Adrian Ochalik

Z Historia Wisły

Adrian Ochalik.
Adrian Ochalik.
Adrian Ochalik 2007
Adrian Ochalik 2007
Adrian Ochalik 2008
Adrian Ochalik 2008
Adrian Ochalik.
Adrian Ochalik.
Adrian Ochalik.
Adrian Ochalik.
Adrian Ochalik.
Adrian Ochalik.
Adrian Ochalik.
Adrian Ochalik.

Adrian Ochalik (ur. 10 lutego 1975 r. w Rzeszowie) rzecznik prasowy Wisły Kraków od 14 lutego 2007 roku (kiedy zmienił na tym stanowisku zwolnionego na początku miesiąca Jerzego Jurczyńskiego) do 31 stycznia 2014 roku.

Na początku listopada 2009 roku Ochalik został chwilowo zdymisjonowany ze stanowiska rzecznika. Bezpośrednim powodem była publikacja "Listu otwartego do premiera i posłów RP", który według Rady Nadzorczej nie prezentował stanowiska klubu. Po przemyśleniu najwyraźniej uznano, że rola Adriana Ochalika we wspomnianym incydencie była minimalna i 7 stycznia 2010 roku postanowiono podpisać z nim nową umowę, powierzając mu funkcję rzecznika oraz dyrektora działu Public Relations. - Od teraz będę również odpowiedzialny za szeroko rozumiany wizerunek oraz promocję Wisły Kraków, nie tylko wśród kibiców - mówił tego dnia Ochalik, cytowany przez oficjalną stronę klubu.

Przed 2007 rokiem przez około pięć lat Adrian Ochalik związany był z Białą Gwiazdą w inny sposób - pełnił funkcję spikera na meczach przy Reymonta 22, zarówno piłkarskich jak i dyscyplin halowych, takich jak koszykówka.

1 lutego 2014 roku, po rozstaniu z Wisłą, Ochalik w efekcie wygranego konkursu podjął pracę na stanowisku rzecznika prasowego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Adrian Ochalik jest z zawodu aktorem. Występował w Teatrze Bagatela (Makbet, Trzy siostry, Skrzypek na dachu, Hulajgęba, Sztukmistrz z Lublina). Zagrał również w filmie, między innymi w produkcji "Karol. Człowiek, który został papieżem" w reżyserii Giacomo Battiato. Wcielił się w postać Jerzego Klugera, przyjaciela Papieża. W 1997 roku gościnnie zagrał w "Klanie" jako mgr Damian Nawrocki, asystent profesora Kulczyckiego, wykładowcy w Wyższej Szkole Humanistyki Stosowanej, adorator Olki Lubicz.

W 2001 roku Adrian Ochalik poślubił aktorkę Teatru Bagatela, Urszulę Grabowską. W 2004 na świat przyszedł ich syn, Antoni.


Spis treści

Wisła zwalnia rzecznika i szefa marketingu!

12. listopada 2009

Adrian Ochalik nie będzie już rzecznikiem Wisły! Z dniem dzisiejszym rozwiązana została umowa wiążąca go z klubem. Z działu marketingu zwolniono jego dyrektora Grzegorza Falka oraz Dariusza Gryźlaka!

Bezpośrednim powodem zakończenia współpracy była publikacja "Listu otwartego do premiera i posłów RP", który według Rady Nadzorczej nie prezentował stanowiska klubu.

Oto oświadczenie Wisły w tej sprawie, opublikowane na oficjalnej stronie klubowej (wisla.krakow.pl):

Wisła Kraków SA w nawiązaniu do opublikowanego na oficjalnej stronie internetowej Klubu „Listu otwartego do premiera i posłów RP” oświadcza: Autorem powyższego listu nie jest klub Wisła Kraków lecz osoby prywatne, które wykorzystując piastowane stanowisko w Klubie przekroczyły swoje uprawnienia.

Wisła Kraków SA nie zajmuje stanowiska w kwestiach niedotyczących rozgrywek i działalności sportowej.

Osoby, które nadużyły zaufania Klubu i przekroczyły swoje kompetencje, zostały ukarane dyscyplinarnie. Dwaj pracownicy działu marketingu zostali zwolnieni dyscyplinarnie oraz nastąpiło rozwiązanie umowy z rzecznikiem prasowym klubu. Jednocześnie Rada Nadzorcza udzieliła upomnienia Prezesowi Zarządu za brak nadzoru.

Rada Nadzorcza Wisły Kraków SA

Adrian Ochalik był rzecznikiem Wisły Kraków od 14 lutego 2007 roku, zmieniając na tym stanowisku zwolnionego 12 dni wcześniej Jerzego Jurczyńskiego. Wcześniej przez około pięć lat związany był z klubem - pełnił rolę spikera na meczach przy Reymonta 22, zarówno piłkarskich jak i - okazjonalnie - dyscyplin halowych.

Jeszcze dłużej w obecnym składzie funkcjonował pion marketingu. Grzegorz Falk przejął go na początku lutego 2005 roku, razem z nim zatrudniony został wówczas m.in. Dariusz Gryźlak. Dziś obaj rozstali się z klubem.

Źródło: wislakrakow.com
(zmięty, rav)

Jarosz i Ochalik wracają do Wisły

7. stycznia 2010

Jakub Jarosz znów dyrektorem wykonawczym Wisły, zaś Adrian Ochalik ponownie rzecznikiem. Obaj obejmują swoje funkcje z dniem dzisiejszym po okresie rozbratu z klubem, o czym poinformowała oficjalna strona "Białej Gwiazdy".

Umowa z Adrianem Ochalikiem z Wisłą została rozwiązana 12 listopada 2009 roku na skutek mini afery hazardowo-politycznej. Opublikowany "List otwarty do premiera i posłów RP" wg Rady Nadzorczej Wisły nie prezentował stanowiska klubu. Z Ochalikiem oraz dwójką pracowników najwyższego szczebla w dziale marketingu rozstano się w sposób nagły i przez wielu ocenianych za kontrowersyjny. W komunikacie informującym o zwolnieniu trójki pracowników nie podano nawet ich nazwisk.

Najwyraźniej uznano, że rola Adriana Ochalika we wspomnianym incydencie była minimalna i postanowiono podpisać z nim nową umowę. Ponownie obejmuje dwa stanowiska: rzecznika oraz dyrektora działu Public Relations. - Od teraz będę również odpowiedzialny za szeroko rozumiany wizerunek oraz promocję Wisły Kraków, nie tylko wśród kibiców - mówi, cytowany przez oficjalną stronę klubu. Zadanie to niełatwe i podkreślić należy - odpowiedzialne.

Adrian Ochalik był rzecznikiem Wisły od 14 lutego 2007, wcześniej przez pięć lat pełnił rolę spikera na meczach przy Reymonta 22.

Dłuższy rozbrat z Wisłą miał Jakub Jarosz. W Wiśle zatrudniony został w 2002 roku, początkowo w dziale marketingu, później pod swoje skrzydła wziął go dyrektor sportowy klubu Grzegorz Mielcarski. Po odejściu "Mielcara" Jarosz przejął jego funkcję z tytułem "dyrektora wykonawczego". Z klubem rozstał się w 2006 roku, składając dymisję wraz ze zwolnieniem Dana Petrescu. Szybko został zatrudniony na stanowisku dyrektora sportowego przez Zagłębie Lubin. 2 grudnia 2009 został zwolniony z Zagłębia, a jego miejsce w klubie, choć w innym charakterze zajął znany przy Reymonta 22 Zdzisław Kapka. W Wiśle Jarosz zarządzał będzie funkcjonowaniem pionu sportowego.

Do obsadzenia pozostały funkcje szefa marketingu i sprzedaży. Nie tak dawno Wisła rozpisała konkurs na to stanowisko. W kuluarach mówi się, że rolę tą pełnić będzie osoba, która swego czasu również w Wiśle pracowała.

wislakrakow.com / wisla.krakow.pl
(redakcja)

Dwóch dyrektorów, czyli dzień powrotów do Wisły

2010-01-07

Czwartek był dniem powrotów do Wisły Kraków. Rzecznikiem prasowym klubu ponownie został Adrian Ochalik, obejmując przy tym funkcję dyrektora działu public relations, a dyrektorem wykonawczym mianowany został Jakub Jarosz, który też już ma w swoim dorobku pracę przy ul. Reymonta. Przypomnijmy, że Adrian Ochalik odszedł z Wisły po "aferze listowej", gdy na stronie internetowej klubu pojawił się list otwarty do premiera Donalda Tuska, związany z ustawą hazardową. Stanowiskami zapłacili wtedy również dyrektor marketingu Grzegorz Falk oraz jego współpracownik Dariusz Gryźlak.

Teraz Ochalik wraca i to od razu ze zwiększonym zakresem kompetencji. - Zwróciłem się do klubu z prośbą o przywrócenie mnie na stanowisko rzecznika prasowego - powiedział nam wczoraj Adrian Ochalik. - Cieszę się, że rada nadzorcza i zarząd dały mi jeszcze jedną szansę. Funkcja dyrektora działu PR związana będzie z tym, że będę odpowiadał za szeroko pojmowany wizerunek Wisły Kraków oraz jej promocję.

Przed nami rok wielu wyzwań, m.in. otwarcie nowego stadionu. Dlatego pracy w tym sektorze będzie bardzo, bardzo dużo.

Ochalik nie chce mówić o szczegółach swojej pracy i postawionych przed nim zadań na nowym stanowisku. - Zgodnie z zasadami dobrego PR-u, najpierw trzeba coś zrobić, a później o tym mówić - stwierdza. - Powiem zatem tylko, że w naszych planach są m.in. organizacja klubowego muzeum z prawdziwego zdarzenia czy regularnych wycieczek, które będą mogły zwiedzać nowy obiekt.

Chcemy też dotrzeć do szerszej grupy kibiców, żeby przyciągnąć ich na mecze Wisły. O szczegółach naszych działań i narzędziach, którymi będziemy się posługiwać, informować będziemy na bieżąco, ale mogę zapewnić, że działań, które będą promowały Wisłę, będzie w najbliższym czasie bardzo dużo.

Dodajmy, że działowi PR będzie podlegało biuro prasowe. Dział ten będzie też odpowiedzialny za przepływ informacji w klubie i z niego wypływających. Jakub Jarosz pracował w Wiśle gdy dyrektorem sportowym był Grzegorz Mielcarski, a trenerem Dan Petrescu. Odszedł z klubu właśnie po zwolnieniu rumuńskiego szkoleniowca we wrześniu 2006 roku.

Później pełnił funkcję dyrektora sportowego w Zagłębiu Lubin, zresztą z dobrym skutkiem. Teraz po ponad trzech latach przerwy wraca na ul. Reymonta gdzie obejmie stanowisko dyrektora wykonawczego. - Będę odpowiadał za zarządzanie klubem, w szczególności za sprawy techniczne związane z działalnością sportową - stwierdził Jarosz dla klubowej strony internetowej.

Z zatrudnienia pracownika na tym stanowisku ucieszy się zapewne trener Maciej Skorża, który od kilku miesięcy odpowiada za politykę transferową Wisły. Skorża otrzyma bowiem mocną, pomocną dłoń w tzw. sprawach papierkowych, na których Jarosz dobrze się zna. Moc decyzyjna pozostanie jednak głównie w rękach aktualnego szkoleniowca mistrzów Polski. Do obsadzenia pozostaje ciągle stanowisko dyrektora działu marketingu, ale jak udało nam się ustalić i ten fotel nie powinien pozostać zbyt długo wolny.

gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Wywiady

Żyję każdym meczem

08-03-2007 22:48

Przypominamy wywiad, jakiego dla Biura Prasowego udzielił w 2005 roku Adrian Ochalik, ówczesny spiker, a obecny rzecznik prasowy Wisły. Wtedy rozmawialiśmy o mszy pojednania, Mistrzostwach Świata w Niemczech, emocjach piłkarskich... Zresztą, przeczytajcie sami.

Rozmowę zaczęliśmy od wydarzenia, którego nikt sobie nie wyobrażał.

Msza na stadionie przy ulicy Kałuży.

Pamiętam moment, kiedy na zawołanie głoszącego homilię: "Teraz z całego serca powiedzmy sobie: Pokój z Tobą", kibice, wszyscy kibice, zaczęli krzyczeć "Pojednanie dla Papieża". Staliśmy obok siebie w różnych szalikach i podawaliśmy sobie ręce patrząc prosto w oczy. To było dla mnie coś niesamowitego. Wierzę, że to nie tylko może być, ale i jest początek czegoś wielkiego. O wynik sportowy możemy się sprzeczać, możemy się kłócić, ale najważniejsze jest to, że musimy się szanować.

Czy pojednanie to była tylko chwila?

Oczywiście, że bardzo się boję tego, że to jest jednorazowe. Chciałbym, a to jest pole do popisu dla mnie i dla wszystkich, którzy pracują w Wiśle, aby to trwało dłużej, żeby ta pozaboiskowa wojna się już skończyła. Wojna niech trwa na boisku. Tam ktoś wygra, tam ktoś przegra. Całym sercem wierzę w zwycięstwo Białej Gwiazdy, i będę się o to kłócił i spierał ze wszystkimi, będę roztrząsał te wszystkie akcje, które miały miejsce na boisku, ale nie chcę, by coś się działo poza nim. Mówię STOP, mówię DOŚĆ tym wszystkim rzeczom, które się dzieją na osiedlach. To, że giną ludzie dla mnie to jakiś absurd. Wiadomo, wszyscy którzy byli na mszy, mówili o tym, by to trwało, by ten spokój trwał jak najdłużej. Kiedy kibice Wisły wchodzili na stadion, wstała cała Cracovia i zaczęła bić brawo. To jest w ogóle jakaś fantastyka, to było nie do wymyślenia, wyobrażenia. Realia są takie, że co jakiś czas zdarzy się jeszcze incydent, ale wierzę, że to będą odosobnione przypadki. Rolą mediów jest to, by nawet jeśli coś się zdarzy, nie podkręcać tego. Spotkaliśmy się na wyjątkowej mszy, spróbujmy teraz spotykać się w sprawach sportowych. Ktoś wygra i jest super, ktoś przegra i będzie musiał się z tym pogodzić. Krzyczmy i kibicujmy, ale poza boiskiem niech trwa pokój i szacunek.

O tym, jak zaczęła się przygoda z Wisłą.

Mieszkam w Krakowie od 11 lat, kiedy zaczynałem studia, od razu chodziliśmy na Wisłę, która wtedy grała jeszcze w II lidze. Oczywiście chodziłem na sektor C. Tam razem z przyjaciółmi siedzieliśmy i oglądaliśmy mecze, tam też zrodziła się pasja i kibicowanie Wiśle. Gdy dowiedziałem się ze jest szansa wzięcia udziału w castingu na spikera, od razu w uderzyłem w to, bo uważałem ze mam szansę. Widać miałem rację, ponieważ się udało, z czego jestem bardzo szczęśliwy. Wiślackim spikerem chcę być tak długo, jak tylko to będzie możliwe.

O pierwszym meczu:

To było ponad 4 lata temu. Na sam koniec rundy jesiennej graliśmy w pucharze Polski z ŁKS - em. Spotkanie toczyło się w scenerii zimowej i zapewne dlatego, że było mało kibiców dano mi ten mecz. Po prostu chcieli mnie sprawdzić. No i oczywiście kiedy pierwsze koty za płoty musi zdarzyć się pomyłka, a mnie zdarzyła się pomyłka dość rzeczowa, ponieważ Wisła wygrywała 4:1, ja zobaczyłem że Maciek Żurawski strzela bramkę, przez mikrofon wydarłem się że Żuraw zdobył gola, nie zauważając ze sędzia odgwizdał spalonego. Było bardzo wesoło, kibice śmiali się ze mnie, w sumie mieli rację, a ja miałem pierwszą nauczkę. Teraz zawszę sprawdzam reakcję sędziego. Inna sprawa że po chwili miałem powód do satysfakcji. Maciej Żurawski rzeczywiście strzelił bramkę tyle, że kilka minut później. A ja mogłem spokojnie wydrzeć się raz jeszcze. I taki był ten pierwszy mecz.

O najbardziej emocjonującym meczu:

Cudowny był mecz rewanżowy z Parmą, to była godzinna ekstaza. Zresztą nie tylko moja, ale i całego stadionu. Pamiętam jak dziś, doprowadzenie do dogrywki, a potem jeszcze te dwie bramki w dogrywce. To jest to, po co się przychodzi na stadiony. Taka stadionowa kwintesencja, coś niesamowitego. Wszyscy byli w tym i żyli tym. To było niezapomniane przeżycie.

O najtrudniejszym meczu:

Mecz z Legią, bo z kim by innym. Chyba dwa lata temu, gdy Legia zremisowała tutaj 1:1. Strzelili bramkę w końcówce, a to oznaczało praktycznie, że to oni zdobędą mistrzostwo Polski. Te 10 minut, które zostały do końca meczu, były naprawdę ciężkie. Wiadomo, że nam, wszystkim kibicom Wisły, taki stan rzeczy się bardzo nie podobał, a sytuacja została jeszcze podkręcona poprzez stołecznych piłkarzy, którzy po meczu wybiegli na murawę ze swoją flagą. Wszyscy wiedzieli, że tego kibice nie wytrzymają. Ci najzagorzalsi, którzy oglądali mecz z sektora C zaczęli przeskakiwać przez bramy. Panowie z monitoringu powiedzieli mi, że muszę interweniować, bo może być nieciekawie, że może się zdarzyć coś niedobrego. Legia to sprowokowała, zupełnie niepotrzebnie, ale to ja musiałem reagować. No to krzyczałem: „Uciekajcie!!!”. Kiedy to się skończyło, a piłkarze rzeczywiście z murawy uciekli, musiałem sobie w ciszy przez pół godzinki posiedzieć, jestem pewien, że nie jeden siwy włos mi się wtedy na głowie pojawił.

O nerwach ma stadionie:

Kilka razy musiałem interweniować, ale to było jakiś czas temu. Teraz takie rzeczy się już nie dzieją na naszym stadionie, z czego bardzo się cieszę. Oczywiście, trzeba wiedzieć jak się w takich momentach zachować. Kiedyś w Warszawie na „warsztatach”, gdzie spotkaliśmy się ze spikerami ze wszystkich stadionów pierwszo - i drugoligowych, rozmawialiśmy o pewnych trickach, sztuczkach, które miałby zwrócić uwagę tłumu. Na niektórych stadionach salwą śmiechu kwitowane jest ogłoszenie spikera: "Kluczyki do czerwonego cinquecento o numerach są do odebrania w siedzibie klubu", ale to naprawdę działa. Nawet jeśli coś się dzieje na którymś sektorze, ludzie zaczynają słuchać informacji. To jest najprostszy sposób, trzeba mieć wachlarz takich rzeczy w zanadrzu.

O swojej pracy:

Mecz jest dla kibiców, ja pełnię rolę służebną, taka jest prawda. Jestem tu od tego, by odpowiednie dać rzeczy słowo, to znaczy nazywać pewne rzeczy, które mam przekazać, jak najprościej i jak najbardziej komunikatywnie, a to czasem jest trudne. Oczywiście, że są pewne rzeczy, które zawsze muszę powiedzieć, ale i tak prowadzę tę nietypową konferansjerkę na swój sposób. Przede wszystkim nie mowię półgodziny o naszych gościach, nie wyczytuję ich statystyk, nie opowiadam o ich historii, nie chcę. Myślę, że kibiców interesują krótkie rzeczowe informacje. O kto przyjechał, jaka jest stawka, co ewentualnie oznacza zwycięstwo, a co porażka. Nie raz zdarzają się rzeczy, które mnie zaskakują, rzeczy, które wykraczają poza schemat. Każdy mecz jest inny, ja żyję każdym meczem bo inaczej nie umiem, jestem w grze, i robię co mogę by być z kibicami. Wiadomo komu kibicuję, ale muszę być obiektywny, czasem muszę mówić nawet te rzeczy, które mogą zostać źle odebrane. Ale tak to jest, istnieje pewna procedura i ja muszę się jej trzymać.

O tym jak to jest być spikerem:

Kiedy są momenty, w których mogę dać sobie upust w postaci krzyku, to sobie na to pozwalam. We mnie narasta pewna kumulacja emocji, wiem ze to muszę powstrzymać, nie zawsze od razu mogę dać im upust, tak jak to się robi na C. Ale przecież i tak słychać że żyję meczem. Zupełnie inaczej podaję, gdy to goście zdobędą bramkę, niż gdy to Wisła strzela gola. Zresztą bardzo cenię sobie współpracę z kibicami. To powstało płynnie, nigdy nie umawiałem się nimi, ale bardzo lubię na przykład wspólne wymienianie składu. Ja krzyczę imię, stadion odpowiada nazwiskiem, to jest bardzo fajna współpraca, można powiedzieć tradycja. Im więcej wspólnych działań, tym lepiej.

O Wiślackich kibicach:

Kiedyś tego nie zauważałem. Pierwsze mecze, przychodzisz na stadion, dostajesz mikrofon i lęk w Tobie siedzi. Dopiero potem zacząłem obserwować co się dzieje "po tej drugiej stronie" i teraz sobie oglądam. Uważam, że cały czas idziemy w dobrym kierunku, jest ciągły postęp Obserwuję coraz większą kulturę, są zachowania, które są świetne. Przykładowo, któryś z naszych zawodników jest kontuzjowany, ja mówię, że boisko opuszcza powiedzmy Arek Głowacki, a cały stadion wstaje i bije brawo. Z jednej strony to jest normalna rzecz, ale z drugiej wspaniała. Tu chłopaka znoszą na noszach, a wszyscy kibice dodają mu siły, trzymają kciuki, żeby jak najszybciej z tego "wyszedł", żeby jak najszybciej wrócił do gry. Bardzo cenię kibiców za tą fantastyczną zespołowość. W każdej chwili są z drużyną.

O pomysłach i oprawach:

Myślałem o tym od dłuższego czasu. Kibice przychodzą na stadion, przychodzą na mecz. i to jest rzecz najważniejsza, ale oprócz meczu powinny zdarzać się rzeczy, o których można by mówić. One powinny mieć miejsce na stadionie mistrza Polski. Na każdym meczu powinna być odpowiednia oprawa. Tak jak kibice przygotowują się do każdego meczu, skoro na każdy mecz mają jakiś konkretny pomysł, to, to oznacza że przed każdym meczem ktoś to wymyśla, robi flagi, kupuje materiały i dba by w odpowiednim momencie wszystko ze sobą grało. To wszystko jest ustalone. Tak samo ze strony klubu, chcemy do kibiców wyjść z naszą propozycją. Na razie gwarantujemy wystrzały po każdym zwycięstwie. Powiedzmy jeżeli Wisła wygrywa 10:0 to strzelamy 10 - krotnie. Chcemy stworzyć pewną tradycję Chcemy, żeby w całym Krakowie było słychać, ile goli zdobyliśmy. Każdy kto usłyszy 10 wystrzałów w dniu naszego meczu, będzie pewien ze Wisła strzeliła 10 bramek. Inne atrakcje? Myślę że próbkę pokazałem w meczu z Ziliną. Wyszło chyba dobrze. Kibice się tego nie spodziewali. Ten nasz show wywarł pewne wrażenie, ale mam w głowie pewne pomysły, które dopiero dopracowuję. To są, nie ukrywam, pomysły szalone, jako że stadion to jest ogromna przestrzeń, ale nie zamierzam z nich rezygnować, bo wiem, że przy odpowiednim wkładzie pracy wszystko można zrealizować.

O klubie:

Ja po prostu uwielbiam tu przebywać. Jak mam czas na kawę, to przyjeżdżam właśnie tutaj, tu rozmawiam z wieloma osobami i wydaję mi się, że tak powinien funkcjonować „wiślacki świat”. Chodzi o to żeby jak najwięcej osób, nie tylko z SSA ale i z TS tworzyło ten wspaniały wiślacki klimat. Wszyscy tworzymy spójne środowisko. To zaczyna się od meczu, gdy pokolenia kibiców oglądają mecz. Ale to powinno wyjść także poza sam stadion czy halę. Jest restauracja „U Wiślaków” gdzie pojawia się mnóstwo osób. Tu można nie tylko spokojnie pogadać, ale też obejrzeć mecz, Tu spotyka się stowarzyszenie kibiców, i może to właśnie tu powinny dziać się wydarzenia około klubowe. Może comiesięczne spotkania ze sportowcami? Ja zaproponowałem pokaz mody wiślackiej. Może to i śmiesznie brzmi, gdy zabrałem się za przygotowania, wszyscy robili wielkie oczy, ale okazuje się ze można to zorganizować, można to zrobić. Chociaż wiele osób nie dowierzało i uśmiechało się tylko z politowaniem, wierzę że to ma sens. Robię to także dlatego że moim zdaniem ten klub trzeba rozkręcić. Taka jest prawda.

O Cracovii:

Cieszy mnie to, że Cracovia gra dobrze w lidze, że jest wysoko. To bardzo korzystne dla nas i dla Krakowa. Zresztą, jeśli Wisła miałaby wygrać ze słabym przeciwnikiem, to nie będzie mieć żadnego splendoru. Chwała przychodzi tylko wtedy, gdy pokonujesz silnego i o to chodzi. Potrzebujemy dwóch mocnych klubów w Krakowie, tylko wtedy zwycięstwa będą odpowiednio smakować.

O piłkarskich marzeniach:

Chciałbym zapowiedzieć rozgrywki grupowe Ligi Mistrzów. Staram się być realistą i trzeba pamiętać, że rozgrywki grupowe byłyby czymś niesamowitym. Dla nas kibiców, dla miasta i dla całego środowiska piłkarskiego w Polsce. Drużyna którą chciałbym zapowiedzieć? Bardzo dawno nie było Anglików i gratką dla naszych kibiców byłoby spotkanie z Arsenalem albo Manchesterem, czy Chelsea. To byłoby coś. Poza tym, ciągle trafiamy na Hiszpanów czy Włochów. Czas na Angoli.

O meczu Anglia - Polska - "skoro wyspiarzy chciałby":

Mecz z Anglią będzie ważny, chcę na niego pojechać. Cały czas zaklepuję sobie miejsca na mistrzostwa świata w Niemczech. Mam nadzieję, że będą tam i Polacy. Jest na to duża szansa. Żona już jest poinformowana, ze mnie przez dłuższy czas w domu nie będzie. Mam wrażenie ze mistrzostw świata, przez dłuższy czas, bliżej Polski nie będzie. No bo przecież nie u nas (śmiech).

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA
Źródło: wisla.krakow.pl

Ochalik: Wiślakiem jest się na zawsze

01-02-2014 09:50

Adrian Ochalik – do wczoraj rzecznik prasowy Wisły Kraków, od dziś Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wiślak z krwi i kości podsumowuje swoje lata z Białą Gwiazdą.

Pierwszy mecz? „Muszę przyznać, że nie pamiętam, który to był rok. Wiem, że był to grudzień i Wisła grała mecz w ramach Pucharu Polski z ŁKS-em Łódź. Pomyliłem się wtedy: Biała Gwiazda zdobyła bramkę, sędzia jej nie uznał, a ja już zdążyłem krzyknąć do mikrofonu, że strzelcem gola został Maciej Żurawski! Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to było śmieszne, ale wtedy bardzo się denerwowałem. Pierwszy raz to zawsze emocje” - nie ukrywa Ochalik.

Czy urodzony w Rzeszowie Adrian spodziewał się, że zwiąże się z Wisłą na tak długo? „Z pewnością nie sądziłem, że spędzę przy Reymonta 22 aż tyle czasu. Pierwszy okres, czyli pełnienie funkcji spikera, również wspominam bardzo dobrze, z wielkim sentymentem. To dzięki tej roli poznałem większość spraw związanych z Wisłą, poprowadziłem pierwszą prezentację podczas meczu z Żiliną. Następnie pojawiła się propozycja zostania rzecznikiem. Przyznam, że obawy miałem duże. Do tej pory robiłem przecież zupełnie co innego – grałem w teatrze, miałem inne wykształcenie. Chcąc się rozwijać, zdecydowałem się dokształcić i podjąłem kolejne studia. Ten czas, który już za mną, był wspaniały i bardzo emocjonujący. Będę pamiętał wszystko to co dobre, mogłem pracować ze wspaniałymi ludźmi i wszystkie te osoby wiedzą, że zwłaszcza w trudnych momentach wspieraliśmy się i dzięki temu byliśmy coraz silniejsi. Dzięki temu też udało się nam zorganizować rzeczy duże, wręcz spektakularne, na wielką skalę, przez zespół liczący niewiele osób” - twierdzi.

Ile lat, tyle wspomnień… Co najbardziej utkwiło w pamięci Adriana? „Tych poziomów odniesienia, zdarzeń, faktów i emocji jest tak wiele, że aż trudno je wymienić. Wystarczy przywołać nazwiska trenerów, z którymi mogłem współpracować, by mieć wyobrażenie, ile czasu i wydarzeń przy Reymonta jest za mną. Nawałka, Moskal, Skorża, Probierz, Maaskant, Kasperczak, Kulawik, Smuda, kadencje tych szkoleniowców Białej Gwiazdy wyznaczają mój zawodowy czas, dają szerszą perspektywę na to, co robiłem przy R22. Oczywiście najbardziej będę pamiętał te pierwsze znaczące potyczki w europejskich pucharach, które razem organizowaliśmy. Przygotowanie takiego meczu to wielkie wydarzenie, wiele wyrzeczeń i ogrom pracy włożonej przez wszystkich pracowników klubu. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że zawsze czułem wsparcie kibiców i Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków. Wiślacy pamiętali mnie jeszcze jako spikera i wiedzieli, że nie wziąłem się znikąd” - mówi.

Ochalik miał przyjemność pracować nie tylko z wieloma trenerami, także z piłkarzami. Z kim współdziałało się najlepiej, może najłatwiej? „Trudno powiedzieć. W pierwszej kolejności dostrzegałem najlepsze cechy danego człowieka i to wykorzystywałem. Na pewno każdy ma inne predyspozycje do wystąpień publicznych, zwłaszcza medialnych. Myślę, że oko kamery stresuje większość z nas , nawet aktorów, tym bardziej piłkarzy, sztaby szkoleniowe. Ktoś nadaje się do wystąpień przed kamerą bardziej, ktoś inny mniej. Jeden trener będzie spokojny, drugi żywiołowy jak trener Smuda” - odpowiada.

Już w najbliższy poniedziałek Adrian Ochalik stawi się w pracy w UJ, zamieni stadion na Collegium. „Jest to dla mnie kolejne wyzwanie, coś nowego. Towarzyszy mi to samo uczucie, co siedem lat temu, kiedy zostawałem rzecznikiem Wisły. Na początku trzeba wykonać bardzo dużą pracę teoretyczną, rozległa wiedza o instytucji, którą się reprezentuje, jest konieczna. Ludzie często z powodu lęku odstępują od dalszych działań i ważnych decyzji. Wolę mieć obawy, ale iść do przodu. Otworzyła się dla mnie szansa, traktuję ją jako wyróżnienie. To także dzięki Wiśle, tu zdobytemu doświadczeniu, mogłem wygrać konkurs na rzecznika Uniwersytetu Jagiellońskiego” - zdradza.

Jak często będziemy widywać Adriana przy Reymonta 22? „Nic się nie zmienia. Będę na każdym meczu i będę wspierał nowego rzecznika prasowego. Jak już się jest Wiślakiem, to zostaje się nim na zawsze. Chciałem podziękować wszystkim, którzy mi pomagali przez te lata. Dziękuję kibicom, współpracownikom i - oczywiście - dziennikarzom za wszystkie konferencje prasowe i wspólne projekty. Do zobaczenia wkrótce, na kolejnym ważnym dla nas Wiślaków meczu!” – kończy.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl