2016.05.14 Podbeskidzie Bielsko-Biała - Wisła Kraków 3:4

Z Historia Wisły

2016.05.14, Ekstraklasa, 37. kolejka, Bielsko-Biała, stadion Podbeskidzia, 15:30, sobota, 16°C
Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:4 (2:1) Wisła Kraków
widzów: 5.650
sędzia: Marek Opaliński z Legnicy.
Bramki
Robert Demjan 17'

Samuel Stefanik 28'


Samuel Stefanik 64'

1:0
1:1
2:1
2:2
2:3
3:3
3:4

20' (g) Paweł Brożek

52' Rafał Boguski
59' Zdeněk Ondrášek

65' Krzysztof Mączyński
Podbeskidzie Bielsko-Biała
4-5-1
Emilijus Zubas
Bartosz Jaroch
Jozef Piacek
Kristian Kolcak
Adam Mójta
Marek Sokołowski
Kohei Kato
Adam Deja Grafika:Zmiana.PNG (55' Damian Chmiel)
grafika:zk.jpg Anton Sloboda Grafika:Zmiana.PNG (86' Dariusz Kołodziej)
Samuel Stefanik
Robert Demjan

Trener: Robert Podoliński
Wisła Kraków
4-4-2
Michał Miśkiewicz
Boban Jović
Arkadiusz Głowacki
Piotr Żemło Grafika:Zmiana.PNG (46' Krzysztof Mączyński)
Rafał Pietrzak
Krzysztof Drzazga Grafika:Zmiana.PNG (46' Rafał Boguski)
Alan Uryga
Rafał Wolski grafika:zk.jpg
Patryk Małecki
Paweł Brożek Grafika:Zmiana.PNG (71' Denis Popović)
Zdeněk Ondrášek

Trener: Dariusz Wdowczyk
Kapitan: Arkadiusz Głowacki


Bramki: 3-4
Posiadanie (w %): 49-51
Strzały: 18-15
Strzały celne: 6-6
Piłki zagrane: 462-536
Piłki odzyskane: 132-135
Spalone 2-2
Podania: 397-458
Udane podania (w %): 71-74
Dośrodkowania 24-23
Rzuty rożne 7-4
Faule: 13-11
Żółte kartki: 1-1
Czerwone kartki: 0-0

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.


Spis treści

Przed meczem

Pożegnanie z Bielskiem, pożegnanie w Bielsku. Wisła na zakończenie sezonu zagra z Podbeskidziem

Przed nami ostatni akord sezonu 2015/2016, który krakowska Wisła zagra w Bielsku-Białej z tamtejszym Podbeskidziem. Dla popularnych "Górali" spotkanie z "Białą Gwiazdą" będzie bardzo smutne, bo bielszczanie mimo że do gry w tzw. "grupie spadkowej" startowali z najwyżej pozycji - zaprezentowali się w niej fatalnie. Pięć porażek, jeden remis i ostatecznie degradacja! Po udanym finiszu sezonu zasadniczego w wykonaniu Podbeskidzia w gronie głównych kandydatów do spadku mało kto ich nie wymieniał, ale futbol okazał się w tym przypadku mocno brutalny.

Nie ma się więc co poniekąd dziwić, że włodarze i władze miejskie w Bielsku chwytają się różnych pomysłów, aby Ekstraklasę w tym mieście zachować, ale co najmniej roczna banicja stała się już faktem. Zwłaszcza po piątkowej decyzji Komisji Licencyjnej, która wszystkim klubom o to się starającym - przyznała prawo gry w najwyższej klasie rozgrywkowej na kolejny sezon.

To była jedna z możliwości dla Podbeskidzia, ale upadła. Kolejną zaś było odwołanie od karania klubów odbieraniem punktów w trakcie trwania sezonu. Pamiętamy bowiem chyba wszyscy sytuację z ujemnym punktem dla Lechii, który gdy został zawieszony, dawał Podbeskidziu miejsce w "ósemce"! I jakie było z tym zamieszanie! Problem jednak w tym, że nawet gdyby orzeczono, że odejmowanie zdobytych punktów w trakcie rozgrywek jest w jakiś sposób niezgodne z regulaminem, to i tak podobnie ukarano... Ruch Chorzów. Oddając punkt Lechii - trzeba byłoby więc oddać go też chorzowianom, a to i tak skutkowałoby grą Podbeskidzia w grupie walczącej o utrzymanie.

A w niej bielszczanie sami napytali sobie biedy i nie mają szans się z tej sytuacji "wykaraskać". Pozostaje więc im godnie pożegnać się z ligą i uczynią to dość hucznie. Na ostatni mecz sezonu wykupiono bowiem komplet biletów! Drużyna Podbeskidzia powinna więc mieć sporą motywację, by postarać się choć na koniec "podnieść głowę", ale nam nie pozostaje nic innego, jak nic nie robiąc sobie z sytuacji naszych rywali - także powalczyć o jak najlepszy wynik.

Wisła zajmuje 9. miejsce w tabeli i wszyscy liczymy na to, że zachowa je na koniec sezonu. Każda lepsza pozycja to wyższe gratyfikacje finansowe dla klubu, więc mamy się o co bić. I to nawet jeśli tym razem trener Dariusz Wdowczyk solidnie pożongluje składem, w którym od pierwszych minuta znaleźć się ma po raz pierwszy w tym sezonie miejsce dla Piotra Żemło, a w wyjściowej jedenastce zagrają także nieobecni ostatnio Rafał Pietrzak czy też Alan Uryga. Do tego grona dołożyć trzeba ponadto Krzysztofa Drzazgę, a wszyscy wymienieni będą mieli tym samym okazję, aby pokazać się na tyle dobrze, aby trener wiedział, że w kolejnym sezonie może na nich liczyć!

Zapowiada nam się tym samym dość zagadkowe spotkanie. Nie wiemy bowiem jak ostatecznie do tego meczu podejdą mimo wszystko słabo grający ostatnio bielszczanie oraz jak wyglądać będzie w tej rywalizacji eksperymentalny skład Wisły. Niemniej wszyscy mocno będziemy za"Białą Gwiazdę" trzymać kciuki!

Źródło: wislaportal.pl


Na pożegnanie

Przyszedł w końcu czas, kiedy na ponad dwa miesiące będziemy musieli pożegnać się z rozgrywkami Ekstraklasy. Jednak zanim to nastąpi, Wisła rozegra ostatni ligowy mecz, a jej przeciwnikiem będzie Podbeskidzie Bielsko-Biała. Górale w po porażce w ostatniej kolejce są już - przynajmniej w teorii - pewni spadku do niższej klasy rozgrywkowej. Natomiast Wiślacy ciągle walczą o najwyższą lokatę w dolnej ósemce. Naszym zdaniem będzie więc co oglądać!

Przygoda bielszczan z Ekstraklasą trwała dokładnie pięć lat. Podbeskidzie na najwyższy poziom ligowy w Polsce awansowało pod koniec czerwca 2011 roku i już w lipcu zadebiutowało, remisując u siebie z Jagiellonią Białystok 2:2. Krakowscy kibice mogli jednak zobaczyć w akcji piłkarzy z Bielska-Białej kilka miesięcy wcześniej i nie było to dla nich miłe spotkanie.

Zadziorni Górale

Po raz pierwszy Wisła i Podbeskidzie zmierzyły się w 2009 roku, w meczu towarzyskim wygranym przez Wiślaków 1:0. Oficjalnie oba kluby zagrały dopiero 1 marca 2011 w ćwierćfinale Pucharu Polski. W pierwszym starciu tych rozgrywek Biała Gwiazda przed własną publicznością podejmowała, grających wtedy jeszcze w I lidze bielszczan i ku zaskoczeniu wszystkich przegrała 0:1, po bramce zdobytej w 88. minucie przez Piotra Malinowskiego. Dwa tygodnie później w rewanżu Wisła starała się zrobić wszystko, by zmazać plamę na honorze i przez niespełna godzinę mecz toczył się pod dyktando Wiślaków. Przed przerwą samobójcze trafienie Roberta Demjana dało naszym piłkarzom prowadzenie, które po zmianie stron podwyższył jeszcze Cwetan Genkow. Chwilę później nadzieję gospodarzom dał Adam Cieśliński, trafiając na 1:2, ale wydawało się, że krakowianie mają wszystko pod kontrolą. Niestety wyrównanie - a co za tym idzie awans do półfinału - dał Góralom Tomasz Górkiewicz i ogromna niespodzianka stała się faktem.

Ten dwumecz był tylko wstępem do tego, jak trudnym i niewygodnym rywalem stało się później dla Białej Gwiazdy Podbeskidzie. Na potwierdzenie tego faktu wystarczy przyjrzeć się statystykom. Oba kluby w Ekstraklasie spotkały się do tej pory 10 razy. W 4 meczach mieliśmy remis, 3 spotkania wygrała Wisła i tyle samo zwycięstw zanotowali dzisiejsi gospodarze.

Pierwsze zwycięstwo nad Góralami Wiślacy odnieśli 21 kwietnia 2012 roku w Bielsku-Białej. Niestety na bramki trzeba było czekać do samego końca i dopiero w 77. minucie prowadzenie gościom z Krakowa dał Tomas Jirsak, a po chwili na 2:0 podwyższył Andraż Kirm. Jeśli komuś było mało emocji, ostatni kwadrans zrekompensował to z nawiązką. W 84. minucie bramkę kontaktową dla bielszczan zdobył Damian Byrtek, który pojawił się na boisku 120 sekund wcześniej. Za chwilę było już po jednak meczu, bo gola na 3:1 strzelił Cwetan Genkow, zapewniając Wiśle trzy punkty.

Jesienny pogrom

Biała Gwiazda w meczach z Podbeskidziem zdecydowanie lepiej wypada na wyjeździe - jeszcze nigdy w Bielsku-Białej nie przegrała. Wisła jako gość grała z Góralami 5 razy, w dwóch spotkaniach była lepsza od rywala, a w pozostałych trzech oba kluby podzieliły się punktami.

Bilans bramkowy wszystkich 10 ekstraklasowych starć jest korzystniejszy dla krakowskiej ekipy. Piłkarze Wisły trafiali do bramki Podbeskidzia 16 razy, tracąc przy tym 10 goli. Jeszcze lepiej prezentuje się to samo zestawienie, jeśli spojrzymy tylko na spotkania wyjazdowe. W Bielsku-Białej Wiślacy trafiali do bramki Górali aż 12 razy, a stracili ich zaledwie 4. Najlepszym strzelcem Wisły w tych konfrontacjach jest Łukasz Burliga, który ma na swoim koncie 3 bramki. Zaraz za nim plasuje się Paweł Brożek, który może pochwalić się 2 trafieniami.

Na tak korzystny dla Wiślaków bilans bramkowy szczególny wpływ ma pierwsze w tym sezonie spotkanie Wisły i Podbeskidzia, które odbyło się 19 września 2015 roku. Biała Gwiazda w meczu 9. kolejki Ekstraklasy rozgromiła gospodarzy 6:0. Dwie bramki zdobył Paweł Brożek, a po jednym trafieniu dorzucili Łukasz Burliga, Denis Popović, Rafał Boguski i Rafael Crivellaro. Niestety rewanżowa rywalizacja w Krakowie nie wypadła już tak dobrze. Pod koniec lutego Wisła przegrała przy Reymonta z Góralami 1:2, mimo że na przerwę schodziła prowadząc po golu Zdenka Ondraska. W drugiej połowie z rzutu karnego wyrównał Mateusz Możdżeń, a zwycięstwo zapewnił przyjezdnym Samuel Stefanik.

W poprzedniej kolejce Podbeskidzie uległo Górnikowi Łęczna 1:5 i tym samym pożegnało się z Ekstraklasą, zajmując obecnie 16. pozycję w tabeli. Wisła natomiast zremisowała przy R22 ze Śląskiem Wrocław 1:1 i plasuje się na 9. miejscu.

Mecz Podbeskidzie Bielsko-Biała - Wisła Kraków rozpocznie się o godzinie 15:30.

Trzymajcie kciuki za Białą Gwiazdę w ostatnim spotkaniu tego sezonu!

MH
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Zakończenie w Bielsku

Wpisany przez Bogdan

piątek, 13 maja 2016 22:13

Na zakończenie sezonu 2015/16 pewna utrzymania Wisła uda się do Bielska – Białej, by rozegrać mecz ze spadkowiczem - Podbeskidziem. Będzie to mecz bez większego ciśnienia, dlatego Zbigniew Przesmycki z Polskiego Kolegium Sędziów zdecydował się postawić na kolejnego debiutanta z gwizdkiem w ekstraklasie – Marka Opalińskiego z Legnicy. Początek spotkania o 15:30.

W pierwszym spotkaniu obu drużyn „Biała Gwiazda” wygrała pod Klimczokiem aż 6:0. Bramki zdobyli Denis Popović, Łukasz Burliga, Rafał Boguski, Rafael Crivellaro i dwie Paweł Brożek. Wiosną bielszczanom udało się zrewanżować, choć ich zwycięstwo nie było takie okazałe. Na bramkę Zdenka Ondraska odpowiedzieli Mateusz Możdżeń i Samuel Stefanik.

Od tamtego spotkania bielszczanie radzili sobie ze zmiennym szczęściem. Najpierw pokonali Górnika Łęczna, potem zremisowali z Koroną i pechowo przegrali z Piastem. Następnie podzielili się punktami z Górnikiem Zabrze, by w przed ostatniej kolejce sezonu zasadniczego pokonać w Białymstoku Jagiellonię. Zamieszanie przed ostatnią rundą spotkań, wywołane cofnięciem punktu Lechii Gdańsk sprawiło, ze matematyczne szanse na awans do grupy mistrzowskiej zabrano rywalowi bielszczan w ostatniej kolejce – Niecieczy, natomiast zwiększyły się one dla drużyny Roberta Podolińskiego. Stała się rzecz nieprawdopodobna, Podbeskidzie pokonało Termalikę 2:0, a dokładnie taki wynik sprawiał, że w bezpośredniej rywalizacji o ósmą lokatę o awansie decydować miała klasyfikacja Fair Play. A w tej bielszczanie, mimo większej liczby kartek od Ruchu Chorzów, wyprzedzili „Niebieskich”, bo jak wiadomo w jej skład wchodzi również subiektywna ocena delegata za zachowanie kibiców, a chorzowianie należą do bardziej niepokornych od bielszczan. Ostatecznie jednak Lechia zdecydowała się wycofać zaskarżenie i sprawiedliwości stało się zadość – w górnej ósemce zagrał Ruch.

Od tamtej chwili coś się popsuło w drużynie Podbeskidzia. Najpierw udanie zrewanżowała im się Termalica, potem pokonała ich czerwona latarnia ligi – Górnik Zabrze, byli bezsilni w starciu ze Śląskiem, a na dodatek w ostatnich minutach stracili wypracowany przez cały mecz punkt w Białymstoku, co cudem odbili sobie w końcówce starcia z Koroną. Jednak wyjazd do Łęcznej, kanonada Górnika i rezultat 5:1 przechylił czarę goryczy i to Podbeskidzie zostało pierwszym spadkowiczem. I choć bielszczanie zapowiadają, że zgłoszą sprawę nawet do sejmowej Komisji Kultury Fizycznej i Sportu, to na tę chwilę, przyjazd kibiców Wisły będzie ostatnią wizytą ekstraklasowych gości. Od przyszłego sezonu pod Klimczok przyjeżdżać będą fanatycy Chrobrego Głogów, Stomilu Olsztyn czy Miedzi Legnica.

Dla Wisły zwycięstwo w ostatnim spotkaniu oznaczać będzie również wygranie grupy B i zakończenie sezonu na dziewiątej pozycji. Jednak trener Wdowczyk, tak jak obiecał, da szansę tym, którzy mało grali w tym sezonie „Skład będzie trochę zmieniony. W Bielsku w wyjściowym składzie znajdzie się Rafał Pietrzak, Piotrek Żemło, Krzysiek Drzazga czy Alan Uryga. To są piłkarze, którzy pojawią się od pierwszej minuty” – powiedział opiekun „Białej Gwiazdy”. Dodał również, że wiślacki rodzynek w szerokiej kadrze reprezentacji Polski zasiądzie w Bielsku na ławce. W meczowej 18 nie będzie Richarda Guzmicsa, który dostał od trenera wolne do swobodniejszego odpoczynku przed Euro (Węgrzy pierwszy sparing rozegrają już 20 maja, a przeciwnikiem będzie Wybrzeże Kości Słoniowej) i Macieja Sadloka. Wraca natomiast Arkadiusz Głowacki, który musiał odpokutować aż dwa spotkania, co wiązało się z obejrzeniem 12 kartek w sezonie. Klub poinformował również, że „Głowa” nie zakończy kariery i kolejne rozgrywki spędzi przy Reymonta.

Niezbyt udany sezon powoli dobiega końca. Pozostaje mieć nadzieję, że wiślaccy dublerzy pokażą Podbeskidziu jak gra ekstraklasowa drużyna, a dzięki trzem punktom „Biała Gwiazda” dowiezie dziewiąte miejsce do końca rozgrywek.


Źródło: skwk.pl

Ostatni mecz sezonu.

Dodano: 2016-05-13 23:44:05 (aktualizacja: 2016-05-14 19:54:21)

Marco / WislaLive.pl

W sobotę udamy się do Bielska, aby rozegrać ostatnie spotkanie sezonu 2015/16. Naszym rywalem będzie Podbeskidzie, które nie już nawet matematycznych szans na utrzymanie w lidze, a do tej pory zgromadziło 20 pkt.

Mecz z drużyną, zmierzającą autostradą z nieba do piekła

Wisła (29 pkt.) od 2 kolejek jest pewna pozostania w elicie w kolejnych rozgrywkach, otrzymała już nawet licencję. Bielszczanie odkąd okazało się, że nie zagrają w grupie mistrzowskiej, drastycznie obniżyli noty. W 6-ciu spotkaniach rundy finałowej uzbierali zaledwie 1 punkt, w starciu z Koroną, kiedy wyrównującą bramkę „Górale” zdobyli dopiero w 94-tej minucie. Pozostałe pięć meczów to same porażki. Biała Gwiazda bardzo dobrze radzi sobie w ostatnim czasie na wyjazdach. W prawdzie ostatni taki mecz przegraliśmy w Kielcach, jednak 3 poprzednie gry wyjazdowe, to wygrane w niezłym stylu.

„Podbeskidzie spada z Ekstraklasy, co pokazuje, jak przewrotne jest życie, jak brutalna jest piłka. Przecież przez kilka czy kilkanaście godzin byli w pierwszej ósemce. Natomiast po informacji, że jednak będą musieli zagrać w grupie B było widać, iż trudno się im podnieść, odbudować. Bielsko nie wygrało żadnego z meczów, mieli chyba tylko jeden remis i pięć porażek. Brakowało niewiele, żeby wygrali jedno spotkanie i by zapewnili sobie utrzymanie. Nikomu tego nie życzę, bo jest to przykre, ale cóż, takie jest życie. Spaść ktoś musi, przecież nie takie firmy jak Podbeskidzie niejednokrotnie żegnały się z ligą” – tak o sobotnim rywalu wypowiada się trener Wdowczyk.

W przeszłości na remis

Historia ligowych pojedynków między oboma zespołami sięga 2011r. czyli debiutanckiego sezonu Podbeskidzia w Ekstraklasie. Wtedy na R22 ulegliśmy gościom 0:1. W sumie mierzyliśmy się z „Góralami” 10-krotnie. 3 Takie starcia udało się wygrać, 4 zremisować, a Bielszczanie okazali się lepsi 3-krotnie. W obecnym sezonie rozbiliśmy sobotnich rywali 6:0, właśnie w Bielsku, kiedy dwie bramki zdobył nasz najlepszy strzelec Paweł Brożek. W Krakowie lepiej poradziło sobie Podbeskidzie i wygrało 2:1, a jedyną bramkę dla BG zdobył Zdenek Ondrasek.

Młodzi dostaną szansę, starzy odpoczywają

Trener Wisły wobec pewnego utrzymania zdecydował się na kilka zmian w podstawowym składzie. Zabraknie Richarda Guzmicsa, który udał się już na zgrupowanie kadry Węgier. Kolejnym defensorem którego nie zobaczymy w sobotę, jest Maciej Sadlok, który w obecnych rozgrywkach zagrał prawie wszystko i zasługuje na odpoczynek. Ich miejsce zająć mają Piotr Żemło i Alan Uryga, który w końcu dostanie szansę zagrania na swojej nominalnej pozycji, czyli na stoperze. Obok wychowanka zagra za pewne wracający po odcierpieniu kary Arkadiusz Głowacki. Kapitan w tygodniu zdecydował się przedłużyć kontrakt o kolejny sezon. Swoje szanse na pierwszy skład mają także Krzysztof Drzazga i Rafał Pietrzak. Rzekomo odpoczywał będzie powołany ostatnio do szerokiej kadry reprezentacji przed Euro, Krzysiu Mączyński.

Kolejny „świeżak” z gwizdkiem

Po raz drugi z rzędu spotkanie z udziałem BG poprowadzi absolutny debiutant. Marek Opaliński z Legnicy sędziował do tej pory mecze 1 ligi (od 2013) i pucharu polski. Z żadnym z sobotnich rywali do tej pory lnie spotkał się na boisku. W obecnym sezonie w 18 meczach pokazał 83 żółte kartki, 4 czerwone i podyktował 5 „jedenastek”

Postawić kropkę nad „i”

Pozostał nam już ostatni krok do wykonania w kończących się rozgrywkach. Mimo pewnego utrzymania i słabej dyspozycji „Górali” zawodnicy będą musieli zostawić na boisku serca, aby wykonać zakładany plan, czyli zająć 9 miejsce. Nasi rywale na pewno będą też zmotywowani aby godnie pożegnać się z Ekstraklasą, a także będą chcieli zrehabilitować się za poprzednią wpadkę w meczu z Wisłą. Możemy spodziewać się naprawdę dobrego spotkania. Na trybunach zobaczymy komplet widzów, którzy również chcą w najlepszym stylu opuścić elitę. Na sektor gości wejdziemy także w komplecie 500 osób. Spotkanie odbędzie się 13.05 o 15:30. Wszyscy którzy nie wybierają się do Bielska, boiskowe zmagania będą mieli okazję zobaczyć w kanale 38 C+.

NORF





Źródło: wislalive.pl

Przedmeczowe wypowiedzi

Dariusz Wdowczyk: - Jedziemy do Bielska po to, żeby wykonać swoje zadanie

- Na ostatni mecz z Podbeskidziem, tak jak zapowiadałem, będą pewne korekty i zmiany. Pojawiają się internetowe informacje, że Podbeskidzie walczy jeszcze o to, aby pozostać w lidze. Ma się tym zająć Sejm. Nie wiem czy są to plotki, czy jakiś żart, ale jedziemy do Bielska po to, żeby wykonać swoje zadanie, żeby zdobyć trzy punkty i zająć dziewiąte miejsce - powiedział przed ostatnim spotkaniem sezonu 2015/2016 trener krakowskiej Wisły, Dariusz Wdowczyk.

- Co do składu, to będzie on trochę zmieniony. Pojawią się piłkarze, którzy dostawali mniej szans na to, żeby grać. Do zdrowia wrócił Rafał Pietrzak i pojawi się w wyjściowej jedenastce. Podobnie jak i Piotr Żemło, Krzysztof Drzazga i Alan Uryga - zdradził trener Wisły.

Takie zaś plany na naszą "jedenastkę" sprawiają, że "wypadnie" z niej obecny na przedmeczowej konferencji prasowej Krzysztof Mączyński. Wiadomo też, że w "osiemnastce" nie ma drugiego kandydata do gry na Euro - Richárda Guzmicsa, który wyjechał już na zgrupowanie swojej kadry, a w Bielsku zabraknie ponadto Macieja Sadloka. Będzie w niej z kolei, wracający po pauzie za nadmiar kartek, Arkadiusz Głowacki, a także ponownie Krystian Kujawa.

- W meczu ze Śląskiem Wrocław, mając zapewnione utrzymanie, chcieliśmy się dobrze pożegnać z kibicami i wygrać, ale nam się to nie udało. Było to jednak dobre spotkanie, emocjonujące i był to "otwarty mecz". Żadna z drużyn nie broniła się desperacko przed atakami. Kibice lubią takie mecze. Podbeskidzie wedle wszystkiego co pisane - spadli z ligi, ale czytając Internet - nie wiadomo, bo jeszcze będą się odwoływali. Ruch może nie dostać licencji, więc mają okazję powalczyć. My podchodzimy poważnie do meczu z Podbeskidziem, który chcemy wygrać, bo naszym celem jest dziewiąte miejsce i z takim nastawieniem tam jedziemy - stwierdził ponadto Wdowczyk.

Zgodnie jednak z tym co opiekun naszego zespołu zapowiedział, mecz z Podbeskidziem zapowiada się jako próba dla kilku naszych zawodników.

- To jest dla nich okazja, żeby się pokazać - stwierdził trener. - Dotyczy to Alana Urygi, czy Piotrka Żemły, którzy tak jak mówiłem wystąpią w tym spotkaniu. Wierzę, że Ci zawodnicy będą takim dobrym duchem zespołu, taką siłą napędową i że powalczą od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty o dobry rezultat. Nie będę musiał ich specjalnie mobilizować do tego meczu, tak jak i całego zespołu. To prawda, utrzymanie mamy zapewnione, ale jest to mecz, w którym możemy pokazać swoje umiejętności gry bez zbędnej presji, pokazując jak profesjonalnie potrafimy podejść do wykonywanego zawodu. To jest to, czego po moich piłkarzach oczekuję, gdy graj bez tej presji - mówił Wdowczyk.

Na zakończenie konferencji nasz trener odniósł się jeszcze do sytuacji Podbeskidzia.

- Trudno żeby nie było to zaskoczenie dla mnie, że Podbeskidzie spada z Ekstraklasy. To też pokazuje jak przewrotne jest życie i piłka nożna. Byli przez kilkadziesiąt godzin w grupie mistrzowskiej, później widać było, że trudno było im się podnieść i odbudować po tej informacji, że będą musieli grać w tej drugiej grupie. Nie wygrali ani jednego meczu. Jeden remis i pięć porażek - jak do tej pory. Spadają więc z ligi, a niewiele brakowało, żeby się utrzymali, bo wystarczyło wygrać dwa spotkania. To zapewniłoby im utrzymanie. Nikomu tego nie życzę, ale ktoś spaść z ligi musi i niejednokrotnie nie takie firmy jak Podbeskidzie z ligi spadały - zakończył trener Wisły.

Źródło: wislaportal.pl


Krzysztof Mączyński: Marzenie każdego zawodnika

Zawodnik Białej Gwiazdy, występujący na pozycji środkowego pomocnika, został powołany do szerokiej kadry reprezentacji Polski na zbliżające się Euro 2016 we Francji. „Przede wszystkim jestem szczęśliwy z tego powodu, że mogę uczestniczyć w zgrupowaniu, które rozpocznie się we wtorek w Juracie. Głównie podziękowania pragnę skierować do całego sztabu szkoleniowego, ponieważ po ciężkiej kontuzji dali mi szansę na dalsze występy. Gra w reprezentacji Polski to wielki honor. Nie da się tego opisać. To marzenie każdego z zawodników” - oświadczył na konferencji przed ostatnim w tym sezonie starciem ligowym Wiślaków Krzysztof Mączyński.

Dwudziestoośmioletni zawodnik do chwil poprzedzających zakomunikowanie powołań przez selekcjonera drużyny narodowej pozostawał w niepewności. „Czekałem niecierpliwie na ogłoszenie kandydatur. Tak jak Państwo, tak i ja do ostatniego momentu nie wiedziałem, czy znajdę się w tym gronie. Cieszy mnie to, że się tam znalazłem. Będę się starał o tę kadrę do końca. Po to jest zgrupowanie, aby udowodnić swoją wartość. Każdy dzień dla wszystkich zawodników, którzy tam trafią, będzie okazją, by pokazać swoje umiejętności. Każdy dzień jest dla nas na wagę złota. Będziemy walczyć o to, by znaleźć się w ścisłym gronie".

Z każdym dniem lepiej

Ostatnie występy w Wiśle pozwoliły pomocnikowi potwierdzić swoją boiskową przydatność. Choć zawodnik ma za sobą długi okres rehabilitacji, wykazuje gotowość do walki o miejsce w kadrze. „Dla mnie każdy dzień, każdy trening to naprawdę ciężka praca. Wiem, jaki okres przygotowawczy straciłem i ile muszę nadrobić. Jadę tam również po to, żeby trenować. Do mistrzostw Europy jest jeszcze miesiąc. Miesiąc przygotowań może wiele dać. Jestem dobrej myśli” - mówi Mączyński.

„Każdy dzień wpływa coraz lepiej na moją dyspozycję. Potrzebuję obycia z piłką. Straciłem cztery miesiące. Z każdym dniem na pewno czuję się coraz pewniejszy. Dostałem tutaj trzy razy możliwość gry od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty, co było dla mnie bardzo ważne. Musiałem się na nowo oswoić z otoczeniem, z całym zespołem. Wydolność, jak było widać, nie jest na złym poziomie. Pozostało tylko udoskonalać walory piłkarskie” - podsumowuje Wiślak.

Justyna Kurbiel
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Wideo


O rywalu

Pod lupą - Mateusz Szczepaniak

Z pewnością największym odkryciem Podbeskidzia Bielsko-Biała w obecnym sezonie jest Mateusz Szczepaniak. Dwudziestopięciolatek okazał się najlepszym strzelcem drużyny - w Ekstraklasie zdobył dotychczas 10 bramek.

rodził się 23 stycznia 1991 roku w Lubinie. Swoją piłkarską przygodę rozpoczął w salezjańskiej ekipie SCS Amico Lubin. W 2006 roku trafił do miejscowego Zagłębia, w którym spędził dwa lata. Kolejnym szczeblem futbolowej kariery zawodnika okazał się wyjazd do francuskiego Auxerre. Na Zachodzie Szczepaniak kształtował swoje umiejętności, szybkość i wytrzymałość, choć nie rozegrał tam ani jednego meczu w pierwszym zespole.

W 2013 roku trafił do Miedzi Legnicy na zasadzie transferu definitywnego. W barwach Zielono-Niebiesko-Czerwonych rozegrał trzydzieści trzy mecze, zdobywając dziesięć bramek. Mateusz niemal od zawsze wyróżniał się umiejętnościami. Nie bez powodu wzbudził zainteresowanie m.in. Cracovii, Jagiellonii Białystok, Piasta Gliwice, czy znanego mu dobrze Zagłębia Lubin. Ostatecznie Miedzianka doszła do porozumienia z Podbeskidziem Bielsko-Biała, do którego snajper został wypożyczony 7 lipca ubiegłego roku.

Zacięta walka

Gra na wysokim poziomie, dobre statystyki i determinacja młodego napastnika sprawiały, że Górale długo nie dawali za wygraną. Niejednokrotnie dzięki walorom defensora drużyna zdobywała cenne punkty. Nic więc dziwnego, że ekipa ze Śląska nie ma zamiaru rozstawać się ze Szczepaniakiem, mimo że gracz ten zaczyna robić furorę na rynku.

Mateusz Szczepaniak jest zdeterminowanym zawodnikiem o wszechstronnych umiejętnościach. Duża ambicja, talent i skuteczne „czytanie gry” - to jedne z jego wielu atutów. Choć w pewnym momencie mówiono, że jest piłkarzem przewidywalnym, który nie potrafi zaskoczyć bramkarza to w krótkim czasie uznany został za wyróżniającą się postać polskiego futbolu.

Justyna Kurbiel
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Tak gra Podbeskidzie

Już w sobotę piłkarze Białej Gwiazdy zakończą sezon 2015/2016. W meczu, którego stawką będzie utrzymanie dziewiątego miejsca w tabeli Wisła zmierzy się na wyjeździe ze zdegradowanym już Podbeskidziem Bielsko-Biała. Zespół Roberta Podolińskiego, który po 30. kolejce plasował się w czołowej ósemce, wskutek wycofania odwołania Lechii Gdańsk znalazł się w grupie spadkowej. Załamani tym obrotem spraw „Górale” w ostatnich sześciu spotkaniach aż pięć razy musieli uznać wyższość rywali i jako pierwsza drużyna stracili szanse na pozostanie w lidze.

Gracze Podbeskidzia będą chcieli godnie pożegnać się z Ekstraklasą, lecz w ich składzie możemy spodziewać się kilku zmian. Bez wątpienia szansę na najprawdopodobniej ostatni występ w karierze otrzyma 38-letni Marek Sokołowski, dla którego będzie to 298. mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z kim jeszcze przyjdzie się zmierzyć Wiślakom? Zapraszamy na analizę taktyczną zespołu „Górali”.


Bramka: Podstawowym golkiperem bielszczan jest nominowany do statuetki bramkarza sezonu Litwin, Emilijus Zubas, który dotychczas opuścił zaledwie trzy spotkania. W ostatnich meczach przeciwko Górnikowi Łęczna oraz Jagiellonii Białystok 25-latek popełnił jednak olbrzymie błędy, które sprawiły, że Podbeskidzie nie ma już szans na utrzymanie. Bardzo prawdopodobne jest, że w związku ze słabą dyspozycją byłego zawodnika m.in. GKS-u Bełchatów jego miejsce zajmie najwyższy bramkarz Ekstraklasy - mierzący ponad dwa metry Wojciech Kaczmarek. 32-latek przychodził do klubu z Bielska-Białej jako numer jeden, lecz szybko został wygryziony z pierwszego składu przez młodszego o siedem lat rywala. Tym razem jednak wszystko wskazuje na to, że to były zawodnik Wisły Kraków i Zawiszy Bydgoszcz pojawi się na murawie od pierwszej minuty.


Linia obrony: Po meczu z Górnikiem Łęczna możemy spodziewać się sporych przetasowań w defensywie Górali. Obrońcy Podbeskidzia na Lubelszczyźnie zagrali fatalnie, a spośród wszystkich defensorów najniżej oceniony został Oleg Wierietiło, którego zastąpi najpewniej młody Bartosz Jaroch - będzie to dla niego szósty występ w Ekstraklasie. Na pozycji stoperów swoje szanse dostaną po raz kolejny Josef Piacek oraz jego rodak Kristian Kolcak, który zmieni Pawła Baranowskiego, autora samobójczego gola w meczu z łęcznianami. Na lewej flance po raz 31. w obecnych rozgrywkach zagra Adam Mójta, drugi najlepszy strzelec zespołu spod Klimczoka.


Linia pomocy: Podbeskidzie zazwyczaj rozgrywa swoje mecze piątką pomocników. Również i w tej formacji możemy spodziewać się kilku zmian. Pewny gry może być wspomniany Marek Sokołowski, rekordzista pod względem uzbieranych żółtych kartek w tym sezonie. Obok niego na pozycji defensywnego pomocnika wystąpi najprawdopodobniej Adam Deja, zdobywca honorowej bramki w meczu z Górnikiem. Przed nimi okazję na grę może otrzymać Samuel Stefanik, który w tym roku pokonał już Michała Miśkiewicza przy Reymonta, zapewniając Góralom trzy punkty. Bardzo możliwe jest też pojawienie się na boisku najdłużej związanego z bielszczanami zawodnika - Dariusza Kołodzieja, który reprezentuje barwy Górali już od jedenastu lat. Na skrzydłach niepodważalne pozycje w układance trenera Podolińskiego mają 29-letni Damian Chmiel, a także pozyskany przed sezonem z Ruchu Chorzów Jakub Kowalski, trzeci najlepszy asystent w zespole.


Atak: Szkoleniowiec bielszczan ma dyspozycji dwóch klasowych napastników - Mateusza Szczepaniaka oraz Roberta Demjana. Wielu ekspertów krytykowało 40-letniego opiekuna ekipy za rozgrywanie swoich meczów z jednym napastnikiem w składzie. Najczęściej na szpicy ustawiany był 33-letni Słowak, będący niegdyś królem strzelców Ekstraklasy, natomiast Szczepaniak cofany był do drugiej linii. W ostatnim spotkaniu sezonu większe szanse na zameldowanie się na boisku od pierwszej minuty ma bardziej doświadczony Demjan, ze względu na drobny uraz Polaka, który niegdyś występował w rezerwach Auxerre.

Wiślacy potrzebują zwycięstwa do utrzymania dziewiątej lokaty, bielszczan i tak nic już nie uratuje. Mimo to gracze spod Klimczoka będą starali się godnie pożegnać z ligą, przerywając serię sześciu starć bez wygranej. Krakowianie muszą więc podejść do spotkania maksymalnie skoncentrowani, bo mecz sam się nie wygra. Jak zakończą sezon podopieczni Dariusza Wdowczyka? Czy uda im się zatriumfować po raz siódmy pod wodzą 53-letniego szkoleniowca? O tym wszystkim przekonamy się już w sobotę. Pierwszy gwizdek o godzinie 15.30.

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Relacje

Szalony koniec sezonu! Podbeskidzie - Wisła 3:4

Szalony koniec sezonu! Podbeskidzie Bielsko-Biała uległo Białej Gwieździe 3:4. Gospodarze dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, lecz Wiślacy odrobili straty z nawiązką. Dwie bramki dla Górali zdobył Samuel Stefanik, jedną Robert Demjan, a krakowianie odpowiedzieli trafieniami Pawła Brożka, Rafała Boguskiego, Zdenka Ondraska oraz Krzysztofa Mączyńskiego.

W spotkaniu 37. kolejki Ekstraklasy krakowska Wisła mierzyła się na wyjeździe ze zdegradowanym już Podbeskidziem Bielsko-Biała. Podopieczni Roberta Podolińskiego chcieli godnie pożegnać się z Ekstraklasą, natomiast Wiślacy wciąż walczyli o dziewiąte miejsce w ligowej tabeli. Ekipa Dariusza Wdowczyka do zapewnienia sobie najwyższej możliwej lokaty w grupie B potrzebowała zwycięstwa.

Biała Gwiazda do meczu z Góralami przystępowała w nieco eksperymentalnym składzie. Od pierwszych minut na placu gry pojawili się Piotr Żemło, Alan Uryga i Krzysztof Drzazga - dla którego był to drugi występ w barwach Wisły od pierwszej minuty. Szansę na grę w drugiej połowie miał otrzymać także Krystian Kujawa.

Przez pierwszych kilka minut gra toczyła się głównie w środku pola. Premierowy strzał był dziełem Patryka Małeckiego, który przeprowadził szarżę lewą flanką. Jego próba została jednak zblokowana przez jednego z obrońców gospodarzy. W odpowiedzi na uderzenie z dystansu zdecydował się Samuel Stefanik, lecz futbolówka znacznie minęła wiślacką bramkę.

Na pierwsze celne uderzenie kibice musieli czekać do 9. minuty. Po dwójkowej akcji Wolskiego z Brożkiem, ten pierwszy zdecydował się na strzał z woleja, lecz Zubas bez kłopotów wyłapał piłkę. Dwie minuty później zakotłowało się pod bramką Michała Miśkiewicza. Wrzutką z rzutu rożnego popisał się Stefanik, główkował Kolcak, a piłka zatrzymała się na poprzeczce.

Co sie jednak odwlecze to nie uciecze... W 17. minucie na około 30. metrze do bezpańskiej piłki dopadł Kohei Kato, który przy biernej postawie obrońców zdecydował się na próbę zza szesnastki. Piłkę odbił Miśkiewicz, lecz jako pierwszy doszedł do niej Robert Demjan, któremu wystarczyło tylko dostawić nogę. W Bielsku-Białej zrobiło się więc 1:0, jednak taki stan rzeczy utrzymał się tylko przez trzy minuty.

Błyskawiczne wyrównanie

Po fenomenalnej centrze Bobana Jovicia piłka spadła wprost na głowę Pawła Brożka, który w świetnym stylu pokonał Emilijusa Zubasa. Momentalna riposta Wiślaków zmobilizowała jednak gospodarzy, którzy za sprawą Marka Sokołowskiego mogli ponownie wyjść na prowadzenie. 38-letni kapitan Górali kropnął z dystansu, a Michał Miśkiewicz końcami palców sparował piłkę na rzut rożny.

Interwencja Miśka nie zraziła jednak graczy gospodarzy, którzy w 28. minucie zdobyli drugiego gola. Świetnym podaniem popisał się najskuteczniejszy obrońca Ekstraklasy, Adam Mójta, a Samuel Stefanik uprzedził bramkarza Białej Gwiazdy i strzałem pomiędzy nogami Miśkiewicza umieścił piłkę w siatce.

Gospodarze byli bliscy osiągnięcia dwubramkowej przewagi w 36. minucie. Najaktywniejszy w drużynie Górali Adam Mójta wstrzelił piłkę w pole karne, a bliski skierowania jej głową do bramki był Stefanik. Chwilę później Krzysztof Drzazga próbował zaskoczyć litewskiego bramkarza gospodarzy, lecz jego próba była niecelna.

Niespodzianka (tylko) do przerwy

Po raz kolejny pod wiślacką bramką zakotłowało się w 43. minucie. Po wrzutce Adama Mójty bliski posłania futbolówki do własnej siatki był Arkadiusz Głowacki. Była to ostatna groźna sytuacja w pierwszej części spotkania, która dość nieoczekiwanie zakończyła się prowadzeniem bielszczan.

Od początku drugiej połowy na murawie zameldowali się Rafał Boguski i Krzysztof Mączyński, którzy zastąpili wiślacką młodzież: Krzysztofa Drzazgę oraz Piotra Żemłę. Na środek obrony przesunięty został Alan Uryga, a powołany do szerokiej kadry na Euro 2016 Mączyński zajął pozycję defensywnego pomocnika.

Już od pierwszych minut było widać nowych graczy krakowskiego zespołu. Już w 52. minucie spotkania po asyście Rafała Wolskiego w sytuacji sam na sam znalazł się Rafał Boguski, który miękką podcinką umieścił piłkę w prawym dolnym rogu bramki Emilijusa Zubasa. Dosłownie chwilę później Krzysztof Mączyński mógł po raz pierwszy w dzisiejszym pojedynku wyprowadzić Wisłę na prowadzenie, lecz jego strzał ofiarnie zablokował Josef Piacek.

Co nie udało się Mące, udało się Zdenkowi Ondraskowi. Czeski napastnik został wypatrzony przez Rafała Boguskiego, który posłał Kobrze idealne podanie. 27-latek pokonał Zubasa i zdobył swoją szóstą bramkę w sezonie 2015/2016. Wiślacy nie mieli okazji długo cieszyć się z prowadzenia. Przebojową akcję przeprowadził Demjan, po czym zgrał futbolówkę do Stefanika, który strzałem z pierwszej piłki pokonał Miśkiewicza. Gdyby ktoś myślał, że po wyrównaniu mecz się uspokoi, był w błędzie!

Kadrowicz daje zwycięstwo

Już dwie minuty po wyrównaniu, Rafał Wolski obsłużył podaniem Krzysztofa Mączyńskiego, a reprezentcyjny pomocnik huknął nie do obrony. W Bielsku-Białej zrobiło się 4:3. Dosłownie trzydzieści sekund później Podbeskidzie powinno wyrównać. Z piątego metra uderzał Sokołowski, lecz przeniósł piłkę nad poprzeczką.

W 81. minucie dobrą kombinacyjną akcję rozegrali dwaj Słoweńcy - Jović i Popović, lecz próba tego pierwszego minęła bramkę strzeżoną przez Zubasa. Chwilę później strzał Małeckiego odbił Zubas, a Górale wyprowadzili kontrę, po której bliski ustrzelenia hat-tricka był Samuel Stefanik. Słowak minął dwóch graczy Białej Gwiazdy i huknął z szesnastu metrów. Na szczęście dla zespołu Dariusza Wdowczyka piłka poszybowała minimalnie nad poprzeczką. Chwilę później przed kolejną szansą stanął Demjan, ale w ostatniej chwili zablokował go jeden z obrońców Wisły.

Były król strzelców Ekstraklasy następną okazję miał w 90. minucie. Po dobrej wrzutce Stefanika z lewej strony boiska, Słowak strzelił tuż obok słupka. Była to ostatnia godna odnotowania sytuacja w meczu kończącym sezon.

Biała Gwiazda po zwycięstwie nad Podbeskidziem utrzymała dziewiąte miejsce w tabeli, a Podbeskidzie zamknęło ligową tabelę. Wiślacy nowy sezon Ekstraklasy rozpoczną w lipcu, natomiast w Bielsku-Białej pora na I ligę.

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Radosny futbol. Podbeskidzie - Wisła 3-4

Prawdziwie radosny futbol zaprezentowały w ostatnim meczu sezonu 2015/2016 drużyny Podbeskidzia i Wisły. Spotkanie zakończyło się bowiem niezbyt często spotykanym wynikiem aż 4-3, ale dla nas najważniejsze jest to, że więcej bramek zdobyli piłkarze "Białej Gwiazdy" i ostatecznie kończymy sezon na dziewiątym miejscu w tabeli.

Zgodnie z zapowiedziami trener Dariusz Wdowczyk wystawił w Bielsku eksperymentalny skład. I choć zaczęliśmy od ładnej akcji Patryka Małeckiego, to potem o wiele częściej strzelali piłkarze Podbeskidzia. Już zresztą w 11. minucie mogło być bardzo źle, ale świetnie spisał się Boban Jović, uprzedzając w ostatniej chwili Samuela Štefánika - i wybijając piłkę na rzut rożny. Po nim najwyżej wyskoczył Kristián Kolčák i tym razem futbolówka obiła naszą poprzeczkę!

Wprawdzie zanim zakończył się pierwszy kwadrans odnotować trzeba było groźną wrzutkę Rafała Wolskiego oraz przegrany z Adamem Mójtą pojedynek biegowy Krzysztofa Drzazgi, to kolejna akcja należała do naszych rywali. W 17. minucie zbyt dużo miejsca miał bowiem Kōhei Katō, który oddał celny strzał. Ten Michał Miśkiewicz zdołał sparować, ale wprost pod nogi nadbiegających Arkadiusza Głowackiego i Róberta Demjana. W tej sytuacji lepszy okazał się Słowak i Wisła przegrywała 0-1.

Już trzy minuty później wiślacy zdołali jednak na to skutecznie odpowiedzieć. Świetnie piłkę wrzucił Jović, a Paweł Brożek celnym uderzeniem głową dał nam wyrównanie.

Niestety mimo tej akcji - w pierwszej połowie wiślacy nie grali w Bielsku dobrze, a zdecydowanie więcej do powiedzenia mieli nasi rywale. Już w 24. minucie mogliśmy znów przegrywać, ale Miśkiewicz dość szczęśliwie odbił na rzut rożny uderzenie z dystansu Marka Sokołowskiego. To kolejne ostrzeżenie niewiele jednak zmieniło, bo w 28. minucie znów przegrywaliśmy. Mójta świetnie podał do Štefánika, a ten w sytuacji sam na sam pewnie pokonał Miśkiewicza i przegrywaliśmy 1-2.

I choć w kolejnych minutach nadal lepiej wyglądało Podbeskidzie, to Wisła miała dwie okazje do wyrównania. W 40. minucie Drzazdze nie udało się zamknąć dośrodkowanie Małeckiego, a cztery minuty później swoją szansę - po indywidualnej akcji - mógł mieć Zdeněk Ondrášek, ale jego mocny strzał został zablokowany przez obrońcę.

Do przerwy przegrywaliśmy więc 1-2, a po niej trener Wdowczyk dokonał aż dwóch zmian. W szatni zostali więc Piotr Żemło oraz Drzazga, a ich miejsce zajęli Krzysztof Mączyński i Rafał Boguski. I to ten ostatni bardzo szybko sprawił radość fanom "Białej Gwiazdy", bo już w 52. minucie wykorzystał doskonałe podanie Rafała Wolskiego i w sytuacji sam na sam technicznym strzałem doprowadził do wyrównania.

I wiślacy szybko poszli też "za ciosem", bo w 55. minucie blisko szczęścia był Mączyński, ale swoim trafieniem jedynie znokautował Jozefa Piačka. Bielszczanie odpowiedzieli na tę przewagę wiślaków celnym strzałem z dystansu w wykonaniu Katō, ale Miśkiewicz spisał się bez zarzutu.

Kapitalnie w 59. minucie akcje rozegrali z kolei podopieczni Wdowczyka. Boguski doskonale zagrał, a całą sytuacje wykończył Ondrášek i "Biała Gwiazda" wreszcie w Bielsku prowadziła. Było 3-2!

Jak się jednak okazało - "radosnego futbolu" mieliśmy w tym spotkaniu jeszcze więcej, bo kolejna akcja gości przyniosła wyrównanie. Piętą zagrał Demjan, co idealnie wykorzystał Štefánik i Miśkiewicz był bez szans. Bez szans był też niemalże od razu Emilijus Zubas, którego kapitalnym strzałem sprzed linii pola karnego, po wycofaniu piłki przez Wolskiego, pokonał Mączyński. Było więc 4-3!

Po tym trafieniu strzelcy na chwilę się uspokoili, a kolejny gol mogliśmy zdobyć w 83. minucie, ale Ondrášek tym razem nie powtórzył osiągnięcia z 59. minuty. Zaraz potem blisko szczęścia mógł być także Małecki, ale jego próbę szczęśliwie odbił Zubas.

Niewiele mógł mieć natomiast do powiedzenia Miśkiewicz, ale po indywidualnej akcji Štefánik tym razem uderzył nad naszą bramką. Podobnie zaraz potem huknął też kolejny z zawodników gospodarzy i śmiało można stwierdzić, że nasza defensywa grała momentami w Bielsku solidny "kryminał". Tym bardziej, że kolejne akcje to także szanse dla Podbeskidzia, ale tym razem Demjan w swoich dwóch próbach nieznacznie się pomylił, uderzając obok słupka.

Ostatecznie Wisła wygrywa w Bielsku 4-3 i zachowuje dziewiąte miejsce w tabeli. Teraz przed nami dwa miesiące przerwy od Ekstraklasy i najważniejsze rozstrzygnięcia, czyli te dotyczące składu na kolejny sezon, aby nie plątać się już w nim w dolnej części ligowej stawki.

Źródło: wislaportal.pl

Strzelanina na zakończenie

Wpisany przez Bogdan

sobota, 14 maja 2016 20:21

Wisła z przytupem pożegnała spadające z ekstraklasy Podbeskidzie. Wraz z bielszczanami stworzyła pasjonujące widowisko okraszone aż 7 bramkami.

Do przerwy prowadzili bielszczanie, dla których bramki zdobyli Samuel Stefanik i Robert Demjan, a dla Wisły Paweł Brożek. Po przerwie lepiej szło wiślakom. Emilijusa Zubasa pokonali Rafał Boguski, Zdenek Ondrasek i Krzysztof Mączyński. Sposób na Miśkiewicza znalazł, po raz drugi w tym spotkaniu, Stefanik. Dariusz Wdowczyk dotrzymał obietnicy i w ostatnim meczu w wyjściowej 11 postawił na Piotra Żemłę i Rafała Pietrzaka, a partnerowali im Boban Jović i Arkadiusz Głowacki, którzy odpoczywali w dwóch ostatnich spotkaniach. Również w linii pomocy znaleźli się zapowiadani Alan Uryga i Krzysztof Drzazga oraz Rafał Wolski, który w meczu ze Śląskiem zagrał tylko 5 minut. Robert Podoliński również dokonał kilu roszad, względem przegranego spotkania w Łęcznej. Od pierwszych minut wystąpili Bartosz Jaroch, Kristian Kolcak, Adam Deja, Anton Sloboda i Stefanik, a zastąpili oni Olega Wieretiłę, Pawła Baranowskiego, Jakuba Kowalskiego, Mateusza Możdżenia i Damiana Chmiela. Podbeskidzie wciąż miało chrapkę na zajęcie 15 miejsca, ponieważ wobec nieprzyznania licencji Ruchowi Chorzów, to zespół na przed ostatnim miejscu może się utrzymać.

Wisła od początku chciała strzelić gola, gdyż zwycięstwo, bez oglądania się na inne zespoły zapewniało dziewiątą pozycję. Już w 3 minucie strzał Patryka Małeckiego zablokował Josef Piacek. W 9. najpierw po rzucie wolnym wykonywanym przez Wolskiego problemy miał Zubas, a chwilę później dobrze wyłapał jego strzał z woleja. Niebezpiecznie również było pod bramką Michała Miśkiewicza, który źle obliczył lot piłki, a ta ostatecznie spadła na poprzeczkę. W 14 minucie Paweł Brożek uruchomił Drzazgę, jednak ten przegrał pojedynek biegowy z Adamem Mójtą.

Po chwili było 1:0 dla Podbeskidzia. Z dystansu uderzył Kohei Kato, źle piłkę odbijał Miśkiewicz, a przy dobitce Demjan uprzedził Głowackiego i umieścił futbolówkę w siatce. Na odpowiedź Wisły nie trzeba było długo czekać. Jović wrzucił piłkę z zegarmistrzowską precyzją do Brożka, który niepilnowany w polu karnym, bez problemu pokonał Zubasa.

W 28. na prowadzenie znów wyszła drużyna Podbeskidzia. Mójta podał w pole karne, do piłki dopadł Stefanik i między nogami Miśkiewicza odnalazł drogę do siatki. 10 minut później Deja minął dwóch rywali, ale uderzył obok bramki.

Przed przerwą Wisła mogła wyrównać za sprawą Zdenka Ondraska, który wpadł w pole karne, minął Jarocha, jednak jego uderzenie zablokował Piacek. Już w przerwie Dariusz Wdowczyk zdecydował się aż na dwie zmiany. Żemłę i Drzazgę zmienili Mączyński i Boguski. W 50 minucie dobrze zagrali wiślacy. „Boguś” dostał podanie od Brożka, wbiegł w pole karne, chciał odegrać do „Brozia”, jednak obrońcy przechwycili futbolówkę.

Po dwóch minutach „Biała Gwiazda” wyrównała. Wolski kapitalnie ze środka pola uruchomił Boguskiego, ten znalazł się sam na sam z Zubasem i spokojnie przerzucił piłkę nad bramkarzem gospodarzy. Wprowadzenie „Bogusia” dużo dało Wiśle. 7 minut później ze środka pola to on uruchomił Ondraska, który dobrze przyjął piłkę w powietrzu i posłał ją obok bezradnie interweniującego Zubasa.

Po kolejnych pięciu udało się bielszczanom wyrównać. Sloboda dograł w pole karne do Demjana, Słowak odegrał piętką do Stefanika, a jego rodak potężnym strzałem po raz drugi pokonał Miśkiewicza.

Długo nie trzeba było czekać na odpowiedź Wisły. Zaledwie dwóch minut potrzebowali piłkarze z Krakowa, by znów wyjść na prowadzenie. W polu karnym dobrze nad futbolówką panował Wolski, wycofał przed szesnastkę, a Mączyński huknął nie do obrony. Była to pierwsza bramka reprezentanta Polski od powrotu po kontuzji. Po chwili szansę miał Marek Sokołowski, jednak mając do bramki pięć metrów uderzył ponad poprzeczką.  

W 84 minucie szansę na hat – tricka miał Stefanik. Ograł Głowackiego, miał przed sobą tylko Miśkiewicza, jednak zdecydował się na strzał z dystansu i przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 90. Sokołowski dograł do Demjana, a ten w doskonałej sytuacji nie doprowadził do remisu.

Wisła zakończyła slaby sezon strzeleniem aż 4 bramek i dziewiątym miejscem w tabeli. Mecz ten pokazał jaki potencjał drzemie w tej drużynie pod wodzą trenera Wdowczyka. Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłym sezonie „Biała Gwiazda” włączy się do walki o ligowe podium, a być może nawet o mistrzostwo Polski. Podbeskidzie żegna się z ekstraklasą, jednak jak zapowiedzieli, będą walczyć przy zielonym stoliku.


Źródło: skwk.pl

Grad goli w Bielsku

Dodano: 2016-05-15 21:40:19 (aktualizacja: 2016-05-17 01:19:26)

Marco / WislaLive.pl

Istny rollercoaster, sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, na szczęście ostatnie słowo należało do Białej Gwiazdy.


Kibice mogli podziwiać ciekawy, otwarty mecz

Na zakończenie sezonu przyszło nam zobaczyć bardzo ciekawe spotkanie. Wynik 3:4 oddaje to co działo się na boisku. Oba zespoły skupiły się wczoraj przede wszystkim na atakowaniu, mocno zaniedbując obowiązki obronne. Pełne pół stadionu (które obecnie jest otwarte) mogło podziwiać naprawdę ciekawe, składne, koronkowe akcje zarówno ze strony gospodarzy, jak i gości. Kibice Podbeskidzia, którzy przyszli na mecz pożegnać się z Ekstraklasą, zwycięstwa się nie doczekali, jednak nie mogą mieć większych pretensji za to spotkanie do piłkarzy. „Górale” zagrali najlepszy mecz w rundzie finałowej, jednak trafili na silną Wisłę i stać ich było na trzy bramki, które nie dały nawet punktu.

Przebieg gry

Od początku spotkania Wiślacy zaczynają dużo grać piłką, stopniowo przejmując kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Gospodarze cierpliwie wyczekują na swoje okazje do kontrataków. Taka nadarza się w 7 minucie, kiedy możemy odnotować pierwsze, niecelne uderzenie z dystansu. Wisła odpowiedziała 2 minuty później, również próbą sprzed pola karnego. Rafał Wolski oddaje celny strzał z woleja, jednak dość anemiczny wprost w bramkarza.11 min. Rzut rożny dla Bielszczan. Kolczak odbija piłkę głową, która lobem spada na poprzeczkę. W 17 minucie atak gospodarzy jest już skuteczny. Strzał z dystansu broni Miśkiewicz, lecz na tyle nieskutecznie, że piłka trafia pod nogi Demjana, który urywa się Głowackiemu i otwiera wynik.

Gospodarze z prowadzenia nie cieszą się zbyt długo. Już w 20 minucie kapitalną wrzutką z okolic 30 metra popisuje się Jovic. Piłka zostaje dograna idealnie na głowę Brożka, który nie daje szans Zubasowi i doprowadza do remisu.Chwilę później gorąco robi się pod drugą bramką. Sokołowski groźnie uderza z dystansu przy słupku, jednak czujnością wykazuje się Miśkiewicz. Mamy rzut rożny i kolejną interwencję golkipera, który znowu ratuje zespół przed utratą bramki, „zdejmując” piłkę z głowy napastnika. Okres przewagi gospodarze dokumentują golem. Genialna asysta Mójty, wyprowadzającego podaniem z pierwszej piłki, na czystą pozycję Stefanika. Słowacki skrzydłowy mierzonym strzałem posyła piłkę między nogami bramkarza i Bielszczanie po raz drugi cieszą się z prowadzenia.

Ostatni akcent pierwszej połowy, to wrzutka Małeckiego na dalszy słupek i niecelny strzał wślizgiem Drzazgi. Dla młodego napastnika była to też pierwsza i ostatnia okazja w tym meczu, gdyż w przerwie zastąpił go Boguski. Na boisku pojawił się również inny kluczowy zawodnik, Mączyński. Wejście tych dwóch graczy wniosło sporo jakości w akcje ofensywne BG. Na efekt zmian nie musimy czekać zbyt długo, bo do 52 minuty, kiedy Wolski wyprowadza akcję ze swojej połowy, kapitalnie przenosi grę na skrzydło do Boguskiego. Świeżo wprowadzony zawodnik wbiega w pole karne i podcinką pokonuje Zubasa.

57 min. Szansa na trzecie już wyjście na prowadzenie „Górali”. Sprzed pola karnego podobnie jak w pierwszej połowie uderza Kato. Kozłującą piłkę tym razem dużo pewniej wyłapuje Miśkiewicz. 59 min. Pierwszy raz w tym spotkaniu to Wiślakom udaje się wyjść na prowadzenie. Boguski dostrzega wybiegającego na dobrą pozycję Ondraska. Czech kapitalnie opanowuje niewygodną piłkę i w ostatniej fazie akcji, upadając posyła piłkę obok bezradnego Zubasa.Sytuacja zmienia się bardzo szybko, co chwilę gościmy pod jedną i drugą bramką. W 64 minucie przychodzi czas na składną akcję Podbeskidzia. W polu karnym piłkę piętą odgrywa Demjan, a Stefanik z zimną krwią finalizuje akcję. Na tablicy wyników znowu remis. Odpowiedź BG jest błyskawiczna. Minuta po stracie bramki. Genialna akcja dwójkowa Małecki –Wolski, ten drugi odgrywa przed pole karne do Mączyńskiego. Reprezentant Polski, pięknym, plasowanym strzałem przy samym słupku zdobywa 4 bramkę.Dwie minuty później Uryga czystym wślizgiem interweniuje w swojej „16-nastce”, piłka wraca na 5-ty metr, a tam w wyśmienitej sytuacji Sokołowski przenosi ją ponad poprzeczką.

84 min. Tym razem kontratak wyprowadza Wisła. Pietrzak podaje do Małeckiego, ten decyduje się na uderzenie z dość ostrego kąta, jednak wprost w interweniującego Zubasa.W samej końcówce mamy jeszcze 4 szanse gospodarzy. Dwa strzały Stefaniaka i Demjana sprzed pola karnego, ponad bramką. Dwie okazje po strzałach Demjana z wysokości bliższego słupka, tym razem obok bramki. Tym samym mecz kończy się triumfem Krakowian.

Defensywa znowu dziurawa

Tak jak zapowiedział trener Wdowczyk, swoje szanse otrzymali Drzazga, Uryga, Żemło i Pietrzak. Na plus to spotkanie zapisać może chyba tylko ten ostatni. Krzysiek miał spore problemy z obrońcami Podbeskidzia. Fizycznie i szybkościowo odstaje jeszcze od Ekstraklasy, przed nim dużo pracy, aby w przyszłym sezonie być realnym wzmocnieniem drużyny. Alan do tej pory u nowego trenera zaliczył dopiero 8 minut mimo, iż wcześniej był podstawowym zawodnikiem. W pierwszej połowie grając na defensywnym pomocniku radził sobie słabo, w wielu sytuacjach będąc zbyt wolnym. Jeszcze gorzej spisał się w drugiej części gry na stoperze, gdzie ewidentnie nie dawał sobie rady, przede wszystkim z silnym Demjanem. Podobne problemy w pierwszej odsłonie ze Słowackim napastnikiem miał Piotrek. Jego trener w przerwie z boiska ściągnął ze względu na zbliżające się derby rezerw. Najsolidniej z tych młodych graczy zaprezentował się Rafał, który nie popełniał błędów w obronie, a kilkukrotnie skutecznie podłączał się do ataków drużyny. Problemy z ofensywnymi zawodnikami Podbeskidzia miał nawet Głowacki, który na swoje konto może zapisać pierwszą bramkę. Poza tą sytuacją dwukrotnie bliski był dość przypadkowego wpisania się na listę strzelców „Górali”. Po ostatnim słabszym okresie dwóch innych Rafałów zagrało dobry mecz. Wolski i Boguski dawali sporo jakości w ofensywie, w sumie 3 asysty i bramka to świetny wynik zawodników, którzy w ostatnim czasie nie imponowali zarówno liczbami jak i samą grą. Dla „Bogusia” zdobyty gol był już 9-tym w tym sezonie, co za tym idzie, wyrównał on wczoraj swój indywidualny rekord z sezonu 2008/09.

Tabela: Wisła na czele, Podbeskidzie na dnie

Postawę drużyny w tym spotkaniu można podzielić na pół i zapisać olbrzymi plus ofensywie i nie mniejszy minus defensywie. Gra obronna to na pewno pierwsza rzecz jaką należy poprawić podczas przygotowań do kolejnego sezonu. To co rzucało się w oczy, to po raz kolejny duża liczba dośrodkowań, jednak tak dokładne wrzutki jak ta Jovicia do Brożka, mają miejsce incydentalnie. Więcej w tym spotkaniu składnych akcji przeprowadziła Wisła, wymieniła więcej podań i była częściej przy piłce. Jednak to Bielszczanie doszli do większej ilości sytuacji bramkowych, przez co oddali też więcej strzałów. Plus należy odnotować przy nazwisku arbitra. Marek Opaliński meczem w Bielsku zadebiutował w Ekstraklasie i trzeba przyznać że pokazał się z dobrej strony, nie przeszkadzał, pozwalał grać, nie popełniał też dużych błędów.

Kończymy sezon 2015/16 na 9. miejscu, czyli jako mistrzowie grupy B. Cel założony po rundzie zasadniczej wykonaliśmy w stu procentach. Teraz zawodnicy mają chwilę na odpoczynek i powoli mogą zaczynać przygotowywać się do kolejnych rozgrywek, gdzie cele będą na pewno dużo wyższe. Zajęcie najwyższego możliwego miejsca w zaistniałej sytuacji, wiąże się ze sporym zastrzykiem finansowym. Może te pieniądze przeznaczone zostaną na wykupienie Rafała Wolskiego, którego przyszłość powinniśmy poznać lada moment. Dużo gorsze nastroje panują teraz w Bielsku. Drużyna która przez kilka dni pewna była utrzymania w lidze i gry w grupie mistrzowskiej, dziś żegna się z Ekstraklasą. Trzeba przyznać, że na sam koniec zaprezentowali się godnie i zasłużyli na kilka ciepłych słów. Ok 500 kibiców Wisły, na własne oczy obejrzało pożegnanie „Górali”, a także pożegnanie tego sezonu, przez całe 90 min głośno wspierając swój ukochany klub. Mamy nadzieję, że w przyszłym sezonie częściej na mecze wyjazdowe, delegacja z Krakowa udawać się będzie w komplecie. A także, że częściej niż w obecnych rozgrywkach przyjdzie nam się cieszyć z takich meczy jak w sobotę.

NORF





Źródło: wislalive.pl

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Dariusz Wdowczyk: - Mamy znaki zapytania na naprawdę niewielu pozycjach

- Cieszę się z dziewiątego miejsca, cieszę się bardzo z tego, że zdobyliśmy trzy punkty, chociaż odnośnie samego meczu dużo radosnej twórczości. W defensywie nie można tak grać, jak dziś to zaprezentowaliśmy. I to pomimo tego, że nasza linia obrony została przemeblowana, w stosunku do tego, co było w ostatnim meczu. I nie mówię tutaj o samej defensywie, tylko o zespole, który gra w ataku i obronie. Razem się bronimy i razem atakujemy - mówił po wygranej 4-3 z Podbeskidziem, trener Wisły, Dariusz Wdowczyk.

- Dla kibiców było to emocjonujące spotkanie, ze względu na to, że padały bramki, ale z punktu widzenia szkoleniowego... zapomnijmy... Mamy o czym myśleć, ale nie będziemy tego analizowali. Cieszę się bardzo, że to już koniec sezonu i że nie musimy tego analizować. Zawodnicy swoje w szatni usłyszeli - co o tym myślę. Cóż, przygotowujemy się do następnego sezonu, który przed nami. Najważniejsze było dla nas to żeby to dziewiąte miejsce zająć i to się udało. Gratuluję chłopakom tego, że jesteśmy tutaj, gdzie jesteśmy. Mam nadzieję, że następny sezon będzie bardziej udany dla Wisły Kraków, która nie powinna walczyć o utrzymanie, a o wyższe cele. I taki sobie zakładamy. Przykro mi, że Podbeskidzie spadło z ligi, bo jest tutaj piękny stadion i gdyby ta drużyna walczyła tak jak dziś - nie wątpię, że nie walczyła - ale też trzeba trochę szczęścia. Życie pokazuje, że piłka potrafi być brutalna. Chłopaki cieszyli się, że są w "ósemce", a dowiedzieli się, że ich nie ma. Współczuję i trenerowi Podolińskiemu i zespołowi, że z ligi spadli. Trzymam za Was kciuki i mam nadzieję, że Podbeskidzie zawita do Ekstraklasa w kolejnym sezonie - dodał do swojego długiego wstępu Wdowczyk.

Trener Wisły dokonał dziś kilku zmian w składzie i o grę tych, którzy dostali szansę opiekun zespołu "Białej Gwiazdy" został zapytany.

- Od każdego z nich wymagam zdecydowanie lepszej gry i lepszych zachowań na boisku. Nie jest łatwo grać przeciwko Demjanowi, bo jest to silny zawodnik, więc i Piotr Żemło i Alan Uryga mieli problemy. Czy też Krzysiek Drzazga. Ale też w pierwszej połowie Patryk Małecki też nam za wiele do gry nie wnosił. To nie był ten Patryk z poprzednich meczów. Ci młodzi muszą się natomiast gdzieś uczyć - to raz i to jest ryzyko. Po jednym meczu nie można ich oceniać, bo może to być dyspozycja dnia, czy pewnego rodzaju stres, bo dawno nie grali, ale ja wiem, że potrafią zaprezentować się lepiej, niż to pokazali w tym spotkaniu - przyznał nasz trener.

Na zakończenie Wdowczyk został zapytany o planowane zmiany kadrowe w Wiśle.

- Na razie ogłosiliśmy którzy zawodnicy odchodzą. Już wcześniej mówiłem, że transfery lubią ciszę i mam nadzieję, że te nad którymi pracujemy - a nie będzie wielkich zmian - ale pracujemy nad tym, aby ktoś się w Wiśle pojawił. Również Rafał Wolski to jest nadal temat, który jest kontynuowany. Zobaczymy co z tego wyniknie. Bardzo chciałbym, żeby został w Wiśle, ale to nie zależy ode mnie, a od finansów. Zobaczymy jak to się potoczy w rozmowach z Fiorentiną i z menadżerami. Nie wnikam w to. Ja mogę powiedzieć, że chciałbym, żeby Rafał tutaj został. A z ilu transferów byłbym zadowolony? Mamy znaki zapytania na naprawdę niewielu pozycjach - zakończył Wdowczyk.

Źródło: wislaportal.pl


Robert Podoliński: - Zawaliliśmy i od tego nie uciekniemy

⁃ Gdyby nie okoliczności i wynik końcowy - to był to bardzo przyjemny mecz dla kibiców. Stworzyliśmy sobie w nim więcej okazji do zdobycia gola, niż we wszystkich meczach rundy finałowej. To miało decydujący wpływ na nasze miejsce - powiedział po przegranym 3-4 spotkaniu z Wisłą Kraków trener Podbeskidzia, Robert Podoliński.

- Pierwszy raz zetknąłem się z sytuacją w Ekstraklasie, że zespół który spada dostał owację od kibiców. Do tego momentu jestem w szoku i chciałbym tym osobom podziękować. Choćby z tego względu warto byłoby, gdyby ta Ekstraklasa do Bielska wróciła, bo szkoda byłoby, żeby taka rodzinna i ciepła atmosfera, jak jest tutaj, została gdzieś zmarnowana. Jestem pod ogromnym wrażeniem i w imieniu swoim i piłkarzy, którzy dalej nie wiedzą co się wydarzyło, dziękujemy kibicom, którzy byli dziś na meczu. Zawaliliśmy i od tego nie uciekniemy, musimy wziąć to na siebie - dodał Podoliński.

⁃ My jesteśmy w takiej sytuacji, że piłkarza klasy Samuela Štefánika możemy wziąć nawet chorego i kontuzjowanego. Samuel jeszcze półtora tygodnia temu miał uraz, a to piłkarz, którego chcieliśmy jak najszybciej stawiać na nogi. Dysponuje niesamowitą jakością, widzieliśmy to dziś i ja podkreślałem to od początku - mówił trener "Górali" o strzelcu dwóch bramek dla bielszczan.

⁃ Kończy się mój kontrakt, rozmowy są przed nami. Mam już umówione spotkanie z prezesami. Wtorek, środa to dni, w których zapadną decyzje. Szkoda że byłem tutaj tak krótko, bo było to miejsce, gdzie się bardzo dobrze pracowało. Wynik, czyli spadek, może o tym nie świadczy. Czułem się tutaj bardzo dobrze - zakończył Robert Podoliński.

Źródło: wislaportal.pl


Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Krzysztof Mączyński: - W drugiej połowie diametralnie się to odmieniło

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie to bardzo ciężki mecz. Podbeskidzie z racji tego, że spadło z ligi chciało udowodnić przed własną publicznością, że będą walczyli do końca. Pierwsza połowa rzeczywiście nie była w naszym wykonaniu najlepsza, na szczęście po przerwie odmieniliśmy losy tego spotkania i co najważniejsze - wygraliśmy ten mecz. I przede wszystkim zapewniliśmy sobie dziewiąte miejsce, które było dla nas priorytetem - powiedział po wygranej z Podbeskidziem 4-3, strzelec najładniejszej bramki w tym spotkaniu, Krzysztof Mączyński.

- Nie mogliśmy grać w pierwszej "ósemce", więc za wszelką cenę chcieliśmy zdobyć tą drugą - dodał "Mąka".

Mączyński grał w tym meczu od początku drugiej połowy i został wskazany jako ten, który odmienił losy tego spotkania

- Trener chciał dziś dać szanse zawodnikom, którzy grali mniej. To była okazja do tego żeby pokazali się z dobrej strony i udowodnili swoją przydatność do zespołu. W drugiej połowie diametralnie się to odmieniło, ale mam na myśli nie tylko nasze zmiany, ale cały zespół, który zaczął "żyć". I zaczęła się komunikacja między nami. Myślę, że to był klucz do sukcesu - uważa wiślak.

Pomocnik "Białej Gwiazdy" poproszony został także o komentarz do kto wie czy nie najważniejszego dla Wisły wydarzenia w zakończonym sezonie, jakim było przyjście do naszego klubu trenera Dariusza Wdowczyka.

- Wyniki zdecydowanie go bronią. Za jego kadencji przegraliśmy tylko jedno spotkanie. Ma bardzo dobry warsztat, jeśli chodzi o trenerkę. Wprowadził nowego ducha. Dobrze żyje z zawodnikami i myślę, że jest to odpowiednia osoba, na odpowiedni miejscu - przyznał wiślak.

Mimo zakończenia sezonu Mączyńskiego nie czekają bynajmniej "piłkarskie wakacje", a mnóstwo pracy, bo wiślak jedzie na zgrupowanie reprezentacji przed Euro. I nie wiadomo na dziś, czy na mistrzostwach zagra.

- Jedziemy walczyć o te 23 miejsca. Jadę się o jedno z nich "bić". Wiem ile straciłem, ale każda minuta na boisku to było dla mnie to "coś". Będę się starał udowodnić swoją przydatność. Niestety kontuzja jest wpisana w nasz zawód i musimy z tym walczyć, ale na dziś wszystko jest w porządku i cieszę się bardzo, że z każdym meczem czuję się coraz lepiej i mam nadzieję, że będzie mi dane wystąpić - zakończył Mączyński.

Źródło: Canal+ Sport
Źródło: wislaportal.pl


Arkadiusz Głowacki: Nie chcę być tylko obserwatorem

Sobotnie zwycięstwo Białej Gwiazdy nad Podbeskidziem Bielsko-Biała zapewniło Wiśle dziewiąte miejsce w Ekstraklasie. Arkadiusz Głowacki, który niedawno podpisał nowy kontrakt z klubem, jest niezwykle szczęśliwy z tego, że zespół zrealizował swój cel.

Kapitan Białej Gwiazdy nie krył zadowolenia ze zwycięstwa, ale dostrzegł również mankamenty, których w przyszłym sezonie trzeba się będzie wystrzegać. „Cieszymy się, że udało się wygrać grupę spadkową. Zwyciężyliśmy, ale po końcowym gwizdku czuliśmy olbrzymi niesmak. To wszystko powinno wyglądać zupełnie inaczej. Myślę, że ten mecz jest podsumowaniem naszego szalonego sezonu. Możemy być zadowoleni, że udało się nam szybko zapewnić sobie utrzymanie. Dziewiąte miejsce na pewno pomoże klubowi" - stwierdził doświadczony obrońca Wisły.

Zdaniem defensora, Biała Gwiazda będzie musiała potraktować ten sezon jako cenną lekcję. „Musimy nauczyć się czegoś na podstawie tego sezonu. Myślę, że potrzebujemy spokoju i systematycznej pracy. Mamy sporo rzeczy do poprawienia, z czego trenerzy i my doskonale zdajemy sobie sprawę. Wiemy, że okres przygotowawczy będzie obfitować w ciężką, a przede wszystkim w dobrą pracę" - zapowiada Głowacki.

„Każdy musi chcieć być lepszy"

„W tym sezonie nie pokazaliśmy wszystkiego, co najlepsze. Graliśmy na pół gwizdka. Każdy musi chcieć być lepszy. Jeśli wszyscy będziemy mieli takie nastawienie to jest nadzieja, że będzie dobrze".

„Jestem szczęśliwy, że jeszcze przez rok będę mógł występować w Wiśle. Jeśli człowiek zżyje się z klubem i otoczeniem to trudno jest odejść i powiedzieć pas. Czuję jednak, iż ten czas się zbliża. W okresie przygotowawczym muszę dać z siebie wszystko. Nie chcę być tylko obserwatorem, ale jak najbardziej pragnę wspomóc drużynę w walce o realizację jej celów na nowy sezon" - przyznaje „Głowa".

Głowacki tłumaczy, że gdyby nie wpływ szkoleniowca to nie kontynuowałby kariery. Wiślak zdaje sobie jednak sprawę z upływającego czasu. „Gdyby trener nie chciał mnie widzieć w składzie to nie kontynuowałbym kariery. Czuję jednak, iż to wszystko powoli umyka. Powiedziałem, że nie będę się tylko przyglądał i zamierzam walczyć o miejsce w składzie" - podsumował obrońca Białej Gwiazdy.

Przemysław Marczewski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Patryk Małecki: Nigdy więcej grupy spadkowej

Wisła Kraków po szalonym meczu pokonała na wyjeździe Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:3 i zapewniła sobie dziewiąte miejsce na koniec sezonu. Całe spotkanie rozegrał dziś Patryk Małecki, który wydatnie przyczynił się do wyciągnięcia Wisły z kryzysu.

„Popełniliśmy dziś dużo błędów w defensywie. Nie tylko obrońcy, ale cały zespół. Po pierwszej połowie wyciągnęliśmy wnioski, stworzyliśmy lepsze widowisko. Co prawda nie ustrzegliśmy się błędów, ale cieszy nas wyjazdowe zwycięstwo” - tak podsumował spotkanie z bielszczanami skrzydłowy Białej Gwiazdy.

Krakowianie zgodnie z planem utrzymali pozycję lidera grupy B. „Chcieliśmy wygrać grupę spadkową. Przegraliśmy w niej jeden mecz, można być więc zadowolonym. Nie chciałbym jednak już nigdy więcej grać w grupie spadkowej. Tu nie gra się w piłkę, tu każdy mecz to wojna o punkty. Zrobimy wszystko, żeby grać o dużo wyższe cele” - zapewnia „Mały”.

„Kocham ten klub!"

Małecki po przyjściu do Wisły w przerwie zimowej stał się jej wiodącym graczem, który wyprowadził Białą Gwiazdę na prostą. „Nie mnie oceniać moją grę. Cieszę się, że mogłem pomóc, cieszę się, że jestem w Wiśle. Kocham ten klub i w każdym meczu zostawiam całe serce na boisku” - przyznaje pomocnik, który większość swojej kariery spędził przy Reymonta.

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Rafał Boguski: Naprawdę fajnie kończymy sezon

Biała Gwiazda zajęła dziewiąte miejsce w sezonie 2015/2016 Ekstraklasy. W ostatnim meczu podopieczni Dariusza Wdowczyka pokonali Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:3. Jednym z bohaterów spotkania był wprowadzony w drugiej połowie Rafał Boguski, który występ uświetnił golem i asystą.


„Razem z Krzyśkiem Mączyńskim mieliśmy takie zadanie, by wejść i odwrócić niekorzystny po pierwszej połowie wynik. Udało się i naprawdę fajnie kończymy sezon” - stwierdził skrzydłowy Wisły.

„Boguś” wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie w karierze, strzelając swojego dziewiątego gola w sezonie. „Bardzo cieszy mnie wyrównanie rekordu. Szkoda, że nie było dziś okazji do zdobycia dziesiątej bramki i złamania granicy dwucyfrowej liczby bramek”.

Pomocnik Wisły odniósł się także do ligowego wyniku całej drużyny. „Odkąd wiedzieliśmy, że będziemy grali w tej grupie, mieliśmy taki cel, by spokojnie się utrzymać, a potem wywalczyć jak najwyższą lokatę. W tym roku było dużo niepowodzeń, a Wisła powinna grać o najwyższe cele. Ten sezon nam nie wyszedł. Teraz trzeba odpocząć i przygotować się do nowego” - przyznał 31-latek.

W każdym meczu o trzy punkty

Pytany, o co Wisła będzie grała w przyszłym sezonie, odpowiedział dyplomatycznie: „W każdym meczu o trzy punkty”.

Przed Wiślakami teraz zasłużony odpoczynek. „Pora teraz na wakacje z rodziną, odpoczynek i spokojne przygotowania do pierwszych treningów” - akończył pomeczowy wywiad Rafał Boguski.

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Piotr Żemło: Stracone bramki bolą

W meczu ostatniej kolejki Ekstraklasy szansę gry od pierwszej minuty, zgodnie z zapowiedziami trenera Dariusza Wdowczyka, otrzymał Piotr Żemło. Obrońca Białej Gwiazdy, mimo zwycięstwa nad Podbeskidziem Bielsko-Biała, żałuje bramek zdobytych przez „Górali".

Defensor Wisły nie krył zadowolenia z tego, że drużynie udało się zająć najwyższe z możliwych w grupie B, dziewiąte miejsce w Ekstraklasie. „Naszym założeniem było wygranie grupy spadkowej i tak ostatecznie się stało. Stać nas na więcej, ale niezwykle cieszy to, że wykonaliśmy nakreślony przez trenera plan" - stwierdził z optymizmem obrońca Białej Gwiazdy.

Choć piłkarz Wisły nie jest do końca zadowolony ze swojej postawy to jednak cieszy się z szansy otrzymanej od trenera i wierzy, iż pozwoli mu ona być lepszym zawodnikiem. „Może nie było to świetne spotkanie w moim wykonaniu, ale dla mnie najważniejsze są minuty, których zdecydowanie potrzebuję. Sądzę, że doświadczenie zebrane na boiskach Ekstraklasy na pewno zaowocuje w przyszłości. Stracone bramki bolą, bo w ostatnich meczach mieliśmy problemy z zachowaniem czystego konta i nad tym będziemy pracować w najbliższym czasie".

Oszczędzanie sił na derby

Żemło nie pojawił się na boisku w drugiej połowie. Zmiana podyktowana była niedzielnymi derbami w trzeciej lidze, w których Wiślak wystąpi. „Zamierzam jeszcze zagrać w derbowym meczu Wisła II Kraków - Cracovia II, dlatego dzisiaj byłem na boisku przez 45 minut. Dopiero po tym spotkaniu udam się na zasłużony wypoczynek" - wyjaśnia Wiślak.

Przemysław Marczewski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Krzysztof Drzazga: Wisła musi walczyć o tytuł

W sobotnim starciu z Podbeskidziem Bielsko-Biała szansę gry od pierwszej minuty otrzymał Krzysztof Drzazga. Zawodnik Białej Gwiazdy przyznał, że w przyszłym sezonie zamierza intensywnie popracować nad swoją formą i tym samym pomóc Wiśle powalczyć o mistrzowski tytuł.


Chociaż Drzazdze nie udało się strzelić gola przeciwko „Góralom” to piłkarz nie załamuje się i optymistycznie patrzy w przyszłość. „Na pewno fajnie byłoby zakończyć ten pierwszy sezon w barwach Wisły z bramką na koncie. Uważam, że zagrałem dzisiaj słabo. Skupiam się na tym, żeby być lepszym, a wtedy te trafienia na pewno przyjdą” - wyjaśnia napastnik Wisły.

Najpierw odpoczynek, później ostre przygotowania

Przed Wiślakami niemal miesiąc odpoczynku od treningów. Piłkarze Białej Gwiazdy spotkają się ponownie 13 czerwca. „Po powrocie z Malty zabieram się do pracy. Nie mogę tych czterech tygodni spędzić na samym odpoczynku. Mam nadzieję, iż w okresie przygotowawczym zaprezentuję się na tyle dobrze, że dostanę więcej szans w następnej edycji rozgrywek”.

„W przyszłym sezonie, tak jak trener niedawno powiedział, czeka nas walka o Mistrzostwo Polski. Wisła jest takim klubem, który musi zawsze walczyć o tytuł” - przyznał Drzazga.

Przemysław Marczewski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Podsumowanie 37. kolejki Ekstraklasy

Sezon 2015/2016 przeszedł do historii. Mistrzostwo Polski trafiło na ulicę Łazienkowską w Warszawie, bo w ostatniej kolejce legioniści pokonali na własnym stadionie Pogoń, co przesądziło o tytule. Legia po raz kolejny zapuka więc tym samym do Ligi Mistrzów, a naszą ligę w europejskich pucharach reprezentować będą ponadto - Piast, Zagłębie oraz Cracovia, która nie dała się pokonać Lechii. Z Ekstraklasą żegna się Podbeskidzie oraz Górnik Zabrze, a kolejne ligowe emocje czekają nas dopiero za dwa miesiące, bo tyle potrwa przerwa miedzy rozgrywkami.


Sobota, 14 maja:

Podbeskidzie Bielsko-Biała 3-4 WISŁA KRAKÓW

1-0 Róbert Demjan (17.)
1-1 Paweł Brożek (20.)
2-1 Samuel Štefánik (28.)
2-2 Rafał Boguski (52.)
2-3 Zdeněk Ondrášek (59.)
3-3 Samuel Štefánik (64.)
3-4 Krzysztof Mączyński (65.)

Sporo radosnej twórczości mieliśmy w tym spotkaniu, w którym trener Wdowczyk trochę poeksperymentował i... dobrze. Będzie miał bowiem materiał do przemyśleń, a na pewno ciekawostką tego spotkania będzie gra Rafała Boguskiego, który nie jeden raz w tym sezonie zawodził, ale akurat w Bielsku spisał się bardzo dobrze. Ładna bramka, równie świetna asysta i nasz pomocnik przyczynił się wyraźnie do wygranej Wisły. Po tym meczu największy jednak znak zapytania to ten odnośnie Rafała Wolskiego. Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na oficjalny komunikat klubu.


Śląsk Wrocław 3-2 Górnik Łęczna

1-0 Ryota Morioka (5.)
1-1 Przemysław Pitry (20.)
2-1 Tomasz Hołota (58.)
3-1 Ryota Morioka (60.)
3-2 Bartosz Śpiączka (90.)

W tym spotkaniu jedno było pewne - ekipa z Łęcznej, aby nie oglądać się na kogokolwiek - nie mogła przegrać. Jak się jednak okazało - Śląsk nie zamierzał zespołowi z Lubelszczyzny w jakikolwiek sposób zadania "ułatwiać" i głównie dzięki bardzo dobrej grze Morioki - zasłużenie wygrał. Po końcowym gwizdku cieszyli się jednak i jedni i drudzy. Śląsk ze zwycięstwa, a Górnik z mimo wszystko - utrzymania.


Korona Kielce 1-3 Jagiellonia Białystok

0-1 Przemysław Mystkowski (33.)
1-1 Bartłomiej Pawłowski (50.)
1-2 Przemysław Frankowski (58.)
1-3 Taras Romanczuk (76. k.)

Mecz o jedenaste miejsce w tabeli wygrała Jagiellonia, więc można powiedzieć, że piłkarze trenera Probierza "pozytywnie zareagowali" na trochę kompromitującą porażkę z poprzedniej kolejki z Termaliką. Dla kielczan wpadka na koniec sezonu przerywa ich świetną passę, na którą złożyło się tuzin meczów bez porażki.


Termalica Bruk-Bet Nieciecza 1-1 Górnik Zabrze

0-1 Rafał Kurzawa (23.)
1-1 Wojciech Kędziora (53.)

Sprawa tego spotkania była więcej niż jasna. Grająca już "o nic" Termalika i walczący "o życie" Górnik. Zabrzanie wiedzieli, że porażka ekipy z Łęcznej we Wrocławiu - przy ich wygranej dawała im utrzymanie. Pierwsza część zgodziła się dla nich idealnie, ale drugiej oni sami nie potrafili wziąć w swoje ręce. Można więc śmiało stwierdzić, że zabrzanie zasłużenie "lecą" z ligi. Do zobaczenia za rok?


Niedziela, 14 maja:

Legia Warszawa 3-0 Pogoń Szczecin

1-0 Jakub Czerwiński (14. sam.)
2-0 Nemanja Nikolić (83.)
3-0 Kasper Hämäläinen (86.)

Sensacji nie było. Szczecinianie zapowiadali wprawdzie walkę, ale szybko do warszawiaków uśmiechnęło się szczęście, bo niecelny strzał Jodłowca zmylił po rykoszecie bramkarza "portowców" i Legia prowadziła. A gdy tak się dzieje przy Łazienkowskiej, to śmiało można było zakładać, że jest "po balu". I tak też się stało, a w końcówce gospodarze dopełnili już formalności. No i mogą balować!


Cracovia 2-0 Lechia Gdańsk

1-0 Mateusz Cetnarski (9.)
2-0 Rafał Janicki (65. sam.)

Bezpośredni mecz o miejsce w europejskich pucharach padł łupem "Pasów", bo też potwierdziło się, że gdańszczanie w bieżącym sezonie na wyjazdach spisują się znacznie poniżej oczekiwań. I możliwości. Cracovia wygrała pewnie i po raz pierwszy w historii tego klubu - zagra w "prawdziwych" pucharach. Wcześniej zaliczyła tylko epizody w nieistniejących już rozgrywkach "Pucharu Lata" oraz "Pucharu Intertoto".


Piast Gliwice 0-1 Zagłębie Lubin

0-1 Michal Papadopulos (26.)

Wiadomo było, że w Gliwicach będzie nasłuchiwanie tego co działo się w Warszawie, ale też nie było tajemnicą, że wiosna 2016 roku należała do lubinian. I to się w tym spotkaniu potwierdziło. Wprawdzie klub z Gliwic przyszykował już koszulki z napisem "mistrz" i niektórzy w nich później nawet "paradowali", ale ostatecznie nie było na to szans. I to nie tylko przez wynik Legii, ale przede wszystkim przez to, że trzy punkty powędrowały do Lubina. A wraz z nimi brązowe medale.


Lech Poznań 3-0 Ruch Chorzów

1-0 Kamil Jóźwiak (26.)
2-0 Karol Linetty (81.)
3-0 Maciej Gajos (85.)

Mecz bez znaczenia dla układu tabeli, bo już wcześniej było wiadomo, że Lech zajmie miejsce siódme, a Ruch ósme. Poznaniacy udanie pożegnali się jednak z ligą i ze swoimi kibicami. Wygrali efektownie, ale sezonu nie będą wspominać miło. A wbrew pozorom - lepsze nastroje mogą panować w Chorzowie. Ruch utrzymał się w lidze, dostał licencję oraz premie za lokatę numer osiem, którą nikt z "Niebieskich" zapewne się nie wstydzi.

Źródło: wislaportal.pl


Tabela końcowa Ekstraklasy 2015/2016

Tabela końcowa Ekstraklasy 2015/2016
msc drużyna m pkt zw r p br
1 Legia Warszawa 37 43 (60) 21 10 6 70-32
2 Piast Gliwice 37 40 (58) 20 9 8 60-45
3 Zagłębie Lubin 37 38 (45) 17 9 11 55-42
4 Cracovia 37 36 (45) 16 10 11 66-50
5 Lechia Gdańsk 37 32 (38) 14 10 13 53-44
6 Pogoń Szczecin 37 40 (46) 12 17 8 43-43
7 Lech Poznań 37 27 (43) 14 6 17 42-47
8 Ruch Chorzów 37 21 (38) 11 8 18 40-60
- ----------------------------------------------------- -- -- -- -- -- -----
9 Wisła Kraków 37 32 (36) 12 15 10 61-45
10 Śląsk Wrocław 37 31 (34) 12 12 13 41-46
11 Jagiellonia Białystok 37 28 (35) 13 6 18 46-62
12 Korona Kielce 37 27 (37) 10 15 12 39-45
13 Termalika Bruk-Bet Nieciecza 37 26 (33) 10 12 15 39-50
14 Górnik Łęczna 37 24 (31) 10 9 18 40-53
15 Górnik Zabrze 37 23 (25) 6 18 13 38-51
16 Podbeskidzie Bielsko-Biała 37 20 (38) 9 12 16 45-63


Uwagi:

  • W kolumnie [pkt] znalazły się dwie wartości. W nawiasach przedstawiono rzeczywistą ilość punktów jaką dany klub zdobył za 30 kolejek. Punkty zostały podzielone na pół ze względu na reorganizację rozgrywek Ligii Polskiej. W wypadku gdy klub zdobył nieparzystą liczbę punktów, po podzieleniu zaokrąglano wynik na korzyść klubu.





Galeria sportowa

Galeria :