Józef Kohut - król strzelców

Z Historia Wisły

Spis treści

Józef Kohut

Zobacz więcej w osobnym artykule: Józef Kohut.
‎‎‎

1948 (31 goli)

‎‎
‎‎
‎‎
‎‎
‎‎
‎‎
‎‎
‎‎


Sport, 11 stycznia 1980
Sport, 11 stycznia 1980

Inauguracja pierwszych po wojnie rozgrywek ligowych wraz z emocjami związanymi z walką o mistrzostwo niosła też i te związane z walką o tytuł króla strzelców. Wisła, powszechnie uważana za najlepszą drużynę pierwszych lat powojennych, aspirowała do obu tytułów. Bo też miała najlepszy i najskuteczniejszy w Polsce atak z tak fenomenalnymi i skutecznymi napastnikami jak Józef Kohut i Mieczysław Gracz. Nie było więc żadnej niespodzianki w tym, że to właśnie ci gracze rozstrzygnęli rywalizację o najskuteczniejszego snajpera ligi między sobą. Nawiązując w ten sposób do przedwojennych tradycji Reymana, Kisielińskiego i Woźniaka. Błysnęli niebywałą skutecznością już w eliminacjach do Mistrzostw Polski w 1947 roku. Wtedy minimalnie lepszy był Gracz, zdobywając w 15 meczach 34 bramki!!! Tylko o jedną gorszy był Kohut… Gracz zresztą był również najskuteczniejszym strzelcem rozgrywek finałowych, strzelając w nich 4 gole. Dopiero jednak skonfrontowanie najlepszych drużyn i najlepszych polskich graczy w rozgrywkach ligowych pozwalało zweryfikować ich snajperskie umiejętności.

Nagroda Życia Warszawy dla króla strzelców
Nagroda Życia Warszawy dla króla strzelców
"Życie Warszawy" 1948.12.06
"Życie Warszawy" 1948.12.06
"Życie Warszawy" 1949.02.21
"Życie Warszawy" 1949.02.21


Nic dziwnego, że krakowscy kibice, odwiedzając wiślacki stadion z zainteresowaniem śledzili rywalizację strzelecką Kohuta i Gracza. Choć trzeba dodać, że także współpracowali ze sobą na boisku, a dwójkowe kombinacje tych graczy rozklepywały każdą obronę w Polsce.
Kohut to była klasyczna 9 na boisku. Typowy egzekutor, łowca goli, król pola karnego. Gracz grał jako łącznik. Charaktery mieli podobne. Na boiskach i poza nimi cechował ich wybuchowy temperament. Potrafili też korzystać z uroków życia i trudno ich było uznać za wzorzec „sportowego sposobu życia”. Wpływ na to miało zapewne środowisko w jakim się wychowali i lata okupacji. Lata wojny na pewno nie były okresem służącym kształtowaniu sportowego trybu życia. Gracz to był chłopak z Grzegórzek, Kohut już w czasie okupacji słynął jako król kazimierzowskiej tandety.
Różnili się jednak zasadniczo jeśli chodzi o piłkarskie walory i sposób gry.
Obaj nie byli wysocy. Kohut mierzył 169 cm wzrostu. Gracz był o kilka centymetrów niższy, co mu jednak nie przeszkadzało znakomicie grać głową. Obu piłka nie przeszkadzała w grze. Kohut lepiej sobie jednak radził w grze prawą nogą. Gracza powszechnie uważano za najlepszego technika „po wojnie. Całkowicie panował nad piłką, potrafił ją przyjmować w każdej pozycji, na każdej wysokości, a potem celnie podać partnerowi. Messu potrafił ruszyć atak jednym podaniem...". I właśnie za to, że nie był boiskowym samolubem i grał dla całej drużyny szczególnie go ceniono. Podobnie jak za boiskową ambicję i harowanie wręcz na całym boisku. Co było nie takie częste wśród naszych czołowych napastników w tym czasie. Dla obrońców był nieuchwytny i często pojawiał się „tam, gdzie się go nie spodziewano”. Jego strzały nie były jakiejś szczególnej urody, czy siły. Potrafił jednak, jak mało kto, znajdować się w sytuacjach podbramkowych, piłka wyraźnie go szukała w polu karnym, a on z wyjątkową skutecznością umieszczał ją w bramce rywali: „W jego wykonaniu dominowały raczej "farfocle", czyli strzały "ze sznurówki", podcinki i dobitki”.
Zupełnie innym typem napastnika był Kohut, który na boisku się nie przemęczał, niczym sęp „chodził po boisku… niby bez celu, w lewo, w prawo” i czekał na okazję, a gdy taka się pojawiła był bezwzględnym egzekutorem. Wszystkim imponował niewiarygodnym przyspieszeniem. Jak wspominał po latach W. Giergiel: „gdy ja przerzucałem prostopadle stopera, to już nawet nie biegłem do przodu, bo wiedziałem, że musi być gol. Po prostu Józek był w stanie na przestrzeni 10 metrów zostawić stopera 5 metrów za sobą”. Tak przy tym opisując jego fizyczne i futbolowe walory: „był odrobinę przysadzisty. Budową przypominał zupełnie Ferencza Puskasa” i, jak twierdziło wielu, dorównywał mu talentem, który jednak roztrwonił po kazimierzowskich knajpach. Z polecenia trenera Kuchynki wypacał potem na wtorkowych treningach nadmiar procentów: wkładał dres i biegał dookoła boiska kilka, czy nawet kilkanaście razy. Nie był zresztą zbyt częstym gościem na treningach Wisły (ćwiczono wówczas dwa, trzy razy w tygodniu).
Tak porównywał walory obu tych graczy Kazimierz Kościelny: „Gracz był wytrzymałościowcem, on harował od „szesnastki” do „szesnastki”, był mózgiem drużyny, waleczny, targał, szarpał no i denerwował się jak coś komuś nie wyszło. A z kolei Józio Kohut to był szybkościowiec, miał najlepszy start w klubie, na paru metrach się urywał. Mimo że wyglądał tak jak jakaś babeczka, taka gospodyni domowa, bo był zaokrąglony, to naprawdę miał błyskawiczny, szybki start. Ale nie miał wytrzymałości, i on nie walczył, nie biegał. To Graczowi się nie podobało i nie raz miał do niego duże pretensje o to”. Cierpiała wtedy gra całej drużyny, co świadczyło tylko o roli jaką obaj ci zawodnicy pełnili w Wiśle. Gdy zabrakło któregoś z nich na boisku, albo byli pokłóceni, widać to było od razu po wynikach drużyny. Byli jednak zaprzyjaźnieni na boisku i poza nim i to pomagało w przełamywaniu boiskowych animozji.
Obaj byli w latach 1947/1948 w szczytowej piłkarsko formie. Starszy Gracz wkraczał w 29 rok życia, o trzy lata młodszy był Kohut.
W ligowy sezon Wisła wkraczała jednak z pewnymi kłopotami. Chodziło głównie o zestawienie ataku. Tak to w każdym razie widział sam Gracz, mówiąc: „Giergiel ma dyskwalifikację, a Kohut i ja to jeszcze trochę za mało, by strzelić parę bramek, koniecznych do wygrania meczu”. Dodajmy, że na samym Graczu ciążyła jeszcze groźba dyskwalifikacji za wyczyny w ubiegłym sezonie (nie tylko resztą boiskowe).
Po pierwszym meczu obawy Gracza wydawały się przesadzone. W pierwszej ligowej kolejce Wisła rozgromiła mocną Polonię Warszawa aż 6:0 (14 marca) i zajęła pierwszą pozycję w ligowej tabeli, a sam Gracz strzelił w tym meczu trzy bramki – od razu sadowiąc się na fotelu lidera w klasyfikacji króla strzelców. Jak napisał po meczu „Piłkarz”: „duszą drużyny jest niezawodny Gracz”. Ponieważ był niezawodny wykonywał też z reguły rzuty karne (tak padła druga bramka). Strzelił trzy gole, bo tyle też obiecał strzelić przed meczem – nie wypadało mu więc więcej… Kohut był tego dnia bez formy i ani razu nie zagroził poważnie golkiperowi Polonii. Powetował to sobie w następnej kolejce ligowej, w meczu z Lechem – był autorem jedynej bramki dla Wisły, która dała jej remis w tym meczu (21 marca), ale spadek w ligowej tabeli z fotelu lidera. Przegrana w meczu z AKS sprawiła, że Wisła wylądowała w środku tabeli (11 kwietnia, 1:2). Gracz i Kohut również musieli oglądać plecy najskuteczniejszych w lidze graczy Ruchu Alszera i Przecherki (po 4 bramki – Ruch gromadził komplet punktów po 3 meczach). Z AKS jedynego gola dla Wisły zdobył znowu Kohut, wjeżdżając z piłką do bramki. Było to jego drugie trafienie w sezonie. O jedną bramkę więcej miał Gracz i, jak się okazało przy końcu sezonu, główny ich konkurent do miana króla strzelców ligi, Różankowski z Cracovii.
Atak Wisły rozstrzelał się w meczu z bytomską Polonią (25 kwietnia, 5:0). „Kohut bohaterem spotkania… Najlepszy w ataku Kohut. Przeboje jego są niezwykle groźne i jest on zawodnikiem trudnym do zatrzymania” – pisano w „Piłkarzu”. Nic dziwnego skoro strzelił w tym meczu trzy bramki. Przechodzący w tym meczu „dość znaczny spadek formy” Gracz trafił tylko raz do bramki Wójcickiego. Tym samym Kohut wysforował się na pozycję samodzielnego lidera w klasyfikacji strzelców (5 goli), a Gracz dogonił w niej graczy Ruchu i Różankowskiego. Dogonił w następnej kolejce i Kohuta, bo był autorem honorowej bramki dla Wisły w meczu z Legią (2 maja, 1:4). Ponieważ w meczach swych drużyn strzelali również Przecherka i Różankowski, wszyscy ci gracze wraz z Kohutem gromadzili na swym koncie po 5 bramek. Mecz z Legią rozpoczął fatalną ligową serię trzech kolejnych przegranych Wisły: z Tarnovią 1:2 i pogrom w meczu z Rymerem 2:7. W meczach tych Gracz i Kohut strzelili tylko po jednej bramce. W meczu z Rymerem nie zagrał zresztą Gracz z powodu dyskwalifikacji i była to jego jedyna absencja ligowa w tym sezonie. Co ciekawe, Kohut rozegrał w 1948 wszystkie mecze ligowe. Wisła pikowała w dół ligowej tabeli po tych wyczynach. Lepiej przedstawiała się sytuacja jej czołowych strzelców, gdyż rywale także nie imponowali skutecznością strzelecką. W tej klasyfikacji na czele znajdowali się właśnie gracze Wisły i Różankowski z Cracovii.
Przełamanie Wisły nastąpiło w 8. ligowej kolejce w wyjazdowym meczu z ŁKS (30 maja, 3:0). Kohut i tym razem dał Krakowianom zwycięstwo, strzelając dwie bramki. Gracz, mając pecha w sytuacjach podbramkowych, grał jednak ofiarnie, cofając się niejednokrotnie nawet we własne pole karne w obronie wyniku.
W tej kolejce zaimponowali skutecznością strzelecką również snajperzy Ruchu (wygrana z Widzewem aż 13:1 i Cracovii po zwycięstwie z AKS 5:1), co dało Przecherce i Różankowskiemu fotel lidera w klasyfikacji strzeleckiej (9 bramek), Kohut z ośmioma trafieniami plasował się za ich plecami, a Gracza z 6 golami wyprzedzało jeszcze kilku innych graczy… Kibiców Wisły cieszył jednak fakt, że wreszcie obaj ci napastnicy, decydujący przecież o sile ofensywnej Wisły zaczęli grać równo i współpracować ze sobą na boisku. Do tej pory bowiem z reguły bywało tak, że przy dobrej formie strzeleckiej jednego, drugi był „niedysponowany”. Dobrą, a nawet wzorową współprace wykazali też obaj w derbowym pojedynku z Garbarnią (3 czerwca, 4:0), solidarnie strzelając pod dwie bramki. Jak słusznie napisano po meczu: „Atutem Wisły był jej atak, który miał dawno niewidziany ciąg na bramkę i dyspozycję strzałową. Prym wiódł Kohut, nawet Gracz, mimo nieprzyjemnych osobistych perypetii w ciągu ostatnich 24 godzin, przysłużył się drużynie zdobyciem 2 bramek”. Tym samym Kohut zrównał się liczbą strzelonych goli z ligową czołówką (10 goli), w której oprócz niego znalazł się też Alszer i Cieślik z Ruchu, Różankowski z Cracovii i Janeczek z ŁKS. Poprawił także swą pozycję Gracz z dorobkiem ośmiu goli.
Ciekawie zapowiadała się więc rywalizacja w wielkich derbach Krakowa. Snajperzy Wisły wyraźnie zawiedli w tym meczu: Gracz ponownie był niedysponowany, a Kohuta z gry wyłączył Parpan: „Dokładne krycie sprawiło, że asy atutowe Wisły – Gracz i Kohut – nie mieli w tym dniu nic do powiedzenia”. Przegrana 0:2 (6 czerwca) bolała jednak bardziej niż wysforowanie się na czoło klasyfikacji strzelców Różankowskiego (autora drugiej bramki dla Cracovii).
Rehabilitacja drużyny i snajperów Wisły nastąpiła już w kolejnej kolejce ligowej, w meczu z Wartą (20 czerwca, 5:2): „Gracz znów błysnął wielką formą, był najpracowitszy z całej drużyny i sam strzelał, ale i wyrabiał pozycje do strzału” – napisał „Przegląd Sportowy”. Łącznik Wisły zaliczył w tym meczu jedno trafienie (i dwie asysty): „zawsze ambitnie grający Gracz umie znaleźć lukę w tyłach przeciwnika i wyłożyć piłkę do łatwego strzału”. Bramkę strzelił też Kohut, który, jak napisano, „nie lubi ciągłego wysiłku, ale w decydującym momencie potrafi się zdobyć na potrzebną szybkość i ostry strzał”. Nie zwalniał jednak tempa również Różankowski, który powiększył swój strzelecki dorobek o kolejne dwie bramki i miał ich już na koncie 13, Kohut z Alszerem po 11, Gracz 9. Po tym spotkaniu za krytykę orzeczeń sędziego ukarano Gracza dwutygodniową dyskwalifikacją i istniała poważna groźba odwieszenia ubiegłorocznej półrocznej dyskwalifikacji, co oznaczałoby zakaz gry do końca sezonu. Na szczęście tak się nie stało

Teraz czekał Wisłę kolejny ciężki mecz ligowy z liderem tabeli Ruchem i swoisty pojedynek snajperów, z których słynęły już obie drużyny. Snajperzy obu drużyn jednak wyraźnie zawiedli w tym remisowym meczu (4 lipca, 1:1), nie strzelając żadnej bramki. Ponieważ Różankowski także nie trafił w tej ligowej kolejce w klasyfikacji strzelców niewiele się zmieniło.
Zmieniło się i to radykalnie po kolejnej ligowej kolejce, w której Wisła rozgromił łódzkiego outsidera, Widzew, aż 8:0. Mogła wyżej, bo prowadziła do przerwy 7:0. W drugiej części gry „jak nigdy przed tym – można było zauważyć fatalne dla drużyny skutki rywalizacji Kohuta i Gracza” – pisał „Piłkarz” –tym tłumacząc indolencję strzelecką w drugiej połowie. Łupem bramkowym podzielili się w tym meczu Gracz i Kohut, strzelając odpowiednio 4 i 3 bramki. Dzięki temu na czoło ligowych strzelców po raz kolejny w sezonie wysforował się Kohut z dorobkiem 14 bramek (tyle samo miał Różankowski). Deptał im po piętach trzeci w klasyfikacji Gracz (13 goli). W meczu z Widzewem doszło do dość kuriozalnej sytuacji, kiedy to karnego chciał egzekwować Kohut, publiczność z kolei domagała się by uczynił to Gracz, a ostatecznie wykonywał go Cisowski i … przestrzelił. Świadczyło to wymownie o konflikcie między piłkarzami Wisły, co zauważała prasa pisząc: „U Wiślaków zepsuła się podobno harmonia między graczami i Graczem a kierownictwem sekcji. Krążą pogłoski o licznych zatargach. Takie wojny domowe odbijają się zawsze na wynikach. Pax, pax panowie, czas się pogodzić, pamiętając o przysłowiu, że ,,zgoda buduje”. I chyba się pogodzono, o czym świadczyła kolejna wygrana ligowa z bytomską Polonią (1 sierpnia, 4:2), co dało Wiśle trzecie miejsce w tabeli. Tym razem solidarnie łupem bramkowym podzielili się Gracz i Kohut (po dwie bramki). Różankowski tylko raz trafił w meczu Cracovia-Rymer (4:0). Tym samym samotnie przewodził w klasyfikacji strzelców Kohut z 16 golami na koncie. O jeden mniej mieli Różankowski i Gracz.
O tym, że zgoda buduje przekonał wiślackich snajperów kolejny mecz z Legią, w którym Wisła rozgromiła groźną przecież Legię 8:0 (8 sierpnia). „Gracz-Kohut. Ten duet nadaje … ton grze i ustala wynik” – napisał słusznie „Start”, bo każdy z nich trzykrotnie wpisywał się na listę strzelców, pokazując cała gamę swoich umiejętności. Nie próżnowała i Cracovia gromiąc Widzew 7:0. Różankowski jednak tylko raz trafił do siatki rywali, co dawało samotne prowadzenie na liście strzelców dwóm Wiślakom. Prowadzenie, którego już nie oddali do końca sezonu. Kohut strzelił już 19 goli, a Gracz 18, Różankowski 16.
Kohut rozkręcał się z meczu na mecz i potwierdził to w pojedynku z Tarnovią, który Wisła wygrała pewnie 6:1 (15 sierpnia): „Mając w gronie swoim dwóch rasowych przebojowców i strzelców: Gracza i Kohuta, cała drużyna tak rozkłada pracę, aby jeden z tego duetu doszedł do głosu w strefie niebezpiecznej dla przeciwnika”. Tym razem do głosu dochodził głównie Kohut, autor hat-tricka. Gracz trafił tylko raz do bramki, ale usprawiedliwiała go odniesiona kontuzja na początku spotkania, przez co w zasadzie statystował potem na boisku. Wydaje się, że mecz ten był swoistym przełomem w rywalizacji najlepszych strzelców. Kohut miał już 22 trafienia, Gracz 19 i przy tej dyspozycji strzeleckiej naprawdę trudno było zagrozić ich pozycji w tej klasyfikacji. Tym bardziej, że Cracovia przegrała z Lechem 0:1 i Różankowski tracił już wyraźnie dystans do obu Wiślaków – o graczach śląskich nawet nie ma co wspominać.
By nie było żadnych wątpliwości, Kohut powtórzył swój strzelecki wyczyn w następnym meczu z Polonią w Warszawie (29 sierpnia, 5:0). Nie było o to wcale łatwo, bo do przerwy był wynik bezbramkowy, a Kohuta i Gracza ostro kryli Wiśniewski i Gierwatowski. Warszawian nie stać było na taką grę przez całe spotkanie i worek z bramkami rozwiązał się po przerwie: „aż radość było patrzeć, jak piękne strzały napastników Wisły lądują w bramce Polonistów” pisał „Piłkarz”. Radośnie było też na liście królów strzelców, która się przedstawiała następująco: 25 bramek Kohuta, 20 Gracza i 17 Cieślika, który wyprzedził w klasyfikacji Różankowskiego po wysokim pokonaniu przez Ruch Garbarnii 6:2 (Cieślik strzelił w tym meczu aż 5 goli!).
Wisła dzięki niebywałej skuteczności snajperów nadrabiała w lidze straty z początku sezonu. Mecz z Polonią był jej 5 wygranym spotkaniem z rzędu. Nadal jednak zajmowała 3. miejsce w tabeli – za Cracovią o Ruchem.
Należy docenić tę serię Wisły i serię strzelecką Kohuta, gdyż teraz w każdym z meczów dawano mu „opiekuna”, który nie odstępował go przez całe spotkanie. Podobnie było z Graczem. Tak też wyglądała gra Wisły w meczu z Lechem, skromnie wygranym 2:1 (5 września): „Tarka przez cały czas zawodów opiekował się troskliwie Kohutem, którego zupełnie unieszkodliwił. Również Gracz miał swojego anioła stróża w Matuszaku, który swą rolę wypełnił na celująco. Ci dwaj, tj. Kohut i Gracz w ten sposób zaszachowali się i nie mogli nadać ofensywie Wisły zwykłej siły przebojowej”. Nie przeszkodziło to jednak Kohutowi poprawić swój strzelecki rekord po główce w 78’ gry. Z grupy goniących go w tabeli snajperów jedynie Różankowski poprawił swój dorobek bramkowy (17 goli).
W 19. ligowej kolejce Wisła kontynuowała zwycięską passę, Kohut z Graczem współpracowali na boisku na tyle zgodnie, by każdy z nich powiększył dorobek bramkowy o jedno trafienie: „Mały "czarny" jest nadal najpracowitszym zawodnikiem Wisły - pełno go na całym boisku. Kohut po awansie do reprezentacji, okazał znacznie większą ruchliwość” – napisano po tym meczu. Kohut miał więc już w dorobku 27 goli, o 6 mniej Gracz.
Teraz czekał Wiślaków ciężki pojedynek z wiceliderem tabeli, Ruchem. „Wisła pnie się ku górze! W triumfalnym pochodzie zastopowała Ruch 3:1” – pisał „Przegląd Sportowy”. Dzięki temu usadowiła się na fotelu wicelidera tabeli, tuż za Cracovią, tracąc do niej 4 punkty. „Gracz myślał za wszystkich, grając jak za dobrych czasów – kółeczka w maszynerii Wisły zazębiały się coraz lepiej i atak grał”. A co było tego powodem?: „Gracz i Kohut wypalili podobno przed meczem "fajkę pokoju", co odbiło się przyjemnie na ich grze. Kohut cieszył się z obydwu bramek strzelonych przez Gracza, jak gdyby on sam powiększył swój bilans leadera strzelców ligowych. Bojowość Kohuta udzielała się jego kolegom w ataku” – dopowiadał „Przegląd Sportowy”. Te dwa gole pozwoliły Graczowi z bilansem 23 goli zbliżyć się do prowadzącego w klasyfikacji strzelców Kohuta. Różankowski w zasadzie już odpadał z tej rywalizacji, gromadząc na koncie 19 goli. Wprawdzie pozostawało jeszcze 6 ligowych kolejek, ale trudno było liczyć na nagłą zapaść strzelecką aż dwóch wiślackich snajperów.
W meczu 21. kolejki ligowej z Wartą zwycięstwo 3:2 (24 października) Wisła wydarła po ciężkim boju, w którym nie błyszczał tym razem Gracz, wyróżniający się tylko ostrą grą, za którą groziła mu nawet 6 miesięczna dyskwalifikacja. Kohut tym razem wyręczył partnera w ataku i strzelił pierwszego gola dla Wisły po indywidualnym przeboju w 5 minucie. Ważniejszy od rekordu strzeleckiego Kohuta był jednak fakt zmniejszenia różnicy punktowej do Cracovii (do dwóch). Cracovia poległa w Łodzi z ŁKS. Szanse Wisły na wywalczenia mistrzostwa rosły więc niepomiernie.
Stąd najbliższy pojedynek ligowy głównych pretendentów do mistrzostwa zapowiadał się pod Wawelem pasjonująco. „Zagadka kto będzie tegorocznym mistrzem Polski klasy państwowej Cracovia czy Wisła pozostała nadal nierozwiązana” po tym meczu (1 listopada, 1:1). Sam mecz toczony na śliskiej murawie był typową twardą walką o punkty, w którym „Kohutowi należy się nota tylko za przytomnie zdobytą "główką" bramkę, ale nadmierną pracowitością nie grzeszył” – napisano po meczu. Gracz był wyraźnie przygaszony w tym meczu, obawiając się ukarania przez sędziego i kary dyskwalifikacji. Na gola Kohuta odpowiedział trafieniem Różankowski. Co powiększyło dorobek bramkowy obu graczy w klasyfikacji strzeleckiej. Kohut miał ich na koncie 29, Gracz nadal 23, a Różankowski 20.
Mecz Wisły z AKS (7 listopada, 4:0) „Przegląd Sportowy” skwitował tytułem „Gracz strzela już nosem, rozpoczynając serię 4-ch bramek”. Był to "koncert futbolu" w wykonaniu Wisły, choć dopiero po przerwie padły wszystkie bramki. Pierwszą, właśnie nosem, po kornerze strzelił Gracz, krwawiąc potem kilka minut. Grał zresztą w tym meczu niezwykle ofiarnie, cofając się w miarę potrzeby do obrony. Kohut tym razem nie miał dobrego dnia strzeleckiego, choć obdarowywał partnerów dobrymi podaniami. Opiekujący się nim Muskała nie pozwolił mu jednak na strzelenie żadnej bramki. Gracz trafił tego dnia dwukrotnie i z dorobkiem 25 goli pewnie umocnił się na fotelu wicelidera w klasyfikacji strzelców. Ponieważ Cracovia pokonała Ruch, w ligowej tabeli nadal zachowywała dwupunktową przewagę nad Wisłą.
Wisła zaimponowała formą piłkarską i w 24. kolejce, gromiąc ŁKS 5:1 (14 listopada). Niezawodna dwójka napastników Wisły Kohut-Gracz i tym razem dała popis swych umiejętności. Kohut zaliczył tym razem dwa trafienia, spinając swymi golami wynik meczu, do tego dodał asystę. Gracz trafi do siatki raz. Ponieważ Cracovia poległa w meczu z AKS w prasie pisano po tej kolejce: „Wisła o krok do mistrzostwa”, wyprzedzała bowiem rywala zza Błoń o wiele lepszym stosunkiem bramkowym. Wydawało się na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek, że Wisła zasiądzie na tronie w podwójnej koronie: Kohut miał na koncie 31 goli.
Tak się jednak nie stało i zadecydował o tym mecz Wisły ze słabiutkim i właściwie ju.ż zdegradowanym Widzewem w Łodzi (21 listopada, 2:2). Remis uratowany w ostatnich minutach po meczu, w którym Wiślacy zlekceważyli swego rywala świadczył nie najlepiej i ich sportowej mentalności. Gola na wagę tego remisu i uratowania jeszcze szans na mistrzostwo strzelił w 86 minucie Gracz (Cracovia zaledwie zremisowała bezbramkowo w tej kolejce z Legią). W meczu tym skuteczna okazała się taktyka stosowana przez wszystkich rywali Wisły: ścisłego krycia najgroźniejszych napastników Wisły.
Gracz uratował wiślacką skórę i w ostatnim meczu ligowym z Rymerem. To jego gol w 86’ dał wygraną 2:1. Było to jego 28 trafienie w lidze, dające drugie miejsce w klasyfikacji strzelców za Kohutem, który gromadził ich 31.
Jednak to nie te statystyki zajmowały uwagę kibiców w całej Polsce. Ważniejszy był planowany baraż decydujący o tytule mistrzowskim, który miały rozegrać kluby z równym dorobkiem punktowym: Wisła i Cracovia. Mecz taki odbył się na stadionie Garbarnii 6 grudnia i niestety przyniósł Wiśle porażkę 1:3. Co zadecydowało o porażce Wisły w tym spotkaniu?. Bracia Filkowie twierdzą, że konflikt Gracza i Kohuta. Konflikt który tlił się przez cały sezon i wybuchł w najbardziej nieodpowiednim momencie: „Gracz posprzeczał się z Kohutem. Dlatego nie grali ze sobą dobrze w tym meczu. Zwykle jak dobrze ze sobą współpracowali to nasze ataki szły i bramki padały. Wtedy się jednak pokłócili i nasz atak nie grał” tak jak powinien. Potwierdzają to prasowe relacje: „Gracz był najlepszym i… jedynym napastnikiem Gwiaździstej. Pracował ze trzech. Czarną czuprynę widzieliśmy pod jedną i pod drugą bramką. Niestety, tym razem nie miał partnerów. Kohut poza pierwszymi minutami, w których zademonstrował kilka niebezpiecznych ucieczek i ostrych, nie zawsze celnych strzałów, później całkowicie znikł”.
Tym samym tytuł króla strzelców dla Kohuta przeszedł niemal niezauważony, w cieniu goryczy po przegranym mistrzostwie Polski. Dziś możemy jednak docenić wysiłek i skuteczność strzelecką wiślackich snajperów, bowiem średnia zdobytych przez nich bramek była zaiste imponująca, przeszło jedna bramka na mecz…

Tabela

1948 Król strzelców 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. Razem
1.Kohut-113--122-1-3233311-11-2--31
1.Razem-1255568101011111416192225262727282929313131’31’
2.Gracz3--111--2-1-42311-12--211128
2.Razem3334566688991315181920202123232325262728’28’
3.Różankowski11-1112-13-1-11--111--1--119
3.Razem122345778111112121314141415161717 171818181919

Statystyki Gracza i Kohuta zweryfikowano na podstawie relacji zamieszczonych w "Starcie" i "Piłkarzu".

Przebieg rywalizacji o tytuł Króla Strzelców w poszczególnych kolejkach sezonu
Przebieg rywalizacji o tytuł Króla Strzelców w poszczególnych kolejkach sezonu
Liczba bramek Józefa Kohuta w poszczególnych kolejkach sezonu 1948
Liczba bramek Józefa Kohuta w poszczególnych kolejkach sezonu 1948

Zobacz też