Gwardyjskie dekady

Z Historia Wisły

Działalność TS Wisła w ramach ZS Gwardii trwała z górą 40 lat. Od 1949 do 1990 roku. Jest to ten rozdział w wiślackich dziejach, który dla wrogów naszego klubu był i jest powodem do bezpardonowych ataków na Wisłę. Ataków próbujących przeszło stuletnią historię Wisły sprowadzić głównie do jej gwardyjskiego okresu. Animozje kibicowskie znajdują w tego typu atakach swoje naturalne ujście i jest to poniekąd zrozumiałe. Gorzej, jeśli znajdują one odzwierciedlenie w publikacjach prasowych, czy internetowych i to nie tylko na forach kibicowskich, ale także na stronach pretendujących do miana internetowych encyklopedii...

W niniejszym artykule postanowiliśmy się zmierzyć z tym tematem, starając się w sposób uporządkowany i zdemitologizowany przedstawić "gwardyjską" historię TS Wisła, która w wielu aspektach chluby naszemu klubowi nie przynosiła…

Do wiślackich krytyków mamy natomiast propozycję, by zajęli się z równym staraniem historią ich klubów w okresie PRL. Bowiem nie było wówczas w Polsce klubów, które przez komunistów i ich politycznych akolitów nie byłyby kierowane i utrzymywane w tej czy innej formie. Okres gwardyjski w Wiśle postanowiliśmy opisać w kilku aspektach. Pierwszym z nich jest ten organizacyjny, oficjalny, którego polem działań były gabinety i biura gwardyjskich prezesów i resortowych kierowników sekcji. Drugim była działalność stricte sportowa. Ostatnim natomiast - świat kibicowski.

Spis treści

Wisła "przystępuje" do ZS Gwardia – rekonstrukcja wydarzeń

W pierwszym rzędzie należy się rozprawić z tezą o dobrowolnym przystąpieniu TS Wisła do ZS Gwardia. Jeśli ktokolwiek dzisiaj twierdzi, że w lutym 1949 roku kluby w Polsce podejmowały suwerenne decyzje co do swej przyszłości, to po prostu nie ma pojęcia o najnowszej historii naszego kraju. Przypomnijmy więc w skrócie polityczne realia tego okresu: legalna opozycja była wówczas rozgromiona; antykomunistyczne podziemie było dobijane przez siły bezpieczeństwa; wszelkie niezależne do tej pory od władz instytucje zostawały systematycznie poddawane odgórnej kontroli, by z czasem wpaść całkowicie w łapy komunistycznych aparatczyków. Życie sportowe nie było w tym względzie żadnym wyjątkiem.

O tym jak wyglądało przejmowanie polskich klubów przez komunistów i wtłaczanie ich w organizacyjne wzorce rodem z sowieckiego Wschodu pisał w swej książce choćby Paweł Pierzchała [1]: w latach 1948/1949 „ostatecznie likwidowano samodzielność polskich klubów i związków sportowych... Najpierw zreorganizowano sport związkowy, powołując 22.12.1948 dziewięć zrzeszeń sportowych... Potem powiązano poszczególne kluby z tymi zrzeszeniami, czemu towarzyszyła zmiana tradycyjnych nazw klubowych... Programowo konsekwencją tych zmian było scentralizowanie władzy w sporcie przez zetatyzowanych, partyjnych urzędników (często niekompetentnych)...

Oprócz zrzeszeń związkowych powstały wojskowe przy MON, sportowe Gwardia przy MBP oraz AZS. "W ten sposób zamykano drogę rejestracji i egzystencji jakichkolwiek klubów samodzielnych". Według planów zrzeszenia sportowe miały być kierowane przez Główny Urząd Kultury Fizycznej. Urząd ten "realizował wytyczne partii i zlikwidował polskie związki sportowe (które istniały dotąd jako organizacje o osobowości prawnej). Utworzył w ich miejsce sekcje kierujące daną dyscypliną sportu... Sekcje sportowe były finansowane centralnie przez państwo. Kluby sportowe pozbawiono osobowości prawnej i przemianowano w koła sportowe… Nadzór i kierowanie kołami spoczywało w gestii CRZZ, MON i MBP. Mechaniczne przenoszenie wzorów sowieckich święciło triumfy" [2].

Z powyższych zdań jasno wynika, że o żadnej dobrowolności mowy być wówczas nie mogło. To kluby mocą obowiązującego prawa wtłoczono po prostu w struktury różnorakich zrzeszeń sportowych. Pozostaje jednak pytanie: czy znalezienie się właśnie w tym, a nie innym zrzeszeniu zależało od działaczy klubowych?

Nie ma na to prostej odpowiedzi, bywało różnie, a szczupłość zachowanych źródeł archiwalnych nie pozwala na jednoznaczne stwierdzenia. Źródła archiwalne zresztą informują tylko o podjętych już decyzjach administracyjnych. Podobnie doniesienia ówczesnej prasy. O kulisach, które do nich prowadziły możemy się jedynie dowiedzieć z zachowanych nielicznych relacji osób, które były nie tyle uczestnikami, ale raczej obserwatorami podejmowanych działań. W wypadku Wisły główni aktorzy tych wydarzeń nie żyją i niestety nie zostawili po sobie żadnych spisanych relacji. Stąd zrekonstruowanie zdarzeń prowadzących do znalezienia się Wisły w strukturach gwardyjskich jest niezwykle trudne.

Pytanie szczegółowe i podstawowe więc brzmi: czy to Wisła wybrała Gwardię, czy też do wejścia do Gwardii została przymuszona?

Pismo informujące o wykreśleniu Wisły ze spisu stowarzyszeń. 12 grudnia 1948 (przed rozpoczęciem rozmów z Gwardią)
Pismo informujące o wykreśleniu Wisły ze spisu stowarzyszeń. 12 grudnia 1948 (przed rozpoczęciem rozmów z Gwardią)

Cała dotychczasowa historia TS Wisła, jego patriotyczne dziedzictwo i postawa członków w okresie okupacji pozwala wątpić, by stało się to dobrowolnie. Prześledźmy na tyle dokładnie, na ile potrafimy, wydarzenia z 1948 i 1949 roku i sekwencję zdarzeń, które doprowadziły do związania najstarszego Towarzystwa Sportowego w Krakowie z ZS Gwardia. Było to bowiem wydarzenie elektryzujące wszystkich fanów sportu nie tylko w naszym mieście. Jednocześnie jest to temat, który nie doczekał się rzetelnego opracowania do dziś. Mimo wielu zagadek, pytań bez odpowiedzi i niewielkiej ilość materiałów źródłowych postaramy się przybliżyć nieco to zagadnienie. Na początek wyjaśnijmy do końca, czym było w 1949 roku ZS Gwardia. Było sportowym zrzeszeniem podległym Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego, w którego skład wchodziła m.in. Milicja Obywatelska i Urząd Bezpieczeństwa, a jego celem była ochrona władzy w Polsce ludowej przy pomocy inwigilacji, represji, a nawet mordów na niepokornych obywatelach. Od 1954 roku rolę MBP przejęło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, przejmując w spadku także kierowanie ZS Gwardia.

Wracając do spraw sportowych. "W 1948 r. było już jasne, jaka będzie przyszłość polskich klubów i związków sportowych. Co bardziej zapobiegliwi działacze klubowi, widząc co się święci, starali się wcześniej wyszukiwać wśród zrzeszeń sportowych najkorzystniejszy patronat". Niektóre nie miały wyboru, jak np. warszawska Legia. Ten przedwojenny wojskowy klub stał się "z urzędu" Centralnym Wojskowym Klubem Sportowym. "W Wiśle starania o pozyskanie silnego patronatu podjęto dosyć późno. Pod koniec 1948 r. wszystko wskazywało na to, że Wisła znajdzie się w Kolejarzu, jako wiodący klub tego zrzeszenia. W prasie nawet ukazały się informacje, że 15.12 w ramach uroczystej "akademii Związku Zawodowego Kolejarzy w Krakowie odbyło się przystąpienie T.S. Wisła Kraków do ZZK". Oświadczenie takie złożył wówczas prezes Wisły Tadeusz Orzelski, a towarzyszyła mu delegacja działaczy i zawodników w poczcie sztandarowym, na którego czele kroczył m.in. Mieczysław Gracz. Co więcej, Towarzystwo przesłało do Urzędu Wojewódzkiego zawiadomienie o tym fakcie, co niosło za sobą konsekwencję wykreślenia TS Wisła z rejestru Stowarzyszeń (zgodnie z Rozporządzeniem Prezydenta z dnia 27.10.1932 r.). Poinformował o tym Orzelskiego wojewoda krakowski pismem z 22 grudnia. Ostateczny termin wykreślenia z rejestru miał minąć 31 stycznia 1949 roku. Inne kluby znacznie wyprzedzały Wisłę w tych działaniach [3].

Sprawa wydawała się przesądzona. Tymczasem… w styczniu zaczęły ukazywać się w prasie informacje o rozmowach na linii Wisła-Gwardia. Skąd tak nagła zmiana decyzji?

"Historyczny dzień Towarzystwa Sportowego Wisła", 7 lutego 1949
"Historyczny dzień Towarzystwa Sportowego Wisła", 7 lutego 1949
"Historyczny dzień...", część II
"Historyczny dzień...", część II

Z oficjalnych enuncjacji prasowych, powtarzanych potem w różnych okolicznościowych publikacjach wynikało, że w Kolejarzu wbrew wcześniejszym ustaleniom Wisła miała nie być klubem wiodącym. Jak pisano w „Piłkarzu”: „Początkowe zabiegi i pertraktacje z pionem "Kolejarz" nie dały rezultatu. Więcej korzyści i możliwości dalszego rozwoju wszerz gwarantuje Wiśle oparcie się o samoistny pion "Gwardia" (…)"[4].

Karykatura stanowiąca komentarz gazety "Piłkarz"
Karykatura stanowiąca komentarz gazety "Piłkarz"
Satyryczny komentarz w prasie.
Satyryczny komentarz w prasie.
Wisła w pionie Gwardii
Wisła w pionie Gwardii

Prasa z tamtego okresu nie jest rzetelnym źródłem informacji. Każdy, najmniejszy nawet artykuł poddawany był obróbce propagandowej i przechodził przez cenzurę. Stąd należy do tych informacji podchodzić niezwykle sceptycznie. Wydaje się wprost nieprawdopodobne, by wielomiesięczne pertraktacje z ZZK zakończone pomyślnie formalnym wstąpieniem Wisły do "Kolajarza" nie były obwarowane konkretnymi obietnicami co do roli i miejsca Wisły w tym zrzeszeniu. Materiały archiwalne dotyczące Wisły z tego okresu dają tylko lakoniczne informacje o przystąpieniu Wisły, czy to do Kolejarza, czy potem do Gwardii, o okolicznościach w jakich do tego doszło milczą… Ale i z nich wynika jednoznacznie, że Wisła znalazła się oficjalnie i prawnie w ZZK w Krakowie już w grudniu 1948 roku. Nie było więc mowy o jakichkolwiek pertraktacjach w tej sprawie w okresie późniejszym, bo kolejarska Wisła była już faktem - czymś dokonanym, ale - jak się okazało - nie skonsumowanym. Losy Wisły przesądzone zostały na następne 40 lat w styczniu 1949 roku. Faktem pozostawało, że przed Wisłą w styczniu tego roku wybór był już bardzo "ograniczony, a czas biegł szybko i nad klubem wisiała podobno realna groźba likwidacji. Tak przynajmniej odbierali to ówcześni działacze, do których dochodziły niedwuznaczne groźby, że Wisła „może zostać rozwiązana” ze względu na przeszłość przedwojenną" [5].

Możemy sobie dziś tylko wyobrazić przed jakim dylematem stali ówcześni działacze klubu słynącego przecież z patriotycznych tradycji, dla których związanie się z gwardyjskim protektorem było zaprzeczeniem dotychczasowej historii TS Wisła. W klubie funkcjonowali bowiem działacze, o których nie bez racji pisano w oficjalnych dokumentach, że są "do ustroju ustosunkowani z rezerwą". O samym TS Wisła pisano wprost, że w skład jego zarządu "wchodziła przeważnie inteligencja pracująca" – co w ówczesnej sytuacji nie było jeszcze poważnym obciążeniem ideologicznym. Obciążeniem takim mogło być zachowane w dokumentach określenie oblicza politycznego stowarzyszenia jako "nieskrystalizowanego", a to pod koniec 1948 roku na pewno nie było mile widziane. Faktycznie władze TS Wisła przez cały powojenny okres ograniczały swoją działalność do spraw czysto sportowych, unikając zaangażowania politycznego [6].

Strzępy informacji, fragmenty wywiadów ludzi pamiętających te czasy pozwalają na niepełną rekonstrukcję wydarzeń z początku 1949 roku, które w efekcie doprowadziły do przystąpienia Wisły do Gwardii. Taką rekonstrukcję przeprowadził w swej książce Paweł Pierzchała: "Dziś nie do końca jest jasne, kto stał za inicjatywą związania klubu z Gwardią. Czy stała za tym grupa działaczy Wisły, czy też po prostu Towarzystwo (jako jedno z najsilniejszych w Polsce) dostało ze strony Gwardii "propozycję nie do odrzucenia". Faktem jest, że poprzez akces do tego zrzeszenia chciano ratować egzystencję klubu. Wywołało to opory u sporej części działaczy Wisły i jak to określił Stanisław Żmudziński (kierujący wówczas Milicyjnym KS w Krakowie), w klubie nie brakowało przeciwników przystąpienia do Gwardii. Należeli do nich np. bracia Kotlarczykowie. Według Żmudzińskiego akces do ZS Gwardia wymuszała także niewesoła sytuacja finansowa klubu zimą 1948/49 (w związku z reorganizacją sportu nie chciano użyczać pożyczek na działalność Towarzystwa). To zmuszało Wisłę do szybkich pertraktacji. Rozmawiano najpierw z innymi pionami i dopiero po fiasku tych rozmów podjęto pertraktacje z Gwardią. W ich trakcie szczególny nacisk kładziono na zachowanie nazwy klubu i udziału we władzach przedstawicieli Wisły. Formalnie takie gwarancje uzyskano. Klamka zapadła. Decyzję tę najpierw zaakceptował zarząd klubu... W klubie panowała wówczas powszechna opinia, że zostanie on rozwiązany jak nie przystąpi do Gwardii” [7]. Według księgi jubileuszowej wydanej z okazji 50-lecia klubu formalne pismo zarządu TS Wisła do ZS Gwardia w Krakowie w tej sprawie zostało złożone 26 stycznia. Brzmieć ono miało: "W związku z reorganizacją struktury sportu w Polsce zarząd TS Wisła w Krakowie uchwalił zgłosić swe przystąpienie do samodzielnego pionu zrzeszeń sportowych Gwardia w Polsce prosząc o przychylne załatwienie naszej prośby i wyrażenie decyzji...". Pismo to przesłano do warszawskiej centrali, która w trzy dni później wyraziła na to zgodę. Tak przynajmniej twierdził po latach gwardyjski działacz Kazimierz Markowicz [8].

Tym samym na dwa dni przed wykreśleniem Wisły z rejestru stowarzyszeń sprawa została przesądzona. Ciekawostką był fakt, że do czasu zatwierdzenia tych postanowień przez Zjazd delegatów klubowych (co miało miejsce 6 lutego) TS Wisła działało nielegalnie, gdyż 31.01 zostało wykreślone z rejestru stowarzyszeń. "Nie była to komfortowa sytuacja i w zasadzie wymuszała ona na delegatach akces do gwardyjskiego zrzeszenia, gdyż alternatywy żadnej już wtedy nie było (poza zaprzestaniem działalności). Tak to 6.02.1949 Walne Zgromadzenie TS Wisła w kinie Scala uchwaliło przystąpienie do zrzeszenia i wybrało nowy zarząd z płk. Teodorem Dudą na czele. Dotychczasowy prezes Wisły Tadeusz Orzelski został wiceprezesem. Wniosek w tej sprawie złożył Władysław Giergiel, "wytypowany jako ochotnik" do tej roli. "Obecny na zjeździe Wisły J. Korosadowicz tak przedstawiał ówczesną sytuację klubu: "Nam narzucono Gwardię. Głosowałem za. Mogę wytłumaczyć z jakich powodów: innego wyjścia nie było. Dawano nam do zrozumienia, że jeśli Wisła odrzuci tę drogę, zostanie zlikwidowana. Przypominano przedwojenny patronat Rydza-Śmigłego nad klubem i inne sprawy". Oficjalnie Orzelski mówił wprost (na tyle na ile wówczas było można) "o konieczności oparcia się o jeden z pionów sportowych zgodnie z nową strukturę sportu". Wyjaśnił przy tym, dlaczego nie dogadano się z Kolejarzem. Decyzję Zarządu Klubu przyjęto przez aklamację (jakby bojąc się głosów opozycji), przez co "nie trzeba było wnosić o uchwalenie zgody na sfuzjowanie się Wisły z Gwardią". Po latach tak o tych postanowieniach mówił Mieczysław Gracz: "Wydaje mi się, że przyjęcie „Wisły” do pionu gwardyjskiego było sprytnym pociągnięciem ówczesnych władz. Przecież Towarzystwo było liczącym się organizmem sportowym, niezwykle popularnym. Władza z kolei nie miała sympatii w społeczeństwie. Liczono więc chyba na przypodobanie się... W samym klubie zdania były podzielone, większość członków była przeciwna. Ale co my mieliśmy do powiedzenia?!" Henryk Reyman stwierdził wtedy: "Mieciu, straciliśmy na świetności..." [9].

Czy w świetle tych okoliczności można wysnuć tezę, że gdyby nie akces do Gwardii, dziś nie byłoby Wisły?. Teza jest mocno prawdopodobna, a w każdym razie ludzie Wisły przyjmujący przez aklamację decyzje zarządu klubu tego lutowego dnia 1949 roku byli o tym przekonani. Wiele wskazuje na to, że specjalnie rozpuszczano wśród delegatów takie plotki, by skłonić ich do takiej, a nie innej decyzji. Niewykluczone, że prowadzono też w tym kierunku jakieś gry operacyjne. Wszak Gwardia to w tym okresie także UB...

Przedstawiając przebieg zdarzeń opieraliśmy się na dostępnych i zweryfikowanych materiałach źródłowych. Do wyjaśnienia pozostaje jeszcze wiele tajemnic. Jak choćby infiltracja klubu przez współpracowników służb bezpieczeństwa PRL i ich rola w tych wydarzeniach. Niestety nie udało nam się w pełni zidentyfikować nazwisk osób, które w Wiśle optowały za przystąpieniem do ZS Gwardia w tych zimowych miesiącach (mowa o zakulisowych działaniach). Znamy dwie takie "szczególnie zasłużone w tej sprawie" osoby, ale prawdziwości przekazywanych ustnie informacji nie byliśmy w stanie zweryfikować. Wiemy jedynie, że jedna z nich była wówczas "tajnym współpracownikiem" służb. Dla równowagi dodajmy, że zapewne po kilku latach funkcjonowania Polski Ludowej znaleźli się w klubie także ludzie sympatyzujący z ówczesnym ustrojem bez tajnych podtekstów. Podobnie jak w innych klubach. Wisła nie była pod tym względem wyjątkiem…

Dlaczego akurat Wisła w Gwardii?

Na koniec tego rozdziału warto odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego to Wisła, a nie inny polski klub znalazła się wówczas w Gwardii?.

Biorąc pod uwagę wszystkie podane wyżej fakty pozwolimy sobie postawić kilka hipotez w tej kwestii. Na pewno musiał być to klub z tradycjami, odgrywający istotną rolę na sportowej mapie naszego kraju. Śledząc, jakie stare i zasłużone kluby w "demokracjach ludowych" dostawały się pod patronat gwardyjski (stosując polskie nazewnictwo) można dojść do ciekawych wniosków. Temat wart jest zbadania w szerokim kontekście. Na Węgrzech na przykład los podobny do Wisły spotkał Újpesti Football Club. Klub nie tylko utytułowany, ale słynący z prawicowych przekonań jego członków i sympatyków. W Czechach "godność Dynama" przyjęła w latach stalinowskich legendarna Slavia Praga..., a w Bułgarii odwołujący się do narodowych tradycji Levski Sofia. Wszystkie te kluby do pupili władz komunistycznych nie należały. Widać w tym wszystkim przemyślany zamysł wtłaczania w struktury gwardyjskie klubów nie tylko utytułowanych, popularnych w swoich krajach, ale i słynących z niepodległościowych tradycji. Czy w ten sposób próbowano dotrzeć z komunistyczną propagandą do rzeszy kibiców? Niewykluczone, że tak właśnie było. Czy klubom o takich tradycjach groziła wówczas likwidacja? Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, gdyż przykład Wisły, czy Ujpesti świadczy, że raczej chciano je przejąć niż niszczyć. Choć przykład Jugosławii Tity i likwidacja odwołujących się do narodowych tradycji klubów z Zagrzebia i powołania na ich gruzach Dinama Zagrzeb świadczy, że i taki wariant brano pod uwagę…

Organizacja klubu na przestrzeni lat i ludzie Gwardii na fotelach prezesów

Logo ZS Gwardia na "odwrotnej" stronie jednego z klubowych proporczyków
Logo ZS Gwardia na "odwrotnej" stronie jednego z klubowych proporczyków

Wstąpienie do Gwardii było złem koniecznym. Złem, z którego nie do końca zdawano sobie wówczas sprawę. Złem, które Gwardia umiejętnie na samym początku tuszowała. Wiśle obiecano zachowanie barw klubowych i herbu oraz zagwarantowano nazwę Gwardia-Wisła. W zarządzie mieli też zasiadać, obok gwardzistów, Wiślacy. I taki stan rzeczy zapewne dawał "starym Wiślakom" nadzieję na zachowanie przynajmniej w części przedwojennych tradycji klubowych. Nic bardziej mylnego. Już w roku następnym barwy zostały zmienione. Z historycznych, tradycyjnych, czerwonych koszulek i białych spodenek zostały jedynie koszulki. Biały kolor spodenek zastąpiono niebieskim, co miało zaakcentować milicyjny patronat. Później było jeszcze gorzej. Podwójną nazwę (Gwardia-Wisła) wyparła już w roku 1950 "Gwardia Kraków". Białą gwiazdę na koszulkach zastąpiono literą G i przyjęto gwardyjski herb.

Podwójne stanowiska w zarządzie z czasem likwidowano i tym samym wiślaków usuwano z zarządu. Ci, którzy w nim pozostali, w praktyce, nie mieli wiele do powiedzenia. W 1949 roku prezesem został płk Teodor Duda, jego zastępcą mianowano Tadeusza Orzelskiego. I tak stanowiska dublowały się do czasu śmierci Orzelskiego. Teodor Duda to pierwszy prezes z gwardyjskiego ramienia. Aż do 1989 roku ludzie z MSW obsadzali to stanowisko z urzędu. Prezesura w Wiśle nie była dla nikogo nagrodą, czy też wyróżnieniem. Po prostu prezesem klubu zostawał każdorazowy komendant wojewódzki miejscowego Urzędu Spraw Wewnętrznych. By uzmysłowić czytelnikom, o jakim formacie ludzi na tych stanowiskach mówimy, wystarczy napisać, że materiały do biogramów gwardyjskich prezesów Wisły czerpaliśmy z książki wydanej przez krakowski IPN: "Twarze krakowskiej bezpieki". Resort bezpieczeństwa czuwał także poprzez swoich ludzi nad poszczególnymi sekcjami klubu. Gwardziści bowiem często obejmowali także funkcje kierowników tychże sekcji. Z reguły byli to ludzie nie mający pojęcia o sporcie. Janusz Korosadowicz wspominał potem, że w pierwszych gwardyjskich latach "losy klubu i sekcji bywały burzliwe", "bo starych działaczy wyrzucano" (a potem przyjmowano z powodu braku działaczy z prawdziwego zdarzenia). Po prostu milicyjni "prezesi nie znali się na sporcie i sami nie byliby w stanie poprowadzić klubu. Szczególnie dotyczyło to spraw czysto sportowych dotyczących treningu i szerzej szkolenia np. młodych piłkarzy" [10]. Od tej reguły zdarzały się jednak wyjątki, o czym świadczył rozwój sekcji koszykówki w Wiśle...

Duda prezesem był jedynie rok. Jego miejsce zajął Grzegorz Łanin. To wtedy wybudowano na terenach przejętych przez Gwardię zespół obiektów sportowych. Nowoczesna jak na ówczesne warunki baza sportowa i rosnąca tym samym potęga Gwardii-Wisły miała zapewne przyciągnąć na stronę ustroju komunistycznego kibiców Wisły i szerzej - mieszkańców krnąbrnego Krakowa [11]. Manewr ten okazał się w propagandowej wymowie nieudany, a efekty odwrotne od zamierzonych, gdyż częściej to właśnie gwardyjscy działacze nawracali się na wiślacką wiarę niż odwrotnie. Wymownym tego przykładem był rok 1955. Dokładnie 10 września Wojewódzki Zarząd ZS Gwardia w Krakowie powziął na posiedzeniu 10.09 uchwałę, na mocy której wszystkie sekcje wyczynowe w Krakowie miały powrócić do nazwy. Przywrócono też herb z białą gwiazdą. Powrót do historycznych nazw klubowych był możliwy dzięki zarządzeniu przewodniczącego GKKF Włodzimierza Reczka z 1 marca 1955 roku. Skorzystała z tego większość klubów – jedne wcześniej, inne później (Legia dopiero w 1957 roku). Postąpiła tak i Wisła. Wisła mogła wrócić do swej macierzystej nazwy dopiero we wrześniu, a powodem tej zwłoki okazały się donosy do władz "życzliwych" klubowi osób. Przeszkodą przed wcześniejszym powrotem do nazwy Wisły miał być przedwojenny statut klubu, zawierający "rzekomy paragraf aryjski". Jak pisano potem w prasie, "okazało się to złośliwą plotką" rozpowszechnianą przez wrogów Wisły. Tym niemniej gwardyjskie i sportowe władze wnikliwie zapoznawały się z statutem i historią Wisły. Po dokładnym przeanalizowaniu materiałów i dokumentów dotyczących TS Wisła. Decyzja krakowskiej Gwardii nie spodobała się zarządowi głównemu ZS Gwardia w Warszawie. Był to dla nich nie lada cios. Coś czego nie mogli puścić płazem. Decyzja Wisły odbiła się później w obstrukcji przy organizacji obchodów półwiecza Towarzystwa. O czym, o dziwo, donosiła ówczesna prasa [12).

Jak to się stało, że w czasach stalinowskich i gwardyjskich w Wiśle przetrwali jeszcze ludzie pielęgnujący wiślackie tradycje? Nie było dla nich wprawdzie miejsca w gremiach kierowniczych klubów i związków sportowych, ale funkcjonować oni mogli jeszcze na tych stanowiskach, które wymagały rzeczywistej, a nie pozorowanej i propagandowej pracy, głównie w pionie szkoleniowym. I to oni wychowywali wiślacką młodzież i kultywowali przedwojenne klubowe tradycje. Była też grupa wyższych rangą działaczy z wiślacką przeszłością, uwikłanych w minionych latach w gwardyjskie kompromisy, ale jednak sercem oddanych Białej Gwieździe. I mimo różnych zastrzeżeń co do ich postawy w latach PRL, trzeba docenić ich rolę w odzyskiwaniu wiślackich nazw i tradycji począwszy od 1955 roku.

Słów kilka o resortowych prezesach i innych działaczach pracujących w Wiśle. Przypomnijmy. Objęcie stanowiska prezesa w klubie zarezerwowane było dla wysokich rangą funkcjonariuszy MO lub "bezpieki". Na prezesurę nie mógł liczyć nikt poniżej stopnia pułkownika. Zwyczajowo był to szef wojewódzkiego urzędu spraw wewnętrznych, choć zdarzały się w tym względzie wyjątki. W historii Polski i Polaków zapisali się głównie jako obrońcy ustroju, wykonujący niejednokrotnie haniebną pracę w zwalczeniu dążeń niepodległościowych naszego narodu. Charakterystyczne, że ci najbardziej zasłużeni "dla ustroju", źle zapisywali się również w gwardyjskiej historii Wisły. Byli jednak i tacy, którzy na sporcie się znali.

Grzegorz Łanin - drugi gwardzista na stanowisku prezesa w Wiśle
Grzegorz Łanin - drugi gwardzista na stanowisku prezesa w Wiśle

W tym kontekście można wymienić Stanisława Żmudzińskiego. W Gwardii-Wiśle pojawił się w roku 1949. Wcześniej prezesował Milicyjnemu Klubowi Sportowemu w Krakowie, miał więc pewną zaprawę w zarządzaniu klubem sportowym. Nie od razu został prezesem Wisły, ale kiedy to w końcu nastąpiło, trwał na posterunku przez dziesięć lat, najdłużej spośród wszystkich gwardzistów na tym stanowisku. Angażował się w rozwój sportu. Jego pomysłem był turniej dzikich drużyn, w którym udział brały setki młodych zawodników, za jego prezesury powstała m.in. sekcja judo, która już w latach następnych miała święcić sukcesy. Piłkarze spadli w prawdzie do II ligi, jednak dołożono wszelkich starań, aby szybko powrócili do elity. Drugim zasłużonym prezesem gwardyjskiej Wisły był Zbigniew Jabłoński. Pułkownik Jabłoński prezesował w Wiśle od 1974 roku do roku 1981. Pomijając jego sportową działalność, należy wspomnieć jeden fakt z jego życiorysu. W roku 1981 jako wojewódzki komendant MO zezwolił na organizację milicyjnej "Solidarności".

Większość gwardyjskich prezesów o sporcie nie miała pojęcia i bardziej znani są ze swej służalczej postawy wobec komunistycznych władz, jako utrwalacze "władzy ludowej" w naszym kraju.

Takim prezesem był Stanisław Wałach. Kolejnym Adam Trzybiński. W resorcie pułkownik, w piłkarstwie kompletny laik i ignorant. Trzybiński sportem się nie interesował, piłki nożnej wręcz nie lubił. "Zesłanie" do Wisły było więc dla niego "karą". Nie interesował się sprawami sportowymi w klubie. Głównie przez brak podjęcia przez niego jakichkolwiek kroków zapobiegawczych, piłkarze spadli do II ligi. Najbardziej reprezentatywną postacią w tym gronie był Jerzy Gruba. Gruba w Wiśle pojawił się 26 kwietnia 1985 roku, był już wówczas generałem brygady MO. Służbę w resorcie rozpoczął w 1953 roku od ukończenia Oficerskiej Szkoły Międzywojewódzkiej w Stalinogrodzie (obecnie Katowice). Potem piął się po szczeblach oficerskiej drabiny, aż dotarł na jej szczyt na trzy lata przed objęciem stanowiska prezesa w klubie. W dziejach naszego kraju Gruba zapisał się czarnymi, żałobnymi zgłoskami dowodząc siłami pacyfikującymi w stanie wojennym Kopalnię "Wujek". Wiślacka prezesura Gruby wypada również bardzo źle. W chwili przejęcia wiślackich sterów zastał najpopularniejszą sekcję sportową na dnie. Piłkarze właśnie pożegnali po raz drugi w historii I ligę. W drugiej przebywali przez kolejne trzy sezony. W końcu w pamiętnym barażu z Górnikiem Knurów wywalczyli awans. Jak wieść niesie, brak zaangażowania "górników" z Knurowa w tym barażu miał być dziełem Gruby.

Resortowi prezesi

L.p. Imię i nazwisko Lata prezesury
1. Teodor Duda 06.02.1949 – 23.02.1950
2. Grzegorz Łanin 23.02.1950 - ??.11.1953
3. Tadeusz Kozłowski ??.11.1953 – 31.01.1957
4. Stanisław Żmudziński 01.02.1957 – 31.12.1965
5. Mieczysław Nowak ??.02.1966 – ??.??.1970
6. Jan Jaskółka ??.??.1970 – ??.??.1971
7. Stanisław Wałach ??.??.1971 – 31.08.1974
8. Zbigniew Jabłoński 07.09.1974 – 29.10.1981
9. Adam Trzybiński 29.10.1981 – 26.04.1985
10. Jerzy Gruba 26.04.1985 – 12.02.1990
11. Andrzej Czopek 12.02.1990 – 16.07.1990

Uwagi:

  • Nie wszystkie daty są znane.

Finanse

Na koniec zajmijmy się stroną finansową klubu w czasach gwardyjskich. Prawdą było, że Wisła finansowana była z budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Nie jest to żadną tajemnicą. Każdy klub, niezależnie od zrzeszenia czy koła, do którego należał, był finansowany z pieniędzy publicznych, płynących za pośrednictwem resortów, czy konkretnych zakładów pracy. Co istotne w aspekcie finansowania klubu, nikt nie mówi w jakim stopniu te kluby były finansowane. Na początku lat pięćdziesiątych w Wiśle około 50% całego budżetu stanowiły dotacje z MSW. Z czasem to finansowanie klubu przez resort ograniczano (W połowie lat 70’ wpływy do klubu z MSW stanowiły jedynie 20-30% [13]). Resztę środków klub musiał sam wygenerować. Odbywało się to na podobnej zasadzie, jak obecnie. Pieniądze pochodziły z organizacji imprez sportowych, wynajmu obiektów czy też z reklam na tych obiektach. Mimo że pieniędzy brakowało, nie przeszkadzało to np. w darmowym udostępnianiu basenu szkołom. Były to zapewne działania, które miały przyciągnąć społeczeństwo do Gwardii, ale nie zmienia to faktu, że wychodziło to z ogólną korzyścią dla krakowian.

Baza sportowa

Plan ośrodka sportowego ZS Gwardia, 1953 rok
Plan ośrodka sportowego ZS Gwardia, 1953 rok

Za prezesury Grzegorza Łanina rozpoczęto budowę gwardyjskiego "kombinatu sportowego", jak wówczas mawiano. Składał się na niego niezbyt wyszukany, ale nowoczesny (jak na owe czasy) stadion piłkarski oraz hala sportowa. Stadion oddano do użytku w maju 1953 roku, a halę rok później. Z biegiem lat dodano jeszcze halę treningową oraz boiska boczne. Dla przeciwników Wisły, ta baza sportowa jest dowodem na zyski, jakie Wisła czerpała z akcesu do Gwardii. Nie jest to jednak tak oczywiste, jak się dla na pozór wydaje. Wisła jako stowarzyszenie (przed przystąpieniem do Gwardii) dzierżawiła tereny, wraz ze stadionem, które przylegały do Alei 3. Maja oraz do ulicy Miechowskiej (obecnie Reymana). Trybuna, bieżnia z oparkanionym boiskiem oraz kawałek gruntu na mocy wieczystej dzierżawy należały do Towarzystwa Sportowego. Pozostałe tereny, na których do dziś funkcjonuje TS Wisła, w dyspozycji Białej Gwiazdy się nie znajdowały. W użytkowaniu klubu znalazły się wraz z gwardyjskim patronatem. To ZS Gwardia zbudowała tam swój ośrodek sportowy, przejmując przy okazji wiślackie tereny po wykreśleniu z rejestru stowarzyszeń TS Wisła. Paradoksalnie dopiero w 1969 roku dawne wiślackie tereny zrządzeniem ministra spraw wewnętrznych stały się własnością skarbu państwa [14]. Po upadku komunizmu w roku 1989 kluby znów mogły działać na "własną rękę". Bez zastanowienia powtarzane zwroty o bazie sportowej, którą Wisła odziedziczyła po Gwardii, co miało stać się podstawami materialnymi do funkcjonowania klubu w nowym ustroju, są błędne. Obiekty te bowiem w dalszym ciągu pozostawały w gestii państwa (Policji)! Dopiero w 2004 roku stadion został skomunalizowany i stał się własnością miasta Krakowa. Hale natomiast po wielu latach udało się Wiśle wydzierżawić. Nikt natomiast nie oddał klubowi terenów po starym stadionie. Reasumując, okres gwardyjski, w kwestii materialno-prawnej gruntów i obiektów sportowych nie pozostawił Wiśle nic, pozbawił ją natomiast dzierżawionych od miasta terenów.

Osobną kwestią był stan techniczny obiektów użytkowanych przez Wisłę. W latach pięćdziesiątych była to jedna z lepszych baz sportowych w Polsce. Z czasem jednak powstawało w naszym kraju coraz więcej podobnych obiektów, a obiekty Wisły wraz z upływającymi latami poważnie nadwyrężał "ząb czasu". Na tyle poważnie, że w latach 80-tych stadion, mimo prób remontu, był w opłakanym stanie. Wyburzony w połowie, straszył tą ruiną przez dekadę. Hala Wisły znajdowała się w niewiele lepszym stanie niż stadion. Tyle w kwestii bazy sportowej Wisły.

Zobacz więcej w osobnym artykule: Dzieje stadionu.


Osiągnięcia sportowe

Przejdźmy teraz do strony sportowej: osiągnięć zawodników spod znaku Białej Gwiazdy w okresie gwardyjskim. Sądząc po medalach zdobywanych w zawodach rangi mistrzowskiej, Wisła zdecydowanie zyskała sportowo na wejściu w struktury gwardyjskie. Nowoczesny stadion na 30.000 widzów oraz własna hala dawały podstawy do szybkiego rozwoju klubu.

Warto jednak zadać sobie pytanie i na nie odpowiedzieć: w jakim miejscu na sportowej mapie naszego kraju byłaby Wisła, gdyby nie znalazła się w Gwardii? Na przełomie 1948/1949 r. TS Wisła liczyło około 5.000 członków skupionych w "kilkunastu czynnych sekcjach": piłki nożnej, lekkoatletycznej, piłki ręcznej, pływackiej, narciarskiej, hokejowej, tenisa stołowego, bokserskiej, turystycznej, wysokogórskiej i motocyklowej. Do tego dochodziły wiślackie filie rozrzucone po całej Małopolsce z własnymi sekcjami sportowymi i osiągnięciami. Sekcje te grupowały (jak to określili urzędnicy) „młodzież robotniczą i szkolną”, a na prowincji wiejską. Klub był więc sportową i organizacyjną potęgą i należał bezsprzecznie do czołowych w Polsce. Imponował wręcz impet, z jakim Towarzystwo rosło w siłę w pierwszych latach po zakończeniu wojny. Świadczyły o tym nie tylko liczby ćwiczącej w klubie młodzieży, ale i osiągnięcia sportowe.

Stąd nieuprawnione jest twierdzenie, że osiągnięcia sportowe w okresie PRL Wisła zawdzięczała gwardyjskiemu patronatowi. U progu 1949 roku Wisła była na najlepszej drodze w osiąganiu sportowych sukcesów w skali ogólnopolskiej. Świadczyły o tym wyraźnie medale mistrzostwa Polski zdobywane w pierwszych powojennych latach przez siatkarzy, hokeistów, piłkarzy, narciarzy, czy choćby kajakarzy górskich... Wisła myślała wówczas poważnie o powiększeniu sportowej bazy. Wybudowała własny tor żużlowy ze sztucznym oświetleniem, co było ewenementem w skali kraju. Planowała budowę hali sportowej etc... Wszystko więc wskazywało, że na długie lata będzie jednym z dominujących klubów w Polsce i dlatego zapewne stała się łakomym kąskiem dla Gwardii. Mimo to musimy dostrzec sportowy rozwój TS Wisła w okresie gwardyjskim.

Podczas jubileuszu siedemdziesięciolecia Gwardyjskie Towarzystwo Sportowe liczyło już ok. 7.500 aktywnych członków. Dzięki własnej hali sportowej możliwy stał się szybki rozwój sekcji koszykówki, siatkówki, judo, boksu czy gimnastyki. Dzięki basenowi sekcja pływacka wróciła do Krakowa. Gorzej wiodło się za to piłkarzom. W futbolu GTS nie miało możliwości konkurowania z klubami śląskimi, czy też warszawską Legią. Szedł zatem drogą przedwojennej Wisły, która też swoją potęgę budowała poprzez własny narybek.

Gwardia na boiskach i parkietach

Po przystąpieniu do Gwardii sportowe życie Wisły na boiskach, parkietach i matach toczyło się nadal swoim tempem. Wielkich zmian w funkcjonowaniu poszczególnych sekcji nie odnotowano. Bardzo utalentowane pokolenie piłkarzy, rozpoczynające kariery jeszcze przed wojną, dawało swojej sekcji czołowe miejsce w Polsce. Narciarstwo w zakopiańskim oddziale powstało po wojnie niczym feniks z popiołów i szybko powróciło na szczyty w sportach zimowych. Sekcje koszykówki, siatkówki i piłki ręcznej rozwijały się systematycznie. Szybki rozwój klubu nastąpił po przenosinach na nowe obiekty. Z jednym wyjątkiem: piłkarzom wyraźnie przestało się powodzić. W roku oddania do użytku stadionu (1953) zajęli wprawdzie jeszcze miejsce na podium (trzecie). Później jednak było już gorzej. W następnym sezonie zawodnicy wywalczyli ósmą lokatę i na kolejne podium czekać trzeba było blisko dziesięć lat. Kolejne lata to cały czas gra "w kratkę", a dopełnieniem tego obrazu nędzy i rozpaczy stał się cierpki smak degradacji do niższej ligi. Najpopularniejsza sekcja sportowa klubu podupadła najbardziej spośród wszystkich innych, które przetrwały Gwardię. Najtrafniej obrazują to liczby, miejsca Wisły w tabeli przed i po wojnie. Od momentu powstania ligi do wybuchu wojny, najgorszym miejscem na zakończenie rozgrywek było szóste w 1932 roku. Po wojnie najniższą lokatą była szesnasta, ostatnia w tabeli. Do tego doliczyć należy dwa spadki z I ligi, co się przed wojną nie zdarzyło. Inne sekcje rozkwitły. Koszykówka i siatkówka, tak kobieca jak i męska, mające komfort własnego parkietu, urosły do miana najlepszych w Polsce. Rozwinęły się też inne sporty spod znaku Białej Gwiazdy.

Rozwój, ciągłe polepszanie własnych umiejętności i w efekcie najwyższe laury w kraju i za granicą stały się możliwe dzięki dwóm czynnikom: własnej hali oraz bardzo dobrym trenerom. Halę wybudowała Gwardia, tak więc resort odegrał w sukcesach tych sekcji znaczącą rolę. Wcześniej Wisła zmuszona była wypożyczać sale od innych klubów. Stwarzało to pewien problem. Niedobór hal sportowych w Krakowie powodował zatłoczenie tych kliku istniejących przez sportowców różnych klubów. Hale Sokoła czy Zwierzynieckiego prócz Wisły wypożyczała też np. Cracovia, wypożyczały i inne kluby. Skutkowało to nieregularnym treningiem. Wolnych terminów bowiem brakowało.

Drugi czynnik sukcesów sportowych halowych dyscyplin to fenomenalni trenerzy. Tu już zasługa leży w dużej mierze po stronie Wisły. Tacy trenerzy jak np.: Jerzy Bętkowski, Jerzy Groyecki a w szczególności Ludwik Miętta-Mikołajewicz gwarantowali odpowiednie przygotowanie do zawodów. Są to postacie nietuzinkowe, wychowane lub ukształtowane przez Białą Gwiazdę. Przykład Ludwika Miętty-Mikołajewicza dobitnie to obrazuje. Pojawił się w naszym klubie w 1946 roku, miał wówczas 14 lat! Przygodę ze sportem wyczynowym zaczynał w drużynie koszykówki. Później trenował koszykarki i koszykarzy Wisły. Sekcja koszykówki pań, przez 27 lat pod jego wodzą wywalczyła 14 mistrzostw Polski! Do tego dodać należy m.in. wicemistrzostwo kraju z koszykarzami, dwa srebrne medale ME z reprezentacją Polski, czy prowadzenie reprezentacji Europy. Po dziś dzień pan Ludwik uchodzi za najlepszego trenera, jaki pracował w żeńskim sporcie w Polsce. A to przecież tylko przykłady. Nie można przecież zapomnieć o wielu innych np. o Piotrze Langoszu, czy Zdzisławie Kassyku.

…Gwardyjskie przywileje …

Z czego utrzymywali się wówczas sportowcy? Do przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych normalnie pracowali w różnych zawodach, uprawiając sport z zamiłowania, a nie dla pieniędzy. Z końcem lat pięćdziesiątych zaczynali być zatrudniani na etatach resortowych, głównie milicyjnych i w kwatermistrzostwie. Z czasem te etaty stawały się coraz bardziej fikcyjne. Co zresztą praktykowano w całej Polsce. I tak sportowcy Górnika Zabrze byli pracownikami kopalni, zawodnicy Legii Warszawa, grając w tym klubie odbywali służbę wojskową, a sportowcy z klubów gwardyjskich mieli etaty w milicji obywatelskiej, bo tak wynikało z przynależności do pionu. Nie oznacza to oczywiście, że na przykład Włodzimierz Lubański, legenda Górnika, po treningu brał kilof w rękę, a X. po zdjęciu koszulki z Białą Gwiazdą ubierał milicyjny mundur. Reguły jednak nie było. Niemożliwym jest, aby wśród kilkutysięcznej grupy sportowców, każdy pozostał czysty jak łza. Niektórzy z nich bratali się, nie tyle z Gwardią, co ogólnie z ustrojem politycznym w Polsce panującym. Jednym z tych, którzy przyznali się do tego, jest Zdzisław Kapka. W swym oświadczeniu lustracyjnym przyznał, że współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Z informacji zawartych w statucie GTS Wisła z 1967 roku wynika, że na etatach resortowych zatrudnionych było w klubie ok. 60% członków, z czego wynikałoby, że mniej więcej co drugi sportowiec był na etacie w MSW. Było to korzystne dla klubu ze względów finansowych. Jeśli zawodnik zatrudniony poza resortem brał urlop np. na wyjazd na turniej czy zgrupowanie, Wisła musiała mu zwracać tyle, ile mu potrącono z pensji za nieobecność w pracy. Natomiast zatrudnionych w resorcie zwalniano bez problemów, wypłacając jednocześnie pełne pensje. Weryfikujemy te dane w podrozdziale...

Oprócz resortowych etatów sportowcy w Wiśle korzystali także z innych udogodnień, takich jak zakupy w konsumach przy Karmelickiej czy korzystanie z usług krawca lub szewca w więzieniu przy Montelupich. Mogli też liczyć na opiekę medyczną. Ba, mieli obowiązek uczęszczać do lekarza klubowego. Każdy z nich miał nawet własną kartę pacjenta w klubowej przychodni. O materialne potrzeby sportowców dbać też miała Rada GTS, składająca się z przedstawicieli władz, instytucji i przedsiębiorstw [15]. Na ile z tego typu pomocy korzystano trudno orzec. ZS Gwardia (potem Federacja Klubów Sportowych Gwardia) dzięki rozwiniętej bazie sportowej w całej Polsce dawała też Wiśle możliwość przygotowywania się do sezonu w swoich ośrodkach (np. Jeleniej Górze). Wisła korzystała też z zaproszeń jej gwardyjskich odpowiedników na zagraniczne tournee (np. po Węgrzech).

By jednak zbytnio nie mitologizować gwardyjskich przywilejów, warto zacytować wypowiedź Janusza Sputy, w jednym z filmów zrealizowanych przez krakowską telewizję w latach 90., a poświęconych małopolskim piłkarzom. Otóż Sputo powiedział w nim wyraźnie, że Wisła płaciła zawodnikom mało. Na tyle mało, że on wolał z klubu pierwszoligowego i o ambicjach sportowych przenieść się do drugoligowej Avii Świdnik, bo tam otrzymywał więcej pieniędzy… Podobnie wypowiadał się Antoni Szymanowski. W wywiadzie dla Dziennika Polskiego w 1994 roku na pytanie o powody spadku Wisły z I ligi w 1985 roku odpowiedział: "Była to głównie wina milicyjnych działaczy, którzy nie potrafili szanować swoich piłkarzy. W porównaniu z zawodnikami innych klubów otrzymywaliśmy bardzo niskie gaże, co z kolei zmniejszało motywację do gry w klubie". Te świadectwa zgodne są także ze wspomnieniami Stanisława Flanka, który w wywiadzie dla naszego portalu mówił również o warunkach finansowych gry w piłkę w Gwardii. Otóż po reformie walutowej z 1950 roku piłkarze otrzymywali tak niewielkie kwoty, że Stanisław Flanek kilka razy nie zgłosił się po wynagrodzenie, uznając, że takie stawki są wręcz obraźliwe. Zarząd klubu wezwał go na rozmowę dyscyplinarną i oskarżył o buntowanie kolegów z drużyny - Flanek odpowiedział, by należne mu pieniądze przeznaczać na zakup czekolad dla juniorów.

Resortowe etaty

Jak to powiedział Disraeli: „Istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa, statystyki”. Pasuje to do opisywanego tematu. Tematu niezbadanego i budzącego wiele emocji. Dopiero przeglądnięcie wszystkich teczek personalnych działaczy i sportowców Wisły pozwoli na dokładne oszacowanie tego zjawiska i określenie, na ile było ono powszechne wśród członków GTS Wisła. O tym, że było dość powszechne świadczyć mają dość ogólnikowe i okrągłe zdania pisane na fali „gwardyjskiego triumfalizmu” w publikacjach rocznicowych z okazji 60-lecia klubu. Czytamy tam m.in.: …”Opieka milicji stwarza m.in. lepsze perspektywy zatrudnienia i kształcenia zawodników, z których wielu jest funkcjonariuszami MO”; …„57% członków to funkcjonariusze MO, a w gronie aktywnych działaczy przeważają oficerowie Milicji”. Z tym, że jeśli chodzi o przytaczanie przykładów to są one podawane wybiórczo i dość skromnie. Wśród zatrudnionych na etatach w Milicji Obywatelskiej wymieniani są tylko: Tadeusz Pacuła, Ryszard Budka, Józefa Ledwig i Danuta Kmieć. Z zebranych przez nas informacji do biogramów moglibyśmy podać i wiele innych nazwisk z późniejszych lat.

Jak wspominał po latach Marian Machowski praktyka była wówczas taka, że czołowym sportowcom proponowano wówczas etaty milicyjne. Nie wszyscy tę propozycję przyjmowali. Tak było właśnie z Machowskim. „Zapewne była to stanowcza propozycja, z kategorii tych, których lepiej nie odrzucać. Mimo to Machowski odmówił. W związku z tym groziło mu skierowanie w ramach nakazu pracy do kopalni na Śląsku”. Tak się jednak nie stało. Marian Machowski ostatecznie dzięki pomocy Jana Janowskiego podjął pracę na krakowskiej AGH. Trzeba więc docenić, że mimo różnorakich nacisków bywali tacy, którzy im się przeciwstawiali.

Na ile praca na resortowych etatach była wówczas w klubie powszechna?

Cytat otwierający ten rozdział w zasadzie komentuje wcześniejsze enuncjacje w sposób niezwykle trafny. Przyglądając się danym statystycznym publikowanym w corocznych sprawozdaniach klubowych dostrzegamy tam szczegółowe dane dotyczące liczebności poszczególnych sekcji, w tym ilości zatrudnionych działaczy, trenerów i sportowców na etatach w MSW. Pozwala to w istotny sposób zweryfikować te ogólne twierdzenia o przeszło 50% uresortowieniu członków GTS Wisła Kraków (w niektórych latach sięgało nawet 80%).

Przede wszystkim statystyki nabijają tutaj członkowie Sekcji Krzewienia Kultury Fizycznej. Formalnie sekcja funkcjonowała przy klubie. Faktycznie jednak działała w ramach kół krzewienia kultury fizycznej, które powstawały przy jednostkach MO i skupiały „funkcjonariuszy MO i pracowników cywilnych KW MO w Krakowie i podległych jednostek oraz członków ich rodzin”. Ze sportem wyczynowym sekcja ta nie miała nic wspólnego. Charakter i zadania sekcji można byłoby określić jako rekreacyjno-turystyczne. Uresortowienie więc tej sekcji sięgało w latach siedemdziesiątych 100% i to ta sekcja nabijała statystyki klubowe.

Kiedy więc odliczymy członków tej sekcji radykalnie spada nam ilość członków klubu i ich uresortowienie. Jeśli dodamy do tego fakt, że około połowę działaczy poszczególnych sekcji stanowili „opiekunowie” z ramienia resortu MSW – liczba sportowców zatrudnionych na etatach milicyjnych radykalnie maleje.

Poniżej przedstawiamy zestawienia statystyczne odnoszące się do etatów w MSW działaczy i sportowców.

Przy tej okazji pada od razu wiele mitów narosłych w związku z obecnością Wisły w strukturach gwardyjskich.

Przede wszystkim pada mit o niebywałym rozwoju organizacyjnym mierzonym liczebnością uprawiającej sport w klubie młodzieży. Po odliczeniu sekcji KKF w latach 1968-1990 sport uprawiało w ramach klubu w granicach 1400-2000 młodzieży (wliczamy w te statystyki działaczy i trenerów). Biorąc pod uwagę liczebność TS Wisła pod koniec 1948 (5.000 członków) był to regres niebywały. I zaklinanie rzeczywistości sztucznie pompowaną liczebnością, dzięki wtłoczeniu w ramy klubu SKKF, tego stanu rzeczy nie zmienia. SKKF stanowiła w niektórych latach nawet 80% członków GTS Wisła.

I właśnie to SKKF nabijała też statystyki uresortowienia sportowców Wisły. Tak pada kolejny mit.

Oczywiście bez danych osobowych, kariery zawodowej wszystkich sportowców Wisły z lat PRL nie jesteśmy dokładnie określić, jak to zatrudnienie na etatach milicyjnych, czy szerzej resortowych, wyglądało. Tym niemniej warto zapoznać się z tabelami prezentującymi uresortowienie poszczególnych sekcji od 1968 roku – bo takimi danymi dzięki sprawozdaniom klubowym dysponujemy. Zaznaczamy, że dane to dotyczą także działaczy klubowych i trenerów. Liczba działaczy z ramienia miejscowego USW w poszczególnych sekcjach zwykle oscylowała wokół połowy (choć zdarzały się wyjątki od tej reguły). Warto w tym kontekście zauważyć, że liczba pracowników MSW w poszczególnych sekcjach rzadko przekraczała liczbę działaczy…

Co z tych zestawień wynika?

Najmniej uresortowieni byli brydżyści. Z dużą dozą prawdopodobieństwa, a nawet pewności możemy stwierdzić, że żaden zawodnik tej sekcji nie był zatrudniony na etacie w MSW. Symboliczny procent pracowników MSW wykazują pływacy i gimnastyczki (zwykle nie przekraczają paru procent) – i tu z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy się domyślać, że nie dotyczył on samych sportowców. Co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę wiek uprawiającej ten sport młodzieży. Po prostu pracę zawodową podejmowały przecież tylko osoby pełnoletnie.

Na przeciwnym biegunie znajdują się bokserzy. Sekcja ta wykazuje uresortowienie często przekraczające 10%. O dziwo często przoduje w tych statystykach sekcja siatkówki (w rekordowym roku sięgało nawet 20%). Wysoką ilość resortowych działaczy i sportowców mieli piłkarze. Choć wszystkie te dane często zmieniały się z sezonu na sezon i jak się wydaje miały związek z delegowaniem do pracy w sekcji takich a nie innych działaczy w niebieskich mundurach.

Procentowe uresortowienie poszczególnych sekcji przedstawia poniższa tabela.


W tabeli prezentujemy zestawienie obejmujące liczebność poszczególnych sekcji (w nawiasie ilość działaczy). Rubryki MSW obejmują członków sekcji zatrudnionych na etatach resortowych (w nawiasie procent ogółu członków danej sekcji). Informacje pochodzą z corocznych sprawozdań klubowych.

Sekcja 1968 1970 1971 1973 1974 1975 1976 1977 1978 1980 1982 1983 1984 1985 1986 1987 1988
boks155
15
127
14
122
12
82
15
143
17
96
16
93
13
157
13
147
17
91
19
76
16
102
26
108
28
112
28
97
18
85
15
143
13
MSW
%
12
7,7%
11
13,9%
11
13,9%
11
13,41%
15
10,4%
13
13,54%
12
12,9%
11
7%
12
8,16%
10
10,99%
12
15,79%
13
12,74%
14
12,96%
12
10,71%
14
14,43%
5
5,88%
6
4,19%
brydż30
5
24
5
24
4
33
3
12
3
9
3
12
3
12
3
29
3
13
3
15
3
22
10
22
10
24
6
19
5
15
5
31
5
MSW
%
2
6,6%
1
0,4%
1
0,4%
1
3,03%
0
0%
0
0%
0
0%
0
0%
3
10,34%
0
0%
0
0%
0
0%
0
0%
0
0%
1
5,26%
0
0%
0
0%
gimn.219
12
155
10
138
10
128
8
122
7
88
10
85
6
123
6
91
13
107
9
87
12
60
7
98
8
69
8
58
10
142
16
184
16
MSW
%
2
0,94%
4
6,2%
4
3,9%
2
1,56%
3
2,46%
3
3,41%
2
2,35%
2
1,63%
3
3,3%
4
3,74%
4
4,6%
3
5%
3
3,06%
4
5,8%
4
6,9%
5
3,52%
5
2,72%
judo158
10
125
15
105
7
167
17
168
17
110
17
103
17
113
17
246
20
195
20
233
18
323
18
247
18
251
22
241
16
261
21
352
14
MSW
%
4
2,5%
3
3,7%
4
3,8%
3
1,8%
8
4,76%
7
6,36%
9
8,74%
9
7,96%
10
4,06%
11
5,64%
12
5,15%
10
3,1%
7
2,83%
11
4,38%
10
4,15%
11
4,21%
12
2,41%
koszyk.232
20
314
22
241
26
341
18
338
18
310
22
278
16
306
16
313
24
311
31
306
34
297
40
440
35
358
20
339
24
344
24
361
26
MSW
%
11
3,4%
16
5,0%
7
2,9%
10
2,93%
16
4,73%
20
6,45%
22
7,91%
24
7,84%
31
9,9%
32
10,29%
31
10,13%
35
11,78%
18
4,09%
8
2,23%
10
2,95%
13
3,78%
13
3,6%
lekkoat.280
10
208
7
124
5
127
7
158
5
166
9
135
9
154
9
151
11
124
15
81
11
97
12
105
15
85
14
86
12
88
10
95
10
MSW
%
7
2,5%
5
10,4%
55
4,0%
6
4,72%
4
2,53%
6
3,61%
10
7,4%
10
6,49%
14
9,27%
12
9,68%
8
9,88%
5
5,15%
6
5,71%
4
4,7%
5
5,81%
5
5,68%%
6
6,32%
p. nożna285
31
366
38
265
40
224
30
278
28
304
28
272
22
235
31
210
30
322
34
253
35
236
38
276
40
260
39
243
51
302
46
399
49
MSW
%
34
11,9%
34
12,4%
34
12,9%
35
15,62%
13
4,68%
26
8,55%
31
11,4%
30
12,77%
27
12,86%
34
10,56%
36
14,23%
22
9,32%
15
5,43%
20
7,69%
16
6,58%
18
5,96%
20
5.01%
siatk.105
10
121
7
112
10
80
6
65
8
54
10
72
6
134
8
100
13
94
9
94
9
106
17
110
17
136
16
156
16
159
14
146
16
MSW
%
7
6,6%
10
12,1%
11
10,0%
12
15%
10
15,38%
11
20,37%
13
18,06%
13
9,7%
17
17%
14
14,89%
7
7,45%
10
9,43%
11
10%
10
7,35%
11
7.05%
10
6,29%
10
6,85%
pływanie215
9
532
9
500
12
238
12
205
9
266
10
294
7
150
7
113
7
148
13
116
14
112
17
153
17
131
16
109
13
105
16
128
16
MSW
%
2
0,93%
5
1,0%
4
4,0%
5
2,1%
4
1,95%
3
1,13%
4
1,36%
3
2%
3
2,65%
5
3,38%
6
5,17%
7
6,25%
8
5,23%
6
4,58%
4
3,67%
6
5,71%
5
3,91%
strzel.87
11
101
8
82
7
102
10
101
12
89
12
94
11
73
11
80
14
64
5
97
16
113
21
94
20
82
16
82
11
144
20
107
16
MSW
%
11
12,6%
9
9,0%
8
15,8%
10
9,8%
7
6,93%
7
7,87%
5
5,32%
5
6,85%
8
10%
8
12,5%
6
6,19%
6
5,31%
6
6,38%
8
9,76%
7
8,53%
13
9,03%
12
3,91%
szachy---------135
4
174
4
242
12
252
12
255
5
255
5
181
4
161
23
MSW
%
---------4
2,96%
3
1,72%
4
1,65%
4
1,59%
5
1,96%
5
1,96%
4
2,21%
23
14,29%
hokej72
5
----------------
MSW
%
3
4,1%
----------------
Razem1929
138
2137
199
1713
133
1522
126
1590
124
1492
137
1438
108
1457
121
1480
152
1604
162
1536
172
1710
218
1905
220
1763
190
1685
181
1826
191
2107
204
MSW
%
95
4,92%
119
5,57%
89
5,2%
95
6,24%
80
5,03%
96
6,43%
108
7,51%
107
7,34%
128
8,65%
134
8,35%
125
8,13%
115
6,73%
92
4,83%
88
4,99%
87
5,16%
90
4,67%
93
4,41%

Gwardyjskie "wychowanie" i gwardyjskie represje...

Pochód z hasłami propagandowymi. W transparent wkomponowano herb Gwardii i herb Wisły
Pochód z hasłami propagandowymi. W transparent wkomponowano herb Gwardii i herb Wisły
1 maja 1959, pochód na ulicy Basztowej
1 maja 1959, pochód na ulicy Basztowej
Pochód na ulicy Basztowej (nieznana data ani okazja obchodów). W głębi widać niesiony przez uczestników portret Władysława Gomółki
Pochód na ulicy Basztowej (nieznana data ani okazja obchodów). W głębi widać niesiony przez uczestników portret Władysława Gomółki
Fragment meczu z przełomu lat 40 i 50-tych. Stadion "przyozdobiony" w hasła propagandowe
Fragment meczu z przełomu lat 40 i 50-tych. Stadion "przyozdobiony" w hasła propagandowe
Pochód pierwszomajowy
Pochód pierwszomajowy
Pochód pierwszomajowy
Pochód pierwszomajowy
Pochód pierwszomajowy - drużyna "Gwardii Kraków" Ib
Pochód pierwszomajowy - drużyna "Gwardii Kraków" Ib
"Wielki mecz polityczny": Gwardia Kraków - Dynamo Tbilisi.
"Wielki mecz polityczny": Gwardia Kraków - Dynamo Tbilisi.
Pochód pierwszomajowy Cracovii i Wisły pod hasłem "socjalistyczny sport integruje"
Pochód pierwszomajowy Cracovii i Wisły pod hasłem "socjalistyczny sport integruje"

Znalezienie się Wisły w strukturach gwardyjskich w pierwszych latach wywoływało pewnie ostracyzm w piłkarskim środowisku, głównie wśród kibiców drużyn przeciwnych. Jest zresztą wypominane Wiśle do dzisiaj. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że oddanym przedwojennym tradycjom Wiślakom w gwardyjskich strukturach przetrwać było trudno. Najgorzej było oczywiście w czasach stalinowskich, kiedy to zmieniono nawet nazwę klubu i pozbywano się z niego niepokornych działaczy i sportowców. Pozostałych próbowano przerobić na sowiecką modłę. Podobnie było zresztą i w innych klubach. Ale patronat resortu bezpieczeństwa nad klubem tę presję tylko zwiększał. Sportowcom urządzano pranie mózgu, organizując cotygodniowe pogadanki polityczne prowadzone przez oficera UB. Byli zmuszani do uczestniczenia w różnorakich imprezach o charakterze propagandowym: podpisywali Apel Sztokholmski; brali udział w pochodach pierwszomajowych i z okazji innych komunistycznych świąt. Przy tej okazji wraz z działaczami klubowymi musieli wygłaszać wiernopoddańcze deklaracje miłości do ZSRR i ustroju. Prasa sportowa pełna jest tego typu doniesień. Rzecz charakterystyczne, że sportowcy i działacze Wisły-Gwardii pozostawali wyraźnie w tle innych krakowskich klubów, szczególnie jednego kroczącego w podobnych deklaracjach wyraźnie w awangardzie. Być może samo należenie do pionu gwardyjskiego sprawiało, że nie musieli tego tak ostentacyjnie robić.

W takich politycznych okolicznościach wiślacką karierę wskutek donosu zakończył Adam Wapiennik. Gwardyjskie władze klubowe na specjalnym zebraniu zdyskwalifikowały go dożywotnio we wszystkich dziedzinach sportu! Karierę zakończyły jedynie w Wiśle, bowiem piłkarz kontynuował grę w Włókniarzu Łódź, który tą karę zdołał obejść. Za co został aż tak drakońsko ukarany: za to, że jego żona na pochodzie pierwszomajowym oparła szturmówkę o mur, a ta przewróciła się... To "przedstawiono jako akt celowy, wrogi dla klasy robotniczej i ludowej ojczyzny" [16]. Cóż dopiero mówić o realnych działaniach patriotycznie nastawionej młodzieży w Wiśle. Ci trafiali wprost do więzienia, a wymownym tego przykładem był los Antoniego Ziernickiego, którego do ubeckich kazamatów wysłał sam Grzegorz Łanin. Stało się to 19 września 1952 roku, w przerwie meczu z Budowlanymi. Łanin podszedł do bramkarza Wisły i powiedział: "Musisz pojechać natychmiast z nami. Coś tam nie jest w porządku z twoją służbą wojskową". W ten sposób trafił do siedziby UB przy ul. Pomorskiej. Za udział w konspiracyjnej grupie powiązanej z WiN został potem skazany "na 15 lat za działalność przeciwko ludowemu państwu" [17].

Co gorsza miłość do wschodniego sąsiada musieli nasi zawodnicy wykazywać i na arenach sportowych. Tak było w 1951 roku kiedy to Gwardia/Wisła podejmowała "bratnie" Dynamo Tbilisi i "musiała" ten mecz przegrać. Tak też się stało i Dynamo gładko w Krakowie zwyciężyło 3:0. Mimo tych ideologicznych ekscesów sport był jednak azylem dla ludzi o niewłaściwych życiorysach. Tu znajdowali swoją przystań np. jako trenerzy ludzie o akowskiej przeszłości i mimo wrzawy propagandowej i kolejnych czystek zachowywali swoje stanowiska, gdyż trudno ich było zastąpić. Tak było również w Gwardii/Wiśle.

Po 1956 roku nacisk polityczny na polskie kluby zelżał. Podobnie było i w Wiśle. Normą jednak była obecność klubowych delegacji na pochodach z okazji 1. Maja. Po krakowskich ulicach maszerowali ramię w ramię pod czerwonymi i klubowymi sztandarami zawodnicy Wisły i Cracovii.

Przez cały okres PRL trwała w klubie walka o tego czego w nim będzie więcej: Wisły czy Gwardii. Na szczytach klubowych władz dominowała Gwardia. Im niżej w klubowej hierarchii tym częściej do głosy dochodziła Wisła, ta z piękną przedwojenną tradycją. Nawet w najtrudniejszych dla Wisły latach sportowcy Gwardii/Wisły czuli się przede wszystkim wiślakami. Emocjonalnie byli związani z Wisłą, a nie z Gwardią. Najwszechstronniejszy sportowiec Białej Gwiazdy (zawodnik sekcji: piłki nożnej, siatkówki, koszykówki, tenisa stołowego, piłki ręcznej) Jacek Arlet w jednym z wywiadów na jubileusz półwiecza, podzielił się – na ile było to możliwe w owych czasach - swoimi uczuciami: "...A tymczasem zdobyliśmy tytuł mistrza Polski. Pamiętam jak dzisiaj finałowy mecz z CWKS po siedmiodniowym ciężkim turnieju. Musieliśmy nie tylko wygrać, ale także nadrobić dzielącą nas do nich różnicę punktów. Ile to kosztowało nerwów! Przy stoliku, kier. Jan Janowski i trener Jerzy Groyecki obliczali stale na suwaku stosunek koszy. Ale udało się. I gdy odbierałem puchar, żałowałem tylko, że przy naszej nazwie brakowało ukochanego słowa "Wisła". Bo zdobywaliśmy ten tytuł tak dla naszego zrzeszenia Gwardii, jak i dla Wisły, która nas wychowała. I wtedy byłem pewny, że nasza nazwa wróci, wierzyłem w dzisiejszy jubileusz" [18].

Paradoksalnie w tej walce Wisły z Gwardią największe zagrożenia dla zachowania wiślackiej tożsamości wcale nie niosły czasy stalinowskie, ale gomułkowska i gierkowska stabilizacja. Stalinizm po kilku latach minął jak zły sen, a kluby wróciły do dawnych nazw i tradycji. Popaździernikowa odwilż polityczna nie trwała jednak długo, a nadzieje do powrotu do stanu organizacyjnego polskiego sportu sprzed 1949 roku okazały się płonne. Tym niemniej początkowo sądzono, że zmiany „w Wiśle zmierzały w kierunku pożądanym przez wszystkich dobrze życzących temu klubowi. Powoli wracali do klubu działacze do tej pory odsuwani na boczny tor. Działo się to przy cichej akceptacji władz klubowych… Urzędujący prezes Wisły płk Tadeusz Kozłowski zadeklarował nawet chęć przyjęcia z powrotem do pracy w klubie działaczy sportowych niesprawiedliwie odsuniętych w latach stalinowskich, mówiąc, że "ten błąd chcemy naprawić i powracających witamy z radością" [19].

Po 1956 roku Wisła należała do Federacji Klubów sportowych "Gwardia". Podobnym przekształceniom podlegały i inne zrzeszenia sportowe, a w ich miejsce powstawały federacje klubów sportowych, których działalność finansowana była przez państwo i zakłady przemysłowe. Następnym etapem było uzyskiwanie osobowości prawnej przez kluby, które miały działać na zasadach lokalnych stowarzyszeń (zgodnie z prawem o stowarzyszeniach). Powrót do stanu sprzed 1949 r. okazał się jednak niemożliwy. Uzależnienie od państwowego mecenatu i dotacji finansowych na działalność klubów była przeszkodą nie do przebycia (nie wspominając o zagmatwanej sprawie własności gruntów, na których stały obiekty sportowe). W Wiśle dominującą pozycję, mimo tych wszystkich zmian, we władzach zajmowali gwardyjscy działacze i to „określało granice zmian w funkcjonowaniu klubu, którym przez następne lata rządzili (na najwyższych stanowiskach - w praktyce aż do 1989 r.) funkcjonariusze "z Pl. Szczepańskiego bądź z narożnika Pl. Wolności i ul. 18. Stycznia" [20]. Nie zmieniał tego stanu rzeczy fakt, że na krótko wiceprezesem TS Wisła pozostawał Henryk Reyman – przedwojenna legenda naszego klubu. Powrót starych działaczy do klubu miał jednak "swoje znaczenie nie tylko moralne, ale i praktyczne. To na nich bowiem spoczywał trud pracy szkoleniowej w klubie i co także miało swoje znaczenie, to oni przekazywali młodym Wiślakom przedgwardyjską tradycję klubu" [21]. W tym kontekście warto wymienić oprócz braci Reymanów nazwiska Adama Grabki, czy Mieczysława Gracza.

Jak już wspomnieliśmy najwięcej szkód przyniósł wiślackim tradycjom okres po 1956 roku. Wiązało się to bezpośrednio z koniecznością podejmowania pracy w MSW przez zawodników wyczynowo uprawiających sport w Wiśle. Z czasem były to etaty coraz bardziej fikcyjne. Tym niemniej wiązało to codzienny byt sportowców z białą gwiazdą na piersi od gwardyjskiego mecenasa w stopniu do tej pory niespotykanym. Stąd chyba wynikał ten nastrój gwardyjskiego triumfalizmu, jaki daje się wyczuć z okazji 60-lecia TS Wisła. Można go wyraźnie odczytać w publikowanych artykułach okolicznościowych w krakowskiej prasie sportowej i codziennej [22]. Czytając te artykuły można by dojść do wniosku, że swój byt i sukcesy Wisła zawdzięczała niemal wyłącznie Gwardii. Wymownym świadectwem tego triumfalizmu było dodanie do nazwy klubu przymiotnika "Gwardyjskie".

Przy okazji warto wyjaśnić raz na zawsze, że nazwę Gwardyjskie Towarzystwo Sportowe Wisła klub przybrał dopiero w 1967 roku i jako GTS zaczął funkcjonować w mediach dopiero z rozpoczęciem sezonu 1967/1968. Wcześniej (oprócz lat 1950-1955) było to Towarzystwo Sportowe Wisła...

W Małopolsce GTS Wisła było największym oraz posiadającym najlepszą bazę sportową klubem, stanowiącym naturalny magnes dla pragnącej uprawiać sport młodzieży. W przeciwieństwie do innych gwardyjskich i wojskowych (potem śląskich opartych o kopalnie) klubów nie parało się kaperownictwem na istotną skalę. Przykładem wymownym była sekcja piłki nożnej oparta głównie na własnych wychowankach. Wyjątkiem była sekcja koszykówki, gdyż w jej wypadku działacze starali się sprowadzać pod Wawel czołowych przedstawicieli tej dyscypliny sportu.

Z gwardyjskimi działaczami wiślackiej koszykówki związany jest też jeden nieprzyjemny incydent, kiedy to próbowano odwrócić przebieg boiskowych zdarzeń przy zielonym stoliku. Chodzi tu o budzący emocje półfinał Pucharu Polski w koszykówce mężczyzn (październik 1952 roku), w którym spotkała się Wisła z Cracovią. Grano na boisku „pod chmurką”, a wynik promował Pasy. Wówczas do akcji wkroczył przedstawiciel GKKF. Więcej o tym powiedzieć może naoczny świadek tego incydentu – Ludwik Miętta-Mikołajewicz. Oddajmy mu więc głos: "Niechętnie do tego wracam, dlatego że było to wydarzenie bez precedensu. Mecz Wisła – Cracovia rozgrywany był na otwartym boisku, mniej więcej w tej okolicy, gdzie dzisiaj znajduje się wejście na stadion piłkarski. Wygrała ten mecz praktycznie Cracovia, ale dopatrzono się nieprawidłowości w mierzeniu czasu gry i ówczesny przedstawiciel Głównego Komitetu Kultury Fizycznej – Kowalewski – podjął decyzję o powtórzeniu tego spotkania. Do tego meczu Cracovia nie przystąpiła. Skończyło się to takim bardzo nieprzyjemnym dysonansem, o którym wolałbym zapomnieć, bo nie przyniósł on chwały nikomu, ani Wiśle, ani Cracovii, ani ówczesnym władzom". Dodajmy, że działo się to wszystko po interwencji gwardyjskich działaczy...

Sekcja koszykówki kobiet i mężczyzn była tą dyscypliną, która bezapelacyjnie zyskała na przystąpieniu Wisły do Gwardii. Choć warto zauważyć, że na długo przed przystąpieniem do tego zrzeszenia Wisła pod względem sportowym zdystansowała na lokalnym sportowym podwórku główną rywalkę – Cracovię (o czym świadczą wyniki spotkań derbowych tak mężczyzn, jak i kobiet).

Zobacz więcej w osobnym artykule: Derby._Koszykówka.


Nie ze wszystkimi sekcjami tak było. Rozwój sportowy był także uzależniony od zainteresowań komunistycznych prezesów. Trudno się zresztą oprzeć wrażeniu, że jakby odgórnie dekretowano, w których klubach i jakie będzie się uprawiać dyscypliny sportu.

Po gwałtownym sukcesie lekkoatletów, w kilku pierwszych latach gwardyjskiej Wisły, sekcja ta wypadła z orbity zainteresować zarządu klubu. Już w połowie lat 70’ wiślacka lekkoatletyka zaczęła dogorywać. Przetrwała w prawdzie do upadku komunizmu, jednak tylko wegetowała. Pozbawiona perspektyw na początku lat dziewięćdziesiątych została zawieszona. Wiele sekcji bezpowrotnie zostało zlikwidowanych (kolarstwo, hokej, zapasy, piłka ręczna, sporty motorowe). A trzeba dodać, że przecież hokeiści Wisły mieli na swoim koncie wicemistrzostwo Polski w 1947 roku! Sekcja piłki nożnej, z czołowej w kraju jeszcze w 1951 roku, na lat dwadzieścia stoczyła się w futbolową przeciętność. Po krótkotrwałej reanimacji w latach siedemdziesiątych w następnej dekadzie znowu doznała upadku, czemu towarzyszył spadek z I ligi.

Wisła gwardyjska przerwała też to z czego słynęła przed wojną. Nie propagowała już sportu w mniejszych ośrodkach miejskich i wsiach. Zaniechano organizacji wiślackich filii. Te najbardziej znane (Zakopane, Nowy Targ, Zabierzów) usamodzielniły się. Więzy zostały przerwane. U schyłku gwardyjskiej ery, Towarzystwo Sportowe widocznie zawężało swe pole działań. W 1986 roku liczba członków oscylowała wokół 6.000. Przypomnijmy, że dziesięć lat wcześniej było ich 7.500! Wraz z regresem sportowym degradacji ulegała też sportowa baza Wisły...

Kibice

Kibice Wisły w latach 70'
Kibice Wisły w latach 70'

Na przeciwnym biegunie do resortowego patronatu, z własnego wyboru znaleźli się kibice. Wejście Wisły pod gwardyjski patronat musiało być dla nich ciężkim przeżyciem, gdyż zaprzeczało to dotychczasowej historii klubu, słynącego przecież z niepodległościowych i patriotycznych tradycji. Kibice nigdy nie zaakceptowali gwardyjskiego nowotworu, który zagnieździł się w klubie. Mimo to pozostali wierni Białej Gwieździe. Wisła pozostawała więc dla kibiców (mimo gwardyjskiej czapy) "na wskroś akceptowanym klubem krakowskim". Co więcej, zyskiwała coraz większą rzeszę sympatyków. Okres gwardyjski i resortowych prezesów traktowano w środowisku kibicowskim jako swoistą "okupację" ich umiłowanych barw i symboli.

Sympatycy Wisły doceniali i to, że mimo wysiłków ze sportowców Białej Gwiazdy nie udało się zrobić gwardzistów i wiernie towarzyszyli klubowi w czasach stalinowskiej niedoli i później. A propos barw: ich odwrócenie przez kibicowskie rzesze było wymownym gestem, który dobitnie pokazał brak akceptacji dla gwardyjskiego patrona. Jednocześnie akcentował przywiązanie do Wisły. Gwardyjskimi barwami oficjalnie były czerwono-biało-niebieskie (w statutach z okresu PRL pisano biało-czerwono-niebieski). Takie kolory przyjmowały wszystkie gwardyjskie twory w kraju. Barwy te są także zbieżne z przedwojennymi wiślackimi. Owe "odwrócenie" polegało na posługiwaniu się kombinacją niebiesko-biało-czerwoną.

W pierwszych powojennych latach kibicami Gwardio/Wisły byli w dużej mierze ludzie, którzy Wisłę pokochali jeszcze przed wojną, lub w czasie konspiracyjnych meczów. Wisła była więc dla nich Wisłą a nie żadną Gwardią. Problem pojawił się kiedy na trybunach zaszła zmiana pokoleniowa. Dziesięciolecia PRL wychowały rzesze kibiców, którzy od przedwojennej Wiśle i jej tradycjach mogli usłyszeć tylko od starszych kibiców, ojców, czy dziadków, bądź nie słyszeli w ogóle. Stąd w latach siedemdziesiątych, w okresie gierkowskiej prosperity pojawiły się na stadionie flagi i szaliki z literką G przed TS. Pojawiły się też okrzyki „GTS!” z trybun oraz przyśpiewki: "GTS, GTS, GTS, to Wisełka mistrzem jest", albo "Wisełka G, Wisełka T, Wisełka S, Wisełka Kraków Mistrzem jest" [23]. Trudno dopatrywać się w tym akceptacji gwardyjskich porządków w klubie, ale odnotowujemy to z kronikarskiego obowiązku.

Z początkiem lat siedemdziesiątych w Polsce narodził się ruch kibicowski. Wybuchł po sukcesie Polaków na IO w 1972 roku. Za pionierów zorganizowanego dopingu na trybunach uważa się m.in. fanów Białej Gwiazdy. Wiślacy swój młyn (zlokalizowany na słynnym sektorze X) zorganizowali jako jedni z pierwszych w Polsce. Po czym stał się on, obok łódzkiej Galery i warszawskiej Żylety jednym z najbardziej rozpoznawalnych i żywiołowo dopingujących w Polsce. Wśród wiślackiej braci kibicowskiej z czasem zapanowały nowe zasady. W latach osiemdziesiątych po doświadczeniach "Solidarności" i stanu wojennego z flag odpruto literą G, a skandowania GTS zaniechano na rzecz TS. Zdarzały się sytuacje w których ktoś na trybunach zakrzyczał zakazaną przyśpiewkę, jednak były to zdarzenia incydentalne. Jak twierdzi jeden z animatorów ruchu kibicowskiego na Wiśle w tym czasie, Cygan, śpiewano wówczas: G – to gówno, nasz TS. Choć głosy wiślackich kibiców w tej kwestii są podzielone…

Dekada rozpoczynająca się w 1980 roku miała dla historii Polski i Europy kolosalne znaczenie. 13 grudnia 1981 roku wprowadzono w naszym kraju stan wojenny. Na ulicach wielu miast rozgorzały zamieszki, nieraz regularne bitwy między społeczeństwem a zbrojnym ramieniem komunistycznych władz - ZOMO. Kraków, Wrocław, Gdańsk, czy Warszawa zasłynęły wówczas jako centra antykomunistycznego oporu. Tam właśnie demonstracje antykomunistyczne i walki na ulicach przybrały najbardziej radykalny wyraz. Prym wśród walczącego na ulicach społeczeństwa, obok studentów i robotników, wiedli kibice piłkarscy. W Krakowie byli to głównie fani Wisły, w innych miastach kibice lokalnych klubów. W Krakowie mieliśmy do czynienia z inną specyficzną sytuacją: począwszy od lat siedemdziesiątych kibice Wisły po niemal każdym zakończonym meczu udawali się pochodem na krakowski rynek. Podczas tych przemarszów niejednokrotnie dochodziło do spięć i walk z MO. Tradycji tej nie zaniechano i w latach osiemdziesiątych, a walki z MO przybierały niewątpliwie charakter polityczny. Tak to po latach wspominali kibice Białej Gwiazdy: "...wyobraźcie sobie na meczu 30.000 tys. ludzi , wychodzą piłkarze a CALY STADION - SOLIDARNOŚĆ, SOLIDARNOŚĆ, - PRECZ Z KOMUNĄ !!" [24]. Zdarzać się miały wówczas interwencje milicji, która próbując przerwać okrzyki z trybun, usiłowała wejść na trybuny, co jej się jednak nie udawało. Regularnie wygwizdywano także gwardyjskich prezesów, którzy pojawiali się na meczach Wisły w latach osiemdziesiątych. Doświadczał tego wielokrotnie Gruba, nawet po awansie Wisły do I ligi w pamiętnych barażach z Górnikiem Knurów w 1988 roku.

Małe Heysel leży w Krakowie! cz.1
Małe Heysel leży w Krakowie! cz.1
Małe Heysel leży w Krakowie! cz.2
Małe Heysel leży w Krakowie! cz.2

"Śląsk, Wisełka, Lechia Gdańsk!" - ten doping słychać podczas każdego meczu w Krakowie, Gdańsku, czy we Wrocławiu. Zgoda z kibicami Lechii i Śląska trwa niemal od początku zorganizowanego ruchu kibicowskiego w kraju. Mimo chwilowego zerwania kontaktów, zgoda ta kultywowana jest do dziś. Dzisiaj niektórzy nie rozumieją: "Czemu antykomunistyczna Lechia trzyma się z milicyjną Wisła i wojskowym Śląskiem". Znający podłoże tych zgód wiedzą, że ugruntowała się ona na początku lat osiemdziesiątych, a fanów tych drużyn łączą prawicowe poglądy i nienawiść do komuny.

Gwardyjskie kluby cechował chroniczny brak kibiców. Nie miała ich warszawska Gwardia, nie miała Arkonia Szczecin, Olimpia Poznań, Gwardia Bydgoszcz, długo można by tak wymieniać. Wyjątkiem w Polsce była Wisła. Na jej mecze w szczytowych momentach tego okresu przychodziło po 30-40.000 widzów! Walki z ZOMO oraz wysoka frekwencja na meczach, świadczą dobitnie, że mimo ciężkich czasów, pod wstydliwym i znienawidzonym patronatem fani nie odwrócili się od Wisły. Wisła ich jednoczyła. W latach pięćdziesiątych mogli by śmiało o sobie powiedzieć: "WISŁA TO MY", a i w następnych dziesięcioleciach to zawołanie wielokrotnie miało swoje podstawy!!!

Zwieńczeniem 40 lat antykomunistycznych manifestacji Wiślaków stały się walki z Policją po meczu derbowym o Puchar Prezydenta Krakowa z 28 stycznia 1990 roku. Wiślacy wraz z fanami Cracovii (relacja w prasie mówi o stosunku 5:1 na korzyść Wisły) udali się wówczas pod konsulat radziecki. Po zdemolowaniu sowieckiego przedstawicielstwa, walki z Policją przeniosły się potem pod Dworzec Główny.

Antykomunizm charakteryzuje kibiców Wisły i dziś.

Bilans zysków i strat

Zyski:

  • Rozwój sekcji sportów halowych i tytuły mistrzowskie (koszykówka, siatkówka)
  • budowa stadionu i hali sportowych
  • przetrwanie klubu

Straty:

  • Upadek sekcji plenerowych
  • Utrata terenów przy alei 3. maja i ul. Miechowskiej (obecnie Reymana)
  • Zatracenie barw, herbu oraz nazwy na pewien okres czasu
  • Porzucenie propagowania sportu na prowincji
  • Zniszczenie tradycji pozakrakowskich filii
  • nadszarpnięcie wizerunku klubu

Prasa

Zobacz też

Przypisy

[1] Pierzchała Paweł, "Z Białą Gwiazdą w sercu (Wiślacka legenda: Henryk Reyman 1897 -1963)", Kraków, 2006; rozdział: Stalinowska noc, s. 434-453.
[2] tamże.
[3] Sport i Wczasy nr 93 z 20 grudnia; Zespół akt UWKr 1124 (dokumenty dotyczące TS Wisła).
[4] "Historyczny dzień Towarzystwa Sportowego Wisła"; "Piłkarz" z 7 lutego 1949 roku.
[5] Wspomnienia J. Korosadowicza – za Pierzchała Paweł, "Z Białą Gwiazdą...
[6] Charakterystyka urzędowa TS Wisła 1949.
[7] Pierzchała Paweł, "Z Białą Gwiazdą…, s. 441-442.
[8] "50 lat Wisła Kraków, 1906-1956", Kraków 1956, s.95.
[9] Pierzchała Paweł, "Z Białą Gwiazdą...", s. 442.
[10] Dziennik Polski z 23 grudnia 1998 roku.
[11] "Wisła Kraków. Kolekcja klubów.Tom 3.Encyklopedia Piłkarska Fuji", Andrzej Gowarzewski, Katowice 1996, R. Niemiec, s. 158.
[12] Pierzchała Paweł, "Z Białą Gwiazdą w sercu (Wiślacka legenda: Henryk Reyman 1897-1963)", Kraków, 2006, s. 522.
[13] "70 lat GTS Wisła i KS Cracovia", Kraków 1976, s.96.
[14] "TS Wisła ws. Terenów", wislakrakow.com, 1 marca 2007.
[15] zobacz.
[16] Wisła Kraków. Kolekcja klubów.Tom 3.Encyklopedia Piłkarska Fuji", Andrzej Gowarzewski, Katowice 1996, s.66.
[17] zobacz.
[18] "50 lat Wisła Kraków, 1906-1956", Kraków 1956., s. 145.
[19] Pierzchała Paweł, "Z Białą Gwiazdą w sercu (Wiślacka legenda: Henryk Reyman 1897 -1963)", Kraków, 2006, s. 523.
[20] tamże.
[21] tamże.
[22] zobacz.
[23] "Historia prowadzących doping sektora X", wislakrakow.com/forum.
[24] tamże. Liczba widzów podawana w cytacie jest mocno przesadzona.