Dariusz Wdowczyk

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 19:48, 15 lis 2018; Zdzis (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
Dariusz Wdowczyk, 13.03.2016.
Dariusz Wdowczyk, 13.03.2016.
Dariusz Wdowczyk, 25.06.2016.
Dariusz Wdowczyk, 25.06.2016.
Dariusz Wdowczyk, 5.08.2016.
Dariusz Wdowczyk, 5.08.2016.

Dariusz Wdowczyk (ur. 25 września 1962 roku w Warszawie) - trener pierwszej drużyny Wisły Kraków od 13 marca do 10 listopada 2016 roku.

Spis treści

Dariusz Wdowczyk nowym trenerem Wisły Kraków

13 marca 2016

Nowym trenerem Wisły Kraków został Dariusz Wdowczyk. 53-letni szkoleniowiec w przeszłości prowadził dwukrotnie Polonię Warszawa, a także Orlen Płock, Widzew Łódź, Koronę Kielce, Legię Warszawa oraz Pogoń Szczecin, gdzie zakończył pracę jesienią 2014 roku. Od dziś pracuje w Wiśle, a umowa z naszym klubem została zawarta do końca czerwca 2017 roku. Warto dodać, że obecny sztab szkoleniowy naszego zespołu, pozostanie aktualnie bez zmian.

Zanim głos oddano trenerowi - przywitał go prezes naszego klubu, Piotr Dunin-Suligostowski.

- Pana trenera nie trzeba przedstawiać - powiedział prezes Wisły. - Ma wypracowaną pozycję i ogromne doświadczenie oraz wiedzę trenerską. Przy okazji chcę powiedzieć, że wbrew różnym publikacjom - mówiącym o braku profesjonalizmu zarządu - była stworzona lista trenerów. To nie jest "koło ratunkowe", z ostatniej chwili. Pan trener był na naszej szerokiej liście i dużo wcześniej - jak też trener potwierdzi - kontaktowaliśmy się w sprawie opcji jego pracy z drużyną Wisły Kraków. I w zaistniałej sytuacji uruchomiliśmy ją. Ze strony klubu chcę powiedzieć, że cieszymy się, że trener znany z mocnego charakteru, i z bardzo dobrej wiedzy trenerskiej, obejmuje drużynę. Wierzymy, że jest tą osobą, która w tej chwili pchnie nowy duch do naszej szatni. I ta drużyna pokaże ten potencjał, jakim rzeczywiście dysponuje. A suma potencjału poszczególnych zawodników przełoży się na boisku i pokaże prawdziwą wartość drużyny. Przełoży się na wygrywanie kolejnych meczów, gdyż najwyższy czas, aby tę serię braku zwycięstw przerwać. Witam Cię Darku serdecznie w naszym klubie i wszyscy razem musimy dążyć do sukcesu. Wierzę, że wspólnie go osiągniemy - zakończył Dunin-Suligostowski.

- Jest mi niezmiernie miło, że to właśnie mnie wybrano i obdarzono zaufaniem. Dziękuję za to prezesom, że dają mi możliwość prowadzenia drużyny Wisły Kraków. Chcę także podziękować właścicielowi, bo nie wierzę żeby nie wiedział, że to ja zostanę trenerem. Jest sporo do zrobienia. Szlachectwo zobowiązuje, bo Wisła to 13-krotny mistrz Polski i 13-krotny wicemistrz, a także 4-krotny zwycięzca Pucharu Polski. I tych trofeów moglibyśmy wymieniać... a miejsce w tabeli, które Wisła w tej chwili zajmuje, nie jest miejscem adekwatnym do oczekiwań ani Zarządu, ani kibiców, ani piłkarzy. Tak jak i trenera. W moim mniemaniu, jak miałbym każdego sezonu wymieniać kandydatów do walki o mistrzostwo Polski, to Wisła będzie w trójce obok Lecha Poznań i Legii Warszawa. Bo to są zespoły, które zawsze powinny walczyć o mistrzostwo. Wisła ma świetną bazę i piękny stadion. Po raz pierwszy w swojej karierze trenerskiej będę mieć okazję pracować z zespołem mając bardzo dobrą bazę treningową. Z klubem z rzeszą wiernych fanów, których trzeba do siebie przekonać. Chciałbym żeby zawodnicy ponownie chodzili po Krakowie z podniesioną głową. Dumni z tego, że są piłkarzami Wisły Kraków. Jest sporo do zrobienia i trudno by teraz wymieniać poszczególne punkty, nad którymi będziemy pracowali. Pewnie później, bo takie jest oczekiwanie i wierzę, że tak się stanie, będzie także piękno gry i jej atrakcyjność, ale w tej chwili priorytetem jest to, żeby przed podziałem ligi na te dwie "ósemki", w tych czterech spotkaniach, które są przed nami, zdobyć jak najwięcej punktów, a także w tych dodatkowych siedmiu meczach kolejnej rundy - powiedział z kolei nasz nowy trener, Dariusz Wdowczyk.

- Znam zawodników, obserwuję i obserwowałem ligę. Mogę powiedzieć wiele na temat Wisły, ale też chcę spokojnie porozmawiać z piłkarzami. Prosiłbym o cierpliwość, bo to są też tylko ludzie, którym akurat teraz się nie układa. Nikt nie chce takiej sytuacji jaka jest w tej chwili w klubie. Zwycięstwa są najlepszą odpowiedzią na to wszystko co dzieje się w klubie. To przeradza się na dobrą atmosferę, na chęć do treningów, na brak kontuzji, entuzjazm i wiarę w to, że można grać lepiej. Jeszcze niedawno Ci piłkarze grali zupełnie inaczej. Nie chcę wnikać jaka jest tego przyczyna, aczkolwiek analizuję to co się dzieje w zespole. Rozmawiałem już z trenerem Marcinem Broniszewskim, porozmawiam też z resztą sztabu szkoleniowego. Wierzę, że przy pomocy szczególnie kibiców, przy ich wsparciu, ten zespół zacznie grać na miarę ich oczekiwań. Jeszcze raz proszę o cierpliwość, ale też wiem, że czasu mamy niewiele, bo będzie krótka przerwa na reprezentację, ale trzeba wygrywać i punktować. To jest podstawa - dodał nowy trener Wisły Kraków.

Umowa z Wdowczykiem została zawarta do końca przyszłego sezonu, ale jest uwarunkowana pozostaniem "Białej Gwiazdy" w Ekstraklasie.

- Nie wyobrażam sobie żeby Wisła Kraków spadła z ligi. Nie taki jest mój cel tutaj przyjścia do klubu. I gorąco w to wierzę, że Wisła się utrzyma. Zostały nam cztery spotkania, a różnice punktowe wciąż są małe - między "ósemką", a czternastym, czy piętnastym zespołem, że wszystko może się jeszcze wydarzyć. Jestem nastawiony optymistycznie i do pracy z dobrymi piłkarzami i do tego co przed nami. Już jutro pierwsze spotkanie. Czeka nas rozmowa z zawodnikami i rozmowa jak gra Termalika oraz to co my chcielibyśmy zmienić w swojej grze. Wierzę w to, że wiele możemy zmienić, ale przede wszystkim muszę przelać wiarę na zawodników. Z nimi rozmawiając i przekonując, że są dobrzy, bardzo dobrzym najlepsi. Bo przecież jeszcze niedawno grali całkiem ciekawą piłkę. Sam tego doświadczyłem na własnej skórze ilekroć grałem przeciwko Wiśle, to ostatnimi czasy to była porażka 0-5 w Krakowie, czy 0-3 w Szczecinie i niewiele się w drużynie zmieniło, ale też wszystkie zespoły mają doły i górki i nie wszystkie zespoły potrafią grać na jednym dobrym i równym poziomie i kwestią trenera żeby na takim zawodników utrzymać. Żeby nie było tej sinusoidy, że gramy bardzo dobrze, a po chwili grać bardzo słabo. Kwestia treningu... Ktoś powiedział, że mecze wygrywamy we wtorki i w środy, a nie w soboty. Solidnie i rzetelnie pracując - uważa nowy trener zespołu "Białej Gwiazdy".

Oczywiście nie mogło zabraknąć pytania o korupcyjną przeszłość trenera Wdowczyka.

- To nie jest temat, którego uniknę i zdaję sobie z tego sprawę. Nie chcę wracać do tego co było. Było to dla mnie traumatyczne przeżycie. Chcę wspominać te dobre chwile, a nie te złe. Teraz jestem człowiekiem, nad którym nie wisi żaden wyrok. Moja karta jest dziś czysta, z punktu widzenia prawniczego - jeśli można to tak określić. Oczywiście żałuję tego co się stało, ale też nie chcę za każdym razem przepraszać, gdy idę do kolejnego klubu, czy rozmawiając z dziennikarzami, którzy mają ochotę wracać do tego tematu - skomentował ten na pewno niełatwy dla niego temat Wdowczyk.

Po tej wypowiedzi nie mogło też zabraknąć odniesień do tego jak dotychczas właściciel klubu, Bogusław Cupiał, podchodził do szeroko pojętej tematyki korupcyjnej. I co zrozumiałe - musiał kandydaturę Wdowczyka - zaakceptować. Prezes Dunin-Suligostowski przyznał, że dokonując wyboru klub kierował się wysokimi kwalifikacjami trenera oraz jego doświadczeniem.

- Pewne rzeczy z przeszłości, jak tutaj siedzimy, każdy z nas ma jakieś przeżycia do których niekoniecznie chciałby wracać. Znając realia, bez akceptacji taka decyzja nie mogła zapaść - skomentował ten temat prezes Wisły.

- Tym bardziej cieszę się, że gdzieś priorytetem jest umiejętność trenowania, warsztat trenerski, a nie przeszłość. Bardzo to doceniam. Trzy lata temu wróciłem do zawodu, do Pogoni i jestem wdzięczny temu klubowi, że przywrócił mnie do zawodu, że zaistniałem na mapie polskich trenerów. Tym bardziej teraz się cieszę, że tak uznany klub jak Wisła Kraków sięga po Dariusza Wdowczyka. Sięga po mnie i nie rozpamiętuje tego, co było lat temu dwanaście - stwierdził z kolei trener Wdowczyk.

Źródło: wislaportal.pl

Pierwsza konferencja prasowa Dariusza Wdowczyka (video)

Kariera trenerska

Klub Lata Funkcja
Polonia Warszawa 1998–2000 grający asystent trenera: Zdzisław Podedworny; trener
Orlen Płock 2000–2001 trener
Widzew Łódź 2001–2002 trener
Korona Kielce 2002–2004 trener
Legia Warszawa 2005–2007 trener
Livingston F.C 2007 dyrektor ds. spraw piłki nożnej
Polonia Warszawa 2007–2008 trener
Koronia Góra Kalwaria 2008–2009 konsultant
Pogoń Szczecin 2013–2014 trener
Wisła Kraków 2016 trener
Piast Gliwice 2017 trener

Sukcesy

Piłkarskie:

Trenerskie:



Artykuły

Oświadczenie Dariusza Wdowczyka

Były już trener krakowskiej Wisły, Dariusz Wdowczyk, wydał za pośrednictwem "Gazety Krakowskiej" oświadczenie odnośnie jego decyzji rozstania się z "Białą Gwiazdą".


Poniżej prezentujemy pełną jego treść:

W dniu dzisiejszym rozwiązałem z klubem Wisła Kraków kontrakt trenerski z przyczyn tkwiących wyłącznie po stronie Klubu.

Nie była to dla mnie łatwa decyzja, z jej podjęciem zwlekałem od wielu miesięcy, a u jej podstaw leży wiele przyczyn, których szczegółowo nie będę podawał, aby nie tworzyć podstaw do jakichkolwiek zarzutów pod moim adresem. Genezę wielu z nich doskonale znają pasjonaci futbolu.

Problem zaległości finansowych, o jakich w swoim oświadczeniu pisze Wisła Kraków, występuje od dłuższego czasu i gdyby wyłącznie te problemy miały determinować moją decyzję, to już we wrześniu mogłem zaprzestać pracy w Klubie, stosownie do postanowień przepisów PZPN, ale nie mogłem zostawić Drużyny w trudnym momencie, gdyż byłoby to niezgodne z moim charakterem i przekonaniem, że zawsze należy walczyć do końca.

Gdy w marcu 2016 r. przyjąłem propozycję pracy w Wiśle Kraków, wiedziałem, że nie będzie łatwo, jednak z determinacją i przekonaniem, że musi się udać, podjąłem się tego zadania, ponieważ uważałem i nadal uważam, że Wisła to wielki i ważny klub polskiej ekstraklasy. Nie wszyscy Kibice byli wtedy przekonani o słuszności wyboru mnie na trenera, jednak myślę, że po pierwszych sukcesach drużyny, udało się zdobyć ich zaufanie.

Niestety kolejny sezon zaczął się dla nas niepomyślnie, za co czułem się odpowiedzialny. Mogę jedynie zapewnić, że nie zaniedbaliśmy żadnego elementu szkoleniowego, że pracowaliśmy rzetelnie, z pasją i przekonaniem, że zła passa musi się wreszcie odwrócić. Starałem się umacniać w zawodnikach wiarę we własne umiejętności, motywować do maksymalnego zaangażowania na boisku, odgradzać od złych informacji na temat sytuacji Klubu i ich własnej, niejasnej przyszłości. Czas pokazał, że była to słuszna decyzja. Na koniec rundy jesiennej, mimo wielu przeciwności, Wisła Kraków zajmuje 10 pozycję z sześciopunktową stratą do 3 miejsca w tabeli, a w Pucharze Polski ma do rozegrania ostatni mecz w ćwierćfinale, do którego przystępuje z zaliczką punktową i atutem własnego boiska. Drużyna i jej gra jest oceniana przez znawców i sympatyków bardzo pozytywnie.

Postanowiłem rozwiązać umowę z klubem, ponieważ uważam, że decyzje Zarządu, sposób komunikowania się z Drużyną i Sztabem, zamiast dążyć do budowania zaufania i stabilizowania sytuacji, wznoszą mur nie do pokonania. Nie mogę akceptować działań, które w ostatnich miesiącach podjęto wobec sztabu szkoleniowego, a przede wszystkim sposobu, w jaki to zrobiono, a także argumentów, że zawodników i trenerów trzeba namawiać do wykonywania swoich obowiązków pod groźbą kar dyscyplinarnych. Dotychczasowa moja praca na rzecz Klubu w sposób jednoznaczny wskazuje, że do wypełniania obowiązków nie trzeba było ani drużyny ani sztabu trenerskiego, w tym mnie, namawiać czy też prosić.

Ze zdziwieniem przyjąłem również zapowiedź „podjęcia działań formalnoprawnych, dotyczących nierealizowania zapisanych w umowie z Wisła Kraków SA obowiązków” w sytuacji, gdy umowa dwustronna, jaka wiązała mnie z klubem, była nierealizowana wyłącznie przez jedną ze stron, czyli Klub.

Z przykrością stwierdzam, że podjęcie przeze mnie działań prawnych wywołało zapowiedź poszukiwania pretekstu do naruszenia mojego dobrego imienia.

Nadal jednak wierzę, że Wisła może być wielka, będę kibicował włodarzom Klubu, bo taki klub nie powinien być tam, gdzie jest dziś, pod względem ekonomicznym, i trzymał kciuki za mojego następcę.

Dariusz Wdowczyk

Źródło: Gazeta Krakowska
Źródło: wislaportal.pl


O gwałtownym rozbracie trenera Wisły z pracodawcą

Trenerów zwalniają na różne sposoby, a karuzela najszybciej obraca się w futbolu. Na krakowskim podwórku najbardziej spektakularny model wypowiedzenia posługi trenerskiej zastosowano w Wawelu, gdzie szkoleniowca zwolniono z pracy w połowie meczu III ligi rozgrywanego w Sieprawiu. Dziś do historii przechodzi, jako przedstawiciel dokładnie odwrotnego procederu - gwałtownego rozbratu z pracodawcą - trener Dariusz Wdowczyk.

Jako że rynek pracy trenerów piłkarskich w Polsce ma to do siebie, że cechuje się ogromną nadwyżką poszukujących roboty, Wdowczyk zademonstrował wysoko rozbudzone ego i wiarę w siebie. Człowiek po przejściach korupcyjnych w Kolporter Koronie Kielce, gdzie - mówiąc nawiasem - przerzucono na niego kwintesencje win przekupywania arbitrów, w imię zrealizowania celów sportowych, ale przede wszystkim celów marketingowych firmy opiekuńczej, powinien być jak najbardziej oddalony od gwałtownych ruchów pracowniczych. Po paru latach narzuconej karnie bierności zawodowej, byłoby dla niego o wiele korzystniej nie epatować publiki swoim pryncypialnym podejściem do litery kontraktu wiążącego go z Wisłą. Osiem miesięcy na Reymonta i w Myślenicach, daje podstawę do wysnucia sporego zaskoczenia decyzją wymówienia kontraktu z powodu zaległości płacowych. Zostawia bowiem Wdowczyk sporo powodów do szacunku dla siebie i wdzięczności za osiągnięte wyniki. Zastał drużynę w trudnej sytuacji i zdołał ją wydobyć z kryzysu, jakim było zagrożenie spadkiem z ekstraklasy. Sytuacja powtórzyła się także w skończonej właśnie rundzie jesiennej nowego sezonu, aliści w tym przypadku miała miejsce rehabilitacja po serii przykrych niepowodzeń pod tą samą trenerską ręką. W takich razach praktyka życia wyższych sfer naszej piłki ligowej nakazuje myśleć o zmianie trenera. Siedem spotkań bez wygranej i traumatyczna rola czerwonej latarni, od której odwykły na dobre dwa pokolenia wiślackich fanów, to okoliczność w pełni uzasadniająca pogonienie szkoleniowca.

Tymczasem nowi sternicy Wisły, którym przypisuje rozmaite przypadłości, w tym brak rutyny w prowadzeniu zawodowego klubu, wykazali się rozwagą, jakiej w całej epoce cupiałowskiej trudno było uświadczyć. Wdowczyk dostał szansę wyprowadzenia drużyny na prostą, co z jednej strony jest pretekstem do umiarkowanego splendoru, zaś z drugiej wymaga od niego dowodu uznania za cierpliwość i roztropność pracodawcy. Można dywagować w nieskończoność kto kogo ma za dobrodzieja: Maciej Pocieja, czy Pociej Macieja, ja na użytek felietonowy, wyznam racje Pocieja, czyli Wisły! Otrzymał od niej szkoleniowiec okazję wykazania się skutecznym warsztatem w niezwykle skomplikowanej sytuacji psychomoralnej drużyny, wykazał się niezwykłym talentem uchronienia zespołu przed skutkami „Sajgonu” wewnątrzklubowego, zafundowanego przez nieodpowiedzialną transakcję sprzedaży Wisły facetowi spod ciemnej gwiazdy. A przecież odchodzący szkoleniowiec nie zwykł zarabiać na życie w klubach, mających pod górkę. Praca w Polonii, Legii, Wiśle Płock, Koronie, ba, nawet w szczecińskiej Pogoni - po latach odbytej dyskwalifikacji, to pasmo znakomitej koniunktury materialnej tych klubów. Warunki, jakie dziś panują na Reymonta, to nie jest jakieś specjalne odejście od polskiej normy ligowej. Nie płacą na czas trenerom w niejednym klubie, rekordzista w kategorii zaległych pieniędzy mieszka w Krakowie i gdyby Wdowczyk zechciał z nim porozmawiać, miałby szanse, by odium rozczarowania znacznie zmniejszyć.

Spośród kilku scenariuszy dalszych losów Wdowczyka moja intuicja wybiera ten najbardziej pragmatyczny. Jest w naszej ekstraklasie i I lidze parę adresów, w których wyłania się potrzeba zmiany trenera. Nie podejmuję się wskazać akurat tego, w którym bohater niniejszego utworu wyląduje, ale życzmy mu dobrze, bo w Krakowie przeszedł takie „uniwersytety” i „szkoły przeżycia”, że wszędzie gdzie przyjdzie mu pracować, da sobie radę. Jedyny problem jaki przed nim stoi, to wierność własnym deklaracjom, danemu słowu. Obiecał otóż „Wdowiec” poprowadzić „Białą Gwiazdę” - jako reprezentację Krakowa w historycznym meczu ze Lwowem. W świat poszły informacje o kadrowych szczegółach, na dobę przed meczem - jak grom z jasnego nieba - przychodzi wiadomość, że trener wyjechał do Warszawy. A przecież mógł decyzję przeciągnąć bodaj o tych kilkadziesiąt godzin. Na kolacji przedmeczowej ze lwowiakami, jego talerz i sztućce przy tabliczce z nazwiskiem - straszyły jego absencją. Mógł przybyć przecież i kazać nalać czarną polewkę do naczynia: pani prezes Wisły - Marzena Sarapata miała miejsce obok…

Ryszard Niemiec
Źródło: sportowetempo.pl


Komentarz do odejścia Dariusza Wdowczyka z Wisły

Po rozstaniu się z Wisłą Kraków trenera Dariusza Wdowczyka wśród wielu kibiców narosło sporo mitów dotyczących całej sytuacji oraz tego "jak to w Wiśle jest jednak źle". Oczywiście każdy ma prawo do oceny tej sytuacji, każdy ma prawo wypowiedzieć się w tym temacie, ale powielanie niedomówień wyłącznie potęguje niezdrową atmosferę, jaka wokół tej sprawy się wytworzyła. Spróbujemy więc część z nich wyprostować. O ile nam się to oczywiście uda.

Nikt nie zaneguje faktu, że Dariusz Wdowczyk wykonał w Wiśle dużo dobrej roboty. Po prostu. Wydostał drużynę z dołka, w którym była wiosną, wydostał ją też ostatnio, gdy po zawirowaniach właścicielskich zaliczała porażkę za porażką. I za to należą mu się podziękowania. Bez dwóch zdań!

To natomiast że od momentu zwolnienia jego asystentów - pod koniec sierpnia br. - narósł pomiędzy nim, a Zarządem klubu konflikt - jest niezaprzeczalnym faktem, ale może warto przypomnieć, że nie byli to ludzie, którzy z Wdowczykiem przyszli do Wisły pracować. Nie podpisywał więc z naszym klubem umowy na usługi trenerskie z tym czy innym asystentem. I to należy podkreślić!

Według naszych informacji nie jest zresztą prawdą, że Wdowczyk nie wiedział o zwolnieniu trenerów Marcina Broniszewskiego i Pawła Primela. Został o tym poinformowany i choć oczywiście sam fakt mógł mu się jak najbardziej nie podobać, to warto przypomnieć w jakiej sytuacji ekonomicznej klubu się to wydarzyło. I w jakim momencie. Dla przypomnienia - po wycofaniu z występów drużyny rezerw w klubie zatrudnionych było jakby o kilku trenerów za dużo. No i niestety ktoś musiał odejść. Padło na Broniszewskiego i Primela i chyba należałoby podkreślić jeszcze raz - Wdowczyk nie zatrudniał się w Wiśle wraz z nimi. I nie miał ich "zapisanych" w kontrakcie.

Oczywiście, że w idealnym świecie to Wdowczyk mógłby być tym, który zadecyduje z kim chciałby współpracować, ale latem bieżącego roku - o czym może niektórzy zapomnieli - w Wiśle daleko było do ideału.

Co ciekawe - powielanie informacji o tym, że Wdowczyk miał być rzekomo nie poinformowany o całej sytuacji jest dość nurtujące w kontekście tego co wydarzyło się w czwartek, 10 listopada. Jak myślicie, czy obecni asystenci trenera wiedzieli, że właśnie wtedy trener zakończy pracę przy Reymonta? Czy może dowiedzieli się o samym fakcie, gdy on już nastąpił i trzeba było z marszu przejąć jego obowiązki?! Na tak postawione pytania - odpowiedzieć możecie sobie sami.

Nie będziemy tutaj jakoś szczególnie wywlekać niedawnych wypowiedzi trenera o jego ambicjach, czy choćby z konferencji prasowej po meczu z Bruk-Betem Termaliką, na której poruszane były kwestie finansowe. Z obecną sytuacją solidnie się to zresztą kłóci i prowadzi do jednego li tylko stwierdzenia, a mianowicie szukania pretekstu do rozstania się z Wisłą, zyskując przy tym pełną kwotę wynikającą z kontraktu.

Nijak ma się więc to do wypowiedzi z 17 września br., gdy Wdowczyk w ostrych słowach zrugał jednego z dziennikarzy, który sugerował, że po rekordowej w historii klubu serii porażek trener nie został zwolniony, bo Wisła nie może sobie pozwolić na taki ruch ze względów ekonomicznych. Po czym jakby zapewnił: - Jeżeli przyjdzie do tego żebyśmy się z Wisłą Kraków rozstali, to mogę Pana zapewnić, że dojdziemy do porozumienia. Słowa te można więc od wczoraj włożyć między bajki!

Ciekawy jest też w tym całym finansowym kontekście fragment zamieszczony w komunikacie klubu, w którym Wisła informuje, że nie zgadza się z zarzutami trenera, odnośnie zaległości finansowych! Oznaczać to może ni mniej, ni więcej, ale jedno - ktoś coś źle policzył. Kto? Dowiemy się zapewne wkrótce...

Kolejnym tematem, który nadaje całej sprawie jakby inne światło jest "event marketingowy", na który poproszono trenera o przyjście, a na które to miał on przyjścia odmówić! Na pewno takie zachowanie jest co najmniej mało profesjonalne, choć ktoś może zgodzić się oczywiście z tym, że i Wisła nie wywiązywała się ze swoich zobowiązań - nie płacąc trenerowi w terminie. Równie jednak dobrze mógł on nie przyjść na trening lub na mecz, bo zapis w kontrakcie odnoście ogólnie pojmowanej promocji klubu jak każdy w nim zatrudniony miał. Ostatecznie na cokolwiek związanego z Wisłą już w imieniu klubu nie przyjdzie...

Na sam zaś koniec naszej dygresji - warto może odnieść się jeszcze do kwestii, którą Wdowczyk mocno uwypukla, a mianowicie tego, że nie "widział możliwości dalszej współpracy z Zarządem". Chyba wypadałoby zapytać - jak współpracowało mu się z tym poprzednim? Po tym jak Tele-Fonika Wisły się pozbyła...

Na koniec pragniemy z całą stanowczością podkreślić, że mimo całej mocno nieprzyjemnej sytuacji - chcemy trenerowi Wdowczykowi szczerze za jego pracę w naszym klubie podziękować. Zresztą scena z jego radością po wygranym meczu z Piastem Gliwice nie tylko nam zapadnie bez wątpienia w pamięci. Dziękujemy trenerze, ale niewątpliwie żałujemy, że Twoja historia przy Reymonta ma taki, a nie inny koniec. Choć kto wie, patrząc na sugestie klubu, to jakby jeszcze wcale nie jej koniec?

Źródło: wislaportal.pl


Wdowczyk miał prawo odejść, ale pozostawił potężny niesmak

Skoro Wisła nie płaciła Dariuszowi Wdowczykowi, miał pełne prawo z niej odejść. Ale po co było miesiącami opowiadać bajeczki o honorze i przywiązaniu? Jeśli jesteś najemnikiem, zachowuj się jak najemnik, a nikt nie będzie miał pretensji.

Trochę ponad pół roku pracy Dariusza Wdowczyka w Wiśle Kraków, wyeksponowało wszystkie pozytywne i negatywne cechy, z jakich ten trener był znany od lat. Z całą pewnością Wdowczyk, pokazał się w Krakowie jako fachowy trener. Drużyny nie potrafili podnieść z kryzysu kolejno Kazimierz Moskal – jemu akurat nie dano takiej szansy – Marcin Broniszewski, Tadeusz Pawłowski i znów Broniszewski. Wdowczyk – jak opowiadali sami piłkarze – wszedł do szatni i… w tym momencie kryzys się skończył. Coś powiedział, inaczej nacisnął na klamkę i drużyna obrywająca od każdego, zaczęła grać niezwykle efektowny futbol. Pokazał, że charyzma to nie jest krzyk i machanie rękami. Charyzmatyczny jest ktoś, kto wchodzi do szatni i jeszcze nic nie powie, a już wszyscy go słuchają. Wdowczyk wtedy taki był. Momentalnie jednak uwidoczniła się znana od dawna wada trenera Wdowczyka. Szybko traci kontakt z rzeczywistością. Trenerzy często powtarzają zawodnikom, by nie zachłystywali się kilkoma udanymi meczami, a Wdowczyk sprawiał w lecie wrażenie, jakby to jemu trzeba to było powtarzać. Wisłę widział jako kandydata do mistrzostwa Polski, a już na pewno do europejskich pucharów. Bo awans do czołowej ósemki uważał za oczywistość. Jakby przestał widzieć, że w rundzie wiosennej grał przede wszystkim z zespołami z dolnej części tabeli, a nie z czołówką ligi, stracił człowieka, który ciągnął do przodu całą ofensywę, a w zamian ściągnięto mu napastnika po kilkumiesięcznej przerwie i obrońcę, który w każdym sezonie gry w ekstraklasie z niej spadał. Jakby nie dostrzegał, że Arkadiusz Głowacki, Rafał Boguski i Paweł Brożek młodsi już nie będą, jakby nie chciał widzieć, że gra trójką defensorów, którą forsował całe lato, do niczego nie prowadzi. Jakby nie czuł, że Bogusław Cupiał już myśli jak wcisnąć Wisłę pierwszemu, który się nawinie. Gdy trzeba było myśleć, jak Wisła ma przetrwać, Wdowczyk myślał o tym, jak to będzie znów być mistrzem Polski.

Po brutalnym zderzeniu z rzeczywistością, jakie nastąpiło na początku sezonu, okazał się histerykiem, co dla trenera jest bardzo niebezpieczną cechą. Gdy zwolniono z klubu jego współpracowników, pożegnał się z drużyną, by następnego dnia zmienić zdanie, tłumacząc, że to właśnie emocje różnią nas od pierwotniaków. Grzegorzowi Wojtowiczowi, dziennikarzowi „Przeglądu Sportowego”, który zasugerował w tekście, że Wdowczyk zachowuje się, jakby nie panował nad emocjami, przysłał bardzo rzewny list, w którym w stu procentach potwierdził postawioną przez dziennikarza tezę. Naprawdę nie panował nad emocjami.

A jednak, gdy trochę się uspokoił, znów udowodnił, że jest dobrym fachowcem. Trzeba podkreślić, że dostał ku temu szansę, bo mimo szokującej – nawet w polskich warunkach – serii siedmiu porażek, nie został zwolniony. Oczywiście, można powiedzieć, że Wisła nie miała na to pieniędzy. Ale czy mało było klubów, które nie miały pieniędzy, a trenerów jednak zwalniały? Wisła miała pod ręką gotowe rozwiązania, bo Radosław Sobolewski i Kazimierz Kmiecik cały czas byli w klubie. Wdowczyk jednak mógł zostać i zdołał wyciągnąć drużynę z największego kryzysu w historii. Gdy zaczął znów trzeźwo patrzeć na drużynę, którą miał do dyspozycji, wycofał się z szalonych i nieudanych eksperymentów z początku sezonu. I drużyna znów zaczęła grać dobrze. Trener mógł triumfować.

Właśnie w tym momencie, gdy Wisła stopniowo zaczęła wychodzić na prostą, gruchnęła wiadomość, że Wdowczyk rozwiązał z Wisłą kontrakt, ze względu na zaległości finansowe, jakie klub miał wobec niego. W pełni rozumiem i akceptuję powody trenera, który przecież w Wiśle nie pracował hobbystycznie i za pracę, należały mu się zarobki. Skoro prawo dawało mu możliwość rezygnacji, nie zrobił niczego złego.

Ale jednak pozostawił potężny niesmak. Bo przez wszystkie miesiące pracy w Wiśle, nie zachowywał się jak zwyczajny, chłodny profesjonalista, który krakowski klub traktuje jedynie jako kolejne miejsce pracy. Większość – nie licząc co bardziej zacietrzewionych kibiców – oczywiście wiedziała, że tak go traktuje, bo Wdowczyk działa w polskiej piłce nie od dziś. Jednak on, za wszelką cenę chciał się kibicom przypodobać. Na konferencjach prasowych, zdarzało mu się ni z tego ni z owego cytować Henryka Reymana, wiedząc, że kibice lubią, gdy się ich głaszcze zdaniami o honorze, wypowiadanymi przez klubową legendę. Grając pod publiczkę, przywoływał fragmenty klubowego hymnu. Mówił o honorze. O marce Wisły. O zaszczycie pracy w tym klubie. Jeszcze 20 października podkreślał, że klub wychodzi na prostą, a niemal wszystkie zaległości wobec zawodników i sztabu szkoleniowego zostały uregulowane. Zaznaczał, jak cudownie pracuje mu się z nowym zarządem. Dziś mówi, że nie płacono mu od kilku miesięcy. Jeśli jesteś najemnikiem, zachowuj się jak najemnik. Piłkarzom mówi się, by nie całowali herbu i to samo tyczy się trenerów. Wdowczyk niewątpliwie jest dobrym trenerem, ale rzewne bajeczki, mówione bez mrugnięcia okiem, sprawiają, że coraz trudniej go traktować poważnie. Pierwsze wrażenie potrafi zrobić, ale na dłuższą metę coraz trudniej może mu być okręcać wokół palca kolejnych piłkarzy i kibiców w następnych klubach. Polski światek jest hermetyczny. Fałsz szybko wychodzi na jaw. A Wdowczykowi z każdym rokiem trudniej go będzie ukryć.

Były trener Wisły, dziś się wybiela. Mówi, że mógł odejść wcześniej, ale chciał wyprowadzić drużynę na prostą. To kolejna bajeczka, bo zostawia drużynę w jeszcze gorszej kondycji mentalnej, niż gdyby porzucił ją na dnie tabeli. Wtedy zawodnicy zewsząd przyjmowali ciosy, więc kolejny nie zrobiłby na nich większego wrażenia. Teraz, gdy już podnieśli głowy, gdy już uwierzyli trenerowi, że jednak będzie dobrze, dostali od niego cios. Jeśli Wisła spadnie w tym sezonie z ligi, czy tego Wdowczyk chce, czy nie, będzie miał ją na sumieniu i poniesie część winy. To, że zostawia ją na dziesiątym miejscu w tabeli, niczego nie zmienia.

Michał Trela
Źródło: przegladsportowy.pl


Desperacka ucieczka wytrawnego gracza

data publikacji: środa, 16 listopada 2016

Jak wszyscy wiemy od zeszłego czwartku trenerem Wisły nie jest Dariusz Wdowczyk.

Sytuacja Wisły była bardzo trudna w momencie przejęcia klubu przez Towarzystwo Sportowe. Każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele problemów trapiło wtedy Wisłę. Ludzie, którzy podjęli się ratowania klubu za punkt honoru postawili sobie naprawienie fatalnej w pewnym momencie sytuacji finansowej. Udało się to, klub wychodzi na prostą, jednak kłody pod nogi rzucił Wiśle Dariusz Wdowczyk.


W ostatnim czasie w mediach wiele można było przeczytać na temat powodów rozstania trenera z Wisłą. On sam zrzucił całą odpowiedzialność na zarząd spółki. Jednak w świetle pozyskanych niedawno informacji sytuacja wygląda zgoła inaczej.


Dariusz Wdowczyk już we wrześniu złożył pozew o zapłatę do Sądu Polubownego PZPN. Warto zauważyć, że po pierwsze był jedyną osobą, która taki wniosek w tamtym czasie złożyła, a po drugie w tamtym okresie zupełnie co innego był łaskaw mówić przedstawicielom mediów. - W Wiśle jestem dlatego, że mam ambicję. Łatwo pisze się takie rzeczy, ale ja tu nie jestem dla pieniędzy. –powiedział 17 września dla Interii. Trochę to kłóci się z tym co robił w rzeczywistości. Prawda Szanowni Czytelnicy? Co więcej, kiedy zorientował się, że pozew jednak nie spełnia wymogów rakiem się z tego pomysłu wycofał. Już wtedy zarząd mógł wobec niego wyciągnąć konsekwencje, jednak w trosce o dobro klubu tego nie zrobił.


Początek września był gorącym okresem w Wiśle. Nie da się ukryć, że taki stan rzeczy był spowodowany także wynikami drużyny. TS Wisła przejęło spółkę kilka dni przed meczem ze Śląskiem Wrocław, tym samym po pięciu porażkach z rzędu. Niejeden trener po takiej serii zostałby z Wisły po prostu wyrzucony, jednak w wypadku Dariusza Wdowczyka było inaczej. -Sztab ma pełne zaufanie zarządu. Trener pokazał, że zna się na swojej pracy, teraz potrzebuje spokoju. –powiedział na konferencji prasowej przy okazji prezentacji nowego zarządu Daniel Gołda-ówczesny wiceprezes do spraw sportowych. Tym samym dano jasno do zrozumienia, że Wdowczyka z Wisły nikt usunąć nie zamierzał.


Kolejnym argumentem, który Dariusz Wdowczyk przytaczał w kontekście niemożności kontynuowania współpracy z Wisłą było zwolnienie jego asystentów. Warto zauważyć, że drużyna zyskała tylko na ich zwolnieniu (jedna porażka ligowa, cztery zwycięstwa i trzy remisy), co więcej opowieści o ich świetnej współpracy należy włożyć między bajki. W kuluarach po meczu ze Śląskiem dało się usłyszeć głosy Marcina Broniszewskiego, który o pracy swojego przełożonego wypowiadał się łagodnie mówiąc nie najlepiej. Sam Wdowczyk o tym wiedział, a zamieszanie związane z jego osobą w tamtym okresie nie miało prawa wynikać z tego powodu. - Są jeszcze drobne myślę zaległości, ale to są już drobne. Wychodzimy z tego kryzysu i cieszę się że zarząd staje na wysokości zadania i te wszystkie sprawy związane z finansami, czy organizacją klubu działają zdecydowanie lepiej, niż to miało miejsce wcześniej. To są naczynia połączone. Jeśli dobrze funkcjonuje wszystko w klubie, to przekłada się na grę zespołu. I niech tak zostanie - niech zarząd robi swoje, a my postaramy się robić swoje na boisku - tak z kolei trener skomentował ostatnie doniesienia o uregulowaniu zaległości finansowych w klubie na konferencji prasowej po mecz z Termalicą. Trochę za dużo niespójności w tym wszystkim Szanowny Panie Darku.


Z naszych informacji wynika, że nie było podstaw do zerwania umowy z klubem w trybie natychmiastowym. Trener zerwał umow�ę przed terminem, w którym byłby do tego uprawniony. Geneza konfliktu jest diametralnie inna i czas chyba to wszystkim uświadomić. Wisła nie ma zamiaru tolerować nie respektowania zapisów umów zawieranych przez ich pracowników. To stałą się główną kością niezgody pomiędzy Wdowczykiem a Wisłą S.A. Po prostu ktoś zaczął patrzeć trenerowi na ręce i kontrolować jego pracę. Nie tylko w aspekcie sportowym. Czara goryczy przelała się przed czwartkowym spotkaniem z jednym ze sponsorów klubu. Spotkaniem, które miało być wypełnieniem umowy ze sponsorem, a na które trener mimo takiego obowiązku nie chciał się stawić. Ktoś zwrócił mu uwagę, a resztę znamy. Z tego miejsca warto tylko nadmienić, że z pozyskanych przez nas informacji wynika, że Wisła Kraków S.A ma zamiar dochodzić swoich praw przed sądem z powodu nie wypełnienia przez trenera zapisów umowy i żądać od niego odszkodowania.


Casus Wdowczyka, to trochę przykład kapitana, który powinien ze statku zejść ostatni, nawet jeżeli wypłynął z nim na spokojne wody po okresie burzy i sztormu. Może to i trochę poetyckie, ale taka jest prawda. Wdowczyk nie powiedział nikomu o swoich zamiarach, po prostu uciekł jak tchórz, a jego działanie wywołało wzburzenie wśród wielu pracowników klubu. Zachowanie trenera było po prostu nieeleganckie, nielojalne wobec klubu, który pozwolił mu pracować po niemal dwóch latach rozbratu z zawodem, czyli od momentu jego zwolnienia z Pogoni Szczecin. On sam nigdy nie potrafił tego docenić, odszedł w momencie dla siebie idealnym. Jeżeli Wisła odniesie sukces to kolokwialnie mówiąc podepnie się pod niego, jeżeli nie to umyje ręce.


Na deser zostawimy kwestię pewnych insynuacji o rzekomych wpływach na szatnię ludzi spoza klubu. W ustach Dariusza Wdowczyka brzmią one bardzo wiarygodnie, prawda? Po co te bzdury Panie Trenerze? Czy ktoś Pana pytał o Pańską przeszłość? Nie. Jesteśmy ludźmi.

Źródło: skwk.pl

Galeria sportowa


Poprzednik Okres pracy:
13.03.2016 - 10.11.2016
Następca
. .Marcin Broniszewski Grafika:1.png‎ Grafika:2.png‎ Kazimierz Kmiecik*. .