2016.11.13 KS AZS PŚ Gliwice - TS Wisła Kraków 66:60

Z Historia Wisły

15 listopada 2016

Raz na wozie raz pod wozem

Idealnie pasuje powyższe powiedzenie do komentarza dotyczącego ostatnich dwóch meczy koszykarzy drugoligowej Wisły Kraków, jakie rozegrali podczas minionego długiego weekendu.

Święto Niepodległości było również dniem, kiedy świętować mogli również podopieczni trenera Piecucha. Świetna pierwsza połowa w meczu z Rybnikiem, chyba najlepsza w tym sezonie oraz determinacja i walka do końca w drugiej części gry pomimo chwil słabości, dały chłopakom drugie zwycięstwo w tym sezonie. Smakowało ono szczególnie, bo przecież rywalem była ekipa, która zajmowała przed tą kolejką spotkań trzecie miejsce w tabeli i szczyciła się najlepszą defensywą w lidze. Niedzielne (12.11) popołudnie to wyjazd do Gliwic i mecz z kategorii tych o cztery punkty, bo przecież obie drużyny przed wyjściem na parkiet miały ten sam bilans zwycięstw i ewentualny tryumf w bezpośredniej rywalizacji dawał chwilę wytchnienia od ciągłego patrzenia na ligową tabelę a szczególnie w dolne jej rejony. Niestety pierwsze dwadzieścia minut w odróżnieniu od piątkowego meczu były najgorszym występem drużyny w dotychczasowych potyczkach. Brak koncentracji, kompletny brak obrony, przegrana wyraźnie walka na tablicach i w połowie było po meczu. Miejscowi kibice ze spokojem dyskutowali w przerwie meczu o tym, że poszło nadspodziewanie łatwo i gładko. Jednak druga część meczu to była inna, ta lepsza twarz drużyny z Reymonta. Dwadzieścia punktów przewagi gospodarzy zaczęło topnieć z każdą minutą i kiedy do końca meczu pozostawało niecałe 2 minuty na tablicy wyświetlały się cyfry 63:60. Niestety, końcówka to deja vu z piątku i tak jak w Krakowie gospodarze odbijają się od dna i cieszą z końcowego sukcesu.

Piątkowy mecz był zdecydowanie najlepszym występem chłopaków w tym sezonie. Najlepszy w ataku w pierwszej połowie, choć i do obrony oraz zaangażowania też nie mogę mieć zastrzeżeń. Druga część gry to chwile słabości, ale bardzo się cieszyłem, ze moi pracusie potrafili się przełamać i zebrać do kupy w końcówce i wytargali to zwycięstwo z gardła rywalom. Niedziela? To też mecz z piątku tylko my w roli Rybnika a gospodarze w naszej i dokładnie taki sam scenariusz. O ile po meczu w Dąbrowie był żal i przeświadczenie, że to po prostu wypadek przy pracy, tak po zawodach w Gliwicach jesteśmy z trenerem Czepcem bardzo źli i niezadowoleni. Jak nie idzie w ataku to trzeba zasuwać w obronie i ta zasada obowiązuje we wszystkich dyscyplinach gdzie dochodzi do bezpośredniej rywalizacji, niestety zapomnieliśmy o tym w pierwszej połowie meczu w Gliwicach. Nie dam sobie wmówić, że drużyna, która potrafi w dwadzieścia minut zatrzymać gospodarzy na 17 zdobytych punktach, traci 49 w pierwszej części gry, bo przeciwnikowi "siedział rzut". Owszem, siedział, bo nikt mu nie przeszkadzał wykonywać ten element zarówno z bliskiej jak i z dalekiej odległości, stąd też o mało, co nie pękła pięćdziesiątka. Margines błędów i takich porażek jak w Dąbrowie i Gliwicach bardzo niebezpiecznie się kurczy i jeśli sobie nie zdamy sprawy z tego, że tylko taka gra w defensywie jak w piątek oraz w drugiej połówce w niedzielę daje nam szansę na zwycięstwa, to niestety możemy ten sezon zakończyć bardzo smutno. Ja rozumiem, dużo meczy ostatnio, młody zespół, kontuzje, ale ci, którzy grają udowadniają mi, że potrafią nie gorzej a nawet lepiej grać od nieobecnych. Ja cały czas podkreślam i zdania nie zmienię, że jeśli naszym chłopakom chce się bronić są w tej lidze w stanie wygrać z każdym - tyle komentarza trenera Piecucha

TS Wisła Kraków - MKKS Rybnik 67:60 (18:15, 24:11, 13:19, 12:15)

KS AZS PŚ Gliwice - TS Wisła Kraków 66:60 (21:17, 28:12, 8:19, 9:12)

Źródło: http://www.wawelskiesmoki.pl