2016.11.06 Wisła Kraków - Górnik Łęczna 3:2

Z Historia Wisły

2016.11.06, Ekstraklasa, 15 kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 15:30, niedziela, 8°
Wisła Kraków 3:2 (2:1) Górnik Łęczna
widzów: 10.362
sędzia: Krzysztof Jakubik z Siedlec.
Bramki
Rafał Boguski 8'
Rafał Boguski 33'


Rafał Boguski 62'
1:0
2:0
2:1
2:2
3:2


39' Krzysztof Danielewicz
59' (k) Szymon Drewniak
Wisła Kraków
Łukasz Załuska
grafika:zk.jpg 67' Boban Jović
Alan Uryga
Richárd Guzmics
Maciej Sadlok
Rafał Boguski grafika:zmiana.PNG (84' Jakub Bartosz)
grafika:zk.jpg 77' Petar Brlek
Krzysztof Mączyński
Paweł Brożek
grafika:zk.jpg 63' Patryk Małecki grafika:zmiana.PNG (90' Rafał Pietrzak)
Mateusz Zachara grafika:zmiana.PNG (84' Tomasz Cywka)

Trener: Dariusz Wdowczyk
Górnik Łęczna
Sergiusz Prusak
Paweł Sasin
Maciej Szmatiuk
Gérson
Leândro
Grzegorz Bonin grafika:zk.jpg 90'
Łukasz Tymiński
Szymon Drewniak grafika:zk.jpg 72'
Krzysztof Danielewicz grafika:zmiana.PNG (78' Grzegorz Piesio grafika:zk.jpg 79' grafika:zk.jpg grafika:Cz.jpg 90'+2)
Javi Hernández grafika:zmiana.PNG (65' Nika Dzalamidze)
Piotr Grzelczak grafika:zmiana.PNG (56' Bartosz Śpiączka)

Trener: Andrzej Rybarski
Ławka rezerwowych: Michał Miśkiewicz, Piotr Żemło, Krzysztof Drzazga, Adam Mójta


Posiadanie (w %): 51-49 (60-40)
Strzały: 13-9 (9-3)
Strzały celne: 8-5 (6-3)
Strzały niecelne: 4-4 (2-0)
Strzały zablokowane: 1-0 (1-0)
Rzuty rożne 10-3 (8-2)
Faule: 15-14 (4-5)
Żółte kartki: 3-4 (0-0)
Czerwone kartki: 0-1 (0-0)

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.
Unikatowy proporzec.
Unikatowy proporzec.


Spis treści

Przed meczem

Celując w dziewiątkę, celując w dychę! Wisła zagra z Górnikiem Łęczna

Przed piłkarzami krakowskiej Wisły kolejna ligowa batalia, w której zmierzą się oni z mocno nieobliczalnym Górnikiem Łęczna. Ten potrafi bowiem płatać psikusy wyżej notowanym rywalom i na pewno nie można go zlekceważyć! Tym bardziej, że przed wiślakami dwa możliwe do ustrzelenia cele. Licząc bowiem mecze zarówno w lidze, jak i w Pucharze Polski, Wisła ma szansę na to, aby przedłużyć serię swoich gier bez porażki do aż dziewięciu. Ewentualna natomiast wygrana możne po 15. kolejkach wywindować nasz zespół na aż 10. miejsce.

I choć dla wielu fanów "Białej Gwiazdy" to ostatnie nie jest może jakimś wielkim wyczynem, bo przez lata przyzwyczailiśmy się do o wiele lepszych rzeczy, to przypominając sobie naszą sytuację sprzed kilku tygodni - zakończenie pierwszej części sezonu w pierwszej dziesiątce ligowej stawki brzmi naprawdę nieźle!

Aby tak się jednak stało - Wisła musi postarać się o kolejne domowe zwycięstwo, tyle tylko, że nasz najbliższy rywal to zespół, z którym na pewno nie gra się łatwo. Dość powiedzieć, ale od powrotu Górnika Łęczna do Ekstraklasy w 2014 roku - udało nam się z tym zespołem wygrać tylko dwukrotnie. Dokładnie tyle samo razy był remis, a jedno ze spotkań przegraliśmy. Warto też bez wątpienia wspomnieć, że ze wszystkich swoich delegacji, w bieżących rozgrywkach, ligowych - Górnik wracał do domu bez choćby punktu zaledwie dwukrotnie. Miało to miejsce po tym gdy przegrywał w Niecieczy oraz w Chorzowie, by z kolei pełną zdobycz przywieźć z Płocka. Tam wygrał po kuriozalnej wprawdzie bramce samobójczej w wykonaniu bramkarza, ale w tym przypadku przede wszystkim liczyły się punkty. A te Górnik zwyczajnie "ciuła". I po powiększenie tego co uzbierać udało mu się dotychczas przyjdzie też na Reymonta.

A tutaj panują całkiem niezłe nastroje i nie ma się więc co dziwić, że trener Dariusz Wdowczyk stara się studzić emocje i apeluje właśnie o to, aby przede wszystkim Górnika nie zlekceważyć. Wiślacy notują jednak ostatnio całkiem niezłą serię i zapewne gdyby nie kłopoty kadrowe, mielibyśmy jeszcze więcej powodów do optymizmu. Tego jest jednak i tak całkiem sporo, bo choć za kartki pauzować będzie tym razem musiał Denis Popovič, to do gry po odcierpieniu kary za to samo przewinienie wróci powołany do reprezentacji Krzysztof Mączyński. Zagra on na środku pomocy zapewne w parze z zawodnikiem, który przed tygodniem go zastąpił, a mianowicie z Petarem Brlekiem. Po przerwie spowodowanej chorobą znów oglądać będziemy Richárda Guzmicsa, ale raczej mało prawdopodobne jest, że obok niego znów wystąpi kontuzjowany ostatnio Arkadiusz Głowacki. Niepokoić może z kolei fakt urazu Zdenka Ondráška, bo waleczność Czecha w zderzeniu z fizycznie grającymi piłkarzami z Łęcznej na pewno by się przydała.

Mimo tych wszystkich problemów - liczymy oczywiście na to, że wiślacy znów staną na wysokości zadania. I ostatnią w tym roku przerwę na mecze reprezentacyjne spędzą w całkiem miłych nastrojach - już całkiem oddalając się od ligowego dna.

Do boju Wisełka!

Źródło: wislaportal.pl


Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Dariusz Wdowczyk: - Najważniejsze, że strzelilśmy trzy bramki

- Z punktu widzenia kibica mecz emocjonujący. Właściwie w pierwszej połowie pod naszą totalną kontrolą. Prowadziliśmy 2-0 i niepotrzebnie straciliśmy bramkę z rzutu rożnego. Przeciwnik łapie kontakt, trochę nerwowo. Gol na 2-2 po rzucie karnym i to są takie sytuacje, których powinniśmy unikać. Mieliśmy ten mecz pod kontrolą i to nam się trochę wymknęło. Najważniejsze, że mamy trzy punkty, że potrafiliśmy strzeliliśmy trzecią bramkę, a właściwie, że Rafał Boguski potrafił dziś trzy bramki strzelić - mówił po meczu z Górnikiem trener Dariusz Wdowczyk.

- Rafał miał ponadto jeszcze dwie okazje z głowy. Można go za to spotkanie i za skuteczność pochwalić. Atrakcyjny mecz do oglądania, zakończony happy-endem, zdobyciem trzech punktów. Muszę pochwalić zespół za to, że znów walczymy do końca, walczymy o punkty, których potrzebujemy. Cieszę się bardzo z tego zwycięstwa. Mamy teraz trochę przerwy, żeby znów odpocząć, żeby popracować, podleczyć urazy i wrócić na mecz już rundy wiosennej, choć jeszcze jesienią, z Pogonią Szczecin. Mam nadzieję, że niektórzy piłkarze - tak jak Arek, czy Zdeněk - dojdą do siebie i będą mogli w tym meczu wystąpić. Będziemy też mieli trochę problemów, bo na Pogoń wypadają nam kartkowicze - Patryk i Boban, ale znów mamy dwa tygodnie, aby popracować nad tym ustawieniem, czy też jak będziemy chcieli z Pogonią zagrać - dodał trener Wdowczyk.

- Chcieliśmy rozgrywać akcje bokiem, bo wiedzieliśmy, że przeciwnik będzie zagęszczał środek boiska. Zresztą wynikało to z ustawienia i te akcje przynosiły efekt, w postaci zdobytych bramek. Jeszcze niedograna piłka przez Patryka Małeckiego, też wyprowadzona akcja bokiem. I to było to, co chcieliśmy w dzisiejszym meczu robić. Chociaż Paweł Brożek i Mateusz Zachara też mieli sytuacje bramkowe, w których powinni się zachować lepiej i to wykorzystać. 2-0 to już taki slogan, że to żaden wynik. Przeciwnik strzela bramkę kontaktową, a przez te 45 minut właściwie oddał bodajże tylko jeden strzał. Miał kilka stałych fragmentów gry, rzutów rożnych i to było jedyne zagrożenie pod naszą bramką. Dominowaliśmy, stwarzaliśmy sobie sytuacje. Oczywiście rywala trzeba dobić, a nie pozwalać mu wrócić do gry, bo to różnie może się potoczyć. Z drugiej strony Szmatiuk po stałym fragmencie gry miał czyste uderzenie na naszą bramkę. Całe szczęście, że niecelne, bo... Mamy nad czym pracować, mamy o czym myśleć, ale naprawdę cieszę się z tych trzech punktów, bo z niełatwym rywalem, a nam myślę będąc jeszcze w ogonie tabeli ta trema i odpowiedzialność plącze trochę nogi - zakończył trener Wdowczyk.

Źródło: wislaportal.pl


Andrzej Rybarski: - Szczęścia w ogóle tutaj nie mieliśmy

- Często dziennikarze pytają mnie czy wierzę w szczęście. Jestem tym człowiekiem, który "siedzi w liczbach", przynajmniej tak mnie interpretują. Dziś pytanie - co to jest to szczęście? Czy to jest coś z niebios? Z góry? Czy to jest kwestia pewnych sytuacji na boisku? Odniosę się do trzeciej bramki dla Wisły Kraków. Nie wiem, czy to jest szczęście sędziego? Przepraszam - szczęście Wisły, czy pech Górnika Łęczna? Być może szczęście to jest właśnie to - powiedział po meczu z Wisłą, trener Górnika Łęczna, Andrzej Rybarski.

- Odnosząc się do gry mojego zespołu, to nie od dziś pewnie wiadomo, że największy problem mamy na prawej obronie. Zespoły przeciwników to wiedzą i wykorzystują to bardzo dobitnie. Dziś wykorzystali to w 100%. Niestety nie mogę powiedzieć, że na prawej obronie mam zawodnika, który by mi tam tą strefę zamknął. Liczyłem na to, ale mówiąc krótko - przeliczyłem się. Wisła wykorzystała to idealnie. Przegrywamy 2-3 i czekają nas teraz poważne rozmowy i poważne ruchy, bo niektórych sytuacji na boisku być nie powinno. Uważam, że niektórych ludzi na boisku również. Jeśli chcemy grać w Ekstraklasie, to prezentujmy poziom Ekstraklasy - dodał dość ostro opiekun Górnika, który na samym początku został zapytany o Grzegorza Piesio. Ten po niespełna kwadransie gry wyleciał bowiem z boiska z czerwoną kartką.

- To jest bardzo świeża sprawa, a ja mam bardzo wiele informacji na temat tego, co wydarzyło się na boisku. I nie chciałbym odnosić się do tej sytuacji i pochopnie wyciągać wnioski. Jedno co mogę powiedzieć to to, że jestem zdziwiony taką postawą, ale nie chciałbym mówić, że jest to wina po stronie Grześka Piesio, bo być może został sprowokowany? Jeżeli nie, jeżeli to z jego strony wypłynęło, to na pewno będą wyciągnięte bardzo konkretne konsekwencje - stwierdził Rybarski.

- Na gorąco oceniając to wiem, że trzecia bramka dla Wisły to ewidentny spalony. Pierwsza bramka podobno jest "na centymetry". Jeśli tam był spalony i z tego padła bramka, no to w tym wypadku można powiedzieć, że szczęścia w ogóle tutaj nie mieliśmy. Tylko jeszcze raz zadam to pytanie - co to jest to szczęście? - mówił trener zespołu gości.

- Przypuszczam, że jak Pan przychodzi na mecz, to ma Pan strategię tego, co będzie tutaj wykonywał jako dziennikarz. Z kim Pan będzie rozmawiał i o co Pan będzie pytał. Jak Pan to zrobi, żeby w poniedziałek w gazecie to opisać, żeby to było tak jak Pan chce. Ma Pan tę strategię i nie zawsze się ona sprawdza, zależy od sytuacji - tak Rybarski odpowiedział na kolejne pytanie z sali, dotyczące ustawienia zespołu z Łęcznej, który po zmianach dokonanych w drugiej połowie na pewno nabrał rozpędu. - Ja również miałem przed tym meczem strategię gry z Wisłą Kraków. Przed meczem wiedziałem, że Wisła jest może nie na fali, ale na pewno lepiej im idzie, niż im szło. Wiem, że ten mecz był dla nich bardzo ważny, żeby go wygrać. Moją strategią było nie stracić bramki w pierwszej połowie i wybić Wisłę z rytmu. Zawodników, których miałem na ławce, chciałem wprowadzić w drugiej połowie, żeby już na tych osłabionego rywala wszedł Nika Dzalamidze, który jeszcze nie jest do końca przygotowany do sezonu, bo dopiero do nas dołączył. Czy ewentualnie aby wszedł Grzesiek Piesio. Chciałem żeby weszli i na "świeżości" zrobili swoją robotę. Jeśli przy pierwszej bramce był spalony, bo do tego momentu Wisła nas nie zdominowała, a wręcz przeciwnie, to my przejęliśmy inicjatywę, ale poszła kontra i jeśli tam był spalony, to wracam do mojej pierwszej wypowiedzi - co to jest to szczęście? Jeśli spalonego nie było i wszystko było zgodnie z przepisami gry, to musimy wyciągnąć wnioski. Jest jednak kontrowersja wokół spalonego i jest tam konkretne zachowanie prawego obrońcy, które było niewłaściwe, które było złe i przez które padła bramka. Gdyby Sasin biegł do końca z Boguskim i zachował się jak obrońca z napastnikiem, to Boguski miałby trudniej zdobyć bramkę. Albo by jej nie zdobył. Nasza strategia w ósmej minucie można powiedzieć rozwaliła się i to nie ze względu na to, że byliśmy źle przygotowani do meczu, a ze względu na to, że nie każdy do końca wykonał swoją robotę. Jesteśmy zawodowcami i wiemy co mamy wykonać i to nie zostało zrobione. Zostało odpuszczone krycie Boguskiego, padła bramka i później trzeba było już myśleć o zmianie strategii - zakończył Rybarski.

Źródło: wislaportal.pl


Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Mateusz Zachara: - Na pewno nie cieszą te niewykorzystane sytuacje

- Mecz wygrany i to w naszej sytuacji, w jakiej byliśmy, jest najważniejsze. Prowadziliśmy 2-0, niestety straciliśmy bramkę i wpadło trochę nerwowości. Po przerwie znów tracimy bramkę i ratuje nas dziś "Boguś", który był tam gdzie piłka spadała. I super - mówił po zwycięstwie 3-2 z Górnikiem Łęczna napastnik "Białej Gwiazdy", Mateusz Zachara.

Oczywiście cieszył się z wygranej zespołu, ale odnośnie swojej gry był mocno krytyczny.

- Mam do siebie pretensje o te sytuacje, których nie wykorzystałem. W normalnych warunkach to są bramki. To były stuprocentowe sytuacje i zabrakło mi tego spokoju, lepszego przyjęcia. W pierwszej sytuacji myślę, że powinienem tę piłkę poprawić, lepiej ją przyjąć. W drugiej za to lepiej i pewniej uderzyć - analizował wiślak.

- Jest za to asysta, pierwsza w sezonie i to na pewno cieszy, ale na pewno nie cieszą te niewykorzystane sytuacje. Na pewno plusem jest to, że do tych sytuacji dochodzę, ale wielki minus, że ani jednej nie wykorzystałem - dodał.

- Mamy nadzieję, że podtrzymamy tę serię. Na pewno będziemy szanować to, że nie przegraliśmy od tylu spotkań i teraz pojedziemy do Szczecina, żeby również nie przegrać - zakończył Zachara.

Źródło: wislaportal.pl


Rafał Boguski: - Trzy bramki muszą oczywiście cieszyć

- Tylko raz strzeliłem trzy bramki, było to w meczu z Odrą Wodzisław Śląski. Na pewno to było moje dobre spotkanie, ale "mecz życia" byłby gdybym jeszcze dwie bramki strzelił po uderzeniach głową. W drugiej połowie na pewno nie byłoby wtedy wątpliwości - powiedział bohater meczu Wisła Kraków - Górnik Łęczna, strzelec w nim aż trzech bramek, Rafał Boguski.

- Trzy bramki muszą oczywiście cieszyć, zwłaszcza że zwycięskie. Zdobyliśmy trzy punkty, pniemy się w górę tabeli i oby tak dalej - dodał wiślak.

- Na pewno nasza sytuacja w tabeli jest lepsza, ale oddech złapać będzie można dopiero wtedy, gdy będzie spora w niej przewaga po 30. kolejce, a na razie mamy półmetek. A co do tej pierwszej rundy, to był to rollercoaster. Była seria bez zwycięstwa, jest seria bez przegranej. Teraz przyda nam się ta przerwa i z jak najlepszym nastawieniem chcemy przygotować się do kolejnego spotkania - zakończył Boguski.

Źródło: wislaportal.pl


Łukasz Załuska: - Będzie po tym meczu dużo sytuacji do analizy

- Ciężej było na własne życzenie, bo mieliśmy 2-0, u siebie, w domu i powinniśmy to kontrolować. Dostaliśmy bramkę "do szatni" i chyba dała ona wiatru w skrzydła Górnikowi, więc na koniec dnia cieszą te trzy punkty, ale będzie po tym meczu dużo sytuacji do analizy - powiedział po wygranej 3-2 z Górnikiem Łęczna, bramkarz krakowskiej Wisły, Łukasz Załuska.

- Przy golu na 1-0 było bardzo dobre dośrodkowanie. Powinniśmy jednak przy tych stałych fragmentach grać bardziej zdecydowanie. Mam nadzieję, że na przyszłość będziemy takie błędy eliminować. Co do karnego to działo się to bardzo szybko, nie widziałem powtórek, ale w szatni chłopaki mówili, że był to taki "miękki karny", więc sędzia mógł go też nie odgwizdać - mówił ponadto Załuska.

Źródło: wislaportal.pl


Alan Uryga: - Najważniejsze jest to, że udało nam się wygrać

- Bardzo cieszymy się z trzech punktów, teraz jest przerwa na reprezentację, a każde zwycięstwo przed taką przerwą buduje i daje spokój. Przyjdzie czas na analizę, ale na ten moment bardzo cieszymy się ze zwycięstwa - powiedział występujący po raz drugi z rzędu w wyjściowym składzie Wisły, Alan Uryga.

- Jeśli chodzi o rzut karny, to moje odczucie jest takie, że go nie było. Z tego co rozmawiałem z ludźmi, którzy oglądali mecz w telewizji, to wszyscy mówili, że nie powinno go być, ale najważniejsze jest to, że udało nam się wygrać, bo gdyby ten karny miał decydować o stracie punktów to byłoby gorzej. Kontrowersyjny karny nie powinien zamazać jakiegoś tam obrazu ogólnej gry - mówił Uryga.

Na pewno można mieć natomiast pretensje do wiślaków o "krycie" przy dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry.

- Mamy z tym problem, bo i z Zagłębiem straciliśmy bramkę w dość łatwy sposób, kiedy Denis zgubił krycie i zawodnik doszedł do czystej pozycji. I dziś było tak samo, kiedy z piątego metra Danielewicz wpakował nam bramkę, praktycznie bez krycia. Coś trzeba z tym zrobić. Mamy przydzielonych zawodników, a mimo wszystko gdzieś to się burzy. Może to ten wynik, bo tak samo było z Zagłębiem, gdzie też prowadziliśmy. Dziś było 2-0 i może tracimy przez to koncentrację, bo czujemy się swobodnie? Prowadzimy grę, prowadzimy w meczu i może to jest przyczyną. Musimy nad tym pracować, bo to duży mankament - przyznał wiślak.

Źródło: wislaportal.pl


Patryk Małecki: - Kartka była spowodowana nerwowością

- Jesteśmy drużyną, fajnie że to Rafał strzelił w dzisiejszym meczu trzy bramki, ale i tak najważniejsze jest to, że wygraliśmy i podskoczyliśmy w tabeli. Graliśmy z Górnikiem Łęczna, który był blisko nas i wiedzieliśmy, że ten mecz jest dla nas bardzo ważny, że chcieliśmy go wygrać i fajnie że to się udało. Choć szkoda, że znów straciliśmy takie głupie bramki, ale najważniejsze jest to, że zdobyliśmy trzy punkty - mówił po meczu z Górnikiem Łęczna Patryk Małecki.

- Przed nami za dwa tygodnie Pogoń Szczecin, a co będzie później to zobaczymy pod koniec grudnia. Na razie nie patrzymy na to jak będzie dalej, bo teraz najważniejszy jest mecz z Pogonią. Jako drużyna słabo broniliśmy i musimy nad tym popracować, bo mieliśmy 2-0, fajny wynik i zamiast grać spokojnie, to dostajemy bramką z przypadku, ze stałego fragmentu gry i potem robi się nerwówka, rzut karny, którego moim zdaniem nie było, ale cóż - fajnie że graliśmy do końca, że wygraliśmy i że chcieliśmy strzelać jeszcze bramki - dodał Małecki, którego czeka o wiele dłuższa przerwa. W najbliższej kolejce będzie bowiem musiał pauzować za cztery zobaczone już w tym sezonie żółte kartki.

- Szkoda, że będę pauzował w Szczecinie. Chciałem tam pojechać do mojej byłej drużyny i byłych trenerów. Szkoda, bo sędzia w niektórych sytuacjach się pogubił po prostu. Nie wytrzymał ciśnienia i ta kartka też była spowodowana nerwowością. Już tego nie da się odwrócić, a nie ma ludzi niezastąpionych. Ktoś wskoczy na moje miejsce i mam nadzieję, że to pociągnie - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl


Boban Jović: - Przyjechałem do Wisły po to, aby grać w europejskich pucharach

- Mamy siódmy mecz bez porażki, znów wygraliśmy. I choć w drugiej połowie mieliśmy trochę problemów, to ostatecznie jest zwycięstwo i jedziemy dalej. Dobrze graliśmy za to w pierwszej połowie. Kontrolowaliśmy to co działo się na boisku, ale później jeden stały fragment gry dużo zmienił. Mecz zrobił się nerwowy, ale ja miałem asystę, a "Boguś" strzelił trzy bramki i za to dzięki - mówił po dzisiejszej potyczce z Górnikiem Łęczna Boban Jović.

- To ile "Boguś" biega i walczy w każdym meczu to dziś wykorzystał. Strzelił trzy bramki i to nie jest mała rzecz - chwalił ponadto Rafała Boguskiego Jović.

- Nie jestem zadowolony z tej pierwszej rundy, bo przyjechałem do Wisły po to, aby grać w europejskich pucharach, czy też aby walczyć o mistrzostwo Polski, ale ok. Nie mieliśmy dobrego początku, a i ja sam miałem kontuzję i obserwowałem to wszystko z boku. Teraz idziemy jednak do góry, mamy dobrą serię - powiedział Słoweniec, który po raz kolejny tej jesieni otrzymał powołanie do swojej reprezentacji, w tym na towarzyski mecz z Polską.

- Najpierw mamy mecz z Maltą i jeśli wygramy będziemy mieć dobrą pozycję w grupie, a dopiero później będziemy rozmawiać o kadrze Polski, która ma dobry zespół. Zresztą oglądałem Euro, więc będzie ciężko - zakończył Boban.

Źródło: wislaportal.pl


Petar Brlek: - Stać mnie na wiele więcej

- W Poznaniu w meczu Pucharu Polski zdarzył mi się błąd, ale uważam, że to jest część piłki nożnej, część każdego meczu. Trener dał mi szansę w meczu w Lubinie, w meczu dzisiejszym i uważam, że dobrze ją wykorzystałem. Nie byłem zaskoczony, że po tym błędzie z Lechem dostałem tę szansę, trener we mnie wierzył od samego początku. Tak jak mówię, błędy się zdarzają - mówił dziś wiślacki pomocnik, Petar Brlek, który może się śmiało uznać jednym z wygranych ostatniego tygodnia w naszym zespole.

- Zdobyta ostatnio bramka dała mi ogromnego kopa i dzięki niej w Lubinie oraz dziś byłem bardziej pewny siebie, co było widać na boisku. Wierzyłem w siebie od początku gdy jestem tutaj w Wiśle, ale bramka z Zagłębiem to była nagroda za ciężką pracę na treningach. Teraz muszę dalej mocno trenować i to pomoże zarówno mnie, jak i drużynie w przyszłości. Na samym początku tego sezonu zagrałem w trzech spotkaniach i później straciłem miejsce w składzie. Wchodziłem na same końcówki. Może nie miałem wystarczająco dużo czasu, żeby udowodnić co potrafię - mówił Chorwat.

- Jeżeli chodzi o poziom agresywności i o moje przystosowanie się do tego typu gry w Ekstraklasie, to nie uważam żebym miał z tym jakiś problem. Jest to normalna cecha zawodników grających na mojej pozycji. Bez agresywności i zaangażowania nie możemy nic zrobić w meczach. Nasza gra w każdej formacji i w każdym etapie spotkania z meczu na mecz wygląda coraz lepiej, cały czas idziemy do przodu. Atmosfera wokół klubu też się polepszyła, atmosfera między zawodnikami, w naszej całej drużynie, jest świetna. To jest właśnie ten klucz i wytłumaczenie naszej dobrej gry w ostatnich spotkaniach. W końcu pokazujemy na boisku nasze umiejętności, bo mamy dobrą drużynę - uważa Brlek.

- Na początku musimy skupić się na naszym celu, żeby skończyć sezon w pierwszej ósemce, a później będziemy myśleć o tym co dalej. Musimy myśleć tylko o następnym meczu, wygrywać, zdobywać trzy punkty i wtedy zobaczymy na co nas będzie stać pod koniec tego sezonu - powiedział wiślak.

- Nie wiem jak będzie wyglądał skład na następne spotkanie, jest to pytanie do trenera. Wraca Denis Popovič, ale jeśli trener wybierze mnie do pierwszego składu, to postaram się zagrać jak najlepiej. Jeżeli zaś posadzi mnie na ławce, to będę musiał to zaakceptować, to on jest naszym szefem - mówił ponadto pomocnik "Białej Gwiazdy".

Na zakończenie Brlek został zapytany o sytuację z jednej z niedawnych przedmeczowych konferencji prasowych, na której dziennikarz Radia Kraków nazwał Chorwata "Śpiącą Królewną", którą być może należy... pocałować.

- Odnosząc się do tej sytuacji, to nie słyszałem tej wypowiedzi, bo po prostu nie czytam tego na Internecie. A co do drugiej części, to jeżeli będzie to dziewczyna to czemu nie - śmiał się Petar. - Uważam, że forma, którą prezentuje na treningach, nie jest jeszcze w 100% przekładana na moje występy na boisku w meczach. Stać mnie na wiele więcej - zakończył pomocnik Wisły.

Źródło: wislaportal.pl


Podsumowanie 15. kolejki LOTTO Ekstraklasy

Remis Lechii z Pogonią kosztował gdańszczan stratę pozycji lidera. Po pierwszej rundzie rozgrywek najlepszym zespołem będzie bowiem Jagiellonia, która dość gładko ograła Piasta. Zarówno Lechia, jak i "Jaga" mają wprawdzie taką samą zdobycz punktową, ale wg regulaminu dopóki nie rozegrają rewanżów - liczą się nie mecze bezpośrednie, a różnica bramek. Tych w 15. kolejce najwięcej nastrzelał Lech, który rozgromił w Chorzowie Ruch aż 5-0. Pięć bramek oglądali też kibice przy Reymonta, gdzie Wisła pokonała 3-2 Górnika i awansowała na 10. miejsce w tabeli.


Piątek, 4 listopada:

Wisła Płock 0-0 Arka Gdynia

Bliżej wygranej byli gospodarze tego spotkania, ale cóż z tego, że stwarzali groźniejsze akcje, skoro razili nieskutecznością. Atmosfera w Płocku jest zresztą mocno napięta o czym świadczy choćby sytuacja już po końcowym gwizdku, gdy Dominika Furmana i Patryka Stępińskiego przed rękoczynami powstrzymywali koledzy. Bez względu na to "Nafciarze" mogą mieć do siebie znów pretensje, bo słabe zawody zaliczyła w Płocku Arka. Gdynianie zakończyli to spotkanie bez choćby jednego celnego strzału, a mimo to punkt wywieźli.


Ruch Chorzów 0-5 Lech Poznań

0-1 Darko Jevtić (37.)
0-2 Dawid Kownacki (41.)
0-3 Radosław Majewski (59.)
0-4 Marcin Robak (67. k.)
0-5 Szymon Pawłowski (86.)

Mocno "leży" poznaniakom ekipa z Chorzowa, z którą spotkali się w bieżącym sezonie po raz drugi. W Pucharze Polski było dość gładkie 3-0, a to udało się jeszcze poprawić "in plus" w lidze. Przerwa na mecze reprezentacyjne nie będzie więc wśród "Niebieskich" zbyt miła, bo pewne jest, że pierwszą rundę sezonu 2016/2017 Ruch spędzi na miejscu spadkowym. "Kolejorz" na pewno natomiast na najbliższe tygodnie może rozgościć się w górnej części ligowej stawki. Do tego aż pięć zdobytych bramek to 1/3 dotychczasowego dorobku poznaniaków i pozwoli to odczepić od siebie "łatkę" drużyny z najgorszą skutecznością w lidze.


Sobota, 5 listopada:

Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1-3 Korona Kielce

0-1 Radek Dejmek (22.)
1-1 Vlastimir Jovanović (41.)
1-2 Serhij Pyłypczuk (68.)
1-3 Nabil Aankour (75.)

Nasza liga lubi zaskakiwać i choć w poprzednim sezonie obydwie ekipy plasowały się blisko siebie, to w tym było przecież zupełnie inaczej. I to właśnie w gospodarzach można było upatrywać faworyta. Ten jednak zawiódł na całej lini i po raz trzeci z rzędu przegrywa mecz ligowy. Był on zresztą dość specyficzny, bo każda z bramek padła po uderzeniu głową. Warto wspomnieć, że wygrana Korony mogła być jeszcze bardziej efektowna, ale Miguel Palanca nie wykorzystał "jedenastki". No ale tej głową nie strzelał. Na pewno za to "bez głowy" zagrał Dalibor Pleva, który najpierw sprokurował wspomniane "wapno", a potem - jeszcze przy stanie 1-1 - wyleciał z boiska za brzydki faul. Słowak swojej drużynie na pewno więc nie pomógł.


Jagiellonia Białystok 2-0 Piast Gliwice

1-0 Taras Romanczuk (33.)
2-0 Przemysław Frankowski (89.)

Po zasłużonej wygranej przed tygodniem z Cracovią, "Jaga" równie zasłużenie ograła ekipę z Gliwic, która wydawało się, że wraca powoli do wyższej formy. W Białymstoku nie była jednak w stanie zdziałać zbyt wiele. Zawodnicy Michała Probierza zwyczajnie wypunktowali bowiem "Piastunki" i kończą pierwszą rundę zmagań z aż trzydziestoma oczkami na swoim koncie.


Lechia Gdańsk 1-1 Pogoń Szczecin

1-0 Rafał Wolski (9.)
1-1 Adam Frączczak (45. k.)

Szlagier kolejki nie zawiódł, bo było to niezłe spotkanie, ale na pewno zakończył się ze sporym niedosytem dla gdańszczan. Ci są bowiem w trakcie dość specyficznego okresu, bo też swój ostatni wyjazd poza Trójmiasto zaliczyli w połowie października. A grając na własnych śmieciach mieli solidnie "punktować". I choć zaczęło się dla nich dobrze, bo ograli Piasta, to teraz zaliczają swój drugi kolejny remis, który kosztuje ich stratę fotelu lidera. Zresztą mecz rozegrany został wg powielonego scenariusza sprzed tygodnia. Czym dłużej trwało to spotkanie, tym gorzej wyglądała Lechia i po przerwie to Pogoń była bliższa zwycięstwa. Szczecinianie nie mają się jednak czym martwić. Zaliczają właśnie swój szósty kolejny występ bez porażki.


Niedziela, 6 listopada:

WISŁA KRAKÓW 3-2 Górnik Łęczna

1-0 Rafał Boguski (8.)
2-0 Rafał Boguski (33.)
2-1 Krzysztof Danielewicz (39.)
2-2 Szymon Drewniak (59. k.)
3-2 Rafał Boguski (62.)

Dla obydwu zespołów było to niezwykle ważne spotkanie, ale był to też "show jednego aktora". Piłka spadała bowiem aż trzykrotnie pod nogi Rafała Boguskiego, a ten robił z tego kapitalny użytek. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć też o sędziowaniu, które jak to z panem Jakubikiem bywa - stało na mocno kiepskim poziomie. Po pierwsze pewnie połowa sędziów w naszej lidze nie wskazałaby w 58. minucie na "wapno", no i może w 62. - dostrzegłaby spalonego? Nie zmienia to faktu, że Wisła zaliczyła właśnie siódmy ligowy mecz bez porażki, a jeszcze niedawno zaliczała podobną passę, ale klęsk.


Śląsk Wrocław 2-1 Zagłębie Lubin

0-1 Kamil Dankowski (6. sam.)
1-1 Lasza Dwali (71.)
2-1 Alvarinho (88.)

W miniony poniedziałek trener Piotr Stokowiec żałował, że w meczu z krakowską Wisłą sędzia nie uznał jego zespołowi bramki strzelonej ze spalonego. Karma szybko wróciła, bo we Wrocławiu takiego też gola dostał. A że lubinianie po szybkim wyjściu na prowadzeniu wykazali się minimalizmem, więc w końcówce zostali dodatkowo ukarani. Derby Dolnego Śląska kończą się wygraną Śląska, który za grę do ostatniego gwizdka po pierwszej części sezonu jest na miejscu ósmym.


Legia Warszawa 2-0 Cracovia

1-0 Nemanja Nikolić (43.)
2-0 Miroslav Radović (90.)

Jak wyliczyli statystycy - "Pasy" nie wygrały na Łazienkowskiej od 1951 roku. No i na takie zwycięstwo będą musieli jeszcze poczekać. Oczywiście mecz mógł potoczyć się inaczej, ale jak to w Warszawie bywa - sędzia nie wskazał na ewidentną "jedenastkę", a potem fatalny błąd defensywy wykorzystał Nikolić. Całość podsumował Radović, co oznacza, że "Pasy" spadają w ligowej tabeli na miejsce jedenaste, a kolejny w niej awans zalicza Legia, która jest już piąta.

Źródło: wislaportal.pl






Galeria: