Dan Petrescu

Z Historia Wisły

Mam nadzieję, że nie muszę porównywać karier piłkarskich, ponieważ gdybym miał wymieniać moje osiągnięcia jako piłkarza, zajęłoby mi to wiele godzin. Szkoleniowiec naszych przeciwników prawdopodobnie musiałby ponownie się urodzić by to osiągnąć.
— Dan Petrescu


Dan Petrescu
Dan Petrescu

Spis treści

Dan Petrescu - sylwetka

37-letni obecnie Dan Vasilie Petrescu dotychczas nie może poszczycić się sukcesami w pracy trenereskiej. Zdecydowanie bardziej pochwalić się może swoją karierą piłkarską. Miejmy jednak nadzieję, że już niedługo do swoich sukcesów będzie mógł także zapisać swój pobyt w naszym klubie.

Dan Vasile Petrescu urodził się 22 grudnia 1967 roku w Bukareszcie. Pierwszym jego klubem była Steaua Bukareszt. To właśnie w jej barwach zadebiutował w wieku 19 lat w rumuńskiej ekstraklasie. W pierwszym sezonie rozegrał jednak zaledwie dwa spotkania (zdobył mistrzostwo Rumunii) i przeszedł na rok do drużyny FC Olt Scornicesti. Tam w 24 spotkaniach pokazał się z bardzo dobrej strony i wrócił do Steauy, gdzie zaczął regularnie grywać w podstawowym składzie. Najczęściej grywał po prawej stronie obrony, ale gdy była taka konieczność był również przesuwany do linii pomocy. Petrescu mocno przyczynił się do kolejnych sukcesów stołecznego klubu. Steuau z nim w składzie trzykrotnie sięgała po mistrzostwo i dwykrotnie po Puchar Rumunii. 28 marca 1989 roku Petrescu zadebiutował w reprezentacji Rumunii w wygranym 1:0 spotkaniu z Włochami. Tego samego roku wystąpił razem ze Steauą w finale Pucharu Mistrzów w 1989 roku, gdzie przegrał jednak z Milanem.

W 1991 roku piłkarz opuścił Rumunię i przeniósł się do włoskiej Foggii, gdzie ściągnął go znany szkoleniowiec Zdenek Zeman. Włosi zapłacili wówczas za utalentowanego zawodnika 3 miliony dolarów. W drużynie tej spędził dwa sezony, po czym przeniósł się do Genoi Tam jednak także nie zagrzał zbyt długo miejsca, bowiem w 1994 roku na jego sprowadzenie zdecydowali się działacze angielskiego Sheffield Wednesday.

Dobre występy w tym zespole spowodowały, że rok później trafił do stołecznej Chelsea, gdzie jak się okazało odnosił największe sukcesy. Znany z ostrej i twardej gry Petrescu od razu stał się ulubieńcem kibiców, którzy nadali mu przydomek „Spooky” ze względu na podobieństwo do znanego z serialu „Archiwum X” aktora Davida Duchownego. Petrescu także pokochał londyński klub, czego dowodem może być fakt, że nazwał swoją córkę... Chelsea.

W stołecznym klubie występował w larach 1995-2000. Podczas swojego pobytu w tym klubie pracował z takimi trenerami jak Glenn Hoddle, Ruud Gullit czy Gianluca Vialli. Razem z nimi zdobywał Puchar Zdobywców Pucharów, Puchar Anglii (dwukrotnie) oraz Puchar Ligi Angielskiej. Łącznie w barwach Chelsea rozegrał 150 spotkań i zdobył w nich 18 bramek. Po odejściu w 2000 roku do Bradford City nie prezentował już tak dobrej gry. Nie odbudował również formy podczas pobytu w Southampton. Na zakończenie kariery Petrescu wrócił do ojczyzny, gdzie spędził jeden sezon w Nationalu Bukareszt.

Petrescu piłkarską karierę zakończył również z pokaźnym bagażem doświadczeń z gry w drużynie narodowej. Łącznie w reprezentacji Rumunii rozegrał 95 spotkań i strzelił 12 bramek. Razem z kadrą Petrescu dwukrotnie wystąpił w finałach mistrzostw świata oraz Europy. Podczas mundialu w 1994 roku w ćwierćfinale zostali wyeliminowani w serii rzutów karnych przez Szwedów. Petrescu był jednym z zawodników, którzy nie wykorzystali jedenastki.

Zaraz po zakończeniu kariery, Petrescu zasiadł na szkoleniowej ławce w drugoligowym Sportulu Studentesc. W rundzie jesiennej sezonu 2003/04 jego zespół z 15 rozegranych spotkań 12 wygrał i 3 zremisował. Z 39 punktami Sportul pewnie przewodził tabeli zaplecza rumuńskiej ekstraklasy. Wiosną Petrescu pracował już w pierwszoligowym Rapidzie Bukareszt, gdzie jednak po sześciu spotkaniach (dwa zwycięstwa – dwa remisy – dwie porażki) złożył rezygnację. Od początku sezonu 2004/5 ponownie objął pierwszoligowy już Sportu Studentesc Bukareszt. W pierwszym sezonie zajął siódme miejsce. W tym roku po czternastu rozegranych kolejkach prowadzona przez jego drużyna plasuje się jedną lokate niżej. Trzeba jednak zauważyć, że w obecnym zespole ma do swojej dyspozycji bardzo młodych zawodników. W 22 osobowej kadrze znajduje się aż 14 wychowanków. Najstarszym piłkarzem jest pomocnik Marius Nae, który w lutym skończył dopiero 24 lata. (...)

Źródło: wislakrakow.com
(maaarcin)

Piłkarska kariera

Klub Lata Kraj Il. wys. il. goli)
Steaua Bukareszt 1985-1986 Rumunia 2 0
FC Olt Scorniceşti 1986-1987 Rumunia 24 0
Steaua Bukareszt 1987–1991 Rumunia 93 28
U.S. Foggia 1991–1993 Włochy 55 7
Genoa C.F.C. 1993–1994 Włochy 24 1
Sheffield Wednesday 1994–1995 Anglia 37 3
Chelsea Londyn 1995–2000 Anglia 150 18
Bradford City 2000–2001 Anglia 17 1
Southampton 2001–2002 Anglia 11 2
FC Naţional 2002–2003 Rumunia 20 0
W sumie: 407 60

Trenerska kariera

Klub Lata Kraj
Sportul Studentesc (II liga) 2003-2004 Rumunia
Rapid Bukareszt (I liga) 2004 Rumunia
Sportul Studentesc (I liga) 2004-2006 Rumunia
Wisła Kraków 2006 Polska
Unirea Urziceni 2006-2009 Rumunia
Kubań Krasnodar 2010-2012 Rosja
Dinamo Moskwa 2012-2014 Rosja
Al-Arabi lip 2014 - gru 2014 Katar
ASA Târgu Mureș cze 2015 - lip 2015 Rumunia
Jiangsu Guoxin-Sainty F.C. lip 2015 - cze 2016 Chiny
Kubań Krasnodar cze 2016- paź 2016 Rosja
Al-Nasr paź 2016 - Zjednoczone Emiraty Arabskie

Sukcesy

Piłkarskie:

  • 1986 - mistrzostwo Rumunii ze Steauą
  • 1988 - mistrzostwo Rumunii ze Steauą
  • 1989 - mistrzostwo Rumunii ze Steauą
  • 1989 - Puchar Rumunii ze Steauą
  • 1989 - finał Pucharu Mistrzów ze Steauą
  • 1994 - 1/4 finału Mistrzostw Świata
  • 1996 - faza grupowa EURO
  • 1997 - Puchar Anglii z Chelsea Londyn
  • 1998 - 1/8 finału Mistrzostw Świata
  • 1998 - Puchar Ligi Angielskiej z Chelsea Londyn
  • 2000 - Puchar Anglii z Chelsea Londyn
  • 2000 - 1/4 finału EURO


Trenerskie:

  • 2004 – Awans do ekstraklasy rumuńskiej ze Sportul Studentesc
  • 2009 - Trener roku w Rumunii
  • 2009 - Trener roku w Rumunii
  • 2009 - Mistrzostwo Rumunii z Unirea Urziceni
  • 2009 - III miejsce w grupie LM z Unirea Urziceni
  • 2010 - Awans do ekstraklasy rosyjskiej z Kubaniem Krasnodor
  • 2011 - Trener roku w Rumunii

Dan Petrescu w Wiśle - wybrane publikacje

Dan Petrescu trenerem Wisły Kraków

Data publikacji: 07-12-2005 12:00


Wisła Kraków SSA zakończyła negocjacje z Danem Petrescu w sprawie objęcia stanowiska trenera zespołu mistrza Polski. Podpisanie kontraktu nastąpi w czwartek w Krakowie.

„Ustaliliśmy wszystkie warunki współpracy. Dan Petrescu obejmie stanowisko trenera Wisły Kraków od stycznia 2006. Kontrakt zostanie podpisany w czwartek w Krakowie” - Jerzy Jurczyński, rzecznik prasowy Wisła Kraków.

Dan Petrescu (38 l.) był trenerem zespołu FC Sportul Studentesc, z którym awansował w 2004 roku do I ligi rumuńskiej. Wcześniej pracował na stanowisku II trenera FC National Bucaresti – finalisty Pucharu Rumunii w r. 2003. Obowiązki trenera pełnił również w FC Rapid Bukareszt. Petrescu zakończył karierę piłkarską w r. 2003. Posiada angielska licencję trenera UEFA B oraz licencję typu PRO.

W latach 19985-1991 Dan Petrescu był zawodnikiem FC Steaua Bukareszt, z którą trzykrotnie zdobył tytuł mistrza kraju (1986, 1988, 1989), Puchar Rumunii (1989) oraz występował w rozgrywkach finałowych Pucharu Mistrzów (1989). 24 razy był powoływany do narodowej reprezentacji Rumunii U21. Rozegrał 139 meczów w I lidze rumuńskiej, zdobywając 28 bramek. W roku 1991 trafił do włoskiego zespołu FC Foggia, skąd po 2 latach trafił do FC Genoa. W pierwszej lidze włoskiej rozegrał w sumie 79 spotkań i był strzelcem 8 goli. W roku 1994 został pozyskany przez angielski FC Sheffield, by po roku trafić do londyńskiego FC Chelsea. Wraz z zespołem z Londynu dwukrotnie zdobył trofeum Pucharu Anglii (1997, 2000) oraz Puchar Ligi w 1998 roku. W roku 2000, jako piłkarz Chelsea, brał udział w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Karierę na Wyspach Brytyjskich kontynuował do roku 2001 w barwach FC Bradford (2000) i FC Southampton (2001). Łącznie w rozgrywkach pierwszej ligi angielskiej rozegrał 215 spotkań i był zdobywcą 24 bramek. Karierę piłkarska zakończył w barwach FC National Bukareszt. W latach 1985-2003 był jednym z podstawowych zawodników narodowej reprezentacji Rumunii - wystąpił w 95 meczach, zdobywając 12 bramek.

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

Organizacja, dyscyplina, ciężka praca

Data publikacji: 08-12-2005 12:00


Na początku swojego wystąpienia nowy opiekun Wisły - Dan Petrescu powitał wszystkich dziennikarzy i podziękował za tak miłe powitanie. Na zorganizowanej przez klub konferencji prasowej pojawiło się ponad trzydziestu przedstawicieli radia, prasy i telewizji.

Oto co powiedział zgromadzonym dziennikarzom rumuński szkoleniowiec: ”Jest to moja pierwsza konferencja prasowa po angielsku w roli trenera. Jestem przekonany, że nie ostatnia. Cieszę się, że tak wielu dziennikarzy interesuje się moją osobą, kontakt z prasą jest dla mnie bardzo ważny.

Chciałbym podziękować prezesowi klubu, dyrektorowi Mielcarskiemu za zaufanie, którym mnie obdarzyli. Wierzę, że dorbymi wynikami spłacę ten kredyt zaufania. Mnie i zawodników czeka teraz dużo ciężkiej pracy, jednak jeśli współpraca będzie się dobrze układać, rezultaty będą widoczne. Piłka nożna to sport miły dla oka, ale mało kto wie, ile wysiłku potrzeba, aby grać efektownie.

Nie wiem jeszcze za dużo o Wiśle, widziałem tylko jeden mecz. Teraz jest przerwa w rozgrywkach, będzie czas na poznanie wszystkich aspektów działania klubu. Zabieramy się za budowę formy na rundę rewanżową. Jestem człowiekiem i trenerem, który nie boi się ciężkiej pracy i tego samego oczekuję od moich zawodników. Dla mnie nie grają nazwiska tylko najlepsi zawodnicy. Każdy z nich swoją formą będzie musiał wywalczyć miejsce w składzie. Za wcześnie na jakiekolwiek charakterystyki, kilku zawodników mi się spodobało, kilku nie, ale nie podam żadnych nazwisk.

Moim celem jest granie ładnej piłki, ale najważniejsze są zwycięstwa. Nienawidzę przegrywać, a wiem, że z Wisłą będą mógł walczyć o wygraną w każdym meczu. Chciałbym sprowadzić swojego asystenta, ale na razie nie ma żadnych konkretów. Zależy mi też na współpracy z jednym z dotychczasowych trenerów z Krakowa. Na pewno zostanie zatrudniony fizjolog z Włoch.

Jaki styl będzie prezentować Wisła? Styl zależy od przeciwnika. Wisła musi wygrywać, więc będziemy grać ofensywnie. Najważniejsze jest jednak, żebyśmy grali jak zespół, a nie jak zbieranina zawodników. U mnie nie ma gwiazd, u mnie liczy się drużyna.”

reiben

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

Grzegorz Mielcarski: Czas na Dana

Data publikacji: 08-12-2005 12:00


- Ważnym powodem tego, że zdecydowałem się na pracę w Wiśle była osoba Grzegorza Mielcarskiego. Obaj jesteśmy ambitni, chcemy dużo zmieniać, mamy podobne myślenie o futbolu - powiedział po podpisaniu kontraktu Dan Petrescu.

Wcześniej dyrektor sportowy, Grzegorz Mielcarski opowiadał, jak doszło do nawiązania współpracy z trenerem z Rumunii.

- Myślałem, że uda nam się utrzymać nasze negocjacje z Danem w tajemnicy, wydawało mi się, że zostanie przedstawiony dziś jako wielka niespodzianka, tymczasem prasa skutecznie przejrzała nasze zamiary – rozpoczął swoją wypowiedź Mielcarski. W następnych zdaniach wyjaśnił, dlaczego nie chciał, żeby informacja o rozmowach pozostała w tajemnicy. - Na wcześniejszym etapie rozmów nie mogliśmy nic potwierdzać, bo Danem interesowały się inne kluby, a my nie chcieliśmy go w ostatniej chwili stracić.

Po tym wstępie dyrektor sportowy przybliżył całą historię swoich kontaktów z Petrescu. - Gdy zaczęliśmy wysyłać ludzi do Rumunii, żeby obserwowali spotkania ligowe tamtych zespołów pod kątem ewentualnych wzmocnień, jeden z nich przekazał informację, że są tam też dwie, trzy osoby, które mogły by być kandydatami na trenera Wisły. Wtedy po raz pierwszy padło nazwisko Dana Petrescu. Również zawodnicy, z którymi grałem w Grecji i w Portugalii w tracie rozmów o sytuacji w Wiśle też podsuwali mi kandydatury. Jednego z kolegów poprosiłem, żeby zapytał Dana, czy jest możliwe, żebyśmy się mogli spotkać. Dan wyraził zainteresowanie i stąd moja wizyta w Rumunii. Po raz pierwszy rozmawialiśmy bardzo długo, ponad 5 godzin. Po tym spotkaniu umówiliśmy się na następną rozmowę, żeby omówić bardziej szczegółowe sprawy związane z jego ewentualną pracą w naszym klubie.

Co spowodowało, że Petrescu przekonał do siebie Mielcarskiego? Dyrektor sportowy odpowiedział: - Bardzo podobała mi się jego filozofia pracy. To zrobiło na mnie o wrażenie. Ten człowiek w wieku 23 lat wyjechał do Włoch, potem był przez 8 lat w Anglii. W trakcie pobytu za granicą swojej ojczyzny zmienił swoją mentalność. Nauczył się wielu rzeczy, które potem chciał zmienić w Rumunii. Tego wszystkiego próbował dokonać w Sportulu. Jest to niewielki klub, więc ograniczało to jego możliwości. Wydaje mi się, że w Krakowie takie szanse będzie miał.

W trakcie konferencji prasowej wielokrotnie padało słowo "ryzyko". Również Grzegorz Mielcarski odniósł się do tego aspektu zatrudnienia Dana Petrescu. - Nie boimy się zaryzykować. Na razie w Polsce ludzie znają wartości trenera Petrescu, ale myślę, że przyjdzie na to czas. W Wiśle było już wielu trenerów, zawsze staraliśmy się sięgać po najlepszych. Dziś jest czas na Dana Petrescu, jego filozofię pracy, tworzenia zespołu. Będę mocno stał przy trenerze Petrescu. Jeśli on za coś odpowiada, to ja również w dużej mierze też. To ja podjąłem ryzyko, żeby jako kandydata numer jeden przedstawiłem Dana Petrescu.

Po takim przedstawieniu Dana Petrescu doszło do złożenia podpisów pod umową z nowym trenerem Wisły.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA


Źródło: wisla.krakow.pl

Rozmowa z Danem Petrescu

15-12-2005 13:26

Nie umiem przegrywać

Z piłką od kołyski

Moja przygoda z futbolem rozpoczęła się bardzo szybko. Moja mama mówiła, że mając 6 miesięcy cały czas bawiłem się piłką. Ona wiedziała, że coś jest na rzeczy, ponieważ za każdym razem, kiedy kładła mnie do łóżka, ja chciałem grać w piłkę. Kiedy miałem sześć, może siedem lat zdecydowałem, że będę piłkarzem. Ojciec wziął mnie na stadion najbliższego klubu – Steauy. Ówczesny trener stwierdził, że jestem za młody i żeby zostać piłkarzem muszę zaczekać jeszcze kilka lat. Następne dwa lata strasznie się dłużyły, bo ja naprawdę chciałem grać w piłkę! Mając 9 lat ponownie przyszedłem do Steauy i już zostałem. Zaczynałem w juniorach, a mając 23 lata zostałem kapitanem „dużej” drużyny. Potem wyjechałem, by grać poza granicami swojego kraju

Piłkarskie sukcesy

Jest ich tak wiele, ponieważ w swoim życiu rozegrałem dużo ważnych gier, Pierwszym był chyba mój debiut w Steaue. Potem był finał Ligi Mistrzów ze Steauą i chociaż przegraliśmy wtedy 0:4 z Milanem, to było dla mnie wielkie wydarzenie: Przecież to był finał Ligi Mistrzów! Pamiętam sukcesy ze Steauą, zdobycie mistrzostwa kraju i pucharu. Wygraliśmy też superpuchar, ale wtedy akurat siedziałem na ławce. Bardzo dobrze wspominam zwycięstwo w FA Cup razem z Chelsea. To była bardzo ważna sprawa, tym bardziej że Chelsea nie zdobyła tego tytułu przez 20 lat. Zresztą w Anglii chyba ważniejsze jest zdobycie FA Cup, niż zwycięstwo w lidze. Wspominam również mecze w mistrzostwach świata, bramki, które dawały zwycięstwo w meczach z Anglią i Stanami Zjednoczonymi. Bramkę zdobytą w Lidze Mistrzów przeciwko Galatasaray, która dała Chelsea awans do ćwierćfinałów. Tych chwil było tak wiele, że ciężko jest mi je wszystkie spamiętać… Sukcesem było też zdobycie tytułu mistrza strzelców ligi rumuńskiej. Chyba byłem jedynym defensywnym skrzydłowym, który zdobył ten tytuł. Najważniejsze momenty to chyba jednak początki mojej kariery, kiedy zdecydowałem się że zostanę piłkarzem. Że będę robił to, o czym zawsze marzyłem.

Od piłkarza do trenera

O zakończeniu piłkarskiej kariery myślałem odkąd zacząłem mieć problemy ze zdrowiem, z plecami. Wtedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że być może już czas zająć się pracą trenera. Nigdy nie myślałem o pracy w biurze – po prostu nigdy tego nie lubiłem. Zdecydowanie bardziej lubię być na murawie. Mając 35 lat, grając w Southampton zdecydowałem więc, że lepiej będzie jeśli wrócę do Rumuni i tam rozpocznę nową karierę. Uznałem, że powinienem zacząć spokojnie, od pozycji asystenta. Tak mi się wydaje, że była to dobra decyzja. Rozpocząłem pracę w Nationalu Bucharest. Pomagałem Walterowi Zenga – byłemu bramkarzowi Interu Milan, który także wtedy rozpoczynał karierę trenerską. Pomagałem mu zarówno w przygotowaniach, jak i na boisku. Byłem grającym trenerem.

Trenerski pocałunek

Moim zdaniem każdy piłkarz na świecię będzie się uczył od trenera. Zarówno od dobrego jak i złego trenera trzeba się uczyć. Ja miałem szczęście pracować z dobrymi i bardzo dobrymi trenerami i od każdego z nich się uczyłem. Najwięcej chyba od Glenna Hoddl’a, który swego czasu był także selekcjonerem Anglii. Było mi trochę nieswojo, kiedy na mistrzostwach strzeliłem zwycięską bramkę przeciwko prowadzonej przez niego drużynę. Mieliśmy bardzo dobre układy, a on po tamtym meczu przyszedł do mnie do szatni i pocałował mnie. To on chyba miał na mnie największy wpływ z trenerów zagranicznych. W Rumuni bardzo dużo osiągnęliśmy z trenerem Yordanescu, trenerem reprezentacji narodowej. Poprowadził nas w meczach dwóch mistrzostwach świata i mistrzostwach europy. Od niego bardzo dużo się nauczyłem. Miałem szczęście pracować również z Gianluccą Viallim i Ruudem Gulitem – to świetni piłkarze i bardzo dobrzy menadżerowie. Tak czy inaczej, kiedy samemu zostajesz trenerem musisz zacząć pracować na swoich pomysłach i swoim doświadczeniu. Nie chcę, nie umiem być kimś innym, nie umiem kopiować cudzej pracy. Jestem sobą. Kolejne próby pokażą, czy jestem wystarczająco dobry.

Trenerskie powody do dumy

Pracę trenera rozpoczynałem od pozycji asystenta w Nationalu. W lidze zajęliśmy trzecie miejsce, a w meczu finałowym pucharu niestety przegraliśmy. Potem objąłem stanowisko pierwszego trenera Sportulu. Wtedy graliśmy jeszcze w drugiej lidze rumuńskiej i dla mnie było bardzo ważne, że nie przegraliśmy meczu. Byłem dumny, bo wygraliśmy 15 spotkań, strzeliliśmy 45 goli, tracąc tylko dwa. To było fantastyczne, przecież dopiero co rozpocząłem pracę trenerską, a już miałem się czym pochwalić. Tak szczęśliwej ręki nie miałem w Rapidzie i dlatego po kilku miesiącach wróciłem do Sportulu. Tam, patrząc przez pryzmat wyników, mieliśmy najlepsze półtora roku w historii klubu. Niestety, to był klub bez organizacji, bez finansów, bez budżetu, ale za to z grupą świetnych młodych piłkarzy. To, co zrobiliśmy było nie lada osiągnięciem, ale prawdę powiedziawszy, potrzebowałem czegoś więcej. Jako trener, jako człowiek chcę zawsze wygrywać. Nienawidzę przegranych. Nie umiem przegrywać, dlatego chciałem czegoś więcej, niż tylko pracę w Sportulu i tylko szóste czy siódme miejsce na zakończenie rozgrywek. Potrzebuję wygranych, a praca w Wiśle jest fantastyczną okazją, by wygrywać! To klub, który zawsze mierzy w mistrzostwo, to jest wspaniałe.

Jeśli nie Wisła, to kto?

Powiem jak było naprawdę. Zazwyczaj człowiek czuje się bardzo doceniony, gdy dostaje oferty pracy ze swojego kraju. Ja latem zeszłego roku miałem przynajmniej osiem ofert od klubów rumuńskich, w tym od mistrza kraju Steauy. Wtedy zdecydowałem jednak, że zostanę w Sportulu. Teraz także miałem propozycje z różnych, lepszych i gorszych klubów, także z niższych lig. Z resztą nie tylko z Rumuni. Pracę proponował mi także klub turecki. Jeśli chodzi o Southampton, to nie była to ostateczna propozycja, raczej zaproszenie na rozmowę o pracy. Byłem po prostu jednym z pięciu kandydatów. Kiedy z Krakowa zadzwonił Grzegorz Mielcarski i spytał czy zostanę trenerem Wisły, nie potrzebowałem czasu na podjecie decyzji. Praktycznie od razu wiedziałem, że chcę podjąć się tego zadania. Być może nie mam wielkiej wiedzy o polskim futbolu, ani o samej Wiśle, ale za to mam czas, by się zorientować w sytuacji, zanim zaczniemy treningi.

Ambicje moje i Wisły

Wiedziałem, co się dzieje z drużyną, jak sobie radzi w lidze, kogo sprzedała, kogo chce kupić. Wiedziałem z kim grają o Ligę Mistrzów i znałem ambicje klubu. Kiedy potwierdzono mi oczekiwania klubu – zdobycie tytułu mistrzowskiego i awans do grupowych rozgrywek Ligi Mistrzów, musiałem się zgodzić. To jest także to, czego ja chcę. Wiem, że presja będzie większa, w porównaniu z tą, która towarzyszyła mojej pracy w Rumuni, ale ja chcę większego napięcia w moim życiu. Chcę czegoś więcej, niż siedzenia w domu i przeprowadzania dzieci przez ulicę. Ja po prostu lubię presję.

Co się zmieni

Wszyscy wiedzą, że widziałem dwa mecze Wisły i chyba nie przyniosłem jej szczęścia, ponieważ w żadnym z nich nie udało się zdobyć bramki (0:1 Zagłębie PP, 0:0 GKS Bełchatów). Mam pewne obserwacje, którymi podzielę się z piłkarzami. Są to rzeczy dobre, ale także złe. Wiem, że aby zrealizować nasze plany będziemy musieli ciężko pracować. Musimy w większym stopniu tworzyć drużynę. Mamy dobrych piłkarzy, ale nie sądzę by którykolwiek z nich mógł samodzielnie wygrywać mecze. Oczywiście, potrzebujemy wzmocnień, ale najważniejsza jest drużyna. Wiele pracy przed nami. Ciężko dzisiaj stawiać konkretne oceny po obejrzeniu jedynie dwóch spotkań, ale będziemy lepsi. Pracujmy krok po kroku. Wisła jest na czele rozgrywek, a kiedy zmienia się trenera drużyny, która zajmuje pierwsze miejsce, wszyscy pytają: Po co ta zmiana? Dla mnie również to nie będzie łatwe. Od pierwszego dnia będę musiał udowodnić, że jestem lepszy od poprzedników. Od samego początku wszyscy będą mi się bacznie przyglądać. Tak, to jest ryzykowne, ale tego właśnie potrzebowałem.

Czy trener kibicuje?

Jako trener ciężko trzymać kciuki za inne drużyny, tym bardziej, że nigdy się nie wie jak potoczy się dalsza kariera i w jakim klubie przyjdzie pracować. Sądzę, że każdy trener który wcześniej grał w piłkę ma w swoim sercu kluby dla których grał. Ja grałem w Steaue i zawsze będę ciepło myślał o tym klubie, tak samo o Sportulu w którym rozpoczynałem samodzielną pracę trenerską. Także z Chelsea mam bardzo ciepłe skojarzenia. Zawsze trzeba być jednak profesjonalistą. Kiedy przyjdzie się nam z nimi zmierzyć, trzeba zrobić wszystko, by ich pokonać.

Rynek mnie oczarował.

W Krakowie jestem drugi raz, ale to były dwie bardzo krótkie wizyty. Bardzo podoba mi się stare miasto i w jego okolicach chciałbym zamieszkać. Oczywiście razem z żoną, nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Moja żona musi być przy mnie. Jestem pewien, że i jej Kraków się spodoba.

Rozmawiał: WIT

Biuro prasowe Wisła Kraków SSA

Źródło: wisla.krakow.pl

A miało być tak pięknie...

Miały być sukcesy na arenie międzynarodowej. Miała być dominacja w krajowej lidze oraz angielski styl gry, który pozwoli na odzyskanie utraconego tytułu. Szumnie zapowiadane zmiany w organizacji pracy miały zrobić z przeciętnych piłkarzy (w skali światowej) drużynę zdolną pokonać czołowe zespoły naszego kontynentu...

To wszystko, co wymienione powyżej miało sprawić, że drużyna „Białej Gwiazdy” wspólnie z tysiącami swoich fanów będzie w stanie zaznaczyć trwale swoją obecność w europejskich pucharach. Co dziś pozostało z kolejnych wielkich zapowiedzi o podboju Europy? Pusty fotel trenera, niesmak oraz kolejna dawka niepewności. Uczucia, które towarzyszą nam od kilku lat, kiedy kolejni trenerzy zostają systematycznie zwalniani po niedotrzymywaniu szumnych obietnic. Warte podkreślenia jest to, że każdy z poprzedników wielkiego przegranego tego sezonu – Dana Petrescu – miał w przeciwieństwie do Rumuna możliwość trwania na stanowisku do końca pucharowej rywalizacji. Petrescu takiej szansy nie otrzymał. Wystarczyło, że zespół rozegrał trzy słabsze mecze i właściciel drużyny piłkarskiej stracił cierpliwość. Czy tak szybka decyzja była słuszna?

Miejmy nadzieję, że tak. Przyznać jednak trzeba, że nadzieja to dosyć nieuzasadniona. Rzadko kiedy zmiany na stanowisku trenera w trakcie tak napiętego terminarza przynosiły wymierne efekty w postaci pozytywnych rezultatów. Czy nowy szkoleniowiec będzie w stanie odmienić obliczę „Białej Gwiazdy” na tyle, by odprawić grecki Iraklis i w dalszej perspektywie zdobyć fotel lidera naszej ekstraklasy? Dziś tego nie wie nikt. Najbliższa przyszłość pokaże czy zwolnienie Dana Petrescu przyniesie Wiśle więcej strat czy może jednak więcej korzyści.

Dan Petrescu rozpoczął pracę w Wiśle Kraków 8 grudnia 2005 roku. Rumun, który został sprowadzony do Krakowa przez Grzegorza Mielcarskiego (ówczesnego dyrektora sportowego) miał za zadanie zbudować drużynę, która zdoła obronić tytuł mistrza Polski oraz skutecznie powalczy w rozgrywkach międzynarodowych. Niestety Petrescu nie zdołał zrealizować żadnego z owych postulatów. W pierwszej kolejności Rumun nie podtrzymał mistrzowskiej serii swoich poprzedników zajmując z „Białą Gwiazdą” drugie miejsce w tabeli. Co zadecydowała o tym, że Legia ukończyła sezon wyżej on naszej drużyny?

Jest wiele teorii na ten temat. Sam Rumun wielokrotnie twierdził, że wykonał ze swoimi podopiecznymi ogromną pracę i „wycisnął” z wiślackiej ekipy maksimum. Już w swoich pierwszych miesiącach pracy nie omieszkał skrytykować stanu przygotowania fizycznego swoich poprzedników. W wywiadach niejednokrotnie powtarzał, że krakowscy zawodnicy są zupełnie nieprzygotowani do sezonu. Mówił, że liczne błędy popełnione przez poprzedników w okresie przygotowawczym skutkują teraz w jego pracy i znacznie utrudniają prowadzenie drużyny. To był zaledwie jeden koronny argument, ale bynajmniej nie ostatni. Otóż jak bumerang Petrescu lubił powtarzać kwestię, że polscy sędziowie robią wszystko, by to Legia okazała się mistrzem. Czy słusznie?

Niech każdy z kibiców sam sobie odpowie. Może faktycznie poziom prezentowany przez naszych arbitrów jest czasami żenujący, jednak chcąc stawiać takie opinie, tak ceniony w świecie piłkarskim człowiek jak Dan powinien mieć ku temu niezbite dowody. A takich rumuński szkoleniowiec poza osobistymi przypuszczeniami raczej nie posiadał.

Przez okres swojej pracy Petrescu sprowadził pod Wawel zawodników, którzy pasowali do jego koncepcji. Niestety wbrew oczekiwaniom własnych jak i lokalnej opinii publicznej zarząd klubu nie umożliwił szkoleniowcowi wystarczająco wiele swobody, by dokonać rewolucji personalnej. Oszczędnościowa polityka praktycznie uniemożliwiła Rumunowi pozyskanie piłkarzy, którzy zdołają powalczyć o tak oczekiwane przez wszystkich cele. Taktyka sprowadzania zawodników wolnych, z kartą na ręku po raz kolejny nie miała przełożenia na wytyczone cele. Swoją drogą ciekawe jak dużo wody musi upłynąć w Wiśle, by osoby zajmujące w drużynie decyzyjne stanowiska zrozumiały, że półśrodkami nie da się zbudować futbolowej potęgi.

Z przybyłych za kadencji Rumuna piłkarzy w zasadzie nie zawiedli jedynie Burns i Cleber. Kreowany na wielką nadzieję rumuńskiej piłki Hristu Chiacu zawodzi na całej linii. Niewiele lepiej radzi sobie sympatyczny Branko Radovanović. Bardzo miły człowiek, który udanie zaprezentował się w pierwszych meczach sezonu zagubił z czasem swoją błyskotliwość oraz skuteczność.

Warto jeszcze wspomnieć o Norbercie Vardze. W tym przypadku trzeba jednak pamiętać o kontuzji, która zmogła tego zawodnika. Być może gdyby nie stan zdrowia piłkarz ten znacznie więcej wniósłby do zespołu. Na swoją szansę czekają nadal Emilian Dolha oraz Michael Thwaite. Pierwszy z wymienionych przegrywa jak na razie rywalizację z Mariuszem Pawełkiem. Wydaje się jednak, że za jakiś czas może zająć miejsce w pierwszej jedenastce. Swoją pracowitością oraz zaangażowaniem imponuje na treningu. Sytuację australijskiego obrońcy znają wszyscy... niekończący serial o prawo własności do certyfikatu piłkarza nadal pozostaje nierozwiązany, co uniemożliwia grę owego obrońcy w naszym zespole.

W zasadzie Petrescu trafił bezbłędnie jedynie z transferami Clebera i Burnsa. Pierwszy mimo zaawansowanego sportowo wieku imponuje doświadczeniem i ustawianiem się na boisku. Drugi zaś skutecznie wyeliminował ze składu Mauro Cantoro i przez bardzo długi czas nie dał sobie odebrać miejsca w pierwszej jedenastce. Australijczyk ambitnie walczący na boisku wielokrotnie ze powierzanych mu zadań wywiązywał się wzorowo.

Chcąc podsumować pracę Dana Petrescu w Krakowie warto nadmienić, że wraz z zespołem miał okazję zadebiutować jako trener w meczach na arenie międzynarodowej. Debiut wypadł udanie. Wygrana rywalizacja z SV Mattersburg otwarła nam drogę do kolejnego etapu Pucharu UEFA. Cóż jednak z tego skoro w pierwszym meczu i to na własnym terenie ulegliśmy greckiemu przeciętniakowi, jakim jest Iraklis.

Dzisiejszy dzień dowiódł, że Rumun nie będzie miał już okazji do rewanżu. Straty poniesione przez niego w pierwszym meczu odrabiać będzie musiał kto inny. Kto? Z całą pewnością będzie to ktoś, kto pracował poza granicami Polski. O kim mowa? Dowiemy się już w środę.

Źródło: wislakrakow.com
(Vinci)

260 dni Dana Petrescu w Wiśle

260 dni spędził na stanowisku trenera Wisły Kraków, były reprezentant Rumunii Dan Petrescu. Do podpisania kontraktu doszło 8 grudnia 2005 roku, jednak oficjalnie pracę z pierwszym zespołem rozpoczął z początkiem 2006 roku.

Piłkarze "Białej Gwiazdy" po raz pierwszy pod okiem rumuńskiego szkoleniowca trenowali 9 stycznia. Na swój oficjalny debiut na trenerskiej ławce, Petrescu musiał przekać ponad dwa miesiące. 4 marca Wisła pod jego wodzą pokonała na własnym stadionie Dyskobolię Grodzisk Wlkp.

Kibice Wisły z pewnością zapamiętają mecz z 13 maja, gdy drużyna Petrescu po raz pierwszy od czerwca 2001 roku, wygrała z Legię w wyjazdowym spotkaniu. Mimo tej wygranej "Białej Gwieździe" nie udało się obronić mistrzowskiego tytułu. W końcowej tabeli Wisła straciła jeden punkt właśnie do Legii.

W obecnym sezonie Wisła spisywała się ze zmiennym szczęściem. Najważniejsze potyczki drużyna rumuńskiego trenera stoczyła w europejskich pucharach. W pierwszej rundzie Wisła wyeliminowała austriacki SV Mattersburg. W kolejnym etapie piłkarzom przyszło zmierzyć się z greckim Iraklisem Saloniki. Niestety pierwsze spotkanie, które rozegrane zostało w ostatni czwartek w Krakowie zakończyło się porażką 0:1. W rewanżowym spotkaniu Rumuna zabraknie już na trenerskiej ławce.

Po raz ostatni Dan Petrescu prowadzić drużynę miał okazję w niedzielę, przeciwko Górnikowi Łęczna. Po słabym spotkaniu "Biała Gwiazda" zaledwie zremisowała 1:1.

Petrescu poprowadził Wisłę w 23 oficjalnych spotkaniach. 14 z nich zakończyło się zwycięstwem "Białej Gwiazdy", drużyna zanotowała sześć remisów i doznała trzech porażek. Wiślacy zdobyli w tych spotkaniach 34 gole, tracąc 14.

Rumun zostawił zespół na drugim miejscu w tabeli ze stratą trzech punktów do GKS-u Bełchatów. Na uwagę zasługuje również fakt, że kontynuował wspaniałą passę meczów ligowych bez porażki na Reymonta. Rekord obecnie wynosi 70 meczów.

Źródło: wislakrakow.com
(maaarcin)

Wisła straciła profesjonalistę

Dzięki niemu nawet mecze w nudnej polskiej lidze były ciekawe. On zamieniał każdą konferencję prasową w ciekawe show. Mistrz słownych gierek. Inteligentny, słusznie uważa, że jego drużyna jest najważniejsza na świecie. I robił wszystko, by odnosiła sukcesy.

Zaimponował nam, gdy pieszo wyszedł ze stadionu Legii. Nie bał się głośno mówić o braku zaangażowania piłkarzy, o którym sami tak często mówimy. Niektórzy zarzucali mu oszołomstwo i zbyt dużą buńczuczność. Ale przecież każda wypowiedź, każdy słowny atak podporządkowany był dobru drużyny.

Ale jest nie tylko showmanem. - Dzięki niemu teraz nie odpuszczam w żadnej sytuacji. A wcześniej różnie z tym było - mówi Dariusz Dudka. - Jestem pewien, że w przyszłości osiągnie wielkie sukcesy jako trener. To była dopiero jego druga praca w tej roli, a już widać, że się nadaje - dodaje Marek Penksa. - Widać, że decyzja zarządu mocno go zaskoczyła.

- Zaszczepił w nas uznanie dla ciężkiej pracy - mówi Paweł Brożek. - Szkoda tylko, że w ostatnich meczach zabrakło szczęścia. Gdyby nie to, być może nadal byłby z nami. Jest w tym też trochę mojej winy. W Łęcznej się skompromitowałem. No ale przecież nikt nie wyrzuca trenera z powodu jednej sytuacji.

Petrescu był nadzieją na lepsze jutro. Nie bał się głośno wyrażać swojego niezadowolenia z nieudolnej pracy zarządu. A w Wiśle musiał radzić sobie praktycznie sam. - Nie uważamy, by Wisła potrzebowała dyrektora sportowego. Z tej roli świetnie wywiązuje się Kuba Jarosz - mówi prezes Ludwik Miętta-Mikołajewicz.

A więc w przerwach między treningami Petrescu sam wyszukiwał wzmocnień. A że musiał robić to w pojedynkę, nie wszystkie okazały się trafione. Grzegorz Mielcarski (swoją drogą też młody i też dający nadzieję), który sprowadził go do Krakowa, z pracy wyleciał jeszcze wcześniej. Bo generował za wysokie koszty.

Wisła pozbywa się człowieka, który mógł nauczyć naszych zawodników prawdziwego profesjonalizmu i piłkarskiej charyzmy. Chyba nie zdążył. A myślenie, że zmiana trenera w tydzień przed ważnym meczem, może przynieść pożądany skutek, jest pozbawione logiki.

Petrescu podczas meczu Oldbojów Wisły
Petrescu podczas meczu Oldbojów Wisły

Źródło: wislakrakow.com
(frodo)

Dan o swojej pracy w Krakowie

Zapytany o swoją przyszłość trenerską Dan stwierdził, że nie będzie łatwo znaleźć drugi taki klub jak Wisła, który będzie rywalizował w europejskich pucharach. - Chciałem zaszczepić zawodnikom by grali dla Wisły, a nie dla siebie - wyjaśnił szkoleniowiec.

- Jestem człowiekiem, który nie może zbyt długo siedzieć w domu. Bardzo szybko robię sie wtedy nieznośny dla swoich bliskich.

Dan ile skorzystałeś na pracy w Wiśle?

- Zebrałem bardzo dużo doświadczenia. Po raz pierwszy w życiu trenowałem zespół, który grał w europejskich pucharach. Po tej przygodzie jestem lepszym trenerem i lepszym człowiekiem.

Dan czy miałeś okazję rozmawiać już z trenerem Okuką?

- Nie. Nie spotkałem sie z tym człowiekiem.

W jakich okolicznościach oglądał Pan mecz z Sevillą? Jakie myśli chodziły wtedy Panu po głowie?

- Ciężko odpowiedzieć na takie pytanie. Mecz oglądałem w telewizji.

Po okresie pracy w Wiśle jaka jest Pana opinia na temat polskiej ligi? Dlaczego nasze kluby nic nie znaczą na arenie międzynarodowej?

- To bardzo dziwna sytuacja. Poziom ligi polskiej jest bardzo podobny do tego reprezentowanego w Rumunii. Moi przyjaciele, którzy widzieli mecze Wisły twierdzą podobnie. W porównaniu z Rumunią mecze w Polsce są szybsze. Postawa polskich zespołów w pucharach jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Uważam, że ludzie mieszkający w Polsce lepiej znają przyczyny kryzysu waszych zespołów. Znają te realia dokładniej. Problem ten musi zostać poruszony przez wszystkich ludzi związanych z piłką nożna w Polsce. Nie potrafię jednoznacznie podać powodu tego kryzysu. Brakuje z pewnością odpowiedniej infrastruktury.

Czy jest Pan zaskoczony postawą Steauy?

- Nie. To dla mnie żadna niespodzianka. Doskonale znam ten zespół. Wisłę stać na podobne wyniki. Piłkarze muszą jednak uwierzyć w siebie. Chciałem im zaszczepić, by grali dla drużyny, a nie dla siebie. Może pewnego dnia Wisła też zajdzie tak daleko.

Czy zaakceptowałby Pan propozycję z Legii gdyby taka sie pojawiła?

- Bardzo trudne pytanie. W tej chwili jestem bezrobotny. Jeśli ktoś sie do mnie zwróci to wtedy będę się zastanawiał. Dodam jednak, że jako trener jestem bardzo uczuciowy i sentymentalny. Moje serce jest w tej chwili w Krakowie. Kiedy grałem w Chelsea nie przyjmowałem ofert innych londyńskich zespołów. Moja uczuciowość w zawodzie trenera bardzo przeszkadza.

Czy żałuje Pan, że przyjął ofertę „Białej Gwiazdy”?

- Jedyne czego mi żal, to tego, że nie poprowadzę Wisły w drugim meczu w Grecji.

Czy może Pan ujawnić powód zwolnienia z klubu?

- Nie odpowiem na to pytanie. Z takim kwestiami proszę zwracać sie do klubu.

Co Wisła Panu zawdzięcza?

- Zawodnicy są inni, zobaczą to państwo w perspektywie czasu. Myślę, że zawodnicy są lepiej przygotowani. Poprawili swoje umiejętności taktyczne. Przeprowadziliśmy wiele treningów taktycznych. Są mocniejsi taktycznie, mentalnie i fizycznie. Resztę dowiecie się w przyszłości.

Zaskoczył Pana w jakiś sposób występ Chiacu przeciwko Sevilli?

- Nie, na pewno nie. Chiacu w poniedziałek wznowił treningi po dwutygodniowej przerwie, a we wtorek strzelił gola zdobywcy Superpucharu Europy. Nie jestem zaskoczony jego postawą, bo to ja sprowadziłem tego zawodnika do Wisły. Zawodnicy Wisły są piłkarzami bardzo dobrej jakości, ale muszą to udowadniać ciągle, w każdym meczu, a nie tylko pojedynczymi występami.

Wiedząc jak klub rozstał się z Panem, poleciłby Pan Wisłę jakiemuś znajomemu trenerowi?

- Wszędzie na świecie jest ciężko, nie tylko w Wiśle. Oczywiście poleciłbym pracę w Wiśle, bo to wspaniałe miejsce, wspaniałe miasto i wielki klub.

Czy w mieście jest takie miejsce, w które wróciłby Pan jako turysta?

- Na pewno Rynek, centrum jest wspaniałe. Na pewno tu wrócę.

Jak na decyzję klubu zareagowała reszta pańskiego sztabu szkoleniowego?

- Nie byli zadowoleni, raczej zaskoczeni. Nikt się tego nie spodziewał.

Jak zareagowali Pana najbliższi?

- Żona się popłakała.

Źródło: wislakrakow.com
(Vinci, nikol)

Triumf niekompetencji

Głupie decyzje i absurdalne przekonania są jedną z plag tego świata. Właściwie nie tyle same decyzje i przekonania, ile stojąca za nimi niewyobrażalna i pozostająca w domyśle głupota. W jakimś sensie ponadosobowa i ponadjednostkowa, często wynikła z niecierpliwości, zadufania i ignorancji. System głupoty, będący jakimś rodzajem sztucznej inteligencji. Taki zidiociały matrix. Człowiek podejmując głupie pomysły niekoniecznie sam jest głupi. Musi realizować wskazania matriksa, bo funkcjonuje w obrębie formatów, uproszczeń i „poprawności”. Taki los.

Wszystko to przemknęło mi przez głowę w chwili, kiedy dzięki kolejnym decyzjom zarządu nasz klub zafundował kibicom jeszcze jeden cyrk w rocznicę 100-lecia istnienia, a prezes Miętta-Mikołajewicz obwieszczał iż „Doskonale zdajemy sobie sprawę, iż mamy wybitnych zawodników w większości linii, może z wyjątkiem linii ataku” oraz „Paweł Brożek wykazał się w zeszłym sezonie dużym potencjałem strzeleckim”. A jeszcze wcześniej: „Mamy wystarczająco silny skład na realizację założonych celów sportowych”. Matrix? Nie, to już mało powiedziane. Rzeczywistość Wisły ostatnich sezonów pełna jest takich paradoksów i abstrakcyjnych absurdów, o jakich braciom Wachowskim jeszcze się nie śniło.

Jednym z największych jest przekonanie, że ”za darmo” lub tanim kosztem można dogonić coraz bardziej uciekającą Europę. Na tego typu koncepty nigdy nie wpadli nawet najbardziej populistyczni politycy po upadku komunizmu, ale zarządowi „Białej Gwiazdy” się udało. Innym popisem kreatywnego abstrakcjonizmu „góry” jest wiara, że bez spełnienia pięciu najbardziej podstawowych warunków odnoszenia sukcesu (silny skład pozbawiony wyraźnie słabszych punktów, fachowy trener z autorytetem i wynikami, inwestycje, stabilizacja kadry i szkoleniowa, cierpliwość i atmosfera rozwoju) można w sporcie osiągnąć cokolwiek trwałego oraz wartościowego. A na dodatek uczynić klub dochodowym w długofalowej perspektywie. To tak, jakby ktoś zakładał, że za darmo można wykosić konkurencję, rozwijać firmę, osiągnąć dochody a nie straty, odnosić wspaniałe wyniki i zawojować świat. Lepper? Nie, zarząd Wisły Kraków.

Na czele innych fantastycznych pomysłów ostatnich lat budzących uśmiech zażenowania mamy też wiarę, że bezmyślne osłabianie zespołu i brak reinwestycji pieniędzy w odpowiednich następców nie odbije się dramatycznie na kondycji klubu i skuteczności drużyny, że w sporcie nie ma żadnej recepty na sukces, lub że nie jest nią droga konsekwentnego inwestowania, stabilizacji, sukcesywnego wzmacniania zespołu i ufania fachowcom. Latem furorę robiło udawanie przez „górę” i część kibiców, że wiedzą lepiej od trenerów (nie tylko Dana Petrescu) jakie są możliwości obecnego zespołu i do czego jest predysponowany. Gdyby jakiś złotousty szewc spod Skawiny wbrew opinii fachowców wypowiadał się o możliwościach agregatu stworzonego przez zespół fizyków z Uniwersytetu Berkeley, pewnie zostałby wyśmiany, ale gdy Jerzy Jurczyński z miną świętego niewiniątka wypowiada osądy sprzeczne z oceną fachowców niektórzy nie widzą problemu. To jak nie ma problemu, są kolejne porażki.

Oczywiście zawsze można udawać, że lepiej nie słuchać ocen trenerów zamiast słuchać, a światem sportu rządzą takie same reguły i prawidłowości jak światem biznesu, ale Wisła nie przestanie na tym przegrywać.

Działacze lepiej i ofiarniej niż politycy znajdowali dla siebie uzasadnienia nawet i na to, że kluby, które prowadzą taką politykę jak Wisła przez ostatnie dwa lata postępują właściwie. I siły na wmawianie wszystkim dookoła, że podobna polityka wiedzie do sukcesów oraz godnej egzystencji, choć nie ma ani jednego przykładu klubu, który potwierdzałby to, są natomiast dziesiątki takich, które na niej jedynie przegrywały.

Istnieje obecnie modna maniera niechęci do bezwzględnej potrzeby spełnienia pięciu opisanych powyżej podstawowych warunków odnoszenia sportowego sukcesu. Jest to ignorancja sprytnie przebrana za rzekomą ekonomiczną poprawność i możliwości klubu, wyśmiewająca prawidłowości świata sportu (włącznie z pojęciami jakości i klasy sportowej, które są relatywizowane i deprecjonowane), całkowicie wyłączająca kwestię prawdopodobieństwa i podnosząca sportowe anomalie do rangi prawidłowości. „W sporcie nie ma żadnych recept na sukces”, „transfery nic nie zapewniają”, „rozrzutnością byłoby kolejne kontraktowanie piłkarzy”, „lepiej szukać wolnych zawodników niż kupować droższych i sprawdzonych”, „lepiej, że klub nie inwestuje, bo w razie niepowodzenia straci mniej” - powiada taki ignorant. I wierzy święcie, że bez inwestycji, dużych wydatków, transferów, ufania diagnozom trenerów, z oszczędnościami których u nas przez ostatnie 2 lata pilnowała pani Roma Piotrowska, polskie kluby przestaną kompromitować się w Europie. Powodzenia. Jeśli nie w sporcie, to w Matrixie sukces gwarantowany.

Niestety wielu zapomniało, że w prawdziwym życiu nie ma nic za darmo, a bez sprawdzonego „know-how” pozostaje jedynie błądzenie we wszechwładnych iluzjach i niekompetencji.

Ma rację Nikola Mijailović mówiąc, że trener Petrescu był „zbyt dużym profesjonalistą jak na ten klub”. Jako jedyny znał smak funkcjonowania zdrowego, zachodniego zespołu i wiedział, co jest potrzebne dla odnoszenia sportowego sukcesu. W dodatku umiał o to walczyć, upominać się. Nie pozwalał wiecznym malwersantom i nieudacznikom żyć błogim snem samozadowolenia, przeszkadzał, bo ciągle przypominał, że drużyny na miarę europejską nie da się zbudować „za darmo”, bez spełnienia opisanych powyżej warunków. Był niepokorny, niezależny i bezkompromisowy w drodze do realizacji wizji silnej Wisły. Wyprowadzał z błędu ignorantów mówiących w stylu „obecny skład jest na to wystarczający”. Miał plan jak do tej silnej Wisły dojść, w przeciwieństwie do tych, których jedynym planem od dawna jest wyrwać jak najwięcej pieniędzy dla siebie, tonąc w pozoranctwie, niekompetencji i sztampie skompromitowanych przekonań. Dlatego dziś już go nie ma w Wiśle, a nadal są uosabiające „stare” Zdzisław Kapka, Ludwik Miętta-Mikołajewicz, oraz zabijająca Wisłę przez ostatnie lata polityka cięć i kolejnych nonsensownych decyzji. Bogusław Cupiał nie potrafi lub nie chce zrozumieć swoich błędów i wyciągać z nich prawidłowych wniosków. Nie rozumie, że postępując tak jak ostatnio w gruncie rzeczy więcej traci niż zyskuje. Niestety, potwierdza się, że bycie świetnym biznesmenem nie czyni jeszcze człowieka piłkarskim ekspertem.

Jeśli chcemy w sporcie rozwijać się, musimy mieć na to pieniądze i wolę ich wydania, a nie tysiące usprawiedliwień dla dalszego kroczenia ścieżką sportowych absurdów i coraz większych ograniczeń. Musimy wreszcie zrozumieć jaka jest recepta na sportowy sukces i znaleźć środki na jej wdrożenie oraz na odpowiednich wykonawców, zamiast na marnotrawiących wszystko postkomunistycznych kombinatorów. Trzeba odrzucić przegniłe pomysły i nieudolne zarządzanie. Życzę trenerowi Okuce, aby w przeciwieństwie do poprzedników potrafił przebić się z tą banalną prawdą na samą „górę”. Inaczej, podporządkowując się bezgranicznie skompromitowanym działaczom typu Zdzisława Kapki, filozofii budowania sukcesu „za darmo”, lub szkodliwym pomysłom ignorantów, skończy swą przygodę z Wisłą równie szybko, jak większość wcześniejszych trenerów.

Źródło: wislakrakow.com
(Markus)

Opinie o Wiśle Petrescu

Marcina Baszczyńskiego

"Najgorsze było, że nie mieliśmy stylu. Nie wiedzieliśmy nawet, jakim systemem będziemy grać, bo raz było to 4-4-2, a już następnym razem 3-5-2."

gazeta.pl

"W nowym sezonie Wisła grała przeciętnie, a ostatnio w spotkaniach z Pogonią Szczecin i Górnikiem Łęczna - słabo. Na wyjeździe nie potrafiła wygrać żadnego meczu, choć zmierzyła się z zespołami zamykającymi tabelę"

Trenerski bilans w Wiśle

Czas pracy: 01.012006 - 18.09.2006 (260 dni)

Ilość meczów: 23 (20 w I lidze, 3 w europejskich pucharach)

Bilans ligowy: 13:5:2 porażki (bramki 32:12) - Obie porażki zostały poniesione tylko jedną bramką

Bilans Wisły w Pucharze UEFA: 1:1:1 (bramki 2:2)

Procent zwycięstw (w lidze): 65

Średnia punktów (w lidze): 2,2

Źródła

Wikipedia
Wikicytaty
wislakrakow.com
ts-wisla.pl


Galeria zdjęć

Poprzednik Okres pracy:
1.01.2006 - 18.09.2006
Następca
. .Tomasz Kulawik Grafika:1.png‎ Grafika:2.png‎ Dragomir Okuka. .