Artur Kłys

Z Historia Wisły

Artur Kłys
Artur Kłys
Artur Kłys zakończył karierę - 20.12.2010
Artur Kłys zakończył karierę - 20.12.2010

Artur Kłys (ur. 20 sierpnia 1982 r.) - zawodnik sekcji judo TS Wisła w latach 1998-2010, reprezentant Polski juniorów i seniorów, mistrz Polski. Niemal przez całą dorosłą karierę występował w kategorii 66 kg.

Absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie (2001-2007). Od 2008 roku asystent w Zakładzie Teorii Sportu i Antropomotoryki Akademii Wychowania Fizycznego.

Współzałożyciel i instruktor Sport Club Judo Kraków.

Instruktor Akcji Serca.

Instruktor Rekreacji Ruchowej ze specjalizacją – narciarstwo zjazdowe.

Od 2009 mąż, a od 2012 również trener znakomitej judoczki, olimpijki, Katarzyny Kłys.

Karierę zawodniczą zakończył w grudniu 2010 roku.

Spis treści

Kronika sportowa

Rok 1996

  • Indywidualne mistrzostwa Polski młodzików (do 16 lat).
    • 2. miejsce (46 kg);

Rok 1998

Rok 1999

Rok 2000

Rok 2001

Rok 2002

Rok 2003

Rok 2004

Rok 2005

Rok 2006

Rok 2007

Rok 2008

Rok 2009

Rok 2010

Dorobek medalowy w zawodach rangi mistrzowskiej

W tabeli zamieszczamy medale zdobyte podczas mistrzostw Polski oraz w Pucharze Polski.

Zestawienie nie obejmuje medali zdobytych przez judoków w drużynowych mistrzostwach Polski...

Data Medal / Puchar Ranga zawodów Dyscyplina Zawodnik Uwagi
2002.10.10-12 Brąz Mistrzostwa Polski Judo: 60 kg Artur Kłys
2003.10.16-18 Złoto Mistrzostwa Polski Judo: 60 kg Artur Kłys
2004.10.23-24 Brąz Mistrzostwa Polski Judo: 66 kg Artur Kłys
2005.10.29-30 Złoto Mistrzostwa Polski Judo: 66 kg Artur Kłys
2009.10.17-18 Puchar SuperPuchar Polski Judo: 66 kg 2. Artur Kłys

Artur Kłys - mąż i trener w jednej osobie

Dodano: 2012-06-11

Artur Kłys z żoną Katarzyną, 2012.
Artur Kłys z żoną Katarzyną, 2012.

Wielu z nas, kiedy słyszy nazwisko Kłys, myśli pewnie – „A, to ta dziewczyna z Wisły, co na igrzyska do Londynu jedzie”. Nie możemy jednak zapominać o tych, którzy za sukcesem Katarzyny stoją – najważniejszym z nich jest Artur Kłys – jej mąż i trener w jednej osobie, który - jak sam podkreśla - żonie nie „odpuszcza”. Karierę zakończył kilkanaście miesięcy temu, głównie z powodu licznych kontuzji, jednak przygody z judo nie skończył – został trenerem swojej żony, wiślackiej kandydatki do medalu na Olimpiadzie w Londynie. Były judoka Wisły, w której spędził 21 lat, w rozmowie z naszym portalem wspomina swoje trudne początki w judo, opowiada o tym, jak wyglądają prowadzone przez niego zajęcia na krakowskim AWF-ie, a także o planach na przyszłość.

Pamięta Pan swój pierwszy trening judo?

Tak, miałem wtedy 7 lat i co chwilę latałem do mamy, która stała w drzwiach. Wchodziłem na salę, trenowałem z grupą, a za moment znowu do mamy, bo się bałem. Początki nie były łatwe, dopiero od 2.-3. treningu nabrałem trochę odwagi.

Kiedy oswoił się Pan z salą, to czuł Pan, że judo to jest „to”?

Na początku treningi bardzo mnie cieszyły i bawiły, a szybkie sukcesy motywowały do tego, aby dalej ten sport trenować. Po dwóch miesiącach wygrywałem już z chłopakami, którzy ćwiczyli rok albo dwa i to mnie napędzało.

Miał Pan idola, na którego stylu się Pan wzorował?

Waldemar Legień. Zawodnik, który po igrzyskach w Seulu zainspirował mojego tatę, żeby zapisać mnie na judo mimo, że na pierwszy trening zaprowadziła mnie mama. Na jednym z pierwszych wygranych przeze mnie turniejów w nagrodę otrzymałem szkoleniową kasetę wideo, którą nakręcił właśnie Waldemar Legień i również na podstawie tej kasety uczyłem się judo poza treningami na macie.

Pana pierwszym trenerem był…

Andrzej Jaśkow, świetny trener, bardzo zaangażowany w pracę z dziećmi. Ja jako mały chłopak zacząłem się trochę nudzić judo – wolałem pograć z kumplami gdzieś na podwórku. Na szczęście trener zawalczył o mnie. Potrafił przyjechać do nas do domu, porozmawiać z moimi rodzicami i przekonać zarówno ich, jak również mnie, żebym dalej trenował judo. Pod jego opieką zdobyłem pierwszy tytuł Mistrza Polski Młodzików. Myślę, że gdybym trafił na kogoś innego, to przygodę z judo mógłbym zakończyć jeszcze przed osiągnięciem wieku młodzika.

Na matach Wisły spędził Pan 21 lat. Co uważa Pan za swój największy sukces?

Jako najważniejsze osiągnięcia wymieniłbym tytuły Mistrza Polski w kat. seniorów, brązowy medal Pucharu Świata z Pragi i medale z Akademickich Mistrzostw Świata – te są dla mnie najistotniejsze.

Widzi Pan swojego następcę wśród młodzieży trenującej na Wiśle?

Tych młodych zawodników jest dużo i - co najważniejsze - prezentują dobry poziom. Jest Olek Wrona, który - jeśli będzie ciężko trenował - może wiele osiągnąć. Wśród juniorów młodszych są to Ola Bień i Bartosz Karaś. Z tych starszych zawodników wymieniłbym Bartka Garbacika – bardzo ambitny i pracowity chłopak. Jak dla mnie to są nadzieje dla Wisły na najbliższe lata.


Nigdy nie przechodziła Panu przez głowę myśl, żeby zmienić klub albo dyscyplinę?

Przyznam się, że wiele razy takie myśli miałem. Było wiele ofert z klubów z całej Polski, jednak ja w Krakowie czułem i czuję się bardzo dobrze i nic nie chciałem zmieniać.

Kontuzje nigdy Pana nie oszczędzały.

Niestety to prawda. Przez całą karierę tych kontuzji przewinęło się mnóstwo. Mogło to być spowodowane częstym zbijaniem wagi albo bardzo dużymi obciążeniami jeszcze jak byłem dzieckiem, przez co organizm czuł się już wyeksploatowany. Możliwe, że również mój styl walki powodował, że ta podatność na kontuzje była większa. Przyczyny mogą być różne – efekt jest jednak taki, że miałem pięć operacji na lewe kolano, jedną na prawe. Przez 3 miesiące miałem także sparaliżowane lewe ramię – po upadku na bark odskoczyła mi głowa, a w odcinku szyjnym przesunęły mi się kręgi, przez co nie mogłem wykonać nawet najprostszych czynności.

Wybiera się Pan z żoną do Londynu?

Do Londynu jadę na pewno, ale jeszcze nie wiem w jakiej formie. Przez PZJ zostałem zgłoszony jako trener kadry olimpijskiej, jednak to, czy pojadę zależy od tego, ile miejsc przyzna sztabowi trenerskiemu PKOl – jeżeli 3 to będę w Londynie jako trener, a jeśli mniej to będę tam w roli sparingpartnera i również będę miał wejścia na obiekty sportowe. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której przez 3-4 lata pracujemy z Kasią nad jednym celem, a podczas najważniejszego startu zabierają Kasi pewien spokój. Kontakt trener-zawodnik to coś, co jest budowane przez dłuższy okres czasu – na każdych zawodach jestem przy macie, wypracowaliśmy sobie wspólny język, rozgrzewkę, motywowanie i rozdzielanie zawodnika z trenerem przed najważniejszym startem byłoby głupotą.

Wykłada Pan również na krakowskim AWF-ie.

Tak, pracuję właśnie tutaj (stare obiekty AWF-u na Grzegórzkach). Wykładanie to może za duże słowo – prowadzę zajęcia z Teorii i Metodyki Sportów Walki. Swój program opieram głownie na judo, bo to mój styl bazowy, ale nie zapominam też o innych sportach walki. Oprócz teorii mamy też zajęcie praktyczne. Tu, na macie, ćwiczymy od podstaw takich jak nauka padania aż po różne techniki judo, samoobrony, uderzeń. Studenci chyba są za mnie zadowoleni – ostatnio otrzymałem od studentek karykaturę, moją i Kasi, na której podpisała się cała grupa. Bardzo sympatyczny gest po zakończeniu semestru.

Jak idzie robienie doktoratu?

Badania zrobiłem już w zeszłym roku i miałem otworzyć przewód w tym miesiącu, jednak wyjazdów na zawody było tak dużo, że nie było czasu. Mam nadzieję, że uda mi się zrobić ten doktorat po wakacjach, a za rok go obronić.

Notował: Michał Krupiński

Fragmenty wywiadu. Więcej przeczytasz tutaj:

Źródło: WislaLive.pl

Koniec kariery zawodniczej

20 grudnia 2010

Dzisiaj pożegnał się z czynnym uprawianiem sportu Artur Kłys, były reprezentant Polski, dwukrotny mistrz naszego kraju w judo w kategorii seniorów (2003, 2005). Artur spędził na matach 21 lat, przez cały ten okres będąc wierny jednemu tylko klubowi – Wiśle Kraków. Dzisiaj, żegnając się z arenami sportowymi, stwierdził, że jego smutek związany z odejściem łagodzi jedna z trzech zasad judo. Mowa o zasadzie: „Maksimum skuteczności przy minimum wysiłku”. Jej kojący wpływ polega na tym, że teraz nie będzie już musiał się wysilać, a i tak o nazwisku Kłys będzie głośno w świecie judo. A wszystko to za sprawą jego żony, Katarzyny, która milowymi krokami zmierza do występu w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. A o tym, że Artur nie rzuca słów na wiatr, świadczą już tegoroczne dokonania Kasi. Wraz z reprezentacją Polski wywalczyła drużynowe wicemistrzostwo Europy, a na krajowym czempionacie nie miała sobie równych, wywalczając bezapelacyjnie mistrzostwo Polski. Jeśli pójdzie tak dalej, także druga z przytoczonych dziś przez Artura zasad judo znajdzie swe odzwierciedlenie. „Ustąp, aby zwyciężyć”. Artur ustąpił, Kasia zwycięży.

Źródło: tswisla.pl