Grzegorz Mielcarski

Z Historia Wisły

Grzegorz Mielcarski
Grzegorz Mielcarski

Grzegorz Mielcarski urodził się 19 marca 1971 w Chełmnie. Grał na pozycji napastnika w Olimpii Poznań, Servette Genewa, Górniku Zabrze, Widzewie Łódź, FC Porto, UD Salamanca, Pogoni Szczecin, AEK Ateny i Amice Wronki. W barwach Polski zagrał 10 razy, strzelił jedną bramkę. Jest wicemistrzem olimpijskim z Barcelony.

Pod koniec 2004 roku Mielcarski objął stanowisko dyrektora sportowego Wisły Kraków. W lutym 2006 roku zrezygnował z pracy przy Reymonta, według nieoficjalnych wiadomości głównie ze względu na konflikt ze Zdzisławem Kapką i współpracującym z nim menedżerem, Adamem Mandziarą, który domagał się od Wisły 640 tys. euro za usługi menedżerskie. Znamiennym jest fakt, że właściciel Wisły odmówił przyjęcia dymisji przez Mielcarskiego, a nawet zaoferował mu stanowisko wiceprezesa.

Mielcarski jest cenionym komentatorem i ekspertem piłkarskim, głównie w stacji Canal+.


Spis treści

Mielcarski w Wiśle

26. listopada 2004

Grzegorz Mielcarski będzie pracował w Wiśle, ma zająć się wyszukiwaniem talentów - ogłosił dziś nowy prezes Wisły Janusz Basałaj. Terenem działań byłego napastnika FC Porto ma być głównie południowa Europa, gdzie występował w trakcie swojej piłkarskiej kariery.

- Zaprosiłem do współpracy z klubem Grzegorza Mielcarskiego. Widziałem jak radził sobie w otoczeniu działaczy piłkarskich podczas Euro2004. Będzie zajmował się scoutingiem głównie na południu Europy, gdzie występował - wyjaśnił Janusz Basałaj.

(mat19, rav)

wislakrakow.com

Wyborcza: Grzegorz Mielcarski na wylocie?

3. lutego 2006

Zanosi się na poważne tąpnięcie w Wiśle Kraków. Jedną nogą za burtą klubu jest już dyrektor sportowy Grzegorz Mielcarski. Zarzuca mu się kiepską politykę transferową i nie najlepsze zorganizowanie przygotowań - informuje "Gazeta Wyborcza".

Wtajemniczeni twierdzą jednak, że młody dyrektor padł ofiarą konfliktu z menedżerami, m.in. Adamem Mandziarą z AvanceSport i jego byłym współpracownikiem Zdzisławem Kapką.

- Ja ci i tak załatwię, że wylecisz z Wisły - tymi słowy miał się zwrócić do Mielcarskiego agent z firmy AvanceSport, Mandziara, gdy ten sprzeciwił się przelaniu na konto Szwajcarów 640 tys. euro za usługi, do których wykonania poczuwała się firma. O bulwersującej sprawie napisaliśmy w październiku 2005 r.

Prawie wszyscy przy Reymonta nie mieli wątpliwości: - Avance Sport nie ma żadnych umów na wykonanie tych usług. To zwykła próba wyłudzenia pieniędzy, która nadaje się do zbadania przez prokuratora.

Prawie wszyscy, bo zasadność żądań AvanceSport uznawał ówczesnym p.o. prezesa Kapka, były współpracownik Mandziary. Kapka nie stracił posady w klubie, choć był bliski tego. W trakcie dochodzenia prowadzonego przez dział audytu wewnętrznego Tele-Foniki miał go bronić ówczesny członek rady nadzorczej, Ludwik Miętta-Mikołajewicz. Kapka uchował się na specjalnie dla niego wymyślonym stanowisku doradcy zarządu ds. kontaktów z klubami. Miał zabronione utrzymywanie stosunków z Mandziarą. Do niedawna były p.o. prezesa uczestniczył jednak regularnie w posiedzeniach zarządu. Dopiero w ubiegłym tygodniu jeden z członków tego gremium zablokował uczestnictwo Kapki w obradach.

Jak się dowiedzieliśmy, klub skierował już do krakowskiej prokuratury wniosek o wszczęcie dochodzenia w sprawie próby wyłudzenia pieniędzy. Wisła SSA poinformował też o procederze FIFA.

- Mój największy sukces? Zdecydowanie przecięcie rurociągu z pieniędzmi wypływającymi z naszego klubu do ludzi, którzy na nie po prostu nie zasłużyli - mówił dwa tygodnie temu w wywiadzie dla "Gazety" Mielcarski. Nie wiedział jeszcze, że ci, których interesy przerwał, szykują srogi rewanż.

Przeciwnicy młodego dyrektora zaczęli nagonkę na niego. Postanowili wykorzystać fakt, że właściciel klubu Bogusław Cupiał oddał władze w ręce prezesa TS-u Miętty-Mikołajewicza, który od stycznia jest także prezesem piłkarskiej Wisły SSA.

W bulwarowej prasie, której dziennikarze przyjaźnią się z Mandziarą, zaczęło się dyskredytowanie przeprowadzonych przez Mielcarskiego transferów: Jeana Paulisty ("Prawie nie widzi na jedno oko") i Andre Barreto ("Astmatyk, w drużynie nazywają go respiratorem"). Nie najlepsza prasa i podszepty doradców uruchomiły lawinę.

W przerwie świątecznej klub podważył autorytet dyrektora, rozsyłając po całym kraju listę transferową z dziesięcioma nazwiskami, których zamierza się pozbyć (nie poinformowano o tym ani Mielcarskiego, ani Dana Petrescu). Następnie zwolniono skauta, Portugalczyka Maria Branco, którego do pracy w "Białej Gwieździe" zachęcił właśnie Mielcarski. Zablokowano zatrudnienie siatki dziesięciu polskich łowców talentów, którzy mieli prześwietlać nawet piątoligowe boiska w całym kraju.

Teraz przyszła kolej na zwolnienie Mielcarskiego. Z naszych informacji wynika, że na pewno nie będzie on już pełnił funkcji dyrektora sportowego. Oficjalne zarzuty, to słaba skuteczność transferów ("Minął rok i dalej nie mamy bramkostrzelnego napastnika" - argumentują jego przeciwnicy), wysługiwanie się firmami menedżerskimi przy organizacji obozów przygotowawczych dla pierwszej drużyny ("Oferty były w stanie przygotować nawet małe biura podróży, a cały pion sportowy mistrza Polski śpi - dodają")

- Największym błędem Grzegorza Mielcarskiego była bez mała roczna obrona Zdzisława Kapki. Nieraz uchronił go przed wyrzuceniem z klubu. Pan Kapka mu się teraz odpłaca w swoim stylu - tłumaczy jeden ze znawców wiślackiej tematyki.

Zwolnienie, czy nawet tylko degradacja Mielcarskiego wpłynie nieuchronnie na osłabienie pozycji trenera Dana Petrescu. - Przyjąłem ofertę Wisły w sporej mierze z uwagi na osobę Grzegorza. On mnie do tego zachęcił, ma podobną wizję futbolu do mojej - podkreślał Petrescu.

Rychłego zwolnienia Mielcarskiego nie chciał potwierdzić rzecznik Jerzy Jurczyński: - Będziemy komentować tylko fakty, a nie spekulacje.

Michał Białoński
Gazeta Wyborcza (rav)

Bogusław Cupiał i Grzegorz Mielcarski
Bogusław Cupiał i Grzegorz Mielcarski

Mielcarski zostaje

3. lutego 2006

Kilka dni temu Grzegorz Mielcarski złożył dymisję ze stanowiska dyrektora sportowego. Rezygnacja nie została przyjęta. "Mielcar" pozostanie w klubie, być może zmieni za to stanowisko i zakres obowiązków.

Decyzję o rezygnacji "Mielcar" argumentuje zmęczeniem. Przychodząc do Wisły został rzucony na głęboką wodę i... zaczął się topić. Ostatnie transfery nie były udane. Andre Barreto, który trafił do Wisły za 400 tysięcy euro, teraz został wypożyczony za darmo. Mielcarski sprzeciwił się usunięciu z klubu Nikoli Mijailovicia, co mogło mocno zluzować budżet. "Mielcar" stawiał veto także przy podejmowaniu decyzji o rozwiązaniu kontraktu z Jackiem Kowalczykiem.

Zamiast próbować ograniczać wydatki, generował kolejne. W klubie to się nie podobało i Mielcarski dobrze o tym wiedział. To w połączeniu z nagonką prasową musiało odbić się na psychice młodego działacza.

"Mielcar" pozostanie w klubie, bo ma swoje zalety. Jest niezależny, nie wchodzi w układy z menedżerami. - To kwestia wychowania. Nie potrafiłbym spojrzeć sobie w oczy gdybym wziął "lewe" pieniądze - przekonywał kilka tygodni temu. Roli dyrektora sportowego dopiero się uczy, więc naturalne jest, że popełnia błędy.

Mielcarski liczy, że Bogusław Cupiał spotka się z nim, gdy tylko wróci do Polski.

Wieczorem klub wydał krótki komunikat: "Ponieważ nie nastąpiły zmiany w funkcjonowaniu i dotychczasowej strukturze organizacyjnej pionu sportowego Wisła Kraków SSA, wyjaśniamy iż w dniu dzisiejszym nie zostanie wydana informacja prasowa zapowiedziana w Oswiadczeniu rzecznika prasowego klubu."

(mat19)

wislakrakow.com

Mielcarski odchodzi z Wisły

6. lutego 2006

W dniu dzisiejszym pan Grzegorz Mielcarski odmówił przyjęcia stanowiska Wiceprezesa Zarządu ds. Sportowych Wisła Kraków SSA.

W dniu 31 stycznia 2006 p. Grzegorz Mielcarski złożył dymisję ze stanowiska dyrektora sportowego klubu, uzasadniając swoją decyzję tym, że współpracując z obecnym zarządem klubu nie ma możliwości realizacji powierzonych mu zadań. W związku z tym, w dniach 01-03 lutego 2006 Zarząd i Rada Nadzorcza Wisła Kraków SSA dokonały analizy pracy dyrektora sportowego, pana Grzegorza Mielcarskiego i działalności pionu sportowego w okresie 2005/2006. Ponadto w dniu 03 lutego 2006 Rada Nadzorcza klubu pozytywnie odniosła się do pomysłów dalszych działań zaproponowanych przez dyrektora sportowego.

W celu zagwarantowania panu Grzegorzowi Mielcarskiemu pełnych możliwości realizacji przedstawionych pomysłów i zmian w funkcjonowaniu pionu sportowego klubu, Rada Nadzorcza spółki zaproponowała dotychczasowemu dyrektorowi sportowemu natychmiastowe objęcie funkcji Wiceprezesa Zarządu ds. Sportowych. W dniu dzisiejszym pan Grzegorz Mielcarski odmówił przyjęcia stanowiska członka Zarządu Wisła Kraków SSA i podtrzymał swoją dymisję. W związku z tym Wisła Kraków SSA przyjęła dymisję pana Grzegorza Mielcarskiego, który w dniu dzisiejszym przestał pełnić obowiązki dyrektora sportowego klubu.

- Rada Nadzorcza klubu pozytywnie odniosła się do wszystkich pomysłów i propozycji pana Mielcarskiego. W związku z tym, postanowiliśmy powierzyć dotychczasowemu dyrektorowi sportowemu funkcje wiceprezesa zarządu, co miało zagwarantować ich realizację. Niestety, pan Mielcarski nie podjął się tego zadania i podtrzymał swoją dymisję. Od osób kierujących klubem oczekujemy nie tylko dobrych pomysłów, ale również żelaznej konsekwencji, odpowiedzialności za ich realizację -mówi rzecznik prasowy Wisła Kraków SSA, Jerzy Jurczyński.

wisla.krakow.pl

Grzegorz Mielcarski motywuje decyzję o dymisji

6. lutego 2006

Były już dyrektor sportowy Wisły Kraków Grzegorz Mielcarski w Gazecie Wyborczej wyjawił motywy, które skłoniły go do złożenia rezygnacji z piastowanego stanowiska: - W ostatnim czasie nie czułem mocnego wsparcia w klubie, a raczej brak zaufania - twierdzi Mielcarski.

"W ostatnim czasie nie czułem mocnego wsparcia w klubie, a raczej brak zaufania. Wskazywało na to na przykład zwolnienie Maria Branco (Mielcarski zatrudnił go do poszukiwania talentów na Bałkanach), nie chciałem w to brnąć dalej.

Wprawdzie dostałem propozycję objęcia funkcji wiceprezesa, ale uznałem, że to stanowisko nie dla mnie. Wiem, że dla wielu ludzi w moim wieku tytuł wiceprezesa klubu mistrza Polski na wizytówce byłby sporą nobilitacją, ja jednak nie przyszedłem do Wisły ani dla stołka, ani dla pieniędzy. Poza tym do decyzji o złożeniu dymisji dojrzewałem dosyć długo, wiązała się ona z niejedną nieprzespaną nocą. Gdybym teraz zmienił zdanie, okazałoby się, że była jakimś kaprysem.

Myślę, że po roku mojej pracy w Wiśle kilku pseudomenedżerom trudniej będzie o interesy z Wisłą. A co do niekonsekwencji w realizacji pomysłów, jaką mi zarzuca rzecznik... Gdybyśmy zrobili listę wszystkich ludzi pracujących w Wiśle i pod każdym wypisali pomysły oraz skuteczność ich realizacji, okazałoby się, że miałem niezłą skuteczność. Pewnie, że popełniałem też błędy. Nie ma przecież człowieka, który ich nie popełnia, nikt nie dysponuje czarodziejską różdżką."

wislakrakow.com/gazeta.pl

Grzegorz Mielcarski: Nie chciałem robić w Wiśle czystki

8. lutego 2006

Grzegorz Mielcarski spotkał się w środę z krakowskimi dziennikarzami. Opowiedział o przyczynach swojego odejścia z Wisły. - Nie przychodziłem tutaj, by robić w klubie czystkę, dlatego nie objąłem stanowiska wiceprezesa - mówi "Mielcar".

31 stycznia podczas spotkania z zarządem złożyłem dymisję. Wg umowy obowiązywał mnie 6-miesięczny okres wypowiedzenia, lecz na moją prośbę rezygnacja weszła w życie w trybie natychmiastowym.

Wisła to pierwszy mój klub, w którym pracowałem w innej roli niż jako piłkarz. Dlatego zawsze będę darzył ją ogromną sympatią. Jestem wdzięczny Bogusławowi Cupiałowi za daną mi szansę. Dziękuje wszystkim współpracownikom i kibicom, którzy z tego co wiem wspierali mnie w tych ciężkich chwilach. Podczas pracy w Wiśle zdobyłem ogromne doświadczenie. Teraz czas na inne wyzwanie, choć nie mam jeszcze żadnych ofert. Niech ktoś inny przejmie moje obowiązki w Wiśle.

Odchodzę z podniesioną głową, nie dezerteruję. Mam mieszkanie w Krakowie i nigdzie stąd się nie wybieram, może osiąde nawet tutaj na stałe.

Nie przychodziłem do Wisły, by w przededniu stulecia robić czystkę w klubie, więc stanowisko wiceprezesa nie dawało mi satysfakcji. Dla mnie nie są ważne ani pieniądze, ani stanowisko. Liczy się cel i tym bardziej mi przykro, że nie udało mi się go osiągnąć. Za to przepraszam tych, którzy na mnie liczyli. Teraz w Wiśle musi się coś wydarzyć, by wreszcie pracujący tu ludzie mogli liczyć na stabilizację.

W klubie brakowało mi wsparcia i zaufania. Dyrektor sportowy to poważna funkcja i powinienem móc liczyć na pomoc współpracowników.

Ostateczna decyzja o rezgnacji zapadła na lotnisku w Monachium podczas podróży do Turcji. Wtedy Roma Piotrowska poinformowała mnie, że Mario Branco już nie pracuje w Wiśle. Coś we mnie pękło, zrobiło mi się przykro, że podjęli tą decyzję za moimi plecami. Uświadomiłem sobie, że stąpam po kruchym lodzie. Ja zatrudniałem Mario i uważam, że byłoby by w porządku gdyby zarząd wcześniej poinformował mnie przynajmniej, że z niego rezygnują. Wiedziałem już, że zarząd nie ma do mnie zaufania, więc ja też straciłem zaufanie do zarządu. Nie widziałem dalszej możliwości owocnej współpracy.

Ja byłem zadowolony z jego pracy. Gledson, Morreto - to były jego pomysły. Obu chcieliśmy w Wiśle, lecz z różnych powodów nie udało nam się ich sprowadzić. Gledson gra teraz w Bundeslidze, a Morreto w Benfice. Gdy nazwa Wisły pojawiła się w portugalskiej prasie, Benfica od razu złożyła Morreto ofertę. Przez chwilę uczestniczyliśmy w licytacji, bo stawki poszły w górę, lecz w końcu musieliśmy zrezygnować. Może wcześniej trzeba było podjąć decyzję na tak, ale to nie było takie łatwo. W trakcie przyglądania się zawodnikowi okazało się, że ma podpisane umowy z dwoma agencjami menedżerskimi. Było niebezpieczeństwo, że popełnimy błąd, dlatego działaliśmy dość opieszale.

Uważam, że Branco działał bardzo dobrze. Przygotowywał różne raporty, poszukiwał zawodników na daną pozycję. Robił to w bardzo profesjonalny sposób, co imponowało nawet Petrescu. Spytajcie trenera, czy było coś takiego, czego Mario nie mógł dla niego zrobić. Polscy poszukiwacze talentów powinni uczyć się od takich osób jak Mario.

On też oglądał przed transferem do Wisły Jeana Paulistę i Barreto. Co do tego drugiego, nikt nie powinien mieć do mnie pretensji o jego stan zdrowia. Od Portugalczyków dostaliśmy wyniki badań - "zdolny do gry". W ostatnim dniu okienka transferowego spytałem naszego lekarza jakie potrzebuje badania, dostarczyliśmy wyniki. Nie mogę być odpowiedzialny za nic więcej. Nie uciekam od odpowiedzialności, ale rozliczajcie mnie za to za co jestem odpowiedzialny.

Podczas pracy w Wiśle wyczuwałem, że popełniam pewne błędy. Żałuję, że nie było mnie w Szkocji przy negocjacji transferu Macieja Żurawskiego do Celtiku Glasgow. Jako dyrektor sportowy powinienem tam być. Żałuję, że o tym, że Jerzy Engel będzie trenerem Wisły dowiedziałem się dopiero w chwili finalizacji kontraktu.

Chciałem, by w klubie pozostał Andre Barreto. Uważam, że skoro Dan nie widział Barreto to tym bardziej nie ma sensu, by klub płacił kolejne pieniądze i ściągał Kaźmierczaka, którego trener również nie widział.

Nie chcę wchodzić w politykę, jednak ani spór z Kapką, ani spór z Mandziarą nie wpłynął na moją decyzję.

Mój następca Jakub Jarosz to osoba bardzo wartościowa dla Wisły i ciesze się, że został dostrzeżony. Wiem jednak, że on porządków w Wiśle nie zrobi, bo nie ma do tego odpowiedniego charakteru. Ważne jest, by w tym trudnym okresie wszyscy w klubie wsparli go w tym co robi. Potrzebuje jednak kogoś do pomocy od strony sportowej, bo nie ma wystarczającej wiedzy, by oceniać przydatność poszczególnych zawodników.

Będę mu pomagał w miarę możliwości, bo prowadzę firmę doradztwa sportowego. Będę stał z boku i pomagał. Z resztą cały czas jestem w kontakcie z panem Mięttą, Kubą i Petrescu. Wciąż prowadzę rozmowy w imieniu Wisły i chętnię pomogę w finalizacji obecnych rozmów transferowych.

wislakrakow.com (mat19)

Galeria