Henryk Kasperczak

Z Historia Wisły

Henryk Kasperczak
Henryk Kasperczak

Henryk Kasperczak (ur. 10 lipca 1946 roku w Zabrzu) – piłkarz, pomocnik, reprezentant Polski, trener piłkarzy Wisły Kraków w latach 2002–2004 oraz 2010.

Spis treści

Henryk Kasperczak w Wiśle

Henryk Kasperczak
Henryk Kasperczak
Henryk Kasperczak na ławce Wisły.
Henryk Kasperczak na ławce Wisły.

Henryk Kasperczak trenerem Wisły został 16 marca 2002 roku. Kiedy przychodził do Wisły, miał już wyrobioną markę, nie tylko w Polsce ale także poza nią. Dzięki grze we francuskiej lidze, a później trenowaniu tamtejszych drużyn, miał tam kontakty. Skutkowało to tym, że Wisła mogła w okresie przygotowawczym rozgrywać sparingi z mocnymi francuskim drużynami. Już w pierwszym, pełnym sezonie swojej pracy przy Reymonta, "Kasper" zdobył mistrzostwo. Sukces ten powtórzył w roku następnym. Z Nim, Wisła osiągnęła największy sukces od pamiętnego ćwierćfinału PEMK. W 2003 roku, piłkarze z pod znaku "Białej Gwiazdy" dotarli do 1/8 finału pucharu UEFA. Po drodze bijąc m.in. włoską Parmę, czy też Schalke 04. Do pełnego sukcesu zabrakło tylko awansu do Ligi Mistrzów. Kiedy Wisła dysponowała mocą kadrą, los przydzielił jej w eliminacjach Real Madryt - zaporę nie do przejścia. Kiedy natomiast odeszło kilku ważnych piłkarzy, Wisła mierzyła się z Anderlechtem Bruksela - czyli najłatwiejszym przeciwnikiem z jakim w w III rudzie eliminacyjnej przyszło krakowianom grać.

Kasperczak jest człowiekiem z bardzo mocną osobowością. Nie daje sobie w przysłowiową "kaszę dmuchać". Nie inaczej było w "jego" Wiśle. Podczas jednego z meczów, chciał zmienić Mauro Cantoro. zmiana został zasygnalizowana sędziemu technicznemu, jednak ten z niewiadomych powodów nie chciał takiej zmiany przeprowadzić. Minuty mijały, a zmiany nie było. Trener spokojnie podszedł do stolika sędziowskiego, po czym uniósł tablicę świetlną wysoko do góry sygnalizując zmianę. Zrobiło się zamieszanie, a sędzia główny przerwał na chwile zawody. Zmiana w końcu została przeprowadzona. Po meczu Kasperczak tłumaczył: "Prosiłem sędziego kilka razy o dokonanie zmiany. Niestety nie chciał tego dokonać, nie wiem czemu. Ja byłem nieco zdenerwowany i dlatego zdecydowałem się na taki gest". Pod koniec swojej pracy również niejednokrotnie o tym dowodził. O tym jednak trochę później.

W latach 2002-2004 Wisła nie miała równych sobie w Polsce. Zdobyła dwa razy mistrzostwo, oraz puchar Polski. Trener natomiast wygrywał w licznych konkursach indywidualnych. Dwukrotnie został wybrany trenerem roku w Małopolsce, czy też został laureatem piłkarskiego Oskara. Techniczny, ofensywny styl gry Wisły wzbudzał uznanie. Do tej pory gra Wisły porównywana jest do tej prezentowanej za czasów Henryka Kasperczaka. Gdyby nie dwie kompromitujące i w zasadzie przypadkowe porażki (z Valerangą i z Dinamo Tibilisi), zapewne zostałby trenerem Wisły jeszcze ładnych kilka lat, a może nawet do 2008 roku. Stało się jednak inaczej i zarząd postanowił się rozstać z trenerem. Zrobił to w sposób kuriozalny, kompromitując się doszczętnie. Kasperczak został zawieszony jako trener, a w jego miejsce zatrudniono Wernera Liczkę. "W poniedziałek spotkałem się z zarządem Wisły w składzie prezes Basałaj i wiceprezes Reszczyński" – powiedział Henryk Kasperczak. – "Zarząd przedstawił mi swoją propozycję zmiany kontraktu, który mam zawarty z Wisłą. Ja przedstawiłem kontrpropozycję, która nie została przyjęta. I tak się rozstaliśmy. Nic nie wiem o tym, że nie jestem już trenerem Wisły. Nikt mi o tym nie powiedział oficjalnie, ani nie przedstawił na piśmie decyzji zarządu. W tej sytuacji uważam, że jestem nadal trenerem piłkarzy Wisły, bo mam ważny kontrakt do 2008 roku". Kasperczak przestał pełnić funkcję trenera Wisły 14 grudnia 2004 roku.

Kasperczak nieoczekiwanie ponownie został trenerem Wisły w marcu 2010 roku. Przejął po Macieju Skorży drużynę będącą na pierwszym miejscu w ligowej tabeli, na dziesięć kolejek przed końcem sezonu, z przewagą dwóch punktów nad Lechem. Ostatecznie Wiśle prowadzonej przez Kasperczaka nie udało się utrzymać tej przewagi i zajęła drugie miejsce w tabeli Ekstraklasy. Po odpadnięciu w eliminacjach do Ligi Europy, trener podał się do dymisji.

Opinie o Wiśle za czasów Kasperczaka

Stefano Cieri - dziennikarz La Gazzetta dello Sport

Wywiad przeprowadzał Rafał Stec po meczu Lazio - Wisła 3:3.

„(...) Przecież po strzeleniu trzeciego gola przez Wisłę na boisku istniała tylko jedna drużyna! Była to, niestety, drużyna gości (Wisły), którzy przez wiele minut absolutnie dominowali na boisku. Gdyby wykorzystali ten moment, mogli wygrać, i to wysoko. Rzymianie wyglądali na zdezorientowanych przebiegiem zdarzeń.”

"(...) Po meczu Mancini zupełnie serio powiedział, że Wisła to jeden z najlepszych zespołów, jaki widział w tym sezonie, biorąc pod uwagę także Serie A. A dla mnie to jeden z faworytów rozgrywek Pucharu UEFA..."

Trenerski bilans

I kadencja:
Ilość meczy: 126 (78 w I lidze, 18 w Pucharze Polski, 6 w pucharze Ekstraklasy, 24 w europejskich pucharach)

Bilans ligowy: 58-12-8 (bramki 206:74)

Procent zwycięstw: 74

Średnia punktów: 1,64

Biografia

1974 rok - Kasperczak w barwach Stali Mielec (na pierwszym planie) w meczu przeciwko Wiśle
1974 rok - Kasperczak w barwach Stali Mielec (na pierwszym planie) w meczu przeciwko Wiśle

Henryk Wojciech Kasperczak urodził się 10 lipca 1946 w Zabrzu niedaleko stadionu Górnika. Jest absolwentem warszawskiej AWF. Karierę piłkarską rozpoczynał w Stali Zabrze. Niemal zaraz po przejściu do Stali Mielec, zgłosiło się po niego wojsku, w celu odbycia służby. Był rok 1967, Henryk Kasperczak przeniósł się do Warszawy, aby tam w wojskowej Legii odbyć służbę. W stołecznym klubie nikt nie poznał się na talencie młodego piłkarza. W pomocy Legii "Henry" miał mocną konkurencję (Blaut, Deyna i Brychczy). W kilku sparingach przedsezonowych nie zachwycił, więc dwa sezony spędził w rezerwach. W pierwszej drużynie Legii nie rozegrał żadnego meczu. Po odbyciu służy wojskowej, Kasperczak wrócił do Stali Mielec, która przez ten czas znacznie poprawiła swoją grę. Z miejsca stał się jej podstawowym graczem. Grał na pozycji defensywnego pomocnika, odbierał wiele piłek i kierował je do przodu. W Stali spędził 9 lat stając się jednym z najlepszych pomocników na świecie. Dobra gra wpadła w oko samu Kazimierzowi Górskiemu. Debiut w kadrze narodowej odbył się w meczu z USA 20 marca 1973 roku. Był to oficjalny debiut, bowiem już dwa lata wcześniej Henryk zagrał w nieoficjalnym meczu kadry z reprezentacją ligi ZSRR. W kadrze zadomowił się na pięć lat (63 razy reprezentował barwy Polski). To on odebrał na Wembley piłkę Hunterowi, po czym podał ją do Grzegorza Lato. Ten z kolei do Domarskiego i tak właśnie Polska uzyskała awans do Mistrzostw Świata. Dwukrotnie wziął udział w tychże mistrzostwach - w 1974 i 1978, kiedy to Polacy odnieśli największe sukcesy. Uczestniczył w igrzysk olimpijskich w 1976, w których Polska wywalczyła srebrny medal. Ze Stalą Mielec zdobył dwa tytuły mistrzowskie. Po wyjeździe za granicę grał we francuskim FC Metz.

Jak to się stało, że został trenerem FC Metz, po zakończeniu kariery piłkarskiej? "Trener naszej drużyny, bardzo szano­wany Jean Snella, umierał w szpitalu na raka. Wybrała się do niego delegacja z klubu, żeby zapytać kogo chciałby wi­dzieć jako swojego następcę. A umierają­cy Snella powiedział - nie szukajcie dale­ko. Weźcie Henryka... I tak zostałem tre­nerem" - wspominał Kasperczak. W karierze trenerskiej związany był jeszcze w wieloma francuskimi klubami, a także reprezentacjami narodowymi, odnosząc z nimi wiele sukcesów.

W kraju, prócz Wisły, nie szło mu już tak dobrze. Zatrudniony w Górniku Zabrze, mimo wielkich nakładów finansowych na wzmocnienia, nie uratował Ekstraklasy.

Bohaterowie dubletu #3: Henryk Kasperczak

Data publikacji: 12-05-2018 19:06


Sezon 2002/2003 dla Białej Gwiazdy był jak sen. Piękna kampania w Pucharze UEFA, mistrzostwo Polski i Puchar Polski - czyż mogło być piękniej? We wszystkich rozgrywkach wystąpiło wówczas 23 piłkarzy - a zza linii bocznej zawodnikami dowodził Henryk Kasperczak. Jak wyglądała Wisła za czasów kadencji „Henry’ego” w sezonie 2002/2003? Przekonajcie się sami!


Gdy 16 marca 2002 roku Henryk Kasperczak został ogłoszony trenerem Białej Gwiazdy, informacja ta wywołała poruszenie w polskich mediach. Trener, który w przeszłości zdobywał choćby Puchar Francji z FC Metz, wprowadzał Tunezję na Mistrzostwa Świata wrócił do ojczyzny, by pomóc Wiśle w osiągnięciu historycznych rezultatów. W pierwszym sezonie, który wraz z Wisłą kończył „Henry”, krakowianie zakończyli rozgrywki na drugim stopniu podium, a na osłodę łez pozostał im Puchar Polski. Pierwszy pełny sezon miał być całkowitym sukcesem. Zgrupowanie przedsezonowe w Le Havre pozwoliło Wiślakom otrzaskać się w spotkaniach z czołówką ligi francuskiej. Choć wyniki najpierw nie napawały optymizmem, Kasperczak uspokajał, co jak się później okazało było właściwym podejściem do rzeczy.

„Pozitiwny” start!

Piłkarze zareagowali pozytywnie i już od… drugiej kolejki narzucili swój ofensywny styl gry. Zderzenie z ultradefensywną Szczakowianką Marka Motyki w pierwszej turze gier zakończyło się remisem 1:1. Potem było już tylko lepiej. 5:2 z Ruchem Chorzów, 2:0 z Glentoranem na wyjeździe i 4:1 w Lubinie napawały optymizmem wszystkich kibiców. Awans z północnoirlandzkim zespołem po wygranej 4:0 u siebie był formalnością, lecz później nadarzyła się porażka 2:3 z Legią. Wisła plasowała się na 5. miejscu w lidze, ale niżej już nie spadła, tylko parła wyżej i wyżej. Podobnie było w Pucharze Polski, gdzie po wyeliminowaniu Szczakowianki Wiślacy awansowali do 1/8 rozgrywek. W Europie zaś krakowianom nie sprostali gracze słoweńskiego NK Primorje, którzy… mimo modlitw trenera w Kościele Mariackim ulegli Białej Gwieździe w dwumeczu aż 1:8.

Wiślacki samograj dowodzony przez Kasperczaka, który potrafił doskonale dobrać zawodników pod dany mecz raz po raz zostawiali rywali w pokonanym polu. Po 9 kolejkach ligowych Biała Gwiazda awansowała na pozycję lidera, którą jednak szybko straciła wskutek porażki z Odrą Wodzisław Śląski. W 14. kolejce wszystko wróciło do normy, wcześniej jednak Biała Gwiazda zrobiła coś, co wydawało się mało możliwe! Po porażce w pierwszym, wyjazdowym starciu z Parmą i straconej bramce w początku rewanżu wydawało się, że Puchar UEFA zakończy się dla Wisły na II rundzie. Tak się jednak nie stało - po golach Kosowskiego, dublecie Żurawskiego i bramce Dubickiego to Parma była na łopatkach! W kolejnej rundzie czekało Schalke 04 Gelsenkirchen, a rewanż mecz z ówczesną czwartą siłą Bundesligi do dziś uważany jest jako jeden z najlepszych spotkań pod wodzą „Henry’ego”. Biała Gwiazda wygrała 4:1, a opustoszałą Arenę aufSchalke pamiętają chyba wszyscy kibice.

W Europie do wiosny, w Polsce do końca!

W kolejnej turze na Wisłę czekało Lazio, a dwumecz z rzymianami był początkiem roku 2003 dla podopiecznych Kasperczaka. W Wiecznym Mieście Biała Gwiazda zremisowała 3:3, ale zaszokowała włoskich dziennikarzy swoją grą. Po meczu trener gospodarzy, Roberto Mancini zupełnie serio powiedział, że Wisła to jeden z najlepszych zespołów, jaki widział w tym sezonie, biorąc pod uwagę także Serie A. Biała Gwiazda przez włoskich żurnalistów uznawana była za faworyta Pucharu UEFA. Wtedy jednak przyszła porażka w opóźnionym o tydzień ze względu na warunki stadionu przy Reymonta meczu. Lazio wygrało 2:1 w Krakowie i awansowało do ćwierćfinału europejskich rozgrywek. Wiśle została liga i Puchar Polski, a tu nie było już dla Białej Gwiazdy równorzędnego rywala. Przewaga w lidze rosła, a w drugim krajowym czempionacie Wisła wyeliminowała Widzew i trafiła do finału, w którym zmierzyła się z imienniczką z Płocka. Nafciarze wygrali pierwszy mecz 1:0, lecz w rewanżu u siebie ulegli Białej Gwieździe 0:3 i to ekipa Henry’ego Kasperczaka mogła wznieść w górę trofeum. Na drugie krakowianie czekali dwa i pół tygodnia. Po zwycięstwie z Widzewem nic już nie mogło odebrać Białej Gwieździe tytułu! Henryk Kasperczak utonął w objęciach swych podopiecznych, którzy w porywach radości podrzucili szkoleniowca w powietrze!

Sezon 2002/2003 był majstersztykiem w wykonaniu Wisły, więc i w wykonaniu Kasperczaka. To drużynę „Henry’ego” pamięta się jako tę najwspanialszą w historii. Wszystko szło jak po maśle, piłkarze zżyli się z trenerem i szli za nim jak w ogień, co doprowadziło do mistrzowskiego dubletu. Bez „Henry’ego” tych sukcesów bez wątpienia by nie było - dlatego też jeden z ojców sukcesu z sezonu 2002/2003 bezwzględnie zasługuje na tytuł „Bohatera Dubletu”!

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Kariera piłkarska

Klub Lata Kraj Mecze Bramki
Stal Zabrze 1959-1965 Polska
Stal Mielec 1965-1966 Polska 22 6
Legia Warszawa II 1966-1968 Polska
Stal Mielec 1968-1978 Polska 262 55
FC Metz 1978-1979 Francja 55 11
W sumie w lidze: 339 72

Kariera trenerska

Drużyna Lata Kraj
FC Metz 1979–1984 Francja
AS Saint-Étienne 1984–1987 Francja
RC Strasbourg 1987–1988 Francja
Racing Club de France 1989–1990 Francja
Montpellier Hérault SC 1990–1992 Francja
OSC Lille 1993 Francja
reprezentacja Wybrzeża Kości Słoniowej 1993–1994 WKS
reprezentacja Tunezji 1994–1998 Tunezja
SC Bastia 1998 Francja
Al-Wasl 1999–2000 ZEA
reprezentacja Maroka 2000 Maroko
Shenyang 2000–2001 Chiny
reprezentacja Mali 2001–2002 Mali
Wisła Kraków 2002–2004 Polska
reprezentacja Senegalu 2006–2008 Senegal
Górnik Zabrze 2008–2009 Polska
Wisła Kraków 2010 Polska
Kavala 2010–2011 Grecja
reprezentacja Mali 2014–2015 Mali
reprezentacja Tunezji lip 2015 - kwi 2017 Tunezja

Sukcesy

Piłkarskie:

  • 1968/1969 - mistrzostwo trzeciej ligi ze Stalą Mielec
  • 1969/1970 - awans do pierwszej ligi ze Stalą Mielec
  • 1972/1973 - mistrzostwo Polski ze Stalą Mielec
  • 1973/1974 - 3. miejsce w lidze ze Stalą Mielec
  • 1974 - 3. miejsce na Mistrzostwach Świata
  • 1974/1975 - wicemistrzostwo Polski ze Stalą Mielec
  • 1975/1976 - mistrzostwo Polski ze Stalą Mielec
  • 1976 - srebrny medal olimpijski
  • 1976 - Piłkarz Roku w plebiscycie "Sportu"
  • 1976 - Piłkarz Roku w plebiscycie "Piłki Nożnej"
  • członek Klubu Wybitnego Reprezentanta

Trenerskie:

  • 1984 - Puchar Francji z FC Metz
  • 1986 - awans do I ligi francuskiej z AS Saint-Étienne
  • 1988 - mistrzostwo II ligi francuskiej z RC Strasbourg
  • 1990 - Trener Roku we Francji w plebiscycie "France Football"
  • 1990/91 - ćwierćfinał Pucharu Zdobywców Pucharu z Montpellier HSC
  • 1994 - 3. miejsce w Pucharze Narodów Afryki z Wybrzeżem Kości Słoniowej
  • 1996 - 2. miejsce w Pucharze Narodów Afryki z Tunezją
  • 1998 - awans do Mistrzostw Świata z Tunezją
  • 2002 - 4. miejsce w Pucharze Narodów Afryki z Mali
  • 2002 - Wicemistrzostwo Polski z Wisłą Kraków
  • 2002 - Puchar Polski z Wisłą Kraków
  • 2002 - Trener Roku w Polsce w plebiscycie "Piłki Nożnej"
  • 2002 - Piłkarski Oscar: Najlepszy trener
  • 2002 - Najlepszy trener Małopolski w plebiscycie "GK"
  • 2003 - Mistrzostwo Polski z Wisłą Kraków
  • 2002/03 - 1/8 finału Pucharu UEFA
  • 2003 - Puchar Polski z Wisłą Kraków
  • 2003 - Piłkarski Oscar: Trener Roku
  • 2003 - Najlepszy trener Małopolski w plebiscycie "GK"
  • 2004 - Mistrzostwo Polski z Wisłą Kraków
  • 2004 - Najlepszy trener Małopolski w plebiscycie "GK"
  • 2010 - Wicemistrzostwo Polski z Wisłą Kraków

Kasperczak w mediach

Gazeta.pl: Kim jest Henryk Kasperczak?

Co robić? Kogo mógłby pan polecić na swoje miejsce? - spytał prezes Metz Carlo Molinari chorego na raka trenera tego zespołu, Jeana Snellę. - Nie musi pan daleko szukać. W klubie jest zawodnik, który znakomicie się nada - odparł Snella. Tak Henryk Kasperczak został szkoleniowcem.

Filozofia gry trenera nowych mistrzów Polski jest ujmująco prosta: "Trzeba postawić na atak, strzelanie goli, bo to jest najpiękniejsze w piłce nożnej".

- U Henryka Kasperczaka wszystko musi się zgadzać. Wydaje mi się, że tylko dlatego nie jest jeszcze trenerem kadry. Jako selekcjoner nie pozwoliłby sobie na to, aby coś szło nie po jego myśli - uważa Kamil Kosowski.

- Heniu odnosi sukcesy, bo jest autorytetem nie tylko dla zawodników, ale także dla działaczy - dodaje Bernard Blaut, przyjaciel Kasperczaka, piłkarz Legii w latach 60.

- Nie jest żadnym cudotwórcą. Potrafi rozgryźć zawodnika, bezbłędnie ocenić jego predyspozycje i znaleźć mu optymalną pozycję na boisku. Heniek kontynuuje szkołę Górskiego, według której piłka nożna jest prostą grą. Nie zabija w zawodnikach inwencji - uważa Jan Tomaszewski.

Kosowski: - Jest wyjątkowo konsekwentny. Nic nie zmienia - bez względu na wyniki przez cały sezon trenujemy tak samo.

Tomaszewski: - Nie jest typem trenera zamordysty, choć kiedy trzeba, to potrafi zawodników zdrowo opieprzyć. Nigdy nie mówi nic pod publiczkę, nigdy nie stara się nikomu przypodobać. W Wiśle wcale nie pcha się na pierwsze miejsce, a mimo to właśnie on jest numerem jeden.

Zawistnicy przypominają, że mistrzowski tytuł Kasperczak jako trener zdobył dopiero po raz pierwszy.

Dzieciństwo w familokach

Zabrze. Stara, mocno zniszczona, przedwojenna kamienica przy ul. Jagiellońskiej. Pod dziesiątką pierwsze 18 lat życia spędził Kasperczak, nadal mieszka tam jego matka.

Rodzice Henryka Kasperczaka poznali się na robotach w Niemczech i przyjechali do Zabrza tuż po wojnie. Matka Jadwiga pochodziła z małej wioski spod Częstochowy, a ojciec Jan ze wsi w Wielkopolsce. 10 lipca 1946 r. urodził im się syn, ważył całkiem sporo ("Miał chyba z pięć kilo" - wspomina matka). - Dzieciństwo w familokach to był najpiękniejszy okres w moim życiu - mówi Kasperczak.

Uczył się w Szkole Podstawowej nr 8 w Zabrzu. - Na wywiadówkach słyszałam tylko komplementy - wspomina Jadwiga Kasperczak. - To był skromny chłopaczek z superuczciwej rodziny. Ambitny, spokojny, miał serce dla innych - wspomina Maria Kasner, wychowawczyni Heńka z podstawówki. - Miałam w klasie chorą na padaczkę uczennicę. Gdy dostała ataku, Heniek chciał pomóc, ale sam zemdlał. A ja nie wiedziałam, kogo najpierw ratować.

Maturę zdał w 1965 r. w technikum samochodowym w Gliwicach.

Pływacki mistrz

Początkowo wszystko wskazywało, że w Zabrzu narodziła się nowa gwiazda... polskich basenów. - Heniek pływał znakomicie. Woda to był jego żywioł - wspominają znajomi. Podczas kolonii w Nowym Sączu pływackie talenty Henryka okazały się zbawienne - uratował swego kolegę, który topił się na głębokiej wodzie Dunajca. - Jako dziesięciolatek wywalczyłem nawet tytuł wicemistrza Polski dzieci na 50 metrów kraulem. Potem jednak wziąłem się do piłki - wspomina.

Jako 12-letni chłopak trafił do Stali Zabrze, która była wtedy w okręgówce. Tam grał i trenował, a w soboty i niedziele chodził na stadion wielkiego Górnika i z podziwem przypatrywał się grze swoich idoli. - Lentner, Pol, Kowalski... Ach, jak oni grali! - jeszcze dziś wzdycha.

Pani Jadwiga dodaje, że "Heniek mógł grać w Górniku". - Chodziłam często do warzywniaka, w którym spotykałam ówczesnego prezesa Górnika. Namawiałam go, by wziął Henia z Mielca do Zabrza. On jednak wtedy nie był za bardzo zainteresowany - mówi.

Henryk Kasperczak twierdzi, że Górnik interesował się nim, zanim jeszcze wyjechał do Mielca. - Wyczułem, że działacze Górnika chcieli mnie, ale... nie za wszelką cenę. Gdyby mnie chcieli za wszelką cenę, poszedłbym bez wahania - wspomina.

Chyba trochę obawiał się także konkurencji. Górnik w tym czasie co roku zdobywał mistrzostwo Polski, miał bardzo mocny skład. Bał się, że jest za słaby na partnera swoich idoli.

W rezerwach Legii

18-letnim Kasperczakiem zainteresowali się działacze trzecioligowej wówczas Stali Mielec. - Od jednego z kolegów usłyszałem, że w Mielcu jest dużo chłopaków ze Śląska. "Przyjedź, zobacz" - namawiał. Pojechałem i spodobało mi się - wspomina Kasperczak, który przed opuszczeniem rodzinnego miasta przepracował kilka miesięcy w Hucie Zabrze. Działacze odpowiednio umotywowali młodego piłkarza. - Wynajęli mi mieszkanie. Oprócz pieniędzy dostałem także lodówkę, o której w tamtych czasach marzyła większość Polaków.

Już wtedy Kasperczak o mało nie związał się z Wisłą. - Po roku gry w Mielcu odezwali się działacze z Krakowa. Bardzo chcieli mnie ściągnąć - wspomina. Kasperczak chciał odejść do Wisły, rozpoczął nawet wieczorowe studia na Politechnice Krakowskiej. Jednak budową silników zajmował się tylko cztery miesiące. - Stal robiła wszystko, żeby mnie za karę do wojska wsadzić. Żandarmeria wojskowa wszędzie mnie szukała. Przestraszyłem się i zgłosiłem się sam, zanim zdążyli mnie złapać - mówi.

Trafił do jednostki saperów w Dębicy, gdzie służył do przysięgi przez trzy miesiące. Potem wyjechał do Warszawy, do Legii, lecz nigdy nie zagrał w jej barwach w ekstraklasie. Do pierwszej drużyny załapał się tylko na nieoficjalne sparingi z Czarnymi Żagań, Szprotavią i Pogonią Grodzisk.

Na co dzień grał w trzecioligowych rezerwach. - Nie ułożyło mi się w stolicy. Wiele nie pograłem, dwa razy złamałem nogę - tłumaczy. Był rok 1966. W klubie występowało wówczas mnóstwo świetnych piłkarzy, w pomocy był wielki ścisk: Deyna, Brychczy, Żmijewski, Blaut... - Heniu pojawił się w stolicy jako zupełnie nieznany piłkarz. Bardzo chciał grać w ekstraklasie, ale w Legii nie widział dla siebie perspektyw - wspomina Edmund Zientara, wówczas trener rezerw Legii.

- Heniek nie miał szybkości, dlatego się w Legii nie wybił. Długo nosił w sobie związany z tym uraz, ale potem mu przeszło - mówi Jacek Gmoch, w tym czasie podstawowy obrońca stołecznego klubu.

Cztery ósemki

W 1968 r. Kasperczak wrócił do Stali. Klub wspomagany przez zakłady lotnicze rósł w siłę. W 1969 r. awansował do II ligi, rok później - do ekstraklasy. - Rządziłem w tej drużynie. To był zespół do tańca i do różańca - wspomina bramkarz Zygmunt Kukla. - Kasperczak był naszym kapitanem, podstawą mieleckich klocków.

Kiedy w 1973 r. Stal po raz pierwszy zdobyła mistrzostwo Polski, ze szczęścia oszalał cały Mielec. - Grzesiek Lato, Janek Domarski czy ja byliśmy idolami miasta. Dowody uznania były przeróżne. Ja grałem z "ósemką", więc na rejestracji mojego bmw miałem cztery "ósemki". Grzesiek Lato jeździł z numerem 7777 - mówi Kasperczak.

W 1976 r. trenowani przez Zientarę Kasperczak wraz z kolegami zdobyli drugi tytuł dla Mielca. - Na Heńku można było polegać. Zawsze był pilny i solidny. Miał inny charakter niż wesołek Lato, wpływał na drużynę rozwagą i spokojem. Potrafił ostudzić rozpalone głowy kolegów - wspomina Zientara.

Będąc jeszcze piłkarzem mieleckiego klubu, Kasperczak postanowił uzupełnić wykształcenie. Dwa lata studiował w filii warszawskiej AWF w Mielcu, potem dojeżdżał do Warszawy. Pracę magisterską napisał o warunkach fizycznych uczestników MŚ w roku 1974 i ich wpływie na grę na poszczególnych pozycjach.

- Już w Mielcu zauważyłem u Heńka trenerskie ciągotki. Notował wszystko, co działo się na treningu, często rozmawialiśmy o futbolu u niego w mieszkaniu - mówi Zientara.

Król asyst

Do reprezentacji trafił dosyć późno. Zadebiutował w marcu 1973 roku w meczu z USA. Od razu strzelił gola, Polska wygrała 4:0. Miał wtedy 27 lat. Przez następnych pięć lat wystąpił w kadrze jeszcze 60 razy. Zagrał na dwóch mistrzostwach świata i olimpiadzie.

- Heniek wkomponował się w drużynę Górskiego idealnie. Kaziu Deyna odpowiadał za grę z przodu, Zyga Maszczyk był od czarnej roboty z tyłu. Jeden drugiemu nigdy nie pomagał. Robił to Kasperczak, który w 50 proc. był "Kaką" i w 50 proc. "Zygą" - uważa Tomaszewski. - Poza tym Kasperczak był człowiekiem, który cementował kadrę, godził milczków i raptusów. Kiedy miał coś powiedzieć, zawsze długo się zastanawiał, a potem powoli mówił, co uważa. Trochę się z tego śmialiśmy, ale z sympatią.

Kasperczak najlepiej wspomina mecz z Włochami podczas MŚ '74. Polacy wygrali 2:1 po wspaniałych strzałach Deyny i Andrzeja Szarmacha, ale oba gole wypracował właśnie on. - Te dwa podania sprawiły mi najwięcej satysfakcji. To były wyrafinowane, dokładnie przemyślane zagrania - podkreśla. Reprezentacyjną karierę skończył na argentyńskim mundialu.

Nad czym się zastanawiasz?

W latach 70. piłkarze mogli wyjeżdżać za granicę dopiero na zakończenie kariery. Przed mundialem w Argentynie Kasperczak miał kilka propozycji ze Szwajcarii i Niemiec. Nie zdecydował się. Dziś mówi: - Bolesław Kapitan [ówczesny prezes PKOl. - red.] prosił mnie, żebym przed MŚ nie wyjeżdżał. Ustąpiłem.

Bernard Blaut pod koniec lat 70. grał we francuskim Metz. - Pewnego dnia prezes Carlo Molinari spytał mnie, czy jest jakiś rozgrywający, którego mógłbym polecić. Od razu pomyślałem o Heńku, zawsze świetnie się rozumieliśmy. Działacze znali jego nazwisko - opowiada.

Kasperczak: - Rok się zastanawiałem. Działacze Metz byli cierpliwi, cały czas mnie chcieli. To zdecydowało.

Wiceprezes, trener i sekretarz Metz pojechali na zgrupowanie polskiej kadry do Jugosławii. Tam przekonali Kasperczaka. Był rok 1978. - Początki były trudne. Miałem 32 lata, trójkę dzieci, w ogóle nie znałem francuskiego. Ale się przyzwyczaiłem - wspomina Kasperczak.

Metz był ostatnim klubem, w którym grał. Powoli myślał o zakończeniu kariery. I wtedy zdarzyło się coś, co zaważyło na jego dalszym życiu. Jean Snella, ówczesny znakomity trener Metz, zachorował na raka. Wiedział, że nie może pracować. Prezes Molinari przyszedł do niego do szpitala.

- Co robić? Kogo mógłby pan polecić na swoje miejsce? - spytał.

- Nie musi pan daleko szukać - odparł Snella - W klubie jest zawodnik, który znakomicie się nada.

Tydzień później Snella zmarł. Prezes Molinari przyszedł do Kasperczaka i złożył mu propozycję.

- Strasznie mnie zaskoczył, w dodatku dał tylko 24 godziny do namysłu. Poprosiłem o 48. Miałem orzech do zgryzienia, bo do zakończenia kontraktu zostało mi sześć miesięcy. Chciałem wrócić do Polski i tam zostać trenerem.

Spytałem o radę żony.

- A kim zawsze chciałeś być? - odparła.

- Trenerem.

- Przecież właśnie ci to proponują. Nad czym się zastanawiasz?

Trener roku

W Metzu miał utrzymać pierwszą ligę. Gdy utrzymał, Molinari poprosił go, żeby nadal pracował. Potem kolejne przedłużenie kontraktu. Skończyło się po pięciu latach zdobyciem Pucharu Francji. W finale na Parc de Princes Metz pokonał 2:0 naszpikowane gwiazdami Monaco z Amorosem, Le Roux, Genghinim. - To była duża sensacja, bo moi zawodnicy byli przeciętni. Zaczęto o mnie mówić. Miałem dużo propozycji - wspomina.

Wybrał St. Etienne, kiedy Metz był w I lidze, a "stefańczycy" nieoczekiwanie spadli! - Dałem jednak słowo. Poszedłem tam i wprowadziłem ich do pierwszej ligi - podkreśla.

W Strasburgu zatrudnił go Daniel Hechter, znany dyktator mody, który wybił się, gdy Brigitte Bardot wybrała jego kostium do gry w "Paryżance". W 1988 r. Kasperczak wywalczył dla Strasburga ekstraklasę.

W 1990 r. cała piłkarska Francja była w szoku, gdy z rozlatującym się Racingiem Paryż awansował do finału Pucharu Francji. Został trenerem roku w klasyfikacji "France Football". Z Paryża przeniósł się do Langwedocji, gdzie trenował najlepszą ekipę w swojej karierze. W 1991 r. doszedł z Montpellier do ćwierćfinału Pucharu Zdobywców Pucharów, eliminując po drodze PSV Eindhoven i Steauę Bukareszt.

- W Montpellier trener Kasperczak miał wielu znanych zawodników z dużymi ambicjami: Valderramę, Blanca, Paille'a, Xuereba i Ayache'a. Piłkarze podporządkowywali swe ambicje szkoleniowcowi, bo mu ufali. Kasperczak posiada bowiem bardzo charakterystyczną cechę - potrafił złożyć gwiazdozbiór w drużynę - mówi Jacek Ziober, którego Kasperczak ściągnął do Langwedocji z ŁKS.

Kasperczak zawsze potrafił dostrzec walory piłkarzy, z którymi zaczynał współpracę. - To właśnie on w Montpellier zrobił libero z Laurenta Blanca, który wcześniej był defensywnym pomocnikiem - podkreśla przyjaciel Kasperczaka, menedżer Tadeusz Fogiel.

Mer niewielkiego miasteczka La Grande Motte do dziś bardzo szanuje Henryka Kasperczaka za osiągnięcia z Montpellier. Dlatego przez meczami z Lazio udostępnił Wiśle boiska w miejskim parku Sportowym za darmo.

Teraz młodzi

- Największy błąd w karierze popełniłem, gdy pracowałem w Lille. Latem 1993 r. otrzymałem wstępne propozycje z Bordeaux, Lyonu i Marsylii. Działacze Lille chcieli koniecznie podpisać nowy kontrakt. Ja zaryzykowałem i powiedziałem, że jeszcze poczekam. No i zostałem bez pracy - podkreśla Kasperczak. Szybko rozeszła się wieść, że jest bezrobotny. Prawie natychmiast dostał propozycję z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Do francuskiej ligi trafił jeszcze tylko raz. Po MŚ '98 otrzymał ofertę z Bastii i skorzystał z niej bez wahania. Na Korsyce jednak mu nie wyszło, został zwolniony po dziesięciu kolejkach. Działacze marzyli o pucharach, klub był na 11. miejscu w tabeli. - Działacze Bastii zawsze mają większe ambicje niż możliwości - komentuje Tadeusz Fogiel.

We Francji Kasperczak ma ustaloną markę, ale coraz trudniej będzie mu tam zdobyć pracę. - Nad Sekwaną stawia się teraz na młodych trzydziestoparoletnich trenerów. Takich jak Didier Deschamps - przyznaje Fogiel.

Biały czarodziej

Wielu europejskich trenerów chciało zrobić karierę na Czarnym Lądzie, ale zaledwie kilku zyskało etykietę "wielkich białych czarnoksiężników". Wśród nich jest także Kasperczak, który osiągał sukcesy z reprezentacjami Wybrzeża Kości Słoniowej, Tunezji i Mali. I jest bardzo ceniony. Prezydent malijskiej federacji Amadou Diakité zdradził kiedyś, że Kasperczak zarabiał dwa razy więcej niż jego poprzednik Romano Matte (8 milionów franków CFA miesięcznie).

Kasperczakowi nie powiodło się jedynie w Maroku. - Działacze byli niecierpliwi. Zwolnili mnie po jednej porażce, kiedy zajmowaliśmy pierwsze miejsce w grupie eliminacyjnej do MŚ - żałuje.

Gdyby tylko chciał, mógłby rozpocząć pracę z połową afrykańskich drużyn właściwie od zaraz. Najbardziej kochają go (to właściwe słowo) w Mali. Z reprezentacją tego państwa zdobył IV miejsce podczas zeszłorocznego Pucharu Narodów Afryki. To tak jakby Albania została półfinalistą mistrzostw Europy. Po tym sukcesie prezydent Konare podarował polskiemu trenerowi ziemię w stolicy kraju Bamako.

Mahamane Kalil Maiga, minister obrony narodowej Mali, polskiego trenera wręcz uwielbia. - Pan Kasperczak jest u nas bohaterem narodowym. Bardzo żałujemy, że wyjechał z naszego kraju po osiągnięciu takiego sukcesu. Znamy w Mali papieża Jana Pawła II, znamy Lecha Wałęsę. Jednak numerem jeden jest pan Kasperczak. On urzeczywistnił marzenia Malijczyków! - przekonuje "Gazetę" minister Maiga.

- Afrykańscy politycy bardzo poważają sport. Doskonale zdają sobie sprawę, że przez sukcesy piłkarzy można sobie wyrobić ogromną popularność - przyznaje Kasperczak. - Co zrobię z ziemią w Mali? A co mam zrobić? Niech sobie po niej hasają antylopy.

Nie stresował graczy

Profesor Ali Bousnina był członkiem komisji lekarskiej przy Tunezyjskiej Federacji Piłkarskiej, kiedy Kasperczak odnosił sukcesy z tamtejszą reprezentacją. W 1994 r. podpisał czteroletni kontrakt, został także dyrektorem technicznym federacji. Odpowiadał za stworzenie narodowego centrum szkolenia dla zawodników i trenerów. Zorganizował tunezyjski futbol od podstaw. Gdy reprezentacja wróciła w 1996 r. z mistrzostw Afryki ze srebrnymi medalami, na lotnisku w Tunisie witał ją 80-tysięczny tłum z prezydentem na czele. Potem pochód kibiców z trenerem i piłkarzami przemaszerował triumfalnie przez główne ulice miasta.

- Henryk Kasperczak cieszy się w Tunezji doskonałą reputacją. Elegancki człowiek, który wprowadził do naszego zespołu narodowego dyscyplinę, a przy tym grę fair. Umiał stworzyć doskonałą atmosferę w kadrze, piłkarze bardzo go lubili. Był wymagający, ale nie stresował zawodników - podkreśla prof. Bousnina, dziś ambasador Tunezji w Polsce.

Mimo to rozstanie z Tunezją było niemiłe. Po porażkach z Anglią 0:2 i Kolumbią 0:1 podczas mundialu we Francji działacze Tunezyjskiej Federacji Piłkarskiej zwolnili go z funkcji selekcjonera, nie czekając nawet na zakończenie turnieju. - Nie rozumiałem się z prezesem klubu Esperance Tunis, jednocześnie zięciem prezydenta Tunezji. Czekał na okazję i się doczekał - twierdzi Kasperczak.

Podczas ostatnich mistrzostw Afryki, kiedy pracował z reprezentacją Mali, dostał propozycję z Egiptu i Wybrzeża Kości Słoniowej. W tym drugim państwie rozpoczął afrykański etap kariery. Z kadrą WKS zdobył trzecie miejsce na mistrzostwach Afryki w 1993 r. - Wszyscy go tu bardzo dobrze wspominamy. To wielka osobowość, świetny trener. Mnóstwo kibiców chciałoby, żeby do nas wrócił - opowiada Jean-Baptiste Behi, reporter "Fraternite Matin", największego dziennika Wybrzeża Kości Słoniowej.

W zeszłym roku z Kasperczakiem kontaktowali się także działacze Nigeryjskiej Federacji Piłkarskiej, którzy po finałach zeszłorocznego Pucharu Narodów Afryki zwolnili trenera. Szukali fachowca, który poprowadziłby reprezentację podczas finałów w Korei i Japonii. Kasperczak zrezygnował, kiedy dowiedział się, że prowadzą negocjacje z kilkoma trenerami naraz.

Na kłopoty popiół

Skąd takie sukcesy Kasperczaka w Afryce? - On wie, jak porozumieć się z Afrykańczykami. Zawsze jest uśmiechnięty, życzliwy, zawsze gotowy do pomocy! - podkreśla minister Kaiga.

- Wbrew obiegowym opiniom afrykańscy piłkarze są wręcz fanatycznie pracowici i bardzo pojętni pod względem taktycznym. Trzeba jednak wiedzieć, jak z nimi postępować. Nigdy nie wolno narzucać swojego zdania siłą, ale raczej podejść, wytłumaczyć. Jeśli biały trener po przylocie do Afryki krzyknie na pierwszym treningu, to jest już po wszystkim. Może zapomnieć o współpracy z zawodnikami i sukcesach - tłumaczy Kasperczak.

Podczas pobytu w Afryce zdobył doświadczenia, których w Europie nigdy by nie przeżył. Kiedy rozpoczął pracę w Wybrzeżu Kości Słoniowej, poprosił o wykaz premii meczowych, jakie obowiązywały za jego poprzednika.

- Kto to jest? - spytał asystenta, wskazując nazwisko na liście.

- Prawy obrońca.

- A ten? To musi być jakiś dobry piłkarz - wskazał następne nazwisko, przy którym wypisana była pokaźna suma.

- Nie. To szaman

- A ten?

- Szaman.

Okazało się, że w kadrze Wybrzeża największe premie z całej drużyny dostają czarownicy. Kasperczak szybko przekonał się, że od nich wiele zależy. - Kiedyś podczas zajęć zobaczyłem, że piłkarze mają strasznie brudne kolana. " Idź się umyj" - mówię do najbliższego - a wszyscy dookoła w śmiech. Szamanowi przyśniło się w nocy, że trzeba zabić kurę, potem ją spalić, a krew wylać na boisko. Popiołem obsypać zawodnikom kostki i kolana, żeby nie było kontuzji. Nie oponowałem. Skoro ich to trzyma na duchu? - wspomina.

U czarnoskórych piłkarzy uderzyło Kasperczaka poczucie wspólnoty obce Europejczykowi. Sławni zawodnicy, którym się w życiu powiodło, pomagają ogromnej liczbie ludzi. Na co dzień jeżdżą supersamochodami, śpią w ekskluzywnych hotelach, a gdy przyjeżdżają na zgrupowania reprezentacji narodowej, potrafią jeść w pięciu z jednego talerza. Tak jak często robili to w swoim dzieciństwie w swoich rodzinnych wioskach.

- W Montpellier miałem w kadrze Rogera Millę. Gdy pierwszy raz do niego przyszedłem, przywitałem się z żoną, usiadłem w salonie, zaczęliśmy rozmawiać. Nagle dzwonek do drzwi - przyszedł kuzyn. Za parę minut następny dzwonek - tym razem młodszy brat. Potem następny krewny, następny. Przyszło ich przeszło dziesięciu. Wszyscy na garnuszku u Milli. Jednak coś za coś. Żona nie musiała nic robić. Oni posprzątali, zrobili zakupy - opowiada Kasperczak. - W Afryce nauczyłem się jednej ważnej rzeczy - każdy człowiek powinien pamiętać, skąd pochodzi i doceniać swoje korzenie.

Mile wspomina krótki epizod w chińskim klubie Shenyang sprzed dwóch lat. - Chiński futbol ma ogromne możliwości i zaplecze. Gdyby tylko chcieli, mogliby już zorganizować mistrzostwa świata. Jednak Chiny to kraj przeżarty korupcją, bez przerwy zdarzają się afery z sędziowaniem, podejrzane kombinacje bukmacherskie - mówi.

Zamiast narzekać - pracuj

W kraju nie pracował prawie 25 lat. - Powrót do Polski był dla mnie trudną decyzją. Bałem się, że moja praca trenerska w ojczyźnie okaże się niewypałem - przyznaje. - Ale było wiadomo, że prędzej czy później wróci do kraju. Dla niego było wyzwaniem zwojować coś w polskiej piłce jako trener - uważa Tadeusz Fogiel.

Kasperczak i Bogusław Cupiał, szef Tele-Foniki oraz właściciel Wisły, poznali się wiosną 1998 r. Było to przypadkowe spotkanie w jednym z hoteli w Tunezji. Cupiał nie chce się wypowiadać o Kasperczaku. Wiadomo jednak, że od pierwszego spotkania chciał go ściągnąć do swojej drużyny. Pod koniec 2001 r. umówili się, że Kasperczak rozpocznie pracę w Krakowie latem 2002 r. Po słabych meczach Cupiał namówił trenera, żeby objął zespół wcześniej. Kasperczak przyjechał do Krakowa w marcu zeszłego roku.

I przeżył szok. Drużyna mająca ambicje gry w Lidze Mistrzów ćwiczyła na "poletku", czyli kilkuarowym kawałku niezbyt równego trawnika. Kasperczak jest jednak wiernym wyznawcą zasady: "Zamiast narzekać - pracuj, bo tylko tak możesz poprawić sytuację". W Krakowie błyskawicznie ruszyły prace ziemne. Wymieniono murawę na stadionie, zbudowano duże boisko treningowe. Ostatni pobyt z Wisłą we Francji przed rundą wiosenną wykorzystał na testowanie sztucznej nawierzchni, jaka zostanie w Krakowie już niedługo założona na jednym z boisk. Klub ma już gotowy plan zbudowania ośrodka treningowego, w którego opracowaniu Kasperczak uczestniczył - Za niedługo u nas to dopiero będzie pięknie. Zobaczycie... - marzy.

Szybko przywiązał się do Wisły. Miał propozycje wyjazdu na MŚ do Korei i Japonii jako obserwator FIFA. Wolał zostać w klubie.

Różne 4-4-2

Wraz z pojawieniem się Kasperczaka w Wiśle nastąpiła rewolucja w organizacji klubu. Nowy trener objął także funkcję menedżera. Teraz to on penetruje rynki i wyławia talenty. Kreowaną przez niego taktykę w grze pierwszego zespołu wprowadzają wszyscy trenerzy drużyn juniorskich. Co poniedziałek odbywają się kilkugodzinne narady trenerskie.

Bardzo szybko przy Reymonta pojawił się Antoni Szymanowski, mimo że do tej pory był skłócony z działaczami Wisły. Ściągnął go Kasperczak, bo trudno w Polsce o lepszego fachowca od pracy z młodymi piłkarzami.

Kasperczak chce, żeby piłkarze wiedzieli, po co trenować i jak trenować. Przed każdymi zajęciami organizuje drużynie 15-minutowe odprawy. Piłkarze dowiadują się na nich, czemu mają służyć poszczególne ćwiczenia. Gra na cztery, sześć, nawet osiem małych bramek to absolutne nowości treningowe w Polsce. M.in. dzięki tym pomysłom Wisła stała się jedyną polską drużyną preferującą nowoczesny, oskrzydlający futbol z dużą wymiennością pozycji.

- Na początku trener Kasperczak wcale nie był przekonany do mojej gry i wcale nie było powiedziane, że znajdę miejsce w podstawowej jedenastce Wisły - przypomina sobie Kamil Kosowski. - Ale to właśnie trener Kasperczak rozszerzył mój pogląd na piłkę. Styl gry oparty na systemie 4-4-2 doprowadził nas do sukcesów w Pucharze UEFA. 4-4-2 Kasperczaka to jednak nie to samo 4-4-2 Smudy albo Nawałki [poprzednich trenerów Wisły - red.]. Nawałka chciał, żeby w ataki włączali się środkowi obrońcy, a pomocnicy robili im miejsce. Obecnie w Wiśle boczni defensorzy pełnią rolę niemalże skrzydłowych. Tylko w środku do momentu odebrania piłki wypełniają zadania obronne. Później działają wyłącznie w ofensywie.

Krytyk, eunuch - dwa bratanki

Z trenerem Kasperczakiem spotkaliśmy się w pokoiku trenerów na stadionie Wisły. Najpierw rozdał nam jednokartkowe życiorysy z opisem kariery po angielsku i francusku. - Teraz wiecie już o mnie wszystko. Coś jeszcze? - śmieje się.

Słynie z ciętego języka. Gdy jedna ze sportowych gazet potępiła go po przegranym w Krakowie meczu z Lazio w Pucharze UEFA, zarzucając "fatalne prowadzenie drużyny", skomentował: - Krytyk i eunuch są jak dwa bratanki. Każdy wie, jak robić, lecz żaden nie potrafi.

W październiku 2002 r. podczas wyjazdowego sparingu Wisły z czwartoligowym Huraganem Waksmund Kasperczak niezadowolony z gry jednego z obrońców ciągle głośno go napominał. Wtedy jeden z górali krzyknął: - Zostow go! Nie gro tak źle! Kasperczak natychmiast podszedł do grupy podchmielonych waksmundzian. - Ja pana respektuję i oczekuję tego samego - spokojnie powiedział w twarz krewkiemu kibicowi. Ten skruszony natychmiast przeprosił.

Jest głęboko wierzący. Podczas mistrzostw świata w RFN i Argentynie zakonnik-kibic Ryszard Gamoński odprawiał w ośrodkach treningowych msze dla piłkarzy. - Choć nabożeństwa często zaczynały się o 6, 7 rano, "Kasper" zawsze w nich uczestniczył - opowiada Jacek Gmoch.

Ma gest. Na przyjęciu z okazji rozstrzygnięcia jednego z krakowskich plebiscytów przyniósł skrzynkę wysokiej klasy francuskiego szampana i polecił kelnerom rozdać na wszystkich stołach.

Nie nadąża za trendami mody. U schyłku lat 80., gdy prowadził Racing Paryż, w szatni zwrócił uwagę dwójce piłkarzy, że na kolanach i w okolicach pośladków rozpruły im się dżinsy. - Zaszyjcie je sobie do jutra - polecił. - Idioto! To przecież taka moda - oświeciła go w domu żona.

Myślała, że zasłabł

Oczkiem w głowie Kasperczaka jest rodzina. Podczas wszystkich plebiscytów piłkarskich, w których dostaje nagrodę, zawsze w pierwszej kolejności dziękuje rodzinie: "Za to, że jest przy mnie blisko".

Trudno w środowisku piłkarskim o tak dobrze rozumiejącą się parę jak Małgorzata i Henryk Kasperczakowie. - Małgosia zna się na piłce lepiej ode mnie - zapewnia Kasperczak.

Pani Małgorzata wymusza na mężu, żeby częściej organizował konferencje prasowe. Zaoszczędziłby w ten sposób sporo czasu i nie musiałby rozmawiać z każdym dziennikarzem z osobna. - Kiedyś przyjechał do domu dosyć późno, a tu jeszcze siedzi i siedzi w garażu - opowiada Małgorzata Kasperczak. - Myślę sobie - zasłabł czy co? A on po półgodzinie idzie ze słuchawką przy uchu i ciągle gada. To z panem Jurkiem, to z panem Grzegorzem czy Januszem. I tak w kółko.

Dzieci Kasperczakowie mają już dorosłe. Najstarszy syn, 31-letni Marcin, jest nauczycielem matematyki w szkole w Reims. 26-letnia córka Monika ma duży bar w Saint Etienne. Drugi syn, 24-letni Mateusz, studiuje anglistykę w Paryżu, 19-letni Michał to maturzysta. Najmłodsza córka, 15-letnia Magali, uczy się w liceum francuskim w Warszawie. Troje dzieci urodziło się w Polsce, dwójka we Francji. Kasperczak ma nad Sekwaną mieszkanie w bloku w St. Etienne i duży dom w górach.

Cel - reprezentacja?

O Kasperczaku często mówiło się jako o idealnym kandydacie na stanowisko selekcjonera. Miał być następcą najpierw Henryka Apostela, potem Janusza Wójcika, Jerzego Engela i wreszcie Zbigniewa Bońka. - Trenowanie reprezentacji ojczystego kraju to największy zaszczyt, jaki może spotkać szkoleniowca - podkreśla trener mistrzów Polski. - Ale ja nigdy nie dostałem oficjalnej propozycji, więc nie ma tematu - dodaje szybko.

Henryk Kasperczak

Kariera piłkarska: Stal Zabrze (1958-65), Stal Mielec (1965-66), Legia II Warszawa (1966-68), Stal Mielec (1968-78), Metz (1978-79)

Reprezentacja Polski: 61 meczów, 5 goli (1973-78)

Kariera trenerska: Metz (1979-84), Saint Etienne (1984-87), Strasbourg (1987-89), Racing Paris (1989-90), Montpellier (1990-92), Lille (1992-93), reprezentacja Wybrzeża Kości Słoniowej (1993-94), reprezentacja Tunezji (1994-98), Bastia (1998-99), Al Wasl (1999-2000, Zjednoczone Emiraty Arabskie), reprezentacja Maroka (2000), Shenyang (2000-01, Chiny), reprezentacja Mali (2001-02). Trener Wisły Kraków od marca 2002 r.

Paweł Czado, Piotr Płatek, Michał Białoński

gazeta.pl/wislakrakow.com (mat19)

Henryk Kasperczak - biografia

Henryk Wojciech Kasperczak urodził się 10 lipca 1946 roku w Zabrzu. Jego pierwszym klubem była Stal Zabrze, w której grał do jesieni 1966 roku, gdy przeniósł się do Mielca, z którym wiąże najlepsze lata swojej kariery. Jeszcze w tym samym roku zadebiutował w drugiej lidze, pozostawiając dobre wrażenie.

Wkrótce jednak do służby wezwała go armia i trafił - jak to wtedy było w zwyczaju - do warszawskiej Legii, w której barwach jednak nie rozegrał ani jednego spotkania. Po odbyciu służby wrócił do Mielca, gdzie w barwach Stali robił prawdziwą furorę. Spędził tam 9 lat w trakcie których stał się jednym z najlepszych prawych pomocników Świata. W 1976 roku zarówno przez "Piłkę Nożną" jak i "Sport" został uznany Piłkarzem Roku w Polsce.

Pierwszy kontakt z reprezentacją Polski miał miejsce w roku 1971, gdy w nieoficjalnym meczu Polacy zmierzyli się z reprezentacją ligi ZSRR. Oficjalny debiut nastąpił dwa lata później, dokładnie 20 marca 1973 roku, gdy Polska grała towarzyski mecz z reprezentacją USA. Polacy wygrali 4:0 po trzech bramkach Włodzimierza Lubańskiego i jednej debiutującego Kasperczaka. Wystąpił w następnym meczu eliminacyjnym - przeciwko Walii, lecz w końcówce został zmieniony, a 6 czerwca w meczu przeciwko Anglii był tylko rezerwowym. Nie mógł być jeszcze wtedy pewny wyjazdu na zbliżające się Mistrzostwa Świata. Jednak z każdym meczem trener Górski coraz bardziej przekonywał się do 27-letniego wtedy pomocnika. Na Mistrzostwach Świata był już kluczowym zawodnikiem reprezentacji Polski.

Koncert gry dał 23 czerwca w meczu z Włochami, gdy po jego milimetrowych podaniach bramki strzelali Szarmach i Deyna. Świetna postawa w całym turnieju spowodowała, że prawy pomocnik reprezentacji Polski trafił do najlepszej jedenastki mistrzostw. Po wspaniałych dla reprezentacji Polski mistrzostwach, dwa lata później był jeszcze srebrny medal olimpijski. W tym samym roku Stal po raz drugi za kadencji Kasperczaka zdobyła Mistrzostwo Polski. Kolejne dwa lata później Henryk wziął udział w Mistrzostwach Świata '78, lecz wtedy nie był już podstawowym zawodnikiem reprezentacji. 32-letniego pomocnika ze składu wypychali piłkarze młodego pokolenia: Boniek, Nawałka, czy Iwan. Łącznie w reprezentacji Polski rozegrał 61 meczów, strzelił 5 goli.

Po powrocie z mistrzostw Kasperczak spełniał ówczesne warunki, które były wymagane do przyznania zgody na wyjazd do klubu zachodniego. Dzięki temu trafił do francuskiego FC Metz. Po dwóch latach gry, na stanowisku trenera tej drużyny zastąpił zmarłego J. Snella. O tym, że chce zostać trenerem zadecydował już podczas gry w Stali, gdy ukończył kurs trenera drugiej klasy na warszawskim AWF-ie. FC Metz prowadził aż 5 lat. W 1984 roku zdobył Puchar Francji, po zwycięstwie w finale 2-0 nad AS Monaco. Potem pracował w drugoligowych Saint-Etienne, Racing Strasbourg i Lille OSC. W 1990 znów jego drużyna - Racing Club Paris - dotarła do finału Pucharu Francji, lecz tym razem nie udało się wywalczyć trofeum - w finale lepszy okazał się Montpellier (1-2 po dogrywce), który z resztą był kolejnym przystankiem w karierze polskiego trenera. Z tą drużyną wiąże się bodaj największy klubowy sukces Kasperczaka w roli trenera - ćwierćfinał Pucharu Zdobywców Pucharu w sezonie 1990/91. W składzie tamtej drużyny znajdował się między innymi Laurent Blanc. W 1990 roku został uznany Trenerem Roku we Francji!

Po sukcesach klubowych postanowił rozpocząć pracę z drużynami narodowymi. Pierwsze było Wybrzeże Kości Słoniowej, z którym zdobył w 1994 roku 3. miejsce w Pucharze Narodów Afryki. W półfinale podopieczni Kasperczaka dopiero po rzutach karnych przegrali z Nigerią (po dogrywce wynik brzmiał 2-2), a w meczu o trzecie miejsce pokonali Mali 3-1. Znacznie dłużej, bo aż 4 lata (1994-98), trwała przygoda z reprezentacją Tunezji. Kasperczak bardzo przyczynił się do rozwoju futbolu w tym kraju, rozbudowując jego struktury. W 1996 roku wywalczył drugie miejsce w Pucharze Narodów Afryki (w finale porażka z gospodarzami - RPA 0:2), po czym wywalczył awans do Mistrzostw Świata 1998. W eliminacjach jego podopieczni nie zasmakowali goryczy porażki, lecz we Francji poprzeczka była dużo wyżej. Tunezja przegrała 0-2 z Anglią i 0-1 z Kolumbią, po czym Kasperczak został zwolniony. W między czasie Tunezja grała także w Igrzyskach Olimpijskich (1996), lecz tam w trudnej grupie zdołała wywalczyć zaledwie jeden punkt (0-2 z Portugalią, 0-2 z USA i 1-1 z Argentyną, która później zdobyła srebrny medal).

W lecie 1998 roku Kasperczak wrócił do Francji, by tam objąć drużynę Bastii (grał w niej Mariusz Piekarski). Przygoda z Korsyką skończyła się jednak już po 11. kolejkach - drużyna nie spełniała wymagań działaczy. Następnym klubem, który poprowadził Kasperczak był Al Wasl ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, jednak już w lutym 2000 roku był trenerem Maroka. Jednak także tego epizodu nie może uznać za udany. Został zwolniony we wrześniu tego samego roku po porażce 0-2 z Gabonem w eliminacjach do PNA 2002. Oficjalnym powodem był zły stan zdrowia trenera. Na początku roku 2001 Kasperczak był już w Chinach, gdzie prowadził drużynę Shenyang Jinde. Mimo sprowadzenia byłego reprezentanta Polski Marka Jóźwiaka nie udało utrzymać się w pierwszej lidze - drużyna zajęła ostatnie, 14. miejsce, a Kasperczak stracił pracę już po kilku kolejkach.

Po tym mniej fortunnym okresie Kasperczak otrzymał ofertę od federecji Mali. Działacze chcieli by ich drużyna zaprezentowała się jak najlepiej podczas Pucharu Narodów Afryki, które organizowane były właśnie w tym kraju. I udało się - reprezentacja Mali zajęła 4 miejsce, okazując się największą niespodzianką turnieju. W półfinale drużyna Kasperczaka przegrała 0-3 z Kamerunem, a w meczu o trzecie miejsce 0-1 z Nigerią). Sukces był wielki, chciano więc przedłużyć kontrakt z polskim szkoleniowcem, lecz ten marzył o powrocie do francuskiej ekstraklasy. W międzyczasie dostał też ofertę od FIFA, która chciała by wyjechał na Mistrzostwa Świata 2002 w roli obserwatora. Jego zadaniem byłoby przygotowanie raportu, z którego powstaje później materiał szkoleniowy wykorzystywany na całym świecie. Kasperczak nie przyjął jednak tej oferty, gdyż kolidowała ona z jego dalszymi planami w roli trenera.

Wtedy okazało się, że po 24 latach tułaczki po świecie znów może zawitać do kraju. Pojawiła się bowiem oferta z Wisły Kraków, z której Kasperczak chętnie skorzystał. Ciąg dalszy dopisze życie...

PS Wielkie podziękowiania dla Macieja Kusiny bez pomocy którego ten tekst by nie powstał.

Maciejko, "Piłka Nożna"/wislakrakow.com (mat)

33 miesiące Henryka Kasperczaka w Wiśle

Za dwa dni miną 33 miesiące odkąd Henryk Kasperczak jest zatrudniony w Wiśle Kraków. Choć decyzji o dymisji Kasperczaka jeszcze oficjalnie nie ogłoszono, można już powoli mówić, że jest to ostatni miesiąc tego uznanego szkoleniowca w drużynie "Białej Gwiazdy".

Henryk Kasperczak objął stanowisko trenera 16 marca 2002 roku po dwóch porażkach Wisły Kraków z warszawskimi zespołami: Polonią i Legią. Były wybitny reprezentant kraju w kadrze Górskiego, trener kilku klubów francuskich i reprezentacji krajów afrykańskich podpisał z "Białą Gwiazdą" 3-letni kontrakt, zmieniając na stanowisku szkoleniowca Franciszka Smudę.

- Nie będę robił rewolucji - zapowiedział Kasperczak pierwszego dnia urzędowania, ale przybycie trenera z nazwiskiem zapowiadało duże zmiany. Zmiany zmierzające ku stworzeniu z Wisły klubu w pełni profesjonalnego, nowoczesnego i poukładanego w aspektach organizacyjno-sportowych. Kasperczak został w Wiśle nie tylko trenerem - wzorem klubów angielskich powierzono mu również obowiązki menedżera, czyli osoby odpowiedzialnej za politykę kadrową zespołu.

"Henry" (czyt. Ąri), jak nazwali go kibice, dziennikarze i zawodnicy, rozpoczął rządy w Wiśle od remisu z GKS Katowice oraz porażki z Amiką. Później przyszło skromne zwycięstwo z Zagłębiem Lubin w Pucharze Ligi, ligowy remis z Odrą, od którego rozpoczęła się seria wygranych krakowskiego zespołu. "Białą Gwiazdę" zatrzymała tylko Legia Warszawa, remisem w Krakowie praktycznie zapewniając sobie tytuł mistrza Polski. Stołeczny zespół wygrał też z Wisłą ostatni bezpośredni pojedynek w sezonie - dwumecz o Puchar Ligi (3:0 dla Legii w Warszawie, 2:1 dla Wisły w Krakowie). Wisła musiała zadowolić się tylko zdobyciem Pucharu Polski po efektownych zwycięstwach w finale z Amiką (4:2 i 4:0).

Końcówka sezonu mogła więc napawać optymizmem, logicznie brzmiały sugestie Henryka Kasperczaka iż tylko sumienną, ciężką pracą można osiągnąć poprawę jakości gry, a co za tym idzie - lepsze wyniki. W przerwie letniej Kasperczak sprowadził dwóch dobrze znanych ligowców, typowych pracusiów: Macieja Stolarczyka i Jacka Paszulewicza. Prawdziwą sensacją było natomiast pojawienie się w Krakowie francuskiego bramkarza Angelo Huguesa, którego ściągnięto z ławki Olympique Lyon wobec kontuzji kolana Artura Sarnata oraz przybycie z Lozanny napastnika Marcina Kuźby za Igora Sypniewskiego. Jak się okazało, ważny dla zespołu był w tamtym okresie również powrót Pawła Strąka z wypożyczenia do Orlenu Płock.

O jesieni 2002 roku długo jeszcze będą pamiętać kibice "Białej Gwiazdy". Rozpoczęło się niemrawo, bo od remisu z beniaminkiem z Jaworzna - Szczakowianką. Później przyszły zwycięstwa z Ruchem i Zagłębiem, przystopowane przez remis z Groclinem w Krakowie. Nastroje bardzo popsuła porażka 2:3 z Legią, z którą Wisła Kasperczaka przegrała wszystkie mecze w Warszawie. Jak się jednak okazało: złe miłego początki. Wisła w lidze rzadko gubiła punkty, kolejne rundy Pucharu Polski przechodziła łatwo, równie bezproblemowo poradziła też sobie w dwóch pierwszych potyczkach Pucharu UEFA: z Glentoranem Belfast i NK Primorje.

W 2. rundzie europejskich rozgrywek los przydzielił wicemistrzom Polski drużynę Parmy. Wszyscy doskonale znali tą nazwę z potyczki na tym samym etapie rozgrywek Pucharu UEFA w 1998 roku. 31 października 2002 Wisła przegrała na Ennio Tardini 1:2 (bramka Żurawskiego), ale wynik ten dawał nadzieje na awans. Chwilowo pozbawił ich w 6 minucie rewanżu Brazylijczyk Adriano, obecnie gwiazda pierwszej wielkości Interu Mediolan. Po jego bramce mało kto wierzył, że Wisła nie zakończy europejskiej przygody na tym etapie rozgrywek. A jednak: gol z 71 minuty z rzutu wolnego w wykonaniu Kamila Kosowskiego uskrzydlił Wiślaków. Na prowadzenie "Białą Gwiazdę" wyprowadził 9 minut później Maciej Żurawski. Dogrywka okazała się szczęśliwa dla drużyny z ul. Reymonta: druga firmowa akcja Macieja Żurawskiego i było 3:1, zaś wynik na 4:1 ustalił rezerwista Daniel Dubicki. Cały Kraków i cała Polska oszalały ze szczęścia - nie po raz ostatni w tamtym roku.

Po ligowych zwycięstwach nad Widzewem i Lechem Wiśle pozostały już tylko trzy mecze do końca rozgrywek: ekscytująco zapowiadający się dwumecz z Schalke 04 Gelsenkirchen, z przerywnikiem w postaci spotkania w Pucharze Polski z Ceramiką Opoczno. Wisła spokojnie odprawiła drugoligowców z kwitkiem, wygrywając 5:0 i awansując do półfinału rozgrywek. Znacznie więcej emocji towarzyszyło natomiast konfrontacji polsko-niemieckiej. Drużyna Schalke w poprzedniej rundzie bez problemów uporała się z Legią. Pierwszy mecz w Krakowie zupełnie nie wyszedł piłkarzom Kasperczaka. Co prawda długo prowadzili oni po samobójczym trafieniu Poulsena w 39 minucie, jednak później goście stworzyli sobie sporo sytuacji bramkowych. Wyrównał 10 minut przed końcem Emile Mpenza, wykorzystując błąd Angelo Huguesa.

Rewanż na nowoczesnej Arena Auf Schalke był popisem Wiślaków. Do przerwy zanosiło się na dogrywkę, ponieważ na trafienie Macieja Żurawskiego odpowiedział Tomasz Hajto i był remis 1:1. Jednak w 5 minucie drugiej części gry znakomicie grający pod batutą Kasperczaka Kalu Uche zdobył strzałem głową prowadzenie, którego Wisła nie oddała już do końca. "Biała Gwiazda" zdołała pognębić Niemców jeszcze dwiema bramkami w wykonaniu Żurawskiego i Kosowskiego, sprawiając, że wspaniały obiekt w Gelsenkirchen niemal w całości opustoszał. Doskonale słychać było tylko ok. 2 tys. kibiców Wisły, śpiewających gospodarzom "Auf Wiedersehen".

Wygrana z Schalke dała przepustkę do dwumeczu z Lazio Rzym, jednak tym razem włoska drużyna okazała się nieznacznie lepsza. Wisła napędziła jednak rywalom bardzo wiele strachu na Stadio Olimpico w Rzymie, remisując 3:3 przy ogłuszającym dopingu 6 tys. fanów z Krakowa. Rewanż przebiegł niestety w atmosferze skandalu, spowodowanego przez fatalny stan murawy krakowskiego stadionu, kompletnie nieprzygotowanej do gry w zimie. Mecz przeniesiono o tydzień, a na zniszczonej nawierzchni wygrali rzymianie 2:1.

Osiągnięcie 1/8 finału Pucharu UEFA zgodnie uznano w kraju za olbrzymi sukces ekipy Henryka Kasperczaka. Po meczach tych głośno zrobiło się w Europie o takich zawodnikach jak Kosowski, Kuźba, Żurawski czy Uche. Drużyna dość pewnie sięgnęła po tytuł mistrzowski, wyprzedzając na mecie rozgrywek o 6 punktów Groclin-Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski oraz o 7 "oczek" GKS Katowice. Wisła zdobyła też Puchar Polski po finałowym dwumeczu ze swą imienniczką z Płocka. Malkontenci mogli zwrócić tylko uwagę na niekorzystny bilans bezpośrednich ligowych meczów z Groclinem i Legią, ale teorię że Wisła nie potrafi wygrywać ważnych gier z mocnymi rywalami zaprzeczały europejskie sukcesy. Odkryciem tej rundy był bez wątpienia bramkarz Adam Piekutowski, który od meczu z Legią w 5. kolejce rundy wiosennej w świetnym stylu bronił do końca sezonu.

Przyszedł więc czas na pierwszą dla trenera Kasperczaka batalię o wejście do upragnionej Ligi Mistrzów. Niestety, w parze z ambicjami nie przyszły sukcesy na rynku transferowym. Nie udało się utrzymać w zespole Kamila Kosowskiego i Marcina Kuźby, zaś Kalu Uche widząc ubytki w zespole i słysząc o ofercie ze słynnego Ajaxu Amsterdam postanowił zastrajkować. Rozstano się także z Kazimierzem Moskalem, Kamilem Kuzerą czy Angelo Huguesem. Na miejsce Kosowskiego przybył Brazylijczyk Brasilia, Kuźbę zastąpić zaś miał Damian Gorawski ze spadkowicza z ekstraklasy - Ruchu Chorzów. Przybył też m.in. reprezentant Togo Lantame Ouadja, którego Henryk Kasperczak znał z klubu Etoile Filante.

Największym wzmocnieniem Wisły Kraków w tym okresie nie był jednak piłkarz - udało się podpisać roczną umowę sponsorską z firmą Era. Wizerunek klubu z pewnością poprawiła też instalacja nowoczesnej, podgrzewanej murawy oraz poprawienie nawierzchni na boisku treningowym. Trener Henryk Kasperczak wraz ze swoim przybyciem kładł nacisk na poprawę infrastruktury treningowej klubu; jej modernizacja to w olbrzymim stopniu zasługa właśnie szkoleniowca "Białej Gwiazdy".

Osłabienia personalne zespołu mistrzów Polski okazały się zbyt duże na awans do Ligi Mistrzów. Pierwszymi sygnałami alarmującymi było odpadnięcie z rozgrywek Pucharu Polski z Arką Gdynia (0:2) oraz niezbyt łatwa przeprawa w 1. rundzie wstępnej Ligi Mistrzów z najlepszą na Cyprze Omonią Nikozja. W pierwszym meczu padł wynik 5:2, zaś oba gole Wisła straciła w ostatnim kwadransie. W rewanżu gospodarze prowadzili w pewnym momencie 2:1 i grając z przewagą jednego zawodnika (czerwona kartka dla Stolarczyka) stwarzali okazje do kolejnych goli. Na szczęście Maciej Żurawski doprowadził do stanu 2:2. W trzeciej rundzie wstępnej Ligi Mistrzów na drodze stanął Anderlecht Bruksela. Dla osławionej zwycięstwami nad Parmą i Schalke drużyny rywal ten jawił się jako najlepsza opcja z możliwych. Tyle, że w Wiśle nie było już Kosy, Kuźby i Kalu, a i siła zespołu Hugo Broosa nie została przez wielu właściwie oceniona. W dodatku kontuzjowanego Arkadiusza Głowackiego musiał zastąpić niedoświadczony Łukasz Nawotczyński. Wisła odpadła po dwóch porażkach - 1:3 i 0:1. Tak łatwo "Białej Gwiazdy" nie wyeliminował do tamtej pory żaden zespół od 1998 roku a przecież pod Wawel przyjeżdżały, oprócz już wymienionych, takie ekipy jak Barcelona, Inter czy Saragossa.

Należało więc przełknąć porażkę, która biorąc pod uwagę skład zespołu, mogła być brana pod uwagę. Pozostało więc liczyć na zwycięstwa ligowe i dojście przynajmniej do 3. rundy Pucharu UEFA, wszak w dwóch pierwszych "Biała Gwiazda" była rozstawiona w losowaniu, dzięki dobrej grze w latach ubiegłych. W lidze szło Wiśle przyzwoicie. Po dwóch przykrych porażkach w Wronkach i Warszawie (z Legią) zespół przebudził się w meczu z Groclinem (zwycięstwo 3:2, mimo stanu 0:2 po 6 minutach gry). Od 28 września drużyna wygrała niemal wszystkie mecze ligowe, przegrywając tylko raz (2:3 w Wodzisławiu); Wiślacy wyeliminowali też holenderski NEC Nijmegen w 1. rundzie Pucharu UEFA, zaś formą błysnał Tomasz Frankowski, zdobywca wszystkich czterech goli w tym dwumeczu.

W międzyczasie ogłoszono iż Henryk Kasperczak przedłużył kontrakt z Wisłą. Na zwołanej 8. września 2003 roku konferencji prasowej klub poinformował o podpisaniu z trenerem nowej umowy do 30 czerwca 2008 roku. - Miałem kilka innych bardzo ciekawych propozycji, ale z nich nie skorzystałem. Zdecydowaliśmy, że należy zamknąć wszelkie spekulacje i dlatego dziś podpisuje ten kontrakt - mówił wówczas Kasperczak, którego kusili przedstawiciele nigeryjskiej federacji poszukującej nowego selekcjonera dla swojej reprezentacji narodowej. Dopiero 10 miesięcy później okazało się, że konferencję zwołano po to, by uspokoić sytuację w mediach. Tak naprawdę trener Kasperczak i właściciel klubu Bogusław Cupiał zaakceptowali warunki nowej umowy pod koniec kwietnia obecnego roku. Wtedy też, w Myślenicach, doszło do podpisania nowego dokumentu.

Wracając do roku 2003 - niestety, ostatni mecz okazał się jednym z najbardziej przykrych w wiślackiej karierze Henryka Kasperczaka. Po bezbramkowym remisie w Oslo z tamtejszą Valerengą "Biała Gwiazda" podejmowała Norwegów na własnym stadionie. Wszyscy spodziewali się łatwej wygranej mistrzów Polski nad niedoszłym skandynawskim spadkowiczem, tymczasem mądrze grający rywale nie pozwolili by strzelono im bramkę. Remis 0:0 i źle wykonane rzuty karne (3:4), które ostatecznie wyeliminowały "Białą Gwiazdę" z tej edycji Pucharu UEFA. Przyszłość trenera Henryka Kasperczaka w Wiśle po raz pierwszy stanęła pod znakiem zapytania.

Szkoleniowiec Wisły przekonał jednak właściciela klubu, że bez należytych inwestycji nie ma możliwości by awansować do Ligi Mistrzów. W zimie postanowiono gruntownie wzmocnić zespół na wszystkich pozycjach. Wisła brylowała na rynku transferowym ściągając (za darmo lub za stosunkowo niewielkie kwoty): Radosława Majdana, Tomasza Kłosa, Nikolę Mijailovicia, Jacka Kowalczyka, Mariusza Kukiełkę i Roberto "Edno" Cunhę. Z banicji powrócił też Kalu Uche. Definitywnie rozstano się z Lantame Ouadją i Brasilią, wypożyczono też Artura Sarnata, Grzegorza Patera, Daniela Dubickiego, Jacka Paszulewicza i Sundaya Ibrahima. Postanowiono też zadbać o rozwój Pawła Brożka (wypożyczenie do GKS Katowice) i Łukasza Nawotczyńskiego (wypożyczenie do Polkowic). Mało brakowało, by z Wisłą pożegnał się też słabo przekonujący dotąd do swoich umiejętności Mauro Cantoro. Argentyńczykiem interesowała się drugoligowa włoska Genoa, zawodnik był zainteresowany transferem, ponieważ nie miał miejsca w składzie Wisły. Ostatecznie sprawa upadła, prawdopodobnie z powodu zbyt skąpej oferty finansowej ze strony Włochów wobec krakowskiego klubu.

Tymczasem Cantoro grał w 2004 roku jak z nut, podobnie jak kontuzjowany w poprzednim sezonie Tomasz Frankowski. To m.in. dzięki nim Wisła nie przegrała żadnego meczu rundy wiosennej 2004 roku, pewnie broniąc mistrzowskiego tytułu, mimo iż po piętach Wiślaków dzielnie deptała warszawska Legia. Sezon zakończył się więc happy-endem, który spotęgowała też informacja o przedłużeniu umowy ze sponsorem strategicznym.

Rundę jesienną sezonu 2004/05 wszyscy mamy jeszcze głęboko w pamięci. Zaznaczyła się w niej duża dysproporcja pomiędzy rozgrywkami krajowymi, w których Wisła Kasperczaka nie ma sobie równych, a europejskimi pucharami. Na opinię o grze Wiślaków na Starym Kontynencie rzutuje przede wszystkim nieszczęsna konfrontacja z Dinamo Tbilisi i odpadnięcie z 1. rundy Pucharu UEFA. Nie patrzylibyśmy teraz z trwogą w przyszłość Wisełki, gdyby nie fatalne dni 16 i 30 września br.

Abstrahując od zakulisowych gierek, zmierzających do odwołania trenera przyznać należy, jak bardzo obecna sytuacja jest różna, nawet od tej rok temu. Teraz trener Kasperczak nie mógł narzekać na osłabienie drużyny, brak wzmocnień, brak czasu na zgranie nowych piłkarzy czy kontuzje. Pech, ale też niedostrzeganie przez szkoleniowca wcześniejszych alarmujących sygnałów sprawiły, że pod względem osiągnięć sportowych w Europie "Biała Gwiazda" cofnęła się przed rok 1998, kiedy była w stanie pokonać Maribor czy Trabsonspor. Zwalanie winy na piłkarski niefart to zbyt słabe wytłumaczenie dla tak doświadczonego szkoleniowca jak Henryk Kasperczak. Stąd m.in. decyzja, że od wtorku trenerem piłkarzy Wisły został Werner Liczka...

Wisła Henryka Kasperczaka w liczbach:

Sezon 2001/02 (wiosna):
Liga: 5 zwycięstw, 3 remisy, 1 porażka; bramki 14:8
Puchar Ligi i Puchar Polski: 8 zwycięstw, 1 porażka; bramki 25:9
RAZEM: 13 zwycięstw, 3 remisy, 2 porażki; bramki 39:17
Sukcesy: Wicemistrzostwo Polski, Puchar Polski, porażka w finale Pucharu Ligi

Sezon 2002/03:
Liga: 21 zwycięstw, 5 remisów, 4 porażki; bramki 75:28
Puchar Polski: 5 zwycięstw, 2 remisy, 1 porażka; bramki 21:6
Puchar UEFA: 6 zwycięstw, 2 remisy, 2 porażki; bramki 28:11
RAZEM: 32 zwycięstwa, 9 remisów, 7 porażek; bramki 124:45
Sukcesy: Mistrzostwo Polski, Puchar Polski, 1/8 finału Pucharu UEFA

Sezon 2003/04:
Liga: 21 zwycięstw, 2 remisy, 3 porażki; bramki 73:30
Puchar Polski: 1 porażka; bramki 0:2
Rozgrywki europejskie: 3 zwycięstwa, 1 remis, 2 porażki; bramki 12:10 (+ karne 3:4)
RAZEM: 24 zwycięstwa, 4 remisy, 6 porażek; bramki 85:42
Sukcesy: Mistrzostwo Polski, 3 runda wstępna LM

Sezon 2004/05 (jesień):
Liga: 11 zwycięstw, 2 remisy; bramki 44:8
Rozgrywki europejskie: 3 zwycięstwa, 3 porażki; bramki 17:12
Puchar Polski: 6 zwycięstw; bramki 17:1
RAZEM: 20 zwycięstw, 2 remisy, 3 porażki; bramki 78:21
Sukcesy: 3 runda wstępna LM

Podsumowanie:
WSZYSTKIE MECZE: 89 zwycięstwa, 18 remisów, 18 porażek; bramki 326:125.
Sukcesy: Mistrzostwo Polski (dwukrotnie), Wicemistrzostwo Polski, Puchar Polski (dwukrotnie), Finał Pucharu Ligi, 1/8 finału Pucharu UEFA, 3 runda kwalifikacyjna Ligi Mistrzów (dwukrotnie).

(rav)

Powrót do Wisły

Kasperczak ponownie trenerem Wisły!

15. marca 2010, 17:03 (aktual. 15. marca 2010, 17:15)

Trenerską posadę w Wiśle po Macieju Skorży przejął dziś niespodziewanie Henryk Kasperczak, podpisując dwuletnią umowę. Dotychczasowy sztab szkoleniowy zespołu praktycznie nie ulegnie zmianie. Pracę straci jedynie Włoch Paolo Terziotti. Kasperczak podkreślił również, że odpowiadał będzie za sportowy aspekt przygotowania drużyny, nie za kwestie transferowe, które w ostatnim czasie powierzono Maciejowi Skorży.

Prezentacja Henryka Kasperczaka wprawiła zgromadzonych w niemałe zaskoczenie, jako że były szkoleniowiec Górnika Zabrze jeszcze kilka miesięcy temu trwał jego wieloletni proces sądowy z Wisłą o zaległe wynagrodzenie. Spotkanie z dziennikarzami rozpoczął więc od wyjaśnień i przeprosin. - Na pewno jesteście zaskoczeni, że Wisła Kraków chce, bym po raz kolejny pracował w tym klubie. Przyjmuję to stanowisko z wielkim zaangażowaniem i odpowiedzialnością. Wisłę zawsze miałem głęboko w sercu, pamiętam piękne chwile w jej historii, pamiętam też chwile niepowodzeń - powiedział Kasperczak.

- Zawsze myślałem, że nie dokończyłem w Krakowie swojej pracy. Właściciel klubu ma święte prawo dobierać sobie współpracowników, więc w okresie moich niepowodzeń miał prawo mnie zwolnić. Pragnę mu podziękować, że ponownie obdarzył mnie zaufaniem - przyznał Henryk Kasperczak. - Wszystkie nieporozumienia między nami zostały w sposób zdecydowany wyjaśnione - dodał Kasperczak, przepraszając jednocześnie za wcześniejsze, jak to określił, słabości. Jak zapewnia wszystkim przyświeca teraz jeden cel, jakim jest zdobycie mistrzostwa Polski.

- Władze klubu rozważały wiele kandydatur, również te z zagranicy. Przed kilkoma dniami otrzymaliśmy propozycję od trenera Kasperczaka i po rozważeniu wszystkich "za" i "przeciw" postanowiliśmy powierzyć mu drużynę - poinformował zgromadzonych dziennikarzy Tomasz Turzański, przewodniczący Rady Nadzorczej klubu. - Będzie to umowa etapowa, która przewiduje, że drużyna z trenerem Kasperczakiem będzie osiągała sukcesy. Te sukcesy oczywiście będą stanowiły uzasadnienie dla kontynuowania współpracy. - dodał.

- Bardzo liczę na kibiców. Pamiętam ich wspaniały doping i wierzę, że nadal będą nas wspierać - wyraził nadzieję Kasperczak. Z dużym szacunkiem odniósł się również do pracy wykonanej przez Macieja Skorży, który pozostawił zespół na pozycji lidera rozgrywek. - Znam tą drużynę, choć gdy po raz ostatni z nią pracowałem, niektórzy zawodnicy byli jeszcze trampkarzami. Mam wstępny pomysł, wiem, że ci zawodnicy mają duże predyspozycje, ale o szczegółach będziemy mogli rozmawiać, gdy bliżej przyglądnę się drużynie. Na początek na pewno należy zastanowić się nad poprawieniem skuteczności w ofensywie - podkreślił.

wislakrakow.com (PM)

Henryk Kasperczak: - Muszę porozmawiać z chłopakami

- Będę pracował dużo nad kombinacją w grze ofensywnej i nad wszystkimi sprawami dotyczącymi skuteczności, czyli konstrukcją gry, wykańczaniem akcji itp. To na pewno spowoduje, że ta drużyna dostanie pewien impuls i powróci skuteczność, której jak dotąd brakuje - mówił na spotkaniu z dziennikarzami nowy trener Wisły, Henryk Kasperczak.

- Trzeba wykorzystać wszystkie predyspozycje indywidualne zawodników. Gdy byłem tutaj w Wiśle to piłkarze strzelali mi bramki jak na zawołanie, a jak byłem w Górniku to płakałem, bo było tyle okazji i nie miał kto strzelić - dodaje niespełna 64-letni szkoleniowiec.

- Mam dzisiaj w planach spotkanie z zawodnikami i oczywiście będziemy rozważać - kto może zagrać, a kto nie. Wiem, że w tej chwili sytuacja jest dosyć trudna, niektórzy gracze mają dolegliwości. Słyszałem, że jest problem z Małeckim oraz z Issą Ba. Poza tym są jeszcze inni, którzy wciąż się nie wyleczyli, jak Cléber, Šinglár, Garguła, Gołoś i Jop. Także wątpię w tej chwili, czy uda nam się zabrać do Gdańska osiemnastu piłkarzy - mówi Kasperczak na temat aktualnej sytuacji kadrowej klubu z Reymonta.

W zespole "Białej Gwiazdy" wciąż występuje kilku graczy, z którymi trener Kasperczak miał już okazję współpracować. - Przeszłością się nie żyje. Oni są teraz starsi o pięć, sześć lat, także trzeba najpierw popatrzeć, jak oni się prezentują. Zresztą tych zawodników, których znam i którzy ze mną pracowali, nie zostało dużo. Jest Głowacki, Jop i bracia Brożkowie. Myślę, że to wszystko, bo Mączyński czy Małecki to byli wówczas jeszcze trampkarze.

Nowy trener zamierza na początku swojego drugiego podejścia do Wisły skonsultować się z Maciejem Skorżą, którego miejsce zastąpił. - Na pewno zadzwonię i porozmawiam z Maćkiem, ale to co będę mówił wyjdzie dopiero w trakcie naszej rozmowy.

Czy były selekcjoner reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej, Tunezji, Maroko, Mali i Senegalu ma już w głowie taktykę, którą w najbliższym czasie preferować będą wiślacy? - Każdy system jest dobry... jeżeli jest dobrze wykonany. Ja muszę porozmawiać z chłopakami, wyczuć jak oni myślą, bo przecież to oni są wykonawcami. Muszę mieć wszystkie argumenty, żeby postawić na jakiś konkretny system. Nie mogę przyjść do jakiegoś zespołu i powiedzieć, że gramy tak czy tak. Tutaj najlepszą filozofią jest porozmawiać z chłopakiem.

Kilka lat temu asystentami Kasperczaka przy Reymonta byli Antoni Szymanowski i Jerzy Kowalik. Trener zaprzecza jednak, by ten duet w najbliższym czasie powrócił do Krakowa. - Na dzisiaj nie ma takiego tematu. W sztabie szkoleniowym pozostają wszyscy poza Paolo Terziottim. Jest również Rafał Janas.

Dodał: TK (2010-03-15) Źródło: Wisła Portal


Galeria

Kącik poetycki

Na Kasperczaka


Są mądrzejsi ode mnie, jam nie jest od tego
Ażeby móc oceniać robotę Henryego
Jednakże w słowach paru króciuteńkich powiem
Wyprowadził nas Heniu na głęboką wodę.

— Dariusz Zastawny, Stuletnia nasza historia, czyli Wisła Kraków, Biała Gwiazda w słów orszaku i obrazkach


Poprzednik Okres pracy:
16.03.02 - 14.12.04
Następca
. .Franciszek Smuda Grafika:1.png‎ Grafika:2.png‎ Werner Lička. .


Poprzednik Okres pracy:
15.03.2010 - 6.08.2010
Następca
. .Maciej Skorża Grafika:1.png‎ Grafika:2.png‎ Tomasz Kulawik. .