Gala sportów walki Battle of Warriors

Z Historia Wisły

Spis treści

"Battle of Warriors" przy Reymonta już 12 października :

Już 12 października w hali Wisły Kraków, będziemy świadkami gali sportów walki, impreza rozpocznie się o godzinie 18.00.


Bilety na galę "Battle of Warriors" można nabywać w sklepie Reymonta 22 od poniedziałku do piątku w godz. 9.00 - 19.00.


Sektor A (trybuny) 40 zł

Sektor B (przy ringu) 50 zł

informacje: 795 774 102

Na "Battle of Warriors" w Krakowie zapraszają SKWK, TS Wisła Kraków oraz Fight Team.

W ringu zaprezentują się czołowi zawodnicy polskiej, europejskiej i światowej sceny K1, Muay Thai i MMA.

W ringu zobaczyć będzie można Tomasza Sararę, najlepszego polskiego zawodnika wagi ciężkiej K1, uczestnika prestiżowego turnieju K1 "Hoost Cup" organizowanego w Japonii. Sarara ma w swoim dorobku zwycięstwo w turnieju Bigger's Better 2013 w Zakopanym, V-ce Mistrzostwo Europy K-1, 2 miejsce na Pucharze Świata w Kick-Boxingu full - contact, wielokrotnie zdobywał Mistrzostwo Polski i Puchar Polski.

Stoczonych zostanie 13 walk.

Zapraszamy na wieczór pełen emocji przy Reymonta 22!


ROZPISKA WALK NA Gale Sportów Walki " BATTLE OF WORRIORS"

12 Październik 2013r

1) Ireneusz Strawa (Fight Team Kraków) vs Kamil Krzemiński kat. wag.- 84kg MMA

2) Piotr Machowski (TS Wisła Kraków) vs Krzysztof Hornik (NKSW Hoły Team Nowy Targ) kat wag. -75 kg K1

3) Tomasz Grzymała (TS Wisła Kraków) vs Bartosz Zając (Halny Nowy Sącz) kat. wag -63,5kg K1

4) Patryk Kocaj (Jarosz Fight Club) vs Tomasz Kosycarz (ASW Fighter Mogilany) kat. wag.-75kg K1

5) Aleksander Waligóra (Fight Team) vs Maciej Mak (ASW Fighter Mogilany) kat. wag. -81 kg K1

6) Michał Gaweł (Fight Team Kraków) vs Łukasz Janecki (AKS Niwka Sosnowiec) kat. wag.- 84kg MMA

7) Norbert Caba (TS Wisła Kraków) vs Mariusz Domański (Octagon Team) kat. wag. -86kg Muay Thai

8 ) Piotr Sokół (Ring Kraków) vs Marcin Mazurkiewicz (Halny Nowy Sącz) kat. wag.-75kg K1

9) Rafał Szopa (Fight Team Kraków) vs Witold Lisek (AKS Niwka Sosnowiec) kat. wag.-81kg K1

10) Przemek Miękinia (Raczadam Kraków) vs Dawid Łapot (AKS Niwka Sosnowiec) kat. wag. -86 kg K1

11) Salim Touahri (Grappling Kraków) vs Laszlo Soltesz ( WĘGRY) kat. wag.-77 kg MMA

12) Łukasz "Boom Boom" Pławecki(Halny Nowy Sącz) vs David Cerven (SŁOWACJA) kat. wag -71 kg K1 Walka o Międzynarodowego Mistrza Polski

13) Tomasz Sarara (Team Mr. Perfect) vs Michał Wlazło (Corpus Gdańsk) kat. wag. +95 kg K1


Źródło:http://skwk.pl/


„Cel zostaje ten sam, zmieniają się tylko drogi”:

Zapraszmy do lektury wywiadu z gwiazdą gali "Battle of Warriors" Tomaszem Sararą.

Już w sobotę mamy galę. Jak wrażenia przed imprezą? Jestem naprawdę podekscytowany i cieszę się, że po wielu, wielu latach zawalczę w rodzinnym mieście. Większość moich startów do tej pory miała miejsce zagranicą, albo daleko od domu. Teraz będę mógł liczyć na wsparcie rodziny, przyjaciół, znajomych i kibiców. Nareszcie przyciągnąłem galę do Krakowa na Wisłę. Nie mogę się doczekać, chce wygrać i nikogo nie zawieść. Powiem to raz jeszcze czekam z niecierpliwością.


Do walki zostały cztery dni. Masz jakiś specjalny cykl treningowy na te ostatnie doby? W cztery dni można bardzo dużo zepsuć, a mało naprawić. Mam już doświadczenie, a moim mankamentem było zawsze to, że byłem przetrenowany. A w sporcie lepiej jest być niedoetrenowanym niż przetrenowanym. Zrobię jeszcze kilka treningów, aby zachować aktywność ruchową. Ale nie będziemy już przesadzać bo ważna jest świeżość.


Czy Twoje dwie poważne kontuzje wynikały również z tego, że zbyt ambicjonalnie podchodziłeś do swoich treningów? Sport jest ryzykowny i nie jest to lekka praca. Te kontuzje wynikały zawsze w takich trudnych do przewidzenia momentach. Pierwsza kontuzja mocno dała mi się we znaki…


Ta z 2006 roku… Tak dokładnie. Wtedy miałem zwichnięty bark. I niby banalna kontuzja, a wymagała skomplikowanej operacji. Ale każda kontuzja kształtuje, a psychika się tylko utwardza. To są takie trudne momenty w życiu sportowca, kiedy balansuje się na krawędzi i nie wie się czy zostać w tym sporcie, tracić kupę czasu, pieniędzy, rehabilitować się, czy to zostawić. Miałem dwie takie kontuzje. Druga w 2010 roku po walce z Estończykiem Danielem Sapjoszinem. Przeciwnik był to dosyć średni i chciałbym gdzieś tam w przyszłości wyrównać z nim stare rachunki. Może więc jakaś następna gala będzie do tego okazją. Przegrałem w dziwnych okolicznościach. Była to walka turniejowa, upadłem wtedy i doznałem urazu. Kolejny raz jednak stanąłem na wysokości zadania i udało mi się podnieść. Pomogło mi grono bliskich osób, chodziłem na rehabilitacje. Ale po raz kolejny wróciłem. I to naprawdę działa na wzmocnienie psychiki.


Po pierwszej kontuzji poznałeś lepiej środowisko kibiców Wisły. Tak. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Często niejedna osoba się deklarowała , że mi pomoże a okazywało się inaczej. Pomógł mi bardzo jeden z kibiców Wisły, kolega, który wiedział jak dużo znaczy dla mnie sport. Zorganizował akcję pomocy finansowej dla mnie. Byłem wtedy młodym chłopakiem, więc taka akcja bardzo mi pomogła. Potem te znajomości się bardzo rozwinęły. Trzeba też jasno powiedzieć, że ja nie jestem Wiślakiem z krwi i kości. Mam zajawkę na sporty walki i chce się zrealizować jako zawodnik i jako trener poprzez pracę w szkółce sportów walki Wisły Kraków.


Widzisz potencjał dla tej dyscypliny na Wiśle? Widzę ogromny potencjał. Uważam, że nasz naród był i jest bojowy, więc potencjał w ludziach jest. Ciężkie były jednak zawsze warunki. Pamiętam swoje czasy, kiedy ciężko było się zahaczyć o dobry klub. Teraz chce sam przekazywać swoją wiedzę na przyszłość w umiejętny sposób. Jestem nie tylko zawodnikiem, ale i mogę się pochwalić dyplomem magistra AWF-u. Mam też kontakty, po to wyjechałem w świat, aby nie być takim anonimem. Kiedy jakiś zawodnik zasłuży na to by wyjechać i rozwijać się dalej, nie będę musiał uruchamiać kontaktów, tylko wykorzystam te które mam. Jako nastolatek sam takich możliwości nie miałem, potem przetarłem szlak i teraz chętnie się tym podzielę.

Trenowałeś w Holandii pod opieką Ernesto Hoosta... To jest ikona tego sportu. I mogę z dumą powiedzieć, że to mój kolega w tym momencie. Jako trener wiele mnie nauczył, czerpałem bardzo dużo od tej osoby. Nawet dzisiaj się zdzwanialiśmy. Wróciłem do domu z powodów osobistych, ale dalej utrzymujemy kontakt i jest to osoba, pod której działaniami zawsze bym się podpisał.


Wyjechałeś z Holandii z powodu choroby mamy? Tak. Są takie daty, które się nigdy nie zapomina. Dwudziestego trzeciego czerwca ubiegłego roku wróciłem z walki w Rosji do Holandii. Wydawało mi się, że nastał czas relaksu i odpoczynku, a tymczasem dostałem telefon od zapłakanego ojca, który powiedział mi, że mama ma raka i że konieczne chce się zobaczyć. Świat się zawalił. Prognozy były koszmarne. Lekarz powiedział mi, że na wyleczenie jest dziesięć procent szans. Wykorzystałem swoje kontakty i wywiozłem mamę do Niemiec na leczenie. I dzisiaj jest zdrowa. Jestem z tego dumny bo wiele w życiu straciłem. Byłem u szczytu swojej kariery, blisko sukcesów o których marzyłem, pieniędzy, które chciałem zarobić. Decyzję podjąłem w pół godziny. Wsiadłem w samochód i przyjechałem. Miałam nadzieję, że kiedyś wrócę. Nigdy nie wróciłem… Cel dalej jest ten sam. Tylko, że teraz wiedzie przez Polskę, przez szkółkę na Wiśle, a nie przez zagranicę.


Nadal masz ambicję bycia najlepszym w K1? Mam świadomość tego, że będzie trudno, ale moje podejście się nie zmienia. Zawsze chciałem być najlepszy i dalej będę się starał, nie będę robił niczego na pół gwizdka.


Byłeś i jesteś uważany za najlepszego polskiego kick-boksera. Jak poradziłeś sobie z tymi wszystkimi wydarzeniami, które zahamowały Twoją karierę? Jak to przyjąłeś? Wprowadzę małą korektę. Najlepszy polski wagi ciężkiej. Jest wielu zawodników w innych wagach, którzy są równie dobrzy, ale wiadomo, że ta ciężka cieszyła się zawsze największą popularnością. Bardzo dobrym zawodnikiem w mojej wadze jest też Łukasz Jarosz, ale chyba rzeczywiście wiodę prym. Czasami kiedy myślę o tym wszystkim, to naprawdę łza mi się oku kręci, bo tak jak powiedziałem przy poprzednim pytaniu byłem naprawdę o włos od podpisania wymarzonego kontraktu za dobre pieniądze na walki o jakich marzyłem. I nie jest lekko, ale zawsze powtarzałem, że mam jasną hierarchię wartości czyli rodzinę, przyjaciół, a dopiero potem są moje aspiracje sportowe, które są również bardzo wysoko, ale nie aż tak jak rodzina. Kiedy te wartości były na szali wybrałem tą, która była postawiona wyżej. Z żalem, ale i z dumą mówię o tym wyborze.


Czy bycie kick-bokserem w Polsce jest trudne? Jest tragiczne. To ciężki kawałek chleba. Nie lubię używać słów kariera czy sukces, ale sądzę, że osiągnąłem sukces. Ludzie w branży mnie znają, mam opinię najlepszego kick-boksera wagi ciężkiej w Polsce. I to jest ten sukces, bo nie każdy może tak o sobie powiedzieć. Ale wszystko cieszy póki jest się nastolatkiem. Ale później przychodzi próba zwana życiem, kiedy trzeba pomyśleć o sobie, ale i o rodzinie. Pochwale się-dzisiaj mój synek kończy osiem tygodni. Także teraz już chodzi nie tylko o mnie, o moje ambicje ale i o rodzinę, pieniądze. Dziewięćdziesiąt procent ludzi z tej branży kończy na bramce, na ochronie. Różnie to bywa. Polski Związek nie daje pieniędzy, co poniektórzy z chłopaków otwierają swoją szkółkę. Sam byłem bliski takiej decyzji, ale padła bardzo atrakcyjna propozycja z TS Wisła i wybrałem taką drogę. Być kick-bokserem to naprawdę ciężki kawałek chleba.


Znasz się dosyć dobrze z Kubą Błaszczykowskim. Jaki masz stosunek do polskich piłkarzy? Kuba trochę ratuje ten obraz w moich oczach. Może mówię to trochę przez pryzmat zazdrości, ale są to goście, którzy grają w dobrych ligach, mają ogromne pieniądze, a tego nie doceniają. Życie sportowców sztuk walki, rugbistów i tak dalej nie jest usłane różami, to mnóstwo wyrzeczeń, ale to z ust piłkarzy padają najczęściej słowa żalu po porażkach i szukanie winnych wszędzie tylko nie w sobie. Kilku poznałem i do mnie trafili. Oprócz Kuby Błaszczykowskiego, mam wspólnych znajomych z Marcinem Wasilewskim i wydaje mi się charakterny. Ma w sobie ducha fightera i tacy ludzie mają moje uznanie. Niestety większość do mnie nie trafia.


Walczyłeś w Japonii, w Rosji, dużo podróżowałeś. Co możesz powiedzieć o sportach walki w tych krajach i o kulturze tych narodów? Opinia publiczna jest diametralnie inna od tego co doświadczyłem na własnej skórze. O Rosji wszyscy mówią, że nienawidzi się tam Polaków, a nasze zatargi historyczne mają przełożenie na życie codzienne. Ja spotkałem się tam z kompletnym przeciwieństwem tego wszystkiego. Najlepsze gala na jakiej w życiu walczyłem odbyła się w Rosji w Perm. Było tam pięć, sześć tysięcy ludzi i kiedy zagrali hymn Polski to nikt nie gwizdał. Walczyłem z Rosjaninem i mimo, że przegrałem to po walce on sam podszedł do mnie i podziękował. Wcześniej sam myślał, że tą walkę przegrał. A opinia o gościu była taka, że jest arogancki i zarozumiały. Pierwsze lody zostały przełamane. Z ringu do szatni szedłem pół godziny. Ludzie robili sobie zdjęcia, brali autografy. Zdziwiłem się jak to możliwe. Ludzie pytali się mnie, dlaczego są w Polsce tak źle odbierani. Japonia z kolei od dziecka była moim marzeniem, zawsze chciałem tam walczyć. Tam do dzisiaj sportowcy tacy jak Ernesto Hoost czy w ogóle zawodnicy K1 są niemal czczeni, sporty walki są dla ludzi tym czym w Polsce piłka nożna. W Japonii otwarto też szkołę sportów walki Ernesto Hoost Gym. To mówi samo za siebie. Sport mi wiele w życiu pomógł i chciałbym aby syn poszedł w moje ślady. Nie zarobiłem może wielkiej kasy, ale zwiedziłem kupę świata, poznałem ludzi, zdobyłem masę życiowego doświadczenia.


Niedawno się ożeniłeś, masz ośmiotygodniowego synka. Stabilizacja pomaga w życiu sportowca? Trudne pytanie, którego jeszcze nie było. Chyba tak. Zmieniają się priorytety. Staram się być bardziej ostrożny, wiem, że nie żyje sam dla siebie, boje się podejmować jakichś ryzykownych ruchów, nie żyje na takim pełnym luzie. Na razie syn ma osiem tygodni, zobaczymy co będzie później. Na razie całą energię pcham w sport, zobaczymy jak to wszystko przełoży się na wyniki.


W tym roku stoczyłeś cztery walki i wszystkie wygrałeś. To była jedna walka plus turniej na którym odbyły się trzy walki. Polska jest krajem absurdu i ja naprawdę chyba potrzebuje tego absurdu w tym wszystkim, bo to nie jest moja życiówka. Taka forma była półtorej roku temu. A aktualna była nieco wyżej niż średnia. Ale może dlatego, że mentalnie staje się z roku na rok coraz mocniejszym zawodnikiem, mam coraz więcej pewności siebie. Ta sfera psychiczna plus dobre przygotowanie fizyczne da w przyszłości pełną bombę i wyniki na wielką skalę.


Jak ocenisz swojego rywala na Battle of Warriors czyli Michała Wlazło? Gabaryty są po jego stronie: 130 kilo wagi, jest wyższy ode mnie. Ale to nie jest kulturystyka. Ja na tle innych gladiatorów wagi ciężkiej nie wyglądam świetnie, a w każdego wbijam się jak w masło. Kiedyś walczyliśmy, wygrałem. Mam swoją taktykę, która musi się sprawdzić. Do każdej walki staram się podchodzić z mentalnością zwycięzcy. Musi się to udać.


Na gali będą walczyć zawodnicy z sekcji sportów walki TS Wisła. Znasz tych zawodników, jak ocenisz ich umiejętności, potencjał? Liczę na to, że wygrają swoje walki. Dla każdego będzie to reklama, dla każdego będzie to taki kop motywacji do przodu, żeby robić to dalej. Ale powiem tak trochę nieskromnie, że chcę, aby weszli pod moją opiekę, bo chociaż jestem nadal aktywnym zawodnikiem, to chcę tą swoją wiedzę, którą zdobyłem na całym świecie przekazać innym. Spełniam się w tym. Wiele rzeczy, które widziałem wyleciałoby z głowy, ale prowadzę swoje notatki i na nich bazuje. Mam swój pomysł na zupełnie inną szkołę walki niż ta, którą mamy w Polsce. Ten sport cały czas ewoluuje, miałem okazję się uczyć od najlepszych i teraz chcę dać to innym. Widzę ich w szkółce, mają potencjał teraz muszą ciężko pracować. Ja ze swojej strony nie gwarantuje wyników, ale na pewno dam im dobry trening i duży rozwój. Nie mają wyjścia, muszą zasuwać. Rzeźnia razy sto… (uśmiech)


Ludzie lubią „rzeźnię” na galach? Tak. Po to tam przychodzą. Nie ma co ukrywać-sporty walki budzą emocje, choćby dlatego, że jeden z tych zawodników może nie zejść o własnych siłach z ringu. Ja wychodzę do walki i chce znokautować przeciwnika. On chce tego samego. Jedno słowo, które to dobrze określa to rzeźnia. (uśmiech)


Walczyłeś kiedyś z kolegą w ringu w zawodowej walce? Tak. Będzie to osoba, która będzie walczyć na gali czyli Przemek Miękkinia. Znaliśmy się wcześniej, weszliśmy do ringu i choć nie lubię takich sytuacji to trzeba odróżnić pracę od życia prywatnego.


O czym myślisz, kiedy wchodzisz do ringu? Masz jakieś swoje sposoby na koncentracje? Korzystam z doświadczenia. Próbowałem rożnych sposobów. Nakręcałem się, piana z ust, czasami próbowałem się uśmiechać, luzować na siłę. Nie ma złotego środka. Stres jest, emocje też. Razem z amatorskimi walkami stoczyłem 150 pojedynków więc jakie tam sposoby chyba mam.


Czy gala „Battle of Warriors” może być początkiem czegoś nowego w sportach walki w Polsce? Bardzo bym chciał. Jest bardzo duży potencjał, ogromne zainteresowanie, a nie jest to chwilowe boom, tylko autentyczna pasja wielu ludzi. Mam nadzieję, że gala się spodoba ludziom, mamy całą masę pomysłów na przyszłość. Gale mają być cykliczne. Sam chętnie dołożę swojej wiedzy, umiejętności i wszelkich starań, bo możemy naprawdę zrobić coś bardzo fajnego, o czym będzie głośno. Oby to był taki pierwszy krok, trampolina do dalszych sukcesów.


Ostatnie słowo należy do Ciebie. Zapraszam wszystkich na galę, mam walkę wieczoru. Poza tym walczy wielu innych dobrych zawodników. Zapraszam kibiców, bo bez Was to się nie odbędzie. Reymonta 22 12 października widzimy się obowiązkowo. Zapraszam !


Wywiad przeprowadzono 8 października


Źródło:http://skwk.pl/


Rywale spojrzeli sobie w oczy przed galą „Battle of Warriors”:

Na 23 godziny przed rozpoczęciem gali „Battle of Warriors” wszyscy zawodnicy spotkali się na konferencji prasowej, podczas której odbyło się oficjalne ważenie przed jutrzejszymi walkami.

Każdy z wojowników po kolei pojawiał się na wadze, wywoływany gromkimi oklaskami z sali. Po szybkim zważeniu i zaprezentowaniu swoich muskułów fotoreporterom, zawodnicy stanęli ze sobą oko w oko, wymieniając się groźnymi spojrzeniami. Obserwując formę poszczególnych zawodników oraz wsłuchując się w relacje z ciężkich przygotowań do sobotniej gali, wszyscy możemy być pewni, że pojedynki będą stały na wysokim poziomie, a zawodnikom nie zabraknie determinacji, poświęcenia i zaciętości.

Oczywiście największy aplauz od osób zebranych w Pawilonie Medialnym na stadionie Wisły Kraków zebrali reprezentanci Białej Gwiazdy.

Największe emocje wzbudza jednak walka wieczoru, w której V-ce Mistrz Europy K-1 Tomasz Sarara zmierzy się z Michałem Wlazło. Gdy ten drugi pojawił się na wadze, a ta wskazała 118 kg, na sali słychać było wyraźne poruszenie. Wlazło pod względem fizycznym jest do pojedynku bardzo dobrze przygotowany, a od swojego bardziej utytułowanego rywala jest cięższy aż o 13 kg.


Poniżej prezentujemy zestaw walk, jakimi już jutro wszyscy obecni na Hali Wisły będą mogli się emocjonować, wraz z aktualną wagą każdego z zawodników:


1. Ireneusz Strawa (Fight Team Kraków) 83 kg vs Kamil Krzemiński 83,5 kg - kat. wag.- 84kg MMA


2. Piotr Machowski (TS Wisła Kraków) 73,5 kg vs Krzysztof Hornik (NKSW Hoły Team Nowy Targ) 72,9 kg - kat wag. -75 kg K1


3. Tomasz Grzymała (TS Wisła Kraków) 61,2 kg vs Bartosz Zając (Halny Nowy Sącz) kat. wag -63,5kg K1


4. Patryk Kocaj (Jarosz Fight Club) 74,4 kg vs Tomasz Kosycarz (ASW Fighter Mogilany) 71,9 kg - kat. wag.-75kg K1


5. Aleksander Waligóra (Fight Team) 76,9 kg vs Maciej Mak (ASW Fighter Mogilany) 78,4 kg - kat. wag. -81 kg K1


6. Norbert Caba (TS Wisła Kraków) 85 kg vs Mariusz Domański (Octagon Team) 84,6 kg - kat. wag. -86kg Muay Thai


7. Piotr Sokół (Ring Kraków) 74,8 kg vs Marcin Mazurkiewicz (Halny Nowy Sącz) 74,5 kg - kat. wag.-75kg K1


8. Rafał Szopa (Fight Team Kraków) 79,9 kg vs Witold Lisek (AKS Niwka Sosnowiec) 80,5 kg - kat. wag.-81kg K1


9. Przemek Miękinia (Raczadam Kraków) 84,9 kg vs Dawid Łapot (AKS Niwka Sosnowiec) 85,5 kg - kat. wag. -86 kg K1


10. Łukasz "Boom Boom" Pławecki (Halny Nowy Sącz) 72,2 kg vs David Cerven (SŁOWACJA) 72 kg -kat. wag -73 kg K1


Walka o Międzynarodowego Mistrza Polski

11. Tomasz Sarara (Team Mr. Perfect) 105 kg vs Michał Wlazło (Corpus Gdańsk) 118 kg - kat. wag. +95 kg K1


Podczas imprezy przeprowadzona zostanie licytacja na leczenie 9-cio letniej Lenki, chorej Ganglizydozę. Lenka ma 9 lat i głowę pełną marzeń. Lenka kocha konie i kanarka Cezara. Lenka lubi długo spać i głośno się śmiać. Lenka choruje na Ganglizydozę. Jej mózg umiera.

W kolejnych latach choroba odbierze jej możliwość chodzenia, mówienia, samodzielnego jedzenia…Nie pozwólmy na to.

Stowarzyszenia "Uratujmy Życie" na który można wpłacać pieniądze. Bank Millenium 35 1160 2202 0000 0001 3916 3649 u. Fabryczna 24, 40-611 Katowice z dopiskiem "Lena Marchewicz- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia"


Źródło:http://skwk.pl/


Rycerze Poeci:

Z wczorajszej gali chcieliśmy napisać relację. Dziś jednak na maila Stowarzyszenia przyszedł taki oto mail. Tej relacji nie było już sensu pisać. Właśnie po tym liście. Zresztą sami przeczytajcie…

Czy jest ktoś, kto nie oglądał filmu Gibsona " Waleczne Serce" ? Czy ktoś nie kibicował dzielnym Szkotom w ich walce o wolność? Dlaczego o tym? Zaraz wyjaśnię. Wczoraj miałem zaszczyt być widzem na pierwszej Gali Sportów Walki organizowanej przez TS Wisła i SKWK (oraz Fight Team. przyp.red.). Nie wiedziałem czego się spodziewać, nigdy na takiej Gali nie byłem, a przecież niemożliwe aby udało nam się zrobić coś na wzór tego co widzi się w TV. Tak myślałem i poszedłem bardziej z obowiązku jako kibic. Wieczór pokazał, jak bardzo się myliłem. O poziomie organizacyjnym i sportowym będzie jeszcze mówione nie raz. Patrząc z perspektywy widza, konsumenta który zapłacił za bilet jestem bardzo zadowolony.

Patrząc z perspektywy Kibica Wisły- do teraz jestem w euforii. W szczelnie wypełnionej Hali nie było przypadkowych osób. Wokół roztaczał się wszechobecny klimat Siły jaką stanowimy. Ilość reprezentantów ABG na trybunach cieszyła ,ich wygląd budził respekt. Byli tam ludzie oddani Wiśle ale i sportom walki, stylowi życia, który powinien być bliski każdemu fanatykowi.

Hala Wisły zawsze była dla mnie drugim domem, wczoraj ten dom był pełen przyjaciół jakich zawsze chciałoby się u siebie oglądać.

Nie będę opisywał każdej walki, zrobią to specjaliści. Wspomnę na pewno Dawida z Sosnowca bo zrobił na mnie wielkie wrażenie, walecznego Tomasza Sararę, o którego obawiałem się widząc jego rywala i sympatycznego Słowaka, który zupełnie mnie zaskoczył - ale każdy widz miał swoje subiektywne odczucia, każdy też przyzna że wszyscy uczestnicy Gali zasługują na podziękowania i szacunek.

Jednak co z tym filmem Waleczne serce? Pamiętacie jak się to kończy? Wspaniały głos narratora?

" They fought like warrior poets " - Walczyli jak rycerze poeci...

Walki NASZYCH chłopaków.

Straciłem głos, prawie dostałem zawału. Chyba jeszcze nigdy nie kibicowałem tak nikomu z Wiślaków, a jestem z klubem już prawie 30 lat. Kiedy wyszli do prezentacji było już widać jakąś różnicę. Byli jacyś tacy bliżsi nam, widzom- mniej showmani a więcej zawodnicy, mniej nawet zawodnicy a więcej nasi koledzy. Oni nie byli w pracy, nie realizowali hobby. Oni się przyszli bić dla Wisły.

I bili się świetnie. Napawali nas dumą i zdobyli nasze serca. Wielkie wrażenie zrobił na mnie pierwszy zawodnik. W czasie walki która przecież nawet dla doświadczonego zawodnika jest stresem bo to walka, jakaś sytuacja go rozbawiła i po prostu się uśmiechnął. Aha pomyślałem, to tu się kopią po głowach a chłopak się uśmiechnął. Wariat- ale w sensie najbardziej pozytywnym.

Trzeci nasz zawodnik wg mnie i większości obecnej na hali wygrał swoją walkę, jednak sędziowie długo debatowali i postanowili inaczej. Szkoda bo jego przeciwnik walczył pod koniec na jednej nodze tyle trafień zaliczył. (werdykt ostatecznie został zmieniony-przyp. red)

Między nimi była jeszcze walka w kategorii wagowej ok 60 kg, Sam mam trochę więcej ale to właśnie z tym Wiślakiem najmniej chciałbym się spotkać w ringu. Pierwsza runda to popis ducha walki. Te uderzenia, te wyskoki !!! Chłopak po prostu mnie zaczarował. Oglądałem kiedyś film o szkole boksu tajskiego którą sponsoruje Król. Jej zawodnicy są nie tylko wybitni fizycznie ale i cechuje ich wysokie morale i poczucie ducha swojej dyscypliny. Takiego zawodnika tam widziałem. Gratuluję.

Jednak nie to wszystko zrobiło na mnie największe wrażenie.

Było ich trzech. Od początku do końca razem.

I kiedy inne ekipy podchodziły do ringu szły z całym " sztabem" - trener, asystent, diabli wiedzą kto jeszcze, gość od wiaderka, gość od ręcznika- obwieszeni dumnymi emblematami swoich drużyn i sponsorów.

Kiedy do ringu podchodzili NASI szli z kolegami. Ten który walczył zaraz potem szedł w sztabie, nie odpoczywał, nie szedł na masaż czy co tam jeszcze. Rozcierał nos i wracał żeby pomóc koledze i tak do końca.

I to było dla mnie najpiękniejsze. Za to im dziękuję i dlatego uważam że Walczyli jak Rycerze - Poeci.

Dziękuję Klubowi i Stowarzyszeniu za wspaniałe widowisko.

Pozdrawiam

Shinobi


Źródło:http://skwk.pl/


"Nieważne, jak kto wygląda. Ważne, co ma się w sercu i w pięściach":

21 października 2013

Wywiad z Piotrem Machowskim - zawodnikiem sekcji sportów walki Wisły Kraków i uczestnikiem gali Battle of Warriors.


Jakie masz wrażenia po gali? Nie spodziewałem się, że będzie to aż taka gala i że tylu kibiców, jak i fanów sztuk walki, przyjdzie na tą galę. Jestem bardzo zadowolony i jak tylko będzie możliwość, będę chciał brać udział w galach i reprezentować Wisłę.


Co dla kibica Wisły oznacza reprezentowanie naszych barw na gali sztuk walki? Dla mnie to oznacza pokazywanie, kto jest lepszy. Co prawda przegrałem, ale to była moja pierwsza walka, nie miałem wcześniej żadnych walk ani amatorskich, ani zawodowych. Dla mnie samo to, że wyszedłem na ring przy kawałku naszego znajomego, którego bardzo pozdrawiam i gratuluję utworu, było pokazaniem waleczności i tego co ma się w sercu.


Co czułeś, kiedy walcząc na środku hali usłyszałeś, że kibice skandują Twój pseudonim? Nie spodziewałem się tego. Pierwszy raz występuję i kiedy słyszałem swój pseudonim, a także imię krzyczane przez kibiców, to uwierz mi, że naprawdę podniosło mnie to na duchu i o wiele lepiej się walczyło.


Jak ocenisz swoją walkę i swojego przeciwnika? Jakie wyciągnąłeś wnioski po tym pojedynku? Wnioski są proste. Robić cały czas kondycję. Nie byłem jeszcze aż tak przygotowany, ale wiadomo, że będzie więcej walk, będzie więcej doświadczenia. Następnym razem będę się starał pokazać więcej. Przeciwnik był bardzo dobry, lepiej wyglądał ode mnie. Nie poddawałem się, walczyłem do końca, bo nieważne jak kto wygląda, ważne co ma się w sercu i w pięściach.

Jakie miałeś sposoby na koncentrację przed walką? Jak jechałem na Wisłę wielki stres mnie złapał. Nie miałem ochoty rozmawiać o niczym. Przyjechałem tu i wszyscy podchodzili, klepali po plecach. To podnosiło na duchu, ale wiadomo, że chciałem pokazać, że te wszystkie nadzieje nie są na wyrost. Przed walką usiadłem w gronie znajomych i rozmawiałem o wszystkim, tylko nie o walce. I stres ze mnie zszedł. To było najlepsze, poczułem się normalnie, spokojnie i byłem gotowy.


Odczuwasz oczekiwania, że będziesz rozwijał się dalej w tym kierunku? Na pewno, każdy oczekuje, że nie zakończę na jednej walce. Nie będę przecież przegrywał (uśmiech). Teraz zamierzam już tylko wygrywać, piąć się do góry, pokazywać wszystkim, że sztuki walki to zajebista zabawa. Idzie się na trening, rozgrzewa się, potem biegi bokserskie, worek, tarcze, sparingi. To jest coś wspaniałego, wychodzi się po treningu wymęczonym, nie mam siły oddychać i kocham to uczucie, kiedy mogę się na chwilę położyć na macie po treningu i odpocząć. Zamierzam tak teraz robić cały czas. Zamierzam walczyć do końca, póki mi siły pozwolą.


Nie masz wrażenia, że za bardzo się „zagrzałeś” podczas swojej walki? Wszyscy mi mówili, żebym się nie napalał, żebym nie wjeżdżał w przeciwnika. Widziałem to po sobie, że niektóre ciosy były rodem z ulicy, na przykład sierpy z całej siły zza głowy. Ale przeciwnik też miał takie momenty. To jest walka, kiedy się dostaje w twarz, to chce się od razu oddać. Wszystko jest do wyuczenia, to była dopiero pierwsza walka.

Co dało Ci bycie kibicem Wisły? Bardzo dużo. Mam przyjaciół, mam braci, na których zawsze mogę liczyć. Nie miałem pieniędzy na wyjazd to mi dawali, pomagali mi czy to w szkole, na stadionie, w treningach. Z każdym problemem mogłem do nich iść i zawsze mi pomogli i znajdowali rozwiązanie. Jestem im za to wdzięczny. Jestem też wdzięczny bratu, za to, że zawsze mi pomagał. Wiadomo, że się denerwował, bo - jak to się mówi - młodszy to głupszy, ale zawsze mnie wspierał i się go słuchałem. Chciał, abym poszedł w drogę sportów walki, zobaczył we mnie ten potencjał, znajomi też to dostrzegli i próbują mi pomóc. Dlatego właśnie walczyłem na tej gali.


W czasie walki doszło do małej dyskusji z sędzią w Twoim wykonaniu. Po wymianie zdań po prostu się uśmiechnąłeś. Miałeś taki moment, że się wyłączyłeś i przestałeś myśleć, że to walka zawodowa? Tak. To była chwilowa dyskusja z sędzią. Mam takie nawyki, które mi weszły w krew i jak ktoś coś mi powiedział, to mu odpowiadam. Nie zwracałem uwagi na to, że jest to walka zawodowa. Pewne zachowania uliczne zostają, to trochę tak jak te sierpy. Miałem chwilowe wyłączenie, nie myślałem o tym. Przepraszam, no taki już jestem. Pewnie jeszcze wiele razy mnie tak wyłączy i będzie śmiesznie. Albo i nie… (uśmiech)


Jak ocenisz walki Waszej trójki? Moja walka była średnia, ale też nie powiem, że nie pokazałem niczego. Starałem się, wiadomo - brak doświadczenia, ale walczyłem i mam nadzieje, że ludzie to zauważyli. Po mnie walczył Tomek i takiej walki nie widziałem jeszcze. Byłem zdzwiony, że przegrał, ale taki jest sport, co nie zmienia faktu, że gratuluję mu tej walki. Norbert z kolei ma większe doświadczenie, wiedział co robić. Opracował sobie taktykę, doskonale ją wykonał i pierwotny werdykt był niesprawiedliwy. Na szczęście zmieniono go, bo zdecydowanie zasłużył na wygraną.


Wszystkim zaimponowało to, że razem wychodziliście na walki. Ty po swojej walce poszedłeś na pojedynek Tomka, potem wszyscy razem staliście w narożniku Norberta… Jesteśmy drużyną. Całe życie będziemy się trzymać razem. Wiele razem spędzamy czasu, wiele razem przeżyliśmy. Jesteśmy z Wisły i zawsze będziemy razem. Nic tego nie zmieni. Czy mury, czy emigracja, zawsze będziemy razem. Trzeba o tym pamiętać, bo prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Jak Twój dziadek (Marian Machowski - piłkarz Wisły w latach 1950-1963, 194 mecze i 56 goli; przyp. red) zareagował na Twój występ? Dziadek to już starszy człowiek i nie dał rady być na gali. Wiadomo, że chciałby, abym poszedł raczej w piłkę. Nie miałem czasu podjechać do niego jeszcze, więc nie rozmawialiśmy, ale dzwonił po walce, gratulował występu, cieszy się. Ma pewne obawy, bo to ryzykowny sport, ale będę uważał, a dziadek na pewno jest zadowolony. Tak jak babcia, mama, tata, siostra i brat. Z tego miejsca chciałem też podziękować mojej rodzinie i najważniejszej dla mnie osobie czyli mojej dziewczynie.


Ostatnie zdanie należy do Ciebie. Chciałem podziękować wszystkim kibicom, którzy przyszli na galę. Wszystkim moim braciom, którzy byli i tym wszystkim, których teraz nie ma. Robię to dla Was!


Źródło:http://skwk.pl/


„Na pewno chciałbym wygrywać dla Wisły. I tyle…”:

Wywiad z Norbertem Cabą-zawodnikiem sekcji sportów walki Wisły Kraków.


Jakie są Twoje wrażenia po gali? Bardzo dobre. Gala w pełni udana, nie spodziewaliśmy się takiego efektu powiem szczerze. Cel został osiągnięty, hala była pełna. Niech żałują ci co nie byli, a osoby które były zapraszamy po raz kolejny.


Jesteś najstarszy z całego Waszego zespołu. Przy walkach młodszych kolegów stałeś w ich narożnikach, wspierałeś doświadczeniem. Czujesz się w jakimś stopniu dla nich mentorem? Nie. Na co dzień zawsze sobie pomagamy nawzajem , tak samo było podczas walk. Starałem się przekazywać jak najlepsze wskazówki korzystając z tego co się nauczyłem poprzednio . Łatwiej mi było też wytrwać do tej swojej walki, nie myślałem o tym, tylko pomagałem im. Potem sam już musiałem się iść rozgrzewać, bo zbliżał się mój pojedynek.

Trenowałeś wcześniej Muay-Thai. Co ta dyscyplina dała Ci w walkach K1? Na gali też miałem mieć walkę w muay-thai ale ustaliliśmy, że jednak odbędzie się na zasadach K1. Muay-thai jest twardsze, w walce wykorzystałem twarde kopnięcia z tego stylu. Te style trochę się różnią, ale wypatrzy to już bardziej znający temat obserwator.


Jakie to uczucie, kiedy cała hala wykrzykuje Twój pseudonim, a wszyscy żyją Twoją walką? Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem, to było kapitalne, bardzo podnosiło na duchu i dodawało sił. Całe życie chciałem zawalczyć na Wiśle ale nigdy nie było takiej możliwości , nawet na amatorskich zawodach. W końcu się udało, bardzo się z tego cieszę i nikt mi już tego nie zabierze.

Jaki miałeś sposób na koncentracje i motywacje przed walką? Stosujesz jakieś specjalne techniki? Specjalnych technik nie stosuje, oprócz tego, że przed walką skupiłem się na walkach kolegów. Na godzinę, czy pół przed swoją po prostu się odłączyłem, zacząłem się rozgrzewać w szatni, nie wychodziłem już na halę, starałem się skupić na tym co mam zrobić i chciałem to wykonać jak najlepiej.


Ludzie, którzy obserwowali walkę stwierdzili, że Twój pojedynek był najlepszy taktycznie. Pomogło Ci doświadczenie zdobyte we wcześniejszych występach? Nie była to moja pierwsza czy druga walka. Parę pojedynków mam już stoczonych, dlatego wiem jakich błędów nie popełniać. Była to też walka zawodowa, dlatego ciosy trzeba było dobrze wymierzyć, aby trafiały czysto a nie obijały się po łokciach czy kolanach. Myślę, że nie powielałem tych błędów z dawnych walk, ale nadal musze pracować nad sobą i na naszej nowej salce kolejne swoje błędy będę eliminował w treningu.

Czy dla Ciebie jako kibica Wisły walka na hali była spełnieniem marzeń? Dokładnie. To spełnienie marzeń i czymś fenomenalnym było zobaczyć tych wszystkich ludzi na trybunie. Inaczej na pewno odbierali to zawodnicy, którzy nie są kibicami i walczyli jak na zwykłej gali. Powiem to raz jeszcze-dla mnie było to spełnienie marzeń. Usłyszeć swoje przezwisko, które krzyczy tylu ludzi to coś wspaniałego.


Stałeś się reprezentantem Wisły. Odczuwasz oczekiwania wobec Ciebie ze strony kolegów, znajomych? Na pewno bardzo się cieszę, że będę walczył, jako zawodnik Wisły. Nigdy nie było takiej możliwości, zawsze obserwowało się ich z boku i tylko kibicowało. Czy odczuwam presję? Na pewno chciałbym wygrywać dla Wisły. I tyle…


Kiedy wywiadu udzielał Piotrek powiedział, że kibicowanie dało mu wiele hartu ducha, który teraz przekłada na walki. Jak się do tego odniesiesz? Na pewno. Bycie kibicem nauczyło mnie, że się nie odpuszcza, zawsze walczy do końca i nie poddaje. Na pewno miało to wpływ na walkę i ma wpływ na moje życie.


Trenujesz sporty walki od dawna. Masz jakieś wzorce? Oglądam praktycznie wszystkie walki, które można. Nie zamykam się tylko na K1, muay-thai, ale oglądam też boks, MMA, z każdej obejrzanej walki próbuje coś wynosić. Nie mam żadnego ulubionego zawodnika, doceniam po prostu tych najlepszych, którzy potrafią osiągnąć najwyższy poziom.


Trenerem Waszej grupy będzie Tomasz Sarara. Jak zapatrujesz się na treningi z najlepszym polskim kick-bokserem? Wraz z ukończeniem salki zaczniemy treningi z Tomkiem, co bardzo mnie cieszy. Zdarzyło nam się trenować kilka razy przy jakichś okazjach i dużo się od niego nauczyłem. Ale teraz zajmie się nami jako trener i wierze, że zrobimy przy nim ogromny postęp.

Wiążesz swoją przyszłość ze sportami walki? Wiesz co nie wiem. Robię to z pasji i dla przyjemności, bo zawsze chciałem trenować, a że jakoś mi to wychodzi to będę walczył najdłużej jak się da.


Jak Twój występ na gali odebrała rodzina? Mama siedziała w domu i powiedziała, że nie przyjdzie bo była zbyt zdenerwowana. A ojciec kibicował z trybun i bardzo się cieszył z tego jak to wszystko wyszło. Co czułeś kiedy sędziowie podjęli pierwotną decyzję, że przegrałeś walkę? Byłem zdziwiony i nie wiedziałam za bardzo o co chodzi, podobnie jak cała hala, która dała wyraz swojemu niezadowoleniu. Ale zostało to wyjaśnione także jest okej.


Ostanie słowo należy do Ciebie. Chciałem zaprosić wszystkich do naszej nowej sekcji Trenuj Sporty Walki i na kolejne gale. Chciałem podziękować kibicom za wsparcie i doping. Z Wami znacznie łatwiej się walczy. Chciałem też podziękować Grześkowi i Marcinowi za pomoc w przygotowaniach do walki. Pozdrawiam wszystkich obecnych oraz tych, których chwilowo nie ma z nami. Trzymajcie się!


Źródło:http://skwk.pl/


"Jeśli znajdziesz motywację, musisz wytrwać":

1 listopada 2013

Zachęcamy do lektury wywiadu z Tomaszem Grzymałą.


Dalej bolą Cię nogi i głowa? Głowa ogólnie mnie nie bolała. Nie wiedziałem nawet, że dostałem nokaut, dopiero potem koledzy mi powiedzieli. Co do nogi miałem dobrego lekarza, który kazał mi robić ćwiczenia, dał mi tabletki, opuchlizna mi zeszła bardzo szybko, ścięgna nie były uszkodzone. Wybieram się jeszcze do laryngologa, bo prawdopodobnie mam pęknięty bębenek, ale ogólnie czuję się dobrze i na siłach, a w przyszłym tygodniu wracam do treningów.


Pytam się o Twoje kontuzje, bo Twoja walka została uznana za najbardziej efektowną na gali. Czy zawodnika walczącego w takim pojedynku kosztuje to dużo zdrowia i wysiłku ? Nie wiem jak inni zawodnicy byli poobijani, ja muszę przyznać, że byłem. Pierwsze trzy dni bardzo ciężko chodziło mi się z tą nogą, ale jestem taki, że wolę dać taką walkę, aby wszyscy byli zadowoleni, nawet kosztem urazów, niż się oszczędzać. Wolę nie chodzić przez tydzień i dać z siebie wszystko, niż walczyć na pół gwizdka i nie mieć żadnych obrażeń.

Jak z perspektywy ponad dwóch tygodni ocenisz swoją walkę? Na początku miałem wrażenie, że nie była taka jak chciałem. Jestem taki, że staram się dążyć do doskonałości i pomimo tego, że długo trenuje, to za każdym razem staram się aby mój każdy start był lepszy od poprzedniego. Po zejściu z ringu na chwilę się załamałem, ale wszyscy dookoła mnie pocieszali, że walka była dobra. Wtedy to do mnie nie docierało, dopiero w następnych dniach oglądałem ją parę razy, poczytałem opinie, porozmawiałem z ludźmi, to jestem zadowolony, bo dałem efektowną walkę i dałem z siebie wszystko. Więcej nie mogłem, bo zabrakło kondycji.


Jak ocenisz swojego przeciwnika? Był to mój pierwszy start w gali zawodowej. Przeciwnicy mieli być dobrani mniej więcej podobnie poziomem, a dopiero na ringu dowiedziałem się, że mój rywal ma ponad trzydzieści walk i jest mistrzem Europy juniorów w K1. Starałem się w ogóle nie zwracać na to uwagi i koncertowałem się na walce. Lepiej, że dostałem takiego przeciwnika i walka była efektowna, niż żebym dostał jakiegoś, że tak powiem taksówkarza.


Oglądałeś swoją walkę już potem kilka razy? Tak. Ale też nie za dużo, żeby się nie zanudzić. Złapałem się kilka razy na tym, że oglądając walkę nie potrafiłem uwierzyć, że to ja tak ładnie walczę. Myślę, że gdyby nie to końcowa kontuzja kolana, to walka mogłaby się zakończyć na moją stronę.


Ile lat trenujesz stuki walki? Zacząłem trenować w 2007 roku, kiedy miałem trzynaście lat. Wtedy poznałem co to jest muay-thai i zakochałem się w tym sporcie. Cały czas szukałem czegoś co mogło być moją drogą, chodziłem na wszystkie sporty. Grałem w piłkę, siatkówkę, koszykówkę, nawet trenowałem kajakarstwo. Ale nie czułem do tego weny, aż pojechałem na sportowy obóz, gdzie nie wiedziałem, że będą tam sztuki walki. Tam właśnie poznałem Rafała Simonidesa-najlepszego polskiego zawodnika muay-thai wagi lekkiej. Wtedy poczułem, że mam do tego talent i dryg i że chce to robić dopóki mi zdrowie pozwoli.

Niebawem rozpoczniesz treningi z Tomaszem Sararą. Jak zapatrujesz się na tą współpracę i na rozwój sekcji sportów walki, której jesteś jednym z trzech filarów ? No można tak powiedzieć, że jesteśmy wraz z kolegami takimi filarami. Bardzo cieszę się, że Tomasz Sarara będzie prowadził nasze treningi, bo jest to wybitny zawodnik o klasie światowej. I myślę, że da mi to większe możliwości rozwoju, bo nigdy nie trenowałem z kimś takim jak on. Myślę, że zrobię przy nim duży postęp, a on przekaże mi swoją wiedzę. Taka współpraca może mi też otworzyć drogę do trenowania zagranicą i dalszego rozwoju swoich umiejętności.


Chciałbyś realizować się w sportach walki na poziomie zawodowym? Tak. To było zawsze moje marzenie. Kiedy zacząłem trenować muay-thai znalazłem swoją drogę życiową, która jest zaraz po Wiśle. Na Wisłę chodziłem od zawsze, sztuki walki są na drugim miejscu, ale dzięki powstaniu szkółki będę mógł wszystko połączyć.


Co znaczy dla kibica Wisły, którym jesteś reprezentowanie naszych barw na gali sztuk walki? Znaczy bardzo wiele. Jestem dumny z tego, że mogłem walczyć jako Wisła. Tym bardziej, że walczyłem na swojej hali, wśród swoich znajomych, przyjaciół. Chciałem się jak najlepiej pokazać i będę reprezentował Wisłę zawsze najlepiej jak potrafię.


Jakie to uczucie, kiedy walcząc na ringu słyszysz swój pseudonim? Kiedy wychodziłem na walkę myślałem, że będę bardziej zestresowany. Kiedy jednak wszedłem na ring, to przestałem odczuwać już stres, poczułem się bardzo pewnie. Na żadnych zawodach nie czułem się tak pewnie, jak teraz, dzięki wsparciu publiczności. Miałem plan, aby w pierwszej rundzie wybadać przeciwnika, ale poczułem się pewnie i ruszyłem na niego. To być może nawet zaważyło na tej końcówce walki, ale teraz trzeba wyciągać wnioski, nie popełniać błędów i zdobywać więcej doświadczenia. Zwłaszcza na zawodach, bo prawdziwa walka a sparing czy salka to dwa inne światy.


Masz jakieś wzorce, inspiracje w sportach walki? Tak. Najbardziej wzorowałem się na Ramonie Dekkersie. Niedawno umarł, miał czterdzieści trzy lata. Jest uważany za najlepszego fightera wszechczasów, był siedmiokrotnym mistrzem świata kick-boxingu i muay-thai. Brałem z niego przykład, oglądałem filmiki z jego walk, seminariów i wzorowałem się na nim.


Jaki wpływ na to, że trenujesz sporty walki i reprezentujesz Wisłę miał Twój brat? Ogromy. Bardzo chciałem podziękować bratu, za to, że mnie wspiera w tym co robię i dzięki niemu jestem tu gdzie jestem. Nauczył mnie, żeby się nie poddawać, wpoił mi wiele wartości, motywuje mnie przed walkami. Motywacja to jedno, a potem jest obowiązek. Jak znajdziesz motywację, musisz wytrwać w tym obowiązku. I dzięki bratu w nim wytrwałem. Mówił mi, że jestem w tym dobry, żebym nie odpuszczał. I to zostało w głowie. Jestem mu za to bardzo wdzięczny.

Ostatnie słowo należy do Ciebie. Chciałem podziękować wszystkim, którzy przyszli na galę. Dziękuje wszystkim moim przyjaciołom i znajomym. Wielkie dzięki za pomoc w przygotowaniach do walki dla Grześka i Marcina. Chciałem też podziękować autorowi listu do redakcji o „Rycerzach Poetach”. Bardzo mnie to poruszyło i dało mi to wiele motywacji do dalszego działania. Chciałem pozdrowić wszystkich chłopaków z WSH. Zarówno tych, którzy są, jak i tych, których nie ma. Wracając jeszcze do walki, to doping dodaje mi skrzydeł, dostaje kopa , kiedy słyszę swoje imię. I za ten doping wszystkim dziękuję. Do zobaczenia na kolejnych galach!


Źródło:http://skwk.pl/


Galeria z gali: