Andrzej Sykta

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 119: Linia 119:
==Wspomnienia==
==Wspomnienia==
Wspomnienia [[Kazimierz Kościelny|Kazimierza Kościelnego]]:
Wspomnienia [[Kazimierz Kościelny|Kazimierza Kościelnego]]:
-
''Andrzej Sykta przyszedł do nas z Nadwiślanu i ten chłopak zrobił błyskawiczną karierę. Pamiętam to był początek… No to była wiosna w 59 roku, wtedy ja byłem w najwyższej formie w ogóle, i pamiętam że graliśmy w takiego dziada jak to się mówi: jak jest szesnastka, to do linii bocznej, czterech na dwóch. No i w pewnym momencie ja patrzę, że on mnie wyprzedza, tam ja byłem w środku czy coś. Myślę sobie, co to za chłopaczek taki sprytny. No i okazało się, że z początku zaczął grać na prawym łączniku w rezerwie i właśnie to co wspomniałem – Wójcik Rysiek grał na prawym skrzydle. Kierownictwo liczyło, że to będzie kiedyś bardzo dobra para w niedługim czasie nawet. Że to będzie wzmocnienie ataku na pewno jakieś. No i potem jakoś tak się stało, że Wójcik został przekwalifikowany na obrońcę (z początku nie wiem, chyba na bocznego, a potem na środkowego, tam razem z Kawulą), a właśnie Sykta wylądował na prawym łączniku, a Machowski był wtedy prawoskrzydłowym. No i okazało się, że ten chłopak naprawdę przebojowość i spryt, nawet do tych bramek. Strzelał bramki. W każdym meczu się wyróżniał prawie, no i pod koniec – to było chyba w listopadzie – wylądował w Reprezentacji na meczu z Finlandią, na 5:1 strzelił bramkę. No jeszcze potem, z tego co pamiętam, to jeszcze zagrał jeden mecz, zremisowany chyba z jakąś arabską drużyną.<br>
+
 
-
''Był niebezpiecznym zawodnikiem. Pamiętam graliśmy – w 60 roku to było chyba – w Warszawie z Legią. Wygraliśmy wtedy 3:1, on strzelił dwie bramki, ja jedną wtedy. No i wyróżnili go właśnie, że był najgroźniejszym napastnikiem w tym meczu. Także on miał takie przebłyski, czasem może coś zagrał niedokładnie, czy coś, no ale był bardzo niebezpieczny, bo on był taki zwrotny. To nawet zwrócił uwagę ten trener Finek, jak na obozie w Jeleniej Górze robił taki slalom między drzewami: mniejsza pętla, większa pętla. I on zwrócił uwagę, że on mija tak jak w narciarskim… Nie tak powiedzmy, że jak ktoś jest niezwrotny, to po prostej linii. A on potrafił takie zakosy piękne robić. I to właśnie mu, przy jego szybkości, zdawało egzamin, bo potrafił minąć faceta w biegu takim dość szybkim. Z tym że nie mógł sobie poradzić tylko z tym Antczokiem. Bo Antczok był lewym obrońcą, wtedy reprezentantem Polski i to był mądry obrońca, i on nie szedł, jak to się mówi, na Andrzeja Syktę żeby mu dać wykorzystać jego szybkość, tylko on go szachował wie pan. Tak, że na dwa, trzy metry on wierząc w swoje przyspieszenie wypuszczał sobie piłkę, a ten Antczok go zastawiał, także nie mógł sobie za bardzo poradzić z nim. No ale normalnie biorąc, to tam obrońcom sprawiał sporo kłopotów.
+
'''''HW: - A jakim zawodnikiem był Andrzej Sykta?
 +
 
 +
KK: - Andrzej Sykta przyszedł do nas z Nadwiślanu i ten chłopak zrobił błyskawiczną karierę. Wiosną w 59 roku, kiedy byłem w najwyższej formie, graliśmy "w dziada": jak jest szesnastka, to do linii bocznej, czterech na dwóch. W pewnym momencie patrzę, że on mnie wyprzedza, jak byłem w środku. Myślę sobie, co to za chłopaczek taki sprytny. Okazało się, że z początku zaczął grać na prawym łączniku w rezerwie. Wójcik Rysiek grał na prawym skrzydle i kierownictwo liczyło, że to będzie bardzo dobra para w niedługim czasie. Że to będzie wzmocnienie ataku na pewno. Potem jakoś tak się stało, że Wójcik został przekwalifikowany na obrońcę (z początku chyba na bocznego, a potem na środkowego, razem z Kawulą), a właśnie Sykta wylądował na prawym łączniku, a Machowski był wtedy prawoskrzydłowym. Okazało się, że ten chłopak ma naprawdę przebojowość i spryt, nawet do strzelania bramek. W każdym prawie meczu się wyróżniał i pod koniec – to było chyba w listopadzie – wylądował w Reprezentacji na meczu z Finlandią, na 5:1 strzelił bramkę. Jeszcze potem, z tego co pamiętam, to zagrał jeden mecz, zremisowany chyba z jakąś arabską drużyną.
 +
 
 +
Był niebezpiecznym zawodnikiem. W 1959 graliśmy w Warszawie z Legią. [[1959.10.25 Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:3|Wygraliśmy wtedy 3:1]], on strzelił dwie bramki, ja jedną. Wtedy go wyróżnili jako najgroźniejszego napastnika w tym meczu. Sykta miał takie przebłyski, czasem może coś zagrał niedokładnie, ale był bardzo niebezpieczny, bo on był zwrotny. Na to nawet zwrócił uwagę ten trener Finek, jak na obozie w Jeleniej Górze robił nam taki slalom między drzewami: mniejsza pętla, większa pętla. I on zwrócił uwagę, że Sykta mija te pnie jak w zjeździe narciarskim… Nie jak ktoś mało zwrotny, po prostej linii. On potrafił takie zakosy piękne robić. I to właśnie mu, przy jego szybkości, zdawało egzamin, bo potrafił minąć przeciwnika w dość szybkim biegu. Z tym że nie mógł sobie poradzić tylko z tym Antczokiem. Bo Antczok był lewym obrońcą, wtedy reprezentantem Polski i to był mądry obrońca. Nie pozwalał Sykcie wykorzystać swoją szybkość, tylko on go szachował. Sykta wypuszczał sobie piłkę na kilka metrów wierząc w swoje przyspieszenie, a ten Antczok go zastawiał, także nie mógł sobie za bardzo poradzić z nim. Ale normalnie biorąc, to tam obrońcom sprawiał sporo kłopotów.
 +
 
{{Seealso|Kazimierz Kościelny, wywiad 16.09.2009}}
{{Seealso|Kazimierz Kościelny, wywiad 16.09.2009}}
[[Kategoria:Zawodnicy (piłka nożna)|Sykta Andrzej]]
[[Kategoria:Zawodnicy (piłka nożna)|Sykta Andrzej]]
[[Kategoria: Reprezentanci Polski|Sykta Andrzej]]
[[Kategoria: Reprezentanci Polski|Sykta Andrzej]]

Wersja z dnia 10:56, 12 lip 2010

Andrzej Jan Sykta
Informacje o zawodniku
kraj Polska
urodzony 09.09.1940, Kraków
wzost/waga 168/68
pozycja napastnik, pomocnik
reprezentacja 2A
sukcesy PP 1967
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
1950-1959 Nadwiślan
1959-1968 Wisła Kraków 187 40
1968-1971 Motor Lublin
1972 Wisłoka
1972-1973 AC Cambrai
1973-1974 US Creteil
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Mecze w Reprezentacji Polski

Gol w debiucie w reprezentacji
Gol w debiucie w reprezentacji
Andrzej Sykta wystąpił w dwóch spotkaniach Reprezentacji Polski, już w debiucie zdobywając bramkę (co na pewien czas dało mu tytuł najmłodszego powojennego strzelca dla Polski, bo miał wtedy ledwo skończone 19 lat).
  • 1959-11-08 Polska-Finlandia 6:2, bramka w 53 minucie, el. IO 1960
  • 1962-10-11 Polska-Maroko 1:1 (do 45 minuty), mecz towarzyski

Pogrubiono występy Sykty jak Wiślaka.

Wspomnienia

Wspomnienia Kazimierza Kościelnego:

HW: - A jakim zawodnikiem był Andrzej Sykta?

KK: - Andrzej Sykta przyszedł do nas z Nadwiślanu i ten chłopak zrobił błyskawiczną karierę. Wiosną w 59 roku, kiedy byłem w najwyższej formie, graliśmy "w dziada": jak jest szesnastka, to do linii bocznej, czterech na dwóch. W pewnym momencie patrzę, że on mnie wyprzedza, jak byłem w środku. Myślę sobie, co to za chłopaczek taki sprytny. Okazało się, że z początku zaczął grać na prawym łączniku w rezerwie. Wójcik Rysiek grał na prawym skrzydle i kierownictwo liczyło, że to będzie bardzo dobra para w niedługim czasie. Że to będzie wzmocnienie ataku na pewno. Potem jakoś tak się stało, że Wójcik został przekwalifikowany na obrońcę (z początku chyba na bocznego, a potem na środkowego, razem z Kawulą), a właśnie Sykta wylądował na prawym łączniku, a Machowski był wtedy prawoskrzydłowym. Okazało się, że ten chłopak ma naprawdę przebojowość i spryt, nawet do strzelania bramek. W każdym prawie meczu się wyróżniał i pod koniec – to było chyba w listopadzie – wylądował w Reprezentacji na meczu z Finlandią, na 5:1 strzelił bramkę. Jeszcze potem, z tego co pamiętam, to zagrał jeden mecz, zremisowany chyba z jakąś arabską drużyną.

Był niebezpiecznym zawodnikiem. W 1959 graliśmy w Warszawie z Legią. Wygraliśmy wtedy 3:1, on strzelił dwie bramki, ja jedną. Wtedy go wyróżnili jako najgroźniejszego napastnika w tym meczu. Sykta miał takie przebłyski, czasem może coś zagrał niedokładnie, ale był bardzo niebezpieczny, bo on był zwrotny. Na to nawet zwrócił uwagę ten trener Finek, jak na obozie w Jeleniej Górze robił nam taki slalom między drzewami: mniejsza pętla, większa pętla. I on zwrócił uwagę, że Sykta mija te pnie jak w zjeździe narciarskim… Nie jak ktoś mało zwrotny, po prostej linii. On potrafił takie zakosy piękne robić. I to właśnie mu, przy jego szybkości, zdawało egzamin, bo potrafił minąć przeciwnika w dość szybkim biegu. Z tym że nie mógł sobie poradzić tylko z tym Antczokiem. Bo Antczok był lewym obrońcą, wtedy reprezentantem Polski i to był mądry obrońca. Nie pozwalał Sykcie wykorzystać swoją szybkość, tylko on go szachował. Sykta wypuszczał sobie piłkę na kilka metrów wierząc w swoje przyspieszenie, a ten Antczok go zastawiał, także nie mógł sobie za bardzo poradzić z nim. Ale normalnie biorąc, to tam obrońcom sprawiał sporo kłopotów.