Artykuły prasowe. Piłka nożna 1930

Z Historia Wisły

Spis treści

Artykuły prasowe. Piłka nożna 1930

Sport. R.1, 1930, nr 14

1930.05.06

Kisieliński Walerjan otrzymał zwolnienie z T. S. O. „Fablok“ w Chrzanowie i w dniu 27. 4. już wystąpił w barwach Wisły przeciw ŁKS-owi w Łodzi na prawym łączniku

Fablok czyni starania, będące już na dobrej drodze celem zakontraktowania ligowej drużyny Wisły na dzień 9 czerwca br. w którym to dniu ma się odbyć poświęcenie stadjonu sportowego Fabloku.

Chełczyński I środkowy pomocnik Sokoła chrzanowskiego po krótkim pobycie w Krakowskiej Wiśle, wraca do swego macierzystego klubu.

Stadjon: ilustrowany tygodnik sportowy. R. 8, 1930, nr 29

1930.07.17


NA PÓŁMETKU LIGI

Do zakończenia pierwszej rundy rozgrywek ligowych pozostaje jeszcze dwa mecze Legji (z Polonią i Warszawianką), a zatem wszystkie inne kluby „odwaliły“ już połowę roboty i szykują się do decydujących bojów w drugiej kolejce. Wprawdzie te pozostałe dwa mecze Legji mogą jeszcze zmienić układ tabeli w czołowej grupie, jednak śmiało rzec już możemy, że do walki o pierwsze miejsce i tytuł mistrza Polski nadają się w danej chwili cztery tylko kluby: Cracovia, Warta, Wisła i Legja. Cracovia poczyniła bardzo wyraźne postępy w porównaniu z rokiem ubiegłym i niezwykle trudną rzeczą będzie można zepchnąć już z czołowej pozycji leadera tabeli. Z pewnością przy końcu sezonu mecze Cracovii decydować będą o tytule. Warta, mistrz zeszłoroczny, mimo słabszej nieco formy niż w roku zeszłym, trzyma się nadal na czele dzięki wybitnej ambicji i rutynie jednostek. Ostatnia jej jednak porażka z Pogonią i uciążliwe tourne zagraniczne — sprawić mogą niepewną dość przyszłość sympatycznemu zespołowi poznaniaków. Wisła, najtwardszy zespół ligowy, choć spadła nieco w formie, zawsze stanowić będzie najgroźniejszego przeciwnika dla każdego z rywali, którzy, przy 1—2 nieszczęśliwych meczach mogą się znaleść w tabeli za Wisłą, a wtedy trudno będzie znów ją wyminąć. Co do Legji, to w roku bieżącym wojskowi stoją lepiej niż kiedykolwiek. Pamiętamy, że dla Legji pierwsza runda zawsze była gorszą, a dopiero w drugiej wojskowi byli u szczytu. Teraz pierwszą rundę nazwać należy za udaną, o ile więc na jesieni pójdzie dobrze — tytuł mistrza przeszedłby poraź pierwszy do Stolicy.

Środkową grupę tabeli otwierają Ru-h i Pogoń, a dalej kroczą Polonia i oba kluby łódzkie (ŁTSG i ŁKS). Ruch, swemi dobremi ostatnio wynikami, sprawił wielką niespodziankę teoretykom ligowym, ale, choć zajmuje dobrą piątą pozycję, nie możemy go jeszcze zaliczyć do czołowej grupy. Pogoń nareszcie po kilku latach doszła do formy i teraz napewno z każdym rokiem będzie coraz groźniejszą, gdyż skład ma bardzo młody. Polonia, dzięki wzmocnieniu linji napadu, znajduje się obecnie w niewidzianej od lat kilku kondycji i przypuszczalnie w następnej turze podniesie się jeszcze wyżej w tabeli. Co do klubów łódzkich, to choć ŁTSG uważać trzeba za słabszy od ŁKS — znalazł się jednak wyżej w tabeli. Na minus ŁKS-u zapisać jeszcze należy, że na jesieni gra on większość spotkań na obcym gruncie, toteż sytuacja tego zespołu nie jest zbytnio dodatnia. ŁTSG też musi się bardzo pilnować, aby nie znaleść się w strefie zagrożonej.

Trzema klubami, które w danej chwili grawitują ku klasie A są Garbarnia, Czarni i Warszawianka, z tych pierwsza, wobec zanotowanej ostatnio znacznej poprawy, prawdopodobnie się wypchnie wyżej, a pozostaną narazie dwa jeszcze kluby Czarni i Warszawianka. Zwłaszcza zespół Warszawianki znajduje się w groźnej sytuacji, gdyż wobec ciągłych zmian składu jest drużyną bardzo nierówną i niepewną. Na definitywne horoskopy mamy jeszcze jednak wiele czasu.

Stadjon: dwutygodnik ilustrowany poświęcony sprawom kultury fizycznej. R. 9, 1931, nr 33

1931.11.18

PO MISTRZOSTWACH

Piąte z rzędu rozgrywki o mistrzostwo Ligi Piłkarskiej można już uważać za ukończone. Wprawdzie pozostało do rozegrania kilka zawodów, lecz w nich tytuł mistrza nie będzie już w grze. Po Wiśle, Warcie i Cracovii, tytuł ten przypadł Garbarni. Przyznać trzeba, że od czasu hegemonji Wisły nikomu tytuł ten nie należał się tak słusznie, jak tegorocznemu zwycięzcy konkurencji ligowej. Mistrzostwo Warty miało poważną skazę na piękności nieśmiertelnej afery Żurkowskiego z komplikacjami weryfikacyjnemi. Cracovia również nie byłaby mistrzem, gdyby nie punkty za przegrany mecz z Polonją. Poza tern styl tych dwóch drużyn nie był wówczas zbyt przekonywujący. W okresie mistrzostwa Warty i Cracovii, były drużyny przewyższające je stylem. Jedynie Wisła i obecnie Garbarnia będą wolne od tego zarzutu.

Garbarnia przewyższa inne drużyny ligowe sumą swych zalet. W tegorocznej konkurencji szła Garbarnia bardzo równo. Przegrywała bardzo nieznacznie i tylko z najsilniejszemi drużynami. Niedostarczała niespodzianek w postaci przegranych z Lechją lub zwycięstw w wysokim stosunku. Zwycięstwa jej acz niewysokie i niezawsze uzasadnione przewagą w polu, były poparte pięknym stylem. Podobnie jak Legja i Wisła opuszczający boisko Garbarni wychodzili zawsze pod wrażeniem popisów techniki. Gracze przedstawiali silnie zarysowane indywidualności i charakter gry większości graczy Garbarni bardzo szybko utrwalał się w pamięci bywalców meczowych, Każdy z widzów zauważył charakterystyczne tricki poszczególnych Garbarzy. Jeszcze większe wrażenie wywoływała gra Garbarni jako całości.

Grze Garbarni, jak każdej zresztą drużynie, narzucała charakter linja ataku. Największe postępy poczynili w bieżącym roku Bator i Maurer. Akcje Batora zyskały na szybkości i przebojowości. Bator posiada zaletę wspólną wszystkim dobrym skrzydłowym, iż z każdą piłką stara się przedostać w pobliże bramki przeciwnika, aby oddać strzał lub centrę z linji bramkowej w tył. Jak wiadomo, taka centra to 70 proc, bramki. Bator pozatem wyróżnia się dobrą techniką, co mu pozwalało wiele akcji solowych zakończyć pomyślnie. Mauerer na prawym łączniku był jednym z niezawodnych graczy Garbarni. Równy w formie, ambitny i ruchliwy poczynił duże postępy w technice (dribbling). Dzięki jego świetnym zagraniom Riesner dostał się do reprezentacji. Maurer posiadał bowiem sztukę ściągania na siebie pomocnika i wyrabiania Riesnerowi „wolnego przejazdu”. Riesner jest nieco przereklamowany. Centry jego nie mają miękkości i celności Szczepaniaka, biegi szybkości Balcera czy nawet Wypijewskiego. Przy Maurerze i z Augustynem z tyłu odgrywał w Garbarni bardzo dobrą rolę. Nie ulega wątpliwości iż stoją przed nim wielkie możliwości, zwłaszcza gdyby poprawił swój bieg. Smoczek utrzymał się na dawnym poziomie. Ruchliwy zacięty w walce o piłkę dobry dribbler, gra dobrze trójką środkową [skrzydłami gorzej); jest raczej typem solisty na środku ataku niż kierownika ataku. Wadą jego jest zbyt długie przetrzymywanie piłki i krótki strzał. Pazurek reprezentuje w Garbarni strzał. W roku bieżącym dalekim był od swej formy z przed dwóch lat, dzięki jednak swojej sile fizycznej i pracowitości wygrał Garbarni niejeden mecz. Gdyby Pazurek odzyskał z powrotem dawną szybkość byłby znów najlepszym polskim graczem.

W całości atak Garbarni jest dlatego groźny, iż każdy z graczy umie sobie na własną rękę wyrobić pozycję do strzelania bramki dzięki umiejętności wózkowania i każdego stać na przyzwoity strzał. Każdy Garbarz rwie się do przeboju i każdego trzeba trzymać. Niedyspozycja strzałowa jednego z napastników nie decyduje jeszcze o porażce wobec tego, iż zasadniczo każdy napastnik Garbarni może pretendować do miana Strzelca i żaden nie boi się strzelać. Napad Garbami to nietylko sprawna maszyna kombinacyjna, co pięciu utalentowanych solistów, niebezpiecznych dlatego, iż niewiadomo który z nich ma zamiar wygrać w danym dniu mecz.

Rewelacją tegorocznych mistrzostw jest Wilczkiewicz na środku pomocy. Gracz ten kopiuje styl Kotlarczyka. Ponieważ oryginał był w czasach swej formy gwiazdą, nic dziwnego, iż Wilczkiewicz grał w reprezentacji, Wartość gry pomocnika mierzyć należy jego podaniami. Podania Wilczkiewicza są łatwe do przyjęcia, gdyż idą dołem i stanowią zaczątek kombinacji, oraz ponieważ są kierowane do nieobstawionego gracza. Ta cecha Wilczkiewicza przyczynia się więc do i. zw. płynności kombinacji drużyny Garbarni. Piłka się nie zatrzymuje, lecz krąży od gracza do gracza, od łącznika do skrzydłowego, od skrzydłowego do środkowego napastnika. Przeciwnik nie może za nią nadążyć, ponieważ pierwsze podanie pomieszało mu szyki. Do pierwszego podania Wilczkiewicza przeciwnik nie był ustawiony i odtąd się zaczęły jego trudności. Dobra gra pomocy przyczynia się do uzyskania w polu przewagi. Piłka dobrze podana nie prędko wraca. Wilczkiewicz gra równie dobrze dla ofenzywy jak dla defenzywy. Ostatnią indywidualnością Garbarni jest Konkiewicz. Ma on obok Martyny i Pająka najpiękniejszy wykop. Ustawia się bardzo mądrze; w tych momentach jednak gdzie decyduje czysty start, Konkiewicz zawodzi. Z pozostałych graczy Nagraba nie zrobił postępów, Augustyn uległ wypadkowi, a Skwarczewski i Bill reprezentują dobrą przeciętność. Bramkarze mają rekord najmniejszej ilości puszczonych bramek, lecz zaletami bramkarskiemi nie przodują.

Wisła przechodzić zaczyna kryzys. Drużyna oparta na Reymanie, Kotlarczykach, Pychowskim, Adamku i Balcerze, zmuszona była oglądnąć się za nowemi siłami. Injekcja młodej krwi sprowadziła gorączkę wyników. Raz młoda Wisła bije Legję, drugi raz remisowała z Warszawianką. Ze starej gwiazdy nie zawiódł Balcer. Podstawą jego gry, znanej w całej Polsce, jest szybkość. Kisieliński, który się zapowiadał jako reprezentacyjny gracz miał b. słaby sezon. Reyman na drużyny wolne był świetnym, na szybkiego przeciwnika brakło mu startu. Bez Reymana jednak Wisła zatraca styl gry w ataku. Lubowiecki i Artur to jeszcze utalentowani juniorzy. Z pomocników na poziomie trzyma się Makowski i Kotlarczyk II, natomiast chluba naszego piłkarstwa Kotlarczyk I coraz częściej zawodzi. Po śmierci Skrynkowicza Pychowski nie ma partnera. Koźmin jest bodaj jedynym graczem Wisły, który poszedł naprzód. Jego reakcja na podniety zewnętrzne, czystość techniki i start, obok szczęścia w grze postawiły go w bieżącym roku w rzędzie najlepszych bramkarzy.

Najbliższe sezony nie zapowiadają się dla Wisły dobrze. Następcy Reymana w całej Polsce niema. Za Kotlarczyka I znaleźliby się (Wilczkiewicz, Cebulak) lecz w... innych drużynach. Pozatem prawe skrzydło nieobsadzone, brak jednego obrońcy i niezgrana trójka środkowa nie wróżą na przyszłość sukcesów. Na przykładzie Pogoni widocznem jest, iż na zgranie potrzeba 2 lata. Na Wisłę mogą przeto przyjść chude lata.

Pogoń mimo sukcesów tegorocznych również nie jest wolna od obaw na przyszłość. Wnet bowiem będzie potrzebowała całej linji pomocy i jednego obrońcy. W Albańskim miała Pogoń najlepszego polskiego bramkarza. Jeżewski porobił niewątpliwie postępy, wykop jego jest czysty i długi, a pozatem jest ruchliwy i dobrze wybija piłkę. Pomoc przedstawia dużą klasę, lecz ma krótki oddech. Złożona z graczy starszych rzadko wytrzymuje tempo, mimo iż grą za świetnym atakiem nie tracącym szybko piłki. W ataku największą indywidualnością jest olbrzymi Kozok, który po okresie kanikuły, miał cały szereg świetnych zawodów i wygrał dla Pogoni wiele punktów. Kozok po staremu wózkuje bardzo dobrze, strzela b. niebezpiecznie, lecz mato się rusza. Zimmer wybija się. Najbardziej charakterystyczną cechą jego talentu jest wózek (którego zresztą nadużywa). Poza tern dużo strzela i dobrze walczy w pojedynkach. Postępy jego od ubiegłego roku są o tyle duże o ile niespodziewane. Trzecim talentem Pogoni jest Motylewski I. Młody ten gracz już dzisiaj wyróżnia się doskonałem prowadzeniem piłki w przeboju i dobrem wózkowaniem. Dzięki pilnemu chodzeniu na każdą piłkę jest Motylewski zdobywcą wielu bramek. Łagodny i Motylewski II na razie nie odgrywali wybitniejszej roli.

Warta podobnie jak Cracovia daleka jest od formy w jakiej grała przed 8-miu laty. Za Stalińskiego, Przybysza, Einbachera czy Spojdę niełatwo znaleźć następcę. Największym talentem jest Knioła, który nareszcie zdobył ostrogi reprezentacyjne. Gracz ten wyróżnia się bardzo długim i silnym strzałem oddawanym niemal bez zamachu nogi oraz dobrym wózkiem. Poprawę formy znać również u Szerfkego, który zyskał na ruchliwości. Radojewski miał słaby sezon. Banaszkiewiczowi brak jeszcze piłkarskiego szlifu. Jeszcze za dużo biega, a za mało myśli. Z pomocników najlepiej przedstawia się Wojciechowski, który dobrze gra dla ataku, lecz nie zawsze wytrzymuje tempo. Nowicki ma b. ładną technikę wykopu. Jego rzut oswobadzający jest bodaj najdłuższy w Polsce, taktycznie natomiast jest słabszy, a poza tern brak mu startu. Fontowicz jest nierówny w formie. W każdym razie nie grał tak dobrze, aby aż tyle razy reprezentować polskie barwy. Słabą stroną gry Fontowicza są strzały dolne. Gra Warty w polu robi dobre wrażenie. Piłka jest .podawana krótko i przyziemnie, lecz im bliżej bramki tern jest z kombinacją gorzej. Umiejętność wyrobienia współgraczowi pozycji jest dzisiaj sztuką najrzadziej na polskich boiskach oglądaną. Na zawodach ze słabszemi drużynami, energiczna gra Warty przynosi duże sukcesy. (dok. nast.). Dr. St. Mielech.

Stadjon: dwutygodnik ilustrowany poświęcony sprawom kultury fizycznej. R. 9, 1931, nr 34

1931.12.01

PO MISTRZOSTWACH LIGI PIŁKARSKIEJ (dokończenie)

Legja kończy listę polskich klubów uprawiających t. zw. uczony footbal. W bieżącym roku grała Legja doskonale. Sama jedna zdobyła prawie tyle punktów, co jej konkurentki lokalne: Polonia z Warszawianką. Mecze Legji były atrakcją na wszystkich boiskach, wojskowi dawali kilku graczy do wszystkich reprezentacyj. Nigdy może jeszcze Legja nie ocierała się tak blisko o tytuł mistrza jak w roku bieżącym. Porażki z Lechją i Warszawianką, które przy bardziej fachowem kierownictwie sekcji były do uniknięcia, przekreśliły nadzieje jej zwolenników.

O stylu Legji pisałem już niejednokrotnie. Legja jest jedną z niewielu drużyn polskich mających zrozumienie dla gry pozycyjnej. Gracze naogół technicznie dobrze wyszkoleni, walczą z przeciwnikiem a nie z niesforną piłką, jak większość ligowych graczy. Współgranie w polu jest wprosi wzorowe, pod bramką natomiast szwankuje. Skrzydłowym bowiem brak celnych podań, trójka środkowa bez przeboju, gra zbyt wolno, skutkiem czego na polu karnem procent niekontrolowanych piłek, podań górą lub bez gaszenia jest stanowczo za duży. Z tern wszystkiem jeżeli na czyją grę warto się patrzyć, to na grę Legji. Kto lubi footbal „z nożem“, grę na zabój, bez litości dla przeciwnika, dążenie do wyniku za każdą cenę, temu Legja nie będzie się podobała. Miękkość Legji, nadrabianie sztuką czysto fizycznych walorów ma pewien wdzięk, który jej jedna zwolenników wśród najbardziej kulturalnych widzów. Może dlatego na meczach Legji, nawet na jej boisku, słychać krzyki przeciwników. Charakterystycznem dla Legji jest, iż jej wyniki nigdy nie są kwestjonowane. Gdy Legja wygrywa, to już bez apelacji. Przeciwnik leży zdecydowanie na obu łopatkach, a wynik stale wydaje się za niski. Styl Legji, łatwość wyrabiania sobie pozycji podbramkowych i ich obfitość jest tego powodem.

Atak nie zrobił zbyt dużych postępów. Ciszewski jest w dalszym ciągu mistrzem Polski w ustawianiu się do piłki. Sposoby w jakich on odbiera piłki, jak jednym skrętem tułowia wyprowadza w pole przeciwnika są wzorowe. Poza tem celuje w główkach. Dla jego wózka charakterystycznym jest trick z cofaniem piłki do tyłu Grę Ciszewskiego trafnie określono w Wiedniu. Ciszewski wypuszcza „półfabrykaty”. Jego podanie, to połowa bramki. Z tem wszystkiem Ciszewski jest zbyt wolny i zbyt często operuje w tyłach zamiast czekać na okazję do strzału pod bramką.

Nawrot na środku ataku przyzwyczaił się do swego stanowiska. Gra jego na tem miejscu daleką jest od wielkich kreacyj kierownika ataku Kałuży lub Reymana; Nawrot jeszcze zbyt długo przetrzymuje piłkę, na polu karnem często podnosi piłkę do góry, podaniom na skrzydła brak często precyzji i długości; zdarzają się mu błędy tak tyczne (np. prowadząc piłkę ze środka w stronę prawego skrzydła, podaję ją następnie prawoskrzydłowemu — co naturalnie przeciwnik przewiduje — zamiast niespodzianie podać ją lewemu łącznikowi). Z tern wszystkiem Nawrot jest dobrym środkowym napastnikiem dzięki fenomenalnym główkom, zaciętości w walce o piłkę i świetnemu wózkowi. Niejeden back uległ Nawrotowi w pojedynku i dzięki temu Nawrot należy ciągle do najlepszych naszych strzelców.

Wypijewski jest ostatnią indywidualnością w ataku Legji. Wartość jego gry zasadza się na przebojach i szybkości. W technice poza grą głową szwankuje, acz zrobił pewne postępy. Centry ma jeszcze nieopanowane, niecelne i przez to stosunkowo rzadko wykorzystywane. W b. roku miał Wypijewski dobry sezon; w najlepszej formie był w okresie wyjazdu do Wiednia.

Przeździecki ma z graczy Legji najlepiej wypracowany strzał, lecz z powodu małej szybkości i fatalnego sposobu przyjmowania piłki rzadko do strzału dochodzi. Rajdek słabszy niż w ubiegłym roku. Żaden gracz Legji nie zrobił w b. roku takich postępów jak Cebulak. I on naśladuje Kotlarczyka. O ile Wilczkiewicz jest bliższy stylu Kotlarczyka w podaniach, o tyle Cebulak w sposobie wyprowadzania piłki z niebezpiecznej sfery. Nowakowski i Szaller grają na zeszłorocznym poziomie. Martyna miał świetne mecze obok słabych. Jest ciągle bezkonkurencyjnym w wykopach i po staremu najbardziej ze wszystkich polskich graczy zwraca na siebie uwagę widzów. Skwarczyński się zepsuł. Gra Adamowicza jest dla Legji smutną koniecznością.

Łódzki Klub Sportowy miał dobry sezon. Pomimo to trudno coś pochwalić w grze łodzian. Jest to ciągle jeszcze gra na siłę. Nieumiejętność wyrobienia współgraczowi sytuacji do strzelenia bramki (poza centrą) aż rażąca. Łódź ciągle jeszcze czeka na wielkiego środkowego napastnika, który energiczne i stosunkowo szybkie akcje łodzian powiąże i nada im sens. Najwybitniejszą jednostką jest Herbstreich, któremu na dobrą sprawę należała się już reprezentacja. Herbstreich to rasowy przebojowiec. Silny, szybki, umie sobie w czasie przeboju ułożyć piłkę do strzału i strzela celnie. Do kombinacji nie wykazuje specjalnego zmysłu, choć między Szczepaniakiem i Nawrotem możeby i tego się nauczył.

Durka świetny technik, wybijający się pięknem! centrami ciągle trzyma się na poziomie. Król raczej opadł w fermie. Pomocnicy Trzmiela Pegza czy Jasiński stanowią dobry materjał piłkarski, bez należytego szlifu. Silni, ofiarni, pracowici, w defenzywie grają zadowalająco, dla ataku słabiej. Z obrońców Gałecki utrzymuje się na poziomie. Radomski i Mila w zmiennej formie. Mila zepsuł się od ubiegłego roku. Na swoim boisku ŁKS należał do najniebezpieczniejszych przeciwników. Na wyjazdach nie był dla czołowych klubów groźny. Jak powiedziałem ŁKS jest drużyną, z której jeden gracz w rodzaju Kozoka mógłby nawet mistrza Polski zrobić. Trzeba jej tylko trochę systemu.

Ruch jest ostatnią drużyną, która miała stosunkowo równe wyniki. Ma on styl swoisty, najbardziej może podobny do łódzkiego. Gra drużyny nastawiona jest na Peterka, najlepszego dziś specjalisty od voleyów. Peterek od ubiegłego roku nieco przytył, ociężał, natomiast w strzelaniu zrobił postęp. Techniką strzału przypomina nieco Steuermana. Jako kierownik ataku nieźle prowadzi grę skrzydłową. Prócz niego wybił się w b. roku Włodarz (piękne centry) i Urban. Sobota spada w formie. Mimo, że jeden z pomocników Ruchu grał w reprezentacji, pomoc Ruchu i wytrzymałość są jej głównemi zaletami. Obrońcy grający już długo w parze, dobrzy, mimo iż nie wybijają się jakiemiś wpadającemi w oko zaletami. Gra Ruchu równa, bez popisów solowych, prowadzona nieustępliwie i twardo jest mało interesującą i nieefektowną. Ruch jednak jest przeciwnikiem bardzo przykrym i trudnym do pokonania, zwłaszcza, gdy trafi na przeciwnika o słabej kondycji fizycznej. Ta niepozorna szara drużyna zgotowała klęski takim drużynom, jak Legja. Praca i ofiarność dla klubu wyrównuje brak gwiazd i finezji techniki.

Cracovia, zeszłoroczny mistrz, miała najgorszy sezon od swego założenia. Przyczyną załamania jest przedewszystkiem słaby atak Napad Cracovii dopiero pod koniec sezonu pozyskał jednego pełnowartościowego gracza w osobie Malczyka. Sperling grał rzadko, Kubiński jest niestety za stary; to co mu zostało z dawnych lat w zakresie techniki i doświadczenia dawało w sumie lepszą grę od poczynań szeregu nowicjuszów lub weteranów w rodzaju Marjana, Mitusińskiego, Czarnika i t. p., którzy przewinęli się przez szeregi Cracovii w ciągu roku. Rezerwiści zawiedli. Ubytek Kałuży, Sperlinga i Kozoka jest niezastąpiony. Gdyby między juniorami były choć tak skrystalizowane talenty, jak Kotkowski w Warszawiance! Młodzi gracze Cracovii nie wnoszą prawie nic. Trochę startu, przeciętna technika, a umiejętności kombinacyjne niewystarczające. Ale... nie odrazu Cracovia zbudowana. Może w przyszłym roku się wyrobią. Trzeba jednak, żeby kierownik sekcji zapytał się Kałuży, który z graczy ma warunki wybicia się i tych wstawiał cierpliwie do drużyny bez względu na początkowe rezultaty

Pomoc Cracovii przedstawia się lepiej Chruściński gra leszcze dobrze, Mysiak jest nawet reprezentacyjnym graczem, natomiast z Seichterem bywało różnie; obok dobrych meczów miał słabe. Z obrońców Zachemski robi większe postępy. Z bramkarzy najlepszym jest Otfinowski, którego słabą stroną są jednak dolne strzały.

Dla dawnych sympatyków Cracovii przykrem jest, iż obecna drużyna zatraciła ten porywający styl, który pozwalał uważać Cracovię za mistrza Polski bez względu na wynik mistrzostwa. Dzisiejsza Cracovia potrafi mecz wygrać, ale nie potrafi przekonać widzów o swej wyższości nad przeciwnikiem. Jeżeli czem jeszcze Cracovia imponuje, to niezmienionym stosunkiem klubu do graczy i do zagadnienia amatorstwa. To jest może jej piętą Achillesową, lecz pewnem jest, iż jak długo na czele klubu stać będzie dr Cetnarowski, tak długo w Cracovii będą pielęgnowane idee Corintians, pierwszych gentlemanów piłkarskich świata. Z dawnej świetności została Cracovii ta „siła fatalna” i pamięć jej zasług.

Czem jeden człowiek może być dla klubu, czem jest organizacja, dowodem tego jest Polonia. Drużyna, która w ubiegłym roku sięgała po tytuł mistrza, z odejściem prezesa płk. Więckowskiego spadła do roli przeciętnego klubu ligowego. Przyznać trzeba, iż trochę prześladowały ją choroby graczy. Malik fatalnie spad! w formie Pazurek, który najlepiej w Polsce gra ciałem, miał dobry sezon i dopiero po kontuzji opadł w formie. Ogrodziński zwiększył swą szybkość, lecz nie zawsze wytrzymywał tempo. Gracz ten stanowczo nie jest w swoim klubie doceniany. Szczepaniak to wirtuoz techniki, któremu brak szybkości i wagi. Celność podań i miękkość center Szczepaniaka jest idealna. Suchocki grał nieco słabiej, niż w jesieni ubiegłego roku. Zawsze jest jednak bardzo pożytecznym graczem. Ałaszewski miał dobry sezon, lecz rzadko grywał. Z trójki obrońców: Bułanow—Miączyński—Jelski najlepszy Bułanow, który ciągle ma najlepszy w Polsce start. Korniejewski i Kisieliński w bramce mieli naogół dobry sezon. Kisieliński po staremu imponował wybiegami i wykopami, zaś Korniejewski odwagą i zimną krwią w obronie bliskich strzałów.

Wobec słabej kondycji graczy, szybka kombinacja Polonji z charakterystycznemi podaniami prostopadłemi prawie zupełnie zanikła. Wstawianie rezerwistów obniżało poziom gry. Upadek formy Polonji, która w zasadzie zachowała całą zeszłoroczną drużynę, tłumaczyć jedynie można brakiem wewnętrznej konsolidacji klubowej. Niesprawiedliwością byłoby, gdyby Warszawianka spadła w bieżącym roku do klasy A. Po raz pierwszy bowiem zdobyła się Warszawianka na grę interesującą. Kotkowski w środku ataku nadał akcjom napadu myśl kombinacyjną. Jung II i Korngold dodali im szybkości i potencji strzałowej, a Zwierz II również przypomniał sobie dobre czasy Gacheta, Suchorzewskiego i Junga. W okresie wakacji była Warszawianka jedna z najniebezpieczniejszych drużyn. Później kondycja fizyczna opadła, słomiany zapał wygasł i zaczęły się wewnętrzne kwasy i klęski. Wreszcie Warszawianka musiała stoczyć bój b pozostanie w klasie ligowej.

Warszawianka ma niewątpliwie przyszłość przed sobą. Kotkowski jest może najbardziej utalentowanym juniorem. Przyjmuje piłkę bez zarzutu, ustawia się dobrze, rozumie grę jak nikt z młodego pokolenia. Jeżeli potrafi zwiększyć swą szybkość to czeka go przyszłość sportowa Kotapki, którego przypomina z postawy i umiejętności wyrabiania pozycji. Niewątpliwie i Jung II wróci do formy. To, że w pierwszym roku gry w drużynie ligowej nie sprostał fizycznie wymaganiom stawianym ligowcowi przez cały czas rozgrywek jest naturalnem Wytrzymałość uzyska z czasem. Z pomocników duże postępy zrobił Gazur; jego gra głową jest coraz lepsza. Z obrońców dobrze się zapowiada Rusin, zaś Keller jest niewątpliwym talentem. Kto wie — może Warszawianka po wybudowaniu boiska będzie właśnie tą drużyną, która na terenie stolicy wyrwie Legji hegemonję?

Czarni nie odegrali w mistrzostwie poważniejszej roli, Pozyskanie Łańki bynajmniej nie wpłynęło dodatnio na funkcjonowanie maszyny kombinacyjnej; Łańko jeszcze bardziej ociężał niż za czasów Legji. Natomiast Reyman III był w bieżącym roku bardziej ruchliwym i pracowitym niż dawniej. Z pomocników nad przeciętność wybijał się Piłat. Obrońcy i bramkarz to przeciętność ligowa. Atak Czarnych cierpi głównie na brak dobrych strzałów. Poza tern wszyscy gracze mają olbrzymie zaległości w technice. Kondycja fizyczna też nie dopisywała. Nic dziwnego przeto, iż klub ze strachem walczył- o pozostanie w lidze. Ta, której się to nie udało — to Lechja. Sympatyczni lwowianie narobili ruchu z pokonaniem Wisły, Legji i Polonji, pokazali jak może wyglądać konsekwentne murowanie bramki i zniknęli z ligi Ciekawą indywidualnością był Pająk (technika wykopu). Poza tern na dobrym poziomie ligowym stał Oracz i Rusiecki.

Los Lechji jest dowodem, iż bez przygotowania technicznego nie łatwo się w lidze utrzymać. Liga zahartowała drużyny biorące udział w rozgrywkach. Nowicjuszowi jeżeli nie przychodzi z kapitałem umiejętności nie łatwo się utrzymać. Początkowo ma nawet sukcesy, później kondycja fizyczna zaczyna niedopisywać, przychodzą klęski i drużyna się załamuje. Jedynie drużyna, która w momencie wyczerpania siły fizycznej może wesprzeć techniką, ma szanse przezimowania w lidze.

Stąd płynie nauka. Przyszłość klubu gruntować na umiejętnościach, nie na kondycji. Gdy gracz umie gasić piłkę, strzelać i podawać piłkę to prędko można z niego zrobić piłkarza. Lekkoatleta w piłce nożnej będzie miał zawsze maniery, które mu nie pozwolą na osiągnięcie wysokiej formy, a pozatem gracze typu „kondycyjnego“ ulegają większym wahaniom formy. Niedouczki jak w życiu tak i w piłce nożnej daleko nie zachodzą. Dr. St. Mielech.