż przed polem karnym faulowany był „Wolak”, sam poszkodowany uderzył jednak prosto w mur. W 53 minucie piłkę wrzucał Putiwcew, minął się z nią „Misiek”, jednak żaden z zawodników „Słoników” nie zamykał tej akcji.

Dwie minuty po wybornej szansie niecieczan, w polu karnym faulowany przez Mateusza Kupczaka był Boguski, a pewnym egzekutorem jedenastki został po raz kolejny w tym sezonie Popović. Była to jego trzecia bramka z rzutu karnego.

 Po straconej bramce otworzyła się Termalica, co stworzyło sporo okazji dla „Białej Gwiazdy”. Jedną z nich zmarnował „Brozio”, kiedy jego strzał zza szesnastki zablokowali obrońcy gości. 

Gdy wydawało się, że to Wisła podwyższy prowadzenie, bramkę zdobyła Termalica. Miśkiewicza strzałem z 20 metrów pokonał wprowadzony pięć minut wcześniej Kędziora. Pasywnie w tej sytuacji zachowała się wiślacka obrona, która pozwoliła przebiec napastnikowi „Słoników” dobre 20 metrów z piłką.

W 85 minucie ostro z rzutu wolnego dośrodkowywał Maciej Sadlok. Z podania wyszedł strzał, który zmierzał „za kołnierz” Nowaka, jednak ten zdołał jedną ręką wybić futbolówkę ze światła bramki.

Gdy wydawało, że spotkanie zakończy się remisem 1:1, bramkę zdobył Donald Guerrier. Jović przerzucił do Ondraska, ten dośrodkował, a szczęśliwie Haitańczyk umieścił piłkę w siatce. Radość kibiców Wisły nie trwała jednak długo. Ostatnim akcentem tego meczu był rzut rożny, po którym drogę do bramki Miśkiewicza znalazł jego niecieczański vis a vis, Nowak.

Już w sobotę Wisła uda się do Kielc by podtrzymać swoją świetną serię bez porażki. Niestety, wraz z kolegami nie pojedzie strzelec pierwszej bramki, Popović, który otrzymał czwartą żółtą kartkę i będzie musiał w najbliższym spotkaniu pauzować. Nieciecza na swoim stadionie podejmie Górnika Łęczna. „Biała Gwiazda” wciąż przewodzi tabeli grupy spadkowej. Ma 8 punktów przewagi nad strefą spadkową i zaledwie punkt nad ścigającym ją Śląskiem. Natomiast niecieczanie mają już 3 punkty przewagi nad Podbeskidziem, ostatnią drużyną znajdującą się w bezpiecznej strefie.


Źródło: skwk.pl

Pomeczowe wywiady

Dariusz Wdowczyk: - To nie był nasz mecz

- Druga połowa, a szczególnie ta końcówka, dostarczyła sporo emocji wszystkim, którzy ten mecz oglądali. Bardzo żałuję, że nie nie udało nam się zakończyć trzema punktami, ale to nie był "nasz mecz". Od samego początku graliśmy wolno, brakowało nam pomysłu. Decyzje które podejmowaliśmy nie były właściwe - powiedział po zremisowanym w dość dramatycznych okolicznościach spotkaniu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza, trener Wisły, Dariusz Wdowczyk.

- Końcówka meczu, nasze prowadzenie i właściwie niewiele czasu zostało, żeby sędzia zakończył mecz. No ale - ostatni rzut rożny i bramkarz strzela nam bramkę i to jest myślę zasłużony remis, choć niewiele brakowało, abyśmy po tym słabym spotkaniu zdobyli trzy punkty - dodał opiekun wiślaków.

- To jest właśnie różnica między piłką nożną, a innymi dyscyplinami, w których to trenerzy mogą wziąć "czas" i przekazać zawodnikom pewne wskazówki. W swoim życiu trenerskim przeżywałem już takie "szaleństwa" przy linii bocznej, uważam że nie wpływa to dobrze na samych zawodników. Sam przekaz do piłkarzy czasami dociera, a czasami w ogóle nie dociera. Mamy 15-minutową przerwę, gdzie możemy sobie wytłumaczyć wszystko to, co było w pierwszej połowie i próbować coś zmienić. Różne są metody prowadzenia drużyny, ja akurat tak to widzę, że mobilizowanie i pokrzykiwanie zawodników z boku - oczywiście można, ale jak mam mobilizować i pokrzykiwać na zawodnika, który jest po drugiej stronie boiska? Krzycząc przez tubę? Raczej nie. Mamy od początku spotkania nakreślony plan spotkania, a to jak mieliśmy grać nie było dziś realizowane. Podejmowaliśmy złe decyzje, właściwie w każdej formacji, a szczególnie w ofensywie, gdy rozgrywaliśmy piłkę - nie wyglądało to najlepiej - zauważył Wdowczyk.

- Nigdy nie zdarzyło się w mojej karierze, żeby bramkarz strzelił bramkę, czy to dla mojego zespołu, czy to dla drużyny przeciwnej. Jeżeli miałbym się podjąć analizy, to Boban Jović wybił piłkę na rzut rożny, nie widząc zawodnika, który był za nim, był to Dawid Plizga. Trudno było mu ocenić sytuację, ale wybicie na rzut rożny to jeszcze nie jest bramka. Dużo szczęścia trzeba mieć, to jest smutne, że straciliśmy punkty, ale taka sytuacja zdarza się raz na ile spotkań? - pytał opiekun "Białej Gwiazdy".

Trener Wdowczyk na przedmeczowej konferencji, zapytany o analizę przeciwnika, wspominał o stałych fragmentach gry. Dziś, jak na ironię losu, straciliśmy jednak decydującą bramkę właśnie po rzucie rożnym. - Nie braliśmy pod uwagę tego, że przy stałych fragmentach gry będzie brał bramkarz drużyny przeciwnej. Tego akurat nie przewidzieliśmy - przyznał Wdowczyk.

- Martwi mnie to, że wypuściliśmy wynik w końcówce spotkania. Jak widać, nie jest łatwo grać przeciwko drużynie, która broni się i przez którą musimy się przebijać. O ile w Łęcznej prowadziliśmy gdzieś ten atak pozycyjny, to w dzisiejszym meczu tego ataku pozycyjnego nie było. Poprzez zagrywanie długich piłek - to nie jest nasza gra. Kładę to na kark słabszej dyspozycji dnia. Szykujemy się do kolejnego spotkania. Myślę, że nie wszyscy byli dziś mentalnie skupieni na tym meczu. Robimy pewnego rodzaju szablon, motywujemy zawodników w różny sposób, bo przecież jeszcze się nie utrzymaliśmy i nie mamy takiej przewagi, że możemy sobie pozwolić na swobodną grę z kimkolwiek. Mało tego, musimy być naprawdę do końca skoncentrowani, a chcemy zdobywać punkty. To jest coś o czym mówiliśmy cały czas. Tylko w ten sposób jestem w stanie to wytłumaczyć, że ta nasza dyspozycja od początku meczu nie była najlepsza i wszystkie decyzje, które podejmowaliśmy, w większości były opóźnione. Chociażby sytuacja z końcówki meczu, gdzie Rafał Wolski dostaje piłkę w akcji "3 na 2" i rozgrywa… jak nie Rafał. Spowolniona akcja i zdążyli wrócić chociaż "wyjeżdżaliśmy" z dobrym kontratakiem w przewadze. Tak się jednak zdarza, każdemu z zawodników, moi mieli dziś słabszy dzień - powiedział, w pewnym sensie usprawiedliwiając słabszy występ, trener Wisły.

- Jeżeli miałbym się odnieść do pierwszej straconej bramki - to znowu jest taka sytuacja, gdzie Rafał próbował zagrać trudne podanie, ale ja już oglądałem to w powtórce i tam było trzech naszych piłkarzy. Gdyby ta piłka przeszła, to moglibyśmy się cieszyć z akcji, która się wytworzyła, a być może nawet z bramki. Rafał podjął taką decyzję, że chciał tą akcję tam skierować. Niestety poszedł przechwyt do Babiarza, później piłka była zagrana do Kędziory. Być może gdyby bliżej niego był Maciej Sadlok i do końca by go odprowadzał, to może tej sytuacji by nie było. Maciek zabezpieczył jednak swoją lewą stronę, bo nią właśnie włączał się jeden z piłkarzy gości. Stworzyło się miejsce dla Kędziory, który w ułamku sekundy oddaje strzał, wślizg zrobił i Guzmics i Arek Głowacki, piłka jednak dobrze uderzona z rotacją, odchodząca, w boczną siatkę. Michał Miśkiewicz nie miał żadnych szans. Ja powtarzam, wszystko zaczęło się od Rafała Wolskiego, z jego podania poszła kontra, ale absolutnie go za to nie winię, że stracił w tamtej sytuacji piłkę. Powtarzam, jeżeli mamy jeden procent szansy na to żeby piłka przeszła w ataku, to próbujmy. Jeżeli mamy jeden procent szans, że piłka nie dojdzie do naszego partnera w defensywie, to nie podejmujemy takiego ryzyka - analizował trener.

Po dzisiejszym dramatycznym meczu, ze składu na następny mecz wypadają dwie czołowe postacie zespołu, Patryk Małecki i Denis Popovič. Na koniec konferencji trener zapytany został o ewentualne personalia, które mogą zastąpić tych kluczowych zawodników.

- Mamy parę dni do spotkania z Koroną, czyli też czas na analizę. Wypada nam Denis Popovič, jak również Patryk Małecki i będziemy musieli znaleźć rozwiązanie na to, kto ich zastąpi. Kto to będzie? Ciężko w tej chwili mi powiedzieć. Jeżeli chodzi o Krzysztofa Mączyńskiego, to najważniejsze jest to, że nie odczuwa żadnych dolegliwości. Przez te kilkanaście minut, na które wszedł, kiedy rozgrywaliśmy ataki… Powiem tak, nie zawiódł - zakończył Dariusz Wdowczyk.

Źródło: wislaportal.pl


Piotr Mandrysz: - Zaprezentowaliśmy się z dobrej strony

- Drugi raz goszczę tutaj w tym sezonie i każdy mecz był inny. Tamten bez goli, a tutaj cztery i mnóstwo dramaturgii. Myślę że zaprezentowaliśmy się z dobrej strony, bo mało która drużyna jest w stanie postawić się Wiśle przy Reymonta. Dwukrotnie goniliśmy wynik i wydawało się w tej 92. minucie, że już wszystko stracone. Chwała chłopakom za to, że walczyli i stało się coś niesamowitego, bo bramkę zdobył nasz bramkarz - powiedział po meczu Wisły z Termaliką Bruk-Bet, trener zespołu z Niecieczy, Piotr Mandrysz.

- To pierwsza bramka w życiu Sebastiana Nowaka i myślę, że będzie ją pamiętał do końca życia. Kiedyś przeżył chwilę rozpaczy, bo w 2013 roku - będąc jedną nogą w Ekstraklasie - Termalica Bruk-Bet Nieciecza nie awansowała po bramce innego bramkarza - Wróbla. Teraz los się do nas uśmiechnął - przypomniał tę dramatyczną sytuację Mandrysz.

- Myślę że remis to sprawiedliwy wynik. Wisła prowadziła grę, a zremisować tutaj "bramkowo" to duży sukces. To dopiero drugi remis Wisły pod wodzą trenera Wdowczyka, a cztery bramki, które ten zespół stracił są strzelone przez naszą drużynę. Wystawia nam to dobre świadectwo. Taki remis jest mocno budujący. Za pięć dni czeka nas bardzo ważny mecz z Górnikiem Łęczna. Musimy zregenerować siły, dobrze przetrenować ten okres i liczyć na to, że zgarniemy pełną pulę - dodał opiekun zespołu z Niecieczy.

- Boguski był faulowany, sytuacja była przy lini końcowej boiska, Mateusz Kupczak myślał, że będzie przy tej piłce pierwszy. Jest to młody zawodnik i wie, że zawinił. Będzie to dla niego lekcja na przyszłość, że w takich sytuacjach nie daje się pretekstu przeciwnikowi, żeby się wywrócił do sprokurowania rzutu karnego. Trochę zabrakło szczęścia przy tym karnym, bo Sebastian Nowak za wysoko się rzucił i piłka przeleciała mu pod ręką. Na nasze nieszczęście Wisła strzeliła. Ganić za ten faul nie będę, ale wytknąć błąd zawsze można - zauważył opiekun niecieczan.

- To że Sebastian poszedł w pole karne, to była spontaniczna decyzja. Ten rzut rożny był naszą ostatnią deską ratunku. Bardzo dobrze się stało, że przeciwnik nie zareagował odpowiednio. Plizga dobrze wrzucił i nie pozostało mu nic innego, jak dobrze uderzyć. To się udało i Miśkiewicz był bez szans - tak oceniając dramatyczną sytuację z końcówki spotkania, zakończył swoją wypowiedź trener Mandrysz.

Źródło: wislaportal.pl


Michał Miśkiewicz: - Zostaliśmy ukarani

⁃ Niepotrzebny rzut rożny i z tego jedyna sytuacja, jaką Termalika mogła mieć. Nieupilnowany bramkarz i miał tyle miejsca, że strzelił gola. Nie zdarzyła mi się nigdy taka sytuacja. Dopisuję to sobie do najdziwniej straconych bramek. Takie rzeczy się zdarzają, zostaliśmy ukarani - mówił po zremisowanym 2-2 spotkaniu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza bramkarz Wisły, Michał Miśkiewicz, który w doliczonym czasie gry przepuścił piłkę do siatki po strzale głową... bramkarza naszych rywali, Sebastiana Nowaka.

⁃ Tam tyle się działo, że ciężko powiedzieć, czy pod koniec meczu nastąpiło rozprężenie. Możliwe, że wkradł się lekki brak koncentracji. Ogólnie mecz w naszym wykonaniu nie był taki, jaki chcieliśmy żeby był. To chyba najgorszy mecz, jaki zagraliśmy za kadencji nowego trenera - dodał wiślak.

⁃ Jedyny plus, że nie przegrywamy, ale traktujemy ten mecz jak porażkę. Będziemy dalej szukać punktów. Gdybyśmy wygrali to sprawa byłaby praktycznie załatwiona. Spokojnie podejdziemy do tematu i zdobędziemy jeszcze dużo punktów. Możemy być spokojni o to, że skończymy sezon w czołówce grupy spadkowej - zapewnił bramkarz "Białej Gwiazdy".


Źródło: wislaportal.pl


Krzysztof Mączyński: - Wykorzystać każdą minutę, którą dostaję

- Fizycznie czuję się bardzo dobrze, jestem przygotowany. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby wykorzystać każdą minutę, którą dostaję. Dobrze, że trener dał mi te kilka minut, żeby zapoznać się z boiskiem, bo nie ukrywajmy - cztery miesiące przerwy to bardzo dużo. Każda minuta jest dzisiaj dla mnie na wagę złota - powiedział po powrocie do gry po długiej przerwie spowodowanej kontuzją pomocnik Wisły, Krzysztof Mączyński.

⁃ Dziś jestem zadowolony z tego, że mogłem wrócić po kontuzji. Nie ma żadnego znaku po tym urazie. Tylko się cieszyć. Pozostaje trenować i przygotowywać się do kolejnego meczu. Przede mną jeszcze cztery spotkania, na tym teraz się skupiam. Czy pojadę na Euro, czy nie, to już nie moja decyzja - dodał Mączyński, którego m.in. obserwował dziś z wysokości trybun selekcjoner, Adam Nawałka.

⁃ Na pewno była to długa przerwa, każdy trening i każdy dzień jest dla mnie bardzo ważny i staram się to wykorzystać w stu procentach. Wykonałem ciężką pracę ze sztabem medycznym, jestem z niej zadowolony - przyznał wiślak.

- Miałem grać to co do tej pory, czyli zabezpieczać środkową strefę boiska. Starałem się wykonać te zadania jak najlepiej. Udało nam się strzelić bramkę, niestety straciliśmy gola w ostatniej minucie spotkania. Wynik jest niestety taki, a nie inny. Dziś był pierwszy mecz, w którym miałem okazję zobaczyć na żywo sytuację, w której bramkarz zdobywa gola. Taka jest piłka. W doliczonym czasie spotkania można spodziewać się wszystkiego. Ten mecz pokazał, że musimy być w pełni skoncentrowani do końcowego gwizdka - dodał "Mąka".

⁃ Nie jestem w stanie zadeklarować ile minut mogę zagrać. Tyle ile dostane od trenera, tyle będę starał się wykorzystać - zakończył Mączyński.


Źródło: wislaportal.pl


Paweł Brożek: Najsłabszy mecz pod wodzą trenera Wdowczyka (wideo)


Rafał Boguski: Nie zagraliśmy na najwyższym poziomie (wideo)


Podsumowanie 33. kolejki Ekstraklasy

Bardzo udanie na czterobramkowe zwycięstwo Legii z Cracovią odpowiedział gliwicki Piast. Śląski zespół nadspodziewanie wysoko, bo 3-0, ograł bowiem będącą ostatnio "na fali" gdańską Lechię i wciąż nie powiedział więc ostatniego słowa w walce o mistrzostwo Polski. Ciekawie jest też w dole tabeli, gdzie kolejną porażkę doznało Podbeskidzie, które ma już tylko dwupunktową przewagę nad obydwoma Górnikami. Różnicę do strefy spadkowej utrzymały także Wisła oraz Termalika Bruk-Bet, które po dramatycznej końcówce podzieliły się punktami.


Piątek, 22 kwietnia:

Zagłębie Lubin 4-1 Ruch Chorzów

0-1 Michał Koj (28.)
1-1 Krzysztof Piątek (37.)
2-1 Arkadiusz Woźniak (50.)
3-1 Paweł Oleksy (55. sam.)
4-1 Łukasz Piątek (72.)

Po kiepskim starcie Zagłębia w rundę finałową - zanosiło się na kolejną ich wpadkę, bo choć mecz lepiej zaczęli "miedziowi", to pierwsi z gola cieszyli się "Niebiescy". Potem jednak wszystko dla lubinian wróciło na właściwe dla nich tory. Dwie asysty zaliczył bowiem były chorzowianin - Starzyński, a potem Oleksy dołożył do tego "samobója" i było 3-1. Chorzowianie mogli jednak wrócić jeszcze "do gry", ale Stępiński zmarnował "jedenastkę". A że zmarnowane okazje lubią się mścić, więc błyskawicznie gospodarze postawili "kropkę nad i". I było po zabawie.


Legia Warszawa 4-0 Cracovia

1-0 Aleksandar Prijović (6.)
2-0 Michał Kucharczyk (25.)
3-0 Nemanja Nikolić (32.)
4-0 Kasper Hämäläinen (77.)

Straszliwie zabawiła się w tym meczu Legia z "Pasami". Dominacja warszawiaków nie podlegała jakiejkolwiek dyskusji i końcowy wynik to jest tak naprawdę bodajże najniższy możliwy wymiar kary. Legia zrobiła więc "swoje" i teraz będzie mogła w dużym spokoju czekać do niedzieli na to co pokaże Piast. A Cracovia? 0-4 w tym spotkaniu to dla nich i tak całkiem niezły wynik. I to w sumie może wystarczyć za jakikolwiek dodatkowy komentarz.


Sobota, 23 kwietnia:

Korona Kielce 1-1 Górnik Łęczna

1-0 Airam Cabrera (22.)
1-1 Bartosz Śpiączka (78. k.)

Wielkie widowisko to nie było, bo zwyczajnie być nie mogło, ale też emocji nie brakowało. Kielczanie bardzo długo prowadzili, ale w końcu ekipa z Łęcznej przełamała swoją strzelecką niemoc i po 620 minutach przerwy - wreszcie Górnik zdobył gola. Wyrównanie na pewno cieszyło, ale dawało niewiele, więc piłkarze Szatałowa ruszyli do kolejnych ataków, przez co nadziewali się na kontry. I po jednej z nich Korona miała rzut karny, ale tego nie wykorzystał Cabrera, bo Prusak strzał Hiszpana obronił. Jeden punkt daje może niewiele, ale w sytuacji Górnika może to być punkt nadziei.


Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-2 Śląsk Wrocław

0-1 Bence Mervó (30.)
0-2 Ryota Morioka (49.)
1-2 Adam Mójta (67. k.)

Tak fatalnego startu w grę o utrzymanie w Ekstraklasie w Bielsku na pewno nikt się nie spodziewał. Trzy kolejne porażki sprawiają, że Podbeskidzie ma już tylko dwa punkty więcej od Górnika Łęczna! I śmiało można stwierdzić, że "Górale" są już bezpośrednio zagrożeni degradacją. Od tej poważnie oddala się z kolei Śląsk, zresztą z taką grą Japończyka Morioki, który miał udział przy obydwu bramkach dla wrocławian, Śląsk o ligowy byt martwić na pewno się nie musi.


Pogoń Szczecin 1-0 Lech Poznań

1-0 Łukasz Zwoliński (59.)

Trzecia po sezonie zasadniczym Ekstraklasy Pogoń - "robi" właśnie "historyczny wynik". Przynajmniej jeśli chodzi o grę w "grupie mistrzowskiej". W poprzednich dwóch sezonach występów w niej "Portowców" - ani razu nie udało im się bowiem spotkania wygrać! I kto wie, czy to w ogóle by się stało, gdyby nie co najmniej dwie kapitalne interwencje bramkarza szczecinian - Słowika, jeszcze w pierwszej połwoie. Lech robi więc kolejny krok w tył, jeśli chodzi o europejskie puchary, do których z kolei akces zgłasza Pogoń.


Niedziela, 24 kwietnia:

Jagiellonia Białystok 0-0 Górnik Zabrze W pierwszej połowie więcej do powiedzenia mieli piłkarze z Zabrza, którzy stworzyli sobie kilka okazji do zdobycia bramki, ale żadnej nie wykorzystali. Po niezłych 45. minutach - drugie było już rozczarowujące, bo "Jaga" nie miała zbyt wielu pomysłów na zdobycie gola, a goście wyglądali tak, jakby przede wszystkim "szanowali" jeden punkt. Remisami Górnik się wprawdzie nie utrzyma, ale "oczko" do Podbeskidzia udało się odrobić.


Piast Gliwice 3-0 Lechia Gdańsk

1-0 Uroš Korun (32.)
2-0 Mateusz Mak (81. k.)
3-0 Josip Barišić (90.)

Bardzo przekonujące zwycięstwo odnieśli gliwiczanie nad Lechią, co może być o tyle zaskakujące, że w ostatnich spotkaniach gdańszczanie prezentowali się naprawdę dobrze. No i dobrze być mogło, ale w 78. minucie "wapna" nie wykorzystał Sebastian Mila. Jak się okazało - srogo się to na "biało-zielonych" zemściło". Piast można więc powiedzieć - zapewnił sobie po tej wygranej miejsce na podium i udział w europejskich pucharach. Wciąż jest też w grze o mistrzostwo. Lechia z kolei o wyższe miejsca walczyć będzie musiała w kolejnych spotkaniach.


Poniedziałek, 25 kwietnia:

WISŁA KRAKÓW 2-2 Termalica Bruk-Bet Nieciecza

1-0 Denis Popovič (57. k.)
1-1 Wojciech Kędziora (70.)
2-1 Wilde-Donald Guerrier (90.)
2-2 Sebastian Nowak (90.)

Nie był to mecz, który fani "Białej Gwiazdy" wspominać będą zbyt miło. Po pierwsze wiślacy przez większość meczu grali po prostu fatalnie. Bez ładu, składu i pomysłu. Najlepsze jest jednak to, że mimo kiepskiej postawy - powinniśmy to spotkanie... wygrać! Gol w doliczonym czasie gry na 2-1 to coś, co powinno się utrzymać już do ostatniego gwizdka sędziego. Wiślakom wróciły jednak "demony z przeszłości". I to z podwójną siłą, bo jak inaczej nazwać sytuację, w której punkty zabiera bramka, zdobyta w ostatniej akcji meczu, po rzucie rożnym i trafieniu bramkarza drużyny przeciwnej?! Kumulacja! Ale też nasze niestety "frajerstwo" zostało ukarane.

Źródło: wislaportal.pl


Aktualna tabela po 33 kolejce


Źródło: twitter.com/_Ekstraklasa_


Galeria kibicowska: