2018.04.02 Wisła Kraków - Lech Poznań 1:3

Z Historia Wisły

2018.04.02, Ekstraklasa, 29. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 18:00
Poniedziałek Wielkanocny, 11°C
Wisła Kraków 1:3 (1:1) Lech Poznań
widzów: 20.053
sędzia: Jarosław Przybył z Kluczborka.
Bramki
Carlitos (w) 30' 1:0
1:1
1:2
1:3

43' (k) Christian Gytkjær
52' Christian Gytkjær
83' Christian Gytkjær
Wisła Kraków
Julián Cuesta
Matej Palčič grafika:zmiana.PNG (77' Rafał Boguski)
Fran Vélez
grafika:zk.jpg Zoran Arsenić
grafika:zk.jpg Maciej Sadlok
Tibor Halilović grafika:zmiana.PNG (68' Zdeněk Ondrášek)
Tomasz Cywka
Pol Llonch grafika:zmiana.PNG (77' Petar Brlek)
grafika:zk.jpg Nikola Mitrović
Jesús Imaz
Carlitos

Trener: Joan Carrillo
Lech Poznań
Matúš Putnocký
Emir Dilaver
Rafał Janicki
Nikola Vujadinović grafika:zk.jpg
Piotr Tomasik
Tymoteusz Klupś grafika:zmiana.PNG (90' Kamil Jóźwiak)
Maciej Gajos
Łukasz Trałka grafika:zk.jpg
Radosław Majewski
Darko Jevtić grafika:zk.jpg grafika:zmiana.PNG (90' Jakub Moder)
Christian Gytkjær grafika:zmiana.PNG (87' Ołeksij Chobłenko)

Trener: Nenad Bjelica
Ławka rezerwowych: Michał Buchalik, Jakub Bartkowski, Marko Kolar, Marcin Wasilewski

Kapitan: Maciej Sadlok

Bramki: 1-3 (1-1)
Posiadanie (w %): 50-50 (44-56)
Strzały: 6-13 (4-3)
Strzały celne: 4-7 (3-2)
Strzały niecelne: 1-4
Strzały przejęte: 1-2
Strzały z pola karnego: 2-12
Strzały z pola karnego, celne: 2-7
Faule: 15-14
Żółte kartki: 3-3
Czerwone kartki: 0-0
Spalone: 1-1
Rzuty rożne: 1-6
Podania: 481-393
Podania dokładne (w %): 84-79
Dystans (w km): 113,53-113,12

Kartka Vujadinovicia została anulowała przez Komisję Ligi.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.


Spis treści

Tak gra Kolejorz

Data publikacji: 29-03-2018 12:30


W drugi dzień świąt Wielkiej Nocy w stolicy Małopolski czeka nas prawdziwy hit. W ramach 29. kolejki LOTTO Ekstraklasy na stadionie przy ulicy Reymonta 20 zmierzą się Wisła Kraków i Lech Poznań. Czy piłkarze Białej Gwiazdy urządzą rywalom Lany Poniedziałek?


Do świątecznej rywalizacji zawodnicy obu drużyn przystąpią w bardzo dobrych nastrojach. Wiślacy przełamali niekorzystną serię spotkań z warszawską Legią i w dobrym stylu zwyciężyli przy Łazienkowskiej 2:0, dominując nad Wojskowymi niemal przez całe spotkanie. Z kolei Lechici ograli Lechię, wbijając Biało-Zielonym trzy bramki i nie tracąc żadnej. Trener Nenad Bjelica najchętniej postawiłby na sprawdzoną jedenastkę, jednak plaga kontuzji zmusza go do rotacji i w konfrontacji z krakowską Wisłą będzie zmuszony dokonać paru zmian. Pomimo koniecznych modyfikacji w wyjściowym składzie, wszystko wskazuje na to, że Lokomotywa z Poznania pod Wawel przyjedzie w dotychczasowej, niezawodnej formacji, a mianowicie defensywnie ustawionym 4-3-3. Kogo pośle w bój były opiekun Austrii Wiedeń i kim zastąpi nieobecnych?

Bramkarz: Jasmin Burić

Doświadczony Bośniak w Ekstraklasie występuje już od 2009 roku, nieprzerwanie reprezentując barwy drużyny z Poznania. Poprzedni sezon nie był dla niego zbytnio udany. Podobnie jak w obecnych rozgrywkach, także wtedy, walczył o miejsce między słupkami z Matusem Putnockym. Rywalizację tę najczęściej przegrywał, tylko siedmiokrotnie wychodząc w pierwszym składzie. Obecnie jego sytuacja wygląda nieco lepiej – na tę chwilę rozegrał 12 ligowych kolejek, a od siedmiu spotkań to on, a nie Słowak, jest podstawowym bramkarzem Lecha. Mimo kontuzji, której nabawił się w ostatnim meczu przeciwko Lechii i która zmusiła go do opuszczenia murawy już w 30 minucie, na poniedziałkowy pojedynek z Wisłą powinien być do dyspozycji trenera. Niewykluczone, że i tym razem szkoleniowiec poznanian postawi na Bośniaka, który w tym sezonie sześć razy zachował czyste konto.

Obrońcy: Emil Dilaver, Rafał Janicki, Nikola Vujadinović, Robert Gumny

Nenad Bjelica nie będzie miał łatwego zadania, jeżeli chodzi o zestawienie szyków defensywnych swojej drużyny. W spotkaniu z Wisłą, z powodu kontuzji, na pewno nie wystąpi etatowy lewy obrońca, Volodymyr Kostevych. Jego naturalnym następcą, a także jedynym, oprócz Ukraińca, zawodnikiem na tej pozycji, jest Piotr Tomasik. Trzydziestolatek w obecnym sezonie rozegrał zaledwie jedenaście minut, a od sześciu ostatnich spotkań nie miał okazji zaprezentować swoich umiejętności, głównie z powodu dobrej dyspozycji byłego gracza Karpat Lwów. Gdy ten jest zdrowy, gra wszystko, od początku do końca. Jednak w obecnych rozgrywkach czterokrotnie nie pojawił się na murawie, a chorwacki trener Kolejorza próbował znaleźć piłkarza, który należycie zastąpi defensora i na tej pozycji sprawdził trzech różnych piłkarzy. Biorąc pod uwagę aktualną sytuację kadrową poznanian i formę poszczególnych zawodników, funkcję Kostevycha prawdopodobnie przejmie przesunięty ze środka Emil Dilaver, a na jego miejsce wskoczy Rafał Janicki. Bośniak z austriackim paszportem już raz miał okazję zagrać na boku obrony, w wygranym 3:0 spotkaniu 11. kolejki z Legią Warszawa. W tym meczu parę stoperów tworzyli wspomniany Janicki i Nielsen, co każe przypuszczać, że w poniedziałkowy wieczór Poznańska Lokomotywa wybiegnie na murawę w podobnym zestawieniu, a Duńczyka, który opuścił Wielkopolskę w zimowym okienku transferowym, zastąpi Vujadinović. Pomijając niedostępnego w poniedziałek 25-latka zza naszej wschodniej granicy, pozostała trójka od sześciu kolejek utrzymuje pewne miejsce w wyjściowej jedenastce. Sprowadzony z Ferencvárosi TC w lecie 2017 roku Dilaver, w tym sezonie ma na swoim koncie dwadzieścia pięć ligowych spotkań. Mistrz Austrii z wiedeńską Austrią na swoje konto zapisał trzy trafienia, a ostatnie z nich zanotował 11 marca w meczu z Jagiellonią. Na środku formacji defensywnej na pewno zobaczymy Nikolę Vujadinovicia. Czarnogórzec na INEA Stadion trafił przed obecnym sezonem z CA Osasuna. Miejsce w pierwszym składzie wywalczył dopiero w 22. kolejce i od tego czasu zdążył rozegrać siedem spotkań. Partnerować mu będzie Rafał Janicki, wypożyczony na rok z Lechii Gdańsk. Dwudziestopięciolatek urodzony w Szczecinie może się pochwalić całkiem niezłymi liczbami. Do tej pory w barwach Lecha wystąpił w osiemnastu ligowych spotkaniach, rozgrywając łącznie ponad tysiąc czterysta minut. Ostatnim piłkarzem tej linii jest prawy obrońca, Robert Gumny. Nieprzeciętna gra i boiskowa dojrzałość, którą mimo młodego wieku imponuje 19-latek, sprawiają, że trener Bjelica jest wręcz zmuszony stawiać na nastolatka wychowanego w Poznaniu. Swoją postawą zwrócił uwagę silniejszych klubów i niewykluczone, że w przyszłym sezonie podąży śladami byłych Lechitów, Karola Linettego, Dawida Kownackiego czy Jana Bednarka, i swoją karierę będzie kontynuował w jednej z najlepszych europejskich lig. Do tej pory konkretne zainteresowanie wyraziła Borussia Mönchengladbach, jednak w zimie Źrebaki zrezygnowały z niemal sfinalizowanego transferu. Utalentowany piłkarz w aktualnie trwających rozgrywkach wystąpił aż dwadzieścia sześć razy, notując cztery ostatnie podania. Rodowity poznaniak jest także reprezentantem polskiej kadry do lat 21, dla której rozegrał pięć gier.

Pomocnicy: Maciej Gajos, Łukasz Trałka, Radosław Majewski

Nie jest trudno wytypować środek pola Dumy Wielkopolski. Nenad Bjelica najczęściej posyła w bój tę samą trójkę zawodników. Kapitanem Lecha w tym sezonie został mianowany Maciej Gajos. Były pomocnik Jagiellonii na boisku stawiony jest nieco niżej niż rok temu, otrzymał też więcej zadań defensywnych. Obecne rozgrywki to dla 27-latka dwadzieścia cztery spotkania, trzy zdobyte bramki i trzy ostatnie podania. Mimo całkiem sporego doświadczenia i istotnej roli, jaką pomocnik odgrywa w poznańskiej drużynie, czasami nie potrafi utrzymać nerwów na wodzy i dopuszcza się bezmyślnych zachowań, takich jak brutalny faul na Patryku Kunie podczas pojedynku z Arką Gdynia. Za to zagranie arbiter ukarał lechitę czerwoną kartką, a Komisja Ligi zadecydowała o trzymeczowym zawieszeniu. Typowym defensywnym zawodnikiem w tej formacji jest Łukasz Trałka. Siedmiokrotny reprezentant Polski w tym sezonie prezentuje się nad wyraz dobrze. Zdecydowanie ograniczył liczbę absurdalnych zagrań, z których słynął w przeszłości i stał się jednym z motorów napędowych drużyny ze stolicy Wielkopolski. Na dwadzieścia osiem możliwych kolejek, 33-latek z Rzeszowa wystąpił w dwudziestu pięciu, pięciokrotnie pokonując bramkarzy rywali. Jako najbardziej ofensywny piłkarz środka pola w poznańskiej jedenastce występuje Radosław Majewski. Były zawodnik angielskiego Nottingham Forrest w aktualnych rozgrywkach nie prezentuje tak wysokiej formy, jak w poprzednim sezonie. Kreatywny gracz nieco obniżył loty, jednak w dalszym ciągu znajduje uznanie w oczach szkoleniowca z Chorwacji. Trener Bjelica postawił na 31-latka z Pruszkowa dwadzieścia jeden razy, a ten odwdzięczył mu się jedną bramką i dwiema asystami.

Napastnicy: Kamil Jóźwiak, Mario Šitum, Christian Gytkjær

W spotkaniu z Wisłą na pewno nie wystąpi Mihai Răduţ. Rumun w ostatniej kolejce uszkodził więzadła poboczne w kolanie i na razie nie wiadomo, jak długa przerwa czeka byłego gracza FCS Bucuresti (poprzednio Steaua Bukareszt). Jego miejsce na lewej stronie boiska powinien zająć drugi wielki talent w kadrze Kolejorza, Kamil Jóźwiak. Dziewiętnastolatek z Międzyrzecza coraz śmielej puka do bram wyjściowej jedenastki. Swoją dyspozycją potwierdza, że może być wartościową alternatywą dla rumuńskiego skrzydłowego. W spotkaniu z Lechią nastolatek zmienił kontuzjowanego Răduţa i w poniedziałek najprawdopodobniej zobaczymy go na murawie od pierwszego gwizdka. Młodzieżowy reprezentant Polski do tej pory rozegrał jedenaście meczów, do swoich statystyk dopisując dwie bramki i jedno ostatnie podanie. Po przeciwnej stronie niemal na pewno wystąpi Mario Šitum. Dwukrotny Mistrz Chorwacji z drużyną Dinama Zagrzeb, w tym sezonie na swoim koncie ma dwadzieścia ligowych spotkań, dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, a także trzy razy zanotował asystę. Bez wątpienia jedną z największych gwiazd poznańskiego zespołu jest środkowy napastnik rodem z Danii, nieco ekscentryczny król Instagrama, Christian Gytkjær. Przeglądając zdjęcia, które 27-latek zamieszcza na portalach społecznościowych, można odnieść wrażenie, że jednym z jego idoli jest nieco starszy i bardziej utytułowany rodak, słynny Nicklas „Lord” Bendtner. Oprócz zamiłowania do ekstrawaganckiego stylu bycia, obu atakujących łączy mistrzostwo i korona króla strzelców, zdobyte w koszulce tej samej drużyny, norweskiego Rosenborga BK. W tym sezonie Gytkjær jest w świetniej formie. Znakomicie odnajduje się pod bramką przeciwników, co przełożyło się na czternaście trafień w dwudziestu ośmiu ligowych spotkaniach.

Oczywistym jest, że zarówno Wisła, jak i Lech, liczą na zwycięstwo. Poznaniacy w dalszym ciągu nie poddali się w walce o mistrzowski tytuł, natomiast Biała Gwiazda, po wygranej w Warszawie, złapała wiatr w żagle i nie zamierza odpuścić rywalizacji o miejsce premiowane grą w europejskich pucharach. Smaczku tej konfrontacji dodaje pojedynek dwóch świetnych napastników, Carlosa Lópeza i Christiana Gytkjæra. W klasyfikacji najlepszych ligowych strzelców Duńczyk traci do Hiszpana szesć bramek, jednak znając jego nieustępliwy charakter, możemy być pewni, że szybko nie złoży broni. Już za parę dni przekonamy się, kto przy świątecznym stole zjadł za dużo ciasta i w poniedziałkowym pojedynku nie będzie w stanie dogonić przeciwników. Niech tradycji stanie się zadość, a w Lany Poniedziałek Wisła zaleje Poznańską Lokomotywę!

Michał Stompór

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Podtrzymać zwycięską serię! Wisła podejmuje Lecha!

Znane polskie przysłowie mówi, że "apetyt rośnie w miarę jedzenia". W związku z niechybnie kończącymi się Świętami - pożywienia prawdopodobnie mamy już "po dziurki w nosie". Diametralnie inna sytuacja ma się jednak z boiskowymi emocjami, których po kapitalnym występie Wisły Kraków - przed dwoma tygodniami w Warszawie - jakby wciąż nam było mało. Pierwsze zwycięstwo przy Łazienkowskiej, od ośmiu lat, mocno rozbudziło nadzieje, przed poniedziałkowym spotkaniem o podobnym ciężarze gatunkowym, wszak do Krakowa przyjeżdża Lech Poznań.

I dziwić to nie może, bo trener Joan Carrillo i jego podopieczni, pierwszy raz za jego "panowania" udowodnili to, czego oczekiwano po Hiszpanie od pierwszych dni, jakie ten spędził na polskiej ziemi. Wisła w stolicy grała z pasją, polotem i z dużym zawzięciem, a przede wszystkim pomysłem. Owocem pracy wykonanej przez zawodników, którzy w Warszawie pojawili się na placu gry, okazało się być efektowne zwycięstwo. Po końcowym gwizdku arbitra, nie tylko w komentarzach na łamach naszego serwisu, można było przeczytać daleko idące wnioski, że teraz przed "Białą Gwiazdą" Europa wręcz stoi otworem! Takie nastawienie wielu kibiców ma oczywiście związek z "głodem sukcesu", do którego w XXI wieku fan Wisły… zdążył się przyzwyczaić.

Jakby tego było mało, sobotni wieczór, to pierwsze mecze 29. kolejki, której wyniki "układają się" idealnie "pod" krakowską Wisłę. Ta, ewentualnymi dwoma zwycięstwami - w pozostałych spotkaniach rundy zasadniczej - może zapewnić sobie miejsce na czwartym miejscu w tabeli, a to wiązałoby się z czterema spotkaniami przed własną publicznością w ekstraklasowych play-offach! Wczorajszego wieczora można było już pomału usłyszeć więc głosy o tym, że co tam z Europą, teraz to idziemy po mistrza!

W związku z tym, z tego miejsca chcielibyśmy do Was wszystkich zaapelować, o jednak lekkie "zejście na ziemię"! Przypomnijmy, że Wisła to zespół, który "matematycznie" nie zapewnił sobie jeszcze miejsca w grupie mistrzowskiej! Wisła to nadal zespół w sporej przebudowie, z wciąż żywymi problemami finansowymi. Krakowianie zagrali fenomenalną pierwszą połowę na boisku aktualnego mistrza Polski, jednak realne aspiracje zespołu "Białej Gwiazdy" będziemy mogli poznać dopiero… po poniedziałkowym spotkaniu.

Co najważniejsze wszystko jest w nogach naszych piłkarzy, bo to tylko od nich zależy, czy w bieżącym sezonie powalczymy o coś więcej, niż tylko o miejsca od piątego do ósmego. Pierwszy ze sprawdzianów już w poniedziałek, a gdyby ten zakończy się dla nas pozytywnym rezultatem, to o przysłowiowy "lód na głowę" może być już... ciężko. Jedna wygrana nad głównym pretendentem do mistrzowskiej korony może być bowiem postrzegana jako swoisty "wypadek przy pracy", jednak ewentualne dwie takie victorie - zrządzeniem losu na pewno już nie będą. Piłkarze naszego zespołu zagrają więc nie tylko dla około dwudziestu tysięcy kibiców, którzy liczymy, że zjawią się na trybunach naszego stadionu, ale też przede wszystkim dla siebie. Fakty są bowiem takie, że gdyby udało nam się pokonać Lecha, przybliżylibyśmy się do podium na zaledwie trzy punkty! To co w takich okolicznościach będzie jednak kluczowe, to dowód na to, że potencjał zespołu jest wystarczający, aby w końcówce sezonu rywalizować jak równy z najlepszymi.

Na tego typu dywagacje przyjdzie jednak czas po spotkaniu, do którego przystępować będziemy z lepszej pozycji wyjściowej, niż nasi przeciwnicy. Ci do Krakowa przyjadą w mocno przetrzebionym składzie, bo ostatnimi czasy w Poznaniu panuje prawdziwy szpital. Trener "Kolejorza", Nenad Bjelica, do klubowego autobusu wsiadł bez dwóch bocznych obrońców - Roberta Gumnego oraz Wołodymyra Kostewycza. Oprócz tego Lech nie będzie mógł liczyć na duet skrzydłowych: Mihaia Răduța oraz Mario Šituma, którzy mimo problemów, w ekspresowym tempie stawiani są na nogi. "Kolejorz" zagra więc w krakowskiej delegacji bez zawodników, którzy w całej układance chorwackiego szkoleniowca wydają się być istotnym elementem. Gdy już jednak o poznaniakach na boisku rywala mowa, to trudno nie wspomnieć o tym, że Ci poza własnym stadionem po raz ostatni wygrali… 20 sierpnia 2017 roku! A tych, którzy lubią piłkarskie "smaczki," na pewno zainteresuje fakt, że było to spotkanie rozgrywane również w Małopolsce, jako że Lech pokonał wtedy w Niecieczy Bruk-Bet Termalikę. Jakby tego było mało, wcześniejsze wyjazdowe zwycięstwo poznaniaków, którzy w sezonie 2017/2018 wygrali w delegacji zaledwie dwukrotnie, miało miejsce również w Małopolsce, bo na stadionie... Cracovii. My, co oczywiste, liczymy na to, że kolejny komplet punktów, wywieziony z grodu Kraka przez Lecha w bieżącym sezonie, nie będzie miał miejsca!

Ostatnimi czasy często jednak bywało tak, że gdy w danej kolejce wyniki układały się "pod Wisłę", a większość faktów przemawiała za naszym zespołem, to wszystkie te czynniki nakładały się na to, że nogi piłkarzy były mocno spętane. Taka sytuacja nie jest jednak charakterystyką drużyny, która wszem i wobec przekonuje, że "walczy o najwyższe cele". Dziś, my wszyscy, piłkarze, jak i kibice, udowodnijmy więc, że występ w Warszawie to nie była przysłowiowa "jaskółka, która wiosny nie czyni", ale stały trend, który doprowadzi do tego, że Wisła wróci na miejsce, do którego kiedyś przywykliśmy. Miejsce wśród najlepszych!

Do boju Wisełka!


Dodał: KK

Źródło: wislaportal.pl

Wisła Kraków vs Lech Poznań. Zapowiedź meczu: informacje o zespołach, forma, kursy, typy i transmisje na żywo

31 marca 2018

Po pokonaniu Legii Warszawa przed piłkarzami Wisły Kraków kolejny trudny test. W meczu 29. kolejki Lotto Ekstraklasy na drodze „Białej Gwiazdy” stanie poznański Lech, który na stadionie przy ulicy Reymonta w pięciu ostatnich potyczkach ligowych wygrywał dwa razy.

„Kolejorz” do swojego spotkania podchodzi, mając wciąż marzenia o mistrzostwie Polski. Aktualnie ekipa ze stolicy Wielkopolski legitymuje się bilansem 49 „oczek” na koncie. Tymczasem krakowianie mają 43 punkty.

Wisła Kraków – Lech Poznań, forma drużyn

Zarówno team ze stolicy Małopolski, jak i drużyna Nenada Bjelicy mogą pochwalić się w ostatnim czasie dwoma wygranymi meczami z rzędu. Wiślacy oprócz wiktorii z Legią w pokonanym polu pozostawili także Śląsk Wrocław.

Z kolei poznańska drużyna ostatnio najpierw odprawiła z kwitkiem Jagiellonię Białystok, wygrywając z „Dumą Podlasia” 5:1. Natomiast w konfrontacji Lechią Gdańsk lechici zwyciężyli 3:0.

Wisła Kraków – Lech Poznań, informacje o zespołach

Wisła do swojego spotkania przystąpi osłabiona brakiem kontuzjowanych: Kamila Wojtkowskiego, Arkadiusza Głowackiego oraz Ivana Gonzaleza.

Tymczasem u gości sytuacja kadrowa jest o wiele gorsza. Przede wszystkim wciąż wyłączony z gry jest Maciej Makuszewski. Ponadto kwestie zdrowotne uniemożliwiają grę takim zawodnikom jak: Elvir Koljić, Mihai Radut, Wołodymyr Kostewycz, czy Thomas Rogne. Z powodu choroby zabraknie też Roberta Gumnego w szeregach Lecha.

Przewidywane składy

Wisła (4-3-3): Cuesta, Palcić, Arsenić, Velez, Sadlok, Mitrović, Cywka, Llonch, Halilović, Imaz, Carlitos

Lech (4-3-3): Burić, Dilaver, Janicki, Vujadinović, Tomasik, Trałka, Gajos, Situm, Majewski, Jevtić, Gytkjaer.

Kursy na mecz Wisła Kraków – Lech Poznań

Aktualny kurs na wygraną „Białej Gwiazdy” wynosi 2,85. Mniej można wygrać, stawiając na triumf ekipy z Poznania. Kurs na jej zwycięstwo wynosi 2,50. Tymczasem prawdopodobieństwo na to, że padnie remis, zostało oszacowane na 3,05. Sprawdź ofertę LVBet na to spotkanie.

Wisła Kraków – Lech Poznań, typy i przewidywania

Jak dotąd o ligowe punkty przedstawiciele obu teamów rywalizowali ze sobą 104. razy, z czego odrobinę lepszym bilansem pochwalić się mogą wiślacy. Naszym zdaniem to właśnie Wisła sięgnie po pełną pulę w świąteczny poniedziałek.

Transmisja meczu Wisła Kraków – Lech Poznań

Transmisję „na żywo” z meczu obejrzysz na Canal+ Sport.

Opracował ŁP


Źródło: wislakrakow.com

Zaspokoić rozbudzone apetyty

Data publikacji: 02-04-2018 09:01


Lany Poniedziałek to nie tylko ważny dzień ze względu na trwającą Wielkanoc, ale także przypadające na dziś piłkarskie święto! Na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana spotkają się drużyny, które zdaniem ekspertów prezentują obecnie najlepszy futbol w Lotto Ekstraklasie. Wiślacy liczą, że ich rozbudzone zwycięstwem w stolicy apetyty zaspokoi kolejna wygrana, tym razem z poznańskim Lechem zajmującym trzecie miejsce w ligowej tabeli.


Premierową rywalizację z udziałem obu ekip datuje się na 27 kwietnia 1947 roku, kiedy to w eliminacjach mistrzostw Polski reflektory skierowano na Poznań - tam Lech podejmował Białą Gwiazdę. Wiślacy okazali się o jedną bramkę lepsi, którą zafundował krakowianom wybitny snajper spod Wawelu - Józef Kohut.

Sześć punktów różnicy

Obie drużyny na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju spotykały się dotychczas 104 razy. Statystyki tych meczów są bardzo wyrównane: w 39 spotkaniach z boiska jako zwycięzcy schodzili Wiślacy, 38 starć kończyło się wygraną Kolejorza, a w 27 rywalizacjach padał remis.

Przed poniedziałkową potyczką Lechici stacjonują na trzecim stopniu podium z dorobkiem 49 punktów. Wyprzedzają tym samym o sześć oczek szóstą w tabeli Lotto Ekstraklasy ekipę prowadzoną przez trenera Joana Carrillo.

Jesienią w Poznaniu przy ulicy Bułgarskiej obie drużyny musiały podzielić się punktami, bowiem w doliczonym czasie gry krakowianie pozwolili wydrzeć sobie wygraną. Wynik spotkania w 8. minucie otworzył niezawodny Carlitos, a rzutem na taśmę piłkarski Poznań ucieszył Darko Jevtić.

Zarówno Biała Gwiazda, jak i Lech mają na swoim koncie dwa zwycięstwa z rzędu. Na uwagę zasługuje fakt, iż Kolejorz na terenie rywala nie wygrał od sierpnia minionego roku. Dodatkowo ostatni raz Lechici wywieźli ze stolicy Małopolski komplet oczek w ramach ligowych zmagań w grudniu 2014 roku. Wtedy to krakowianie byli o jedną bramkę słabsi, a na tablicy wyników po 90 minutach widniał rezultat 1:2. Trafienie dla Białej Gwiazdy zaliczył wówczas Łukasz Garguła.

Był taki mecz

Dwa tygodnie temu po niemalże ośmiu latach Wiślacy zdobyli stolicę. Teraz czas na pełną pulę z innym mocnym rywalem. Na wygraną nad Kolejorzem Biała Gwiazda czeka od 1 sierpnia 2015 roku. We wspomnianym spotkaniu w kata klubu z Wielkopolski wcielił się Rafał Boguski, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców.

Najpierw Boguś w 7. minucie wykorzystał zagranie głową Pawła Brożka i skierował piłkę do siatki, a później tuż przed końcowym gwizdkiem arbitra zachował zimną krew i wykończył kontratak Białej Gwiazdy, posyłając futbolówkę między nogami bramkarza.

Pochwały od Bjelicy

Wisła na przerwę reprezentacyjną udała się w radosnym nastroju po triumfie w stolicy nad tamtejszą Legią. Opiekun Kolejorza słowa uznania skierował w stronę bohaterów wspomnianej potyczki. „Krakowianie zagrali bardzo dobry mecz w Warszawie i zasłużyli na zwycięstwo. Przebiegli osiem kilometrów więcej niż Legia, co świadczy o ich przygotowaniu fizycznym. Kibice mogą liczyć na ciekawe widowisko, ale mam jednak nadzieję, że wygramy i przełamiemy złą serię na wyjazdach” - mówił na konferencji prasowej Nenad Bjelica.

Poniedziałkowe starcie to hit 29. kolejki Lotto Ekstraklasy. Podopieczni trenera Joana Carrillo wierzą w podtrzymanie dobrej passy, szykuje się zatem równie emocjonujące widowisko!

Vamos, Wisła!

K. Biedrzycka

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



Źródło: wisla.krakow.pl

1 na 1: Wisła - Lech

Data publikacji: 02-04-2018 11:14


Do hitowego starcia pomiędzy Wisłą Kraków a Lechem Poznań pozostały już tylko godziny. Zawodnicy Białej Gwiazdy podbudowani zwycięstwem przy Łazienkowskiej ponownie postarają się udowodnić swoją klasę na boisku. Zadanie to z pewnością nie będzie należało do łatwych, niemniej jednak liczymy na to, że podopieczni Joana Carrillo zaprezentują dobrą i skuteczną grę. Tuż przed startem meczu zapraszamy Was do krótkiej analizy bohaterów wieczornego widowiska - Tibora Halilovicia i Darko Jevticia.


Co ich łączy?

Kreatywność. Z racji pozycji, na których występują obaj gracze, ich boiskowe zadania ukierunkowane są na wypracowywanie okazji strzeleckich swoim kolegom z ataku. Z początku sezonu często pomijany Halilović coraz lepiej radzi sobie w drużynie Wisły, a swoją wartość udowadnia w każdym kolejnym meczu. Według niektórych, to właśnie Chorwat był wiodącą i najbardziej wyróżniającą się postacią Białej Gwiazdy w minionym miesiącu.

Liczba 3. W dotychczasowej sportowej karierze zarówno Halilović, jak również Jevtić występowali w trzech różnych klubach. Zanim 23-latek trafił na Reymonta, reprezentował barwy Dynama Zagrzeb i NK Lokomotivu Zagrzeb. Poprzednimi pracodawcami zawodnika Kolejorza były natomiast FC Basel, a także FC Wacker Innsbruck.

Co ich dzieli?

Sukcesy. Zawodnik z Poznania świętował już w swoim życiu zdobycie mistrzostwa Szwajcarii, Polski, a także miał okazję wznosić w górę trofeum za zwycięstwo w finale Superpucharu naszego kraju. Chorwat natomiast nie odniósł dotychczas większego sukcesu. Młody zawodnik nie ma się co jednak martwić, gdyż przed nim zapewne jeszcze wiele powodów do radości. Oby z drużyną Wisły Kraków.

Wciąż niezdecydowanych serdecznie zapraszamy na stadion przy R22! Sprawmy, by świąteczna radość była jeszcze okazalsza, dzięki kolejnemu zwycięstwu Białej Gwiazdy w lidze. Do zobaczenia!

Jazda, jazda, jazda!

Franciszek Liśkiewicz

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Joan Carrillo przed meczem z Lechem: - Już z wyprzedzeniem chciałbym podziękować tym kibicom, którzy pojawią się na stadionie

- Przygotowania do meczu z Lechem są dość długie, gramy dopiero w poniedziałek, a dziś jest czwartek, więc zostało nam jeszcze trochę czasu. Dobrze rozplanowaliśmy jednak na ten okres swoją pracę, dawkujemy wysiłek, który muszą wykonać zawodnicy. Zostało nam jeszcze kilka dni do tego, aby jak najlepiej się przygotować. Jestem pozytywnie nastawiony - mówił na konferencji prasowej, przed czekającym nas w poniedziałek meczem ligowym z poznańskim Lechem, trener krakowskiej Wisły, Joan Carrillo.

Hiszpański szkoleniowiec Wisły już na wstępie konferencji został zapytany o sytuację z Patrykiem Małeckim, związaną z jedną z jego ostatnich wypowiedzi, ale Carrillo dość szybko uciął temat informując, że wszystko zostało wyjaśnione w szatni.

- Najważniejszy jest dla nas mecz z Lechem, nie jestem ważny ani ja, ani Patryk Małecki. Klub podjął już jakieś decyzje w tym względzie. Rozmawialiśmy w szatni, nie ma niedomówień. Wszystko zostało wyjaśnione. A o tym jaka będzie "osiemnastka", zadecydują względy sportowe oraz to, kto będzie nam najbardziej przydatny - skwitował trener.

- Spotkanie z Lechem będzie całkowicie inne, niż to z Legią, bo jest to zupełnie inny przeciwnik. Lech to zespół bardzo niebezpieczny, jeżeli chodzi o grę skrzydłami, stwarza także duże zagrożenie w grze bezpośredniej. Jeżeli się nie mylę, to około 46% ich wszystkich bramek pada po stałych fragmentach gry. Jest to zespół niebezpieczny, mocny, dobrze zorganizowany. Wie czego chce i wie co chce osiągnąć - komplementował poznaniaków Carrillo.

Hiszpan odniósł się też do postawy piłkarzy, którzy dostali od niego szansę na grę w niedawnym meczu towarzyskim Wisły z Piastem Gliwice.

- Jestem zadowolony z tego, jaką pracę wykonali zawodnicy, którzy wystąpili w sparingu tydzień temu. Nie tylko z pracy Zdenka Ondráška, czy Martina Košťála, ale też Denysa Bałaniuka i Marko Kolara. Tak jak zawsze mówię, "osiemnastkę" na to spotkanie wybiorę patrząc na potrzeby zespołu, dostosowując ją również do rywala. Jestem jednak zadowolony z nastawienia, jakie prezentują zmiennicy, zwłaszcza Zdeněk, który wraca po bardzo długiej przerwie. Myślę, że najważniejsze jest to, że zespół wie, że może na tych zawodników liczyć, że ci zawodnicy będą mogli wrócić, gdy zespół będzie ich potrzebować - mówił ponadto szkoleniowiec.

Carrillo wypowiedział się również na temat trójki piłkarzy, wracających do zajęć z zespołem po kontuzjach.

- Vullnet Basha, Rafał Boguski i Marcin Wasilewski trenują z resztą drużyny. Sytuacja tego pierwszego jest jednak trochę inna, niż pozostałych, bo przerwa w jego przypadku była dłuższa. Wszystko jednak wraca do jak najlepszego stanu, więc jest to tylko kwestia czasu. Jeżeli chodzi o "Bogusia" i "Wasyla", to ich przerwa nie wymagała tak długiego leczenia, jak to było w przypadku Vullneta. Zaczęli trenować z resztą drużyny we wtorek, trenowali także w środę. Wszystko jest już w porządku - cieszył się trener.

- To prawda, że w związku z tym, że Boguski wrócił do treningów, a Tibor Halilović z bardzo dobrej strony pokazał się na Legii, na pozycji prawoskrzydłowego mam pozytywny ból głowy. Na niej może zagrać jeszcze Patryk Małecki. Zarówno Halilović, jak i Boguski, są w bardzo dobrej dyspozycji i bardzo się z tego cieszę. Każdy z tych zawodników wnosi do gry coś innego, każdy charakteryzuje się swoimi własnymi cechami. Podoba mi się taka sytuacja, możliwość wyboru zawodników, którzy prezentują dobry poziom i są w formie. Wybieranie zawodników do meczu nie zależy na tym, czy są wysocy, niscy, czy są przystojni, czy są stąd, czy z zagranicy. Bazuję na swoich przekonaniach o tym, kto w danym momencie będzie w stanie wnieść jak najwięcej do zespołu i na kim najbardziej skorzysta cała drużyna. Jestem człowiekiem omylnym i czasami podejmuję złe decyzje, ale zawsze szukam dobra całego zespołu - mówił trener.

- Wszyscy moi zawodnicy pokazują pełen profesjonalizm, a ja z kolei na treningach staram się im przekazać i pokazać jak ważni są w drużynie. Na pozycji napastnika gra Carlitos, bo ma bardzo dobrą passę, strzela bramki. Tego się wymaga od napastników. Staram się więc wytłumaczyć swoim zawodnikom, że cały czas trzeba pracować i w końcu szansa, którą będą mogli wykorzystać, nadejdzie. Oni także rozumieją to, że najważniejsza jest drużyna, a ja ze swojej strony cały czas podkreślam, że szukamy dobra całego zespołu. O to chyba w tym chodzi, żeby robić wszystko w kierunku tego, aby zespół korzystał z najlepszej dyspozycji poszczególnych piłkarzy - powiedział Hiszpan.

- Nie da się zmienić filozofii z tygodnia na tydzień. W ostatnim spotkaniu z Legią pokazywaliśmy mniej więcej to samo, co w innych. Zdarzały się też błędy i po tym jak przeanalizowaliśmy to spotkanie - znaleźliśmy elementy, które są do poprawy. Na przykład w drugiej odsłonie meczu trochę się spieszyliśmy i powinniśmy w niektórych sytuacjach dłużej utrzymywać się przy piłce. Tego dnia mieliśmy też szczęście. Mieliśmy cztery sytuacje "jeden na jeden" i wykorzystaliśmy jedną z nich, natomiast w meczu z Jagiellonią mieliśmy podobne okazje, a w żadnej z nich nie padła bramka. Filozofia cały czas pozostaje ta sama, możliwe że pojawią się subtelne zmiany, dopasowane do tego, co dzieje się aktualnie na boisku - zapowiada trener.

- Cały czas pracujemy nad tym, aby zdobywać coraz więcej punktów i osiągać coraz lepsze rezultaty. Myślę, że po meczu z Legią zawodnicy jeszcze bardziej przekonali się o własnej sile i możliwościach, jakie w nich drzemią. To zaczęło się jednak trochę wcześniej, bo były mecze, w których musieli pokazać charakter. Na pewno dobry wynik pomaga coraz bardziej wierzyć w swoje możliwości i to, że możemy osiągnąć w tym sezonie bardzo dużo. To było bardzo ważne spotkanie. Ze swojej strony chciałbym podziękować fanom, którzy pojechali za nami do Warszawy i wspierali tam drużynę. Bardzo się cieszę, że mogliśmy im podarować te trzy punkty, na takim ciężkim terenie. Druga sprawa, o której chciałbym wspomnieć to ta, że zdaję sobie sprawę, że spotkanie z Lechem rozgrywane jest w dość trudnym terminie. To okres świąteczny. Wielki Tydzień, Święta - to czas dla rodziny. W związku z tym, już przed rozegraniem meczu, chciałbym podziękować tym naszym fanom, którzy pojawią się na stadionie i będą nas wspierać, bo to naprawdę jeszcze bardziej motywuje nas do walki, pracy i na pewno jest to coś bardzo pozytywnego. Już z wyprzedzeniem chciałbym podziękować tym kibicom, którzy pojawią się na stadionie - powiedział Carrillo.

- Jeśli chodzi o sprawy kulturowe i religijne to myślę, że trzeba to szanować. Jest taki, a nie inny terminarz i za taką decyzją stoją powody, które się pewnie tłumaczą. Z mojej strony pozostaje tylko to uszanować. W niektórych krajach to święto jest mniej lub bardziej ważne. Jeśli chodzi o Hiszpanię, to w niektórych regionach, jak na przykład w Andaluzji, te święta obchodzone są szczególnie i przywiązuje się do tego większą wagę, niż na przykład w Katalonii. W swojej karierze miałem możliwość pracować w krajach, gdzie też przywiązywano wielką wagę do obchodów tych świąt. Najważniejszy jest jednak teraz mecz z Lechem, dlatego też będziemy trenować w niedzielę, choć dzisiaj zawodnicy poprosili mnie, abym przesunął niedzielną sesję treningową z rana na popołudnie, aby mogli świętować i zjeść wspólnie z rodziną śniadanie. Kwestie religijne, czy tradycje kulturowe, wymagają ode mnie szacunku. W niedzielę trening będzie więc po południu, żeby umożliwić zawodnikom tę chwilę świętowania - mówił trener.

- Moglibyśmy omawiać Lecha skupiając się na pojedynczych zawodnikach, bo ten zespół ma w swojej kadrze piłkarzy prezentujących bardzo wysoki poziom techniczny. Mam jednak ogromny szacunek do tego jak Lech gra, jako kolektyw, jako cały zespół. Tak jak już wspominałem - są niebezpieczni grając skrzydłami, dobrze prezentują się jeżeli chodzi o samą grę taktyczną. Przeanalizowaliśmy poszczególnych zawodników, z tym, że tutaj większą wagę przywiązałbym do tego, jak Lech prezentuje się jako całość, bo to drużyna zgrana i na pewno poszczególni zawodnicy dobrze się uzupełniają - uważa Hiszpan.

Na zakończenie konferencji prasowej Joan Carrillo został zapytany o trzech zawodników indywidualnie, a dokładniej o Pawła Brożka, Macieja Sadloka oraz o Nikolę Mitrovicia.

- Jeżeli chodzi o Pawła Brożka, to jest w ostatniej fazie powrotu do zdrowia i jeżeli jutro wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będzie trenował z drużyną. Miał mały upadek na treningu, a później skarżył się na dolegliwości związane z kostką, w miejscu gdzie już miał wcześniej problemy. Jeśli wszystko będzie OK, to jutro będzie trenował z całą drużyną. Maciej Sadlok to taki zawodnik, który zawsze daje z siebie dużo i będziemy dozować jego pracę na treningach w taki sposób, żeby wszystko było w porządku, więc jego występ nie powinien być zagrożony. Ja też jestem bardzo dobrze przygotowany, a o to nikt nie pyta. Też chciałbym zagrać… ale nie mogę - śmiał się Carrillo. - Jeśli chodzi o Nikole Mitrovicia i incydent z gwizdami, które żegnały go, gdy ten opuszczał boisko w meczu ze Śląskiem, to nie mogę się wypowiadać w imieniu kibiców. Zawsze wychodzę z takiego założenia, że gdy myślę, że zawodnik pomoże i wniesie coś do drużyny, to wtedy on wychodzi na boisko. Zawsze staram się wybierać najlepszych. To, że stawiałem na Nikolę, to znaczy, że takie było moje przekonanie, że będzie w stanie pomóc drużynie, ale tak jak już wielokrotnie wspominałem, nie żenię się z żadnym zawodników i to nie jest tak, że niektórzy będą wychodzić w składzie cały czas. To wszystko zależy od formy i tego co prezentują. Ja zawsze komponując jedenastkę, czy osiemnastkę, staram się znaleźć balans między defensywą i ofensywą. Jako trener nie mogę opierać się na tym co mówią inni, ale nie mogę wypowiadać się za fanów. Chcę podejmować własne decyzje, bo gdy wygrywamy, to wygrywamy wszyscy, a gdy przegrywamy, to przegrywam ja. Gdy zaś już przegrywamy, to chcę żeby to było po meczach, w których stawiałem na własne przekonania i własne idee - zakończył trener.


Dodał: KK

Źródło: wislaportal.pl

Trener Lecha, przed meczem z Wisłą

- W jutrzejszym spotkaniu zmierzą się ekipy, które aktualnie są w najlepszej formie z całej ligi. Wisła zagrała dobry mecz w Warszawie, oglądaliśmy go i zasłużyli na wygraną. To drużyna, która dobrze gra w piłkę, dużo biega, ma talent w ofensywie i defensywie, ciężko pracuje na boisku. W meczu z Legią przebiegli osiem kilometrów więcej niż przeciwnicy, co pokazuje, jak w dobrym jest stanie fizycznym. Czeka nas ciekawe spotkanie z rywalem, który jest w formie - mówił przed jutrzejszym starciem Wisły z Lechem, trener "Kolejorza", Nenad Bjelica.

Poniedziałkowy przeciwnik krakowskiej Wisły zmierzyć będzie musiał się z poważnymi kłopotami zdrowotnymi. Poznaniacy nie będą mogli liczyć na trzech zawodników linii defensywnej: Roberta Gumnego, Wołodymyra Kostewycza oraz Thomasa Rogne. Oprócz tego, z kontuzjami zmagają się Maciej Makuszewski, Elvir Koljić, Mihai Răduț oraz Mario Šitum.

- Mimo tych problemów będziemy mieć na boisku dobrą drużynę, która będzie walczyć i która będzie w stanie wygrać mecz. To jest najważniejsze. Mamy dobry skład pełen sporych umiejętności, dlatego też jestem optymistycznie nastawiony przed tym spotkaniem - przyznał chorwacki szkoleniowiec Lecha.

Na koniec Bjelica został zapytany o swoją opinię, na temat najlepszego piłkarza Ekstraklasy, aktualnego lidera klasyfikacji strzelców, Carlosa Lópeza.

- Carlitos raz jest na prawej stronie, raz w środku. Nie można mieć jednego zawodnika, którego zadaniem będzie tylko go kontrolować. Musimy całym zespołem być blisko niego. Wszędzie gdzie jest on, musi być zawodnik i agresywnie nie dać mu możliwości dryblingu. Pod tym względem jest to najlepszy zawodnik w Ekstraklasie. Carlitos to ważny piłkarz dla Wisły, ale ważnymi postaciami są też Imaz, czy Boguski - zakończył trener poznańskiego zespołu.


Dodał: KK


Źródło: wislaportal.pl

Relacje z meczu

Lech lubi grać w Małopolsce... Wisła - Lech 1-3

Nie udał się niestety marsz wiślaków w górne rejony tabeli. Po dwóch zwycięstwach z rzędu, tym razem "Biała Gwiazda" zeszła z murawy pokonana, musiała bowiem uznać wyższość zespołu poznańskiego Lecha. Mimo, że to Wisła jako pierwsza wyszła na prowadzenie, po trafieniu Carlosa Lópeza z rzutu wolnego, aż trzy gole zdobył w odpowiedzi Christian Gytkjær i mecz zakończył się naszą porażką 1-3. Oznacza ona, że czeka nas nerwowa ostatnia kolejka ligowa, bo aby pozostać w górnej "ósemce", nie możemy za tydzień przegrać z Sandecją.

Po ostatnim sukcesie i wygranej w Warszawie z Legią - na mecz z Lechem - trener Joan Carrillo zaufał dokładnie tym samym piłkarzom, co przed dwoma tygodniami. I choć przed tym spotkaniem to z obozu "Kolejorza" płynęły doniesienia o licznych kontuzjach, to obydwie drużyny rozpoczęły to spotkanie równie ofensywnie. Jako pierwsi groźniejsi byli jednak wiślacy, tyle że w 2. minucie Carlos López nie wykorzystał dobrego podania od Pola Lloncha, bo też dobrze został zblokowany przez obrońcę. Minutę później Carlitos dośrodkowywał z kolei z rzutu wolnego, ale strzał głową Tibora Halilovicia nie mógł zaskoczyć Matúša Putnocký'ego. Na te dwie próby wiślaków poznaniacy odpowiedzieli w 11. minucie. Bardzo dobre podanie w nasze pole karne posłał bowiem Piotr Tomasik, ale futbolówka nie dotarła do Christiana Gytkjæra, bo świetnie spisał się Zoran Arsenić.

W 19. minucie na indywidualny rajd środkiem boiska zdecydował się natomiast Jesús Imaz. Po dwóch stronach do podania wychodzili mu wprawdzie Halilović oraz Carlitos, ale prowadzący futbolówkę Hiszpan jej nie oddał, a szkoda, bo jego uderzenie zostało zablokowane. Mogło się to na nas zemścić już pięć minut później, bo źle futbolówkę wyprowadził Fran Vélez, stracił ją, ale w konsekwencji strzał Radosława Majewskiego pewnie złapał Julián Cuesta.

W 30. minucie, po drugiej stronie boiska, do futbolówki nawet nie ruszył za to Putnocký, który musiał wyciągnąć piłkę z siatki! Chwilę wcześniej z rzutu wolnego nad murem fenomenalnie uderzył Carlitos i "Biała Gwiazda" prowadziła 1-0!

Wiślacy po tym jak zdobyli gola ruszyli do kolejnych ataków, ale w 36. minucie strzał Carlitosa był zbyt lekki, aby zaskoczyć bramkarza Lecha.

Niestety jeszcze przed przerwą zaskoczyć dała się za to defensywa Wisły. Dośrodkowanie Tomasika trafiło w rękę Véleza, a sędzia Jarosław Przybył bez wahania podyktował "jedenastkę". Tę, choć Cuesta wyczuł intencje strzelca, pewnie wykorzystał Gytkjær i po pierwszej połowie było 1-1.

Drugą połowę groźniej rozpoczęli poznaniacy i w 51. minucie Cuesta musiał się w bramce "wyciągnąć", broniąc uderzenie głową Gytkjæra. Niestety minutę później wyciągał, ale piłkę z siatki. Na skrzydle walkę o futbolówkę przegrał Matej Palčič, a dośrodkowanie Darko Jevticia na gola zamienił Gytkjær. Od 52. minuty przegrywaliśmy więc 1-2.

No i wiślacy musieli "gonić" wynik, a na pierwszą próbę czekaliśmy siedem minut, niestety dogranie Nikoli Mitrovicia zakończyło się niecelnym strzałem Carlitosa. Ten próbował "zakręcić" defensywą gości też w minucie 61., ale ostatecznie zdziałał niewiele.

Groźniejszy był za to w 67. minucie Lech, ale Cuesta nie dał się tym razem pokonać Gytkjærowi. Chwilę zresztą wcześniej poznaniacy domagali się od sędziego podyktowania kolejnego rzutu karnego, po zagraniu ręką Palčičia, ale Przybył słusznie nie wskazał na "jedenastkę". Za to już w 73. minucie mogło być z kolei "po meczu", bo znów dobre podanie otrzymał Gytkjær, ale wypychany przez Arsenicia musiał przesunąć się w bok od bramki, z której wyszedł zresztą Cuesta. Duńczyk zdołał jednak odegrać futbolówkę do Jevticia, ale tego zablokował ofiarnie interweniujący Maciej Sadlok.

Od 77. minuty Wisła zagrać miała natomiast już "va banque", bo tylko trójką obrońców. Joan Carrillo zdecydował się bowiem na mocno ofensywną zmianę - Lloncha zastąpił bowiem Petar Brlek, a Palčičia - Rafał Boguski. I szybko tak odważna decyzja mogło się na nas... zemścić. Poznaniacy przeprowadzili bowiem groźną akcję, ale Majewski uderzył nieznacznie obok bramki. W 83. minucie naszą nieporadność wykorzystał za to po raz trzeci Gytkjær, który bezbłędnie wykońćzył dokładne podanie od Majewskiego i przegrywaliśmy 1-3.

I takim też wynikiem to spotkanie się zakończyło, bo choć wiślacy starali się jeszcze w samej końcówce cokolwiek zdziałać, to zwłaszcza w drugiej połowie tego meczu, wychodziło im po prostu niewiele.

Cieszy się za to niezmiernie ekipa z Poznania, która awansowała na fotel wicelidera i przełamała swoją koszmarną, bo trwającą od sierpnia ubiegłego roku (!) wyjazdową niemoc. Co ciekawe - jedyne trzy zwycięstwa w bieżącym sezonie poza własnym stadionem Lech zaliczył wyłącznie... w Małopolsce. Wcześniej wygrał bowiem przy Kałuży w Krakowie, a także w Niecieczy. Dziś zaś niestety dla nas - przy Reymonta.

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Piękne złego początki. Wisła - Lech 1:3

Data publikacji: 02-04-2018 19:59


Hit 29. kolejki Lotto Ekstraklasy zamknął ligowe święta. Wisła Kraków podjęła u siebie Lecha Poznań, licząc na zapewnienie sobie miejsca w grupie mistrzowskiej. Plany jednak musi odłożyć na 30. kolejkę, gdyż dziś podopieczni Joana Carrillo przegrali z Lechitami 1:3. Gola dla gospodarzy zdobył Carlitos, na piękne trafienie Hiszpana z wolnego odpowiedział jednak Christian Gytkjær, który z Reymonta wyjedzie z hat-trickiem.


Biała Gwiazda opromieniona zwycięstwem w Warszawie chciała całkowicie zagwarantować sobie występ w grupie mistrzowskiej ostatnim spotkaniem na własnym boisku. Sprawa nie była jednak prosta - do Krakowa przyjechali bowiem podopieczni Nenada Bjelicy. Lech jednak na wyjeździe nie przypomina ekipy z Bułgarskiej i jak dotąd pochwalić się mógł zaledwie dwoma zwycięstwami.

Gol stadiony świata

W pierwszych minutach najbardziej aktywnym aktorem widowiska był Pol Llonch. Hiszpan dwukrotnie odebrał piłkę w środku pola i wyprowadził groźne ataki, po których zamieszało się w polu karnym Lecha. Najpierw jednak Carlitos został wyblokowany, a po rożnym główkę Véleza złapał Putnocký. Pierwszą groźną akcję przyjezdni przeprowadzili w 10. minucie - lewą stroną przedarł się Tomasik, który wstrzelił piłkę w pole karne. Tam bliski dojścia do niej był Gytkjær, lecz ofiarny wślizg Arsenicia ustrzegł Wiślaków przed utratą gola. Dziewięć minut później groźną kontrę wyprowadził Imaz, który jednak zamiast podawać do Carlitosa lub Tibora Halilovicia zdecydował się na strzał. Próbę drugiego najlepszego strzelca Białej Gwiazdy zablokował Rafał Janicki.

Lech starał się przedzierać lewą flanką, na którą Nenad Bjelica desygnował Radosława Majewskiego. Były zawodnik Nottingham Forest w 22. minucie oddał pierwszy celny strzał, lecz na posterunku był Julián Cuesta, który pewnie złapał piłkę. Chwilę później kolejny popis dał Carlitos. Hiszpan podszedł do rzutu wolnego i przymierzył prawą nogą tak, że Putnocký ani drgnął. Słowak musiał wyciągnąć piłkę z siatki w 30. minucie, niestety jego vis-á-vis, Julián Cuesta został zmuszony do tego samego w końcówce pierwszej połowy.

Bramka do i z szatni

Sędzia Jarosław Przybył podyktował rzut karny za zagranie ręką Frana Véleza, a do piłki podszedł Christian Gytkjær, który okazał się skutecznym egzekutorem jedenastki. Pierwsza połowa zakończyła się więc remisowo. W drugą niestety lepiej weszli goście, co zaowocowało drugą bramką. W wydawałoby się prostej sytuacji pojedynek przy linii bocznej przegrał Matej Palčič, do piłki dopadł Darko Jevtić, który idealnym podaniem obsłużył Christiana Gytkjæra. Duńczyk przyjął sobie piłkę w polu karnym i zdążył ją dziubnąć przed nadbiegającym Cuestą.

W 69. minucie trener Joan Carrillo desygnował do gry powracającego po kontuzji Zdenka Ondraška. Akcje toczyły się jednak pod polem karnym Wisły. W nim królował jednak Fran Vélez, który uchronił Wisłę od utraty trzeciej bramki, po tym, jak Gytkjær wymanewrował Cuestę i zagrał do Jevticia, który jednak źle przyjął piłkę. Po chwili na murawie pojawili się Rafał Boguski i Petar Brlek, a Wisła przeszła do ustawienia 3-3-2-2, jednak i to nie zmieniło obrazu gry. Co więcej, po stracie wypożyczonego z Genoi zawodnika zabójczą kontrę wyprowadzili Lechici, którą niemal w identyczny sposób co przy drugim golu wykończył Gytkjær. Wisła chciała odegrać się za sprawą Ondraška, ale jego strzał pewnie złapał Putnocký. Biała Gwiazda uległa gościom z Poznania i do ostatniej kolejki będzie walczyć o zapewnienie sobie miejsca w grupie mistrzowskiej.

Wisła Kraków - Lech Poznań 3:1 (1:1)

1:0 López 30’

1:1 Gytkjær 43’

1:2 Gytkjær 52’

1:3 Gytkjær 84’

Wisła: Cuesta - Palčič (77’ Boguski), Vélez, Arsenić, Sadlok - Mitrović, Cywka, Llonch (77’ Brlek) - Halilović (69’ Ondrašek), López, Imaz

Lech: Putnocký - Dilaver, Vujadinović, Janicki, Tomasik - Klupś (90+2’ Jóźwiak), Gajos, Trałka, Majewski - Jevtić (90+1’ Moder) - Gytkjær (83’ Chobłenko)

Żółte kartki: Mitrović, Sadlok, Arsenić - Vujadinović, Trałka

Sędziował: Jarosław Przybył z Kluczborka

Widzów: 20 053

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Gytkjaer ze sposobem na Wisłę. Wisła – Lech 1:3

2 kwietnia 2018

Wisła nie potwierdziła wysokiej formy z ostatniego spotkania z Legią Warszawa. Tymczasem przełamanie na wyjeździe zanotował Lech Poznań. W poniedziałkowym spotkaniu w Krakowie Kolejorz zwyciężył 3:1 po trzech trafieniach Christian Gytkjaera.

W pierwszych minutach zdecydowanie dłużej przy piłce utrzymywali się podopieczni Nenada Bjelicy, którzy rozgrywali piłkę w ataku pozycyjnym. Z kolei Wisła wyczekiwała na własnej połowie na błąd rywali i okazję do wyprowadzenia szybkiej akcji. Wiślacy taką akcję przeprowadzili już w drugiej minucie, ale Vujadinović powstrzymał w polu karnym Carlitosa. Kilka chwil później celnie na bramkę Lecha główkował Halilović, ale na posterunku był Putnocky.

Lech groźniej odpowiedział w 11. minucie, ale po wstrzeleniu piłki z lewej strony przez Tomasika świetnie przed bramką interweniował Arsenić. Wisła mogła wyjść na prowadzenie w 19. minucie, ale obrońcy Lecha zablokowali uderzenie Imaza zza pola karnego po jego indywidualnej akcji. Zawodnik gospodarzy powinien jednak wcześniej zagrać do zupełnie niepilnowanego Carlitosa. Pięć minut później celnie na bramkę Wisły uderzał Majewski, ale na posterunku był Cuesta.

Tymczasem w 29. minucie pierwszy poważny błąd w tym meczu popełnił sędzia Jarosław Przybył, który podyktował rzut wolny dla Wisły za rzekomy faul Vujadinovicia. Kilka chwil później pięknym uderzeniem bramkarza Lecha pokonał Carlitos.

W kolejnych minutach Wisła starała się kontrolować wydarzenia na boisku. W 42. minucie arbiter popełnił jednak kolejny błąd, dyktując rzut karny dla Lecha po tym jak dopatrzył się zagrania ręką Veleza. Do wyrównania doprowadził Gytkjaer.

Druga połowa świetnie rozpoczęła się dla Lecha, który w 52. minucie wyszedł na prowadzenie. Kolejorz wykorzystał błąd Palcicia z boku boiska. Po dośrodkowaniu w pole karne z lewej strony do futbolówki dopadł Gytkjaer i bez problemów pokonał Cuestę.

Wisła odpowiedziała jedynie akcją Carlitosa, który ładnie minął w polu karnym Vujadinovicia, ale następnie został zablokowany przez obrońcę Lecha. W kolejnych minutach groźniejsi byli goście, którym w 83. minucie udało się zdobyć trzeciego gola. Po raz trzeci na listę strzelców wpisał się Gytkjaer, który tym razem wykorzystał dogranie z prawej strony boiska.

Wisła Kraków – Lech Poznań 1:3 (1:1)

1:0 Carlitos 30 min

1:1 Christian Gytkjaer (k.) 43 min

1:2 Christian Gytkjaer 52 min

1:3 Christian Gytkjaer 83 min

żółte kartki: Arsenić, Sadlok, Mitrović (Wisła), Vujadinović, Trałka, Jevtić (Lech)

Wisła: Julian Cuesta – Matej Palcić (77 min – Rafał Boguski), Fran Velez, Zoran Arsenić, Maciej Sadlok – Tibor Halilović (68 min – Zdenek Ondrasek), Tomasz Cywka, Pol Llonch (77 min – Petar Brlek), Nikola Mitrović, Jesus Imaz – Carlitos

Lech: Matus Putnocky – Emir Dilaver, Rafał Janicki, Nikola Vujadinović, Piotr Tomasik – Tymoteusz Klupś (90+3 min – Kamil Jóźwiak), Maciej Gajos, Łukasz Trałka, Radosław Majewski, Darko Jevtić (90+2 min – Jakub Moder) – Christian Gytkjaer (87 min – Ołeksij Chobłenko).

sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)

widzów: 20053


Źródło: wislakrakow.com



Minuta po minucie

Zapraszamy na relację "minuta po minucie" z poniedziałkowego spotkania 29. kolejki Lotto Ekstraklasy, w którym Wisła zmierzy się u siebie z Lechem Poznań.

Na ławce rezerwowych zasiądą: Buchalik - Bartkowski, Wasilewski, Brlek, Boguski, Kolar, Ondrasek.

W meczowej osiemnastce brakuje dziś między innymi Arka Głowackiego i Patryka Małeckiego.

  • 1' Goście rozpoczęli spotkanie.
  • 2' Llonch odbiera piłkę na własnej połowie i od razu uruchamia Carlitosa. Ten został jednak powstrzymany w polu karnym przez Vujadinovicia.
  • 4' Po dośrodkowaniu Carlitosa z rzutu wolnego do piłki doszedł Halilović, ale jego strzał głową nie sprawił problemów bramkarzowi Lecha.
  • 6' Cuesta dobrze piąstkuje na siódmym merze po dośrodkowaniu w pole karne z prawej strony boiska.
  • 7' W pierwszych minutach dłużej przy piłce utrzymują się piłkarze Lecha, wiślacy wyczekują na okazję do wyprowadzenia szybkiej akcji.
  • 9' Kolejny rzut rożny dla Lecha, ale bez większego zagrożenia.
  • 11' Było bardzo groźnie pod bramką Wisły. Po wstrzeleniu piłki przez Tomasika świetnie interweniował Arsenić, ktory wślizgiem zgarnął piłkę zmierzającą do Gytkjaera.
  • 12' Teraz po rzucie rożnym główkował Vujadinović, ale wysoko nad poprzeczką.
  • 12' Teraz świetnie w pole karne dryblingiem przedzierał się Imaz, ale w ostatniej chwili zatrzymał go Janicki.
  • 14' Mogło być groźnie pod bramką Wisły, ale niedokładnie zagrywa Klupś.
  • 16' Carlitos próbował dryblować z lewej strony pola karnego, ale nie zdołał przejść Dilavera.
  • 19' Indywidualna akcja strzału zakończona zablokowanym uderzeniem Imaza. Skrzydłowy Wisły powinien jednak zagrać do zupełnie niepilnowanego Carlitosa. To była świetna okazja na objęcie prowadzenia.
  • 24' Złe zachowanie Veleza, który stracił piłkę blisko pola karnego. Sytuację próbował wykorzystać Majewski, ale jego strzał z lewej strony pewnie obronił Cuesta.
  • 29' Będzie rzut wolny z około 20 metrów za faul na Carlitosie.
  • 29' Żółta kartka dla Vujadinovicia.
  • 30' Gooool! Piękne uderzenie Carlitosa z rzutu wolnego.
  • 36' Carlitos uderza zza pola karnego, piłka po koźle ląduje w rękawicach bramkarza Kolejorza.
  • 38' Trałka ukarany żółtą kartką.
  • 39' Teraz kartka dla Mitrovicia.
  • 42' Rzut karny dla Lecha. Sędzia dopatrzył się ręki Veleza. Czekamy na VAR.
  • 43' Gytkjaer trafia z jedenastu metrów. Nam jednak wydaje się, że ręki Veleza nie było.

Koniec pierwszej połowy.

  • 46' Druga połowa rozpoczęta.
  • 50' Dobra interwencja Cuesty po główce Gytkjaera. Przy okazji bramkarz Wisły staranonał Jevticia.
  • 52' Niestety przegrywamy. Po błędzie Palcicia i dośrodkowaniu z lewego skrzydła, do piłki w polu karnym przed Arseniciem dopadł Gytkjaer i pokonał bezradnego Cuestę.
  • 55' Żółta kartka dla Sadloka.
  • 58' Dośrodkowanie w pole karne Carlitosa, ale nie było tam żadnego z wiślaków.
  • 59' To była bardzo dobra okazja dla Wisły. Carlitos świetnie przerzucił sobie piłkę nad Vujadinoviciem, ale następnie obrońca Lecha zdołał ofiarnie zablokować jego uderzenie.
  • 63' Żółta kartka dla Arsenicia, który nie zagra w meczu z Sandecją. Żółta kartka, której nie powinno być, ponieważ nie było faulu.
  • 65' Goście domagają się rzutu karnego za zagranie ręką jednego z wiślaków. Czekamy...
  • 65' Sędzia po konsultacji nakazuje grać dalej.
  • 67' Cuesta broni mocne uderzenie Gytkjaera z prawej strony pola karnego.
  • 68' Zupełnie nieudana próba lobowania bramkarza Lecha przez Carlitosa.
  • 68' Zmiana w Wiśle. W miejsce Halilovicia wchodzi Ondrasek.
  • 73' Lech mógł prowadzić 3:1, ale Gytkjaer i Jevtić nie wykorzystali dobrej sytuacji.
  • 74' Dośrodkowanie Jevticia z rzutu wolnego i uderzenie Dilavera z trudnej sytuacji, bardzo niecelne.
  • 77' Dwie zmiany w zespole Wisły. Wchodzą Brlek i Boguski, schodzą Llonch i Palcić.
  • 78' Świetne podanie Jevticia do Majewskiego, ale ten mając przed sobą praktycznie tylko Cuestę uderzył obok bramki.
  • 81' Dośrodkowanie Boguskiego z prawej strony, ale piłkę pewnie łapie Putnocky.
  • 82' Żółta kartka dla Jevticia.
  • 83' Trzecia bramka dla Lecha. Trzecia autorstwa Gytkjaera.
  • 86' Zmiana w Lechu. Za Gytkjaera wchodzi Chobłenko.
  • 89' Cuesta pewnie interweniuje po strzale Klupsia.
  • 90+2' Zmiana w Lechu. Za Jevticia wchodzi Moder.
  • 90+3' Jóźwiak za Klupsia.

Koniec meczu.

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Joan Carrillo: - Graliśmy bardziej sercem, niż głową

- Przede wszystkim chciałem złożyć gratulacje zespołowi Lecha Poznań, bo był to dla nich dobry mecz, jest to mocna drużyna i w moim przekonaniu to zwycięstwo jest zasłużone. Chciałbym też pogratulować również moim zawodnikiem, bo w całej tej sytuacji próbowali grać, wywierać presję. Był to dla nas bardzo trudny mecz - powiedział po spotkaniu z Lechem Poznań, trener krakowskiej Wisły, Joan Carrillo.

- W pierwszej połowie lepiej kontrolowaliśmy grę, zaowocowało to strzeleniem przez nas gola. Niestety w akcji kończącej pierwszą część meczu straciliśmy gola z rzutu karnego i to podminowało naszą drużynę, dlatego w drugiej połowie czasami śpieszyliśmy się z niektórymi decyzjami. Dlatego graliśmy bardziej sercem, niż głową i w całej drugiej części meczu było to widać. Chciałem podkreślić, że gra toczy się dalej i że to nie jest jeszcze koniec. Nie mam pretensji do swoich zawodników. Jak spojrzymy na statytsyki, to naprawdę dziś się staraliśmy. Chciałbym też podkreślić, że teraz wolę już myśleć o sobocie, bo czeka nas wtedy bardzo ważny mecz z Sandecją. I choć dziś nie udało nam się wygrać, to mam głęboką nadzieję, że spotkanie z Sandecją uda nam się wygrać i jeszcze będziemy się uśmiechać - dodał Hiszpan.

Trener Joan Carrillo został zapytany o sytuację z końcówki pierwszej połowy, kiedy to został podyktowany rzut karny dla Lecha Poznań.

- Podczas meczu dzieje się bardzo dużo i staramy się myśleć o tym, aby mecz wygrać, żeby stwarzać sytuacje, więc głowa jest czasami w innym miejscu. Czas na analizy przyjdzie, muszę spokojnie obejrzeć ten mecz. Uważam natomiast, że sędziowie są profesjonalistami, ich praca jest ciężka, bo muszą podczas meczu podejmować szereg trudnych decyzji. Nie wypowiadam się na temat pracy arbitrów, bo wiedzą co robią, a ja dopiero przeanalizuję ten mecz na spokojnie - stwierdził trener.

- Uważam, że oglądaliśmy dwa różne mecze - tak z kolei Carrillo skwitował pytanie o to, że to Lech bezlitośnie wykorzystał błędy Wisły na skrzydłach. - Nasza gra skrzydłami wcale nie jest taka zła, bo większość piłek traciliśmy po podaniach. Mogę przytoczyć choćby stratę Tibora Halilovicia, która miała miejsce na środku boiska, ale muszę to jeszcze spokojnie przeanalizować. Lech ma to do siebie, że na skrzydłach tworzy trójkąt, ale w tym meczu wcale nie było aż tyle groźnych akcji ze skrzydeł. Lubię grać w piłkę, lubię ją oglądać i z tego co zaobserwowałem, to jednak dochodziło do wielu bezpośrednich sytuacji i właśnie w nich traciliśmy piłkę, w momencie gdy próbowaliśmy ją podawać. To błędy techniczne, a one pojawiają się gdy jesteśmy w posiadaniu piłki, gdy nią gramy. Oglądam futbol codziennie, oglądam różne ligi i porównując to do tego, jak grała dziś Wisła, to wcale nie było dużo strat na skrzydłach, więcej natomiast przy podaniach - stwierdził trener.

Kolejny poruszony temat dotyczył straconych bramek, bo w ostatnich pięciu meczach na własnym stadionie Wisła straciła ich siedem.

- Większość tych spotkań było albo przez nas wygranych, albo zremisowanych. Nasza defensywa mogła być w nich lepsza, powinniśmy ją poprawić, ale ciężko kłócić się z sytuacjami, kiedy bramka pada z rzutu karnego, bo nie jest to wina naszej obrony. Jesteśmy zespołem, który chce ryzykować, a gdy to ryzyko podejmujesz, to możesz stracić bramkę. Wiadomo, że wychodząc z akcją, żeby strzelić gola, to albo czasami go zdobywamy, albo niestety piłkę przejmuje zespół przeciwny i bramkę możemy stracić. Można poprawić pewne elementy w obronie, ale gole traci się prawie w każdym meczu i nie jest to nic poważnego - mówił Carrillo.

- Ja tutaj podejmuję decyzję, ja jestem trenerem - tak trener Wisły skomentował pytanie o decyzje odnośnie zmian w tym meczu. - Wiadomo, że zawsze można podjąć inną, że mogłem się pomylić, ale to trener jest od tego. Jeśli chodzi o zmiany, to chciałem zyskać więcej siły w środku pola. Wprowadzając takie roszady zyskaliśmy dwóch zawodników w środku oraz dwóch na skrzydłach i był to efekt, który chciałem osiągnąć - powiedział Hiszpan.

- W pierwszej części meczu kontrolowaliśmy grę, stwarzaliśmy okazje i zdobyliśmy gola. Do niej nie mam zastrzeżeń. W drugiej połowie, po stracie bramki, zaczęliśmy za bardzo się śpieszyć. Jak mówiłem - graliśmy bardziej sercem, niż głową, a gdy tak się dzieje, to pojawia się większe pole do popełnienia błędów. I tak właśnie było. Staramy się zawsze przełamywać linie, grać między nimi, bardzo dużo się ruszać, ale w drugiej połowie brakowało nam koordynacji, a wtedy nasze straty są poważniejsze. To był nasz słaby punkt tego meczu, graliśmy sercem i popełnialiśmy przez to złe decyzje. Nikt nam jednak nie zarzuci, że nie chcieliśmy i że nie próbowaliśmy - zakończył Carrillo.


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Nenad Bjelica: - Dominowaliśmy nad Wisłą

- Chciałbym pogratulować mojej drużynie zwyciestwa. Myślę, że było zasłużone. Dominowaliśmy nad Wisłą, może jeszcze nie tak mocno w pierwszej połowie, ale w drugiej połowie mieliśmy dużo okazji do zdobycia bramek. Wygraliśmy zasłużenie i idziemy dalej. Za nami bardzo dobry mecz, na trudnym boisku, z bardzo dobrą drużyną, która jest w świetnej formie, ale dziś to Lech był lepszy i wygrał zasłużenie - mówił po zwycięstwie w Krakowie, trener poznańskiego Lecha, Nenad Bjelica.

- Brakowało nam dziś 8-9 zawodników pierwszej drużyny, mamy dużo kontuzji i dlatego zmieniliśmy system. Zagraliśmy z Tomasikiem i Klupsiem, bo uznałem, że dzięki nim możemy dominować na skrzydłach i stworzyć sobie szanse. I tak właśnie było. To nie zależało od rywala, a od piłkarzy, których mieliśmy do dyspozycji. Wiedzieliśmy, że Wisła gra dużo środkiem i chcieliśmy właśnie ten środek kontrolować. Chcieliśmy zaskoczyć Wisłę na skrzydłach, gdzie mieliśmy grać szybko, tak aby zaskoczyć przeciwnika. I to nam się w drugiej połowie udało, w pierwszej nie mieliśmy tylu sytuacji, ile chcieliśmy mieć - dodał Bjelica.

- To był bardzo dobry mecz Piotra Tomasika. Bardzo trudno jest czekać na swoją szansę i bardzo trudno jest ją dostać, z tak trudnym rywalem, ale Piotr przez 94 minuty pracował na bardzo wysokim poziomie - chwalił swojego obrońcę chorwacki trener Lecha.

- A co do występu Tymoteusza Klupsia, to oceniam go bardzo pozytywnie. To bardzo młody chłopak, ale bardzo utalentowany. To nasz wychowanek, rocznik 2000. Jest bardzo mocny, bardzo szybki, nie boi się. Ma świetne umiejętności piłkarskie, ale najważniejsza jest jego mentalność. Nie każdy zawodnik ma taką i to jest jego moc. Piłkarsko jest szybki, umie grać, ale ma niesamowitą mentalność. Myślę, że możemy się go spodziewać w kolejnych spotkaniach. Grał już krótko dwa razy. Mieliśmy dużo kontuzji i tym systemem, w którym zagraliśmy, był perfekcyjny. W ofensywie oraz w defensywie wykonał swoją pracę bardzo dobrze - powiedział ponadto Bjelica.

- To co pokazuje Christian Gytkjær pokazuje w ostatnich meczach jest na bardzo wysokim poziomie - tak trener Lecha chwalił strzelca hat-tricka w dzisiejszym spotkaniu. - On zawsze bardzo dobrze pracował na boisku, ale napastnik potrzebuje strzelić bramkę i gdy to zrobi, to może strzelać w kilku meczach z rzędu. On to pokazał. Zresztą dziś w drugiej połowie miał jeszcze dwie-trzy kolejne sytuacje. Gdy był w kryzysie ja powiedziałem, że jest to bardzo dobry napastnik i że będzie mieć między 15, a 20 bramek. To jednak cała drużyna pracuje bardzo mocno i zasługują ode mnie na wielkie gratulacje - mówił Chorwat.

- Cieszę się, że wygraliśmy na wyjeździe. To bardzo ważne, żebyśmy odzyskali zaufanie, że możemy zwyciężać. Mieliśmy kilka meczów, w których zasługiwaliśmy na wygraną, ale to się nie udawało. Mieliśmy też cierpliwość, a dziś zwyciężyliśmy na bardzo trudnym terenie, z bardzo dobrą drużyną, co oznacza, że możemy wygrać w każdym spotkaniu wyjazdowym. Musimy jednak w to wierzyć i musimy bardzo ciężko pracować. Teraz natomiast chcemy wygrać w sobotę, kiedy to zagramy z Górnikiem, by potem dalej przygotować zespół na to co przed nami - zakończył Bjelica.


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Imaz: Pozostaje niedosyt

Data publikacji: 02-04-2018 21:15


„Pierwsza połowa była wyrównana, co zresztą pokazywał wynik 1:1 na tablicy. W drugiej odsłonie piłkarze z Poznania jednak okazali się lepsi, co udowodnili dwoma bramkami. Walczyliśmy o odwrócenie losów spotkania, ale bez rezultatu. Pozostaje niedosyt” - mówi po meczu z Lechem Poznań Jesús Imaz.

Co było dzisiaj brakującym fragmentem układanki w grze Białej Gwiazdy? „Nie zabrakło nam niczego konkretnego. Szukaliśmy okazji i cały czas stwarzaliśmy sobie jakieś sytuacje. Skonfrontowaliśmy się dziś jednak z bardzo dobrym zespołem i nasze starania nie dały nam nic w ostatecznym rozrachunku” - żałuje po końcowym gwizdku hiszpański skrzydłowy.

Inna taktyka

„Nasze założenia przedmeczowe nie były podobne do tych sprzed dwóch tygodni w Warszawie. Każdy mecz to zupełnie inna historia, zwracamy uwagę na kompletnie różne aspekty i do każdej drużyny przeciwnej podchodzimy w bardzo indywidualny sposób. Niestety nie pomogło to nam dzisiaj na tyle, by odwrócić bieg meczu”.

W ostatniej kolejce sezonu zasadniczego Wiślaków czeka wyjazdowe starcie w Niecieczy z piłkarzami z Nowego Sącza. „Nie będziemy patrzeć, gdzie Sandecja obecnie znajduje się w tabeli. To jest po prostu kolejny rywal na naszej ligowej ścieżce, z którym zagramy o 3 punkty. I zapewniam, że z takim założeniem wyjdziemy na boisko”.

Już dziś podopieczni Joana Carrillo mogli sobie zapewnić awans do grupy mistrzowskiej. „Co prawda, wystarczy nam wciąż zaledwie jeden punkt do awansu do górnej ósemki, ale na pewno nie chcemy znaleźć się w niej w ten sposób. Chcemy zapracować na jak najlepszą sytuację w tabeli przed rundą finałową” - kończy Jesús Imaz.

Krzysztof Pulak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Ondrášek: Bardzo tęskniłem za R22

Data publikacji: 02-04-2018 21:55


Na powrót na ekstraklasowe boiska czekał od czwartego listopada ubiegłego roku. Zdeněk Ondrášek pojawił się na placu gry w 69. minucie starcia z Lechem Poznań, ale niestety nie pomógł Wiślakom w odrobieniu strat i ostatecznie Biała Gwiazda poległa z meczu z Kolejorzem 1:3.


„Na pewno nie był to wymarzony powrót. Przegraliśmy, a tego nikt nie lubi. Nie jestem zadowolony z tego, co zrobiłem dzisiaj na boisku. Chciałem wnieść więcej i pomóc drużynie, ale z drugiej strony jeden gracz sam nie czyni zespołu. Musimy walczyć dalej, to nie jest jeszcze koniec” - komentował na gorąco snajper Wisły.

Hamulec

„Wiedzieliśmy, jaki mecz nas czeka. Lech - jak dla mnie - prezentuje się w tym momencie być może najlepiej w całej lidze. Zagrali bardzo mądrze, czekali na nasze błędy, a my niestety je popełniliśmy” - oceniał grę rywala Ondrášek, który pomimo zawodu potrafił odnaleźć pozytywy w dyspozycji Wisły. „Myślę, że pierwsza połowa nie była zła - graliśmy dobrze i tak, jak chcieliśmy. Po zmianie stron trochę nas przyhamowało, ale i tak było jeszcze 1:1, więc wciąż mieliśmy kontakt. Niestety, potem przyjezdni wykorzystali nasze dwa błędy i skończyło się na 1:3” - stwierdził.

W końcu w grze!

„Bardzo tęskniłem za meczami na R22 i za naszymi kibicami. Chciałbym, żeby taka atmosfera, jak podczas dzisiejszego spotkania, towarzyszyła nam zawsze. Dlatego też szkoda, że polegliśmy, ponieważ fani nie będą przychodzić tak licznie, jeżeli nie będziemy wygrywać. Wierzę jednak, że wciąż będą nas wspierać, bo bardzo ich potrzebujemy. Dziś na trybunach było fenomenalnie” - komplementował wiślackich kibiców 29-latek.

Napastnik wyraził także wdzięczność względem najbliższych, którzy wspierali go w czasie absencji i powrotu do pełnej dyspozycji. „Najbardziej chciałbym podziękować swojej rodzinie, dziewczynie Darii i chłopakom z drużyny. Dużo wiadomości dostawałem także od kibiców - czekali na mnie. Dlatego też chciałem dziś zrobić dużo więcej, ale muszę ciągle trzymać głowę w górze i nieustannie pracować” - pokornie spuentował Kobra.

Ondrášek wystąpił już w sparingu z Piastem, teraz mógł zmierzyć się z Lechem. Walka o pierwszy skład stoi już więc przed nim otworem: „Tak, to jest moim celem, ale przede wszystkim chcę skończyć ten sezon z Wisłą na jak najwyższym miejscu w tabeli. Będę pomagał drużynie na boisku, ale gdy nie wyjdę na murawę - to także poza nią. Będę robił, co w mojej mocy!” - obiecuje Czech.

Tomasz Brożek

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Boguski: Trudno było odrobić stratę

Data publikacji: 03-04-2018 09:30


Krakowska Wisła nie zdołała podtrzymać zwycięskiej passy i uległa przy R22 Kolejorzowi 1:3. Rezultat ten sprawił, że Biała Gwiazda wciąż nie jest pewna bytu w pierwszej ósemce, a kluczowe spotkanie rozegra w Niecieczy z Sandecją.


Krótko Wiślacy cieszyli się z prowadzenia, bowiem tuż przed przerwą gospodarzy po raz pierwszy skarcił Christian Gytkjær. „Utrata bramki przed zejściem do szatni nieco dezorganizuje grę, ale w przerwie ochłonęliśmy, zmieniliśmy trochę to, co nam nie wychodziło i do drugiej połowy przystępowaliśmy ze świeżymi głowami. Lech na początku drugiej połowy wykorzystał jeden z naszych błędów i zaczął kontrolować mecz, nastawił się na kontry. Trzecia bramka padła po szybkim ataku, zrobiło się 1:3 i trudno było odrobić stratę” - analizował Rafał Boguski przebieg hitu 29. kolejki rodzimych rozgrywek.

Wypunktowani

Po zmianie stron Kolejorz odebrał podopiecznym trenera Joana Carrillo atuty. Białej Gwieździe niezwykle trudno przychodziło konstruowanie ataków. „Nie mieliśmy dogodnej sytuacji, co na pewno było spowodowane tym, że na początku drugiej połowy rywal zdobył gola i nastawił się na murowanie bramki. Robił to bardzo dobrze, bo w końcu stracił najmniej goli w Lotto Ekstraklasie i dowiózł wynik do końca” - dodał. „Próbowaliśmy zagrozić przeciwnikowi także od boków, ale Lech dobrze się asekurował, przesuwał się i wypełniał luki, w które próbowaliśmy wchodzić. Efektem tego jest nasza porażka” - kontynuował.

Do Niecieczy po wygraną

Sobotnie spotkanie Wisły w Niecieczy zapowiada się bardzo ciekawie, gdyż obie drużyny - mimo odmiennych celów - potrzebują zwycięstwa. „Zawalczymy o to, co zawsze, czyli o trzy punkty. Trzeba jak najlepiej się przygotować. Sandecja pokazała w meczu z Górnikiem, że potrafi grać w piłkę i odgryźć się wyżej notowanemu przeciwnikowi. Musimy podejść do tego meczu skoncentrowani i z wiarą we własne możliwości” - zakończył wypowiedź pomocnik ekipy spod Wawelu.

K. Biedrzycka

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Palcic: Druga bramka zadecydowała o wyniku

Data publikacji: 03-04-2018 13:03


W spotkaniu kończącym 29. kolejkę LOTTO Ekstraklasy Wisła Kraków na własnym stadionie podejmowała Lecha Poznań. Obie drużyny do tego pojedynku przystąpiły w dobrych nastrojach. Zarówno Wiślacy, jak i Lechici, wygrali swoje ostatnie spotkania. Jednak w bezpośrednim starciu lepsi okazali się goście, którzy po hat-tricku Christiana Gytkjæra, pewnie zwyciężyli 3:1. Matej Palčič rozegrał dzisiaj siedemdziesiąt sześć minut, a w drugiej połowie został zastąpiony przez Rafała Boguskiego.


W przypadku zwycięstwa nad Kolejorzem, Wisła zwiększyłaby swoje szanse na miejsce gwarantujące grę w europejskich pucharach. Niestety Biała Gwiazda uległa gościom i oddaliła się od upragnionego celu. „Jesteśmy zawiedzeni. Wygrywaliśmy 1:0, mieliśmy dwie okazje na powiększenie przewagi, jednak niespodziewanie w końcówce pierwszej części gry straciliśmy bramkę z rzutu karnego. W drugiej połowie popełniłem błąd, a Lech wyszedł na prowadzenie. Później wszystko się załamało i trafili nas po raz trzeci” - w ten sposób zawodnik podsumował przebieg dzisiejszego meczu.

Czy kiks naszego obrońcy był jego zdaniem kluczowym momentem tego spotkania? „Tak, ponieważ do tego momentu nie byliśmy gorsi od naszych rywali. Uważam, że druga bramka niejako zadecydowała o końcowym wyniku i naszej porażce. Lech jest bardzo dobrą drużyną, bardzo zdyscyplinowaną taktycznie. Naszym zdaniem był to najgroźniejszy i najlepszy przeciwnik, z którym mieliśmy okazję grać w tym sezonie” - tak postawę przyjezdnych skomentował Palčič.

Walka o miejsce w składzie

W ostatnich spotkaniach 24-latek stał się częścią podstawowej jedenastki, trener często na niego stawia. „Jestem zadowolony ze swojego pobytu w Wiśle. Moja forma wzrasta, jednak muszę unikać podobnych sytuacji jak ta, w której przyczyniłem się do utraty bramki. Nie wiem, czy wystąpię w następnym spotkaniu. Zrobię wszystko, żeby tak było, po tym spotkaniu muszę oczyścić umysł i znowu ciężko pracować, by zasłużyć na miejsce w pierwszym składzie - tak o swojej aktualnej sytuacji wypowiedział się Słoweniec.

W meczu kończącym rundę zasadniczą Wiślacy zmierzą się z Sandecją, która obecnie zajmuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Krakowianie nie są w stu procentach pewni gry w pierwszej ósemce. Co o sobotnim pojedynku myśli nasz prawy obrońca? „Teoretycznie, patrząc wyłącznie na pozycję w obecnych rozgrywkach, nie powinniśmy mieć problemów. Jednak przede wszystkim musimy wygrywać, nieważne z kim będziemy się mierzyć. Nasi przeciwnicy na pewno nie odpuszczą tego spotkania”.

Michał Stompór

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Maciej Sadlok: - Dobrze rozpoczęliśmy, a potem wszystko zaprzepaściliśmy

- Sytuacji do zdobycia bramki nie było zbyt dużo, tym bardziej, że tak dobrze rozpoczęliśmy, a potem wszystko zaprzepaściliśmy. Lech nas delikatnie wypunktował, czekał na swoje szanse, nie przejmował się tym, że przegrywają. Niestety pokazał nam jaką jest drużyną. Bardzo szkoda, że nie powtórzyliśmy wyniku z Warszawy. Niestety taka jest piłka nożna - mówił po końcowym gwizdku spotkania, obrońca Wisły Kraków, Maciej Sadlok.

- Po drugiej bramce notowaliśmy za dużo strat, spadło nasze morale. Lech podniósł się i tak to jest często w piłce. Straciliśmy to zwycięstwo po błędach indywidualnych. Trzeba się teraz jak najszybciej podnieść, bo wiemy, że z Sandecją mamy kolejny ważny mecz i musimy w nim zapunktować - zapewnił defensor "Białej Gwiazdy".


Dodał: AG, KK


Źródło: wislaportal.pl

Nikola Mitrović: - Jestem zadowolony z formy, którą prezentuję

- Lech wykorzystał dziś nasze błędy i wykorzystał słabości. My musimy po tym spotkaniu skupić się na następnym, ale też pracować nad tym, żeby podobne pomyłki już nie miały miejsca - mówił po dzisiejszym spotkaniu, przegranym z Lechem Poznań 1-3, serbski pomocnik Wisły Kraków, Nikola Mitrović.

- Przed drugą bramką zdobytą przez Lecha mecz był wyrównany, Lech nie był lepszym zespołem. Wynik jednak mówi sam za siebie. Poznaniacy to bardzo "kompaktowa" drużyna, zdyscyplinowana. Patrząc na wszystkie spotkania, jakie rozegrałem w barwach Wisły, Lech to najlepsza drużyna, z jaką dotychczas graliśmy - oceniał zawodnik "Białej Gwiazdy".

W ostatniej kolejce "Biała Gwiazda" zmierzy się w Niecieczy z Sandecją Nowy Sącz. Będzie to dla naszej drużyny "mecz o wszystko", który może zadecydować o tym, czy zajmie ona miejsce w grupie mistrzowskiej. W związku z tym zapytaliśmy Serba o to, czy presja towarzysząca wynikowi sprawi, że ciężej będzie grać się w tym zbliżającym się spotkaniu

- Gdy gra się w takim klubie jak Wisła, to nieważne w jakich okolicznościach są rozgrywane mecze, zawsze towarzyszy im duża presja. My musimy skupić się na tym, aby w każdym meczu mieć mentalność zwycięzcy, nieważne czy gramy z Sandecją, czy Lechem. Pojedziemy tam po zwycięstwo - zadeklarował Mitrović.

Serbski zawodnik został zapytany o dyspozycję jaką prezentuje i to czy jest z niej zadowolony.

- Na ten moment jestem zadowolony z formy, którą prezentuję. Uważam, że pokazuję się z dobrej strony, zobaczymy jak to będzie w przyszłości. Zawsze mogę jednak pracować nad tym, by z meczu na mecz stawać się lepszym zawodnikiem, dającym coraz to więcej drużynie. Uważam jednak, że jeszcze nie pokazałem moich najlepszych umiejętności, nie mam na swoim koncie asyst. Udało mi się zagrać kilka ciekawych piłek, ale brakuje mi liczb - rzekł 31-latek.

Dodajmy, że Mitrović do strefy wywiadów przyszedł z dużą "śliwką" pod okiem.

- Taki jest futbol, to nie jest sport dla kobiet. Trzeba walczyć w każdym spotkaniu - przyznał na zakończenie zawodnik.


Dodał: KK


Źródło: wislaportal.pl

Tomasz Cywka: - Dobrze zaczęliśmy, ale końcówka niestety nie dla nas

- Chcieliśmy pójść za ciosem i po fajnym meczu w Warszawie dziś osiągnąć taki sam wynik. Zresztą jak zawsze. Nie udało nam się to, taka jest piłka, nie ma żadnych skrupułów. Pomimo tego, że naprawdę był fajny mecz w Warszawie, skąd wróciliśmy w dobrych nastrojach, z dobrym nastawieniem, to nie udało nam się dziś wygrać. Dobrze zaczęliśmy, ale końcówka niestety nie dla nas - mówił po porażce z Lechem Poznań, pomocnik Wisły Kraków, Tomasz Cywka.

- Lech nas wypunktował, to co mieli, to zamienili na bramkę. Dzięki temu wygrali ten mecz - zakończył wiślak.


Dodał: AG, KK


Źródło: wislaportal.pl

Liczby meczu: Wisła - Lech

  • Wczorajsza porażka Wisły z Lechem to pierwszy przegrany mecz trenera Joana Carrillo przy Reymonta. To oczywiście smutne zakończenie świątecznego okresu dla wszystkich fanów "Białej Gwiazdy", a zwłaszcza dla tych, którzy mocno rozbudzili nadzieję na to, że wiślacy rozpoczną poważniejszy marsz w górę tabeli. Nic takiego jednak nie ma miejsca i podopieczni Carrillo wciąż muszą mocno powalczyć, aby zakończyć sezon zasadniczy ligi w górnej "ósemce". A jakie były najważniejsze liczby poniedziałkowego meczu? Zapraszamy!
  • 1 - mecz z Lechem to pierwsza porażka trenera Joana Carrillo na stadionie przy ulicy Reymonta.
  • 1 - tyle punktów brakuje Wiśle, aby zapewnić sobie miejsce w górnej "ósemce" ligi po sezonie zasadniczym.
  • 3 - najczęściej na bramkę Lecha strzelał Carlos López.
  • 3 - najczęściej faulowanym wiślakiem był Tibor Halilović.
  • 3 - najwięcej fauli zaliczyli Zoran Arsenić oraz Jesús Imaz.
  • 4 - najwięcej udanych zwodów z wiślaków miał Tibor Halilović.
  • 7 - tyle udanych odbiorów zaliczył w poniedziałkowym spotkaniu Pol Llonch.
  • 10 - tyle strzałów na bramkę Wisły oddał w drugiej połowie meczu Lech. Wiślacy odpowiedzieli na to zaledwie dwoma...
  • 11,98 - tyle kilometrów przebiegł Jesús Imaz, to najlepszy wynik w naszym zespole.
  • 14 - najwięcej udanych pojedynków stoczyli w tym spotkaniu Zoran Arsenić oraz Pol Llonchm, przy czym Chorwat podzielił je po równo, jeśli chodzi o wygrane piłki "w powietrzu" oraz "na ziemi". Hiszpan zaś wygrywał tylko te "na ziemi".
  • 15 - taką liczbę sprintów wykonał Jesús Imaz.
  • 15 - tyle piłek stracił Carlos López.
  • 32,52 - z taką największą prędkością swój sprint zaliczył Zoran Arsenić.
  • 58 - to najlepszy wynik liczby celnych podań w zespole Wisły, który zanotował Nikola Mitrović (58/69).
  • 59 - taki procent posiadania piłki miała w drugiej połowie Wisła. Niestety niewiele z tego wynikało, a wręcz... przeciwnie.
  • 90 - najlepszy procent celnych podań, spośród zawodników "z pola", miał w tym meczu Tomasz Cywka (44/49).
  • 113,53 - tyle kilometrów przebiegli łącznie w tym meczu piłkarze Wisły.
  • 274 - to najlepszy wynik InStat index spośród grających w tym meczu wiślaków. Uzyskał go Carlos López.
  • Statystyki przebiegniętych kilometrów:
  • 11,98 - Jesús Imaz
  • 11,86 - Tomasz Cywka
  • 10,59 - Nikola Mitrović
  • 10,29 - Pol Llonch
  • 10,01 - Zoran Arsenić
  • 9,85 - Carlos López
  • 9,81 - Fran Vélez
  • 9,50 - Maciej Sadlok
  • 8,57 - Matej Palčič
  • 8,47 - Tibor Halilović
  • 5,06 - Julián Cuesta
  • oraz:
  • 2,94 - Zdeněk Ondrášek
  • 2,32 - Rafał Boguski
  • 2,23 - Petar Brlek
  • Średnia przebiegniętych metrów, w każdej minucie gry:
  • 136,5 - Rafał Boguski
  • 131,9 - Pol Llonch
  • 131,2 - Petar Brlek
  • 124,8 - Jesús Imaz
  • 123,5 - Tomasz Cywka
  • 121,0 - Tibor Halilović
  • 113,1 - Zdeněk Ondrášek
  • 110,3 - Nikola Mitrović
  • 109,9 - Matej Palčič
  • 104,3 - Zoran Arsenić
  • 102,6 - Carlos López
  • 102,2 - Fran Vélez
  • 99,0 - Maciej Sadlok
  • 52,7 - Julián Cuesta
  • Najszybsi w meczu (km/h):
  • 32,52 - Zoran Arsenić
  • 31,51 - Fran Vélez
  • 31,30 - Jesús Imaz
  • 30,75 - Maciej Sadlok
  • 30,68 - Nikola Mitrović
  • 30,16 - Carlos López
  • 30,01 - Pol Llonch


  • InStat index(*) sklasyfikowanych piłkarzy Wisły Kraków:
  • 274 - Carlos López
  • 259 - Pol Llonch
  • 255 - Fran Vélez
  • 249 - Zoran Arsenić
  • 244 - Tomasz Cywka
  • 242 - Maciej Sadlok
  • 240 - Julián Cuesta
  • 232 - Jesús Imaz
  • 230 - Tibor Halilović
  • 226 - Matej Palčič
  • 209 - Rafał Boguski
  • 207 - Zdeněk Ondrášek
  • 203 - Nikola Mitrović
  • 195 - Petar Brlek
  • (*) - InStat index to algorytm, który wszystkie statystyczne osiągnięcia zawodnika w danym meczu przelicza na wartość liczbową.

Źródło: InStat, Ekstraklasa, własne


Podsumowanie 29. kolejki LOTTO Ekstraklasy

Przedostatnia i świąteczna kolejka zasadniczej części sezonu Ekstraklasy toczyła się wybitnie pod dyktando gospodarzy. Tylko bowiem w dwóch przypadkach zespoły grające w charakterze "gości" - nie przegrali. Pierwszym była Sandecja, która wywiozła punkt z Zabrza. Drugim okazał się poznański Lech, dopisując komplet punktów w rywalizacji przy Reymonta. Co jest wydarzeniem, bo ostatni raz "Kolejorz" wygrał poza własnym stadionem w... sierpniu. I to także fenomen naszej ligi, bo choć Lech dzierżył tak kiepską passę, to właśnie wskoczył na fotel wicelidera!


Sobota, 31 marca:


Bruk-Bet Termalica Nieciecza 2-0 Cracovia

1-0 Szymon Pawłowski (77.)

2-0 Samuel Štefánik (90.)

Walczące o grupę mistrzowską "Pasy" pierwszy strzał na bramkę Bruk-Betu Termaliki oddali... po prawie godzinie gry. Tyle, że próba Javiego Hernándeza wyszła na... aut. W całym zaś spotkaniu podopieczni Michała Probierza nie oddali choćby jednego celnego uderzenia. Minimalizm fatalnie wyglądających w tym spotkaniu "Pasów" został ostatecznie srogo skarcony, a "Słonie" nadal mogą powiedzieć, że na ekstraklasowym szczeblu są w meczach z Cracovią niepokonani. Tym samym mocno komplikuje się sytuacja w tabeli ekipy z ulicy Kałuży, bo beznadziejnym występem w Niecieczy, mogą definitywnie przekreślić swoje nadziei na zajęcie miejsca w najlepszej "ósemce" ligi.


Górnik Zabrze 2-2 Sandecja Nowy Sącz

0-1 Wojciech Trochim (56.)

1-1 Igor Angulo (75. k.)

2-1 Dani Suárez (79.)

2-2 Aleksandyr Kolew (82.)

Kolejny słaby występ Górnika w tej rundzie zakończył się ich stratą punktów. W dużym stopniu przyczynił się do tego piłkarz wypożyczony z krakowskiej Wisły, Jakub Bartosz, który swój rajd zakończył asystą, a Sandecji dał drugą, wyrównującą stan gry, bramkę. Nie zmienia to jednak faktu, że nowosądecka drużyna przedłuża serię meczów bez zwycięstwa do... dwudziestu.


Korona Kielce 1-0 Lechia Gdańsk

1-0 Goran Cvijanović (18.)

Mimo podwójnie przestrzelonego rzutu karnego, pierwszy sędzia nakazał powtórzyć, pozytywnym bohaterem spotkania w Kielcach był Goran Cvijanović, strzelec "złotej bramki". Wynik w Niecieczy i zwycięstwo Korony oznacza, że Lechia na kolejkę przed końcem sezonu zasadniczego znalazła się na miejscu spadkowym! Dziwić to jednak nie może, bo forma "biało-zielonych" ostatnimi czasy pozostawia wiele do życzenia. Kielczanie cieszą się za to z zapewnienia sobie miejsca w "ósemce".


Arka Gdynia 1-0 Legia Warszawa

1-0 Andrij Bohdanow (34.)

Walcząca o miejsce w "grupie mistrzowskiej" Arka odnosi bardzo ważne zwycięstwo, i to nie tylko dzięki swojemu największemu atutowi, a więc waleczności. W pierwszej połowie gdynianie byli zwyczajnie "piłkarsko" lepsi, co zaowocowało zdobyciem gola i prowadzeniem. W drugiej części meczu więcej "z gry" miała wprawdzie Legia, jednak nie potrafiła poważniej zagrozić bramce gospodarzy. Dość powiedzieć, ale warszawiacy oddali łącznie pięć strzałów, ale żaden z nich nie był celny. Nic więc dziwnego, że wszystko kończy się dla nich drugą porażką z rzędu. Arka na poważnie włączyła się za to do decydującej walki o miejsce w wymarzonej "ósemce".


Sobota, 2 kwietnia:


Wisła Płock 1-0 Piast Gliwice

1-0 Alan Uryga (87.)

Wydarzeniem tego meczu jest oczywiście trafienie Alana Urygi, który choć w barwach pierwszej drużyny "Białej Gwiazdy" zagrał w dokładnie stu meczach, to nigdy nie wpisał się na listę strzelców. W Płocku potrzebował takich gier znacznie mniej, a jego bramka może być bardzo cenna. Jeśli bowiem "Nafciarze" zdobędą też punkty w ostatniej kolejce - mogą wskoczyć do pierwszej czwórki ligi! O lepszą "czwórkę", ale dolnej części tabeli, gliwiczanie powalczą za to w kolejce 30., kiedy to zmierzą się w arcyważnym spotkaniu z zespołem z Niecieczy.


Zagłębie Lubin 1-0 Jagiellonia Białystok

1-0 Filip Starzyński (25.)

Drugi wyjazd z rzędu kończy się dla białostoczan powrotem do domu "na tarczy". W Lubinie ekipa Ireneusza Mamrota miała wprawdzie całkiem sporo dogodnych okazji do tego, aby co najmniej zremisować, ale był to mecz z gatunku "nie chce wpaść". Wpadło za to Filipowi Starzyńskiemu i kto wie, czy nie był to gol na wagę miejsca w "ósemce"? Zamkną na pewno drogę do niej Cracovii i na finiszu sezonu zasadniczego "miedziowi" pojadą właśnie na Kałuży, aby potwierdzić, że to właśnie im należy się miejsce wśród najlepszych drużyn bieżącego sezonu.


Pogoń Szczecin 3-2 Śląsk Wrocław

1-0 Spas Delew (44.)

2-0 Adam Frączczak (59.)

2-1 Piotr Celeban (70.)

3-1 Tomasz Hołota (80.)

3-2 Marcin Robak (90.)

Jeszcze całkiem niedawno we Wrocławiu mówiono o wiosennym marszu w stronę lepszej ósemki ligi, ale czy to z Janem Urbanem, czy z Tadeuszem Pawłowskim - Śląsk niezmiennie nie potrafi wygrać na wyjeździe. Sztuka taka nie udała się wrocławianom w bieżącym sezonie ani raz, nic więc dziwnego, że to grający o wiele sprawniej wrocławianie są już w tabeli przed Śląskiem!


WISŁA KRAKÓW 1-3 Lech Poznań

1-0 Carlos López (30.)

1-1 Christian Gytkjær (43. k.)

1-2 Christian Gytkjær (52.)

1-3 Christian Gytkjær (83.)

W obecności ponad 20-tysięcznej widowni ekipa z Poznania nie zostawiła wiślakom żadnych złudzeń. Wygrana Lecha przy Reymonta była jak najbardziej zasłużona i nie pomógł wiślakom nawet piękny gol z rzutu wolnego Carlitosa. W tym spotkaniu o wiele większe wsparcie miał inny snajper, a mianowicie Christian Gytkjær, który skompletował jakże miłego dla siebie "hat-tricka". A dzięki niemu poznaniacy wyprzedzają w tabeli Legię i wciąż mają szansę aby sezon zasadniczy zakończyć na fotelu lidera. A Wisła? Po świetnym meczu przed dwoma tygodniami w Warszawie, tym razem zawiodła i w sobotę powalczy w Niecieczy z outsiderem Sandecją, aby nie zawieść do reszty. Wszak ekipa Joana Carrillo wciąż nie jest pewna miejsca w "ósemce", do której brakuje nam jednego punktu...


Aktualna tabela:


1. Jagiellonia Białystok 29 54 44-33

2. Lech Poznań 29 52 46-22

3. Legia Warszawa 29 51 40-31

4. Górnik Zabrze 29 47 55-43

5. Wisła Płock 29 46 39-34

6. Korona Kielce 29 44 43-36

7. WISŁA KRAKÓW 29 43 41-36


Źródło: wislaportal.pl

Obserwujemy grę. Po meczu Wisła - Lech=

Spotkanie Wisły Kraków, z poznańskim Lechem, obejrzało na stadionie przy ulicy Reymonta ponad 20 tysięcy kibiców, jednak Ci sympatyzujący z "Białą Gwiazdą" opuszczali go mocno rozczarowani. Wiślacy przegrali bowiem 1-3, a czemu tak się stało, próbujemy znaleźć odpowiedź w naszej pomeczowej analizie.

Wisła nie znalazła sposobu na przeciwstawienie się nowemu ustawieniu Lecha. W obliczu problemów po bokach defensywy trener "Kolejorza", Nenad Bjelica, zdecydował się wprowadzić na plac gry pełniącego ostatnio w Lechu raczej rolę rezerwowego Piotra Tomasika, a także dla wielu niespodziewanie, 18-letniego Tymoteusza Klupsia. Mimo, że "na papierze" poznaniacy "rozrysowani" byli w ustawieniu 4-5-1, to już w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej, z trójką środkowych obrońców i ze wspomnianą dwójką ustawioną w roli "wahadłowych". Pod tym względem z bardzo dobrej strony zaprezentował się bez wątpienia Tomasik, który raz za razem dublował "papierową" pozycję Darko Jevticia, Szwajcara funkcjonującego na całej szerokości boiska, "nieprzyspawanego" do jednej, z góry określonej pozycji. Takie ustawienie dawało poznaniakom pozytywne efekty, bo i wiślacy zupełnie nie byli na to przygotowani. W pierwszej odsłonie spotkania aktywny Tomasik nie tylko wywalczył dla swojej drużyny rzut karny, ale również, jeszcze przy stanie 0-0, mógł zaliczyć asystę, ale tylko dzięki ofiarnej i szczęśliwej interwencji Zorana Arsenicia, Lech nie zdobył przy Reymonta swojego pierwszego gola wcześniej.

Poniedziałkowy przeciwnik Wisły grał jednak konsekwentnie próbując wykorzystywać m.in. dość pasywne ustawienie Nikoli Mitrovicia i niezdecydowanie w poczynaniach defensywnych Mateji Palčiča. We wspomnianych sytuacjach z pierwszej połowy oraz akcji bramkowej z drugiej, wyżej wymienieni zawodnicy Wisły ewidentnie nie nadążali za szybko przemieszczającymi się piłkarzami Lecha, ustawionymi po bokach boiska. Każdorazowo w tej strefie boiska goście mieli jakby o jednego piłkarza więcej. A wszystko to zobaczyć możecie na zamieszczonym poniżej obrazie z tego spotkania. Zwróćcie uwagę jak wiele miejsca ma Tomasik, który za moment szukać będzie w naszym polu karnym podaniem Christiana Gytkjæra - i tylko wspomniana wyżej interwencja Arsenicia - uchroniła nas wtedy od straty gola.


Potwierdzeniem tego faktu jest też początek drugiej połowy, teraz mamy okazję zobaczyć jak wiele miejsca ma ponownie Tomasik, który za chwilę dogra piłkę, a po strzale głową Gytkjæra, tylko udana interwencja Juliána Cuesty uratuje nas od straty bramki...


Widząc problemy ze skrzydłowymi Lecha, jak i chęć doprowadzenia do wyrównania, sprawiły że trener Joan Carrillo zdecydował się na poniekąd "skopiowanie" ustawienia "Kolejorza". "Biała Gwiazda" przeszła na grę z trzema obrońcami, a na "wahadłach" biegać mieli Rafał Boguski oraz Petar Brlek. Nie zmieniło to jednak obrazu gry, w ostatnim kwadransie Lech czterokrotnie oddawał strzały na bramkę Wisły, podczas gdy nasza drużyna odpowiedziała tylko jedną taką próbą. Taki stan rzeczy zaowocował zresztą trzecim golem dla "Kolejorza", a akcję zapoczątkował osiemnastoletni Klupś, odbierając piłkę Brlekowi i w dziecinny sposób mijając brzydko faulującego go zresztą Macieja Sadloka. Lech wykorzystał więc słabości Wisły w trwającej rundzie - a tą są ogromne wolne przestrzenie na bokach naszej defensywy. W ten sposób, po akcjach przeprowadzonych skrzydłami, za panowania Carrillo, Wisła straciła 70% wszystkich bramek.

W związku ze zmianą ustawienia naszego zespołu na 4-3-3, ale też słabszą formą Sadloka oraz zachowawczą postawą Palčiča - w trwającej rundzie Wisła kompletnie zatraciła swój atut skrzydeł, które, co tu dużo mówić, poniekąd nie istnieją. Zauważył to Lech, zagęszczając środek pola, wytrącając z rąk Wisły pomysł na grę, który zaważył o zwycięstwie przed dwoma tygodniami z Legią Warszawa. Wahadłowi "Kolejorza", którzy tak dużo dawali w ataku, w obronie pełnili rolę bocznych defensorów, a broniący się Lech przechodził na ustawienie z pięcioma ustawionymi w tyłach zawodnikami. Taka taktyka przyniosła zamierzony efekt - Wisła nie stwarzała sobie dogodnych sytuacji, a jeden przebłysk Carlitosa, to ewidentnie za mało, aby Wisła ograła lepiej dysponowanych w poniedziałek poznaniaków.


Dodał: KK

Źródło: wislaportal.pl



Video:

Galeria sportowa

Galeria kibicowska: