2016.11.19 Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 6:2

Z Historia Wisły

2016.11.19, Ekstraklasa, 16. kolejka, Szczecin, Stadion miejski im. Floriana Krygiera,
18:00, sobota, 7°C
Pogoń Szczecin 6:2 (4:1) Wisła Kraków
widzów: 6.935
sędzia: Jarosław Przybył z Kluczborka.
Bramki
Ádám Gyurcsó 15'
Ádám Gyurcsó 20'
Ádám Gyurcsó 25'
Mateusz Matras 34'

Ricardo Nunes 48' (w)
Ádám Gyurcsó 51'
1:0
2:0
3:0
4:0
4:1
5:1
6:1
6:2




37' Jakub Bartosz


75' (w) Adam Mójta
Pogoń Szczecin
Dawid Kudła
Cornel Râpă
Sebastian Rudol
grafika:zk.jpg 74' Jarosław Fojut
Ricardo Nunes
Spas Delew
Mateusz Matras
Rafał Murawski
Takafumi Akahoshi Grafika:Zmiana.PNG (63' Kamil Drygas)
Ádám Gyurcsó Grafika:Zmiana.PNG (72' Marcin Listkowski)
Adam Frączczak Grafika:Zmiana.PNG (82' Łukasz Zwoliński)

Trener: Kazimierz Moskal
Wisła Kraków
Łukasz Załuska
Jakub Bartosz Grafika:Zmiana.PNG (88' Przemysław Porębski)
Arkadiusz Głowacki
Alan Uryga
Adam Mójta
Krzysztof Drzazga Grafika:Zmiana.PNG (66' Piotr Żemło)
Krzysztof Mączyński grafika:zk.jpg 35'
Denis Popovič
Petar Brlek grafika:zk.jpg 6'
Rafał Boguski
Paweł Brożek

Trener: Kazimierz Kmiecik* / Radosław Sobolewski
Ławka rezerwowych: Michał Miśkiewicz, Tomasz Cywka, Jakub Ptak, Krystian Kujawa, Bartłomiej Purcha

Kapitan: Arkadiusz Głowacki

Posiadanie (w %): 59-41 (54-46)
Strzały: 14-10 (7-6)
Strzały celne: 8-3 (4-1)
Strzały niecelne: 5-7 (2-5)
Strzały zablokowane: 1-0 (1-0)
Rzuty rożne 5-1 (2-0)
Faule: 9-13 (6-8)
Żółte kartki: 1-2 (0-2)
Czerwone kartki: 0-0

* oficjalnie wpisany do protokołu meczowego.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.
Unikatowy proporzec.
Unikatowy proporzec.

Spis treści

Przed meczem

Osłabiona Wisła kontra rozpędzona Pogoń. Gramy w Szczecinie!

Rundę rewanżową Ekstraklasy piłkarze krakowskiej Wisły rozpoczną dziś w Szczecinie, gdzie zmierzą się z bardzo dobrze grającą ostatnio Pogonią. I pewnie niekoniecznie mielibyśmy przed tym meczem powody do zmartwień, gdyby nie ogromna liczba absencji, która spadła na naszą drużynę, przez co zagramy w mocno eksperymentalnym składzie. Nie ma więc szczęścia w swojej trenerskiej inauguracji para Kazimierz Kmiecik - Radosław Sobolewski, bo to ona - po rejteradzie Dariusza Wdowczyka - poprowadzi dziś Wisłę.

O tym że "Biała Gwiazda" zagra przeciwko Pogoni bez swoich dwóch ogniw napędowych, a więc Bobana Jovicia ze strony prawej oraz Patryka Małeckiego z lewej - wiedzieliśmy już po naszym poprzednim meczu, z Górnikiem Łęczna. W nim ta dwójka obejrzała bowiem swoje czwarte w tym sezonie żółte kartki i czeka ich tym samym przymusowa przerwa. Dwóch kolejnych naszych piłkarzy - Maciej Sadlok i Mateusz Zachara nie zagrają w Szczecinie z powodów rodzinnych. Pierwszemu z nich urodziło się dziecko, a drugi bierze ślub... Jakby tego było mało do kontuzjowanego od początku sezonu Michała Buchalika dołączyli Rafał Pietrzak oraz Zdeněk Ondrášek, a ze zgrupowania kadry z kontuzją wrócił Richárd Guzmics, co w sumie oznacza, że wiślackim trenerom raczej nikt dziś nie zazdrości. Pewne jest bowiem to, że Wisła przeciwko Pogoni zagra w składzie więcej niż dalekim do optymalnego, przy czym śmiało można takie określenie nazwać eufemizmem.

Naprzeciwko tak osłabionej "Białej Gwiazdy" stanie zespół, który jest bez wątpienia "na fali". Pogoń ostatnią swoją porażkę zaliczyła w połowie września (0-2 w Płocku), by potem zremisować w Białymstoku i zaliczyć trzy kolejne zwycięstwa - z Legią (3-2), Arką (3-0) oraz Ruchem (2-1), by ostatnio znów zremisować, w Gdańsku z Lechią (1-1) - a co warte podkreślenia - będąc tam niewątpliwie zespołem zdecydowanie lepszym. Sześć kolejnych meczów bez porażki, do tego bliski awans do 1/2 finału Pucharu Polski - można więc śmiało stwierdzić, że zespół prowadzony w tym sezonie przez Kazimierza Moskala ma powody do zadowolenia... A jakie będzie miał po meczu z Wisłą?

Ta - co może warto przypomnieć - ma już za sobą mecz, w którym zagrała osłabiona, a mimo to wróciła z niego "z tarczą". W Lubinie także zagraliśmy bowiem bez kilku ważnych ogniw, a mimo to udało nam się przywieźć remis 2-2. Podobny wynik w Szczecinie byłby bez wątpienia ogromnym sukcesem osłabionej Wisły. Nam nie pozostaje więc nic innego, jak mocno trzymać za wiślaków kciuki! Trzymajcie się! Jesteśmy z Wami!

Do boju Wisełka!

Źródło: wislaportal.pl


Poważny sprawdzian. Pogoń vs Wisła

Przed nami mecz drużyn, które od dawna nie doznały smaku porażki.

Spotkanie trzech Wiślackich legend

Portowcy będą bardzo trudnym rywalem. Dobrze znany przy Reymonta Kazimierz Moskal w ostatnim czasie wykonuje tytaniczną pracę na rzecz naszych sobotnich rywali. Pogoń pod wodzą „Kazika” gra bardzo widowiskową, a przede wszystkim efektywną piłkę, dzięki czemu na półmetku rundy zasadniczej zajmuje 7 lokatę, z dorobkiem 21 pkt. 3 miejsca niżej, na 10 pozycji znajduje się Wisła, która do tej pory zgromadziła 18 oczek, dzięki fantastycznym wynikom w ostatnim czasie. Kiedy wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, nóż w plecy postanowił wbić nam tym razem trener Wdowczyk, zrywając swoją umowę. W związku z tą sytuacją w Szczecinie, jak i w reszcie spotkań dobiegającego końca, roku 2016 naszą drużynę poprowadzi duet Wiślaków „z krwi i kości” Kazimierz Kmiecik-Radek Sobolewski. Dla byłych zawodników BG, pełniących do tej pory rolę asystentów Wdowczyka, jest to poważny sprawdzian.

Kto przedłuży passę?

Przed przerwą reprezentacyjną Wiślacy wygrali mecz z Górnikiem Łęczna, tym samym przedłużając passę ligowych gier bez porażki do 7, czyli dokładnie tyle ile trwała wcześniejsza seria spotkań przegranych. Swoją kapitalną passę podtrzymała także Pogoń, remisując w Gdańsku 1:1. W sumie Portowcy nie doznali porażki od 16 września, czyli przez 6 meczów ligowych i 2 pucharowe. W spotkaniach na własnym stadionie Portowcy są wyjątkowo groźni. W stolicy województwa Zachodnio-Pomorskiego wygrał tylko Śląsk. Za to 3 ostatnie wyjazdy BG kończyły się remisami, a w lidze w delegacji udało się wygrać tylko w Płocku.

Wisła bardzo osłabiona

Jakby problemów było mało, w Szczecinie oprócz Wdowczyka, nie zobaczymy też kilku kluczowych zawodników. Z powodu nadmiaru żółtych kartek odpoczną Patryk Małecki i Boban Jović. Dalej z kontuzją zmaga się Zdenek Ondraszek, a ostatnio dołączył do niego także Rafał Pietrzak. Pod dużym znakiem zapytania stoi występ Ryśka Guzmicsa, który z urazem wrócił ze zgrupowania kadry. Na pewno nie zagra Mateusz Zachara, który jutro bierze ślub. Nie wiadomo, czy uda się wyrwać Maćkowi Sadlokowi, ten z kolei w tygodniu został ojcem. Taka sytuacja kadrowa, to szansa na pokazanie się kilku młodych zawodników. Dużo mniej problemów kadrowych ma Kazimierz Moskal. Na uraz narzeka Hubert Matynia i nie wiadomo czy zdąży się wykurować. W trakcie rehabilitacji są natomiast David Niepsuj i Adrian Henger. W obu zespołach występują reprezentanci, którzy w większym, bądź mniejszym wymiarze czasowym bronili swoich barw narodowych. Krzysiu Mączyński zaliczył bardzo dobre wejście w końcówce meczu z Rumunią, a spotkanie ze Słowenią rozpoczął w wyjściowej 11-stce. Cały mecz w drużynie przeciwnej zagrał Boban Jović. Maciek Sadlok przesiedział na ławce oba mecze Biało-Czerwonych. Rysiek Guzmics zagrał cały mecz przeciwko Andorze, wygrany przez Węgrów 4:0. W tym samym spotkaniu na listę strzelców wpisał się zawodnik Pogoni Adam Gyurcso. Innym zawodnikiem Portowców, który grał w ubiegły weekend jest Spas Delev, jego asysta pomogła Bułgarii pokonać Białoruś 1:0.

Wiślacy górą

Oba zespoły na poziomie ligowym mierzyły się do tej pory 77 razy. 33 mecze wygrała Wisła, 20 Pogoń, a 24 zakończyły się remisami. Stosunek bramkowy: 122-83 dla Wiślaków. BG w XXI wieku zdominowała rywalizację między tymi klubami. Nasi rywale zdołali wygrać zaledwie 3 razy, z czego tylko raz w Szczecinie. Poprzedni sezon okazał się jednak bardziej dla Pogoni. Najpierw na Pomorzu padł remis 1:1 (bramka Crivellaro), a w rewanżu przy R22 Granatowo-Bordowi wygrali 1:0. Pierwsze spotkanie w tym sezonie, w 1 kolejce pod Wawelem wygrała Wisła, 2:1. Na początku meczu bramkę zdobył Paweł Brożek, potem strzałem głową wyrównał Jarosław Fojut, a wynik spotkania pięknym strzałem z rzutu wolnego ustalił Rafał Pietrzak.


Sędzia Jarosław Przybył

Arbiter z Kluczborka poprowadził w tym sezonie 10 meczów Ekstraklasy. W sumie w 14 starciach pokazał 48 żółtych kartek, 1 czerwoną i podyktował 3 rzuty karne. 40 latek był rozjemcą spotkania 12 kolejki w którym Wisła zremisowała w Poznaniu 1:1. Z Pogonią w tym sezonie się nie spotkał. Przybył gwizdał w spotkaniu między oboma zespołami w poprzednich rozgrywkach. W 6 kolejce BG zremisowała w Szczecinie 1:1, a arbiter, który swój debiut w Ekstraklasie zaliczył w 2014r.podyktował 2 rzuty karne, po których właśnie padły bramki.

Ogień i woda na ławce

Spotkanie z Pogonią będzie niezwykle trudne z wielu względów. Zmiana trenera, poważne problemy kadrowe, a przede wszystkim silny rywal, to czynniki, które nie przemawiają za BG. Zawodnicy Wisły jednak już kilkukrotnie w tym sezonie pokazywali, że w ciężkich momentach potrafią zdobywać ważne punkty. Trzymajmy więc kciuki za udany debiut trenerskiego duetu, będącego połączeniem siły spokoju, z wulkanem energii, a także doświadczenia ze świeżą krwią. Liczymy na co najmniej takie sukcesy, jakie obaj panowie odnosili na boisku! Początek meczu w Szczecinie o 18.


NORF
Źródło: wislalive.pl


Lecim na Szczecin!

W miniony poniedziałek reprezentacja Polski zakończyła bardzo udany dla niej 2016 rok. Na finisz ligowych zmagań trzeba będzie jeszcze poczekać, ale od spotkania w Szczecinie rozpoczyna się ostatnia prosta. Wiślacy już za kilka godzin na Stadionie Miejskim im. Floriana Krygiera zmierzą się z Pogonią, prowadzoną obecnie przez Kazimierza Moskala. Pod wodzą naszego zasłużonego zawodnika Portowcy spisują się naprawdę dobrze, ale to Biała Gwiazda nie przegrała ostatnich 7 ligowych potyczek z rzędu. Liczymy więc na piłkarskie emocje i punkty, które - w co gorąco wierzymy - wrócą do Krakowa!

Rywalizacja obydwu tych klubów trwa już od ponad 57 lat. W tym czasie Wisła i Pogoń rozegrały łącznie 86 spotkań, licząc mecze ligowe, pucharowe oraz towarzyskie. Najwięcej razy jedenastki tych zespołów stawały naprzeciw siebie w Ekstraklasie, gdzie doszło już do 76 takich starć. Lepszym bilansem mogą pochwalić się Wiślacy, którzy wygrali 33 spotkania o punkty, 19 przegrali, a w pozostałych 24 meczach nie wyłoniono zwycięzcy.

Bez kompleksów

Gra na wyjazdach nigdy nie jest łatwa, o czym przekonało się już wiele drużyn. Jednak Biała Gwiazda z ligowych meczów w Szczecinie częściej wracała zadowolona. Już pierwsze ekstraklasowe starcie tych ekip zakończyło się pewnym zwycięstwem Wiślaków. Dokładnie 9 września 1959 roku w 16. kolejce nasi piłkarze po dwóch golach Mariana Machowskiego i jednym Andrzeja Sykty pokonali gospodarzy 3:0.

Takim samym wynikiem zakończyło się spotkanie rozegrane 55 lat później. W 6. serii gier, 22 sierpnia 2014 roku, Wiślacy rozprawili się z Portowcami na ich stadionie. Głównymi aktorami tego dnia byli Paweł Brożek oraz Semir Stilić. Brozio zdobył dwie bramki po podaniach Bośniaka, który oprócz dwóch asyst zaliczył jeszcze otwierające trafienie.

Ogólnie Biała Gwiazda gościła w Szczecinie 37 razy. Z 14 meczów wracała do Krakowa zwycięska, 13 spotkań wygrali gospodarze, a pozostałe 10 zakończyło się remisem.

Zwycięskie otwarcie

Wisła i Pogoń we wszystkich ligowych spotkaniach zdobyły łącznie 204 bramki. Z tej puli w swoim udziale Wiślacy mają 122 gole, natomiast dzisiejsi gospodarze mają ich 82. Najlepszym strzelcem Białej Gwiazdy przeciwko Portowcom jest Kazimierz Kmiecik, który do siatki szczecinian trafił 13 razy. Natomiast 8 bramek Pogoni strzelił Paweł Brożek i jest to najlepszy wynik spośród wszystkich piłkarzy znajdujących się obecnie w naszej kadrze.

Wiślacy mierzyli się z Portowcami na otwarcie obecnego sezonu. Dokładnie 16 lipca przy R22 pokonali Pogoń 2:1. Dla krakowskiej drużyny gole zdobyli Paweł Brożek i Rafał Pietrzak, a dla gości Jarosław Fojut.

Mecz Pogoń Szczecin - Wisła Kraków rozpocznie się o godzinie 18.00.

Trzymajcie kciuki za Białą Gwiazdę!

MH
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Przed meczowe wypowiedzi

Kazimierz Kmiecik: - Na pewno się nie poddamy, chcemy podtrzymać dobrą passę

- Mamy swoje problemy i o tym kto pojedzie do Szczecina będzie wiadomo po treningu. Na pewno nie pojadą kontuzjowani Zdeněk Ondrášek i Rafał Pietrzak oraz z powodu żółtych kartek Boban Jović i Patryk Małecki. Po zajęciach dowiemy się natomiast co z Richárdem Guzmicsem oraz z innymi zawodnikami - mówił na tradycyjnej przedmeczowej konferencji prasowej trener "Białej Gwiazdy", Kazimierz Kmiecik.

Dla wiślackiej legendy to kolejny okres w jego trenerskiej karierze, w której znów prowadzić będzie zespół Wisły Kraków, ale do swojej szkoleniowej przeszłości przy Reymonta nie chciał wracać.

- Nie ma co wracać do przeszłości, to było tak dawno. Idziemy do przodu i chcemy jak najlepiej wypaść w Szczecinie. Chcemy podtrzymać dobrą dyspozycję drużyny - przyznał trener.

Wisłę nie tylko ze względu na braki kadrowe czeka w Szczecinie na pewno trudne zadanie. Pogoń jest bowiem ostatnio bardzo niewygodnym rywalem i nie przegrała w lidze od sześciu spotkań.

- Na pewno Pogoń to bardzo dobry przeciwnik, ale i my chcemy podtrzymać swoją dobrą grę. Zapowiada się bardzo dobry mecz, a kto wygra - wiadomo - ten, który strzeli jedną bramkę więcej. Na pewno się nie poddamy, chcemy podtrzymać dobrą passę - mówił Kmiecik.

Oczywiście rozmowa o potyczce Wisły z Pogonią nie mogłaby się odbyć bez odniesień do trenera Kazimierza Moskala, aktualnego opiekuna "Portowców".

- Pierwszy mecz tutaj Kazimierz Moskal przegrał i na pewno będzie chciał zrobić wszystko, żeby teraz wygrać. Będzie chciał rewanżu. Obserwował nas w Lubinie, jak gramy, ale wszystko pokaże boisko i zawodnicy, którzy na nie wyjdą - mówił trener Wisły.

Warto dodać, że braki kadrowe uzupełni wiślacka młodzież z zespołu juniorów, bo do Szczecina pojadą Przemysław Porębski oraz Jakub Ptak. Z kolei być może na boku pomocy - w związku z powrotem do gry Denisa Popoviča i przy nieobecności Patryka Małeckiego - zagra Petar Brlek.

- Sami stawiamy sobie cele - chcemy grać jak najlepiej, aby wskoczyć do pierwszej ósemki. Chcemy też przejść dalej w Pucharze Polski, bo każdy chciałby zagrać na Stadionie Narodowym. Wtedy w spokoju przyjmiemy Nowy Rok - przyznał Kmiecik, a zapytany o podział ról w trenerskim duecie z Radosławem Sobolewskim, stwierdził: - Przed treningiem siadamy wspólnie i go omawiamy, to co jest potrzebne do dyspozycji. Wiadomo, że Radek tym wszystkim żyje, że jest "szefem" na treningach, podbudowuje zawodników. Ja za to przyglądam się spokojnie. Co do składu, to ustalany jest on wspólnie, przez cały sztab - zakończył trener.

Dodajmy, że Wisła na mecz z Pogonią wyjeżdża już dziś, po treningu. Nasz zespół jedzie najpierw do Grodziska Wielkopolskiego, gdzie ma zaplanowane na jutro kolejne zajęcia i dopiero w następnym etapie podróży planowane jest dotarcie do Szczecina.

Źródło: wislaportal.pl


Adam Mójta: - Trenujemy po to, żeby czekać na swoją szansę

- Nie odbieramy obecnej sytuacji w klubie tak, że mamy "czystą kartę", że są nowi trenerzy, bo Ci są z nami prawie od początku. Wiedzą jak każdy zawodnik wygląda. Trenujemy po to, żeby czekać na swoją szansę i być w 100% przygotowanym na to, że kiedy już zagra się w meczu, to się ją wykorzysta - mówił obecny na konferencji prasowej, przed spotkaniem z Pogonią Szczecin, Adam Mójta, który w związku z licznymi absencjami... byłby potrzebny nawet na dwóch pozycjach.

Kontuzja Rafała Pietrzaka oraz sytuacja rodzinna Macieja Sadloka sprawia, że Mójta raczej na pewno zajmie w Szczecinie miejsce na naszej lewej obronie, ale też w związku z nieobecnością pauzującego za kartki Patryka Małeckiego mógłby on też wystąpić na lewej stronie pomocy.

- O tym gdzie kto zagra decydują trenerzy - każdy kto dostanie szansę na obronie, czy w pomocy będzie chciał ją wykorzystać - przyznaje zawodnik.

Mójta został ponadto zapytany o swoje statystyki w Wiśle, które są znacznie gorsze, niż te, które notował w poprzednim sezonie grając w Podbeskidziu. Jak na razie ma on bowiem na swoim koncie dwie zdobyte bramki oraz jedną asystę.

- W Wiśle jest paru zawodników, którzy dobrze wykonują stałe fragmenty gry. Wcześniej w Bielsku wykonywałem je tylko ja, a tutaj jest Krzysztof Mączyński, jest Denis Popovič. Myślę, że te słabsze statystyki wynikają właśnie z tego, ale też nie jestem w takiej dyspozycji, w jakiej byłem w Bielsku. Tylko ciężka praca oraz zaufanie trenera będą jednak powodowały to, że te statystyki wrócą - zapewnił wiślak.

Źródło: wislaportal.pl


Kazimierz Moskal: - Nie muszę wieszać na sobie szalików w barwach Pogoni

- Nie ukrywam, że zarówno ja, jak i cały zespół, jesteśmy żądni rewanżu, bo pamiętamy ten mecz w Krakowie na inaugurację, który może i nie był zły w naszym wykonaniu, ale nie udało się przywieźć stamtąd punktów. Zrobimy wszystko żeby teraz mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść - mówił na konferencji prasowej, przed czekającym nas dziś spotkaniem ligowym z "Białą Gwiazdą", trener "Portowców", Kazimierz Moskal.

Opiekun Pogoni odniósł się też do aktualnej sytuacji w Wiśle. I to nie tylko tej kadrowej.

- Obojętnie kto tutaj przyjedzie, to wiemy co tam się wydarzyło i każdy na pewno zostawi serce i zdrowie, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik. Ciągle w tej drużynie są zawodnicy, którzy potrafią grać w piłkę i mają duży potencjał. Kto przyjedzie to jest inna sprawa. Czy martwi mnie, gdy patrzę na ten klub? Od dłuższego czasu są tam zawirowania, ale powiem szczerze - jestem trenerem Pogoni Szczecin i nie muszę wieszać na sobie szalików w barwach Pogoni, żeby zrobić wszystko, aby mecz z Wisłą wygrać - powiedział ponadto Moskal.

- Główne role w Wiśle wiodą Arek Głowacki, Paweł Brożek i Rafał Boguski - to są zawodnicy, którzy mają wpływ na oblicze tej drużyny, ale też jest kilku zawodników, którzy doszli w ostatnim czasie i pokazali się z dobrej strony. Absolutnie przestrzegam przed jakimś rozluźnieniem i skupianiu się tylko na przykład na Pawle Brożku, bo każdy kto wyjdzie, będzie grał o jak najlepszy wynik - uważa trener Pogoni.

Źródło: Youtube Pogoń Szczecin SA
Źródło: wislaportal.pl


O rywalu

Tak grają Portowcy

Jak zwykle jesienią rozpoczynają się ekstraklasowe rozgrywki rundy wiosennej. Pierwszym rywalem Wisły, z którym ta mierzyła się już w obecnym sezonie, będzie Pogoń Szczecin. Portowcy, którzy nie przegrali ostatnich sześciu spotkań będą chcieli przerwać passę ośmiu starć bez porażki Wiślaków. Sobotnia rywalizacja obfituje w dodatkowe smaczki. Pierwszy gwizdek sędziego już o 18.00.


Po zakończeniu rundy jesiennej z Wisły odszedł Dariusz Wdowczyk, którego zastąpił duet Radosław Sobolewski - Kazimierz Kmiecik. Po drugiej stronie barykady od rozpoczęcia sezonu 2016/2017 znajduje się były szkoleniowiec i zawodnik Wiślaków - Kazimierz Moskal. W sobotnim meczu na ławkach trenerskich zasiądą więc trzej byli kapitanowie Białej Gwiazdy, wszyscy posiadający status legendy w zespole z Reymonta! Kogo do gry desygnuje zawodnik Wisły w latach 1985-1990 i 1999-2003? Zapraszamy na analizę taktyczną Pogoni Szczecin.


Bramkarz: Dawid Kudła

W obecnym sezonie Kazimierz Moskal próbował już między słupkami trzech zawodników. Początkowo podstawowym golkiperem Portowców był Jakub Słowik, którego już po dwóch meczach „zluzował” Dawid Kudła, jednak i 24-latkowi przytrafiło się kilka prostych błędów. Opiekun szczecinian stracił cierpliwość do wychowanka Górnika Zabrze i postawił na ekstraklasowego debiutanta - Adriana Hengera, który popisał się kilkoma świetnymi interwencjami w starciu z Wisłą Płock. Gdy wydawało się, że 20-latek może otrzymać szansę gry na dłuższy czas, w meczu z Górnikiem Łęczną Henger zawinił przy straconym golu i… złamał rękę. Między słupki wrócił więc Kudła, który obecnie spisuje się całkiem nieźle - może z wyjątkiem ostatniego meczu z Lechią.


Obrońcy: Cornel Rapa, Jarosław Fojut, Sebastian Rudol, Ricardo Nunes

Kilka kolejek zajęło trenerowi Moskalowi złożenie pewnej defensywy. Gdy skład z tyłu już się wykrystalizował, ostatniego dnia okienka transferowego Legia Warszawa uaktywniła klauzulę wykupu Jakuba Czerwińskiego. Pogoń musiała przestawić na środek obrony reprezentanta Polski U-21 - Sebastiana Rudola. W jego miejsce do zespołu ze Szczecina przywędrował Cornel Rapa, sześciokrotny reprezentant Rumunii, który ma za sobą występy w Lidze Mistrzów jako zawodnik nieistniejącego już zespołu Otelul Galati. Od pierwszych występów 26-latek imponuje szybkością i walecznością, przypominając nieco z charakteru gry prawego obrońcę Wisły - Bobana Jovicia. Po przeciwnej stronie boiska wystąpi natomiast Ricardo Nunes, czterokrotny reprezentant Portugalii do lat 17, który później pięć razy wystąpił w seniorskiej kadrze… Republiki Południowej Afryki. Linię defensywy dopełnia jej największa ostoja - Jarosław Fojut, który wraca po pauzie za kartki w starciu z Lechią Gdańsk. 29-latek zdobył gola dla Pogoni w pierwszym meczu przeciwko Wiśle i wszyscy wolelibyśmy, by ta sytuacja się nie powtórzyła.


Pomocnicy: Spas Delew, Mateusz Matras, Rafał Murawski, Takafumi Akahoshi, Adam Gyurcso

Głównym atutem Portowców jest ich druga linia. W środku pola trener Kazimierz Moskal dysponuje kilkoma graczami, którzy walczą o trzy miejsca. Ostatnio przebojem do składu wdarł się Takafumi Akahoshi, który jest bez wątpienia zawodnikiem bardziej ofensywnym niż występujący wcześniej na „dziesiątce” Kamil Drygas. Za nim, na pozycji defensywnych pomocników, od pierwszej minuty powinni wyjść 25-letni Mateusz Matras oraz o dziesięć lat starszy Rafał Murawski. Zawodnik, który dwie kolejki temu rozegrał swoje 300 spotkanie w Ekstraklasie, stając się tym samym 81. w historii członkiem tzw. Klubu 300. Na skrzydłach zameldują się dwaj reprezentanci swoich krajów, którzy zabłysnęli ostatnio podczas meczów eliminacyjnych Mistrzostw Świata. Na prawej flance pojawi się Spas Delew, który popisał się asystą przy zwycięskiej bramce Ivelina Popowa dla Bułgarii w pojedynku z Białorusią. 27-letni Bułgar w polskiej lidze swój moment chwały miał w starciu z Ruchem, gdy zdobył dwie bramki. Na drugiej flance szaleć będzie Adam Gyurcso - nieobliczalny skrzydłowy reprezentacji Węgier, który strzelił jednego z goli w meczu Madziarów z Andorą. W zawodach tych brał udział także Wiślak - Richard Guzmics.


Napastnik: Adam Frączczak

Do niedawna największą bolączką Pogoni był brak skutecznego napastnika. Formę z ubiegłych lat zatracił zupełnie Łukasz Zwoliński, a młodziutki Seiya Kitano zdobył tylko jednego gola. Kazimierz Moskal wystawiał na szpicy bocznych i środkowych pomocników, aż w końcu posłał w bój gracza z typowym dla napastnika numerem „9”. Postawienie na Adama Frączczaka okazało się strzałem w dziesiątkę! W siedmiu meczach, w których 29-latek był najbardziej wysuniętym z Portowców, trafił on siedmiokrotnie, a najbardziej pamiętnym golem jest ten z derbów Pomorza z Lechią, kiedy to przed rzutem karnym Frączczak zjadł batonika rzuconego z trybun przez gdańskiego kibica. Najbardziej wszechstronny spośród wszystkich piłkarzy Ekstraklasy, który w najwyższej klasie rozgrywkowej nie występował tylko na bramce, nie zamierza poprzestawać na siedmiu bramkach i to na niego defensywa Białej Gwiazdy będzie musiała zwrócić szczególną uwagę.

Wisła traci do szczecińskiej ekipy trzy punkty. W przypadku zwycięstwa lub remisu to Wiślacy będą mieli przewagę meczów bezpośrednich przy takiej samej liczbie punktów, tak ważną w kontekście tabeli po 30. kolejkach, tuż przed podziałem ligi na grupy. Krakowianie muszą zrobić więc wszystko, by odprawić z kwitkiem Portowców i podtrzymać wspaniałą serię ośmiu meczów bez porażki. O motywację możemy być spokojni - kto jak kto, ale Radosław Sobolewski słynął z niej na boisku i podobnie będzie zapewne na ławce trenerskiej.

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Pod lupą - Adam Gyurcso

Jeszcze niedawno pytały o niego niezłe kluby zagraniczne, potem zgłaszała się Legia. Ostatecznie trafił do Pogoni Szczecin i trzeba powiedzieć, że był to świetny ruch ze strony włodarzy klubu. Dziś jest jednym z najbardziej wyróżniających się obcokrajowców w lidze, a na dodatek coraz śmielej poczyna sobie również w reprezentacji. Ostatnio dla Węgrów strzelił nawet bramkę w eliminacjach Mistrzostw Świata. O kim mowa? Oczywiście o Adamie Gyurcso.

Chyba żaden zawodnik Portowców nie zrobił tak dużego postępu pod okiem Kazimierza Moskala, jak właśnie Gyurcso. Były szkoleniowiec Wisły pozwolił mu uwierzyć w swoje umiejętności i uwolnił jego potencjał. Można powiedzieć, że w końcu, bo przecież w zeszłym sezonie Węgier głównie rozczarowywał - często dawał pokaz nieporadności i grał niezwykle chaotycznie. Nic dziwnego, że wiele osób w Szczecinie zaczęło się zastanawiać, czy jego transfer był rzeczywiście dobrym pomysłem. Pojawiały się głosy, że skrzydłowy ma problem z dostosowaniem się do siłowej gry i taktyki Czesława Michniewicza. Sam zawodnik przyznawał, że ma problem z aklimatyzacją i że najbardziej brakuje mu obecności bliskich - a szczególnie dziewczyny.

Król asyst

Faktycznie, 25-latek musiał się zmierzyć z całkiem nową dla niego sytuacją życiową. Do tej pory niemal przez całą karierę występował w jednym klubie - Videotonie. Tam radził sobie bardzo dobrze i zbierał same pochwały, a jego zespół bił się o najwyższe cele. Łącznie, wraz ze swoimi kolegami, zdobył dwa mistrzostwa Węgier - często będąc motorem napędowym drużyny. Wystarczy podać przykład z mistrzowskiego sezonu 2014/2015, kiedy to zgarnął 25 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej - notując aż 18 asyst. Nie każdemu jest też dane wystąpić w eliminacjach Ligi Mistrzów i popisać się w nich dwoma golami, a także zaliczyć siedem występów w Lidze Europy. Ale liczby to jedno, a drugie to styl piłkarza. Ten jest bardzo efektowny, bo Gyurcso to typ gracza, który ma niezwykły ciąg na bramkę rywala. Przy tym jest szybki, zwinny i ma dość szeroki repertuar zwodów. Nic dziwnego więc, że w pewnym momencie zaczęły pytać o niego coraz lepsze kluby zagraniczne. Mówiło się między innymi o Celtiku Glasgow. Ostatecznie z głośnej transakcji nic nie wyszło. Potem pisano, że Węgier może powędrować śladami swojego byłego kolegi z zespołu - Nemanji Nikolica i trafić do Legii Warszawa, ale tu też zabrakło konkretów.

Reprezentant pełną gębą?

Padło na Szczecin i pomocnik z perspektywy czasu uważa, że była to świetna decyzja. Przede wszystkim chwali frekwencję na stadionach i ogólne zainteresowanie mieszkańców miasta piłką nożną. A przecież już niedługo klub z Pomorza będzie mógł korzystać z nowiutkiego stadionu, który pomieści jeszcze więcej fanów futbolu. Jeżeli jednak zawodnik utrzyma tak wysoką formę to może nie doczekać gry na nowym obiekcie. W końcu w tym sezonie ma już 1 gola i 5 asyst, a do tego nieźle radzi sobie w reprezentacji. W tym roku trafiał już w spotkaniach eliminacyjnych z Łotwą i Andorą. Łącznie ma na koncie 15 występów w kadrze narodowej. Choć trzeba powiedzieć, że ma jeszcze sporo do udowodnienia, bo przecież nie tak dawno temu został skreślony na ostatniej prostej z zespołu, który miał reprezentować Węgry na Euro 2016 we Francji. To musiało podziałać mobilizująco na byłego piłkarza Videotonu i dziś trudno wyobrazić sobie, aby nie pojechał on na kolejne zgrupowania Madziarów. Wielu po takiej porażce mogłoby się załamać, ale 25-latek ma inny charakter i nie poddaje się tak łatwo, a gra w barwach narodowych jest dla niego czymś wyjątkowym.

Na razie jednak wystąpi przeciwko Wiśle Kraków, która jest niepokonana od siedmiu ligowych kolejek. Tym razem obrońcy Białej Gwiazdy będą musieli jednak wykazać się szczególną koncentracją, bo Gyurcso wyraźnie się rozkręca. Na dodatek w dobrej formie jest jego kolega - Spas Delew, który także miał udany weekend - zaliczył asystę w meczu z Białorusią. Obaj panowie od początku doskonale rozumieją się na murawie. Ale Wisła przecież też ma swoje atuty!

Michał Hardek
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Relacje

Biała Gwiazda rozbita w Szczecinie! Pogoń - Wisła 6-2

Znając przed meczem w Szczecinie braki kadrowe Wisły było pewne, że nasz zespół czeka tam niezwykle trudne zadanie. Chyba jednak najwięksi pesymiści nie spodziewali się, że "Biała Gwiazda" wypadnie na tle "Portowców" aż tak źle. Spotkanie zakończyło się bowiem prawdziwym pogromem, bo przegraliśmy z Pogonią aż 2-6!

Bez aż sześciu podstawowych w tym sezonie piłkarzy przyszło grać zespołowi krakowskiej Wisły w spotkaniu ligowym z Pogonią Szczecin. Z powodu kontuzji zagrać nie mogli Richárd Guzmics i Zdeněk Ondrášek, kartki wyeliminowały Bobana Jovicia i Patryka Małeckiego, a sprawy rodzinne sprawiły, że do Szczecina nie pojechali Maciej Sadlok i Mateusz Zachara. Jeśli do tego grona dołączymy kontuzjowanego od niedawna Rafała Pietrzaka oraz nieobecnego od początku sezonu Michała Buchalika, to ciężko zazdrościć trenerskiego debiutu parze Kazimierz Kmiecik - Radosław Sobolewski, która właśnie w Szczecinie po raz pierwszy samodzielnie prowadziła Wisłę.

Wiedzieliśmy więc z góry, że w Szczecinie nie będzie łatwo, tym bardziej należy więc żałować, że już w 4. minucie z dobrego podania od Krzysztofa Drzazgi nie skorzystał Rafał Boguski, źle trafiając w piłkę. Jeszcze lepszą okazję dziesięć minut później miał Paweł Brożek. Nasz napastnik dostał kapitalnie podanie od Krzysztofa Mączyńskiego, ale główkował obok bramki.

Mimo tych właśnie prób Wisły widać było, że Pogoń usposobiona jest bardzo dobrze, a zwłaszcza reprezentant Węgier Ádám Gyurcsó, który w międzyczasie dwukrotnie postraszył Łukasza Załuskę - najpierw wrzutką na dalszy słupek, przy której nasz bramkarz musiał się wykazać, a zaraz potem uderzeniem z dystansu, które otarło się o naszą poprzeczkę.

Wszystko już tak jak Gyurcsó chciał zaczęło się dziać dla niego po kwadransie gry. Dogranie osamotnionego Spasa Delewa na długim słupku zamknął właśnie Węgier i Pogoń prowadziła 1-0. I poszła za ciosem, strzelając nam w przedziale pięciominutowym aż dwie kolejne bramki. W 20. minucie długie podanie od Adama Frączczaka doszło do Gyurcsó, ten w prosty sposób ograł Jakuba Bartosza i pięknym strzałem, mimo ostrego kąta, "ściągnął pajęczynę" z naszej bramki. Było więc 2-0 dla "Portowców", a jakby tego było mało Węgier szybko skompletował hat-tricka. Kolejne dogranie ze skrzydła kończy się zamieszaniem w naszym polu karnym, a że futbolówka dziś Gyurcsó "szukała", więc ten tylko dopełnił formalności.

Śmiało można było po tych akcjach i bramkach stwierdzić, że bez Jovicia i Sadloka - nasze boki obrony kompletnie nie istniały, a w 34. minucie okazało się, że i stałe fragmenty gry to wciąż nasz wielki problem. Dośrodkowanie z rzutu rożnego na głowę Mateusza Matrasa kończy się czwartym golem dla gospodarzy i to był już prawdziwy pogrom!

Wiślacy, za co należy im się mimo wszystko pochwała, mimo wyniku 0-4 nie załamali się i w 37. minucie potrafili zdobyć gola. Dogranie Brożka do Drzazgi kończy się nieudanym wyjściem z bramki Dawida Kudły, który odbił futbolówkę przed siebie, a z tegoż prezentu skorzystał Bartosz i do przerwy zamiast 0-4 było 1-4... Ale i tak drugiej połowy można się było obawiać, bo zanosiło się na najwyższą porażkę Wisły od wielu lat.

I wspomniane obawy okazały się uzasadnione. Już bowiem na początku drugiej połowy, bo w 48. minucie, Ricardo Nunes przymierzył z rzutu wolnego i Załuska wyciągał piłkę z siatki po raz piąty! Po trzech kolejnych minutach źle założona pułapka ofsajdowa kończy się... czwartym w tym spotkaniu golem Gyurcsó i zrobiło się aż 1-6! W 55. minucie mogło być zresztą jeszcze gorzej, ale tym razem Załuska nie dał się pokonać Rafałowi Murawskiemu.

Wisła próbowała oczywiście na to odpowiedzieć i w 60. minucie rozegrała ładną akcję, zakończoną jednak nieznacznie niecelnym uderzeniem z dystansu Denisa Popoviča. Swoją okazję miał także już w 73. minucie Brożek, ale znów nie zdołał pokonać Kudły. Udało się to za to na kwadrans przed końcem Adamowi Mójcie, który huknął pod poprzeczkę z rzutu wolnego i w tym szalonym meczu było... 2-6.

I jak można się domyślać - to nie musiał być koniec strzeleckich fajerwerków, bo w 83. minucie znów rezultat podwyższyć mogli gospodarze, ale Delew zamiast do bramki, obił nasz słupek. W tę w 86. minucie trafił natomiast Łukasz Zwoliński, ale Załuska zdołał odbić piłkę na rzut rożny.

Ostatecznie przegrywamy więc w Szczecinie różnicą czterech bramek, tracąc ich aż sześć! Niewątpliwie nie jest to więc łatwy i udany dzień dla fanów "Białej Gwiazdy", ale Ci najwierniejsi zaśpiewają zapewne pod nosem "czy wygrywasz czy nie" i zjawią się na kolejnym meczu. W końcu razem wygrywamy, ale i razem przegrywamy.

No i warto też na koniec wspomnieć o debiucie w wiślackich barwach, w których po raz pierwszy zagrał nasz junior, Przemysław Porębski. Pojawił się on na murawie na ostatnie dwie minuty meczu.

Źródło: wislaportal.pl


Dwie różne połowy

W meczu 16. kolejki Ekstraklasy osłabiona brakiem kilku podstawowych graczy Biała Gwiazda przegrała w Szczecinie z Pogonią 2:6. Katem Wiślaków okazał się Adam Gyurcso, zdobywca czterech goli. Pozostałe bramki dla zwycięzców padły łupem Mateusza Matrasa i Ricardo Nunesa. Krakowianie odpowiedzieli natomiast trafieniami Jakuba Bartosza i Adama Mójty.

W pierwszym meczu rundy wiosennej, zwyczajowo rozgrywanym jeszcze jesienią, Wisła mierzyła się na wyjeździe z Pogonią Szczecin. Biała Gwiazda, osłabiona brakiem kilku podstawowych piłkarzy i z nowymi szkoleniowcami - Kazimierzem Kmiecikiem i Radosławem Sobolewskim chciała przedłużyć swoją serię ośmiu meczów bez porażki. Starcie z zespołem wiślackiej legendy, Kazimierza Moskala, zapowiadało się nadzwyczaj emocjonująco.

Od początku spotkania nie było miejsca na sentymenty, a na murawie rozgorzała walka na całego. Jako pierwsi próbowali Wiślacy, jednak strzał Adama Mójty zatrzymał się na... Pawle Brożku. W odpowiedzi dośrodkowanie Spasa Delewa pewnie wyłapał Łukasz Załuska. W 4. minucie z prawej strony zacentrował Krzysztof Drzazga, a uderzenie Rafała Boguskiego minęło słupek bramki Kudły. Strzał "Bogusia" wyglądałby pewnie lepiej, gdyby nie grząska murawa, na której przed swoją próbą poślizgnął się skrzydłowy Wisły. Na pierwszą okazję strzelecką Pogoni czekaliśmy do 8. minuty, lecz uderzenie Delewa zakończyło lot na krakowskich defensorach. Chwilę później Załuska skutecznie interweniował po centrostrzale jednego z Portowców. W 10. minucie wysoko nad bramką kropnął Popović, a w odpowiedzi Adam Gyurcso wymanewrował wiślackich obrońców i huknął na bramkę Załuski. Na szczęście dla zespołu trenera Kmiecika, futbolówka tylko prześlizgnęła się po poprzeczce.

Gyurcso time

Pierwszy kwadrans mógł zakończyć się prowadzeniem Wisły, po tym, jak świetnym podaniem popisał się Mączyński, a uderzenie szczupakiem Pawła Brożka nie znalazło drogi do siatki. Co nie udało się Białej Gwieździe, dwukrotnie powiodło się szczecinianom. Najpierw po wrzutce Delewa i zamieszaniu w polu bramkowym Wisły, piłkę do siatki z najbliższej odległości wpakował Gyurcso, a pięć minut później ten sam zawodnik prostym zwodem minął Jakuba Bartosza i przymierzył w samo okienko krakowskiej bramki. Łukasz Załuska tym razem był absolutnie bez szans.

Podopieczni Kazimierza Moskala byli w gazie, a Wiślakom nie udało się przerwać bramkowej serii niesamowitego Madziara. Po raz kolejny akcja rozpoczęła się od lewej strony, gdzie Spas Delew w pojedynku biegowym okazał się o wiele szybszy niż Adam Mójta, po czym dośrodkował w pole karne. I choć Arkadiusz Głowacki ofiarnym wślizgiem powstrzymał Adama Frączczaka to do piłki zdołał dopaść Gyurcso i wbić ją z najbliższej odległości. Siedem minut później było już 4:0 dla Pogoni, gdy po rzucie rożnym Nunesa nieobstawiony Matras trafił głową do siatki.

Maluteńką iskierkę nadziei w serca kibiców Białej Gwiazdy wlał w 36. minucie meczu Jakub Bartosz, który poszedł za ofensywną akcją Białej Gwiazdy i dobił futbolówkę do "pustaka", po tym, jak Kudła powstrzymał Drzazgę, a piłka spadła właśnie pod nogi prawego obrońcy Wisły Kraków. Była to ostatnia godna odnotowania sytuacja w pierwszej połowie meczu, po której wiarę w dobry wynik mieli tylko prawdziwi wierni kibice.

Złe złego początki

Niestety i druga część spotkania nie zaczęła się dobrze. Już przy pierwszej i drugiej okazji Łukasz Załuska musiał wyciągać piłkę z siatki po raz piąty i po raz szósty. Najpierw celnie z wolnego przymierzył Ricardo Nunes, a później po raz kolejny nieupilnowany Adam Gyurcso z czterech metrów trafił obok bramkarza Wisły. W 55. minucie mogło być 7:1, lecz tym razem krakowskiemu golkiperowi udało się powstrzymać szarżującego Spasa Delewa, który również chciał wpisać się na listę strzelców. Wiślacy próbowali odpowiadać strzałami z dystansu, lecz próba Popovicia nieznacznie minęła lewy słupek bramki Kudły. To, co wpadało Portowcom, za nic nie chciało wejść Wiślakom...

W 66. minucie Adam Gyurcso próbował zwieńczyć swój świetny występ piątą bramką, lecz i tym razem górą był Załuska. W 72. minucie z lewej flanki dośrodkował Adam Mójta, a celny strzał głową oddał Paweł Brożek, jednak jego próbie zabrakło nieco siły i futbolówka padła łupem Kudły. Bramkarz Portowców był bezradny dwie minuty później, kiedy to Adam Mójta huknął z rzutu wolnego w same "widły" szczecińskiej bramki. Była to bramka typu "stadiony świata", która mogła się równać z drugim trafieniem Adama Gyurcso. Podgonić nieco Pogoń próbował po raz kolejny Denis Popović, jednak i tym razem jego bomba poleciała nad bramką. Riposta Spasa Delewa mogła przynieść siódmą bramkę Dumie Pomorza, na szczęście dla Wiślaków piłka nieznacznie minęła bramkę.

W 85. minucie groźnie huknął Zwoliński, ale Załuska zbił futbolówkę na korner. Chwilę później na boisku zameldował się Przemysław Porębski, dla którego był to debiut w Ekstraklasie. Młodzieżowiec zaprezentował się całkiem nieźle, kilka razy wykazując sporą chęć do gry, jednak nie stworzył sobie sytuacji do strzelenia bramki. Premierowy mecz Porębskiego był jednym z jaśniejszych punktów w wykonaniu Wisły, która przez braki kadrowe i parę niepotrzebnych błędów w obronie ze Szczecina wyjeżdża bez punktów. Gdyby Biała Gwiazda grała tak jak pod koniec spotkania, na pewno wynik byłby inny...

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Brutalne przerwanie naszej passy przez Portowców. Pogoń Wisła 6:2

Dodano: 2016-11-20 12:36:06 (aktualizacja: 2016-11-25 20:37:14)

Norf / Wislalive.pl

Szczecinianie nie pozostawili wczoraj złudzeń. Osłabiona Wisła nie miała najmniejszych szans, aby dorównać rozpędzonej ekipie Kazimierza Moskala.

Największym problemem Wisły – Pogoń

Wszyscy wiedzieliśmy, że spotkanie w Szczecinie do najłatwiejszych należeć nie będzie, a każdy punkt stamtąd wywieziony trzeba będzie traktować jako sukces. Nikt jednak nie mógł spodziewać się tak „nieprawdopodobnego” jak na BG przebiegu gry i wyniku. Wisła przed rozpoczęciem meczu borykała się z mnóstwem problemów, a pierwszy gwizdek sędziego Przybyła zapowiedział kolejny, chyba największy – niesamowitą dyspozycję gospodarzy. Tak grającej Pogoni nie byłby w stanie powstrzymać raczej żaden zespół z ligowej stawki, tym bardziej karkołomne było to zadanie dla Wisły, której zabrakło połowy pierwszego składu, a także trenera.

Pogoń poniesiona na skrzydłach do zwycięstwa

Najwięcej działo się w tym spotkaniu na skrzydłach, a zwłaszcza na lewej flance Pogoni, gdzie swobodnie grasował fenomenalny tego dnia reprezentant Węgier Adam Gyurcso, którego bezskutecznie starał się zatrzymać Kuba Bartosz. Z drugiej strony niemniejsze problemy z powstrzymaniem zawodnika kadry Bułgarii, Spasa Deleva miał Adam Mójta. Paradoksalnie, to właśnie nasi boczni obrońcy, będący odpowiedzialni, za większość bramek gospodarzy, zdołali wpisać się na listę strzelców, w niewielkim stopniu ratując honor drużyny. Na skromne wyróżnienie spośród graczy BG zasługuje chyba jedynie Paweł Brożek, który pokazał się wczoraj przede wszystkim w rozegraniu akcji, kilkukrotnie posyłając genialne piłki swoim partnerom. Niestety Brozio nie ustrzegł się też zmarnowania dwóch dogodnych okazji, w których powinien pokonać Dominika Kudłę strzałami głową. Problemem są zdecydowanie nasze skrzydła. Wczorajszy mecz pokazał, że Patryk Małecki nie ma zmiennika i kiedy jego zabraknie gra flankami jest praktycznie niedostrzegalna. Wprawdzie Rafał Boguski i Krzysiek Drzazga to dobrzy piłkarze, ale ustawianie ich przy liniach bocznych to raczej marnowanie ich potencjału. Wydawać się mogło, że siła Wisły powinna tkwić w środku pola, tak też mogło to wyglądać na początku meczu, kiedy bardzo dobrze radzili sobie Krzysiu Mączyński, Dennis Popović i Petar Brlek, jednak z każdą kolejną traconą bramką, rosło zdenerwowanie i frustracja rozgrywających, przez co malała dokładność podań i skuteczność odbiorów.

Akcja po akcji

Pierwszą dogodną okazję do zdobycia bramki Portowcy stworzyli sobie w 11 min. Gyurcso balansem ciała zgubił krycie dwóch Wiślaków, schodząc na prawą nogę, huknął sprzed pola karnego tuż nad poprzeczką bramki Załuski.

Chwilę później to Wiślacy byli bliscy otwarcia wyniku, kiedy Mączyński doskonale wrzucił piłkę w pole karne, lecz Brożek, który miał mnóstwo czasu, chyba zbyt pochopnie podjął decyzję o strzale, który minął bramkę Kudły. Kto wie jak dalej potoczyły by się losy spotkania, gdyby snajper Wisły wykorzystał tą sytuację.

Tymczasem w kolejnej akcji to gospodarze wykazali się skutecznością, a konkretnie rozpoczynający swój koncert Gyursco. 15 min. centra Deleva, piłka dociera na dalszy słupek, gdzie odnajduje się Węgier, który zamykając akcję pakuje piłkę do siatki. Trudno uwierzyć, ale był to jego dopiero pierwszy gol w tym sezonie! 5 min. później mamy już 2:0, a swoje show kontynuuje kolega nieobecnego dziś Guzmicsa. Gyurcso fantastycznie mija Bartosza z boku boiska i decyduje się na uderzenie z ostrego kąta, które ląduje w samym okienku Wiślackiej bramki. Węgier klasycznego hat-tricka skompletował po kolejnych 5 min. Znowu akcja Deleva, który posyła piłkę wzdłuż linii bramkowej, w ogromnym zamieszaniu ta finalnie trafia do drugiego skrzydłowego, który bez najmniejszych problemów umieszcza ją w pustej bramce. Tak Portowcy, a w zasadzie jeden ich zawodnik, w 10 min. posyłają Wisłę na deski.

W 28 min. próbę odmiany wyniku podjął Mączyński, jednak jego uderzenie z dystansu okazuje się minimalnie niecelne.

Na kolejne trafienie gospodarzy czekaliśmy tym razem nie 5, a 10 min. 35 min. Rzut rożny wykonuje Delev, na 12 metrze walkę o główkę wygrywa Matras, który precyzyjnym strzałem nie daje większych szans na interwencję Załusce.

Kiedy wydawało się, że to Pogoń zdobywać będzie kolejne bramki, w końcu do głosu doszli zawodnicy BG. 37 min. Dobre zagranie z pierwszej piłki, w pole karne Brożka. Tam bliski dojścia do futbolówki jest Drzazga, jednak szybszy okazuje się Kudła. Bramkarz Portowców wybija piłkę przed pole karne, ta trafia pod nogi Bartosza, który dobija ją do niemal pustej bramki. Mamy 1:4 i takim wynikiem kończy się pierwsza odsłona.

Od początku drugiej części gry z animuszem ruszyli Wiślacy, których planem musiało być gonienie wyniku. Niestety w już po 3 min. gry ich zapał ostudził sędzia, który podyktował kontrowersyjny rzut wolny tuż przed bramką Załuski. Idealnym strzałem, tuż przy słupku w tej sytuacji popisał się Nunes, pozbawiając złudzeń zawodników gości. Krakowianie jeszcze nie otrząsnęli się po piątym ciosie, a rywale już zaaplikowali im szósty. 51 min. Po rozklepaniu obrony BG, Delev decyduje się na mocne wstrzelenie piłki w kierunku dalszego słupka. Tam odnajduje się oczywiście niesamowity Gyurcso, dokładając czwartą bramkę do swojego dorobku strzeleckiego.

75 min. mamy honorowe trafienie dla Wisły. Petardę z rzutu wolnego posyła Adam Mójta, nie dając najmniejszych szans na interwencję Kudle.

Okazję na podwyższenie zwycięstwa w końcówce mieli jeszcze Delev, którego strzał z dystansu otarł się o słupek i Zwoliński, który przegrał pojedynek z Załuską. Wynik jednak nie uległ już zmianie i zatrzymał się na hokejowym rezultacie 6:2.

I nawet jeśli przegrywasz, to musi krótko trwać…

Była to już druga tak wysoka porażka Wisły w tym sezonie, Śląskowi udało się wygrać różnicą 4 trafień przy R22 (5:1). Pozbierać drużynę po takiej klęsce będzie niezwykle trudno. Więcej niż od trenerów, zależeć będzie od piłkarzy i od tego jak oni poradzą sobie z takim ciosem. Pokazywali już w tym sezonie, że potrafią się podnosić i miejmy nadzieję, że tak będzie i tym razem. Przed nami 4 spotkania w Krakowie. Atut własnego boiska i powroty kluczowych graczy pomogą nam wrócić na właściwe tory. Tymczasem należy wyciągnąć i przeanalizować wnioski z wczorajszego meczu, a następnie jak najszybciej o nim zapomnieć.

Fakty:

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 6:2 (4:1)

1:0 Gyurcso 15

2:0 Gyurcso 20

3:0 Gyurcso 25

4:0 Matras 32

4:1 Bartosz 36

5:1 Nunes 47

6:1 Gyurcso 50

6:2 Mójta 75


Pogoń: Kudła - Rapa, Fojut, Rudol, Nunes - Matras, Murawski - Delew, Akahoshi (63 Drygas), Gyurcso (71 Listkowski) - Frączczak (82 Zwoliński)


Wisła: Załuska - Bartosz (88 Porębski), Uryga, Głowacki, Mójta - Mączyński, Popović, Brlek - Boguski, Brożek, Drzazga (66 Żemło)


Żółte kartki: Fojut - Brlek, Mączyński


Sędzia: Jarosław Przybył


NORF


Źródło: wislalive.pl

Minuta po minucie

Koniec meczu.

  • 83' Pogoń blisko siódmego gola. Piłka po ładnym technicznym strzale Delewa sprzed pola karnego trafia w słupek.
  • 82' Ostatnia zmiana w Pogoni. Zwoliński za Frączczaka.
  • 75' Bramka dla Wisły. Piłkę w bramce Pogoni potężnym uderzeniem z rzutu wolnego z 18 metrów umieścił Mójta.
  • 73' Dośrodkowanie Mójty z lewej strony i celny strzał głową Brożka. Prosto w Kudłę.
  • 71' Zmiana w Pogoni. Listkowski wchodzi za Gyurcso.
  • 66' Zmiana w Wiśle. Żemło wchodzi za Drzazgę.
  • 63' Zmiana w zespole Pogoni. Za Akahoshiego wchodzi Drygas.
  • 60' Na strzał z dystansu zdecydował się Popović, piłka przechodzi tuż obok bramki Pogoni.
  • 55' Kolejna okazja dla Pogoni, ale tym razem dobrze interweniuje Załuska.
  • 51' Katastrofa. 1:6. Czwarte trafienie Gyurcso.
  • 50' Drzazga posyła piłkę do bramki Pogoni w sytuacji sam na sam, ale gol nie zostaje uznany. Zdaniem sędziego napastnik Wisły był na spalonym po podaniu Brożka.
  • 48' Piąta bramka dla Pogoni. Załuskę precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego pokonuje Ricardo Nunes.
  • 46' Druga połowa rozpoczęta.

Koniec pierwszej połowy.

  • 42' Delew próbował efektownego uderzenia z kilkunastu metrów, ale źle trafił w piłkę i ta przeszła obok bramki.
  • 37' Bramka dla Wisły. Do siatki Pogoni trafia Bartosz, który trafia do pustej bramki po interwencji Kudły, który uprzedził Drzazgę.
  • 35' Żółta kartka dla Mączyńskiego.
  • 34' 4:0 dla Pogoni. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, precyzyjnym strzałem głową Załusce nie dał szans Matras.
  • 28' Płaskie uderzenie Mączyńskiego z dystansu. Piłka przechodzi tuż obok słupka.
  • 25' 0:3. Po raz kolejny Gyurcso, który tym razem trafia do pustej bramki z pięciu metrów.
  • 20' Niestety 2:0 dla Pogoni. Ponownie na listę strzelców wpisuje się Gyurcso, który tym razem pokonał Załuskę pięknym strzałem z lewej strony pola karnego w długi róg.
  • 15' 1:0 dla Pogoni. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska, piłkę do bramki z najbliższej odległości pakuje zamykający akcję Gyurcso.
  • 14' Mogło być 1:0 dla Wisły! Po bardzo dobrym dośrodkowaniu Mączyńskiego, bardzo dobrą okazję miał niepilnowany w polu karnym Brożek, ale główkował obok słupka.
  • 11' Bardzo groźnie pod bramką Wisły. Ładny strzał sprzed pola karnego oddał Gyurcso. Piłka prześlizgnęła się po poprzeczce bramki Wisły.
  • 10' Na uderzenie z dystansu zdecydował się Popović. Piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką.
  • 9' Po dośrodkowaniu Gyurcso z prawej strony boiska, Załuska z trudem sięgnął piłkę. Niebezpieczeństwo zażegnane.
  • 9' Akcja gospodarzy i próba uderzenia z dystansu w wykonaniu Delewa. Strzał został jednak zblokowany.
  • 6' Żółta kartka dla Brleka.
  • 4' Była okazja dla Wisły! Przed szansą stanął Boguski, do którego trafiła piłka w polu karny. Strzał wiślaka jednak niecelny.
  • 2' Dośrodkowanie w pole karne Wisły z prawej strony boiska, ale dobrze ustawiony Załuska pewnie łapie piłkę.
  • 1' Spotkanie rozpoczęte!

Zapraszamy na relację "minuta po minucie" z meczu 16. kolejki Lotto Ekstraklasy, w którym Wisła zmierzy się na wyjeździe z Pogonią Szczecin.

Źródło: wislakrakow.com


Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Kazimierz Kmiecik: - Przyjechaliśmy tutaj nie bronić się, ale grać w piłkę

⁃ Wiecie Państwo w jakiej jesteśmy sytuacji. Przyjechaliśmy tutaj nie bronić się, ale grać w piłkę, więc gra była otwarta. Chłopaki chcieli ten mecz wygrać, otworzyli się i szybko strzelone bramki podcięły im skrzydła, ale do końca walczyli i chcieli jeszcze strzelić jednego, drugiego gola - mówił po wysokiej porażce zespołu "Białej Gwiazdy" w Szczecinie, bo aż 2-6, trener krakowskiej Wisły, Kazimierz Kmiecik.

⁃ Trzeba było grać tym składem, który był. Oni chcieli, ale nie wszystko im wychodziło. Ten mecz pozostawiamy za sobą. Mamy teraz cztery spotkania u siebie i musimy skupić się na nich - zakończył trener Kmiecik.

Źródło: wislaportal.pl


Kazimierz Moskal: - Nigdy tego nie ukrywałem, że moje życie było związane z Wisłą

⁃ Powiem bardzo krótko i myślę, że nie zostanie to odebrane jakoś opacznie. Dziękuję i przepraszam. To wszystko - w taki sposób na konferencji prasowej po meczu Pogoń - Wisła wypowiedział się trener "Portowców", Kazimierz Moskal.

Potem jednak Moskal odpowiedział jednak na kilka pytań zadanych przez dziennikarzy.

⁃ Podziękowania dla mojej drużyny, a przeprosiny, że w takim stosunku to się zakończyło, bo ja nigdy tego nie ukrywałem, że moje życie było związane z Wisłą i na pewno gdzieś tam te rozmiary wszyskich w Krakowie będą bolały. Chcieliśmy grać do końca, tak jak powiedziałem, przychodząc tutaj, że bez względu na to jaki jest wynik, chcemy grać ofensywnie. Chcemy grać o kolejne bramki, bo chcemy grać dla kibiców, żeby jeszcze liczniej przychodzili i nas wspierali - mówił Moskal, pytany o wczesne ściągnięcie z boiska strzelca aż czterech bramek, Ádáma Gyurcsó. - Ádám był po kadrze, po podróży, zrobił swoje i ściągając go chciałem to też w jakiś sposób uczcić.

⁃ Jako trener Wisły wygraliśmy kiedyś na Podbeskidziu 6-0, a co otwartej gry Wisły, to jest ona taką drużyną, że chce grać w piłkę. Bez względu na to w jakiej jest sytuacji. Mimo ubytków kadrowych charakter drużyny się nie zmienia. Nie staną i nie będą tylko piłki wybijać i murować swoją bramkę. Wciąż pomimo tych ubytków twierdzę, że w tym zespole jest wielu zawodników, którzy potrafią grać w piłkę i dlatego tak to wyglądało, ale to my byliśmy dziś zespołem lepszym i skuteczniejszym. Uważam, rzadko to mówię, ale wygraliśmy dziś zasłużenie - mówił trener Pogoni.

⁃ Podszedłem pod sektor Wisły, bo słyszałem okrzyki i prośby o podejście. Podszedłem więc i ich pozdrowiłem - zakończył Moskal.

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Rafał Boguski: - Każdy ma świadomość, że zawiedliśmy

- Ciężko powiedzieć cokolwiek mądrego po takim spotkaniu. W pierwsze pół godziny Pogoń strzeliła nam trzy bramki i zamknęła mecz. Później już tylko kontrolowała to, co dzieje się na boisku - powiedział po wysokiej porażce w Szczecinie, pomocnik Wisły Kraków, Rafał Boguski.

- Mieliśmy świadomość tego, że Pogoń ma na skrzydłach bardzo dobrych zawodników, niestety mówienie sobie o tym w szatni to jedno, a wykonanie na boisku - to drugie. Było widać jak to się skończyło. Nie możemy nad tym meczem rozmyślać. Wcześniej dostaliśmy 1-5 u siebie ze Śląskiem, teraz też przegrywamy czterema bramkami i musimy zrobić wszystko żeby jak najszybciej dojść do równowagi, zwłaszcza psychicznej i jak najlepiej przygotować się do meczu u siebie - mówił Boguski.

- Będą teraz długie rozmowy w autokarze, chyba nikt po takim wyniku nie pójdzie spokojnie spać. Na pewno czeka nas ciężka podróż, ale trzeba jak najszybciej wyciągnąć wnioski i jak najlepiej przygotować się do kolejnego spotkania. Każdy ma świadomość, że zawiedliśmy - zakończył swoją wypowiedź wiślak.


Dodał: Kamil


Źródło: wislaportal.pl

Denis Popovič: - Ten wynik nie może nas załamać

- Mieliśmy swoje problemy, ale wyszliśmy na boisko żeby nie przegrać, a chcieliśmy wygrać. Nie udało nam się to, mamy bardzo słaby wynik, ale lepiej raz przegrać tak, stracić nawet sześć bramek, niż sześć razy przegrać po 0-1. Mamy o czym myśleć, mamy co przemyśleć. Ten wynik nie może nas załamać. Porozmawiamy sobie o tym, ale też wróci paru piłkarzy i myślę, że w meczu z Arką będzie dużo lepiej - powiedział po wysokiej porażce z Pogonią, Denis Popovič.

- Gdy straci się tak szybko bramki, to później jest ciężko. Było parę błędów w obronie, ale cała drużyna przegrywa, nie tylko obrońcy. Idziemy dalej, jesteśmy drużyną i pokażemy to w następnym meczu. Wierzę w ten zespół, w trenera i na 100% w kolejnym meczu będzie dużo lepiej - zapewniał Popovič.


Dodał: Kamil


Źródło: wislaportal.pl

Drzazga: Trzeba wyciągnąć wnioski

Data publikacji: 19-11-2016 21:25


Piłkarze oraz kibice Białej Gwiazdy będą mieli bardzo długą i smutną podróż do Krakowa. Wiślacy na początek rundy rewanżowej Lotto Ekstraklasy przegrali w Szczecinie z Pogonią 2:6. Pod nieobecność kilku podstawowych zawodników swoją szansę w wyjściowej jedenastce dostał Krzysztof Drzazga. Po zakończonym spotkaniu nasz młody napastnik był bardzo rozczarowany, choć jednocześnie uważał, że nie należy się załamywać.

„Dobrze wiedzieliśmy, jakim zespołem jest Pogoń Szczecin i przyjechaliśmy tutaj po dobry wynik. Nikt z nas chyba jednak nie spodziewał się, że tak to się zakończy. Trudno powiedzieć co tak naprawdę zaważyło na tym wyniku, ale myślę, że jest to najwyższy wymiar kary, jaką mogliśmy tutaj dostać” - stwierdził nasz zawodnik.

Wisła zagrała dziś w trochę innym zestawieniu niż dotychczas. Zamiast dwóch napastników mieliśmy skrzydłowych, którzy wspierali ustawionego na szpicy Pawła Brożka. Na prawej stronie od pierwszych minut zagrał właśnie Drzazga. „Nie jest to dla mnie nowa pozycja, bo wcześniej grałem już w takiej konfiguracji. Gra się tam, gdzie ma się ku temu okazję. Mnie bardzo zależało, żeby wykorzystać szansę, którą otrzymałem od trenera”.

„Na pewno starałem się dać coś drużynie od samego początku. Może z przodu wyglądało to nieźle, ale swoim ustawieniem nie pomogłem defensywie uchronić nas przed stratą bramki” - żałował młody snajper.

„Nie możemy się załamywać”

Przed Wisłą trudny tydzień, po którym zaczynają się najważniejsze spotkania dla naszej drużyny w tym roku. Jak po takiej porażce zmotywować się do tego, by wrócić na właściwą drogę? „Musimy przeanalizować błędy popełnione w tym spotkaniu, wyciągnąć z nich wnioski i jak najszybciej zapomnieć o tej porażce. Przed nami trudny tydzień, ale nie możemy się załamywać, bo do końca roku jest jeszcze kilka spotkań” - motywuje Drzazga.

„Najważniejsze, że wszystkie te mecze gramy u siebie. Bardzo liczymy na wsparcie kibiców, bo przy ich pomocy jesteśmy w stanie wygrać każde spotkanie. Nie będzie łatwo, ale wierzymy, że się uda”.

MH

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Żemło: Pół godziny cennego doświadczenia

Data publikacji: 22-11-2016 09:38


„Ostatni występ to dla mnie trzydzieści minut doświadczenia, które muszę zbierać i się uczyć. Kolejne mecze? Jasne, że na to liczę, bo po to trenuję. Jeśli uda się zagrać w którymś z następnych spotkań, będę bardzo szczęśliwy” - mówi Piotr Żemło. Dla 21-letniego defensora występ w Szczecinie był pierwszym w obecnym sezonie Lotto Ekstraklasy.

W zeszłym sezonie w pierwszej drużynie wystąpiłeś raz. W tym masz już na koncie dwa spotkania: wcześniejszy w Pucharze Polski i teraz ligowy. Mimo wyniku, w Szczecinie przed wejściem na boisko była satysfakcja, że doczekałeś się gry w obecnych rozgrywkach Ekstraklasy?

Na pewno satysfakcja była, mimo iż wynik był dla nas niekorzystny.

Odkąd wszedłeś na murawę, zdołaliście odrobić jednego gola. Przy stanie 1:6 trudno było jednak mieć złudzenia, że można jeszcze odwrócić losy meczu…

To prawda - trudno było o nagły zwrot wydarzeń. Chcieliśmy po prostu zmniejszyć rozmiary porażki. Niestety udało się strzelić tylko jedna bramkę.

Jaki cel stawiałeś sobie przed wejściem na plac gry?

Przede wszystkim chciałem pomóc, a nie zaszkodzić drużynie. Dla mnie to z pewnością trzydzieści minut doświadczenia, które muszę zbierać i się uczyć.

Jak podchodzisz do tej szansy? Teraz czas myśleć o kolejnych występach? A może to po prostu mobilizacja do dalszej ciężkiej pracy?

Mobilizacja do pracy na pewno. Kolejne występy? Jasne, że na to liczę, bo po to trenuję. Jeśli uda się zagrać w którymś z następnych spotkań, będę bardzo szczęśliwy.

Wysoka porażka boli, ale przed Wami cztery ważne domowe mecze. Będzie okazja, by zrekompensować to kibicom i walczyć o bezcenne punkty oraz o półfinał Pucharu Polski. Mimo tego wypadku przy pracy, będziecie gotowi? Nie zachwieje to drużyną?

Trzeba wyciągnąć wnioski z tej srogiej porażki. Myślę, że mamy na tyle doświadczony zespół, że ta przegrana wpłynie na nas bardziej pozytywnie niż negatywnie. Przed nami cztery starcia przed własną publicznością, więc zrobimy wszystko, aby w tych meczach powalczyć o pełną pulę i o awans w Pucharze Polski.

Rozmawiał Damian Juszczyk

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl


Podsumowanie 16. kolejki LOTTO Ekstraklasy

Niesamowite strzelanie urządzili sobie piłkarze Ekstraklasy w 16. kolejce ligowej. W jej ośmiu spotkaniach padły aż 34 bramki, przy czym najwięcej w meczu "Białej Gwiazdy" w Szczecinie. Niestety dla nas wiślacy byli antybohaterami tej serii gier, bo pozwolili sobie wbić aż sześć goli! Z najważniejszych zaś wydarzeń kolejki - porażkę Jagiellonii z Legią wykorzystała Lechia, która wprawdzie z trudem, ale jednak pokonała beniaminka z Płocka i to gdańszczanie są znów liderem Ekstraklasy.


Piątek, 18 listopada:

Piast Gliwice 2-2 Cracovia

0-1 Miroslav Čovilo (29.)
1-1 Gerard Badía (79.)
1-2 Marcin Budziński (90.)
2-2 Sandro Gotal (90. k.)

Po tym gdy do gry w zespole "Pasów" wrócił pauzujący ostatnio za kartki Čovilo - nic dziwnego, że to właśnie on jako pierwszy wpisał się na listę strzelców. Zaraz na początku drugiej połowy zespół z ulicy Kałuży powinien prowadzić już 2-0, ale doskonałą okazję do zdobycia gola zmarnował Jendrišek. I zemściło się to ostatecznie na gościach. I to dwukrotnie, z emocjonującym finiszem i dwiema bramkami w doliczonym czasie gry. Remis oznacza, że "Pasy" są wciąż jedynym zespołem w lidze, który nie wygrał jeszcze w tym sezonie na wyjeździe.


Jagiellonia Białystok 1-4 Legia Warszawa

0-1 Guilherme (39.)
0-2 Vadis Odjidja-Ofoe (62.)
0-3 Aleksandar Prijović (90.)
1-3 Taras Romanczuk (90.)
1-4 Michał Kucharczyk (90.)

Dwa skuteczne wycofania piłki spod linii końcowej do nadbiegających kolegów z zespołu dały warszawskiej drużynie dwie pierwsze bramki, które przesądziły tak naprawdę o zwycięstwie i kolejnych dla niej trzech punktach. Jagiellonia mocno starała się wprawdzie, aby napsuć krwi legionistom, ale piłkarska jakość była po stronie zespołu z Warszawy. Potwierdził to zresztą także doliczony czas gry, w której padły aż trzy bramki! Nie zmienia to natomiast faktu, że Legia ma już tylko pięć punktów mniej od liderującej przed tą kolejką Jagiellonii.


Sobota, 19 listopada:

Górnik Łęczna 0-4 Ruch Chorzów

0-1 Piotr Ćwielong (10.)
0-2 Adam Pazio (18.)
0-3 Jarosław Niezgoda (61.)
0-4 Jakub Arak (79.)

Przed dwoma tygodniami "Niebiescy" dostali solidne lanie od Lecha, przegrywając z poznaniakami aż 0-5. I choć tego wyniku w Lublinie nie udało im się na swoją korzyść powtórzyć, to zwycięstwo aż 4-0 mówi wszystko. Po tym spotkaniu szczęśliwi są bowiem wyłącznie chorzowianie. Tym bardziej, że zespół Górnika jest nową "czerwoną latarnią" ligi, a i projekt pt. "Ekstraklasa w Lublinie" zaczyna wyglądać coraz bardziej niepoważnie. Fakt, że był to mecz zdecydowanie na dnie ligowej stawki, ale niespełna 1,9 tys. widzów na meczu ligowym to jednak jakby żart.


Pogoń Szczecin 6-2 WISŁA KRAKÓW

1-0 Ádám Gyurcsó (15.)
2-0 Ádám Gyurcsó (20.)
3-0 Ádám Gyurcsó (25.)
4-0 Mateusz Matras (34.)
4-1 Jakub Bartosz (37.)
5-1 Ricardo Nunes (48.)
6-1 Ádám Gyurcsó (51.)
6-2 Adam Mójta (75.)

Wisła pojechała do Szczecina bardzo osłabiona, ale sześć straconych bramek nawet osłabionej drużynie nie wystawia najlepszego świadectwa. Co ciekawe - wiślacy zdobyli w tym meczu dwa gole, a padły on łupem... dwóch najsłabszych zawodników na boisku. Boczni obrońcy "Białej Gwiazdy" wyraźnie nie radzili sobie bowiem ze swoich podstawowych zadań i trzy pierwsze bramki tego spotkania to ich wyraźna zasługa. Pogoń ma więc swoje dobre dni i wskakuje do czołówki ligi, Wisła z kolei o to, aby znów nie znaleźć się na dnie tabeli będzie musiała mocno powalczyć w kolejnych spotkaniach. Pytanie tylko zasadnicze - w jakim składzie?


Lechia Gdańsk 2-1 Wisła Płock

0-1 Giorgi Merebaszwili (28.)
1-1 Grzegorz Kuświk (59.)
2-1 Grzegorz Kuświk (81.)

Straszliwie nie układał się ten mecz ekipie z Gdańska i kto wie jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby już przy stanie 0-1 sytuacji sam na sam z bramkarze nie zmarnował Kanté, bo obił on tylko poprzeczkę. I choć ofensywa Lechii była momentami mocno niemrawa, to swój dzień miał Grzegorz Kuświk. Najpierw wprawdzie szczęśliwie dobił swoją zmarnowaną "jedenastkę", ale potem po prostu był tam, gdzie być powinien. Niezwykle cenne to punkty dla Lechii, a beniaminek z Płocka wita się właśnie z miejscem spadkowym.


Niedziela, 20 listopada:

Arka Gdynia 1-3 Bruk-Bet Termalica Nieciecza

1-0 Marcus Vinícius (2. k.)
1-1 Bartłomiej Babiarz (22.)
1-2 Vladislavs Gutkovskis (29.)
1-3 Dávid Guba (90.)

Spotkanie wręcz idealnie rozpoczęło się dla gospodarzy, ale później to jednak przyjezdni zadali dwa mocne ciosy. "Na deski" Arka powaliła się jednak sama, w 38. minucie. Wtedy to Miroslav Božok swoim kretyńskim faulem nie tylko osłabił swój zespół, ale zapewnił sobie być może dłuższą przerwę w grze, bo za tak bezmyślne zachowanie na dwóch meczach pauzy raczej się nie zakończy. Grająca w dziesiątkę Arka nie zdołała odrobić strat, goście powinni zaś "zamknąć" to spotkanie dużo wcześniej, ale dokonali tego dopiero w samej końcówce.


Lech Poznań 3-0 Śląsk Wrocław

1-0 Darko Jevtić (16.)
2-0 Marcin Robak (66.)
3-0 Marcin Robak (74. k.)

Poznaniacy potwierdzili dobrą ostatnio formę i w pełni zasłużenie pokonali zespół z Wrocławia. Dla Lecha jest to już trzecie kolejne zwycięstwo i to bez straty gola. Śląsk przerywa natomiast swoją własną serię, na którą składały się dwa kolejne wygrane spotkania, a które pozwoliły wrocławskiej drużynie znaleźć się w pierwszej "ósemce" ligi. Mimo porażki Śląsk w niej po tej kolejce pozostanie.


Poniedziałek, 21 listopada:

Korona Kielce 2-1 Zagłębie Lubin

1-0 Miguel Palanca (25.)
2-0 Miguel Palanca (40.)
2-1 Łukasz Piątek (56.)

Niezwykle udana inauguracja trenera Bartoszka w Kielcach. Korona zrewanżowała się bowiem "miedziowym" za pogrom 0-4 z inauguracji sezonu. I to niewątpliwie mała niespodzianka, bo to lubinianie stawiani byli w tym meczu w roli faworyta. Gwiazdą zespołu z Kielc okazał się jednak Hiszpan Palanca, którego dwie bramki przesądziły o komplecie punktów dla gospodarzy. Zresztą zasłużonym.

Źródło: wislaportal.pl


Galeria sportowa