Daniel Sikorski

Z Historia Wisły

Daniel Sikorski
Informacje o zawodniku
kraj Austria
Polska
urodzony 02.11.1987, Warszawa
wzost/waga 183 cm
pozycja napastnik
Reprezentacja
Lata Drużyna Mecze Gole
2005–2006 Austria U-19 7 2
2007 Austria U-20 1 0
2008 Austria U-21 3 2
Drużyny juniorskie
Lata Drużyna
SV Waidhofen/Thaya
0000–2005 SKN St. Pölten
2005–2006 Bayern Monachium
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
2005/06 Bayern Monachium II 11 1
2006/07 Bayern Monachium II 28 3
2007/08 Bayern Monachium II 28 12
2008/09 Bayern Monachium II 35 10
2009/10 Bayern Monachium II 33 7
2010/11 Górnik Zabrze 26 6
2011/12 Polonia Warszawa 15 0
2012/13 Wisła Kraków 19 (23) 1
2013/14 FC St. Gallen II 1 0
2014/15 FC St. Gallen 8 1
2014/15 FC St. Gallen II 8 4
2015/16 SV Ried 20 3
2016/17 (j) FK Chimki 10 4
2016/17 (w) Gaz Metan Mediaş 15 4
2017/18 Pafos FC 28 7
2018/19 Nea Salamis Famagusta 25 0
2019/20 CD Guijuelo 12 2
2020/21 Aris Limassol 33 24
2021/22 Aris Limassol
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Daniel Sikorski (ur. 2 listopada 1987 roku w Warszawie) – zawodnik Wisły Kraków grający na pozycji napastnika. 25 czerwca 2012 roku podpisał roczny kontrakt z możliwością przedłużenia o kolejne dwa lata. Wybrał koszulkę z numerem 23.

Spis treści

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
2012/2013 Ekstraklasa 19 3 7 9 1 3  
2012/2013 Puchar Polski 4 1 1 2      
Razem Ekstraklasa (I) 19 3 7 9 1 3  
Puchar Polski (PP) 4 1 1 2      
RAZEM 23 4 8 11 1 3  

Lista wszystkich spotkań:

Ilość Roz. Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1. (1)PP2012.08.11WyjazdLuboński KS Luboń5-0  
2. (1)I2012.08.19DomGKS Bełchatów2-1  
3. (2)I2012.09.22DomLechia Gdańsk1-0  
4. (2)PP2012.09.25WyjazdWarta Poznań1-0   
5. (3)I2012.10.01WyjazdPiast Gliwice0-2 grafika:Zk.jpg
6. (4)I2012.10.20DomJagiellonia Białystok0-0   
7. (5)I2012.11.02DomLech Poznań0-1  
8. (6)I2012.11.11WyjazdKorona Kielce1-1  
9. (7)I2012.11.18DomŚląsk Wrocław1-0  
10. (8)I2012.11.25WyjazdRuch Chorzów2-1 grafika:Zk.jpg
11. (9)I2012.12.01DomGórnik Zabrze1-3   
12. (10)I2012.12.08WyjazdZagłębie Lubin1-4  
13. (11)I2013.02.24WyjazdGKS Bełchatów0-0  
14. (3)PP2013.02.28DomJagiellonia Białystok2-0  
15. (12)I2013.03.04DomPodbeskidzie Bielsko-Biała0-0  
16. (13)I2013.03.09WyjazdPolonia Warszawa2-1  
17. (4)PP2013.04.10WyjazdŚląsk Wrocław1-2  
18. (14)I2013.04.13DomLegia Warszawa1-2 
19. (15)I2013.04.26DomWidzew Łódź1-0  
20. (16)I2013.05.04WyjazdLech Poznań0-1   
21. (17)I2013.05.11DomKorona Kielce3-0  
22. (18)I2013.05.17WyjazdŚląsk Wrocław0-3 grafika:Zk.jpg
23. (19)I2013.05.24DomRuch Chorzów1-1  

Wybrane artykuły

Gdzie oni są? - Daniel Sikorski

02-11-2017

Mimo że minęły już cztery lata od jego odejścia z Wisły, wciąż wielu kibiców ma związane z nim żywe wspomnienia. Gdzie obecnie podziewa się „ Daniel Sikorski - najlepszy napastnik Polski” ?

Urodził się 2 listopada 1987 roku w Warszawie. Jego ojciec Witold był wówczas zawodnikiem stołecznej Legii, potem grał w szwedzkich oraz austriackich klubach. I właśnie w ojczyźnie Mozarta Sikorski junior stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. Napastnik zaczął poważną karierę w juniorskim zespole SKN St. Pölten, zdobywając w tamtym czasie dwukrotnie tytuł króla strzelców juniorskiej austriackiej Bundesligi. W ten sposób piłkarz trafił do młodzieżowej reprezentacji Austrii i drugiego zespołu Bayernu Monachium. W jego barwach młody napastnik rozegrał aż 135 spotkań ligowych i strzelił 33 gole, a jego kolegami w zespole byli m.in. Thomas Mueller oraz Holger Badstuber.

Polska Przygoda

Latem 2010 roku płkarz przebywał na testach w Śląsku Wrocław i Lechii Gdańsk, by ostatecznie podpisać kontrakt z Górnikiem Zabrze. W debiutanckim sezonie w Ekstraklasie Sikorski strzelił 6 goli oraz stworzył wraz z Robertem Jeżem jeden z groźniejszy ataków w Polsce. Latem 2011 roku po obu piłkarzy sięgnęła zarządzana przez Józefa Wojciechowskiego Polonia Warszawa. W barwach „Czarnych Koszul” piłkarz zaliczył kompletnie nieudany sezon, nie zaliczając choćby jednego trafienia w piętnastu meczach ligowych. Szansę na odbudowanie się w Krakowie dał mu Michał Probierz, ówczesny trener Białej Gwiazdy.

W drużynie Wisły zadebiutował 19 sierpnia 2012 roku z GKS-em Bełchatów. Mimo dużego wpływu na ofensywną grę krakowskiego klubu, napastnik wciąż pozostawał nieskuteczny. Pierwszą wymierną korzyść Sikorski dał zespołowi w wyjazdowym meczu z Ruchem Chorzów (2:1), gdy zanotował asystę przy golu Łukasza Garguły. Na pierwszą i jedyną bramkę w koszulce z gwiazdą na piersi Sikorski czekał do 19 marca 2013 roku, gdy udanie wykończył głową dośrodkowanie Emmanuela Sarkiego z prawej strony boiska podczas spotkania z Legią Warszawa (1:2).

„Najlepszy napastnik Polski!”

Mimo słabego odzwierciedlenia gry w statystykach, Austriak polskiego pochodzenia zapisał się wyraźnie w pamięci kibiców, także ze względu na bardzo rytmiczą przyśpiewkę „Daniel Sikorski - najlepszy napastnik Polski!”. Zanim po sezonie rozwiązał kontrakt z klubem, zdążył zaliczyć asystę przy trafieniu Michała Chrapka w starciu z Koroną Kielce.

Dopiero wyjazd z Polski pozwolił mu się powoli odblokować. W barwach rezerw szwajcarskiego Sankt Gallen strzelił 4 bramki, co pozwoliło mu przejść do pierwszego zespołu i tam zaliczyć także kolejne 4 trafienia. Następny sezon spędził już jako zawodnik austriackiego SV Ried. Tam w rozgrywkach austriackiej Bundesligi strzelił 3 gole w 20 spotkaniach.

Obieżyświat

Latem 2016 roku Sikorski przeniósł się na zaplecze rosyjskiej ekstraklasy do FK Chimki. Udana runda (4 gole w 10 meczach ligowych) poskutkowała kolejnym transferem, tym razem do rumuńskiego Gaz Metanu Medias. Tam w 15 występach zaliczył… znowu 4 trafienia! Były zawodnik Wisły jest prawdziwym obieżyświatem, ponieważ od początku lipca występuje w cypryjskim Pafos F.C ze znanym z polskich boisk Heroldem Goulonem. Tam na razie w pięciu spotkaniach nie odnalazł drogi do bramki rywala. A jako, że akurat 2 listopada przypadają urodziny Daniela Sikorskiego, to życzymy mu szybkiego przełamania!

Krzysztof Pulak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Odstrzelony przez Wojciechowskiego, zostanie wiślakiem?

15 czerwca 2012 r.

Przed rokiem Daniel Sikorski, wtedy napastnik Górnika Zabrze, był łakomym kąskiem dla nie jednego zespołu ligowego. W pakiecie z Róbertem Ježem trafił do Polonii Warszawa za 4 mln złotych, gdzie został jednak "odstrzelony". Pamiętne pudło w przegranym przez warszawiaków spotkaniu w Bełchatowie sprawiło, że właściciel "Czarnych Koszul" Józef Wojciechowski, nie chciał już widzieć tego zawodnika w swojej drużynie. Teraz oglądać go będą częściej kibice Wisły? Wiele na to wskazuje.

Był dzień 30 kwietnia 2011 roku. Walcząca o mistrzostwo Wisła podejmowała Górnika Zabrze i przy mocno padającym deszczu zasłużenie została przez przyjezdnych pokonana. Może wynik 0-2 był zbyt wysoki, jak na przebieg meczu, ale o tym, że taki był zadecydował właśnie Sikorski. W 81. minucie spotkania bez większego problemu "nawinął" w polu karnym Osmana Cháveza i ustalił wynik meczu.

Sikorski, który swoją karierę rozpoczął w Austrii, dla której grał w reprezentacjach młodzieżowych, by trafić później do rezerw Bayernu Monachium - w swoim pierwszym i jedynym sezonie w Zabrzu strzelił sześć bramek, w tym tą wspomnianą w Krakowie.

- Fajnie było wygrać przy takiej publiczności i z taką drużyną - mówił po tym meczu, a kilka tygodni później już podpisywał umowę przy Konwiktorskiej.

W Polonii nie zdobył ani jednej bramki, ale zagrał w niej tylko w czterech meczach w wyjściowym składzie (łącznie zaliczył 15 występów, średnio po około 30 minut). Po wspomnianym zaś meczu w Bełchatowie, w marcu br., grał już tylko w kilku spotkaniach "Czarnych Koszul", ale w Młodej Ekstraklasie.

Po ostatnich roszadach kadrowych w Polonii pewne było, że szefujący tam Józef Wojciechowski nie będzie chciał już finansować ze swojego portfela Sikorskiego, więc rozwiązał z nim kontrakt.

24-letniego napastnika, z kartą na ręce, chętnie widziałaby w swoich szeregach Jagiellonia Białystok oraz ponownie Górnik Zabrze, ale też... właśnie Wisła. Negocjacje - podobno - trwają...

Źródło: wislaportal.pl

Daniel Sikorski bardzo blisko Wisły Kraków

2012-06-16

W najbliższych dniach Wisła Kraków powinna podpisać kontrakt z Danielem Sikorskim. Napastnik ten kilka dni temu rozstał się za porozumieniem stron z Polonią Warszawa, a teraz będzie grał dla Wisły. Sikorski w tym momencie jest o krok od związania się z "Białą Gwiazdą". Piłkarz już przeszedł nawet badania medyczne. Jeśli ich wyniki będą pomyślne, a dopięte zostaną ostatnie szczegóły kontraktu, to na początku przyszłego tygodnia zostanie on podpisany.

Umowa będzie obowiązywała przez rok, ale będzie też możliwość jej przedłużenia, o ile Sikorski spełni pokładane w nim nadzieje. W tym momencie nie jest to takie pewne, bo Sikorski ma za sobą słaby sezon.

W Polonii nie strzelił ani jednej bramki, a do historii poprzedniego sezonu przeszło jego "pudło" z meczu z Bełchatowem, kiedy to z dwóch metrów nie trafił do pustej bramki. Z drugiej strony piłkarz ten przeniósł się na Konkwiktorską po tym, jak błysnął w Górniku Zabrze, dla którego strzelił sześć bramek i był wiodącą postacią drużyny prowadzonej przez Adama Nawałkę. Jednego z goli Sikorski zdobył zresztą w spotkaniu z Wisłą w Krakowie, gdy Górnik wygrał 2:0 ze zmierzającą wtedy po mistrzostwo Polski "Białą Gwiazdą".

Przy ul. Reymonta nad sprowadzeniem Sikorskiego zastanawiano się od kilku tygodni. Konsultowano się m.in. z Marcinem Baszczyńskim, aktualnie graczem Polonii, który miał wydać pozytywną opinię koledze. Po tym, jak Sikorski rozwiązał kontrakt w Warszawie, sprawy nabrały tempa i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych dniach piłkarz zostanie wiślakiem.

Jego problemy w Polonii wynikały natomiast ponoć m.in. z faktu, że nie zaaklimatyzował się on w ekipie "Czarnych Koszul" najlepiej.

O Sikorskiego prócz Wisły zabiegały również Górnik Zabrze i Jagiellonia Białystok. Piłkarz wybrał jednak ofertę "Białej Gwiazdy".

Przypomnijmy, że Daniel Sikorski jest synem Witolda, byłego napastnika m.in. Legii Warszawa. Swoją przygodę z futbolem zaczynał w Austrii, gdzie karierę kończył jego ojciec. Później był piłkarzem m.in. Bayernu Monachium, ale nie wyszedł poza rezerwy tego wielkiego klubu.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Grał z Podolskim w Bayernie, trafił do Wisły

2012-06-28

- Kraków nie jest dla mnie zupełnie obcym miastem. Jeszcze gdy grałem w Zabrzu, razem z moją dziewczyną kilka razy odwiedzaliśmy to miasto. Bardzo nam się podoba, więc teraz mogę się tylko cieszyć, że zamieszkamy tutaj na dłużej - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Daniel Sikorski, który podpisał kontrakt z Wisłą Kraków. Wypełnij ankietę i wygraj iPad-a

- Kiedy pojawił się temat pańskich przenosin do Wisły?

- W momencie gdy już było wiadomo, że nie będę grał w Polonii i negocjowałem rozwiązanie kontraktu. Zanim podjąłem decyzję, konsultowałem się jeszcze z Marcinem Baszczyńskim, który mówił mi zresztą, że i Wisła pytała jego o mnie i że szepnął o mnie dobre słowo.

- Analizował Pan dlaczego tak kiepsko poszło Panu w Warszawie?

- Jeszcze gdy grałem w Górniku Zabrze słyszałem o zainteresowaniu moją osobą Legii, Lecha czy Wisły.

Dowiadywałem się jednak o tym głównie z gazet. Konkretny był tylko prezes Wojciechowski. Zdecydowałem się też na Polonię z tego względu, że szedł tam wtedy z Górnika również Robert Jeż. We dwóch zawsze raźniej trafić do nowego klubu. Plany były ambitne, mieliśmy walczyć o mistrzostwo Polski. Niestety, za dużo rzeczy nie zagrało i skończyło się tak, jak się skończyło.

- Marcin Baszczyński twierdzi, że jest Pan piłkarzem, który musi czuć, że się na Pana stawia. W Polonii tymczasem było ponoć z tym zupełnie inaczej. Potwierdzi Pan to?

- To nie do końca jest tak. Już w Górniku miałem sytuację, w której Adam Nawałka nie stawiał na mnie od samego początku. Dopiero w zimowym okresie przygotowawczym udało mi się przekonać tego trenera, żeby zaufał mi mocniej. W Polonii też na początku wyglądało to nawet nieźle, bo strzelałem bramki w sparingach przed sezonem. Później jednak nie wyszły mi pierwsze mecze i było już coraz gorzej. Na pewno ani ja tej przygody z Polonią nie wyobrażałem sobie w taki sposób, ani w Warszawie też pewnie myśleli, że moja rola w tym zespole będzie inna. Wszystko zaczęło się już od jesiennego meczu z Wisłą, który zremisowaliśmy u siebie 1:1. Trener Zieliński zdjął mnie wtedy po godzinie gry z boiska i już wyczułem, że jest niezadowolony z mojej postawy.

- Dzisiaj ma Pan większy żal do siebie za to jak to wszystko potoczyło się w Warszawie czy raczej do ludzi z Polonii?

- Nie mam zamiaru zrzucać całej odpowiedzialności na innych. Oczywiście, że mam żal do siebie. Otrzymywałem szanse, ale marnowałem sytuacje. Gdybym już na początku strzelił jedną, dwie bramki może nabrałbym większej pewności siebie i to wszystko potoczyłoby się inaczej. Cóż, nie ma mnie już w Polonii. Jestem w Wiśle i z tego się cieszę.

- Po takim sezonie będzie Pan startował praktycznie od zera. Wielu ludzi pyta, po co Wiśle napastnik, który nie strzela bramek? Co im Pan odpowie?

- Nie muszę nikomu niczego udowadniać. Gram w piłkę przede wszystkim po to, żeby mieć z tego frajdę i żeby wygrywać. Trafiłem do klubu, który musi zwyciężać i w którym można fajnie grać w piłkę. Liczę, że z pomocą partnerów będę strzelał bramki i za kilka miesięcy nikt już nie będzie miał wątpliwości, że sprowadzenie mnie do Wisły nie było błędem.

- Jak podchodzi do Pana trener Michał Probierz. Będzie Pan mógł liczyć na kredyt zaufania ze strony tego szkoleniowca?

- Mówił mi, że chce mnie w swoim zespole. To była jednak na razie krótka rozmowa przy podpisywaniu kontraktu. Na dłuższą pewnie przyjdzie pora niebawem.

- Wróćmy do początków pańskiej kariery. Zaczynał Pan w Austrii. Jako syn znanego przed laty piłkarza od początku wiedział Pan, że również będzie grał w piłkę?

- Od małego ciągnęło mnie do futbolu. Od dziecka miałem marzenia, żeby grać na poważnie w piłkę.

- Tata był tym pierwszym idolem?

- Nie tylko pierwszym. On nadal nim jest. Z dzieciństwa pamiętam, jak razem graliśmy w piłkę, jak uczył mnie podstaw, jak pokazywał mi nagrane swoje mecze. Zawsze mogłem i mogę liczyć na jego wsparcie.

- Tata był przed laty niezłym napastnikiem. Pan też od początku chciał grać w ataku?

- Zawsze ciągnęło mnie do strzelania bramek. Pewnie rzeczywiście mam to po tacie.

- Na początku swojej drogi uchodził Pan za jeden z większych talentów w Austrii. Był Pan nawet królem strzelców młodzieżowej Bundesligi.

- Nawet dwa razy. Grałem w akademii St. Poelten. Rywalizowaliśmy z innymi młodzieżowymi zespołami austriackich pierwszoligowców. Można to porównać do polskiej Młodej Ekstraklasy. W jednym z sezonów strzeliłem 37 bramek. Ta liczba robiła wtedy wrażenie i była rekordem tych rozgrywek. Nawet nie wiem czy do dzisiaj ktoś go pobił. Mieliśmy dobrą drużynę, którą prowadził zresztą polski trener, Bohdan Masztaler.

- Pokazał się Pan na tyle, że dostał Pan propozycję z samego Bayernu Monachium. Dla młodego chłopaka taka oferta musiała być pewnie jak gwiazdka z nieba.

- Jeszcze zanim trafiłem do Monachium, interesowały się mną inne znane kluby. Byłem np. kilka dni na testach w Interze Mediolan. Sporo klubów się mną interesowało i przyznam, że jako młodemu chłopakowi trochę zaszumiało mi w głowie. Na szczęście miałem obok siebie tatę, który bardzo mi pomógł. Przeanalizowaliśmy wszystko i wybraliśmy Bayern. To był zresztą racjonalny wybór. Po pierwsze niedaleko od domu rodziców, po drugie nie musiałem się uczyć nowego języka, a po trzecie mogłem spokojnie skończyć szkołę.

- Nie zagrał Pan ostatecznie w pierwszym zespole Bayernu w oficjalnym spotkaniu, ale przez pewien okres trenował Pan z tą drużyną.

- Miałem okazję zagrać jeszcze z Oliverem Kahnem. Graliśmy np. na takim turnieju w Hongkongu. W drużynie byli Franck Ribery, Lukas Podolski, Bixente Lizarazu. W drugiej drużynie Bayernu grali ze mną też bardzo znani obecnie piłkarze. Ostatnio nawet to analizowałem i patrzyłem, który z nich gra teraz na mistrzostwach Europy. Z tamtej mojej drużyny na Euro są Holger Badstuber, Mats Hummels, Thomas Muller czy wspomniany Lukas Podolski. Sami Khedira występował natomiast wtedy w rezerwach Stuttgartu i grałem przeciwko niemu. Otarłem się o naprawdę wielki futbol.

- I nie odczuwa Pan żalu, że oni grają o mistrzostwo Europy, a Pan jest tylko w polskiej lidze?

- Czasami pojawiają się oczywiście takie myśli czy żal, że dlaczego mnie nie wyszło aż tak jak im. Z drugiej strony, ja wybrałem inną drogę, chciałem wrócić do Polski i przypomnieć tutaj o nazwisku Sikorski.

- Ale pewnie gdyby miał Pan poważne propozycje z Bundesligi, to z tym powrotem aż tak bardzo by się Pan nie śpieszył.

- Miałem jeden taki sezon w rezerwach Bayernu, kiedy strzeliłem kilkanaście bramek. Wtedy pytało o mnie kilka klubów z Bundesligi. W grę wchodziło wypożyczenie. Wtedy jednak trener Hermann Gerland mówił mi, żebym nie odchodził, bo na pewno dostanę szansę w Bayernie. Który młody chłopak słysząc coś takiego, nie chciałby podjąć wyzwania? Problem polegał na tym, że wkrótce Bayern objął Jurgen Klinsmann, a on już nie widział mnie zupełnie w zespole. Zresztą kolejny sezon w rezerwach miałem już słabszy i oferty z innych klubów Bundesligi też się skończyły. Stąd decyzja, że trzeba wracać do Polski i tutaj szukać szczęścia. Bayern co prawda chciał, żebym jeszcze spróbował przez rok grać w rezerwach, ale ja doszedłem do wniosku, że to już nie ma sensu i że skoro przez pięć lat się nie przebiłem, to już wystarczy. Chciałem spróbować czegoś innego.

- Trafił Pan do Górnika i po niezłych występach pojawiły się nawet głosy, że może warto Pana spróbować w kadrze. Pan grał w młodzieżowych reprezentacjach Austrii. Miałby Pan dylemat którą reprezentację wybrać gdyby trzeba było to zrobić?

- Nie miałbym z tym najmniejszych problemów. Co prawda mam na razie tylko austriacki paszport, ale z wyrobieniem polskiego nie byłoby większych kłopotów. Jestem Polakiem, tak się czuję i byłoby zaszczytem grać dla mojego kraju. Nie ma jednak o czym mówić, bo na razie do tej kadry jest mi bardzo daleko.

- Może być bliżej, jeśli odbuduje się Pan w Wiśle. Jakie było pańskie wyobrażenie tego klubu, zanim podpisał Pan kontrakt z "Białą Gwiazdą"?

- To jeden z najlepszych klubów w Polsce. Taki, w którym zawsze myśli się tylko o zwycięstwie. To wielki klub, który ma mnóstwo kibiców i fajny, duży stadion.

- Wytrzyma Pan presję tych trybun? Tutaj nikt nie toleruje porażek.

- Bardzo już tęsknię za grą przy pełnych trybunach. Dla piłkarza to coś najpiękniejszego, co może sobie wymarzyć. Presji się nie boję. Przyszedłem do Wisły, żeby tym ludziom, którzy tutaj przychodzą jej kibicować, dać jak najwięcej radości. Mam nadzieję, że się nie zawiodą na Danielu Sikorskim.

- W Krakowie już Pan znalazł mieszkanie?

- Tak, już wybrałem lokum w centrum. Zresztą Kraków nie jest dla mnie zupełnie obcym miastem. Jeszcze gdy grałem w Zabrzu, razem z moją dziewczyną kilka razy odwiedzaliśmy to miasto. Bardzo nam się podoba, więc teraz mogę się tylko cieszyć, że zamieszkamy tutaj na dłużej.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

„Mam nadzieję, że mój słabszy moment minął”

30-06-2012

Przedstawiamy nowego zawodnika Białej Gwiazdy, Daniela Sikorskiego. W rozmowie z nami piłkarz opowiada o pobycie w Austrii, Olivierze Kahnie i jego zegarku oraz o tym czy naprawdę zatrudnił psychologa…

Ten materiał ukazał się w 134. numerze Newslettera Wisły Kraków. Aby go zamawiać, wystarczy wypełnić formularz

Zacznijmy może od początku. Urodziłeś się w Warszawie, ale Twoja rodzina wyjechała do Austrii. Jak wyglądało tam Twoje życie?

Wyjechałem, jak miałem rok. Mój tata grał w piłkę, a mama opiekowała się mną i moją starszą siostrą. Zacząłem chodzić do szkoły i jak miałem około sześciu lat, to zacząłem grać w piłkę w klubie, w którym grał mój tata.

Od początku wiedziałeś, że chcesz iść w jego ślady i zostać piłkarzem?

Jak byłem mniejszy, to oglądałem jego mecze w austriackiej lidze. Gra w piłkę zawsze była moim marzeniem, dlatego każdą wolną chwilę wykorzystywałem na to, żeby pokopać futbolówkę. Tata zawsze mnie wspierał w realizowaniu marzeń.

Od pierwszego roku życia mieszkałeś w Austrii, ale po polsku mówisz bardzo dobrze. Rodzice dbali o naukę tego języka?

Tak. Uczyliśmy się go w domu i był też taki rok, gdzie rodzice co drugi weekend zawozili mnie do Wiednia do polskiej szkoły, gdzie uczyłem się tego języka. Zawsze też jeździliśmy do babci do Warszawy, czy to w lecie, czy w zimie na święta. Ale lepiej mówię po niemiecku.

Otrzymywałeś powołania do młodzieżowych reprezentacji Austrii. Jak to się zaczęło?

Grałem wtedy w takiej piłkarskiej akademii. Tak jak tutaj jest Młoda Ekstraklasa, tak tam grają przeciwko sobie drużyny do lat 15., 17. i 19. w takich akademiach. Wtedy zdobywałem sporo bramek i zostałem zauważony przez trenerów.

Nie chciałeś grać dla Polski?

Był taki temat, ale to jak grałem w Górniku. Teraz w każdym momencie mogę wyrobić sobie polski paszport.

Nie masz polskiego obywatelstwa?

Nie. Mam austriackie. Jak rodzice wyjeżdżali z Polski, zrzekli się polskiego obywatelstwa, a że ja nie miałem 18 lat, to też mnie to dotyczyło.

Nie miałeś wątpliwości przy grze dla Austrii?

Miałem. Zawsze czułem się Polakiem, ale wtedy nie miałem innej możliwości, żeby grać na wyższym poziomie. W Polsce nikt do mnie nie dzwonił, nikt mnie nie zauważał, a tam trenerzy bardzo chętnie chcieli mnie mieć w zespole.

Pojawił się kiedykolwiek temat Twojej gry dla seniorskiej reprezentacji Austrii?

Było coś takiego, ale wymyśliły to media. Trenerzy stawiają raczej na tych, którzy grają w lidze austriackiej, a tak naprawdę ja tam nigdy nie zaistniałem, bo występowałem w drużynach juniorskich.

Później przeszedłeś do rezerw Bayernu Monachium.

Tak. Podpisałem kontrakt jako 17-latek.

Spędziłeś tam pięć lat. Ten czas to dla Ciebie sukces czy porażka, bo jednak nie zdołałeś się przebić do pierwszej drużyny?

Moim zdaniem sukces. To nie jest takie łatwe, żeby dostać się do pierwszego składu. Z tych, którzy grali ze mną w rezerwach, udało się to Holgerowi Badstuberowi, Matsowi Hummelsowi. Niektórzy, z którymi mam jeszcze kontakt, grają po trzecich czy czwartych ligach. Ja, mimo tego, jestem w Wiśle, dlatego moim zdaniem, te pięć lat to sukces.

W jaki sposób znalazłeś się w Bayernie?

Grałem w reprezentacji młodzieżowej i dosyć dobrze tam sobie radziłem. Dostałem wtedy dużo ciekawych propozycji, ale z tego względu, że chciałem skończyć niemieckojęzyczną szkołę, to wybraliśmy z rodzicami Monachium. Udało się, zdałem maturę. Miałem średnie oceny, ale problemów ze zdaniem egzaminu nie było.

Miałeś kontakt z zawodnikami z pierwszej drużyny? Kiedy przychodziłeś do rezerw Bayernu, pierwszy zespół tworzyli m.in. Oliver Kahn, Michael Ballack, Roque Santa Cruz czy Philipp Lahm.

Tak, miałem. Kiedy doznałem kontuzji i zerwałem więzadła krzyżowe, to razem z Roque Santa Cruzem, który też był wtedy kontuzjowany, przechodziłem rehabilitację pod okiem osób ze sztabu medycznego pierwszego zespołu. Był też taki okres, kiedy pojechałem na zgrupowanie z pierwszą drużyną. Graliśmy wtedy chyba cztery mecze i razem trenowaliśmy. Dla takiego młodego zawodnika, jakim ja wtedy byłem, to było coś. Bayern zawsze był moją ulubioną drużyną, oglądałem ją w telewizji, a tutaj mogłem poznać jej piłkarzy.

To prawda, że Oliver Kahn zgubił zegarek, który Ty znalazłeś?

W czasie mojej rehabilitacji zostawił u terapeuty zegarek. Terapeuta poprosił mnie, żeby mu go odnieść i powiedział, żebym uważał, bo jest on wart tyle, co dom jednorodzinny (śmiech).

Z którym piłkarzem zaprzyjaźniłeś się najbardziej podczas pobytu w Monachium?

Trzymałem się wtedy z Lukasem Podolskim. Spędzaliśmy dużo czasu razem, bo wtedy jego obecna żona, Monika, była w ciąży i mieszkała w Kolonii.

Nie bałeś się wyjechać do Monachium w wieku 17 lat?

Mieszkałem sam w internacie, odkąd skończyłem 14 lat. Rodzice starali się mnie pilnować, ale nie do końca to było możliwe (śmiech). Wiadomo, że koledzy mnie rozpraszali, robiło się różne rzeczy. Ale teraz jestem już raczej spokojnym człowiekiem.

Nie czujesz żalu patrząc na kolegów z Niemiec, którzy grają na Mistrzostwach Europy, kiedy Ty musisz zaczynać praktycznie od początku budować swoją karierę?

Nie, absolutnie. Cieszę się z każdego sukcesu moich kolegów. Uważam, że profesjonalny piłkarz powinien okazywać szacunek innym i cieszyć się, kiedy coś osiągną. Ja czuję radość za nich i nie jest mi żal.

Kontaktujesz się z piłkarzami z obecnej reprezentacji Niemiec albo grających w drużynie z Bawarii?

Ostatnio pisałem z Hummelsem, ale bardzo dobry kontakt mam też z Davidem Alabą, który jest obecnie w Bayernie.

Po pięciu latach spędzonych w Monachium wróciłeś do Polski. Uznałeś, że minął Twój czas w Bayernie i trzeba spróbować nowych wyzwań?

Tak – to po pierwsze. Po drugie chciałem tu w Polsce zaistnieć. Zostały wtedy dwa lata do Euro i po prostu chciałem przypomnieć swoją osobę i nazwisko. Tak jak każdy profesjonalista, moim zdaniem, powinien marzyć o grze w reprezentacji, tak chciałem zagrać i ja, i pojechać na mistrzostwa. Mogłem wrócić do Austrii, ale czuję się Polakiem i przyjechałem tutaj.

Jak podsumujesz te dwa lata? Nie udało Ci się zrealizować marzenia o grze dla reprezentacji Polski.

Potrzebowałem dłuższego czasu, żeby się zaaklimatyzować. Jak się już zaaklimatyzowałem w Górniku, to moja forma rosła. Miałem nadzieję, że po przejściu do nowego klubu będzie coraz lepiej, ale jak wiadomo, nie udało się. Nie zagrałem też dla Polski, ale zawsze trzeba patrzeć do przodu. Teraz najważniejsze dla mnie jest odbudowanie formy i pomoc Wiśle w powrocie do wcześniejszych sukcesów.

Dlaczego nie zostałeś w Górniku?

Tak się ułożyło. Zadecydowały też względy finansowe. Górnik mógł zarobić na mojej sprzedaży.

Polonia Warszawa to dla Ciebie przykry temat?

Czy przykry? Po prostu zebrałem jakieś doświadczenie przez to, że tam byłem, bo nie można powiedzieć, że grałem (śmiech). Każdy piłkarz ma w swojej karierze momenty słabsze i lepsze. Mam nadzieję, że mój słabszy moment minął.

Podobno zatrudniłeś psychologa...

Nie. Już raz tę historię opowiadałem. Jak byłem w Bayernie i zerwałem więzadła, to dostałem do pomocy takiego trenera mentalnego, bo to nie jest typowy psycholog. Każdy kontuzjowany zawodnik korzysta z jego pomocy, żeby szybciej wrócić do zdrowia i żeby nie obawiał się gry po kontuzji. Miałem i mam z nim do tej pory dobry kontakt.

Twój ojciec przez wiele lat grał w Legii – największym rywalu Wisły w polskiej lidze. Co powiedział, kiedy okazało się, że trafisz właśnie tutaj?

Cieszył się, że mam znowu okazję zagrać w najwyższej lidze polskiej, i to w nie byle jakim klubie, tylko w Wiśle. Z drugiej strony mam bliżej do niego, bo mieszka koło Wiednia, więc nie będzie musiał jeździć daleko na mecze.

Po przyjściu do Krakowa wybrałeś sobie numer 23 na koszulkę. Skąd taki wybór?

Zapytałem się, który numer był wolny. „23” kojarzy mi się dobrze, bo z takim numerem grałem w Monachium, więc go wziąłem.

Jakie masz nadzieje na przyszły sezon? Jesteś tak naprawdę wielką niewiadomą, bo masz za sobą nieudany rok, ale pokazałeś, że potrafisz strzelać bramki. Przekonała się także o tym Wisła, której strzeliłeś gola w meczu z Górnikiem.

Jak się popatrzy na miniony sezon, to można potwierdzić, że moja forma jest niewiadomą. Presja jest spora, ale ona jest wszędzie. Ja mam nadzieję, że dołożę cegiełkę, żeby Wisła stanęła na podium tam, gdzie rok temu.

AM
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Galeria zdjęć