Anatomia spadku z ekstraklasy 2021/2022

Z Historia Wisły

Spis treści

Artykuły. Wywiady

Jedenaście lat grzechów przeszłości oraz błędów teraźniejszości Wisły Kraków

Wtorek, 17 maja 2022 r.


15 maja to dzień, który w wiślackiej historii zapisany jest zarówno złotymi, jak i czarnymi barwami. Tego dnia w 2011 roku Wisła zapewniła sobie swój trzynasty tytuł mistrzowski, by dokładnie tego samego, ale po jedenastu latach, zostać zdegradowanym do I ligi. Te jedenaście lat to była niestety nieustanna równia pochyła, która nie musiała się wprawdzie skończyć tak, jak się skończyła. A jednak grzechy przeszłości oraz błędy teraźniejszości doprowadziły naszą Wisłę do I ligi.

Od degradacji minęło już na tyle dużo godzin, że niektóre rozgrzane głowy zdążyły ochłonąć. Wisła Kraków spadła z Ekstraklasy i poniekąd zły na ten fakt może być… poznański Lech, bo w mediach co najmniej tyle samo mówi się i pisze nie o jego mistrzostwie, a właśnie o sytuacji "Białej Gwiazdy". Od poniedziałkowego poranka rozprawiają na ten temat wszystkie możliwe mądre piłkarskie głowy, które wiedzą lepiej i dokładniej co włodarze Wisły zrobili źle, że doprowadzili do obecnej sytuacji.

Bynajmniej nikt dziś w wielkiej obronie sterników naszego klubu stawać nie będzie. Popełnili szereg grzechów, a ich głównym była niewątpliwie pycha, tyle tylko, że żadna z wymienionych "mądrych głów" nie jest w środku klubu i nim nie zarządza. I nie szuka możliwości, aby spłacać długi zostawione przez poprzedników…



Wisła w złej sytuacji finansowej była bowiem od wspomnianego 2011 roku, gdy mocno przeinwestowana drużyna miała tego pecha, że w losowaniu kwalifikacji Ligi Mistrzów trafiła na cypryjski APÓEL, późniejszego ćwierćfinalistę tych rozgrywek. Pieniądze wydane przez ówczesnego dyrektora sportowego Wisły Stana Valckxa - nigdy się Wiśle nie zwróciły, a jej właściciel przestał już ich "dosypywać". Gdy w 2016 roku oddawał klub niejakiemu Jakubowi Meresińskiemu - Wisła była już w mówiąc oględnie kiepskiej sytuacji, ale naprawdę ciężko czytać niektóre komentarze, że Wisła "nawet za czasów bandytów" z ligi nie spadła. Problem bowiem w tym, że następni po Meresińskim sternicy Wisły z jednej strony rzeczywiście pokazywali "ambitniejsze możliwości" i sprowadzali na Reymonta piłkarzy, którzy o mały włos nie postarali się o kolejny awans "Białej Gwiazdy" do europejskich pucharów! Carlitos i spółka bliscy byli bowiem tego w 2018 roku. Problem jednak w tym, że ówczesne i kolejne życie ponad stan to była ta druga strona medalu, a odbiła się ona w następnych latach, by wspomnieć choćby zatrudnionego wtedy trenera Joana Carrillo, któremu zapewniono wysoką pensję, tyle tylko, że spłacali ją nie ci, którzy umowę ze szkoleniowcem podpisali - a ci, którzy klub w 2019 roku przejęli. I robili to przez kolejne miesiące, zamykając tę bogatą politykę transferową całkiem niedawno. Zresztą sam hiszpański trener jak szybko się w Krakowie pojawił, tak szybko zniknął, a co może też warto przypomnieć - poprzedni włodarze mieniący się tymi, którzy klub mają najmocniej w sercu, zamiast opłacać pensje trenerom i zawodnikom wyprowadzali wpływające fundusze dla samych siebie! Dziwne faktury, pożyczki u lokalnych biznesmenów, a także coraz większy dług za wynajem stadionu - takich przykładów można mnożyć w nieskończoność. Wielu z Was jakby o tym zapomniało, a prawda jest taka, że od wspomnianego 2016 roku zadłużona już wtedy Wisła stawała się coraz bardziej "na minusie", a całość tego mało śmiesznego kabaretu skończyła się pod koniec 2018 roku, gdy w Krakowie pojawili się "szwedzko-kambodżańscy przebierańcy", którym nasz klub w skandaliczny sposób "sprzedawano"!



Można więc teraz śmiało przypomnieć, że gdyby nie akcja ratunkowa z Bogusławem Leśnodorskim na czele oraz dziś tak przez wielu krytykowanego "Trio" - już wtedy znaleźlibyśmy się w IV lidze. Oczywiście argumenty, że od tego czasu Wisła mogła piąć się w górę są możliwe, ale rozpoczynając w niej grę w rozgrywkach 2019/2020, i nawet zakładając awans rok po roku, to po bieżącym sezonie Wisła byłaby maksymalnie w lidze II… To już jednak rozmowa wyłącznie hipotetyczna, bo można powiedzieć - na szczęście "Biała Gwiazda" w 2019 roku nie upadła i nie upadnie także teraz.

Nie zmienia to natomiast faktu, że błędy i kłopoty wokół Wisły przez ostatnie 11 lat doprowadziły nas właśnie do degradacji. Na tej linie tańczyliśmy jednak nie od dzisiaj, a od kilu sezonów. To co nie spotkało nas w roku 2019, gdy przyszło nam grać w grupie "spadkowej", ale zajęliśmy w niej najwyższe miejsce… To czego udało się również uniknąć w roku 2020, bo byliśmy na koniec tamtego sezonu na ostatniej bezpiecznej lokacie w tabeli (wtedy 13.), a co zapewniły nam m.in. gole Alona Turgemana. Jak również przed rokiem, gdy z ligi spadał tylko jeden zespół, ale i wtedy nie graliśmy o nic innego, jak o pozostanie w Ekstraklasie… Ostatecznie potknęliśmy się teraz i nasz spadek z ligi stał się niestety faktem w roku 2022.



Dziś każdy analizuje i pyta - jak mogło do tego dojść? Błędy i problemy sprzed lat, a do tego źle dobrani ludzie do obecnego składu, w tym brak w nim właśnie kogoś takiego jak wspomniany Turgeman - to chyba najprostsze wskazanie na jedną i główną przyczynę, która sprawiła, że od lata bieżącego roku Wisłę przyjdzie nam oglądać w I lidze. Brak skutecznego napastnika to największa bolączka naszej drużyny z sezonu 2021/2022. Bo choć po zmianie trenera i przyjściu Jerzego Brzęczka Wisła chwalona była z każdej strony za widowiska, które tworzyła, to bez zdobywania bramek - kolejne okazje do punktowania zwyczajnie nam umykały. I tak jak Adrián Guľa uparł się przy swojej filozofii i chciał grać futbol, do którego nie miał wykonawców, tak być może Brzęczek mógł postawić na mniej otwartą grę, a bardziej pragmatyczną? To oczywiście także nie musiało przynieść sukcesu, bo i do "murowania bramki" oraz wyprowadzania kontrataków trzeba mieć wykonawców, ale to właśnie ten jeden z przykładów, że dziś każdy próbuje doradzać i wyciągać lepsze wnioski od tego, co było. Niekoniecznie mając rację.



To co się stało już nie zmienimy, a ważne jest tylko to co będzie. Przed nami kolejny czas próby. Każdy z kibiców Wisły chciałby, aby klub jak najszybciej znów zawitał w Ekstraklasie, ale aby tak się stało - nie można się od tego klubu odwracać. I wypada mieć nadzieję, że kibice tego nie zrobią. Dzisiejszą złość i frustracje na błędy właścicieli - mamy nadzieję, że już wkrótce przełożycie na pomoc Wiśle. Wracać do Ekstraklasy z ligi I jest znacznie łatwiej niż z ligi IV i choć nie twierdzimy, że będzie to łatwe, to choćby fakt, że wiślaccy włodarze chcą, aby na trenerskim stołku pozostał Jerzy Brzęczek świadczyć może na gorąco o tym, że będzie miał on za zadanie wrócić do Ekstraklasy jak najszybciej. Gdyby Wisłę prowadzić miał ktokolwiek inny - być może nie byłoby to takie oczywiste. Aby powrócić potrzebne będzie jednak dalsze wsparcie kibiców. Także, a może przede wszystkim, finansowe. Na dziś nie wiemy jaką drogę obierze klub, ale spodziewać się można, że w najbliższych dniach poznamy plany na najbliższe miesiące. Nie czeka nas na pewno łatwy czas, ale Wisła to nie tylko pięć liter, ale ogromna społeczność, która jest z tym klubem na dobre i na złe. A że w trudnych momentach zawsze potrafiliśmy się zjednoczyć, dlatego wierzymy, że i teraz wyjdziemy z tej sytuacji zwycięsko!



Źródło: wislaportal.pl

Fantomowe ciało Wisły

Wtorek, 24 maja 2022 r.


Nasza strona tworzona jest dla kibiców i przez kibiców, a że ostatnie wydarzenia w naszym klubie nie przechodzą bez echa, to i przychodzi nam to przeżywać na różny sposób. Jednym z nich jest np. pisanie felietonów, a dziś na naszą skrzynkę mailową takowy otrzymaliśmy. I publikujemy go w całości.

"Bo sen istotne to życie, póki z zbudzeniem rozbicie nie przyjdzie." Pedro Calderon de la Barca

Idea napisania tego tekstu zaczęła się krystalizować w mojej głowie na poważnie po meczu z Jagiellonią. Zainspirowany nie tylko sytuacją Wisły, ale i ostatnimi wydarzeniami w kraju i zagranicą przypomniałem sobie o książce, którą polecił mi w czasie studiów jeden z profesorów. Kiedy skończę pisać ten tekst będę już po lekturze "Fantomowego ciała króla" - bardzo ważnej pozycji o Rzeczpospolitej Obojga Narodów, którą każdemu polecam.

"Fantom" to nic innego jak zjawa, zaś "fantomowy" kojarzy się właśnie z czymś nie tyle nieistniejącym co niejako zawieszonym pomiędzy rzeczywistością, a samym jej tylko umysłowym odzwierciedleniem. Coś fantomowego jest i "nie jest", zawiera w sobie nieusuwalną negację, a przecież stanowi zjawisko, co do którego można się odnieść, sensownie rozmawiać. Jednak to właśnie owa esencjalna negacja sprawia, że traktujemy fantom nie jako pełnoprawny fragment rzeczywistości, a jakieś oszustwo, blagę.



Ciało to z kolei biologia, materia, konkret. Praktyczna, działająca struktura uporządkowanej materii, zależnie od złożoności danego organizmu mniej lub bardziej zadziwiająca. Gdy przestaje funkcjonować, organizm umiera. Jasne jest zatem, że czego jak czego, ale ciała nie można mieć "na niby". Jak go nie masz, to nie żyjesz.



Cóż więc oznacza tytułowe "fantomowe ciało" Wisły? Oznacza sytuację w jakiej znalazł się ostatnimi czasy nasz Klub. Uwikłany w sprzeczności, niekonsekwencje, ale przede wszystkim - ostentacyjnie nieprawdziwy, blagierski. Z drugiej zaś strony nie mniej realny niż klawiatura, w którą teraz stukam czy też pakiet telewizyjny pewnego słonecznego przedsiębiorstwa telekomunikacyjnego, którego popularność wśród wiślackiej braci z pewnością wzrośnie.

Wisła to zawodowy klub piłkarski, a przy okazji przedsiębiorstwo prowadzone przez spółkę akcyjną. Czytając tę definicję odbiorca spodziewa się więc, że sąd ten odpowiada rzeczywistości, tj. trafnie charakteryzuje wycinek uniwersum będący Wisłą Kraków. W konsekwencji, oczekuje, że wycinek ten będzie składał się m.in. z praw majątkowych, piłkarzy, trenerów, boisk treningowych i co tam jeszcze potrzebne, by grać w piłkę i czerpać z tego korzyści finansowe. Mając zaś z tyłu głowy komercyjny i sportowy charakter działalności owej korporacji, odbiorca ten domniemywa, że wszyscy zaangażowani w działalność klubu dążą do tego, by zyski z jego działalności były coraz wyższe, podobnie jak pozycja w hierarchii podobnych przedsiębiorstw. Krótko mówiąc: coraz lepsi piłkarze, coraz lepsze wyniki, coraz bardziej zadowolona klientela i coraz większy segment rynku zagospodarowany. Gdyby zaś dowiedział się, że piłkarze są coraz gorsi, wyniki coraz gorsze, klienci coraz mniej zadowoleni, a renoma klubu spada, stwierdziłby zapewne, że przedsiębiorstwo przegrywa z konkurencją. Przegrywa, bo któryś z elementów układanki przestaje nadążać, ma niższą od innych jakość, ewentualnie, że zwyczajnie nie występuje w tej firmie. Ciekawe tylko, jakby zareagował na wieść, że istnieją właściwie tylko klienci reszta jest... umowna. Na miejscu tego człowieka natychmiast sprawdziłbym, czy oto nie powstał na ziemi krakowskiej jakiś nowy związek religijny.



Nie widzę w tym miejscu potrzeby, aby udowadniać wykazaną już przysłowiowe 1906 razy tezę o słabości piłkarzy jacy z reguły trafiali do Klubu za czasów "Trio". Nie były to, poza paroma wyjątkami, transfery przemyślane, skrojone pod potrzeby ligi. Nie wiem, czym był ów "Fundusz Transferowy", nie wiem skąd takie zaufanie do wizji kolejnych trenerów. Nie wiem, czym zajmował się Arkadiusz Głowacki. Nie wiem, czy z reguły piłkarze przechodzili przed angażem jakąkolwiek weryfikację oprócz takiej, że zna ich obecnie pracujący pierwszy trener lub mają ciekawą przeszłość (Fatos). Osobiście jestem zdania, że ludzie zajmujący się zawodowo wyszukiwanim piłkarzy powinni po paru miesiącach skompletować sensowną listę życzeń. Wystarczyłoby bowiem przeprowadzić analizę naszej wrestlingowej Ekstraklasy, sprawdzić którzy piłkarze osiągali w niej sukces i popytać gdzie trzeba. Przykłady Pola Lloncha, Carlitosa, Tudora, Ramíreza, Turgemana pokazują, że można. Pod warunkiem, że zna się swoje środowisko, a to brak tej świadomości stanowi rdzeń problemów Wisły.



Nawet jednak z tak lichym kapitałem ludzkim można by było osiągnąć przyzwoity wynik sportowy, gdyby nie kolejni zatrudniani szkoleniowcy. Zaczęło się od pozbawionego pomocy Sobolewskiego Stolarczyka. Tandem ów działał w czasach schyłkowych rekinów fantastycznie i pierwszym poważnym błędem było niezadbanie o jego trwałość. Należało zrobić wszystko, by utrzymać sztab szkoleniowy z jesieni, nawet za cenę solidnych podwyżek, a tak się nie stało. Potem przyszła afera z zatrudnianiem Skowronka - jak się okazało w zamian za odejście Obidzińskiego otrzymaliśmy mało wymagającego od piłkarzy megalomana. Nadto, utrwaliła się tendencja do wybaczania skandalicznych porażek, która dodatkowo wskazuje na wiślackie "rozdwojenie jaźni" - odwoływanie się do znaczenia Klubu przy jednoczesnym tolerowaniu 0:7, KSZO, Błękitnych, Śląska, Lecha... Następcą został, zgodnie z zasadami dialektyki heglowsko-marksistowskiej, Hyballa, który "wziął piłkarzy za mordę". Z jednej strony antyteza, a z drugiej - konsekwentna kontynuacja poprzednika, biorąc pod uwagę poziom kontaktu z Realnym. On też dobrze zaczął, ale kontakt z "fantomowym ciałem Wisły" skończył się dla niego wzmocnieniem patologii charakteru skutkującym problemami z duńską administracją. Takie przynajmniej można odnieść wrażenie. W tym miejscu zwraca uwagę, że charakter Niemca był znany już wcześniej. Dlaczego nie zadbano o sprawdzenie profilu kandydata? Jest to raczej normalna (ano właśnie...) procedura rekrutacyjna. Słowakowi Guľi nie można zarzucić spaczonej psychiki, jednak w jego przypadku nie doszło nawet do realnej diagnozy. Hyballa przynajmniej stwierdził, że piłkarze to lenie bez umiejętności (prawda) i że trzeba dużo biegać (też prawda). Gegenpressing stanowił realną odpowiedź na Ekstraklasę, "tiki - taka" Guľi zaś... nie. W jego przypadku ważna była "wizja", rzeczywistość miała ulegać stopniowemu do niej dopasowaniu. Problem polegał na tym, że Wisła to nie Kaplica Sykstyńska, którą trzeba upiększyć korzystając z geniuszu Michała Anioła i papieskich funduszy. Oczywiście, główną różnicą są owe fundusze. Zatrudnienie Jerzego Brzęczka, Sobolewskiego i Dyji, to już decyzja na wpół obudzonego. Osobiście oceniałem ją jako dobrą - ludzie, którym zależy, trener mogący mieć respekt u zawodników. Cóż, otrzymałem człowieka, który nie potrafi wymóc na Klubie napastnika i który szybkiego Manu wystawia na ŚPO. Oraz 1 wygraną w najważniejszej w nowej historii Wisły rundzie. Pomijając już fakt snucia przez tego pana jakichkolwiek odniesień do przyszłości Klubu, z którym łączyć go powinny już tylko bilety bądź karnet.



Trenerzy wiążą się bezpośrednio z kolejnym elementem anty-układnki. Wisła mianowicie nie rozwija zawodników, a z tych którzy są w kadrze nie wydobywa pełni umiejętności. Cóż z tego, że na jesień stawiano na młodych, jak realny postęp uczynił jedynie Biegański. Najlepszym dla mnie przykładem na zilustrowanie powyższej tezy - Konrad Gruszkowski. Ambitny, wybiegany chłopak, krótko mówiąc: kandydat na piłkarza. Z jego fizycznością i ciągiem na bramkę po poprawieniu techniki mamy czołowego prawego obrońcę ligi. Problem w tym, że techniki nadal brakuje i jest to stały problem od momentu, gdy gość zaczął grać w Wiśle regularnie. To po co przychodzi na treningi i czym one są? Kto odpowiada za kontrolę postępów wiślackiej młodzieży, jak owa kontrola wygląda? Z doświadczenia wynika, że nikt i nijak. O Plewce, Szocie, czy "następcy Kuby" z Chorzowa nie piszę, bo sytuacja jest w najlepszym wypadku (może Patryk) analogiczna do Konrada, reszta cofnęła się w rozwoju. Nie wspominając o braku jakiegokolwiek pomysłu na grę, zgraniu. Goli jak nie było, tak nie ma, a obrona przypomina sito. Prawdę mówiąc, gdyby nie Kieszek i indolencja "Syna Ojca" w derbach byłaby masakra. Na szczęście, byliśmy w Ekstraklasie, więc jaka liga taki Teksas, jacy napastnicy taka piła łańcuchowa. Sprzyjające okoliczności zewnętrzne nie zmieniają jednak faktu, że trening, który cofa w rozwoju to oksymoron. Skoro zaś istnieje (?), to oznacza jedno: jest fantomowy.



Mamy zatem fantomową politykę transferową, fantomowych trenerów, fantomowy trening. Zanim przejdę dalej, odnotuję uczciwie, że działania dotyczące grup juniorskich, przynajmniej na pierwszy rzut oka, są w porządku. Możliwe, że doczekamy się jeszcze paru wychowanków pełniących ważne role w pierwszej drużynie, ale problem tych chłopaków jest taki, że wchodząc do "dorosłej" Wisły wkraczają w dziedzinę niebytu. Przynajmniej na razie. Nadto, spadek z ligi poważnie wpłynie na finanse, a więc i kondycję akademii. Niestety, z fantomem jest jak z czarną dziurą - wsysa w siebie rzeczywistość, element po elemencie, zastępując je sobie podobnym obrazem, który i tak powoli blaknie rozpływając się w nirwanie.

Zaraz po akcji ratunkowej Stanowski napisał artykuł, gdzie stwierdził, że tego klubu nie było. Miał rację, problem w tym, że obecnie sytuacja formalnie z pewnością jest lepsza (istnieje osobowa obsada struktur), ale spójrzmy nie na schemat, a na działanie tej maszyny. Akcjonariuszy jest kilka tysięcy w tym kilku głównych, ale o Klubie decydują tak naprawdę dwie osoby: Błaszczykowski i Królewski, a będąc konsekwentnym (na podstawie wywiadu z byłym prezesem) - jedna. Akcjonariusz, który nie ma 30% akcji będący przy okazji: członkiem rady nadzorczej, piłkarzem, bratem prezesa, twarzą akcji ratunkowej. Sytuacja przypomina starorzymski pryncypat. Dla mniej obznajomionych z historią: Rzym formalnie cały czas był republiką. W praktyce jednak rządził - wsparty na osobistym autorytecie i wiernym (powiedzmy do czasu) aparacie przymusu - "pierwszy wśród równych" cezar łączący w sobie najważniejsze urzędy zdegenerowanego do cna ustroju. Oczywistym jest, że w Wiśle struktura nie pełni swojej funkcji. Jest atrapą. Jednocześnie, ponieważ Klub jakoś działa to musi w nim istnieć i istnieje czynnik sterujący. Nietrudno go wskazać. Zwyczajnie, w Wiśle rządzi wola wodza, a pośrednio ten, kto najbardziej na nią wpływa, podobnie jak w innych strukturach tego typu. Konsekwentnie, wszystko jest w porządku, dopóki ów "princeps" rządzi dobrze, tj. z korzyścią dla całego systemu (państwa, spółki, przedsiębiorstwa). Wtedy mało kto pyta o reguły, słusznie przyjmując, że mają one jedynie funkcję pomocniczą dla celu jakim jest ogólna pomyślność. Dla przykładu, gdyby nikt nikogo nie krzywdził, kodeks karny byłby niepotrzebny. Wracając do Wisły, czemu drobni akcjonariusze nie mają przedstawiciela w radzie nadzorczej? Czy ktoś liczy się z ich zdaniem, podobnie jak z przedstawicielem sponsora strategicznego? Czy prezes jest kontrolowalny? Czy trener będący najbliższą rodziną "princepsa" odpowiada za wyniki inaczej niż moralnie i "przed historią"? Otóż, moim zdaniem, obecny ustrój Wisły Kraków wyklucza taką możliwość. Zatem nie ma sensu domagać się głowy tego, czy innego. To czego naprawdę warto się domagać to zmiany tegoż ustroju, czyli zwyczajnej rewolucji.

Problem "fantomowego ciała Wisły" nie wzbudziłby jednak u mnie większego zainteresowania, gdyby nie ściśle korespondująca z nim postawa włodarzy. W istocie to ona uwypukla i współtworzy fantazmatyczne bytowanie Dumy Krakowa. Czymże jest bowiem fatamorgana bez widza? Bóstwo bez wyznawców? Rytuał bez uczestników? Niczym. Być może istnieje gdzieś fizycznie jako błysk w oku wielbłąda, zapis w starej księdze, ale w sensie społecznym, komunikacyjnym jest nieistotny. W przypadku Wisły Kraków było dokładnie odwrotnie. Klub stał się jedną wielką opowieścią, twitterową dyskusją. Filmik, jubileusz, wiślacki kalendarz, internetowa "drama" z sędziami... Znamienne, że tuż przed brutalnym kontaktem z realnością otwarto stacjonarny sklep z pamiątkami. Oraz propagowano przewidywania frekwencji na stadionie przez sztuczną (!) inteligencję. W międzyczasie drużyna nie zdobywała punktów (pracując na treningach), mecz o wszystko z Jagiellonią w pierwszym składzie zaczęli Škvarka i Hugi, wcześniej temat ogranego w poważnej lidze tureckiego napastnika przegrał rywalizację z nie-wiadomo-czym (nie zdziwię się jak brakiem podzielonych niczym skóra na niedźwiedziu pieniędzy za Forbesa). Szefostwo nie widziało problemu w tym, że ligę uratować ma w tych okolicznościach waleczny, ale nieskuteczny napastnik, a nawet jeśli widziało, to nie zrobiło niczego widocznego, co by rozwiązało problem licząc, że jakoś to będzie. Na marginesie, wtedy Warta sprowadziła Castañedę. Wisła zaś atletycznego skrzydłowego z kondycją na godzinę grania, który większość meczów rozegrał jako...ofensywny środkowy pomocnik. Z braku chęci, umiejętności lub z frustracji Elvis Manu zastosował połowicznie filozofię "lepiej mądrze stać, niż głupio biegać". A szkoda, bo moim zdaniem potencjał facet ma i wystarczyłoby go dobrze ustawić, zarówno mentalnie jak i taktycznie, by został wartościowym członkiem pierwszego składu (przez 60 minut rzecz jasna). No, ale co jeden z "Trio" ponarzekał na Twitterze na sędziów to jego. Problem w tym, że żaden z nich raczej się tym nie przejął, bo przecież w Internecie to ludzie wypisują różne głupoty... Obecne zachowanie właścicieli, trenera i prezesa świadczy zaś o tym, że nadal nie zdają (lub nie chcą zdać sobie) sprawy z powagi sytuacji. Przynajmniej poza słowami nie mamy na to żadnego dowodu, a słowa już były. Choć, z drugiej strony, wypowiedzi wiceprezesa, prezesa i trenera można traktować jako kontynuację "błogosławionej niewiedzy". Symptomatyczne jest też przerwanie "Wiślackiej opowieści" do dnia 13 czerwca. Cóż, jak to w serialu - przerwa między sezonami. Niecierpliwym widzom pozostaje więc czekać na pojawiające się w mediach "spoilery".

Pozostajemy w tym wszystkim i my - kibice. Jeden z niewielu, a na pewno najpoważniejszy przedstawicieli Realnego. My jesteśmy prawdziwi. Na meczu z Wartą wybrzmiało to - głównie ustami Ultras - z całą mocą wcześniejszego wsparcia jakiego udzieliliśmy tej drużynie. Z jednej strony nie pochwalam łamania prawa, a z drugiej rozumiem i usprawiedliwiam. Realne wrzasnęło. Zaśmierdziło. Pokazało. Wjechało z buta wyłamując zamek do sypialni. Wisła ma to szczęście, że nadal prawdziwy - i potężny - jest jej fundament. Tym fundamentem są fani z różnych względów zafascynowani kopaniem piłki przez 22 kolesi. Pogratulujmy sobie, ale pamiętajmy też co z tego wynika. Otóż, fantom to czarna dziura, a my stykamy się z nią. Jest obok nas w piłkarzach, trenerach, wizjach z Twittera. Możemy ją odegnać, transplantować Real do ciała Wisły. Ale możemy też strasznie dużo stracić. Stracić część siebie.

Dzięki i do zobaczenia na stadionie. Onomatopejus

Tekst nadesłany przez Czytelnika serwisu.


Źródło: wislaportal.pl




Maciej Bałaziński w Radio Kraków: - Wszyscy są jeszcze w szoku

Wtorek, 17 maja 2022 r.


- Cały czas analizujemy tę sytuację, a jeśli chodzi o nasze grzechy, to z całą pewnością ta drużyna, która przystąpiła do rozgrywek okazała się być niewłaściwie zbalansowana. Nastąpiła później kumulacja pewnych niekorzystnych zdarzeń, a później doszedł rzeczywiście stres, że możemy się z Ekstraklasą pożegnać i te wszystkie czynniki zebrane razem spowodowały spadek - powiedział dziś w rozmowie z Marcinem Ryszką na antenie Radia Kraków wiceprezes krakowskiej Wisły - Maciej Bałaziński.

- Na pewno na tym polu sportowym praca nie została dobrze wykonana. Przed sezonem wydawało nam się, kiedy robiliśmy pewne zmiany, że będzie to "strzał w dziesiątkę" i że będziemy grać lepiej, ładniej, efektywniej oraz z wykorzystaniem dużej liczby młodych zawodników, ale niestety pomimo pewnych wzmocnień w zimie, a także pomimo zmiany systemu i obrazu gry, nie udało się zdobyć wystarczającej liczby punktów, żeby się w Ekstraklasie utrzymać - dodał Bałaziński.

Wiceprezes Wisły został zapytany o zdiagnozowany przez wielu problem w drużynie, w której było za dużo nieznających polskich realiów ligowych obcokrajowców, a za mało "wojowników".



- Efekt pokazuje, że tak właśnie było. Trudno jest temu zaprzeczyć, bo "po owocach ich poznacie". Widać gdzie się ta drużyna znalazła i widać ile punktów zdobyła. Poza tym "serduchem", które u jednych było na poziomie optymalnie wysokim, a u innych na poziomie trochę niższym, to ja całkiem nie odbierałbym drużynie tego serca, czy woli walki. Czasami brakło może bardziej pragmatyzmu, niż tego serca. Czasami jak się chce, a robi się to w sposób nieuporządkowany i przynosi to gorszy efekt, niż gdy robi się to w sposób spokojniejszy, bardziej wyrachowany i gdy mierzysz się z pewnymi tematami z większym doświadczeniem. Natomiast odpowiedź na to, czy drużyna była dobrze zbalansowana jest taka, że nie była. Co widać po efekcie, jaki osiągnęliśmy. Wydawało się, że ten nowy sztab z trenerem Brzęczkiem na czele sprosta temu zadaniu, bo postęp w grze i inny jej obraz był widoczny, ale nawet ten mecz z Radomiakiem pokazał, że mimo że prowadziliśmy na wyjeździe 2-0 i wydawało się, że mecz może nie że przebiegał pod naszą kontrolą, ale jest spokojniej, to potrafiliśmy takie zwycięstwo wypuścić z ręki i przegrać w sposób druzgocący 2-4. Tracąc trzy bramki poprzez klasycznego hat-tricka zawodnika, który jest ograny i ostrzelany, ale też nie jest to Robert Lewandowski. Po prostu solidność, precyzja, spokój i profesjonalne podejście do wykonywanego zawodu - mówił wiceprezes Wisły.



Bałaziński został zapytany o wywołanego tutaj Jerzego Brzęczka, w kontekście jego pozostania na stanowisku trenera na kolejny sezon, już pierwszoligowy.

- Na pewno jest wola z naszej strony, aby Jerzy Brzęczek prowadził dalej ten zespół. Wstępnie deklaracje ze strony trenera Brzęczka były pozytywne, natomiast musimy wziąć pod uwagę, że ten sezon trwa. Mamy jeszcze ten ostatni mecz, od którego nie zależy już utrzymanie, ale trzeba go rozegrać i pokazać się kibicom z możliwie dobrej strony. Trwają przemyślenia dotyczące tego co będzie dalej. Bardzo liczę na to, że Jerzy Brzęczek poprowadzi Wisłę Kraków w przyszłym sezonie i rzeczywiście obejmie dowodzenie nad tym okrętem, który w przyszłym roku będzie płynął przez I ligę - przyznał Bałaziński.



Wiceprezes został także zapytany o zawodników z obecnej kadry Wisły i o to ilu z nich wyraziło chęć pozostania w klubie po spadku.

- To jest złożony temat, który jest przedmiotem naszych rozmów. Dostajemy teraz mnóstwo pytań od naszych partnerów biznesowych oraz od naszych partnerów innego rodzaju o to co będzie i jak się to teraz ułoży, ale proszę wziąć pod uwagę, że minęło dopiero kilka dni. Nie mamy gotowych wszystkich odpowiedzi, bo trudno je mieć. Jesteśmy w trakcie intensywnych spotkań oraz rozmów. O wszystkich decyzjach i efektach tej pracy będziemy informować na bieżąco. To nie jest dobry moment, aby przesądzać co się stanie z tym, czy z tamtym, czy co się stanie z owamtym... bo wszystko musi być po kolei. Najpierw musimy mieć pewność co do tego kto będzie trenerem, potem mieć pewność który z piłkarzy chce być z nami oraz którego możemy zatrzymać, bo zdajemy sobie sprawę, że okoliczności finansowe w I lidze są inne, niż w Ekstraklasie - przyznał.



Gdy już padła kwestia finansowa Bałaziński został zapytany o to, czy realny jest budżet Wisły na poziomie około 11 mln złotych, jaki na kwietniowym spotkaniu z dziennikarzami przepowiadał prezes Dawid Błaszczykowski. Przypomnijmy, że obecny szacowany jest na około 30 mln złotych.

- Przypuszczam, że nasze przychody mogą być nawet trochę większe niż 11 mln, szczególnie że to jest tak, że część kosztów zostanie podciągnięta za tamten sezon, a także cześć przychodów zostanie tak podciągnięta ze względu na kwestie rozrachunkowo-bilansowe, ale patrząc po czystych przychodach, to nie umiemy tego powiedzieć teraz dokładnie. Bardzo wiele zależy od postawy kibiców w tej I lidze, a także od postawy naszych partnerów biznesowych. A także od postawy osób, które mają sky-boxy, od tego kto będzie chciał tę współpracę kontynuować. Na razie mamy dość pozytywny odzew, ale wszyscy są jeszcze w szoku i przez najbliższe tygodnie okaże się na kogo możemy liczyć. Przypuszczam, że ten wynik, o którym pan mówił osiągniemy, a będziemy się starać osiągnąć ten wynik lepszy, jeśli chodzi o przychody, ale pamiętajmy, że Wisła Kraków ma rozbudowaną część kosztową i będziemy się starać jak najbardziej efektywnie tymi pieniędzmi gospodarzyć - mówię to w kontekście np. Akademii. Cięcia dotkną różnych działów i różnych aspektów naszego życia, natomiast nie da się pewnych rzeczy robić z dnia na dzień, a pewnych z dnia na dzień nie należy robić. Dopiero najbliższe tygodnie pokażą jak ten plan finansowy będzie ostatecznie wyglądał - przyznał Bałaziński.



Kolejne z pytań dotyczyło kadry Wisły i tego jak duże czekać nas mogą ruchy transferowe z klubu oraz do klubu.

- Na pewno ruch kadrowy będzie i odwołam się do tego, że bez trenera nie będziemy podejmować takich decyzji. Na pewno będziemy to w swoich głowach planować, a wspomniany ruch będzie, bo choćby zawodnicy, którzy są u nas na krótki okres, to musimy brać pod uwagę, że mogą nie chcieć kontynuować przygody z "Białą Gwiazdą". Mówimy tutaj np. o Manu, ale nie chcę się odnosić do konkretnych nazwisk. A co do ruchów kadrowych, to po pierwsze one muszą być, a po drugie - bo pewne rzeczy są niezależne od nas, a także, bo koszty będą zbyt wysokie, abyśmy mogli je w I lidze ponosić. Po trzecie zaś, bo wymogi piłkarstwa pierwszoligowego są trochę inne, niż wymogi piłki w Ekstraklasie. Gra się tam trochę inaczej i też musimy tutaj zareagować i się przygotować - deklaruje wiceprezes.



Działacz Wisły został jednak personalnie zapytany o Luisa Fernándeza, który swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem wykluczył się z gry na decydujące spotkania sezonu i klubowi nie pomógł, stąd stwierdzenie, że może pomoże on więc "Białej Gwieździe" w I lidze.

- Nie będę się odnosił do konkretnych nazwisk, nie chciałbym absolutnie tutaj wywierać na kimkolwiek presji, ani też na sobie. Na pewno będziemy rozmawiać ze wszystkimi zawodnikami po kolei, nie zakłócając ich trybu treningowego. No i wtedy też będziemy wiedzieć więcej - zamknął jednak ten temat Bałaziński, a pytany o to, że Wisła dokonywała w ostatnich latach wiele nieudanych transferów i w naszej obecnej sytuacji ich ryzyko powinno być dodatkowo ograniczane, odparł: - Ryzyko w transferach zawsze jest. Mamy tę zaletę i przewagę, że jeśli trenerem Wisły nadal będzie Jerzy Brzęczek, to z całą pewnością nas wesprze. Ma doświadczenie i ekstraklasowe, i pierwszoligowe, a mamy dział skautingu, który rozbudowaliśmy ostatnio przyjmując do niego Pawła Brożka, który będzie pomagał, a od dłuższego czasu obserwuje I ligę, więc ma niezłe rozeznanie. Ale nie zaczniemy przeprowadzać tych transferów pojutrze, bo będzie to proces, który będzie pewnie trwał przez maj i czerwiec, więc jeszcze trochę przed nami. Mamy jakieś wstępne przymiarki, bo trzeba być choć trochę przygotowanym, więc licząc na to, że utrzymamy się w Ekstraklasie jakieś wstępne analizy już robiliśmy, natomiast teraz nie jestem w stanie powiedzieć kto to będzie, ani ile osób będzie, ani dokładnie jaki będą miały profil, bo zdajemy sobie sprawę i podchodzimy z pokorą do różnic w sposobie gry pomiędzy Ekstraklasą i pierwszą ligą - dodał.

Oczywiście nie mogło także zabraknąć pytania o kibiców, którzy są siłą rzeczy mocno sfrustrowani degradacją, a wielu domaga się istotnych zmiany w strukturach klubowych.

- Nie wiem co pan ma na myśli mówiąc o istotnych zmianach w Wiśle Kraków. Pytania o jakieś zasadnicze, czy strukturalne zmiany, to są pytania do właścicieli i zarządu. Jesteśmy od tego, aby zorganizować teraz możliwie efektywnie oraz szybko pracę, żeby Wisła w tej I lidze bez zakłóceń mogła wystartować i możliwie efektywnie konkurować i na tym się skupiamy. Klub piłkarski tej rangi jak Wisła Kraków to jest przeszło 100 różnych obowiązujących umów. I nie mówię tutaj o umowach z nauczycielami, czy trenerami z Akademii, ale mówię o naszych partnerach, o kontraktach. Każda z nich wymaga indywidualnego podejścia, wymaga oszacowania, wymaga porozmawiania z partnerem. bo nawet jeśli umowa jest sztywna, to wiemy, że okoliczności się zmieniają, więc wypadałoby porozmawiać jak druga strona dalej widzi realizację świadczeń, a także jak my to widzimy. Jest to naprawdę niewiarygodny nawał pracy, którą aktualnie wraz z naszymi pracownikami wykonujemy - przyznał Bałaziński.

Kolejne pytanie dotyczyło stadionu i tego czy istnieje ryzyko, że Wisła w I lidze nie będzie mogła korzystać z obiektu przy Reymonta.

- Nie zakładam tego, choć wiem, że relacje w tak dużym mieście jak Kraków są czasami trudniejsze, niż w małej miejscowości, gdzie są bardziej bezpośrednie relacje z decydentami, natomiast nie mamy póki co złych doświadczeń i liczymy na to, że ten dialog z miastem będzie prowadzony. No i nie zakładam takiego scenariusza, że Wisły może nie być na Reymonta. Liczę na to, że obydwie strony będą tutaj działały w dobrej wierze po to, aby Wisła dalej tutaj była i żeby kibice mogli - choć już nie w Ekstraklasie - kibicować Wiśle Kraków - powiedział.

Na zakończenie Bałaziński został zapytany o to jaki będzie cel zespołu "Białej Gwiazdy" na jej pierwszy sezon w I lidze.

- Tak jak w Ekstraklasie gra się o mistrzostwo Polski, tak w I lidze gra się o awans do Ekstraklasy, natomiast musimy podejść do tego z bardzo dużą pokorą, bo będziemy mierzyć się z klubami, które mają kilku, albo nawet kilkunastoletnie doświadczenie w grze w I lidze. I nawet jeśli mają mniejsze możliwości, to są bogatsze o te doświadczenia. Dlatego musimy się starać bez arogancji i bez pychy, ale też z pewnością siebie wejść i grać - zakończył Bałaziński.


Źródło: wislaportal.pl

Konferencja Prasowa dotycząca aktualnej sytuacji klubu

Poniedziałek 13 czerwca 2022 roku był dniem, w którym drużyna Białej Gwiazdy rozpoczęła przygotowania do sezonu 2022/2023. Zarząd oraz Właściciele Klubu z kolei wzięli udział w konferencji prasowej, podczas której poruszone zostały najważniejsze tematy dotyczące aktualnej sytuacji Wisły Kraków.


13.06.2022r.

Redakcja

W konferencji prasowej wzięli udział Prezes TS Wisła Kraków SA - Dawid Błaszczykowski, Wiceprezes TS Wisła Kraków SA - Maciej Bałaziński, a także Właściciele Klubu w składzie: Tomasz Jażdżyński, Jakub Błaszczykowski oraz Jarosław Królewski.

Jako pierwszy głos zabrał Prezes Dawid Błaszczykowski, który pokrótce podsumował miniony sezon zakończony spadkiem Białej Gwiazdy z PKO Bank Polski Ekstraklasy. „Jest to bardzo trudny czas dla Wisły Kraków, dla zarządu, dla właścicieli, a przede wszystkim dla kibiców. Wiemy, że zawiedliśmy w najważniejszym obszarze, czyli w obszarze sportu. Jesteśmy w kryzysie, który różni się od tego z 2019 roku i teraz musimy nauczyć się funkcjonować w innych realiach. Z poprzednim sezonem wiązaliśmy spore nadzieje. Postawiliśmy na trenera, który przepracował cały okres przygotowawczy i poczyniliśmy transfery, które wydawać by się mogło powinny dać jakość. Początek sezonu i mecz z Zagłębiem wlał nieco optymizmu, ale niestety każdy kolejny był zupełnie inny. W rundzie jesiennej mieliśmy serię spotkań, w których z trudem punktowaliśmy, a najważniejsze jest jednak to, że nie było widać progresu zarówno pod kątem drużynowym, jak i indywidualnym. Strzelaliśmy mało bramek, nie kreowaliśmy sytuacji, a to wpłynęło na fakt, że zdobyliśmy mało punktów. Wygrana z Termaliką w grudniu nieco zamazała obraz, a my mocno wierzyliśmy w to, że ten projekt się powiedzie, a Wisła wejdzie na zwycięską ścieżką. Rundę wiosenną rozpoczęliśmy od porażki z Rakowem, po której graliśmy ze Stalą Mielec. Ten mecz wyglądał po prostu fatalnie i to pod każdym względem, dlatego podjęliśmy decyzję o zmianie szkoleniowca. Uważam, że gdybyśmy podjęli tę decyzję po zakończeniu rundy jesiennej, to bardzo możliwe, że byłoby łatwiej utrzymać się w lidze, a trener Brzęczek miałby czas przygotować zespół w przerwie zimowej. Trzeba jednak powiedzieć jasno, bo w 13 rozegranych meczach zdobył tylko 10 punktów, więc krytyka jest jak najbardziej uzasadniona - nie sprostał zatem zadaniu, które zostało przed nim postawione. Drużyna zaczęła jednak prezentować się lepiej na boisku, ale to niestety nie przyniosło nam oczekiwanych rezultatów w postaci punktów i utrzymania w lidze. Podsumowując ten katastrofalny sezon wyciągnęliśmy wnioski, które chcemy przełożyć na kolejne miesiące. Jednym z nich jest to, że została zachwiana równowaga pomiędzy Polakami a obcokrajowcami, co przełożyło się na charakter tego zespołu. Nie było liderów zarówno na boisku, jak i w szatni. Zawodnicy, którzy do nas przyszli nie pokazali swoich umiejętności, przez co zabrakło nam jakości w meczach” - rozpoczął sternik 13-krotnego mistrza Polski, dodając, że po zakończeniu sezonu na ręce Rady Nadzorczej złożył dymisję, która ostatecznie nie została przyjęta. „Po zakończeniu rozgrywek wspólnie z Wiceprezesem poprosiliśmy Radę Nadzorczą o spotkanie, na którym postanowiliśmy złożyć dymisję”.

Niedługo później swoje wystąpienie wygłosił Przewodniczący Rady Nadzorczej i jeden ze współwłaścicieli Wisły Kraków - Tomasz Jażdżyński - odnosząc się również do słów Prezesa Błaszczykowskiego: „Po zakończeniu sezonu Zarząd Spółki przekazał nam informację o swojej dymisji, czując odpowiedzialność za to, co się stało. Poprosiliśmy o rozwagę, bo w naszej opinii takie posunięcie całkowicie zdezorganizowałoby działalność, a jesteśmy w bardzo ważnym momencie i w trakcie konsultacji wewnętrznych, jak i z szeroko pojętym otoczeniem Wisły Kraków. Chciałbym podkreślić, że nie tylko zarząd jest odpowiedzialny za spadek, bo każdy z nas miał wpływ na podejmowane decyzje, a drastyczne zmiany na czołowych stanowiskach w klubie byłoby najgorszym, co mogłoby się zdarzyć. Od meczu z Radomiakiem Prezesi pracują na zwiększonych obrotach, by zbudować nową drużynę, która przystąpi do zbliżającego się sezonu. Jesteśmy też umówieni, że po zakończeniu okna transferowego porozmawiamy na temat, jak będą wyglądały struktury zarządzania w Wiśle Kraków” - powiedział Jażdżyński. Swoje stanowisko wyraził również kolejny ze współwłaścicieli Wisły Kraków - Jarosław Królewski. „Chciałbym powiedzieć, że obecny skład właścicieli Wisły Kraków nie zostanie zmieniony. Czujemy odpowiedzialność za to, co dobre, ale również za to, co złe. Naszym obowiązkiem jest naprawić popełnione błędy, dlatego patrzymy w przyszłość, bo od tego zależą kolejne miesiące” - stwierdził.

Wisła Kraków znajduje się na etapie przebudowy drużyny, a kluczową osobą będzie Jerzy Brzęczek. To właśnie trener 13-krotnego mistrza Polski będzie osobą odpowiedzialną za selekcję i dobór zawodników do zespołu. „Przede wszystkim chcę powiedzieć, że jesteśmy na etapie wprowadzania zmian, a jedną z nich możemy uwypuklić. Jerzy Brzęczek będzie łączył funkcję trenera z managerem i zostanie włączony w proces negocjacji pomiędzy zawodnikiem a klubem i to właśnie on będzie decydował o tym, który zawodnik trafi do klubu. Szukamy piłkarzy, którzy znają ligę, znają polską piłkę oraz zdają sobie sprawę z tego, jakim klubem jest Wisła Kraków” - rzekł Dawid Błaszczykowski. Wiceprezes Maciej Bałaziński odniósł się z kolei do kwestii charakteru drużyny, której nadrzędnym celem będzie zwycięstwo w każdym kolejnym meczu. „Piłka nożna jest nauczycielem pokory. Chcemy zwyciężać każdy kolejny mecz, aby drużyna nabyła umiejętność wygrywania meczów niezależenie od okoliczności. Rywalizacja w pierwszej lidze polega na walce o awans do Ekstraklasy, gdzie jest miejsce Wisły Kraków. My z kolei zrobimy tyle, ile można, by klub ponownie znalazł się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Nie będziemy jednak składać jednoznacznych deklaracji, ale skupiać się na najbliższych krokach” - mówił Bałaziński.

Zebrani dziennikarze chcieli poznać również szczegóły rozmów ze Sponsorami i związanym z tym budżetem, którym w sezonie 2022/2023 będzie dysponowała Wisła Kraków. „Spędziliśmy bardzo dużo czasu na rozmowach ze sponsorami. Nie mogę zdradzać warunków umowy, ale przedstawiliśmy sytuację, w której się znaleźliśmy i myślę, że te rozmowy są owocne i przebiegają zgodnie z oczekiwaniami. Ja sam dostrzegam na horyzoncie pozytywny scenariusz” - kontynuował Prezes Wisły Kraków.

Prezes Dawid Błaszczykowski opowiedział z kolei o rozmowach z miastem na temat wynajmu Stadiony Miejskiego im. Henryka Reymana na mecze w ramach Fortuna 1. Ligi. „Odbyliśmy spotkanie z Panem Prezydentem Jackiem Majchrowskim i z Panem Dyrektorem Krzysztofem Kowalem i zaproponowaliśmy kilka rozwiązań dotyczących wyłączenia z użytkowania poszczególnych trybun. Myślę, że na następnym spotkaniu będziemy procedować kolejne rozwiązania, które będą możliwe do realizacji ze strony ZIS-u” - ocenił.

Współwłaściciel i pomocnik Białej Gwiazdy - Jakub Błaszczykowski - wskazał na boisko, gdzie nie mógł pomóc drużynie jako zawodnik. „Dla mnie bardzo istotnym był fakt, że nie pomogłem drużynie na boisku. Zerwałem więzadła i przez 8 miesięcy byłem poza drużyną. Czuję się współodpowiedzialny za to, co się wydarzyło, za to, że na ten moment Wisły nie ma w Ekstraklasie. Postanowiłem wyjść na środek boiska i powiedzieć kilka słów, bo nigdy nie uciekam od odpowiedzialności. Nie każdy posiada konta w mediach społecznościowych, a chciałem podejść bezpośrednio do kibiców, co w tamtym momencie uważałem za słuszne” - powiedział kapitan Wisły Kraków, dodając: „Przyszedłem tutaj z jednym zamiarem, a było nim to, by ten klub przetrwał. Jesteśmy w pierwszej lidze, ale chcemy zrobić wszystko, by wrócić do Ekstraklasy. Przypominam sobie sytuację z 2019 roku, kiedy było naprawdę trudno. Wówczas bardzo trudno było znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia, żeby można było uwierzyć w to, że Wisła przetrwa. To jednak jest już historia, ale moje podejście się nie zmieniło. Jeżeli będę w stanie, to chcę pomagać tej drużynie na boisku i w szatni, która nie funkcjonowała za dobrze”.

Na poniedziałkowej konferencji prasowej poruszona została również kwestia zakończenia współpracy z Dyrektorem Tomaszem Pasiecznym, do której odniósł się Prezes Bałaziński. „Kiedy rozstaliśmy się z Dyrektorem Pasiecznym, zawarliśmy stosowne porozumienie, którego elementem będzie ograniczenie do minimum komentarzy na temat jego pracy. Działa to w dwie strony, bo jak wiadomo zakończenie współpracy na takim etapie niesie ze sobą spory ładunek emocjonalny. Po prostu uznaliśmy, że nasza współpraca nie przynosi takich efektów, jakich oczekiwaliśmy, dlatego postanowiliśmy ją zakończyć” - podsumował Wiceprezes Białej Gwiazdy.


Źródło: wisla.krakow.pl


Marsjańska konferencja Wisły Kraków

Poniedziałek, 13 czerwca 2022 r.


Jeśli przez ostatni miesiąc kibice "Białej Gwiazdy" czekali z utęsknieniem na jakieś konkrety ze strony klubu po degradacji z Ekstraklasy, to na zapowiedzianej już dawno temu przedsezonowej konferencji prasowej żadnych się niestety nie dowiedzieli. Szczerze mówiąc konferencja ta równie dobrze mogłaby się nie odbyć, a wszelkie przekazane nowości mogły zostać podane do wiadomości w dowolnym wywiadzie prasowym jednego z prezesów.

Bo też co dowiedzieliśmy się z rzeczy, które dotychczas szerszemu gronu kibiców były niewiadomą? Na przykład bowiem to, że po degradacji na ręce Zarządu dymisje złożyli prezesi Dawid Błaszczykowski i jego zastępca Maciej Bałaziński, ale te nie zostały na razie przyjęte. Powodem miało być nie wprowadzanie dodatkowego chaosu po degradacji klubu. Oficjalnie - co najmniej do końca okna transferowego obydwaj panowie w Wiśle więc zostają.

Konkretem dla kibiców jest stwierdzenie, że za 25% dotychczasowej pensji pracować będzie trener Jerzy Brzęczek, który zyskać ma bardziej menadżerskie kompetencje.



Zadeklarowano również, że Wisła chce zatrzymać w zespole na kolejny sezon Josepha Colleya, a także że chce przedłużyć umowę Luisa Fernándeza - jako wyróżniających się w poprzednim sezonie obcokrajowców, jednak o tym czy tak się rzeczywiście stanie przekonamy się dopiero wkrótce.



Nie wiemy natomiast nic odnośnie sponsorów, bo z nimi wiążące rozmowy wciąż mają trwać, a nasi włodarze zasłaniali się tajemnicami handlowymi. Nie ma też jak na razie żadnych konkretów odnośnie umowy z miastem o dalszym wynajmie stadionu. Oczywiście Wisła nie zostanie "bezdomna", ale i tutaj na konkrety przyjdzie nam poczekać.

Jeśli kibice żądali głów, a tak się przecież działo, to chyba nikt nie spodziewał się, że takowe zostaną pod topór podstawione. I choć prezes Dawid Błaszczykowski postarał się na wstępie tłumaczyć wszystkim błędy poprzedniego sezonu, to całość wyglądała jedynie jak opowieść, którą każdy z nas zna. Konkretów odnośnie popełnionych błędów? Winnych takiego stanu rzeczy? Personalnie nie ma, choć padły słowa o tym, że wszyscy "zawiedli". A także, że "decyzje były spóźnione".



Było też oczywiście sporo o tym, że każdy musi przyzwyczaić się do nowych realiów, stąd też ze swoistym apelem wyszedł nie kto inny, a Jarosław Królewski mówiący o... "perspektywie marsjańskiej". I choć później ten swój skrót myślowy tłumaczył m.in. tym, że włodarze klubu zamierzają bardziej wsłuchać się w głos kibiców, to chyba właśnie ten fragment mógł najmocniej utkwić w głowach fanów. Niestety problem w tym, że wywołał więcej śmieszności, niż powagi.

Planu na te bowiem nowe - i to bez względu na jak bardzo dla nas kosmiczne realia - tak naprawdę nie poznaliśmy. I obawiać się można, że Wisła na dziś na nie bynajmniej nie wygląda gotowa...



Czy jednak po tym prawie dwugodzinnym spotkaniu z wiślackimi włodarzami spodziewaliśmy się czegoś więcej? Szczerze mówiąc - nie. Dzięki czemu nie jesteśmy tą konferencją w żadnej mierze zawiedzeni. Każdy jednak kto spodziewał się, że miesiąc po spadku dowiemy się czegoś naprawdę nowego, a klub przedstawi nam wizję, która pozwoli się Wiśle po degradacji "pozbierać" - ten na pewno jest wyłącznie rozczarowany.


Źródło: wislaportal.pl

Milczenie jest złotem

Czwartek, 16 czerwca 2022 r.


Istnieje znane bez wątpienia wszystkim Wam przysłowie - "mowa jest srebrem, a milczenie złotem". Wydarzenia bieżącego tygodnia sprawiają, że hasło to powinno zawisnąć na jak najbardziej widocznym miejscu w najważniejszych wiślackich gabinetach.

Najpierw mieliśmy bowiem dawno zapowiedzianą, a jak się okazało zupełnie zbędną konferencję prasową, bo na niej nie dość, że kibice Wisły nie otrzymali poza ogólnikami żadnych konkretów, to wielu tych najbardziej po degradacji z ligi wkurzonych fanów odebrało ją w kilku przekazach jako butę i arogancję wiślackich włodarzy! A do tego niezmienny brak wyciągania wniosków z szeregu błędów.

Oczywiście - kibice Wisły mają niezmiennie i wciaż powody do tego, aby być wdzięcznymi za akcję ratunkową po wydarzeniach z końcówki 2018 roku. I nigdy o niej nie zapomną. Dziś mamy jednak rok 2022 i "Biała Gwiazda" po raz czwarty w swojej historii została zdegradowana z Ekstraklasy! Niestety - czy się to komuś podoba, czy nie - odpowiedzialność za to w największym wymiarze spada na sterników klubu!



A Ci po wspomnianej konferencji najpierw uraczyli kibiców ankietą dotyczącą cennika karnetów, w której jedno z pytań (zdjęcie obok) ułożone było w taki sposób, że musiało wywołać burzę! Bo siłą rzeczy pokazywało po prostu brak szacunku dla najważniejszych ludzi naszego klubu, jakim są kibice! Kilka wysłanych odpowiedzi na wspomnianą ankietę od osób, które ją wypełnili, niestety otrzymaliśmy. Jeśli było takich więcej, to nie dziwi nas fakt, że zapewne pomysłodawca szybko się z ankiety wycofał, ale już próba odwrócenia całości w żart i wypuszczenie w środowy wieczór filmu w klubowych mediach społecznościowych z "marsjańską Iwoną" sporej grupie kibiców znów i zdecydowanie nie przypadł do gustu! Tym, którzy mogą mieć specyficzne poczucie humoru taka "anegdota" (wpis z twitterowego konta klubu znajdziecie poniżej) może i nie przeszkadza, ale Wisła to jednak naprawdę ogromna społeczność. I w niej znalazło się sporo osób, które odebrało to jako kolejny od klubu policzek!



Wszyscy tutaj obecni jesteśmy kibicami Wisły. Tak są nimi włodarze naszego klubu, jak i cała ogromna wiślacka społeczność. Niestety bieżące akcje sprawiają, że tak jak wielu fanów jest niezmiennie ogromnie złych na aktualny los ich klubu, tak to co dzieje się ostatnio wokół niego naprawdę mu nie pomaga.

Gdy zimą 2018/2019 Wisła stanęła na skraju upadku pomagali jej niemal wszyscy. Nawet ci, którzy nie życzyli jej dobrze. Losem "Białej Gwiazdy" interesował się każdy, a mnóstwo osób trzymało kciuki, aby klubowi udało się podnieść. Po ostatnich latach Wisła coraz częściej zaczyna budzić wśród wielu osób reakcje zgoła odmienne. Coraz częściej takie właśnie działania jak opisane wyżej narażają klub wyłącznie na śmieszność. Wiele osób od Wisły się odwróciło i jeśli ta tendencja będzie postępować - można się obawiać, że zaczną się od niej też odwracać... kibice. Nie każdy jest bowiem "fanatykiem", który ślepo i w dym pójdzie za tym klubem. Są też tacy fani, którzy poza piłką nożną, poza "Białą Gwiazdą", interesują się i "żyją" wieloma innymi sprawami. Warto więc zastanowić się co zrobić, aby zachęcić ich do tego, by mimo degradacji z Ekstraklasy - chcieli nadal, albo i jeszcze w większym zakresie wciąż "żyć" tym klubem! "Akcjami z Iwonami" na pewno ich do tego nie zachęcicie!

... czasami naprawdę to milczenie jest złotem...

PS. Aktualnie konto twitterowe » Jarosława Królewskiego zostało zawieszone...

Źródło: wislaportal.pl