2018.04.22 Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:1

Z Historia Wisły

2018.04.22, Ekstraklasa, 32. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 18:00, niedziela, 22°C
Wisła Kraków 0:1 (0:1) Legia Warszawa
widzów: 23.156
sędzia: Mariusz Złotek ze Stalowej Woli.
Bramki
0:1 43' Cristian Pasquato
Wisła Kraków
Julián Cuesta
Matej Palčič Grafika:kontuzja.png grafika:zmiana.PNG (8' Martin Košťál Grafika:kontuzja.png) grafika:zmiana.PNG (71' Patryk Małecki)
Marcin Wasilewski
grafika:zk.jpg Fran Vélez
grafika:zk.jpg Zoran Arsenić
Tibor Halilović grafika:zmiana.PNG (66' Zdeněk Ondrášek)
Nikola Mitrović
grafika:zk.jpg Tomasz Cywka
Petar Brlek
Jesús Imaz
Carlitos

Trener: Joan Carrillo
Legia Warszawa
Arkadiusz Malarz
Marko Vešović
Iñaki Astiz
Michał Pazdan
Adam Hloušek
Michał Kucharczyk
Chris Philipps
Domagoj Antolić grafika:zmiana.PNG (66' William Rémy)
Cristian Pasquato grafika:zmiana.PNG (69' Sebastian Szymański)
Kasper Hämäläinen grafika:zmiana.PNG (79' Łukasz Broź)
Jarosław Niezgoda grafika:zk.jpg grafika:zk.jpg grafika:cz.jpg 61'

Trener: Dean Klafurić
Ławka rezerwowych: Michał Buchalik, Rafał Boguski, Paweł Brożek, Marko Kolar

Kapitan: Tomasz Cywka

Bramki: 0-1 (0-1)
Posiadanie (w %): 49-51 (40-60)
Strzały: 7-14 (5-8)
Strzały celne: 2-4 (2-2)
Strzały niecelne: 4-5
Strzały przejęte: 1-4
Strzały z pola karnego: 6-8
Strzały z pola karnego, celne: 2-1
Faule: 21-14
Żółte kartki: 2-4
Czerwone kartki: 0-1
Spalone: 3-6
Rzuty rożne: 3-4
Podania: 455-494
Podania dokładne (w %): 83-82
Dystans (w km): 114,10-105,70
Sprinty: 92-98

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.


Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Skontrować Legię!

Data publikacji: 18-04-2018 13:26


Runda finałowa rozpoczęła się na dobre, a piłkarze Białej Gwiazdy nie zwalniają tempa. Ogromne zaangażowanie i skupienie rysowało się na twarzach podopiecznych trenera Joana Carrillo, którzy w środę przed południem odbyli jednostkę treningową przed niedzielną potyczką z Legią Warszawa.


Wiślacy niedawno znaleźli już receptę na aktualnego mistrza Polski, jednak nie zamierzają spocząć na laurach. Wtorek Biała Gwiazda przeznaczyła na pomeczową regenerację, ale dziś drużyna stawiła się w bazie szkoleniowej w Myślenicach, aby wziąć udział w zajęciach poprzedzonych odprawą.

Po krótkim rozbieganiu oraz rozgrzewce wykorzystującej płotki koordynacyjne i tyczki zawodnicy przeszli do pracy z piłką. Pierwsze ćwiczenie wykonywane w parach miało kształtować precyzję przyjęcia futbolówki i wpływać na odpowiednie ułożenie nogi.

Motywem przewodnim treningu były gry zadaniowe, a dokładnie gry na utrzymanie się przy piłce. Nie było to jednak ćwiczenie wykonane według przyjętych standardów. Tym razem piłkarze podzieleni na dwa zespoły - niebieskich i czerwonych - mieli poruszać się w obrębie kwadratu, na zewnątrz którego po przeciwległych stronach ustawiono po dwóch graczy - jednego z drużyny niebieskiej i jednego z czerwonej.

Kontpressing na tapecie

Roszada zawodników następowała po uprzednim podaniu futbolówki do zawodnika znajdującego się poza obrębem pola gry, który pełnił tym samym rolę wprowadzającego piłkę. Neutralnym ogniwem, mogącym wspierać obie ekipy, był Tomasz Cywka, który w poniedziałkowym spotkaniu z Wisłą Płock pełnił funkcję kapitana Białej Gwiazdy.

Zadanie to jest pomocne nie tylko w kształtowaniu efektywnego utrzymywania się przy piłce, ale także przy zastosowaniu kontrpressingu, czyli natychmiastowego dążenia zespołu do odzyskania futbolówki po jej stracie. Zachowanie zawodników jest zatem ukierunkowane na szybki obiór piłki, a sam termin określa fazę przejściową między obroną a atakiem, do której w nowoczesnym futbolu przykłada się coraz większą wagę.

Kontrpressing stosowany jest przez drużyny, które lubią grać w ataku pozycyjnym i najlepiej czują się na boisku mając przy sobie piłkę. W ostatnim czasie z zabiegu tego korzystały zespoły prowadzone przez Juergena Kloppa czy Pepa Guardioli. Liczy się zatem czas reakcji, doskok do zawodnika z piłką i odcięcie linii podań. W poczynaniach Wiślaków na boisku zauważyć można było ogromną zaciętość i chęć walki.

Bramkarze pod lupą

Pod czujnym okiem trenera Artura Łaciaka pracowali natomiast golkiperzy Wisły. Ich skład uzupełnił Kacper Loranc, który na co dzień szkoli się w ekipie juniorów starszych Białej Gwiazdy. Opiekun bramkarzy zaaplikował swoim podopiecznym ćwiczenia wpływające na odpowiednią pracę nóg oraz na koordynację.

Chwilę dłużej na murawie zostali piłkarze, którzy nie wystąpili w spotkaniu w Płocku lub rozegrali niewiele minut. W treningu z drużyną uczestniczył już Kamil Wojtkowski, wracający po przebytym urazie.

K. Biedrzycka

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Tak grają Legioniści

Data publikacji: 19-04-2018 10:02


W 32. kolejce Lotto Ekstraklasy ponownie mamy okazję być świadkami szlagierowego pojedynku pomiędzy Wisłą Kraków, a Legią Warszawa. Na stadionie przy ulicy Reymonta Biała Gwiazda podejmie gości z Warszawy, którzy do Krakowa przyjadą żądni rewanżu za niedawną porażkę odniesioną na własnym stadionie.


Warszawska drużyna w ostatnim czasie nie prezentuje stabilnej formy, zwycięstwa przeplatając zaskakującymi porażkami. Legioniści kiepsko radzą sobie na wyjazdach, a stadion im. Wojska Polskiego już dawno przestał uchodzić za niezdobytą twierdzę. Zespół aktualnie przechodzi trudny okres - z powodu niezadowalających wyników ze stanowiskiem trenera pożegnał się Romeo Jozak, którego tymczasowo zastąpił jego asystent, Dean Klafurić. Zmiana ta wydaje się być kuriozalna, gdyż członek sztabu szkoleniowego byłego szkoleniowca, sprowadzony do stolicy Polski przez Jozaka i będący jego pomocnikiem, nagle przejmuje obowiązki trenera pierwszego zespołu, będąc niejako pod presją wyborów poprzednika, z którym ściśle współpracował. Nie spodziewamy się drastycznych zmian w składzie gości, w porównaniu z pucharowym pojedynkiem przeciwko Górnikowi Zabrze. Jak Klafurić ustawi swoich podopiecznych i czy postawi na sprawdzonych piłkarzy?

Bramkarz: Arkadiusz Malarz

Podstawowy golkiper Legionistów podczas swojego pobytu w Warszawie przyzwyczaił nas, że poniżej pewnego poziomu nie schodzi. W tym sezonie niemal każdy z zawodników Legii przeżywał okres zniżki formy - wyjątek stanowi Malarz, który przez cały rok nie zanotował słabszego występu. Swoimi nieprawdopodobnymi interwencjami niejednokrotnie ratował drużynę przed utratą punktów. Doświadczony 37-latek swoją charyzmą i zaangażowaniem często motywuje kolegów do cięższej pracy, w kluczowych momentach ambitną postawą dając sygnał do ataku. Obecne rozgrywki to dla byłego bramkarza m.in GKS-u Bełchatów 30 spotkań, w których 11 razy zachował czyste konto, a także trzydziestokrotnie wyciągał piłkę z siatki.

Obrońcy: Adam Hlousek, Michał Pazdan, William Rémy, Artur Jędrzejczyk

Mimo słabej postawy linii obronnej Mistrza Polski wydaje się, że szkoleniowcy Legii w końcu wybrali optymalny personalnie skład defensywy. Wśród wyselekcjonowanej czwórki najmocniejszą pozycję ma jeden z liderów Wojskowych, Michał Pazdan. Były gracz Jagiellonii, podobnie jak Malarz, wielokrotnie zachowywał warszawian przy życiu, nierzadko wybijając piłkę z linii bramkowej. Szybki i zwrotny 30-latek na boisku stanowi ostatnią przeszkodę, z którą muszą zmierzyć się napastnicy rywali. Trzydziestojednokrotny reprezentant Polski w tym sezonie wystąpił w 25 ligowych spotkaniach, cztery z nich kończąc z przynajmniej jedną żółtą kartką na koncie. Obok Pazdana powinien pojawić się William Rémy. Pozyskany z Montpellier Francuz szybko zaaklimatyzował się w nowych warunkach, stając się pewnym punktem jedenastki z Warszawy. Były członek młodzieżowych kadr swojego kraju dysponuje świetnymi warunkami fizycznymi, co sprawia, że walka bark w bark z 30-latkiem nie należy do najprzyjemniejszych. Od początku swojej przygody z Legią zdążył rozegrać 10 meczów, w których raz wpisał się na listę strzelców, a także zanotował jedną asystę. Na pozycji lewego bocznego obrońcy zapewne zobaczymy Adama Hlouska. Czech warszawską koszulkę przywdziewa od stycznia 2016 roku, kiedy trafił na Łazienkowską z VfB Stuttgart. Od tej pory zagrał w 75 spotkaniach Lotto Ekstraklasy, w międzyczasie dwukrotnie sięgając z Legią po Mistrzostwo Polski. W obecnie trwających rozgrywkach na boisku pojawił się 28 razy, 6 gier kończąc z żółtą kartką. Ostatni element defensywnej układanki stanowi Artur Jędrzejczyk. Etatowy reprezentant Polski po udanym turnieju Euro 2016 nieco spuścił z tonu, swoją przeciętną grą narażając się na krytykę środowiska piłkarskiego, głównie ze strony przeciwników obecności tego zawodnika w drużynie narodowej. W tym sezonie popularny „Jędza”, mimo sporego doświadczenia, często nie nadąża za szybszymi zawodnikami, błędy w ustawieniu próbując naprawić niepotrzebnymi faulami. Jeżeli był zawodnik rosyjskiego Krasnodaru nie wróci na właściwe tory, niewykluczone, że trener Nawałka nie zdecyduje się na powołanie 30-latka na zbliżające się Mistrzostwa Świata.

Pomocnicy: Chris Phillips, Domagoj Antolić, Christian Pasquato

W obliczu zmian, trwających obecnie w warszawskim zespole, personalnych skład dwóch pierwszych linii to niemal loteria. Nierzadko dobry występ w poprzedzającym meczu nie wystarczał, by w następnej kolejce pojawić się na murawie od pierwszych minut. Kapryśna forma przednich formacji Legionistów nie daje Deanowi Klafuriciowi wyboru - w arcyważnym spotkaniu z Wisłą nie może ryzykować i musi postawić na piłkarzy, którzy wystąpili w wygranym pucharowym pojedynku z Górnikiem, zasłużenie pokonując wymagających rywali. W środkowej części boiska zapewne ujrzymy Chrisa Phillipsa. Reprezentant Luksemburga z powodu kontuzji nie wystąpił w ostatnim meczu przeciwko Białej Gwieździe, jednak po odniesionym urazie nie ma już śladu, a gracz zdążył odzyskać miejsce w podstawowej jedenastce. 24-latek do zespołu Wojskowych dołączył w zimowym okienku transferowym, przenosząc się z grającego w Ligue 1 FC Metz. W nowych barwach 45-krotny reprezentant swojego kraju zaliczył na razie 6 spotkań. Obok Phillipsa najprawdopodobniej zagra Domagoj Antolić. Sześciokrotny mistrz Chorwacji z Dinamem Zagrzeb również nie pojawił się w składzie Legii podczas konfrontacji z Wisłą, jednak jego absencja była spowodowana zawieszeniem za otrzymaną czerwoną kartkę. Urodzony w Zagrzebiu zawodnik w tym sezonie zaliczył 7 ekstraklasowych gier, jednak podobnie jak Phillips, nie zanotował w nich żadnej bramki lub asysty Najbardziej ofensywnym zawodnikiem w trójkącie środka pola powinien być Christian Pasquato. Mimo, iż mecz przeciwko zabrzanom w wyjściowym składzie rozpoczął Sebastian Szymański, Włoch dał dobrą zmianę, ożywił grę Legionistów i zaliczył kluczowe, ostatnie podanie przy zwycięskim trafieniu Jarosława Niezgody. Wychowanek Juventusu, niegdyś uznawany za wielki talent, rozmienił swój potencjał na drobne, tułając się po wypożyczeniach do słabszych drużyn z Italii, skąd w lecie zeszłego roku trafił na Stadion im. Wojska Polskiego. Od początku swojego pobytu wystąpił w 19 meczach, raz pokonując golkipera przeciwników, a także dopisując do swoich statystyk 3 asysty.

Napastnicy: Michał Kucharczyk, Jarosław Niezgoda, Marko Vesović

Michał Kucharczyk to prawdopodobnie, aktualnie obok Arkadiusza Malarza, jedyny piłkarz, o którym można powiedzieć, że Legię ma w sercu. Rodowity warszawiak w tym sezonie wielokrotnie był krytykowany i wyśmiewany, a w pewnym momencie nawet został odsunięty od składu, przez co opuścił niedawny pojedynek z Arką Gdynia. Jednak dosyć szybko odzyskał zaufanie trenera i został przywrócony do pierwszej drużyny, odwdzięczając się dobrą zmianą w spotkaniu z Zagłębiem Lubin i wysoką formą w pucharowym starciu z Górnikiem. Szybki skrzydłowy w rozgrywkach 2017/18 27 razy meldował się na murawie, na swoje konto zapisując 5 goli i 5 ostatnich podań. Po przeciwnej stronie boiska raczej na pewno pojawi się Marko Vesović. Czarnogórzec na Łazienkowską trafił w zimie 2018 roku, w ramach definitywnego transferu z HNK Rijeka. Nominalny prawy obrońca dobrze czuje się także jako boczny pomocnik, co sprawia, że coraz częściej jest on wystawiany wyżej, często zajmując pozycje skrzydłowego. Przygoda 26-latka z Legią to jak na razie 9 ligowych kolejek, podczas których urodzony z Podgoricy zawodnik zdobył jedną bramkę, a także raz asystował kolegom. Najbardziej wysuniętym graczem warszawskiej jedenastki jest Jarosław Niezgoda. Zaledwie 23-letni napastnik, mimo młodego wieku, niemal w pojedynkę poprowadził Legionistów do kilku ważnych zwycięstw, w kluczowych momentach umieszczając piłkę w siatce. Nie inaczej było w środę, kiedy to młodzieżowy reprezentant naszego kraju w 97. minucie wpisał się na listę strzelców i zapewnił Wojskowym awans do finału Pucharu Polski. W bieżących rozgrywkach Ekstraklasy były snajper Ruchu Chorzów ma w swoim dorobku 12 bramek, zdobytych w 24 występach.

Obie drużyny doskonale wiedzą, iż to spotkanie może mieć niebagatelny wpływ na końcowy układ ligowej tabeli. Bez wątpienia zarówno jedni, jak i drudzy liczą na korzystny rezultat i zrobią wszystko, by niedzielę zakończyć zwycięstwem nad odwiecznym rywalem. Jednak liczymy, że piłkarze Wisły nie pozwolą Legionistom zrewanżować się za niedawną porażkę i przy wsparciu kibiców ponownie zainkasują trzy punkty!

Michał Stompór

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Udało się przełamać serię wyjazdową, czas na domową! Wisła podejmuje Legię!

18 marca 2018 roku - ta na pozór zwyczajna data, po zeszłomiesięcznym zwycięstwie w Warszawie, dla wielu krakowskich kibiców na pewno przestała być prozaiczna. Dzisiejszego wieczoru, w związku z korzystnym terminarzem ekstraklasowych play-offów, przyjdzie nam zmierzyć się z Legią po raz trzeci w tym sezonie, tym jednak razem przed własnymi kibicami. Jak przekonuje trener krakowskiej Wisły, Joan Carrillo, to właśnie liczna publiczność, w porównaniu z poprzednim spotkaniem pomiędzy tymi drużynami, będzie ogromną wartością dodaną. Czy aby na pewno?

Zanim jednak przejdziemy do suchych liczb... wróćmy pamięcią do tych spotkań, podczas których Wisłę wspierała liczniejsza rzesza fanów, niż z reguły ma to miejsce przy Reymonta, podczas "szarego", ekstraklasowego boju. Zazwyczaj wyglądało to następująco - "Biała Gwiazda" zaczynała lepiej punktować, a do Krakowa przyjeżdżał atrakcyjny, z punktu widzenia kibicowskiego, lub czysto sportowego, rywal. Nadzieje wiślackich sympatyków zostały więc mocno rozbudzone, a co za tym idzie - "balonik mocno napompowany". Miało to swoje odzwierciedlenie w liczniku sprzedanych biletów, który z dnia na dzień przybierał na sile. Wtedy jednak czas przychodzi na emocje boiskowe, a same statystyki mówią, że gdy "dwunasty zawodnik" jest liczniejszy, to niekoniecznie idzie to w parze z samymi wynikami. Co więcej, gdy na trybunach naszego stadionu pojawiało się w ostatnich siedmiu latach więcej niż dwadzieścia tysięcy kibiców (siedemnaście takich spotkań), to krakowianie wygrywali tylko pięciokrotnie, odnosząc w takich spotkaniach aż siedem porażek! Ze wspomnianych siedemnastu meczów, sześć rozegraliśmy przeciwko Legii Warszawa.

A ta do Krakowa przyjedzie jednocześnie mocno podrażniona, ale również z naostrzonym nożem skierowanym prosto na swoje własne gardło. Wyniki w 32. kolejce, patrząc na nie z "warszawskiej perspektywy", ułożyły się fatalnie. Aktualnie "wojskowi" do upragnionego miejsca na czubie tabeli tracą cztery punkty, w związku z czym w Krakowie, bez zbędnych kalkulacji, będą musieli zagrać wyłącznie o zwycięstwo. Ewentualne bowiem potknięcie się Legii pod Wawelem, oznaczałoby ni mniej ni więcej, że po tej serii gier - warszawianom w ligowej stawce bliżej będzie do... czwartej Wisły Płock, niż pierwszego Lecha Poznań! A sam fakt, że przed tym spotkaniem taka kwestia jest w ogóle poruszana, wymownie świadczy o skali "zjazdu", jaki w tym sezonie zaliczyła Legia. Drużyna, która jeszcze przed niespełna dwoma laty ogrywała na swoim stadionie Sporting CP, przewyższając o głowę zsumowane budżety wielu ekstraklasowych drużyn, ostatecznie jest idealnym przykładem na to, że… "pieniądze na boisku nie grają". O tym prostym piłkarskim porzekadle zdaje się, że zapomnieli liczni eksperci, którzy koronowali stołeczną drużynę już po zakończeniu zimowego okienka transferowego. Liczne ruchy kadrowe zostały jednak brutalnie zweryfikowane przez życie i zamiast samej plejady gwiazd w Warszawie mamy co najwyżej zlepek, co by nie mówić, wprawdzie wciąż dobrych zawodników, ale bynajmniej nie stanowiący zespołu. Za to wspomniane "niescalenie szatni" pracę stracił Romeo Jozak, a teraz, już z nowym szkoleniowcem, Deanem Klafuriciem, Legia przyjedzie do Krakowa z zamiarem powrotu na zwycięską ścieżkę.

Z podobnym planem w niedzielny wieczór na plac gry wyjdzie jednak również zespół krakowskiej Wisły, który na kolejne ligowe zwycięstwo czeka już od ponad miesiąca, a kiedy to pokonał… warszawską Legią. Tym samym 18 marca, Wisła przełamała fatalną serię prawie ośmiu lat bez zwycięstwa na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej. I skoro podopiecznych Joana Carrillo tak "wzięło" na przełamywanie złych pass, z drużyną ze stolicy, to nie obrazilibyśmy się, gdyby dzisiejszego wieczoru została przerwana kolejna! Ostatni raz w Krakowie z "wojskowymi" wygraliśmy w 2013 roku, a oprócz strzelca bramki w tamtym spotkaniu, Pawła Brożka, z aktualnej kadry zespołu pamiętać tamto spotkanie mogą również Arkadiusz Głowacki, Patryk Małecki oraz Rafał Boguski. Prawdopodobnie żadnego z nich nie zobaczymy dziś w wyjściowym składzie na to spotkanie, jednak mamy nadzieję, że uświadomią oni swoim kolegom, tym z krótszym wiślackim stażem, o wadze spotkania, jakie jest właśnie przed nami! I mamy nadzieję, że po końcowym gwizdku arbitra, będziemy mogli wspólnie cieszyć się z kolejnego, jakże upragnionego zwycięstwa nad legionistami!

Do boju Wisełka!


Dodał: KK

Źródło: wislaportal.pl

Wisła Kraków vs Legia Warszawa. Zapowiedź meczu: informacje o zespołach, forma, kursy, typy i transmisje na żywo

22 kwietnia 2018

W marcu tego roku Wisła Kraków pokonała warszawską Legię 2:0 i to na terenie rywala w ramach 28. kolejki polskiej ekstraklasy. W niedzielny wieczór „Biała Gwiazda” ma zamiar zakończyć niechlubną passę meczów bez wygranej z „Wojskowymi” na swoim stadionie, która trwa od czterech spotkań.

Mariusz Złotek sędzią w klasyku!

Pod batutą Joana Carrillo piłkarze Wisły są bez zwycięstwa w lidze od trzech meczów. Z kolei Legia do potyczki z ekipą z Grodu Kraka w niedzielny wieczór podejdzie po wygranej batalii z Górnikiem Zabrze, co poskutkowało tym, że Wojskowi wywalczyli awans do finału Pucharu Polski.

Wisła Kraków – Legia Warszawa, forma drużyn

W ramach pierwszej kolejki fazy finałowej rozgrywek krakowianie tylko zremisowali z Wisłą Płock, mimo że dwa razy prowadzili. Tym samym starcie z „Nafciarzami” wiślacy zakończyli z rezultatem 2:2. Z kolei w ostatnim boju rundy zasadniczej Wisła zremisowała bezbramkowo z Sandecją Nowy Sącz.

Tymczasem aktualni mistrzowie Polski w ostatnich dniach sprawili swoim kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów. Najpierw przegrali 0:1 z Zagłębiem Lubin, co posadą okupił Romeo Jozak. Natomiast w środku tygodnia w doliczonym czasie zdobyli bramkę na 2:1 w boju z zabrzańskim Górnikiem, pieczętując rzutem na taśmę awans do finału krajowego pucharu, gdzie zmierzą się z Arką Gdynia.

Wisła Kraków – Legia Warszawa, informacje o zespołach

Gospodarze do swojej potyczki podejdą poważnie osłabieni. Z powodu zawieszenia za kartki nie będą mogli zagrać Jakub Bartkowski i Pol Llonch. Natomiast kontuzje wykluczają: Ivana Gonzaleza, Arkadiusza Głowackiego, Macieja Sadloka i Vullneta Bashę.

Tymczasem u gości nie będą mogli wystąpić: Łukasz Turzyniecki, Michał Kucharczyk, Eduardo Da Silva, Krzysztof Mączyński i Miroslav Radović.


Przewidywane składy

Wisłą Kraków: (4-3-3): Cuesta, Palcić, Fran Velez, Wasilewski, Arsenić, Mitrović, Cywka, Brlek, Halilović, Carlitos, Imaz

Legia Warszawa (4-3-3): Malarz, Jędrzejczyk, Remy, Pazdan, Hlousek, Philipps, Antolić, Vesović, Szymański, Kucharczyk, Niezgoda.

Kursy na mecz Wisła Płock – Wisła Kraków

Aktualny kurs na wygraną „Białej Gwiazdy” wynosi 3,00. Mniej można wygrać, stawiając na triumf ekipy z Mazowsza. Kurs na jej zwycięstwo wynosi 2,35. Tymczasem prawdopodobieństwo na to, że padnie remis, zostało oszacowane na 3,20. Sprawdź ofertę LVBet na to spotkanie.

Wisła Kraków – Legia Warszawa, typy i przewidywania

Stawiamy na wygraną krakowskiej ekipy, która z pewnością będzie chciała zrehabilitować się swoim kibicom za porażkę z Lechem Poznań na swoim obiekcie w ramach 29. kolejki Lotto Ekstraklasy.

Transmisja meczu Wisła Kraków – Legia Warszawa

Transmisję „na żywo” z meczu obejrzysz na Canal+.

Opracował ŁP


Źródło: wislakrakow.com

Pora rozprawić się z Legią przy R22!

Data publikacji: 22-04-2018 09:26


W niedzielę oczy piłkarskiej Polski zwrócą się na Kraków. Tam, na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana, zespół Białej Gwiazdy w ligowym klasyku podejmie warszawską Legię, którą miesiąc temu pokonał w stolicy. Stawką są oczywiście trzy punkty. Mamy nadzieję, że i tym razem padną łupem piłkarzy trenera Joana Carrillo. Tym bardziej, że gospodarze czekają prawie pięć lat na wygraną z Wojskowymi przy R22!


Spotkania między Wisłą a Legią zaliczają się do tych najbardziej emocjonujących. Piłkarze obu drużyn mają na swoim koncie już 153 mecze na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju. W marcu statystyki poprawili gracze spod Wawelu, którzy przy Łazienkowskiej ograli odwieczną rywalkę 2:0. Po tym meczu krakowianie mogą pochwalić się 58 zwycięstwami. Wojskowi zgromadzili z kolei 55 wygranych, a 40 razy padał remis.

Legioniści po 31 seriach gier zamykają podium, wyprzedzając ósmą w tabeli Białą Gwiazdę o dziewięć punktów. Na starcie rundy finałowej stołeczna ekipa nie poradziła sobie przed własnymi kibicami z Zagłębiem Lubin, ulegając Miedziowym 0:1. Porażka ta kosztowała głowę Romera Jozaka, który przestał pełnić funkcję pierwszego szkoleniowca Legii. Warszawiacy do potyczki z Białą Gwiazdą podejdą zatem z Deanem Klafuriciem na ławce trenerskiej. Chorwat był do tej pory asystentem Jozaka.

Historia lubi się powtarzać

Oczekiwania przed niedzielnym starciem są ogromne. Kibice Białej Gwiazdy liczą na powtórkę z 18 marca, kiedy to ich ulubieńcy pokonali warszawską drużynę 2:0 po niemal ośmiu latach bez triumfu przy Łazienkowskiej! Wówczas świetnie dysponowany był cały zespół Wisły, ale szczególnie znać dali o sobie Carlitos i Vélez, którzy wpisali się na listę strzelców.

Kolejne niechlubne statystyki towarzyszą Wiślakom przed dzisiejszym meczem, bowiem ostatni raz krakowianie cieszyli się z wygranej nad Legią na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana prawie pięć lat temu! Wyczyn ten udał się gospodarzom w październiku 2013 roku, gdy Biała Gwiazda przy blisko 33 tysiącach widzów ograła przeciwniczkę 1:0, a tłum rozentuzjazmowanych kibiców ucieszył nie kto inny, jak najlepszy strzelec Białej Gwiazdy w rywalizacjach z Wojskowymi - Paweł Brożek.

Przedsmak emocji

Wczoraj na bocznym boisku przy R22 mieliśmy przedsmak ekstraklasowych emocji. W spotkaniu 24. kolejki Centralnej Ligi Juniorów U-19 grupy wschodniej Wisła podzieliła się punktami z Legią za sprawą remisu 1:1. Prowadzenie w 10. minucie objęli zawodnicy trenera Mariusza Jopa po strzale głową Michała Feliksa, ale dziesięć minut później do wyrównania doprowadził Mateusz Grudziński.

Biletów na niedzielny klasyk z godziny na godzinę ubywa. Fani ekipy ze stolicy Małopolski liczą, że i tym razem będą mogli cieszyć się z prestiżowej wygranej Wisły. Sympatyków Białej Gwiazdy docenił także Joan Carrillo, który na przedmeczowej konferencji prasowej nazwał ich 12 zawodnikiem, podkreślając ich rolę w piłkarskim wydarzeniu.

Trwa odliczanie do dzisiejszego meczu! Głęboko wierzymy, że dobre humory będą nam towarzyszyć po zakończeniu spotkania, a zła karta Białej Gwiazdy w potyczkach z Wojskowymi na własnym terenie w końcu się odwróci. Wiślacy, potrzebujemy Was #WięcejPrzyReymonta, aby ponieść graczy trenera Carrillo do zwycięstwa!

Vamos, Wisła!

K. Biedrzycka

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

1 na 1: Wisła - Legia

Data publikacji: 22-04-2018 12:32


Hitowe starcie, w którym naprzeciw siebie staną ekipy Wisły Kraków i Legii Warszawa rozpocznie się już lada moment. Tuż przed startem rywalizacji tych dwóch utytułowanych polskich drużyn, zapraszamy Was do porównania zawodników obu zespołów. Tym razem wybraliśmy Marko Kolara i Jarosława Niezgodę.


Co ich łączy?

1995. Właśnie tego roku przyszli na świat obaj piłkarze. Kolar urodził się 31 maja w chorwackiej miejscowości Zabok, natomiast Niezgoda 15 marca w Poniatowej, na Lubelszczyźnie. Równolatkowie w swoich zespołach występują na tej samej pozycji - są środkowymi napastnikami.

U-21. Zarówno jeden, jak i drugi mają za sobą epizody w młodzieżowej reprezentacji. Snajper Białej Gwiazdy 7-krotnie przyodziewał chorwacką koszulkę, nie wpisując się jednak na listę strzelców ani razu. W przypadku Niezgody licznik występów zatrzymał się na liczbie „5” i jednej bramce.

Co ich dzieli?

Regularność. Wydaje się, że od czasu kiedy Polak zasilił barwy Wojskowych, z miejsca stał się ich ważnym ogniwem. Kolar natomiast do tej pory nie miał zbyt wielu okazji do pokazania się w pierwszej drużynie. Działo się to głównie ze względu na sporą konkurencję w linii ataku ekipy prowadzonej przez trenera Joana Carrillo. Kto wie, być może jednak wkrótce Chorwat dostanie prawdziwą szansę do zaprezentowania swoich strzeleckich umiejętności?

Wygrać ponownie!

Mocno liczymy, że przy konkretnym wsparciu kibiców Białej Gwiazdy Wisła Kraków w ciągu ostatniego czasu po raz kolejny pokaże klasę i ogra swoich rywali ze stolicy. Wszystkich niezdecydowanych do przyjścia na R22 jeszcze raz serdecznie zachęcamy, by jak najszybciej odwiedzili kasy stadionu. To już naprawdę ostatni dzwonek!

Jazda, jazda, jazda!

Franciszek Liśkiewicz

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Joan Carrillo przed meczem z Legią: - Wszystkie złe serie są po to, by je kończyć

- Drugi mecz z tą samą drużyną jest spotkaniem trudniejszym z racji tego, że rywale znają się lepiej. Dodatkowo rywal gra ostrożniej i bardziej się stara gdy podchodzi do spotkania po porażce. Legia ma zawodników o wysokich umiejętnościach, to widać po miejscu w tabeli. Przygotowaliśmy się do tego meczu, przeanalizowaliśmy opcje które mamy. Wykorzystamy je żeby wygrać to spotkanie - mówił na dzisiejszej konferencji prasowej, przed niedzielnym meczem z Legią Warszawa, trener Wisły Kraków, Joan Carrillo

Z powodów zdrowotnych hiszpański szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" nie będzie mógł liczyć na zawodników kontuzjowanych, Arkadiusza Głowackiego, Vullneta Bashę, Ivána Gonzáleza oraz Macieja Sadloka. Dużym problemem wydaje się również absencja dwóch zawodników pauzujących za nadmiar żółtych kartek. Są to Jakub Bartkowski oraz Pol Llonch.

- Zarówno Pol, jak i Kuba Bartkowski, to bardzo ważni zawodnicy dla naszej drużyny jednak ich absencja nie ma wpływu na zmiany w ustawieniu. Mimo to ich strata będzie odczuwalna. Pol to zawodnik, który bardzo dobrze odnalazł się w naszej filozofii, w nowym systemie gry, dużo wnosi do naszej drużyny, podobnie Kuba, który jest zawodnikiem uniwersalnym. Nie będę się rozwodzić nad tym, jakie zmiany to spowoduje. Przygotowujemy się bazując na opcjach jakie mamy, by w jak najlepszy sposób przeciwstawić się rywalowi - przyznał opiekun wiślaków.

- Przed tym spotkaniem wymagane będą zmiany, bo mamy kontuzjowanych zawodników oraz tych którzy pauzują za kartki. Będzie to miało duży wpływ na nasze wybory i na to jak będzie wyglądać nasza gra. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Legia zmieniła swój pomysł, teraz prezentują ustawienie 4-3-2-1 i weźmiemy to pod uwagę, przy ustalaniu taktyki i składu. Wszystko będzie wyglądać inaczej od ostatniego meczu z Legią - mówił, zapytany o podobieństwa niedzielnego spotkania do ostatniego rozgrywanego w Warszawie, zakończone zwycięstwem krakowian.

- Po spotkaniu z Legią było dużo optymizmu, przed nim wszyscy się wypowiadali, że musimy zdobywać punkty w innych meczach, bo z Legią się nam to nie uda. Po meczu z Legią nie graliśmy na najwyższym poziomie, ale w każdym graliśmy o zwycięstwo. Cały czas idziemy w dobrym kierunku, moi zawodnicy są zmotywowani, wkładają mnóstwo wysiłku. Nie ma potrzeby pytać, o to, "co by było gdyby". O to, co by było, gdyby trener dokonał zmiany, wprowadził innego zawodnika. Skupmy się na tym co jest teraz, nie na przeszłości i nie na przyszłości, na spotkaniach po meczu z Legią - przyznał trener krakowskiej Wisły.

Dziennikarze przypomnieli również trenerowi, że ostatni raz na własnym boisku Wisła pokonała legionistów... prawie pięć lat temu.

- Wszystkie te dane i podsumowania statystyczne wpływają na to, że wszyscy zawodnicy są bardziej zmotywowani. Nie udało się tu wygrać od 5 lat, więc wiadomo jak do tego podejdziemy. Wszystkie złe serie są jednak po to, by je kończyć - zadeklarował Carrillo.

Trener odniósł się także do kluczowej wartości dodanej, jaką w niedzielny wieczór będą kibice.

- Mecz z Legią będzie inny, porównując do tego rozgrywanego w Warszawie, bo w spotkaniu niedzielnym wraca do nas ważny zawodnik - publiczność. Z nimi jesteśmy groźniejsi i silniejsi. Są problemy w drużynie, ale zawsze z nami jest ten właśnie "dwunasty zawodnik". To jest duży atut. Już w Warszawie pokazali nam że nas wspierają, ale w niedzielę będzie wyglądać to o wiele lepiej - zakończył Joan Carrillo.


Dodał: KK

Źródło: wislaportal.pl

Trener Legii, przed meczem z Wisłą: - Nie interesuje nas to, od ilu lat Wisła nie wygrała z Legią u siebie

- Dzisiaj nie interesuje nas to, co było, gdy Wisła ostatnio przyjechała na Łazienkowską, nie interesuje nas również to, że na to ich ostatnie zwycięstwo w Warszawie czekali kilka lat. Tak samo nie zajmujemy się tym, że u siebie nie wygrali z Legią od lat pięciu, najważniejsze jest tu i teraz. Koncentrujemy się na teraźniejszości. Nie będę zdradzać tego, z jaką taktyce zagramy, chcemy żeby to była niespodzianka - mówił na konferencji prasowej, przed niedzielnym starciem z Wisłą Kraków, nowy trener Legii Warszawa, Dean Klafurić.

Po tym jak szefostwo klubu z Warszawy zdecydowało się na zwolnienie byłego już trenera legionistów, Romeo Jozaka, nowym szkoleniowcem "wojskowych" został właśnie Klafurić, który dotychczas pełnił tylko rolę asystenta. Nowa, chorwacka "miotła" odniosła się do problemów zdrowotnych, z jakimi przed niedzielnym meczem zmaga się Legia. Między innymi, do stolicy Małopolski nie przyjedzie nasz były zawodnik, Krzysztof Mączyński.

- Mączyński nie pojedzie z nami do Krakowa. Występy Eduardo oraz Radovicia ciągle są pod znakiem zapytania. Mimo tych problemów Legia jest wielkim klubem, dysponujemy szeroką kadrą - przekonywał Chorwat.

- To, że nie interesuje mnie historia spotkań Legii nad Wisłą nie oznacza, że nie analizowaliśmy tej ostatniej porażki. Oczywiście, przebieg tego spotkania był dla nas bardzo ważny, w kontekście przygotowywania się do jutrzejszego starcia. Koncentracja całej drużyny jest tylko na to spotkanie - zakończył Klafurić.


Dodał: KK

Źródło: wislaportal.pl

Relacje z meczu

Bez pomysłu na grę... Wisła - Legia 0-1

Wiślacy, po bardzo słabym w ich wykonaniu meczu, zaliczają kolejną tej wiosny porażkę na własnym stadionie. Lepszą od ekipy Joana Carrillo drużyną okazała się walcząca o mistrzostwo Polski Legia, która po bramce Cristian Pasquato z 43. minuty wygrała przy Reymonta 1-0. Wiślakom nie pomógł nawet fakt gry przez ostatnie pół godziny z przewagą jednego zawodnika, po tym, gdy czerwoną kartkę zobaczył Jarosław Niezgoda.

Spotkanie z Legią wiślacy rozpoczęli w składzie, który można było stawiać niemalże w ciemno, ale błyskawicznie musiało dojść do jego korekty. Szybko z kontuzją zszedł bowiem Matej Palčič, a w jego miejsce Joan Carrillo desygnował do gry... Martina Košťála. Młody Słowak nigdy wcześniej nie grał w obronie, a dostał na to szansę, w tak ważnym meczu, którego początek nie był zbyt ciekawy. Przynajmniej do minuty 14., kiedy to dobre podanie od Zorana Arsenicia otrzymał Jesús Imaz, ale jego strzał na rzut rożny sparował Arkadiusz Malarz.

Legia, która choć częściej była w posiadaniu piłki, odpowiedziała na to uderzenie dopiero dziewięć minut później, ale zamykający dośrodkowanie Michał Kucharczyk huknął... Panu Bogu w okno. Nie popisał się też w 27. minucie Imaz, któremu udało się przejąć futbolówkę w środku boiska, ale ta zbyt daleko mu jednak odskoczyła i okazja do ciekawie zapowiadającej się kontry przepadła. W 30. minucie znów podaniem popisał się z kolei Arsenić, ale jakość strzału Nikoli Mitrovicia najlepiej byłoby... nie wspominać.

Podobnie, jak i kolejnych minut w wykonaniu piłkarzy Carrillo. Coraz większą przewagę zaczynała mieć bowiem Legia i w 36. minucie strzał z dystansu mógł oddać Cristian Pasquato, ale wtedy piłka poszybowała jeszcze ponad naszą bramką. Trzy minuty później swoją szansę miał natomiast Jarosław Niezgoda, którego uderzenie... ręką zablokował Marcin Wasilewski. Ku chyba jednak zdumieniu wielu kibiców, zresztą po konsultacji VAR, sędzia Mariusz Złotek nie wskazał na "jedenastkę". Przewaga gości z Warszawy wciąż jednak trwała i w 41. minucie Kucharczyk huknął w naszą poprzeczkę!

Wiślacy zbyt długo "prosili się" o stratę gola i w końcu się "wyprosili". W 43. minucie na strzał sprzed pola karnego zdecydował się bowiem Pasquato i Julián Cuesta musiał wyciągać piłkę z siatki, bo było 0-1...

Co jednak ciekawe jeszcze przed przerwą Wisła miała aż dwie okazje do wyrównania! Akcję Carlitosa, zakończoną celnym strzałem, uratował jednak dla Legii Malarz, wybijając futbolówkę na rzut rożny. Po nim bardzo dobrze główkował Wasilewski, ale i tym razem lepszy okazał się Malarz.

Do przerwy przegrywaliśmy więc z Legią 0-1 i na drugą połowę trzeba było wyjść, aby odrabiać straty.

To jako pierwszy spróbował zrobić Tibor Halilović, ale został zdemolowany przez Domagoja Antolicia, za co legionista obejrzał żółtą kartkę. Zaraz zaś potem do ofensywnej akcji włączył się Košťál, ale nikt nie skorzystał z jego dogrania wzdłuż bramki.

Legia odpowiedziała na to groźnym strzałem Pasuqato, ale tym razem Cuesta zdołał odbić piłkę. Po chwili na naszą bramkę uderzył Antolić, ale zblokowana futbolówka dała przyjezdnym tylko rzut rożny. I tak doszliśmy do minuty 61. kiedy to w naszym polu karnym "jedenastkę" wymusić próbował Niezgoda, za co obejrzał drugą żółtą kartkę w tym spotkaniu i w konsekwencji kartkę czerwoną! A to oznaczało, że ostatnie pół godziny grać mieliśmy z przewagą jednego zawodnika!

Niestety pierwsze dziesięć minut takiej gry nie przyniosło nam żadnych akcji, które mogłyby odwrócić wynik tego spotkania. Z kolei od 72. minuty, gdy z kontuzją zejść musiał Košťál - i po wejściu w jego miejsce Patryka Małeckiego, Wisła ustawiła się jeszcze bardziej ofensywnie, bo z trójką obrońców. I w 74. minucie mogła to wykorzystać... Legia. W środku boiska piłkę Imazowi zabrał bowiem Michał Pazdan, a zaraz potem Sebastian Szymański pomylił się o centymetry. Na kolejną akcję w tym meczu czekaliśmy dokładnie dziesięć minut i znów była to akcja... Legii. Z dystansu uderzył Kucharczyk, ale jego próba nie sprawiła kłopotów Cueście.

Wisła wciąż nie mogła znaleźć natomiast sposobu na skomasowaną i szczelną defensywę warszawian, bo w nią tylko raz przedarło się podanie Tomasza Cywki do Zdenka Ondráška, ale choć ten upadł w poku karnym i domagał się podyktowania "jedenastki", to sędzia Złotek był niewzruszony.

Ostatecznie więc całość zakończyła się naszą porażką, a nie podobać mogła się nie tyle nasza statyczna gra w końcówce pierwszej połowy, kiedy to straciliśmy bramkę, ale też przede wszystkim postawa kompletnie bez jakiegokolwiek pomysłu wtedy, gdy graliśmy z przewagą jednego zawodnika! Przez ostatnie pół godziny gry nie byliśmy bowiem w stanie jakkolwiek zagrozić bramce Legii. Wystarczyło bowiem, że ta dobrze stanęła całym zespołem przed własnym polem karnym, my zaś biliśmy w ten mur wyłącznie bezmyślnymi próbami, które nic nam nie dały...

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Porażka mimo przewagi liczebnej. Wisła - Legia 0:1

Data publikacji: 22-04-2018 19:59


Gdy Wisła Kraków mierzy się z Legią Warszawa, starciem tym żyje cała Polska, a trybuny szczelnie się wypełniają. Tak też było dziś przy Reymonta. Biała Gwiazda podejmowała aktualnego mistrza Polski, który musiał wygrać, by nadal utrzymywać się w peletonie walczących o trofeum. Tak też się stało - Legia mimo gry w osłabieniu od 62. minuty pokonała Wisłę 1:0. Bramkę dającą trzy punkty tuż przed końcem pierwszej połowy zdobył Cristian Pasquato.


Ekipa dowodzona przez Deana Klafuricia przystąpiła do pierwszego ligowego starcia pod wodzą Chorwata bez Artura Jędrzejczyka i Williama Remy’ego. Na boisku niespodziewanie pojawił się jeden z najsłabszych aktorów ostatniego widowiska między obiema drużynami - Iñaki Astiz. Wisła pod nieobecność zawieszonych za kartki Jakuba Bartkowskiego i Pola Lloncha nie dysponowała zbyt wieloma zdrowymi piłkarzami z obrony. Sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej na samym początku meczu, gdy kontuzji zabawił się Matej Palčič, którego na prawej stronie defensywy zastąpił… Martin Košťál.

Groźniej z minuty na minutę

Tuż po pojawieniu się na murawie Słowaka Wisła stworzyła sobie pierwszą podbramkową sytuację - Zoran Arsenić podał do Jesúsa Imaza, ten wpadł w pole karne i uderzył szpicem buta, lecz futbolówka po nodze Pazdana nieznacznie minęła bramkę Malarza. Po chwili z rożnego dogrywał Carlitos, a główkował Brlek, lecz piłka po koźle opuściła plac gry obok bramki Legii. Goście doszli do głosu kilka minut później, lecz najpierw Michał Kucharczyk z woleja trafił w jeden z ostatnich rzędów krzesełek, a Niezgoda zamiast czysto trafić w piłkę, kopnął w ziemię, przez co jego strzał wylądował nie w siatce, a na bandach reklamowych. W 39. minucie strzał Niezgody zablokował w polu karnym Marcin Wasilewski, a piłka odbiła się od jego ręki. Po podpowiedzi z wozu VAR sędzia Mariusz Złotek nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki.

Decyzja arbitra podrażniła Legionistów, którzy coraz groźniej poczynali sobie pod bramką Białej Gwiazdy. O sporej dawce szczęścia Julián Cuesta mógł mówić w 40. minucie, gdy Michał Kucharczyk z szesnastki huknął w poprzeczkę. Piłka zatańczyła na linii i wyszła w pole. Co nie udało się „Kuchemu” w niesamowity sposób wyszło Cristianowi Pasquato. Były piłkarz Juventusu nawinął Imaza i Arsenicia i kropnął zza pola karnego, a wyciągnięty Cuesta nie dał rady sparować pędzącej z zawrotną prędkością futbolówki. Stracony gol obudził Wisłę, która już w doliczonym czasie gry mogła zdobyć dwie bramki. Najpierw szpicem strzelał Carlitos, a Malarz zbił strzał na środek pola karnego, a w ostatniej akcji pierwszej połowy szczupakiem główkował Wasilewski, lecz i tym razem górą był golkiper Legionistów. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:1 i chęcią wszystkich, by Wiślacy zagrali tak, jak w jej ostatnich trzech minutach.

Niewidoczna przewaga

Faktycznie to podopieczni Joana Carrillo jako pierwsi zaatakowali Legionistów. Do akcji ofensywnej podłączył się Košťál, który inteligentnie wbił mocną piłkę w okolice pola bramkowego Legii. Żaden z Wiślaków nie trafił jednak w piłkę, a najbliżej tego był Mitrović, który powinien był zachować się lepiej. Goście szybko odpowiedzieli strzałem Pasquato - tym razem jednak Cuesta udanie interweniował. Osiem minut później Wiślacy zaczęli grać z przewagą jednego zawodnika po tym, jak Jarosław Niezgoda próbował naciągnąć arbitra na podyktowanie rzutu karnego. Biała Gwiazda chwilę później straciła zaś Martina Košťála, który również nabawił się kontuzji. Za młodego Słowaka wszedł Patryk Małecki, a Wisła przeszła do ustawienia 3-4-3.

To jednak nie gospodarze, a goście zaczęli stwarzać sobie kolejne okazje. Najlepszą z nich sam wypracował sobie zmiennik Szymański, który nawinął Wasilewskiego i uderzył tuż obok słupka. Po chwili ustawiony w roli fałszywego napastnika Kucharczyk przymierzył z daleka wprost do koszyczka Cuesty. Wisła w przewadze oddała jeden strzał - i zdecydował się na niego Fran Veléz, który widząc bierność kolegów przebiegł całe boisko i uderzył obok słupka. Na nic więcej Wisły nie było stać. Ekipa Joana Carrillo przegrała 0:1 z Legią i pozostaje na 8. miejscu w lidze.

Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:1 (0:1)

0:1 Pasquato 44’

Wisła: Cuesta - Palčič (9’ Košťál, 72’ Małecki), Wasilewski, Veléz, Arsenić - Mitrović, Cywka, Brlek - Halilović (66’ Ondrašek), López, Imaz

Legia: Malarz - Vešović, Astiz, Pazdan, Hloušek - Hämäläinen (79’ Broź), Antolić (65’ Rémy), Pasquato (68’ Szymański), Phillips, Kucharczyk - Niezgoda

Żółte kartki: Arsenić, Cywka, Veléz - Niezgoda x2, Antolić, Rémy

Czerwona kartka: Niezgoda (62’ - za dwie żółte)

Sędziował: Mariusz Złotek z Gorzyc

Widzów: 23 156

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Trwa niechlubna passa z Legią przy Reymonta. Wisła – Legia 0:1

22 kwietnia 2018

Wisła Kraków w meczu 32. kolejki polskiej ekstraklasy uległa na swoim stadionie warszawskiej Legii 0:1. Tym samym cały czas trwa niekorzystna passa krakowskiej ekipy ze stołeczną drużyną na stadionie im. Henryka Reymana.

Po zremisowanym starciu z Wisłą Płock przed krakowską drużyną rysował się tylko jeden cel na niedzielne starcie, aby powtórzyć wyczyn z 18 marca tego roku i ponownie pokonać warszawską drużynę w meczu o ligowe punty. Dodajmy, że dla krakowian potyczka z Legią była jedenastym spotkaniem w tej kampanii pod wodzą Joana Carrillo.

Pierwsze fragmenty rywalizacji nie ułożyły się najlepiej dla gospodarzy. Już w dziewiątej minucie spotkania plac gry musiał z powodu kontuzji opuścić Matej Palcić. Tym samym powiększyła się grupa zawodników krakowskiej ekipy, która ma kłopoty zdrowotne. W miejsce 24-latka na boisku zameldował się Martin Kostal.

W kontekście gry w pierwszej połowie obie ekipy zdecydowanie nie rozpieszczały swoich kibiców. Pierwszy groźny strzał miał miejsce w 41. minucie, a jego autorem był Michał Kucharczyk. Niemniej piłka po próbie zawodnika warszawian trafiła poprzeczkę.

Natomiast w 43. minucie nie pomylił się już Cristian Pasquato, który oddał pierwszy celny strzał w spotkaniu i piłka po jego uderzeniu wylądowała w siatce. Legia objęła tym samym jednobramkowe prowadzenie.

„Biała Gwiazda” po stracie gola starał się szybko odpowiedzieć. Następstwem takiego obrotu wydarzeń były sytuacje strzeleckie Carlitosa i Marcina Wasilewskiego, ale po żadnej z prób wynik się nie zmienił i do przerwy miał miejsce rezultat 0:1 dla „Wojskowych”.

W drugiej części gry los uśmiechnął się do gospodarzy, bo od 62 minuty rywale grali w dziesiątkę. Było to następstwem drugiej żółtej kartki dla Jarosława Niezgody, który po jednej z akcji chciał według interpretacji sędziego wymusić faul. Zdaniem Mariusza Złotka nie było jednak przewinienia i były piłkarz Ruchu Chorzów musiał udać się przedwcześnie pod prysznic.

Mimo że Wisła przez ponad pół godziny grała w przewadze, to oddała inicjatywę rywalom. Tym samym do końca zawodów wynik już się nie zmienił i trzy punkty zainkasowali legioniści, którzy wygrali 1:0.

Wisła Kraków – Legia Warszawa 0:1 (0:1)

0:1 Cristian Pasquato 43 min

żółte kartki: Arsenić, Cywka (Wisła), Niezgoda, Antolić, Remy (Legia) czerwona kartka: Niezgoda (Legia)

Wisła: Cuesta – Palcić (9 min – Kostal, 72 min – Małecki)), Fran Velez, Wasilewski, Arsenić, Mitrović, Cywka, Brlek, Halilović (66 min – Ondrasek), Lopez, Jesus Imaz

Legia: Malarz – Vešović, Astiz, Pazdan, Hlousek, Philipps, Antolić (65 min – Remy), Kucharczyk, Pasquato (69 min – Pasquato), Hamalainen (79 min – Broź), Niezgoda.

sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

widzów: 23156.


Źródło: wislakrakow.com



Minuta po minucie

  • 90.
  • Koniec meczu. Kolejny raz gdy zapełniły się trybuny stadiony przy ulicy Reymonta Wisła zaprezentowała się żałośnie. Ż-A-Ł-O-Ś-N-I-E.
  • 90.
  • Do drugiej połowy spotkania sędzia doliczył minimum trzy minuty.
  • 88.
  • Niecelny strzał rozpaczy Frana Véleza.
  • 79.
  • Ostatnia zmiana w drużynie gości. Broź wchodzi za Hämäläinena.
  • 75.
  • Kartka dla Tomasza Cywki.
  • 74.
  • Kontra Legii i bardzo dobra sytuacja dla Szymańskiego do zdobycia drugiej bramki dla Legii. Młody zawodnik "wojskowych" uderzył jednak minimalnie niecelnie.
  • 71.
  • Kolejna wymuszona zmiana w naszej drużynie. Boisko opuszcza Košťál, na boisku pojawia się Patryk Małecki.
  • 69.
  • Druga korekta w składzie Legii. Sebastian Szymański wchodzi w miejsce Pasquato.
  • Na dzisiejszym meczu "Białą Gwiazdę" wspiera 23156 kibiców.
  • 66.
  • Zmiana również w drużynie Wisły. Zdeněk Ondrášek zmienia Halilovicia.
  • 66.
  • William Rémy zmienia Antolicia.
  • 62.
  • "Symulka" Niezgody, za którą napastnik Legii ogląda drugą żółtą kartkę!
  • 55.
  • Napomnienie dla Zorana Arsenicia za taktyczne przewinienie.
  • 54.
  • Kolejny celny strzał Pasquato. Tym razem broni Cuesta.
  • 46.
  • Bez zmian w składach rozpoczynamy drugą część spotkania. Walczyć Wisła!
  • 45.
  • Koniec beznadziejnej pierwszej połowy w wykonaniu Wisły. Mamy jednak nadzieje, że jej końcówka i sytuacje Carlitosa i Wasilewskiego okażą się być dobrym zwiastunem przed drugą.
  • 45.
  • Po stałym fragmencie gry i fantastycznej wrzutce Carlitosa strzał oddawał Wasilewski. Kolejny raz fantastyczna interwencja Malarza ratuje Legię.
  • 45.
  • Piękna akcja Carlitosa, który zdołał oddać celny i dobry strzał na bramkę Legii. Lepiej od Hiszpana zachował się jednak Malarz, który ratuje Legię od utraty gola.
  • 43.
  • W pełni zasłużona bramka dla Legii. Piękna akcja Pasquato, który mocnym strzałem po długim rogu wpisuje się na listę strzelców.
  • 41.
  • Mamy furę szczęścia. Piłka po strzale Kucharczyka obija poprzeczką naszej bramki.
  • 40.
  • Sędzia nie dyktuje jednak rzutu karnego. Szczerze mówiąc jesteśmy tym bardzo zaskoczeni... 5201
  • 39.
  • Kontra Legii, strzał oddawał Niezgoda, a piłkę ręką blokował Wasilewski...
  • 36.
  • Festiwal niedokładności w wykonaniu Wisły, a tylko dzięki niefrasobliwości Legii nadal mamy wynik bezbramkowy...
  • 30.
  • Mitrović dobrze przyjął wysoką piłkę od Arsenicia, ale zamiast wycofać ją do lepiej ustawionego Halilovicia, Serb oddał niecelny strzał.
  • 27.
  • Teraz "Biała Gwiazda" miała szansę wyjść z akcją 2 na 2, ale za daleko futbolówkę wypuścił sobie Imaz.
  • 26.
  • Carlitos przejął piłkę zagraną z linii pomocy i zamiast rozegrać akcję próbował zaskoczyć Malarza strzałem z czterdziestu metrów. Carlos uderzył bardzo niecelnie.
  • 23.
  • Dośrodkowanie na długi słupek, a akcje zamykał Kucharczyk. Na nasze szczęście nieczysto uderzył w piłkę, która poszybowała wysoko nad bramką.
  • W Wiśle ewidentnie szwankuje szybki doskok do rywala. Legioniści mają bardzo dużo miejsca na rozgrywanie swoich ataków.
  • 17.
  • Groźne dośrodkowanie ze stałego fragmentu gry, na rzut rożny, wybija Zoran Arsenić. 5193
  • 14.
  • Mocna piłka od Arsenicia ląduje pod nogami Imaza. Ten dobrze się z nią zabrał i był bliski zdobycia gola. Na rzut rożny futbolówkę wybija Malarz.
  • Martin zajął miejsce na prawej obronie.
  • 8.
  • W miejsce kontuzjowanego Słoweńca wchodzi Martin Košťál.
  • 8.
  • Uraz Mateja Palčiča, który zmuszony będzie opuścić plac gry.
  • 4.
  • Na pułapkę ofsajdową złapany Michał Kucharczyk, który już wychodził sam na sam z Cuestą. Dobrze zachowała się defensywa Wisły.
  • 1.
  • Rozpoczął się mecz 32. kolejki LOTTO Ekstraklasy. Wisła na własnym stadionie podejmuje warszawską Legię. TYLKO ZWYCIĘSTWO!
  • Wyjściowa jedenastka "Białej Gwiazdy" bez żadnych zaskoczeń. Na ławce rezerwowych zasiądą dziś: Michał Buchalik, Rafał Boguski, Zdeněk Ondrášek, Paweł Brożek, Marko Kolar, Martin Košťál, Patryk Małecki.
  • Zapraszamy na relację tekstową live z meczu 32. kolejki Ekstraklasy, w którym "Biała Gwiazda" zmierzy się na własnym stadionie z Legią Warszawa.

Źródło: wislaportal.pl


Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Joan Carrillo: - Jestem rozczarowany tym spotkaniem

- Jestem rozczarowany tym spotkaniem i chciałem wytłumaczyć dlaczego. Po pierwsze chciałbym podziękować kibicom i chcę ich serdecznie przeprosić za to, co zobaczyli dziś na boisku, bo od początku bardzo nas wspierali, a my bardzo chcieliśmy im dać to zwycięstwo, Niestety nie udało się to. Muszę podkreślić, że to kibice byli dziś najlepszym elementem Wisły - powiedział po porażce 0-1 z Legią Warszawa, trener "Białej Gwiazdy", Joan Carrillo.

- Jeśli zaś chodzi o sam mecz, to graliśmy przeciwko bardzo dobrej drużynie i ten mecz był dla nas bardzo trudny, mieliśmy problemy w defensywie i były to problemy, które znaliśmy już przed meczem, więc nie były one nam obce. Później musieliśmy jednak zaimprowizować. Wprowadziliśmy Martina Košťála, który do momentu kontuzji spisywał się bardzo dobrze. Podkreślę po raz kolejny - jestem rozczarowany, ale nie chcę znajdywać żadnych wymówek. Po prostu zagraliśmy tak, jak zagraliśmy i niestety doznaliśmy porażki. Chcieliśmy zagrać lepiej, ale wyszło tak, że ostatecznie graliśmy w sposób w jaki dyktował nam przeciwnik. Podsumowując chciałbym podziękować kibicom. Piłkarzom także, bo stawili czoła trudnej sytuacji. Zawsze chcielibyśmy, aby w naszej grze było jak najwięcej piłki, ja osobiście bym tego chciał, ale niestety mecz ten zakończył się naszą przegraną - dodał Hiszpan.

- Popełniliśmy w tym meczu wiele pomyłek, ale to nie jest boks, w którym wygrywa ten, który zadaje najwięcej ciosów. To jest futbol i zasady są trochę inne. Popełniliśmy zbyt wiele błędów, nie udało nam się zagrać tak, jak chcieliśmy i przez to nasz przeciwnik był silniejszy w defensywie. Popełniliśmy również zbyt wiele błędów w naszej ofensywie, nie potrafiliśmy złamać tej linii obrony przeciwnika, który - co musze przyznać - był silniejszy - mówił Carrillo.

- Jeśli chodzi o ten mecz, to nie było w nim problemu fizycznego, jeśli już to techniczny i taktyczny. Popełnialiśmy bardzo dużo błędów i graliśmy tak, jak pozwalał nam przeciwnik. Graliśmy długą piłką, przez co traciliśmy kontrolę, a mieliśmy też spore problemy w defensywie. Na pewno wpływały też na to w konsekwencji kłopoty fizyczne, nie oszukujmy się - nasi piłkarze mają już "w nogach" sporo meczów, ale jeśli popatrzymy na naszą ławkę rezerwowych, to ciężko jest na niej znaleźć klasycznego obrońcę. I to również był nasz problem - przyznał trener Wisły.

Na zakończenie Carrillo został więc zapytany, czy nie lepiej byłoby, aby w takim razie postawić na jednego z obrońców z zespołu juniorów Wisły.

- Wczoraj oglądałem mecz juniorów Wisły U-19 i z tego co zaobserwowałem, to oni również mają problemy z defensywą. Tam także brakuje obrońcy, który mógłby nam się przydać. Damian [Korczyk - przyp. red.] ma z tym problemy, a kontuzjowany jest Piotr [Świątko - przyp. red.]. Jeśli chodzi o nasz zespół, to problem tkwi w kontuzjach i wiadomo, że gdy jest ich dużo, to warto sięgnąć po młodszych zawodników, ale w tym wypadku nie mieliśmy takiej możliwości - zakończył trener.


Dodał: Redakcja


Źródło: wislaportal.pl

Dean Klafurić: - Zasłużyliśmy na tą wygraną

- Był to dla nas bardzo ciężki mecz, taki jak ostatnio w Pucharze Polski, trochę z innym scenariuszem, ale najważniejsze, że znów wygraliśmy. Gratuluję moim zawodnikom, a przede wszystkim gratuluję im inteligencji. Zagrali dobrze, zwłaszcza jeśli chodzi o okoliczności, jakie były w drugiej połowie. Zasłużyliśmy na tą wygraną, brakowało nam tylko spokoju w ataku, w końcówce tego meczu - powiedział po zwycięstwie w Krakowie z Wisłą, trener zespołu Legii Warszawa, Dean Klafurić.

- Mieliśmy swój plan na drugą połowę, który nakreśliliśmy sobie w przerwie w szatni, ale czerwona kartka wszystko to zmieniła. Tak jak taktycznie zawodnicy wypełniali bardzo dobrze swoje zadania w pierwszej połowie, tak inteligentnie zagrali w drugiej. I dotyczy to nie tylko tych zawodników, którzy byli w podstawowym składzie, ale też tych, którzy weszli po przerwie. Już rozpoczynamy przygotowania do naszego kolejnego meczu, z Koroną Kielce, dla nas to zwycięstwo jest już historią - dodał Klafurić.

Szkoleniowiec zespołu Legii został poproszony o ocenę sytuacji z Jarosławem Niezgodą, po której obejrzał on swoją drugą żółtą kartkę.

- Nie widziałem najlepiej tej sytuacji, nie będę komentował pracy sędziów, ale mogę powiedzieć, że Niezgoda jest wspaniałym zawodnikiem - przyznał Chorwat.

- Mamy 25 wspaniałych zawodników, dziś gwiazdą był Pasquato, jutro będzie nią ktoś inny. Każdy zawodnik, który wchodzi do gry jest dobrym zawodnikiem. To jest nasza bardzo duża przewaga, że mamy tak szeroką kadrę i będziemy z niej korzystać - zakończył.


Dodał: Redakcja


Źródło: wislaportal.pl


Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Halilović: Zaważyła pierwsza połowa

Data publikacji: 22-04-2018 21:32


Derby Polski nie dla Wisły, przynajmniej tym razem. Biała Gwiazda poległa w 32. kolejce Lotto Ekstraklasy w domowej potyczce z Legią Warszawa 0:1. Za grę ofensywną krakowian odpowiadało głównie najbardziej wysunięte trio w składzie: Imaz, Carlitos i Halilović, który po ostatnim gwizdku sędziego podzielił się swoimi przemyśleniami na temat przebiegu widowiska.


„Czuję się źle po tym meczu, ponieważ przegraliśmy. Zaczęliśmy grać dopiero w drugiej połowie, ciężko stwierdzić, co źle zrobiliśmy w pierwszej odsłonie. Na pewno nie tak weszliśmy w mecz. Legia kontrolowała grę i zdołała strzelić bramkę” - zauważył Chorwat, którego na placu boju zastąpił w 66. minucie Zdenek Ondrašek. 23-latek stwierdził też, że po zmianie stron Biała Gwiazda zaprezentowała się już nieco lepiej. „W drugich 45 minutach rozkręcaliśmy się z każdą kolejną akcją i momentami przejmowaliśmy inicjatywę. Potem zawodnik gości otrzymał czerwoną kartkę, ale mimo to nie zdołaliśmy sobie stworzyć dobrych sytuacji do zdobycia bramki” - żałował Wiślak.

Dwa różne mecze

Halilović nie omieszkał też porównać dzisiejszej potyczki z ostatnim spotkaniem z udziałem obu ekip, które odbyło się przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie. „Tym razem, w porównaniu do naszego poprzedniego starcia w stolicy, Legia była na pewno lepiej przygotowana. Nie zdołaliśmy ich niczym zaskoczyć. Oparli swoją grę na dobrych założeniach taktycznych i znacznie utrudnili nam nasze zadania” - chwalił rywala podopieczny trenera Carrillo. „Przyjezdni zasłużyli na te trzy punkty. W poprzednim meczu to my byliśmy lepsi, dziś oni. Zaważyć mogła głównie pierwsza połowa - grali lepiej i wyszli na prowadzenie. Dużo trudniej jest później wrócić ze stanu 0:1” - przyznał szczerze.

Łapie rytm

Dla byłego zawodnika Dynama Zagrzeb były to kolejne minuty z białą gwiazdą na piersi, których ostatnio uzbierało się naprawdę sporo. „Dla każdego gracza - także dla mnie - ważny jest rytm meczowy. Kiedy grasz kilka meczów z rzędu, łapiesz doświadczenie i lepiej wiesz, jak zachowywać się na boisku” - zakończył swoją wypowiedź Tibor Halilović.

Tomasz Brożek

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Velez: W naszej grze zabrakło płynności

Data publikacji: 22-04-2018 22:00


Wbrew oczekiwaniom i nadziejom ponad 20 tysięcy kibiców zgromadzonych dzisiaj na stadionie przy R22, zespół Wisły Kraków nie zdołał powtórzyć swojego osiągnięcia z poprzedniego spotkania z Legią i tym samym przerwać złej passy. Od blisko pięciu lat Wiślakom nie udało się pokonać u siebie stołecznego klubu.


Tak spotkanie zakończone zwycięstwem gości 1:0 na gorąco podsumował hiszpański obrońca Białej Gwiazdy - Frán Velez: „W porównaniu do poprzedniego spotkania z Wisłą Płock, w dzisiejszym meczu zabrakło płynności. Mieliśmy problemy z interpretowaniem gry i przez to nie byliśmy w stanie wypracować sobie klarownych okazji”.

Mecz nie rozpoczął się dla gospodarzy dobrze. Już w pierwszych minutach trener był zmuszony dokonać zmiany. Na boisku w miejsce kontuzjowanego Mateja Palcica dość nieoczekiwanie pojawił się Martin Košťál. „Nasza defensywa jest trapiona kontuzjami i na ławce nie było żadnego obrońcy. Wejść więc musiał Martin, który mimo tego, że jest nominalnym ofensywnym pomocnikiem, poradził sobie na tej niecodziennej dla niego pozycji. Nie ma jednak co zasłaniać się urazami. Sytuacja jest, jaka jest i nie pozostaje nic innego, jak stawić jej czoła i walczyć” - słusznie zauważył Hiszpan.

Bez fajerwerków po przerwie

Drugą połowę, w której Wisła grała w przewadze liczebnej, charakteryzowały nieudane próby sforsowania defensywy przeciwnika. Jak przyznaje obrońca, który w pewnym momencie sam spróbował wziąć sprawy w swoje ręce oddając strzał z dystansu, Biała Gwiazda nie potrafiła wykreować jasnych sytuacji do strzelenia bramki. „Rywal w całym spotkaniu też nie miał wielu okazji, poza mocnym uderzeniem w poprzeczkę Kucharczyka i celnym trafieniem Pasquato. Koniec końców, wydaje mi się, że była to dosyć wyrównana potyczka” - ocenił.

Za tydzień kolejne starcie, tym razem na wyjeździe z Jagiellonią w Białymstoku. Hiszpański obrońca zapytany o to, czy trudno będzie przełknąć dzisiejszą porażkę, odpowiedział: „Cieszę się grą za każdym razem, gdy wychodzę na boisko. Jesteśmy w rundzie finałowej i gramy przeciwko mocnym zespołom i mam nadzieję, że cały zespół będzie w stanie czerpać z tego radość. A co najważniejsze, że zaczniemy wygrywać”.

M. Chlebek

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Martin Košťál: - Jestem zadowolony, że dostałem szansę

- To, że musiałem zejść, to nie było nic poważnego, ale miałem problem z łydką. Był to mój pierwszy mecz na prawej obronie, w życiu na tej pozycji nie grałem. Przed meczem trener powiedział mi, że może być taka możliwość, że mogę zagrać w obronie. Zawsze i na każdej pozycji chcę dać z siebie 100 procent. Jestem zadowolony, że dostałem szansę - powiedział Martin Košťál, który niespodziewanie wystąpił w spotkaniu z Legią Warszawa. Na murawie pojawił się z konieczności, po kontuzji, której już w 8. minucie doznał Matej Palčič.

- Byłem cierpliwy, ale było to dla mnie trudne, żeby nie mieć szansy na grę. Myślę, że teraz będzie lepiej. Chcę grać, ale każdy zawodnik chce grać, bo jest oczywiście o wiele lepiej, gdy występujesz w każdym spotkaniu. Na pewno tam gdzie trener mnie ustawi, to zagram na sto procent. Dziś próbowałem radzić sobie jak najlepiej mogłem - mówił młody Słowak.

- Ja raczej gram ofensywnie, ale zobaczymy - tak skomentował pytanie o to, czy prawa obrona, to będzie jego nowa pozycja. - Dziś dużo próbował mi pomagać "Wasyl", podpowiadał mi gdzie mam przeciwnika - przyznał ponadto Košťál.


Dodał: AG, Redakcja


Źródło: wislaportal.pl

Zdeněk Ondrášek: - Nie będę próbował szukać wymówek

- Czego nam zabrakło? Walki i bramek! Nie wiem czy Legia była lepsza, niż wtedy, gdy wygraliśmy z nią na wyjeździe, ale to my nie zagraliśmy dziś tak dobrze. Mieliśmy swój plan i być może ta szybka kontuzja w drużynie nam w tym nie pomogła, ale nie wiem czego możemy chcieć więcej? Mamy prawie pełny stadion, mamy dużą szansę jeszcze powalczyć o dobre miejsce w tabeli, ale zagraliśmy tak, jak zagraliśmy - mówił rozgoryczony, po przegranym meczu z Legią, napastnik krakowskiej Wisły, Zdeněk Ondrášek.

- Nie będę szukał wymówek, bo nie jestem zadowolony. W meczach Ekstraklasy trzeba dużo więcej walczyć, niż dzisiaj. Legia może wygrała grę w środku boiska, ale też wyglądała dobrze taktycznie. Jeśli nie masz okazji, to nie możesz strzelić bramki - powiedział czeski zawodnik "Białej Gwiazdy".

- Legia dużo więcej walczyła, a my cały czas próbowaliśmy grać środkiem. Mając dwóch napastników można więcej powalczyć w powietrzu, można wrzucać piłkę przed bramkę, bo co innego możemy robić? Przegrywaliśmy 0-1, przed własnymi kibicami i jest "11 na 10", a my próbowaliśmy grać po ziemi na własnej połowie, a to nam dużo nie dało - dodał.

- Nie będę próbował szukać wymówek, nie wiem co jest, że to już nasz czwarty mecz bez wygranej. Wiem natomiast, że jestem typem walczaka i musimy walczyć o wiele więcej. Musieliśmy zagrywać piłki do przodu i o nie walczyć, a nie robiliśmy dziś tego. Ja grałem 30 minut i ile tych piłek w szesnastkę Legii było? Może jedna? Jestem prawie pewny tego, że gdy Tomek Cywka zagrał mi podanie za obrońcę, że zostałem trafiony w nogę, ale był VAR, a rzutu karnego nie było - mówił rozgoryczony napastnik.

Po końcowym gwizdku sędziego doszło do sporego zamieszania pomiędzy zawodnikami obydwu zespołów, w czym Ondrášek aktywnie uczestniczył

- Jeden z piłkarzy Legii śmiał się do oczu Jesúsowi Imazowi. Fair play, dobrze - wygrali, ale jest koniec meczu, a uśmiechać się z dwudziestu centymetrów w oczy za to, że ktoś przegrał, to ja takich rzeczy nie mogę zaakceptować. Próbowałem więc pomóc mojemu mniejszemu koledze z drużyny - zakończył Czech.


Dodał: AG, Redakcja


Źródło: wislaportal.pl

Tomasz Cywka: - Graliśmy z przewagą jednego zawodnika i niewiele z tego wynikało

- Ten ostatni mecz z Legią w Warszawie i ten dzisiejszy to dwa różne mecze w naszym wykonaniu. Wtedy praktycznie na nic nie pozwoliliśmy Legii. Dziś mieliśmy jedną fajną sytuację przed samą przerwą na wyrównanie. Później graliśmy z przewagą jednego zawodnika i tak naprawdę niewiele z tego wynikało. Wiadomo, Legia się cofnęła i próbowała grać tylko z kontry. Mimo, że utrzymywali się przy piłce na 30, 40 metrze od bramki, to niestety nie przekładało się to na sytuacje - mówił po porażce z Legią Warszawa środkowy pomocnik naszej drużyny, Tomasz Cywka.

- Byliśmy dziś przygotowani na wszystko i wiedzieliśmy, że będzie to zupełnie inny mecz, cięższy mecz niż w Warszawie. Legia chciała się zrewanżować za ostatnią porażkę, ale to nie jest żadne wytłumaczenie, powinniśmy sobie stworzyć więcej tych sytuacji, szczególnie na własnym boisku. Legia strzeliła jedną bramkę i wygrała - przyznał zawodnik Wisły.

Podczas pierwszej części spotkania media obiegła informacja podana przez portal weszlo.com o tym, że od nowego sezonu Cywka ma zostać nowym zawodnikiem Lecha Poznań. Co zrozumiałe, zawodnik został o to zapytany.

- Nie chciałbym tego komentować, nic nie mówię. Jestem teraz zawodnikiem Wisły i do końca zostało pięć meczów. Tylko na tym się koncentruje. A jeżeli chodzi o mój nowy kontrakt z Wisłą, to żadnych rozmów nie było. Bywałem już w podobnych sytuacjach w przeszłości i ja mogę tylko trenować i grać. To właśnie robię. A co będzie później? Będą wakacje i okres, w którym będzie można myśleć o przyszłości i wtedy się na tym skupię - zakończył wiślak.


Dodał: AG, KK


Źródło: wislaportal.pl


Liczby meczu: Wisła - Legia

  • Mecz Wisły z Legią, rozgrywany na R22 w ramach 32. kolejki ligowej, był widowiskiem, o którym kibice "Białej Gwiazdy" chcieliby raczej jak najszybciej zapomnieć. Mimo dużych nadziei, nasza drużyna rozegrała bardzo słabe zawody i tym razem nie zagroziła ekipie z Warszawy. Dość powiedzieć, ale przez pierwsze pół godziny drugiej połowy wiślakom nie udało się oddać choćby jednego strzału na bramkę Legii! Nic więc dziwnego, że nie mieliśmy zbyt wielu okazji do tego, aby ją "postraszyć". A jak wyglądają najważniejsze liczby tego spotkania? Zapraszamy.
  • 0 - od 15 do 30 oraz od 45 do 75 minuty to okresy, w których Wisła nie oddała strzału na bramkę Legii!
  • 2 - najwięcej razy na bramkę Legii uderzał Marcin Wasilewski.
  • 2 - tyle kluczowych podań zaliczył Tomasz Cywka.
  • 2 - liczba pozycji spalonych, na których "złapany" został Carlos López.
  • 3 - tyle razy faulowany był Tibor Halilović.
  • 3 - to liczba udanych odbiorów w wykonaniu Petara Brleka.
  • 4 - po cztery udane zwody mieli na koncie Petar Brlek i Tibor Halilović.
  • 5 - tyle fauli popełnił Zoran Arsenić.
  • 10 - to liczba wygranych pojedynków Petara Brleka.
  • 12,11 - tyle kilometrów przebiegł Jesús Imaz, to najlepszy wynik w naszym zespole.
  • 15 - tyle strat zaliczył Carlos López.
  • 20 - to największa liczba sprintów w drużynie Wisły, którą zaliczył Zoran Arsenić.
  • 32,81 - z taką największą prędkością swój sprint zaliczył Martin Košťál.
  • 60 - najwięcej celnych podań miał w tym meczu Tomasz Cywka.
  • 69 - taki procent posiadania piłki miała w drugim kwadransie drugiej połowy drużyna Wisły, niestety nie przełożyło się to na to co najważniejsze, a więc oddane strzały.
  • 114,10 - tyle kilometrów przebiegli łącznie w tym meczu piłkarze Wisły.
  • 285 - to najlepszy wynik InStat index spośród grających w tym meczu wiślaków. Uzyskał go Tomasz Cywka.
  • Statystyki przebiegniętych kilometrów:
  • 12,11 - Jesús Imaz
  • 12,01 - Tomasz Cywka
  • 11,58 - Petar Brlek
  • 10,96 - Nikola Mitrović
  • 10,34 - Zoran Arsenić
  • 10,29 - Carlos López
  • 9,78 - Marcin Wasilewski
  • 9,54 - Fran Vélez
  • 8,74 - Tibor Halilović
  • 0,91 - Matej Palčič
  • 4,80 - Julián Cuesta
  • oraz:
  • 7,34 - Martin Košťál
  • 2,91 - Zdeněk Ondrášek
  • 2,74 - Patryk Małecki
  • Średnia przebiegniętych metrów, w każdej minucie gry:
  • 130,5 - Patryk Małecki
  • 128,5 - Tibor Halilović
  • 127,5 - Jesús Imaz
  • 126,4 - Tomasz Cywka
  • 121,9 - Petar Brlek
  • 115,4 - Nikola Mitrović
  • 114,7 - Martin Košťál
  • 113,8 - Matej Palčič
  • 108,8 - Zoran Arsenić
  • 108,3 - Carlos López
  • 107,8 - Zdeněk Ondrášek
  • 102,9 - Marcin Wasilewski
  • 100,4 - Fran Vélez
  • 50,5 - Julián Cuesta
  • Najszybsi w meczu (km/h):
  • 32,81 - Martin Košťál
  • 32,80 - Zdeněk Ondrášek
  • 32,22 - Fran Vélez
  • 32,09 - Carlos López
  • 31,76 - Tibor Halilović
  • 31,60 - Zoran Arsenić
  • 31,47 - Petar Brlek


  • InStat index(*) sklasyfikowanych piłkarzy Wisły Kraków:
  • 285 - Tomasz Cywka
  • 281 - Marcin Wasilewski
  • 264 - Petar Brlek
  • 260 - Fran Vélez
  • 240 - Martin Košťál
  • 230 - Zoran Arsenić
  • 229 - Nikola Mitrović
  • 227 - Patryk Małecki
  • 225 - Julián Cuesta
  • 221 - Tibor Halilović
  • 221 - Carlos López
  • 212 - Jesús Imaz
  • 201 - Zdeněk Ondrášek
  • (*) - InStat index to algorytm, który wszystkie statystyczne osiągnięcia zawodnika w danym meczu przelicza na wartość liczbową.

Źródło: InStat, Ekstraklasa, własne


Podsumowanie 32. kolejki LOTTO Ekstraklasy

Tak jak przed tygodniem czołówka tabeli swoje mecze przegrała, tak teraz w komplecie je wygrała, do tego grając na wyjazdach. Komplet punktów z Lubina do Poznania przywiózł bowiem Lech, a skutecznie poznaniaków goniły Jagiellonia, wygrywając w Kielcach oraz Legia, która tym razem poradziła sobie z Wisłą. Wydarzeniem 32. kolejki była też przerwana fatalna passa Sandecji, która po 22. meczach bez zwycięstwa, pokonała aż 3-1 Arkę, ale też przyznać trzeba, że gdynianie solidnie nowosądeczanom w zwycięstwie pomogli, wszak zaliczyli aż dwa "samobóje"!


Piątek, 20 kwietnia:


Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1-2 Śląsk Wrocław

0-1 Marcin Robak (23. k.)

1-1 Samuel Štefánik (26.)

1-2 Marcin Robak (39. k.)

"- To co działo się w Niecieczy w pierwszej połowie to piłkarski poker - Prezes Bruk-Bet Termalica Nieciecza KS Danuta Witkowska" - tekst takiej oto treści pojawił się w trakcie trwania tego spotkania na oficjalnej stronie klubu z Niecieczy i przyznać trzeba, że zaczyna się tam dziać więcej niż nerwowo. Można się oczywiście domyślać, że niecieczanom nie podobał się fakt, że Śląsk obydwa gole zdobył z rzutów karnych, problem jednak w tym, że przy każdym były jak najbardziej podstawy do ich podyktowania. A to, że od 38. minuty gospodarze grali w "dziesiątkę"? No jeśli tak jak Martin Mikovič rzuca się w sędziego piłką, to ciężko aby było inaczej. Inna sprawa, że choć w osłabieniu - w końcówce pierwszej połowy oraz w końcówce całego spotkania - Śląsk tylko Jakubowi Słowikowi zawdzięcza, że udało mu się wygrać swój... pierwszy mecz wyjazdowy w tym sezonie! Oczywiście wygrana w Niecieczy oznacza, że wrocławianie mogą już o wiele spokojniej podejść do tematu "utrzymanie". Od niego znów oddaliła się za to ekipa "Słoni".


Zagłębie Lubin 0-1 Lech Poznań

0-1 Christian Gytkjær (52.)

Bez wątpienia nie był to wybitny mecz pretendenta do mistrzowskiego tytułu, ale najważniejsze dla poznaniaków jest to, że po falstarcie przed tygodniem i po porażce z Koroną, tym razem dopisali komplet punktów, które oznaczają, że Lech na pewno pozostanie po 32. kolejce na pozycji lidera Ekstraklasy. A trzy zdobyte punkty nakładają dodatkową presję i na Jagiellonię, i na Legię, które swoje mecze dopiero zagrają. Przyznać jednak trzeba, że lubinianie starali się o to, aby Lechowi punkty nie przyszły zbyt łatwo, ale ostatecznie o tę jedną akcję lepsi byli poznaniacy. Kto jednak wie, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby Daniel Stefański jeszcze w pierwszej połowie podziękował za dalszą grę Robertowi Gumnemu? Młody obrońca Lecha zasłużył bowiem na dwie żółte kartki, ale dostał tylko jedną. A potem to właśnie on... dorzucił piłkę w pole karne, a Christian Gytkjær zdobył gola na wagę wygranej...


Sobota, 21 kwietnia:


Piast Gliwice 0-0 Pogoń Szczecin

Najwięcej emocji w tym meczu wzbudziła sytuacja po niespełna godzinie gry, po której sędzia Krzysztof Jakubik najpierw wskazał na rzut karny dla gospodarzy, po czym po weryfikacji video swoje zdanie zmienił. No i oczywiście wtedy, gdy w samej końcówce swój zespół uratował Jakub Szmatuła, bo to jednak Pogoń bliższa była w tym spotkaniu zwycięstwa. Całość zakończyła się podziałem punktów i patrząc na fakt, że wszystkie straciła w tej kolejce słabo goniąca bezpieczne strefy drużyna z Niecieczy - taki wynik przybliża obydwa zespoły do utrzymania w lidze.


Górnik Zabrze 0-1 Wisła Płock

0-1 Alan Uryga (45.)

Przez wiele miesięcy bieżącego sezonu jego "rewelacją" byli zabrzanie, ale tych na finiszu detronizują "Nafciarze", którzy są jak na razie prawdziwymi "rycerzami wiosny". W jedenastu tegorocznych występach podopieczni trenera Jerzego Brzęczka dopisali do swojego dorobku już 23 punkty, a te w Zabrzu zapewnił drużynie z Płocka nie kto inny, jak Alan Uryga, który "rozstrzelał się" na dobre. To już jego trzecia bramka tej wiosny i ma on ich dokładnie tyle, co najlepszy snajper Górnika - Igor Angulo. W tym spotkaniu Hiszpana jednak zabrakło i bez wątpienia odbiło się to na postawie zabrzan.


Korona Kielce 0-3 Jagiellonia Białystok

0-1 Roman Bezjak (63.)

0-2 Arvydas Novikovas (71.)

0-3 Arvydas Novikovas (90.)

To spotkanie miało jednego bohatera i był nim reprezentant Litwy, Arvydas Novikovas, który pojawił się na murawie po godzinie raczej bezbarwnej gry białostoczan. Wcześniej to bowiem kielczanie byli bliżej utarcia nosa kolejnemu pretendentowi do tytułu, co przypomnijmy - zrobili przed tygodniem w Poznaniu. Wspomniany jednak Litwin zaliczył prawdziwe "wejście smoka". Trzy minuty po tym, gdy na murawie się pojawił - zaliczył asystę, a chwilę później sam zdobył bramkę. I byłoby jeszcze lepiej, gdyby w samej końcówce wykorzystał "jedenastkę", ale kompletnie pokpił sprawę i... podał piłkę bramkarzowi. Zrehabilitował się jednak szybko, bo ostatecznie zdobył bramkę na 3-0, a to oznacza, że jego zespół po trzech kolejnych porażkach efektownie wraca na zwycięską ścieżkę.


Niedziela, 22 kwietnia:


Sandecja Nowy Sącz 3-1 Arka Gdynia

1-0 Damian Zbozień (50. sam.)

1-1 Enrique Esqueda (72.)

2-1 Marcin Warcholak (90. sam.)

3-1 Adrian Danek (90.)

17 września 2017 roku i 22 kwietnia 2018 roku - to czas pomiędzy dwoma zwycięstwami Sandecji w Ekstraklasie. Od 9. do 32. kolejki - dwadzieścia dwa mecze bez wygranej - ta koszmarna passa jest już poza zespołem Kazimierza Moskala! I co ciekawe - Sandecja wciąż ma... szansę na utrzymanie, bo do zajmującego bezpieczną pozycję Piasta traci zaledwie trzy punkty. Oczywiście nie byłoby tego, gdyby nie "wybitna pomoc" piłkarzy Arki. Bramka na 2-1, to był "samobój" w stylu "prima sort". Takie po prostu się... nie zdarzają. A jednak! Pytanie tylko, czy rzeczywiście to przełamanie odmieni Sandecję? Zobaczymy... Arka jest już natomiast chyba tylko i wyłącznie myślami w finale Pucharu Polski. W lidze może "bawić się" w "Janosika".


WISŁA KRAKÓW 0-1 Legia Warszawa

0-1 Cristian Pasquato (43.)

Przed miesiącem na Łazienkowskiej ekipa Joana Carrillo przyjechała i całkiem niespodziewanie "wzięła co chciała". Wygrała przekonująco 2-0 i przełamała fatalną wyjazdową passę w Warszawie. Na podobną grę optymistycznie liczyć można było i tym razem, ale to legioniści zrewanżowali się wiślakom, którzy tym razem kompletnie nie mieli pomysłu na to, jak rozbić skomasowaną defensywę walczącej o obronę mistrzostwa Legii. Ta strzeliła zasłużenie gola "do szatni", bo w końcówce pierwszej połowy wiślacy kompletnie się w defensywie "rozsypali", a potem - choć ostatnie pół godziny grali w "dziesiątkę", po dwóch żółtych kartkach Jarosława Niezgody - nie pozwolili Wiśle na nic! Po prostu na nic. Dla wiślaków smutne, ale prawdziwe. Tym bardziej, że po tej porażce Wisłę czekają już do końca sezonu mecze o "dogranie" sezonu i przygotowanie się do kolejnego...


Poniedziałek, 23 kwietnia:


Lechia Gdańsk 0-0 Cracovia

Remis osiągnięty w Gdańsku już na 100% zapewnia utrzymanie na kolejny sezon w Ekstraklasie drużynie "Pasów", której pozostało teraz walczyć już tylko o zachowanie dziewiątego miejsca w tabeli, na koniec bieżących rozgrywek ligowych. Celu osiągniętego przez Cracovię bliżej po tym meczu są też gdańszczanie, którzy wyglądają aktualnie zdecydowanie lepiej, niż po pierwszych meczach wiosny.


Aktualna tabela:


1. Lech Poznań 32 58 50-24

2. Jagiellonia Białystok 32 57 49-38

3. Legia Warszawa 32 57 44-32

4. Wisła Płock 32 53 45-37

5. Górnik Zabrze 32 50 58-48

6. Korona Kielce 32 48 45-40

7. Zagłębie Lubin 32 46 40-34

8. WISŁA KRAKÓW 32 45 43-39

Obserwujemy grę. Po meczu Wisła - Legia

Zbyt duże przestrzenie zostawiane na bokach obrony, brak powrotów po stratach piłek, czy też nie do końca optymalne rozwiązywanie tych nielicznych sytuacji, które udało się stworzyć - to główne przyczyny naszej słabej postawy w pierwszej połowie meczu ligowego z warszawską Legią, w której jak się okazało - rozstrzygnęły się losy tej rywalizacji. Przeczytacie o tym dokładniej w kolejnym odcinku naszego stałego tej wiosny cyklu, pt. "obserwujemy grę".

Mecz krakowskiej Wisły z Legią Warszawa można w dużym stopniu porównać do naszej potyczki z początku kwietnia br. kiedy to na Reymonta przyjechała drużyna Lecha Poznań. "Kolejorz", podobnie jak legioniści, wykorzystał największą bolączkę "Białej Gwiazdy" Joana Carrillo. Mowa oczywiście o bokach obrony, które w starciu z "wojskowymi" były dodatkowo zestawione eksperymentalnie. Z urazem wciąż boryka się bowiem wciąż Maciej Sadlok, a z powodu nadmiaru żółtych kartek pauzować musiał Jakub Bartkowski. Jakby tych problemów było mało, już w ósmej minucie spotkania z kontuzją plac gry opuścić musiał nominalny prawy obrońca, Matej Palčič, a w jego miejsce wszedł zawodnik, który na boku defensywy zagrał… po raz pierwszy w życiu, a więc Martin Košťál.

Co dla wielu mogło wydawać się dużym zaskoczeniem, w pierwszej połowie spotkania warszawiacy nie byli skorzy do eksploatacji fragmentów boiska, które zabezpieczać miał słowacki zawodnik. Ci, w swoich atakach ofensywnych skupiali się na przeciwległym sektorze, czyli tam gdzie przesunięty został Zoran Arsenić. Pod tym względem Legia w znakomity sposób wykorzystała ofensywne usposobienie swojego prawego obrońcy, Marko Vešovicia. Czarnogórzec w swoich ofensywnych rajdach korzystał przy tym z dobrego ustawiania się Michała Kucharczyka. Gdy tylko goście przechodzili do strefy ataku, ten dublował pozycję Jarosława Niezgody. Tymczasem jak cień wędrował za nim Arsenić, a zbyt wysokie ustawienie Petara Brleka otwierało ogromne przestrzenie dla wspomnianego Vešovicia. Co gorsze, Wisła nie wyciągała z tego żadnych wniosków, a poniższe obrazki, to sytuacje z kolejno siódmej, dwudziestej dziewiątej oraz trzydziestej szóstej minuty niedzielnego meczu.


A nie był to jedyny problem krakowian z tego spotkania, bo ci po prostu nie pomagali sobie na boisku. Do momentu straty bramki stworzyli sobie tylko dwie groźne sytuacje, a w obydwa ataki zaangażowany był… Arsenić. Najpierw dobrą sytuację do zagrożenia bramki Legii miał po jego podaniu Jesús Imaz, jednak w ostatnim momencie Hiszpan został zablokowany przez ofiarnie interweniującego Michała Pazdana. Druga sytuacja to ta, gdy w 30. minucie na skraju pola karnego piłkę zagraną od Chorwata przyjął Nikola Mitrović i zamiast wycofać ją do nieobstawionego Tibora Halilovicia, bezmyślnie, a co gorsze mocno niecelnie, uderzył ponad bramką. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko żałować, że nie przyszło nam dowiedzieć się, co z tą sytuacją zrobiłby "Hali"…


Oprócz słabej współpracy w ofensywie szwankowała także kooperacja w defensywie. Tezę tę chcielibyśmy zobrazować na prostym przykładzie z minuty 23., kiedy to po futbolówkę, trochę głębiej, wycofał się Jesús Imaz. W niedzielny wieczór druga linia krakowskiej Wisły była kompletnie bezproduktywna i zagubiona, więc za same chęci hiszpańskiego zawodnika, można go tylko i wyłącznie pochwalić. Na tym jednak komplementy się kończą, bo kontakt z piłką zobrazowany poniżej, to jego niecelne podanie w stronę środka boiska. Jesús (czerwone oznaczenie na grafice poniżej), ustawiony bliżej własnej bramki od Arsenicia (czarne oznaczenie), kompletnie odpuścił swoją stratę. W momencie, gdy futbolówka została posłana w pole karne, Imaz truchtem wracał w stronę "szesnastki". Tymczasem z połowy boiska, sprintem za Kucharczykiem, pobiegł Arsenić. I tylko niefrasobliwość zawodnika Legii oraz to, że nieczysto trafił on w piłkę spowodowało, że Wisła nie straciła bramki.


Legioniści w swoich atakach skrzydłami byli jednak nieustępliwi. Grając w ten właśnie sposób, do momentu gdy na listę strzelców wpisał się Cristian Pasquato, stworzyli sobie aż jedenaście sytuacji podbramkowych. Akcja zaś, po której gola zdobyli, trwała mniej niż minutę i była idealnym zobrazowaniem pierwszej odsłony spotkania - warszawiacy bezskutecznie, raz po raz, wrzucali piłkę w "szesnastkę" Wisły, aż wreszcie sprawy w swoje ręce wziął wspomniany Włoch i… przesądził o losach zawodów. Tak dysponowana Wisła, nie miała bowiem w tym spotkaniu prawa zaskoczyć przeciwnika z Warszawy. Mimo to jeszcze przed przerwą "Biała Gwiazda" stworzyła sobie dwie dogodne sytuacje do zdobycia bramki, ale w przypadku uderzenia Carlosa Lópeza, jak i próby Marcina Wasilewskiego, skutecznie interweniował Arkadiusz Malarz.

Na tym skończyła się pierwsza połowa. I szczerze? Powtórne oglądanie drugiej, to byłby chyba zbyt duży masochizm, nawet jak na nas... Obserwowanie bowiem półgodzinnej nieudolności, bez choćby jednego strzału na bramkę rywala i kompletna bezradność w ofensywie w sytuacji, gdy przeciwnik przez ostatnie 30 minut radzić musi sobie osłabiony brakiem jednego zawodnika? A właśnie tak wyglądaliśmy w drugiej części niedzielnego spotkania...


Dodał: KK

Źródło: wislaportal.pl

Video:


Galeria sportowa

Galeria kibicowska: