2017.05.06 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 0:1

Z Historia Wisły

2017.05.06, Ekstraklasa, 32. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana,
20:30, sobota, 14°C
Wisła Kraków 0:1 (0:0) Lechia Gdańsk
widzów: 16.021
sędzia: Paweł Gil z Lublina.
Bramki
0:1 58' Lukáš Haraslín
Wisła Kraków
Łukasz Załuska
grafika:zk.jpg 47' grafika:zk.jpg 50' grafika:cz.jpg Tomasz Cywka
grafika:zk.jpg Arkadiusz Głowacki
Iván González
grafika:zk.jpg Maciej Sadlok
Rafał Boguski grafika:zmiana.PNG (53' Jakub Bartkowski)
Krzysztof Mączyński
Pol Llonch
Petar Brlek
Patryk Małecki grafika:zmiana.PNG (69' grafika:zk.jpg Jakub Bartosz)
Paweł Brożek grafika:zmiana.PNG (66' Mateusz Zachara)

Trener: grafika:cz.jpg 90' Kiko Ramírez
Lechia Gdańsk
Dušan Kuciak
Lukáš Haraslín grafika:zmiana.PNG (76' Paweł Stolarski)
Rafał Janicki grafika:zk.jpg
Mario Maloča grafika:zk.jpg
Jakub Wawrzyniak
Flávio Paixão
Simeon Sławczew grafika:zk.jpg grafika:zmiana.PNG (62' Grzegorz Kuświk)
Ariel Borysiuk
Rafał Wolski
Sławomir Peszko
Marco Paixão grafika:zmiana.PNG (69' João Nunes)

Trener: Piotr Nowak

Ławka rezerwowych: Michał Buchalik, Alan Uryga, Zdeněk Ondrášek, Semir Štilić

Kapitan: Arkadiusz Głowacki

Bramki: 0-1 (0-0)
Posiadanie (w %): 43-57 (43-57)
Strzały: 6-12 (0-9)
Strzały celne: 3-5 (0-4)
Strzały niecelne: 3-3 (0-2)
Strzały zablokowane: 0-4 (0-3)
Rzuty rożne: 4-3 (0-3)
Faule: 19-10 (9-4)
Spalone: 2-3 (1-1)
Żółte kartki: 5-3 (0-0)
Czerwone kartki: 1-0

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.



Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Wszystkie siły na Lechię!

Data publikacji: 04-05-2017 14:18


Piłkarze Białej Gwiazdy intensywnie przygotowują się do sobotniego meczu ligowego z drużyną Lechii Gdańsk. Dzisiaj jednak nie wszyscy zawodnicy wybiegli na murawę szlifować umiejętności stricte piłkarskie.


Trening rozpoczął się od krótkiej rozgrzewki przeprowadzonej przez Jordiego Jódara. Osobno przygotowywali się bramkarze, którzy wykonywali różne ćwiczenia pod okiem Artura Łaciaka. Wraz z pierwszą drużyną trenował Kacper Chorążka, na co dzień występujący w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów.

Kapitan w pełni sił

Po rozgrzewce zawodnicy zostali podzieleni na dwa zespoły. Szlifowali dośrodkowywanie piłki w pole karne i skuteczne wykańczanie sytuacji podbramkowych. W tej dziedzinie brylował Hugo Vidémont, który często precyzyjnymi uderzeniami pakował futbolówkę do siatki.

Wraz z ekipą trenował nieobecny podczas ostatniego spotkania z Legią Warszawa Arkadiusz Głowacki. Kapitan Białej Gwiazdy jest już w pełni sił i będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu na zbliżające się starcie z Lechią Gdańsk.

Wykorzystać słabsze strony Biało-Zielonych

„Po każdym meczu wyciągamy wnioski i wiemy już, czego zabrakło nam w Warszawie, by zdobyć komplet punktów. W tym momencie dla drużyny najważniejsza jest indywidualizacja obciążeń treningowych. Ci, którzy ostatnio grali więcej, dostali dzisiaj czas na regenerację i pracowali na siłowni. Pozostali ćwiczyli na murawie i przygotowywali dyspozycję na najbliższe tygodnie” - powiedział Mariusz Kondak, wiślacki analityk.

„Lechia to drużyna bardzo podobna do Legii Warszawa, oczywiście zachowując odpowiednie proporcje. Mają po swojej stronie dużo jakości. Ich szczególnie mocną stroną jest gra w ataku. Mamy świadomość ich atutów, ale znamy też ich wady i zawodnicy są tego świadomi. Chcemy je wykorzystać i zwyciężyć na własnym stadionie” - dodał były trener m.in. Chojniczanki Chojnice.

Mecz Wisły Kraków z Lechią Gdańsk odbędzie się już w najbliższą sobotę o 20.30 przy R22. W ostatniej rywalizacji rozgrywanej między tymi drużynami na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana piłkarze Białej Gwiazdy wygrali 3:0. Czy teraz uda im się powtórzyć ten rezultat? Na pewno nikt z Wiślaków nie pogardziłby powtórzeniem tamtego scenariusza!

Sebastian Kaniewski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

Podtrzymać domową serię!

Data publikacji: 06-05-2017 09:00


W sobotę Wisła Kraków stanie przed szansą podtrzymania wspaniałej serii domowych meczów bez porażki. Tym razem zadanie będzie jednak wyjątkowo trudne, bo Lechia Gdańsk to ekipa mocna, naszpikowana gwiazdami, a do tego mająca duży apetyt na europejskie puchary. Jest tylko jedno „ale”. Otóż podopieczni Piotra Nowaka przyjadą na wyjątkowo niegościnny stadion, na którym przyjezdni ostatni raz wyszarpali trzy oczka w sierpniu poprzedniego roku. Poza tym Wisła też chce pokazać się w Europie!

Oba zespoły przystąpią do rywalizacji w całkiem niezłych nastrojach. Krakowianie zaprezentowali się z bardzo dobrej strony w spotkaniu przeciwko Legii Warszawa i wyrwali punkt wciąż aktualnym mistrzom kraju. Natomiast Lechia gładko pokonała Bruk-Bet Termalikę 2:0 i nadal traci niewiele do lidera rozgrywek. Do tego powiększyła przewagę nad Białą Gwiazdą do siedmiu punktów. Wydawałoby się więc, że znajduje się w znakomitej sytuacji i że Wisła tym samym stoi nieco na straconej pozycji. Ale nic bardziej mylnego!

Trzy wyjątki od reguły

Historia spotkań i statystyki dotyczące bezpośrednich starć zdecydowanie należą do drużyny z Reymonta. Już w pierwszym, epokowym meczu pod Wawelem (1949 rok) gospodarze - po bramkach Józefa Kohuta i Kazimierza Cisowskiego - gładko ograli gdańszczan 4:0. Od tego czasu Wiślacy dali się pokonać u siebie ekipie z Trójmiasta tylko 3 razy. Natomiast wygrali aż 15-krotnie, zdobywając przy okazji niemal dwa razy więcej goli niż Lechiści (68:38).

Na korzyść Białej Gwiazdy przemawia też fakt, iż w XXI wieku Lechia zdołała zwyciężyć przy R22 w lidze tylko raz - w 2011 roku - dzięki trafieniu Piotra Wiśniewskiego. Teraz o przełamanie tej passy może być tym trudniej, że Wisła nadal chce śrubować serię spotkań bez porażki, a poza tym piłkarze trenera Nowaka mają ogromny problem z grą na wyjazdach. Przed własną publicznością zbieranie punktów idzie im zdecydowanie łatwiej - są nawet najskuteczniejszą drużyną w lidze pod tym względem. Ale w delegacjach rzeczywistość często bywa brutalna. Lechia ostatni raz zgarnęła komplet punktów na obcym terenie w listopadzie ubiegłego roku!

Skuteczni bliźniacy

Wisła nie może jednak spuścić gardy, ponieważ w szeregach rywala jest dwóch zawodników, którzy w tym sezonie wielokrotnie potrafili wyczarować coś z niczego. Mowa oczywiście o braciach Paixao. Portugalczycy w bieżących rozgrywkach zdobyli już łącznie 21 bramek i z pewnością do końca będą chcieli bić się o koronę króla strzelców. Na razie, dzięki trafieniu w Niecieczy, bliżej tego celu jest Marco. I być może byłby jeszcze bliżej, gdyby nie zepsuł rzutu karnego podczas poprzedniej, grudniowej potyczki Wisła - Lechia. Zresztą potyczki bardzo udanej dla gospodarzy. Biała Gwiazda po golach Arkadiusza Głowackiego, Rafała Boguskiego i Mateusza Zachary pokonała gości aż 3:0.

„Trójka” przy R22 to już taka mała tradycja w wykonaniu krakowian. I oby zdołali ją podtrzymać! W końcu taki zwyczaj trzeba pielęgnować, a walka o europejskie puchary - wbrew niektórym głosom - wcale nie jest skończona!

Początek starcia Wisły Kraków z Lechią Gdańsk już dziś o godzinie 20.30.

Michał Hardek

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Mecz prawdy! Wisła podejmuje Lechię

Nie ulega jakimkolwiek wątpliwościom, że cel jaki został postawiony przed piłkarzami "Białej Gwiazdy" będzie niezwykle trudny do zrealizowania. Tym bardziej po takim, a nie innym, rozstrzygnięciu finału Pucharu Polski. Wiślacy w sześciu ostatnich meczach sezonu mają powalczyć o miejsce premiowane grą w europejskich pucharach, a to oznacza, że muszą znaleźć się na ligowym podium. Matematycznie jest to oczywiście możliwe, ale oznacza też, że nasz zespół musiałby w praktyce wygrać każde ze spotkań do końca sezonu! A już na pewno to, które czeka nas dziś!

Do finałowej części rozgrywek Wisła przystępowała z piątego miejsca, aby więc wyprzedzić aż dwa zespoły, które są przed nami w tabeli, musimy nie tyle dogonić je zdobyczami punktowymi, co je "przegonić". Na dziś strata do trzeciej Legii oraz czwartej Lechii wynosi siedem punktów, a to oznacza, że wiślacy odrobić muszą do np. tej dwójki aż osiem oczek! Zadanie szalenie trudne, ale nie jest niemożliwe. Aby jednak w ogóle rozważać te "matematyczne zależności" podopieczni Kiko Ramíreza za odrabianie strat zabrać muszą się natychmiast. A okazja ku temu jest najlepsza z możliwych, bo czeka nas na naszym stadionie potyczka z rywalem, który w tabeli znajduje się bezpośrednio przed nami. I choć przed tygodniem za swój wygrany mecz przeciwko Bruk-Betowi Termalice Lechia - bo to o niej mowa - zebrała sporo pozytywnych ocen, to spotkanie to rozgrywała u siebie. W bieżącym zaś sezonie na wyjazdach gdańszczanie tracą co najmniej połowę ze swoich niewątpliwych atutów. Choć wręcz trudno w to uwierzyć, ale po raz ostatni Lechia w meczu wyjazdowym wygrała... 15 października ubiegłego roku, kiedy to pokonała 2-1 w Lubinie tamtejsze Zagłębie. Od tego momentu w delegacji zanotowała trzy remisy i aż pięć porażek, w tym na pewno mocno w Krakowie, ale i w Gdańsku, pamiętaną aż 0-3 przy Reymonta.

Lechia to niewątpliwie zespół, który ma wiele pozytywnych atutów. Jej ofensywa to kadrowo jedna z najlepszych grupa piłkarzy w naszej lidze. Zimą bez wątpienia wzmocniono także obsadę bramki, ale wyjazdowy styl gry "biało-zielonych" zmienia się niewiele, bo poza własnym stadionem Lechia niezmiennie traci punkty.

I na taki obrót sprawy niewątpliwie dziś liczymy. Z drugiej zaś strony w Gdańsku na pewno powtarzają sobie jak mantrę stwierdzenia, że każda seria kiedyś musi się skończyć... Oby jednak nie w Krakowie.

Zapowiada nam się bez wątpienia arcyciekawe spotkanie, bo obydwa zespoły mają swój cel i mają o co grać. Dlatego też gorąco Was na to sportowe widowisko zapraszamy! Dla jednych i drugich to bowiem taki tytułowy "mecz prawdy". Dla Wisły z zadaniem włączenia się jeszcze do walki o ligowe podium, a dla Lechii o to, aby móc wciąż marzyć nie tylko o europejskich pucharach, ale i o mistrzostwie!

Do zobaczenia na Reymonta!


Źródło: wislaportal.pl

Kolejny mecz o wszystko. Wisła vs Lechia

Dodano: 2017-05-06 12:13:02 (aktualizacja: 2017-05-07 15:36:19)

Norf / wislalive.pl

Przed nami drugie starcie w rundzie zasadniczej. Po zremisowanym boju w stolicy, przyszedł czas na domowy mecz z kolejnym zespołem aspirującym do tytułu, Lechią.

Arka zabrała miejsce

Gdańszczanie, dysponujący niesamowitym potencjałem, obecnie plasują się na 4. pozycji, z dorobkiem 30 pkt. Wisła z kolei zajmuje 5. lokatę, z 23 pkt. na koncie. Sytuację obu zespołów skomplikowało nieco zwycięstwo w finale PP Arki. Teraz aby zagwarantować sobie start w europejskich pucharach, trzeba zająć jedną z trzech pierwszych pozycji, a do tego jest kilku chętnych, w związku z czym, oba zespoły zagrają dziś o pełną pulę.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Zarówno Wisłę, jak i Lechię łączy wspólna cecha. Są to zespoły własnego boiska. Seria meczów bez przegranej BG przy R22 liczy już 12 ligowych gier, podczas gdy Lechiści ostatni raz w delegacji wygrali w październiku, w Lubinie. W sumie dzisiejsi goście mają na swoim koncie 4 wyjazdowe zwycięstwa. W pierwszym meczu rudny finałowej Biało-Zieloni gładko pokonali przed własną publicznością Termalicę 2:0. Na swoim stadionie idzie im znacznie lepiej, tam wygrywają niemal wszystko co się da. Z kolei dwa ostatnie spotkania BG, to dwa wyjazdy, z których udało się przywieźć zaledwie 1 punkt. Bardzo słabe spotkanie w Lublinie, zakończone porażką 1:3 i całkiem niezłe zawody w Warszawie, gdzie padł remis 1:1, mocno skomplikowały sytuację Wisły.

Wszystkie nogi na pokład

Do gry powraca dziś nasz kapitan - Arek Głowacki, dzięki czemu sytuacja kadrowa staje się bardzo komfortowa, gdyż Kiko Ramirez ma do dyspozycji wszystkich zawodników. W Lechii pod znakiem zapytania stoją występy poobijanych po meczu ze „Słoniami” Rafała Wolskiego i Milosa Krasicia, dwóch niezwykle istotnych zawodników środka pola. Na murawie zobaczymy zapewne najlepszych strzelców Biało-Zielonych, braci Paixao – Marco i Flavio, którzy zgromadzili na swoim koncie odpowiednio 11 i 10 trafień. Barwy Lechii reprezentuje trzech byłych Wiślaków. Są to Paweł Stolarski, który regularnie pojawia się w pierwszym składzie, Michał Chrapek, który od jakiegoś czasu nie łapie się nawet na ławkę rezerwowych i wspomniany wcześniej Rafał Wolski, zdecydowanie kluczowa postać w ostatnich meczach.

Byle nie do Krakowa

Historia ligowych starć Wisły z Lechią liczy 48 meczów.24 razy lepsza okazywała się BG, 14 Biało-Zieloni, a 10-krotnie rozstrzygnięcia nie poznaliśmy. W bramkach również lepsi są Krakowianie, w stosunku 80-47. W trwających rozgrywkach, w rundzie zasadniczej oba zespoły zastosowały się do zasady atutu własnego boiska. Najpierw Lechia zwyciężyła u siebie 3:1, a następnie w Krakowie, Wiślacy ograli przyjezdnych 3:0. R22 to wyjątkowo trudny teren dla Lechistów, którzy w lidze ostatni raz wygrali tu w 2011r. Było to również jedyne zwycięstwo Gdańszczan na tym stadionie w XXI wieku.

Sędzia też stosuje zasadę – wygrywa gospodarz

Rozjemcą dzisiejszego starcia będzie Paweł Gil. Doświadczony arbiter poprowadził tym sezonie 28 spotkań, w których pokazał 115 żółtych, 4 czerwone kartki i podyktował 12 rzutów karnych. Wiśle gwizdał w dwóch spotkaniach w Krakowie, w których poszło nam całkiem nieźle, gdyż wygraliśmy z Pogonią i zremisowaliśmy z Legią. Natomiast trzy wyjazdy, to trzy porażki, wszystkie po 0:1, kolejno z Ruchem, Śląskiem i znowu Legią. Gdańszczanie spotkali się z 41-latkiem tylko raz, przy okazji wygranego 3:2 meczu u siebie z Piastem. Lublinianin w przeszłości poprowadził dwa spotkania między tymi zespołami. Najpierw w 2011r. lepsza okazała się Lechia (wspomniane wcześniej ostatnie zwycięstwo przy R22) a następnie w 2014r. wtedy już pewne zwycięstwo 3:1 odniosła BG.

Tylko zwycięstwo!

Nie ulega wątpliwości, że czeka nas dziś bardzo ciekawe spotkanie. Oba zespoły prezentują ostatnio wysoką formę i oba zespoły nie maja nic do stracenia. Muszą bić się o jak najwyższe miejsce w tabeli. Trzeba powiedzieć, że naprzeciwko siebie stają dwaj bezpośredni rywale w walce o 3 lokatę, dającą udział w europejskich pucharach. Tylko zwycięstwo pozwoli BG myśleć jeszcze właśnie o tej pozycji. Historia, a także domowa dyspozycja może wskazywać Wisłę jako faworyta tego meczu, jednak Lechii w żadnym wypadku lekceważyć nie można. To drużyna z wielkimi piłkarzami, która niejednokrotnie prezentowała futbol na najwyższym poziomie. Pierwszy gwizdek arbitra o 20:30. Wszyscy na R22!


NORF


Źródło: wislalive.pl

Rafał Boguski: - Nie będzie ważne kto strzeli bramkę, ważne żebyśmy wygrali

- Przed czekającym nas meczem mamy świadomość, że Lechię na własnym stadionie pokonaliśmy. Strzeliłem bramkę Lechii nie tylko w meczu u nas, ale także w Gdańsku i chciałbym podtrzymać tę passę. Wychodząc jednak na boisko nie będzie ważne kto strzeli bramkę, ważne żebyśmy wygrali - mówił obecny na konferencji prasowej, przed meczem z Lechią Gdańsk, pomocnik krakowskiej Wisły, Rafał Boguski.

Między innymi po świetnej serii w listopadzie ubiegłego roku, kiedy to Boguski w dwóch kolejnych meczach przy Reymonta strzelił dwa hat-tricki - pozostaje on najlepszym strzelcem Wisły w bieżącym sezonie, z łącznie dziewięcioma bramkami na swoim koncie. To dla Boguskiego wyrównanie rekordu w Ekstraklasie, bo z taką zdobyczą kończył sezon 2008/2009, a także 2015/2016. Teraz ma on jednak wciąż szansę na poprawieniu tego dorobku.

- Chciałbym strzelić jak najwięcej goli. Na razie zatrzymałem się na dziewięciu, ale mam jeszcze kilka spotkań i chciałbym mieć dwucyfrową liczbę bramek w jednym sezonie, ale też nie mogę nakładać sobie presji, muszę podejść do tego spokojnie. Jeśli pojawi się okazja do strzelenia bramki, to chciałbym ją wykorzystać. W ostatnich spotkaniach miałem kilka okazji do zdobycia tego dziesiątego gola, ale niestety moja skuteczność nie była najlepsza. Muszę podejść spokojnie do następnej sytuacji i ją wykorzystać - deklaruje wiślak.

Być może uda mu się po raz trzeci w tym sezonie zdobyć gola właśnie w meczu przeciwko gdańszczanom, tym bardziej, że Boguski podkreśla słabsze strony naszego najbliższego rywala.

- Lechia to pod względem ofensywy drużyna, która może walczyć z najlepszymi, ale w organizacji gry defensywnej jest jakiś problem i to jest ich wadą. Będziemy chcieli to wykorzystać, tą właśnie ich słabszą grę w defensywie - zakończył "Boguś".


Źródło: wislaportal.pl

Kiko Ramírez przed meczem z Lechią: - W każdym meczu będziemy grać o zwycięstwo i zobaczymy na ile to wystarczy

- Jeśli chodzi o walkę o awans do europejskich pucharów, to sytuacja jest teraz trudniejsza, ale nie jest to niemożliwe do osiągnięcia. W tej chwili jeśli trzeba walczyć o trzecie miejsce, to walczymy o trzecie miejsce. Czekają nas wymagające starcia, z naprawdę groźnymi i wartościowymi drużynami, ale w każdym meczu będziemy grać o zwycięstwo i zobaczymy na ile to wystarczy - mówił na konferencji prasowej, przed meczem z Lechią Gdańsk, trener krakowskiej Wisły, Kiko Ramírez.

Na szczęście zanosi się na to, że hiszpański opiekun Wisły Kraków będzie miał większe pole manewru, jeśli chodzi o skład, bo do zajęć z zespołem wrócił ostatnio nieobecny z powodu urazu Arkadiusz Głowacki. Trener nie wymienił natomiast zawodników, którzy ewentualnie mogliby być nieobecni.

- Jeśli chodzi o naszą sytuację zdrowotną, to są w zespole problemy, które mają miejsce w trakcie każdego tygodnia, ale ogólnie wszystko jest w porządku - przyznał.

Dziś na konferencji prasowej, wraz z Kiko Ramírezem pojawił się Rafał Boguski i m.in. o niego szkoleniowiec był wypytywany.

- Rafał Boguski to zawodnik, który bardzo dużo pracuje i bardzo dobrze wywiązuje się z zadań defensywnych, ale równie dobrze radzi sobie w ofensywie - mówił opiekun zespołu Wisły, który został też zagadnięty o to, czy widziałaby miejsce w jego zespole, dla popularnego "Bogusia", także w przyszłym sezonie, bo jak wiadomo naszemu pomocnikowi latem wygasa kontrakt.

- Pozostaje tutaj do wyjaśnienia także moja dalsza sytuacja, ale też oczywiście kontrakty zawodników. Nie ma co ukrywać - Rafał Boguski jest bardzo ważnym zawodnikiem tej drużyny. W większości meczów wychodził jako podstawowy piłkarz, jest to więc istotne ogniwo Wisły Kraków. Co oczywiste - miło byłoby go więc widzieć w przyszłym sezonie, jeśli się w tym gronie spotkamy. Teraz jednak nie ma co myśleć o umowach trenerów, czy umowach zawodników. Skupiajmy się na Wiśle Kraków, nad tym, żeby wygrywać mecze. W tym momencie liczy się dla mnie tylko to - zamknął temat Hiszpan.

Oczywiście Wisła ma bardzo ambitny plan na bieżący sezon włączenia się jeszcze do walki o miejsce premiowane grą w europejskich pucharach, ale aby było to możliwe - w takich meczach jak ten, który czeka nas w sobotę, "Biała Gwiazda" po prostu musi wygrać.

- Gramy z bezpośrednim rywalem, na własnym stadionie, więc choć oczywiście potem będzie jeszcze wiele meczów, to my musimy myśleć tylko o tym najbliższym, o tym żeby go wygrać. Każdy mecz ma swoją strategię, swoją specyfikę, choćby ze względu na to co w danym momencie dzieje się w każdej z drużyn. Jeśli chodzi o grę piłką - musimy być "sobą". A jeśli chodzi o grę bez piłki, to musimy jak najlepiej zaadaptować się do stylu gry przeciwnika - mówił ponadto Ramírez.

Na zakończenie szkoleniowiec Wisły został jeszcze zapytany o drużynę z Gdańska, która przyjedzie do Krakowa z jednym celem - także musi zrobić wszystko, aby osiągnąć zwycięstwo.

- Lechia nadal walczy o mistrzostwo Polski i dla nich też sytuacja jest jasna. My musimy wygrać, ale i oni - jeśli chcą pozostać w walce o tytuł - również muszą wygrać. Mamy więc podobne cele. Zarówno Legia, jak i Lechia, cały czas walczą o mistrzostwo Polski i mają w swoich składach wielkich zawodników, utrzymują się więc w czołówce. Ta regularność świadczy na korzyść poszczególnych graczy - zakończył trener Wisły.



Źródło: wislaportal.pl

Relacje z meczu

Twierdza R22 zdobyta. Wisła Lechia 0:1

Dodano: 2017-05-07 11:46:04 (aktualizacja: 2017-05-08 08:13:38)

Norf / wislalive.pl

20 minut dobrej gry to za mało na zatrzymanie kandydata na mistrza.

To był bardzo dziwny mecz, w którym nie brakowało w zasadzie nic. No może poza bramką dla Wisły. Po raz kolejny widzieliśmy dwie odsłony BG. To samo można powiedzieć o postawie zawodników Lechii. Nie zabrakło zwrotów akcji, błędów zawodników, a także oczywiście sędziów. Na koniec rozstrzygnięcie także przeczy wszelkim prawom serii. Finalnie Wisła przegrała u siebie pierwszy raz od sierpnia, a Lechia wygrała na wyjeździe pierwszy raz od października.

Mecz Wiślacy zaczęli bardzo asekuracyjnie i to można powiedzieć w zasadzie o całej pierwszej części gry. Obserwowaliśmy cierpliwe rozgrywanie piłki na własnej połowie, byle nie popełnić błędu i nie dać przeciwnikom szansy na zagrożenie bramki. Efektem takiej postawy był brak jakiegokolwiek strzału na bramkę Kuciaka w pierwszej połowie.

Trzeba przyznać, że zamierzony efekt udało się osiągnąć. Biało-Zieloni wprawdzie kilkukrotnie zmusili do wysiłku Łukasza Załuskę. Wykorzystując padający deszcz i nasiąkniętą murawę, strzałami z dystansu, naszego golkipera zaskoczyć próbowali Flavio, Wolski, Borysiuk, czy Marco. Ten ostatni miał też najlepszą okazję, po tym jak bramkarz odbił piłkę do boku, a ta dośrodkowana trafiła mu pod nogi, lecz z bliskiej odległości Portugalczyk chybił o milimetry.

Pierwsza połowa przypominała nieco partię szachów, z inicjatywą po stronie Gdańszczan, lecz sprowadzającą się do wybijania pionów. Wiślacy skutecznie bronili króla, nie podejmując jednak prób zaszachowania przeciwnika.

Druga część gry mogła rozpocząć się od niespodziewanego gongu w postaci bramki dla gości już w 20 sekundzie gry. Dośrodkowaną piłkę głową do bramki strącił Marco, jednak chorągiewka asystenta poszła w górę i gol słusznie nie został uznany. To ostrzeżenie nie obudziło jednak zawodników BG. W szczególnym letargu pozostał Tomek Cywka, który w przeciągu dwóch minut zarobił dwie żółte kartki, za faule taktyczne. O ile do pierwszej decyzji arbitra absolutnie pretensji mieć nie można o tyle drugiego kartonika nie musiał pokazywać. Zaczęło się od niecelnego podania prawego obrońcy, następnie przebiegający obok niego Peszko został dotknięty, co spowodowało dramatycznie wyglądający upadek reprezentanta Polski, a w konsekwencji osłabienie drużyny Wisły.

Gra w dziesiątkę od 49 minuty niewiele zmieniła obraz gry. Cały czas stroną przeważającą byli Gdańszczanie, a ataki Wisły ograniczały się do zazwyczaj niecelnych długich piłek na Pawła Brożka, po raz kolejny niestety zupełnie bezproduktywnego. To co wisiało w powietrzu od pierwszego gwizdka arbitra, stało się faktem w 58 min. Piłka trafiła na prawe skrzydło do Haraslina, ten mocnym strzałem trafił w nogę Załuski. Piłka odbiła się jeszcze od drugiej kończyny i zmierzała w stronę siatki, z pomocą nie zdążył Głowacki i mięliśmy pierwszą bramkę. Poza bramkarzem, spory kamień trzeba wrzucić do ogródka drugiego bocznego obrońcy Maćka Sadloka, który po raz kolejny nie zdążył z kryciem i dał przyjąć piłkę i uderzyć przeciwnikowi.

Wydawało się, że ta bramka zabiła spotkanie. Goście spokojnie rozgrywali piłkę, podczas gdy gospodarze niezbyt kwapili się do ataku i odwrócenia losów meczu. Cierpliwość kibiców BG, została wystawiona na poważną próbę. Pewnie mecz wyglądałby tak do końca, gdyby nie wejście na boisko Kuby Bartosza. Młody Wiślak zaledwie kilka sekund po zameldowaniu się na murawie, stanął oko w oko z Kuciakiem. Niestety Słowacki golkiper pojedynek ten wygrał, do piłki dopadł jeszcze drugi zmiennik Mateusz Zachara, jednak i z jego uderzeniem poradził sobie bramkarz, wybijając piłkę na rzut rożny. Z kornera futbolówkę wrzucił Krzysiek Mączyński, do niej niechybnie doszedłby Ivan Gonzalez, jednak został ściągnięty do parteru przez Maloce. Z sobie tylko znanego powodu Gil nie wskazał na wapno.

Ten zmasowany atak okazał się punktem zwrotnym spotkania. To Wiślacy teraz doszli do głosu, spychając przyjezdnych do głębokiej defensywy. Kolejna okazja na wyrównanie znowu nadarzyła się przy okazji kolejnego rzutu rożnego. Znowu wrzucał Mąka, tym razem na krótki słupek, gdzie znalazł się Zachara, jednak jego mocne uderzenie wylądowało na bocznej siatce. Kilka minut później, kolejny korner. Kolejne dośrodkowanie reprezentanta Polski, tym razem do głowy dochodzi Gonzalez, niestety jego strzał przechodzi minimalnie nad poprzeczką. Mimo, iż do samego końca Wiślacy bardzo ambitnie szukali wyrównania, na nic więcej nie było ich stać tego dnia. Zawodnicy Lechii ograniczali się do prowokowania, lub też teatralnego upadania na murawę, co okazało się skuteczne. Dowieźli jednobramkowe prowadzenie i przełamali wyjazdową niemoc.

Po raz pierwszy trzeba przyznać, że Kiko Ramirez popełnił błąd dobierając taktykę na ten mecz. Tak ostrożne granie nie mogło przynieść zwycięstwa. Trzeba mu jednak także oddać, że po raz kolejny zmiany jakich dokonał przyniosły korzystną odmianę gry. Bardzo dobrze pokazali się Bartosz i Zachara, a także korzystający z wykluczenia Cywki, Kuba Bartkowski, dla którego był to debiut w barwach BG. Znamiennym jest fakt, że zastąpili oni tzw. Starą gwardię, czyli Boguskiego, Brożka i Małeckiego, którzy zupełnie przeszli obok meczu. Teraz, kiedy na europejskie puchary, pozostały już tylko matematyczne szanse, może czas aby ci zawodnicy, którzy mają za sobą bardzo ciężki sezon, trochę odpoczęli, dając szansę tym, którzy grali mniej. Odpocznie też zapewne sam trener, który zbyt impulsywnie reagował na kolejne kontrowersyjne decyzje arbitra i został odesłany na trybuny. Gdyby nie odmiana gry po wejściu Bartosza, powiedzielibyśmy, że było to jedno z najsłabszych spotkań Wisły w tym sezonie. Pewnie mimo tego faktu tak właśnie było, jednak trzeba podziękować piłkarzom za zaangażowanie i emocje w ostatnich dwudziestu minutach. Remis był o krok. Paradoksalnie Wiślacy wyglądali znacznie lepiej grając w osłabieniu, co tylko pokazuje, że ich stać na znacznie lepszą grę. Teraz czas na bardzo trudny wyjazd na teren lidera, gdzie o punkty będzie jeszcze trudniej. Jesteśmy jednak dobrej myśli. Czy wygrywasz czy nie, zawsze ja kocham Cię!


Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)

0:1 Harašlin 59

Wisła: Załuska - Cywka, Głowacki, González, Sadlok - Llonch, Mączyński - Boguski (53 Bartkowski), Brlek, Małecki (69 Bartosz) - Brożek (66 Zachara)

Lechia: Kuciak - Maloča, Wawrzyniak, Janicki - Borysiuk, Sławczew (62 Kuświk) - Harašlin (75 Stolarski), Wolski, Peszko - M. Paixão (69 Nunes), F. Paixão

Żółte kartki: Cywka (x2), Sadlok, Głowacki - Sławczew, Janicki, Maloča

Czerwona kartka: Cywka 49

Sędzia: Paweł Gil z Lublina

NORF


Źródło: wislalive.pl

Po złej stronie siatki... Wisła - Lechia 0:1

Data publikacji: 06-05-2017 22:31


Wisła Kraków po dość dziwnym meczu uległa Lechii Gdańsk 0:1. Jedynego gola zdobył Lukaš Harašlin. W drugiej połowie - mimo osłabienia ze względu na czerwoną kartkę Cywki - to Biała Gwiazda była bliższa gola, lecz za każdym razem na posterunku był Kuciak lub piłka spadała po złej stronie siatki…

Zobacz galerię z tego spotkania

W 32. kolejce w starciu wagi ciężkiej Wisła Kraków podejmowała Lechię Gdańsk. Biało-Zieloni mieli przed spotkaniem siedem punktów przewagi, dla krakowian był więc do ostatni dzwonek, by zbliżyć się do zespołu Piotra Nowaka.

Obie ekipy od początku starały się zaatakować rywala. Pierwsze celne uderzenie padło łupem F. Paixão, lecz futbolówkę pewnie złapał Załuska. Wiślacki golkiper był również górą w 6. minucie, gdy bombę z 35 metrów posłał Rafał Wolski. Był zawodnik Białej Gwiazdy mógł w pięknym stylu przywitać się z R22, ale Załuska wyciągnął się jak struna i sparował piłkę. W 25. minucie 34-letni bramkarz Wisły po raz kolejny obronił strzał zza pola karnego Marco Paixão, a po chwili drugi z braci - Flávio - mógł zdobyć premierową bramkę, ale chybił do niemal pustej bramki z 7 metrów. To była bardzo groźna sytuacja!

Bardzo szybki zimny prysznic

Wisła w pierwszej połowie była bezradna w starciu z defensorami Lechii. Bliski wyjścia na dogodną pozycję strzelecką był Brożek, ale nie przedarł się przez jednoosobowy mur w postaci Janickiego. Statystyki po pierwszej części spotkania były zatrważające - krakowianie nie oddali żadnego strzału przy dziesięciu Lechistów. Drugą połowę Biała Gwiazda rozpoczęła jeszcze gorzej niż pierwszą - od stracenia gola, który na szczęście został nieuznany przez sędziów. Po chwili jednak okazało się, że Wiśle będzie dużo trudniej przeszkodzić Lechistom, gdy dwie żółte kartki w odstępie dwóch minut otrzymał Tomasz Cywka, który tym samym został odesłany pod prysznic przed upływem regulaminowego czasu gry.

W związku z brakiem na boisku prawego obrońcy, trener Ramírez postanowił zdjąć z murawy Boguskiego, którego zastąpił debiutant Jakub Bartkowski. Niestety w 59. minucie osłabienie dało się we znaki, gdy zabrakło kogoś, kto pokryłby szarżującego Harašlina. Słowak uderzył z powietrza, mocno i celnie, a Łukasz Załuska nie zdołał dobrze odbić piłki i ta między jego „parkanami” wpadła do bramki. Ofiarnie próbował wybijać piłkę Głowacki, lecz zdaniem sędziów zrobił to już za późno. Kilka minut później Bartkowskiego na karuzelę zaprosił Peszko, który przedryblował pozyskanego z Wigier Suwałki defensora i dośrodkował wzdłuż pola bramkowego. Skuteczną interwencją popisał się Załuska, a „Głowa” wyjaśnił sytuację dalekim wykopem.

W osłabieniu? Nie było widać!

Na pierwszy strzał Wisły musieliśmy czekać do 70. minuty, ale od razu było to groźne uderzenie. W sytuacji sam na sam znalazł się Bartosz, który próbował zaskoczyć Kuciaka strzałem ze szpica. Słowak pozostał czujny, a po chwili obronił dobitkę Zachary. Po rzucie rożnym, będącym konsekwencją poprzedniej akcji, jeden z Lechistów oburącz ściągnął do ziemi Gonzáleza, a sędzia Gil nie zdecydował się na odgwizdanie jedenastki. Piłka ugrzęzła w nogach leżącego gracza gości i choć próbowało ją wyszarpać trzech Wiślaków, sztuka ta im się nie powiodła.

Paradoksalnie, po utracie gola, to Wisła zaczęła przeważać, a w zasadzie dominować. Najpierw sprytnie rożnego rozegrali Mączyński z Zacharą i po dołożeniu nogi przez tego drugiego futbolówka zatrzepotała o boczną siatkę. Po chwili z drugiej strony wrzucał Bartosz, ale piłka po nodze jednego z Lechistów uderzyła w nie tą stronę siatki, co trzeba. Po kolejnym kornerze główkował González, ale piłka ugrzęzła na… górnej siatce. Trzy razy było tak blisko i za każdym razem zabrakło centymetrów.

Charakterni do końca!

Ostatnie minuty to szarpana końcówka, w której niestety najczęściej mylili się nie piłkarze, a sędzia, dwukrotnie karząc kartkami Wiślaków, którzy czysto wybijali piłkę spod nóg rywali. Rozsierdziło to ławkę rezerwowych Wisły na tyle, że otoczyli oni liniowego, a skutkiem tego było niemałe zamieszanie z boku boiska.

Wisła pokazała w ostatnich minutach charakter i wolę walki, a do remisu - mimo wyjątkowo niesprzyjających okoliczności - zabrakło bardzo, bardzo mało.

Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)

0:1 Harašlin 59’

Wisła: Załuska - Cywka, Głowacki, González, Sadlok - Llonch, Mączyński - Boguski (53’ Bartkowski), Brlek, Małecki (69’ Bartosz) - Brożek (66’ Zachara)

Lechia: Kuciak - Maloča, Wawrzyniak, Janicki - Borysiuk, Sławczew (62’ Kuświk) - Harašlin (75’ Stolarski), Wolski, Peszko - M. Paixão (69’ Nunes), F. Paixão

Żółte kartki: Cywka (x2), Sadlok, Głowacki, Bartosz - Sławczew, Janicki, Maloča

Czerwona kartka: Cywka 49’

Sędziował: Paweł Gil z Lublina

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Marzenia wybite z głowy. Wisła - Lechia 0-1

Piłkarze "Białej Gwiazdy" nie podtrzymali serii meczów na własnym stadionie bez porażki. W spotkaniu 32. kolejki ligowej przegrywamy bowiem 0-1 z Lechią Gdańsk. Przyznać jednak trzeba, że długimi minutami wiślacy grali dziś słabo i do poważniejszej pracy w ofensywie wzięli się dopiero w ostatnich dwudziestu minutach gry. Tyle tylko, że wtedy nie tylko już przegrywaliśmy, ale też graliśmy w "dziesiątkę" - po czerwonej kartce Tomasza Cywki. Swoje dołożył też sędzia Paweł Gil, który m.in. nie podyktował dla Wisły rzutu karnego, za faul na Ivanie Gonzálezie.

Bardzo ważne dla układu tabeli spotkanie zespół krakowskiej Wisły rozpoczął z jedną zmianą, w porównaniu do naszego poprzedniego meczu, który zagraliśmy z Legią. W miejsce Alana Urygi wyszedł bowiem wracający do zdrowia po kontuzji Arkadiusz Głowacki.

I początek meczu wiślacy rozpoczęli nawet nieźle, bo szybko swoją akcję przeprowadził Patryk Małecki, ale jego dogranie było niedokładne. Nie przełożyło się to niestety na kolejne dla nas sytuacje, wprawdzie "Mały" zaraz potem znów szarpnął na skrzydle i tym razem wrzucił piłkę przed bramkę Lechii o wiele groźniej, ale obrońcy "biało-zielonych" z tym sobie poradzili. Podobnie jak i w międzyczasie Łukasz Załuska z uderzeniem z dystansu Rafała Wolskiego.

Kolejne minuty to bez wątpienia przede wszystkim zdecydowanie za bardzo niedokładna gra Wisły oraz nie do końca udane akcje Lechii, choć to nasi goście byli nie tylko częściej przy piłce, ale też zaczynali być coraz groźniejsi. Jak choćby w 23. minucie, gdy bliski skutecznego wejścia w nasze pole karne był Sławomir Peszko. Pomocnik Lechii został jednak sfaulowany tuż przed "szesnastką" i gdańszczanie mieli swoją okazję z rzutu wolnego. PIłkę ustawiali bardzo długo, w końcu uderzył Wolski, ale trafił tylko w mur. O wiele bliżej szczęścia był za to w 25. minucie Marco Paixão. Wiślacy fatalnie rozegrali na własnej połowie wyrzut z autu, Lechia futbolówkę przejęła i dogranie przed naszą bramkę kończy się strzałem Portugalczyka. Tylko nieznacznie niecelnym.

Po półgodzinnej grze w końcu swoją akcję spróbowała przeprowadzić Wisła. Z kontratakiem wyszedł Petar Brlek, dobrze podał do Pawła Brożka, ale ten został powstrzymany przez obrońcę.

Ostatni kwadrans pierwszej połowy należał już niezmiennie do Lechii, ale ta nie potrafiła przeprowadzić żadnej skutecznej akcji, choć tuż przed gwizdkiem sędziego na przerwę groźnie uderzył jeszcze Ariel Borysiuk, ale Załuska nie dał się zaskoczyć. Po pierwszych 45 minutach było więc 0-0, a "Biała Gwiazda" mogła dodatkowo "pochwalić" się tym, że nie oddaliśmy choćby strzału!

Na drugą połowę obydwa zespoły wyszły bez zmian w składach, ale szybko mogło dojść do zmiany, ale wyniku. Zaraz po wznowieniu gry piłkę w naszej bramce umieścił bowiem Flávio Paixão, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Wisła odpowiedziała szybko ładnym przejęciem piłki przez Pola Lloncha i jego dograniu do Rafała Boguskiego, ale ten całość niestety "spalił".

Kolejne minuty "należały" do Tomasza Cywki. Nasz obrońca szybko "złapał" bowiem dwie żółte kartki, a to oznaczało, że niemal całą drugą połowę, bo od 50. minuty, grać mieliśmy w "dziesiątkę". Trener Kiko Ramírez dokonał też zresztą szybko wymuszonej zmiany, wprowadzając do gry debiutanta, Jakuba Bartkowskiego.

Niestety dla nas grę z przewagą jednego zawodnika gdańszczanie bardzo szybko wykorzystali. Z prawej strony dobrze po wrzutce Peszki do akcji włączył się Lukáš Haraslín, po uderzeniu którego piłka obijając się między nogami pechowo interweniującego Załuski, wtoczyła się za linię bramkową. Wprawdzie Głowacki próbował ją jeszcze wybić, ale było za późno i od 58. minuty przegrywaliśmy 0-1.

Po kolejnych siedmiu minutach Lechia mogła ten wynik podwyższyć. Peszko łatwo ograł bowiem Bartkowskiego, uderzył i choć Załuska futbolówkę odbił, to asekurujący go Głowacki musiał całość "poprawiać", więc wróciliśmy można powiedzieć z "dalekiej podróży".

Zaraz jednak potem na murawie pojawił się Jakub Bartosz i mógł błyskawicznie mieć prawdziwe "wejście smoka". Znalazł się bowiem w dobrej pozycji, ale jego strzał Dušan Kuciak zdołał odbić. Po chwili swoją szansę miał też inny nasz rezerwowy - Mateusz Zachara, po uderzeniu którego i kolejnej interwencji Kuciaka Wisła miała jeszcze rzut rożny. Po nim w "szesnastce" Lechii upadł powalony przez obrońcę Iván González, ale sędzia Paweł Gil nie użył gwizdka, choć zdecydowanie w tej sytuacji powinien!

Wisła zaczęła jednak wreszcie atakować częściej i w 77. minucie swoją okazję miał Krzysztof Mączyński, ale jego uderzenie z dystansu minęło bramkę Lechii. Cztery minuty później "Mąka" dobrze dograł z kolei z rzutu rożnego do Zachary, ale ten trafił tylko w boczną siatkę. Wiślacy nie zamierzali na pewno tego meczu przegrać, stąd też kolejne ataki. I w 83. minucie blisko szczęścia był po dośrodkowaniu z rzutu rożnego González, ale jego uderzenie głową przeleciało nieznacznie ponad bramką.

Końcówka meczu była niezwykle nerwowa, do czego swoimi często dziwnymi decyzjami doprowadzał kompletnie niepanujący nad tym co działo się na murawie sędzia Gil, który m.in. wyrzucił na trybuny trenera Kiko Ramíreza.

Ostatecznie Lechia wygrała więc w Krakowie 1-0, co po pierwsze przerywa naszą serię domowych meczów bez porażki, która trwała od 26 sierpnia ubiegłego roku, a po drugie zamyka marzenia wiślaków o włączeniu się jeszcze do walki o ligowe podium.


Źródło: wislaportal.pl

Minuta po minucie

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Kalkowski: Wygraliśmy we właściwym momencie

Data publikacji: 06-05-2017 23:27


Wisła Kraków przegrała z Lechią Gdańsk 0:1 po dość dziwnym meczu. Emocji nie wytrzymało również zdrowie trenera Piotra Nowaka, który poczuł się gorzej i wymagał opieki medycznej w trakcie trwania pierwszej połowy. Kibiców Lechii na konferencji prasowej uspokoił rzecznik prasowy tego klubu mówiąc, iż były piłkarz amerykańskich klubów czuje się już znacznie lepiej. Zamiast Nowaka mecz ocenił jego asystent - Maciej Kalkowski.

„Zdawaliśmy sobie sprawę z kim gramy i o co gramy. Postanowiliśmy się nieco cofnąć, szukaliśmy kontry. Cieszę się, że strzeliliśmy w końcu tę bramkę. Nie jesteśmy zadowoleni z końcówki meczu, bo można było ją spokojnie rozegrać, ale koniec końców liczą się trzy punkty” - przyznał II trener Lechii.

Przerwane dwie serie

Lechia, mimo przewagi liczebnej, do ostatniej chwili musiała drżeć o wynik. Wiślacy rzucili się do ataków i naprawdę niewiele zabrakło, by zdobyła wyrównującą bramkę.

„Takie sytuacje się zdarzają. Wiemy o co gramy, to była duża presja - tym bardziej, że znaliśmy wczorajszy wynik Jagiellonii. Grunt, że w odpowiednim momencie wygraliśmy mecz. Wszyscy wiedzieli, że mieliśmy na wyjazdach duży problem, ale skończyliśmy tę serię, przy okazji przerywając też serię Wisły” - zauważył Kalkowski.

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Kiko Ramírez: - Chcemy przeprosić kibiców za tę porażkę

- To dla nas smutny mecz, bo przegraliśmy na własnym stadionie. Tak naprawdę do pewnego momentu dobrze realizowaliśmy nasze założenia, ale wydarzyły się w tym spotkaniu pewne rzeczy i wielka szkoda, że tak to się skończyło - mówił po porażce z gdańską Lechią, trener krakowskiej Wisły, Kiko Ramírez. Dla Hiszpana była to pierwsza porażka, od kiedy pracuje w naszym klubie, na stadionie przy ulicy Reymonta.

Ramírez został poproszony o komentarz do postawy w tym spotkaniu Tomasza Cywki, który w 50. minucie osłabił drużynę, otrzymując drugą żółtą kartkę.

- To jest zawodnik, który w przeciągu kilkunastu meczów nie miał żadnej kartki, natomiast dziś nie miał szczęścia i w przeciągu paru minut obejrzał je dwie. Trudno to zrozumieć, że zawodnik, który w tylu spotkaniach nie otrzymał żadnej kartki, teraz szybko ma dwie, ale taki jest futbol - skwitował trener Wisły.

Opiekun zespołu "Białej Gwiazdy" został też zapytany o nieudaną interwencję Łukasza Załuski, po której padła jedyna bramka meczu.

- Wcześniej radził sobie dobrze, ale nie ma sensu oceniać akurat postawy Łukasza Załuski, bo były też inne sytuacje, które można oceniać - m.in. rzutu karnego, który mógł być, czy też tych dwóch żółtych kartek, które się pojawiły. Trudno jest wygrywać w takich okolicznościach - powiedział Ramírez.

Spotkanie z Lechią było pierwszym w Polsce, w którym sędzia usunął Hiszpana na trybuny. Teraz zapewne czeka go zawieszenie.

- Co będzie to będzie, ale też pewne osoby mogą zrozumieć takie zachowanie trenera. Było to bardzo intensywne spotkanie i dużo szkoleniowca kosztuje. Jeszcze takiego tutaj nie widziałem. Zdjąłem okrycie, rzuciłem nim, i za to zostałem wyrzucony. Sędzia nic mi nie powiedział i tak to wyglądało z mojej perspektywy. Wcześniej nie było takich sytuacji, bardzo chętnie chwaliłem sędziów. Była reakcja z ławki Patryka Małeckiego, moje ściągnięcie okrycie i skończyło się wyrzuceniem - mówił Ramírez.

- Chcemy nadal ciężko pracować, rywalizować jak równy z równym i próbować wygrywać spotkania. Dziś walczyliśmy do końca choćby o remis i chcemy przeprosić kibiców, którzy tak mocno nas wspierali, za tę porażkę - zakończył trener Wisły Kraków.


Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Cywka: Chcemy walczyć do końca

Data publikacji: 06-05-2017 23:59


W sobotni wieczór Wisła Kraków przed własną publicznością przegrała spotkanie z Lechią Gdańsk. „Trochę za bardzo się cofnęliśmy i oddaliśmy inicjatywę gościom. Nie tak miało to wyglądać, powiedzieliśmy to sobie w szatni. Chcieliśmy wyjść bardziej ofensywnie na drugą połowę” - mówił po meczu Tomasz Cywka, obrońca krakowskiej Wisły.

„Cywa” nie był zadowolony ze swojej postawy, gdyż obejrzał dwie żółte kartki w ciągu zaledwie dwóch minut. „Szczególnie ta druga sytuacja była niepotrzebna. To mój błąd, osłabiłem drużynę. Nie wiem, czy przez to przegraliśmy, ale szkoda, na pewno szkoda tej sytuacji”.

Gra w złym stylu

Wiślacki defensor opowiadał również o tym, jak z jego perspektywy wyglądała gra Białej Gwiazdy, gdy już opuścił boisko. „Teoretycznie po tej straconej bramce to my stworzyliśmy sobie więcej sytuacji. Nie wiem, czy powinien być karny. Arbiter nam go nie przyznał i niestety nie udało nam się wyrównać” - stwierdził Cywka.

„Lechia nie tyle zaskoczyła, co my w trochę złym stylu zaczęliśmy ten mecz. Cofnęliśmy się za bardzo i oddaliśmy inicjatywę. Goście wykreowali w pierwszej połowie jedną czystą sytuację, my niestety nic. Mogliśmy bardziej agresywnie ruszyć w drugiej połowie” - podsumował grę swojej drużyny „Cywa”.

Walka nadal trwa

Obrońca krakowskiej Wisły z optymizmem patrzy na zbliżające się spotkania Lotto Ekstraklasy. Zapytany o stratę do Lechii i szanse Białej Gwiazdy na grę w europejskich pucharach, odpowiedział stanowczo. „Chcemy skończyć sezon na jak najwyższym miejscu. To nie jest tak, że jesteśmy w grupie mistrzowskiej, mamy piąte miejsce i jesteśmy z tego zadowoleni. Chcemy dalej grać o trzy punkty w każdym starciu. Inaczej moglibyśmy już jechać na wakacje, a tak nie jest”.

Angelika Stankowska

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl


Głowacki: To nie tak miało wyglądać

Data publikacji: 07-05-2017 10:00


W pierwszym meczu rozgrywanym przy R22 w ramach rundy finałowej LOTTO Ekstraklasy Wisła Kraków przegrała z Lechią Gdańsk 0:1. Tym samym drużyna gości przerwała serię Białej Gwiazdy, która w roli gospodarza zanotowała 12 spotkań z rzędu bez porażki. Wynikiem rozczarowany był Arkadiusz Głowacki, który stwierdził, że Wiślacy sami są sobie winni.

„Do 80. minuty bardziej czekaliśmy, co zrobi Lechia, niż sami próbowaliśmy przejąć inicjatywę. To był błąd z naszej strony, bo nie tak to miało wyglądać. Nie wyprowadzaliśmy groźnych kontr i to stanowiło nasz główny problem” - nie krył rozgoryczenia „Głowa”.

Mecz pełen iskier

W końcowych minutach na boisku panowała bardzo gorąca atmosfera, co spowodowane było licznymi kontrowersyjnymi decyzjami Pawła Gila. Ranga meczu rozgrywanego o możliwość wzięcia udziału w europejskich pucharach sprawiła, że zarówno trenerom, jak i piłkarzom często puszczały nerwy. Jak twierdzi jednak kapitan Wisły, o końcowy rezultat nie można obwiniać arbitra. „Trudno mieć pretensje do sędziego. To raczej my powinniśmy zrobić więcej, bardziej dyktować warunki, a tym samym uniknęlibyśmy dramatycznych momentów w końcówce”.

Po jednej z akcji, kiedy sędzia Gil podyktował rzut wolny za rzekomy faul Głowackiego na Kuświku, między Wiślakiem a piłkarzem Lechii doszło do lekkiej przepychanki. Zdaniem stopera Białej Gwiazdy takie sytuacje często zdarzają się na boisku. „Myślę, że nic takiego się nie wydarzyło, a po meczu wszystko wróciło do normy. Nie ma o czym mówić” - uciął dyskusję doświadczony zawodnik.

Oddalająca się Europa

Porażka w spotkaniu z Lechią bardzo skomplikowała perspektywę udziału Wisły w najbliższej edycji europejskich pucharów. „Sytuacja była trudna już przed meczem, natomiast teraz jest jeszcze trudniejsza. Nie oznacza to jednak, że w kolejnych meczach zabraknie nam motywacji - tak samo będziemy chcieli wygrywać”. Najbliższa okazja już w następną sobotę, kiedy Biała Gwiazda uda się w daleką podróż do Białegostoku.

Franciszek Liśkiewicz

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Jakub Bartkowski: - Nie można uznać tego debiutu za udany, bo przegraliśmy

- Z jednej strony cieszę się, że udało mi się zadebiutować, aczkolwiek nie można uznać tego debiutu za udany, bo przegraliśmy mecz. Na pewno szkoda tych straconych punktów - mówił po spotkaniu z Lechią Gdańsk, debiutujący w nim w wiślackich barwach obrońca, Jakub Bartkowski.

- Takie były okoliczności i trener musiał zastąpić Tomka Cywkę w obronie. Tak się akurat ten mecz potoczył. Długo nie grałem, więc mogło brakować mi trochę tej pewności siebie. Z drugiej strony byłem cały czas w treningu, żadnego nie opuściłem od kiedy jestem w Wiśle. Jeżeli chodzi o dyspozycję fizyczną, to na pewno jestem gotowy do gry - dodał debiutant.

- Szanse na puchary chyba są teraz już tylko "matematyczne". Nie wiem jak wyniki poukładają się w tej kolejce, ale wiadomo, że musimy teraz patrzyć na każdy kolejny mecz i wygrywać. Nie patrzeć już na to, czy przed nami puchary, że są daleko, czy blisko. Musimy grać i starać się żeby każdy następny mecz wygrać. Wychodzić z takim założeniem na mecz - zakończył Bartkowski.



Źródło: wislaportal.pl

Rafał Boguski: - Nadal mamy motywację

- Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu słaba. Lechia kontrolowała przebieg tego spotkania. W drugiej połowie niezbyt miły początek, czerwona kartka, później gol na 0-1. W jednej sytuacji podobno sędzia się nie popisał, bo powinien być rzut karny dla nas. Koniec końców mamy zero punktów - powiedział po przegranej potyczce z gdańską Lechią, pomocnik "Białej Gwiazdy", Rafał Boguski.

- Różnica między miejscami pucharowymi, a nami, jest naprawdę duża, ale w każdym spotkaniu będziemy nadal walczyli o wygraną i o trzy punkty. Nic nam nie pozostało - deklaruje Boguski.

- My nadal mamy motywację, bo chcemy zająć jak najlepsze miejsce. Czym lepsze miejsce, tym większe nagrody pieniężne dla klubu. Dziś zabrakło nam chyba stwarzania sobie sytuacji, bo z tyłu wyglądało to całkiem dobrze. Niestety w ofensywie za dużo sytuacji sobie nie stworzyliśmy. Musimy mocno poprawić ten element - zakończył wiślak.



Źródło: wislaportal.pl

===Załuska: Nie zagraliśmy odważ

Data publikacji: 07-05-2017 15:10


„Niedosyt przede wszystkim. Przespaliśmy pierwszą połowę, nie zagraliśmy pewnie, szczególnie przy Reymonta powinniśmy rozgrywać odważnie i atakować, a w efekcie tworzyć sytuacje. Niestety dzisiaj tego brakowało” - żałuje po meczu z Lechią (0:1) Łukasz Załuska, golkiper Białej Gwiazdy.

Duży wpływ na przebieg spotkania w drugiej odsłonie miała według bramkarza Wisły czerwona (za dwie żółte) kartka dla Tomasza Cywki. „Jeśli przeciwko tak dobrej drużynie jak Lechia gra się dziesięciu na jedenastu, to bardzo trudno jest osiągnąć dobry rezultat. Szkoda, że się nie udało, bo mieliśmy fajną serię bez porażki u siebie” - mówi.

Nieszczęśliwa sytuacja

O wyniku wczorajszego meczu zadecydowały pechowe przypadki, takie jak odbicie piłki od buta Załuski przy golu Haraslina. „Nieszczęśliwa sytuacja. Mimo wszystko, niestety wydaje się, że to Lechia zasłużyła na trzy punkty. A my musimy szybko się pozbierać i zdobyć punkty w Białymstoku”.

„W każdym spotkaniu gramy o trzy punkty i jak znam naszą drużynę, to zrobimy wszystko, by już w następny weekend się zrehabilitować i wywieźć z Podlasia komplet oczek” - deklaruje bramkarz Wisły.

Krzysztof Pulak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Podsumowanie 32. kolejki LOTTO Ekstraklasy

Potknięcie Jagiellonii w Kielcach, która tylko zremisowała z tamtejszą Koroną, wykorzystały goniące ją zespoły - Lech, Legia i Lechia, bo te w komplecie wygrały swoje mecze. A to oznacza, że choć "Jaga" nadal jest liderem, to Lech ma już dokładnie tyle samo punktów, a Legia i Lechia są o zaledwie jedno "oczko" za nią. Po porażce z gdańszczanami w praktyce szansę na dogonienie czołówki straciła krakowska Wisła. W dole tabeli arcyważne, w walce o utrzymanie, zwycięstwa odniosły Piast oraz Cracovia.

Piątek, 5 maja:

Ruch Chorzów 1-1 Zagłębie Lubin

1-0 Łukasz Moneta (63.)

1-1 Jakub Tosik (74.)

Stroną przeważającą w tym spotkaniu byli "Niebiescy", ale niestety dla siebie razili nieskutecznością. To tym bardziej dla nich smutne, że lubinianie rozgrywali kolejny tej wiosny słaby mecz i dopiero po godzinie gry oddali celny strzał na bramkę gospodarzy. I choć zaraz potem błąd Martina Polačka wykorzystał Łukasz Moneta i "Niebiescy" objęli prowadzenie, to tego nie utrzymali. Linię spalonego "złamał" Rafał Grodzicki i całość zakończyła się podziałem punktów. Ruch może mieć jednak za to pretensje tylko do siebie, bo remisami ligi nie uratuje.

Korona Kielce 1-1 Jagiellonia Białystok

1-0 Serhij Pyłypczuk (47.)

1-1 Arvydas Novikovas (49.)

Spore emocje w Kielcach i sporo też kontrowersji, bo sędzia Tomasz Kwiatkowski nie miał prawa uznać gola dla kielczan, który padł z wyraźnego spalonego, a jednak to zrobił. "Jaga" szybko wyrównała, po przepięknym uderzeniu z dystansu Arvydasa Novikovasa, ale potem lepsze okazje mieli jednak kielczanie. Na granicy spalonego bliski gola był Palanca, ale i tak "piłkę meczową" w doliczonym czasie gry zmarnował Bartosz Kwiecień. Ostatecznie skończyło się więc remisem, po którym swoistą tyradę przed kamerami Canal+ Sport wygłosił trener Michał Probierz, a wszyscy zwolennicy "teorii spiskowych" mają swoją pożywkę. W końcu wiadomo z jakiego miasta do Kielc przyjechał arbiter tego meczu.

Sobota, 6 maja:

Piast Gliwice 2-0 Śląsk Wrocław

1-0 Radosław Murawski (38.)

2-0 Saša Živec (58.)

Kolejne fatalne zawody rozegrała ekipa z Wrocławia, która finałową rundę ligi zaczyna od dwóch porażek i zaczyna przesuwać się w niebezpieczne rewiry tabeli. W pełni wykorzystali to gliwiczanie, którzy przed tą kolejką byli "czerwoną latarnią" ligi, ale to mało zaszczytne miejsce opuszczają. Śląsk ma teraz przed sobą prawdziwy "mecz prawdy" - za tydzień zagra u siebie z Ruchem.

Górnik Łęczna 2-3 Wisła Płock

1-0 Piotr Grzelczak (6.)

1-1 Piotr Wlazło (13. k.)

1-2 José Kanté (17.)

1-3 Arkadiusz Reca (53.)

2-3 Vojo Ubiparip (90.)

Po wygranej w Lublinie "nafciarze" mogą być już niemal pewni pozostania w Ekstraklasie na kolejny sezon, ale też gospodarze mogą mieć ogromne pretensje do sędziego Bartosza Frankowskiego. Wyrównujący gol dla gości padł po rzucie karnym z "kapelusza". I to z takiego rozmiarów olbrzymiego sombrero! Także i dwie kolejne bramki dla płocczan to dość kontrowersyjne sytuacje - José Kanté wydaje się że wyszedł do podania będąc na minimalnym spalonym, a przy golu Arkadiusza Recy jeden z jego kolegów, stojąc wyraźnie na ofsajdzie, "absorbował" bramkarza i sędzia równie dobrze mógł bramki nie uznać. Mieli więc tym razem piłkarze Franciszka Smudy sporo pecha i można stwierdzić, że nie zasłużyli na porażkę. Zwłaszcza gdy przypomnimy sobie kolejne mega pudło Giorgi Merebaszwiliego. Facet jest w tym zakresie chyba "najlepszy" w lidze.

WISŁA KRAKÓW 0-1 Lechia Gdańsk

0-1 Lukáš Haraslín (58.)

To już trzeci mecz w tej kolejce, w której w głównej roli wystąpił arbiter. W jednym z ostatnich programów Liga+ Extra "Pan Sławek" za atut sędziego Pawła Gila wspominał fakt, że ten ma na swoim koncie mnóstwo przeprowadzonych spotkań ligowych. Szkoda tylko, że nie miał odwagi wspomnieć niezaprzeczalnego faktu, że większość z nich to takie, po których był on "antybohaterem". Niepodyktowanie rzutu karnego za faul na Ivanie Gonzálezie, czy druga żółta kartka dla Tomasza Cywki za "aktorski" pad Sławomira Peszki są tego najlepszymi przykładami. Ale nie tylko te sytuacje wpływają na taką ocenę. Gil kompletnie nie panował nad całością i swoimi decyzjami doprowadził do nerwowości. I to po obydwu stronach. Nie zmienia to oczywiście faktu, że w tym spotkaniu więcej ochoty do gry mieli goście i w nagrodę wywieźli komplet punktów. Pytanie tylko czy tak by się stało gdyby nie... Gil.

Niedziela, 7 maja:

Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0-3 Lech Poznań

0-1 Mihai Răduț (15.)

0-2 Vladislavs Gutkovskis (71. sam.)

0-3 Radosław Majewski (73.)

Po wpadce w finale Pucharu Polski "Kolejorz" czekał wydawało się ciężki powrót do rzeczywistości, bo w Niecieczy poznaniacy zagrać mieli bez kilku ważnych dla siebie piłkarzy. Okazało się jednak, że mimo osłabień kadrowych Lech nie miał większych kłopotów z ograniem "Słoni" i kibice z Poznania mogą się cieszyć z dogonienia w tabeli liderującej Jagiellonii.

Pogoń Szczecin 0-2 Legia Warszawa

0-1 Dominik Nagy (49.)

0-2 Thibault Moulin (68.)

Pierwszą połowę faworyt z Warszawy trochę "przespał", choć dwie bramki po uderzeniach Vadisa Odjidji-Ofoe oraz Miroslava Radovicia mógł zdobyć. Ten pierwszy fatalnie jednak z bliska przestrzelił, strzał zaś tego drugiego świetnie wybronił Jakub Słowik. Druga połowa to już jednak zdecydowana dominacja przyjezdnych. Pierwszego gola wypracował Odjidja-Ofoe, bo Dominik Nagy tylko wykonał egzekucję, a gdy z boiska wyleciał Jarosław Fojut - warszawiacy już tylko postawili "kropkę nad i". Warto jednocześnie odnotować sytuację z 60. minuty, kiedy to Radović egzekwował "jedenastkę", ale przed uderzeniem zatrzymał się i zamiast zdobytej bramki zarobił żółtą kartkę.

Poniedziałek, 8 maja:

Cracovia 2-0 Arka Gdynia

1-0 Krzysztof Piątek (44.)

2-0 Damian Dąbrowski (73. k.)

Opromieniona sukcesem w Pucharze Polski drużyna z Gdyni nie przeniosła tego na rozgrywki ligowe. Porażka z "Pasami" sprawia, że na pięć kolejek przed końcem sezonu Arka spada na pozycję "spadkową". Od zagrożonej strefy wyraźnie uciekają natomiast "Pasy", bo dopisane w tym spotkaniu trzy punkty przesuwają zespół z ulicy Kałuży na 11. miejsce.


Źródło: wislaportal.pl

Video:


Galeria sportowa

Galeria kibicowska: