2017.04.30 Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:1

Z Historia Wisły

2017.04.30, Ekstraklasa, 31. kolejka,
Stadion Miejski Legii Warszawa im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, 18:00, niedziela, 10°C
Legia Warszawa 1:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 22.239
sędzia: Daniel Stefański z Bydgoszczy.
Bramki

Artur Jędrzejczyk (g) 75'
0:1
1:1
58' (k) Petar Brlek
Legia Warszawa
Arkadiusz Malarz
Artur Jędrzejczyk
Maciej Dąbrowski
Michał Pazdan
Adam Hloušek
Dominik Nagy grafika:zmiana.PNG (73' Sebastian Szymański)
Michał Kopczyński grafika:zmiana.PNG (61' Guilherme)
grafika:zk.jpg Thibault Moulin
Vadis Odjidja-Ofoe
Miroslav Radović
Tomáš Necid grafika:zmiana.PNG (61' Kasper Hämäläinen)

Trener: Jacek Magiera
Wisła Kraków
Łukasz Załuska
Tomasz Cywka
Alan Uryga
Iván González
Maciej Sadlok
Patryk Małecki grafika:zmiana.PNG (90' Zdeněk Ondrášek)
Petar Brlek
Krzysztof Mączyński
Pol Llonch
Rafał Boguski grafika:zmiana.PNG (66' Jakub Bartosz)
Paweł Brożek grafika:zmiana.PNG (86' Mateusz Zachara)

Trener: Kiko Ramírez
Ławka rezerwowych: Michał Buchalik, Jakub Bartkowski,Semir Štilić, Matija Špičić

Kapitan: Paweł Brożek grafika:zmiana.PNG Krzysztof Mączyński

Bramki: 1-1 (0-0)
Posiadanie (w %): 62-38 (63-37)
Strzały: 21-12 (8-5)
Strzały celne: 5-5 (2-2)
Strzały niecelne: 14-6 (4-2)
Strzały zablokowane: 2-1 (2-1)
Rzuty rożne: 9-4 (2-0)
Faule: 18-10 (10-7)
Spalone: 1-2 (0-1)
Żółte kartki: 1-0 (0-0)
Czerwone kartki: 0-0

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Rundę finałową czas zacząć! Wisła rozpoczyna ją w Warszawie

System rozgrywek ESA37, który jedni kochają, a inni krytykują - to bez wątpienia dodatkowe emocje, a co za tym idzie rozrywka. Jako że rywalizacja piłkarzy jest niczym innym, jak właśnie rozrywką, więc bez wątpienia w tym względzie taka forma ligi sprawdza się w 100%. I dzięki niej zamiast po 30. kolejkach udać się na "piłkarskie wakacje" - czekać nas będzie dodatkowe siedem spotkań, po których dowiemy się po pierwsze czy Wisłę stać jeszcze w tym roku na niespodzianki oraz po drugie, czy rzeczywiście będziemy "czarnym koniem" finału ligi?

Po 30. kolejkach tabela w górnej jej części jest wyraźnie i dokładnie podzielona na pół. Pierwsze cztery drużyny, nawet po podziale punktów, mają sporą przewagę nad resztą stawki i walkę o mistrzostwo Polski oraz miejsca premiowane grą w europejskich pucharach rozstrzygnąć zamierzają między sobą. Pozostałe zaś cztery drużyny traktując jako jedynie "przystawkę do głównego dnia".

Pytanie wydaje się więc zasadne, kto z tej teoretycznie "gorszej czwórki" będzie w stanie najwięcej "namieszać" faworyzowanej czołówce. Oczywiście mocno chcielibyśmy, aby była to "Biała Gwiazda", której trener Kiko Ramírez wyraźnie stawia bardzo ambitne cele. Wiślacy włączyć mają się do walki o miejsce premiowane występami w europejskich pucharach, ale aby tak się stało - od początku rundy finałowej musimy regularnie punktować.

I na początek tej ambitnej batalii czeka nas bez wątpienia najtrudniejsze zadanie. Wiślacy grać będą na stadionie wicelidera po rundzie zasadniczej, którym jest warszawska Legia. Główny kandydat do mistrzostwa Polski nie może pozwolić sobie na jakąkolwiek stratę punktów, tym bardziej, że po piątkowych i sobotnich meczach 31. kolejki - i po wygranych Lecha i Lechii - warszawiacy przesunęli się na czwarte miejsce w tabeli. To oczywiście jest przy Łazienkowskiej nieakceptowalne i spodziewać się można, że warszawiacy będą chcieli jak najszybciej swoje miejsce poprawić. Mamy tutaj na myśli coś co na przedmeczowej konferencji prasowej było dość szeroko poruszane, a więc pierwsze fragmenty meczu. Gdy wiślacy zagrali w Warszawie poprzednio, bramkę stracili już w 11. minucie. I jak się później okazało - gol ten wystarczył Legii do zwycięstwa. Dziś Kiko Ramírez i jego piłkarze mocno pracować mają na to, aby przetrzymać spodziewaną ofensywę warszawskiego zespołu jak najdłużej. Czy to się uda? Zobaczymy.

Wiślaków czeka więc arcytrudne zadanie, tym bardziej, że z krakowskiego obozu docierają niekoniecznie optymistyczne wieści o tym, że znów przeciwko legionistom nie będziemy mogli zagrać w optymalnym składzie. Wisła ma być jednak w finale sezonu przede wszystkim kolektywem - i oby rzeczywiście tak było.

Nie pozostaje nam więc nic innego, jak mocno trzymać za naszych piłkarzy kciuki, bo każdy kibic "Białej Gwiazdy" ze szczególną satysfakcją oczekuje zawsze zdobywania punktów w takich meczach, jak ten, który zagramy dziś!

Do boju Wisełka!



Źródło: wislaportal.pl

Nie czekajmy dłużej na zwycięstwo przy Ł3!

Data publikacji: 30-04-2017 10:00


Punkty zostały podzielone, ale emocje wzrosną za to podwójnie. Dziś rozpoczyna się prawdziwa walka! Na dodatek na kibiców od razu czeka ciężka artyleria - mecz Wisły Kraków z Legią Warszawa, a więc klasyk, który od wielu lat rozgrzewa wszystkich fanów piłki w Polsce. Tak będzie również i tym razem!

Do końca sezonu pozostało już zaledwie siedem kolejek. Po podziale punktów Wisła traci do miejsca gwarantującego europejskie puchary tylko pięć oczek. Nie dziwią więc słowa Kiko Ramíreza, który przyznał, że właśnie dwie pierwsze potyczki będą kluczowe w kontekście walki o czołowe lokaty w lidze. Ale Legia też ma duże ambicje i z pewnością będzie chciała obronić tytuł zdobyty przed rokiem. Pomiędzy nią a pierwszą Jagiellonią dystans jest bardzo niewielki i przy korzystnym splocie okoliczności straty te mogą zostać odrobione już w niedzielnym starciu.

Napisać nowy rozdział

Można więc powiedzieć, że klasyk wrócił na salony i znowu będzie toczyć się o najwyższe cele. W historii zdarzało się bowiem, że stawką meczu było nawet mistrzostwo Polski.

Zresztą historia potyczek z Legią jest niezwykle bogata i dostarczyła wielu wspaniałych emocji. 30 kwietnia oba zespoły spotkają się ze sobą po raz 146, a więc wychodzi na to, że w lidze nie ma drugiej drużyny, z którą Biała Gwiazda mierzyła się częściej. Na szczęście lepszy bilans wciąż mają krakowianie, którzy zwyciężali 6 razy, 38-krotnie padł remis, a 51 razy wygrywali „Wojskowi”. Łazienkowska zawsze była jednak mało gościnna - Wiślacy na 74 możliwe zawody wygrali tylko 19.

Na Legię tylko z Brożkiem!

W dodatku należy wspomnieć, iż Wisła po raz ostatni zwyciężyła z warszawianami jeszcze w 2013 roku! Od tego czasu miewała lepsze i gorsze występy przeciwko zespołowi ze stolicy, ale nigdy nie zgarnęła pełnej puli. W 2013 roku też długo nie potrafiła znaleźć recepty na pokonanie bramkarza rywali, ale od czego ma się Pawła Brożka. „Brozio” to snajper, który wyjątkowo upodobał sobie Legię i zdobył przeciwko niej już 12 bramek (z czego aż 8 padło w Warszawie)! To również dzięki niemu ekipa z Reymonta wygrała po raz ostatni przy Łazienkowskiej. Miało to miejsce w 2010 roku, a hat-trick Brożka był po prostu potwierdzeniem, że to napastnik przez wielkie „N”.

W ostatnich spotkaniach nie mógł jednak wystąpić ze względu na kontuzje, co - jak przyznaje - było dla niego mocno frustrujące, bo właśnie te mecze wyzwalają w nim dodatkowe pokłady adrenaliny.

Również w marcowym starciu Biała Gwiazda musiała sobie radzić bez niego. Ostatecznie przegrała 0:1, ale stworzyła naprawdę niezłe widowisko. Teraz ma być jeszcze lepiej, bo - jak stwierdził Kiko Ramírez - wnioski zostały wyciągnięte, a otoczka będzie jeszcze lepsza niż ostatnio! Trenerze, trzymamy za słowo!

Początek meczu Legia Warszawa - Wisła Kraków dziś o godzinie 18.00

Michał Hardek

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Głowacki: Będziemy pisać historię

Data publikacji: 28-04-2017 14:00


W niedziele o godzinie 18.00 Wisła Kraków zagra w Warszawie z aktualnym mistrzem Polski - Legią. „Myślę, że dla każdego piłkarza gra z taką drużyną to ważne wydarzenie” - mówił podczas konferencji prasowej Arkadiusz Głowacki, kapitan Białej Gwiazdy.

„Chcemy dla Legii być groźniejsi niż podczas ostatniego spotkania. Wierzę, że uda nam się postawić im jeszcze bardziej, niż w trakcie marcowego starcia w Warszawie. Dla mnie każde kolejne spotkanie jest finałem” - stwierdził „Głowa”. Dodał również, że wraz z kolegami z każdym kolejnym meczem robią postępy. „Jesteśmy coraz bardziej pewni siebie, coraz bardziej świadomi swoich atutów i zespołowości. Przekonaliśmy się, że to może być naszą siłą i możemy na tym bazować”.

Inne nastawienie

Głowacki porównał atmosferę panującą obecnie w drużynie z tą, która dominowała w szatni rok temu, gdy Wisła znajdowała się w grupie spadkowej. „Jest spora różnica. Przede wszystkim odpada obawa o to, że można się potknąć w dwóch meczach i naprawdę mocno zaangażować w prawdziwą walkę o utrzymanie. Tu tej świadomości nie ma. To dla nas dobra sytuacja, bo nie mamy nic do stracenia”.

Kapitan Białej Gwiazdy opowiadał również o swoim indywidualnym nastawieniu przed niedzielnym starciem z warszawską Legią. „Lubię podchodzić do każdego meczu osobno. Wolę powiedzieć sobie, że to jest najważniejsze spotkanie i wyciągnąć z niego jak najwięcej. Może będziemy usatysfakcjonowani z remisu, może uda nam się wygrać. Musimy zrobić coś, żeby wypaść jak najlepiej. Pamiętam ostatnie starcie przy Łazienkowskiej. Reszta się nie liczy. To jest najważniejsze spotkanie i sądzę, że nie ma sensu zastanawiać się, czy mamy lepszą, czy gorszą serię. Będziemy na nowo pisać historię” - podsumował wiślacki obrońca.

Wisła jest najważniejsza

Defensor z uśmiechem odpowiedział na pytanie kibica Białej Gwiazdy zadane w ramach akcji „Kto pyta, nie błądzi”, które dotyczyło kariery trenerskiej obecnego kapitana Wisły Kraków. „Trochę za daleko wybiegamy w przyszłość. Akademia to jedno, a praca w klubie to drugie. Dla mnie najważniejsze jest to, co jest tu i teraz, czyli gra dla Wisły i jak najlepsze przygotowanie się do każdego meczu. Nie myślę o roli trenera” - zakończył „Głowa”.

Angelika Stankowska

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Kiko Ramírez przed meczem z Legią: - Stawiamy na kolektyw

- Jeśli chodzi o sytuację zdrowotną, to zmagamy się z typowymi drobnymi trudnościami, które w przeciągu tygodnia się pojawiają. Musimy poczekać do jutra, żeby realnie powiedzieć, czy kogoś w Warszawie może zabraknąć. Co do kwestii sportowych, to jesteśmy w decydującej fazie sezonu i nikt, ani my, ani Legia, nie możemy sobie pozwolić na "luksus porażki". Nikt nie może przegrać, więc czeka nas na pewno intensywne i ciekawe spotkanie - powiedział na konferencji prasowej przed meczem wyjazdowym z Legią Warszawa, trener "Białej Gwiazdy", Kiko Ramírez.

- W trakcie tego tygodnia pracowaliśmy nad tymi elementami, które poprzednio okazały się niewystarczające do wywalczenia w Warszawie punktów. Zdajemy sobie sprawę, że będzie to innego typu mecz, będzie miał swoją specyfikę, bo nikt nie może sobie pozwolić na porażkę. Będzie więc nieco inaczej i nad tym pracowaliśmy - dodał Hiszpan.

Dziennikarze obecni na konferencji prasowej zwrócili Ramírezowi uwagę na to, co nie udało się Wiśle przy okazji poprzedniego meczu w Warszawie, kiedy to już w początkowej fazie spotkania straciliśmy bramkę, a której to nie udało nam się już później odrobić.

- Legia ma intensywne początki, dysponują w swoim zespole bardzo dużą jakością, więc to jest ten czas, który poniekąd trzeba przetrwać, a wszystko co uda się w nim ugrać, będzie tylko na naszą korzyść. Jeśli z tym początkowym okresem meczu sobie poradzimy, to później powinno nam być o tyle łatwiej - przyznał trener Wisły.

- Stawiamy na kolektyw i na to, aby wszyscy wspólnie walczyli o jak najlepszy wynik, a dokładniej o nasz cel, jakim jest wygranie wszystkich kolejnych meczów - dodał mocno i dobitnie Ramírez. - Ze względu na to, że Legia ma zawodników o takich, a nie innych umiejętnościach indywidualnych, musimy się jej przeciwstawić na poziomie kolektywu - mówił trener.

Oczywiście nie mogło zabraknąć także odniesień do poprzedniego występu naszego zespołu, który był bardzo słaby i przyniósł nam niespodziewaną porażkę z zespołem Górnika Łęczna.

- Szczegółowo przeanalizowaliśmy to spotkanie. Mówię o tym publicznie, że za takie mecze, za takie wyniki, odpowiadam ja - jako trener. Taki mecz nie może się już powtórzyć, ale my skupiamy się na tym co jest teraz. Mieliśmy słabszy dzień, rywal to wykorzystał, a w tej chwili szukamy rozwiązań, które mają nam pozwolić rozegrać kolejne dobre spotkanie i osiągnąć korzystny wynik w Warszawie - zakończył Kiko Ramírez.



Źródło: wislaportal.pl


Relacje z meczu

Piękna walka i punkt!

Data publikacji: 30-04-2017 20:05


Wielki mecz w Warszawie zakończony. Wisła po dzielnym boju zremisowała z Legią 1:1 (0:0), zdobywając cenny punkt, a obecnym mistrzom Polski zabierając dwa. Gola dla Białej Gwiazdy zdobył z rzutu karnego Petar Brlek, a na kwadrans przed końcem wyrównał Artur Jędrzejczyk.


W hicie 31. kolejki Ekstraklasy Wisła po raz kolejny zawitała do Warszawy, by zmierzyć się ze stołeczną Legią. Półtora miesiąca po porażce 0:1 przyszedł czas, by odgryźć się odwiecznym rywalom. Co ciekawe, dokładnie 18 lat temu Biała Gwiazda pokonała przy Łazienkowskiej Legionistów 2:1 po dwóch trafieniach Radosława Kałużnego. Powtórkę podopieczni Kiko Ramíreza braliby w ciemno.

Od początku na Legię!

Wiślacy od pierwszych minut przystąpili bez respektu wobec wyżej plasującej się w lidze drużyny. Efektem tego były dwa strzały aktywnego Krzysztofa Mączyńskiego - pierwszy zablokowali obrońcy, a drugi złapał Arkadiusz Malarz. Pierwsze dziesięć minut należało do Wisły, która była blisko również po tym, jak futbolówkę w polu karnym opanował Brożek. Kapitan Białej Gwiazdy szukał jeszcze Rafała Boguskiego, lecz ten wbiegł o tempo za szybko i akcję przerwali gospodarze. Na atak Legionistów trzeba było czekać do 17. minuty, gdy po rzucie rożnym z ok. 15 metrów uderzał Nagy. Piłkę pewnie złapał Załuska. Bramkarz Wisły nie musiał interweniować cztery minuty później, po tym jak Nečid czubkiem buta zmieniał tor lotu piłki. Sytuacyjny strzał Czecha nieznacznie minął bramkę Białej Gwiazdy.

W odpowiedzi na uderzenie z ok. 20 metrów zdecydował się Llonch, lecz po raz kolejny piłka zanim trafiła w ręce Malarza, straciła impet, odbijając się od jednego z defensorów Legii. Kilkanaście minut później kluczową interwencją popisał się Alan Uryga, który przeciął podanie na 5. metr do jednego z gospodarzy po niekonwencjonalnie rozegranym kornerze. W 40. minucie Wisłę uratował Załuska, który pewnie obronił strzał zza pola karnego Thibaulta Moulina. Dwie minuty później dwójkową akcję rozegrali Boguski i Brożek, a strzał tego drugiego zatrzepotał na bocznej siatce. Była to ostatnia godna odnotowania akcja pierwszej części spotkania, a do drugiej obie ekipy przystąpiły w takim samym zestawieniu personalnym.

Pero i gol!

Legia od początku drugiej połowy zaczęła wyżej podchodzić do Wiślaków, co pomogło im w stworzeniu kilku sytuacji podbramkowych. Najlepszą z nich miał Odjidja-Ofoe, który w 50. minucie kropnął równie mocno, co niecelnie. Riposta Białej Gwiazdy mogła przynieść jej prowadzenie. W polu karnym Legii odnalazł się Alan Uryga, który złożył się do główki niczym rasowy napastnik. Defensorowi Wisły zabrakło centymetrów, by piłka zatrzepotała w okienku bramki Arkadiusza Malarza. Chwilę później Moulin zrewanżował się Wiśle bombą z dystansu, która nieznacznie minęła słupek bramki Załuski.

Co nie udało się Legii, powiodło się Białej Gwieździe! W 59. minucie w polu karnym Brożek zmienił tempo w sposób profesorski i dał się ściąć Dąbrowskiemu. Sędzia Stefański wskazał na „wapno”, a pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Petar Brlek, który strzelił w przeciwległy róg do tego, który wybrał Malarz. Chorwat niecały kwadrans potem popisał się mierzonym uderzeniem zza pola karnego. Było niesamowicie blisko podwyższenia prowadzenia, lecz tym razem genialnie interweniował Malarz. Riposta Legii okazała się zabójcza - niepokryty w polu karnym Artur Jędrzejczyk głową pokonał Łukasza Załuskę. Tuż po stracie gola Wiślacy popełnili jeden z pierwszych błędów, który mógł kosztować utratę kolejnego trafienia. Na szczęście dla Białej Gwiazdy stuprocentową sytuację zmarnował Hämäläinen.

Stan przedzawałowy - zażegnany!

W 83. minucie Wiślacy wyprowadzili podręcznikową kontrę. Bartosz świetnym krosem uruchomił Brożka, któremu zabrakło nieco siły. Choć Legia miała pod koniec optyczną przewagę, to Biała Gwiazda stwarzała sobie lepsze sytuacje. Najpierw Małecki kropnął w bliższy róg, ale czujny był Malarz. Już w doliczonym czasie gry Łukasz Załuska trzykrotnie uchronił Wisłę przed porażką, interweniując raz poza polem karnym, raz po bombie Odjidjy-Ofoe, a już w ostatniej akcji meczu po „centrostrzale” z rzutu rożnego. Wisła tym samym wywozi ze stolicy cenny punkt, a Legionistom oddala się pozycja lidera. „Gdy nie da się wygrać, trzeba zremisować” - to piłkarskie porzekadło pewnie jeszcze wiele razy padnie w pomeczowych analizach!

Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:1 (0:0)

0:1 Brlek 59’

1:1 Jędrzejczyk 74’

Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Pazdan, Dąbrowski, Hloušek - Radović, Kopczyński (61’ Guilherme), Odjidja-Ofoe, Moulin, Nagy (72’ Szymański) - Nečid (61’ Hämäläinen)

Wisła: Załuska - Cywka, González, Uryga, Sadlok - Boguski (66’ Bartosz), Brlek, Llonch, Mączyński, Małecki (89’ Ondrašek) - Brożek

Żółta kartka: Moulin

Sędziował: Daniel Stefański z Bydgoszczy

Widzów: 22 239

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Remis w klasyku. Legia - Wisła 1-1

Piłkarze krakowskiej Wisły rozgrywali dziś przy Łazienkowskiej bardzo dobre zawody i po bramce z rzutu karnego, którą zdobył Petar Brlek, prowadziliśmy od 58. minuty 1-0. Tego jakże korzystnego wyniku nie udało nam się jednak utrzymać, bo na kwadrans przed końcem wyrównał Artur Jędrzejczyk - i całe spotkanie zakończyło się remisem 1-1. Fani "Białej Gwiazdy" i tak mogą mieć jednak dziś sporo powodów do zadowolenia, bo wiślacy bez wątpienia utarli faworytowi "nosa"!

Wisła nie ma ostatnio szczęścia do tego, aby zagrać z Legią w optymalnym składzie. W marcu radzić musieliśmy sobie przy Łazienkowskiej bez Pawła Brożka i Zdenka Ondráška, tym razem zabrakło kontuzjowanego Arkadiusza Głowackiego. Bez względu jednak na to, i tak jak można się było spodziewać, wiślacy rozpoczęli to spotkanie spokojnie, wyraźnie cofnięci, ale z dobrym pressingiem, co przynosiło nam sporo odzyskanych piłek i prób kontrataków. Mimo więc tego, że to Legia stroną przeważającą, to groźniej na początku zawodów było pod bramką gospodarzy. W 5. minucie dobrą piłkę w polu karnym dostał bowiem Paweł Brożek, ale stojąc tyłem do bramki nie odwrócił się, próbował odgrywać, ale zrobił to niedokładnie, choć i tak wszystko zakończył jeszcze zablokowany strzał Krzysztofa Mączyńskiego. I to właśnie "Mąka" wystąpił też w roli głównej w minucie 9., kiedy to celnie przymierzył z rzutu wolnego, ale Arkadiusz Malarz nie dał się zaskoczyć. Na pewno odnotować trzeba też akcję Wisły z minuty 14. Najpierw bowiem ładnie Miroslava Radovicia ograł Tomasz Cywka, a następnie prawdziwą "karuzelę" Adamowi Hlouškowi zrobił Patryk Małecki, ale do jego dogrania wzdłuż bramki nikt nie doszedł.

W końcu groźniej atakować zaczęła też Legia, ale po rzucie rożnym z 17. minuty Łukasz Załuska nie miał kłopotów z wyłapaniem uderzenia Dominika Nagy'ego, a cztery minuty później tak jak futbolówka szczęśliwie trafiła pod nogi Tomáša Necida, tak ten szczęśliwie - z kolei dla nas - czeski napastnik Legii źle w nią trafił i dobra okazja gospodarzy przepadła. Nie udały się też dwie kolejne akcje Wisły, bo w 25. minucie strzał Pola Lloncha został zablokowany, a w 29. minucie po świetnym długim podaniu od Petara Brleka, Brożek nie zdołał opanować piłki w polu karnym Legii.

W 38. minucie mogło być już jednak 1-0 dla gospodarzy. Ładnie na skrzydle włączył się bowiem do akcji Hloušek, dograł do środka do Necida, ale ten ponownie skiksował, bo w futbolówkę w ogóle nie trafił. Tę przejęli jeszcze wprawdzie legioniści, ale uderzenie z dystansu Thibaulta Moulin pewnie wyłapał Załuska.

I choć w samej końcówce pierwszej połowy przewagę wciąż miała Legia, która zaliczała przy okazji kilka groźnych dośrodkowań ze stałych fragmentów gry, to Wisła też przeprowadziła ciekawą akcję. W 41. minucie Rafał Boguski dobrze odszukał Brożka, ale nasz napastnik trafił tylko w boczną siatkę i do przerwy było 0-0.

Drugą połowę wiślacy rozpoczynają odważniej, szybko kartkę za wyjście z kontratakiem w wykonaniu Brleka "łapie" Moulin, ale najważniejsze jest to, że nasi piłkarze są zdecydowanie bardziej aktywni i widać, że próbują zagrać ofensywniej. Nie zmienia to jednak faktu, że po przerwie pierwsi groźniej zaatakowali gospodarze. Tyle tylko, że strzał Vadisa Odjidji-Ofoe przeleciał ponad naszą bramką. Wisła odpowiedziała na to jeszcze groźniej, bo w 53. minucie tylko centymetrów zabrakło Alanowi Urydze, aby po dośrodkowaniu Lloncha pokonać Malarza. Futbolówka po uderzeniu głową naszego obrońcy tylko o centymetry przeleciała ponad bramką Legii. Po kolejnych dwóch minutach znów było jednak groźnie po drugiej stronie. Odjidja-Ofoe wycofał przed pole karne do Moulina, ale ten uderzył tyleż mocno, co niecelnie.

W 57. minucie Wisła zrobiła już wszystko tak, jak należało. Brlek znów posłał długą piłkę do Brożka, a ten przyjął ją w polu karnym gospodarzy, po czym został "wycięty" przez Macieja Dąbrowskiego i sędzia Daniel Stefański nie miał wyjścia, musiał wskazać na "jedenastkę". Do ustawionej na "wapnie" futbolówki podszedł Brlek i pewnym uderzeniem pokonał Malarza. A to oznaczało, że Wisła prowadziła przy Łazienkowskiej 1-0!

Oczywiście po stracie gola do jeszcze śmielszych ataków ruszyła Legia, którą trener Jacek Magiera szybko odmienić chciał dwoma ofensywnymi zmianami. I już w 65. minucie mogło to przynieść gospodarzom sukces, bo najpierw na szarżę zdecydował się pierwszy z rezerwowych, a więc Guilherme, ale świetnie zablokował go Iván González. Legia miała jeszcze rzut rożny i po nim strzał głową oddał drugi z "rezerwistów, Kasper Hämäläinen, ale tym razem Fin w roli snajpera się nie popisał. Zaraz zaś potem zakotłowało się pod bramką Legii, bo Brożek o mały włos nie wykorzystał błędu Michała Pazdana i Malarza.

W 71. minucie wiślacy znów pokazali się ze świetnej strony, bo po dwójkowej akcji z Brożkiem świetnie sprzed pola karnego uderzył Brlek, ale Malarz spisał się równie dobrze i mieliśmy tylko rzut rożny.

Niestety dobrego wyniku nie udało nam się utrzymać. W 75. minucie świetnie w pole karne wrzucił bowiem piłkę Hloušek, a do główki wyszedł Artur Jędrzejczyk i było 1-1. Co więcej Legia poszła za ciosem i już minutę później wręcz powinna prowadzić, bo w kapitalnej sytuacji znalazł się po stracie Mączyńskiego Hämäläinen, tyle że Fin tylko obił górną część naszej poprzeczki!

W kolejnych minutach wciąż groźniejsza była Legia i w 81. minucie w świetnej sytuacji znalazł się, po ograniu Gonzáleza, Radović, ale jego próbę podania do środka kapitalnie zablokował Uryga! Wiślacy odpowiedzieli na to w minucie 84., kiedy to świetnie do Brożka wrzucił Jakub Bartosz, tyle że strzał "Brozia" nie mógł zaskoczyć Malarza.

Mieliśmy więc kolejne minuty z akcjami w stylu bokserskiego "cioc za cios", bo znów groźnie było pod naszą bramką. W 85. minucie Odjidja-Ofoe odszukał bowiem trzeciego z rezerwowych Legii, Sebastiana Szymańskiego, a ten pomylił się nieznacznie! Wisła znów jednak odpowiedziała, ale Malarz na róg sparował strzał Małeckiego, a po nim nie dał się pokonać po strzale wprowadzonego chwilę wcześniej Mateusza Zachary.

Legia ruszyła jeszcze przed doliczonym czasem gry do jeszcze jednego ataku i w 89. minucie Załuska musiał się wykazać parując strzał Odjidji-Ofoe.

Ostatecznie całość zakończyła się więc remisem, bo choć Legia starała się jeszcze coś zdziałać, to Wisła nie dała się już zaskoczyć. Z podział punktów więcej powodów do zadowolenia może mieć "Biała Gwiazda", bo wyjazdowy punkt przy Łazienkowskiej ma bez wątpienia swój specyficzny smak. Tym bardziej, że dla warszawskiego zespołu taki wynik to bez wątpienia porażka, bo już na starcie finałowej rozgrywki o mistrzostwo Polski stawia legionistów w o wiele gorszej sytuacji, niż jeszcze tydzień temu.



Źródło: wislaportal.pl


Minuta po minucie

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Kiko Ramírez: - Jestem zadowolony z meczu i gry, ale nie z remisu

- Ocena tego spotkania jest bardzo pozytywna. To był poprawny mecz w naszym wykonaniu. Włożyliśmy w niego sporo wysiłku i pracy. Chcieliśmy postawić na to spotkanie "na nogi" Arkadiusza Głowackiego, jego problemy pojawiły się pod koniec tygodnia, ale to nam się nie udało - powiedział po remisie 1-1 na Łazienkowskiej, trener krakowskiej Wisły, Kiko Ramírez.

- Nie wiemy kiedy Arkadiusz Głowacki wróci, jest to problem mięśniowy. Potwierdzi nam to najbliższy tydzień, musimy poczekać na szczegółowe diagnozy - powiedział o swoim kontuzjowanym obrońcy trener.

- Jestem zadowolony z meczu, z naszej gry, natomiast z remisu trudno być zadowolonym, bo przez dłuższy czas mieliśmy trzy punkty, mieliśmy też sytuacje na to, aby zwyciężyć - zakończył opiekun zespołu "Białej Gwiazdy".


Dodał: Kamil

Źródło: wislaportal.pl

Magiera: Wisła była dobrze zorganizowana

Data publikacji: 30-04-2017 20:26


„Uważam, że druga połowa była lepsza niż pierwsza. Mamy punkt i walczymy dalej” - podsumował krótko zremisowany domowy mecz z Wisłą Kraków Jacek Magiera, trener Legii Warszawa.

„Trzeba powiedzieć, że zespół Wisły w pierwszej połowie był bardzo dobrze zorganizowany. Wyszedł zupełnie innym ustawieniem niż wcześniej, zagęścili środek boiska i mieliśmy problemy ze stwarzaniem sobie sytuacji, choć dwie-trzy były. Zabrakło takiego zachłannego wejścia w pole karne” - diagnozował opiekun miejscowych.

„Dlaczego nie wygrywacie?” - pytają dziennikarze

Dziennikarze z Warszawy nie mogli pogodzić się z brakiem zwycięstwa i pytali… dlaczego Legia nie zwycięża u siebie? „Chcemy tutaj wygrywać, ale mistrzostwo Polski zdobywa się zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Dzisiaj mamy trzy punkty straty do lidera, mamy jeszcze sześć kolejek. Walczymy. I tyle”.

„Punkt zdobyty czy stracony? Nie odpowiem na to. Mamy punkt. Nie udało się wygrać, ale pochwalę drużynę za to, że w drugiej połowie walczyła do końca. Niewiele brakowało do bramki na 2:1. Ale nie lubię gdybania. W ostatnich minutach zdecydowanie zdominowaliśmy Wisłę i zabrakło precyzji” - żałował Magiera.

Damian Juszczyk

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl


Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Boguski: Będziemy grali o zwycięstwo

Data publikacji: 30-04-2017 21:19


Biała Gwiazda zremisowała z Legią Warszawa w swoim pierwszym spotkaniu grupy mistrzowskiej obecnego sezonu Lotto Ekstraklasy. „Mieliśmy strategię na dziś. Przez długi czas była skuteczna” - mówił po meczu Rafał Boguski, pomocnik krakowskiej Wisły.

„Legia długo nie mogła stworzyć żadnej sytuacji. Choć zdobyliśmy bramkę, to można powiedzieć, ze jest pewien niedosyt. Warszawiacy też stworzyli sobie parę sytuacji w drugiej połowie” - mówił po spotkaniu „Boguś”. Dodał również, że według niego kilka kontrataków mogło zakończyć się golem. „Gdybyśmy strzelili na 2:0 to byłoby łatwiej. Legia cały czas dążyła do zmiany rezultatu. Jednak to już historia, dopisujemy 1 punkt i czekamy na kolejny mecz” - stwierdził po niedzielnym starciu.

Walka trwa

Wiślacki pomocnik zapytany o swoją niemoc strzelecką w ostatnich spotkaniach tylko się uśmiechnął. „Chciałbym strzelić bramkę, ale nic na siłę. Nie myślę o tym nocami, podchodzę do tego spokojnie. Dobrze byłoby, gdyby coś wpadło, ale najważniejsze jest to, żebyśmy zdobywali punkty”.

Boguski opowiadał również o nastawieniu drużyny przed kolejnymi starciami w Lotto Ekstraklasie. „Będziemy grali w każdym meczu o zwycięstwo. To jest najważniejsze. Nie można zbyt daleko wybiegać w przyszłość. Na razie będziemy grać z Lechią u siebie w bezpośrednim pojedynku. Zrobimy wszystko, by zdobyć trzy punkty”.

Przyjemność grania

„Boguś” z optymizmem podchodzi do następnych ligowych spotkań, w których zapowiada bramki oraz walkę o wygraną. „To bardzo fajne i prestiżowe mecze. Przyjemnie jest grać o zwycięstwo w każdym starciu w górnej ósemce, zwłaszcza że stadiony na pewno będą pełne, a atmosfera wspaniała” - podsumował Wiślak.

Angelika Stankowska

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Uryga: Czujemy niedosyt

Data publikacji: 30-04-2017 21:27


„Prowadziliśmy 1:0 i mieliśmy sytuacje, aby podwyższyć ten rezultat. Jestem pewny, że gdyby udało nam się zdobyć drugą bramkę, zdołalibyśmy utrzymać prowadzenie do końca. Remis na Łazienkowskiej nie jest jednak złym wynikiem i musimy ten rezultat uszanować. Cieszymy się, że zdobyliśmy cenny punkt” - powiedział Alan Uryga po zremisowanym 1:1 spotkaniu wyjazdowym z Legią Warszawa.

Defensor Białej Gwiazdy mógł wpisać się na listę strzelców w drugiej części meczu i tym samym zdobyć pierwszego gola w rozgrywkach Lotto Ekstraklasy. „Bardzo żałuję tej sytuacji. Gdybym dał radę strzelić premierową bramkę w starciu na Łazienkowskiej, która dałaby nam prowadzenie, byłbym bardzo szczęśliwy. Nie myślę jednak o tym, że nadal czekam na pierwszego gola w Ekstraklasie. Jestem zawodnikiem defensywnym i głównie na tej pracy się skupiam”.

Godny zastępca kapitana

„Arek cały tydzień trenował na siłowni i miałem gdzieś z tyłu głowy myśl, że mogę wskoczyć do pierwszej jedenastki. Decyzję o tym, że zagram usłyszałem dopiero wczoraj” - przyznał 22-latek zapytany o to, kiedy dowiedział się od Kiko Ramíreza, że wystąpi w niedzielnej potyczce od początku.

Uryga przez cały mecz imponował dużym spokojem oraz popisał się wieloma pewnymi interwencjami w defensywie. Czy wychowanek Białej Gwiazdy jest zadowolony ze swojej postawy? „Pozycja stopera jest bardzo newralgiczna. Brakowało mi ostatnio minut na boisku i kiedy wróciłem do pierwszego składu po dłuższej przerwie, czułem się trochę jak debiutant i nie grałem zbyt pewnie. Z każdym kolejnym meczem jest jednak lepiej. Cieszę się, że dzisiaj nie zawiodłem drużyny i zagrałem na dobrym poziomie”.

Odrobić straty

„Przed nami teraz rywalizacja u siebie z Lechią Gdańsk. Nie przegraliśmy przy Reymonta od sierpnia, a rywale na wyjazdach nie zachwycają. Nie chcę niczego deklarować, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by zdobyć cenne trzy punkty i zmniejszyć stratę do miejsca premiowanego awansem do gry w europejskich pucharach. Przed nami świetna okazja ku temu i zrobimy wszystko, by ją wykorzystać” - zakończył defensor wiślackiej drużyny zapytany o najbliższe ligowe starcie z ekipą Biało-Zielonych.

Sebastian Kaniewski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Cywka: Bierzemy remis z pokorą i niedosytem

Data publikacji: 30-04-2017 21:34


Wisła Kraków po heroicznym boju zremisowała na wyjeździe z Legią Warszawa 1:1. Pełne dziewięćdziesiąt minut rozegrał Tomasz Cywka, który był pewnym punktem defensywy Białej Gwiazdy. Oto, co po spotkaniu powiedział wiślacki obrońca.

„Szkoda, że nie udało się upilnować tej wygranej. Na pewno jest lekki niedosyt. Mieliśmy na dziś bardzo dobry plan taktyczny, który wykonaliśmy. Zwłaszcza w pierwszej połowie Legia nie miała zbyt czystych sytuacji. W drugiej części to my jeszcze bardziej staraliśmy się je tworzyć, potem wykorzystaliśmy rzut karny. I tylko szkoda, że nie dotrzymaliśmy tego do końca” - żałował nieco po meczu „Cywa”.

Czuć walkę o stawkę!

„Pod koniec gospodarze też stworzyli sobie parę sytuacji. Oczywiście, też mieliśmy trochę szczęścia, że nie straciliśmy drugiego gola. Bierzemy ten remis zarówno z pokorą, jak i z niedosytem” - przyznał 28-latek.

Wisła pokazała, że w górnej ósemce nie jest przypadkiem. „Chcemy wygrywać. Nie jesteśmy zadowoleni tylko z tego, że jesteśmy w grupie mistrzowskiej. Nie o to chodzi, by dograć ten sezon do końca. Walczymy o punkty, by skończyć na jak najwyższym miejscu w lidze. Odczuwalna jest presja sportowa” - stwierdził prawy obrońca. „Gdybyśmy nie grali o stawkę, to spotkanie na pewno by tak nie wyglądało”.

Z optymizmem przed Lechią

Wisła co prawda straciła punkty do Lechii, ale trudno po tak dobrej potyczce krakowian nie myśleć o czymś więcej niż tylko o piątym miejscu. „Mamy przed sobą sześć meczów do końca rundy, w tym bezpośredni, o tak zwane sześć punktów. Co więcej, rozegramy go przed własną publicznością i wierzę, że od niego rozpocznie się nasze zmniejszanie straty do pierwszej czwórki. To dzisiejsze starcie może nas tylko nastroić optymistycznie” - zakończył Tomasz Cywka. Trudno o lepsze zaproszenie na stadion przy Reymonta w najbliższą sobotę!

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Brlek: Nie miałem żadnych obaw!

Data publikacji: 30-04-2017 21:41


Dzięki niemu kibice Legii przy Łazienkowskiej całkowicie zamarli. Natomiast sam Petar Brlek pokazał, że ma nerwy ze stali i drużyna może na niego liczyć w trudnym momencie. Ostatecznie jego bramka nie zapewniła Wiśle trzech punktów, ale pomocnik Białej Gwiazdy i tak uważa, że on i jego koledzy rozegrali bardzo dobre zawody. Trudno się z tym nie zgodzić!

Chorwacki pomocnik żałuje oczywiście, że gościom nie udało się zgarnąć pełnej puli, lecz cieszy się, że Wisła potrafiła postawić się mistrzowi kraju. „Spodziewaliśmy się tego, że będzie to trudny i intensywny mecz, ale chcieliśmy zdobyć trzy punkty. Od początku narzuciliśmy nasze warunki gry - rywale nie mieli właściwie żadnej sytuacji w pierwszych dwudziestu minutach. W drugiej połowie po bramce trochę się cofnęliśmy, Legia narzuciła wysoki pressing, ale my kontrowaliśmy i przez to nadal mieliśmy sytuacje, które mogliśmy zamienić na gola. To nie jest znakomity wynik, choć oczywiście też korzystny i musimy go szanować” - uważa Petar Brlek.

Pewność siebie!

Po straconej bramce rozwścieczona ekipa gospodarzy ruszyła do ataku. Z kolei Biała Gwiazda trochę za bardzo cofnęła się do defensywy. Wiślak podkreśla jednak, że nawet wtedy krakowianie potrafili zagrozić bramce strzeżonej przez Arkadiusza Malarza. „Nie wiem dlaczego aż tak cofnęliśmy się po tym wydarzeniu. Prawdopodobnie po prostu przez to, że Legia mocno naciskała. Natomiast nie uważam, żebyśmy stracili kontrolę nad wydarzeniami na murawie - wciąż kreowaliśmy ciekawe akcje. Może powinniśmy być trochę bardziej pod piłką? Ale nie chcę narzekać - rozegraliśmy dobre zawody”.

Korzystny wynik był możliwy głównie dzięki niezwykłemu spokojowi Brleka. Ofensywny pomocnik nie miał żadnych oporów, żeby zbliżyć się do piłki i umieścić ją w siatce. „Właściwie nie miałem obaw przed podejściem do rzutu karnego. W ostatnim czasie chybiłem tylko raz z jedenastu metrów, więc byłem pewny siebie. Na murawie czułem się tego dnia pewnie” - wyjaśnia jeden z bohaterów potyczki przy Łazienkowskiej.

Wielogodzinna analiza

Ale cieszy nie tylko jeden punkt. W niedzielę Wiślacy przede wszystkim pokazali, że potrafią uczyć się na błędach i że drużyna nadal się rozwija. „Myślę, że trochę zmieniliśmy taktykę, wyciągnęliśmy wnioski. Na pewno pomógł nam również fakt, iż to my pierwsi trafiliśmy do siatki. Poświęciliśmy wiele dni na analizę tego przeciwnika i to przyniosło pozytywne rezultaty. Oni przecież też popełniają błędy”.

„Nadal patrzymy od meczu do meczu - nie wybiegamy zbyt daleko w przyszłość, nie chcemy jakoś za bardzo koncentrować się na rywalach. Jesteśmy w czołowej ósemce i po prostu musimy pokazywać jakość w każdym starciu. Pamiętam ostatnią potyczkę, wygraliśmy 3:0. To będzie inne spotkanie, ale pokażemy, że nikt nie może przyjechać do Krakowa i ot tak zdobyć trzy punkty” - podkreśla na koniec zdobywca gola, który jednocześnie zachęca wszystkich, by pomogli zespołowi w walce przeciwko gdańszczanom (6 maja o 20.30).

Michał Hardek

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Paweł Brożek: - Pracowaliśmy całą drużyną bardzo mocno

- Wiedzieliśmy, że boczni obrońcy Legii stwarzają bardzo duże zagrożenie pod bramkami rywala, więc nie do końca zrealizowaliśmy nasz plan. Wrzutka Hlouška i bramka Jędrzejczyka. Tu zabrakło chyba koncentracji - powiedział po meczu na Łazienkowskiej i remisie tam 1-1, napastnik krakowskiej Wisły, Paweł Brożek.

- Po meczu w Łęcznej wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Graliśmy wtedy o dwa punkty, których nie udało się zdobyć. Teraz zagramy z Lechią i jeśli wygramy, to dalej będziemy mogli myśleć o grze w pucharach. Będziemy robić wszystko, aby tak się stało - przyznał Brożek.

- Pracowaliśmy całą drużyną bardzo mocno w obronie i wydaje mi się, że w pewnym momencie też musieliśmy trochę się cofnąć, żeby zebrać siły i odpocząć. Próbowaliśmy grać z Legią w piłkę i wydaje mi się, że były momenty, żeby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl

Małecki: Byliśmy lepszą drużyną

Data publikacji: 01-05-2017 11:30


Mimo niezłej gry i wielkiego wysiłku włożonego w mecz przeciwko Legii, Patryk Małecki był bardzo niezadowolony. Wiślacki skrzydłowy uważa, że Biała Gwiazda powinna wygrać w Warszawie i rozpocząć pościg za Lechią Gdańsk w ligowej tabeli.

„Szkoda tej straconej bramki, bo wydaje mi się, że byliśmy lepszą drużyną. Myślę więc, że możemy mówić o sporym niedosycie” - stwierdził Małecki, który pod koniec spotkania został zmieniony przez Zdenka Ondráška.

Plan? Zdobyć trzy punkty!

Zawodnik uważa, że drużyna była dobrze przygotowana, zwłaszcza w aspekcie taktycznym. „Przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo. Trener nakreślił nam bardzo precyzyjny plan na to spotkanie. Pracowaliśmy nad nim przez cały tydzień i chcieliśmy wykonać go w meczu. Dlatego, mimo że mamy jeden punkt to nie jesteśmy zadowoleni” - przekonywał rozczarowany „Mały”.

Rzeczywiście - dobra gra to jedno, ale fakty są brutalne. Okazuje się, że po tej kolejce Biała Gwiazda traci już siedem oczek do Lechii. Piłkarze przekonują jednak, że taką stratę da się odrobić. „Zostało sześć kolejek i w każdym starciu na pewno będziemy walczyć o pełną pulę. Teraz czeka nas bezpośrednia potyczka z Lechią Gdańsk na własnym stadionie i musimy po prostu zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby odrobić część straty”.

Michał Hardek

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Sadlok: Jesteśmy marką, która i ze stolicy chce wywieźć zwycięstwo

Data publikacji: 01-05-2017 14:00


Wisła jako jedyny zespół z dolnej części grupy mistrzowskiej w tej serii gier urwała punkt wyżej notowanym w tabeli ekipom. Remis z Legią na wyjeździe przed pierwszym gwizdkiem sędziego Daniela Stefańskiego być może brany byłby w ciemno, jednak z perspektywy gry można mówić o lekkim niedosycie. Takiego zdania jest Maciej Sadlok - lewy obrońca Białej Gwiazdy.

27-latek wrócił po pauzie za nadmiar żółtych kartek i od razu musiał stawiać czoła zawsze groźnym Legionistom. „Każdy z nas głęboko wierzył, że jest szansa na to, by po siedmiu latach odczarować Łazienkowską. Rzadko się zdarza, żeby goście wywozili z Warszawy trzy punkty. My byliśmy naprawdę blisko i trochę tego szkoda” - podsumował spotkanie powoływany do reprezentacji obrońca.

Do końca!

„Chwała drużynie, że postawiliśmy na grę w piłkę. Nie jest to w Warszawie takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Odpieraliśmy ataki gospodarzy tak, jak tylko mogliśmy i ile sił mieliśmy, ale często zdarza się jednak, że ekipa, która zawzięcie atakuje - a tak było w przypadku Legii - w końcu dopina swego” - przyznał „Sado”.

Wisła co prawda w bieżącej kolejce straciła dystans do pierwszej czwórki, ale Maciej Sadlok zachowuje spokój. „Z perspektywy całego sezonu nikt nie spodziewał się, że po tylu perturbacjach będziemy na tym miejscu w tabeli. Sukcesem jest pozycja w ósemce, o którą walczyliśmy do końca. Wiadomo, jaki był dla nas początek rozgrywek. Wszystko, co najgorsze już za nami i znowu stajemy się marką, która również na Łazienkowską może przyjeżdżać po trzy punkty”.

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Podsumowanie 31. kolejki LOTTO Ekstraklasy

Hitem 31. kolejki było spotkanie wiceliderującej Legii z krakowską Wisłą. No i potyczka ta dostarczyła sporo emocji, przy czym fanom zespołu z Warszawy wyłącznie negatywnych. Legionistom - jako jedynym z czołowej czwórki - nie udało się bowiem wygrać i już na starcie finałowej batalii główny kandydat do tytułu stracił dwa cenne punkty, bo mecz zakończył się remisem 1-1. Na pozycji lidera pozostała Jagiellonia, która pokonała 1-0 Pogoń. W dole tabeli milowy krok w kierunku utrzymania zrobili łęcznianie, którzy wygrali 2-0 we Wrocławiu.

Piątek, 28 kwietnia:

Arka Gdynia 1-1 Piast Gliwice

1-0 Mateusz Szwoch (9. k.)

1-1 Maciej Jankowski (88.)

Z jednej strony Arka znów może "pluć sobie w brodę", bo bardzo długo w tym meczu prowadziła i po raz drugi z rzędu wygraną gdynianie stracili w samej końcówce. Do tego w tym spotkaniu ostatni kwadrans grali z przewagą jednego zawodnika. Z drugiej zaś strony - to Piast był stroną przeważająca, to Piast "prowadził grę", ale też największe zagrożenie stwarzał niepewnie interweniujący golkiper gospodarzy, Pāvels Šteinbors. Przy bramce Macieja Jankowskiego nie miał jednak nic do powiedzenia i przyznać trzeba, że tak jest jednak bardziej "sprawiedliwie", bo gliwiczanie na porażkę w Gdynie nie zasłużyli.

Lech Poznań 3-2 Korona Kielce

1-0 Darko Jevtić (17.)

1-1 Mateusz Możdżeń (21.)

2-1 Marcin Robak (42. k.)

2-2 Jacek Kiełb (45. k.)

3-2 Marcin Robak (80. k.)

Grający na luzie, bo bez jakiejkolwiek presji kielczanie, sprawili faworytowi z Poznania mnóstwo problemów. To goście więcej i celniej strzelali, to zresztą oni potrafili w pierwszej połowie błyskawicznie odpowiadać na każdą bramkę zdecydowanego faworyta tej konfrontacji. Po przerwie Lech miotał się w swoich kolejnych nieudanych akcjach, z kolei kontrataki Korony o mały włos nie przyniosły im sukcesu. Jak choćby na niewiele ponad kwadrans przed końcem, gdy tylko nieznacznie pomylił się Palanca. Ostatecznie o wszystkim przesądziły indywidualności. Na przebój poszedł Darko Jevtić, a sędzia Szymon Marciniak podyktował trzecią w tym meczu "jedenastkę". Niektórzy pewnie stwierdzą, że mocno problematyczną, ale że tej nie zmarnował Marcin Robak, więc mocno szczęśliwie komplet punktów został w Poznaniu.

Sobota, 29 kwietnia:

Wisła Płock 1-1 Ruch Chorzów

1-0 José Kanté (50. k.)

1-1 Jakub Arak (75.)

Niezwykle cenny może być to punkt dla "Niebieskich", tym bardziej, że bliżej wygranej byli w tym meczu gospodarze, którzy przede wszystkim w 77. minucie nie wykorzystali rzutu karnego, bo strzał Giorgiego Merebaszwiliego obronił Libor Hrdlička. Wprawdzie mimo remisu po tej kolejce Ruch spadł w tabeli na pozycję spadkową, ale różnice punktowe w dole stawki są wciąż minimalne. Debiut Krzysztofa Warzychy, jako trenera "Niebieskich", wypada więc szczęśliwie, a na pewno po raz kolejny spore rozczarowanie musi panować w ekipie z Płocka, która po tym jak nie udało jej się awansować do "ósemki" będzie bez wątpienia chciała jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie. Taką jednak nieskutecznością, jak w tym spotkaniu, szybko to nie nastąpi.

Śląsk Wrocław 0-2 Górnik Łęczna

0-1 Bartosz Śpiączka (35.) 0-2 Grzegorz Bonin (59.)


Podbudowani wygraną przed tygodniem z "Białą Gwiazdą" piłkarze Franciszka Smudy ewidentnie "poszli za ciosem" i we Wrocławiu dopisali do swojego dorobku drugie z rzędu zwycięstwo, które ma dla nich ogromną wartość. Górnik był bowiem "czerwoną latarnią" ligi nieprzerwalnie od 22. kolejki, a teraz zdecydowanie odbija się od dna. Wygrana zespołu z Lubelszczyzny ze Śląskiem jest zresztą w pełni zasłużona i teraz to wrocławianom zdecydowanie bardziej zagląda w oczy widmo spadku.

Lechia Gdańsk 2-0 Bruk-Bet Termalica Nieciecza

1-0 Lukáš Haraslín (3.)

2-0 Marco Paixão (53.)

Gdańszczanie bardzo poważnie podeszli do tego spotkania, szybko "otworzyli" zresztą wynik i pewnie dopisali do swojego dorobku niezwykle cenne dla siebie trzy punkty. Lechia goni dzięki nim czołówkę i udanie odpowiada na pełną pulę, którą wywalczył w piątek Lech. Niecieczanie oczywiście starali się coś w tym spotkaniu zdziałać, ale piłkarska jakość była w tej potyczce zdecydowanie po stronie gospodarzy.

Niedziela, 30 kwietnia:

Jagiellonia Białystok 1-0 Pogoń Szczecin

1-0 Cillian Sheridan (33.)

Presja w tym spotkaniu była bez wątpienia po stronie gospodarzy, ale dzięki trafieniu niezawodnego Cilliana Sheridana "Jaga" wygrała to wyrównane spotkanie i zachowała pozycję lidera Ekstraklasy. Goście wprawdzie starali się odrobić stratę, ale nie znaleźli sposobu na dobrze broniącego Mariána Kelemena.

Legia Warszawa 1-1 WISŁA KRAKÓW

0-1 Petar Brlek (58. k.)

1-1 Artur Jędrzejczyk (75.)

Przed meczem trener Kiko Ramírez mówił, że Wisła tworzyć ma kolektyw i okazało się, że założenie Hiszpana w pełni sprawdziło się na murawie stadionu Legii. Wiślacy długimi minutami grali z żelazną konsekwencją, choć przyznać trzeba, że gdyby w pierwszej połowie lepiej celowniki ustawione mieli Dominik Nagy, a przede wszystkim Tomáš Necid - być może mówilibyśmy inaczej. Legioniści swoich okazji jednak nie wykorzystali, a przy pierwszej poważniejszej udało się to Wiśle, która wyszła na prowadzenie po bramce z "jedenastki" Petara Brleka. I choć wiślakom ostatecznie nie udało się utrzymać tego prowadzenia i po ostatnim gwizdku mogli czuć niedosyt, to gdyby lepiej uderzył Kasper Hämäläinen - pewnie byłby on jeszcze większy. To wszystko jednak "gdybanie", bo końcowy wynik to podział punktów, a najważniejsze jest to, że wiślacy udowodnili, że bynajmniej nie są jeszcze na wakacjach.

Poniedziałek, 1 maja:

Zagłębie Lubin 2-2 Cracovia

0-1 Mateusz Szczepaniak (32.)

0-2 Krzysztof Piątek (39.)

1-2 Martin Nešpor (90.)

2-2 Ľubomír Guldan (90.)

W niewiarygodny sposób "Pasy" straciły w tym meczu wydawało się pewny komplet punktów. Goście aż do 90. minuty prowadzili różnicą dwóch bramek, ale dekoncentracja w samej końcówce pozbawiła ich pewnych wydawało się punktów! A te pozwoliłyby "Pasom" poważnie odskoczyć od dołu ligowej stawki. Jedno zaś "oczko" oznacza, że względny "spokój" ma nadal Zagłębie. To uciekło bowiem "spod stryczka", bo długimi minutami nic nie wskazywało na to, że lubinianie będą w stanie cokolwiek zdziałać. Zwłaszcza po pierwszej kuriozalnej bramce. Ostatecznie wszystko skończyło się jednak dla gospodarzy happy-endem.


Źródło: wislaportal.pl

Ranking wyjazdowy:

Za nami kolejny wyjazd do Warszawy na którym stawiliśmy się w 406 osób.

Po raz kolejni najliczniejsi okazali się kibice z Nowej Huty !

TOP 5 Osiedli /Fan-Clubów z wyjazdu do Warszawy

1. Nowa Huta - 35 osób

2. Bochnia - 24 osób

3. Skawina - 20 osób

4. Olkusz - 18 osób

5. Gdów/Dobczyce - 17 osób

Niewielkie różnice powodują niemałe zamieszanie w konkursie , większość ma jeszcze szanse aby znaleźć się na podium i wygrać nagrody. Najbliższy wyjazd odbędzie się 13 maja, kiedy to wyruszymy do Białegostoku. Już teraz mobilizujcie się w fan-clubach i na osiedlach aby powalczyć do końca !


Źródło:SKWK


Video:


Galeria sportowa

Galeria kibicowska: