Artur Woźniak - król strzelców

Z Historia Wisły

Spis treści

Artur Woźniak

Zobacz więcej w osobnym artykule: Artur Woźniak.


Najmłodszy król strzelców 1933 (19 gole)

Tak o nim pisał A. Gowarzewski: „Piłkarz kompletny – znakomity technik, doskonały drybler, wyborny strzelec i wspaniały strateg”. Do tego piłkarz znany z elegancji i kultury gry. Już w drugim swym ligowym sezonie został najlepszym strzelcem swej drużyny (1932) z 13 trafieniami na koncie., by już rok później sięgnąć po koronę króla strzelców polskiej ligi. Powtórzył ten wyczyn po czterech latach.

Potrafił sam wygrywać mecze po efektownych przebojach, gdy partnerom z drużyny nic nie wychodziło. Nie był jednak graczem pazernym na bramki, doskonale zdawał sobie sprawę, że futbol to gra zespołowa i potrafił znakomicie dyrygować całym atakiem. Od początku zaskakiwała ilość zaliczanych przez niego asyst przy bramkach kolegów. Lubił grę kombinacyjną, techniczną i taką potrafił narzucić swym boiskowym partnerom. Czytania gry i roli środkowego napastnika uczył się od mistrza – Henryka Reymana. Był jednak zupełnie innym typem zawodnika. W przeciwieństwie do Reymana, pierwszego króla strzelców w historii polskiej ligi, nie imponował warunkami fizycznymi. Był niski, filigranowy, słabszy fizycznie. Nie imponował też siłą strzałów, a raczej ich precyzją. Łączyło go jednak z Reymanem jedno: boiskowa inteligencja i znakomite czytanie gry. Cechy niezbędne dla środkowego napastnika w klasycznym systemie gry.

Należał do tego wiślackiego pokolenia, które systematycznie wprowadzano do gry w I. drużynie, wiążąc z nim wielkie nadzieje. Debiutował w lidze licząc zaledwie 17 lat w przegranym meczu z Ruchem 0:2 (15 sierpnia 1931). Przy Reymanie grywał jako łącznik. Gdy wiślackiego bombardiera na boisku brakowało zajmował pozycję środkowego napastnika. „Skromny, spokojny chłopczyk” szykowany był przez Reymana na swego zastępcę. W pierwszych meczach ligowych jeszcze niczym specjalnym się nie wyróżniał, ale wprawne oko „starego wygi”, jakim był Reyman, dostrzegło w nim nieprzeciętny talent. I ten talent szlifowano przez najbliższe lata, a Artur był wyjątkowo pojętnym uczniem, eliminując szybko piłkarskie mankamenty, w tym nadmierną ochotę do wózkowania i niedostrzeganie partnerów.
Niespodziewanie, w wieku niespełna 20 lat, przyszło mu zastąpić w drużynie Henryka Reymana. Stało się to po pamiętnych derbach z Cracovią 11 czerwca 1933 roku (1:4) zakończonych skandalem i zejściem Wisły z boiska. W wyniku pomeczowej afery Reyman już na ligowe boiska nie powrócił. „Artur” musiał więc przedwcześnie zastąpić wiślackiego bombardiera na pozycji środkowego napastnika.

Sezon ten był dla niego wyjątkowy z paru powodów. Był pierwszym, w którym rozegrał wszystkie spotkania ligowe. Przede wszystkim jednak zapadł w pamięć obserwatorów ligowych zmagań jako król strzelców tych rozgrywek, kontynuator tradycji strzeleckich Reymana i Kisielińskiego. Tytuł ten psuje nieco fakt, że drużyny ligowe przed finałowymi spotkaniami rozgrywały swoje mecze w dwóch grupach eliminacyjnych.

Ciekawostką był fakt, że w pierwszych pięciu ligowych kolejkach trafił do siatki rywali zaledwie raz, w wygranym meczu z Wartą (30 kwietnia, 2:1) i to z podania swojego mentora – Reymana. Co było niespodzianką, biorąc pod uwagę fakt, że był najlepszym strzelcem swej drużyny w ubiegłym sezonie. Nic więc nie zapowiadało, że będzie w stanie powalczyć o koronę króla strzelców w tym sezonie. Tym bardziej, że walczący o to miano gracz Ruchu Edmund Giemsa imponował skutecznością od pierwszych meczów w sezonie. Wystarczy podać , że w pierwszej ligowej potyczce Ruchu z Garbarnią strzelił aż 4 gole, a później regularnie trafiał do bramek rywali. W końcu maja miał na koncie 6 trafień (w 6 grach ligowych), a Artur zaledwie jedno! Jak się okaże na koniec sezonu, inny rywal do miana króla strzelców, Stanisław Malczyk z Cracovii, w tym samym czasie zaliczył już 3 trafienia.

Artur należał jednak do wyróżniających się graczy Wisły, choć grał pechowo, nie wyzyskując szeregu dobrych sytuacji podbramkowych (czasami bramkarzy rywali wyręczała poprzeczka, jak w meczu 5. kolejki z Garbarnią (29 maja, 0:2). Kolejnego gola strzelił w tym pamiętnym pojedynku z Cracovią, jedynego dla wiślackich barw i znowu strzelonego po asyście Reymana. Jego rywale boiskowi jednak również nie próżnowali: Malczyk w tymże meczu również wpisał się na listę strzelców; Giemsa z kolei w wygranym meczu z Podgórzem (10 czerwca, 2:1) strzelił wszystkie gole dla „niebieskich” i miał na koncie już 8 trafień, przy zaledwie dwóch Artura i 4 Malczyka. Ciekawostką był fakt, że wszyscy ci gracze do wielkoludów się nie zaliczali. Najwyższy z nich Giemsa liczył zaledwie 173 cm wzrostu, choć był mocnej budowy ciała.
W następnych meczach Artur musiał już sobie radzić bez starszego nauczyciela. I poradził sobie znakomicie. W kolejnych sześciu spotkaniach miał znakomitą passę i w każdym z nich trafiał co najmniej raz do bramki rywali. Dowodem najlepszym i najwymowniejszym był następny pojedynek z Wartą (18 czerwca, 2:1). Artur był ojcem zwycięstwa swojej drużyny, strzelając zwycięskiego gola po rzucie rożnym na kilka minut przed końcem meczu. „Co się wtedy działo na trybunach, tego bez aparatu dźwiękowego opisać nie można [pisał sprawozdawca Przeglądu Sportowego]. Jeszcze kilka minut gry – i koniec. Artur powędrował do szatni na rękach kibiców”, stając się od razu ulubieńcem kibiców. Dwudziestolatek imponował i w następnych meczach skutecznością. W meczu z Podgórzem trafił do siatki rywala aż czterokrotnie, najwięcej w historii swoich występów ligowych (2 lipca, 10:1!)

Seria kolejnych spotkań okraszonych bramkami zakończyła się w pierwszym meczu Grupy Mistrzowskiej z Legią (13 sierpnia, 3:2). Strzelił wówczas dwa gole. Co w sumie dawało mu aż 12 bramek w klasyfikacji najlepszych strzelców. Giemsa również nie próżnował, regularnie trafiając do siatki. Strzelał jednak tylko po jednej bramce w meczu i po pierwszej kolejce Grupy Mistrzowskiej po raz pierwszy dał się wyprzedzić w klasyfikacji snajperskiej właśnie Arturowi. Malczyk pozostawał w tyle za tymi snajperami, bo do rozgrywek finałowych przystępował z dorobkiem tylko 6 bramek. Cracovia zresztą z pewnym opóźnieniem rozpoczęła mistrzowskie gry ligowe i miała parę kolejek do odrobienia. Sezon mistrzowski rozpoczęła dopiero 20 sierpnia. W tym czasie Ruch rozegrał już 3 ligowe kolejki, a Wisła 2. Wysokie pokonanie przez Ruch lwowskiej Pogoni 5:1 (20 sierpnia) i dwie bramki Giemsy pozwoliły mu na ponowne wysforowanie się na czoło ligowych strzelców razem z "Arturem", bo Woźniak we wcześniejszym meczu z ŁKS trafił do siatki wywala tylko raz (15 sierpnia, 1:1). Poprawił za to statystyki o dwa trafienia Malczyk w meczu z Legią (20 sierpnia, 6:2). Giemsa miał więc już 13 goli na koncie, Artur tyle samo, a Malczyk 8.
W następnej kolejce prowadzący snajperzy mieli okazję zmierzyć się oko w oko, bo Wisła podejmowała w Krakowie właśnie Ruch. Wygrała skromnie ten mecz 1:0, jak potem napisano :w 18-ej minucie uzyskuje Artur z woleja pięknym strzałem jedyną bramkę dnia”. Tym samymwyprzedził w liczbie zdobytych w lidze goli Giemsę, który był w tym meczu wyraźnie w cieniu wiślackiego snajpera. Jak się okazało, w tym cieniu pozostał już do końca sezonu, gdyż w pozostałych sześciu ligowych spotkaniach strzelił zaledwie dwa gole. Tyle bramek strzelił Artur w kolejnym meczu na szczycie z Cracovią (3 września, 3:1). Meczu nie tylko prestiżowym, dwóch czołowych drużyn w kraju, ale także meczu, w którym zmierzył swe snajperskie umiejętności z Malczykiem. Z tej rywalizacji wyszedł zwycięsko: Malczyk strzelił o jednego gola mniej. Po czterech kolejkach mistrzowskich miał już 16 bramek zdobytych, trzy więcej od Giemsy. Rywalizacja snajperów nie była jeszcze przesądzona, gdyż w następnej kolejce Woźniak nie poprawił swego bramkowego konta, a Giemsa w wygranym meczu z Cracovią strzelił jedną bramkę, zbliżając się do Artura na zaledwie dwie bramki. Warte odnotowania było też trafienie Malczyka w tym meczu (24 września, 3:1 dla Ruchu), 10 w sezonie ligowym.
O ostatnich ligowych kolejkach i skuteczności Artura można powiedzieć jedno: w 4 kolejnych meczach strzelił 3 gole. Giemsa nie wykorzystał szansy i trafił zaledwie raz (w meczu z ŁKS: 22 października, 4:0). Starał się wprawdzie nadrobić dystans bramkowy do wiślackiego snajpera i widać to było choćby w rewanżowym meczu z Wisłą, raził jednak nieskutecznością.

Układ gier ligowych był jednak zagmatwany. Wisła zakończyła rozgrywki 1 listopada meczem z Pogonią. Jej główni rywale do mistrzowskiego tytułu grali jednak dalej, mając zaległe spotkania. Tak było właśnie z Ruchem. Nie licząca się z kolei w walce o mistrzostwo Cracovia grać miała po 1 listopada aż dwa mecze: z Legią i 12 listopada właśnie z Ruchem na zakończenie sezonu. Malczyk przed tymi spotkaniami miał na koncie 13 trafień. Woźniak skończył już ligę z dorobkiem 20 goli. Biorąc pod uwagę dotychczasowy dorobek strzelecki obu graczy było wątpliwe, by Wiślaka w klasyfikacji najlepszych strzelców wyprzedził, ale nie takie cuda oglądały już polskie boiska… Cud jednak się nie wydarzył. Malczyk wprawdzie trafiał w każdym z tych listopadowych spotkań, ale trafiał tylko trzykrotnie, co dało mu tytuł wicekróla strzelców. Wyprzedził więc na finiszu Giemsę. Ten jednak to przebolał, bo przecież w ostatnim ligowym pojedynku Ruchu z Cracovią to właśnie chorzowski klub okazał się zwycięski, co dało mu pierwszy tytuł mistrzowski w historii… Wisła ostatecznie zakończyła rozgrywki na 3. miejscu. Pod Wawelem tytuł króla strzelców dla Artura odebrano jedynie jako nagrodę pocieszenia…

Warto odnotować, że A. Gowarzewski przyznaje Arturowi w klasyfikacji króla strzelców o jedną bramkę mniej...

Tabela

1933 Król strzelców 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. Razem
1.Woźniak--1--1114221121-1-1120
1.Razem--1112348101213141617171818192020
2.Malczyk1-2--1-11-2-11-1112116
2.Razem11333445668891010111213151616
3.Giemsa4-1--121-112---1-1--15
3.Razem445556899101113131313141415151515

Statystyki zweryfikowano na podstawie relacji w "Przeglądzie Sportowym".

Przebieg rywalizacji o tytuł Króla Strzelców w poszczególnych kolejkach sezonu
Przebieg rywalizacji o tytuł Króla Strzelców w poszczególnych kolejkach sezonu
Liczba bramek Artura Woźniaka w poszczególnych kolejkach sezonu 1933
Liczba bramek Artura Woźniaka w poszczególnych kolejkach sezonu 1933

Król "Artur" po raz drugi. 1937 (12 goli)

„Nam strzelać nie kazano” chciało by się napisać po tym sezonie, który jeśli chodzi o rywalizację czołowych strzelców do imponujących nie należał. Zaledwie 12 goli dawało w tym sezonie tytuł króla strzelców. Najmniej w historii ligowej rywalizacji. Rzecz w tym, że rozegrano w 1937 roku tylko 16 ligowych kolejek, a to już zmienia postać rzeczy.
Artur po raz drugi w swej karierze sięgnął po koronę króla strzelców. Co było pewną niespodzianką, gdyż w poprzednim sezonie trafiał do bramek rywali zaledwie sześciokrotnie i niektórzy z komentatorów widzieli w tym pewien kryzys formy. Kryzys formy u gracza zaledwie 23 letniego, który jednak w swej ligowej karierze zaliczył już blisko 100 występów ligowych!!!


Co ciekawe ligę w 1937 roku rozpoczął na pozycji łącznika i na niej też głównie grał przez cały sezon, co okazało się trafnym rozwiązaniem. Jeśli ktoś miał jakieś wątpliwości co do jego formy piłkarskiej i strzeleckiej przed sezonem – to rozwiała je już pierwsza ligowa kolejka, w której Wisła rozgromiła Warszawiankę aż 5:0 (4 kwietnia). Mecz ten pokazał „renesans Artura, nie dlatego, iż strzelił trzy bramki i stał się bohaterem meczu, ale z powodu powrotu do swych technicznych lotów i pokazania gry, pozwalającej na snucie dobrych horoskopów” – napisano po meczu.
O ile gra i skuteczność Artura mogła być niespodzianką tylko dla niewtajemniczonych, o tyle sporą „sensacją” okazali się jego konkurenci do tytułu króla strzelców: Lewandowski z ŁKS i Wostal z ligowego beniaminka AKS, gracze nie imponujący jakimiś fajerwerkami strzeleckimi, ale zadziwiający regularnością zdobywanych przez siebie bramek. Co ciekawe ich drużyny znalazły się niemal od początku na dwóch biegunach ligowej tabeli: ŁKS walczył o utrzymanie w lidze, a chorzowski beniaminek o tytuł mistrzowski!!!
Obaj rywale Artura nie imponowali skutecznością w pierwszych ligowych kolejkach. Wostal swą pierwszą bramkę strzelił dopiero w 3. kolejce wygranym meczu z Cracovią (24 kwietnia, 2:1). Lewandowski błysnął skuteczności także tylko w jednym meczu: co ciekawe był to pojedynek z Wisła w Krakowie, sromotnie przegrany przez Łodzian aż 2:6. Na uwagę zasługiwało jednak to, że wszystkie bramki dla ŁKS strzelił właśnie Lewandowski. Na razie na liście najlepszych snajperów znajdował się Artur z dorobkiem 4 bramek po zaledwie 2 ligowych kolejkach, co zwiastowało dobre czasy dla Wisły i samego Woźniaka. Niestety dla Wisły kolejne 4 mecze przyniosły „Czerwonym” zaledwie jedną wygraną i utratę prowadzenia w tabeli. Rozczarowanie były także popisy Artura, który aż do czerwca nie potrafił ani razu umieścić piłki w siatce rywali. Tymczasem jego konkurenci strzelali gole w kolejnych trzech meczach swoich drużyn z regularnością szwajcarskiego zegarka: w każdym po jednym. Po ośmiu kolejkach ligowych Wostal dogonił więc Artura, a Lewandowski wyprzedził go, mając na koncie 5 trafień. Trzeba jednak dodać, że Wisła miała wówczas o dwa spotkania rozegrane mniej. Ciekawie więc zapowiadał się pojedynek AKS z Wisłą, który rozegrano 6 czerwca w Chorzowie przy imponującej liczbie widzów (10.000). Rywalizację drużynową wygrał AKS 4:2; rywalizację snajperów Artur, który raz trafił do bramki Mrugały – Wostalowi ta sztuka się nie udała. Woźniak wyprzedzał więc gracza chorzowskiego o jedną bramkę (miał ich 5 na koncie). Tracił jednak do Lewandowskiego aż dwa gole, bowiem łódzki center napadu nie próżnował i w meczach z Garbarnią i Warszawianką strzelił po golu (30 maja i 4 czerwca, 2:4 i 5:0). Nic dziwnego, że po tym drugim meczu pisano w „Przeglądzie Sportowym”: „doskonale wypadł Lewandowski, wyrabiający się na czołowego strzelca Ligi” – 7 bramek strzelonych w 9 meczach mówiło samo za siebie.
W następnej kolejce snajperzy AKS i ŁKS wystąpili przeciwko sobie. Pojedynek ten zakończył się wygraną Wostala: Lewandowski trafił raz do bramki rywala, Wostal dwa razy i zwycięsko z pojedynku wyszedł śląski zespół (27 czerwca, 3:2). Nie stracił dystansu bramkowego do obu rywali Artur, który tego samego dnia poprowadził atak „Czerwonych” w meczu z Wartą (2:0), strzelając bramkę na 1:0. Tym razem wystąpił na środku ataku, a jego „inteligencja i umiejętności wystarczyły naturalnie do prowadzenia całej piątki” napadu. Status quo zostało więc zachowane. Lewandowski miał więc 8 goli na koncie; Artur i Wostal po 6.
Letnia przerwa w lidze najwyraźniej posłużyła Arturowi i Wostalowi, mniej Lewandowskiemu. Wisła w meczu z Warszawianką skromne zwycięstwo zawdzięczała właśnie Woźniakowi (29 sierpnia, 2:1), autorowi obu bramek: „Artur indywidualnie był bez zarzutu. Technika finezyjna, prowadzenie piłki doskonałe, pierwsza bramka padła ze wspaniałego strzału (29 min.), druga (7 min. po przerwie) była wytworem wielkiej przytomności i samodzielnej decyzji” – pisano po meczu, karcąc go za „talent strategiczny”, czy raczej jego brak: „operując nieustannie indywidualnymi trickami nie umiał grze nadać wielkiego polotu, narzucić kolegom swym ciekawej i skutecznej koncepcji”. Ponieważ tego samego dnia ŁKS poległ we Lwowie z Pogonią (0:2) Artur zrównał się bramkami z Lewandowskim. Obu tym graczom deptał po piętach Wostal, który już 8 sierpnia w wysoko wygranym meczu z Warszawianką (5:0) strzelił dwa gole. Mecz ten był o tyle ważnym, że dawał beniaminkowi z Chorzowa prowadzenie w lidze!!! Statystyki AKS i Wostala psuły nieco bezbramkowe remisy w meczach z Ruchem i Garbarnią (1 i 29 sierpnia).
5 września ponownie na prowadzenie w klasyfikacji strzelców wyszedł Lewandowski. Zawdzięczał to zarówno swojej skuteczności: strzelił gola w zwycięskim meczu z AKS (2:0), jak i porażce Wisły w meczu derbowym z Cracovią (0:1). Otwierało to przed łódzkim graczem szansę na utrzymanie tej pozycji do końca sezonu, gdyż Woźniak brutalnie sfaulowany w meczu z Ruchem (19 września, 2:2) nie mógł wystąpić w kolejnym ligowym pojedynku. Nieobecność Artura wykorzystali jego obaj konkurenci w wrześniowych pojedynkach ligowych: Lewandowski strzelił dwa gole Ruchowi (26 września, 4:3), a Wostal jedną tego samego dnia w meczu z Wartą (5:0). Wygrana z Wartą dała AKS ponownie fotel samodzielnego lidera w lidze i to chyba bardziej cieszyło napastnika z Chorzowa. Lewandowski miał więc z końcem września już 11 goli na koncie, Wostal 10, a Artur 8. Rzecz w tym, że Wisła miała jeszcze 4 mecze do rozegrania, a AKS i ŁKS tylko po dwa. Artur wrócił na boiska ligowe w meczu z Wartą (3 października, 2:3) i zaznaczył ten powrót mocnym akcentem: strzelił wszystkie gole dla Wisły, wysuwając się na fotel wicelidera na liście najlepszych strzelców z dorobkiem 10 goli. Wostal tylko się przyglądał tym popisom strzeleckim, gdyż radosna twórczość ligowych włodarzy sprawiła, że jego klub przez cały październik w lidze nie wystąpił ani razu, ograniczając swą aktywność do gier towarzyskich. Co było więcej niż dziwne, bo przecież miał realne szanse na wywalczenie mistrzostwa Polski.
Tymczasem w Łodzi doszło do bezpośredniej konfrontacji najskuteczniejszych napastników ligowych: Lewandowskiego i Artura. Ci co sobie ostrzyli zęby na ten pojedynek zawiedli się srodze, bowiem żaden z tych graczy nie potrafił celnie strzelić do siatki rywala. Mecz miał jednak niebywałe znaczenie dla Łodzian, gdyż zwycięstwo w nim dawało im pewny byt ligowy. Tak też się stało, bo ŁKS pewnie wygrał ten mecz 2:0 (17 października). Tego samego dnia Wostal obserwował zawody Cracovia-Ruch (4:2), kibicując lokalnemu rywalowi. Cracovia wygrała i objęła prowadzenie w lidze z dwoma punktami przewagi nad AKS. Kończyła jednak tym meczem rozgrywki ligowe i mogła się tylko przyglądać co zrobi chorzowski rywal w dwóch ostatnich meczach sezonu z Pogonią i Wisłą.
Pewny ligowego bytu ŁKS sromotnie przegrał ostatni ligowy pojedynek z Wartą (24 października, 0:7). Walcząca o pietruszkę Wisła z kolei tego samego dnia przegrała we Lwowie z Pogonią 0:1.
Wisła miała teraz do rozegrania tylko jeden mecz z AKS u siebie. Chorzowianie dwa. Dwa mecze od mistrzostwa, tak zapewne liczono w Chorzowie. Pierwszy mecz z Pogonią u siebie miał być tego pierwszym krokiem. Niespodziewanie 7 listopada w Katowicach przy udziale 6.000 widowni Chorzowianie przegrali 0:1, żegnani po meczu kpinami rozgoryczonej widowni. Najlepszy strzelec AKS, mający realne szanse na tytuł króla strzelców nie miał w tym meczu dobrego dnia, zamiast do siatki rywala trafił w tym meczu w poprzeczkę.
Przed ostatnim meczem sezonu AKS miał jeszcze teoretyczne szanse na mistrzowski tytuł: musiał, bagatelka, wygrać pod Wawelem z Wisłą różnicą 11 goli!!! Jak donosiła prasa kibice Cracovii drżeli podobno, biorąc tę ewentualność realnie pod uwagę. Niejako w cieniu rywalizacji o Mistrzostwo Polski rozgrywano też walkę o króla strzelców, gdyż zarówno Wostal, jak i Artur mogli jeszcze powiększyć swój dorobek bramkowy w tym meczu. Lewandowski, który prowadził w tej klasyfikacji z przewagą jednej bramki, mógł się tylko przyglądać snajperskim popisom obu napastników.
W meczu tym piłkarze obu drużyn walczyli nie tyle ze sobą co z szalejącą śnieżycą. Niespodziewanie to Wisła dyktowała warunki na boisku i wygrała pewnie 5:2. Wostal strzelił jedną z bramek dla Chorzowian (poza nim w zasadzie nikogo nie chwalono z AKS po tym meczu). Lepszy był Artur: „mądrze grający na środku był również dobrym egzekutorem i przyczynił się walnie do uzyskanego wyniku”. Były to słowa prawdziwe, gdyż właśnie po wyrównującym golu Wostala w 47’ to właśnie Woźniak wziął na swoje barki ciężar gry i strzelił dwa kolejne bramki dla Wisły, po których goście się już nie podnieśli. Te dwie bramki pieczętowały zarazem tytuł króla strzelców dla Artura. Tytuł zdobyty zasłużenie, w bezpośrednim pojedynku z najgroźniejszym rywalem.

Tabela. Kolejka po kolejce

1937 Król strzelców 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. Razem
1.Woźniak31----112---2--212
1.Razem3444445688881010101212
2.Lewandowski -2-1?11-111-1-2--11
2.Razem -22345567889911111111
3.Wostal --1111-21-2--1-111
3.Razem --1234467799910101111

Statystyki zweryfikowano na podstawie relacji w "Przeglądzie Sportowym".

Przebieg rywalizacji o tytuł Króla Strzelców w poszczególnych kolejkach sezonu
Przebieg rywalizacji o tytuł Króla Strzelców w poszczególnych kolejkach sezonu
Liczba bramek Artura Woźniaka w poszczególnych kolejkach sezonu 1937
Liczba bramek Artura Woźniaka w poszczególnych kolejkach sezonu 1937

Zobacz też