Czy Marszałek Piłsudski kochał futbol?

Z Historia Wisły

Czy Marszałek Piłsudski kochał futbol?

1935 Strona tytułowa Raz, Dwa, Trzy po śmierci Marszałka
1935 Strona tytułowa Raz, Dwa, Trzy po śmierci Marszałka
1924 w Trakcie meczu Wisła-Pogoń
1924 w Trakcie meczu Wisła-Pogoń
1935 Artykuł Raz, Dwa, Trzy po śmierci Marszałka
1935 Artykuł Raz, Dwa, Trzy po śmierci Marszałka
1935 Artykuł Raz, Dwa, Trzy po śmierci Marszałka
1935 Artykuł Raz, Dwa, Trzy po śmierci Marszałka

Trudno byłoby twierdzić, że Marszałek Piłsudski należał do namiętnych sympatyków sportu. Polował, jeździł konno, grał w szachy, ale sam tego za sport nie uważał. Doceniał jednak znaczenie wychowania fizycznego dla rozwoju młodego człowieka. Na sport patrzył zresztą z wojskowego punktu widzenia. Zgadzał się z twierdzeniem, że sprawny fizycznie młody człowiek będzie lepszym żołnierzem. Skoro tak uważał Naczelny Wódz, to zrozumiałe było zainteresowanie sportem ze strony hierarchii wojskowej. Mniej oczywiste było twierdzenie, że to akurat piłka nożna jest tym sportem, który do uprawiania w wojsku nadaje się najbardziej.

Nie brakowało jednak w Wojsku Polskim oficerów, pasjonatów sportu, którzy w dość oryginalny sposób przekonywali o pożytkach płynących z uprawiania w wojsku piłki nożnej. Należał do nich niewątpliwie jeden z pionierów wychowania fizycznego w Polsce płk Władysław Osmólski (lekarz, wydawca m. in. warszawskiego „Stadjonu”), który pisał, że piłka nożna „jest sportem jak najbardziej odpowiednim do uprawiania w wojsku. Jako rozrywka szlachetna, wypełniająca czas pozasłużbowy i w ten sposób stanowiąca przeciwwagę znużeniu ćwiczeniami służbowymi - gra ta jest jednocześnie znakomitą szkołą cnót i zdolności wojskowych, a więc uzupełnia szkolenie rekrutów”. Nigdzie „walka nie przybiera charakteru pod względem taktycznym tak zbliżonego do współczesnej walki orężnej, jak w spotkaniu dwu drużyn na placu piłki nożnej. Drużyny te, podzielone na Oddziały: szturmowe, rezerwy i załogi fortecznej, atakują, cofają się, uderzają ze skrzydła, uporczywie i rozpaczliwie bronią bramki, przechodzą błyskawicznie do kontrataku - słowem doświadczają wszelkich zwrotów zmiennej fortuny wojowników, znają furję ataku i czujny odwrót, i zawziętość obrony”. W takiej walce „hartują się nerwy, kształci się charakter męski”.

Anglik ma drgawki w nogach

Powyższe porównania gry w piłkę do walki orężnej niewątpliwie przyczyniały się do bardziej przychylnego patrzenia przez dowódców na uprawianie piłki nożnej przez żołnierzy. Charakterystyczne zresztą, że wielu wyższych oficerów pełniło szereg ważnych funkcji w kierowaniu i administrowaniu polskim sportem. Ta tendencja nasiliła się jeszcze bardziej po przewrocie majowym 1926 r. Nie zawsze byli to wprawdzie ludzie rozumiejący ducha sportu, ale w sumie stwarzało to dobry klimat dla uprawiania sportu wśród wojskowych.

Sam Piłsudski nie podzielał futbolowych pasji swoich podkomendnych i swój stosunek do futbolu ujmował w lapidarny sposób: „Ja lubię nawet popatrzeć na tę grę, bo tam element zgrania i solidarnej walki najsilniej występuje, tak że przyjemnie jest patrzeć. Ale czas wyznaczony meczom w tej grze, to wyduszanie sportu przez półtorej godziny, musi doprowadzić do zepsucia serca!” Nie był odosobniony w takiej opinii, gdyż nawet w prasie sportowej u progu lat dwudziestych ukazywały się artykuły lekarzy z tytułami naukowymi, którzy dowodzili, że gra w piłkę, odciągając chłopców od nauki, „ogołocona zupełnie z pierwiastka duchowego, jest właściwie polem popisu dla przeróżnych form brutalności wrodzonych człowiekowi”, taka gra „ćwiczy chyba brutalność zwierzęcą w człowieku” i powoduje uszczerbki na zdrowiu u uprawiających ten sport (osłabienie serca).

Kiedy Piłsudski po raz pierwszy zetknął się z futbolem? Pewności nie ma, ale prawdopodobnie stało się to w Anglii. Do Londynu przybył jako pepeesowski spiskowiec i rewolucjonista w 1901 r. po ucieczce z rosyjskiego szpitala, do którego trafił z warszawskiej Cytadeli. Londyńska rekonwalescencja pozwoliła mu zapewne na poznanie angielskiego życia społeczno-kulturalnego. Świadczą o tym dość oryginalne spostrzeżenia, które wyjaśniałyby przyczyny rozwoju piłki nożnej właśnie na Wyspach Brytyjskich: „Anglik ma drgawki w nogach, on nie może czegoś nie pchnąć nogą, on nogą ciągle coś popycha. Broń Boże, jakiś papier leży na chodniku, to on go popchnie nogą”. Angielska choroba futbolowa szybko zresztą przeniosła się na kontynent i trafiła też pod galicyjskie strzechy. Co musiał i dostrzec Piłsudski po powrocie z Anglii. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że był świadkiem narodzin piłki nożnej w Galicji i szybkiego jej rozprzestrzeniania się na ziemiach polskich. Jak sam wspominał już w niepodległej Rzeczypospolitej: „ze zdziwieniem oglądałem w zapadłych kątach wiejskich bosonogie dzieciaki kopiące zawzięcie piłkę, zamiast po starodawnemu - łapać ją - rękami. Czyżby nadszedł do Polski czas, gdy wyrasta tężyzna siły i mocy? Jakbym tego życzył. Możebyśmy zaczęli zatracać przewagę bezwolnego i niskiego rozumowania bezsiły - naszego dziedzictwa niewoli”.


Widz i... sędzia

Działo się to po upadku rewolucji 1905 r. i przeniesieniu politycznej działalności Piłsudskiego do Galicji. Powołał wówczas (1908) do życia tajny ZWC, a następnie jawne organizacje paramilitarne: Strzelec i Związek Strzelecki. Formalnie „strzelcy” Piłsudskiego mieli zajmować się ćwiczeniami sportowo-gimnastycznymi, faktycznie ograniczali się do ćwiczeń „czysto wojskowych”, a ich działalność była podporządkowana nadrzędnemu celowi: odzyskaniu przez Polskę niepodległości za pomocą oręża. W tym czasie Piłsudski krytykował „pacyfizm tych stowarzyszeń sportowych, które w przełomowych czasach dalej zajmowały się statutowymi celami i nie podejmowały programu wojskowo-niepodległościowego”. Na ile ta krytyka obejmowała poszczególne kluby sportowe, trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Faktem pozostaje, że Piłsudski był sceptycznie nastawiony do sportu wyczynowego przez całe swoje życie. Spory i rywalizacja o „rząd dusz” polskiej młodzieży w Galicji na szczęście tylko w niewielkim stopniu przekładały się na relacje między młodymi „strzelcami”, a sportowcami z cywilnych klubów. Razem przecież ćwiczyli się w sprawności na krakowskich Błoniach, chodzili do tych samych kawiarni i spotykali się często na gruncie towarzyskim, a po wybuchu wojny walczyli ramię w ramię w Legionach Piłsudskiego.

Czy Piłsudski widząc sportowe i futbolowe zainteresowania swoich podkomendnych sam zgłębiał wówczas tajniki futbolu i oprócz studiów nad kampaniami Napoleona, wojną rosyjsko-japońską znalazł czas na poznanie prawideł rządzących futbolem? Niewykluczone że tak było, gdyż jak głosi legenda w okresie legionowym występował na boiskach piłkarskich w roli arbitra. Tak przynajmniej twierdził po latach gen. Wieniawa Długoszowski, który pisał wprost, że „podczas przerw w działaniach wojennych... brał Komendant niejednokrotnie udział w naszych zabawach, przypatrywał się chętnie a nawet sędziował naszym rozgrywkom w piłkę nożną”.

Jak bardzo były przemieszane środowiska strzeleckie, sokolskie i piłkarskie świadczą życiorysy wielu ówczesnych sław futbolowych, które niemal wprost z piłkarskich boisk wyruszły na szlak bojowy w Legionach Piłsudskiego. W legionowych szeregach znaleźli się czołowi gracze wiodących klubów galicyjskich: Cracovii, Wisły, Czarnych i Pogoni. Jakże charakterystyczny jest tu przykład TS Wisła. Zawierucha wojenna przerwała bowiem pomyślny rozwój Towarzystwa. Jak wspominał M. Kopeć: „inwentarz klubu [wraz z szatniami i trybunami] oddajemy do dyspozycji Legionów, kwaterujących w Oleandrach, gdzie dzierżawiliśmy boisko”. Z Oleandrów (a ściśle mówiąc z boiska Wisły) wyruszyła właśnie na swój szlak bojowy I kompania kadrowa, a do Legionów Piłsudskiego „zgłasza się także i to, co mieliśmy najdroższego, tj. gros I naszej drużyny”. I, jak to z dumą potem w jubileuszowych publikacjach podkreślano, „w szeregach Legjonów Polskich walczyli z bronią w ręku o wolność Ojczyzny”.

Charakterystyczne, że żołnierze-piłkarze służąc w Legionach bardzo szybko zarazili swą sportową pasją współtowarzyszy broni. „Furia futbolowa” ogarnęła żołnierzy I Brygady już wiosną 1915 r., po ustabilizowaniu się frontu nad Nidą. Inicjatorami pierwszych drużyn i rozgrywek piłkarskich byli gracze lwowskich Czarnych. Za nimi poszli inni, a dowództwo patrzyło przychylnym okiem „na wyczyny piłkarskie, dostrzegając w nich znakomity środek podtrzymania sprawności fizycznej, rozrywki i odprężenia”. Piłsudski nie uległ wówczas futbolowej modzie i ze sportów wolał oddawać się wówczas ulubionej grze w szachy. Gorączka futbolowa powróciła ponownie rok później na Wołyniu i tym razem ogarnęła wszystkie trzy brygady Legionów. Inicjatorami powstawania piłkarskich drużyn i tym razem byli znani przed wojną piłkarze: Poznański i Mielech z Cracovii, Rutkowski i Kowalski z Wisły, Czermański i Garbień z Pogoni, bracia Kowalscy i Wójcicki z Czarnych. Z pasją i poświęceniem toczono wówczas pojedynki piłkarskie często „tuż za liniami wroga”. Jak pisały „Nowości Ilustrowane” „Matche footballowe, przy huku pękających szrapneli i granatów są widowiskiem bardzo oryginalnym”. Właśnie na Wołyniu (pod Optową) po raz pierwszy kroniki dokumentują obecność Piłsudskiego na meczu piłkarskim. Zawody piłkarskie pomiędzy drużynami 4. i 5. pułku odbyły się w związku z hucznie obchodzoną rocznicą powstania 4. pp (28.05.1916). Mecz ten na tyle przypadł Komendantowi do gustu, że w najbliższych tygodniach kilkakrotnie gościł na spotkaniach piłkarskich. Szczególnie upodobał sobie drużynę 4. pp, którą oglądał po Optową w pojedynkach z drużyną Sztabu Komendy Legionów (18.06 4:6) oraz 1. pp (25.06 0:1). Jak wspominali świadkowie tych wydarzeń: Piłsudski „siedział na skleconej z drągowiny ławce, uśmiechał się i robił uwagi”. Po meczach zwykł także rozmawiać z bohaterami piłkarskich bojów – co było dla nich niewątpliwym przeżyciem. Drużynę Sztabu utożsamia Mielech jednoznacznie z Legią. Legioniści przegrywali ten mecz 0:3 i pewnie by zeszli z boiska pokonani, „gdyby nie to, że gen. Roja przyprowadził w tym momencie na mecz Komendanta... Widok Dziadka i parę słów zachęty rzucone przez Poznańskiego, że teraz należy pokazać, co się umie, sprawiły, że poszliśmy do ataku całą furią... Zaczęliśmy odbijać bramkę po bramce, a mecz stał się bardzo interesujący”. Tak to obecność Piłsudskiego uskrzydliła sztabowców i wpłynęła na morale całej drużyny.

Ostatnimi „wołyńskimi” meczami oglądanymi przez Komendanta były potyczki drużyn: I komendy I Brygady z 1. pułkiem ułanów (pod Nową Rarańczą - 30.06 5:0) oraz 1. pp z artylerią I Brygady (3.07). Dzień później nastąpiła ofensywa wojsk rosyjskich i o futbolu na dłużej w Legionach zapomniano. Przypomniano sobie o piłce wiosną 1917 r. i jak twierdzi D. Dudek świadomie wykorzystywano wówczas sport legionowy „do agitacji na rzecz ochotniczego pozyskania rekruta”. Przyciągnięciu młodzieży do Legionów służyć miały też rozgrywki piłkarskie drużyn legionowych. Nic dziwnego, że na meczach tych nie mogło zabraknąć Piłsudskiego. Trzeba jednak stanowczo odrzucić sugestie, że Piłsudski traktował sport i futbol wyłącznie instrumentalnie (w tym wypadku propagandowo). Komendant naprawdę lubił oglądać piłkę nożną. Potwierdza to obecność Piłsudskiego na meczach rozgrywanych nie tylko przez drużyny legionowe. Tak było w końcu marca podczas rozgrywanego na Agrykoli spotkania warszawskiej Polonii z drużyną załogi niemieckiej (3:1). Oczywiście nie mogło go także zabraknąć na szeroko reklamowanym turnieju drużyn legionowych, który odbył się w święta wielkanocne na Agrykoli. W pierwszym meczu 5 pp, „Zuchowaci”, pobił warszawskich akademików 4:1 (9.04). Dzień później wygrał z Polonią 2:0. W obu meczach bramki strzelał Mielech, który po meczu z akademikami miał okazję bezpośrednio porozmawiać z Marszałkiem, obiecując mu pokonanie w dniu następnym „cywilów” – co też się stało. Obecność Piłsudskiego na obu meczach, jak i sportowy walor widowiska, przyciągnął na trybuny kilkutysięczną widownię, która owacyjnie witała twórcę Legionów. Piłsudski po każdym meczu dziękował za grę piłkarzom, a publiczności za gorące powitanie. Turniej zakończył się więc dużym sukcesem propagandowym nie tylko Legionów, ale także futbolu, któremu „tak mało dotychczas poświęcała stolica uwagi”. Dwa miesiące później Piłsudski przybył do Krakowa i „wziął udział w pierwszym meczu piłkarskim drużyny legionowej w Krakowie”. Zmęczona podróżą i trudami wojennymi drużyna 1. pp nie podołała Cracovii, przegrywając wysoko 1:5. Legionistów i Piłsudskiego krakowianie przyjęli w parku sportowym „biało-czerwonych” owacyjnie. „Na prośbę drużyny Cracovii Piłsudski i płk Rydz wyrazili zgodę na wspólną fotografię z drużynami”. Komendant rozmawiał też przed spotkaniem z piłkarzami, życząc im „ładnej gry”. Jak się okazało, był to ostatni oglądany przez niego legionowy mecz piłkarski. 22 lipca po kryzysie przysięgowym Piłsudski został internowany, a następnie przewieziony do Magdeburga.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i przejęciu władzy w kraju przez Piłsudskiego nie zmienił się jego stosunek do sportu. Podstawowym jego walorem pozostawała użyteczność dla państwa i armii. Co zrozumiałe, w okresie wojennym 1918-1921 nie miał zbyt wielu okazji, by uczestniczyć w imprezach sportowych, ale o walorze propagandowym sportu nie zapominał. Popularyzacji sportu w wojsku służyć miały zorganizowane po raz pierwszy w 1919 r. Wojskowe Igrzyska Sportowe. Finał tych zawodów oglądał Naczelny Wódz Piłsudski. W tym (jakżeby inaczej) mecz piłkarski wygrany przez WKS Korona z francuską drużyną lotniczą. Jako Wódz Naczelny, a zarazem protektor powołanego jesienią 1919 r. Polskiego Komitetu Igrzysk Olimpijskich wyrażał chętnie zgodę na urlopowanie i zwalnianie z wojska kandydatów na wyjazd do Antwerpii (w tym piłkarzy). A trzeba tu dodać, że niemal wszyscy liczący się futboliści służyli wówczas w wojsku. Niestety, wojna polsko-bolszewicka uniemożliwiła występ polskich sportowców na olimpiadzie.

Dopiero zakończenie działań wojennych na ziemiach polskich przyniosło prawdziwy wysyp imprez sportowych, w których Piłsudski jako Naczelnik Państwa jakże często brał udział – i to nie tylko w tych o charakterze wojskowym. Pierwszym meczem piłkarskim, jaki obejrzał w 1921 r., było spotkanie Unii i Korony, które odbyło się w związku z otwarciem wielofunkcyjnych obiektów sportowych na Dynasach w Warszawie (31.07). Trzy tygodnie później oglądał w Białymstoku mecz miejscowej drużyny 42. pp z warszawską Koroną (21.08 5:2). Warto wspomnieć, że drużyna wojskowych to protoplasta dzisiejszej Jagiellonii. W początkach października Piłsudski jeszcze dwukrotnie kibicował pojedynkom wojskowych drużyn na kresach. Najpierw w Grodnie miejscowej drużynie II brygady piechoty legionów w pojedynku z 42. pp (5.10 4:0), potem w Suwałkach 4. pp w rywalizacji z 2. pp z Grodna (goście wygrali 3:2).

W następnym roku z obecności Piłsudskiego na meczu piłkarskim mogli wreszcie cieszyć się cywile. Chcąc uświęcić 15-lecie istnienia klubu delegacja Cracovii prosiła Naczelnika Państwa o przyjęcie protektoratu nad uroczystościami jubileuszowymi. Marszałek zgodę na protektorat wyraził, choć osobiście w obchodach nie wziął udziału. Wynagrodził to jubilatce w pierwszych dniach sierpnia. Wtedy to wykorzystując swój trzydniowy pobyt w Krakowie z okazji Zjazdu Legionistów pojawił się najpierw na meczu 20. pp, by 6 sierpnia zawitać na stadion Cracovii, która rozgrywała właśnie w tym czasie rewanżowy mecz z Vasasem Budapeszt (0:1).


„Wisła? Nie znam jeszcze Wisły, znam Cracovię”

Wycofanie się Piłsudskiego z polityki zaowocowało też poważnym ograniczeniem jego działalności publicznej na niwie sportu. Przełomowym w tej mierze okazał się rok 1924. Pierwszym meczem piłkarskim, jaki po dłuższej przerwie oglądał, był pojedynek 1. pp z Pogonią Wilno. Mecz odbył się w Druskiennikach, a słynne uzdrowisko wielokrotnie jeszcze gościło Marszałka, umilając mu pobyt meczami piłkarskimi. Druskiennicki klimat niewątpliwie służył Piłsudskiemu, który w dobrym humorze radował się „z sportowej formy swych żołnierzy, gotowych każdej chwili zamienić piłkę na szablę lub karabin”. W Druskiennikach wiedziano, że Piłsudski „szczególnie chętnie wypoczywał na meczach piłki nożnej” i z reguły mu tę rozrywkę gwarantowano ku uciesze innych kuracjuszy. Przeczy to twierdzeniom, jakoby swój udział w imprezach piłkarskich traktował wyłącznie propagandowo.

Cracovia już dwukrotnie gościła Marszałka na swoich obiektach sportowych podczas spotkań piłkarskich. Wisła jeszcze nie zaznała tego zaszczytu. Piłsudski wprawdzie niejednokrotnie bywał w parku sportowym „Czerwonych” (Oleandrach) w okresie strzeleckim i legionowym, ale nie miał świadomości, że są to obiekty TS Wisła. Wisła starała się od wielu miesięcy, by Marszałek przybył na mecz Wisły. Dobrym duchem i inicjatorem całego przedsięwzięcia był Stanisław Kamer Wojtyga, który w trzyosobowej delegacji Wisły udał się do Sulejówka na odczyt Marszałka. W Sulejówku w imieniu zarządu klubu zaprosił Marszałka na mecz Wisły. Komendant miał odpowiedzieć: „Wisła? Nie znam jeszcze Wisły, znam Cracovię, na której meczu, będąc ostatnio w Krakowie, byłem”. Kamer wyjaśnił, że „Wisła jest jednym z najstarszych klubów polskich, istnieje jeszcze od czasów przedwojennych” - po czym pokrótce opowiedział mu historię Wisły. „Marszałek z zainteresowaniem wysłuchał i oświadczył... - Dobrze, będę na meczu”. Zaproszenie Piłsudskiego na mecz Wisły w okresie, gdy ten sam wówczas odsunął się od czynnej polityki i raczej nie wróżono mu powrotu do niej, miało w pewnej mierze znaczenie polityczne i sygnalizowało wyraźnie sympatie polityczne zarządu klubu. Kiedy w Krakowie dowiedziano się o odpowiedzi Marszałka, postanowiono zorganizować spotkanie „z wybitnym pod każdym względem przeciwnikiem, ku wielkiej radości graczy I drużyny Wisły i członków Towarzystwa, ucieszonych wyróżnieniem klubu przez Marszałka”. Dlatego za przeciwnika wybrano lwowską Pogoń, „ówczesnego mistrza Polski”.


Zawsze trzymam z tymi, którzy przegrywają

Piłsudski zaproszenie nie tylko przyjął, ale co więcej, dotrzymał słowa. A wcale nie było to łatwe, gdyż towarzyszący Marszałkowi lekarz płk Kaplicki kategorycznie stwierdził, że z powodu napiętego programu dnia „Komendanta jako lekarz na mecz nie puści”. Marszałek jednak uspokoił zrozpaczonego stanowiskiem Kamera: „Nie martw się chłopcze, ja jestem Litwin uparty i na mecz i tak pojadę”. Tak też się stało. Działacze Wisły przygotowywali się sumiennie do tej wizyty, rozpatrując szczegółowo każdą z możliwości. „W razie, gdy Marszałek przyjedzie przed rozpoczęciem meczu, powita Go przy bramie specjalna delegacja z Wisły i Pogoni i wręczy mu odznaki obu towarzystw, następnie przeprowadzą Go do specjalnie udekorowanej loży. Drużyny po wyjściu na boisko ustawią się każda z osobna przed lożą Marszałka i wzniosą okrzyk na Jego cześć... W razie gdyby Marszałek przybył podczas matchu nastąpi krótkie powitanie u wejścia, uroczystość zaś powitania uroczystego i wręczenie odznak nastąpi na pauzie w loży Marszałka. - Drużyny zaś powitają Marszałka po wyjściu na boisko po pauzie”.

Na Piłsudskiego czekała więc zarezerwowana loża, a stadion udekorowano chorągwiami w barwach państwowych i Towarzystwa. Piłsudski pojawił się na stadionie w dziewiątej minucie gry. Mecz oczywiście przerwano, „wchodzącego na boisko Marszałka” powitał „wraz z zarządem prezes Dembiński”. Obie drużyny stanęły przed główną trybuną i wzniosły na cześć Marszałka trzechkrotny okrzyk „Niech żyje”. Nic dziwnego, że mecz toczył się jakby na drugim planie. Dla porządku podajemy, że wygrała Pogoń 3:2. Tym niemniej zawody interesowały gościa i Kamer fachowo informował „Marszałka o nazwiskach i walorach sportowych graczy tak Wisły jak i Pogoni, a zwłaszcza kapitana Reymana i Wacka Kuchara. Marszałek żywo obserwował przebieg interesujących zawodów, a ... gdy po strzale wolnym, bitym przez Bacza z Pogoni, ta uzyskała prowadzenie”, widząc niewesołą minę Kamera rzekł: „Nie martw się chłopcze, ja zawsze trzymam z tymi, którzy przegrywają”.

Gdy nadeszła przerwa, Komendant, na energiczne żądanie płk. Kaplickiego, opuścił boisko Wisły, żegnany przez otaczających go graczy Wisły i Pogoni i w tej grupie fotografowany wśród licznych owacyj, zbliżał się do bramy wyjściowej, odprowadzany przez zarząd Wisły z prezesem na czele i spostrzegłszy czerwone chorągwie z białą gwiazdą, zapytał mnie:

- Cóż to za bolszewickie flagi?

- To są stare barwy klubu, pochodzące jeszcze z przed wojny - odparłem.

- Ach, tak - odparł śmiejąc się Komendant”. Krótka chwila rozmowy piłkarzy i działaczy Wisły z marszałkiem na długo zapadła im w pamięci. W odbytym później raucie zorganizowanym przez prezydenta miasta ku czci Marszałka wziął udział prezes Wisły Dembiński.

Rok 1925 był ostatnim rokiem politycznej banicji Piłsudskiego. Dla sympatyków piłki nożnej był o tyle istotny, że wtedy po raz pierwszy widziano go kopiącego skórzany balon na boisku. Stało się to z okazji obchodów 10-lecia 6. pp i otwarcia nowego stadionu w Wilnie. Podczas tych uroczystości w „miłym mieście” nie mogło zabraknąć Marszałka. Wszystko było zorganizowane z ogromną pompą. Otwarcie stadionu miał uświęcić mecz WKS Pogoń - TS Wilja. 12.07.1925, około godz. 17.00, na stadionie pojawił się Piłsudski, a w chwilę potem „nad stadion nadleciał samolot, z którego zrzucono piłkę wraz z bukietem kwiatów. Piłkę wręczono Piłsudskiemu z prośbą o pierwsze kopnięcie, co Marszałek uczynił” ku radości zgromadzonych. Marszałek został na stadionie do końca spotkania, które zakończyło się remisem 1:1.


Sportowcy o Nim pamiętali

Charakterystyczne, że po zamachu majowym 1926 r. drastycznie maleje aktywność kibicowska Marszałka (szczególnie na meczach piłkarskich). Na imprezach sportowych bywa coraz rzadziej, skupiając się na pracy państwowej. Jedynie miłośnicy koni mogli się czuć usatysfakcjonowani, gdyż najczęściej bywał na zawodach hippicznych. W 1927 r. utworzono zresztą z jego inicjatywy Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego, łącząc już w samej nazwie kulturę fizyczną z wojskiem. Urząd ten podporządkowany był Ministerstwu Spraw Wojskowych. Charakterystyczne dla tego okresu było to, że czołowe stanowiska w szeregu związkach sportowych zajmowali wojskowi. Sam Piłsudski stanął na czele Rady Naukowej Wychowania Fizycznego i powszechnie był uważany za protektora polskiego sportu.

Ostatnim udokumentowanym spotkaniem piłkarskim, na którym był obecny Marszałek, był mecz 4. pp z RKS Radom, który odbył się w sierpniu 1926 r. w Kielcach z okazji otwarcia nowo wybudowanego stadionu imienia Józefa Piłsudskiego!

Od 1929 r. nie widywano go już na imprezach sportowych, choć często odbywały się one pod jego honorowym protektoratem. Dostrzegał rosnącą komercjalizację sportu wyczynowego i to otwarcie krytykował. Tym też należy tłumaczyć jego nieobecność na zawodach sportowych, choć trzeba dodać, że śledził bieżące wydarzenia sportowe. Śmierć Marszałka była ciosem dla całego środowiska sportowego. Na okres żałoby zawieszono wszystkie imprezy sportowe, a sportowcy nosili czarne opaski z krepy na lewym ramieniu (np. piłkarze Wisły swój pierwszy ligowy mecz po śmierci Piłsudskiego z Garbarnią zagrali z czarnymi opaskami na ramieniu – 26.05.1935 – 4:2). Zresztą i w latach następnych sportowcy czcili pamięć Marszałka w różnoraki sposób. Piłkarze Cracovii i Wisły sypali kopiec ku jego pamięci, a uroczystości jubileuszowe obu klubów z reguły miały w swym harmonogramie oddanie hołdu u trumny Piłsudskiego na Wawelu (tak było np. z okazji 30-lecia TS Wisła – przed meczem z Chelsea). Tak piłkarze czcili pamięć o tym, który z wszystkich wyczynowych sportów futbol oglądał najczęściej i chyba polubił tę grę, mimo wszystkich do niej zastrzeżeń.

Autor: Paweł Pierzchała

Źródło: Tygodnik „Tylko Piłka” z 18 listopada 2006 roku.

http://www.tylkopilka.pl/index.php?pgnum=121&id=12