Imre Schlosser

Z Historia Wisły

Spis treści

Imre Schlosser w Wiśle

Imre Schlosser
Imre Schlosser
Z żoną Elsą Fritz
Z żoną Elsą Fritz
W 1909 roku w reprezentacji Węgier
W 1909 roku w reprezentacji Węgier

Imre Schlosser (11 X 1889 Budapeszt - 19 VII 1959 Budapeszt) formalnie został trenerem Wisły na początku sierpnia, choć faktycznie objął prowadzenie drużyny dopiero we wrześniu 1924 roku. Była to już wówczas postać legendarna w węgierskim i europejskim futbolu. Jako piłkarz Ferencvarosu i MTK zdobywał wielokrotnie mistrzostwo Węgier. Kończył natomiast swoją karierę jako piłkarz Wiener AC i FTC. Z chwilą objęcia posady trenera w Wiśle nadal pozostawał czynnym zawodnikiem klubu wiedeńskiego. Grywał na lewym łączniku. Imponował techniką, przebojami i silnymi strzałami na bramkę, dzięki czemu zyskał miano bombardiera. Działacze czynili starania w sprawie „zaangażowania p. Schlossera z Budapesztu jako trenera” już na początku tego roku. Wtedy to bowiem prasę obiegła wieść, że Schlosser (wówczas trener Noerkeping w Szwecji) miał objąć drużynę Ujpesti TE z miesięczną gażą 100 dolarów. Do tego nie doszło z niewiadomych bliżej przyczyn. Wykorzystali to działacze Wisły i jak można sądzić, zaproponowali mu podjęcie pracy w Krakowie na warunkach nie gorszych niż te, które proponowali Węgrzy. Do tej pory „treningiem” piłkarzy zajmowali się starzy gracze, którzy już zakończyli karierę piłkarską. Pomagali im w tym zwykle kierownicy sekcji i kapitan I drużyny. Brakowało im oczywiście zarówno przygotowania teoretycznego, jak i praktycznego. Było to zresztą bolączką całej polskiej piłki w tym czasie, bowiem aż do 1930 nie istniała w Polsce instytucja, która zajmowałaby się szkoleniem trenerów. Do tego momentu „zapotrzebowanie na nich pokrywano z importu”. Była to smutna konieczność świadcząca wyraźnie o wyraźnym zapóźnieniu naszej piłki nożnej w porównaniu z liczącymi się w futbolu krajami. Z reguły trenerami zostawali wówczas wybitni zawodnicy. Nie wszyscy posiadali zdolności pedagogiczne, nie mówiąc już o znajomości teorii. Pierwsze nieudane starania o pozyskanie trenera czynili działacze Wisły już w 1922 r. Wtedy to bowiem Kopeć i Wiśniewski wyjechali „do Czechosłowacji, Austrii i Jugosławii” w celu zaangażowania trenera. Udało się to dopiero po przeszło 2 latach. A wybór (mimo późniejszego rozstania w niezbyt miłych okolicznościach) okazał się niezwykle trafny.

Schlosser potrafił się porozumieć z piłkarzami Wisły i należał do tych trenerów-piłkarzy, którzy umieli „zademonstrować każde, choćby najtrudniejsze zagranie techniczne”. Uczył zresztą głównie techniki. Był trenerem-praktykiem, a nie teoretykiem.

Imre Schlosser
Imre Schlosser

Piłkarze Wisły wiele mu zawdzięczali, gdyż Schlosser służył im za wzór nie tylko trenerski, ale i piłkarski, pokazując wiele sztuczek, którymi zachwycał kibiców na stadionach europejskich. O stanie organizacyjnym i szkoleniowym w Wiśle (czy szerzej polskiej piłki) wiele mówi fakt, że Węgier był pierwszym trenerem z prawdziwego zdarzenia, jaki pracował w Wiśle. Do tej pory futboliści spod znaku „białej gwiazdy” pozbawieni byli właściwej opieki szkoleniowej. Zakrawało na cud, że mimo to „Czerwoni” zaliczali się do czołowych drużyn w Polsce, wygrywając rywalizację w kraju z zespołami prowadzonymi przez uznane już sławy trenerskie.

Po raz pierwszy miał okazję widzieć piłkarzy Wisły w akcji podczas występu naszej narodowej jedenastki w Budapeszcie (1924.08.31). Węgrzy i tym razem okazali się surowymi egzaminatorami naszych umiejętności i odesłali naszą ekipę z 4 bramkowym bagażem bramek do kraju. Mecz ten oglądał Schlosser jako zatrudniony już oficjalnie przez władze TS Wisła pierwszy trener w jej historii. Po meczu, oceniając krytycznie grę polskiego ataku, jako zbyt monotonną i nienależycie „rozdzieloną” stwierdził: że ma „nadzieję za rok zrobić z Reymana najlepszego centra ataku. Gdyby akcje Reymana w pierwszych minutach były uwieńczone sukcesem, jakże inaczej przedstawiał by się obraz gry”. Oprócz Reymana zagrało jeszcze w tym meczu kilku innych graczy Wisły: Adamek, Markiewicz i Kiliński.

W Krakowie Schlosser pojawił się dopiero we wrześniu przed derbowym pojedynkiem z Cracovią. Cztery mecze i komplet punktów w dotychczasowych meczach A-klasowych, do tego imponujący stosunek bramek 21:0, stawiały znowu Wisłę w charakterze faworyta rozgrywek okręgowych. Nic dziwnego, że w derbowym pojedynku za faworyta uważano „Czerwonych”, tym bardziej, że jej poczynaniami kierował już jako trener Imre Schlosser. Paradoksem tego meczu (21.09) był fakt, że zmiana systemu gry Wisły z naturalnej, żywiołowej na szkolną, planowaną, kombinacyjną stała się przyczyną porażki. Drużyny jakby się zamieniły rolami w tym meczu. Cracovia zaimponowała poświęceniem, czyli cechami Wisły i wygrała 2:0. W Wiśle z kolei „zginęła... dzika i nieopanowana gra, technika postąpiła niezwykle naprzód, kombinacja jest szybka i celowa, a atak gra dobrze, będąc najlepszą częścią drużyny”.

Przegrany mecz z Cracovią pokazywał, w jakich bólach rodził się styl wielkiej Wisły. Kryzys „Czerwonych” spowodowany w dużej mierze zmianą systemu gry okazał się jednak krótkotrwały. (Podobnie zresztą jak i zwyżka formy Cracovii.) Potwierdziły to kolejne mecze okręgowe. Inwestycja w Schlossera zaczynała się opłacać. A wymownym tego potwierdzeniem był rewanżowy mecz z Cracovią (12.10). Wisła, przegrywając już 0:2, potrafiła wygrać to spotkanie 4:2. Gracze Cracovii po raz kolejny nie wytrzymali psychicznego obciążenia i nie byli w stanie dotrzymać kroku Wiślakom. Wisła oprócz znanych walorów dodała w tym spotkaniu dobrą grę taktyczną i kombinacyjną, co (jak powszechnie sądzono) było pierwszym efektem pracy zatrudnionego w Wiśle węgierskiego trenera Imre Schlossera.

Charakterystyczne zresztą, że od jesieni tego roku w całej Polsce towarzyszyła Wiśle fama drużyny, która pod wpływem trenera Schlossera zmieniła swój styl gry. Wiślaccy skarbnicy tylko zacierali z tego powodu ręce, gdyż ustawiały się kolejki chętnych do zmierzenia się z „nową Wisła” – choćby w meczach towarzyskich, a to przysparzało klubowi niemałych funduszy. Tak było i w następnym roku. Wiślaków od lat chwalono za przygotowanie fizyczne i wolicjonalne do piłkarskich zawodów. Teraz doceniano, że znajduje się „w świetnej formie pod względem technicznym (pod okiem doskonałego trenera Schlossera)”.

Mecze towarzyskie i sparingowe przed nowym sezonem piłkarskim zdawały się potwierdzać te opinie. Wisła w 8 spotkaniach tylko raz zremisowała, pozostałe spotkanie wygrywała wysoko (nawet w stosunku dwucyfrowym: np. z BBSV 10:3). Jako ciekawostkę można podać, że Schlosser w jednym ze spotkań towarzyskich z 1. FC Katowice wystąpił w roli... sędziego. Hurraoptymistyczne nastroje w obozie wiślackim zgasiły pierwsze nieudane mecze o randze mistrzowskiej. Przegrane w wyjazdowych meczach z ŁKS i AKS zachwiały nieco wiarę w umiejętności trenerskie Węgra. Kryzys trwał jednak krótko i Wiśle po wygranych rewanżowych spotkaniach na zielonej murawie i walkowerach przy zielonym stoliku (mecze z AKS) przyszło walczyć o udział w finałowej rozgrywce o Mistrzostwo Polski w meczu barażowym z ŁKS. Miał się on odbyć na neutralnym terenie (we Lwowie)

Mecz z ŁKS wzbudził olbrzymie zainteresowanie we Lwowie (11.06). Kilkutysięczna widownia sympatyzowała z łodzianami. Okazało się, że nieprzychylna atmosfera panująca na stadionie zdopingowała „Czerwonych” do lepszej gry. Wisła pokazała grę „wspaniałą, pozbawioną znamion brutalności, emocjonującą, ambitną i ofiarną”. „Stosuje system angielsko-węgierski”. „Trójkąt Gieras-Adamek-Balcer z Reymanem, jako wykonawcą, jest może jedynym w Polsce i przypomina najlepsze czasy MTK” – pisano z pewną przesadą, mając na uwadze, że prowadził tę drużynę jako trener Węgier Schlosser. Tym niemniej Wisła odniosła zasłużone zwycięstwo 6:3 dzięki „bitnemu napadowi, rozumiejącemu się wybornie, przebojowemu i dobrze strzelającemu. Oś jego Reyman I może sobie w dużej mierze sukces ten przypisać”.

Mecze finałowe o Mistrzostwo Polski były jednak jednym wielkim rozczarowaniem. W rywalizacji z lwowską Pogonią i poznańską Wartą, Wisła okazała się najsłabsza, zajmując 3. miejsce. Ostatni mecz z Wartą był już dla Wisły tylko honorowym pożegnaniem z mistrzostwami. Przełożony przez PZPN odbył się on dopiero 30.08 w Krakowie i ukazał drzemiące w Wiśle możliwości. Wisła wyraźnie zbyt późno osiągnęła dobrą formę piłkarską (za co jak się wydaje obwiniano trenera) i „dała grę wcale dobrą, utrudnioną kiepskim boiskiem”. Szczególnie podobał się atak, który „rwał w przód, w szczególności skrzydła dobrze posyłane w bój przez Reymana I”. „Dobrze grał Reyman sen. jakkolwiek małe znajdował poparcie u swych obu łączników”. Udokumentował to 3 strzelonymi bramkami, z pięciu, jakie zaaplikowała Wisła Warcie. Był to ostatni mecz Wisły pod wodzą trenera Schlossera, któremu kontrakt wygasał z końcem tego miesiąca.

Sierpień był w ogóle czarnym miesiącem dla trenerów w Krakowie. W Cracovii w końcu sierpnia pozbyto się Kożeluha (za zaniedbywanie obowiązków); w Makkabi Farmera (za brak kompetencji); w Wiśle Schlossera („zarzucając mu brak energii”). Tak naprawdę wpływ na te posunięcia miały też kłopoty finansowe związane z utrzymywaniem trenerów. Niemalże wykłócanie się o pieniądze to był stały wątek pobytu Schlossera w Krakowie. Klub bowiem nie tylko płacił Węgrowi miesięczną pensję, ale także opłacał jego podróże (np. zwracał koszty przyjazdu z Budapesztu – 100 zł). Na początku sierpnia wydawało się, że rozstanie z Wisłą nastąpi w zgodzie. Klub na bieżąco regulował należności wobec Schlossera, a także poszedł mu na rękę i zgodził się na jego występ w barwach Vienny w meczu z Cracovią (by dać mu zarobić i nie psuć mu „emegement z Vienną”). Trzeba w tym miejscu wyjaśnić, że węgierski internacjonał, mimo formalnego zakończenia kariery piłkarskiej nadal okazyjnie występował na boisku. Bliskie związki łączące go z Vienną obligowały go do rozegrania meczu w jej barwach podczas pobytu tej drużyny w Polsce. Działacze Wisły z wielkim bólem wyrazili na to zgodę pod warunkiem, że „Schlosser utrzyma fakt ten w tajemnicy i nazwisko jego nie będzie służyć za reklamę zawodów Cracovii”.

Decyzja o nieprzedłużaniu z nim kontraktu już jednak zapadła. Poinformował o tym Węgra w połowie sierpnia Obrubański. Doszło wtedy do małej scysji między obu panami (Schlosser zachował się ponoć „niewłaściwie”). W związku z tym postanowiono wcześniej zakończyć z nim współpracę. Doszło do tego w niezbyt miłych okolicznościach. Wydawało się, że jedno co teraz łączy Węgra z Wisłą to spór o pieniądze (przeliczanie należności wg aktualnego kursu dolara). Zarząd Wisły nie poszedł Schlosserowi na rękę i postanowił nie wypłacać mu żądanych przez niego dodatkowych pieniędzy, gdyż formalnie w umowie z nim zawartej nie było mowy o tym, że „umowa uskutecznia się w dolarach efektywnych”. Wpływ na takie decyzje miał także wątek prestiżowy. Otóż Schlosser miał udzielić węgierskiej prasie szeregu wypowiedzi o przyczynach odejścia z Wisły, „rzucających cień na dobre imię Towarzystwa”. Okoliczności rozstania Schlossera z Wisłą nie były więc sympatyczne, a szkoda, bo wykonał kawał dobrej roboty trenerskiej, który procentował jeszcze latami.

Anegdotyczne, ale prawdziwe są wspomnienia trenowanych przez Schlossera piłkarzy o tym, jak uczył ich gry obiema nogami. „Jeśli zawodnik grał tylko jedną nogą..., wówczas Schlosser używał do indywidualnego... treningu takiego zawodnika piłki tak ciężkiej, że jej waga, przekraczała nieraz wagę piłki lekarskiej”. Podczas treningu piłkarz ćwiczył tylko w jednym bucie założonym na tę nogę, „którą koledzy najdelikatniej nazywali ‘siekierą’”. Zmuszało to delikwenta do używania obutej nogi, którą nie potrafił dobrze grać. W ten sposób „szeregi jednonożnych znikały momentalnie”. Stosował dużą dyscyplinę na treningach, eliminując z treningu i gry zawodników, którzy nie słuchali jego wskazówek. Był zdecydowanym przeciwnikiem zbyt indywidualistycznej gry. Szczególnie odnosiło się to do napastników, których uczył szybkiego oddawania strzałów na bramkę z każdej dogodnej pozycji. Jak wspominał po latach Reyman: Schlosser „ustawiał na boisku długi rząd chorągiewek i takim slalomem gonił nas z piłką. A przy czwartej lub którejś tam z kolei chorągiewce krzyczał: ‘Strzelaj!’ I trzeba było rozkaz błyskawicznie wykonać! Celnie!”.

Podobnie było przy tzw. treningu „na 2 bramki”, który Schlosser przerywał przeciągłym gwizdkiem, gdy widział napastników zwlekających z oddaniem strzału. Upominał następnie zawodnika i „...ustawiwszy partnerów ponownie w tym samym ‘szyku’ w jakim nastąpiło przerwanie akcji” nakazywał „powtórzyć zagranie, z tym, że na ponowny gwizd trenera piłkarz, do którego skierowano upomnienie musiał natychmiast strzelać na bramkę”. Jeśli piłkarz nie słuchał poleceń trenera „wówczas Imre uciekał się do ostatniego środka”. Mówił łamaną polszczyzną: „nie ma pilki”. Brzmiało to humorystycznie, ale graczowi, który usłyszał te słowa, wcale nie było do śmiechu, gdyż oznaczało to, „że dany zawodnik został wyeliminowany z treningu”, a w dalszej konsekwencji mógł być pominięty „przy ustalaniu składów na najbliższe zawody”. Dlatego piłkarze „Czerwonych” stosowali się do jego rad, gdyż rywalizacja w drużynie Wisły o miejsce w podstawowym składzie była spora. Wynikało to z licznych rezerw, jakimi dysponowała Wisła w tym okresie.

Do tego potrafił wyszukiwać talenty piłkarskie i odpowiednio ustawiać piłkarzy na boisku, zgodnie z ich piłkarskimi predyspozycjami. To pod jego okiem rozwinął się talent M. Balcera (wówczas bardziej koszykarza i lekkoatlety niźli piłkarza) i Jana Kotlarczyka, którego z rezerw wprowadził na stałe do pierwszej drużyny, ustawiając na pozycji środkowego pomocnika. I co równie ważne, stosował do każdego z zawodników trening indywidualny, starając się w ten sposób usuwać ich piłkarskie mankamenty.

Większość liczących się krakowskich drużyn posiadała w tym czasie trenerów. Cracovia już przed I wojną światową bazowała na pracy wytrawnych trenerów zagranicznych. Miała dzięki temu spory handicap umiejętności taktyczno-technicznych w porównaniu z innymi zespołami. Do momentu zatrudnienia Schlossera gra Wisły opierała się w dużej mierze na improwizacji, ambicji i podpatrywaniu drużyn zagranicznych o większych umiejętnościach. Okazało się, że wystarczył krótki okres pracy Imre Schlossera w Wiśle, by te różnice w grze systemowej, „kombinacyjnej”, jak to wówczas określano, zniwelować. Niewielki szlif wiślackich diamentów dokonany jego wprawną ręką sprawił, że wiślackie brylanty (talenty tej miary jak Reyman, Adamek, Kotlarczyk) zajaśniały pełnym blaskiem.

Mimo, że Schlosserowi podziękowano za pracę z powodu braku „odpowiednich wyników” nadchodzące lata wykazały jak bardzo potrzebny był graczom Wisły ten szlif. W dużej mierze to dzięki niemu gra Wisły stała się stylowa, nie zatracając dawnych jej zalet składających się na „wiślacki charakter” (ostrą, twardą, zdecydowaną i ambitną grę do końca bez względu na wynik).

Opinie o Wiśle Schllossera

Henryka Reymana

Okres pracy Schlossera w Wiśle niezwykle pozytywnie oceniał Reyman. W 1926 r. (a więc u progu wielkich sukcesów Wisły) na pytanie

- Co pan sądzi o rozwoju "Wisły" od czasów powojennych?

odpowiedział:

"Wisła" z każdym rokiem czyni znaczne postępy, a wpłynął na to roczny pobyt trenera Imre Schlossera, który dodał nam ogłady technicznej. Dotąd bowiem złożona z samouków "Wisła" reprezentowała tylko bojowość, zapał i ambicję. Dziś na szczęście jest już lepiej. Nie zatracając naszej tradycyjnej twardości i ambicji, wtajemniczamy sie w arkana gry kombinacyjno-technicznej. W obecnym oraz poprzednim roku uzyskało towarzystwo cały szereg młodych, lecz pierwszorzędnych talentów. A ściągnęła ich znana troskliwość, jaką "Wisła" otacza zawsze zawodników. Młodzi zastąpić mogą śmiało na każdym stanowisku graczy pierwszego zespołu. Sekcja futbolowa posiada dziś bowiem niemal dwa równorzędne zespoły.


Sprawozdawców sportowych

„Sport” lwowski (piórem Markheima) pisał o stylu Wisły (przypominając, że grała przedtem „bez systemu”):

„Dopiero teraz pod kierunkiem Schlossera (MTK) nabywa cech... znowu wiedeńskich z silną domieszką węgierskich tricków. Jej ataki w poprzecznem podawaniu nie są zbyt szybkie, napad zwleka ze strzałem, czekając na pewną sytuację…, ale też napad ten gra dobrze w defensywie i raczej on pomaga pomocy, niż pomoc jemu”.


Józefa Kałuży

Według Kałuży Wisła, „posiadając w swych szeregach Reymanów, też wywodzących się z Błoń, łączy zalety szkoły krakowskiej z wyzyskaniem szybkości i wagi ciała. Oparta o doświadczenie rekordowego internacjonała Węgier Schlossera jako trenera, staje się... czołową drużyną Polski i jest mistrzem w r. 1927 i 1928”. „Okres Wisły, spędzony w lidze, wyniósł ją ku szczytom piłkarstwa polskiego. Drużyna jej z walk ligowych wyniosła sobie miano bojowej, owianej duchem walki do ostatniej chwili, nieulegającej nigdy nawet w najgroźniejszych dla siebie chwilach depresji psychicznej, tak zgubnej dla innych drużyn”. Te cechy dały jej mistrzowskie laury i stałe miejsce w czołówce najlepszych klubów ligowych w latach następnych.

Trenerski bilans

Okres pracy (faktyczny): wrzesień 1924-sierpień 1925

Wisła pod wodzą Schlossera rozegrała 40 spotkań towarzyskich i o punkty:

W rozgrywkach okręgowych Wisła zajęła pierwsze miejsce i awansowała do finałowych gier międzyokręgowych o Mistrzostwo Polski:

- w rozgrywkach a-klasowych rozegrała 6 spotkań (4 wygrane, 2 przegrane)


W meczach finałowych o Mistrzostwo Polski rozegrała 9 spotkań (4 wygrane, 5 przegranych – na boisku, gdyż przegrany mecz z AKS zweryfikowano później jako w.o. dla Wisły).

Dało jej to:

Wygranie Grupy Południowej po meczu barażowym z ŁKS we Lwowie.

Zajęcie trzeciego miejsca w finałowej rozgrywce o tytuł mistrzowski za Pogonią i Wartą.


Oprócz tego Wisła rozegrała 25 spotkań towarzyskich z krajowymi i zagranicznymi rywalami, z których 11 wygrała, 9 przegrała i odniosła 5 remisów.

Przyczynki do biografii piłkarskiej

Imre Schlosser-Lakatos (urodził się 24 stycznia 1889 w Budapeszcie - zmarł 19 lipca 1959 w Budapeszcie) wg polskiej wersji Wikipedii (węgierska i angielska wersja mówi o 11 października jako dacie urodzin!; A. Gowarzewski podaje, że urodził się 24.01.1889, a zmarł 21.07.1959 roku).

”Slózi”- bo tak go nazywano był cudownym dzieckiem węgierskiego futbolu, „bożyszczem Węgier”. Jako niespełna 18-latek zadebiutował w reprezentacji swego kraju. Stało się to 7 października 1906 „w zremisowanym 4:4 meczu z Reprezentacją Czech. Przez ponad 20 lat reprezentacyjnej kariery w 68 meczach strzelił 59 bramek”. „Co na ówczesne czasy było wyczynem wręcz niewyobrażalnym ... Najlepsze mecze w reprezentacji rozegrał przeciwko Francji w 1911 roku (3 gole), Niemcom w 1912 (3) i Rosji w 1912 (5)”. Co ciekawe zaliczył również występy na Igrzyskach Olimpijskich w Sztokholmie w 1912 r. (w finale turnieju pocieszenia Węgey pokonały wówczas Austrię 3:0, a pierwszą bramkę meczu strzelił właśnie Schlosser).

Zasłynął jako superstrzelec, grywając na wszystkich pozycjach w ataku. „Dziesiątki z tych bramek strzelał z rzutów karnych, będąc najpewniejszym egzekutorem w klubach w których występował”. Pierwszy z sześciu tytułów króla strzelców zdobył w wieku 20 lat (w 1909 r., strzelając 18 bramek). Wikipedia podaje, że „w lidze węgierskiej w 301 meczach strzelił 417 bramek, co do dziś stanowi jej rekord”. Rzecz w tym, że do tej statystyki zaliczane są gole strzelone w barwach Wiener SC. Odejmując te 6 goli – będzie to 411 bramek, strzelonych w 303 meczach – jeśli wierzyć anglojęzycznej i węgierskiej wersji wiki. Daje to szósty wynik na świecie.

Wraz tytułami najlepszego snajpera zdobywał też laury mistrzowskie dla swoich klubów: pierwszy tytuł zdobył już w wieku lat 18 z FTC. W sumie w barwach FTC i MTK zdobył 13 tytułów mistrzowskich i 2 Puchary Węgier.

O jego snajperskich umiejętnościach mogły się przekonać czołowe drużyny węgierskie i austriackie – nie bez przyczyny uważane za czołowe w kontynentalnej Europie. W meczu FTC z solidną budapesztańską drużyną III Kerulet potrafił strzelić 8 bramek (z jedenastu jakie zaaplikowała rywalowi jego drużyna).

O sile jego strzałów i talentu wiele mówi anegdota z początków jego piłkarskiej kariery opisana przez H. Szymczyka i H. Sieńskiego w książce Przekleństwo jedenastego metra (za as90.pl):

Imre Schlosser
Imre Schlosser
Na początku dwudziestego wieku bezsprzecznie najlepsze drużyny klubowe grały w Anglii, a każda konfrontacja europejczyków z nimi wypadała żałośnie. I nie ważne było kto gra z Anglikami: Francuzi, Węgrzy, Niemcy czy Czesi. Na przykład zespoły węgierskie, które ceniono najwyżej doznawały sromotnych porażek – BTC przegrał z Burnsley aż 1:5, a MTK Budepeszt 0:7. W maju 1910 roku w miejscowości Millenaris doszło do kolejnej konfrontacji Burnsley, tym razem z Ferencvarosi Torna Club Budapeszt. Madziarom przepowiadano łomot szlachetny, a więc przynajmniej pięć do zera. Tymczasem już po pięciu minutach prowadzili 1:0, a sprawcą sensacyjnego wyniku był niejaki Imre Schlosser. Uderzył piłkę tak, że naciągnięta siatka wyrwała gwoździe mocujące ją do ziemi. Później „Szlozi” uznał tę bramkę za najpiękniejszą w karierze.

Anglicy wyrównali na 1:1, ale kilkanaście minut później Bobas zacentrował do Korodiego i ten głową pokonał bramkarza Anglików. Kibice znieśli swoich bohaterów z boiska na ramionach, a szczególnie długo wiwatowano na cześć Imre Schlossera”.

Przed zakończeniem swojej piłkarskiej kariery Schlosser miał wrócić do FTC, gdzie grał jeszcze do 1931 r. Z chwilą zawieszenia butów na kołku kończył czterdzieści dwa lata...

W fachu trenerskim po Wiśle zaliczył również epizod w Brigittenauer AC.

Piłkarska kariera

Klub Lata Kraj Il. wys. (liga) il. goli)
Ferencvárosi TC 1905-1916 Węgry 155 258
MTK Hungária FC 1916-1922 Węgry 125 141
Wiener Sport Club 1925-1926 Austria 17 6
Ferencvárosi TC 1926-1927 Węgry 14 11
BVSC Budapest 1927-1928 Węgry 9 1
Ferencvárosi TC 1929-1931 Węgry
W sumie: 320 417

Trenerska kariera

Klub Lata Kraj
IFK Norrköping 1923 Szwecja
Wisła Kraków 1924-1925 Polska
Viener AC 1925-1926 Austria

Sukcesy

Piłkarskie:

  • 1908-1917: siedmiokrotny król strzelców (najskuteczniejszy strzelec Europy tamtego okresu)
  • 1907: mistrzostwo Węgier z Ferencvárosi TC
  • 1909: mistrzostwo Węgier z Ferencvárosi TC
  • 1910: mistrzostwo Węgier z Ferencvárosi TC
  • 1911: mistrzostwo Węgier z Ferencvárosi TC
  • 1912: mistrzostwo Węgier z Ferencvárosi TC
  • 1913: mistrzostwo Węgier z Ferencvárosi TC
  • 1913: puchar Węgier z Ferencvárosi TC
  • 1917: mistrzostwo Węgier z Ferencvárosi TC
  • 1917: mistrzostwo Węgier z MTK Hungária FC
  • 1918: mistrzostwo Węgier z MTK Hungária FC
  • 1919: mistrzostwo Węgier z MTK Hungária FC
  • 1920: mistrzostwo Węgier z MTK Hungária FC
  • 1921: mistrzostwo Węgier z MTK Hungária FC
  • 1922: mistrzostwo Węgier z MTK Hungária FC
  • 1927: puchar Węgier z Ferencvárosi TC

Trenerskie:

  • 1925: III. miejsce w MP z Wisłą


Na podstawie: Wikipedia; relacje z ówczesnej prasy sportowej; H. Szymczyk i H. Sieński, Przekleństwo jedenastego metra (za as90.pl); P. Pierzchała, Z Białą Gwiazdą w sercu...

Poprzednik Okres pracy:
1924 - 1925
Następca
. .Brak Grafika:1.png‎ Grafika:2.png‎ František Kożeluch. .


Galeria

Przechodniu powiedz Wiśle, tu leżym, jej syny...

Grób Imre Schlossera na cmentarzu Farkasréti w Budapeszcie
Grób Imre Schlossera na cmentarzu Farkasréti w Budapeszcie