2016.11.30 Wisła Kraków - Lech Poznań 2:4

Z Historia Wisły

2016.11.30, 1/4 finału Pucharu Polski, II mecz, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana,
20:30, środa, -1°C
Wisła Kraków 2:4 (0:3) Lech Poznań
widzów: 10.507
sędzia: Paweł Raczkowski z Warszawy.
Bramki



Petar Brlek 51'
Patryk Małecki 66'
0:1
0:2
0:3
1:3
2:3
2:4
21' (k) Marcin Robak
28' Maciej Makuszewski
39' Darko Jevtić


82' Radosław Majewski
Wisła Kraków
Łukasz Załuska
Boban Jović
grafika:zk.jpg 79' Piotr Żemło
Alan Uryga
grafika:zk.jpg 27' grafika:zk.jpg 57' grafika:cz.jpg Adam Mójta
Rafał Boguski grafika:zmiana.PNG (81' Krzysztof Drzazga)
grafika:zk.jpg 23' Krzysztof Mączyński
Denis Popovič grafika:zmiana.PNG (61' Jakub Bartosz)
Petar Brlek
grafika:zk.jpg 90'+2 Patryk Małecki
Paweł Brożek grafika:zmiana.PNG (70' Mateusz Zachara)

Trener: Kazimierz Kmiecik* / Radosław Sobolewski
Lech Poznań
Jasmin Burić
Tomasz Kędziora grafika:zk.jpg 90'+2
Jan Bednarek
Lasse Nielsen
Tamás Kádár
Maciej Makuszewski
Abdul Aziz Tetteh grafika:zk.jpg 56'
Maciej Gajos grafika:zmiana.PNG (86' Dariusz Dudka)
Radosław Majewski
Darko Jevtić grafika:zmiana.PNG (68' Kamil Jóźwiak)
Marcin Robak grafika:zmiana.PNG (77' Dawid Kownacki)

Trener: Nenad Bjelica
Ławka rezerwowych: Michał Miśkiewicz, Krystian Kujawa, Bartłomiej Purcha

Kapitan: Paweł Brożek grafika:zmiana.PNG Rafał Boguski grafika:zmiana.PNG Krzysztof Mączyński

* oficjalnie wpisany do protokołu meczowego.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.
|
Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed meczem

Puchar w środku tygodnia

Plakat meczowy.Wisła-ArkaWisła-LechWisła-Lechia.
Plakat meczowy.
Wisła-Arka
Wisła-Lech
Wisła-Lechia.

Ponad miesiąc temu Biała Gwiazda mierzyła się w Poznaniu z Lechem w ćwierćfinale Pucharu Polski. Pierwsze spotkanie zakończyło się remisem 1:1, co stawia Wiślaków w korzystniejszej sytuacji przed rewanżem, do którego obie drużyny przystąpią już za kilka godzin. W miniony weekend poznaniacy łatwo poradzili sobie z Zagłębiem Lubin, wygrywając 3:0. Wisła natomiast 5:1 pokonała Arkę Gdynia. Taka dyspozycja obydwu zespołów pozwala mieć nadzieję, że dziś przy Reymonta będziemy świadkami emocjonującego widowiska!

Dla Wisły i Lecha będzie to trzecie starcie w tym roku. Oba poprzednie mecze odbyły się w Poznaniu i oba zakończyły remisem 1:1. W spotkaniu 12. kolejki Lotto Ekstraklasy rozegranym 16 listopada, mimo bardzo dobrej gry Wiślaków to gospodarze jako pierwsi objęli prowadzenie. Strzelcem gola w 69. minucie został Darko Jevtić. Nasi piłkarze wyrównali dopiero w doliczonym czasie gry, a trafienie na wagę remisu zaliczył Paweł Brożek.

Pusto i nudno

Pierwsze spotkanie ćwierćfinału Pucharu Polski odbyło się dokładnie 9 dni po wspomnianym wyżej meczu. Dokładnie 25 listopada Biała Gwiazda znowu zawitała do Poznania, gdzie przy pustych trybunach rozpoczęła batalię o półfinał. Rywalizacja nie należała do takich, które będziemy wspominać latami. Oba zespoły grały dość ostrożnie, a sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Dopiero po zmianie stron do siatki gości trafił Paweł Brożek, dając Wiśle prowadzenie. Pół godziny później Dawid Kownacki wyrównał, ale jak pokazały powtórki był na spalonym i gol nie powinien zostać uznany. Do ostatniego gwizdka sędziego nic się już nie zmieniło i pierwsza odsłona walki o półfinał zakończyła się remisem 1:1.

W Pucharze Polski oba zespoły grały ze sobą już 8 razy. Niestety Biała Gwiazda nie będzie dobrze wspominać tych spotkań, gdyż naszym piłkarzom w tych rozgrywkach udało się wygrać z Kolejorzem tylko dwukrotnie. Lech okazał się lepszy w 5 meczach, a jedno starcie zakończyło się remisem.

Uciekając Legendzie

Przed tak ważnym meczem warto przyjrzeć się, jak Wiślacy radzili sobie z ekipą z Poznania przed własną publicznością. Biorąc pod uwagę tylko Puchar Polski, nasi zawodnicy zaliczyli 1 zwycięstwo i 1 porażkę. Jeśli jednak przyjrzymy się wszystkim dotychczasowym rywalizacjom tych drużyn, w których gospodarzem była Wisła to na 56 takich spotkań Biała Gwiazda wygrała 33, w 10 musiała uznać wyższość rywala, a w pozostałych 13 nie wyłoniono zwycięzcy.

W obu meczach z Lechem Poznań w tym roku do siatki Kolejorza trafiał Paweł Brożek. Gol strzelony w spotkaniu ligowym pozwolił naszemu napastnikowi zrównać się z Kazimierzem Kmiecikiem w liczbie bramek zdobytych przeciwko poznaniakom. Natomiast trafienie, które Brozio dołożył kilka dni później w meczu pucharowym dało mu pozycję lidera w tej klasyfikacji. Obecnie Paweł ma 12 goli zdobytych przeciwko Lechowi, a licznik trenera Kmiecika zatrzymał się na 11 bramkach.

Swoją tegoroczną przygodę z Pucharem Polski Lech rozpoczął od 1/16 finału, w której pokonał Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:0. W kolejnej rundzie również 3:0 poznaniacy ograli Ruch Chorzów. Natomiast Wisła w drodze do ćwierćfinału wyeliminowała Zagłębie Sosnowiec (4:3) oraz Chojniczankę 1930 Chojnice (2:1).

Rewanżowe starcie 1/4 finału Pucharu Polski pomiędzy Wisłą Kraków a Lechem Poznań rozpocznie się o godzinie 20.30. Pary półfinałowe zostaną wyłonione w losowaniu, które odbędzie się na naszym stadionie tuż po zakończeniu spotkania.

Czeka nas jeden z najważniejszych meczów w tym roku! Nie może Cię na nim zabraknąć! Pokaż, że jesteś Wiślakiem i wesprzyj Białą Gwiazdę swoim dopingiem!

MH
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Po awans! W rewanżowym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski Wisła podejmuje Lecha

Przed nami mecz, na który wielu kibiców "Białej Gwiazdy" czekało od bardzo dawna. Na Reymonta zjawi się bowiem poznański Lech, a stawka rywalizacji jest niebagatelna, bo jest nim półfinał Pucharu Polski. Po remisie 1-1 w pierwszym spotkaniu obydwu drużyn, mamy w zanadrzu mały handicap bramki strzelonej na wyjeździe, ale też z wiślackiego obozu dobiega jasny sygnał - nikt nie zamierza opierać szansy na awans na tym właśnie wyniku. O półfinał powalczyć trzeba będzie z pełną zaciętością przede wszystkim w czekającym nas meczu u siebie.

A ten jest bez mała szlagierem ćwierćfinałów, tym bardziej, że obydwa zespoły w miniony weekend zaprezentowały wysoką formę. Lech rozbił bowiem w Lubinie tamtejsze Zagłębie aż 3-0 i ma na swoim koncie cztery z rzędu ligowe występy okraszone zwycięstwami, do tego bez straty gola. Wisła pobiła z kolei aż 5-1 Arkę Gdynia - udowadniając, że w "normalnym" składzie i na własnym stadionie nie zamierza być zespołem, który przegrywa.

I na taką właśnie postawę "Białej Gwiazdy" liczymy także w środowy wieczór i to pomimo wciąż osłabień w naszej drużynie. Największą okazuje się być tutaj pewna absencja Macieja Sadloka, który pauzować musi za nadmiar żółtych kartek. Nasza defensywa nie będzie więc tym samym grała w optymalnym składzie, tym bardziej, że brakować też będzie rekonwalescenta, Richárda Guzmica. Z kolei nasza "siła ognia" radzić sobie będzie musiała bez będącego w podobnej do Węgra sytuacji - Zdenka Ondráška.

To oczywiście ważne nieobecności w Wiśle, ale i Lech nie przyleciał do Krakowa w optymalnym składzie. Kontuzjowani są bowiem Paulus Arajuuri oraz Szymon Pawłowski, a Łukasz Trałka pauzować musi za kartki. I choć Lech ma szerszą "ławkę" od Wisły, to naszą z kolei przewagą niech poza wynikiem pierwszego meczu będą trybuny!

Wisła gra u siebie mecz, który śmiało określić można mianem przedwczesnego finału Pucharu Polski. I choć dotychczas bilety na to spotkanie mogłyby "sprzedawać się" lepiej, to nie pozostaje nam nic innego jak liczyć, że w ostatnich godzinach przed zawodami wielu z Was zdecyduje się jednak do nas dołączyć. I trzymać za wiślaków kciuki na R22. A po końcowym gwizdku sędziego wspólnie cieszyć się - w co mocno wierzymy - z awansu!

Do boju Wisełka!

Źródło: wislaportal.pl


Zatrzymać rozpędzoną lokomotywę i awansować!

Wisła vs Lech. W tym meczu nikt nie odstawi nogi. Zwycięzca dwumeczu zrobi milowy krok w kierunku Stadionu Narodowego. Nieważne jak, ważne żeby postawiła go BG.

Mecz drużyn „w gazie”

Już dziś rozegrane zostanie rewanżowe spotkanie w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski. Naszym rywalem, już po raz trzeci w tym sezonie będzie poznański Lech. Oba do tej pory rozegrane spotkania z Kolejorzem odbyły się w Wielkopolsce i oba zakończyły się remisami 1:1. Zaliczka w postaci bramki zdobytej na wyjeździe, stawia Wisłę w nieco lepszej sytuacji. Jednak to goście wydają się być obecnie w większym „gazie”. Lech od spotkania z Wisłą miesiąc temu, wygrał wszystkie swoje mecze, nie tracąc przy tym żadnego gola. Ofiarami Kolejorza zostały kolejno: Wisła Płock, Ruch, Śląsk i Zagłębie, które łącznie straciły 13 bramek. Wisła też ma czym straszyć, gdyby nie wpadka w Szczecinie, śrubowalibyśmy naszą serię gier bez porażki, a mecz z Arką pokazał ogromną moc jaką dysponuje BG. Jedno jest pewne – przed nami bardzo ciekawe spotkanie.

Oba zespoły osłabione

Trenerzy Kmiecik i Sobolewski nie będą mogli skorzystać dziś z dalej kontuzjowanych Ryśka Guzmicsa i Zdenka Ondraszka, a także Macieja Sadloka, który pauzuje za nadmiar żółtych kartek w tych rozgrywkach. Szczególnie ta ostatnia absencja wydaje się być sporym problemem. Jak pokazał mecz w Szczecinie, Adam Mójta nie daje takiej pewności w defensywie jak Maciek, a tym razem lewemu obrońcy, ktokolwiek nie zagra na tej pozycji, przyjdzie mierzyć się prawdopodobnie z będącym w kapitalnej dyspozycji Darko Jevticiem. Słowa uznania należą się Krzyśkowi Mączyńskiemu, który mimo iż wczoraj został tatą (serdecznie gratulujemy!), cały czas trenuje z drużyną i będzie dziś do dyspozycji trenerów.

Nie mniejsze problemy dotyczą kadry Kolejorza. W drużynie Bjelicy zabraknie dziś kontuzjowanych: Paulusa Arajuriego, Szymona Pawłowskiego, a także Nicki Bille Nielsena. W bramce gości zobaczymy za to nie grającego od ponad miesiąca, z powodu zawieszenia Jasmina Buricia.

Warszawiak rozjemcą w starciu Krakowa z Poznaniem

Sędzią dzisiejszego starcia będzie Paweł Raczkowski. Warszawiak prowadził w tym sezonie przegrane mecze obu zespołów z Jagiellonią, a także wygrane: Lecha z Piastem i Wisły z Wisłą Płock i Termalicą. 33 latek był także arbitrem dwóch spotkań między Wisłą, a Lechem w 2014 roku. Najpierw w 31. kolejce sezonu 2013/14 w Poznaniu gospodarze wygrali 3:0, a następnie w 3. Kolejce kolejnych rozgrywek, również w stolicy Wielkopolski, mimo rzutu karnego podyktowanego na korzyść Kolejorza, BG zwyciężyła 3:2.

Tylko awans!

Będziemy dziś świadkami ciekawego starcia między zespołami, będącymi w naprawdę niezłych dyspozycjach. Mogą robić wrażenie wyniki Kolejorza, jednak Wisła także nie ma się czego wstydzić. Naszym atutem będzie z pewnością własne boisko, gdzie wygraliśmy 5 na 8 rozegranych meczów w tym sezonie. Mimo przewagi w postaci bramki na wyjeździe, trener i zawodnicy zapowiadają, że nie zamierzają tylko bronić wyniku, co prognozuje otwarte spotkanie. Jest o co walczyć, w przypadku awansu, droga do Pucharu wydaje się prosta. W grze pozostają jeszcze Pogoń, na której Wiślacy z pewnością chcieliby wziąć rewanż za ostatnie spotkanie ligowe, Arka, którą ostatnio bez trudu udało się rozbić, a także zwycięzca pary GKS Jastrzębie – Wigry Suwałki. Zdobycie PP to najkrótsza droga do Europy, więc awans do półfinału to w tej chwili absolutny priorytet!

NORF
Źródło: wislalive.pl


Wypowiedzi przed meczem

Kazimierz Kmiecik: - Trzeba zrobić wszystko, żeby przejść dalej

- Wiadomo jaki to jest dla nas ważny mecz, dla naszego klubu. Można powiedzieć, że jest to przedwczesny finał, ale będziemy robić wszystko, żeby przejść i dalej walczyć o to, aby znaleźć się na Stadionie Narodowym. Jeśli podtrzymamy tę formę, która była zaprezentowana w meczu z Arką, to na pewno będzie to bardzo dobry mecz, a my nie będziemy bać się o wynik - powiedział na konferencji prasowej, przed rewanżowym meczem 1/4 finału Pucharu Polski z Lechem Poznań, trener krakowskiej Wisły, Kazimierz Kmiecik.

W spotkaniu z "Kolejorzem" na pewno zabraknie pauzującego za nadmiar żółtych kartek Macieja Sadloka, wciąż też grać nie mogą rekonwalescenci, Richárd Guzmics i Zdeněk Ondrášek, ale ta dwójka powoli wraca już do zajęć.

- Wiadomo już, że dziś trenowali Guzmics i Ondrášek. Na ten mecz na pewno nie będą jednak gotowi, może dopiero na Cracovię? Muszą wejść w trening, a po 2-3 tygodniach przerwy muszą też powalczyć o miejsce w składzie, bo ta jednostka, która grała ostatnio udowodniła, że grać potrafi - powiedział trener.

Po remisie 1-1 w Poznaniu, w pierwszej ćwierćfinałowej potyczce obydwu drużyn, Wisła jest w teoretycznie lepszej sytuacji od Lecha, bo aby awansować wystarczy nam teraz wynik 0-0. Wyjazdowy i bramkowy remis nie ma jednak determinować postawy Wisły w rewanżu.

- Na pewno będziemy widzieli Wisłę grającą w piłkę, a nie broniącą się. Jeśli drużyna się broni, to jakieś błędy popełnia i traci bramki. Musimy grać i pokazać się z jak najlepszej strony. Trzeba zrobić wszystko, żeby przejść dalej - mówił Kmiecik.

- Przygotowujemy się do tego meczu, tak jak do meczu ligowego. Chcemy wypaść w nim jak najlepiej. Interesuje nas tylko przejście dalej - dodał trener Wisły.

Opiekun "Białej Gwiazdy" został też zapytany o Krzysztofa Mączyńskiego, który został dziś po raz drugi ojcem, ale nie przeszkodzi mu to w występie w meczu.

- Mogę go pochwalić, bo spóźnił się wprawdzie na trening, ale zrobił wszystko, aby przyjechać i być z kolegami i trenować. Drużyna też na niego poczekała - powiedział Kmiecik.

Trener Wisły odniósł się także do sytuacji z niewątpliwie problemem zespołu, jaki możemy mieć z powodu absencji Sadloka na lewej obronie.

- Na pewno będziemy analizowali grę Lecha i będziemy chcieli zabezpieczyć tę naszą lewą stronę. A kto tam zagra? Decyzja będzie jutro - zakończył trener Kmiecik.

Źródło: wislaportal.pl


Relacje

Półfinał Pucharu Polski nie dla nas. Wisła - Lech 2-4

Po bardzo złej dla nas pierwszej połowie, przegranej aż 0-3, w drugiej i mimo tego, że przez ponad pół godziny graliśmy w "dziesiątkę" wiślacy w rywalizacji z poznańskim Lechem pokazali charakter. Walczyli dzielnie o odrobienie strat i po bramkach Petara Brleka i Patryka Małeckiego doprowadzili do wyniku 2-3. Ostatnie słowo należało jednak do poznaniaków, którzy po trafieniu Radosława Majewskiego wygrali w Krakowie 4-2. I to oni zagrają w przyszłorocznej rywalizacji 1/2 finału Pucharu Polski.

O tym, że mecz z Lechem był dla naszego klubu bardzo ważny nikogo nie trzeba było dodatkowo informować. Zgodnie więc z zapowiedziami Wisła wyszła w możliwie najmocniejszym składzie, niestety nie był on optymalny. W porównaniu do tego z poprzedniego spotkania ligowego, z Arką Gdynia, w naszym zespole zabrakło pauzującego za żółte kartki Macieja Sadloka, a w ostatniej chwili z wyjściowej jedenastki wypadł Arkadiusz Głowacki. Dwóch kluczowych na dziś obrońców zastąpili Adam Mójta i Piotr Żemło.

Mimo osłabień Wisła nieźle zaczęła to spotkanie i pierwszą groźną akcję przeprowadziła już w 5. minucie. Rafał Boguski podał do Petara Brleka, ale uderzenie Chorwata zostało zablokowane. Lech odpowiedział na to w minucie 10. Żemło udanie odbił jednak na rzut rożny próbę Macieja Gajosa.

Wiele wskazuje na to, że w 14. minucie mieliśmy decydującą tak naprawdę o losach tego spotkania akcję. Po złym zagraniu Jana Bednarka, który zbyt krótko podawał do Jasmina Buricia, do piłki pierwszy doszedł Paweł Brożek, a interweniujący bramkarz Lecha z wysokości trybun zahaczył naszego napastnika! Decyzja sędziego? Żadna! Choć wydawało się, że powinien zabrzmieć gwizdek, a Burić powinien pożegnać się z murawą.

Gwizdek sędziego Pawła Raczkowskiego zabrzmiał natomiast siedem minut później, wskazując na rzut karny po faulu Bobana Jovicia. "Jedenastki" nie zmarnował Marcin Robak i było 0-1. Lech miał więc "odrobiony" z naddatkiem wynik z pierwszego meczu, ale i poszedł za ciosem i po kolejnych siedmiu minutach było już 0-2. Po świetnym podaniu od Darko Jevticia pozostawiony bez opieki Maciej Makuszewski znalazł się sam na sam z Łukaszem Załuską i nie zmarnował idealnej okazji.

Więcej niż idealnie zrobiło się dla poznaniaków w minucie 38. Strata piłki i prostopadłe podanie od Makuszewskiego do Jevticia kończy się bowiem kolejną sytuacją sam na sam z Załuską i bramką na 0-3. Pytanie tylko, czy w tej sytuacji nie było aby spalonego?!

Lech wykazywał się więc nie tylko "szczęściem" do decyzji sędziowskich, ale i kapitalną skutecznością, czego brakowało wiślakom. Jak choćby w 42. minucie, kiedy to mocno z dystansu uderzył Brlek, ale piłka przeleciała nad bramką. Na tą o wiele większą szansę mieli w 45. minucie poznaniacy, ale tym razem Załuska nie dał się pokonać, w kolejnej sytuacji sam na sam, tym razem z Robakiem.

Druga połowa miała być już więc tylko formalnością? Na pewno nie dla Brleka, który w 51. minucie zastosował znaną zasadę "do trzech razy sztuka" i wykorzystując błąd defensywy Lecha, po podaniu głową od... Bednarka, ładnym uderzeniem zmienił wynik na 1-3. I nawet jeśli wiślakom mogła się w tym momencie "zapalić lampka", że w tym meczu można jeszcze o coś powalczyć - jeszcze gorzej zrobiło się dla nas w 58. minucie, gdy faul Mójty na Makuszewskim zakończył się drugą dla niego żółtą kartką i w konsekwencji było przed nami ponad pół godziny gry w dodatkowym osłabieniu!

Jak się jednak okazało - wiślaków to nie podłamało i po ładnie rozegranej akcji w 66. minucie i zgraniu pomiędzy Boguskim, Joviciem i Pawłem Brożkiem na 2-3 bramkę zdobył dla nas Patryk Małecki! I teraz to "Biała Gwiazda" złapała "wiatr w żagle", bo zaraz potem bliski szczęścia był Boguski, ale piłka po jego uderzeniu nieznacznie minęła bramkę Lecha.

Kolejne minuty to zdecydowanie zachowawcza gra poznaniaków, którzy zacieśnili swoje szyki obronne, ale w 78. minucie Lech miał też sporo szczęścia, bo Bednarek o mało sam nie pokonał Buricia. Niestety dla nas cztery minuty później było już definitywnie po meczu. Po kolejnej składnej akcji naszych gości czwartego gola dla Lecha ładnym strzałem zdobył Radosław Majewski i "Kolejorz" mógł przyjmować gratulacje.

Sama końcówka nie przyniosła już bowiem akcji, z których mogły paść kolejne bramki, a to oznaczało, że dwumecz zakończył się wynikiem 3-5. I awansem Lecha.

Teraz w półfinale poznaniaków czeka potyczka z Pogonią Szczecin. W drugiej zaś parze Arka Gdynia rywalizować będzie z I-ligowymi Wigrami Suwałki

Źródło: wislaportal.pl


Śnieżna bitwa dla Lecha

1/2 Pucharu Polski nie dla nas... W meczu rewanżowym ćwierćfinału PP Wisła uległa Lechowi 2:4. Niestety, jedną z kluczowych postaci tego spotkania był sędzia Paweł Raczkowski, który podyktował wątpliwego karnego dla gości oraz nie wyrzucił z boiska Jasmina Buricia. Kto wie, jak potoczyłby się ten pojedynek, gdyby nie te dwie kluczowe decyzje, podjęte przy stanie 0:0. Gole dla Wisły zdobyli Petar Brlek i Patryk Małecki, a dla Lecha Radosław Majewski, Darko Jevtic, Maciej Makuszewski oraz Marcin Robak.

Ogłaszany jako jeden z najważniejszych meczów w sezonie pojedynek z Lechem, którego stawką był półfinał Pucharu Polski, elektryzował kibiców, którzy mimo fatalnej pogody stawili się przy Reymonta. Wiślacy musieli sobie radzić bez Arkadiusza Głowackiego, który w ostatniej chwili został zastąpiony przez Piotra Żemłę. Młody Wiślak nie mógł sobie wyobrazić trudniejszego egzaminu niż ten dzisiejszy.

Mecz jednego aktora - sędziego

Obie drużyny rozpoczęły od wzajemnego badania swoich możliwości w zimowej aurze. Jako pierwszy na strzał zdecydował się Petar Brlek, lecz jego próbę zatrzymali poznańscy defensorzy. Dobitka Patryka Małeckiego po lekkim bilardzie w polu karnym padła łupem Jasmina Buricia. W odpowiedzi z woleja huknął Makuszewski, a futbolówka poszybowała wysoko nad poprzeczką. Po chwili Paweł Brożek wyszedł po błędzie Bednarka oko w oko z golkiperem Lecha i przerzucił nad nim piłkę. Interweniujący przed szesnastką Bośniak nie sięgnął futbolówki, a swoją nogą drasnął naszego napastnika, powodując jego upadek. Gwizdek sędziego Pawła Raczkowskiego zamilkł. Kibice Białej Gwiazdy mysleli, że arbiter po prostu zapomniał gwizdka, lecz w 20. minucie okazało się to nieprawdą, gdy warszawiak odgwizdał karnego z kapelusza za rzekomy faul Jovicia.

Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Robak, a rozjemca meczu dalej walczył o miano najbardziej widocznego mężczyzny na boisku. Najpierw za ostry faul Tetteha Raczkowski nie dał żółtej kartki, a chwilę później za zwrócenie uwagi arbitrowi kartki otrzymali: Mączyński i Popović, a za faul napomniany został Mójta. Za odkopnięcie piłki po gwizdku Darko Jevtić został wyłącznie upomniany słownie. Wytrącona z równowagi Biała Gwiazda straciła drugą bramkę, a jej autorem był Maciej Makuszewski. Dziewięć minut później zrobiło się 3:0, gdy do podania z głębi pola w tempo wybiegł Jevtić, który strzałem przy ziemi pokonał Załuskę. Golkiper Wisły minutę później poradził sobie ze Szwajcarem, a w odpowiedzi mający wiele miejsca Brlek huknął nad poprzeczką.

Nadzieja i... prysznic

W 45. minucie Łukasz Załuska powstrzymał w stuprocentowej sytuacji Robaka, a następnie odbił na rzut rożny strzał Kadara, wlewając tym samym cień nadziei na drugą połowę. Wisła do awansu potrzebowała czterech goli. Dużo, acz nie takie remontady już się zdarzały. Cień zmienił się w promyk w 51. minucie, kiedy to Petar Brlek wykorzystał błąd jednego z graczy Lecha, uprzedził Buricia i wpakował piłkę do siatki! Niestety, sześć minut później Wisła zaczęła grać w dziesiątkę, kiedy to Adam Mójta przegrał pojedynek biegowy z Jevticiem i wyciął go jak trawę na wiosnę. Sędzia Raczkowski pokazał drugą żółtą kartkę, co oznaczało szybszy prysznic naszego defensora.

Niezrażeni tym faktem podopieczni Radosława Sobolewskiego walczyli dalej, co przyniosło drugą bramkę. Świetną akcję zapoczątkował Boguski, który uruchomił prostopadłym podaniem Jovicia, ten zagrał płasko do Brożka, który sprytnie przepuścił futbolówkę do Małeckiego. Skrzydłowy Wisły zrobił, co do niego należało i Wiślakom brakowało już tylko dwóch goli. W 78. minucie o centymetry od samobója był Jan Bednarek, który skiksował po dośrodkowaniu Małeckiego. Wisła wierzyła, wierzyli kibice, wierzyli wszyscy związani z Białą Gwiazdą na dobre i na złe.

Niestety, w 82. minucie Jóźwiak urwał się wprowadzonemu chwilę wcześniej Drzazdze, obsłużył podaniem Majewskiego, a ten uderzył z całych sił pod poprzeczkę. Załuska był bez szans. W odpowiedzi z trudnej pozycji mierzył Krzysztof Drzazga, a piłka minęła prawy słupek bramki Buricia. Na więcej Wiślaków nie było już stać i to Lech zagra w półfinale PP.

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Przygoda z Pucharem Polski zakończona. Wisła Lech 2:4

Niestety bramki Brleka i Małeckiego nie wystarczyły, Lech był dziś skuteczniejszy i w rezultacie to on zagra w półfinale PP.

Od samego początku spotkania, a w zasadzie już przed jego startem sytuacja zaczęła się komplikować. Mocno osłabiona formacja defensywna straciła najważniejszy element, kontuzji na rozgrzewce doznał Arek Głowacki, co miało duże przełożenie na jakość gry obronnej. Nie pomogła pogoda, padający przez całe spotkanie śnieg, skutecznie utrudniał grę obu zespołom. W końcu swoje dwa grosze postanowił dorzucić także sędzia Raczkowski, którego bardzo kontrowersyjne decyzje, rozstrzygane w zasadzie w jedną stronę, miały duży wpływ na przebieg meczu i wynik końcowy. Wielka szkoda, że w takich okolicznościach odpadamy z walki o Puchar, bo mimo lepszej pierwszej części gry w wykonaniu Kolejorza, druga odsłona należała do Wisły, która dzielnie starała się gonić wynik. Piłkarzom BG należą się słowa wdzięczności za walkę do samego końca, wbrew wszystkiemu. Tym razem 3 bramki w dwumeczu okazały się zbyt małą zdobyczą, aby myśleć o awansie. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak skupić się na zmaganiach ligowych i walce o jak najwyższą lokatę. W ramach formalności wspomnimy, że klub, który powstał w fuzji z Amicą Wronki w ½ finału zmierzy się z Pogonią Szczecin.

NORF
Źródło: wislalive.pl


Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Nenad Bjelica: - Jestem bardzo zadowolony

- To był bardzo ważny mecz dla naszej drużyny. W pierwszej połowie graliśmy dobrze, byliśmy skoncentrowani. Nie wiem jednak czemu już w drugim meczu nie gramy dobrze w drugiej połowie, ale i tak muszę być zadowolony. Strzeliliśmy cztery bramki, to jest bardzo ważne, ale musimy grać lepiej w defensywie. Jestem bardzo zadowolony, że gramy dalej w Pucharze Polski i teraz musimy skoncentrować się na kolejnym meczu - mówił po pucharowym spotkaniu z Wisłą trener poznańskiego Lecha, Nenad Bjelica.

- Dla nas ważne jest jak my gramy, a nie to kto będzie naszym rywalem. W ostatnich meczach pokazaliśmy, że możemy wygrać z każdą drużyną. Teraz musimy liczyć na to co czeka nas w spotkaniu z Jagiellonią - tak Bjelica skomentował pytanie o kolejnego pucharowego rywala Lecha.

- Chcieliśmy grać drugą połowę ofensywnie, ale nie wiemy dlaczego drużyna nie grała przez piętnaście minut tak skoncentrowanie i agresywnie, jak w pierwszej połowie. Nie wszystkie mecze muszą być jednak perfekcyjnie. Musimy akceptować to, że drużyna może mieć 10-15 minut słabszej gry. To że Wisła strzeliła nam bramki to jest dla nas dobra lekcja. My musimy być przez 90 minut skoncentrowani - dodał opiekun "Kolejorza".

- Nie widziałem dobrze tych sytuacji, czy był rzut karny, czy nie. Muszę je jeszcze raz zobaczyć. Widziałem je tylko na boisku, a wszystko było bardzo szybko - tak na zakończenie swojej pomeczowej wypowiedzi trener Lecha skomentował z kolei kontrowersyjne sytuacje, z faulem Jasmina Buricia na Pawle Brożku oraz z rzutem karnym dla jego zespołu.

Źródło: wislaportal.pl


Radosław Sobolewski: - Nie tak to sobie wyobrażaliśmy

- Pierwszy mecz 1-1 na wyjeździe, a u siebie strzelamy dwie bramki i mimo to nie awansujemy. Jest to przykre i na pewno nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Chcieliśmy awansować, chcieliśmy przejść Lecha, ale to nam się nie udało. To już drugi mecz, w którym tracimy sporą liczbę bramek. Nad tym ciężko pracujemy, żeby tego nie doświadczać, ale niestety przychodzi nam to zbyt łatwo - powiedział po pucharowym meczu z "Kolejorzem" trener krakowskiej Wisły, Radosław Sobolewski.

Opiekun naszej drużyny został zapytany o absencję Arkadiusza Głowackiego, który był awizowany do gry w tym spotkaniu, po czym "wypadł" ze składu tuż przed meczem.

- Wiemy jak ważną i mocną postacią w szatni jest Arkadiusz Głowacki i jak bardzo dobry jest to piłkarz. To że nie mogłem z niego skorzystać w ostatniej chwili być może wprowadziło lekkie zamieszanie w naszych szykach, ale takie jest życie. Wskakują następni i muszą udowodnić, że zasługują na grę w pierwszym zespole. A to, na co najbardziej w ostatnim czasie narzekam, to brak systematyczności, jeśli chodzi o skład. Gramy w różnych zestawieniach w obronie i to nie pozwala na odpowiednie zgranie się i złapanie pewnych automatyzmów, co w grze defensywnej, a zwłaszcza samej obrony, jest niezwykle ważne - przyznał Sobolewski.

Zapytany z kolei o sytuacje kontrowersyjne, przyznał że gorsze od nich samych była dla niego nerwowość w zespole.

- Nie chcę zastanawiać się nad tymi rzeczami, ale to co rzuciło mi się w oczy, to zła reakcja mojego zespołu na pewne sytuacje boiskowe. Nie możemy dać się ponieść emocjom. Być może jestem tutaj złym przykładem, bo w przeszłości mi też się to nie udawało, ale pewne rzeczy przez te parę lat zrozumiałem. Nie możemy do tego doprowadzać, że dajemy się ponieść emocjom i dostajemy głupie żółte kartki. Wtedy nie jesteśmy skoncentrowani i być może miało to wpływ na to, że tak łatwo i szybko straciliśmy te trzy bramki - zakończył trener Wisły Kraków.

Źródło: wislaportal.pl


Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Rafał Boguski: - Nie ma co zwalać winy na decyzje sędziego

- Nie jestem od tego żeby komentować decyzje sędziowskie. Sędzia podejmował takie decyzje, jakie podejmował, ale teraz to już jest historia. Odpadliśmy z Pucharu Polski i nie ma co zwalać winy na decyzje sędziego - mówił po spotkaniu z Lechem Poznań, pomocnik krakowskiej Wisły, Rafał Boguski.

- Nie wydaje mi się, że Lech w pierwszych minutach był piłkarsko lepszy. W pierwszych minutach to my byliśmy częściej przy piłce, aż do rzutu karnego. Później bramka na 0-1, odrobili stratę i mogli sobie spokojnie czekać na swoje sytuacje, które później mieli i dwie kolejne wykorzystali. Druga połowa wyglądała trochę inaczej, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że Lech do przerwy prowadził 3-0 i też mógł sobie pozwolić na trochę luźniejszą grę. Może to było tym spowodowane - analizował to spotkanie wiślak.

- Oczywiście, że jest to duży zawód. Mieliśmy dobrą sytuację po pierwszym spotkaniu, mieliśmy apetyt na to żeby awansować do półfinału. Niestety wydarzyło się to co się wydarzyło. Na pewno w pierwszej połowie przydarzyły się nam błędy, które nie powinny się zdarzyć. Lech to wykorzystał - zakończył Boguski.

Źródło: wislaportal.pl


Denis Popovič: - Po przerwie pokazaliśmy charakter

- Do pierwszej straconej bramki graliśmy dobrze. Później znowu mieliśmy 20 minut, kiedy zagraliśmy słabo. Stało się tak, jak się stało. Gdy popatrzy się na wynik, to można powiedzieć, że Lech był dziś lepszy. Uważam jednak, że tak nie było. W pierwszym meczu prowadziliśmy 1-0, skończyło się 1-1. Dzisiaj też mieliśmy swoje problemy, Głowacki złapał kontuzje na rozgrzewce przed meczem. Gra się inaczej, gdy w składzie mamy Głowackiego, a inaczej jak go nie ma - mówił po odpadnięciu Wisły z rozgrywek Pucharu Polski Denis Popovič.

- Do tego karnego kontrolowaliśmy ten mecz. Później mieliśmy jednak bardzo słaby moment, straciliśmy trzy bramki. Po przerwie pokazaliśmy jednak charakter, mieliśmy jednego zawodnika mniej i udało nam się strzelić dwa gole. Były też okazje na trzeciego, ale nie udało się go strzelić - dodał wiślak.

- Nie widziałem powtórki sytuacji Pawła Brożka z Jasminem Buriciem, ale Paweł powiedział, że był kontakt. A jak był kontakt, to powinna być czerwona kartka. Nie chcę komentować decyzji sędziego, ale było kilka złych. Przegraliśmy, odpadliśmy z pucharu, została nam liga. Musimy skupić się na następnym meczu i go wygrać. Chcieliśmy awansować, mieliśmy do tego dobrą okazję. Wszystko zależało od nas, ale wszyscy widzieliśmy jak poukładał się ten mecz. Tak jak mówiłem, najważniejsze jest teraz to, żeby być razem, jako drużyna i musimy z tego wyjść. Mieliśmy sytuację podobną po meczu z Pogonią po ciężkim spotkaniu. Później wyszliśmy na mecz z Arką i wygraliśmy 5-1. Teraz też musimy pokazać charakter i wygrać w sobotę - mówił Słoweniec.

- Jutro zrobimy analizę, a w sobotę mamy kolejny mecz - z Lechią Gdańsk. Musimy się przygotować najlepiej jak możemy, zostawić serce na boisku i wygrać. Interesują nas tylko trzy punkty. Do końca roku zostały jeszcze trzy kolejki i każdy mecz chcemy wygrać - dodał.

- Derby to jest dla nas najważniejszy mecz w tym sezonie, ale też i dla nich. Teraz najważniejsza jest Lechia, później zobaczymy jak będzie z Cracovią. Gdy wszyscy wrócą i wszyscy będą zdrowi, to nie mamy się czego bać, tylko grać tak jak umiemy i wygrać zarówno derby, jak i mecz z Lechią - zakończył pomocnik Wisły.

Źródło: wislaportal.pl


Łukasz Załuska: - Pierwsza połowa kompletnie nam nie wyszła

- Pierwsza połowa kompletnie nam nie wyszła. Lech strzelił trzy bramki i po niej było już praktycznie pewne, że to on zagra w półfinale. Oczywiście fajnie, że nawet w dziesięciu i przy takim wyniku do końca walczyliśmy i chcieliśmy ten mecz jakoś przechylić na naszą stronę. Szkoda myślę tej sytuacji Pawła Brożka, bo z tego co słyszałem, to sędzia mógł podjąć trochę inną decyzję i ten mecz ułożyłby się kompletnie inaczej - powiedział po rewanżowym spotkaniu 1/4 finału Pucharu Polski bramkarz Wisły Kraków, Łukasz Załuska.

Załuska został zapytany o niewątpliwie problem naszej drużyny jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, gdy na rozgrzewce kontuzji doznał Arkadiusz Głowacki.

- Wszyscy wiemy jak ważnym zawodnikiem jest dla nas Arek Głowacki. Trzyma całą defensywę. To była dla nas duża strata, ale mam nadzieję, że będzie gotowy na sobotę, bo to także będzie bardzo ważny mecz - przyznał bramkarz Wisły.

- W przerwie trener Sobolewski powiedział żebyśmy walczyli do końca, dali z siebie wszystko i żebyśmy zagrali dla kibiców. Może gdybyśmy grali "11 na 11", to mielibyśmy jakieś szanse - zakończył Załuska.

Źródło: wislaportal.pl


Przekręcony ćwierćfinał, czyli będziemy o nim pamiętać

Są takie mecze, które w pamięci kibiców pozostają na zawsze. Tym razem w pamięci pozostanie nam na dość długo dwumecz w ćwierćfinale Pucharu Polski z poznańskim Lechem. Wisła przegrała go może i zasłużenie, ale niewątpliwym faktem pozostanie to, że zarówno w pierwszym, jak i drugim spotkaniu, na ich końcowe wyniki niemalże w równym stopniu wpływ miała postawa piłkarzy, ale też sędziów!

W pierwszym meczu ćwierćfinałowym Wisła po trafieniu Pawła Brożka prowadziła 1-0, ale na dwanaście minut przed końcem spotkania Lech zdołał po bramce Dawida Kownackiego wyrównać. Zrobił to jednak z wyraźnego spalonego, co umknęło uwadze sędziemu asystentowi, więc prowadzący to spotkanie Tomasz Kwiatkowski wskazał na środek boiska i całe zawody skończyły się remisem 1-1.

Zespół "Białej Gwiazdy" mógł się więc jak najbardziej czuć pokrzywdzonym, ale to co w rewanżu pokazał krajan Kwiatkowskiego, czyli Paweł Raczkowski, to już była prawdziwa seria pomyłek. Już od 14. minuty Lech powinien grać bowiem w Krakowie w "dziesiątkę" po tym gdy Jasmin Burić przed polem karnym sfaulował wychodzącego z nim sam na sam Pawła Brożka. I choć potem Lech zdobył prawidłowo dwa gole, to sytuacja z 38. minuty i bramka Darko Jevticia padł po akcji, w której szwajcarski pomocnik Lecha znalazł się na spalonym.

W tym momencie było 0-3 i można powiedzieć, że też i "po zawodach". Nie zmienia to jednak faktu, że z czterech zdobytych przez Lecha po pierwszym meczu oraz po pierwszej połowie rewanżu bramek - aż dwie nie powinny być uznane! 50-procentowa pomyłka, przy tak ważnych momentach jak bramki, i to na korzyść wyłącznie jednego zespołu - mogą budzić wśród kibiców sporo teorii spiskowych. I nie ma się co dziwić, że Ci je tworzą. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że mecz rewanżowy po kwadransie i przy stanie 0-0 powinien w dalszej jego części toczyć się z osłabieniem Lecha, po czerwonej kartce dla bramkarza. Czy potoczyłby się on tak samo, jak się potoczył? Można być w pełni przekonanym, że nie.

Zresztą wspomniane sytuacje nie były jedynymi kontrowersjami z udziałem sędziego Raczkowskiego, który niewzruszony "kartkował" wiślaków. I nawet jeśli na napomnienia nasi piłkarze zasłużyli, to warto prześledzić, że za podobne faule lechici kartek nie otrzymywali. Kolejnym można było liczyć przewinienia i niesportowe zachowania (jak choćby odkopnięcie piłki po gwizdku), a co nie prowadziło do napomnień. Nic więc dziwnego, a o czym po meczu wspominał trener Radosław Sobolewski, że wiślacy zamiast skupić się na grze, skupiali się co rusz na kłótniach z arbitrem.

Z całą stanowczością można więc stwierdzić, że "Drogę na Narodowy" wiślakom przerwali nie tylko dobrze dysponowani piłkarze Lecha, ale także dwójka sędziów z Warszawy. Z ciekawością śledzić będziemy więc dalsze losy sędziowskiej obsady w Pucharze Polski. Kto wie, może to właśnie jeden z tych arbitrów poprowadzi niejako w nagrodę finał? W końcu w środowy wieczór cała Polska, z obecnym na meczu Zbigniewem Bońkiem na czele "widziała", jak warszawscy sędziowie świetnie sobie radzili!

Za swoje błędy w życiu codziennym każdy z nas musi płacić. Tak ten świat jest już urządzony. Za błędy płaci też środowisko piłkarskie, bo gdy profesjonalny zespół swój mecz przegra, nie zarobi premii. Gdy odpadnie z danych rozgrywek, wtedy nie zarobi kolejnych pieniędzy klub. Gdy zaś błędy, które wpływają na losy tegoż środowiska, popełniają sędziowie - płacą za nie niezwykle rzadko. Nic więc dziwnego, że za - delikatnie mówiąc - mocno przeciętne prowadzenie zawodów w Krakowie sędzia Raczkowski nie "zapłacił". Jak gdyby nigdy nic poprowadzi kolejny mecz, już w najbliższej kolejce Ekstraklasy. Kogo swoimi błędami skrzywdzi tym razem? No cóż, zobaczymy...

Źródło: wislaportal.pl

Galeria sportowa

Galeria: