Arkadiusz Głowacki

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 378: Linia 378:
Przegląd Sportowy / wislakrakow.com
Przegląd Sportowy / wislakrakow.com
(dorotja)
(dorotja)
 +
 +
==Wideo==
 +
 +
'''Wisla.TV: Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę'''<br>
 +
 +
{{#ev:youtube|Dwt9VNCfXF4}}
[[Kategoria:Zawodnicy (piłka nożna)|Głowacki Arkadiusz]]
[[Kategoria:Zawodnicy (piłka nożna)|Głowacki Arkadiusz]]
[[Kategoria:Reprezentanci Polski|Głowacki Arkadiusz]]
[[Kategoria:Reprezentanci Polski|Głowacki Arkadiusz]]

Wersja z dnia 07:58, 21 wrz 2010

Arkadiusz Głowacki
Informacje o zawodniku
kraj Polska
pseudonim Głowa
urodzony 13.03.1979, Poznań
wzost/waga 186/78
pozycja obrońca
reprezentacja 21A
sukcesy Mistrz Polski 2001, 2003, 2004, 2005, 2008, 2009
Puchar Polski 2002, 2003
Puchar Ligi 2001
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
TPS Winogrady
SKS 13 Poznań
1995-1996 Lech Poznań 0 0
1996/97 Lech Poznań 7 0
1997/98 Lech Poznań 25 0
1998/99 Lech Poznań 30 1
1999/00 Lech Poznań 13 0
1999/00 Wisła Kraków 6 2
2000/01 Wisła Kraków 17 0
2001/02 Wisła Kraków 25 0
2002/03 Wisła Kraków 27 0
2003/04 Wisła Kraków 14 0
2004/05 Wisła Kraków 18 0
2005/06 Wisła Kraków 12 0
2006/07 Wisła Kraków 17 1
2007/08 Wisła Kraków 26 0
2008/09 Wisła Kraków 19 1
2009/10 Wisła Kraków 23 2
2010/11 Trabzonspor
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Spis treści

Wiślackie biografie: Arkadiusz Głowacki

9. miejsce w plebiscycie "Dziennika Polskiego" - 10 asów małopolski 2002.
Najlepszy środkowy obrońca w Polsce wg "Piłki nożnej". 2001, 2002

Za: http://www.wislakrakow.com

Arkadiusz Głowacki, obecny kapitan Wisły, urodził się 13 marca 1979 roku w Poznaniu. Obrońca Wisły swoją karierę rozpoczynał w sezonie 1994/1995 w słynnej poznańskiej "trzynastce" (SKS 13 Poznań), skąd po roku przeniósł się do Lecha Poznań. W barwach "Kolejorza" debiutował w pierwszej lidze 7 maja 1997 roku w spotkaniu z Amicą Wronki (1:1). Latem 1999 roku podpisał kontrakt z Wisłą Kraków. W barwach „Białej Gwiazdy” po raz pierwszy wystąpił w meczu ligowym z Odrą Wodzisław 4. marca 2000 roku (3:1), spędził wówczas na boisku 58 minut.

Arkadiusz Głowacki.
Arkadiusz Głowacki.

7. września 2003 roku Głowacki prolongował kontrakt z Wisłą do końca 2008 roku. - Miałem pewne wątpliwości. Rozmawialiśmy z trenerem, z prezesami, przedłożono mi plan, według którego Wisła będzie nadal silną drużyną. To zdecydowało - oświadczył po podpisaniu umowy.

26.czerwca 2008 kolejna umowa została przedłużona do końca grudnia 2012 roku. Po złożeniu podpisu Głowacki powiedział: - Rozważałem, czy wyjechać za granicę, czy grać niemal całe życie w jednym klubie. Zdecydowałem się na drugą opcję i jestem z tego dumny.

"Mało jest tak utalentowanych, a przy tym pechowych, zawodników jak Arkadiusz Głowacki. Jeśli akurat nie jest przypadkiem kontuzjowany, znaczy to ni mniej, ni więcej tyle, że najprawdopodobniej zaraz będzie. Albo strzeli samobója. Lub dostanie czerwoną kartkę czy sprokuruje rzut karny. Tak układają się jego losy od dłuższego już czasu, a szczególne nasilenie ma miejsce w meczach reprezentacji. Arkadiusz Głowacki powinien jak najszybciej udać się do Sevres. W tamtejszym Międzynarodowym Biurze Wag i Miar wzoru pechowca jeszcze nie mają, a Wiślak w tej roli spisałby się znakomicie" - taka opinia z jednego z kibicowskich blogów sportowych z września 2006 roku jest zbyt drastyczna i okrutna, ale w pewnym sensie obrazuje przebieg kariery Arkadiusza Głowackiego, pełnej gwałtownych zwrotów i nieszczęśliwych przypadków.

Głowacki, zgodnie uważany przez ekspertów za ogromny talent, w karierze przerywanej kontuzjami nie miał wielu szans zaprezentowania pełni swych możliwości. Urazy dopadały go w najmniej oczekiwanych momentach, eliminowały zarówno z obozów przygotowawczych, jak i z ważnych meczów. Przykładowo w sezonie 2003/2004 na 26 możliwych ligowych spotkań wystąpił w zaledwie 14, w sezonie 2005/2006 - w 12 meczach na 30 możliwych. Pozostały czas wypełniło mu leczenie.

Długie okresy rehabilitacji, przerwy w treningach, wiążący się z tym brak ciągłości gry musiały mieć zgubny wpływ na formę zawodnika i boiskową pewność siebie. Stąd wynikały błędy, a jeśli dodać do tego ogromnego pecha, z którym piłkarz się nie rozstaje, Głowacki jawi się wręcz jako postać tragiczna.

„W 58. minucie, gdy dośrodkowanie z lewej strony trafiło w gąszcz nóg pod polską bramką, piłka trafiła w nogę Głowackiego, który samobójczym strzałem umieścił ją w siatce” – ten fragment relacji „Gazety Wyborczej” z meczu z Anglią w Chorzowie (wrzesień 2004) to tylko jeden z dowodów na pecha towarzyszącego Głowackiemu. Sam zawodnik powiedział wówczas: - Niestety, nie miałem dzisiaj szczęścia. Moje dwa błędy zadecydowały o naszej porażce. To ja zawaliłem. Nie wiem, czy to był przypadek czy brak szczęścia. Jestem podłamany. Dla każdego zawodnika, po którego błędzie pada zwycięski gol dla rywali, taka sytuacja nie jest łatwa. Muszę się jednak jakoś z tego podnieść i patrzeć w przyszłość. Mam nadzieję, że już ostatni raz.

Niestety, w Reprezentacji (debiut 10 lutego 2002 w meczu przeciwko Wyspom Owczym) Głowacki głównie kojarzy się z pechem, by wspomnieć chociażby czerwoną kartkę w meczu z Finlandią na początku eliminacji do Euro 2008.

O pechu można by również mówić w kontekście meczów, w których nie grał, choć mógł i zdecydowanie powinien.

Głowacki uczestniczył w MŚ 2002 w Korei i Japonii, ale … akurat wtedy, gdy był zdrowy i w wyśmienitej formie, ówczesny selekcjoner Jerzy Engel w pierwszych, sromotnie przegranych meczach postawił na innych zawodników. „Starzy” kadrowicze zawiedli. Arek dostał szansę gry dopiero w pożegnalnym spotkaniu Polaków przeciwko Stanom Zjednoczonym, zebrał znakomite recenzje i został okrzyknięty „odkryciem Mundialu”. Nie było wówczas kibica, który by nie żałował, że Głowacki nie grał przeciwko Korei i Portugalii.

Fatum Arkadiusza Głowackiego doskonale obrazuje też sytuacja z października 2003 roku. Po okresie rehabilitacji miał wrócić na ligowe boiska w spotkaniu z Dospelem (GKS Katowice). Przedtem jednak Henryk Kasperczak chciał go obejrzeć w meczu rezerw. Niestety, już w 28. min Arek został usunięty z boiska. – „To prawda: w piłkę nie trafiłem, tylko w nogi rywala. Myślałem jednak, że dostanę żółtą kartkę. Zrobiło się zamieszanie i sędzia chyba stracił trochę orientację. To druga czerwona kartka w całej mojej karierze. Szkoda, że ją dostałem. Z Dospelem Katowice na pewno nie zagram. Mam nadzieję, że będzie to jedyny mecz kary. Sędzia - z Katowic oczywiście - będzie mógł się pochwalić, że załatwił mi przerwę w jednym meczu ekstraklasy” – powiedział Gazecie Wyborczej.

We wrześniu 2004 roku Wisła odpadła z Pucharu UEFA po dwumeczu z Gruzinami. Głowacki czuł się odpowiedzialny za hańbiącą porażkę, do której przyczyniły się między innymi jego błędy: - Ostatnio rzeczywiście mam chyba pecha. Tłumaczę to sobie jednak tak, że kiedyś ten okres minie i później będzie już lepiej - pech mnie opuści. Taką przynajmniej mam nadzieję - mówił niemal łamiącym się głosem po spotkaniu z Dinamem. Dodajmy, że podczas rewanżowego meczu w Tbilisi naciągnął mięsień dwugłowy i nie mógł wystąpić w Derbach Krakowa (3 października, 0:0). Do tego doszedł jeszcze uraz kolana, co wyeliminowało Arka z gry na pięć tygodni.


Na kilku etapach swej kariery Głowacki był na najlepszej drodze, aby zostać czołowym obrońcą Europy. Znakomite występy w lidze i w pucharach sprawiały, że interesowały się nim między innymi Auxerre, Olympique Marsylia czy FC Sewilla. Niestety, zamiast podbijania Europy, odwiedzał lekarzy i fizjoterapeutów. „To były ciężkie lata, ale za każdym razem powtarzałem sobie, że to już ostatnia kontuzja. I z nowym, równie mocnym, zapałem zabierałem się do pracy. Nie miałem czasu ani ochoty na depresję” – zwierzył się Głowacki na łamach „Przeglądu Sportowego”.

W sezonie 2007/2008, w którym nie dręczyły go kontuzje a osiągniętą formą imponował kibicom i ekspertom, również nie znalazł uznania w oczach kolejnego selekcjonera, tym razem Leo Beenhakkera. Holendra ostrzegały przed Głowackim m.in. tabloidy jak „Fakt”, w którym we wrześniu 2007 mogliśmy przeczytać: „Arkadiusz Głowacki szykuje się do gry w pierwszym składzie reprezentacji Polski przeciwko Finlandii. I choć wynik meczu jest niewiadomą, jednego możemy być pewni - "Głowa" albo strzeli samobója, albo dostanie czerwoną kartkę, albo odniesie kontuzję. Głowacki to chodzący pech, jemu nawet w drewnianym kościele cegła spadłaby na głowę.”

Mimo problemów Reprezentacji z obrońcami, „Głowa” na EURO 2008 nie pojechał. – „Bardzo szanuję Głowackiego, to świetny klubowy zawodnik, ale będę szczery - jest zbyt wolny i niewystarczająco szybki w głowie, żeby grać na międzynarodowym poziomie. Nie prezentuje poziomu na mistrzostwa Europy” – te słowa holenderskiego szkoleniowca, wypowiedziane po gładko przegranych przez Polskę czerwcowych Mistrzostwach Europy w Austrii, oburzyły wówczas nie tylko kibiców Wisły.

Pecha Głowackiego widać też na jego twarzy i głowie, na których rok po roku przybywa śladów po cudzych łokciach, zderzeniach i upadkach. Wynika to z charakteru zawodnika, który nigdy nie bał się twardej, męskiej walki i – jak mawiają eksperci – głowę wkładał tam, gdzie inni nie odważyliby się włożyć nogi. Ot, chociażby we wrześniu 2004 opuszczał boisko zakrwawiony po kolizji z Jackiem Dembińskim, a w grudniu 2007 po zderzeniu z Michałem Stasiakiem na głowie Arka przybyło 7 szwów …

W meczu kadry narodowej z Grecją zimą 2004 roku doznał jednocześnie kilku urazów. - Wydawało mi się, że zawodnik grecki jest już w polu karnym i bałem się asekurować łokciem. Chciałem włożyć głowę i... trafiłem w głowę rywala - opowiadał o przykrym zderzeniu Głowacki. Oprócz rozbitego prawego łuku brwiowego, miał także zasinienie pod lewym okiem, efekt kontaktu z łokciem rywala. - Mecz był toczony w sympatycznej atmosferze, a niestety pech chciał, że otrzymałem dwa trafienia - śmiał się "Głowa". - Po meczu pojawił się mały krwiaczek i przez pierwszy dzień nie widziałem na jedno oko - dodał Arek, który do swoich licznych urazów nauczył się podchodzić z humorem. Niestety, efektem wydarzeń w meczu z Grecją był przedwczesny powrót do Krakowa - stan, w jakim znajdował się zawodnik nie pozwolił mu zagrać w prestiżowym meczu ze Szwecją.

We wrześniu 2005 roku, w szóstym roku pobytu w Wiśle, Głowacki został wybrany kapitanem Wisły Kraków. Powiedział wówczas: „ Czuję się zaszczycony, dla mnie jest to naprawdę wielkie wyróżnienie.” W nowej roli zadebiutował w meczu z Pogonią. Zapytany, czy musiał krzyczeć na kolegów, odpowiedział: „Ależ skąd. Nie należę do tego typu piłkarzy, którzy pokrzykują, wypominają błędy. Mamy zresztą na tyle doświadczoną drużynę, że nie trzeba tego robić.”

Zaszczyty i dramatyczne upadki nie zmieniły Arkadiusza Głowackiego - w piłkarzu, którego kariera poddawana była tylu próbom, pozostał ten sam człowiek - sympatyczny, sprawiający wrażenie nieśmiałego, zawsze taktowny wobec innych.

Na początku listopada 2009 roku Głowacki przeszedł w Krakowie operację przepukliny. W trakcie zabiegu założono mu specjalną siatkę. Wykluczyło go to z gry na dwa miesiące.

Czas rehabilitacji osłodziły nagrody - w grudniu 2009 roku Arkadiusz Głowacki w plebiscycie Canal+ otrzymał piłkarskiego Oscara dla najlepszego obrońcy ekstraklasy. Na ostatniej prostej wyprzedził dwóch obcokrajowców - kolegę z drużyny - Marcelo i Manuela Arboledę z Lecha. - Bez kurtuazji powiem, że nie spodziewałem się, że mogę otrzymać tą szacowna nagrodę. Bardziej widowiskowo ode mnie gra Marcelo - stwierdził kapitan Wisły. - Tym bardziej cieszy, że zawodnicy, których zdarzyło mi się poniewierać docenili mój wysiłek. Ta nagroda pozwala wierzyć, że wszystko co najlepsze może być przede mną, po trzydziestce.

27 kwietnia 2010 roku Arkadiusz Głowacki rozegrał dwusetny mecz ligowy w barwach Wisły, która tego dnia pokonała na wyjeździe Piasta Gliwice.

31. maja 2010 roku media poinformowały, że Arkadiusz Głowacki jest bardzo bliski przejścia do tureckiego Trabzonsporu. Początkowo, znając doświadczenia Mirosława Szymkowiaka z tego klubu, nie chciał w ogóle podejmować tematu. Szefowie Trabzonsporu podwyższyli jednak ofertę i doszło do ustalenia wysokości kontraktu zawodnika. Wciąż jednak do porozumienia nie mogły dojść kluby. Wisła nie zaakceptowała kolejnej oferty Trabzonsporu opiewającej na 1,2 mln euro. Za swojego kapitana żądała 1,7 mln euro, według niektórych źródeł zaś zaakceptowano by przy Reymonta propozycję o 200 tys. euro niższą. W Trabzonie naszykowano więc kolejną propozycję - w efekcie 15 czerwca 2010 kapitan Wisły wzmocnił piątą drużynę poprzedniego sezonu w Turcji. Podpisał dwuletni kontrakt. W umowie zawarto opcję przedłużenia współpracy w o kolejny rok. W Trabzonsporze grać będzie w koszulce z numerem 4.

Pożegnanie Kapitana
Pożegnanie Kapitana

Statystyki "Głowy" Głowacki rozegrał w Wiśle 287 meczów. W ekstraklasie wystąpił 279 razy, z tego w barwach Wisły 204. Zdobył w lidze 7 bramek, w tym 6 w barwach Wisły. W Europucharach zanotował 40 występów (wszystkie w barwach Wisły), zdobył 1 bramkę. W pucharach krajowych zaliczył 52 mecze (4 w barwach Lecha), zdobył 2 gole. 12 razy zagrał w Pucharze Ligi (tylko w barwach Wisły).

wislakrakow.com
(dorotja)

Wisla.TV: Arkadiusz Głowacki żegna się z Wisłą (foto, video)

18 czerwca 2010


Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej wieloletni kapitan Białej Gwiazdy pożegnał się z klubem z Reymonta 22. Arek Głowacki podziękował pracownikom, działaczom i kibicom Wisły.

Wisla.TV: Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę (video) >> Tak "Głowa" żegnał się z Wisłą (foto) >>

- Bardzo wzbraniałem się przed tym momentem - rozpoczął wzruszony Głowacki. - Jest ciężko. Zacznę od podziękowań dla wszystkich ludzi związanych z naszym klubem. Od pracowników, przez lekarzy, trenerów, piłkarzy, wszystkim bardzo dziękuję. Zawsze czułem się tutaj szanowany, doceniany, starałem się odwzajemniać tym samym. Spędziłem tutaj najwspanialsze chwile mojego życia, zawsze byłem dumny z tego, że gram w Wiśle i ludzie mogą nazywać mnie wiślakiem.

Czasem odchodzącego zawodnika łatwiej zastąpić od strony sportowej, znaleźć jego zastępcę na boisku, niż w szatni. Kto będzie przewodził drużynie po odejściu jej kapitana? - Takie postacie w pewnym momencie się wyklarują i przejmą pałeczkę. W szatni zostają osoby, które do tej pory mocno się w niej udzielały, brały na siebie odpowiedzialność. Pewnie dojdą też nowe osoby, które wniosą coś do szatni i gry drużyny. Życie piłkarskie nie znosi pustki i na pewno nie będzie jej po moim odejściu z klubu. W luźnej rozmowie po konferencji "Główka" przyznał, że kapitanem najpewniej zostanie Radosław Sobolewski, który nie ma zwyczaju rozmawiania z mediami. - Może będzie miał rzecznika prasowego w osobie Pawła Brożka - zażartował w swoim stylu Arek.

O Głowackim wcześniej mówiło się, że raczej zakończy karierę w Wiśle, niż zostanie wytransferowany za granicę. - Mówiłem, że chciałbym zakończyć tu karierę, ale nie powiedziałem, że nigdy nie odejdę z klubu. Był to dla mnie ostatni moment, aby spróbować nowych wyzwań. Dla każdej ze stron może być to korzystne. Klub sprzedając mnie może mieć środki, aby wzmocnić drużynę. Ja również nie mogę narzekać na warunki, które stwarza mi nowy klub - wytłumaczył Arek Głowacki. Pierwsze sygnały o zainteresowaniu jego osobą ze strony Turków pojawiły się jeszcze przed końcem sezonu. - Początkowo myślałem, że to tylko spekulacje dziennikarskie, ale w końcu stały się one faktem.

Obrońca nie ma wielkich obaw przed przeniesieniem się akurat do Turcji. - Obawy można mieć zawsze, wyjeżdżając w każdy rejon świata. Chciałbym, aby pod względem piłkarskim wszystko było tak jak należy, abym był w dobrej dyspozycji i nowemu klubowi dał to co dawałem Wiśle. Głowacki zdążył zrobić wstępny rekonesans. - Miasto nie jest takie, jak to niektórzy opisują. Jest mniejsze niż Kraków, ale ludzie żyją w nim w normalnych warunkach. Na razie jego rodzina będzie żyła trochę tu, trochę tam. W przyszłym roku Amelka, córeczka Głowackich, będzie miała komunię. Rodzina chciałaby spędzić ten dzień w Polsce.

Arkowi Głowackiemu, który był jednym z bohaterów ery sukcesów odnoszonych przez Wisłę w ostatnich latach, ciężko wskazać na jedno najcenniejsze wspomnienie, najlepszy mecz. - Dla mnie te 10 lat to najwspanialszy okres. Były porażki, które bardzo bolały, ale były też momenty, które nas czegoś nauczyły. Ta dekada to jeden wielki, wspaniały okres i nie mogę wymienić jednego momentu. Nigdy nie zapomnę wspaniałego okresu, który spędziłem tu w klubie, ludzi, których poznałem. Zapytany o swój najlepszy mecz w Wiśle, wymienił pojedynek z Interem Mediolan. - Z mojej gry w tym spotkaniu jestem zadowolony.

Arkadiusz Głowacki, który w Wiśle rozegrał 299 meczów odchodzi z Reymonta z nadzieją, że jeszcze tu powróci. - Mam cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Może nie w roli piłkarza, może w jakiejś innej...

Wisla.TV: Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę (video) >> Tak "Głowa" żegnał się z Wisłą (foto) >>

wislakrakow.com
(nikol)

Statystyki

Klub Sezon Liga Liga Puchary krajowe Puchary europejskie Suma
Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki
Lech Poznań 1996-1997 (w) Ekstraklasa 7070
1997-1998 Ekstraklasa 25020270
1998-1999 Ekstraklasa 30110311
1999-2000 (j) Ekstraklasa 1301040180
Wisła Kraków 1999-2000 (w) Ekstraklasa 623092
2000-2001 Ekstraklasa 1705060280
2001-2002 Ekstraklasa 2508071401
2002-2003 Ekstraklasa 27060100430
2003-2004 Ekstraklasa 1400020160
2004-2005 Ekstraklasa 1806260302
2005-2006 Ekstraklasa 1203040190
2006-2007 Ekstraklasa 1714040251
2007-2008 Ekstraklasa 26080340
2008-2009 Ekstraklasa 1917220283
2009-2010 Ekstraklasa 2323010272
Suma Lech Poznań 75 1 4 0 4 0 83 1
Suma Wisła Kraków 204 6 53 4 42 1 299 11


VIDEO. Arkadiusz Głowacki w akcji na boisku i poza nim

1 na 1 z Arkadiuszem Głowackim

Gol Arka w meczu z Lechem

Samobój w meczu z Anglią

Mecze w Reprezentacji Polski

Stan na 17.10.2009. Arkadiusz Głowacki wystąpił w 21 spotkaniach Reprezentacji Polski - we wszystkich jako piłkarz Wisły. Otrzymał 5 żółtych kartek i jedną czerwoną, strzelił jedną bramkę samobójczą. Brał udział w Mistrzostwach Świata w 2002 roku, wystąpił wtedy w ostatnim spotkaniu grupowym przeciwko USA. Bardzo pechowy w jego wykonaniu był mecz przeciwko Finlandii w 2006 roku: Głowacki otrzymał czerwoną kartkę i sprokurował rzut karny. Spotkaniem tym pożegnał się z kadrą na prawie trzy lata, w 2009 roku - wraz z usunięciem Leo Beenhakkera z funkcji selekcjonera - odzyskał jednak miejsce w pierwszej jedenastce i zagrał w dwóch ostatnich meczach eliminacji Mistrzostw Świata 2010.

Czerwona kartka i karny w meczu z Finlandią

  • 2002-02-10 Polska-Wyspy Owcze 2:1 (do 46 minuty), mecz towarzyski
  • 2002-05-18 Polska - Estonia 1:0 (od 89 minuty), mecz towarzyski
  • 2002-06-14 Polska-USA 3:1, MŚ 2002
  • 2002-08-21 Polska-Belgia 1:1, mecz towarzyski
  • 2002-09-07 San Marino-Polska 0:2, żółta kartka w 38 minucie, el. ME 2004
  • 2002-10-16 Polska-Nowa Zelandia 2:0, mecz towarzyski
  • 2003-02-12 Chorwacja-Polska 0:0, żółta kartka w 52 minucie, mecz towarzyski
  • 2003-04-30 Belgia-Polska 3:1, mecz towarzyski
  • 2003-06-06 Polska-Kazachstan 3:0 (do 46 minuty), mecz towarzyski
  • 2003-12-11 Malta-Polska 0:4, mecz towarzyski
  • 2003-12-14 Polska-Litwa 3:1, mecz towarzyski
  • 2004-04-28 Polska-Irlandia 0:0 (do 46 minuty), mecz towarzyski
  • 2004-05-29 Polska-Grecja 1:0 (do 74 minuty), żółta kartka w 62 minucie, mecz towarzyski
  • 2004-08-18 Polska-Dania 1:5 (od 63 minuty), mecz towarzyski
  • 2004-09-04 Irlandia Północna-Polska 0:3, el. MŚ 2006
  • 2004-09-08 Polska-Anglia 1:2, bramka samobójcza w 58 minucie, żółta kartka w 61 minucie, el. MŚ 2006
  • 2005-04-27 Meksyk-Polska 1:1, mecz towarzyski
  • 2005-11-16 Polska-Estonia 3:1 (od 62 minuty), mecz towarzyski
  • 2006-09-02 Polska-Finlandia 1:3, czerwona kartka w 75 minucie, el. ME 2008
  • 2009-10-10 Czechy - Polska 2:1, żółta kartka, el. MŚ 2010
  • 2009-10-14 Polska - Słowacja 0-1, el. MŚ 2010

Pogrubiono występy Głowackiego jako Wiślaka.

Kącik poetycki

Jeszcze się nie znalazł napastnik takowy


Który by zaradził wślizgom Arka „Głowy”.

— Dariusz Zastawny, Stuletnia nasza historia, czyli Wisła Kraków, Biała Gwiazda w słów orszaku i obrazkach


Tekst źródłowy

Arkadiusz Głowacki: Kariera rzeźbiona cierpieniem

Clive Staples Lewis, autor „Kronik Narnii”, napisał: „Bóg rzeźbi nas cierpieniem jak kamienie”. Liczba nieszczęśliwych zdarzeń, jakie spadły na Arkadiusza Głowackiego w ciągu czterech ostatnich lat powinna zniszczyć jego piłkarską karierę albo zahartować jak stal. - tak "Przegląd Sportowy" wprowadza czytelników w opowieść o losach udręczonego kontuzjami obrońcy Wisły, Arkadiusza Głowackiego.

Podniebne loty i dramatyczne upadki nie zmieniły Arkadiusza Głowackiego - w piłkarzu, którego kariera poddawana była tylu próbom, pozostał ten sam człowiek - sympatyczny, grzeczny, nieśmiałym uśmiechem maskujący finezyjne poczucie humoru. – Samochód, który wspominam ze szczególnym sentymentem? BMW M3, któremu często nie działało. Gdy go sprzedawałem, okazało się, że w trakcie powodzi 1997 roku służył jako łódka podwodna – opowiadał pewnego razu.

Jesienią 2002 roku wydawało się, że jest na najlepszej drodze, aby zostać czołowym obrońcą Europy. Później jednak jego szlak częściej wiódł przez gabinety lekarzy i fizjoterapeutów, niż wielkie stadiony. – To były ciężkie lata, ale za każdym razem powtarzałem sobie, że to już ostatnia kontuzja – zwierza się. – I z nowym, równie mocnym, zapałem zabierałem się do pracy. Nie miałem czasu, ani ochoty na depresje.

Dawno już nie uczestniczył w okresie przygotowawczym w tak dużym wymiarze jak tej zimy. Choć i teraz kontuzja pokrzyżowała mu plany. Dostał powołanie na mecz reprezentacji z Estonią, lecz bóle kolana nie pozwoliły mu wyjechać na zgrupowanie do Hiszpanii. – Na szczęście, to był uraz mechaniczny, odniesiony w walce i dlatego szybko minął – tłumaczy.– Znacznie gorzej bywało, kiedy sam zrobiłem sobie krzywdę. Wysoką formę uzyskuje się grając dużo sparingów, a mnie trochę ich brakowało. Na pewno jednak przez dwa miesiące dużo zrobiłem, jeśli chodzi o siłę i wytrzymałość. Można być optymistą – mówił kilka dni temu.

Spotkanie Pucharu Ekstraklasy z Zagłębiem Lubin przypomniało dawnego „Głowę”: twardego, nieustępliwego, pewnego w interwencjach. Jak przed kilku laty, trener może od niego zaczynać rozpisywanie podstawowego składu. – Bez przesady, aż tak różowo nie jest – protestuje Arek. – Nie czuję się pewniakiem, wręcz przeciwnie: muszę się bardzo starać, żeby załapać się choćby do meczowej „osiemnastki”.

Mimo tego pokazu skromności, wydaje się, że jedynym problemem jest kwestia jego partnera na środku obrony: Cleber, Adam Kokoszka, Michael Thwaite czy może Dariusz Dudka? – Kogo bym wolał? Przecież pan doskonale wie, że nie odpowiem na to pytanie – wybucha śmiechem Głowacki. – Mało tego: bardzo się cieszę, że nie do mnie należy wybór, bo jest niezwykle trudny.

Rodowity poznaniak, bardzo związany z tym miastem i mieszkającą tam z rodziną, w Wiśle występuje od ponad siedmiu lat. W różnych okresach interesowały się nim AJ Auxerre, Olympique Marsylia, FC Sevilla, ale w Krakowie spędził większość dorosłego życia. – Strasznie to zleciało – potakuje z refleksyjnym uśmiechem. – Ale powiem panu, że wiele meczów zapominam bardzo szybko.

Przez ten czas w klubie zmieniło się prawie wszystko, ale jeśli zajrzeć do gazetowych relacji z niezapomnianych konfrontacji z Parmą, Schalke Gelsenkirchen, Lazio Rzym, to zestawienie linii defensywnej pozostaje bardzo podobne. Głowacki, Marcin Baszczyński i Maciej Stolarczyk byli bohaterami tamtych wzniosłych chwil, ciężar gry obronnej będzie spoczywał na nich i najbliższej wiosny.

– Tamto rzeczywiście było, ale dawno i terazto już nieważne – macha ręką Arek. – Nasze wspólne ogranie, czy indywidualne doświadczenie, będzie atutem, racja. Ale monolit defensywny trzeba budować wciąż na nowo i dawne sukcesy w tym nie pomagają.

W nadchodzącej rundzie stoperom Wisły powinno być łatwiej. Trener Adam Nawałka wprowadza wysoki pressing, rozpoczynający się już na połowie rywala, więc jest szansa, że defensorzy nie będą musieli odpierać zbyt wielu ataków. – Pierwszym obrońcą ma być napastnik – przytakuje Głowacki. – W sparingach widać było efekty: po odbiorach w środku pola, przeprowadzaliśmy fajne akcje, kończone skutecznymi strzałami.Ten pressing to jednak tylko jeden z elementów decydujących o powodzeniu. Chcielibyśmy utrzymywać piłkę z daleka od własnej bramki, strzelać gole nie tracąc ich, ale jak znam życie to tak idealnie nie będzie.

W trakcie minionego roku gra Wisły zmieniała się diametralnie. Za kadencji Dana Petrescu zespół często zachowywał czyste konto w tyłach, ale prezentował się monotonnie i schematycznie w ataku. U Dragomira Okuki w wielu meczach wrócił ofensywny polot, lecz zupełnie rozregulowana została obrona.

– Faktycznie, bywało z tym różnie, lecz teraz musimy wreszcie znaleźć jakiś balans między atakiem a obroną – uważa Głowacki. Paradoksalnie, może w tym pomóc praca wykonywana przez Petrescu. Zawodnicy przebiegli wówczas wiele okrążeń, co nie przyniosło wymiernych efektów. Niewykluczone, że teraz, w kwietniu czy maju wiślacy dzięki wspomnianemu wysiłkowi łatwiej zniosą nakładające się obciążenia.

– Oby tak się stało – wzdycha Arek. – Nie wiem jednak, czy warto liczyć tamte kilometry. Zawodnik musi mieć przekonanie, że to co robi na treningach, posłuży mu w przyszłości. Wtedy go nie mieliśmy – we właściwy sobie, dyplomatyczny sposób ocenia rumuńskiego szkoleniowca.

Głowacki może się poszczycić największym stażem w drużynie, został jej kapitanem, ma poprowadzić kolegów do odzyskania mistrzostwa Polski. – Sytuacja w tabeli jest skomplikowana, będzie ciężko – zastrzega i tutaj widać największą zmianę, jaka zaszła w krakowskim klubie w ostatnich latach.

Jeśli nawet dawniej piłkarze „Białej Gwiazdy” wypowiadali podobne kwestie, to wypływały one z kurtuazji. Dzisiaj słychać w ich głosach ostrożność i asekurację. – Bo zwykle mieliśmy zimą kilka punktów przewagi, a teraz jest pięć straty – ripostuje „Głowa”. – Nie powiedziałem, że to niemożliwe, ale czeka nas trudniejsze niż zwykle zadanie.

Piłkarz ma na nadchodzące miesiące jeszcze jeden cel: powrót do reprezentacji narodowej. W swej normalnej dyspozycji powinien być filarem obrony w ekipie Leo Beenhakkera.Ostatnie występy miał jednak bardzo nieudane. – Nie było tak, jak chciałbym, ale nie ma się co załamywać – twierdzi. – W marcu skończę 28 lat, a to najlepszy wiek, żeby marzyć o udanej grze w kadrze.

Przegląd Sportowy / wislakrakow.com (dorotja)

Wideo

Wisla.TV: Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę