2016.12.03 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 3:0

Z Historia Wisły

2016.12.03, Ekstraklasa, 18. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 20:30, sobota, 0°C
Wisła Kraków 3:0 (2:0) Lechia Gdańsk
widzów: 9.607
sędzia: Bartosz Frankowski z Torunia.
Bramki
Arkadiusz Głowacki 5' (g)
Rafał Boguski 26'
Mateusz Zachara 88'
1:0
2:0
3:0
Wisła Kraków
Łukasz Załuska
Boban Jović
Arkadiusz Głowacki
Alan Uryga
Maciej Sadlok
Rafał Boguski grafika:zmiana.PNG (77' Jakub Bartosz)
Krzysztof Mączyński
Denis Popovič
Petar Brlek grafika:zmiana.PNG (84' Mateusz Zachara)
Patryk Małecki
Paweł Brożek grafika:zmiana.PNG (90'+2 Piotr Żemło)

Trener: Kazimierz Kmiecik* / Radosław Sobolewski
Lechia Gdańsk
Vanja Milinković-Savić
Rafał Janicki
João Nunes grafika:zmiana.PNG (46' Paweł Stolarski)
Steven Vitória
Jakub Wawrzyniak
Grzegorz Kuświk grafika:zk.jpg
Miloš Krasić
Michał Chrapek grafika:zmiana.PNG (76' Sebastian Mila)
Rafał Wolski grafika:zmiana.PNG (46' Flávio Paixão)
Sławomir Peszko grafika:zk.jpg
Marco Paixão

Trener: Piotr Nowak
W 64 minucie Marco Paixão (Lechia) nie wykorzystał rzutu karnego, strzelił nad bramką.


Ławka rezerwowych: Michał Miśkiewicz, Krzysztof Drzazga, Adam Mójta, Tomasz Cywka
Kapitan: Arkadiusz Głowacki

Bramki: 3-0 (2-0)
Posiadanie (w %): 40-60 (39-61)
Strzały: 15-14 (7-7)
Strzały celne: 7-3 (3-2)
Strzały niecelne: 4-6 (2-3)
Strzały zablokowane: 4-5 (2-2)
Rzuty rożne 5-6 (1-2)
Faule: 25-16 (11-6)
Żółte kartki: 0-2 (0-0)
Czerwone kartki: 0-0

* oficjalnie wpisany do protokołu meczowego.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.
Unikatowy proporzec.
Unikatowy proporzec.

Spis treści

Przed meczem

Wisła kontra lider! Już dziś zagramy z Lechią!

Plakat meczowy.Wisła-ArkaWisła-LechWisła-Lechia
Plakat meczowy.
Wisła-Arka
Wisła-Lech
Wisła-Lechia

Kibice "Białej Gwiazdy" po raz trzeci w przeciągu tygodnia mają możliwość, aby zjawić się na stadionie przy ulicy Reymonta, aby zobaczyć swoją drużynę w akcji. Już dziś czeka nas bowiem trzeci kolejny mecz na R22, gdzie zmierzymy się z liderującą rozgrywkom ligowym ekipą gdańskiej Lechii. Czeka nas więc niewątpliwie kolejne bardzo ciekawe spotkanie, w którym to jednak nie my jesteśmy faworytem.

"Biało-zieloni" mają jeden z najszerszych składów w całej Ekstraklasie i to widać choćby w tabeli naszej ligi. Wprawdzie dość często są za swoją grę krytykowani, tym bardziej, że zdarzają się im mecze z przestojami, ale nie zmienia to faktu, że na siedemnaście rozegranych spotkań - aż jedenaście wygrali i doznali tylko trzech porażek. Ostatnia była dość dla nich przykra, bo 0-3 w Warszawie z Legią boleć musiało, ale od tego momentu Lechia trzyma w garści serię sześciu meczów bez przegranej, na którą składają się z kolei aż cztery zwycięstwa. Taka passa przełożyła się oczywiście na samodzielne liderowanie w tabeli, które po tej kolejce zespół z Gdańska zamierza zapewne poprawić. Goniącą Lechię Jagiellonię czeka bowiem w niedzielę trudny mecz z Lechem, a w Gdańsku wiedzą już, że można będzie wykorzystać wczorajsze potknięcie Legii z Wisłą Płock i znów powiększyć nad nią przewagę.

Na ile te plany będzie w stanie pokrzyżować zespół "Białej Gwiazdy"? Na pewno mając możliwość gry w pełnym składzie byłoby o to łatwiej, niestety końcówka rundy już niemal tradycyjnie jest dla Wisły trudna, bo my z kolei nie możemy pochwalić się zbyt szeroką ławką. Do grona zawodników kontuzjowanych doszedł bowiem od środy Arkadiusz Głowacki i choć gdzieś tli się nadzieja, że nasz kapitan będzie mógł dziś zagrać, to jest ona niestety niewielka.

Mimo wszystko nie pozostaje nam nic innego jak liczyć, że nawet wciąż osłabiona Wisła pokaże po raz kolejny charakter, co pod wodzą trenera Radosława Sobolewskiego oglądaliśmy choćby w ostatnich dwóch spotkaniach. Zarówno mecze z Arką, jak i z Lechem, nie układały się po naszej myśli, a mimo to wiślacy postarali się o to, aby wziąć sprawy w swoje ręce i kibice mogli być z postawy zespołu zadowoleni. Z Arką udało się więc od stanu 0-1 doprowadzić do przekonującego zwycięstwa 5-1 i choć podobna sztuka nie udała się w konfrontacji z Lechem, to grając w "dziesiątkę" wiślacy zmienili wynik z 0-3 na 2-3, co zdecydowanie chwalili nawet kibice zespołu z Poznania. Wisła w ostatnich swoich meczach wyraźnie więc "nie odpuszcza" i na taką grę patrzy się bez wątpienia przyjemnie.

Tym bardziej zachęcamy Was do tego, abyście zjawili się na stadionie, bo też na kilkanaście godzin przed meczem liczba sprzedanych biletów, jak na potyczkę z aktualnym liderem, na pewno zastanawia. Sobotni wieczór można wprawdzie spędzić na wiele różnych sposobów, ale też faktem jest, że to już przedostatni mecz na R22 w tym roku! Dlatego też serdecznie Was na niego zapraszamy!

Do boju Wisełka!

Źródło: wislaportal.pl


Do Krakowa przyjeżdża lider. Wisła vs Lechia

Zaledwie 3 dni po pucharowym starciu, przychodzi nam zmierzyć się z kolejną drużyną będącą w wysokiej formie.

Efektowny i efektywny rywal

Nasz sobotni rywal, Lechia, to drużyna która w końcu zaczęła grać na miarę pokładanych w nią oczekiwań. Piotr Nowak dobrze poukładał pełen gwiazd zespół i dzisiaj widzimy tego efekty. Gdańszczanie grają efektownie i efektywnie, dzięki czemu przed 18. Kolejką przewodzą w ligowej stawce z dorobkiem 36 pkt. Wisła z kolei odkąd na ławce rządzi duet trenerski, gra ze zmiennym szczęściem, przeplatając wysokie porażki z wysokimi zwycięstwami. BG na swoim koncie zgromadziła do tej pory 21 oczek, co sprawia, że plasuje się na 10. lokacie.

Przyjezdni w gazie

Lechiści od 6 meczów nie doznali smaku porażki. Na tą serię składają się 4 zwycięstwa i 2 remisy. W poprzedniej kolejce w Gdańsku przegrał Górnik (0:3). Ostatni wyjazd Lechii zakończył się remisem 1:1 w derbach Pomorza na Arce. W sumie w delegacjach Biało-Zieloni 4 krotnie zwyciężali, 2 razy remisowali i 2 razy przegrali, w Płocku na inaugurację sezonu i w Warszawie. Wisła z kolei prezentuje bardzo solidną formę w meczach przed własną publicznością. Ostatnio w starciu ligowym pod Wawelem wygrał Śląsk, pod koniec sierpnia. W środę Wiślacy skapitulowali w PP, przegrywając z Lechem 2:4, a tydzień temu pokonali Arkę przy R22 5:1.

Wiślacki środek Lechii

Cały czas z problemami zmaga się linia defensywna naszej drużyny. Pod dużym znakiem zapytania stoją występy Ryśka Guzmicsa i Arka Głowackiego. Ten pierwszy od początku tygodnia trenuje już z zespołem, jednak po tak długiej przerwie od gry, ten okres może okazać się za krótki. W porównaniu do środowego starcia do składu wraca Maciek Sadlok. W dalszym ciągu nie zdolny do gry jest Zdenek Ondraszek.

Trener Nowak nie będzie mógł skorzystać z większej liczby graczy, lecz w przypadku jego szerokiej kadry problem jest mniejszy, w porównaniu do sytuacji Wisły. Kontuzjowani są Maloca, Sławczew i Pawłowski, mocno poobijani po poprzednim meczu Wojtkowiak i wychowanek BG Stolarski, natomiast przeziębienie dopadło Wiśniewskiego. Do gry wraca za to Flavio, który odcierpiał karę za czerwoną kartkę obejrzaną w derbach. W kadrze Lechii znajdują się też inni byli Wiślacy, rządzący ostatnio środkiem pola drużyny z Pomorza – Rafał Wolski i Michał Chrapek, dla którego będzie to dopiero pierwsza okazja do starcia przeciwko Wiśle.

Biało-zieloni przy R22 grać nie lubią

Oba zespoły na poziomie ligowym mierzyły się do tej pory 47 razy. Wisła wygrała 23 z tych starć, 10 razy padał remis a 14-krotnie lepsza okazywała się Lechia. Odkąd Gdańszczanie wrócili do Ekstraklasy, w 2008, regularnie muszą uznawać wyższość Wisełki, zwłaszcza przy R22, gdzie na 8 pojedynków ligowych gospodarze wygrali 6. Ostatnie starcie między oboma zespołami, na początku trwającego sezonu wygrali Lechiści 3:1, po bramkach braci Paixao i honorowym trafieniu „Bogusia”.


Sędzią meczu Bartosz Frankowski

Arbiter z Torunia gwizdał w tym sezonie w 15 meczach ligowych i jednym PP, pokazał w nich 59 żółtych kartek, 2 czerwone i podyktował 5 rzutów karnych. W skład wyżej wymienionych spotkań wchodzą: wygrany mecz Lechii w Lublinie (2:1), zremisowany mecz z Pogonią (1:1) i przegrane starcie Wisły w Kielcach (0:1). 30 latek sędziował także w meczu PP w 2013 roku, wygranym przez Lechię przy R22 1:0.

Strzelaj bramki, by mecz wygrać…!

Spotkanie z Gdańszczanami będzie bardzo trudną przeprawą dla Wiślaków, zwłaszcza jeśli nie będzie mógł zagrać żaden z pary podstawowych stoperów. Na korzyść Wisły przemawia jednak historia, stadion im.Henryka Reymana to dla Lechii naprawdę ciężki teren. Na pewno możemy spodziewać się otwartego i ciekawego spotkania. Goście bardzo lubią ofensywną grę i dominację na boisku, z kolei Wisła wielokrotnie pokazywała ostatnio, że nie boi się żadnego przeciwnika i jest gotowa na wymianę ciosów. W ostatnich 5 spotkaniach z udziałem BG padło aż 29 bramek, co daje kosmiczną średnią niemal 6 trafień na mecz! Liczymy na kapitalne widowisko, a przede wszystkim na punkty! Początek meczu o 20:30, zapraszamy na stadion!

NORF
Źródło: wislalive.pl


Z liderem o trzy punkty

Na zakończenie bardzo intensywnego tygodnia, Wiślacy zmierzą się na własnym stadionie z Lechią Gdańsk. Do Krakowa przyjedzie więc zespół, który aktualnie przewodzi ligowej stawce. Lipcowa wyprawa Biała Gwiazdy nad polskie morze nie zakończyła się dla nich szczęśliwie. Dziś jednak nasza drużyna jest w zupełnie innym miejscu, a podopieczni trenerów Kmiecika i Sobolewskiego zrobią wszystko, by w meczu z liderem zgarnąć komplet punktów. Nie uda się to jednak bez Waszego gorącego dopingu, który w ten zimny grudniowy wieczór rozgrzeje Wiślaków i - w co wierzymy - poniesie ich do zwycięstwa!

Obie drużyny na poziomie Lotto Ekstraklasy grały ze sobą 43 razy. Bilans przemawia za Białą Gwiazdą, która triumfowała w 21 spotkaniach, 9 meczów zakończyło się remisem, a 13 zwycięstwem Lechii. W Krakowie po raz pierwszy oba zespoły spotkały się 18 września 1949 roku w 17. ligowej kolejce. Wiślacy gładko pokonali gdańszczan 4:0, dzięki podwójnym trafieniom Józefa Kohuta i Kazimierza Cisowskiego.

Zabójczy duet Paixao

Pod koniec lipca Wisła i Lechia zmierzyły się w Gdańsku w 3. kolejce Lotto Ekstraklasy. Katami Białej Gwiazdy w tym meczu okazali się bracia Paixao. Wynik w 30. minucie otworzył Flavio i na przerwę gospodarze schodzili prowadząc 1:0. Nadzieję na korzystny rezultat krakowianom dał Rafał Boguski, który zdobył bardzo ładną bramkę. Niestety chwilę później ponownie do naszej siatki trafił Flavio, a na minutę przed końcem Wiślaków dobił jego brat Marco i mecz zakończył się naszą porażką 1:3.

Identycznym wynikiem, jednak na naszą korzyść, skończył się ostatni wygrany przez Wisłę mecz z Lechią w Krakowie. Nasi piłkarze 17 sierpnia 2014 roku pokonali gdańszczan po dwóch trafieniach Semira Stilicia i jednym Macieja Sadloka. Honorowe trafienie dla gości zaliczył natomiast Stojan Vranjes, który pewnie wykonał rzut karny.

Wysoki remis

Najlepszym strzelcem Wisły w meczach przeciwko Lechii jest Paweł Brożek, który ma na koncie 7 zdobyczy. We wszystkich dotychczasowych meczach tych zespołów w Ekstraklasie padło łącznie 116 bramek, z czego 72 uzbierali Wiślacy, a 44 przypadły w udziale gdańszczanom.

Ostatni wizyta Lechii w Krakowie zakończyła się podziałem punktów, a kibice zgromadzeni na stadionie przy Reymonta mogli zobaczyć aż 6 goli! Wisła szybko objęła dwubramkowe prowadzenie po golach Donalda Guerriera i Macieja Jankowskiego. Odpowiedź gości również była błyskawiczna i kontaktowe trafienie dla Lechii zaliczył Daniel Łukasik. Tuż po zmianie stron wynik spotkania wyrównał Lukas Harslin i wszystko zaczęło się od nowa. Wiślacy nie składali jednak broni i po kolejnym trafieniu Jankowskiego wrócili na prowadzenie. Krakowianom nie było jednak dane wygrać tego meczu, gdyż w końcówce remis gdańszczanom dał Mario Maloca.

W poprzedniej kolejce Lechia wygrała z Górnikiem Łęczna 3:0. Wisła natomiast rozgromiła Arkę Gdynia 5:1.

Spotkanie pomiędzy Wisłą Kraków i Lechią Gdańsk rozpocznie się o godzinie 20.30.

Nieważny śnieg, nieważny deszcz, ani inne przeciwności. Najważniejsza jest Wisła Kraków! Bez wymówek - widzimy się dziś na R22!

MH
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


O rywalu

Tak grają Biało-Zieloni

Gdy pucharowe emocje wśród kibiców już opadają, Biała Gwiazda szykuje się do kolejnego trudnego starcia. Rywalem dziesiątych w tabeli graczy duetu Sobolewski - Kmiecik będą liderzy Ekstraklasy - Lechia Gdańsk. Podopieczni Piotra Nowaka po siedemnastu kolejkach zdobyli już 36 punktów, co daje w przeliczeniu ponad dwa oczka na mecz.

Co ciekawe, Biało-Zieloni tylko dwa razy pokonali swoich rywali więcej niż jedną bramką. Stało się tak w spotkaniu z Górnikiem Łęczna i Wisłą Kraków właśnie. W trzeciej kolejce sezonu 2016/2017 krakowianie ulegli na wyjeździe Lechitom 1:3, a jedyne trafienie dla Białej Gwiazdy zaliczył Rafał Boguski, który ostatnio znajduje się w świetnej dyspozycji strzeleckiej. Może i tym razem naszemu skrzydłowemu uda się wpisać na listę strzelców? Z kim zmierzą się „Boguś” i spółka? Oto analiza taktyczna gdańszczan.


Bramkarz: Vanja Milinković-Savić

Ponaddwumetrowy serbski golkiper to jedna z ciekawszych postaci w polskiej lidze. 19-latek, będący etatowym reprezentantem juniorskich kadr swojego kraju, w 2014 roku został sprowadzony z Wojwodiny Nowy Sad przez Manchester United za niemal 2 miliony euro! W barwach Czerwonych Diabłów bramkarz nie zdołał zadebiutować w żadnych seniorskich rozgrywkach, lecz bez wątpienia doświadczenie wyniesione z treningów z najlepszymi musi procentować. Milinković-Savić znany jest z dobrej gry na linii, jednak często popełnia błędy, zwłaszcza przy dośrodkowaniach. Może więc to jest sposób na rosłego Serba?


Obrońcy: Mario Maloca, Rafał Janicki, Jakub Wawrzyniak

Trener Lechistów, Piotr Nowak, preferuje bardzo ofensywne ustawienie swojego zespołu. Nawet spośród trójki stoperów, dwóch podłącza się do akcji ofensywnych. Mario Maloca oraz Jakub Wawrzyniak na pozycję środkowych obrońców zostali przeniesieni z boków defensywy, ich doświadczenie w ataku może więc być kluczowe. Chorwat, który ma za sobą epizod w reprezentacji kraju oraz 33-latek, który 49 razy przywdział koszulkę z orzełkiem na piersi podłączają się w akcje ofensywne, natomiast graczem, który na połowie przeciwnika znajduje się tylko przy stałych fragmentach gry jest 24-letni Rafał Janicki. Ten od lat mimo wielu, wielu zmian trenerskich i transferów jest podstawowym graczem gdańskiej układanki. „Solidny ligowiec” - taka łatka została przyczepiona do piłkarza, który kilkukrotnie powoływany był na zgrupowanie seniorskiej kadry, do dziś czekającego jednak na swój debiut.


Pomocnicy: Michał Chrapek, Milos Krasić, Flavio Paixao, Sławomir Peszko, Rafał Wolski

Druga linia Lechii naprawdę robi piorunujące wrażenie, a o jej sile częściowo stanowią byli gracze Białej Gwiazdy. I jeśli w przypadku Rafała Wolskiego mowa tu o półrocznym epizodzie przy Reymonta w poprzednim sezonie, o tyle Michał Chrapek wybił się właśnie pod Wawelem, gdzie nabierał piłkarskich szlifów. Dwóch młodych Polaków, którzy wrócili po niezbyt udanych przygodach we włoskiej Serie A wspiera piłkarz, który w przeszłości stanowił o sile Juventusu Turyn i CSKA Moskwa. Mowa oczywiście o Milosu Krasiciu, który jak na gracza Ekstraklasy może poszczycić się niesamowitym CV. Na bokach pomocy pojawią się: 42-krotny reprezentant Polski, Sławomir Peszko, który dzięki dobrej grze w lidze wciąż zdobywa uznanie Adama Nawałki, a także powracający po karze trzech meczów zawieszenia za brutalny atak łokciem w derbach Trójmiasta Flavio Paixao. Gdyby do gry gotowy był kontuzjowany Simeon Sławczew, prawdopodobnie moglibyśmy spodziewać się go w składzie kosztem któregoś ze środkowych pomocników. Mimo jednego braku, w odwodzie Piotrowi Nowakowi pozostają: Sebastian Mila, Milan Gamakow, Aleksandar Kovacević, Bartłomiej Pawłowski, Paweł Stolarski i niewystępujący już prawie w ogóle, „relikt” starej Lechii - Piotr Wiśniewski, który w Gdańsku występuje od 2005 roku!


Napastnicy: Grzegorz Kuświk, Marco Paixao

Lechia dysponuje dwoma równorzędnymi piłkarzami, mogącymi występować na szpicy. Są to Grzegorz Kuświk, który od paru sezonów nie schodzi poniżej poziomu 10 goli na sezon oraz Marco Paixao, który wraz z bratem bliźniakiem rozstrzelał Wisłę w Gdańsku. Choć wiele spotkań Piotr Nowak rozpoczynał z jednym snajperem na murawie, ostatnio wariant z dwoma wspomnianymi graczami na boisku jednocześnie przynosi efekty i zarówno 29-letniego Polaka, jak i o trzy lata starszego Portugalczyka możemy spodziewać się przy Reymonta w wyjściowym składzie.

Po porażce w kontrowersyjnych okolicznościach piłkarze musieli wyczyścić swe głowy. Pora więc, by i kibice choć trochę zapomnieli o tym, co w środowym meczu 1/4 Pucharu Polski pokazał sędzia Paweł Raczkowski. Jak osiągnąć to najłatwiej? Ciesząc się z trzech punktów w starciu z Lechią. Sprawa ta jednak będzie wyjątkowo trudna do zrealizowania! Pierwszy gwizdek arbitra Bartosza Frankowskiego z Torunia już o 20.30. Oby tym razem rozjemca faktycznie prezentował poziom ekstraklasowy…

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Pod lupą - Sławomir Peszko

Piłkarza Lechii Gdańsk, którego dzisiaj wzięliśmy pod naszą lupę przed zbliżającym się spotkaniem z Biało-Zielonymi nikomu nie trzeba przedstawiać. Mowa oczywiście o uczestniku Euro 2016 - Sławomirze Peszce.

Sławomir Peszko urodził się 19 lutego 1985 roku w Jaśle. Przygodę z piłką nożną rozpoczął w wieku 11 lat w Nafcie Jedlicze, z której trafił w 2000 roku do Wisły Płock. W Ekstraklasie zadebiutował trzy lata później, w przegranym 0:1 spotkaniu z Widzewem Łódź. W swoim pierwszym sezonie zanotował 4 występy w barwach ekipy z Płocka. Pierwsze trofeum w piłkarskiej karierze zdobył w 2006 roku, kiedy to sięgnął po Puchar Polski, po pokonaniu w finale Zagłębia Lubin. Łącznie w 112 ligowych meczach rozegranych dla płockiej drużyny strzelił 21 goli i - oprócz wygranej w krajowym pucharze - zapisał w swoim CV również Superpuchar Polski.

Kolejny przystanek - Poznań

W sezonie 2008/2009 trafił do Lecha Poznań. Od początku dobrze wkomponował się w ekipę Kolejorza, bowiem już w pierwszych trzech sparingach popularny „Peszkin” zapisał się czterokrotnie na listę strzelców. Miał udział w awansie poznańskiego klubu do fazy grupowej Pucharu UEFA. W swoim pierwszym sezonie w Kolejorzu powtórzył dorobek z Płocka, drugi raz wygrywając Puchar Polski wraz z Superpucharem. Rok później wraz z kolegami 31-latek sięgnął po mistrzostwo Polski. W mistrzowskim sezonie pomocnik dla Lecha zdobył 8 bramek w lidze.

Obieżyświat

2 stycznia 2011 roku trafił do niemieckiego FC Koeln. W Bundeslidze zadebiutował dwa tygodnie potem w starciu z Kaiserslautern. Na pierwszego gola czekał aż do października, kiedy to pokonał bramkarza FC Augsburg.

W Niemczech jednak nie zachwycał i 9 sierpnia 2012 roku został wypożyczony na rok do angielskiego Wolverhampton. Tam długo miejsca nie zagrzał - 31 lipca 2013 roku trafił do włoskiej Parmy. Nie zadebiutował jednak na włoskich boiskach, bo chwilę po transferze od razu został wypożyczony do Koeln, w którym już wcześniej miał okazję występować. W sezonie 2013/2014 Peszkin pomógł drużynie awansować do Bundesligi, notując 3 gole i 5 asyst.

Powrót do kraju

Po pięciu latach gry za granicą 31 sierpnia 2015 roku Peszko postanowił wrócić do Polski i podpisał 3-letni kontrakt z Lechią Gdańsk. W barwach nowego klubu zadebiutował 11 września w meczu z Koroną Kielce, ale pierwszego gola w nowym zespole zdobył dopiero 13 lutego 2016 roku w rywalizacji z Podbeskidziem.

W obecnym sezonie jest motorem napędowym ekipy z Gdańska. Wychowanek Nafty Jedlicze zagrał dotychczas w 13 meczach w Lotto Ekstraklasie, strzelił w nich 2 gole oraz zanotował 6 asyst. Ponadto Peszko jest regularnie powoływany do kadry narodowej Adama Nawałki, z którą pojechał również w czerwcu na Euro 2016. Zawodnik Lechii Gdańsk ma na koncie łącznie 42 występy w reprezentacji Polski, w których zdobył 2 bramki.

Sebastian Kaniewski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


Przedmeczowe wypowiedzi

Kazimierz Kmiecik: - W każdym meczu musimy grać na 100 lub na 120 procent

- Przyjeżdża lider i na pewno będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony, ale my podchodzimy do tego meczu jak do każdego innego - chcemy wygrać i będziemy robić wszystko żeby drużyna grała i wygrywała. Co do naszej sytuacji kadrowej, to co chwilę zmienia się nasza defensywa i to jest nasz największy problem, ale liczymy, że na mecz z Lechią będzie z tym lepiej, a sztab medyczny dopuści do gry zawodników kontuzjowanych - mówił przed spotkaniem ligowym z gdańską Lechią trener krakowskiej Wisły, Kazimierz Kmiecik.

- Na pewno wraca Maciej Sadlok. Wiele zależeć będzie od odpowiedzi doktora, czy Głowacki lub Guzmics będą mogli zagrać - dodał opiekun wiślaków.

Bez względu na to w jakim będziemy mogli zagrać składzie Wisłę czeka w sobotę niewątpliwie kolejne trudne zadanie, bo ekipa z Gdańska celuje w tym sezonie w najwyższe cele. I choć może nie zawsze "porywa" swoją grą, to dość skutecznie gromadzi kolejne punkty. Trener Kmiecik chwalił zwłaszcza drugą linię oraz atak zespołu Lechii.

- Wisła powinna grać w piłkę i wygrywać - to zawsze powtarzam. Nie patrzymy na to co robi przeciwnik, mamy swój styl i musimy go pokazać - uważa jednak wiślacki szkoleniowiec.

- W meczu z Arką straciliśmy pierwsi bramkę, ale wszyscy wiedzieli, że potrafią grać i potrafią strzelać gole. To powinien być kierunek na przyszłość, żeby nie interesować się tym co się traci. Trzeba to polepszać - dodał Kmiecik, a pytany o sytuację ze środowego meczu z Lechem, kiedy to nasi piłkarze więcej skupiali się na kłótniach z arbitrem, niż na grze, odpowiedział: - Przygotowujemy drużynę mentalnie do tego żeby zajęli się grą, a nie sędziowaniem.

- Każda drużyna popełnia błędy, gorzej jest, gdy przeciwnik je wykorzysta, bo wtedy gorzej jest się odbudować. Żeby wygrać w każdym meczu musimy grać na 100 lub na 120 procent. Z Lechią będzie bardzo dobry mecz, powinniśmy go wygrać - zakończył trener Wisły.

Źródło: wislaportal.pl


Petar Brlek: - Kiedy zawodnik zdobywa bramki, to daje mu to bardzo dużo

- Jestem zadowolony ze swoich statystyk, w tych ostatnich spotkaniach, mam nadzieję że dalej będę to kontynuować. Kiedy zawodnik zdobywa bramki, to daje mu to bardzo dużo, jest to dodatkowa mobilizacja, motywacja i siła. Można to tylko przełożyć na lepszą grę na boisku. Gram teraz więcej minut niż w poprzednich spotkaniach i dzięki temu ta moja forma cały czas idzie w górę - mówił obecny na konferencji prasowej przed meczem z Lechią Gdańsk pomocnik "Białej Gwiazdy", Petar Brlek.

W sobotę Brlekowi i spółce przyjdzie zmierzyć się z Lechią, w barwach której występuje kilku byłych wiślaków, w tym choćby Rafał Wolski, z którym Brlek występował w barwach "Białej Gwiazdy" wiosną bieżącego roku.

- Rafał Wolski to bardzo dobry zawodnik, grał tutaj w poprzednim sezonie i znamy jego umiejętności, znamy jego dobre strony. Dla mnie jednak nie jest to nic wyjątkowego. Będę przygotowywać się do tego spotkania tak, jak na każdy inny mecz. Podczas tych 90 minut będziemy wrogami. Tak jak mówię, nie będzie to nic wyjątkowego - przyznał Chorwat.

- W poprzednich spotkaniach grałem na pozycji, która wymagała ode mnie więcej gry defensywnej. Dla mnie nie ma jednak większej różnicy, dalej muszę dawać z siebie 100%. Nie ma znaczenia na jakiej pozycji gram. Mogę grać na obydwu pozycjach. Gdziekolwiek wystawi mnie trener, tam zagram - dodał wiślak.

Rozmowa z Brlekiem toczyła się wprawdzie po angielsku, ale w pewnym momencie jeden z dziennikarzy zapytał Chorwata o jego naukę języka polskiego, a ten bezbłędnie odpowiedział: - Każdy dzień lepiej.

Źródło: wislaportal.pl


Relacje

Lider rozbity, Wisła w ósemce! Wisła - Lechia 3-0

Po bardzo dobrym meczu krakowska Wisła pokonała po bramkach Arkadiusza Głowackiego, Rafała Boguskiego i Mateusza Zachary liderującą drużynę gdańskiej Lechii aż 3-0 i dzięki trzem wywalczonym punktom awansowała do górnej "ósemki" ligowej stawki!

Mimo mocno niepokojących doniesień przed tym meczem Wisła wyszła na niego w dobrym składzie, oczywiście jeśli chodzi o defensywę, z którą ostatnio mieliśmy najwięcej kłopotów. O powrocie do jedenastki Macieja Sadloka wiedzieliśmy bowiem już wcześniej, ale "Biała Gwiazda" mogła też zagrać ze swoim kapitanem, Arkadiuszem Głowackim. I okazał się on bardzo ważnym ogniwem naszego zespołu. I to nie tylko jeśli chodzi o defensywę.

Ze wzmocnionym składem wiślacy zaczęli ten optymistycznie i choć pierwsi groźniej zaatakowali nasi goście, to nie byli zbyt dokładni i nasi obrońcy zażegnali niebezpieczeństwo, po czym szybko odpowiedzieliśmy składnym kontratakiem. Tyle tylko, że Rafał Boguski niedokładnie podał do Pawła Brożka, więc i nasza szansa przepadła.

Szybko było już jednak idealnie. Wisła wywalczyła rzut rożny, a dośrodkowanie Denisa Popoviča celnym uderzeniem głową, mimo mocnej asysty Rafała Janickiego, na bramkę zamienił Arkadiusz Głowacki! Od 5. minuty prowadziliśmy tym samym 1-0 i poszliśmy za ciosem. Już bowiem trzy minuty później znów mieliśmy swoją szansę, ale i tym razem - choć po drugiej stronie pola karnego - Boguski niecelnie próbował dogrywać do "Brozia".

W kolejnych minutach inicjatywę przejęli wprawdzie goście, ale poza niecelną próbą Marco Paixão, po dośrodkowaniu Rafała Wolskiego, do minuty 16. nie zdziałali nic więcej. Z każdą jednak chwilą przewaga podrażnionej szybką stratą bramki Lechii była coraz bardziej wyraźna i w 25. minucie goście wręcz powinni wyrównać. Najpierw jednak Łukasz Załuska sparował na rzut rożny próbę Wolskiego, tyle że po nim mieliśmy naprawdę mnóstwo szczęścia. W ogromnym zamieszaniu wydawało się, że Paixão wciśnie futbolówkę do bramki, ale Portugalczyk w nią nie trafił, a ta padła ostatecznie łupem Załuski.

Mogło być więc 1-1, a zrobiło się... 2-0. Wisła błyskawicznie odpowiedziała bowiem kontratakiem! Krzysztof Mączyński podał piłkę w pole karne Lechii, a tam najlepiej zachował się "Boguś". Świetnie wyszedł bowiem za linię obrony, ograł Vanję Milinkovicia-Savicia i trafił bez problemu do pustej już bramki!

No i co na pewno ważne - kolejne minuty i akcje wciąż należą do Wisły. Tuż przed tym zanim upłynęły dwa kwadranse gry wynik podwyższyć mógł więc Patryk Małecki, ale bramkarz Lechii odbił jego uderzenie nogami. Po kolejnych zaś pięciu minutach swoją szansę mieli Popovič, a także Boguski. Ten pierwszy zagrał jednak zbyt indywidualnie, a drugi uderzył nieznacznie obok bramki!

Wisła była zdecydowanie rozpędzona i choć na te akcje odpowiedział celnym strzałem Sławomir Peszko, to uderzył zbyt lekko, aby zaskoczyć Załuskę.

Zdobycia kolejnego gola bliżej byli za to wiślacy. W 39. minucie dwójkowa akcja Sadlok - Małecki kończy się nieznacznie niecelnym strzałem tego ostatniego, co oznacza, że Wisła do przerwy mogła prowadzić z Lechią jeszcze wyżej, niż 2-0.

Spodziewać można się jednak było, że gdańszczanie na drugą połowę wyjdą z gorącym postanowieniem odrobienia strat i szybko zdobyli wprawdzie bramkę, ale sędzia Bartosz Frankowski jej nie uznał, odgwizdując zagranie ręką przyjmującego piłkę Grzegorza Kuświka. W 49. minucie Lechia mogła z kolei czuć się pokrzywdzona. Dośrodkowanie do Paixão kończy się wprawdzie jego niecelnym strzałem, ale w napastnika Lechii wpadł Załuska... Gwizdek sędziego jednak milczał.

Na te akcje Lechii Wisła odpowiedziała w 52. minucie, ale uderzenie Mączyńskiego z dystansu poleciało nad bramką. Nie zmienia to faktu, że choć w kolejnych fragmentach spotkania lepiej wyglądała Lechia, to wiślacy radzili sobie bardzo dobrze. A przynajmniej do 64. minuty, kiedy to sędzia wskazał na "wapno" dopatrując się faulu Alana Urygi na Kuświku. Na jedenastym metrze piłkę ustawił Marco Paixão, ale uderzył ponad bramką i przy Reymonta wciąż było 2-0.

Szczęście było więc z Wisłą, choć w 65. minucie mogło być jeszcze bliżej, bo Milinković-Savić z trudem wyłapał strzał Boguskiego. Kolejne minuty były mocno nerwowe, ale też przyznać trzeba, że akcje Lechii wiślacy potrafili z dużą ofiarnością przerywać, a gdy już goście mieli sytuacje strzeleckie, to były one blokowane!

W 77. minucie wiślaccy trenerzy zrobili pierwszą zmianę w naszym zespole, wprowadzając Jakuba Bartosza i nasz młody zawodnik szybko mógł wpisać się na listę strzelców. Po ładnym podaniu od Brożka - Bartosz huknął "po krótkim", ale Milinković-Savić sparował tę próbę na rzut rożny. Na kolejną dobrą akcję wiślaków czekaliśmy krótko, bo do 82. minuty. Futbolówkę wywalczył aktywny Petar Brlek i podał do Małeckiego, temu piłkę wybił jednak w ostatniej chwili obrońca.

Lechia starała się jeszcze odwrócić losy meczu, ale poza niecelnym strzałem w 87. minucie Kuświka w końcówce nic już nie zdziała. Tym bardziej, że zaraz potem "kropkę nad i" postawił wprowadzony chwilę wcześniej Mateusz Zachara i Wisła pokonała Lechię aż 3-0!

Najważniejsze w tym momencie jest jednak to, że dzięki tej wygranej wskakujemy do "ósemki", w której w tym sezonie byliśmy tylko po... pierwszej kolejce. I wypadałoby sobie życzyć, żeby w niej zagościć na dobre!

Źródło: wislaportal.pl


WYWALCZONE, zasłużone zwycięstwo! Wisła Lechia 3:0

Wiślacy powoli zamieniają R22 w niezdobytą twierdzę. Wczoraj dali liderowi porządną lekcję futbolu.

Szczęście sprzyja lepszym

Za nami kolejne świetne zawody w wykonaniu BG. Wiślacy dosłownie wywalczyli 3 punkty w spotkaniu z liderem. Zawodnicy w czerwonych koszulkach zagrali z ogromną determinacją i poświęceniem, nie odpuszczając żadnej piłki, stosując skondensowany pressing w każdej minucie meczu na swojej połowie. Do tego doszły umiejętności czysto piłkarskie, które w naszym przypadku okazały się nie gorsze od tych zawodników lidera. Nie można absolutnie powiedzieć, że Lechia zagrała źle. Gdańszczanie długo utrzymywali się przy piłce, wielokrotnie zamykając Wisłę w okolicy swojego pola karnego, kilka razy doprowadzając do bardzo groźnych sytuacji. To jednak gospodarze lepiej przygotowani byli do tego meczu, mądra taktyka niemal w stu procentach zrealizowana przez zawodników okazała się kluczem do pewnego zwycięstwa. Niemałą rolę odegrało też szczęście, ale jak nie od dziś wiadomo, szczęście sprzyja lepszym.

Jedenastu gladiatorów dowodzonych przez Arkadiusa

Wczorajsze spotkanie pokazało, że mamy „drużynę”. W tym meczu każdy walczył na sto procent za każdego, widzieliśmy skuteczną asekurację w wielu sytuacjach, a także jazdę na przysłowiowej dupie, do ostatnich sekund, mimo wyniku 3:0. Cała drużyna broniła, cała też atakowała. Kiedy zawodnik Lechii zbliżał się do pola karnego BG od razu doskakiwało do niego trzech graczy. Taka gra przez 90 min. mogła imponować. Łukasz Załuska zaliczył wczoraj kilka niepewnych interwencji, kapitalnie jednak wybronił chociażby strzał z dystansu Wolskiego. Co najważniejsze zaliczył czyste konto, co nie zdarza się Wiśle w tym sezonie zbyt często, dlatego też należy zaliczyć bramkarzowi ten mecz na plus. Doskonale funkcjonowała linia obrony, na co kolosalny wpływ miała obecność Arka Głowackiego, który na całe szczęście zdążył się wykurować i mógł wczoraj z powodzeniem dyrygować formacją defensywną. Oprócz bezbłędnej gry w swoim polu karnym kapitan zdobył piękną bramkę. Obok niego wystąpił Alan Uryga, który wyraźnie pewniej czuje się gdy ma obok siebie doświadczonego kolegę, a nie w momencie, kiedy to on musi spełniać taką rolę (jak w przypadku meczu z Lechem, gdy tworzył duet z Piotrkiem Żemło). Młody stoper również zaliczyłby niemal bezbłędne spotkanie, gdyby nie sprokurowana jedenastka, kiedy zdecydowanie niepotrzebnie zostawił nogę, pozwalając skorzystać z tego Kuświkowi. Boczni obrońcy standardowo wielokrotnie zapędzali się pod bramkę rywali, za każdym razem zdążając wrócić na czas na swoje pozycje w przypadku kontrataków przyjezdnych. Maciek Sadlok doskonale czytał grę, wielokrotnie wyprzedzając rywali, kiedy ci oczekiwali na futbolówkę. Ponadto lewy obrońca kilka razu świetnie rozgrywał piłki, jak chociażby w przypadku rzutu wolnego, który przyniósł trzecie trafienie. Ten występ Sadloka, a także Głowackiego pokazał, jak bardzo brakowało tych zawodników w środę, i że z nimi awans do półfinału byłby na wyciągnięcie ręki. Środek pola został po raz kolejny zdominowany przez polsko-bałkańskie trio – Krzysiu Mączyński, Petar Brlek, Dennis Popović. W destrukcji nasi środkowi zagrali niczym bulteriery, agresywnie, ale też z głową, atakując zawodników Lechii, którzy mieli przez nich bardzo mało przestrzeni na rozwinięcie skrzydeł. Cała trójka potwierdziła też swój zmysł do gry kombinacyjnej. Prostopadłe podania Brleka, rozrzucanie piłek na boki przez Popovicia, czy szybka gra na jeden, dwa kontakty Mączyńskiego, powoli stają się wizytówką BG. Do tego Krzysiu zaliczył dwie asysty, przez co zasłużenie zdobył tytuł zawodnika meczu. Wyjątkowo mało było wczoraj „Małego”, Patryk jak zwykle starał się, szarpał, ale zawodnicy gości byli jakby na to przygotowani, przez co skrzydłowy był po prostu nieefektywny. Efektywny za to był po raz kolejny drugi z naszych bocznych pomocników „Boguś”. Rafał dzięki świetnym występom w poprzednich kolejkach złapał niesamowity luz, co pozwoliło mu na zdobycie kolejnej bramki, kiedy na wielkim spokoju minął bramkarza, zachowując się jak profesor. Kawał dobrej roboty odwalił Paweł Brożek. Napastnika rozlicza się z bramek, jednak jeśli wyręczają go w tym inni, a on gra w taki sposób jak „Brozio” wczoraj, to brak trafień jest absolutnie wybaczalny. Paweł zdecydowanie nastawiony był na grę kombinacyjną i na asystowanie, nie strzelanie. Snajper był wczoraj głównym rozgrywającym, wielokrotnie wystawiając piłki kolegom, w sytuacjach kiedy spokojnie mógł pokusić się o strzał, a podania jakim obsłużył Bartosza, nie powstydziłby się sam Andres Iniesta. Bardzo dobre zmiany dali Kuba Bartosz i Mateusz Zachara, którzy wykorzystywali swoją szybkość w kontratakach. Obaj też mogli wpisać się na listę strzelców, jednak ta sztuka udała się tylko temu drugiemu.

Akcja po akcji

Mecz fantastycznie rozpoczyna się dla Wisełki, która tak jak tydzień temu Arka, wychodzi na prowadzenie już w 5 min. po stałym fragmencie gry. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Popovicia, Arek Głowacki wygrywa zapaśniczy pojedynek z Janickim i padając na murawę oddaje bardzo mocny strzał, z którym nie radzi sobie Milinkovic-Savic. Mamy szybkie i jakże udane otwarcie meczu.

W dalszych fragmentach to Lechia przejęła inicjatywę, dłużej utrzymując się przy piłce, jednak dzięki bardzo mądrej i intensywnej grze Wisły, niewiele z tego wynikało. Na pierwsze zagrożenie ze strony przyjezdnych musieliśmy czekać do 25 min. kiedy na uderzenie z dystansu, z woleja, prostym podbiciem zdecydował się Wolski, jednak kapitalna robinsonada Załuski uratowała BG przed stratą bramki.

Co nie udało się Lechii, minutę później udało się Wiśle. Mączyński przedostaje się pod pole karne rywali, zostaje zblokowany przez Chrapka, piłka trafia pod nogi czujnego Boguskiego, który na pełnym luzie mija bramkarza i pakuje piłkę do pustej bramki. Mamy 2:0.

Kolejna bramka jeszcze zwiększyła pewność siebie gospodarzy, którzy przejęli inicjatywę, starając się pójść za ciosem. 29 min. błyskawiczna kontra Wisły, Brożek przytomnie rozciąga grę do Małeckiego, ten wpada w pole karne, oddaje silne uderzenie, jednak prosto w serbskiego golkipera. W kolejnych minutach kolejne okazje wypracowują sobie Wiślacy, jednak kolejno Brożek, Boguski i Małecki minimalnie mylą się, nie dając szans do wykazania się Milinkoviciowi. Do końca pierwszej połowy inicjatywa należała do BG, jednak nie potrafiła ona zamienić jej na trzecią bramkę.

Od początku drugiej odsłony do ataku rzucili się goście, z nadzieją odrobienia strat, jednak ich starania przypominały walenie głową w mur. Dopiero w 63 min. sprytnie w polu karnym zachował się Kuświk, pozwalając sfaulować się Urydze. Do piłki ustawionej na 11 metrze podchodzi Marco Paixao, jednak fatalnie przestrzela, posyłając futbolówkę nad bramką. Zdobycie bramki przez Lechię w tym meczu wydaje się nierealne.

Niemal całą drugą połowę goście zamykali Wisłę atakiem pozycyjnym, co można było znakomicie wykorzystać w kontratakach. Właśnie w taki sposób na listę strzelców mógł w 77 min. wpisać się Bartosz, który chwilę wcześniej pojawił się na placu gry. Kapitalne zagranie z pierwszej piłki Brożka, wprowadzające młodego skrzydłowego w pole karne. W sytuacji oko w oko z Milinkoviciem Bartosz decyduje się na poszukanie bliższego słupka, niestety bramkarzowi końcami palców udaje się wyciągnąć ten strzał.

W dalszym ciągu bardzo nieudolnie Lechiści szukali kontaktowego trafienia, jednakże to Wiślacy znaleźli swoje trzecie, zamykające definitywnie to spotkanie. 88 min. świetne rozegranie rzutu wolnego przez Sadloka, klepka między Mączyńskim, a Zacharą, ten drugi wychodzi na czystą pozycję i oddaje precyzyjny strzał tuż przy słupku. 3:0 nokaut! Do końca meczu nic się nie zmienia, Wisełka pewnie pokonuje lidera.

Zróbcie to samo, na derbach zróbcie to samo!

Styl BG może się bardzo podobać. Kiedy trzeba gramy krakowską piłkę, kiedy trzeba jesteśmy agresywni jak piranie. Z tak grającą Wisłą, nie poradziłaby sobie raczej żadna drużyna naszej ligi. Wisłę duetu Kmiecik-Sobolewski cechują zabójcze kontry i fantastyczna gra idealnie dopasowanego tria w środku pola. Tych znaków rozpoznawczych mogą nam zazdrościć nie tylko polskie kluby. Kolejną cechą, która wyróżnia nas w Ekstraklasie, jest genialna forma w meczach domowych. Jeśli liczyć tylko mecze na własnym stadionie, BG zajmowała by dziś 2 pozycję, zaraz za naszymi wczorajszymi rywalami. Drugą stroną medalu jest to, że pod względem meczów wyjazdowych zajmujemy ostatnią lokatę, jednak tym dzisiaj się nie przejmujemy. Dzięki zwycięstwu nad liderem wskakujemy do pierwszej ósemki i niezależnie od tego jak zakończą się ostatnie spotkania tej kolejki, na 8 miejscu pozostaniemy co najmniej do przyszłego tygodnia. Wysoka forma i efektywna gra przy R22 cieszy przede wszystkim w kontekście kolejnego spotkania. Za tydzień gościć będziemy sąsiadkę zza Błoń i mamy nadzieję, że BG zrobi to samo co wczoraj i tydzień temu!

NORF
Źródło: wislalive.pl


Wiślacki wykład futbolu!

Biała Gwiazda po profesorsku wypunktowała Lechię Gdańsk 3:0, w meczu, w którym wszyscy Wiślacy pokazali się z bardzo dobrej strony. Bramki dla naszej ekipy zdobyli: Arkadiusz Głowacki, niezatrzymujący się Rafał Boguski i zmiennik Mateusz Zachara. Taką grę Wisły można oglądać bez przerwy!

W meczu zamykającym sobotnie spotkania Ekstraklasy Biała Gwiazda mierzyła się z liderującą Lechią Gdańsk. Podopieczni Piotra Nowaka uważani byli za faworytów pojedynku, lecz Wiślacy nie zamierzali tanio sprzedać skóry, chcąc pozbyć się niesmaku, jaki pozostał po meczu z Lechem Poznań w 1/4 PP.

Głowa, kołyska i patent na Lechię

Co prawda jako pierwsi zaskoczyć Załuskę próbowali Kuświk i Janicki, lecz ważne jest to, co stało się w 5. minucie. Najpierw Rafał Boguski mógł wystawić Pawłowi Brożkowi tzw. "patelnię", lecz podał za krótko i defensorzy Lechii wybili futbolówkę na rzut rożny. Z kornera na bliższy słupek wrzucił Popović, a Arkadiusz Głowacki sprytnym strzałem głową pokonał Vanję Milinkovicia-Savicia. Kapitan Białej Gwiazdy, którego występ był niepewny do ostatnich minut, wyśrubował tym samym rekord najstarszego strzelca bramki dla Wisły Kraków! Po bramce wszyscy gracze z Reymonta ułożyli się w rząd i zadedykowali swoją kołyskę nowo narodzonym synom Macieja Sadloka i Krzysztofa Mączyńskiego.

Przez kolejne dziesięć minut gra toczyła się głównie w środku pola, a Biało-Zieloni próbowali zaskoczyć Załuskę po stałych fragmentach. W odpowiedzi krakowianie wyszli z kontrą, jednak najpierw Małecki zacentrował za wysoko, a Boban Jović za głęboko. W 25. minucie wiślacki bramkarz wspiął się na wyżyny możliwości i popisał się skuteczną robinsonadą przy woleju Rafała Wolskiego. Podopieczni duetu Kmiecik - Sobolewski przetrzymali napór gdańszczan i wyprowadzili zabójczą kontrę. Uderzenie Krzysztofa Mączyńskiego zostało zblokowane, a futbolówka powoli zmierzała do Milinkovicia-Savicia. Wtem znikąd pojawił się Boguski, który po profesorsku minął serbskiego golkipera i wpakował piłkę do siatki! Boguś w tym sezonie wyraźnie ma patent na Lechię!

Chwilę później powinno być 3:0, lecz po podręcznikowym kontrataku uderzenie Patryka Małeckiego obronił bramkarz Biało-Zielonych. W odpowiedzi chrapkę na gola miał Michał Chrapek, lecz jego wolej odbił się echem od krzesełek na stadionie im. Henryka Reymana. W 33. minucie kolejną kontrę wyprowadzili do spółki Paweł Brożek i Denis Popović, a Słoweniec wyrzucony nieco zbyt mocnym podaniem nie zdecydował się na strzał. Cztery minuty później z narożnika pola karnego spróbował natomiast Małecki i gdyby futbolówka nabrała odrobinę większej rotacji dośrodkowej, mielibyśmy pięknego gola na 3:0... Była to ostatnia godna odnotowania sytuacja pierwszej części spotkania.

Nawet karny nam niegroźny!

Drugą od na szczęście niezaliczonej bramki rozpoczęli Lechiści. Po niepewnej interwencji Załuski piłkę do siatki wbił Kuświk, który wcześniej przyjął sobię futbolówkę ręką. W 52. minucie wiele miejsca przed szesnastką miał Krzysztof Mączyński, który zdecydował się na strzał. Piłka minęła jednak poprzeczkę bramki Milinkovicia-Savicia. Chwilę wcześniej Sławomir Peszko brzydko sfaulował Boguskiego, za co mógł otrzymać drugą żółtą kartkę. Tym razem trafiliśmy jednak na sędziego, który preferował angielski styl gry.

W 64. minucie zadrżały serca Wiślaków, gdy po faulu Urygi Bartosz Frankowski wskazał na wapno. Na szczęście dla Białej Gwiazdy Marco Paixao pokazał jak nie należy wykonywać jedenastek. W odpowiedzi po wrzutce Małeckiego uderzał Boguski, a serbski golkiper miał sporo kłopotów ze z pozoru łatwym strzałem. W 73. minucie zakotłowało się pod wiślacką bramką, lecz dzięki ofiarnym interwencjom Załuski, Boguskiego i Sadloka nie padła kontaktowa bramka. W 77. minucie na murawie zameldował się Jakub Bartosz i już w pierwszym kontakcie mógł zdobyć pięknego gola, jednak jego torpedę z woleja w pięknym stylu powstrzymał Milinković-Savić.

Trzy minuty później Petar Brlek efektownym podaniem uruchomił Patryka Małeckiego. Mały chciał dograć futbolówkę do Pawła Brożka, który przed sobą miałby tylko pustą bramkę, lecz w ostatniej chwili skrzydłowego Białej Gwiazdy uprzedził jej wychowanek - Paweł Stolarski i ofiarnym wślizgiem wygarnął futbolówkę spod nóg Małeckiego. Riposta Lechistów nastąpiła w 87. minucie, gdy po zgraniu Flavio Paixao Kuświk kropnął z woleja. Piłka poszybowała jednak w trybuny, ku ogromnej złości 29-letniego napastnika. Cieszyć się natomiast mógł Mateusz Zachara, który po klepce z Krzysztofem Mączyńskim mierzonym strzałem dobił gdańską Lechię. "Que sera sera, Wisełka trzy punkty ma" - wybrzmiało na Reymonta bardzo, bardzo zasłużenie!

Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Lider pokonany

Wpisany przez Bogdan

niedziela, 04 grudnia 2016 23:43

Wisła wygrała z Lechią 3-0.

Od początku do zmasowanych ataków rzuciła się Wisła. Paweł Brożek odegrał do Rafała Boguskiego, a ten dośrodkował za lekko i Joao Nunes wybił piłkę na rzut rożny. Do piłki podszedł Denis Popović i wrzucił wprost na głowę Arkadiusza Głowackiego, który pewnym strzałem pokonał Vanję Milinkovicia-Savicia. Ta bramka byłą okazją do uczczenia kołyską Macieja Sadloka i Krzysztofa Mączyńskiego, którzy niedawno zostali ojcami. Lechia po straconej bramce zaczęła odzyskiwać rezon. W 25. minucie na listę strzelców mógł wpisać się Rafał Wolski, który uderzył mocno zza szesnastki, jednak piłkę lecą wprost w okienko wyciągnął Łukasz Załuska. Nie było 1:1, a po chwili było już 2:0. Uderzenie Mączyńskiego zostało zablokowane przez Michała Chrapka i wyszło z tego świetne prostopadłe zagranie w pole karne, gdzie Milinkovicia-Savicia uprzedził Rafał Boguski, bez problemu minął Serba i podwyższył wynik. Chwilę później mogło być 3:0. Kontrę wyprowadził Brożek, przerzucił do Małeckiego, ten dryblował w polu karnym, oddał strzał, jednak tym razem dobrą interwencją popisał się bramkarz Lechii. Wisła po bramce znów zaczęła przeważać. Dobrze rozumieli się Brożek z Popoviciem i Boguskim, którzy co raz po raz ogrywali obrońców „biało-zielonych”.


Już na początku drugiej połowy w siatce Wisły znalazła się futbolówka po strzale Grzegorza Kuświka, jednak na szczęście „Białej Gwiazdy” napastnik pomagał sobie ręką w przyjęciu futbolówki. Lechia atakowała. W 49. minucie miękką wrzutką Sławomir Peszko obsłużył Marko Paixao, jednak Portugalczyk nieznacznie się pomylił. W pierwszym kwadransie wiślacy bardzo dobrze się bronili, a także raz po raz potrafili groźnie się odgryźć. Wszystko w 63. minucie mógł zaprzepaścić Alan Uryga, który w polu karnym faulował Kuświka. Do piłki ustawionej na wapnie podszedł Marco Paixao i uderzył mocno… co najważniejsze dla krakowian, nad poprzeczką. Na tablicy wyników wciąż widniał rezultat 2:0.

W 77. minucie wiślacy znów zagrali fenomenalną akcję. Popović podał do Brożka, który zagraniem z pierwszej piłki uruchomił wprowadzonego kilkanaście sekund wcześniej Jakuba Bartosza. Rezerwowy dobrze zabrał się z piłka wpadł w pole karne, jednak jego strzał na rzut rożny sparował Milinković-Savić. Lechia atakowała, ale kontry Wisły były groźniejsze. Po jednej z takich akcji w wykonaniu Petara Brleka i zagraniu do Małeckiego, skrzydłowy Wisły powinien był znaleźć się sam na sam z bramkarzem gdańszczan, jednak w ostatniej chwili sprzed nóg piłkę wybił mu Paweł Stolarski. Wydawało się, że do końca spotkania wynik nie ulegnie już zmianie, Wisła wymierzyła Lechii trzeci policzek. Wprowadzony w miejsce Brleka Mateusz Zachara podał do Mączyńskiego, ten popisał się świetnym otwierającym podaniem zwrotnym, a napastnik Wisły ustalił rezultat. Taka gra z dotychczasowym liderem napawa optymizmem przed zbliżającymi się Derbami Krakowa. Natomiast w następnej kolejce Lechia Gdańsk podejmie Śląska Wrocław.



Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 3:0 (2:0)

Bramki: 1:0 Głowacki 5, 2:0 Boguski 26, 3:0 Zachara 89.

Wisła: Załuska – Jović, Głowacki, Uryga, Sadlok – Mączyński, Popović – Boguski (Bartosz 77), Brlek (Zachara 84), Małecki – Brożek (Żemło 90+1).

Lechia: Milinković-Savić – Janicki, Vitoria, Wawrzyniak – Nunes (Stolarski 46), Chrapek (Mila 76), Peszko, Krasić, Wolski (Flavio Paixao 46) – Kuświk, Marco Paixao.

Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń).

Żółte kartki: Peszko, Kuświk.

Widzów: 9 607.


Źródło: skwk.pl

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Kazimierz Kmiecik: - Będziemy robić wszystko, aby za tydzień ten wynik powtórzyć

- Chciałem pochwalić całą drużynę za mądrą taktycznie grę. Widać było co się dzieje, gdy obroną jest stabilna, z Arkiem Głowackim i Maciejem Sadlokiem. Potwierdziło się, że gdy obrona się zmienia co mecz, to jest bardzo ciężko, aby nie stracić bramki - mówił po wysoko wygranym spotkaniu z liderującą Lechią Gdańsk, trener krakowskiej Wisły, Kazimierz Kmiecik.

- Zawodnik kadry musi tak grać, musi się wyróżniać i brać tę grę na siebie. Od niego zależy dużo tych podań, żeby bramki padały - chwalił po meczu pytany o dwie asysty Krzysztofa Mączyńskiego trener.

- Wiadomo, że mieliśmy tylko trzy dni odpoczynku, po meczu z Lechem, dlatego też taką mieliśmy na dziś taktykę. Nie zaatakowaliśmy tak jak Lecha i nie traciliśmy dziś bramek - dodał trener Kmiecik.

- Jeśli dojdzie Guzmics będziemy mieli pełną obronę, taką z jaką Wisła wygrywała poprzednie mecze, ale musi on jeszcze dużo pracować, aby wskoczyć do drużyny. Będziemy robić wszystko, aby za tydzień ten dzisiejszy wynik powtórzyć - zakończył trener.

Źródło: wislaportal.pl


Piotr Nowak: - Czasami ten zimny prysznic się przydaje

- Wynik jest taki, jak jest, i musimy przejść nad tym do porządku dziennego. Popełniliśmy błędy, które kosztowały nas stratę trzech bramek. Szczególnie w pierwszej połowie zbyt wolno operowaliśmy piłką, akcje były szarpane, nie było w naszej grze płynności, a błędy w defensywie spowodowały utratę bramek. Po przerwie wyglądało to lepiej, ale wpływ na naszą grę miał też niewykorzystany rzut karny. Czasami ten zimny prysznic się przydaje - mówił po wyraźnej porażce w Krakowie trener Lechii Gdańsk, Piotr Nowak.

- Na pewno musimy z tego meczu wyciągnąć wnioski i być przygotowywani na już piątkowe spotkanie ze Śląskiem Wrocław - dodał trener Lechii.

- Dziś o jeden, dwa kroki byliśmy spóźnieni. Nie mieliśmy swojego dnia w ofensywie, bo już w pierwszej połowie mieliśmy sytuacje i mogliśmy doprowadzić do remisu, nie wspominając już o rzucie karnym, natomiast w defensywie popełnialiśmy szkolne błędy - przyznał ponadto opiekun zespołu z Gdańska.

- Nie mieliśmy też dziś skrzydeł, zmiana Flávio Paixão trochę nam wniosła, ale takiej gry było za mało. Sławek Peszko, szczególnie w pierwszej połowie, wchodził zbyt często do środka i tych skrzydeł tak naprawdę nie mieliśmy. Wszystko było więc zagęszczone. Staraliśmy się wprawdzie grać i operować piłką, ale nie było na to miejsca. Musimy nad tym popracować, bo w ostatnich tygodniach uczulałem swoich piłkarzy, żeby grali szeroko, żeby wykorzystać całą przestrzeń na boisku, niestety dziś nie wyglądało to tak, jak miało wyglądać - zakończył Nowak.

Źródło: wislaportal.pl


Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Arkadiusz Głowacki: - Drużyna zdała egzamin

- Cieszę się z bramki i z tego, że wygraliśmy. Był to bardzo trudny mecz, ale drużyna zdała egzamin. Dziś bardzo dobrze pracowaliśmy w defensywie. Pracowaliśmy na całej długości i szerokości boiska. To było dla nas ważne i to chcieliśmy pokazać. Chcieliśmy też pod względem taktycznym dobrze wykonywać założenia. Prawie wszystko nam się udało - mówił po meczu z Lechią kapitan krakowskiej Wisły, Arkadiusz Głowacki.

- Rozegraliśmy trochę inny wariant tego stałego fragmentu gry, po którym zdobyłem bramkę. Nie zdradzę tego co było grane, ale zdarzyło się, że piłką Denis trafił mnie w głowę i cieszę się niezmiernie - tak "Głowa" opowiadał o sytuacji z 5. minuty, po której to on "otworzył" wynik spotkania Wisły z Lechią.

- Wydaje mi się, że trochę dopisało nam szczęście, bo Lechia stworzyła sobie sytuacje, które wynikały z tego, że to dobra jakościowo drużyna. Są elementy, w których powinniśmy być jeszcze lepsi. W taki sposób jak dziś musimy grać zawsze, jeżeli chcemy zdobywać punkty. Musimy bronić całą drużyną. Dziś to się udało, ale mogło być różnie. Dla Lechii był przecież rzut karny. Cieszymy się, jest fajnie, 3-0, ale wiemy ile ten mecz kosztował nas wysiłku, jak dużo i bardzo trzeba było dziś pracować. Trochę też to szczęście nam dopisało - uważa wiślak.

- W piłce zmienia się wszystko z tygodnia na tydzień, więc cieszę się każdym meczem. Przed nami derby, dobre nastroje do pracy. Oby zdrowie w drużynie dopisywało i wtedy możemy patrzeć w przyszłość z optymizmem. Jeśli pojawiają się problemy zdrowotne, problemy kartkowe i trenerowi ciężko przeprowadzić trening w normalnym składzie, bo brakuje zawodników, to są problemy, bo ciężko czasami ukryć te nasze niedostatki. Jeśli zdrowie zaczyna dopisywać, wracają ludzie po kartkach, kadra robi się szersza, to można coś ugrać - przyznał "Głowa".

- Na pewno nie powiem, że przed derbami jesteśmy faworytem. Dużo pokory, dużo pracy, to może przynieść efekty. Szczerze to w ogóle nie zajmuje się problemami Cracovii. Wiem, że mecz derbowy, to będzie zupełnie inne podejście, inne myślenie, duży ładunek emocjonalny. To są zupełnie inne mecze. Wszystko co działo się do tej pory nie ma znaczenia. Możliwe, że to będą moje ostatnie derby. Mówiłem już, że w piłce z tygodnia na tydzień wszystko się zmienia, więc kto wie - zakończył Głowacki.

Źródło: wislaportal.pl


Patryk Małecki: - Nawet z liderem potrafimy grać jak równy z równym

- Obawiałem się tego meczu, bo trzy dni temu graliśmy spotkanie pucharowe i też zostawiliśmy w nim dużo zdrowia. Wiedzieliśmy że gramy z liderem, który jest bardzo mocny, przede wszystkim w ofensywie. Obawiałem się, czy starczy nam sił, ale determinacją, wolą walki, charakterem, zasłużenie wygraliśmy 3-0 - powiedział po zwycięstwie nad Lechią pomocnik Wisły Kraków, Patryk Małecki.

- Wiedzieliśmy, że Lechia broni trzema, albo czterema zawodnikami. Większość atakuje i czekaliśmy na swoje szanse i kontrataki. Wiedzieliśmy z kim gramy, dlatego nie mogliśmy zagrać otwartego meczu. Pokazaliśmy, że nawet z liderem potrafimy grać jak równy z równym - dodał wiślak.

- Na pewno szkoda tej sytuacji z pierwszej połowy, żałuję. Jestem jednak zadowolony, że wygraliśmy 3-0 - mówił "Mały", który miał w końcówce pierwszej części tego spotkania dobrą okazję, aby samemu wpisać się też na listę strzelców.

Już za tydzień wiślaków czeka potyczka derbowa i wiadomo jak ważne będzie to spotkanie.

- Musimy przygotować się do tego meczu jak najlepiej. Derby to nie będzie ładne spotkanie. I my i Cracovia przystąpimy do nich z agresją. Nieważne czy Cracovia teraz dołuje, czy nie. To są derby, dlatego musimy się do tego meczu przygotować fizycznie jak najlepiej. Wszystko zweryfikuje boisko - przyznał nasz zawodnik.

- Z meczu na mecz, krok po kroku, chcemy piąć się w górę tabeli. W każdym z tych meczów gramy u siebie o zwycięstwo. Wiemy, że tabela jest spłaszczona, ale celujemy w górną "ósemkę" i będziemy robić wszystko, żeby w każdym meczu walczyć o trzy punkty - zakończył Małecki.

Źródło: wislaportal.pl


Alan Uryga: - Taki mieliśmy plan

- Zagraliśmy bardzo dobry mecz pod względem taktycznym. Taki mieliśmy plan, tak to sobie wyobrażaliśmy przed meczem i tak wcieliliśmy to w życie. Fajnie, że udało się wygrać i to dość wyraźnie - mówił po zwycięstwie nad Lechią obrońca "Białej Gwiazdy", Alan Uryga.

- Mimo, że było 2-0 to wiedziałem, że bramka kontaktowa może wprowadzić w nasze poczynania trochę nerwowości. Siłą rzeczy trochę serce zadrżało przy rzucie karnym. Wydaje mi się, że nie są to karne z popełnianych błędów, ale bardziej pecha. Grzegorz Kuświk zachował się dość sprytnie przy tej sytuacji, bo wyrzucił się z piłką poza pole karne, wiedział że wiele z tej akcji nie wyciągnie i szukał kontaktu. Sędzia się wybroni - mówił Uryga.

- Był to dla nas bardzo ważny mecz, także pod względem tego, że zachowaliśmy czyste konto, bo tego już od kilku spotkań nam brakowało. Z tego cieszymy się najbardziej, bo zwłaszcza dla linii obrony i bramkarza jest to coś fajnego, jeśli się wygrywa i jest "zero z tyłu". To jest super. Do tego jesteśmy skuteczni, bo bramki padają co mecz i jest też zawziętość oraz koncentracja w linii obrony. I to pozwoliło nam zachować czyste konto - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl


Maciej Sadlok: - Bardzo dobrze przygotowaliśmy się do tego meczu taktycznie

- Po niewykorzystanym rzucie karnym przez Lechię wiedziałem, że nic złego w tym meczu już nam się nie może stać. Gdyby jednak ta bramka na 2-1 padła, to byłoby bardzo ciężko, bo trochę czasu do końca meczu zostało, a Lechia z minuty na minutę była mocniejsza. Ta bramka by ich bardzo podniosła. Dlatego fajnie, że trochę szczęścia nam dopisało i ten gol nie padł - mówił po wysokiej wygranej nad Lechią obrońca Wisły, Maciej Sadlok.

- W końcu doczekaliśmy się "kołyski", bardzo to cieszy. Cieszy bramka "Głowy", też po stałym fragmencie, który ćwiczyliśmy. Dobrze się stało, że Arek wrócił do składu. Już wiele razy mówiliśmy ile znaczy dla naszego zespołu, dla naszej defensywy i dziś znowu to udowodnił - dodał wiślak.

- Ostatnio te wyniki były zwariowane, ale dziś to Wisła pokazała klasę, bo bardzo dobrze przygotowaliśmy się do tego meczu taktycznie, z tym trudnym przeciwnikiem. Wisła była nieustępliwa, chciała strzelać bramki, pomimo że była lekko za gardą. Myślę, że tak to powinno wyglądać - analizował nasz obrońca, który już szykuje się do występu w czekających nas wszystkich już za tydzień derbów.

- Na pewno po drugiej stronie Błoń będą analizować naszą grę i widzą że jesteśmy w formie. Łatwy mecz to dla nich na pewno nie będzie, wiadomo jak człowiek przygotowuje się na derby. My zaś na pewno podejdziemy do tego meczu z większą wiarą i pewnością siebie - zakończył.

Źródło: wislaportal.pl


Łukasz Załuska: - Szczęście było po naszej stronie

- Szczęście na boisku jest bardzo potrzebne, a tym razem było po naszej stronie. Fajnie że pokonaliśmy lidera 3-0 i optymistycznie patrzymy na derby. W końcu zagraliśmy na "zero z tyłu" i to z Lechią, która wiadomo jak dobrze wygląda w ofensywie. To taki dobry prognostyk przed sobotnim meczem derbowym - mówił po wysokim ograniu Lechii Łukasz Załuska.

Jak wspomniał, szczęście rzeczywiście było z Wisłą, bo Lechia nie wykorzystywała swoich okazji, w tym rzutu karnego.

- Marco Paixão uderzył źle, nie ma dobrze obronionych karnych, są tylko źle strzelone. Tym razem Portugalczyk popełnił błąd - mówił bramkarz.

- Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego jak ważny jest mecz derbowy, nie tylko dla kibiców, ale też również dla nas - zakończył.

Źródło: wislaportal.pl


Rafał Boguski: - Najważniejsze jest to, żeby nie tracić goli

- Fajnie ułożył nam się ten mecz, bo po stałym fragmencie gry zdobyliśmy bramkę i mogliśmy skupić się na tym, aby szczelnie grać w obronie i wykorzystywać kontrataki - mówił po spotkaniu z Lechią, będący ostatnio w wybornej formie strzeleckiej pomocnik Wisły Kraków, Rafał Boguski. W potyczce z gdańszczanami zdobył on swojego ósmego już gola w bieżącym sezonie ligowym.

- Drużynę buduje się od tyłu i najważniejsze jest to, żeby nie tracić goli, a mamy potencjał w ataku, gdzie w każdym meczu możemy sobie stworzyć jedną lub kilka sytuacji i kwestią jest tylko to, żeby je wykorzystać - dodał "Boguś", który sam chwalił grę defensywną Wisły.

- Na drugą połowę nasz plan był taki, żeby zabezpieczyć się w tyłach i spróbować coś z przodu. Fajnie wszedł Mateusz Zachara, uspokoił już tak na dobre ten mecz i mamy trzy punkty - cieszył się nasz zawodnik, który podobnie jak i reszta drużyny szykować się będzie na czekający nas teraz mecz derbowy.

- Derby to będzie bardzo ciężkie spotkanie, ale dobrze że mamy cały tydzień na regeneracje, bo ostatnio trzy spotkania w osiem dni na pewno zrobiły swoje i teraz najważniejsze jest to, aby się zregenerować - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl


Paweł Brożek: - Zaskoczyliśmy ich takim ustawieniem

- Wiedzieliśmy, że jesteśmy po ciężkim spotkaniu, które zagraliśmy w środę, a Lechia miała cały tydzień, żeby przygotować się do niego. Szczególnie więc pod koniec czuliśmy tego trudy, ale cieszę się, że nasza drużyna nawet będąc zmęczona potrafiła zagrać konsekwentnie, agresywnie i przede wszystkim zwycięsko - mówił po wysokiej wygranej z Lechią, Paweł Brożek.

- Mamy ludzi do tego, żeby zagrać szybko z przodu, więc cieszę się, że to wyszło. Odbieraliśmy dużo piłek w środkowej strefie i szliśmy z kontrami takimi, jak sobie przed meczem ustaliliśmy. Lechia ma duży potencjał i ciężko było nam się po tym środowym spotkaniu z Lechem im ofensywnie przeciwstawić. Myślę więc, że zaskoczyliśmy ich takim ustawieniem i dzięki temu wygraliśmy ten mecz - uważa wiślak, który chwalił jednocześnie naszą grę defensywną, co nie jest bez znaczenia przed czekającymi nas teraz Derbami!

- Nawet będąc faworytem mieliśmy w derbach kłopoty, żeby wygrać. Ten mecz dla nas i dla kibiców będzie niezwykle ważny i na pewno będziemy się starali zagrać trochę inaczej - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl


Krzysztof Mączyński: - Niczego nam nie brakuje

- Kiedy strzelamy bramkę zdajemy sobie sprawę, że przeciwnik na nas ruszy. Najważniejsze jest to, aby przetrzymać wtedy ten ciężki moment i to nam się udało. Strzeliliśmy drugą bramkę, co trochę nas uspokoiło. Później przyszedł ten nieszczęsny rzut karny, ale na szczęście dla nas nietrafiony. Znów przetrzymaliśmy kawałek ciężkiej części meczu, a że Lechia się otworzyła, więc mieliśmy okazje do kontrataków. Trzecia bramka zamknęła temat tego spotkania - powiedział po meczu Wisły z Lechią, Krzysztof Mączyński, który był gościem programu Liga+.

Wiślak został zapytany o ostatnio "sinusoidalną grę" w wykonaniu Wisły, która naprzemian zaliczała wysokie porażki oraz efektowne zwycięstwa.

- Na mecz w Szczecinie pojechaliśmy bez ośmiu kluczowych zawodników, a w naszej sytuacji kiedy jedna-dwie jednostki wypadną, to mamy problem. Nasza kadra jest wąska i nie pozwala nam ona grać na kilku frontach, bo niestety tak się nie da. Jeśli chodzi o mecz z Lechem to pierwsze 15-20 minut, do straty bramki, graliśmy naprawdę dobrze. O tym że mecz tak się ułożył zadecydowały błędy. Niestety przegraliśmy i odpadliśmy z Pucharu Polski. Na Lechię wyszedł jednak zupełnie inny zespół. Przede wszystkim byliśmy drużyną, ale też trener Sobolewski wbija nam do głowy, żebyśmy jeden za drugiego walczyli. Pokazaliśmy charakter, a najważniejsze jest, że jesteśmy zespołem, który ma potencjał, tylko trzeba go maksymalnie na boisku sprzedać. My musimy grać na 100%, nie możemy na 80-90, tylko maksymalnie od pierwszej do ostatniej minuty, tak jak w meczu z Lechią - mówił Mączyński, który został zapytany właśnie o wspomnianego przez siebie Radosława Sobolewskiego.

- Z trenerem Sobolewskim spotkaliśmy się w Górniku Zabrze. To m.in. dzięki niemu i u jego boku "wypłynąłem". Ostatnie pół roku w Górniku było w moim wykonaniu bardzo dobre i wyjechałem za granicę. To jest dobry duch zespołu i pokazuje to zarówno na treningach, jak i na meczach. Żyje z nami i ma stworzony do tego charakter. Każdy widzi, że mamy do niego respekt, musimy wykorzystywać jego rady - przyznał wiślak.

Na koniec rozmowy prowadzący ją redaktor Rafał Dębiński dopytywał się o sytuację w naszym klubie, bo wg niego jest ona na tyle... fatalna, że dobra gra Wisły związana jest przede wszystkim z faktem, że kilku piłkarzy chce "wypromować" się przez dobrą grę, aby jak najszybciej poszukać stabilniejszego miejsca pracy.

- W klubie było źle, ale na chwilę obecną nie widzę tutaj problemów. Nie wiem skąd państwo macie informacje, bo niczego nam nie brakuje - "zgasił" niejako ten temat Mączyński, więc Dębiński stwierdził, że problemy Wisły wykazało niedawne odejście z klubu Dariusza Wdowczyka. - A o to proszę zapytać trenera Wdowczyka. My zajmujemy się naszą pracą. Jako zespół tworzymy jedną rodzinę i każdy z nas walczy, a wiadomo, że każdy mecz promuje każdego z zawodników. Każdy chciałby grać w lepszych ligach, ale tylko jako drużyna, gdy razem będziemy dobrze wyglądali, ta promocja być może nastąpi - zakończył Mączyński.

Źródło: Canal+ Sport
Źródło: wislaportal.pl


Rafał Wolski: - Wisła zaprezentowała dziś dobrą piłkę

- Szybko straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, Wisła się cofnęła i na pewno w pierwszej połowie miała groźne te swoje kontry. Miała kilka sytuacji, oprócz tych dwóch bramek, które nam strzelili. Na pewno nie był to nasz najlepszy mecz, ale takie się zdarzają. Mam nadzieję, że wyciągniemy z tego wnioski i jedziemy dalej - powiedział po porażce w Krakowie z Wisłą aż 0-3 pomocnik Lechii Gdańsk, Rafał Wolski, który już w przerwie tego spotkania został zresztą zmieniony.

- Skupialiśmy się na tym, żeby grać swoją piłkę. Wiemy na co nas stać, wiemy jakie mamy możliwości. Jeżeli gramy dobrze i odpowiedzialnie, to ciężko nas zatrzymać. Dziś tego zabrakło. Wisła zaprezentowała dziś dobrą piłkę - zakończył występujący wiosną br. w drużynie "Białej Gwiazdy" nasz były zawodnik.

Źródło: wislaportal.pl


Podsumowanie 18. kolejki LOTTO Ekstraklasy

Wydarzeniem kolejki był mecz Jagiellonii z Lechem i rzeczywiście emocji w nim nie brakowało. I niestety także sędziowskich kontrowersji. Ostatecznie spotkanie zwyciężyli 2-1 białostoczanie i wykorzystali potknięcie Lechii przy Reymonta, wskakując na fotel lidera Ekstraklasy. Wspomnieni gdańszczanie zostali rozbici przez "Białą Gwiazdę" aż 3-0, a trzy zdobyte przez Wisłę punkty dały nam awans na ósme miejsce w tabeli. Największą niespodzianką kolejki była jednak bez wątpienia strata punktów Legii, w potyczce u siebie z Wisłą Płock.


Piątek, 2 grudnia:

Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0-1 Zagłębie Lubin

0-1 Adam Buksa (5.)

Lubinianie jechali do Niecieczy z ciężarem trzech kolejnych porażek, ale szybko się tego balastu pozbyli, po tym jak bramkę dla "miedziowych" zdobył terminujący przed paroma laty w Wiśle jako junior - Adam Buksa. Jak się później okazało bramka byłego wiślaka okazała się dla Zagłębia golem iście "złotym", bo prezentując dojrzalszy futbol goście "dowieźli" to szybko uzyskane prowadzenie do końcowego gwizdka sędziego. Wygrywając zresztą jak najbardziej zasłużenie.


Legia Warszawa 2-2 Wisła Płock

1-0 Nemanja Nikolić (10.)
2-0 Kasper Hämäläinen (56.)
2-1 Dominik Furman (63.)
2-2 Kamil Sylwestrzak (78.)

Legioniści już przed meczem "dopisywali" sobie komplet punktów, z dołującą od dość dawna ekipą z Płocka, ale ciężko się im dziwić. "Nafciarze" zaczęli zresztą ten mecz bardzo źle i szybko stracili bramkę. Wprawdzie potem sami mieli okazję na wyrównanie, ale fatalnie zepsuł ją José Kanté. Zemściło się to na początku drugiej połowy, było już bowiem 2-0 i wydawało się, że jest "po balu". Tyle tylko, że kibicom Legii przypomniał się dość szybko ładnym uderzeniem Dominik Furman i "Nafciarze" niespodziewanie wrócili do gry. A że zaczęli poczynać sobie bez kompleksów, więc zostali nagrodzeni. Wrzutka Furmana z rzutu wolnego kończy się złą interwencją Arkadiusza Malarza, który nabił futbolówką Kamila Sylwestrzaka i ostatecznie beniaminek wręcz sensacyjnie wywiózł z Warszawy punkt! A mógł nawet trzy, tyle że w doliczonym czasie gry kontrę gości zepsuł nie kto inny, jak Kanté. Zespół z Płocka udanie zrewanżował się mimo wszystko za mecz obydwu drużyn z 3. kolejki bieżącego sezonu. Beniaminek prowadził wtedy już 2-0, by ostatecznie przegrać 2-3. Teraz sam odrobił dwubramkową stratę, sprawiając faworytowi niemałego psikusa.


Sobota, 3 grudnia:

Piast Gliwice 1-0 Korona Kielce

1-0 Gerard Badía (56.)

Każda seria kiedyś się kończy i po trzech kolejnych zwycięstwach kielczanie zeszli z murawy pokonani. Emocji było jednak sporo, ale ten jedyny celny cios zadali gospodarze. I dopisali cenne dla siebie punkty.


Śląsk Wrocław 1-1 Pogoń Szczecin

1-0 Piotr Celeban (14.)
1-1 Adam Frączczak (42. k.)

Mecz wielu kontrowersji, ale też mieliśmy dwa rzuty karne, w tym jeden niewykorzystywany oraz nieuznaną bramkę dla Śląska. Jedni i drudzy mogą zresztą czuć po tym spotkaniu spory niedosyt, choć niewątpliwie większy wrocławianie. Prowadzili, zmarnowali "jedenastkę", która dałaby im jakże miły wynik 2-0, zdobyli prawidłowo nieuznaną bramkę, no i ostatecznie stracili punkty.


WISŁA KRAKÓW 3-0 Lechia Gdańsk

1-0 Arkadiusz Głowacki (5.)
2-0 Rafał Boguski (26.)
3-0 Mateusz Zachara (88.)

Kapitalne spotkanie rozegrała drużyna "Białej Gwiazdy", ale też na murawie przez pełne 90 minut występowało... jedenastu zawodników, którym można było nad numerem napisać "Radosław Sobolewski". Waleczność wszystkich wiślaków była bowiem właśnie na poziomie ich trenera, a że przy okazji jego podopieczni zagrali ten mecz świetnie taktycznie, więc zasłużenie zapisali komplet punktów. Oczywiście faktem jest, że i Lechia mocno starała się, aby coś w Krakowie zdziałać, ale to nie był "jej dzień". A zwłaszcza nie był to dzień Marko Paixão, który nie wykorzystał nawet tak dobrej okazji, jak "jedenastka".


Niedziela, 4 grudnia:

Cracovia 1-1 Górnik Łęczna

1-0 Krzysztof Piątek (65.)
1-1 Miroslav Čovilo (72. sam.)

Obydwa zespoły jadą ostatnio zdecydowanie na zaciągniętym "ręcznym" i widać to było dość wyraźnie w tym meczu. Przewagę miały oczywiście "Pasy" i w końcu udało im się ją udokumentować golem, co zapowiadało ich wygraną. Szybko jednak padło kuriozalne wyrównanie po samobóju Čovilo i przed czekającymi nas za tydzień derbami, "Pasy" swojego morale na pewno nie poprawiły.


Jagiellonia Białystok 2-1 Lech Poznań

1-0 Karol Świderski (16.)
1-1 Paulus Arajuuri (45.)
2-1 Fiodor Černych (64.)

Mecz rozgrywany był na sporym mrozie, bo termometry wskazywały -6 stopni i "zmroziło" to chyba Matúša Putnocký'ego, który wybrał się w 16. minucie na bezsensowną wycieczkę poza pole karne i "Jaga" prowadziła 1-0. Ostatnio Lech ma jednak sporo szczęścia do decyzji sędziowskich i w doliczonym czasie gry pierwszej połowy wyrównał ze stałego fragmentu gry, który poznaniakom zdecydowanie się nie należał. Inna kwestia jest zresztą taka, czy piłka rzeczywiście przekroczyła linię bramkową? Protestujący w swoim stylu trener Michał Probierz wyleciał więc na trybuny, ale wszystko to podziałało mobilizująco na "Jagę". Gola na 2-1 zdobył Fiodor Černych, więc sprawiedliwości stało się zadość. Zwłaszcza gdy w końcówce Marcin Robak zmarnował "setkę". Jagiellonia może się więc cieszyć z powrotu na fotel lidera, a Lech smucić z powodu przerwanej serii meczów nawet nie tyle wygranych, co także bez straty gola.


Poniedziałek, 5 grudnia:

Ruch Chorzów 1-2 Arka Gdynia

0-1 Michał Marcjanik (3.)
0-2 Marcus Vinícius (20. k.)
1-2 Patryk Lipski (48.)

Bardzo udany wyjazd do Chorzowa zalicza beniaminek z Gdyni, który po aż ośmiu ligowych meczach bez zwycięstwa dopisuje komplet punktów. Losy spotkania rozstrzygnęły się dość szybko, bo już po dwudziestu minutach, po których goście prowadzili różnicą aż dwóch bramek. I mimo, że "Niebiescy" mocno starali się odrobić straty, to ostatecznie przegrywają i pozostaną na miejscu "spadkowym". I tylko mogą sami sobie zadać pytanie - czy aby nie należał się im w tym meczu choćby jeden rzut karny?

Źródło: wislaportal.pl

Galeria sportowa

Galeria: