2017.05.03 Ślęza Wrocław - Wisła Can-Pack Kraków 80:53

Z Historia Wisły

2017.05.03, Ekstraklasa, finał, 5 mecz, Wrocław, Hala AWF, 16:15, środa
Ślęza Wrocław 80:53 Wisła Can-Pack Kraków
I: 30:22
II: 14:7
III: 20:14
IV: 16:10
Sędziowie:
Piotr Pastusiak, Dariusz Zapolski, Marcin Koralewski
Komisarz: Zbigniew Szpilewski Widzów:
Ślęza Wrocław:
Marissa Kastanek 24, Agnieszka Kaczmarczyk 17 (2x3), Sharnee Zoll-Norman 12,
Kourtney Treffers 8, Nikki Greene 7, Zuzanna Sklepowicz 6, Magdalena Koperwaas 6,
Kateryna Rymarenko 0, Agnieszka Skobel 0, Agnieszka Majewska 0, Sylwia Siemienas 0, Małorzata Zuchora 0
Trener:
Arkadiusz Rusin

Wisła Can-Pack Kraków:
Hind Ben Abdelkader 15 (3x3), Ewelina Kobryn 12,
Meighan Simmons 7, Agnieszka Szott-Hejmej 7, Vanessa Gidden 6 (6 zb.), Ziomara Morrison 4, Claudia Pop 2,
Olivia Szumełda-Krzycka 0, Sandra Ygueravide 0, Magdalena Ziętara 0
DNP: Magdalena Puter, Małgorzata Misiuk
Trener:
José Ignacio Hernández



Spis treści

Relacje z meczu

Zadecydował własny parkiet. Ślęza mistrzem, Wisła Can-Pack tym razem druga

Koszykarkom Wisły Can-Pack nie udało się po raz czwarty z rzędu wywalczyć tytułu mistrzyń Polski. W finałowej batalii sezonu 2016/2017, pomiędzy wiślaczkami i Ślęzą Wrocław, zadecydowały bowiem mecze rozgrywane na własnym parkiecie. We Wrocławiu wygrywała Ślęza, w Krakowie Wisła Can-Pack - i niestety dla nas decydujące spotkanie rozegraliśmy na wyjeździe, przegrywając je wysoko, bo aż 53-80. Dla klubu z Wrocławia to drugie w historii mistrzostwo Polski, na które czekano tam dokładnie 30 lat.

Potwierdziła się dla nas niestety specyfika tych finałów, w których wygrywał tylko gospodarz. Wiślaczki po dwóch porażkach w pierwszych meczach finału, rozegranych we Wrocławiu, w spotkaniach w Krakowie doprowadziły do wyrównania rywalizacji, bo po czterech potyczkach było 2-2 - i wszyscy mieliśmy prawo liczyć, że na tej fali nasze koszykarki pójdą za ciosem i zwyciężą po raz trzeci z rzędu... Niestety tak się nie stało.

Wiślaczki prowadziły bowiem tylko na samym początku, 3-0 po inauguracyjnej skutecznej akcji "dwa plus jeden" Eweliny Kobryn oraz 5-3, gdy trafiła Meighan Simmons, a także 7-6, gdy znów zapunktowała Kobryn. Od tego momentu skuteczniejszą koszykówkę prezentowały gospodynie, które po trafieniu Agnieszki Kaczmarczyk na 7-8 swojego prowadzenia już nie oddały. Ślęza zaliczyła bowiem dziewięciopunktową serię (7-15), którą przerwały wprawdzie Simmons oraz "trójką" Hind Ben Abdelkader, co sprawiło, że przegrywaliśmy tylko 15-17, ale końcówka pierwszej kwarty należała do Ślęzy. Wrocławianki dwukrotnie za sprawą Kaczmarczyk oraz raz po rzucie Marissy Kastanek dziurawiły nasz kosz "trójkami", co sprawiło, że po dziesięciu minutach przegrywaliśmy 22-30.

Dobra pierwsza kwarta nakręciła bez dwóch zdań gospodynie na kolejne fragmenty meczu, tym bardziej, że skuteczniejsza gra Ślęzy, przy słabej dziś defensywie Wisły, sprawiała że przewaga wrocławskiego zespołu rosła. Niestety podobnie jak końcówkę pierwszej kwarty, nasze koszykarki "zawaliły" też końcówkę drugiej, którą celną "trójką" podsumowała Kastanek, a po której przegrywaliśmy aż 29-44!

Oczywiście nie takie straty w koszykówce udawało się odrabiać, ale nie wiślaczkom i nie tym razem. W połowie trzeciej kwarty Ślęza uciekła nam już na ponad 20 punktów, bo po trafieniu Sharnee Zoll przegrywaliśmy aż 36-57 i wtedy w szansę w kolejne mistrzostwo dla Wisły Can-Pack przestali już chyba wierzyć nawet Ci najwierniejsi kibice. Tym bardziej, że nasza gra wciąż się nie układała.

Ostatecznie wiślaczki smutno kończą finałową rywalizację ze Ślęzą, bo przegrywamy bardzo wysoko, różnicą aż 27 punktów.

We Wrocławiu mogą się więc cieszyć z mistrzostwa, a my - mimo wszystko - także mamy powody do zadowolenia. Wisła Can-Pack po raz siódmy z rzędu grała bowiem w wielkim finale polskiej ligi i bilans tych występów to pięć tytułów mistrzowskich oraz dwa wicemistrzostwa. I to bez wątpienia również należy docenić.

Sezon 2016/2017 kończymy więc z jednym trofeum, którym jest Puchar Polski. Dokładamy do tego wicemistrzostwo oraz ćwierćfinał FIBA EuroCup.



Źródło: wislaportal.pl

Detronizacja i pożegnania

Dodano: 2017-05-08 08:13:27

Marco / nowe-refleksje.blogspot.com


W Święto Konstytucji 3 Maja w hali AWF we Wrocławiu powody do wielkiej fety miały koszykarki miejscowej Ślęzy wraz ze swoimi sympatykami. Po raz drugi w historii klubu sięgnęły po tytuł mistrzowski, w 30. rocznicę premierowego triumfu.

Zawodniczki Wisły Can-Pack musiały zatem oddać dzierżoną nieprzerwanie przez 3 lata koronę. Cóż, tak musiało być, skoro w najważniejszym meczu sezonu zaprezentowały się wyjątkowo słabo, nie mając jakichkolwiek szans w starciu z naładowanymi energią i niesionymi głośnym dopingiem wrocławiankami. Licznie przybyli z Krakowa kibice mieli prawo poczuć zawód ich postawą. Patrząc na całokształt, wiślaczki nie pokazały formy uprawniającej do zdobycia złota po raz dwudziesty szósty. To zespół ze stolicy Dolnego Śląska okazał się najbardziej stabilny, zgrany, poukładany, ambitny, dążący do wytyczonego celu. Ostatnie spotkanie było taką swoistą kwintesencją wydarzeń, jakie rozegrały się w trakcie poprzednich siedmiu miesięcy zmagań w Basket Lidze Kobiet.

Z jednej strony optymalna dyspozycja podopiecznych Arkadiusza Rusina, z drugiej chaos ekipy prowadzonej ostatni raz przez Jose Hernandeza. Toczona w dość szybkim tempie pierwsza kwarta to ofensywny popis gospodyń, które zdobyły aż 30 pkt. Świadczy to jednoznacznie negatywnie o defensywie krakowianek. Ich dorobek w tej fazie zawodów (22 pkt) wydaje się być przyzwoity, ale trudno pochwalić je za zespołowość. W pierwszej połowie jedynie trzy koszykarki punktowały z gry - Ewelina Kobryn, Hind Ben Abdelkader i Meighan Simmons. Od początku kompletnie zawodziła Vanessa Gidden, która zaprezentowała się o kilka klas gorzej niż w dwóch poprzednich potyczkach. W obronie nie pierwszy już raz najsłabszym ogniwem była Kobryn, dzięki czemu trafiała Agnieszka Kaczmarczyk (17 pkt w całym spotkaniu). Jeśli do tego dodać, że po słabszych weekendowych występach odrodziła się Marissa Kastanek (ogółem 24 pkt), a znakomicie w roli liderki spisywała się bezcenna dla Ślęzy Sharnee Zoll, która zaliczyła triple-double (12 pkt, 14 asyst, 10 zbiórek) i zasłużenie została wybrana MVP serii finałowej, przebieg boiskowych wydarzeń nie stanowił zaskoczenia. Tym bardziej, że Wiśle Can-Pack nie pomógł - a wręcz pogorszył sprawę - powrót Sandry Ygueravide po urazie odniesionym w drugim meczu finałowym. Niczego sensownego nie wniosły również pozostałe zmienniczki. W poczynaniach poszczególnych zawodniczek i zespołu jako całości brak było determinacji i wiary w powodzenie, tak widocznej w sobotę i niedzielę w hali przy ul. Reymonta 22. Podsumowaniem przewagi drużyny w żółtych koszulkach było trafienie zza linii 675 cm w wykonaniu Kastanek tuż przed końcem drugiej ćwiartki, po bezmyślnie i zbyt szybko (mogły grać do końcowej syreny) rozegranej akcji wiślaczek.

Wynik 44:29 do przerwy oznaczał, że po zmianie stron team spod Wawelu, chcąc jeszcze mieć jakiekolwiek szanse na obronę tytułu, musiałby rzucić na szalę dosłownie wszystko, co najlepsze. Tak się jednak nie stało. Już pierwsze akcje pokazały, że Kobryn i spółka nie mają recepty na zniwelowanie strat i coraz bardziej godziły się ze swoim losem. Wrocławianki z zimną krwią dokonywały dalszej egzekucji, wobec czego druga połowa nie przyniosła jakichkolwiek emocji. Ostateczny rezultat, czyli 80:53, mówi wszystko...

Zanim w pękającej w szwach hali AWF wybuchła prawdziwa euforia związana z celebrowaniem mistrzostwa wywalczonego przez drużynę prowadzoną przez trenera Rusina, nastąpiła dekoracja srebrnych medalistek. Kibice Wisły podziękowali zawodniczkom i trenerom za wysiłek włożony w cały sezon.


Nie ukrywam, że droga powrotna do Krakowa nie była dla mnie łatwa, podobnie jak wielu innych sympatyków "Białej Gwiazdy". Cóż, taki jest sport - raz się wygrywa, innym razem trzeba zejść z boiska pokonanym. Bez wątpienia ostatnie siedem miesięcy zostanie zapamiętanych przez wszystkich śledzących poczynania wiślackich koszykarek jako obfitujące w szereg komplikacji. Zauważył to Hernandez, w jednej z wypowiedzi już po powrocie z Wrocławia stwierdzając wprost, że zakończony właśnie sezon był najtrudniejszym z sześciu, jakie spędził pod Wawelem. Hiszpański trener nie uchyla się od odpowiedzialności za niezrealizowanie najważniejszego celu, wskazując na swoją winę w budowie składu. Taka samokrytyka nie jest często spotykana w jego branży. Hernandez podkreśla, że mocno dające o sobie znać kontuzje nie mogą usprawiedliwiać bardzo nierównej gry jego ekipy. Od siebie dodam, że na pewno sporo kosztowały go problemy związane z okiełznaniem indywidualnej gry i podejściem mentalnym kilku pań. Z tego powodu ciężko było stworzyć tak dobrze rozumiejącą się i dążącą w jednym kierunku grupę zawodniczek, jak miało to miejsce w decydujących bojach sezonu 2015/2016.

O tym, że Hernandez odejdzie, mówiło się nieoficjalnie już od kilku tygodni. Uwzględniając różne okoliczności, chyba nie było innej opcji. Hiszpanowi przydałby się jakiś odpoczynek od ławki trenerskiej, aby nabrał nieco dystansu. Widać, że ostatnie miesiące były dla niego dość stresujące. W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować Jose za pracę w Wiśle, osiągnięte sukcesy oraz dostarczenie wielu emocji i pozytywnych wrażeń. Teraz nie udało się, ale swojego zdania nie zmienię - to znakomity szkoleniowiec, co jeszcze nieraz udowodni.

Kto będzie jego następcą? Klub zapowiedział, że informacja na ten temat ma być znana już dosłownie za kilkanaście godzin. Nieoficjalnie mówi się o Krzysztofie Szewczyku, który przez poprzednie trzy sezony prowadził Pszczółkę Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin. (w sobotę 6 maja przed południem klub wydał oficjalny komunikat - Krzysztof Szewczyk będzie trenerem Wisły Can-Pack w sezonie 2017/2018. Asystentem pozostanie Jordi Aragones.)

W zasadzie pewne jest rozstanie z prawie wszystkimi koszykarkami zagranicznymi. Klub chciałby zatrzymać Ben Abdelkader, która z zagranicznego zaciągu zaprezentowała się najkorzystniej, ale 22-letnia rozgrywająca nie może narzekać na brak ofert. Odejście Hind byłoby sporą stratą, biorąc pod uwagę jej duży talent i chęć do pracy. Belgijka może zajść naprawdę wysoko w europejskiej koszykówce.

Odnośnie Polek - przesądzone jest pożegnanie z trapioną kontuzjami Małgorzatą Misiuk oraz mającą za sobą niezły sezon Agnieszką Szott-Hejmej. Wydaje się, że władzom klubu powinno zależeń na pozostaniu Kobryn i Magdaleny Ziętary. Nieznana jest przyszłość Olivii Szumełdy-Krzyckiej.

Warto kilka słów poświęcić Szott-Hejmej. Kapitan Wisły Can-Pack mocno odczuła nagonkę medialną na swoją osobę po meczu nr 4. Wówczas prasa i media społecznościowe (zwłaszcza sympatyzujące ze Ślęzą) zrobiły wiele, aby bardzo zasłużona dla polskiego basketu zawodniczka została uznana za "aktorkę", rzekomo nieuczciwymi sposobami wymuszającą przewinienia rywalek. Niestety, swoją cegiełkę dorzuciła tutaj swoim wpisem na Twitterze prezes wrocławskiego klubu, Katarzyna Ziobro-Franczak. Tego rodzaju postawa osoby pełniącej tak ważną funkcję nie powinna mieć miejsca... Dziękuję Agnieszce za te cztery lata w koszulce z Białą Gwiazdą i włożony wysiłek. Wiem, iż czuła się w Wiśle bardzo dobrze i żałuje, że stosunkowo późno tutaj trafiła. Oby zwyciężyła miłość do koszykówki i to nie był jeszcze koniec jej kariery.

Zmiany kadrowe już następują, nie tylko w szeregach 25-krotnych mistrzyń Polski. Ogłaszanie kolejnych nazwisk to kwestia najbliższych dni i tygodni. A ja postaram się wkrótce nieco podsumować sezon 2016/2017.

PAWEŁ


Źródło: wislalive.pl

Galeria