2016.05.01 Artego Bydgoszcz - Wisła Can-Pack Kraków 50:52

Z Historia Wisły

2016.05.01, Ekstraklasa, finał, II mecz,
Bydgoszcz, Artego Arena, 18:00, niedziela
Artego Bydgoszcz 50:52 Wisła Can-Pack Kraków
I: 19:12
II: 8:16
III: 10:10
IV: 13:14
Sędziowie:
Tomasz Trawicki, Tomasz Tomaszewski, Jakub Pietrzak
Komisarz:
Jarosław Czeropski
Widzów:
Artego Bydgoszcz:
Amisha Carter 20, Maurita Reid 11, Julie McBride 7, Darxia Morris 5, Aleksandra Pawlak 5, Martyna Koc 2 , Elżbieta Międzik 0
Trener:
Tomasz Herkt

Wisła Can-Pack Kraków:
Laura Nicholls 13, Yvonne Turner 10, DeNesha Stallworth 10
Justyna Żurowska-Cegielska 8, Cristina Ouviña 7, Agnieszka Szott-Hejmej 2, Magdalena Ziętara 2
Trener:
José Ignacio Hernández



Spis treści

Przed meczem

Artego vs. Wisła Can-Pack - czas na wielki finał!

Już jutro o godz. 18.00 rozpocznie się w Bydgoszczy pierwszy finałowe starcie Tauron Basket Basket Ligi Kobiet. Czy wiślaczki skutecznie przeciwstawią się pretendentkom do mistrzowskiego tytułu? Jaki przebieg będzie mieć finałowa rywalizacja? Jakie elementy zdecydują o końcowym sukcesie?

Te pytanie nurtują kibiców "Białej Gwiazdy", którzy będą jutro i w niedzielę śledzić rozwój wydarzeń w Artego Arenie (w przeważającej większości za pośrednictwem TVP Sport i Internetu, a niewielka grupa "na żywo"). To bowiem na tym obiekcie, który na codzień jest użytkowany przez wicemistrzynie Polski odbędą się potyczki o miano najlepszej polskiej drużyny w sezonie 2015/2016. Odmiennie niż rok temu, gdy dwa najlepsze teamy gościła znacznie większa Łuczniczka.


Naczelny koszykarskiego portalu: Równowaga z lekkim wskazaniem na Wisłę

O prognozy dotyczące finałowych spotkań zapytaliśmy Kubę Skowrona - redaktora naczelnego portalu koszykowkakobiet.pl. - Moim zdaniem lekką przewagę mają koszykarki z Krakowa. Jednakże każdy wynik, tak jak i maksymalna ilość spotkań, aby wyłonić mistrza Polski nie będzie dla nikogo zaskoczeniem. Oba zespoły zagrają „krótką ławką” i tutaj zadecyduje dyspozycja dnia oraz to, która drużyna lepiej wytrzyma trudy grania dzień po dniu. Do przewagi Wisły należy też zaliczyć bardzo dobrze grającą Yvonne Turner, która jest w stanie pociągnąć cały zespół. Jeśli zatrzyma się do tego pod koszem Amishę Carter, to kolejny złoty medal powinien zawisnąć na szyjach wiślaczek. Warto też pamiętać, iż krakowianki mają duże doświadczenie euroligowe, a w tym roku pokazały, że nawet wysoką stratę można odrobić. Drugi mecz o awans do Final Four z Fenerbahce grany bez Laury Nicholls pokazał, iż należy się obawiać nawet „osłabionej” Wisły Can-Pack. Rywalem Artego będzie również presja wyniku. A jak wiadomo nawet najlepiej przygotowany na to sportowiec czy zespół ma w świadomości to, o co walczy.

Nasz rozmówca spodziewa siębardzo zaciętej walki zarówno pod koszem, jak i na obwodzie: - W finale spotkają się dwa najlepsze zespoły zarówno w play-off, jak i po sezonie zasadniczym. W obu zespołach grają zarówno doświadczone reprezentantki Polski oraz bardzo dobre, jak na Tauron Basket Ligę Kobiet, Amerykanki. Walka będzie zarówno na rozegraniu, jak i pod koszem. Być może błyśnie DeNesha Stallworth i jej pojedynki z Carter będą ozdobą finału? Walka Turner i Cristiny Ouviny z Julie McBride, Darxią Morris czy też Mauritą Reid także może zaowocować doskonałym dla oka spektaklem, który ozdobi wielki finał.

Zdaniem K. Skowrona, przy tak wyrównanych siłach swoje znaczenie mogą mieć umiejętności szkoleniowców: - Doświadczenie Tomasza Herkta kontra hiszpańska myśl szkoleniowa – stawiam na duet J&J, który będzie miał do dyspozycji „swoje” zawodniczki – Ouvinę oraz Nicholls. Ważne będzie umiejętne rotowaniem wąskim składem i rozkładem minut na poszczególne zawodniczki.


Widziane z Bydgoszczy

Walory aktualnych mistrzyń Polski są powszechnie znane przez ich kibiców i nie ma wielkiego sensu po raz kolejny powtarzać, że najwięcej zależy od Turner, Ouviny, Nicholls oraz Justyny Żurowskiej-Cegielskiej. Interesująca będzie zatem opinia osoby, która na codzień pisze o występach ich finałowych rywalek i wnikliwie obserwuje wydarzenia wokół ekipy znad Brdy. Poprosiliśmy o kilka słów na temat wicemistrzyń Polski Adama Szczęśniaka - kierownika działu sportowego Gazety Pomorskiej.

- Uważam, że obie drużyny mają po 50 procent szans na zdobycie tytułu. Szalenie istotne będzie pierwsze spotkanie - kto wygra, ten przed kolejnymi konfrontacjami będzie znajdował się w korzystniejszym położeniu. Duże znaczenie będzie mieć przygotowanie fizyczne, a także odporność na urazy czy unikanie problemów z przewinieniami. Zarówno Artego, jak i Wisła będą grać siódemką zawodniczek, choć w przypadku krakowianek można mówić, że sześć i pół. Przy całym szacunku dla Agnieszki Szott-Hejmej, notabene bardzo dobrze znanej z występów w Bydgoszczy, to nie prezentuje ona aktualnie formy na poziomie adekwatnym do czekającej nas rywalizacji - stwierdził bydgoski dziennikarz. - Jeśli podopieczne trenera Tomasza Herkta wygrają oba spotkania we własnej hali, to wówczas nie sądzę, aby wypuściły z rąk szansę, jaka przed nimi stanie. Natomiast przy stanie 1-1 wszystko byłoby możliwe. Wiślaczki na pewno będą odczuwać trudy pięciomeczowej walki przeciwko Ślęzie, co może rzecz jasna rzutować na przebieg finałowej serii.

Zarówno w ćwierćfinale, jak i półfinale najlepszy zespół fazy zasadniczej TBLK nie napotkał na poważny opór swoich rywalek, odpowiednio - JAS-FBG Zagłębia Sosnowiec i MKS Polkowice. Spodziewano się, że Carter, McBride i spółka będą mieć nieco problemów z drużyną z Zagłębia Miedziowego, a tymczasem każda z trzech potyczek kończyła się bezapelacyjnym zwycięstwem Artego. - Polkowiczanki chyba nie wierzyły w nawiązanie równorzędnej walki. Gdzieś w ich głowach zapewne siedziało styczniowe spotkanie w Artego Arenie, w którym w drugiej kwarcie przegrywali aż 0:32. Inna sprawa, że bydgoszczanki tworzą dziś silniejszą ekipę niż rok temu. Spośród podstawowych wówczas koszykarek, pozostało aż pięć. Tercet ściągnięty z Energi Toruń okazał się lepszy od swoich poprzedniczek, nawet biorąc pod uwagę, że w styczniu odeszła nie spełniająca oczekiwań Agnieszka Fikiel. Spodziewano się, że do końca okienka transferowego na jej miejsce pojawi się zagraniczna podkoszowa. Tak się jednak nie stało, z uwagi na problemy klubu z dopięciem budżetu wskutek konieczności płacenia wynagrodzeń podstawowym zawodniczkom w dolarach lub euro, co przy rosnącym kursie tych walut oznaczało większe wydatki.

Liderką jest bez wątpienia Carter, legitymująca się najwyższym wskaźnikiem eval w TBLK (22,5), a ponadto czwartą średnią punktów (15,6), drugą pozycją w zbiórkach (10,0). Również pod względem przechwytów (2,9) i bloków (0,8) jest najlepsza w swojej drużynie. - Amisha jest niesamowicie waleczna, ciągnie do przodu swoje koleżanki. Na każdym kroku podkreśla, że bardzo dobre czuje się w Bydgoszczy, klub stworzył jej odpowiednie warunki. McBride posiada dużą swobodę na boisku, trener ufa jej wręcz bezgraniczne, zawsze ma przyzwolenie na oddawanie rzutów, nawet jeśli danego dnia nic jej nie wychodzi w tym elemencie. Niesłychanie pozytywną postacią, napędzającą ten zespół, jest także Reid, która jest na boisku wszędzie - dużo biega, przechwytuje, gra "1 na 1". Widać po niej euroligowe ogranie. Rola Morris i Eli Międzik w ataku polaga głównie na rzutach za 3 pkt. Trzeba przyznać, że prezentują w tej kwestii nieco zmienną dyspozycję. Jeśli jednak mają swój dzień, potrafią bardzo pomóc w sukcesie. Z kolei Martyna Koc i Ola Pawlak to typowe skrzydłowe, dużo walczące pod koszami, choć pierwsza z nich prezentuje się gorzej w defensywie - scharakteryzował poszczególne zawodniczki teamu znad Brdy A. Szczęśniak.

Redaktor Gazety Pomorskiej wspomniał również o atmosferze wokół aktualnych wicemistrzyń Polski. - W moim mieście uważa się, że tak dużej szansy na złoty medal jeszcze nie było. Wisła jest słabsza niż w poprzednich latach, a Artego prezentuje się lepiej. Do tego dochodzi atut własnego parkietu - tym razem finałowa rywalizacja odbędzie się na doskonale im znanej Artego Arenie, a nie na nieco obcej Łuczniczce. Sytuacja jest zatem całkiem inna niż rok temu. Jeśli jednak mistrzostwo nie zawita do Bydgoszczy, nie będzie to oznaczać jakiejś wielkiej tragedii. Trzeba podkreślić, że w klubie panuje dość dobry klimat, relacje między działaczami a drużyną sa bardzo pozytywne, serdeczne. Koszykarki chętnie uczestniczą w różnego rodzaju akcjach marketingowych czy charytatywnych.


Jak będzie jutro i niedzielę? Wszystko rozstrzygnie się na parkiecie Artego Areny. Bez wątpienia zapowiadają się wielkie emocje.

Źródło: wislalive.pl

Relacje

Złoto o krok! Drugie zwycięstwo Wisły Can-Pack w Bydgoszczy!

Double-double Laury Nicholls - 13 punktów i 11 zbiórek.
Double-double Laury Nicholls - 13 punktów i 11 zbiórek.
Błąd Yvonne Turner.

Koszykarki Wisły Can-Pack są już o krok od wywalczenia złotego medalu mistrzostw Polski! Wiślaczki po wczorajszej wygranej w finale numer jeden Tauron Basket Ligi Kobiet z bydgoskim Artègo 72-68, okazały się lepsze także w spotkaniu numer dwa! Nasz zespół wygrał tym razem 52-50 i w rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzimy już 2-0. Teraz obydwa zespoły zmierzą się ze sobą, już w najbliższą środę oraz ewentualnie w czwartek, w Krakowie. Jedna wygrana wiślaczek w tych meczach oznaczać będzie zdobycie przez Wisłę Can-Pack mistrzostwa Polski!

Po sobotnim zwycięstwie kibice "Białej Gwiazdy" mocno liczyli na to, że wiślaczki poprawią swoje osiągnięcie i zdobędą w Bydgoszczy "szczyt", bo za taki uznać trzeba byłoby dwa zwycięstwa. Kibice śledzący jednak dotychczasowe nasze spotkania w fazie play-off musieli jednak pamiętać, że wiślaczki grając "dzień po dniu", a mając do dyspozycji tylko siedem zdrowych zawodniczek, mają z takim natężeniem meczów problem.

Nic więc w sumie dziwnego, że początek niedzielnego spotkania należał do Artègo, które prowadziło 4-0 oraz 6-2, ale tym razem - w przeciwieństwie do wczorajszej potyczki - wiślaczki szybko tę małą stratę odrobiły. "Trójkę" rzuca Cristina Ouviña, poprawia też ładnie z półdystansu Justyna Żurowska-Cegielska i prowadzimy w tym meczu 7-6! I choć bydgoszczanki znów wychodzą na prowadzenie, to zaraz potem "trójką" popisuje się Yvonne Turner i prowadzimy 10-8. Pierwsza kwarta należeć będzie jednak dla gospodyń. "Za trzy" trafia też bowiem Julie McBride (10-11) i choć dla nas świetnie pod koszem odnajduje się Laura Nicholls (12-11), to od tego momentu punktują tylko zawodniczki z Bydgoszczy i po dziesięciu minutach przegrywaliśmy 12-19.

Wiślaczki nie dały się jednak swoim rywalkom "stłamsić". Druga kwarta zaczyna się dla nas świetnie i dzięki seryjnie zdobywanym punktom - ostatecznie po trafieniu DeNeshy Stallworth prowadziliśmy 20-19. Za chwilę po punktach Żurowskiej-Cegielskiej robi się 22-19 - co oznacza, że drugą ćwiartkę zaczęliśmy od dziesięciu zdobytych oczek z rzędu! Być może było to pokłosie sytuacji z końcówki pierwszej kwarty, kiedy wiślaczki zdobyły punkty, ale tych nie zaliczyli sędziowie - uznając, że zdobyliśmy je - już po czasie gry. Najważniejsze było jednak to, że nasze zawodniczki pokazały "sportową złość" i nie pozwoliły odskoczyć rywalkom. I choć Artègo w końcu przełamało swoją niemoc i po prawie czterech minutach drugiej kwarty wreszcie dla bydgoszczanek trafiła Amisha Carter (22-21), a po chwili "za trzy" poprawiła Maurita Reid (22-24), to w odpowiedzi chwilową przerwę z kolei w punktowaniu wiślaczek przełamała ładnym rzutem z półdystansu Magdalena Ziętara (24-24). Ostatecznie końcówka drugiej kwarty to ładne akcje Nicholls i Żurowskiej-Cegielskiej (28-24), ale ostatnie słowo należy do mimo wszystko fatalnie dziś pudłującej Darxii Morris, która "trójką" ustala wynik do przerwy na 28-27.

Na pewno mamy więc inny mecz, niż w sobotę. Mocno nieskuteczny, a po stronie wiślaczek z dużą liczbą strat, bo już po 20 minutach mamy ich 11, a jak się później okazało - w drugiej połowie nasza drużyna - zrobiła ich jeszcze więcej... A mimo to... No właśnie.

W tej szarpanej grze, czasami mocno fizycznej, wiślaczki wydaje się czują się dziś lepiej od Artègo. I dobrze zaczynamy też drugą połowę. Świetnie po wejściu pod kosz zapunktowała Ouviña, a później faulowana nie pomyliła się Nicholls. Gdy po chwili indywidualnie swoją akcję wykończyła Turner - Wisła Can-Pack uciekła na 34-27.

Czy to oznacza, że ten mecz mamy już pod kontrolą? Nic bardziej mylnego. Kolejną niemoc gospodyń przełamuje nie kto inny jak Carter i choć indywidualnie pod kosz wchodzi i trafia Ouviña (36-29), to "trójką" dystans poważnie zmniejsza Aleksandra Pawlak (36-32).

Podobnie trafia też dla nas wprawdzie zaraz potem Nicholls, ale zdaniem sędziów jest to już po błędzie "24 sekund" i to poniekąd drugi taki przykład w tym spotkaniu. I co gorsze - tym razem taka sytuacja nie pobudza wiślaczek. Końcówka III kwarty to zmiana wyniku głównie po faulach na Carter, która wyprowadza Artègo na jednopunktowe prowadzenie, ale trafienie Stallworth sprawia, że po półgodzinnej walce o jedno oczko lepsza jest Wisła (38-37).

Mamy więc niezwykle wyrównane spotkanie, które na początku czwartej kwarty znów jest z obydwu stron nieskuteczne. W końcu na 40-37 punktuje Stallworth, ale kolejny w tej potyczce remis - akcją "2+1" - daje Carter, która po chwili faulowana - nie myli się z osobistych (40-42).

Kolejne minuty to gra "punkt za punkt". Dla nas trafiają Nicholls, Turner oraz Żurowska-Cegielska, ale bydgoszczanki są w stanie na to odpowiadać, co sprawia, że na niespełna trzy minuty przed końcem mamy remis 46-46.

Ostatnie fragmenty tego zaciętego spotkania to jednak znów skuteczniejsza gra wiślaczek. Faulowana Turner rzuca dla nas dwa punkty, a po chwili nie myli się z ważnej próby Nicholls. I na dokładnie 55 sekund przed końcem prowadzimy 50-46. A że Hiszpanka była przy rzucie faulowana, więc poprawia z osobistego nasz wynik na 51-46!

Po meczu? Bynajmniej nie, bo zdaniem sędziów faul Żurowskiej-Cegielskiej na Reid to przewinienie techniczne i Amerykanka trafia dwa osobiste, zmniejszając dystans do trzech punktów (51-48). Artègo ma jeszcze piłkę, ale Reid tym razem chcąc poprawić "za trzy" myli się, a po naszej zbiórce faulowana Turner ma dwie kolejne szanse z linii rzutów. Wiślaczka pierwszy osobisty trafia (52-48), a drugi celowo pudłuje, ale też piłkę przepisowo "zbiera". Sędziowie uznają jednak inaczej, co jest ich bez wątpienia kompromitacją. Jest to więc prezent posiadania dla Artègo, ale choć Carter zdobywa jeszcze dwa oczka, to jest to już tylko trafienie po to, aby ustalić wynik spotkania na 52-50 dla "Białej Gwiazdy"!

Koszykarki Wisły Can-Pack prowadzą więc po dwóch bydgoskich spotkaniach 2-0 i cóż - już teraz zapraszamy Was na środowy mecz finałów numer trzy! Czy już wtedy zdobędziemy tytuł? Nie mamy nic przeciwko temu!

Źródło: wislaportal.pl


Wiślaczki znów wygrywają! Został tylko jeden krok!

Bydgoscy fani nie mieli powodów do radości.
Bydgoscy fani nie mieli powodów do radości.
W finałowej rywalizacji 2-0 dla koszykarek Wisły.
W finałowej rywalizacji 2-0 dla koszykarek Wisły.
Fani z Krakowa mieli powody do radości po dwóch zwycięstwach odniesionych w Bydgoszczy.
Fani z Krakowa mieli powody do radości po dwóch zwycięstwach odniesionych w Bydgoszczy.

Koszykarki Wisły Can-Pack Kraków są już tylko o krok od mistrzowskiego tytułu. Dziś, po niesamowicie zaciętym boju, po raz drugi pokonały w Bydgoszczy tamtejsze Artego – tym razem 52:50. W rywalizacji do trzech zwycięstw o mistrzostwo Polski jest już zatem 2-0 dla aktualnych mistrzyń Polski, a kolejne spotkanie oidbędzie się w hali przy ul. Reymonta 22.

Trener Jose Hernandez nie zdecydował się na zmiany w pierwszej piątce, zatem spotkanie ponownie zainaugurowały: Cristina Ouvina, Yvonne Turner, Magdalena Ziętara, Justyna Żurowska-Cegielska, Laura Nicholls.

Początek należał do Maurity Reid, która zdobyła pierwsze 4 pkt. w tych zawodach. Udanie odpowiedziała jej jedynie Nicholls. W 4 min. wiślaczki wyszły na pierwsze prowadzenie (6:7), dzięki trafieniu z półdystansu Żurowskiej-Cegielskiej. Po trafieniu zza linii 675 cm Turner wynik brzmiał 8:10. Później jednopunktową nadwyżkę zagwarantowała Nicholls. Widać było, że team spod Wawelu zainaugurował mecz spokojniej i pewniej niż wczoraj. Ostatnie minuty pierwszej kwarty potoczyły się jednak po myśli miejscowych, które dzięki celnym rzutom Julie McBride, Amishy Carter oraz Aleksandry Pawlak wywalczyły 7-punktową przewagę – 19:12. Krakowianki grały w tym okresie nieskutecznie, a gdy już Żurowska-Cegielska trafiła do kosza, sędziowie orzekli, że oddała rzut po syrenie oznajmującej koniec pierwszych 10 minut. Niepokoił również fakt, że Ziętara miała już na koncie dwa przewinienia.

Druga ćwiartka rozpoczęła się bardzo dobrze dla „Białej Gwiazdy”, w czym największa zasługa DeNeshy Stallworth. Amerykańskapodkoszowa zdobyła pierwsze cztery „oczka” w tej fazie gry, później trafienie dodała Agnieszka Szott-Hejmej. Gdy w 13 min. znów zapunktowała Stallworth, jej zespół odzyskał inicjatywę (19:20), a trener Tomasz Herkt poprosił o czas. Po chwili przewaga wzrosła dzięki Żurowskiej-Cegielskiej. Trzeba podkreślić, że w tym fragmencie podopieczne trenera Hernandeza dość skutecznie paraliżowały ofensywne poczynania koszykarek Artego. Wicemistrzynie Polski przełamały jednak swoją niemoc i za sprawą celnej „trójki” Reid, znów były na plusie (24:22). Dla odmiany, to przyjezdne zaczęły popełniać proste błędy (aż 11 strat w ciągu pierwszych 20 minut), znów pudłując swoje rzuty, a na dodatek wkrótce trzeci raz sfaulowała Ziętara. Końcówka pierwszej połowy to jednak przełamanie aktualnych mistrzyń Polski. Ziętara, Nicholls i Żurowska-Cegielska zapewniły 4-punktowe prowadzenie. Ostatnie słowo przed przerwą należało do Darxii Morris, która 5 sekund przed końcem celnie przymierzyła zza łuku, ustalając wynik na 27:28. W szeregach ekipy ze stolicy Małopllski nie było wyraźnej liderki w pierwszej połowie. Tercet podkoszowych uzyskał po 6 pkt., znów nieco słabiej spisywała się Turner, która zdobyła jedynie 3 pkt., trafiając raz na cztery próby.

Po zmianie stron pierwsza drogę do kosz znalazła Ouvina. Krakowianki poszły za ciosem – po wybronieniu kolejnych akcji, najpierw Nicholls wykorzystała dwa rzuty wolne, a po chwili skutecznym lay-upem popisała się Turner i na tablicy pojawił się rezultat 27:34. Na boisku cały czas trwała niesamowicie zacięta walka, a obie drużyny lepiej neutralizowały poczynania rywalek niż same wykorzystywały okazje rzutowe. Poczynaniami przyjezdnych rządził w tym okresie chaos. Przy stanie 32:36 przez 180 sekund żaden zespół nie dorzucił choćby jednego „oczka”. Wiślaczki znów miały problem z obroną bydgoszczanek. 5 pkt. z rzędu Carter sprawiło, że miejscowe odzyskały w 29 min. prowadzenie (37:36). 20 sek. przed końcem trzeciej odsłony w końcu trafiła Stallworth i po upływie 30 minut było 37:38.

Również amerykańska podkoszowa „otworzyła” wynik w decydującej części potyczki. Za sprawą akcji „2+1” wyrównała Carter, która znów mocno dawała się we znaki krakowskim podkoszowym, zbierając piłki w ataku. Mająca niespożyte siły najlepsza zawodniczka bydgoskiego teamu ponownie trafiła, ale Nicholls z wolnych przywróciła równowagę (42:42). Szala przechylała się nieznacznie na korzyść mistrzyń Polski, o co zadbały Turner po solowej akcji oraz Żurowska-Cegielska, która nie zawiodła z półdystansu. 37 min. - 44:46. Gdy do końcowej syreny pozostawało 130 sek., dwa osobiste wykorzystała Turner, dając wynik 46:48, W odpowiedzi miejscowe – zwłaszcza Reid – zmarnowały swoje szanse. 55 sek. przed końcem niezwykle ważne punkty spod kosza zdobyła Nicholls, a ponieważ była faulowana, stanęła na linii rzutów wolnych i zachowała zimną krew. 5 pkt. przewagi stanowiło już sporą zaliczkę. Po time-oucie zarządzonym przez trenera Herkta, jego zawodniczki miały możliwość zbliżenia się do „Białej Gwiazdy”, a to z powodu niesportowego przewinienia Żurwoskiej-Cegielskiej. Jednak udało im się tylko (Reid) trafić dwa wolne, a po niecelnym rzucie zza linii 675 cm w wykonaniu Reid, piłkę zebrała Ouvina. Pod koszem rywalek również lepsze w walce o zbiórkę były przyjezdne, dzięki czemu zaledwie 4 sek. przed końcową syreną faulowana Turner trafiła jeden wolny. Miejscowe nie były już w stanie nic zrobić, oprócz punktów spod kosza Carter, ustalających końcowy wynik.

Statystyki wskazują na bardzo słabą skuteczność obu zespołów. Szczególnie uwaga ta dotyczy gospodyń, które zanotowały z gry niespełna 27% (16/60), zaś wiślaczki również rzucały poniżej oczekiwań - 40% (20/50). Istotna okazała się ich 100-procentowa skuteczność w rzutach wolnych (7/7), choć w tym elemencie bydgoszczanki jedynie niewiele im ustąpiły - 93% (14/15). Nieoczekiwanie zakończyła się za to walka na tablicach - zwyciężczynie miały aż o 12 zbiórek więcej (39-27). W tym elemencie najlepiej radziły sobie Nicholls (11 zb.) i Ouvina (9 zb.), przeciwstawiając się Carter (11 zb.). Obrończynie tytułu zanotowaly aż 19 strat, z czego sześć Ouvina, która spisała się gorzej niż wczoraj.

Generalnie poziom meczu nie zachwycił, ale obu drużynom dały się we znaki trudy grania dzień po dniu, jak również stawka konfrontacji. Dzięki niezwykle cennj wygranej koszykarki Wisły Can-Pack są zatem na dobrej drodze, aby już w środę, przed własną publicznością, sięgnąć po raz dwudziesty piąty po tytuł mistrzowski. Trzecie starcie już teraz zapowiada się ekscytująco!

Źródło: wislalive.pl


Drugie zwycięstwo Wisły Can-Pack w Bydgoszczy! Złoto na wyciągnięcie ręki!

1 maja 2016

W drugim spotkaniu finałowym Tauron Basket Ligi Kobiet Wisła Can-Pack pokonała w Bydgoszczy Artego 52-50. Krakowianki w serii do trzech zwycięstw prowadzą już 2-0. Mecz nr 3 już w środę 4 maja o godz. 18.00. Transmisja w TVP Sport.

Krakowianki wykonały plan maksimum dwukrotnie wygrywając w Bydgoszczy. W niedzielnym pojedynku zachowały w końcówce więcej zimnej krwi, jednak już pierwsze minuty pokazały że będzie to inny mecz, od tego który odbył się dzień wcześniej. „Biała Gwiazda” tym razem nie pozwoliła gospodyniom na zbudowanie przewagi. Pierwsza połowa była zdecydowanie bardziej wyrównana i obydwa zespoły na przemian wychodziły na prowadzenie. Bydgoszczanki nie potrafiły wykorzystać swojej głównej broni, czyli skuteczności z dystansu i w pierwszej połowie trafiły tylko 3 na 15 rzutów trzypunktowych. Z kolei krakowianki popełniły aż 11 strat i to wszystko złożyło się na zaledwie jedno punktowe prowadzenie Wisły (28-27) do przerwy.

Druga polowa to liczna ilość błędów i strat zarówno Artego jak i Wisły. Bydgoszczanki kompletnie nie potrafiły budować skutecznych akcji w ataku, dodatkowo bardzo słaba skuteczność utrudniała odrabianie strat. Jedynie Amisha Carter potrafiła popisywać się skutecznymi akcjami pod koszem. Ostatnie minuty spotkania to prawdziwa dramaturgia. Wynik wciąż oscylował w okolicach remisu, a na parkiecie widać było dużo nerwów co przekłada się na nieudane akcje i błędy obu drużyn. Wydaje się że decydującym momentem była akcja Laury Nicholls, która na minutę przed końcem spotkania wykonała akcje 2+1 wyprowadzając Wisłę Can-Pack na 5 punktowe prowadzenie. Co prawda bydgoszczanki próbowały jeszcze zmienić losy meczu, lecz nieskutecznie i to Wisła odnosząc zwycięstwo 52-50 prowadzi już 2:0 w rywalizacji finałowej.

Teraz rywalizacja przenosi się do Krakowa, gdzie kolejne spotkanie odbędzie się w środę.

Źródło: wislacanpack.pl

Agnieszka Szott-Hejmej: - Nic nie jest jeszcze przesądzone

- Przyjeżdżając tutaj miałyśmy takie założenie, żeby wygrać chociaż jeden mecz, żeby się tak łatwo nie poddać, bo zdawałyśmy sobie sprawę, że będzie tutaj bardzo ciężko. Artègo miało łatwiejszego rywala w play-offach, bo grały z Polkowicami, a my zdawałyśmy sobie sprawę, że za nami długa podróż, co również może się nałożyć. Wiedziałyśmy, że będzie nam ciężko - powiedziała po drugim meczu finałów TBLK kapitan Wisły Can-Pack, Agnieszka Szott-Hejmej. I jak się okazało rzeczywistość przerosła te założenia, bo wygraliśmy w Bydgoszczy dwa spotkania!

- Nie spodziewałyśmy się, że ten pierwszy mecz aż tak dobrze nam się ułoży. Zaczęłyśmy go źle, przegrywałyśmy już różnicą 15 punktów, ale udało nam się dogonić. Wyciągnęłyśmy ten mecz i drugi z rzędu zawsze w play-offach jest rozgrywany w "głowach", jest to gra błędów. Ta drużyna, która popełni ich najwięcej i nie będzie skoncentrowana i która nie będzie szanować piłki - ta przegra. To drugie spotkanie to zawsze jest zmęczenie. Wszystko musi być poukładane, dopieszczone, więc tym bardziej cieszę się z wygranej, pomimo tak małej różnicy punktów i niskiego wyniku. 52-50 to jest bardziej mecz obrony, niż ataku. Była więc tutaj dobra obrona i choć rezultat był niski, to udało nam się wywieźć zwycięstwo. Teraz jedziemy do Krakowa aby przygotować się i walczyć o trzecią wygraną - dodała Szott-Hejmej.

- Zdawałyśmy sobie sprawę, że Artègo jest bardzo silne na "obwodzie", bo Darxia Morris oraz Julie McBride to siła tego zespołu i kiedy im idzie to dzielą się podaniami i zdobywają punkty. Dziś udało nam się to wyeliminować. Wczoraj Morris brylowała "trójkami", a dziś było już to zmęczenie i ciężej było jej trafiać do kosza. Popełniała dużo błędów - noszona piłka, kroki, czy nawet pudła spod kosza, ale nas z kolei musi cieszyć to, że udało nam się jej akcje wybronić - analizowała grę rywalek nasza kapitan.

Jednocześnie Szott-Hejmej pochwaliła swoją koleżankę z drużyny, Magdalenę Ziętarę.

- Jedna z naszych najlepiej grających zawodniczek w obronie, czyli Madzia Ziętara, szybko złapała dziś trzy faule i musiała usiąść na ławce. Było więc z tego powodu nerwowo, a gdy wracała na parkiet, to nie była aż tak pewna siebie, nie była tak agresywna w obronie. Nie była więc sobą. Pod koniec jednak podźwignęła się i miała bardzo ważną zbiórkę, zbiła też ważną piłkę. Ale też cała nasza drużyna przyłożyła się do tego zwycięstwa - obroną i poświęceniem - stwierdziła wiślaczka.

Warto może przypomnieć, że w latach 2010-2013 Agnieszka Szott-Hejmej reprezentowała barwy bydgoskiego Artègo.

- Mam oczywiście przyjeżdżając tutaj sentyment, bo wiadomo, że mam tutaj dużo znajomych. Niektórzy kibice mnie witają, inni zaś buczą, więc różnie bywa, ale to jest moja praca. Jesteśmy rozliczane za całokształt i na parkiecie wiadomo, że nie ma już tego sentymentu. Ja bardzo szanuję i Julię McBride i Elę Międzik, z którymi tutaj grałam, i zdaję sobie sprawę, że jest to dla nich duży wyczyn i marzą o tym złocie. Zdaję sobie sprawę, że rok temu zdobyły srebro i nie było to dla nich szczęśliwym zakończeniem, ale i my walczymy. Jesteśmy Wisłą, bronimy mistrza i musimy się przede wszystkim skupić na tym, a nie na sentymentach - stwierdziła Szott-Hejmej.

Teraz jak wiadomo - rywalizacja przenosi się do Krakowa, gdzie nasz zespół, mamy oczywiście nadzieję, postawi "kropkę nad i". Kapitan Wisły-Can Pack jest jednak ostrożna w ferowaniu ostatecznych rozstrzygnięć.

- Nic nie jest jeszcze przesądzone. Tak naprawdę "kobieta zmienną jest". Wiem sama po sobie, że potrafię w jeden dzień zagrać czy trenować dobrze, a w kolejnym jest beznadziejnie. Zdaję sobie sprawę, że jest to ciężkie do przewidzenia. Po wyniku widać, że losy nie są przesądzone. Dopóki piłka jest w grze wszystko może się zdarzyć i nie jest powiedziane, że nie wrócimy tutaj na piąty mecz. Nie jest powiedziane, że zakończymy to w Krakowie, ale oczywiście chcemy, żeby tak było. Chcemy być skoncentrowane, będziemy się przygotowywać i mam nadzieję, że nam się to uda - zakończyła wiślaczka.


Źródło: TVP Sport
Źródło: wislaportal.pl

Wypowiedzi po drugim meczu finału TBLK

Przedstawiamy wypowiedzi trenerów i zawodniczek obu zespołów po drugim meczu finałowym Tauron Basket Ligi Kobiet: Artego Bydgoszcz - Wisła Can-Pack Kraków.

Jose Ignacio Hernandez (trener Wisły Can-Pack): - Wygrana w dzisiejszym meczu była dla nas bardzo ważna. Cieszymy się, że to się udało, do zdobycia złotego medalu jest bardzo blisko. Szkoda tylko, że drugi mecz nie był tak atrakcyjny dla kibiców i telewidzów, jak pierwszy. Obie drużyny były dziś bardzo zmęczone i dużą rolę odgrywała psychika. Lepiej zachowaliśmy się w końcówce. Ostatnie sekundy były szalone, kilka dziwnych rzutów i podań. Ostatecznie byliśmy dziś lepsi w zbiórkach - chyba pierwszy raz w lidze mieliśmy ich o ponad dziesięć więcej niż przeciwnik. Dla nas najważniejsze jest, że zaczęliśmy rywalizację z Artego od dwóch wygranych. Teraz skupiamy się na trzecim meczu w Krakowie i na tym, by jak najmocniej odbudować siły fizyczne w zespole.

Agnieszka Szott-Hejmej (koszykarka Wisły Can-Pack): - Jadąc do Bydgoszczy trener zakładał wygraną w jednym spotkaniu. Ja mówiłam o dwóch, bo trzeba sobie zawsze wysoko stawiać poprzeczkę. Cieszę się, że udało się nam to zrealizować. Na pewno nie były to łatwe konfrontacje, obie drużyny pokazały kawał dobrego basketu, fajne akcje i zagrania. Należą się gratulacje dla drużyny gospodarzy, która postawiła nam bardzo ciężkie warunki, przede wszystkim bardzo dobrze broniła. To był mecz walki i błędów, wygrała ta drużyna, która popełniła ich mniej. Jedziemy do Krakowa powalczyć o trzecie zwycięstwo, choć wiemy, że nie będzie łatwo. Zrobimy jednak wszystko, by rywalizację zakończyć w Krakowie.

Tomasz Herkt (trener Artego): - Mamy szacunek do Wisły, bo to euroligowy klub, który wszedł do ósemki najlepszych drużyn w Europie. Mogę tylko pochwalić moje dziewczyny za 100-procentowe zaangażowanie, a nawet 100 procent plus vat. Graliśmy dobrą obronę, pokazaliśmy w obu meczach, że to, co prezentowaliśmy w części zasadniczej rozgrywek, dało nam szansę na nawiązanie równorzędnej walki z Wisłą. Nie ulega żadnej wątpliwości, że pomysł grania mecz po meczu nie jest pomysłem dobrym, bo w końcówce sezonu drużyny mają ograniczone składy, co bardzo rzutuje na konfrontację. Dziś nas zawiodła skuteczność i pozostaje żal, że nie wygraliśmy choć jednego spotkania.


Martyna Koc (koszykarka Artego): - Mogę powiedzieć w imieniu całej drużyny, że jesteśmy zawiedzione wynikiem 0:2. Zawsze, gdy grałyśmy u siebie, miałyśmy dobrą skuteczność. Tego elementu w dzisiejszym meczu nam zabrakło. Jedziemy na ciężki teren, ale piłka jest w grze, rywalizacja trwa do trzech zwycięstw, więc mam nadzieję, że ostatnie spotkanie odbędzie w Bydgoszczy. Dziękujemy także kibicom, którzy po raz kolejny pokazali, że bez względu na wynik są z nami od początku do końca - to bardzo motywuje do dalszej walki.


Po konferencji prasowej krótkiej wypowiedzi dla naszego serwisu udzieliła kapitan wiślaczek – Agnieszka Szott-Hejmej. Zapytaliśmy ją m.in. jeszcze o wydarzenia podczas sobotniej potyczki.

- Mamy trochę doświadczenia w odrabianiu dużych strat – pokazałyśmy to m.in. w Eurolidze. Wczoraj (czyli w pierwszym meczu finałowym – przyp. autor) wierzyłyśmy, że po niekorzystnym początku uda nam się dogonić Artego, jeśli złapiemy swój rytm gry, będziemy dobrze bronić i zagramy zespołowo. W drugiej połowie te elementy zaczęły nam wychodzić, popełniałyśmy mniej błędów. Dobry początek zrobiłyśmy już pod koniec pierwszej połowy, gdy udało nam się zredukować straty z piętnastu punktów do zaledwie sześciu – stwierdziła Szott-Hejmej.

- Dzisiaj znów zaczęłyśmy źle, popełniłyśmy zbyt dużo błędów, ale udało nam się odrobić kilka punktów. Mecz był niezwykle zacięty, a w drugiej połowie miałyśmy nieco większą kontrolę nad wydarzeniami, nieznacznie prowadząc. Uważam, że lepiej nawet nie zdobyć punktów, ale grać dłuższe, konskwentne akcje niż spieszyć się i popełnić prosty błąd, po którym rywalki wyjdą z kontrą i zdobędą łatwe punkty. Kluczowym momentem była ofensywna zbiórka na 10 sekund przed końcem. Dzięki ponowieniu udało się nam zyskać kilka sekund, wymuszając na przerwanie akcji faulem. Wcześniej przeżyłyśmy dość trudny moment, gdy sędziowie zagwizdali Justynie Żurowskiej-Cegielskiej przewinienie niesportowe – wówczas Reid mogła wyrównać, ale spudłowała „trójkę”. Tak jak powiedziałam – w środę czeka nas trudne spotkanie. Mam szacunek dla Artego - dziewczyny wykonały w tym sezonie świetną robotę, włożyły wiele serca i na pewno się nie poddadzą, a trener Herkt spróbuje nas zaskoczyć taktyką. Mimo wywalczonej na wyjeździe przewagi jesteśmy więc cały czas skoncentrowane. Chcemy zakończyć tę rywalizację i zdobyć tytuł także ze względu na jubileusz 110-lecia Wisły, obchodzony w tym roku – zakończyła doświadczona skrzydłowa teamu spod Wawelu.


Źródło: wislalive.pl

Wideo